Po prostu dlatego, ze bakterie zaczynaja sie rozwijac w czasie rozmrazania i ponownie zamrozony produkt nie poddany obrobce termicznej bedzie juz ryzykiem dla zdrowia. W mielonym miesie rozwijaja sie bakterie najszybciej w trakcie rozmrazania. Mozna temu zapobiedz rozmrazaniem w lodowce i szybkim ugotowaniem dania z niego. Danie juz ugotowane, szybko ostudzone w wodzie z masa lodu, mozna znowu zamrozic.
Lody mrozone w nie odpowiedniej temperaturze sa najczesciej powodem zatrucia sie salmonella.
Zdrowe, zamrozone owoce i jarzyny, mozna odmrozic i na nowo zamrozic, ale konsystencja sie zupelnie zmieni.
Bardzo wazna jest temperatura w zamrazalniku, musi byc conajmniej -22 C, w wyzszej nie bedzie zatrzymany proces rozwijania sie bakterii.
A nie przesadzasz z tym chłodzeniem? Nie po to wyciągam z zamrażalnika, aby zaraz po przetworzeniu ładować do niego ponownie. Wyjmuję po to, aby konsumować - na ciepło, na zimno. I potem ewentualnie zamrozić to co zostanie lub od razu, jak wiem, że nie damy rady zjeść.
Ale ja mam świadomość rozmnażajacych sie mikrobów. Są wszędzie i jakoś z nami współżyją. Wiem, że nie mrozi się rzeczy raz rozmrożonych przed ich przetworzeniem termicznym. Nie zapakuję rozmrożonego chleba czy wędliny ponownie do zamrażarki. Ale chyba nie po to wyciągam kawał miącha, aby go upiec, schłodzić i zapakować ponownie w zamrażalnika. Korzystam z tego co zrobione - a jak jest za dużo, wtedy mrożę, oczywiście nie czekajac, aż przybierze formę pełzającą
No, to niestety nie bardzo rozumiesz, ze nie powinno sie czekac na to co "zostanie", bo juz wtedy potrawa nie nadaje sie do nastepnego zamrozenia, wasz brzuch i wasze ryzyko:)
Tineczko ja odbieram teraz twa wypowiedz jako przesadzona bo ekkore nigdzie nie pisze ze trzyma cos trzy dni w cieple zanim zamrozi :-). Robiac pieczen (na przyklad) na obiad pozwole ja najpierw napoczac i zjesc domownikom czy gosciom- Reszte, jesli nie chce zuzyc nastepnego dnia ,zamrazam po wystygnieciu tejze :-). Nie chodzi tu o surowe mieso czy nie daj Boze surowe mielone trzymane w cieple bez sensu.
Jak masz czas to naprawde poczytaj wszystko na ten temat, bardzo ciekawe. Ja bardzo lubie sternTV i G. Jauch. Ma zawsze bardzo madre i ciekawe tematy. Pozdrawiam. Link chyba nie potrzebujesz, latwo znalezc w necie.
no wlasnie potrzebuje. jak na razie trafilam tylko na reklamy i zwiastuny ale nie na wyniki testow. Jesli mozesz to podrzuc prosze..pana Jauch trz lubie ma fajne podejscie do soiebie i jego humor bardzo mi odpowiada
Dzieki juz poczytalam. Fazit: wlasciwie tylko kurczak mial zle wyniki, czesc produktow robi sie niesmaczna, traci konsystencje i jest po prostu nieapetyczna.
Wazne: zalezy jak odmrazamy lodowka, ciepla kuchnia czy kaloryfer - im cieplej tym gorzej. Mieso nie powinno miec stycznosci z woda i sokiem z niego wyplywajacym i...miesa nie wolno spozyc niedogotowanego. Lody (kupne) krystalizuja sie za mocno i robia sie niesmaczne, ryba (ja bym jej jednak w warunkach domowych nigdy na surowo nie rozmrazala i zamrazala) czy delikatne jarzyny i owoce. Nie zamrazalabym ponowniei tortow z bita smietana wykonanych w domu. Pamietajmy ze kupne (testowane) torty zawieraja konserwanty i inne substancje podnoszace trwalosc produktu.
To tylko tak dla informacji bo testowano tylko kilka produktow i trzeba pamietac by zachowac identyczne warunki jak w testach dlatego testy te traktuje ciekawostkowo raczej bo w domu nie mamy warunkow takich jak w laboratorium hihi. Swoja droga chyba najlepiej najlepiej wypadla fasolka szparagowa
Dla mnie to wazne informacje. Jak z tych testow wynika "nie taki diabel straszny jak go maluja". Na pewno nie bede teraz beztrosko produktow rozmnazac i ponownie zamrazac, ale w razie czego warto wiedziec, ze nic "zlego" sie nie stanie (np. jak przy transporcie sie cos rozmrozi). Bardzo bylam zaskoczona, ze surowe mieso mielone po trzy krotnym zamrozeniu i rozmrozeniu nadawalo sie po upieczeniu do jedzenia! Pozdrawiam. (warunki w testach, byly domowe!, wiadomo, Jauch nie robi niczego na "niby" )
Nie znam tak dobrze jezyk niemiecki, zeby zrozumiec testy tego pana, nie mam pojecia kim on jest:)
Dorotka napewno pamieta, ze moja ostatnia zawodowa "kariera" bylo gotowanie w restauracji. W zwiazku z tym pszeszlam wszystkie potrzebne kursy higieny zywnosci i td.
Nigdy bym nie przyjela zamrozonego "rozmrozonego" w drodze do restauracji mielonego miesa, mialam specjalny termometr do mierzenia temperatury zamrozonej zywnosci. Bez wyjatku kazde opakowanie bylo sprawdzane.Samochody dostarczajace zamrozona zywnosc byly zamrazalnikami na 4 kolach. Natychmiast zamrozony towar wstawialam do zamrazalnika w restauracji.
Dla mnie to jakas ruletka , trzy krotnie odmrazane i zamrazane mielone mieso, no udalo sie, nikt nie umarl:) Niestety u nas zatruto smiertelnie caly oddzial staruszkow takim wlasnie jedzeniem , trzymanym w cieple wiele godzin i podanym w za niskiej temperaturze.
Ciarki mi chodza po plecach jak pomysle, ile idiotow stoi w kuchniach restauracyjnych i nie majac pojecia o higienie zywnosci gotuje dla gosci!
Ja bym bardzo chetnie polemikowala z tym panem na temat zdrowej zywnosci:)
Żywienie restauracyjne - to ciągłe dmuchanie na zimno. Tam nikt nie poda "podwójnych" mrozonek (a przynajmniej nie powinien, choć w życiu róznie bywa, szczególnie w podrzędnych barach). A jeżeli przygotowuje się półprodukty czy nawet całe dania do mrożenia - to jest dokładnie tak jak napisałaś - termiczna obróbka, momentalne chłodzenie i zaraz potem zamrażanie. W domu można sobie pozwolić na większe marginesy...Co potwierdzaja róznego rodzaju doświadczenia w programach telewizyjnych...Nie znaczy to, że musimy się do tego stosować - ale też wiemy, że przy drobnych odchyleniach nikomu nic sie nie stanie.
Tak, masz racje, ja zawsze dmuchalam na zimne:) Przezylam w ciagu wielu lat duza ilosc zawodowych kucharzy, ani jeden nie zdal egzaminu w moich oczach:)
Jeden zbieral wszystko , co spadlo na podloge i wrzucal do garnka:)
Drugi byl okropnie gruby i zarloczny, wyjadal rekami z garow i zawsze ubranie i fartuch mial zaswinione krwia,,,,,,brrrrrr
Trzeci byl nalogowym alkoholikiem, musialam go budzic rano, zeby zdazyl cos ugotowac:))) U nas je sie lunch od 11.00 do 14.00. Ten "kochany" kucharz mial cala kuchnie pieknie wysprzatana o godzinie 13.00 i jak przyszli goscie 2 minuty po 13.00 darl sie jak wariat ze zlosci:))) Jedyne co musze dac mu na plus, to higiena kuchni, ale jak byl zly, to noze wbijal w podloge....hihi Po jego odejsciu wlasciciel musial zmienic podloge, bo sanepid nie pozwolil na dziury w kuchennej podlodze:)))
Nastepny absztyfikant byl rodowym Arabem, nie umial sie wyslowic po szwedzku, ale mial wielkie ambicje do gotowania, niestety , naszym gosciom nie bardzo smakowalo jego gotowanie i szybko zostal zamieniony:)
Piaty, to byl pan w kwiecie wieku i wszystko wiedzial najlepiej, przewrocil cala restauracje do gory nogami i tak jak szybko przyszedl, tak szybko zniknal:)))
Potem byli nastepni i znikali jeden po drugim, po tych przezyciach, nie jadam w restauracjach, nikomu nie wierze:)))
W skrocie wyjasnie. Ten pan Jauch nie ma nic ze zdrowa zywnoscia do czynienia, on tylko prowadzi program.:) Ze wzgledu na to, ze do tej pory nie byly robione zadne badania naukowe dotyczace ponownego zamrazania, przeprowadzono wlasnie testy w wyzszej szkole w Münster. Testowano 10 mrozonek w warunkach domowych (chodzi o czas i temp. rozmrazania i zamrazania).Zamrazanie powtarzano 3 krotnie. Zaden produkt nie mial zlych wynikow jesli chodzi o szkodliwe mikroorganizmy, oprocz kurczaka, ktory jednak po upieczeniu nadawal sie bez zastrzezen do spozycia. W smaku i wygladzie niektore produkty byly jednak nie apetyczne.
HIGIENA to najwazniejsze przykazanie w kuchni!!!!! Ten "skazony" kurczak po upieczeniu nie byl zadnym ryzykiem dla zdrowia, ale wlasnie cale "otoczenie" kuchenne (miski, noze,itp.) ktore mialo stycznosc z tym kurczakiem to tykajaca bomba. Pozdrawiam.( tez mi ciarki przechodza, jak slysze, ze kazdy moze sobie restauracje otworzyc).
Wlasnie, to otoczenie jest najwazniejsze. Deska do kurczaka ma byc tylko do niego, tak jak warzywna, tylko do warzyw itd,,,, Noze musza byc dokladnie myte miedzy roznymi towarami a ja jeszcze jestem bardziej "zwariowana", bo uzywam jedno razowe rekawiczki , tak jak uzywalam w restauracji:)
U nas nie ma zadnej szansy na otworzenie restauracji przez kogo kolwiek, szwedzki sanepid doprowadza restaurantow prawie do bankrucji, takie sa wysokie wymagania. Osobne zamrazalniki i lodowki na mieso, warzywa, ryby, kurczaki. Osobne pomieszczenie do obierania jarzyn. Osobne pomieszczenie do pieczenia chleba. Specjalne lodowki do natychmiastowego chlodzenia goracych dan. Kazdego dnia zapisywanie temperatury podawanego jedzenia. Kazdego dnia sprawdzanie termometrem i dokumentowanie lodowek, zamrazalnikow,,,,,
Moze dlatego Szwecja ma zadko zatrucia salmonella?
Coś mi się zdaje, ze nasz sanepid ma takie same wymagania- osobne lodówki na wszystko, osobne pomieszczenia do obierania warzyw, do sterylizacji jajek. Osobne stoły do potraw macznym, mięsnych, warzywnych, metalowe stoły, osobny fatruch ( gumowy) do zmywania, osobny fartuch ( foliowy, jednorazowy) do przyjmowania dostaw mięsa, Termometry do mierzenia temperatur w lodówkach, w zamrazalikach, termometry do mierzenia temperatury podawanych potraw. Zapisywanie temperatury. Zapisywanie daty wykonania potrawy, zapisywanie daty dostawy
To wszystko jest.
Stąd tez - Sanella nie martw się :) Nawet jak ktoś nie skońćzył szkoły gastronomicznej- to ZANIM otworzy jakąkolwiek restaurację, sanepid mu tak przetrzepie dupę, że aż niektórym się odechciewa.
I jeszcze odnośnie osobnego pomieszczenia do obierania warzyw - :) moi zanajomi mają duży lokal - mają aż nadto pomieszczeń do różnych rzeczy. Nie wszyscy mają takie szczęście :) stąd mój znajomy restaurator miał podpisane chyba z 70 umów z innnymi knajpami, które takim luksusem powierzchniowym nie dysponują- na obieranie warzyw :) Inni radzą sobie tak, ze zamawiają gotowe surówki, wraz z chłodnią u producenta surówek, a ziemniaków gotowanych np wcale nie ma w karcie- tylko frytki, kluski, smażone księżyce, kuli ziemniaczane- z mrożonki.
Jeszcze duzo takich róznych rzeczy związanych z sanepidem jest- i te przepisy są tak drobiazgowe, ze faktycznie mam wielu znajomych, którzy po wstępnym zapoznaniu się z tą sterta papierów- zmienili swoje plany, odnośnie biznesu.
Np - zagospodarownie odpadków- ubwarowane kolejnymi przepisami i umowami- odpadki trzeba utylizować, albo sprzedać ( tzn podpisać jakąś umowę z osobą, która zobowiąże się do wykorzystania odpadków w ściśle określonym celu- np jedna umowa z firmą, która zutylizuje niedojedzone resztki, a inna z osobą, która w umowie zobowiąże się do wydzielenia odpadków na kompost ( broń boże dla żywienia zwierząt domowych) Sposób przewożenia rzeczy do pralni ( np fartuchów, scierek) tez podlega kontroli.
Sposób mycia rąk- scisle opisany i sprawdzany.
I np mam jednego znajomego, który po prostu dla świętego spokoju prowadzi knajpę tak, zeby nikt mu się nie przyczepił- bo w razie kontroli sanepidu ( która zdarza się tak raz na miesiąc) juz sie nie denerwować. Skrupulatnie realizuje wnioski z kontroli- i podnosi ceny :) Sanepid nakazuje wykonac dodatkową kratkę ściekową w kuchni- wykonuje. I z uwagi na coraz częstsze kontrole- coraz więcej osób tak robi.
I po prostu widać, jak te przepisy są wcielane w życie- np już prawie nie zdarza się sklepik spożywczy, w którym nie ma klimatyzacji. ( w tej branży nie mam takiej obserwacji uczestniczącej, ale po prostu widzę ;) )
Witajcie! Mnie tez to bardzo interesuje. Juz pare razy cos ponownie zamrozilam (chleb, ciasto), a sumienie mnie gryzlo, ze nie wolno. Wiem tyle (tak jak napisala tineczka), ze przy zamrazaniu tworza sie z wody krysztalki lodu, ktore niszcza strukture produktu. Przy rozmrazaniu, bakterie sie przez to szybciej i wiecej rozmnazaja,ponowne zamrozenie-jeszcze wiecej tych krysztalkow i wiecej bakteri. Najlepsze jest szok-zamrazanie (robia to przetwornie) ok. -40°, wtedy nie zdarzy sie utworzyc tyle krysztalkow. (nie wiem,czy ktos to rozumie co nabazgralam:)) Pozdrawiam i czekam na madre wypowiedzi..
Bakterie nie gina przewaznie gdy produkt zamrazamy. Niektore tylko gina inne rozmnazaja sie bardzo wolno badz wcale, znajdujac sie w hibernacji. W tym stanie moga przezyc i miesiace. Przy rozmrazaniu budza sie, gwaltownie sie rozmnazajac - w koncu jak kazda zywa istota chca przezyc...Wziawszy pod uwage krotki okres dorastania bakterii i wirusow do okresu "rozrodczego" wystarczy kilka godzin by ich populacja zwiekszyla sie paro- badz parunastokrotnie przynajmniej. Przy obrobce cieplnej powyzej 70 stopni trwajacej przynajmniej (o ile sie nie myle) 10 minut gina prawie wszystkie bakterie. Jesli zywnosc nie zostanie tej obrobce podana za to ponownie zamrozona zamrozona zostanie rowniez rozrosnieta populacja bakteri ktora przeczeka w hibernacji. Rozmrozona ponownie sie rozmnaza...
Mieso, bialko i cukier oraz wszelkie "mokre" produkty sa wspaniala pozywka dla bakteri...Stad tym sie najpredzej mozna struc.
a jeszcze a prppos cukru: Cukier do pewnego stezenia jest pozywka .Wysoko stezony (jak na przyklad w przetworach wysokocukrowych) tworzy srodowisko niesprzyjajace (za geste, ze zbyt mala iloscia wody w produkcie) rozwojowi bakterii i grzybow. Tak samo w kiszonkach odpowiednio zrobione zawieraja bakterie mlekowe i inne substancje wypierajace bakterie gnilne i inne szkodliwe dla zdrowia czlowieka z produktu.
Moim zdaniem oba pomysly to tylko z koniecznosci. Wszystko powinno sie rozmrazac pomalu w jak najnizszej temperaturze. Na przyklad w lodowce zabezpieczone przed kontaktem z innymi produktami. Pomrazane w wodzie, piekarniku, mikroweli traci moim zdaniem smak. Wyjatek: placki typu sliwkowy czy ucierany czy drozdzowy ktory wlozony do zimnego piekarnika i niedlugo podpieczony w niezbyt wysokiej temperaturze smakuje jak swiezo upieczony. Badz zapiekanki gotowe ktore chcemy tylko podgrzac
Wiem, że nie można ponownie zamrażać raz juz rozmrożonych produktów.
Ale nie wiem czemu?
Ktoś wie?
Po prostu dlatego, ze bakterie zaczynaja sie rozwijac w czasie rozmrazania i ponownie zamrozony produkt nie poddany obrobce termicznej bedzie juz ryzykiem dla zdrowia.
W mielonym miesie rozwijaja sie bakterie najszybciej w trakcie rozmrazania. Mozna temu zapobiedz rozmrazaniem w lodowce i szybkim ugotowaniem dania z niego. Danie juz ugotowane, szybko ostudzone w wodzie z masa lodu, mozna znowu zamrozic.
Lody mrozone w nie odpowiedniej temperaturze sa najczesciej powodem zatrucia sie salmonella.
Zdrowe, zamrozone owoce i jarzyny, mozna odmrozic i na nowo zamrozic, ale konsystencja sie zupelnie zmieni.
Bardzo wazna jest temperatura w zamrazalniku, musi byc conajmniej -22 C, w wyzszej nie bedzie zatrzymany proces rozwijania sie bakterii.
Czyli jak na przykład wyciągnę kawałek mięsa, rozmrożę, upiekę- to juz upieczone mogę ponownie zamrozić?
Absolutnie, pamietaj tylko o natychmiastowym oziebieniu miesa, kapiel w lodowatej wodzie z dodatkim masy lodu:)
Rozumiem, ze mięso zabezpieczyć przd kontaktem z wodą? ( np- włozyc do woreczka i dopiero do wody?)
Oczywiscie, ale po co do woreczka, wstaw garnek, naczynie, bo szybciej ochlodzisz, a potem do worka albo do pojemnika:)
A nie przesadzasz z tym chłodzeniem?
Nie po to wyciągam z zamrażalnika, aby zaraz po przetworzeniu ładować do niego ponownie. Wyjmuję po to, aby konsumować - na ciepło, na zimno. I potem ewentualnie zamrozić to co zostanie lub od razu, jak wiem, że nie damy rady zjeść.
Dorotka odpowiedziala , a Ty mozesz robic jak chcesz:)
Pozdrawiam:)
Ale ja mam świadomość rozmnażajacych sie mikrobów. Są wszędzie i jakoś z nami współżyją.
Wiem, że nie mrozi się rzeczy raz rozmrożonych przed ich przetworzeniem termicznym. Nie zapakuję rozmrożonego chleba czy wędliny ponownie do zamrażarki.
Ale chyba nie po to wyciągam kawał miącha, aby go upiec, schłodzić i zapakować ponownie w zamrażalnika.
Korzystam z tego co zrobione - a jak jest za dużo, wtedy mrożę, oczywiście nie czekajac, aż przybierze formę pełzającą
No, to niestety nie bardzo rozumiesz, ze nie powinno sie czekac na to co "zostanie", bo juz wtedy potrawa nie nadaje sie do nastepnego zamrozenia,
wasz brzuch i wasze ryzyko:)
Tineczko ja odbieram teraz twa wypowiedz jako przesadzona bo ekkore nigdzie nie pisze ze trzyma cos trzy dni w cieple zanim zamrozi :-). Robiac pieczen (na przyklad) na obiad pozwole ja najpierw napoczac i zjesc domownikom czy gosciom- Reszte, jesli nie chce zuzyc nastepnego dnia ,zamrazam po wystygnieciu tejze :-). Nie chodzi tu o surowe mieso czy nie daj Boze surowe mielone trzymane w cieple bez sensu.
Hallo Dorota! Patrzalas moze wczoraj "sternTV" na RTL o rozmrazaniu i ponownym zamrazaniu? Co ty na to? Ja jestem mile zaskoczona...
no niestety nie sprobuje przez net. dzieki za typ.
Jak masz czas to naprawde poczytaj wszystko na ten temat, bardzo ciekawe.
Ja bardzo lubie sternTV i G. Jauch. Ma zawsze bardzo madre i ciekawe tematy.
Pozdrawiam. Link chyba nie potrzebujesz, latwo znalezc w necie.
no wlasnie potrzebuje. jak na razie trafilam tylko na reklamy i zwiastuny ale nie na wyniki testow. Jesli mozesz to podrzuc prosze..pana Jauch trz lubie ma fajne podejscie do soiebie i jego humor bardzo mi odpowiada
http://www.stern.de/tv/sterntv/erstaunliche-ergebnisse-bei-stern-tv-tiefkuehlware-im-auftautest-1505903.html
nie wiem czemz nie moge akzualizowac
Dzieki juz poczytalam. Fazit: wlasciwie tylko kurczak mial zle wyniki, czesc produktow robi sie niesmaczna, traci konsystencje i jest po prostu nieapetyczna.
Wazne: zalezy jak odmrazamy lodowka, ciepla kuchnia czy kaloryfer - im cieplej tym gorzej. Mieso nie powinno miec stycznosci z woda i sokiem z niego wyplywajacym i...miesa nie wolno spozyc niedogotowanego. Lody (kupne) krystalizuja sie za mocno i robia sie niesmaczne, ryba (ja bym jej jednak w warunkach domowych nigdy na surowo nie rozmrazala i zamrazala) czy delikatne jarzyny i owoce. Nie zamrazalabym ponowniei tortow z bita smietana wykonanych w domu. Pamietajmy ze kupne (testowane) torty zawieraja konserwanty i inne substancje podnoszace trwalosc produktu.
To tylko tak dla informacji bo testowano tylko kilka produktow i trzeba pamietac by zachowac identyczne warunki jak w testach dlatego testy te traktuje ciekawostkowo raczej bo w domu nie mamy warunkow takich jak w laboratorium hihi. Swoja droga chyba najlepiej najlepiej wypadla fasolka szparagowa
Dla mnie to wazne informacje. Jak z tych testow wynika "nie taki diabel straszny jak go maluja".
Na pewno nie bede teraz beztrosko produktow rozmnazac i ponownie zamrazac, ale w razie czego warto wiedziec, ze nic "zlego" sie nie stanie (np. jak przy transporcie sie cos rozmrozi).
Bardzo bylam zaskoczona, ze surowe mieso mielone po trzy krotnym zamrozeniu i rozmrozeniu nadawalo sie po upieczeniu do jedzenia!
Pozdrawiam. (warunki w testach, byly domowe!, wiadomo, Jauch nie robi niczego na "niby" )
pozdrawiam rowniez - pewnie ze warto zawsze wiedziec cos nowego.
Nie znam tak dobrze jezyk niemiecki, zeby zrozumiec testy tego pana, nie mam pojecia kim on jest:)
Dorotka napewno pamieta, ze moja ostatnia zawodowa "kariera" bylo gotowanie w restauracji.
W zwiazku z tym pszeszlam wszystkie potrzebne kursy higieny zywnosci i td.
Nigdy bym nie przyjela zamrozonego "rozmrozonego" w drodze do restauracji mielonego miesa, mialam specjalny termometr do mierzenia temperatury zamrozonej zywnosci. Bez wyjatku kazde opakowanie bylo sprawdzane.Samochody dostarczajace zamrozona zywnosc byly zamrazalnikami na 4 kolach. Natychmiast zamrozony towar wstawialam do zamrazalnika w restauracji.
Dla mnie to jakas ruletka , trzy krotnie odmrazane i zamrazane mielone mieso, no udalo sie, nikt nie umarl:)
Niestety u nas zatruto smiertelnie caly oddzial staruszkow takim wlasnie jedzeniem , trzymanym w cieple wiele godzin i podanym w za niskiej temperaturze.
Ciarki mi chodza po plecach jak pomysle, ile idiotow stoi w kuchniach restauracyjnych i nie majac pojecia o higienie zywnosci gotuje dla gosci!
Ja bym bardzo chetnie polemikowala z tym panem na temat zdrowej zywnosci:)
Żywienie restauracyjne - to ciągłe dmuchanie na zimno. Tam nikt nie poda "podwójnych" mrozonek (a przynajmniej nie powinien, choć w życiu róznie bywa, szczególnie w podrzędnych barach). A jeżeli przygotowuje się półprodukty czy nawet całe dania do mrożenia - to jest dokładnie tak jak napisałaś - termiczna obróbka, momentalne chłodzenie i zaraz potem zamrażanie.
W domu można sobie pozwolić na większe marginesy...Co potwierdzaja róznego rodzaju doświadczenia w programach telewizyjnych...Nie znaczy to, że musimy się do tego stosować - ale też wiemy, że przy drobnych odchyleniach nikomu nic sie nie stanie.
Tak, masz racje, ja zawsze dmuchalam na zimne:) Przezylam w ciagu wielu lat duza ilosc zawodowych kucharzy, ani jeden nie zdal egzaminu w moich oczach:)
Jeden zbieral wszystko , co spadlo na podloge i wrzucal do garnka:)
Drugi byl okropnie gruby i zarloczny, wyjadal rekami z garow i zawsze ubranie i fartuch mial zaswinione krwia,,,,,,brrrrrr
Trzeci byl nalogowym alkoholikiem, musialam go budzic rano, zeby zdazyl cos ugotowac:))) U nas je sie lunch od 11.00 do 14.00. Ten "kochany" kucharz mial cala kuchnie pieknie wysprzatana o godzinie 13.00 i jak przyszli goscie 2 minuty po 13.00 darl sie jak wariat ze zlosci:))) Jedyne co musze dac mu na plus, to higiena kuchni, ale jak byl zly, to noze wbijal w podloge....hihi Po jego odejsciu wlasciciel musial zmienic podloge, bo sanepid nie pozwolil na dziury w kuchennej podlodze:)))
Nastepny absztyfikant byl rodowym Arabem, nie umial sie wyslowic po szwedzku, ale mial wielkie ambicje do gotowania, niestety , naszym gosciom nie bardzo smakowalo jego gotowanie i szybko zostal zamieniony:)
Piaty, to byl pan w kwiecie wieku i wszystko wiedzial najlepiej, przewrocil cala restauracje do gory nogami i tak jak szybko przyszedl, tak szybko zniknal:)))
Potem byli nastepni i znikali jeden po drugim, po tych przezyciach, nie jadam w restauracjach, nikomu nie wierze:)))
Ale Ty masz zboczenie zawodowe..
Ci co widzieli jak się robi serek topiony w mleczarni, też go nie ruszą...
A czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal...
W skrocie wyjasnie.
Ten pan Jauch nie ma nic ze zdrowa zywnoscia do czynienia, on tylko prowadzi program.:)
Ze wzgledu na to, ze do tej pory nie byly robione zadne badania naukowe dotyczace ponownego zamrazania, przeprowadzono wlasnie testy w wyzszej szkole w Münster.
Testowano 10 mrozonek w warunkach domowych (chodzi o czas i temp. rozmrazania i zamrazania).Zamrazanie powtarzano 3 krotnie.
Zaden produkt nie mial zlych wynikow jesli chodzi o szkodliwe mikroorganizmy, oprocz kurczaka, ktory jednak po upieczeniu nadawal sie bez zastrzezen do spozycia.
W smaku i wygladzie niektore produkty byly jednak nie apetyczne.
HIGIENA to najwazniejsze przykazanie w kuchni!!!!!
Ten "skazony" kurczak po upieczeniu nie byl zadnym ryzykiem dla zdrowia, ale wlasnie cale "otoczenie" kuchenne (miski, noze,itp.) ktore mialo stycznosc z tym kurczakiem to tykajaca bomba.
Pozdrawiam.( tez mi ciarki przechodza, jak slysze, ze kazdy moze sobie restauracje otworzyc).
Jeszcze dla ciekawostki produkty testowane: frytki, fasolka, maliny,brokoli, lasagne, tort smietanowy, kurczak, mielone wieprzowe, lody,ryba.
Dziekuje za wyjasnienie:)
Wlasnie, to otoczenie jest najwazniejsze. Deska do kurczaka ma byc tylko do niego, tak jak warzywna, tylko do warzyw itd,,,,
Noze musza byc dokladnie myte miedzy roznymi towarami a ja jeszcze jestem bardziej "zwariowana", bo uzywam jedno razowe rekawiczki , tak jak uzywalam w restauracji:)
U nas nie ma zadnej szansy na otworzenie restauracji przez kogo kolwiek, szwedzki sanepid doprowadza restaurantow prawie do bankrucji, takie sa wysokie wymagania. Osobne zamrazalniki i lodowki na mieso, warzywa, ryby, kurczaki. Osobne pomieszczenie do obierania jarzyn. Osobne pomieszczenie do pieczenia chleba. Specjalne lodowki do natychmiastowego chlodzenia goracych dan. Kazdego dnia zapisywanie temperatury podawanego jedzenia. Kazdego dnia sprawdzanie termometrem i dokumentowanie lodowek, zamrazalnikow,,,,,
Moze dlatego Szwecja ma zadko zatrucia salmonella?
Pozdrawiam cieplo:)
Coś mi się zdaje, ze nasz sanepid ma takie same wymagania- osobne lodówki na wszystko, osobne pomieszczenia do obierania warzyw, do sterylizacji jajek.
Osobne stoły do potraw macznym, mięsnych, warzywnych, metalowe stoły, osobny fatruch ( gumowy) do zmywania, osobny fartuch ( foliowy, jednorazowy) do przyjmowania dostaw mięsa, Termometry do mierzenia temperatur w lodówkach, w zamrazalikach, termometry do mierzenia temperatury podawanych potraw.
Zapisywanie temperatury.
Zapisywanie daty wykonania potrawy, zapisywanie daty dostawy
To wszystko jest.
Stąd tez - Sanella nie martw się :)
Nawet jak ktoś nie skońćzył szkoły gastronomicznej- to ZANIM otworzy jakąkolwiek restaurację, sanepid mu tak przetrzepie dupę, że aż niektórym się odechciewa.
I jeszcze odnośnie osobnego pomieszczenia do obierania warzyw - :) moi zanajomi mają duży lokal - mają aż nadto pomieszczeń do różnych rzeczy. Nie wszyscy mają takie szczęście :) stąd mój znajomy restaurator miał podpisane chyba z 70 umów z innnymi knajpami, które takim luksusem powierzchniowym nie dysponują- na obieranie warzyw :) Inni radzą sobie tak, ze zamawiają gotowe surówki, wraz z chłodnią u producenta surówek, a ziemniaków gotowanych np wcale nie ma w karcie- tylko frytki, kluski, smażone księżyce, kuli ziemniaczane- z mrożonki.
Jeszcze duzo takich róznych rzeczy związanych z sanepidem jest- i te przepisy są tak drobiazgowe, ze faktycznie mam wielu znajomych, którzy po wstępnym zapoznaniu się z tą sterta papierów- zmienili swoje plany, odnośnie biznesu.
Np - zagospodarownie odpadków- ubwarowane kolejnymi przepisami i umowami- odpadki trzeba utylizować, albo sprzedać ( tzn podpisać jakąś umowę z osobą, która zobowiąże się do wykorzystania odpadków w ściśle określonym celu- np jedna umowa z firmą, która zutylizuje niedojedzone resztki, a inna z osobą, która w umowie zobowiąże się do wydzielenia odpadków na kompost ( broń boże dla żywienia zwierząt domowych)
Sposób przewożenia rzeczy do pralni ( np fartuchów, scierek) tez podlega kontroli.
Sposób mycia rąk- scisle opisany i sprawdzany.
I np mam jednego znajomego, który po prostu dla świętego spokoju prowadzi knajpę tak, zeby nikt mu się nie przyczepił- bo w razie kontroli sanepidu ( która zdarza się tak raz na miesiąc) juz sie nie denerwować.
Skrupulatnie realizuje wnioski z kontroli- i podnosi ceny :) Sanepid nakazuje wykonac dodatkową kratkę ściekową w kuchni- wykonuje.
I z uwagi na coraz częstsze kontrole- coraz więcej osób tak robi.
I po prostu widać, jak te przepisy są wcielane w życie- np już prawie nie zdarza się sklepik spożywczy, w którym nie ma klimatyzacji.
( w tej branży nie mam takiej obserwacji uczestniczącej, ale po prostu widzę ;) )
Witajcie! Mnie tez to bardzo interesuje. Juz pare razy cos ponownie zamrozilam (chleb, ciasto), a sumienie mnie gryzlo, ze nie wolno.
Wiem tyle (tak jak napisala tineczka), ze przy zamrazaniu tworza sie z wody krysztalki lodu, ktore niszcza strukture produktu. Przy rozmrazaniu, bakterie sie przez to szybciej i wiecej rozmnazaja,ponowne zamrozenie-jeszcze wiecej tych krysztalkow i wiecej bakteri.
Najlepsze jest szok-zamrazanie (robia to przetwornie) ok. -40°, wtedy nie zdarzy sie utworzyc tyle krysztalkow.
(nie wiem,czy ktos to rozumie co nabazgralam:))
Pozdrawiam i czekam na madre wypowiedzi..
Bakterie nie gina przewaznie gdy produkt zamrazamy. Niektore tylko gina inne rozmnazaja sie bardzo wolno badz wcale, znajdujac sie w hibernacji. W tym stanie moga przezyc i miesiace. Przy rozmrazaniu budza sie, gwaltownie sie rozmnazajac - w koncu jak kazda zywa istota chca przezyc...Wziawszy pod uwage krotki okres dorastania bakterii i wirusow do okresu "rozrodczego" wystarczy kilka godzin by ich populacja zwiekszyla sie paro- badz parunastokrotnie przynajmniej. Przy obrobce cieplnej powyzej 70 stopni trwajacej przynajmniej (o ile sie nie myle) 10 minut gina prawie wszystkie bakterie. Jesli zywnosc nie zostanie tej obrobce podana za to ponownie zamrozona zamrozona zostanie rowniez rozrosnieta populacja bakteri ktora przeczeka w hibernacji. Rozmrozona ponownie sie rozmnaza...
Mieso, bialko i cukier oraz wszelkie "mokre" produkty sa wspaniala pozywka dla bakteri...Stad tym sie najpredzej mozna struc.
Super to wyjaśniłaś Dorota, wszystko zrozumiałam.
To soem cieszam
Lzy mi sie leja po policzkach, dlaczego mnie nie zrozumialas???? Pisalam po szwedzku??? HIHIHI
Buziaczki:)
Scałuje je...Tylko już nie płacz...
Juz nie mam czym plakac, wszystkie lzy scalowane, no to co teraz do apteki po krople, bo suche oczy, to tez nie dobrze:)
Marudzisz.........
Od nadmiaru dobrego jeszcze nikt nie zachorował...
Co innego od nie- miłości..........
....:)
a jeszcze a prppos cukru: Cukier do pewnego stezenia jest pozywka .Wysoko stezony (jak na przyklad w przetworach wysokocukrowych) tworzy srodowisko niesprzyjajace (za geste, ze zbyt mala iloscia wody w produkcie) rozwojowi bakterii i grzybow. Tak samo w kiszonkach odpowiednio zrobione zawieraja bakterie mlekowe i inne substancje wypierajace bakterie gnilne i inne szkodliwe dla zdrowia czlowieka z produktu.
Chciałam wrócić jeszcze do tematu...
Powiedzcie mi, czy rozmrażanie zamrożonego surowego mięsa w ciepłej wodzie- to dobry pomysł?
Jak potrzebujesz szybko rozmrozic, to tylko w zimnej wodzie:)
Moim zdaniem oba pomysly to tylko z koniecznosci. Wszystko powinno sie rozmrazac pomalu w jak najnizszej temperaturze. Na przyklad w lodowce zabezpieczone przed kontaktem z innymi produktami.
Pomrazane w wodzie, piekarniku, mikroweli traci moim zdaniem smak. Wyjatek: placki typu sliwkowy czy ucierany czy drozdzowy ktory wlozony do zimnego piekarnika i niedlugo podpieczony w niezbyt wysokiej temperaturze smakuje jak swiezo upieczony. Badz zapiekanki gotowe ktore chcemy tylko podgrzac