Robiłam dziś ciasto w tortownicy, które na koniec zalać miałam galaretką, taką "która zacznie tężeć". I klops. Galaretka po zalaniu poszła w dół i wylała się z tortownicy. Moim zdaniem była prawidłowo zamknięta więc nic nie powinno się wylać. Czy kiedyś tak mieliście? Czy to wina galaretki czy jednak tortownicy? Wcześniej na niej nic nie robiłam, więc nie wiem. Dz za odzew :)
moim zdaniem galaretka byla nie dosc scieta... zeby wylewac galaretka na ciasto w tortownicy (czy na jakakolwiek inna blaszke) , galaretka nie moze miec plynnej postaci- musi byc juz lekko tezejaca.. tak ze moim zdaniem , to nie wina tortownicy.. - mnie tez przytrafila sie taka "katastrofa", ze dwa razy- teraz galaretke przekladam na ciasto prawie zastygla..pozdrawiam...
acha, nie wiem co to za ciasto, ale mysle, ze spokojnie mozesz ugotowac druga galaretke i juz taka mocno tezejaca wylac na ciasto :) a ta pierwsza, ktora pewnie w jakiejs czesci wsiakla w ciastko, stezeje sobie w srodku i nada mu troche smaczku :)
Tortownice po pewnym czasie tracą szczelność. Mój sposób - przed włożeniem upieczonego ciasta do tortownicy wszelkie potencjalne nieszczelności zamkniętej tortownicy uszczelniam masłem roślinnym - miejsca styku dno tortownicy - tortownica i szew boczny tortownicy. Przed zalaniem ciasta galaretką / przed położeniem owoców na biszkopt / cienką warstewką kremu uszczelniam także ciasto przed wsiąkaniem galaretki i uszczelniam miejsce styku boków ciasta z tortownicą - żeby bokiem nie przesiąkało. Tak zabezpieczone ciasto można na chwilę włożyć do lodówki - masa - masło roślinne twardnieje. Potem można w miarę spokojnie zalewać teżejącą galaretką . Przeważnie przygotowuję dwie galaretki . Jedną bardziej stężałą łyżką wykładam na ciasto cienką warstwą, a dopiero po zastygnieciu tej pierwszej drugą już wylewam aby uzyskać gładką powierzchnię całości. Nigdy nie wylewam galaretki / z garnuszka / bezpośrednio na ciasto - zawsze wylewam na łyżkę - energia potencjalna wylewanej galaretki może uszkodzić pierwszą warstwę i misterne uszczelnienia, a łyżka osłabia enegię ogranicza ten proces . Sposób wypróbowany choć jak zawsze wpadka mozliwa . Z tą energią potencjalną to już przesadziłam - ale łatwiej coś wykonać niżto opisać i dorobić do tego ideologię. Pozdrawiam .
Dziękuję wszystkim Wam za odzew :) Tak jak radzicie zrobię - wyleję łyżką. Mam nadzieje, że ciasto do odratowania :) Dz za rady, mam nadzieję ze tym razem zastygnie. Pozdrawiam serdecznie :)
Ostatecznie wszystko ok :) dziś zalałam galaretkę nową :) łyzeczkami i nie wylało się więc b. sie cieszę. Ta galaretka która wyciekła w częsci osadziła się na spodzie i mam zarówno górę jak i dół kolorowy :) Nawet fajnie ;) Dz za rady :)
Też mi sie kiedys to przytrafiło z sernikiem na zimno. Ale katastrofy z tego nie było, bo również galarteka osadziła się na dnie i była zrówno na dole jak i na górze. Gdybym celowo tak chciała zrobić, pewnie by mi nie wyszło hehe:)
Robiłam dziś ciasto w tortownicy, które na koniec zalać miałam galaretką, taką "która zacznie tężeć". I klops. Galaretka po zalaniu poszła w dół i wylała się z tortownicy. Moim zdaniem była prawidłowo zamknięta więc nic nie powinno się wylać. Czy kiedyś tak mieliście? Czy to wina galaretki czy jednak tortownicy? Wcześniej na niej nic nie robiłam, więc nie wiem. Dz za odzew :)
moim zdaniem galaretka byla nie dosc scieta... zeby wylewac galaretka na ciasto w tortownicy (czy na jakakolwiek inna blaszke) , galaretka nie moze miec plynnej postaci- musi byc juz lekko tezejaca.. tak ze moim zdaniem , to nie wina tortownicy.. - mnie tez przytrafila sie taka "katastrofa", ze dwa razy- teraz galaretke przekladam na ciasto prawie zastygla..pozdrawiam...
acha, nie wiem co to za ciasto, ale mysle, ze spokojnie mozesz ugotowac druga galaretke i juz taka mocno tezejaca wylac na ciasto :) a ta pierwsza, ktora pewnie w jakiejs czesci wsiakla w ciastko, stezeje sobie w srodku i nada mu troche smaczku :)
Tortownice po pewnym czasie tracą szczelność. Mój sposób - przed włożeniem upieczonego ciasta do tortownicy wszelkie potencjalne nieszczelności zamkniętej tortownicy uszczelniam masłem roślinnym - miejsca styku dno tortownicy - tortownica i szew boczny tortownicy. Przed zalaniem ciasta galaretką / przed położeniem owoców na biszkopt / cienką warstewką kremu uszczelniam także ciasto przed wsiąkaniem galaretki i uszczelniam miejsce styku boków ciasta z tortownicą - żeby bokiem nie przesiąkało. Tak zabezpieczone ciasto można na chwilę włożyć do lodówki - masa - masło roślinne twardnieje. Potem można w miarę spokojnie zalewać teżejącą galaretką . Przeważnie przygotowuję dwie galaretki . Jedną bardziej stężałą łyżką wykładam na ciasto cienką warstwą, a dopiero po zastygnieciu tej pierwszej drugą już wylewam aby uzyskać gładką powierzchnię całości. Nigdy nie wylewam galaretki / z garnuszka / bezpośrednio na ciasto - zawsze wylewam na łyżkę - energia potencjalna wylewanej galaretki może uszkodzić pierwszą warstwę i misterne uszczelnienia, a łyżka osłabia enegię ogranicza ten proces . Sposób wypróbowany choć jak zawsze wpadka mozliwa . Z tą energią potencjalną to już przesadziłam - ale łatwiej coś wykonać niżto opisać i dorobić do tego ideologię. Pozdrawiam .
Dziękuję wszystkim Wam za odzew :) Tak jak radzicie zrobię - wyleję łyżką. Mam nadzieje, że ciasto do odratowania :) Dz za rady, mam nadzieję ze tym razem zastygnie. Pozdrawiam serdecznie :)
Napisz co z tego wyszło.
Ostatecznie wszystko ok :) dziś zalałam galaretkę nową :) łyzeczkami i nie wylało się więc b. sie cieszę. Ta galaretka która wyciekła w częsci osadziła się na spodzie i mam zarówno górę jak i dół kolorowy :) Nawet fajnie ;) Dz za rady :)
Też mi sie kiedys to przytrafiło z sernikiem na zimno. Ale katastrofy z tego nie było, bo również galarteka osadziła się na dnie i była zrówno na dole jak i na górze. Gdybym celowo tak chciała zrobić, pewnie by mi nie wyszło hehe:)