Mam gościć u siebie Lubczyka - w celach informacyjno - wydawniczych. I wpadłam na taki pomysł, aby wykorzystać naszego kolegę - został on zaakceptowany zarówno przez samego Lubczyka, jak i Dom Kultury, do którego wystapiłam z propozycją. Ogłoszenia rozwieszone.
A moze ktoś miałby ochotę na spotkanie? Może mieszka gdzieś w poblizu i ma wolne niedzielne popołudnie lub poniedziałek.
W niedzielę będzie w Przasnyszu - w MDK o godzinie 17.00 w poniedziałek w Janowie - w GOK o godzinie 18.00
Lubczyk - czyli Tadeusz Gwiaździński - ma nam opowiedzieć o swoich książkach, może o pracy w telewizji, a także zrobić pokaz pieczenia biszkoptu bez proszku do pieczenia.
Użytkownik vikunia napisał w wiadomości: > A kiedy będzie w Katowicach?
A jest tam jaki Dom Kultury czy dzielnicowa świetlica dla chętnych? Ekkore zorganizowała to wszystko dość spontanicznie i własnoręcznie , przy okazji moich zapowiedzianych u niej odwiedzin Nie mam nic przeciw wyjazdom w inne strony. Trzeba ino dograć termin no i to tam na miejscu jakoś zorganizować
ekkore mam nadzieję, że sale na te spotkania są duże, bo jak żarłoki najazd zrobią...
A tak poważnie to szkoda, że nie mogę przybyć na takie sympatyczne spotkanie. Miło będzie na pewno. Już zazdroszczę tym, którzy przybędą. Liczę na fotki i relację ze spotkania Pozdrawiam ciepło.
No i Lubczyk pojechał. Miłe spotkania szybko się kończą. Nawet nie wiem kiedy minęły dwa dni...
Spotkania były miłe i sympatyczne. W Przasnyszu było bardzo kameralnie - dzięki temu sama mogłam skorzystać z przedstawianych informacji. Bez przygód się nie obeszło. Biszkopt już siedział w piekarniku.. Po jakiś 10 minutach pieczenia - po zaglądnięciu przez szybkę - góra ciasta czarna. O kurcze- źle ustawiona temperatura, piekarnik tyle lat nie używany może się skiepścił. Szybko otwierać...Panowie wyciągnęli kratkę, chcąc ją przestawić niżej, biszkopt był "wytrząchany" na wszystkie sposoby...Uffff - to był tylko cień rzucany przez czarną blachę wyłozoną papierem..szybciutko na miejsce...Ciasto nie opadło nawet na milimetr - tortownica po upieczeniu była wypełniona powyżej górnych brzegów.
W Janowie liczba ludzi była duża - przyszło około 40 osób. No, ale skoro ksiądz ogłosił z ambony... Aby przygotować plakat o spotkaniu sięgnięto do internetu - wykorzystując zdjęcie z czasów Domowej kawiarenki, ludzie byli przygotowani nawet ze szczegółów życia naszego Lubczyka (tych dostępnych - ale chciało im się). Ciasto udało się tym razem bez przygód - na tą ilość osób podzielony biszkopt zniknął w oka mgnieniu. A panie zażyczyły sobie, już w późniejszym czasie, pokaz pieczenia sernika...
Ja w domu miałam okazję próbować kremówki Puchatką - wykonanej osobiście, pod nadzorem autora. Pycha...
A i tak podziwiam Lubczyka - za to, że zdecydował się na pokaz pieczenia - w warunkach sobie obcych, z nieznajomym piekarnikiem, który nie wiadomo jak piecze...Wykorzystywaliśmy moją stara kuchenkę - od lat stojącą w piwnicy i czekajacą na utylizację (ale wreszcie wyjechałą z domu, więc ją odwiozę do punktu zbioru elektrosmieci), o ktorej wiedziałam tylko tyle, że grzeje oraz kuchenkę w Janowie, o ktorej, gdy biszkopt był w piekarniku powiedziano nam że chyba słabo grzeje...
Nie ma - z wrażenia zapomniałam aparatu -za pierwszym razem nawet nei pomyślałam, a za drugim został, przygotowany do zabrania. Miałam dostać od ludzi - ale jakoś się rozeszło... Ale dobrze, że przypomniałaś - to się upomnę
Mam gościć u siebie Lubczyka - w celach informacyjno - wydawniczych.
I wpadłam na taki pomysł, aby wykorzystać naszego kolegę - został on zaakceptowany zarówno przez samego Lubczyka, jak i Dom Kultury, do którego wystapiłam z propozycją. Ogłoszenia rozwieszone.
A moze ktoś miałby ochotę na spotkanie? Może mieszka gdzieś w poblizu i ma wolne niedzielne popołudnie lub poniedziałek.
W niedzielę będzie w Przasnyszu - w MDK o godzinie 17.00
w poniedziałek w Janowie - w GOK o godzinie 18.00
Lubczyk - czyli Tadeusz Gwiaździński - ma nam opowiedzieć o swoich książkach, może o pracy w telewizji, a także zrobić pokaz pieczenia biszkoptu bez proszku do pieczenia.
A kiedy będzie w Katowicach?
Użytkownik vikunia napisał w wiadomości:
, przy okazji moich zapowiedzianych u niej odwiedzin 
> A kiedy będzie w Katowicach?
A jest tam jaki Dom Kultury czy dzielnicowa świetlica dla chętnych?
Ekkore zorganizowała to wszystko dość spontanicznie i własnoręcznie
Nie mam nic przeciw wyjazdom w inne strony.
Trzeba ino dograć termin no i to tam na miejscu jakoś zorganizować
ekkore mam nadzieję, że sale na te spotkania są duże, bo jak żarłoki najazd zrobią...
No i Lubczyk pojechał. Miłe spotkania szybko się kończą. Nawet nie wiem kiedy minęły dwa dni...
Spotkania były miłe i sympatyczne.
W Przasnyszu było bardzo kameralnie - dzięki temu sama mogłam skorzystać z przedstawianych informacji. Bez przygód się nie obeszło.
Biszkopt już siedział w piekarniku.. Po jakiś 10 minutach pieczenia - po zaglądnięciu przez szybkę - góra ciasta czarna. O kurcze- źle ustawiona temperatura, piekarnik tyle lat nie używany może się skiepścił. Szybko otwierać...Panowie wyciągnęli kratkę, chcąc ją przestawić niżej, biszkopt był "wytrząchany" na wszystkie sposoby...Uffff - to był tylko cień rzucany przez czarną blachę wyłozoną papierem..szybciutko na miejsce...Ciasto nie opadło nawet na milimetr - tortownica po upieczeniu była wypełniona powyżej górnych brzegów.
W Janowie liczba ludzi była duża - przyszło około 40 osób. No, ale skoro ksiądz ogłosił z ambony...
Aby przygotować plakat o spotkaniu sięgnięto do internetu - wykorzystując zdjęcie z czasów Domowej kawiarenki, ludzie byli przygotowani nawet ze szczegółów życia naszego Lubczyka (tych dostępnych - ale chciało im się). Ciasto udało się tym razem bez przygód - na tą ilość osób podzielony biszkopt zniknął w oka mgnieniu. A panie zażyczyły sobie, już w późniejszym czasie, pokaz pieczenia sernika...
Ja w domu miałam okazję próbować kremówki Puchatką - wykonanej osobiście, pod nadzorem autora. Pycha...
A i tak podziwiam Lubczyka - za to, że zdecydował się na pokaz pieczenia - w warunkach sobie obcych, z nieznajomym piekarnikiem, który nie wiadomo jak piecze...Wykorzystywaliśmy moją stara kuchenkę - od lat stojącą w piwnicy i czekajacą na utylizację (ale wreszcie wyjechałą z domu, więc ją odwiozę do punktu zbioru elektrosmieci), o ktorej wiedziałam tylko tyle, że grzeje oraz kuchenkę w Janowie, o ktorej, gdy biszkopt był w piekarniku powiedziano nam że chyba słabo grzeje...
ekkore a gdzie zdjęcia?
Nie ma - z wrażenia zapomniałam aparatu -za pierwszym razem nawet nei pomyślałam, a za drugim został, przygotowany do zabrania.
Miałam dostać od ludzi - ale jakoś się rozeszło...
Ale dobrze, że przypomniałaś - to się upomnę
A upomnij się upomnij, bom bardzo ciekawa