To w "najpierwszej linii" zależy od indywidualnego smaku, a głównie od tradycji i przyzwyczajeń wyniesionych z domu. Co smakuje komuś innemu, wcale nie musi na mne wywierać pozytywnego wrażenia.
Z rzeczowego punktu widzenia cała tajemnica mieści się w sztuce ich hodowania. Czym były karmione i w jakiej wodzie przebywały przez ostatnie tygodnie przed tym, zanim trafiły do handlu. Ważne jest aby karpiom w stawie dostarczono nieco gimnastyki. Inaczej będą się pasły jach świnki w chlewiku. Mądrzy hodowcy wpuszczają do tej smej wody parę szczupaków, które zmuszaja grubasy do ruchu. I to jest cała tajemnica smaku. Nie upasiony karp z czystej wody. Mniejsza o jego wagę! Karp ma dużo drobnych ości międzymięśniowych. Dlatego im mniejsza jest sztuka, tym bardziej są one dokuczliwe! Kiedyś miałem okazję jeść karpia, który ważył 22 kg. Był świetnie zrobiony i na talerzu bardziej przypominał kawałek wieprzowiny niż rybę. Poprawny surowiec musi być dobry, jednak pod warunkiem, że dalsza obróbka w domu nie zostanie skopana. Dlatego nie należy zwalać ewentualnych braków zadowolenia smakowego na wielkość sztuki. Karma + ruch i jakość wody - to są czynniki decydujące.
Jak można dopomóc smakowi? Po pierwsze kupować u zaufanego źródła. Jesli nie wiem skąd pochodzi ryba, należy ją przetrzymać w wannie (broń Boże w chlorowanej wodzie) przez kilka dni, i kąpać się z sąsiadką. Po sfiletowaniu, ponacinać mięso bardzo ostrym i dużym nożem, tnąc po stronie mięsa, od grzbietu w kierunku brzucha, co 2 - 3 mm. W czasie nacinania będzie wyraźnie słychać chrzęst przecinanych drobnych ości. Usunąć się ich nie da, ale w ten sposób staną się nie groźne dla jedzących. Uważać aby nie przeciąć skóry! Tak sprawione filety obficie skropić sokiem z cytryny i szczelnie pokryć cienkimi krążkami cebuli. Pod przykryciem wstawić na noc do lodówki. Wprawdzie cebula pozostawi po sobie nieco swego zapaszku, ale za to wyciągnie z ryby ewentualny fetorek mułu. Zawsze cebula jest mi milsza od błotka! Kwas soku z cytryny przez noc zmiękczy pocięte drobne ości. Później postępować jak ze sznyclem wiedeńskim. Posolić, obtoczyć w mące z posiekaną zieloną pietruszką, w jajku, w tartej bułce i powoli smażyć w głębokim tłuszczu (mieszanka oliwy i masła)
Oponuję co do dużej ilości ości i co do zabijania naturalnego zapachu karpia cebulą. Karp jest jedną z ryb, która ma mało ości. Znajdują się one w okolicy grzbietowej. Łatwo je zlokalizować po upieczeniu i nie ma z ich usunięciem większego problemu. Co do zapachu. Ryby kupuję zawsze ze sprawdzonego źródła i nie mają żadnego niepożądanego zapachu. Gdyby takowy się jednak pojawił, to po usmażeniu ryby te lądują w zalewie octowej na kilka dni. Inaczej są dla mnie niezjadliwe.
Zgadzam sie w 100% , do niedawna mieszkalam ponad 20 lat w regionie slynacym ze stawow i hodowli glownie Karpi. Nam polecano zawsze Karpia o wadze miedzy 1,5-2,5 kg. Zamawialismy karpia u producenta Nigdy nie smierdial mulem. Byl smaczny sam w sobie choc ja a karpiem nie przepada Ne mielismy tez szczegolnego problemu z oscmi. Smazylam tak jak radzi Lubczyk.
Użytkownik RN napisał w wiadomości: > Zgodzę się z Tobą w 98% Oponuję co do dużej ilości ości i co do > zabijania naturalnego zapachu karpia cebulą. Karp jest jedną z ryb, > która ma mało ości. Znajdują się one w okolicy grzbietowej. Łatwo > je zlokalizować po upieczeniu i nie ma z ich usunięciem większego > problemu.Co do zapachu. Ryby kupuję zawsze ze sprawdzonego źródła i > nie mają żadnego niepożądanego zapachu. Gdyby takowy się jednak pojawił, > to po usmażeniu ryby te lądują w zalewie octowej na kilka dni. Inaczej są > dla mnie niezjadliwe. Pozdrawiam :)
Co do faktycznej ilości ości w karpiu, odwołaj się proszę do pacjentów pogotowia ratunkowego, którzy właśnie czymś takim zadławili się niemal na amen. Jasne, że leszcz, karaś, krąp i brzana mają ich jeszcze wiecej, ale te ryby nie występują się tak masowo na naszych stołach jak karp.
To w "najpierwszej linii" zależy od indywidualnego smaku, a głównie od tradycji i przyzwyczajeń wyniesionych z domu.
Co smakuje komuś innemu, wcale nie musi na mne wywierać pozytywnego wrażenia.
Z rzeczowego punktu widzenia cała tajemnica mieści się w sztuce ich hodowania. Czym były karmione i w jakiej wodzie przebywały przez ostatnie tygodnie przed tym, zanim trafiły do handlu. Ważne jest aby karpiom w stawie dostarczono nieco gimnastyki. Inaczej będą się pasły jach świnki w chlewiku. Mądrzy hodowcy wpuszczają do tej smej wody parę szczupaków, które zmuszaja grubasy do ruchu.
I to jest cała tajemnica smaku. Nie upasiony karp z czystej wody. Mniejsza o jego wagę! Karp ma dużo drobnych ości międzymięśniowych. Dlatego im mniejsza jest sztuka, tym bardziej są one dokuczliwe! Kiedyś miałem okazję jeść karpia, który ważył 22 kg. Był świetnie zrobiony i na talerzu bardziej przypominał kawałek wieprzowiny niż rybę.
Poprawny surowiec musi być dobry, jednak pod warunkiem, że dalsza obróbka w domu nie zostanie skopana.
Dlatego nie należy zwalać ewentualnych braków zadowolenia smakowego na wielkość sztuki. Karma + ruch i jakość wody - to są czynniki decydujące.
Jak można dopomóc smakowi?
Po pierwsze kupować u zaufanego źródła.
Jesli nie wiem skąd pochodzi ryba, należy ją przetrzymać w wannie (broń Boże w chlorowanej wodzie) przez kilka dni, i kąpać się z sąsiadką.
Po sfiletowaniu, ponacinać mięso bardzo ostrym i dużym nożem, tnąc po stronie mięsa, od grzbietu w kierunku brzucha, co 2 - 3 mm.
W czasie nacinania będzie wyraźnie słychać chrzęst przecinanych drobnych ości. Usunąć się ich nie da, ale w ten sposób staną się nie groźne dla jedzących. Uważać aby nie przeciąć skóry!
Tak sprawione filety obficie skropić sokiem z cytryny i szczelnie pokryć cienkimi krążkami cebuli. Pod przykryciem wstawić na noc do lodówki.
Wprawdzie cebula pozostawi po sobie nieco swego zapaszku, ale za to wyciągnie z ryby ewentualny fetorek mułu. Zawsze cebula jest mi milsza od błotka!
Kwas soku z cytryny przez noc zmiękczy pocięte drobne ości.
Później postępować jak ze sznyclem wiedeńskim.
Posolić, obtoczyć w mące z posiekaną zieloną pietruszką, w jajku, w tartej bułce i powoli smażyć w głębokim tłuszczu (mieszanka oliwy i masła)
Wesołych Świąt
Zgodzę się z Tobą w 98%
Oponuję co do dużej ilości ości i co do zabijania naturalnego zapachu karpia cebulą. Karp jest jedną z ryb, która ma mało ości. Znajdują się one w okolicy grzbietowej. Łatwo je zlokalizować po upieczeniu i nie ma z ich usunięciem większego problemu.
Co do zapachu. Ryby kupuję zawsze ze sprawdzonego źródła i nie mają żadnego niepożądanego zapachu. Gdyby takowy się jednak pojawił, to po usmażeniu ryby te lądują w zalewie octowej na kilka dni. Inaczej są dla mnie niezjadliwe.
Pozdrawiam :)
Zgadzam sie w 100% , do niedawna mieszkalam ponad 20 lat w regionie slynacym ze stawow i hodowli glownie Karpi. Nam polecano zawsze Karpia o wadze miedzy 1,5-2,5 kg. Zamawialismy karpia u producenta Nigdy nie smierdial mulem. Byl smaczny sam w sobie choc ja a karpiem nie przepada Ne mielismy tez szczegolnego problemu z oscmi. Smazylam tak jak radzi Lubczyk.
Użytkownik RN napisał w wiadomości:
> Zgodzę się z Tobą w 98% Oponuję co do dużej ilości ości i co do
> zabijania naturalnego zapachu karpia cebulą. Karp jest jedną z ryb,
> która ma mało ości. Znajdują się one w okolicy grzbietowej. Łatwo
> je zlokalizować po upieczeniu i nie ma z ich usunięciem większego
> problemu.Co do zapachu. Ryby kupuję zawsze ze sprawdzonego źródła i
> nie mają żadnego niepożądanego zapachu. Gdyby takowy się jednak pojawił,
> to po usmażeniu ryby te lądują w zalewie octowej na kilka dni. Inaczej są
> dla mnie niezjadliwe. Pozdrawiam :)
Co do faktycznej ilości ości w karpiu, odwołaj się proszę do pacjentów pogotowia ratunkowego, którzy właśnie czymś takim zadławili się niemal na amen.
Jasne, że leszcz, karaś, krąp i brzana mają ich jeszcze wiecej, ale te ryby nie występują się tak masowo na naszych stołach jak karp.
A tam zaraz odwoływać się do pacjentów pogotowia. Przecież wiesz, że jak ktoś ma pecha to i w drewnianym kościele cegła mu na głowę może spaść.
Ja też skrapiam cytryną i przekładam dzwonki dużą ilością cebuli ale najpierw oczywiście je przyprawiam przyprawą do ryb i pieprzem cytrynowym.
Aby usunąć zapaszek mułu trzeba karpia na kilka dni wpuścić do wanny z wodą. Ale trzeba samemu go potem ukatrupić.
Hehe albo mieć moje szczęście i z paluszka rybnego óść u laryngologa wyciągać