Córka siostry - prawie roczna (za dwa tygodnie) ma straszną chorobę lokomocyjną. Problemem jest przejechanie z jednego końca Wrocławia na drugi. Czeka ją na święta dłuższa podróż. No i zastanawiamy się co podać maluszce. Najprościej i najpewniej byłby awiomarin poł tabletki - ale jak to działa na tak małe dzieci. trasa długa, więc powinna się wyspać.
Liczyć na to, że lokomotiv lub inne homeoatyczne zadziałają - w zimie, gdy trzeba by przebrać dziecko, wymyć fotelik i samochód. U mojej córki nigdy nie działały - jeżdzi na awiomarinie - tyle, że pierwszy raz, jak go dostała, była około roku starsza
Też o tym słyszałam - o ile jestem w stanie uwierzyć, że działa u starszego dziecka, któremu można zasugerować co nie co - to u takiego malucha... Z plastrem proponowałam próby na małych odległościach. powiedz m itylko - czy plaster ma być z gazą czy sam. Tu cały czas jest ryzyko podrózy w śmierdzącym samochodzie przez kilka godzin.
W podróży? W zimie? Latem możesz rozbić się obozem na jakimś parkingu i sprzątać. A tak? Nie zawsze są warunki do sprzątania samochodu - poza tym wycierasz raczej powierzchownie - byle nie pomoczyć siedzeń i jakoś dojechać.
Ale chętnie poznam sposoby, nie tylko na zapachy wymiocin, ale tak ogólnie - zaznaczam, że w moim przypadku w grę nie mogą wchodzić żadne areozole, odświeżacze powietrza - mam uczulenie. Nawet pozornie pusty zapach musi być schowany, gdy wsiadam do samochodu.
Awiomarin można stosować u dzieci powyżej dwóch lat. Zapytaj w aptece, jest teraz więcej leków, może któryś z nich będzie dobry dla maluszka. Pozdrawiam !
też o nich czytałam. Tyle, że t oroczne dziecko - nie sądzę ,aby dobrowolnie przez kilka godzin zgodziłą się mieć coś na ręakch - bez spróbowania tego metodą organoleptyczną
Pierwszy raz zastosowalismy te plasterki gdy syn mial troszke ponad rok i znosil to dzielnie bez sciagania czy brania do buzi , ale kazdy bobas jest inny. W kazdym razie zycze powodzenia i znalezienia "zlotego srodka".
Rozmowa z pediatrą skończy się łagodnym środkiem, który może nie zadziałać... A co to jest melised? Oparty na melisie? czy tylko zbieżna nazwa
Wiesz ile ja napróbowałam, chcąc uciec od awiomarinu. Skuteczne były tylko w zakresie takim, że córka "haftowała" z uśmiechem na twarzy (bez tabletki widziałam, że jej niedobrze. zawsze była szansa, że zdążymy stanąć i zadać awiomarin).
Z własnego doświadczenia wiem, że najlepiej jest przejechać długą trasę przysypiając. Wtedy błędnik nie wariuje już tak bardzo. Niestety nie sprawdzają się żadne książeczki ani zabawki, na które trzeba zerkać do dołu. Można by było zagadywać maluszka pokazując mu ciekawe rzeczy daleko za oknem. A co do leków... o tym nie mam zielonego pojecia :(
Zagadywanie nie działa - jeżeli nie zaśnie w momencie wsiadania do samochodu zmymiotuje - to praktyka z miasta.
W przypadku mojej córki - jak awiomarin był podany za późno, było pewne, że zwymiotuje (pewne po fakcie oczywiście). Jak zjadła na śniadanie jakiś serek typu kiri- to samo.. Teraz, przy ostatniej podrózy - jakieś 250 km zapomnieliśmy o tabletce (nie pierwszy raz, tyle, że poprzednie zawsze kończyły się praniem samochodu). Dojechała...może na wymioty ją nie brało, ale dyskomfort odczuwała straszny - nie potrafiła sobie znaleźć miejsca...
Z chorobą lokomocyjną walczę 26 lat, czyli tyle ile żyję. Jestem nielicznym przykładem na to, że nie wszyscy z choroby lokomocyjnej wyrastają, choć zazwyczaj się tak dzieje. Chciałam ten post napisać wczoraj, ale od samego czytania mdlić mnie zaczęło, taki ze mnie ewenement (czyt. sieroctwo Boże). Ze wszystkich leków jakie dotąd brałam aviomarin okazał się najskuteczniejszy. Kiedyś na mnie nie działał w ogóle, a ostatnio po zaaplikowaniu podwójnej dawki przejechałam 250km bez sensacji. Na studiach jeździłam na ranigaście - tak, tym od żołądka. Lokomotiv, avioplant, plastry- porażka, ale każdy organizm jest inny. Żucie cytryny nie wiem. Źle na mnie wpywa czytanie, prowadzenie dyskusji, najlepiej się wyłączyć, patrzeć wprost przed siebie i podziwiać widoki, czyli najlepsza pierwsza miejscówka. Nie radzę jeździć na pusty żołądek, najlepiej zszamać kanapkę z mięskiem, nabiał odradzam. Z rocznym dzieckiem to faktycznie problem... Może po konsultacji z lekarzem sukces odniósłby aviomarin... Działa również na błędnik, a nie jak te inne ziołowe nie powiem co... Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Jak kieruje i patrzy przez przednia szybę to jej nic się nie dzieje. Jak jest pasażerem leży na tylnej kanapie i ma problemy bo błędnik nie może sobie poradzić. Niech jako pasażer siedzi na przednim siedzeniu i patrzy przez przednią szybę. wydaje mi się że pomoże.
Wiesz,nie wiem,czy to błąd.Mnie się wydaje,że jest tak jak pisze ekkore.Jak sama prowadzi,to jest na tym skupiona i nic sie nie dzieje.Na przednim siedzeniu jako pasażer jeździła i po krótkim czasie przesiadała się do tyłu,żeby się położyć.
Kochani as ma sporo racji. Ja mam tez chorobe lokomocyjna od zawsze (tylko w ciazy mi przechodzilo :-) choc mdlosci ciazowe mialam jak ta lala :-)) Siedzac z przodu jako pasazer o wiele lepiej znosze jazde . Mozna porownac jak 1:10. Tabletki potrzebuje tylko na dluuugie trasy. Gdy siedze z tylu zaczyna sie juz po 15-20 minutach. Po godzinie musze wysiasc i jestem blada, zielona jak mowi polowek. Po tabletkach muli mnie i tak ale bez odruchu wymiothnego. Naprawde patrzeniee przed siebie bardzo pomaga. Zwiazane jest z praca mozgu ktory to odbiera jako naturalne w przeciwienstwie do migajacych obrazow bokiem. Najgorsze jest czytanie czy inne zajecia tego typu, mnie meczy bardzo rowniez rozmiowa.
Nie mówimy, że tak nie jest - tyle, że każdy przypadek jest indywidualny, każdy musi opracować swoja metodę podróżowania bez sensacji. I nie powinno się mówić, że to błąd, skoro pomaga.
Mam na mysli to ze siedzenie z tylu jest ZAWSZE bledem. Naprawde. Moze dziewczyna tego nie odczowa o ile spi. Na pewno jednak i tak ja muli co odczowa po obudzeniu czy znim zasnie. Dlatego o ile tylko mozliwe osoby dotkniete ta choroby powinny siedziec z przodu. Nie zawsze mozna przespac , nie zawsze jest miejsce itd ale zelazna regola to przod. ja tez to kiedys traktowalam jako malo istotne. Jest jednak naprawde pewnikiem. Wiadomo nie kazdemu musi az tak pomagac jak mnie ale kazdy poczuje olbrzymia ulge. Gwarantuje.
pisząc, że to błąd chciałam pomóc a nie skrytykować. Myślałam, że siedzieć w przodzie jako pasażer nie próbowała tylko od razu na tylna kanapę się kładła. Widzę, że jednak próbowała więc nie mogę więcej pomóc.
ekko . nie calkiem tak. wystarczy siedziec z przodu nie prowadzac. Roznica ogromna. A w samolocie nic sie nie dzieje. Tylko start i ladowanie. A tak poniewaz nic nie szarpie i podrzuca nie masz zadnych sensacji. Mozg nie odbiera lotu jako przemieszczania za spokojnie jest.
Mój mózg samolot odbiera jako zagrożenie...I nie umiem mu wytłumaczyć, że jest inaczej. Co więcej - samlotem nie latałam - ale dyskomfort (to jest delikatnie powiedziane) jaki odczuwam wsiadając do obiektu muzealnego, stojącego w pozycji jak do startu (z nosem uniesionym ku górze) zniechęca mnie. I pewnie, dopóki nie będę musiała, dobrowolnie samolotem nie polecę
Ja i mój mąż mieliśmy w dzieciństwie chorobę lokomocyjna. On z tego wyrósł całkowicie. Ja wyrosłam w bardzo dużym stopniu prawie całkiem. Problem u mnie może się pojawić gdy na drodze jest bardzo dużo zakrętów. Problemów takich nie miałam w pociągu chociaż 2 razy się zdarzyło. Autobusem do sąsiedniej miejscowości nie mogłam dojechać. Pomogło stanie w przodzie autobusu i patrzenie przez przednią szybę. Praktykowałam przez kilka lat i teraz chyba mogę nawet jechać tyłem ale staram się tego unikać więc na dłuższej odległości chyba był by problem. Z lekarstw brałam tylko aviomarin ale tylko na dłuższe trasy. Na krótkich się męczyłam. dodam, że choć ja i mój mąż mieliśmy ta chorobę nasze dzieci jej nie mają.
Coś jest w staniu w autobusie, bo mi również pomagało, tylko bardziej preferowałam środek. Mogłam stać 25 minut i się bujać i prawie nic. A jak tylko usiadłam to... brr! Pociągi zawsze dobrze znosiłam, bez wspomagaczy, choroby morskiej też nie posiadam, tylko te auta i autobusy.. Prawka nie mam, więc tylko się cieszyć, że moje miasto jest niewielkie a samochód nie jest czymś niezbędnym... ;)
Każdy organizm jest inny, więc w tej chorobie zostaje leczenie drogą eksperymentalną. Oby jak najszybciej znaleźć tylko złoty środek... Pozdrawiam!
Mam pytanie,czy osoba dorosła która odchorowuje każdą podróż na tylnym siedzeniu kiedyś z tego wyrośnie? Jest mi okropnie wstyd,czasami to nawet wygląda niezbyt grzecznie kiedy starszej osoby nie puszczę do przodu.Można coś mi pomóc?
Awiomarin jest za mocny.Spytaj w aptece,jest jakis srodek na bazie imbiru.Pomaga herbatka z imbiru,ale taki maluszek bedzie chcial ja wypic?Zetrzec kawaleczek swiezego imbiru,na szklanke maksymalnie jedna plaska lyzeczke(bardzo ostry w smaku),zalac wrzatkiem,np pol szklanki.Gdy ''naciagnie''dodac duzo soku z cytryny lub cytryne pokrojona w plasterki,na koncu miod.Sprawdzone,pomaga na zoladek i przy przeziebieniach,gdyz rozgrzewa.W tym ostatnim przypadku mozna dodac cynamonu,najlepiej tez swiezo startego.Ten przepis przywiozla przed laty z Paryza i bardzo sie przyjal.Pozniej znalazlam podobny w jakims poradniku .
Córka siostry - prawie roczna (za dwa tygodnie) ma straszną chorobę lokomocyjną. Problemem jest przejechanie z jednego końca Wrocławia na drugi.
Czeka ją na święta dłuższa podróż.
No i zastanawiamy się co podać maluszce.
Najprościej i najpewniej byłby awiomarin poł tabletki - ale jak to działa na tak małe dzieci. trasa długa, więc powinna się wyspać.
Liczyć na to, że lokomotiv lub inne homeoatyczne zadziałają - w zimie, gdy trzeba by przebrać dziecko, wymyć fotelik i samochód.
U mojej córki nigdy nie działały - jeżdzi na awiomarinie - tyle, że pierwszy raz, jak go dostała, była około roku starsza
My zaklejaliśmy córce zawsze pępek może śmieszne ale zawsze pomagało.
Też o tym słyszałam - o ile jestem w stanie uwierzyć, że działa u starszego dziecka, któremu można zasugerować co nie co - to u takiego malucha...
Z plastrem proponowałam próby na małych odległościach. powiedz m itylko - czy plaster ma być z gazą czy sam.
Tu cały czas jest ryzyko podrózy w śmierdzącym samochodzie przez kilka godzin.
A dlaczego w '' smierdzącym samochodzie '''! Auto jak domek .. powinien pachnieć i są na to sposoby ... )))))!!
W podróży? W zimie? Latem możesz rozbić się obozem na jakimś parkingu i sprzątać. A tak?
Nie zawsze są warunki do sprzątania samochodu - poza tym wycierasz raczej powierzchownie - byle nie pomoczyć siedzeń i jakoś dojechać.
Ale chętnie poznam sposoby, nie tylko na zapachy wymiocin, ale tak ogólnie - zaznaczam, że w moim przypadku w grę nie mogą wchodzić żadne areozole, odświeżacze powietrza - mam uczulenie. Nawet pozornie pusty zapach musi być schowany, gdy wsiadam do samochodu.
sam zwykły plaster
Awiomarin można stosować u dzieci powyżej dwóch lat. Zapytaj w aptece, jest teraz więcej leków, może któryś z nich będzie dobry dla maluszka. Pozdrawiam !
Mojemu synowi zawsze pomagaly plasterki "TRANSWAY" , naklejane na wewnetrzna strone nadgarstkow.
Do kupienia w aptece. Powodzenia :)
też o nich czytałam.
Tyle, że t oroczne dziecko - nie sądzę ,aby dobrowolnie przez kilka godzin zgodziłą się mieć coś na ręakch - bez spróbowania tego metodą organoleptyczną
A ja też zalepiam pępek i pomaga dziecku. Lekarka mi poleciła ten sposób.
Pierwszy raz zastosowalismy te plasterki gdy syn mial troszke ponad rok i znosil to dzielnie bez sciagania czy brania do buzi , ale kazdy bobas jest inny.
W kazdym razie zycze powodzenia i znalezienia "zlotego srodka".
Porozmawiaj z pediatrą. Mi przychodzi na myśl melised ale nie wiem czy można u tak małych dzieci i czy będzie skuteczny.
Rozmowa z pediatrą skończy się łagodnym środkiem, który może nie zadziałać...
A co to jest melised? Oparty na melisie? czy tylko zbieżna nazwa
Wiesz ile ja napróbowałam, chcąc uciec od awiomarinu. Skuteczne były tylko w zakresie takim, że córka "haftowała" z uśmiechem na twarzy (bez tabletki widziałam, że jej niedobrze. zawsze była szansa, że zdążymy stanąć i zadać awiomarin).
Jest to środek uspakajający. Ja moim dzieciom dawałam jak miały koszmary senne. Tu przykładowy link http://www.i-apteka.pl/product-pol-656-MELISSED-syrop-125g.html
Ale to środek na uspokojenie a nie ukojenie błędnika
dziecko by po nim spało i może by było lepiej. Tak myślę ale pewności nie mam.
Z własnego doświadczenia wiem, że najlepiej jest przejechać długą trasę przysypiając. Wtedy błędnik nie wariuje już tak bardzo. Niestety nie sprawdzają się żadne książeczki ani zabawki, na które trzeba zerkać do dołu. Można by było zagadywać maluszka pokazując mu ciekawe rzeczy daleko za oknem. A co do leków... o tym nie mam zielonego pojecia :(
Zagadywanie nie działa - jeżeli nie zaśnie w momencie wsiadania do samochodu zmymiotuje - to praktyka z miasta.
W przypadku mojej córki - jak awiomarin był podany za późno, było pewne, że zwymiotuje (pewne po fakcie oczywiście). Jak zjadła na śniadanie jakiś serek typu kiri- to samo..
Teraz, przy ostatniej podrózy - jakieś 250 km zapomnieliśmy o tabletce (nie pierwszy raz, tyle, że poprzednie zawsze kończyły się praniem samochodu). Dojechała...może na wymioty ją nie brało, ale dyskomfort odczuwała straszny - nie potrafiła sobie znaleźć miejsca...
Z chorobą lokomocyjną walczę 26 lat, czyli tyle ile żyję. Jestem nielicznym przykładem na to, że nie wszyscy z choroby lokomocyjnej wyrastają, choć zazwyczaj się tak dzieje. Chciałam ten post napisać wczoraj, ale od samego czytania mdlić mnie zaczęło, taki ze mnie ewenement (czyt. sieroctwo Boże). Ze wszystkich leków jakie dotąd brałam aviomarin okazał się najskuteczniejszy. Kiedyś na mnie nie działał w ogóle, a ostatnio po zaaplikowaniu podwójnej dawki przejechałam 250km bez sensacji. Na studiach jeździłam na ranigaście - tak, tym od żołądka. Lokomotiv, avioplant, plastry- porażka, ale każdy organizm jest inny. Żucie cytryny nie wiem. Źle na mnie wpywa czytanie, prowadzenie dyskusji, najlepiej się wyłączyć, patrzeć wprost przed siebie i podziwiać widoki, czyli najlepsza pierwsza miejscówka. Nie radzę jeździć na pusty żołądek, najlepiej zszamać kanapkę z mięskiem, nabiał odradzam. Z rocznym dzieckiem to faktycznie problem... Może po konsultacji z lekarzem sukces odniósłby aviomarin... Działa również na błędnik, a nie jak te inne ziołowe nie powiem co...
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Moja córka -22 lata,też nie wyrosła.Dziwnie,bo kiedy sama prowadzi samochód,nic się nie dzieje,ale jako pasażer chorobę lokomocyjną ma do tej pory.
Bo trzeba patrzeć przez przednią szybę a jako pasażer pewnie do tego się nie stosuje.
Bo trzeba patrzeć przez przednią szybę a jako pasażer pewnie do tego się nie stosuje.
Nie,jako pasażer od razu kładzie się na tylne siedzenie i próbuje zasnąć.
i tu jest błąd
Jak możesz mówić, że błąd - to co działą w Twoim przypadku, w innym może mieć odwrotny skutek.
Jak kieruje i patrzy przez przednia szybę to jej nic się nie dzieje. Jak jest pasażerem leży na tylnej kanapie i ma problemy bo błędnik nie może sobie poradzić. Niech jako pasażer siedzi na przednim siedzeniu i patrzy przez przednią szybę. wydaje mi się że pomoże.
Wiesz,nie wiem,czy to błąd.Mnie się wydaje,że jest tak jak pisze ekkore.Jak sama prowadzi,to jest na tym skupiona i nic sie nie dzieje.Na przednim siedzeniu jako pasażer jeździła i po krótkim czasie przesiadała się do tyłu,żeby się położyć.
Kochani as ma sporo racji. Ja mam tez chorobe lokomocyjna od zawsze (tylko w ciazy mi przechodzilo :-) choc mdlosci ciazowe mialam jak ta lala :-)) Siedzac z przodu jako pasazer o wiele lepiej znosze jazde . Mozna porownac jak 1:10. Tabletki potrzebuje tylko na dluuugie trasy. Gdy siedze z tylu zaczyna sie juz po 15-20 minutach. Po godzinie musze wysiasc i jestem blada, zielona jak mowi polowek. Po tabletkach muli mnie i tak ale bez odruchu wymiothnego.
Naprawde patrzeniee przed siebie bardzo pomaga. Zwiazane jest z praca mozgu ktory to odbiera jako naturalne w przeciwienstwie do migajacych obrazow bokiem. Najgorsze jest czytanie czy inne zajecia tego typu, mnie meczy bardzo rowniez rozmiowa.
Nie mówimy, że tak nie jest - tyle, że każdy przypadek jest indywidualny, każdy musi opracować swoja metodę podróżowania bez sensacji. I nie powinno się mówić, że to błąd, skoro pomaga.
Mam na mysli to ze siedzenie z tylu jest ZAWSZE bledem. Naprawde. Moze dziewczyna tego nie odczowa o ile spi. Na pewno jednak i tak ja muli co odczowa po obudzeniu czy znim zasnie. Dlatego o ile tylko mozliwe osoby dotkniete ta choroby powinny siedziec z przodu. Nie zawsze mozna przespac , nie zawsze jest miejsce itd ale zelazna regola to przod. ja tez to kiedys traktowalam jako malo istotne. Jest jednak naprawde pewnikiem.
Wiadomo nie kazdemu musi az tak pomagac jak mnie ale kazdy poczuje olbrzymia ulge. Gwarantuje.
pisząc, że to błąd chciałam pomóc a nie skrytykować. Myślałam, że siedzieć w przodzie jako pasażer nie próbowała tylko od razu na tylna kanapę się kładła. Widzę, że jednak próbowała więc nie mogę więcej pomóc.
Wtedy ma "zajęty" błędnik koncentracją na prowadzeniu samochodu.
Podobno to jedyne lekarstwo na chorobę lokomocyjną - zostać samemu kierowcą.
Ciekawe czy tak samo działa na samolot? Czyżbym musiała zrobić licencję pilota - hehehe
ekko . nie calkiem tak. wystarczy siedziec z przodu nie prowadzac. Roznica ogromna. A w samolocie nic sie nie dzieje. Tylko start i ladowanie. A tak poniewaz nic nie szarpie i podrzuca nie masz zadnych sensacji. Mozg nie odbiera lotu jako przemieszczania za spokojnie jest.
Mój mózg samolot odbiera jako zagrożenie...I nie umiem mu wytłumaczyć, że jest inaczej.
Co więcej - samlotem nie latałam - ale dyskomfort (to jest delikatnie powiedziane) jaki odczuwam wsiadając do obiektu muzealnego, stojącego w pozycji jak do startu (z nosem uniesionym ku górze) zniechęca mnie. I pewnie, dopóki nie będę musiała, dobrowolnie samolotem nie polecę
Ja i mój mąż mieliśmy w dzieciństwie chorobę lokomocyjna. On z tego wyrósł całkowicie. Ja wyrosłam w bardzo dużym stopniu prawie całkiem. Problem u mnie może się pojawić gdy na drodze jest bardzo dużo zakrętów. Problemów takich nie miałam w pociągu chociaż 2 razy się zdarzyło. Autobusem do sąsiedniej miejscowości nie mogłam dojechać. Pomogło stanie w przodzie autobusu i patrzenie przez przednią szybę. Praktykowałam przez kilka lat i teraz chyba mogę nawet jechać tyłem ale staram się tego unikać więc na dłuższej odległości chyba był by problem. Z lekarstw brałam tylko aviomarin ale tylko na dłuższe trasy. Na krótkich się męczyłam. dodam, że choć ja i mój mąż mieliśmy ta chorobę nasze dzieci jej nie mają.
Coś jest w staniu w autobusie, bo mi również pomagało, tylko bardziej preferowałam środek. Mogłam stać 25 minut i się bujać i prawie nic. A jak tylko usiadłam to... brr! Pociągi zawsze dobrze znosiłam, bez wspomagaczy, choroby morskiej też nie posiadam, tylko te auta i autobusy.. Prawka nie mam, więc tylko się cieszyć, że moje miasto jest niewielkie a samochód nie jest czymś niezbędnym... ;)
Każdy organizm jest inny, więc w tej chorobie zostaje leczenie drogą eksperymentalną. Oby jak najszybciej znaleźć tylko złoty środek...
Pozdrawiam!
Mam pytanie,czy osoba dorosła która odchorowuje każdą podróż na tylnym siedzeniu kiedyś z tego wyrośnie? Jest mi okropnie wstyd,czasami to nawet wygląda niezbyt grzecznie kiedy starszej osoby nie puszczę do przodu.Można coś mi pomóc?
aviomarin albo...porozmawiac. Prawie kazdy bedzie mial wyrozumiale podejscie. Jesli z milym usmiechem spytasz czy moglabys...Bo tak i tak
Awiomarin jest za mocny.Spytaj w aptece,jest jakis srodek na bazie imbiru.Pomaga herbatka z imbiru,ale taki maluszek bedzie chcial ja wypic?Zetrzec kawaleczek swiezego imbiru,na szklanke maksymalnie jedna plaska lyzeczke(bardzo ostry w smaku),zalac wrzatkiem,np pol szklanki.Gdy ''naciagnie''dodac duzo soku z cytryny lub cytryne pokrojona w plasterki,na koncu miod.Sprawdzone,pomaga na zoladek i przy przeziebieniach,gdyz rozgrzewa.W tym ostatnim przypadku mozna dodac cynamonu,najlepiej tez swiezo startego.Ten przepis przywiozla przed laty z Paryza i bardzo sie przyjal.Pozniej znalazlam podobny w jakims poradniku .