Czy ktoś z Was orientuje się, czy za skręcenie nogi w pracy ZUS "skłonny" jest wypłacić jakieś odszkodowanie.
Mąż był 4 tygodnie na zwolnieniu chorobowym. Skręcił sobie bidulka nóżkę w pracy potykając się o kabel. Niby śmieszne, ale troszkę pocierpiał...
Dziś wrócił do pracy kompletując potrzebne dokumenty.
Ciekawa jestem, czy ZUS "poprosi" go na komisję. Poza tym dodatkowo, w ramach ubezpieczenia grupowego, ubezpieczony jest w PZU - i czy z tego tytułu PZU coś mu wypłaci.
Być może ktoś z Was miał taką sytuację...
Własnie przerabiam temat. Niedługo stanę na komisji ,z PZU coś będzie.Ale na ZUS bym nie liczyła. Rozmawiałam dzisiaj z BHP-owcami. Ciężki orzech do zgryzienia jeśli nie masz świadków ,że stało się to w prostej drodze do pracy bądź z pracy.Nawet jeśli wygrasz z nimi na drodze sądowej.
Przede wszystkim jeśli zgłoszono to BHP-owcom, to zostaje tylko czekać.Z ZUS-em nigdy nie wiadomo. Ja miałam juz zrezygnować, bo nie miałam świadków, ale zmobilizowali mnie do złożenia zgłoszenia. Zobaczymy co z tego wyniknie.NIe mam pewności,być mozę znów pójdę na zwolnienie, bo pomimo upływu czasu nie jest lepiej.
Mój mąż miał skreconą nogę w pracy rok temu, na zwolnieniu był tylko 2 tygodnie.Z PZU dostał 1% uszczerbku a z ZUSu 4% i bardzo się zdziwił , bo każdy mówił, żę ZUS niechętnie wypłaca odszkodowania. Długo czekał w Zusie na komisję, a póżniej na decyzje, pieniądze dostał po około 5 miesiącach od wypadku.
We wrześniu 2003r. miałam wypadek w pracy,upadłam i złamałam ręke.Po 3 miesiącach zwolnienia i rehabilitacji wróciłam do pracy.Oczywiście protokół został spisany,świadkowie byli i w lutym 2004r PZU przyznało mi 7% uszczerbku na zdrowiu i kwotę 1.680 zł a ZUS 5% i 1.705zł. licząc 341 zł za każdy procent.Takie były wtedy stawki.Nie wiem jak to się ma do skręconej nogi ale myślę że mężowi coś tam "skapnie".Pozdrawiam.
Z ZUSem czasem jest ciezko wygrac. Moj brat spadl z kilku metrow na beton, stalo sie to w pracy przy swiadkach. Mial zlamanie w rece, pekniete kosci w rece i w nodze. Brat staral sie o odszkodowanie w ZUSie ale dziwnym trafem lekarz z komisji nie mogl sie dopatrzec na przeswietleniu zlamania. Odwolywal ale nic z tego nie wyszlo, w koncu dal sobie spokoj. Nie wiem jak to jest ze jeden lekarz na przeswietleniu widzi zlamanie a drugi nie.
Moja córka pod koniec czerwca złamała obojczyk w szkole.Miała ubezpieczenie grupowe w PZU i jak się dowiedziałam to może by dostała jakieś 100-150 zl odszkodowania,wiec darowałam sobie.Sam wyjazd na komisje by mnie prawie tyle kosztował,wiec jaki sens? Ale tak sobie myslę ze to nie jest sprawiedliwe bo człowiek płaci przez te wszystkie lata składki i co z tego ma?nic.
Przecież to bardzo dużo pieniędzy. Ile kilometrów musiała byś jechać, że odpuściłaś? dodam, ze dostała by bez problemu. W takich sytuacjach lekarz patrzy tylko w katalog i patrzy ile procent się należy.
Ja dostałam 130zł jak syn miał rozciętą nogę. I też więcej było z tym zachodu niż to było warte. Zadzwoniła do mnie po jakimś czasie od zgłoszenia wypadku babeczka z PZU i umówiła się na komisję. Pojechaliśmy tam ucieszeni, że wypadło popołudniu i żadne z nas nie musiało się zwalniać z pracy. Nawet przyjechaliśmy przed czasem po czym na miejscu się okazało, że komisja sobie nie przyszła. Zadzwoniłam do tej babki żeby jej powiedzieć co myślę o takim podejściu to najpierw próbowała coś ściemniać a potem powiedziała, że na następną komisję to się dopiero umówimy za 2 miesiące. Wtedy już to było w godzinach porannych i kawałek od domu. Dobrze, że mogłam liczyć na teściową i nie musiałam się zwalniać z pracy. Ale moim zdaniem śmieszne pieniądze, te ubezpieczenia szkolne wcale się nie opłacają. Teraz też czekam na komisję bo 2 miesiące temu w szkole skręcił kostkę no i znowu będę musiała latać i załatwiać. Mam tylko nadzieję, że tym razem trafię na normalną osobę z PZU.
W końcu mój biedny mąż doczekał się dzisiaj komisji lekarskiej w PZU (a z ZUS-u jak na razie zero odzewu), z tym, że lekarz nic mu nie powiedział, czy dostanie coś za to skręcenie, czy nie...
Podobno wszystko ma być napisane w decyzji, która przyjdzie pocztą.
Lekarze nigdy nie mówią ile przyznają.A jezeli chodzi o PZU to najpierw były pieniądze na koncie , a póżniej przyszła decyzja.Ile czasu szła to nie pamiętam , ale na pewno szybciej niż z ZUSu:)
Pzu zawsze przyznaje odszkodowanie w wys. ok. 3-5%. Natomiast dla Zus kryterium jest długotrwały lub stały uszczerebk na zdrowiu. Jeśli takiego nie ma, to zapomnij o odszkodowaniu. A po takim urazie najczęsciej nie ma i nie trzeba "wciskać", że boli na "zmianę pogody" bo to nie działa. Poza tym długotrwały uszczerbek to 6 miesięcy choroby!. Odwoływanie się od decyzji do Sądu pracy i ubezpieczeń Społ. trwa od pół do roku i też jest bezsensowne. Krótko - PZU daje za sam fakt zaistnienia wypadku, ZUS za pozostałe następstwa. No chyba że zostały ograniczenia ruchomości, zaniki mięśniowe, ubytki... Na decyzję oczekuje się do miesiąca. Świadek wypadku nie jest konieczny, tylko zawsze należy od razu zgłosić do BHP i szefa. Aby w ogóle uznano wypadek w drodze do/z pracy muszą zaistnieć 3 warunki : związek przyczynowo-skutkowy, nagłość, związek z pracą.
Użytkownik lugato napisał w wiadomości: > Pzu zawsze przyznaje odszkodowanie w wys. ok. 3-5%. Natomiast dla Zus > kryterium jest długotrwały lub stały uszczerebk na zdrowiu. Jeśli takiego > nie ma, to zapomnij o odszkodowaniu. A po takim urazie najczęsciej nie ma i > nie trzeba "wciskać", że boli na "zmianę pogody" bo to nie działa. Poza > tym długotrwały uszczerbek to 6 miesięcy choroby!. Odwoływanie się od > decyzji do Sądu pracy i ubezpieczeń Społ. trwa od pół do roku i > też jest bezsensowne. Krótko - PZU daje za sam fakt zaistnienia > wypadku, ZUS za pozostałe następstwa. No chyba że zostały > ograniczenia ruchomości, zaniki mięśniowe, ubytki...Na decyzję oczekuje > się do miesiąca. Świadek wypadku nie jest konieczny, tylko zawsze należy > od razu zgłosić do BHP i szefa. Aby w ogóle uznano wypadek w drodze > do/z pracy muszą zaistnieć 3 warunki : związek przyczynowo-skutkowy, > nagłość, związek z pracą.
Szczerze mówiąc, zdziwiona jestem tym stwierdzeniem. Nigdzie się z czymś takim nie spotkałam. Po co byłaby ta cała szopka z komisją lekarską w PZU?
W kwestii odszkodowania bardzo wazny jest protokół powypadkowy sporządzony w zakladzie pracy przez służbę bhp albo spolecznego bhp-owca. Najwazniejsze są cztery czynniki: 1-nagłe zdarzenie 2-wywolane przyczyna zewnętrzną 3-powodujace uraz 4-ktore nastapilo w związku z pracą. U Ciebie z tego co przeczytalam mąż wykonując czynności związane z pracą potknął się o kabel i skręcił nogę. Moim zdaniem spokojnie możecie czekać na odszkodowanie. Pozdrawiam :)
Polecam zapoznanie się z Dziennikiem Ustaw 02.199.1673 (28.11.2002) art. 10-12. do tego proponuję wgląd do załacznika , czyli tabeli z 1968 r ! Jeśli nie ma następstw, nie kasy! Niestety!
Czy ktoś z Was orientuje się, czy za skręcenie nogi w pracy ZUS "skłonny" jest wypłacić jakieś odszkodowanie. Mąż był 4 tygodnie na zwolnieniu chorobowym. Skręcił sobie bidulka nóżkę w pracy potykając się o kabel. Niby śmieszne, ale troszkę pocierpiał... Dziś wrócił do pracy kompletując potrzebne dokumenty. Ciekawa jestem, czy ZUS "poprosi" go na komisję. Poza tym dodatkowo, w ramach ubezpieczenia grupowego, ubezpieczony jest w PZU - i czy z tego tytułu PZU coś mu wypłaci. Być może ktoś z Was miał taką sytuację...
Własnie przerabiam temat. Niedługo stanę na komisji ,z PZU coś będzie.Ale na ZUS bym nie liczyła. Rozmawiałam dzisiaj z BHP-owcami. Ciężki orzech do zgryzienia jeśli nie masz świadków ,że stało się to w prostej drodze do pracy bądź z pracy.Nawet jeśli wygrasz z nimi na drodze sądowej.
Mąż świadków ma, zaraz po wypadku spisany został protokół powypadkowy. Umieszczono w nim nawet taki szczegół, ile metrów miał sam kabel:-)
Przede wszystkim jeśli zgłoszono to BHP-owcom, to zostaje tylko czekać.Z ZUS-em nigdy nie wiadomo. Ja miałam juz zrezygnować, bo nie miałam świadków, ale zmobilizowali mnie do złożenia zgłoszenia. Zobaczymy co z tego wyniknie.NIe mam pewności,być mozę znów pójdę na zwolnienie, bo pomimo upływu czasu nie jest lepiej.
Mój mąż miał skreconą nogę w pracy rok temu, na zwolnieniu był tylko 2 tygodnie.Z PZU dostał 1% uszczerbku a z ZUSu 4% i bardzo się zdziwił , bo każdy mówił, żę ZUS niechętnie wypłaca odszkodowania. Długo czekał w Zusie na komisję, a póżniej na decyzje, pieniądze dostał po około 5 miesiącach od wypadku.
We wrześniu 2003r. miałam wypadek w pracy,upadłam i złamałam ręke.Po 3 miesiącach zwolnienia i rehabilitacji wróciłam do pracy.Oczywiście protokół został spisany,świadkowie byli i w lutym 2004r PZU przyznało mi 7% uszczerbku na zdrowiu i kwotę 1.680 zł a ZUS 5% i 1.705zł. licząc 341 zł za każdy procent.Takie były wtedy stawki.Nie wiem jak to się ma do skręconej nogi ale myślę że mężowi coś tam "skapnie".Pozdrawiam.
Miałam skręconą nogę, z ubezpieczenia dostałam więcej niż za złamanie.
Wychodzi na to, że jest jakaś nadzieja. No bo po jakiego grzyba płacilibyśmy te wszystkie składki obowiązkowe i dodatkowe?
Z ZUSem czasem jest ciezko wygrac. Moj brat spadl z kilku metrow na beton, stalo sie to w pracy przy swiadkach. Mial zlamanie w rece, pekniete kosci w rece i w nodze. Brat staral sie o odszkodowanie w ZUSie ale dziwnym trafem lekarz z komisji nie mogl sie dopatrzec na przeswietleniu zlamania. Odwolywal ale nic z tego nie wyszlo, w koncu dal sobie spokoj. Nie wiem jak to jest ze jeden lekarz na przeswietleniu widzi zlamanie a drugi nie.
Moja córka pod koniec czerwca złamała obojczyk w szkole.Miała ubezpieczenie grupowe w PZU i jak się dowiedziałam to może by dostała jakieś 100-150 zl odszkodowania,wiec darowałam sobie.Sam wyjazd na komisje by mnie prawie tyle kosztował,wiec jaki sens?
Ale tak sobie myslę ze to nie jest sprawiedliwe bo człowiek płaci przez te wszystkie lata składki i co z tego ma?nic.
Przecież to bardzo dużo pieniędzy. Ile kilometrów musiała byś jechać, że odpuściłaś? dodam, ze dostała by bez problemu. W takich sytuacjach lekarz patrzy tylko w katalog i patrzy ile procent się należy.
okolo 100 km.
Ja dostałam 130zł jak syn miał rozciętą nogę. I też więcej było z tym zachodu niż to było warte. Zadzwoniła do mnie po jakimś czasie od zgłoszenia wypadku babeczka z PZU i umówiła się na komisję. Pojechaliśmy tam ucieszeni, że wypadło popołudniu i żadne z nas nie musiało się zwalniać z pracy. Nawet przyjechaliśmy przed czasem po czym na miejscu się okazało, że komisja sobie nie przyszła. Zadzwoniłam do tej babki żeby jej powiedzieć co myślę o takim podejściu to najpierw próbowała coś ściemniać a potem powiedziała, że na następną komisję to się dopiero umówimy za 2 miesiące. Wtedy już to było w godzinach porannych i kawałek od domu. Dobrze, że mogłam liczyć na teściową i nie musiałam się zwalniać z pracy. Ale moim zdaniem śmieszne pieniądze, te ubezpieczenia szkolne wcale się nie opłacają. Teraz też czekam na komisję bo 2 miesiące temu w szkole skręcił kostkę no i znowu będę musiała latać i załatwiać. Mam tylko nadzieję, że tym razem trafię na normalną osobę z PZU.
W końcu mój biedny mąż doczekał się dzisiaj komisji lekarskiej w PZU (a z ZUS-u jak na razie zero odzewu), z tym, że lekarz nic mu nie powiedział, czy dostanie coś za to skręcenie, czy nie...
Podobno wszystko ma być napisane w decyzji, która przyjdzie pocztą.
Czy wiecie, jak długo ta decyzja może "iść"?
Lekarze nigdy nie mówią ile przyznają.A jezeli chodzi o PZU to najpierw były pieniądze na koncie , a póżniej przyszła decyzja.Ile czasu szła to nie pamiętam , ale na pewno szybciej niż z ZUSu:)
Pzu zawsze przyznaje odszkodowanie w wys. ok. 3-5%. Natomiast dla Zus kryterium jest długotrwały lub stały uszczerebk na zdrowiu. Jeśli takiego nie ma, to zapomnij o odszkodowaniu. A po takim urazie najczęsciej nie ma i nie trzeba "wciskać", że boli na "zmianę pogody" bo to nie działa. Poza tym długotrwały uszczerbek to 6 miesięcy choroby!. Odwoływanie się od decyzji do Sądu pracy i ubezpieczeń Społ. trwa od pół do roku i też jest bezsensowne. Krótko - PZU daje za sam fakt zaistnienia wypadku, ZUS za pozostałe następstwa. No chyba że zostały ograniczenia ruchomości, zaniki mięśniowe, ubytki...
Na decyzję oczekuje się do miesiąca. Świadek wypadku nie jest konieczny, tylko zawsze należy od razu zgłosić do BHP i szefa. Aby w ogóle uznano wypadek w drodze do/z pracy muszą zaistnieć 3 warunki : związek przyczynowo-skutkowy, nagłość, związek z pracą.
No z tym akurat sie nie zgodzę , bo jak pisałam wcześniej mój maż za skreconą nogę i tylko 1 miesiąc zwolnienia dostał z ZUSu 4%, a z PZU tylko1%.
Użytkownik lugato napisał w wiadomości:
> Pzu zawsze przyznaje odszkodowanie w wys. ok. 3-5%. Natomiast dla Zus
> kryterium jest długotrwały lub stały uszczerebk na zdrowiu. Jeśli takiego
> nie ma, to zapomnij o odszkodowaniu. A po takim urazie najczęsciej nie ma i
> nie trzeba "wciskać", że boli na "zmianę pogody" bo to nie działa. Poza
> tym długotrwały uszczerbek to 6 miesięcy choroby!. Odwoływanie się od
> decyzji do Sądu pracy i ubezpieczeń Społ. trwa od pół do roku i
> też jest bezsensowne. Krótko - PZU daje za sam fakt zaistnienia
> wypadku, ZUS za pozostałe następstwa. No chyba że zostały
> ograniczenia ruchomości, zaniki mięśniowe, ubytki...Na decyzję oczekuje
> się do miesiąca. Świadek wypadku nie jest konieczny, tylko zawsze należy
> od razu zgłosić do BHP i szefa. Aby w ogóle uznano wypadek w drodze
> do/z pracy muszą zaistnieć 3 warunki : związek przyczynowo-skutkowy,
> nagłość, związek z pracą.
Szczerze mówiąc, zdziwiona jestem tym stwierdzeniem. Nigdzie się z czymś takim nie spotkałam. Po co byłaby ta cała szopka z komisją lekarską w PZU?
W kwestii odszkodowania bardzo wazny jest protokół powypadkowy sporządzony w zakladzie pracy przez służbę bhp albo spolecznego bhp-owca. Najwazniejsze są cztery czynniki:
1-nagłe zdarzenie
2-wywolane przyczyna zewnętrzną
3-powodujace uraz
4-ktore nastapilo w związku z pracą.
U Ciebie z tego co przeczytalam mąż wykonując czynności związane z pracą potknął się o kabel i skręcił nogę. Moim zdaniem spokojnie możecie czekać na odszkodowanie. Pozdrawiam :)
Polecam zapoznanie się z Dziennikiem Ustaw 02.199.1673 (28.11.2002) art. 10-12. do tego proponuję wgląd do załacznika , czyli tabeli z 1968 r ! Jeśli nie ma następstw, nie kasy! Niestety!