Witam was wszystkich. Jesli bedziecie mogli pomoc - bede wdzieczna. Do rzeczy. Mam znajomego Anglika (wiek 60 lat), ktory mieszka z zona od pewnego czasu niedaleko mnie. Oboje sa na emeryturze. Ona dzielnie zajmuje sie domem i wieloma innymi sprawami, on, niestety, po sprzedaniu firmy (w Anglii) czuje sie niepotrzebny i chodzi dosc przygnebiony. I tu zaczyna sie problem: Anglik bardzo chcialby pracowac. ALE: nie za pieniadze... Na brak pieniedzy bowiem nie narzekaja. Problem polega rowniez na tym, ze on bardzo slabo mowi po polsku (ale bardzo sie stara i wciaz sie uczy, choc baaaaardzo powoli). Poszukiwal zajecia w jakims hospicjum, czy czyms takim, zeby np. chorych pacjentow wozic na wozkach, wychodzic z nimi na spacery, porozmawiac. Juz prawie mial zostac przyjety na wolontariusza, gdy padlo pytanie o wyznanie! Moj Anglik nie jest katolikiem i wszystko szlag trafil. Teraz pytania/ prosba do was: nie chce szukac po omacku in wydzwaniac w tysiace miejsc, a wiec - czy znacie moze adresy, gdzie mozna sie z tym "fantem" zglosic? hospicja, domy starcow (choc tu pewnie bariera bedzie jezyk) itp. - gdzie jeszcze mozna sie zwrocic z taka "oferta"? - moze ktos z was ma taka "potrzebujaca" osobe w rodzinie, w kregu znajomych?
A moze macie jeszcze inne pomysly? Bede wdzieczna za zainteresowanie i wszelka pomoc.
Buraczku nie pomoge niestety bo w Polsce nie mieszkam ale...nie dostal tej pracy li tylko ze wzgledu na ....WYZNANIE? Powaznie? To byloby smutne...moze raczej chodzilo o to, ze ni zna katolickich modlitw a pacienci tego wymagaja? Tu znow mysle ze chyba nie bo jak przeciez tak czy tak mowi slabo po Polsku to przecuiez nie modlil by sie z nimi...
Na pewno dostanie w hospicjum, ale....to potwornie trudny wolontariat.Trzeba bardzo wytrzymałym psychicznie i umiec pogodzić sie ze smiercia, bolem i cierpieniem.Ale tam naprawde potrzeba chętnych.Zaręczam, że wyznanie nia ma znaczenia.Tam każdy chętny jest na wagę złota. W kazdym wiekszym miescie sa tzw ośrodki wolontariatu-każdy może się zgłosić.Zostanie przeszkolony, ubezpieczony i...wysłany tam , gdzie malo kto ma odwagę nawet wejść.
Może jakieś kluby, czy domy kultury byłyby chętne żeby robić na swoim terenie bezpłatne zajęcia z jezyka angielskiego. Mam tu na myśli pomoc dla ucznów, którzy chcą się "podciągnąć" w nauce. Myślę, że na taką współpracę może też wyrazić chęć jakaś szkoła. Jeśli ten mężczyzna ma tak wielkie chęci, to z pewnością coś się znajdzie. Cierpliwości i powodzenia w szykaniu. A tak jeszcze na koniec - smutno mi się zrobiło czytając, że nie może pomagać, bo nie jest katolikiem. Jeśli tak odpowiada katolik, to ja już nie wiem jakiego jestem wyznania :-(
Ps. Daj znać jak potoczyły się sprawy. Myślę, że w razie czego warto odświeżać ten wątek, "bo co dwie głowy, to nie jedna" :-)
Dziewczyny, taki człowiek, to skarb. Niech się rozejrzy.Mój ojciec do smierci(nagłej)latał po osiedlu i pomagał w taki zwykły sposób, komu sie dało:robil opłaty, przyniósł, wyniósł, pozamiatał. Czył się potrzebny.Taki miał charakter.A potrzebujących, zwł starszych ludzi, jest multum.To są czasem drobne prace, ot chocby pobyć z takim człowiekiem.Ja trochę zaczynam myslec, jak on, co więcej mysle usilnie co by tu zrobic, zeby pomóc takim ludziom. Bez pieniędzy.Ot tak.
Nie wiem, jak to napisac, ale on zakonczyl edukacje w wieku 16 lat i do tej pory pracowal glownie fizycznie. Biedny ma problemy z poprawna pisownia - po angielsku! Mial juz taka oferte pracy, ale go znajomi Aglicy niemalze wysmiali ze sam nie umie poprawnie uzywac, a innych bedzie uczyc.
czasem w pomocy chodzi glownie o konwersacje ...Naprawde szycunek, ze mimo to mial firme z ktorej zyl. Ma czlowiek zaoparcie - niezaleznie od wyksztalcenia na papierku.
Niestety, tak to sie skonczylo w tym wypadku. Podkreslic chce, ze o nie chce pracowac w doslownym rozumieniu tego slowa, raczej pomagac i czuc sie potrzebnym
No wlasnie, tylko znalezc taka babcie... Ciagle sie dopomina, kiedy mi ogrod bedzie mogl skopac, albo drewno porabac. Troche mi glupio, bo naprawde duzo nam juz pomogl i ciagle go do czegos angazowac... Chodzi mi o to, ze nie moge sie odwdzieczyc tym samym, a nie chce wykorzystywac znajomosci z nim do swoich interesow
Buraczku wiesz mi przychodzi do glowy, ze my w Europie to mamy ciezko zeby czynic dobre uczynki. Czlowiek sie boi, ze ktos poczuje sie wykorzystany albo boi sie sam zobowiazac... Buddysci maja tu dobrze: Oni uwazaja, ze jak widza iz trzeba pomoc to pomagaja a i potrzebujacy pomocy sie nie wstydza tego okazac. Tam sie inaczej to zagadnienie rozumie : czlowiek cierpiacy, chory, stary czy potrzebujacy wzial karmicznnie to brzemie na siebie aby inni pomagajac mu zarobili dobrymi uczynkami na lepsze zycie przyszle i Niebo czyli Nirwanne. Dlatego Mnisi Buddyjscy idac co rano z miska i zbierajac w nia pozywienie dla siebie nie zebrza. Wrecz przeciwnie: wierzacy sa bardzo wdzieczni, ze swoim datkiem moga spelnic dobry uczynek a Mnich ich za to poblogoslawi. Kurcze bardzo to bliskie chrzescijanstwu ale jakos czasem mysle ze my w Europie zle to pojmujemy. Trzymam kciuki za Anglika i pozdrawiam serdecznie!
Najlatwiej by było iść do opieki społecznej z zapytaniem lub popytać ksiedza ale tu może być problem bo nie jest to Katolik. Jednak ja bym tak sprubowała mimo wszystko. Zna problemy ludzi i wie kto potrzebuje pomocy. tylko znowu wydaje mi się, że łatwiej o taka prace na wsi niż w mieście. jest jeszcze najprostrzy sposób czyli porozwieszać ogłoszenia z informacją i numerem telefonu.
Znalazlam to http://www.wolontariat.org.pl/strona.php?p=889 Na pewno pokieruja dalej i nie beda pytac o wyyznanie.Ksiądz moze trafic sie rozny. Jeden zrozumie, inny zaprosi do sprzątania koscioła.
Przepraszam.Ale chyba od rodziców odebrałam gotowośc pomocy, choc to czasem trudne(i budza nad ranem), ale co tam.Tak trzeba, zeby byc porzadnym człowiekiem.Staram się czasem nawet przekazac to innym.
Jaki problem??? Czy osoba - niekatolik, jest "niegodna" wykonywania jakichkolwiek prac w kosciele katolickim?, calkowite ponizenie danej osoby! Przeciez ten pan nie odprawial by mszy lub uczyl religi!
Musze dodac, ze w naszej parafi zostal by przyjety z otwartymi rekami!!!! Obojetnie czy do choru koscielnego, grupy seniorow, ...czy do prac fizycznych!!! Wlasnie najczesciej w "organizacjach"/grupach koscielnych (nie wiem jak to nazwac po polsku) spotykaja sie ludzie majacy czas i szukajacy jakieos zajecia, obojetnie jakiego wyznania!
Tak się jeszcze zastanawiam nad tym pomysłem pracy w hospicjum. Coś mi podpowiada, żeby spróbować w innym tego typu miejscu. Obawiam się, że to zapytanie o wyznanie było jakimś unikiem i faktycznie wcale nie miało znaczenia. Tutaj chyba była zakamuflowana obawa, że ze względu na to, iż personel (jak śmiem przypuszczać) słabo lub wcale nie zna języka angielskiego będzie miał problem z porozumieniem się. W związku z tym nie rezygnowałabym w poszykiwaniach takich miejsc jak hospicjum. A może jakiś dom dziecka?
Dziewczyny, w hospicjach brakuje wolontariuszy.Sa równiez hospicja domowe(np Caritas).Tam sa ludzie,umierający, którzy wprost żebrzą o chwilke bliskości.Wystarczy tylko pobyc z nimi. nic wiecej.Ale to trudne- uprzedzam.Obcowanie ze starością, ba nawet smiercią jest okrutnie trudne.
Hmm tylko tak sobie mysle ze tu moze byc problem z jezykiem. Tak do pobycia trzebaby czasem porozmawiac czy poczytac ksiazke czy cos, posluchac (ze zrozumieniem). Ten Pan chce raczej fizycznie- mysle przywieudc, zawiesc pozamiatac....Z drugiej strony moglby tak odciazyc kogos kto by wtedy mial wiecej czasu dla pacjenta
Dorotko, zaręczam, że taka osoba, ktora CHCE zawsze bedzie tam przyjęta z otwartymi rekami.Czasem potrzeba kogos do podniesienia, przewiniecia, nakarmienia, usmiechu, potrzymania za rekę, albo zamkniecia oczu.To sa czesto samotni biedni ludzie.Każde rece sa na wage zlota.
wlasnie, tak sobie pomyslalam w koncu. Myslalam tylko ze moze (no bo nie wiem jak jest w Polsce) pewne rzeczy MUSI robic personel (nie mam na mysli zastrzykow tylko pielegnacje) na etacie. Ale jesli jest mozliwym zeby wlasnie byc "panna do wszystkiego - niczym Kwiatkowska "zadnej pracy sie nie boje..." to faktycznie taki chetny pomocnik to skarb i na pewno sie uda.
Moi rodzice odeszli tak jak odeszli.ale nie zaniedbałam NICZEGO.. Potem napatrzyłam się tylu różnych bied. Starych, opuszczonych ludzi-biednych. Odtąd uporczywie mysle,co by tu zrobic-na swój chlopski(chyba babski;) sposób- żeby podobnym ludziom pomóc. To nie moze tak byc, zeby ludzie dokonywali zywota w takich warunkach i takim opuszczeniu.Cos jest nie tak.Ja sie nie rozdwoję.Moge wysłac tam (i wysylam)swoich podopiecznych.To nie wystarczy.Chyba system jest chory.Masz rację.
Dokładnie. Jeżeli trafisz na takiego ludzkiego to wskarze kogos potrzebujacego. gożej jeżeli trafi się na takiego, ktory nie bedzie chciał rozmawaić z niewierzącym. Ja bym wybrała jakiegos młodego bo moim zdnaiem maja bardziej ludzkie podejście do życia.
Siedze i mysle, czy tam gdzie mieszkacie nie ma Czerwonego Krzyza? U nas wlasnie czlonkowie CK sa wolontariuszami w szpitalach i w innych instytucjach. Ma sie fajna wspolnote z innymi czlonkami i robi sie pozyteczne prace spoleczna. W "normalnych" miejscach pracy nikomu u nas nie wolno pracowac za darmo, bo zwiazki zawodowe zaraz protestuja.
tineczko, okazalas sie nieoceniona. Anglik zachwycony pomyslem. Dziwil sie, ze sam na to nie wpadl. Jutro zadzwonie i moze czegos sie dowiem. Dziekuje!
tineczko! Juz myslalam, ze sprawa z KC przepadla: na maila nie odpowiedzieli, dodzwonic sie nie moglam. Az tu wczoraj niespodzianka! Zadzwonili do mnie i wypytywali o tego Anglika. Przeszkoda moze sie okazac jego bardzo slaba znajomosc polskiego. Kolejna przeszkoda... ze oni musza go ZATRUDNIC na umowe zlecenie za jakies grosze. Nie maja wolontariuszy. Dziwne to wszystko.
Ok, to tez jest jakis pomysl, aczkolwiek na tyle, na ile go znam, wolalby robic cos dla ludzi. Sam nie ma zadnego zwierzecia, wczesniej tez nie posiadal. Zapytam jednak. Dziekuje za kolejny pomysl.
Witam was wszystkich. Jesli bedziecie mogli pomoc - bede wdzieczna.
Do rzeczy.
Mam znajomego Anglika (wiek 60 lat), ktory mieszka z zona od pewnego czasu niedaleko mnie. Oboje sa na emeryturze. Ona dzielnie zajmuje sie domem i wieloma innymi sprawami, on, niestety, po sprzedaniu firmy (w Anglii) czuje sie niepotrzebny i chodzi dosc przygnebiony.
I tu zaczyna sie problem: Anglik bardzo chcialby pracowac. ALE: nie za pieniadze... Na brak pieniedzy bowiem nie narzekaja. Problem polega rowniez na tym, ze on bardzo slabo mowi po polsku (ale bardzo sie stara i wciaz sie uczy, choc baaaaardzo powoli). Poszukiwal zajecia w jakims hospicjum, czy czyms takim, zeby np. chorych pacjentow wozic na wozkach, wychodzic z nimi na spacery, porozmawiac. Juz prawie mial zostac przyjety na wolontariusza, gdy padlo pytanie o wyznanie! Moj Anglik nie jest katolikiem i wszystko szlag trafil.
Teraz pytania/ prosba do was: nie chce szukac po omacku in wydzwaniac w tysiace miejsc, a wiec
- czy znacie moze adresy, gdzie mozna sie z tym "fantem" zglosic? hospicja, domy starcow (choc tu pewnie bariera bedzie jezyk) itp.
- gdzie jeszcze mozna sie zwrocic z taka "oferta"?
- moze ktos z was ma taka "potrzebujaca" osobe w rodzinie, w kregu znajomych?
A moze macie jeszcze inne pomysly? Bede wdzieczna za zainteresowanie i wszelka pomoc.
Buraczku nie pomoge niestety bo w Polsce nie mieszkam ale...nie dostal tej pracy li tylko ze wzgledu na ....WYZNANIE? Powaznie? To byloby smutne...moze raczej chodzilo o to, ze ni zna katolickich modlitw a pacienci tego wymagaja? Tu znow mysle ze chyba nie bo jak przeciez tak czy tak mowi slabo po Polsku to przecuiez nie modlil by sie z nimi...
Moze w osrodkach dla dzieci czy szkolach - uczylby angielskiego? Bezplatnie
Na pewno dostanie w hospicjum, ale....to potwornie trudny wolontariat.Trzeba bardzo wytrzymałym psychicznie i umiec pogodzić sie ze smiercia, bolem i cierpieniem.Ale tam naprawde potrzeba chętnych.Zaręczam, że wyznanie nia ma znaczenia.Tam każdy chętny jest na wagę złota.
W kazdym wiekszym miescie sa tzw ośrodki wolontariatu-każdy może się zgłosić.Zostanie przeszkolony, ubezpieczony i...wysłany tam , gdzie malo kto ma odwagę nawet wejść.
Może jakieś kluby, czy domy kultury byłyby chętne żeby robić na swoim terenie bezpłatne zajęcia z jezyka angielskiego. Mam tu na myśli pomoc dla ucznów, którzy chcą się "podciągnąć" w nauce. Myślę, że na taką współpracę może też wyrazić chęć jakaś szkoła. Jeśli ten mężczyzna ma tak wielkie chęci, to z pewnością coś się znajdzie. Cierpliwości i powodzenia w szykaniu. A tak jeszcze na koniec - smutno mi się zrobiło czytając, że nie może pomagać, bo nie jest katolikiem. Jeśli tak odpowiada katolik, to ja już nie wiem jakiego jestem wyznania :-(
Ps. Daj znać jak potoczyły się sprawy. Myślę, że w razie czego warto odświeżać ten wątek, "bo co dwie głowy, to nie jedna" :-)
Było by super jaky uczył dzieci j angielskiego. Szczególnie na wsi gdzie o korepetycje trudniej.
Dziewczyny, taki człowiek, to skarb. Niech się rozejrzy.Mój ojciec do smierci(nagłej)latał po osiedlu i pomagał w taki zwykły sposób, komu sie dało:robil opłaty, przyniósł, wyniósł, pozamiatał. Czył się potrzebny.Taki miał charakter.A potrzebujących, zwł starszych ludzi, jest multum.To są czasem drobne prace, ot chocby pobyć z takim człowiekiem.Ja trochę zaczynam myslec, jak on, co więcej mysle usilnie co by tu zrobic, zeby pomóc takim ludziom. Bez pieniędzy.Ot tak.
Nie wiem, jak to napisac, ale on zakonczyl edukacje w wieku 16 lat i do tej pory pracowal glownie fizycznie. Biedny ma problemy z poprawna pisownia - po angielsku! Mial juz taka oferte pracy, ale go znajomi Aglicy niemalze wysmiali
ze sam nie umie poprawnie uzywac, a innych bedzie uczyc.
czasem w pomocy chodzi glownie o konwersacje ...Naprawde szycunek, ze mimo to mial firme z ktorej zyl. Ma czlowiek zaoparcie - niezaleznie od wyksztalcenia na papierku.
Szanuje go naprawde. Jest niesamowity; zreszta oboje sa.
Niestety, tak to sie skonczylo w tym wypadku. Podkreslic chce, ze o nie chce pracowac w doslownym rozumieniu tego slowa, raczej pomagac i czuc sie potrzebnym
Dodam, ze bardzo chetnie pracowalby fizycznie.
Może pomoc jakiejs babci przy cięższych pracach?
No wlasnie, tylko znalezc taka babcie... Ciagle sie dopomina, kiedy mi ogrod bedzie mogl skopac, albo drewno porabac. Troche mi glupio, bo naprawde duzo nam juz pomogl i ciagle go do czegos angazowac... Chodzi mi o to, ze nie moge sie odwdzieczyc tym samym, a nie chce wykorzystywac znajomosci z nim do swoich interesow
Buraczku wiesz mi przychodzi do glowy, ze my w Europie to mamy ciezko zeby czynic dobre uczynki. Czlowiek sie boi, ze ktos poczuje sie wykorzystany albo boi sie sam zobowiazac...
Buddysci maja tu dobrze: Oni uwazaja, ze jak widza iz trzeba pomoc to pomagaja a i potrzebujacy pomocy sie nie wstydza tego okazac. Tam sie inaczej to zagadnienie rozumie : czlowiek cierpiacy, chory, stary czy potrzebujacy wzial karmicznnie to brzemie na siebie aby inni pomagajac mu zarobili dobrymi uczynkami na lepsze zycie przyszle i Niebo czyli Nirwanne. Dlatego Mnisi Buddyjscy idac co rano z miska i zbierajac w nia pozywienie dla siebie nie zebrza. Wrecz przeciwnie: wierzacy sa bardzo wdzieczni, ze swoim datkiem moga spelnic dobry uczynek a Mnich ich za to poblogoslawi.
Kurcze bardzo to bliskie chrzescijanstwu ale jakos czasem mysle ze my w Europie zle to pojmujemy. Trzymam kciuki za Anglika i pozdrawiam serdecznie!
Dzieki, Doroto za moralne wsparcie. Dam znac, czy udalo mi sie mu pomoc.
Pozdrawiam cie serdecznie
Najlatwiej by było iść do opieki społecznej z zapytaniem lub popytać ksiedza ale tu może być problem bo nie jest to Katolik. Jednak ja bym tak sprubowała mimo wszystko. Zna problemy ludzi i wie kto potrzebuje pomocy. tylko znowu wydaje mi się, że łatwiej o taka prace na wsi niż w mieście. jest jeszcze najprostrzy sposób czyli porozwieszać ogłoszenia z informacją i numerem telefonu.
az sobie siadlam
-" lub popytac ksiedza ale tu moze byc problem bo nie jest Katolik"-
jako wierzaca katoliczka jest mi bardzo wstyd!!! za te sytuacje (dla mnie nie do wyobrazenia) i nie wiem co napisac...
Znalazlam to http://www.wolontariat.org.pl/strona.php?p=889
Na pewno pokieruja dalej i nie beda pytac o wyyznanie.Ksiądz moze trafic sie rozny. Jeden zrozumie, inny zaprosi do sprzątania koscioła.
Dziekuje za zaangazowanie. Co do ksiedza - zgadzam sie.
Niestety, oddzial w Poznaniu zawiesil dzialalnosc w ubieglym roku. Pozostal jeszcze Pleszew i Ostrow Wielkopolski. Sprobuje sie z nimi skontaktowac.
Nie rozumię co chcialaś napisać.
Tylko tyle co napisalam. jak chcesz pomagaj- bez względu na wyznanie, poglądy itp.
Ja zapytałam sanella*
Przepraszam.Ale chyba od rodziców odebrałam gotowośc pomocy, choc to czasem trudne(i budza nad ranem), ale co tam.Tak trzeba, zeby byc porzadnym człowiekiem.Staram się czasem nawet przekazac to innym.
Jaki problem???
Czy osoba - niekatolik, jest "niegodna" wykonywania jakichkolwiek prac w kosciele katolickim?, calkowite ponizenie danej osoby!
Przeciez ten pan nie odprawial by mszy lub uczyl religi!
Musze dodac, ze w naszej parafi zostal by przyjety z otwartymi rekami!!!! Obojetnie czy do choru koscielnego, grupy seniorow, ...czy do prac fizycznych!!!
Wlasnie najczesciej w "organizacjach"/grupach koscielnych (nie wiem jak to nazwac po polsku) spotykaja sie ludzie majacy czas i szukajacy jakieos zajecia, obojetnie jakiego wyznania!
Ja jednak miałam na myśli nie pracę przy kościele tylko pomoc komuś starszemu, choremu wskazanemu przez księdza.
Sanella, myślę sobie, że to zależy od księdza... Wszędzie są ludzie i ludzie. Jak to w życiu.
Tak się jeszcze zastanawiam nad tym pomysłem pracy w hospicjum. Coś mi podpowiada, żeby spróbować w innym tego typu miejscu. Obawiam się, że to zapytanie o wyznanie było jakimś unikiem i faktycznie wcale nie miało znaczenia. Tutaj chyba była zakamuflowana obawa, że ze względu na to, iż personel (jak śmiem przypuszczać) słabo lub wcale nie zna języka angielskiego będzie miał problem z porozumieniem się. W związku z tym nie rezygnowałabym w poszykiwaniach takich miejsc jak hospicjum. A może jakiś dom dziecka?
Dziewczyny, w hospicjach brakuje wolontariuszy.Sa równiez hospicja domowe(np Caritas).Tam sa ludzie,umierający, którzy wprost żebrzą o chwilke bliskości.Wystarczy tylko pobyc z nimi. nic wiecej.Ale to trudne- uprzedzam.Obcowanie ze starością, ba nawet smiercią jest okrutnie trudne.
Hmm tylko tak sobie mysle ze tu moze byc problem z jezykiem. Tak do pobycia trzebaby czasem porozmawiac czy poczytac ksiazke czy cos, posluchac (ze zrozumieniem). Ten Pan chce raczej fizycznie- mysle przywieudc, zawiesc pozamiatac....Z drugiej strony moglby tak odciazyc kogos kto by wtedy mial wiecej czasu dla pacjenta
Dorotko, zaręczam, że taka osoba, ktora CHCE zawsze bedzie tam przyjęta z otwartymi rekami.Czasem potrzeba kogos do podniesienia, przewiniecia, nakarmienia, usmiechu, potrzymania za rekę, albo zamkniecia oczu.To sa czesto samotni biedni ludzie.Każde rece sa na wage zlota.
wlasnie, tak sobie pomyslalam w koncu. Myslalam tylko ze moze (no bo nie wiem jak jest w Polsce) pewne rzeczy MUSI robic personel (nie mam na mysli zastrzykow tylko pielegnacje) na etacie. Ale jesli jest mozliwym zeby wlasnie byc "panna do wszystkiego - niczym Kwiatkowska "zadnej pracy sie nie boje..." to faktycznie taki chetny pomocnik to skarb i na pewno sie uda.
Moi rodzice odeszli tak jak odeszli.ale nie zaniedbałam NICZEGO.. Potem napatrzyłam się tylu różnych bied. Starych, opuszczonych ludzi-biednych. Odtąd uporczywie mysle,co by tu zrobic-na swój chlopski(chyba babski;) sposób- żeby podobnym ludziom pomóc.
To nie moze tak byc, zeby ludzie dokonywali zywota w takich warunkach i takim opuszczeniu.Cos jest nie tak.Ja sie nie rozdwoję.Moge wysłac tam (i wysylam)swoich podopiecznych.To nie wystarczy.Chyba system jest chory.Masz rację.
Dokładnie. Jeżeli trafisz na takiego ludzkiego to wskarze kogos potrzebujacego. gożej jeżeli trafi się na takiego, ktory nie bedzie chciał rozmawaić z niewierzącym. Ja bym wybrała jakiegos młodego bo moim zdnaiem maja bardziej ludzkie podejście do życia.
Siedze i mysle, czy tam gdzie mieszkacie nie ma Czerwonego Krzyza? U nas wlasnie czlonkowie CK sa wolontariuszami w szpitalach i w innych instytucjach. Ma sie fajna wspolnote z innymi czlonkami i robi sie pozyteczne prace spoleczna. W "normalnych" miejscach pracy nikomu u nas nie wolno pracowac za darmo, bo zwiazki zawodowe zaraz protestuja.
To tylko narazie mi wpadlo do glowy:)
"tam, gdzie mieszkamy" czyli Wielkopolska, pewnie jest CK. Dziekuje za podsuniecie pomyslu
ooo, to wspaniale, zycze powodzenia:)
tineczko, okazalas sie nieoceniona. Anglik zachwycony pomyslem. Dziwil sie, ze sam na to nie wpadl. Jutro zadzwonie i moze czegos sie dowiem. Dziekuje!
Slodyczo, to bardzo sie ciesze! Napisz koniecznie jak poszlo.
Pozdrawiam!
tineczko! Juz myslalam, ze sprawa z KC przepadla: na maila nie odpowiedzieli, dodzwonic sie nie moglam. Az tu wczoraj niespodzianka! Zadzwonili do mnie i wypytywali o tego Anglika. Przeszkoda moze sie okazac jego bardzo slaba znajomosc polskiego. Kolejna przeszkoda... ze oni musza go ZATRUDNIC na umowe zlecenie za jakies grosze. Nie maja wolontariuszy. Dziwne to wszystko.
najprostsze - moze przeciez udac sie do schroniska dla zwierzat i tam pomagac - jezyk nie jest mocno potrzebny tylko milosc do porzuconych i ciepło
Ok, to tez jest jakis pomysl, aczkolwiek na tyle, na ile go znam, wolalby robic cos dla ludzi. Sam nie ma zadnego zwierzecia, wczesniej tez nie posiadal. Zapytam jednak. Dziekuje za kolejny pomysl.