Nie wiem czy oglądaliście wczoraj wiadomości. Podawano, że powstał nowy program komputerowy który ma za zadanie optymalnie wykorzystać zasoby lodówki i innych zakamarków kuchennych. Polegać ma on na tym, że wpisuje się do komputera produkty i ich ilość a komputer dopasowuje do tego przepisy z przeróżnych kategorii desery, obiady, kolecje, śniadania, koktajle itd. Bardzo pozytywnie wypowiadali się o tym programie restauratorzy. Podobno znacznie ułatwi im prace a Wy co o tym myślicie ?
Mnie to trochę przeraziło, od razu wyobraziłam sobie nieodległą przyszłość i robota, który budząc mnie o 2-ej w nocy mówi " Anka, połóz się na wznak, oszczędzaj kręgosłup":) A poważnie, to nie dla mnie takie nowinki, ja tam stawiam na spontaniczność w każdej dziedzinie, w kuchni też. Wiem jednak,że i ten wytwór naszych czasów znajdzie amatorów.Aguś, a co Ty sama o tym myślisz?
Przepraszam, że nie jestem Aguś, ale przypomniał mi się tekst kabaretowy. Głodny człowiek zamawia przez telefon pizzę i na samym początku zostaje zapytany o pesel. Zamawia margherittę z podwójnym serem, jednak pracownik zamówienia nie przyjmuje, bo w bazie danych (pesel) ma informacje, że ów klient jest na diecie. Klient decyduje, że rezygnuje i chce przyjechać sam, jednak pracownik pyta: Czym? Przecież pół roku temu zabrano panu Prawo jazdy. Klient decyduje się na kleik ryżowy i chce płacić kartą. Jednak pracownik ma informację o debecie...
Dla mnie w kuchni taki program był by zbędny. Podobnie jak Ty lubię spontaniczność w codziennym gotowaniu. Nie raz zdarzało mi się coś zaplanować a rodzina np w tym czasie zamawia pierogi i kawałek mięsa ląduje w zamrażalniku. Lubię przeglądać książki kucharskie, gazety, przepisy na WŻ. Kiedy zbliżają się święta lub jest jakaś specjalna okazja to kocham planowac co przyrządze. Wtedy przeglądam sterty gazet wybieram przepisy i przeprowadzam eleminacje mam świra na tym punkcie. Wszystko musi być dograne i zapięte na ostatni guzik. Łącznie z pracami co kiedy wykonam. Drugorzędną rzeczą wynikającą bardziej z mojego charakteru jest to, że ni jak nikt ani nic nie jest w stanie mi narzucić co ja mam gotowac w danym dniu,, Jestem ha ha przekorną butowniczką kiedy komputer nakazał by mi zjedzenie sałaty to ja zjadła bym bułkę. Mało tego ha ha nawet nie mając tej bułki poszła bym po nią do sklepu.:) Uważam że tego typu program świetnie się sprawdzi w restauracjach przy wszelkiego rodzaju przyjęciach. Trudno jest zaplanować posiłki dla 100 osób i więcej. Wtedy widzę duży sens tego programu ( taki pomocnik w przeliczaniu ).Program ten ma na celu między innymi nie marnowania żywności. Czy u mnie się marnuje żywnośc ? - ze smutkiem stwierdzę że czasami tak szczególnie wędliny z innymi rzeczami jakoś problemu nie mam a jak jest z tym u Was?
A u nas czyli u mnie jest tak, że albo wszystko sprząta odkurzacz, mężem zwany, albo ukochane czworonogi, a tych u mnie dostatek! O marnowaniu jedzenia zatem nie może być mowy:)))
zazdroszczę Ci tego że się nie marnuje. Zastałam tak wychowana, że nie wolno wyrzucać jedzenia i takie mam poczucie nie nazwę tego inaczej - poczucie winy jak coś trzeba wyrzucić. Staram sie tak gospodarować aby tego było naj mniej ale nie zawsze się tak da. Chleb np zbieram dla sąsiada on ma króliki, bułki miele na tartą, wędline wystawiam koło kompostu aby jakies zwierzątka sobie użyły a i tak właśnie jakies takie poczucie winy we mnie jest. Kiedyś usłyszałam ile wyrzucisz tyle ci kiedyś braknie, byłam wtedy małą dziewczynką ale do tej pory mi to zostało.
Agusia grozą powiało, ale kurcze to tak chyba jest. Ja wierzę właściwie w jedno " co dajesz, to dostajesz", święta nie byłam i tak to zadziałało i co tu gadać, boję się, ale nie w myśl zasady Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek. Tak zwyczajnie, po ludzku boję się być złym człowiekiem. No i dlatego dobra jestem, a najlepsza z musztardą ( sarepską), a co?
O czymś podobnym kiedyś już słyszałem. To, chyba, taka bardziej rozbudowana książka kucharska ze szczególnym systemem wyszukiwania (nie według rodzaju potrawy, lecz według produktów).
Ja oglądałam i w sumie to niewiem czy to będzie dobry pomysł,czy to tylko reklama,żeby sie czyms pochwalic.Ja kupuje zawsze tyle produktów żeby nie wyrzucac,a jak zostaje coś to można np. zrobic leczo z niczego.Takie jest moje zdanie.
Nie wiem czy oglądaliście wczoraj wiadomości. Podawano, że powstał nowy program komputerowy który ma za zadanie optymalnie wykorzystać zasoby lodówki i innych zakamarków kuchennych. Polegać ma on na tym, że wpisuje się do komputera produkty i ich ilość a komputer dopasowuje do tego przepisy z przeróżnych kategorii desery, obiady, kolecje, śniadania, koktajle itd. Bardzo pozytywnie wypowiadali się o tym programie restauratorzy. Podobno znacznie ułatwi im prace a Wy co o tym myślicie ?
Mnie to trochę przeraziło, od razu wyobraziłam sobie nieodległą przyszłość i robota, który budząc mnie o 2-ej w nocy mówi " Anka, połóz się na wznak, oszczędzaj kręgosłup":) A poważnie, to nie dla mnie takie nowinki, ja tam stawiam na spontaniczność w każdej dziedzinie, w kuchni też. Wiem jednak,że i ten wytwór naszych czasów znajdzie amatorów.Aguś, a co Ty sama o tym myślisz?
Przepraszam, że nie jestem Aguś, ale przypomniał mi się tekst kabaretowy.
Głodny człowiek zamawia przez telefon pizzę i na samym początku zostaje zapytany o pesel. Zamawia margherittę z podwójnym serem, jednak pracownik zamówienia nie przyjmuje, bo w bazie danych (pesel) ma informacje, że ów klient jest na diecie. Klient decyduje, że rezygnuje i chce przyjechać sam, jednak pracownik pyta: Czym? Przecież pół roku temu zabrano panu Prawo jazdy. Klient decyduje się na kleik ryżowy i chce płacić kartą. Jednak pracownik ma informację o debecie...
Być może takich czasów kiedys doczekamy
Dla mnie w kuchni taki program był by zbędny. Podobnie jak Ty lubię spontaniczność w codziennym gotowaniu. Nie raz zdarzało mi się coś zaplanować a rodzina np w tym czasie zamawia pierogi i kawałek mięsa ląduje w zamrażalniku. Lubię przeglądać książki kucharskie, gazety, przepisy na WŻ. Kiedy zbliżają się święta lub jest jakaś specjalna okazja to kocham planowac co przyrządze. Wtedy przeglądam sterty gazet wybieram przepisy i przeprowadzam eleminacje mam świra na tym punkcie. Wszystko musi być dograne i zapięte na ostatni guzik. Łącznie z pracami co kiedy wykonam. Drugorzędną rzeczą wynikającą bardziej z mojego charakteru jest to, że ni jak nikt ani nic nie jest w stanie mi narzucić co ja mam gotowac w danym dniu,, Jestem ha ha przekorną butowniczką kiedy komputer nakazał by mi zjedzenie sałaty to ja zjadła bym bułkę. Mało tego ha ha nawet nie mając tej bułki poszła bym po nią do sklepu.:)
Uważam że tego typu program świetnie się sprawdzi w restauracjach przy wszelkiego rodzaju przyjęciach. Trudno jest zaplanować posiłki dla 100 osób i więcej. Wtedy widzę duży sens tego programu ( taki pomocnik w przeliczaniu ).Program ten ma na celu między innymi nie marnowania żywności. Czy u mnie się marnuje żywnośc ? - ze smutkiem stwierdzę że czasami tak szczególnie wędliny z innymi rzeczami jakoś problemu nie mam a jak jest z tym u Was?
A u nas czyli u mnie jest tak, że albo wszystko sprząta odkurzacz, mężem zwany, albo ukochane czworonogi, a tych u mnie dostatek! O marnowaniu jedzenia zatem nie może być mowy:)))
jak ja Ci zazdroszczę :). Ja mam miałczącego czworonoga który ,żywi sie lepiej od nas jagnięńcinka, dziczyzna i wszelkie inne kocie rarytasy.
Hm? Zazdrościsz powiadasz? A czego tych psów podcinających mi nogi co rano? Czy może wiecznie głodnych kotów? A wiem! Szynszyla Cię pociąga!
zazdroszczę Ci tego że się nie marnuje. Zastałam tak wychowana, że nie wolno wyrzucać jedzenia i takie mam poczucie nie nazwę tego inaczej - poczucie winy jak coś trzeba wyrzucić. Staram sie tak gospodarować aby tego było naj mniej ale nie zawsze się tak da. Chleb np zbieram dla sąsiada on ma króliki, bułki miele na tartą, wędline wystawiam koło kompostu aby jakies zwierzątka sobie użyły a i tak właśnie jakies takie poczucie winy we mnie jest. Kiedyś usłyszałam ile wyrzucisz tyle ci kiedyś braknie, byłam wtedy małą dziewczynką ale do tej pory mi to zostało.
Agusia grozą powiało, ale kurcze to tak chyba jest. Ja wierzę właściwie w jedno " co dajesz, to dostajesz", święta nie byłam i tak to zadziałało i co tu gadać, boję się, ale nie w myśl zasady Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek. Tak zwyczajnie, po ludzku boję się być złym człowiekiem. No i dlatego dobra jestem, a najlepsza z musztardą ( sarepską), a co?
O czymś podobnym kiedyś już słyszałem. To, chyba, taka bardziej rozbudowana książka kucharska ze szczególnym systemem wyszukiwania (nie według rodzaju potrawy, lecz według produktów).
Program ma zaplanować jedzenie tak aby się nic nie zmarnowało, taki jest jego cel tego programu.
fuj
Ja oglądałam i w sumie to niewiem czy to będzie dobry pomysł,czy to tylko reklama,żeby sie czyms pochwalic.Ja kupuje zawsze tyle produktów żeby nie wyrzucac,a jak zostaje coś to można np. zrobic leczo z niczego.Takie jest moje zdanie.
A Mógł bym sie dowiedziec jak ten program sie nazywa???