Moja Gaba do warzyw sama sie przekonała na grillu tydzień temu, było inne jedzenie niz zwykle, inna sceneria... poza tym np jabłka jemy a placu zabaw. Biore ze soba zawsze kilka sztuk bo na ogól jeszcze inne dzieciaki chca jabłko, nawet te które nigdy owoców nie jedzą :)
Sami jedzcie. Dzieciom proponuijcie skosztować ale nie zmuszać. Kilka razy odmówi i w końcu za którymś razem spróbuje i może się uda. U mnie tak było, a raczej jest cały czas. Jeden synek je "oczami". Daję pozostałym a jemu nie i sam poprsił, że też chce i wtedy zje.
A ja myslę, ze dzieci po trosze papuguja to co widza u dorosłych, starszych kolegów. Same nie maja jeszcze ugruntowanych preferencji żywieniowych.Pokaż im, ze wam to też smakuje. Nie wmuszja, ale daj przykład.Do tego wytłumacz, że to zdrowe, smaczne.Dzieci sa rozumne.
Mojemu synkowi pomógł bardzo śmieszny argument. Nie lubiał marchewki. Raz w ubikacji w swojej kupie zobaczył kawałek marchewki i bardzo mu się to spodobało i je by mieć w kupce.
spróbuj zrobić sok albo upiecz jabłko , mozesz dawać tylko dorosłym na talerze to też czasem działa, albo...daj spokój jak nie będziesz naciskać sam kiedys spróbuje ;))
Niech sam przygotuje sobie posiłek, mojej córce dałam na talerzu pokrojone w kostkę owoce-banany,jabłko,brzoskiwnie,nektarynki i patyczki do szaszłyków, nadziewała na patyczki robiąc szaszłyki,później z wielką chęcią jadła i cieszyła się,że sama zrobiła. Pokrojone owoce mieszała też z sokiem i wrzucała do miseczek z pomarańczy; a z bananów robiła ludziki.Takim sposobem polubiła też rzodkiewki i szczypiorek. Na stole,do obiadu mamy w miseczkach osobno ze dwie surówki (też mi pomaga w przygotowaniu), sama nakłada,wybiera,którą surówkę zje, i jak ma wybór,to zawsze jest szansa,że którąś zje. Przede wszystkim sami dużo jemy.
Pracuje w miejscu, gdzie żywi sie(i nie tylko żywi) młodzież. Patrże ze zgrozą, że nie umieją jeść. Rozmowy, tłumaczenia nic nie pomagają. Po prostu mają nawyki żywieniowe wyniesione z domu. Robiłam nawet anonimowe ankiety- wiekszośc w domach żywi się tym, co popadnie, co łatwiej. Najchętniej jedzą schabowego , kapusty juz nie :)Potem pizzę, zapiekanki, hamburgery.Kiedy dostaja prawidłowo skomponowane posiłki-oddają nie ruszone i idą na pizzę.Kaszy nie ruszą!Surówki, sałatki też sa w pogardzie.Nawyki zywieniowe kształtuja sie w domach rodzinnych.. Zobaczcie, z jakim sentymentem my wszyscy wspominamy i chętnie przygotowujemy potrawy domowe.Wydaje mi sie, że rośnie nam pokolenie analfabetów żywieniowych. Chyba warto zadbać o to, żeby od malenkości przygotowywać dzieci, uczyć prawidłowego jedzenia. Mam kilku znajomych anglików- sa grubi i od mlodości choruja na choroby układu trawiennego, krążenia(nie mówie, ze wszyscy tacy są). Niestety tam w/w model żywienia funkcjonuje już od lat.
Nie za bardzo mogę się z tym zgodzić. Mam dwoje nastoletnich dzieci i ich preferencje żywieniowe odbiegają bardzo daleko od tego, co ja mam w zwyczaju gotować. Ich ulubione dania to: pizza, hamburger, kebab, frytki, schabowy w panierce. Ja staram się zdrowo ich karmić i ciągle szukam przepisów na coś zdrowego i dobrego. Niestety wszelkie nowości przyjmują na dystans i mało co się przyjęło. Mąż jest zadowolony z mojego kuchcenia. Dzieci do kasz, ryżu, salatek przekonać jakoś nie umiem. Ale wciąż próbuję i łatwo się nie poddam! (tylko One chyba też nie )
Przyszło mi do głowy, że może jakaś bajka by pomogła. Ja niestety preferuje bajki na DVD. Kilka lat temu do jakiejś gazety była dołączona płytka czy wiesz co jesz? Jest ona o owocach i wazrywach. moje dzieci sa zadowolone. dziś słyszałam: mama dlaczego nie kupujesz nam ananasa? Czy kiwi ma dużo witamin? Czy kupisz nam arbuza?
Przede wszystkim nie naciskaj. jesli sami jecie to i dzieci same będa jeść. Przyjdzie na to czas. .Ja mam taką zasade jeśli chodzi o jedzenie jak dzieci nie chca jeść nie ma żadnych przekąsek w postaci słodyczy i kropka.
to było co prawda dawno, ale jeszcze pamiętam, jak mam" z pasem"- to metafora;)) pilnowała ,żebym coś zjadła. Byłam wiecznym niejadkiem..Wystarczyło, że poszłam do sąsiadów, czy porwały mnie panie kucharki, które potem zarykując sie ,leciały po mame i jej pokazywały, jak zżerałam po kilka porcji;)).Wieczorem dostawałam kaneczkę i leciałam po mleko do sąsiadów. Mało co go donosiłam, bo rozbójnik był ze mnie okrutny.Sąsiedzi często sadzali mnie do kolacji- u nich żarłam, nie jadłam!Mam krzyczała, że obsmarują ją, że mnie głodzi;))A najbardziej podobalo mi sie u nich jeść, kiedy na stole np była jedna micha okraszonych ziemniaków, a każdy do tego miał swój talerz "stojącego" kwasnego mleka;)))Potem wyrosłam i teraz te ich potrawy wspominam z ogromnym sentymentem;)))
Witam, samo musi chceć spróbować. Zamiast proponować wprost i bezpośrednio, po prostu warto położyć na stole obrane mandarynki lub jabłka gotowe do zjedzenia. U nas to się sprawdza, nasz dwuletni Igorek prędzej coś takiego zje gdy sam znajdzie miseczkę a w nim "coś", niż weżmie z ręki mamy, która pyta, "zjesz mandarynkę"? Poza tym próbuję przemycać różne rzeczy w daniach. Zapraszam na xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx - zapisuję tutaj moje pomysły. Pozdrawiam! Agata
jak przekonać dziecko do jedzenia owoców i warzyw
Nie wiem... może tak?
http://www.wuzecik.pl/mniammniam.php
Moja Gaba do warzyw sama sie przekonała na grillu tydzień temu, było inne jedzenie niz zwykle, inna sceneria... poza tym np jabłka jemy a placu zabaw. Biore ze soba zawsze kilka sztuk bo na ogól jeszcze inne dzieciaki chca jabłko, nawet te które nigdy owoców nie jedzą :)
Sami jedzcie. Dzieciom proponuijcie skosztować ale nie zmuszać. Kilka razy odmówi i w końcu za którymś razem spróbuje i może się uda. U mnie tak było, a raczej jest cały czas. Jeden synek je "oczami". Daję pozostałym a jemu nie i sam poprsił, że też chce i wtedy zje.
A ja myslę, ze dzieci po trosze papuguja to co widza u dorosłych, starszych kolegów. Same nie maja jeszcze ugruntowanych preferencji żywieniowych.Pokaż im, ze wam to też smakuje. Nie wmuszja, ale daj przykład.Do tego wytłumacz, że to zdrowe, smaczne.Dzieci sa rozumne.
Mojemu synkowi pomógł bardzo śmieszny argument. Nie lubiał marchewki. Raz w ubikacji w swojej kupie zobaczył kawałek marchewki i bardzo mu się to spodobało i je by mieć w kupce.
dzieci sa niesamowite wprost
he he dobre :):)
dzięki za odpowiedz w domu jemy owoce i warzywa nawet dużo ale nic to nie daje syn spróbuje druga próba już jest niemożliwa.
mozesz dawać tylko dorosłym na talerze to też czasem działa,
albo...daj spokój jak nie będziesz naciskać sam kiedys spróbuje ;))
Niech sam przygotuje sobie posiłek, mojej córce dałam na talerzu pokrojone w kostkę owoce-banany,jabłko,brzoskiwnie,nektarynki i patyczki do szaszłyków, nadziewała na patyczki robiąc szaszłyki,później z wielką chęcią jadła i cieszyła się,że sama zrobiła.
Pokrojone owoce mieszała też z sokiem i wrzucała do miseczek z pomarańczy; a z bananów robiła ludziki.Takim sposobem polubiła też rzodkiewki i szczypiorek.
Na stole,do obiadu mamy w miseczkach osobno ze dwie surówki (też mi pomaga w przygotowaniu), sama nakłada,wybiera,którą surówkę zje, i jak ma wybór,to zawsze jest szansa,że którąś zje.
Przede wszystkim sami dużo jemy.
Daj znać,jak "idzie" jedzenie?!
Pracuje w miejscu, gdzie żywi sie(i nie tylko żywi) młodzież. Patrże ze zgrozą, że nie umieją jeść. Rozmowy, tłumaczenia nic nie pomagają. Po prostu mają nawyki żywieniowe wyniesione z domu. Robiłam nawet anonimowe ankiety- wiekszośc w domach żywi się tym, co popadnie, co łatwiej. Najchętniej jedzą schabowego , kapusty juz nie :)Potem pizzę, zapiekanki, hamburgery.Kiedy dostaja prawidłowo skomponowane posiłki-oddają nie ruszone i idą na pizzę.Kaszy nie ruszą!Surówki, sałatki też sa w pogardzie.Nawyki zywieniowe kształtuja sie w domach rodzinnych.. Zobaczcie, z jakim sentymentem my wszyscy wspominamy i chętnie przygotowujemy potrawy domowe.Wydaje mi sie, że rośnie nam pokolenie analfabetów żywieniowych. Chyba warto zadbać o to, żeby od malenkości przygotowywać dzieci, uczyć prawidłowego jedzenia.
Mam kilku znajomych anglików- sa grubi i od mlodości choruja na choroby układu trawiennego, krążenia(nie mówie, ze wszyscy tacy są). Niestety tam w/w model żywienia funkcjonuje już od lat.
Nie za bardzo mogę się z tym zgodzić. Mam dwoje nastoletnich dzieci i ich preferencje żywieniowe odbiegają bardzo daleko od tego, co ja mam w zwyczaju gotować. Ich ulubione dania to: pizza, hamburger, kebab, frytki, schabowy w panierce. Ja staram się zdrowo ich karmić i ciągle szukam przepisów na coś zdrowego i dobrego. Niestety wszelkie nowości przyjmują na dystans i mało co się przyjęło. Mąż jest zadowolony z mojego kuchcenia. Dzieci do kasz, ryżu, salatek przekonać jakoś nie umiem. Ale wciąż próbuję i łatwo się nie poddam! (tylko One chyba też nie )
Przyszło mi do głowy, że może jakaś bajka by pomogła. Ja niestety preferuje bajki na DVD. Kilka lat temu do jakiejś gazety była dołączona płytka czy wiesz co jesz? Jest ona o owocach i wazrywach. moje dzieci sa zadowolone. dziś słyszałam: mama dlaczego nie kupujesz nam ananasa? Czy kiwi ma dużo witamin? Czy kupisz nam arbuza?
Dziecka nie da się przekonać
Przede wszystkim nie naciskaj. jesli sami jecie to i dzieci same będa jeść. Przyjdzie na to czas.
.Ja mam taką zasade jeśli chodzi o jedzenie jak dzieci nie chca jeść nie ma żadnych przekąsek w postaci słodyczy i kropka.
to było co prawda dawno, ale jeszcze pamiętam, jak mam" z pasem"- to metafora;)) pilnowała ,żebym coś zjadła. Byłam wiecznym niejadkiem..Wystarczyło, że poszłam do sąsiadów, czy porwały mnie panie kucharki, które potem zarykując sie ,leciały po mame i jej pokazywały, jak zżerałam po kilka porcji;)).Wieczorem dostawałam kaneczkę i leciałam po mleko do sąsiadów. Mało co go donosiłam, bo rozbójnik był ze mnie okrutny.Sąsiedzi często sadzali mnie do kolacji- u nich żarłam, nie jadłam!Mam krzyczała, że obsmarują ją, że mnie głodzi;))A najbardziej podobalo mi sie u nich jeść, kiedy na stole np była jedna micha okraszonych ziemniaków, a każdy do tego miał swój talerz "stojącego" kwasnego mleka;)))Potem wyrosłam i teraz te ich potrawy wspominam z ogromnym sentymentem;)))
Witam,
samo musi chceć spróbować. Zamiast proponować wprost i bezpośrednio, po prostu warto położyć na stole obrane mandarynki lub jabłka gotowe do zjedzenia. U nas to się sprawdza, nasz dwuletni Igorek prędzej coś takiego zje gdy sam znajdzie miseczkę a w nim "coś", niż weżmie z ręki mamy, która pyta, "zjesz mandarynkę"?
Poza tym próbuję przemycać różne rzeczy w daniach. Zapraszam na xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx - zapisuję tutaj moje pomysły.
Pozdrawiam!
Agata