Mam bardzo delikatny problem. Chciałabym kupić "coś" ordynatorowi szpitala, w którym leżałam. Nie mam pojęcia jakiego rodzaju ma to być prezent, nigdy nie robiłam tego. Nie jest to łapówka, a podziękowanie ,ponieważ mam wobec niego wyjątkowy dług wdzięczności. Podajcie prosze mi jakieś propozycje,może ktoś miał takie doświadczenie i może mi pomóc. Pozdrawiam
Fajny zestaw mysliwski do grilla oprawiony w porożu- to się zawsze podoba a kosztuje jakies 200 - 300zł. Pracuję z lekarzami i wiem, że koniaków, whisky i wódek mają już dość!!
Użytkownik emeska1974 napisał w wiadomości: > Fajny zestaw mysliwski do grilla oprawiony w porożu- to się zawsze podoba a > kosztuje jakies 200 - 300zł. Pracuję z lekarzami i wiem, że > koniaków, whisky i wódek mają już dość!!
Skandal!!! Odemnie nie dostali by nic! Dlaczego lekarz ma dostac prezent za 300zl????, mozesz mi to wytlumaczyc ( mam nadzieje, ze tu nie chodzi o jakies tradycje, lub obyczaje )?
Oczywiscie nie trzeba brac mnie na powaznie, bo po pierwsze nie uwazam, ze mam racje. Ale jak Boga kocham, nie slyszalam, ze nalezy jakiemukolwiek lekarzowi skladac podziekowania materialne, nawet w postaci kwiatow, czy czekoladek!
Oczywiscie wszedzie obowiazuja inne obyczaje. Ja z powodu przeciaglej choroby leczona jestem w szpitalu tzw publicznym, ale w "podklinice" prywatnej, jednym slowem pan profesor urzedujacy w szpitalu panstwowym ma kilku pacjentow prywatnych. Poswieca im wiecej czasu, ale leczenie w gruncie rzeczy identyczne. Pan doktor z lekka zawyza stawki ubezpieczeniowe, wszystko wyszczegolnione na kwitach, moje dodatkowe ubezpieczenie oplaca te nadwyzki. Ale skladki ubezpieczeniowe "nadwyzkowe" oplacam od stu lat. Do glowy by mi nie przyszlo, zeby kupowac sztucce, czy jakiekolwiek alkohole. Pan doktor, zdaje sie byc uszczesliwiony moimi coraz lepszymi wynikmi.
Swoja droga, moj maz (co juz od paru lat profesoruje na Sorbonie) nie tylko nie musial sie opedzac od zadnych podziekowan, po prostu nigdy ich nie dostal. No co kraj, to obyczaj.
Sama nie jestem zwolenniczna prezentow, ale jak moja mama wychodzila ze szpitala prosila bym cos kupila dla pielegniarek w ramach podziekowania. Kupilismy kwiaty i kosz ze slodkosciami (owoce, czekoladki, kawa itp).
Ciekawe, czy przyjmie. Mnie przedarzyła się kiedyś następująca historia: Trzeba było coś załatwić na gwałt w urzędzie, a była to sobota. Po licznych telefonach i umawianiach się, załatwiłem sprawę (otrzymałem potrzebne zaświadczenie). Wiem, że dla mnie kobieta przerwała weekendowy wypoczynek, poświęciła swój czas. Miałem więc powody do wdzięczności, jednak nie udało mi się przekonać jej, by przyjęła paczkę herbaty z passiflory (mojej ulubionej).
Dziwną mamy netalność, sam się na tym kilka razy złapałem, że próbnujemy obdarowywać bogatszych od siebie i nie zawsze mamy pewność nawet, czy za ich zasługi. Pewnie jeszcze kilka pokoleń upłynie zanim znormalniejemy, a może nigdy :-(
U nas tez jest zwyczaj na "pzezenty", o ile czekoladki za pare groszy mozna nazwac prezentem. Pacjenci daja taka drobnostke najczesciej pielegniarkom w szpitalach ,albo wrzucaja pare groszy do swinki, ktora u nich stoi, tak zwana "kasa na kawe".
Lekarzom daje sie rzadko, zalezy od okolicznosci, i najczesciej wino lub czekoladki (za pare groszy). Moja mama dala wino szefowi kliniki (operowal ja), jak byla po pol roku u niego na kontroli i on bardzo sie ucieszyl, ze pacjent zadowolony. Chodzi tylko o taki maly, mily gest. Pozdrawiam.
Chcę Cię ostrzec. W podobnej sytuacji wyleciałem z hukiem z kardiologii. Nawet nie zdążyłem powiedzieć co zawiera prezent. Dowiedz się czy ordynator w ogóle przyjmuje prezenty. To już szybciej czekoladki dla pielęgniarek.
A czy pan doktor nie dostaje czasem pensji za to? Jeszcze nagradzać go za to,że wykonuje swoją pracę? Jak napisał Falkol - my urzędnicy dostajemy pensję za swoja pracę i nie potrzebne są dowody wdzięczności za to,że ją dobrze wykonujemy. NIe oczekujemy od osób, które do nas przychodzą, nawet jesli poświęcamy swój czas poza godzinami pracy na jakiekolwiek dowody wdzięczności... może poza zwykłym dziękuję. :)
Mam bardzo delikatny problem. Chciałabym kupić "coś" ordynatorowi szpitala, w którym leżałam. Nie mam pojęcia jakiego rodzaju ma to być prezent, nigdy nie robiłam tego. Nie jest to łapówka, a podziękowanie ,ponieważ mam wobec niego wyjątkowy dług wdzięczności. Podajcie prosze mi jakieś propozycje,może ktoś miał takie doświadczenie i może mi pomóc. Pozdrawiam
Fajny zestaw mysliwski do grilla oprawiony w porożu- to się zawsze podoba a kosztuje jakies 200 - 300zł. Pracuję z lekarzami i wiem, że koniaków, whisky i wódek mają już dość!!
Użytkownik emeska1974 napisał w wiadomości:
> Fajny zestaw mysliwski do grilla oprawiony w porożu- to się zawsze podoba a
> kosztuje jakies 200 - 300zł. Pracuję z lekarzami i wiem, że
> koniaków, whisky i wódek mają już dość!!
Skandal!!! Odemnie nie dostali by nic!
Dlaczego lekarz ma dostac prezent za 300zl????, mozesz mi to wytlumaczyc ( mam nadzieje, ze tu nie chodzi o jakies tradycje, lub obyczaje )?
A ja myślę,że jeśli to ma być podziękowanie a nie łapówka to -piękne kwiaty i tort. Pozdrawiam.
Jeśli to szpital refundowany przez NFZ, to kup mu stetoskop i karton strzykawek...
Bahus
hahahaha.....
Oczywiscie nie trzeba brac mnie na powaznie, bo po pierwsze nie uwazam, ze mam racje. Ale jak Boga kocham, nie slyszalam, ze nalezy jakiemukolwiek
lekarzowi skladac podziekowania materialne, nawet w postaci kwiatow, czy czekoladek!
Oczywiscie wszedzie obowiazuja inne obyczaje. Ja z powodu przeciaglej choroby leczona jestem w szpitalu tzw publicznym, ale w "podklinice" prywatnej, jednym slowem pan profesor urzedujacy w szpitalu panstwowym ma kilku pacjentow prywatnych. Poswieca im wiecej czasu, ale leczenie w gruncie rzeczy identyczne. Pan doktor z lekka zawyza stawki ubezpieczeniowe, wszystko wyszczegolnione na kwitach, moje dodatkowe ubezpieczenie oplaca
te nadwyzki.
Ale skladki ubezpieczeniowe "nadwyzkowe" oplacam od stu lat.
Do glowy by mi nie przyszlo, zeby kupowac sztucce, czy jakiekolwiek alkohole. Pan doktor, zdaje sie byc uszczesliwiony moimi coraz lepszymi wynikmi.
Swoja droga, moj maz (co juz od paru lat profesoruje na Sorbonie) nie tylko nie musial sie opedzac od zadnych podziekowan, po prostu nigdy ich nie dostal.
No co kraj, to obyczaj.
Inga,
bardzo sie ciesze Twoimi dobrymi wynikami...
mysle o Tobie czesto, serdecznie pozdrawiam...
urszula
Wlaczylam kompa, przeczytalam i bede sie z tego smiac caly dzien.
I karton termometrów, bo jak ja leżałam w szpitalu to był jeden na cały oddział
Nie stetoskopu nie kupuj , bi kosztuje od 500 zł wżwyz :))
Sama nie jestem zwolenniczna prezentow, ale jak moja mama wychodzila ze szpitala prosila bym cos kupila dla pielegniarek w ramach podziekowania. Kupilismy kwiaty i kosz ze slodkosciami (owoce, czekoladki, kawa itp).
uważam, że z takimi prezentami trzeba uważać, żeby nie miały formy łapówki. A taki gotowy kosz z delikatesów- dobre wino i przysmaki?
Ciekawe, czy przyjmie. Mnie przedarzyła się kiedyś następująca historia:
Trzeba było coś załatwić na gwałt w urzędzie, a była to sobota. Po licznych telefonach i umawianiach się, załatwiłem sprawę (otrzymałem potrzebne zaświadczenie). Wiem, że dla mnie kobieta przerwała weekendowy wypoczynek, poświęciła swój czas. Miałem więc powody do wdzięczności, jednak nie udało mi się przekonać jej, by przyjęła paczkę herbaty z passiflory (mojej ulubionej).
Dziwną mamy netalność, sam się na tym kilka razy złapałem, że próbnujemy obdarowywać bogatszych od siebie i nie zawsze mamy pewność nawet, czy za ich zasługi. Pewnie jeszcze kilka pokoleń upłynie zanim znormalniejemy, a może nigdy :-(
U nas tez jest zwyczaj na "pzezenty", o ile czekoladki za pare groszy mozna nazwac prezentem.
Pacjenci daja taka drobnostke najczesciej pielegniarkom w szpitalach ,albo wrzucaja pare groszy do swinki, ktora u nich stoi, tak zwana "kasa na kawe".
Lekarzom daje sie rzadko, zalezy od okolicznosci, i najczesciej wino lub czekoladki (za pare groszy).
Moja mama dala wino szefowi kliniki (operowal ja), jak byla po pol roku u niego na kontroli i on bardzo sie ucieszyl, ze pacjent zadowolony.
Chodzi tylko o taki maly, mily gest.
Pozdrawiam.
Chcę Cię ostrzec. W podobnej sytuacji wyleciałem z hukiem z kardiologii. Nawet nie zdążyłem powiedzieć co zawiera prezent.
Dowiedz się czy ordynator w ogóle przyjmuje prezenty. To już szybciej czekoladki dla pielęgniarek.
A czy pan doktor nie dostaje czasem pensji za to? Jeszcze nagradzać go za to,że wykonuje swoją pracę?
Jak napisał Falkol - my urzędnicy dostajemy pensję za swoja pracę i nie potrzebne są dowody wdzięczności za to,że ją dobrze wykonujemy. NIe oczekujemy od osób, które do nas przychodzą, nawet jesli poświęcamy swój czas poza godzinami pracy na jakiekolwiek dowody wdzięczności... może poza zwykłym dziękuję. :)