Witajcie! Specjalnie w tytule napisałam (sz), ponieważ chodzi mi o ludzkie dusze a nie takie duchy z horrorów. Przeczytałam dziś pewną historię kobiety, która miała kontakt (przynajmniej tak jej się wydaje) z duszą zmarłej bliskiej osoby. Ja kiedyś też coś takiego przeżyłam... Miałam wtedy 17 lat, jechaliśmy z moim chłopakiem jego autem i uderzył w nas pijany mężczyzna (założył się z kolegami, że nie zatrzyma się na stopie i przejedzie przez skrzyżowanie bez zatrzymania)... Patryk niestety zginął, było to we wtorek a w sobote był jego pogrzeb. Nie pozwolili mi wyjść ze szpitala chociaż po to, by Go pożegnać. W sobote w nocy, mama bardzo długo przy mnie siedziała, dopóki nie zasnęłam. W nocy obudziło mnie pytanie... Ktoś pytał jak się czuję, odpowiedziałam że dobrze, odwróciłam się... a tam nikogo nie było.... Drzwi do sali były zamknięte, wszystkie pani na sali spały a ja do tej pory pamiętam ten głos i poczułam taki dziwny spokój. Myślałam na początku, że to Patryk przyszedł do mnie, bo ja do niego nei mogłam, ale przed Bożym Narodzeniem (wypadek był we wrześniu) mojej babci przyśnił się zmarły dziadek i powiedział jej, że jak leżałam w szpitalu po wypadku to był u mnie i rozmawiał ze mną... Taka to historia mnie spotkała. Dziś mój synek ma na imię Patryk.
Jestem ciekawa, czy Wy też mieliście kiedykolwiek kontakt z duch(sz)ami?
Aż mnie dreszcze przeszły!!! Takiej przygody nie miałam, mam za to inną dziwaczną przypadłość, która mi przeszkadza dosyć.Mianowicie zdarza mi się wiedzieć rzeczy, których teoretycznie wiedzieć nie mogę. Moja mama mówi,że jestem wiedźmą, ale ja się nią nie czuję.
Podam jakiś jeden przykład.Kilka lat temu brat mojej mamy, a mój chrzestny wracał po pracy do domu, dodam,że był wówczas mężczyzną 42-letnim w pełni sił, i nagle na jego widok powiedziałam " mamo, Waldi umrze w tym roku". Moja mama zaczęła się śmiać i sugerować,że zwariowałam itp. To było w marcu,a w sierpniu po miesiącu od zdiagnozowania raka, już nie żył. Nie pamiętałabym o tym,ąle cała moja rodzina nie pozwoliła mi zapomnieć.
W mojej rodzinie za to kontakty ze zmarłymi są dosyć powszechne,zarówno moja babcia, ciocia czy mama wielokrotnie doznały różnych przeżyć związanych ze światem zmarłych. Jak byłam młodsza bałam się tych opowieści,ale teraz gdy mama do mnie dzwoni i mówi, że dziadek u niej "był", traktuję to jak coś naturalnego.Wiadomo tylko,że po takiej "wizycie", trzeba na siebie uwazać. Mimo iż nie lubię mojego "lśnienia", to wolę je od wizyt moich zmarłych przodków.
Mnie się też coś takiego zdarzyło.Akurat byłam u mojej mamy z mężem i zostaliśmy na noc.Mama zaścieliła nam łóżko na którym kilka miesięcy wcześniej zmarł dziadek.W nocy przyśnił mi się właśnie dziadek a dokładnie grób dziadka.Pamiętam jak z siostrą robiliśmy na nim porządek(we śnie oczywiście).Po uporządkowaniu grobu poszliśmy z siostrą do domu dziadka wchodzimy a tam dziadek siedzi w kuchni z moją mamą i rozmawiają jak gdyby nigdy nic.Zapytałam go tylko co tu robi bo my właśnie posprzątałyśmy mu na grobie?A on odpowiedział że przyszedł mnie odwiedzić.Na to ja "A babcia też przyszła?(babcia zmarła 12 lat przed dziadkiem)Na to dziadek "Nie babcia nie chciała przyjść".Obudziłam się z płaczem i od tamtej pory dziadek już "nie przyszedł".Mi niestety też zdarza się przewidzieć sytuacje które będą dopiero miały miejsce.Nie jest to czasami przyjemne ale nie mam na to wpływu niestety.Ktoś kto to przeczyta może pomyśleć że to bajki czy jakieś inne głupstwa ale wydaje mi się że pewne rzeczy trzeba przeżyć żeby zrozumieć.
Mika, masz rację,że niektórzy traktują to z przymrużeniem oka. Często zdarzało mi się usłyszeć,że mogłabym przewidzieć numery lotto, ale jak tu wytłumaczyć prześmiewcom,że to tak nie działa? Dlatego rzadko się przyznaję do tej umiejętności, a może ułomności?
Nie traktuje takich historii z przymrużeniem oka. Lubie słuchać, czytać o czymś takim. Fascynuje mnie ludzka psychika, życie po życiu. Choć nie mam żadnych "wizji" to wierzę w duchy, te złe i te dobre. Bardzooo często śni mi się moja zmarła ukochana ciocia. Zawsze śni mi się tak jakby żyła, jest u siebie w domu, ja przychodzę w odwiedziny ale zawsze mówi mi, że jest na chwilę, niedlugo musi gdzieś wyjechać, wracać. Może ktoś z Was będzie mógł mi powiedzieć czy to coś oznacza ? Dlaczego właśnie mnie się śni (nie mieliśmy pokrewieństwa), a nie np swojej córce, siostrze (wiem, że nie bo rozmawiałam z nimi na ten temat)?
Monilen, nie zawsze pokrewieństwo decyduje o więzach emocjonalnych między ludźmi, a nawet często jej- tej więzi w rodzinach nie ma. Pewnie zdarzało Ci się niejednokrotnie spotkać kogoś i czuć się przy nim rewelacyjnie już za pierwszym razem, przy innych zaś czułaś się nieswojo. To tzw. pokrewieństwo dusz i jak sądzę to ono decyduje o naszych sympatiach i antypatiach, ale to tylko moja prywatna filozofia, a nawet nie moja przepraszam!, ale ku takiej się skłaniam.
Może z tą ciocią właśnie łączyły Cię emocje,których próżno by szukać wśród jej krewnych.
Moja siostra miala taki przypadek.Muj szwagier zmarl jeszcze nie byl pochowany,moja siostra chciala sie troche zdrzemnac wiec okryla sie kocem w pokoju na wersalce,miala wszystko zgaszone (teleizje itp).Nagle obudzil ja glosny glos muzyki a ona zerwala sie z wersalki i krzyczy na syny scisz te muzyke,pobiegla do pokoju syna a jego nie bylo i w tej chwili zorietowala sie ze za muzyka leci w pokoju goscinnym gzie spala,podbiegla do anlagi i chciala wylaczyc ale nie szlo ,dobiero jej sie udalo jak piosenka sie skonczyla .Od samosci zalaczyla sie plyta cd i piosenka ulubiona jej meza
Oj jak by można przewidzieć numery totolotka? mnie się raz udało przewidzieć nr z Twojego szczęśliwego nr.Mój tata kiedyś w to grał.Problem był taki że zgadywałam nr w trakcie emisji ale zanim nr został wylosowany.Tata na mnie spojrzał i powiedział że czemu nie puszczam Totka?No niestety puszczałam ale nie działało:( Teraz nie gram po prosru pracuję:)i łatwiej mi zdobyć pieniądze dzięki temu.Mnie kiedyś wciągła parapsychologia,tarot itp.nawet miałam swoją nauczycielkę w tej dziedzinie.Sama jednak z tego zrezygnowałam choć było mi ciężko bo to bardzo wciąga.Jakiś czas temu dowiedziałam się że mój drugi dziadek miał zdolności uzdrowicielskie i komuś to miał "przekazać" ale nie zdążył powiedzieć komu.Moja mama stwierdziła że to pewnie po nim to mam ale tego się nie dowiem.Chociaż fajnie było widzieć aurę ludzi i myśleć że to wszyscy widzą.Miałam jakieś 15 lat jak się dowiedzia że widzę coś co mało kto widzi.A dla mnie to było takie normalne:)
Moi rodzice pojechali do babci i dziadka w odwiedziny. Dziadek pojechał autem do miasta, a reszta rodziny siedziała w domu. W pewnym momencie słyszą jak ktoś idzie po schodach, zatrzymuje się na ganku i puka. Kuzynka idzie otwierać drzwi a tam nie ma nikogo. Dopiero później okazało się, że w tym samym momencie dziadek miał zawał i umarł w samochodzie.
I jak tu nie wierzyć, że nie umieramy do końca.... Ja wierzę w dusze, ale nie w duchy. Wierzę, że dusze ludzkie są przy nas, przy swoich bliskich i w pewnym sensie się nami opiekują.
Mnie się bardzo często śnią zmarli, najczęściej śni mi się szwagier mojego ojca, ale są to takie zwyczajne sytuacje porpostu jakby żył, często przychodzi do mnei we śnie. Jak się śni moja babcia to wtedy znak że ktoś będzie chory, pamiętam jak przyśniła mi się krótko przed porodem, strasznie się zdenerwowałam i pytam ją czy ktoś będzie chory? A ona kiwneła głową. Spytałam czy z moim dzieckiem coś będzie nie tak? A ona kiwneła przecząco. No i jak urodziłam byłam strasznie chora i 2 tyg przeleżałam w szpitalu z moim synkiem na szczęście wszystko było wporządku. Pamiętam też jak mój dobry kolega ze studiów, powiesił się i krótko po jego śmierci przyśnił mi się, zapukał do moich drzwi, ja otwieram zdźiwiona i mówie o matko przecież ty nie żyjesz, a on odpowiedział jak to żyje głupie plotki ktoś rozpuścił, potem przychodził do mnie jeszcze pare razy, pomodliłam się za niego i już był spokój. Oj wiele miałam takich sytuacji, moja mama też.
Kiedy przywieziono mnie po operacji na salę nagle ocknęłam się, choć byłam jeszcze oszołomiona lekami. Zobaczyłam, że przy moim łóżku stoi kilku mężczyzn w garniturach.. Podniosłam wzrok i struchlałam..to byli moi zmarli:dziadek i wuj i jeszcze ktoś, ale nie widziałam kto. Rozdarłam się na calutki oddział: przyszli po mnie!!! Zleciały się pielęgniarki lekarze, zaczęli mnie uspokajać. W końcu ktoś powiedział, że to taki dzień. Było to 1ego listopada. Pewnie uznałabym to za halucynacje polekowe gdybym nie pamiętała, jak dziadek był ubrany.Miał bardzo dziwny garnitur, taki granatowy w paseczki(to chyba tenis się nazywa).Dziadka ledwo pamiętam-umarł, jak miałam kilka latek. Po jakimś czasie opowiadałam to mamie. Mama zaniemówiła. Dziadek miał taki garnitur i był w nim pochowany.
Mama 2- 3 dni przed smiercią, kiedy już tylko chwilami odzyskiwała przytomność rozmawiała, ba kłóciła się ze zmarłym tatą. Mówiła: no nie poganiaj mnie,już idę, już idę.
Po smierci tatki, 40 dnia miałam sen, ale tak jakby na granicy snu i jawy.Byłam w jakimś hotelu- labiryncie. Nagle weszłam do pokoju, a tam spokojnie spi tato! Podbiegłam do niego i zaczęłam się cieszczyć.Tato ty żyjesz!!!Tatko obudził się spojrzał i powiedział: tak żyję!Żyję! W tym momencie zdałam sobie sprawę, że to tylko sen i obudziłam się z poootworym rykiem i żalem, że to tylko sen.Był to bardzo dziwny sen, bo czułam ciepło taty, ba nawet jego charakterystyczny zapach.Potem doczytałam się, że wiele religii(np. muzułmanie i żydzi), że dusza naprawdę odchodzi 40ego dnia. I wtedy często żegna się z bliskimi. Policzyłam. To było 40ego dnia.
Podczas smierci mamusi byłam też świadkiem dziwnego zjawiska i nie dotyczy to dusz, tylko...sama nie wiem czego. Mamusia była siwiutka, a kilka dni przed smiercią zaczęły jej ciemnieć włosy! Umarła z ciemnymi włosami, a brwi miała kruczoczarne, jak w młodości.
Gdy zmarl moj szwagier (zginal smiercia tragiczna) przysnil mi sie po kilku dniach w "niemym snie". Siedzial sobie i nic nie mowil, tylko sie usmiechal. Wedlug mnie chcial sie pozegnac... Tak samo po smierci mojej babci, z ktora sie w doslownym sensie nie pozegnalam, bo mialam nadzieje, zobaczyc ja jeszcze zywa za kilka dni. Tez mi sie przysmila jeden jedyny raz. Tez sie usmiechala.
Gdy bylam w ciazy "widzialam" tych dwoje... Babcia "siedziala" pewnej nocy w fotelu w pokoju, w ktorym spalam. Szwagra "spotkalam" w nocy w czasie wedrowek przedporodowych. Musze przyznac, ze mialam niezlego stracha. Wszystko wydarzylo sie jednokrotnie i niepowtarzalnie.
Mojego męża poznałam kilka miesięcy po śmierci jego ojca.jego siostar i tesciowa opowiadały,że po jego śmierci często słyszały kroki w piwnicy ( dom na wsi). W krytycznych sytuacjach ojciec snił się mężowi. Kiedy wyrzuciliśmy z domu szwagra alkoholika ( nie zgadzał się z jego wejsciem w rodzinę i w zamieszkaniu w domu) przyszedł w snach ostatni raz, mówiąc ,że juz nie jest potrzebny i może ruszyć w drogę. Kiedy umierał mój mąz, przyszedł do mnie nad ranem w snie mówiąc, że umiera.O godz, 8 rano miałam być u niego w hospicjum. o tej godzinie zadzwonili do mnie,że nie żyje.
Ja miałam taką dziwną sytuację tylko raz. Mój tatuś zmarł 5 lat temu, na drugi dzień po jego śmierci w wypadku samochodowym zginęła moja babcia-jego matka. Moja mama leżała wtedy w szpitalu, więc na swojej głowie miałam załatwianie 2 pogrzebów. Byłam już wyczerpana no i przede wszystkim załamana. Pamiętam, że krótko przed pogrzebem zapadłam w taki jakby półsen. I widziałam mojego tatę tak jakby w jakimś autobusie, ale nie jestem pewna co to było. Czułam jego zapach, widziałam go. Pamiętam, że po chwili podeszła do niego babcia i odjechali. I wtedy właśnie zaczęłam sobie tłumaczyć , że tak to wszystko musiało niestety wyglądać, że babcia musiała razem z nim odejść, że być może nie przeżyłaby śmierci swojego jedynego syna.
Witajcie! Specjalnie w tytule napisałam (sz), ponieważ chodzi mi o ludzkie dusze a nie takie duchy z horrorów. Przeczytałam dziś pewną historię kobiety, która miała kontakt (przynajmniej tak jej się wydaje) z duszą zmarłej bliskiej osoby. Ja kiedyś też coś takiego przeżyłam... Miałam wtedy 17 lat, jechaliśmy z moim chłopakiem jego autem i uderzył w nas pijany mężczyzna (założył się z kolegami, że nie zatrzyma się na stopie i przejedzie przez skrzyżowanie bez zatrzymania)... Patryk niestety zginął, było to we wtorek a w sobote był jego pogrzeb. Nie pozwolili mi wyjść ze szpitala chociaż po to, by Go pożegnać. W sobote w nocy, mama bardzo długo przy mnie siedziała, dopóki nie zasnęłam. W nocy obudziło mnie pytanie... Ktoś pytał jak się czuję, odpowiedziałam że dobrze, odwróciłam się... a tam nikogo nie było.... Drzwi do sali były zamknięte, wszystkie pani na sali spały a ja do tej pory pamiętam ten głos i poczułam taki dziwny spokój. Myślałam na początku, że to Patryk przyszedł do mnie, bo ja do niego nei mogłam, ale przed Bożym Narodzeniem (wypadek był we wrześniu) mojej babci przyśnił się zmarły dziadek i powiedział jej, że jak leżałam w szpitalu po wypadku to był u mnie i rozmawiał ze mną... Taka to historia mnie spotkała. Dziś mój synek ma na imię Patryk.
Jestem ciekawa, czy Wy też mieliście kiedykolwiek kontakt z duch(sz)ami?
Aż mnie dreszcze przeszły!!! Takiej przygody nie miałam, mam za to inną dziwaczną przypadłość, która mi przeszkadza dosyć.Mianowicie zdarza mi się wiedzieć rzeczy, których teoretycznie wiedzieć nie mogę. Moja mama mówi,że jestem wiedźmą, ale ja się nią nie czuję.
Mika, masz rację,że niektórzy traktują to z przymrużeniem oka. Często zdarzało mi się usłyszeć,że mogłabym przewidzieć numery lotto, ale jak tu wytłumaczyć prześmiewcom,że to tak nie działa? Dlatego rzadko się przyznaję do tej umiejętności, a może ułomności?
Nie traktuje takich historii z przymrużeniem oka. Lubie słuchać, czytać o czymś takim. Fascynuje mnie ludzka psychika, życie po życiu. Choć nie mam żadnych "wizji" to wierzę w duchy, te złe i te dobre. Bardzooo często śni mi się moja zmarła ukochana ciocia. Zawsze śni mi się tak jakby żyła, jest u siebie w domu, ja przychodzę w odwiedziny ale zawsze mówi mi, że jest na chwilę, niedlugo musi gdzieś wyjechać, wracać. Może ktoś z Was będzie mógł mi powiedzieć czy to coś oznacza ? Dlaczego właśnie mnie się śni (nie mieliśmy pokrewieństwa), a nie np swojej córce, siostrze (wiem, że nie bo rozmawiałam z nimi na ten temat)?
Monilen, nie zawsze pokrewieństwo decyduje o więzach emocjonalnych między ludźmi, a nawet często jej- tej więzi w rodzinach nie ma. Pewnie zdarzało Ci się niejednokrotnie spotkać kogoś i czuć się przy nim rewelacyjnie już za pierwszym razem, przy innych zaś czułaś się nieswojo. To tzw. pokrewieństwo dusz i jak sądzę to ono decyduje o naszych sympatiach i antypatiach, ale to tylko moja prywatna filozofia, a nawet nie moja przepraszam!, ale ku takiej się skłaniam.
Moja siostra miala taki przypadek.Muj szwagier zmarl jeszcze nie byl pochowany,moja siostra chciala sie troche zdrzemnac wiec okryla sie kocem w pokoju na wersalce,miala wszystko zgaszone (teleizje itp).Nagle obudzil ja glosny glos muzyki a ona zerwala sie z wersalki i krzyczy na syny scisz te muzyke,pobiegla do pokoju syna a jego nie bylo i w tej chwili zorietowala sie ze za muzyka leci w pokoju goscinnym gzie spala,podbiegla do anlagi i chciala wylaczyc ale nie szlo ,dobiero jej sie udalo jak piosenka sie skonczyla .Od samosci zalaczyla sie plyta cd i piosenka ulubiona jej meza
Moi rodzice pojechali do babci i dziadka w odwiedziny. Dziadek pojechał autem do miasta, a reszta rodziny siedziała w domu. W pewnym momencie słyszą jak ktoś idzie po schodach, zatrzymuje się na ganku i puka. Kuzynka idzie otwierać drzwi a tam nie ma nikogo. Dopiero później okazało się, że w tym samym momencie dziadek miał zawał i umarł w samochodzie.
I jak tu nie wierzyć, że nie umieramy do końca.... Ja wierzę w dusze, ale nie w duchy. Wierzę, że dusze ludzkie są przy nas, przy swoich bliskich i w pewnym sensie się nami opiekują.
Mnie się bardzo często śnią zmarli, najczęściej śni mi się szwagier mojego ojca, ale są to takie zwyczajne sytuacje porpostu jakby żył, często przychodzi do mnei we śnie. Jak się śni moja babcia to wtedy znak że ktoś będzie chory, pamiętam jak przyśniła mi się krótko przed porodem, strasznie się zdenerwowałam i pytam ją czy ktoś będzie chory? A ona kiwneła głową. Spytałam czy z moim dzieckiem coś będzie nie tak? A ona kiwneła przecząco. No i jak urodziłam byłam strasznie chora i 2 tyg przeleżałam w szpitalu z moim synkiem na szczęście wszystko było wporządku.
Pamiętam też jak mój dobry kolega ze studiów, powiesił się i krótko po jego śmierci przyśnił mi się, zapukał do moich drzwi, ja otwieram zdźiwiona i mówie o matko przecież ty nie żyjesz, a on odpowiedział jak to żyje głupie plotki ktoś rozpuścił, potem przychodził do mnie jeszcze pare razy, pomodliłam się za niego i już był spokój. Oj wiele miałam takich sytuacji, moja mama też.
Kiedy przywieziono mnie po operacji na salę nagle ocknęłam się, choć byłam jeszcze oszołomiona lekami. Zobaczyłam, że przy moim łóżku stoi kilku mężczyzn w garniturach.. Podniosłam wzrok i struchlałam..to byli moi zmarli:dziadek i wuj i jeszcze ktoś, ale nie widziałam kto. Rozdarłam się na calutki oddział: przyszli po mnie!!! Zleciały się pielęgniarki lekarze, zaczęli mnie uspokajać. W końcu ktoś powiedział, że to taki dzień. Było to 1ego listopada.
Pewnie uznałabym to za halucynacje polekowe gdybym nie pamiętała, jak dziadek był ubrany.Miał bardzo dziwny garnitur, taki granatowy w paseczki(to chyba tenis się nazywa).Dziadka ledwo pamiętam-umarł, jak miałam kilka latek.
Po jakimś czasie opowiadałam to mamie. Mama zaniemówiła. Dziadek miał taki garnitur i był w nim pochowany.
Mama 2- 3 dni przed smiercią, kiedy już tylko chwilami odzyskiwała przytomność rozmawiała, ba kłóciła się ze zmarłym tatą. Mówiła: no nie poganiaj mnie,już idę, już idę.
Po smierci tatki, 40 dnia miałam sen, ale tak jakby na granicy snu i jawy.Byłam w jakimś hotelu- labiryncie. Nagle weszłam do pokoju, a tam spokojnie spi tato! Podbiegłam do niego i zaczęłam się cieszczyć.Tato ty żyjesz!!!Tatko obudził się spojrzał i powiedział: tak żyję!Żyję! W tym momencie zdałam sobie sprawę, że to tylko sen i obudziłam się z poootworym rykiem i żalem, że to tylko sen.Był to bardzo dziwny sen, bo czułam ciepło taty, ba nawet jego charakterystyczny zapach.Potem doczytałam się, że wiele religii(np. muzułmanie i żydzi), że dusza naprawdę odchodzi 40ego dnia. I wtedy często żegna się z bliskimi. Policzyłam. To było 40ego dnia.
Podczas smierci mamusi byłam też świadkiem dziwnego zjawiska i nie dotyczy to dusz, tylko...sama nie wiem czego.
Mamusia była siwiutka, a kilka dni przed smiercią zaczęły jej ciemnieć włosy! Umarła z ciemnymi włosami, a brwi miała kruczoczarne, jak w młodości.
Gdy zmarl moj szwagier (zginal smiercia tragiczna) przysnil mi sie po kilku dniach w "niemym snie". Siedzial sobie i nic nie mowil, tylko sie usmiechal. Wedlug mnie chcial sie pozegnac...
Tak samo po smierci mojej babci, z ktora sie w doslownym sensie nie pozegnalam, bo mialam nadzieje, zobaczyc ja jeszcze zywa za kilka dni. Tez mi sie przysmila jeden jedyny raz. Tez sie usmiechala.
Gdy bylam w ciazy "widzialam" tych dwoje...
Babcia "siedziala" pewnej nocy w fotelu w pokoju, w ktorym spalam.
Szwagra "spotkalam" w nocy w czasie wedrowek przedporodowych. Musze przyznac, ze mialam niezlego stracha.
Wszystko wydarzylo sie jednokrotnie i niepowtarzalnie.
Mojego męża poznałam kilka miesięcy po śmierci jego ojca.jego siostar i tesciowa opowiadały,że po jego śmierci często słyszały kroki w piwnicy ( dom na wsi). W krytycznych sytuacjach ojciec snił się mężowi. Kiedy wyrzuciliśmy z domu szwagra alkoholika ( nie zgadzał się z jego wejsciem w rodzinę i w zamieszkaniu w domu) przyszedł w snach ostatni raz, mówiąc ,że juz nie jest potrzebny i może ruszyć w drogę.
Kiedy umierał mój mąz, przyszedł do mnie nad ranem w snie mówiąc, że umiera.O godz, 8 rano miałam być u niego w hospicjum. o tej godzinie zadzwonili do mnie,że nie żyje.
Ja miałam taką dziwną sytuację tylko raz. Mój tatuś zmarł 5 lat temu, na drugi dzień po jego śmierci w wypadku samochodowym zginęła moja babcia-jego matka. Moja mama leżała wtedy w szpitalu, więc na swojej głowie miałam załatwianie 2 pogrzebów. Byłam już wyczerpana no i przede wszystkim załamana. Pamiętam, że krótko przed pogrzebem zapadłam w taki jakby półsen. I widziałam mojego tatę tak jakby w jakimś autobusie, ale nie jestem pewna co to było. Czułam jego zapach, widziałam go. Pamiętam, że po chwili podeszła do niego babcia i odjechali. I wtedy właśnie zaczęłam sobie tłumaczyć , że tak to wszystko musiało niestety wyglądać, że babcia musiała razem z nim odejść, że być może nie przeżyłaby śmierci swojego jedynego syna.