Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Rwąca wszystkie związki miłość do klubu sportowego

  • Autor: lubczyk69 Data: 2009-07-23 07:09:55

    Słuchajcie! Czy można być aż tak zagorzałym kibicem jakiegoś klubu sportowego, żeby przysłaniało to człowiekowi cały światopogląd?
    Nie liczy się żona, znajomi i nic a nic innego.
    Najpierw rozpacz, że nie ma transmisji z meczu (Wisła contra jakiś klub estoński) Później druga tragedia, że nawet przez Internet nie da się
    śledzić meczu (bo ja tu na wsi mam słaby zasięg) a na sam koniec hiobowa wieść SMS-em o klęsce.
    Najkrwawsza tragedia Szekspira to kukiełki dla dzieci w porównaniu z teatrem jaki potem nastąpił.
    Od tej pory pan zatruł całe swoje otoczenie. Człowiek wygladał tak, jakby nagle dowiedział się, że mu zostało parę godzin życia. :-(

  • Autor: CZOS Data: 2009-07-23 07:23:53

    Różne "zbączenia" bywają.!!!

  • Autor: Krystyna911 Data: 2009-07-23 07:34:41

    Nigdy nie byłam zagorzałym kibicem, i w swoim otoczeniu, na moje szczęście, takich dziwolągów nie mam. Owszem, kibicują, trzymają kciuki, potem dyskutują, ale zaraz wracją na ziemię. A takich kibiców o których piszesz, to powinno się izolować, bo nie jest to zdrowe zachowanie, ani dla otoczenia ani dla niego samego. No, chyba że ożenić go z tym klubem, któremu kibicuje i niech sobie tam siedzi. Z daleka od normalnych ludzi.

  • Autor: Wróbelek Data: 2009-07-23 09:20:42

    Na szczęście takich zapalonych kibiców nie znam.
    Natomiast znam z własnego otoczenia inny sporotwy przypadek rozpadu małżeństwa.
    Kolega - maniak rowerowy, dla którego rower był tak naprawdę chyba ważńiejszy od malżeństwa. I to była główna przyczyna rozpadu małżeństwa.
    każda wolna chwila na rowerze i każdy grosz na  rower wydany. Nawet jak ojcic jej zmarł (bardzo była z nim związana) on nie był przy niej tylko w tych ciężich chwilach tylko na rowerze.

  • Autor: kojonkosky Data: 2009-07-23 10:14:24

    Opisywany przez Ciebie przypadek to przykład pasji .
    Pasji , która staje się treścią życia , która wypełnia każdą wolną chwilę , która każe , zostawiając rodzinę wyruszać w niebezpieczne góry , nurkować w zamulonych jeziorkach lub poznawać najdrobniejsze szczegóły dotyczące ukochanego klubu sportowego ( zapominając o urodzinach żony ) .
    Druga sprawa , to życie z pasjonatem ( czy nawet luźna znajomość ) , które do łatwych nie należy .
    Potrzeba do tego mnóstwo zrozumienia , wyrozumiałości i tolerancji , wyznaczenia jasnych zasad i granic . Bardzo często tego brak , kończy się cierpliwość i pojawiają się pretensje .

    Trzecia sprawa , to powód dla którego to napisałeś .
    Przypuszczam , że tym powodem jest przedmiot pasji .
    Pasjonowanie się piłką nożną uchodzi za prostackie ( chociaż wcale tak nie musi być ).
    Kolejny stereotyp ...
    Gdyby Twój gość namiętnie interesował się zapisywaniem na nuty rechotu żab , i gdyby gość ów po naprędce zjedzonej kolacji udał się w pobliże najbliższego zbiornika wodnego w celu oddania się swojej miłości , prawdopodobnie ton Twojej wypowiedzi byłby nieco inny ...

  • Autor: lubczyk69 Data: 2009-07-23 15:34:47

    Przypuszczam, że nawet zajadła pasja nie powinna mieć patologicznego zabarwienia. Jeżeli w czynny sposób szkodzi najbliższemu otoczeniu, to już chyba można doszukiwać się przekształceń odbiegających od ogólnie przyjętych norm :-(

  • Autor: kojonkosky Data: 2009-07-23 16:41:34

    Trudno nie zgodzić się z tym co napisałeś :)

    Należałoby jednak określić , kiedy pasja nabiera patologicznego zbarwienia i w jaki sposób może zaszkodzić najbliższemu otoczeniu .
    W opisywanym przypadku nie znalazłam ani jednego ani drugiego ...
    Rozumiem rozczarownie gospodarza z powodu niezbyt udanego spotkania , ale przecież Kibic był w zdecydowanej mniejszości i spacyfikowanie go nie powinno stanowić problemu ani mieć znaczącego wpływu na ogólną atmosferę .
    A ogólnie przyjęte normy są bardzo ruchome i zależą od stopnia zażyłości i szczebla spotkania .
    Jeżeli to było spotkanie na szczycie , to masz całkowitą rację ...

    I jeszcze jedno : chyba jednak to kibicowanie nie niszczy wszystkich związków , skoro związek Kibica z Panią Kibicową trwa ...;)))

  • Autor: lubczyk69 Data: 2009-07-23 17:20:24

    Ten związek trwa na niby bo ona nie ma alternatywy. Niepotrzebnie poruszyłem ten temat bo z poczucia przyzwoitości nie mogę tu cytować osobistych przeżyć grupy aktorów biorących udział w zdarzeniu. Chcąc przekonywać o swojej racji musiałbym dotykać zbyt intymnych zdarzeń.

  • Autor: kojonkosky Data: 2009-07-23 22:50:40

    Tak , rozumiem , etyka ...

    Jeszcze jedno wyjaśnienie :
    wspomniany mecz to nie była gra o pietruszkę . Stawką było wejście do Ligi Mistrzów i naprawdę wielkie pieniądze .
    To było też właściwie być albo nie być Wisły . Po przegranej główny inwestor wycofał się z dalszego inwestowania w zespół . Co to znaczy , to chyba każdy się domyśla ...
    W tej sytuacji nawet średnio zaangażowany kibic miał prawo mieć popsuty humor ...

  • Autor: bea39 Data: 2009-07-24 11:07:29

    Zwłąszcza,że obecna sytuacja klubu niestety przenosi się również na pracowników Pana Cupiała. Wprawdzie nie finansowo, ale osoby pracyjące na Wisle nie mają teraz zbyt fajnej atmosfery. Póki mąż tam pracował chcąc nie chcąc sprawa Klubu przenosiłą się do domu, mimo,że kibicem nie był.

  • Autor: kojonkosky Data: 2009-07-24 11:54:05

    Tak , zawarość sportu w sporcie jest niestety coraz mniejsza ...
    To przede wszystkim biznes . I to wieeelki ...

  • Autor: bea39 Data: 2009-07-24 12:58:09

    Tu nie odwazyłabym się wypowiadać dlaczego dany związek wciąz trwa i czy jest na niby. Musiałbyś byc przysłowiowym materacem,żeby wiedziec a i tak wiedziałbyś tylko o część.Jako przykłąd podam małżeństwoszwagierki, mąż zagorzały kibic Wisły. Mecze są najwazniejsze, ale sa też inne priorytety. Sa ze sobą już 19 lat i jakos nie widać,żeby związek był na niby bo ona nie ma alternatywy. Tak samo jego pasja nie zatruwa nam humorków w czasie zjazdów i spotkań, chociaz nie raz padnie ostre słowo i jest wściekły kiedy cos pójdzie nie tak ( kiedy jest mecz, ogląda go a nie siedzi z nami przy stole). Tolerujemy to i rozumiemy i nikt na niego się nie obraża, zresztą nikomu nie wpadło przez tyle lat obrazić się na niego. Natomiast mam zupełnie inny pogląd na powód Twojego oburzenia, ale to już zupełnie inna bajka....

  • Autor: Duniasza Data: 2009-07-24 09:55:05

    Pasja niszczy związki to prawda. Wiem to z osobistego doświadczenia i mojej wiedzy o życiu. Przykład z historii - pisarz dążący do Nobla zniszczył swoją żonę doprowadzając ja do samotnej śmierci (nie był przy niej gdy umierała). (Był onegdaj taki artykuł w prasie). Przykład z życia: mężczyzna ostatnie rodzinne pieniądze wydający na swoją pasję i nie zastanawiący się nad tym, czy żona będzie miała na lekarstwo (musiała się zapożyczyć u znajomych), mówiący w towarzystwie tylko o swojej pasji, długo i namiętnie nie dopuszczając innych do glosu i negując każdą odmienną opinię. Nie pamięta o urodzinach, a jeśli juz to kupuje kapcie w kosku na dole, bo przecież ostatnie pieniądze wydał na jakąś część do swojego hobby. Itd, itp. Gdy coś trzeba załatwić koledze hobbyście, potrafi poświęcić kilka godzin nocnych, by zrobić coś na czas, gdy żona prosi, odkłada sprawę na nieokreślone później, "jak będę miał czas". Tak są takie pasje, które z jednej strony czynią człowieka mistrzem w swojej wąskiej dziedzinie, do którego inni pasjonaci i hobbyści zwracają się jak do guru, ale dla którego rodzina i znajomi mają być tylko wsparciem i zapleczem technicznym życia i kiedy ktoś zwraca uwagę na niestosowność takiego zachowania, jest foch i obraza na całe życie. Najbliźsi koledzy (nie-hobbyści) pojawiają się coraz rzadziej, bo i o czym z nim rozmawiać...

    Tak są tacy pasjonaci...

    A co do piłki nożnej. Mój serdeczny kolega z czasów dawnych był i jest pewnie wiernym kibicem Widzewa, nigdy się nie ożenił (o ile wiem), ale która zniosłaby ciągłe wyjazdy za zespołem, śledzenie każdej ligi, dyskutowanie o transferach itd. Kolego zawsze wzdychał, ech żeby Widzew umiał obiady gotować, bylibyśmy świetnym małżeństwem. ;) On wiedział, że jego pasja pochłania tak wiele czasu, sił i pieniędzy, że nie starczy już ich na rodzinę i nie będzie nikogo unieszczęśliwiał. A gdyby przyszło mu wybierać Widzew albo kobieta - wybrałby Widzew. :)

    Póki pasjonat potrafi znaleźć równowagę, póki nie wykorzystuje najbliższych, nie zamęcza otoczenia (można coś tam przeżywać, ale trzeba znać umiar), póki pasja, nawet życiowa nie krzywdzi innych - jest w porządku. Kiedy jest inaczej - pasja przestaje byc pasją, staje się obsesją.

  • Autor: kojonkosky Data: 2009-07-24 11:45:45

    Fajnie napisałaś ;)

    Opisałaś skrajne przypadki . Ale wcale tak nie musi być .
    Znam dwie rodziny dotknięte poważniejszą pasją .

    Jedna : on z pasją , ona obok .
    Trudna sprawa , zwłaszcza dla niej . Ale rozwiązali to w ten sposób , że jeszcze przed ślubem przeprowadzili poważną rozmowę o prawach , obowiązkach i granicach nie do przekroczenia .Zapisali to wszystko . Jak on zaczyna przeginać , ona pokazuje mu dokument . On stopuje .
    Jedno jest pewne : ona wie , że on potrzebuje swojej pasji jak tlenu , on wie , że rodzina jest najważniejsza .
    Wymaga to wielkiej czujności z jej strony oraz wielkiej dyscypliny z jego strony ...
    Ale się sprawdza .

    Druga : on i ona mają taką samą pasję .
    Tu już jest łatwiej . Z tym , że ona musi być bardziej rozważna , on romantyczny .
    Ile razy się spotykamy , oni mają co najmniej odarte twarze ( uprawiają sporty ekstremalne ) , ale wyglądają na bardzo szczęśliwych ...

    Na pewno nie jest różowo przez cały czas , Ale można ...


    Obie rodziny do zwyczajnych nie należą . Są pozytywnie zakręcone i bardzo ciekawe ...

  • Autor: Duniasza Data: 2009-07-24 12:18:50

    I o to właśnie chodzi. By pasjonat dał sobie powiedzieć, że przegina, a druga strona by potrafiła spojrzeć na pasję przez pryzmat szczęscia jaki ona daje. Tylko do tego trzeba dojrzałości - obojga.

    No i znam kobiety pochłonięte pasją, których mężowie uważają to za kompletną bzdurę, fanaberię i głupotę. I zdarza się to częsciej niż twierdzenie kobiet, że fani piłki nożnej to bezmózgowe kibole. Niestety.

  • Autor: Mama Rozyczki Data: 2009-07-24 14:15:53

    Przykro ale sa tacy ludzie,mam przyklad na moim sasiedzie ,po przegranym meczu swojej ulubionej druzyny,otworzyl okno i wyrzucil telewizor,jest to fakt autentyczny.Byl tak zagorzalym kibicem,ze zona nie wytrzymala ,zabrala dzieci i go zostawila,juz sa po rozwodzie.

Przejdź do pełnej wersji serwisu