Lubczyku, oczywiście, że zostawią... no chyba, że tort z podziękowaniami "za szpital to ja dziękuję" przyniesiesz od razu przy pierwszej wizycie... Trzymam kciuki! Będzie dobrze!
Masz rację, to nie jest dobra wiadomość. Trzymałam kciuki, za Twój powrót do pełni zdrowia, a tu masz ci, takie wieści. Nie pozostaje mi nic innego, jak dalsze trzymanie kciuków (jeszcze mocniej i z jeszcze większą wiarą). Mam nadzieję, że to będzie już Twój ostatni pobyt w łasce służby zdrowia i znów osiądziesz w swoim Lubczykowie, aby nas raczyć kolejnymi pięknymi listami.
No jak to tak to?! Musisz się koniecznie stuprocentowo wykurować do wesela w Lubczykowie. Pewnie będzie się tam działo niejedno, a któż nam to zrelacjonuje, jak nie Ty!
W szpitalu mi zakomunikowano, że w moim przypadku jedyną możliwie skuteczną kuracją jest znowu skalpel. Termin opracji zależy tylko od tego kiedy ból, który powoli ale stale narasta, stanie się nie do wytrzymania. Chciano mnie kroić już za 3 tygodnie ale z różnych skomplikowanych względów, poprosiłem o zamianę na początek października. Mam nadzieję, że jakoś do tego czasu uda mi się przetrwać.
No z Basilkiem liczyłyśmy na coś ale tylko po łyczku naleweczki malinowej, robionej przez austryjackich gospodarzy skosztowałyśmy. Nic nawet z najskromniejszych wytworów kuchni Lubczykowej. Dobrze,że chociaż raz miałąm możliwość skosztowania kremówki... atem nie wierzę w te wszystkie potrawy serwowane w Lubczykowie, jakoś nie miałąm okazji zakosztować kunsztu kulinarnego, ale dobrze,że chociaż Till coś skorzystała. Ale moze po prostu w Polsce nie ma natchnienia, w końcu to taki siermiężny kraj, niczego nie uświadczysz w sklepach. Tylko cholerka czemuż moja kuchnia jest tak dobrze zaopatrzona we wszelkie ingrediencje?
Lubczyku wiem, że to, co teraz napiszę nie jest żadnym pocieszeniem, ale... Wiesz co...ostatnio trochę częściej jestem w szpitalu, niż bym tego chciała i naogladałam się tyle, że starczy mi na długi czas i dotarła do mnie pewna myśl... Są tam też ludzie, którym lekarz mówi "pani czy pana już nie możemy operować" albo "w tym przypadku medycyna jest bezradna". Jeśli ktoś proponuje Ci operację, to ciągle jesteś w gronie szczęściarzy. Będę trzymała mocno kciuki. Daj znać jak już będziesz znał termin.
Dokładnie kupe lat temu moja mama miała skrzywiony kręgosłup na odcinku piersiowym i lekarze nie podjeli się operacji bo za blisko serca i niebezpiecznie.
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości: > Lubczyku wiem, że to, co teraz napiszę nie jest żadnym pocieszeniem, ale... > Wiesz co...ostatnio trochę częściej jestem w szpitalu, niż bym tego chciała i > naogladałam się tyle, że starczy mi na długi czas i dotarła do mnie pewna > myśl... Są tam też ludzie, którym lekarz mówi "pani czy pana już > nie możemy operować" albo "w tym przypadku medycyna jest bezradna". Jeśli ktoś > proponuje Ci operację, to ciągle jesteś w gronie szczęściarzy. Będę trzymała > mocno kciuki. Daj znać jak już będziesz znał termin.
Bardzo ładnie to ujęłaś. Dziękuję za dobre serduszko :-) Lekarz, który mi to zakomunikował kazał mi się cieszyć, że to nie są komórki nowotworowe. Więc z tego się cieszę :-)
Od niedzieli mamy w gościnie dwa małżeńtwa z ojczyzny. Wczoraj przestało być wesoło bo jeden z panów jest tak zagorzałym sympatykiem Wisły Kraków, że swoją gradową miną zniszczył całę sympatyczną atmosferę. Ponieważ jego klub przegrał z jakąś "Pcimianką", goście wyjeżdżają dzisiaj rano. Czy ktoś to umie zrozumieć?
Całkowicie tak.Nie jestem kibicem a zwłaszcza Wisły, ale życie mojej rodziny (teraz już zdecydowanie mniej) kręciło się wokół Wisły. Z racji pracy i kibicowania codziennie niemal wysłuchiwałam dyskusji jeśli nie o samym klubie to o właścicielu. Nie musiałam śledzić kroniki sportowej żeby być na bierząco. Teraz kiedy mieszkam gdzie indziej i nie odwiedzam szwagierki codziennie, kiedy mąz nie żyje i "szwagier" nie ma z kim pogadać jest ok. Ale generalnie nie jest to znowu takie straszne jak opisałeś. Wydaje mi się,że sami niejednokrotnie tak się zachowujemy jeśli nasze nadzieje zawiodą. Przecież nie tylko kibice zawiedzeni wynikiem meczu tak się zachowują.
Elfi z Antonem wydają córkę!
Wieczór panieński będzie w końcu sierpnia. Ślub i wesele, na początku września.
I tu i tu jesteśmy zaproszeni
Ja teraz znowu jadę do szpitala. Nie wiem czy mnie tam zostawią, a jeżeli, to na jak długo?
Wydaja corke czy dostana syna?
Gratuluje. Zycze wszytkiego najlepszego mlodej parce.
Lubczyku, oczywiście, że zostawią... no chyba, że tort z podziękowaniami "za szpital to ja dziękuję" przyniesiesz od razu przy pierwszej wizycie...
Trzymam kciuki! Będzie dobrze!
Wróciłem ale niestety ze złą wiadomością. Kolejna operacja jest nieunikniona. Czekam na termin.
Załamka kompletna
Masz rację, to nie jest dobra wiadomość. Trzymałam kciuki, za Twój powrót do pełni zdrowia, a tu masz ci, takie wieści. Nie pozostaje mi nic innego, jak dalsze trzymanie kciuków (jeszcze mocniej i z jeszcze większą wiarą). Mam nadzieję, że to będzie już Twój ostatni pobyt w łasce służby zdrowia i znów osiądziesz w swoim Lubczykowie, aby nas raczyć kolejnymi pięknymi listami.
Trzymam kciuki żeby wszystko się udało
Trzymam kciuki i życzę dużo zdrówka.
No jak to tak to?! Musisz się koniecznie stuprocentowo wykurować do wesela w Lubczykowie. Pewnie będzie się tam działo niejedno, a któż nam to zrelacjonuje, jak nie Ty!
W szpitalu mi zakomunikowano, że w moim przypadku jedyną możliwie skuteczną kuracją jest znowu skalpel.
Termin opracji zależy tylko od tego kiedy ból, który powoli ale stale narasta, stanie się nie do wytrzymania.
Chciano mnie kroić już za 3 tygodnie ale z różnych skomplikowanych względów, poprosiłem o zamianę na początek października.
Mam nadzieję, że jakoś do tego czasu uda mi się przetrwać.
Oj, biedaku :(
No to jak mus to mus... nie ma rady...
To niech chociaż Cię nie boli do tego października...
Czy to dalej ten kregosłup?
Użytkownik as napisał w wiadomości:
> Czy to dalej ten kregosłup?
Zgadła Pani. Czy gra Pani dalej?
Punktowo w tym samym miejscu, ucisk na nerw obwodowy na wysokości L-5!
Nie myślałęś o jakimś sprawdzonym kręgarzu?
Użytkownik CZOS napisał w wiadomości:
> Nie myślałęś o jakimś sprawdzonym kręgarzu?
To co mi dolega, z klnicznym obrazem samego kręgosłupa nie ma nic wspólnego!
Ale dziękuję za wsparcie myślowe! :-)
Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej. Jeżeli chodzi o moją wygraną to co wygrałam? :P
Użytkownik as napisał w wiadomości:
> Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej. Jeżeli chodzi o moją wygraną
> to co wygrałam? :P
Kurs gotowania i pieczenia gratis w Lubczykowie :-)
Dojazd i powrót na koszt własny :-(
Marzę o tym ale narazie jest to nie mozliwe. Może kiedyś moje marzenie sie spełni
Użytkownik as napisał w wiadomości:
> Marzę o tym ale narazie jest to nie mozliwe. Może kiedyś moje marzenie sie
> spełni
Alternatywnie - pierwsza połowa sierpnia w Krakowie! :-)
Mój brat mieszka w Krakowie.
Użytkownik as napisał w wiadomości:
> Mój brat mieszka w Krakowie.
Zdecydowanie wolę dziewczyny
I łygą mogę pomódz mieszać...
A los się psiakiś sombinuje ;))
Lubczyku o Jeleniej Górze też coś kiedyś wspominałeś,daj znać :)) Abiola paluszki??
Aaaa bo coś nie mogę ostatniego zdania rozczytać :) myslałam że masz paluszki zmęczone.
A faktycznie,jutro masz weselicho.Ależ Ci zazdroszczę,wybaw się za "wsie" czasy ;)))
baw się dobrze :) a potem opowiedz jak było :)
Nie licz, w Krakowie to on ino herbate podaje :). Mimo,że kuchnia ładna a i barek zaopatrzony :)
PS. a może Mu cuś do herbatki to się rozkręci ;))
No z Basilkiem liczyłyśmy na coś ale tylko po łyczku naleweczki malinowej, robionej przez austryjackich gospodarzy skosztowałyśmy. Nic nawet z najskromniejszych wytworów kuchni Lubczykowej. Dobrze,że chociaż raz miałąm możliwość skosztowania kremówki... atem nie wierzę w te wszystkie potrawy serwowane w Lubczykowie, jakoś nie miałąm okazji zakosztować kunsztu kulinarnego, ale dobrze,że chociaż Till coś skorzystała. Ale moze po prostu w Polsce nie ma natchnienia, w końcu to taki siermiężny kraj, niczego nie uświadczysz w sklepach. Tylko cholerka czemuż moja kuchnia jest tak dobrze zaopatrzona we wszelkie ingrediencje?
Bea,toż w Krakowie prohibicji nie ma :)
mnie to mówisz?
a jak taki kurs mozna wygrac??? hmmmmmm
Użytkownik Bodek napisał w wiadomości:
> a jak taki kurs mozna wygrac??? hmmmmmm
Trza wyciągnąć los szczęścia
Lubczyku wiem, że to, co teraz napiszę nie jest żadnym pocieszeniem, ale... Wiesz co...ostatnio trochę częściej jestem w szpitalu, niż bym tego chciała i naogladałam się tyle, że starczy mi na długi czas i dotarła do mnie pewna myśl... Są tam też ludzie, którym lekarz mówi "pani czy pana już nie możemy operować" albo "w tym przypadku medycyna jest bezradna". Jeśli ktoś proponuje Ci operację, to ciągle jesteś w gronie szczęściarzy. Będę trzymała mocno kciuki. Daj znać jak już będziesz znał termin.
Dokładnie kupe lat temu moja mama miała skrzywiony kręgosłup na odcinku piersiowym i lekarze nie podjeli się operacji bo za blisko serca i niebezpiecznie.
Użytkownik smakosia napisał w wiadomości:
> Lubczyku wiem, że to, co teraz napiszę nie jest żadnym pocieszeniem, ale...
> Wiesz co...ostatnio trochę częściej jestem w szpitalu, niż bym tego chciała i
> naogladałam się tyle, że starczy mi na długi czas i dotarła do mnie pewna
> myśl... Są tam też ludzie, którym lekarz mówi "pani czy pana już
> nie możemy operować" albo "w tym przypadku medycyna jest bezradna". Jeśli ktoś
> proponuje Ci operację, to ciągle jesteś w gronie szczęściarzy. Będę trzymała
> mocno kciuki. Daj znać jak już będziesz znał termin.
Bardzo ładnie to ujęłaś. Dziękuję za dobre serduszko :-)
Lekarz, który mi to zakomunikował kazał mi się cieszyć, że to nie są komórki nowotworowe.
Więc z tego się cieszę :-)
Użytkownik lubczyk69 napisał w wiadomości:
>Lekarz, który mi to
> zakomunikował kazał mi się cieszyć, że to nie są komórki
> nowotworowe.Więc z tego się cieszę :-)
I tak trzymać! :-)
Chętnie bym pomógł, ale nie wiem jak. Trzymam kciuki. Nie daj się!!!
Od niedzieli mamy w gościnie dwa małżeńtwa z ojczyzny. Wczoraj przestało być wesoło bo jeden z panów jest tak zagorzałym sympatykiem Wisły Kraków, że swoją gradową miną zniszczył całę sympatyczną atmosferę.
Ponieważ jego klub przegrał z jakąś "Pcimianką", goście wyjeżdżają dzisiaj rano.
Czy ktoś to umie zrozumieć?
Całkowicie tak.Nie jestem kibicem a zwłaszcza Wisły, ale życie mojej rodziny (teraz już zdecydowanie mniej) kręciło się wokół Wisły. Z racji pracy i kibicowania codziennie niemal wysłuchiwałam dyskusji jeśli nie o samym klubie to o właścicielu. Nie musiałam śledzić kroniki sportowej żeby być na bierząco. Teraz kiedy mieszkam gdzie indziej i nie odwiedzam szwagierki codziennie, kiedy mąz nie żyje i "szwagier" nie ma z kim pogadać jest ok. Ale generalnie nie jest to znowu takie straszne jak opisałeś. Wydaje mi się,że sami niejednokrotnie tak się zachowujemy jeśli nasze nadzieje zawiodą. Przecież nie tylko kibice zawiedzeni wynikiem meczu tak się zachowują.