Forum

Rozmowy wolne i frywolne

wspólne finanse?

  • Autor: kurkuma Data: 2009-10-27 16:07:29

    Pytam z tzw "czystej ciekawości" jako że mnie ta sprawa nie dotyczy (singielka). Podzielcie się informacją, jak jest w Waszych związkach z (nazwijmy to skrótowo)  kasą.  Znam rodziny (też sprawa umowna - chodzi mi o wspólne mieszkanie) gdzie tej kwestii praktycznie nie ma. Jest wspólna kasa, a partnerzy tylko się informują na co i ile wzięli pieniędzy. No oczywiście, że poważniejsze wydatki uzgadniają razem.  gdzie indziej jest tak, że każdy ma swoją kasę, a na utrzymanie domu każdy przeznacza jakąś kwotę. Jeszczegdzie indziej to np. mąż opłaca rachunki typu czynsz, światło, telefony, a żona  ze swoich pieniędzy kupuje jedzenie. Tych "układów" może być wiele. Ciekawa  jestem która opcja przeważa. Czy w tym względzie coś i na ile się zmieniło? Pamiętam, że w moim domu tata dawał mamie pieniądze łącznie z tzw. "paskiem". Mama decydowała o sprawach codziennych wydatków. No i grubsze zakupy oczywiście robili razem.

  • Autor: aggusia35 Data: 2009-10-27 16:25:03

    U mnie jest wspólna kasa i informujemy się na co wydalismy badż chcemy wydać. O większych wydatkach oczywiście decydujemy razem.:):)   Nie wiem jak wy ale ja sobie nie wyobrażam w małżeństwie żeby każde z nas miało osobna kase,

  • Autor: edyyta Data: 2009-10-27 16:40:22

    Znam taką rodzinę,że nawet na wczasy jechali wspólnie ale każdy ze swoją kasą.Dla mnie to niepojęte.U mnie jest wspólna kasa.

  • Autor: RN Data: 2009-10-27 16:41:26

    Dochody "prawe" do wspólnej kasy i z tego wspólne wydatki a dochody "lewe" każdy do swojej kieszeni i robi z tym co chce.
    Konto w banku mamy wspólne. Wszelkie opłaty robię przez internet i w sklepach płacę przeważnie kartą. Mąż nawet nie wie ile mamy wspólnych pieniędzy. Czasami tylko pyta, czy jesteśmy jeszcze nad czy już pod kreską

    P.S. od czasu jak wyszłam za mąż skrzętnie notuję na co idą pieniądze i już nie raz w sytuacjach podbramkowych wytłumaczyłam mężowi gdzie są pieniądze. Ech życie .....

  • Autor: as Data: 2009-10-27 17:25:51

    My mamy wspólne pieniądze tzn konto. Prawie wszystkie zakupy robi mąż i nie rozmawiamy ile wydaje. Gdy pasuje kupić coś grubszego to wspólnie dyskutujemy czy kupić.  Stan konta sprawdzam przez internet kiedy mam ochotę.

  • Autor: Wróbelek Data: 2009-10-27 17:36:37

    My mamy jak narazie oddzielne konta, i nie wiem jeszcze czy będziemy mieli wspólne po ślubie(który to będzie we wrześniu przyszłego roku). Mam co do wspólnego konta mieszane uczucia.

    Wydatkami się dzielimy, mówimy sobie co kupujemy, ale o większych wydatkach decydujemy wspólnie.

  • Autor: as Data: 2009-10-27 19:29:57

    Wspólne konto mamy między innymi dlatego by nie płacić dwóch opłat za prowadzenie konta. Wtedy nie było kont bez opłat w żadnym banku.

  • Autor: bea39 Data: 2009-10-27 17:59:42

    Mieliśmy wprawdzie przez jakiś czas oddzielne konta, ale kasa była wspólna. Fakt,że przez długi czas tylko ja zarabiałam, ale i tak wszystko było uzgadniane wspólnie. Skoro wspólny stół i łoże to czemu nie wydatki?

  • Autor: Bodek Data: 2009-10-27 18:31:39

    ja oplacam wszystko a zona placi za jedzenie :)
    urlopy  --hmmm na ogol oddzielne wiec jak ja chce sobie stracic to musze na to uzbierac drogami dorabiania :):):):)
    a jak razem urlopik to zona najczesciej placi :)

  • Autor: Duniasza Data: 2009-10-27 18:45:31

    Skutkiem zarządzania kasą na codzienne wydatki typu jedzenie, chemia przez jedną osobę, najczęściej kobietę, jest sytuacja, w której mężczyzna nie ma pojęcia ile kosztuje tzw. życie. Jeśli wcześniej mieszkał z mamusią, a nie na własnym garnuszku - tym bardziej. A potem pretensje, czemu życie takie drogie, gdzie moje pieniądze, na co znów tyle wydałaś itd.

    Przeszłam bardzo przykrą, bolesną szkołę.

    W podobnej sytuacji moja znajoma (emerytka) po latach walki zbuntowała się: wręczyła mężowi portfel, karty do konta (wspólne), wszystkie rachunki i powiedziała, że od dziś ona tylko gotuje i pierze. A co i na czym i w czym - on ma zapewnić. Jej to nie obchodzi. Pierwsze tygodnie to była jazda. I starsznie i śmieszno. Nie usłyszała słowa przepraszam, choć wkrótce okazało się, że pod jej rządami było wszytko i jeszcze zostało, a pod jego mieli super proszek do prania ale chleb ze smalcem na obiad :) . Ona miała swoje małe troszkę dochodowe (to było ok. 100 zł na msc.) hobby (jak i on), ale grosza nie dokładała, więc zaczął wyciągać rękę po jej kasę. Powiedziała, że najpierw niech on przestanie pić piwo - na to szły jego zaskórniaki. Dopiero po jakimś dotarli się, ale pozostało wszytko po nowemu. Ona stwwierdziła, że jej tak wygodnie: mówi kup i ma gdzieś skąd i jak.;)

  • Autor: Duniasza Data: 2009-10-27 19:37:49

    Cieszę się, że macie inne doświadczenia niż ja. :)

  • Autor: mysha2006 Data: 2009-10-27 18:46:58

    Ja kupuję jedzenie, mąż robi opłaty. Wszystkie, dosyć częste wypady do restauracji, poważniejsze zakupy i wakacje "funduje" mąż. Także ja tam nie narzekam :)

Przejdź do pełnej wersji serwisu