Jest mi źle, o Boże, ludzie jak mi źle!!! I jak Wam o tym powiedzieć? Nie będąc posądzonym o zwyczajne zwrócenie uwagi na siebie, albo co?
Idą święta, a ja? Albo mnie zrozumiecie, albo będę musiała uciekać z WZ, a ja już nie chcę uciekać i nie chcę ze szczegółami, ale mówię Wam jest mi źle, bo mama mnie nie kochała i nie kocha! Wiem, wiem ,że jestem dużą dziewczynką, ale i tak jest mi źleeeeee...
Tylko mi tu nie piszcie, że nieważne, bo teraz ja jestem mamą i to jest ważne, bo zgłupieje do reszty! Ja kocham moich chłopców, ale i tak mi źleeee!
A idą święta!!!!!
Pewnie tak się uzewnętrzniają słabeusze, ale ja jestem silnieuszem, ale nie dzisiaj, nie dzisiaj... już nie potrafię.
Czy jest tu ktoś dorosły, niedorosły jak ja? I czy rozumiecie co mówię? I czy wybaczacie mi zepsucie atmosfery? Choć nie to jest moim zamiarem. Jak się wkurzycie, rozumiem, ale jeśli ktokolwiek z Was kiedykolwiek w dorosłym życiu poczuł czy czuje się jak ja, to dobrze, że to napisałam.
Foczko niedobrze! Bo skoro napisałam, to znaczy, że już nigdy sobie z tym nie poradzę, a tak chciałabym. Dla siebie, ale przede wszystkim dla moich bliskich.
Im nie mówię, ale przecież widzą, że ja jestem " być nie miec", a wiem, że to musi się zmienić. Ale jak to zrobić? Jak?
Mysle ze poprzez napisanie tych slow, zrobilas sobie swego rodzaju terapie. A jezli to bedzie dla Ciebie pocieszeniem, to moja tez mnie nie kocha, od 12 lat z nia nie rozmawialam, mimo moich usilnych prob. Caluje mocno.
Erka, ale ja nie mogę, bo ja wiedziałam, że mnie skrzywdzi, a w pewnym sensie powierzyłam jej i mojemu ojczymowi los mojej rodziny, bo zapomniałam co mi zrobili w dziecinstwie. Boże i co teraz? Tak się boję....
Nie mysl o tym Almiro ,po co? wierze ze jest ci smutno, nie znam sytuacji ale mysle ze......... twoja mama zaluje :( moze dajcie sobie obie szanse,trzeba umiec wybaczac.Pozdrawiam
darowiznę zawsze można cofnąć ale braku uczuć się nie da nadrobic, ale w koncu masz przecież dzieci i nie rób im krzywdy,bądź dla nich radosna i szcęśliwa, do miłości nikogo nie zmusisz.
Nie Agik, ja nie dam rady. Chcą mnie okraść, a ja kochałam mimo wszystko, wierzyłam mimo wszystko! A teraz wciąż jestem tą dziewczynką, która ucieka po śniegu przed ojczymem z nożem w żółtych rajstopkach! Boże! Co ja mam zrobić? Ja chcę, żeby było jutro!
Almiro, Foczka ma racje, fakt, ze o tym napisalas a w zasadzie zasygnalizowals problem to jest wlasnie Twoja sila!!! Wiem jeszcze sobie z tego nie zdajesz sprawy, ale tak jest naprawde. Uwierz mi, wiem co mowie. Nie jestes jedna z takim, czy tez podobnym problemem, jest nas zdecydowanie wiecej. Napisz do mnie na moj email - jest w ustawieniach. Pomoge na ile bede mogla, a przynajmniej doradze.
Marylko, napiszę i dziękuję, ale muszę wiedzieć, że nie jestem dup zawracaczem i że na pewno sobie nie poradzę. Dziś nie umiem już więcej pisać, myśleć, ani czuć nawet. Ale jest mi lepiej, bo "darłyśmy pierze", a to nawet nasze prababcie relaksowało. Dzięki Dziewczyny!
Napiszesz kiedy bedziesz mogla i wcale nie chodzi mi o zadne szczegoly "afery" tylko o Twoj adres, na ktory bede mogla przyslac historie, ktora byc moze pomoze Ci w spojrzeniu na wlasna historie nieco inaczej.
Erko to bardzo przykre:( gniewalam sie na moja mame tylko 1 dzien,bo powiedziala mi prawde! jak zadzwonila do mnie tego samego dnia nie odebralam telefonu,tyle bylo we mnie wscieklosci.Po przemysleniu zadzwonilam zabeczana i przyznalam jej racje, wiecej juz niogdy nie gniewalam sie na mame.Moja mama jest z pod znaku wagi, szczera i otwarta i bardzo ja kocham! wiem ze ona mnie tez :)
I jak to zrobić Agik? Jak? Jestem słabym dupkiem tej nocy, a rano ta słabość mnie onieśmieli, albo dobije. Jak? Jak pokazać dzieciom siłe, kiedy nogi nie chcą mnie nawet na siku doprowadzić? Jak?
Bo ja powinnam być szwaczką! Tak, szwaczką! A najlepiej na emeryturze, bo to pewne pieniądze! A nie jakieś fanaberie, że teatr i że się da.
O! I wtedy byłoby dobrze. Ale kur.... nie jest, bo ja chcę ten teatr i wystarcza mi 1500 zł. miesięcznie, bo tak mi dobrze! Ale nie, ja powinnam, ja muszę, ja nie wiem, ja jestem nieodpowiedzialna, bez wyobraźni, bo kukiełki to można sobie w du... wsadzić!
A ja chcę kukiełki! W du..... czy obok, nieistotne, nie umiem wytłumaczyć po łebkach a tak jak próbuję jest nie do końca prawdziwie. Przepraszam, dziś, teraz, nie dam rady.
Kochanie Wdech- wydech, wdech- wydech... oddychamy... oddychamy... O nic nie pytam... Lampka w głwoei mi się świeci.... tak juz mam i nic na to nie poradzę.
Dzis może nie damy rady, ale jutro... Jutro!!! damy!
Też się kiedyś bałam. Było strasznie. W nocy jak spałam to czasami cała się trzęsłam ze strachu albo wszystkie mięśnie były strasznie napięte. Wszystko się ułożyło. Teraz żyję spokojnie i jest dobrze. Pamięć o tych strasznych czasach jeszcze troszkę trwa choć minęło już 7 lat ale od roku już jest dużo lepiej żyć z wspomnieniami. Życzę by wszystkim bojącym życie się zmieniło na lepsze. Jest to możliwe. Małymi kroczkami do przodu.
Odpowiem Wam dziewczyny zbiorowo, bo inaczej nie mam siły. Przede wszystkim, to dziękuję Wam za troskę i nadzieję.
Rzeczywiście jest tak, że ostatnio nazbierało mi się kłopotów różnych i wpadłam w doła, jak to RN nazwała. Rzadko sobie na to pozwalam i dlatego dół aż tak głęboki. Wiem, że darowiznę można odebrać i to właśnie mam zamiar zrobić, tak czy owak spotkam się z mamą w sądzie i pewnie to tak boli.
As, ten brak miłości to stan trwały, tylko dla mnie to wciąż jednakowoż trudne, kiedy zdarzają się takie rzeczy.
Pewnie żadna z Was nie miała łatwego życia, więc tym lepiej mam nadzieję mnie zrozumiecie. Mam teraz swoją rodzinę, synów, męża ale łapię się często( w takich chwilach jak ta), że mam w sobie ciągle lęk. Jak jest dobrze, to że za dobrze i coś się stanie. Jak jest źle, czyt. wyżej. Przez ciągłą pogoń za miłością rodziców, nie jestem w stanie w nią miłość, tak po prostu uwierzyć.
Pewnie dlatego wobec dzieci bywam zbyt wylewna, bo od matki zawsze słyszałam, że będę matką do d....., że mi się nie uda ani w kwestii rodziny, ani na polu zawodowym. Przez to mam często chwilę zwątpienia i nie potrafię się ich pozbyć, bez względu na to jak dobrze bym sobie nie radziła.
Trudno mi to wyjaśnić, bo nie ma tu na to miejsca, a zresztą i tak nie byłabym obiektywna.
Już jestem dopiero teraz znalazłam chwilę aby Ci odpowiedzieć. Przeczytałam rano i jestem cały czas razem z Tobą. Przytulam Cię teraz mocno, widzisz podaję Ci rękę idziemy razem do łazienki. Widzisz Ty masz siłę dużo siły. Czy dziewczyna która jej nie ma opisała by nam swoją tak bolesną historię ? Wiem ,czasem trudno wstać ale miłość i dobro zawsze zwycięża Almiro . Zawsze będziesz mieć siłę dlatego, że na miłośc którą masz bardzo sobie zapracowałaś. Nie wszyscy nas mogą kochać, są tacy którzy właśnie powinni najbardziej ,a nie robią tego, niepotrafią. - może. Rodziców w życiu sobie nie wybieramy, oni po prostu są. Na nic się zdadzą Twoje gdybania szukanie wytłumaczenia, pytania dlaczego właśnie ja. Masz dużo siły. Widzisz, wiesz, że z pomocą prawnika dasz radę. Dasz napewno- słyszysz ! Almiro odetnij pępowinę wspomnień tego co było - to nieważne to już nie ważne teraz jesteś Ty ,tylko Ty i Twoja rodzina to co było powoli odejdzie i nie będzie się jawić w Twoim życiu wspomnieniem. Teraz walcz o dom i bądż lwicą w imię miłości w imię tego co stworzyłaś razem z mężem Twoje wylewy miłości do dzieci w przyszłości będa Ci sowicie nagrodzone. Bo to właśnie Ty a nie Twoja matka będziesz mieć koło siębie kochające Cię osoby tyle miłości ile dasz z siebie powróci do Ciebie. Jesteś wielka kobieto spełniasz swoje marzenia, realizujesz się do tego wszystkiego potrafisz otoczyć miłościa innych i sama jesteś nią otaczana. Masz chwilę zwątpienia Almirko, jesteśmy tylko malutkimi ludzmi, kto jej nie miał w życiu niech teraz wstanie, masz lękki kto ich nie miał w życiu niech teraz wstanie. Dasz radę dzewczyno, jesteś wielka i o Tym tylko myśl, że właśnie Ty dasz radę.
WYROK Przeciw tobie stoję z pętlą krzyku w krtani z krwią cierpką jak zmarzły winograd ugięta brzemieniem zabitych lat które trzeba godnie pochowac w pamięci.
Łucja Danielewska
Almirko jesteśmy z Toba i razem pochowamy tą przeszłość ściskam jeszcze raz mocno
Erka, nie wylewasz, a nawet jeśli, to dobrze. Bo co? Nie ma to jak radość przed świętami, ale czasem jest tak strasznie w gardle, w głowie, w sercu, duszy....
Jak mnie dzisiaj. Ale nie mam się komu wygadać, no zwyczajnie nie mam.
Almiro ,wspomnialas ze twoja matka chce ci odebrac dom,nie sadzisz ze nia ktos kieruje? moze powinnas spotkac sie z mama na spokojnie w cztery oczy ? i porozmawiac ,tylko Ty i Ona .Wiem ze latwo radzic komus kto stoi z boku ,ale moze to by pomoglo:( moze czas wypowiedziec na spokojnie swoje zale.
Almiro, dziś nie ma lepszego miejsca na ból i żal niż to forum więc dobrze zrobiłaś zakładając wątek. Nikt Ciebie nie będzie oceniał (bo jeśli to zrobi, to sam siebie zniszczy na forum) i nikt nie będzie się gniewał. Tutaj jesteś u siebie i na tę chwilę musisz to z siebie "wykrzyczeć". Jestem przekonana, że większość miewała dramatyczne chwile, ale nie miała Twojej odwagi. Tak tak, odwagi, bo żeby coś z siebie "wydusić" trzeba mieć odwagę. Jeszcze tego nie widzisz, ale to już jest pierwszy krok do przodu. Tylko błagam Cię z całych sił uwierz, w ten krok. Dziewczyny mają rację - każdy dzień będzie lepszy i Ty w nim silniejsza. Dzis przytulam, bo pewnie nic więcej zrobić nie mogę a jeśli mogę, to napisz.
No Almirko kochana najnormalniej wpadłaś w dół! Patrz pod nogi jak łazisz!! :)
Pocieszać nigdy nie umiałam. Mnie też czasami takie negatywne nastroje napadają, że nic tylko płakać. Wiesz jak sobie z tym radzę? Udaję. Udaję, że nic się nie stalo, że wszystko jest OK, że zawsze może być gorzej (i w tym miejscu wymyślam scenariusze jakby to "gorzej" mogło wyglądać), a przede wszystkim nie rozpamiętuję. Było - minęło, teraz może być tylko lepiej. Z Twoich postów wywnioskowałam, że jesteś wesołą, inteligentną osobą. Tak Cię widzę i taka na pewno jesteś. Masz po prostu gorszy dzień i tyle. Gdybym wiedziała gdzie, to przyleciałabym z drabiną, żebyś z tego dołu jak najszybciej się wygramoliła ;)
Pozdrawiam i trzymaj się cieplutko a przede wszystkim MYŚL POZYTYWNIE!!
Almiro to oznacza swiadoma prace ze soba samym. Czasem z pomoca kogos "po fachu", czasem doksztalcajac sie w tej dziedzinie...To co sie wybierze jest rozne u roznych ludzi i w roznych sytuacjach.
Nauka stawianiea czola tej jakze ciezkiej sytuacji, nie jest latwa Ma sie jednak duza szanse wygrac. Wygrac jako osoba dorosla - nie jako dziecko szukajace milosci, lecz jako dorosly czlowiek ktory chroni to dziecko w sobie. Dorosly czlowiek ktory WIE, ze tej milosci matczynej nie dostanie i nie ma sensu o nia "blagac" jednak MIMO to nie zamyka sie w skorupie nienawisci, strachu i zwatpienia we wlasne sily, w osobista niedoskonalosc, kompleksy i nieswiadome powielanie bledow i zachowan.Kiedys KONIECZNIE trzeba przestac uciekac bo...uciec sie nie da przeciez....A strach? Strach to najgorszy doadca.
Pewna historia: Mloda matka strasznie sie boi, ze jest zla matka tylko dlatego, ze nikt Jej nie pokazal jak byc dobra matka. Jej wlasna matka straszy ja w snach jako monstrum ciemne, grozne i o metry wieksze nz ona sama. Bo w tych snach nasza mloda matka jest ciagle mala, slaba, niekochana, dziewczynka nuczona ze "matka" to niepewnosc, strach, zimno i wyrzuty a moze i przemoc. W dzien jest matka nienawidzaca sie za to, ze widzi czasem u siebie zachowania wlasej matki, zachowani ktorych przeciez nie chce powielac. Ale one sa szybsze i podstepnie kieruja jej jezykiem i cialem.
Nasza mloda mama postanwia to zmienic: zaczyna mowic o tym co ja boli, zaczyna sie kszalcic, czytac. Coraz czesciej swiadomie reaguje. Zaczyna sie uczyc moeic "nie!" . Ktoregos dnia zdaje sobie sprawe z tego, ze przeciez we wlasnych snach ona jest rezyserem. Nikt nie moze jej nakazac snic tak a nie inaczej. Zaczyna zasypiac z mantra: " nie boje sie, jestem rycerzem silnym i meznym a monstrum (symbol matki) jest przeciez tylko nadmuchane JA moge ja szpilka nakluc i sflaczeje, poleci jak nakluty balonik. Moge ja wyrzucic z mojego snu bo to MOJ sen. Ja ne jestem dzieckiem JA jestem dorosla!"
Czy bylo latwo? Nie nie bylo, ale za kazdym razem bylo troche latwiej. Az monstrum ulecialo w nieznane...Nasza mloda mama prowadzila pamietnik (by wylapac sytuacje ktore maja byc inne) i pomalenku uczyla sie na wlasnej obserwacji blediow byc inna , lepsza mama dla swej corki. I tutaj dala rade.
Na koniec trafila do "madrej kobiety". Ktora pozwolila plynac lzom i zalowi. Nauczyla sie omijac "pulapki". Nie byl latwo i na poczatkowo porazki byly czestsze jak sukcesy ale dzis...dzs mloda mama jest szczsliwa mloa mama a jej coreczka nie sni o matce monstrum gotowym ja unicestwic i polknac tylko sni o mamie ktora ja chroni i kocha.
Dzis mowi:latwo nie bylo ale bylo warto...
Z wlasna matka utrzymuje kotakt ale nie pozwala juz wciskac na siebie kostumu ofiary, nie bawi sie w "gy" matki. Jest dorosla i ani w snach ani na jawie jej wlasna matka jej nie przerasta.Wrecz przeciwnie. Czasu nie wroci nic ale mozna przerwac zle przywyczajenia mozna nauczyc sie nie podawac dalej. Mozna wyjsc z zakletego kregu...Dzis nasza mloda mama wie, ze jej matka powielila nieswiaomie wzorce poprzednich pokolen, wlaciwie zal jej matki jako czlowieka, cieszy sie, ze jej corka nie odziedziczy tej spucizny.
To tylko przykad, jeden z wielu z ktorymi sie spotklam.
A gdzie się spotyka taką " mądrą kobietę " ? Bez niej chyba demon nie przestanie straszyć , a myśli , żeby własnym dzieciom nie zgotować takiego losu , i przerwać " zaklęty krąg " nie da się odpędzić ... Można popaść w odwrotną skrajność , ale to też nie jest dobre ...
Almira , myślę , że Cię rozumiem , ale sama nie wiem co z tym zrobić ...:(
Wiesz, Dorotko ja nie boję się terapii i na kilku byłam. I cóż z tego? Trudno mi wytłumaczyć ten głód miłości od tej właśnie osoby, którą nazywam matką.
Chyba zwyczajnie jestem na nią zła. Bo to ja, a nie ona powinnam mieć tu coś do zarzucenia. A może się mylę. Trudno być sędzią we własnej sprawie
Tu nie chodzi li tylko o strach przed terapia. Chodzi o to by (w jaki sposob by to nie bylo) przestac sie bac. By zdac sobie sprawe z tego, ze boi sie mala dziewczynka. Nasze wewnetrzne dziecko. Ale my jestesmy dorosli, to dziecko to tylko czesc nas, czesc ktora wymaga ochrony i opieki nas samych. My jako osoba dorosla nie MUSIMY sie bac. Naucyc sie tego jest praca I nikt jej za nas nie zrobi. Moze jedynie pomoc.
Tak samo jest z terapia - ona pomoze tylko wtedy gdy sie jest do niej gotowym i gdy trafi sie na wlasciwego terapeute, albo w ogole czlowieka gdyz nie zawsze jest to terapeuta. Moje rady nie sa ani ocena Ciebie ani tez podany przeze mnie przyklad jedynym mozliwym wyjsciem.
:-) Gdzie? Nie wiem bo... to jest sprawa indywidualna dla jednych bedzie to psycholog, dla innych wlasnie ktos zaufany.Jednak duzo wazniejsza jest umiejetnosc siegniecia po pomoc, i gotowosci jej przyjecia. Swiadomosc tego, ze nie jest i nie musi sie bycTylko tym malym zastraszonym dzieckiem. Ze jest sie w staie dziecko to obronic i ochronic, nad nim czuwac i je kochac mimo wszystko.
Troche psychologii: Osobowosc doroslego czlowieka sklada sie glownie z trzech komponentow: Ja jako dziecko (co siedzi ze tak powiem w brzuchu i jest czystym odczuciem) to my jako dzieci ale i postzrzeganie dziecka jako takiego, istoty bezbronnej i nieswiadomej istoty ktorej nalezy sie milosc i opieka. To nasze uczucia te irracjonalne, nasze marzenia i leki.
Druga czescia jest rozum i (czasem niestety) to co nam dali rodzice i to dobre i to zle. Tam szukamy wzorcow i rad, tam znajdujemy pocieche albo i kare i bol. To jest rowniez nasz wzorzec siebie jako rodzica. Slowa kocham cie mimo wszystko albo nie kocham bo jestes taka i owaka. Nakazy i zakazy, nie rob, nie rusz, uwazaj, badz rozsadna, ale i oceny: znow robisz cos glupiego, jestes nieudacznikiem, gdybys byla taka jak zosia to...
Do tego ze splotu obu czesci osobowosci, z obrazu siebie jako dziecka i tego co odczulismy jako zdanie i ocene rodzica oraz z naszych doswiadczen wyksztalca sie okolo 12-go roku zycia nasz swiadomy obraz siebie jako jednostki, osoby, rozeznanie dobra i zla, czerni i bieli i zrozumienie tego ze sa jeszcze szarosci
Jako osoba dorosla dysponujem wszystkimi trzena czesciami osobwosci ktore w przypadku idealnym wspolpracuja ze soba albo(negatywnie) nawzajem sie zaburzaja, przeszkadzaja , zbyt dominuja. To jak statek (kolebka to co sie wynioslo z rodziny, nasz Rodzic) na tym statku pasazer (nasze wewnetrzn dziecko. pragnienia marzenia, strachy i leki, nieswiadome, nienazwane odczucia ktore po prostu sa) Sternik czyli nasze wyksztalcone pojecie o nas samych, Nasze dorosle ja.
Teraz przyklad z zycia:
koniecznie chcemy nowa sukienke, piekny dom czy nawet mlosc. Nie pytamy dlaczego chcemy po postu chcemy tak jak male dzieci chca w supermarkiecie auto i jest im wszystko jedno czy jest to mozliwe i czy wypada. One po prostu chca. Wlasnie nasze wewnetrzne dziecko potrafi tez tylko chciec, bezapelacyjnie, teraz bo ono czuje taka potrzebe. Dlaczego? Nie wie. Male dzieci nie musza wiedziec. Sa jeszcze za male by rozumiec ale bezblednie czuja czego im potrzeba.
Na to wlacza sie rozum (odpowiednik rodzica) ktory albo pocieszy i uspokoi albo straszy kara, wysmiewa, udaje ze nie slyszy, ignoruje: Wlacza sie taka plyta jak: "fajna ta sukienka ale teraz kasy ne ma, poczekam". albo "a tobie nawet sukienka nie pomoze takas pokraka. Tez wymyslila, zachciewa sie jej"
I tu powinien wkroczyc nasz sternik, nasze dorosle ja ktory wysluchujac argumentow obu stron potrfi wybrac optymalne rozwiazanie: Ok fajna kupie za pare dni po wyplacie, jasne ze bedzie mi ladnie w niej - juz sie ciesze na blysk w oku meza, zasluguje na cos dobrego. Albo: przymiezylam ale to nie to ale nastepnym razem pewnie lepiej trafie,albo: dzis nie ale postaram sie odlozyc na to cudo. Lub tez lubie sie jaka jestem i kupie jesli dlalej bedzie mi sie podobac. Jestem warta milosci i nie musze o nia prosic. Kocha sie przeciez za nic. kocha sie bo sie kocha.
To my czyli nas sternik dokonujemy swiadomego wyoru. To od nas zalezy co i kiedy wybierzemy, z czym swiadomie chcemy sie pozegnac. Nasz wewnetrzny sternik potrafi zrozumiec nasze wewnetrzne diecko, potrafi wziasc je na powaznie. Potrafi tez wziasc pod uwage uwage opinie roumu, rodzica i wybrac to co najlepsze i optymalne.
Nie zawsze jenak zdajemy sobe z tego sprawe, czasem nasz rodzic zaglusza wzystko" tlamsi dziecko" my zas nie wiemy ze NIE MUSIMY mu na to pozwolic, ze nie jstesm na to skazani. Ta samo jak ne musimy bezkrytycznie ulegac kazej zacciance dziecka, z drugiej strny starajac sie e o ile to moziwe brac jego odczucia i mrzenia powaznie i z moiloscia pod uwage.
"Co Cie nie zabije,to Cie wzmocni" Jesteś wspaniała i powtarzaj to sobie na kazdym kroku. Człowiek potrafi dużo znieść i z kazdej potyczki z losem, ludźmi wychodzi silniejszy. Czy mniej odporny? Nie wiem, chyba nie, bo stalibyśmy sie nieczułymi głazami. Przytulam mocno , chociaz tylko wirtualnie:) Głowa do góry !!!!Jutro będzie lepiej:))
Daleka jestem od osadzania kogokolwiek, ale bazujac na tym co napisalas, to Twoja Mama ma problem, nie TY. Jestes ciepla, kochajaca osoba, i prosze nie wyrzucaj sobie tego wybaczania, moc i potrafic wybaczyc to piekna cecha i nie kazdy to potrafi.
Wiesz, czasami lepiej jest zamknac za soba drzwi, i nigdy sie nie ogladac.
Foczko, ja mam tylko ten jeden pokój, przez który przeszło tornado i nie wiem za co się zabrać podczas porządków. Od czego zacząć? Tyle połamanych mebli...
No dobra :) Ciąża Mamusi była szansą dla niej , szansa nie została wykorzystana ( z winy " zaklętego kręgu " Mamusi , albo to była tylko imaginacja Mamusi , że dziecko zmieni wszystko , wystarczy tylko urodzić ) , więc Mamusia obarcza winą dziecko za swoje niepowodzenia , a nawet za to ( a właściwie tylko za to ) , że Tatulek kocha dziecko mimo wszystko ... Aaa , i jeszcze , że dziecko kocha Tatulka ...
I , własciwie chodzi o to , że miłość jest zła ...
Tak naprawdę , to nie wiem dokładnie o co chodzi , oprócz tego , że ja jestem winna ;(( , i Tatulek też , mimo , że tkwi w tym gównie , i tak zostanie ... Podejrzewam , że Kopciuszek bardzo chciał zostać księżniczką , a skoro się nie udało , to winni są wszyscy wokół ...
Dzięki. U mnie tak samo, tylko że tatulek kopnął kopciuszka w d..., jeszcze przed narodzinami Calineczki i był ojczym, który mimo, że nie" jego", kochał bardziej niż ona. A nawet, jeśli nie kochał, to aż tak nie bolało
Almiro , przebaczyć to niestety nie to samo co zapomnieć i dlatego to wszystko wraca w najmniej oczekiwanych momentach. Myślę też ,że po tylu probach nie powinnaś juz starać sie tego zrozumieć bo tylko ranisz serce , a niektórych spraw nie da się zrozumieć po prostu... Wiem tez ,że to bardzo trudne... Mnie pomogła książka Louis Hay " Możesz uzdrowić swoje życie" A to jedna z afirmacji:" Przeszłość minęła, nie ma więc już teraz władzy.Myśli chwili obecnej kreują moją przyszłość." Pozdrawiam ciepło.
Już zapomniałam, gdzie miałam przypiac tą wypowiedź...
Przypomniał mi się sposób, w jaki moja znajoma radzi sobie z ogromnym , wyniesionym z dzieciństwa poczuciem lęku- w jej wypadku z lękiem przed związkiem. Ona twierdzi, ze na terapii nauczyła się takiego ćwiczenia ( Almira- ząłozyłaś temat, prosze pozwól, ze będę uzywac Twojego nicka)
Ogarnięta lękiem duża Almira wyobraża sobie małą Almirę zamkniętą w ciemnym, nieznanym pokoju. Na poziomie racjonalnego rozumienia- duza Almira wie, zę małe dziecko w nieznanym miejscu jest przerażone i że trzeba je uspokoić, pocieszyć, łagodnie do niej mówić, głaskac i przytulać. I to właśnie trzeba zrobić. I to właśnie musi zrobić duża Almira małej Almirze. Własnie dlatego, że jest duża. że rozumie. Trzeba małą Almirę odnaleźć i wziąć w ramiona.
Wydaje mi się, ze u mnie było troche inaczej. Zreszta nie wiem... U mnie gniew, nienawiść, żal, zawód, bunt, zę nie wszystkiemu jestem winna- wybuchły w jednym momencie. I ta nienawiść mi najbardziej zaszkodziła- teraz tak myslę. Dopóki nie dałam się jej wypalić, dopóki się cała ze mnie nie wylała- nie znalazłam spokoju. Względny spokój przyszedł razem z wybaczeniem. I takim poczuciem, zę ja biorę swoje winy, Twoje Tato weź sobie sam i spróbuj je unieść.
Myslę, ze też mogłabym się na Twoją siostrę wprosić... Tez jestem niestabilna, chwiejna. też wyglądam z zewnatrz na "kobietę z żelaza" ... az mi głupio, bo w środku to trzęsąca się mała kupka strachu... Tez się lubie zapomnieć, oddalić to ZŁE, zamknać oczy i udawać, że nie ma... Tylko, ze jest.
Piszesz, ze idą święta... No ida, idą, w przyszłym roku też przyjdą. Tylko dlatego, ze z telewizora wyglądają usmiechnięte mikołaje, i swiatełka wszędzie świecą - to wszystko przyklepane tylko na równo- nie zniknie. Można połozyć gruba warstwę pudru i wyciszacze na wirówkę w żoładku założyć, ale to tylko zasłanianie oczu.
Mnie już puder, kocyk i te inne wyciszacze nie pomagają... Ja już naprawdę nie mam dokąd uciec przed sobą. Mam tylko jedno wyjście- włozyć ręce po łokcie do zaktanego szamba i ręcznie je odetkać. O czywiście- boję się śmiertelnie... ale właściwie to zadna różnica- i tak się ciągle boję...
Przez to wszystko tylko przebija jedna myśl- będzie dobrze, bedzie dobrze, będzie dobrze.... Tak bardzo bym chciała w to uwierzyć.
Hej widac,że masz doła koleżanko.Ale niemartw się bo ja też mam lekkiego doła,też bym chciała uciec bo przytłacza mnie przed śwwiąteczna robota itd.Trzeba pamiętac,żeby czegoś nie zapomniec kupic o wszystkim trzeba myślec.Ale dobrze będzie głowa do góry,masz jeszcze dzieci,męża co Cię pocieszą.Pozdrawiam.
Nie chcialam Cie urazic, ale widzisz, przez cale lata w okresie swiatecznym "padalam na pysk", wszystko musialo byc perfect, przy stole wigilijnym zasypialam, swieta nie kojarzyly mi sie z niczym milym, zrozumialam to pare lat temu. Jest wigilia ale nie ma 12 potraw, tylko 6. zaganiam kogo sie da do pomocy, obrusy woze do pralni chemicznej zeby wyprasowali. I wreszcie sie ciesze swietami.
Hej Almira....nie bardzo zrozumialam kto odszedl...ale zrozumialam, ze jest Ci zle, bo mama Cie nie kochala... nie chce mi sie rozdrapywac i wglebiac sie, i powiem Ci krotko...nigdy nie bedzie Ci "dobrze" jesli nie wybaczysz, i nie przestaniesz myslec o przeszlosci. Mama z pewnoscia Cie kochala, na swoj sposob i w miare swoich mozliwosci. Przebaczenie jest jedynym wyjsciem z poczucia sie "niekochanym" co zreszta wcale nie musi byc prawda...pomysl, o tym w ten sposob. Pozdrawiam
...... w domyśle od zmysłów- odchodzą. Nie Aniu, to nie jest tak, że kochała na swój sposób, a ja nie doceniam. Myślę, że miłość bym odczuła, nawet nie będąc szczególnie wrażliwą. Podobno np. alkoholicy też kochają, jaka szkoda że tylko oni o tym wiedzą. Pozdrawiam
Almiro, myślałam o tym co napisałaś, o tym co napisały dziewczyny...one maja rację. Już nie raz szłam ku zatraceniu i nieraz jeszcze zdarza mi się bardzo wątpić w siebie, kaleczyć siebie, swoją duszę. Ale walczę, upadam, podnoszę się, znów walczę, póki sił, póki nadziei. Udało mi się wyrwać z piekła, ale pozostawiło ślady poparzeń. Chcę je leczyć, mozlone leczenie przede mną. Ale najważniejsze to chcieć. Masz wsparcie: dzieci, które kochasz, męża, który wspiera Cię miłością, więc nie jesteś sama i tak jak tu ktoś napisał - nie TY masz problem.
Mnie ciężko udzielać rad, pomocy, bo sama jeszcze jej potrzebuję i kiepski ze mnie doradca, ale całym sercem jestem z Tobą. Wyciągam ku Tobie rękę, chwycę mocno, nie puszczę. Damy radę. Wiem, że damy radę, prawda Almiro?
Almiro, ja też czasami nie mam ani wiary, ani siły. Agik, może potwierdzić .:)
Walczę już długo. Tu na forum otrzymałam wiele wsparcia. Tu na forum, pierwszy raz głośno tak jak Ty odważyłam się powiedzieć głośno jak bardzo mi źle i smutno. To magia tego forum. :) Moze teraz jeszcze tego nie wiesz, ale może jutro, może za dzien, dwa... zabłyśnie światełko rozpalone uśmiechem miłości i ochronione małymi łapkami dzieci.
Almiro, napisze szczerze, ze bardzo mnie denerwowaly Twoje "kochana" tu i "kochana" tam. Tak od razu, bez napracowania sie na forum przez wiele lat:) Teraz rozumiem Twoja potrzebe bliskosci, akceptacji i przyjmuje Cie do serca, taka jaka jestes!!! Jestes z nami, jestes nasza i nikt Cie wiecej nie zrani, bo my mamy sile tej Wz-towej rodziny! Dobrze, ze napislas!
Dziękuję i czuję się oficjalnie przyjęta do rodziny;) Wiesz, że ja nawet nie zwróciłam nigdy uwagi na to "kochana", ale pewnie masz rację, coś w tym jest
Tylko nas nie całuj bo będzie padać. Na deszcz trochę za zimno więc pewnie śnieg. Tak się w mojej okolicy mówi, że jak baby się całują to będzie padać:)
Jest mi źle, o Boże, ludzie jak mi źle!!! I jak Wam o tym powiedzieć? Nie będąc posądzonym o zwyczajne zwrócenie uwagi na siebie, albo co?
Foczko niedobrze! Bo skoro napisałam, to znaczy, że już nigdy sobie z tym nie poradzę, a tak chciałabym. Dla siebie, ale przede wszystkim dla moich bliskich.
Mysle ze poprzez napisanie tych slow, zrobilas sobie swego rodzaju terapie.
A jezli to bedzie dla Ciebie pocieszeniem, to moja tez mnie nie kocha, od 12 lat z nia nie rozmawialam, mimo moich usilnych prob.
Caluje mocno.
Erka, ale ja nie mogę, bo ja wiedziałam, że mnie skrzywdzi, a w pewnym sensie powierzyłam jej i mojemu ojczymowi los mojej rodziny, bo zapomniałam co mi zrobili w dziecinstwie. Boże i co teraz? Tak się boję....
Nie mysl o tym Almiro ,po co? wierze ze jest ci smutno, nie znam sytuacji ale mysle ze......... twoja mama zaluje :( moze dajcie sobie obie szanse,trzeba umiec wybaczac.Pozdrawiam
Mamo Różyczki, ona nie żałuje, bo właśnie zabiera mi dom! A to ja zrobiłam dla nich darowiznę! Boże nie umiem wytłumaczyć tak naprędce.
Bardzo mi przykro,nie wiem co napisac:( jedyne co moge ,to wyslac ci cieple fluidy.
Jeśli Ty wierzysz, że pomogą, to ja ich chcę, potrzebuję i dziękuję.
darowiznę zawsze można cofnąć ale braku uczuć się nie da nadrobic, ale w koncu masz przecież dzieci i nie rób im krzywdy,bądź dla nich radosna i szcęśliwa, do miłości nikogo nie zmusisz.
Ja tez się boję...
Akurat nie mamy.
Ale sie boję.
Boje się juz tak kilka lat.
I ciagle uciekam.
Ale w tym roku... za plecami mam juz ścianę. Nie mam gdzie uciec.
A poza tym - ucieczka mi w niczym nie pomogła. Ciagle się bałam.
Więc już dość!!!!
Dość bania się- nie mam gdzie uciec. Koniec uciekania.
ja podnosze głowę
A Ty?
Wierzę ( bo muszę), zę dam radę.
Damy radę!
Damy?
Nie Agik, ja nie dam rady. Chcą mnie okraść, a ja kochałam mimo wszystko, wierzyłam mimo wszystko! A teraz wciąż jestem tą dziewczynką, która ucieka po śniegu przed ojczymem z nożem w żółtych rajstopkach! Boże! Co ja mam zrobić? Ja chcę, żeby było jutro!
Spokojnie, Kochanie
Jutro nadejdzie! bez względu na to, czy się na to zgodzimy, czy nie.
Dzis oddychaj głęboko....
Jutro bedzie jutro.
Zobaczy się.
przytulam małą dziweczynkę w żółtych rajstopkach całymi ramionami.
TY tez ją przytul. Ta śliczna dziewczynka zasługuje na to.
Nie wierzę, że to napisałam, jestem niestabilna emocjonalnie. Ale jak mam być? Tak mi wstyd!
Foczko, a przed Tobą już teraz mi wstyd. Czuję, że dałaś radę. Chcę się nauczyć. Ale czy potrafię?
Almiro, Foczka ma racje, fakt, ze o tym napisalas a w zasadzie zasygnalizowals problem to jest wlasnie Twoja sila!!! Wiem jeszcze sobie z tego nie zdajesz sprawy, ale tak jest naprawde. Uwierz mi, wiem co mowie. Nie jestes jedna z takim, czy tez podobnym problemem, jest nas zdecydowanie wiecej. Napisz do mnie na moj email - jest w ustawieniach. Pomoge na ile bede mogla, a przynajmniej doradze.
Marylko, napiszę i dziękuję, ale muszę wiedzieć, że nie jestem dup zawracaczem i że na pewno sobie nie poradzę. Dziś nie umiem już więcej pisać, myśleć, ani czuć nawet. Ale jest mi lepiej, bo "darłyśmy pierze", a to nawet nasze prababcie relaksowało. Dzięki Dziewczyny!
Napiszesz kiedy bedziesz mogla i wcale nie chodzi mi o zadne szczegoly "afery" tylko o Twoj adres, na ktory bede mogla przyslac historie, ktora byc moze pomoze Ci w spojrzeniu na wlasna historie nieco inaczej.
Erko to bardzo przykre:( gniewalam sie na moja mame tylko 1 dzien,bo powiedziala mi prawde! jak zadzwonila do mnie tego samego dnia nie odebralam telefonu,tyle bylo we mnie wscieklosci.Po przemysleniu zadzwonilam zabeczana i przyznalam jej racje, wiecej juz niogdy nie gniewalam sie na mame.Moja mama jest z pod znaku wagi, szczera i otwarta i bardzo ja kocham! wiem ze ona mnie tez :)
A ja już nie będę uciekać!!!
Dość!
Ja bardzo chcę zasypiać bez lęku i nie budzic się wiele razy.
I nie chcę juz tkwić z tyłkiem głupio wypiętym w oczekiwaniu na kolejnego kopa.
Teraz jest- albo ściana- albo ja. Bez alternatywy.
Wybieram siebie.
I nawet już mam cień planu. Co poprawia mi samopoczucie. a dalej się zobaczy...
I jak to zrobić Agik? Jak? Jestem słabym dupkiem tej nocy, a rano ta słabość mnie onieśmieli, albo dobije. Jak? Jak pokazać dzieciom siłe, kiedy nogi nie chcą mnie nawet na siku doprowadzić? Jak?
Jeju, nie wiem...
Naprawdę nie mam pojęcia, jak mi się urodziło to poczuice siły...
Moze tak, że opłakałam juz wszystko? wiele razy byłam na kolanach, aż zdarłam je do kości? az wyobraziłam sobie wszystko najgorsze? i to przterawiłam?
Nie wiem, naprawdę nie wiem.
Wiem, zę pomogło mi wiele osób, wiele osób, które wyciagąły mnie z czarnej studni, wiele razy...
Chyba trzeba samemu... To niestety jest zła wiadomość...
Dobra jest taka, że Cię podtrzymam. Naprawdę dam radę!!!
I jeszcze to,że jest wiele takich osób.
na nogi, co nie chcą- to jest o wiele prostsze... trzeba powiedziec nogom, zeby chciały. I już.
Przytulam mocno.
Bo ja powinnam być szwaczką! Tak, szwaczką! A najlepiej na emeryturze, bo to pewne pieniądze! A nie jakieś fanaberie, że teatr i że się da.
Kochanie
Wdech- wydech, wdech- wydech... oddychamy... oddychamy...
O nic nie pytam... Lampka w głwoei mi się świeci.... tak juz mam i nic na to nie poradzę.
Dzis może nie damy rady, ale jutro... Jutro!!! damy!
Przytulam, bardzo mocno.
Też się kiedyś bałam. Było strasznie. W nocy jak spałam to czasami cała się trzęsłam ze strachu albo wszystkie mięśnie były strasznie napięte. Wszystko się ułożyło. Teraz żyję spokojnie i jest dobrze. Pamięć o tych strasznych czasach jeszcze troszkę trwa choć minęło już 7 lat ale od roku już jest dużo lepiej żyć z wspomnieniami. Życzę by wszystkim bojącym życie się zmieniło na lepsze. Jest to możliwe. Małymi kroczkami do przodu.
Odpowiem Wam dziewczyny zbiorowo, bo inaczej nie mam siły. Przede wszystkim, to dziękuję Wam za troskę i nadzieję.
Co na to Twój mąż? Kłócicie się, wspiera Cię i pomaga Ci czy olewa wszystko i zostawia Cię z problemami samą?
As, absolutnie wspiera. On nawet nie potrafi zrozumieć jak ja mogę przez tyle jej wybaczać, ale nigdy nic złego mi na ten temat nie powiedział.
Już jestem dopiero teraz znalazłam chwilę aby Ci odpowiedzieć. Przeczytałam rano i jestem cały czas razem z Tobą. Przytulam Cię teraz mocno, widzisz podaję Ci rękę idziemy razem do łazienki. Widzisz Ty masz siłę dużo siły. Czy dziewczyna która jej nie ma opisała by nam swoją tak bolesną historię ?
Wiem ,czasem trudno wstać ale miłość i dobro zawsze zwycięża Almiro . Zawsze będziesz mieć siłę dlatego, że na miłośc którą masz bardzo sobie zapracowałaś. Nie wszyscy nas mogą kochać, są tacy którzy właśnie powinni najbardziej ,a nie robią tego, niepotrafią. - może. Rodziców w życiu sobie nie wybieramy, oni po prostu są. Na nic się zdadzą Twoje gdybania szukanie wytłumaczenia, pytania dlaczego właśnie ja. Masz dużo siły. Widzisz, wiesz, że z pomocą prawnika dasz radę. Dasz napewno- słyszysz ! Almiro odetnij pępowinę wspomnień tego co było - to nieważne to już nie ważne teraz jesteś Ty ,tylko Ty i Twoja rodzina to co było powoli odejdzie i nie będzie się jawić w Twoim życiu wspomnieniem. Teraz walcz o dom i bądż lwicą w imię miłości w imię tego co stworzyłaś razem z mężem Twoje wylewy miłości do dzieci w przyszłości będa Ci sowicie nagrodzone. Bo to właśnie Ty a nie Twoja matka będziesz mieć koło siębie kochające Cię osoby tyle miłości ile dasz z siebie powróci do Ciebie. Jesteś wielka kobieto spełniasz swoje marzenia, realizujesz się do tego wszystkiego potrafisz otoczyć miłościa innych i sama jesteś nią otaczana. Masz chwilę zwątpienia Almirko, jesteśmy tylko malutkimi ludzmi, kto jej nie miał w życiu niech teraz wstanie, masz lękki kto ich nie miał w życiu niech teraz wstanie. Dasz radę dzewczyno, jesteś wielka i o Tym tylko myśl, że właśnie Ty dasz radę.
WYROK
Przeciw tobie stoję
z pętlą krzyku w krtani
z krwią cierpką jak zmarzły winograd
ugięta brzemieniem zabitych lat
które trzeba godnie pochowac w pamięci.
Łucja Danielewska
Almirko jesteśmy z Toba i razem pochowamy tą przeszłość ściskam jeszcze raz mocno
Bardzo przykre, nawet nie wiesz jak.
Moja kochana Babunia mi "matkowala", ale niestety odeszla 3 lata temu.
Sorry, bo zaczynam tez swoje zale wylewac.
Erka, nie wylewasz, a nawet jeśli, to dobrze. Bo co? Nie ma to jak radość przed świętami, ale czasem jest tak strasznie w gardle, w głowie, w sercu, duszy....
Almiro ,wspomnialas ze twoja matka chce ci odebrac dom,nie sadzisz ze nia ktos kieruje? moze powinnas spotkac sie z mama na spokojnie w cztery oczy ? i porozmawiac ,tylko Ty i Ona .Wiem ze latwo radzic komus kto stoi z boku ,ale moze to by pomoglo:( moze czas wypowiedziec na spokojnie swoje zale.
alez masz, masz nas, gadaj ile wlezie, to naprawde pomaga !!
a dziewczyny na WZ sa wspaniale, wszystkie, bez wyjatku.
Almiro, dziś nie ma lepszego miejsca na ból i żal niż to forum więc dobrze zrobiłaś zakładając wątek. Nikt Ciebie nie będzie oceniał (bo jeśli to zrobi, to sam siebie zniszczy na forum) i nikt nie będzie się gniewał. Tutaj jesteś u siebie i na tę chwilę musisz to z siebie "wykrzyczeć". Jestem przekonana, że większość miewała dramatyczne chwile, ale nie miała Twojej odwagi. Tak tak, odwagi, bo żeby coś z siebie "wydusić" trzeba mieć odwagę. Jeszcze tego nie widzisz, ale to już jest pierwszy krok do przodu. Tylko błagam Cię z całych sił uwierz, w ten krok. Dziewczyny mają rację - każdy dzień będzie lepszy i Ty w nim silniejsza. Dzis przytulam, bo pewnie nic więcej zrobić nie mogę a jeśli mogę, to napisz.
No Almirko kochana najnormalniej wpadłaś w dół! Patrz pod nogi jak łazisz!! :)
Pocieszać nigdy nie umiałam.
Mnie też czasami takie negatywne nastroje napadają, że nic tylko płakać. Wiesz jak sobie z tym radzę? Udaję. Udaję, że nic się nie stalo, że wszystko jest OK, że zawsze może być gorzej (i w tym miejscu wymyślam scenariusze jakby to "gorzej" mogło wyglądać), a przede wszystkim nie rozpamiętuję. Było - minęło, teraz może być tylko lepiej. Z Twoich postów wywnioskowałam, że jesteś wesołą, inteligentną osobą. Tak Cię widzę i taka na pewno jesteś. Masz po prostu gorszy dzień i tyle. Gdybym wiedziała gdzie, to przyleciałabym z drabiną, żebyś z tego dołu jak najszybciej się wygramoliła ;)
Pozdrawiam i trzymaj się cieplutko a przede wszystkim MYŚL POZYTYWNIE!!
Piszesz, że mama Cię nie kocha. Ten stan trwa od zawsze czy dopiero od jakiegoś czasu?
Na takie smutki tez sa sposoby. Tylko trzeba byc do nich gotowym...
Co to znaczy Dorotko?
Almiro to oznacza swiadoma prace ze soba samym. Czasem z pomoca kogos "po fachu", czasem doksztalcajac sie w tej dziedzinie...To co sie wybierze jest rozne u roznych ludzi i w roznych sytuacjach.
Nauka stawianiea czola tej jakze ciezkiej sytuacji, nie jest latwa Ma sie jednak duza szanse wygrac. Wygrac jako osoba dorosla - nie jako dziecko szukajace milosci, lecz jako dorosly czlowiek ktory chroni to dziecko w sobie. Dorosly czlowiek ktory WIE, ze tej milosci matczynej nie dostanie i nie ma sensu o nia "blagac" jednak MIMO to nie zamyka sie w skorupie nienawisci, strachu i zwatpienia we wlasne sily, w osobista niedoskonalosc, kompleksy i nieswiadome powielanie bledow i zachowan.Kiedys KONIECZNIE trzeba przestac uciekac bo...uciec sie nie da przeciez....A strach? Strach to najgorszy doadca.
Pewna historia:
Mloda matka strasznie sie boi, ze jest zla matka tylko dlatego, ze nikt Jej nie pokazal jak byc dobra matka. Jej wlasna matka straszy ja w snach jako monstrum ciemne, grozne i o metry wieksze nz ona sama. Bo w tych snach nasza mloda matka jest ciagle mala, slaba, niekochana, dziewczynka nuczona ze "matka" to niepewnosc, strach, zimno i wyrzuty a moze i przemoc. W dzien jest matka nienawidzaca sie za to, ze widzi czasem u siebie zachowania wlasej matki, zachowani ktorych przeciez nie chce powielac. Ale one sa szybsze i podstepnie kieruja jej jezykiem i cialem.
Nasza mloda mama postanwia to zmienic: zaczyna mowic o tym co ja boli, zaczyna sie kszalcic, czytac. Coraz czesciej swiadomie reaguje. Zaczyna sie uczyc moeic "nie!" . Ktoregos dnia zdaje sobie sprawe z tego, ze przeciez we wlasnych snach ona jest rezyserem. Nikt nie moze jej nakazac snic tak a nie inaczej. Zaczyna zasypiac z mantra: " nie boje sie, jestem rycerzem silnym i meznym a monstrum (symbol matki) jest przeciez tylko nadmuchane JA moge ja szpilka nakluc i sflaczeje, poleci jak nakluty balonik. Moge ja wyrzucic z mojego snu bo to MOJ sen. Ja ne jestem dzieckiem JA jestem dorosla!"
Czy bylo latwo? Nie nie bylo, ale za kazdym razem bylo troche latwiej. Az monstrum ulecialo w nieznane...Nasza mloda mama prowadzila pamietnik (by wylapac sytuacje ktore maja byc inne) i pomalenku uczyla sie na wlasnej obserwacji blediow byc inna , lepsza mama dla swej corki. I tutaj dala rade.
Na koniec trafila do "madrej kobiety". Ktora pozwolila plynac lzom i zalowi. Nauczyla sie omijac "pulapki". Nie byl latwo i na poczatkowo porazki byly czestsze jak sukcesy ale dzis...dzs mloda mama jest szczsliwa mloa mama a jej coreczka nie sni o matce monstrum gotowym ja unicestwic i polknac tylko sni o mamie ktora ja chroni i kocha.
Dzis mowi:latwo nie bylo ale bylo warto...
Z wlasna matka utrzymuje kotakt ale nie pozwala juz wciskac na siebie kostumu ofiary, nie bawi sie w "gy" matki. Jest dorosla i ani w snach ani na jawie jej wlasna matka jej nie przerasta.Wrecz przeciwnie. Czasu nie wroci nic ale mozna przerwac zle przywyczajenia mozna nauczyc sie nie podawac dalej. Mozna wyjsc z zakletego kregu...Dzis nasza mloda mama wie, ze jej matka powielila nieswiaomie wzorce poprzednich pokolen, wlaciwie zal jej matki jako czlowieka, cieszy sie, ze jej corka nie odziedziczy tej spucizny.
To tylko przykad, jeden z wielu z ktorymi sie spotklam.
A gdzie się spotyka taką " mądrą kobietę " ?
Bez niej chyba demon nie przestanie straszyć , a myśli , żeby własnym dzieciom nie zgotować takiego losu , i przerwać " zaklęty krąg " nie da się odpędzić ...
Można popaść w odwrotną skrajność , ale to też nie jest dobre ...
Almira , myślę , że Cię rozumiem , ale sama nie wiem co z tym zrobić ...:(
Wiesz, Dorotko ja nie boję się terapii i na kilku byłam. I cóż z tego? Trudno mi wytłumaczyć ten głód miłości od tej właśnie osoby, którą nazywam matką.
Tu nie chodzi li tylko o strach przed terapia. Chodzi o to by (w jaki sposob by to nie bylo) przestac sie bac. By zdac sobie sprawe z tego, ze boi sie mala dziewczynka. Nasze wewnetrzne dziecko. Ale my jestesmy dorosli, to dziecko to tylko czesc nas, czesc ktora wymaga ochrony i opieki nas samych. My jako osoba dorosla nie MUSIMY sie bac. Naucyc sie tego jest praca I nikt jej za nas nie zrobi. Moze jedynie pomoc.
Tak samo jest z terapia - ona pomoze tylko wtedy gdy sie jest do niej gotowym i gdy trafi sie na wlasciwego terapeute, albo w ogole czlowieka gdyz nie zawsze jest to terapeuta. Moje rady nie sa ani ocena Ciebie ani tez podany przeze mnie przyklad jedynym mozliwym wyjsciem.
Wiem Dorotko, to znaczy rozumiem co do mnie piszesz. Ten strach, to nie jest strach przed matką, lecz przed tym, co jeszcze może mi, nam zrobić.
:-) Gdzie? Nie wiem bo... to jest sprawa indywidualna dla jednych bedzie to psycholog, dla innych wlasnie ktos zaufany.Jednak duzo wazniejsza jest umiejetnosc siegniecia po pomoc, i gotowosci jej przyjecia. Swiadomosc tego, ze nie jest i nie musi sie bycTylko tym malym zastraszonym dzieckiem. Ze jest sie w staie dziecko to obronic i ochronic, nad nim czuwac i je kochac mimo wszystko.
Troche psychologii: Osobowosc doroslego czlowieka sklada sie glownie z trzech komponentow: Ja jako dziecko (co siedzi ze tak powiem w brzuchu i jest czystym odczuciem) to my jako dzieci ale i postzrzeganie dziecka jako takiego, istoty bezbronnej i nieswiadomej istoty ktorej nalezy sie milosc i opieka. To nasze uczucia te irracjonalne, nasze marzenia i leki.
Druga czescia jest rozum i (czasem niestety) to co nam dali rodzice i to dobre i to zle. Tam szukamy wzorcow i rad, tam znajdujemy pocieche albo i kare i bol. To jest rowniez nasz wzorzec siebie jako rodzica. Slowa kocham cie mimo wszystko albo nie kocham bo jestes taka i owaka. Nakazy i zakazy, nie rob, nie rusz, uwazaj, badz rozsadna, ale i oceny: znow robisz cos glupiego, jestes nieudacznikiem, gdybys byla taka jak zosia to...
Do tego ze splotu obu czesci osobowosci, z obrazu siebie jako dziecka i tego co odczulismy jako zdanie i ocene rodzica oraz z naszych doswiadczen wyksztalca sie okolo 12-go roku zycia nasz swiadomy obraz siebie jako jednostki, osoby, rozeznanie dobra i zla, czerni i bieli i zrozumienie tego ze sa jeszcze szarosci
Jako osoba dorosla dysponujem wszystkimi trzena czesciami osobwosci ktore w przypadku idealnym wspolpracuja ze soba albo(negatywnie) nawzajem sie zaburzaja, przeszkadzaja , zbyt dominuja. To jak statek (kolebka to co sie wynioslo z rodziny, nasz Rodzic) na tym statku pasazer (nasze wewnetrzn dziecko. pragnienia marzenia, strachy i leki, nieswiadome, nienazwane odczucia ktore po prostu sa) Sternik czyli nasze wyksztalcone pojecie o nas samych, Nasze dorosle ja.
Teraz przyklad z zycia:
koniecznie chcemy nowa sukienke, piekny dom czy nawet mlosc. Nie pytamy dlaczego chcemy po postu chcemy tak jak male dzieci chca w supermarkiecie auto i jest im wszystko jedno czy jest to mozliwe i czy wypada. One po prostu chca. Wlasnie nasze wewnetrzne dziecko potrafi tez tylko chciec, bezapelacyjnie, teraz bo ono czuje taka potrzebe. Dlaczego? Nie wie. Male dzieci nie musza wiedziec. Sa jeszcze za male by rozumiec ale bezblednie czuja czego im potrzeba.
Na to wlacza sie rozum (odpowiednik rodzica) ktory albo pocieszy i uspokoi albo straszy kara, wysmiewa, udaje ze nie slyszy, ignoruje: Wlacza sie taka plyta jak:
"fajna ta sukienka ale teraz kasy ne ma, poczekam". albo "a tobie nawet sukienka nie pomoze takas pokraka. Tez wymyslila, zachciewa sie jej"
I tu powinien wkroczyc nasz sternik, nasze dorosle ja ktory wysluchujac argumentow obu stron potrfi wybrac optymalne rozwiazanie: Ok fajna kupie za pare dni po wyplacie, jasne ze bedzie mi ladnie w niej - juz sie ciesze na blysk w oku meza, zasluguje na cos dobrego. Albo: przymiezylam ale to nie to ale nastepnym razem pewnie lepiej trafie,albo: dzis nie ale postaram sie odlozyc na to cudo. Lub tez lubie sie jaka jestem i kupie jesli dlalej bedzie mi sie podobac. Jestem warta milosci i nie musze o nia prosic. Kocha sie przeciez za nic. kocha sie bo sie kocha.
To my czyli nas sternik dokonujemy swiadomego wyoru. To od nas zalezy co i kiedy wybierzemy, z czym swiadomie chcemy sie pozegnac. Nasz wewnetrzny sternik potrafi zrozumiec nasze wewnetrzne diecko, potrafi wziasc je na powaznie. Potrafi tez wziasc pod uwage uwage opinie roumu, rodzica i wybrac to co najlepsze i optymalne.
Nie zawsze jenak zdajemy sobe z tego sprawe, czasem nasz rodzic zaglusza wzystko" tlamsi dziecko" my zas nie wiemy ze NIE MUSIMY mu na to pozwolic, ze nie jstesm na to skazani. Ta samo jak ne musimy bezkrytycznie ulegac kazej zacciance dziecka, z drugiej strny starajac sie e o ile to moziwe brac jego odczucia i mrzenia powaznie i z moiloscia pod uwage.
Ja to wszystko rozumiem, ale nie potrafię wcielić w życie i dlatego cierpię, być może podświadomie skazując się na to.
"Co Cie nie zabije,to Cie wzmocni"
Jesteś wspaniała i powtarzaj to sobie na kazdym kroku.
Człowiek potrafi dużo znieść i z kazdej potyczki z losem, ludźmi wychodzi silniejszy. Czy mniej odporny? Nie wiem, chyba nie, bo stalibyśmy sie nieczułymi głazami.
Przytulam mocno , chociaz tylko wirtualnie:)
Głowa do góry !!!!Jutro będzie lepiej:))
Ściskam Cię cieplutko i wierzę, że dasz radę. Mnie też dziś jest źle, napadła mnie przeszłość grożąc przyszłości. Głupio brzmi, ale jednak...
Dziewczyny, jesteście wspaniałe. Wszystkie. Wiem, że jutro, pojutrze będzie lepiej, podniosę się. Ale dziś, dziś tylko próbuję zrozumieć.
Almira, Slonko.
Daleka jestem od osadzania kogokolwiek, ale bazujac na tym co napisalas, to Twoja Mama ma problem, nie TY.
Jestes ciepla, kochajaca osoba, i prosze nie wyrzucaj sobie tego wybaczania, moc i potrafic wybaczyc to piekna cecha i nie kazdy to potrafi.
Wiesz, czasami lepiej jest zamknac za soba drzwi, i nigdy sie nie ogladac.
To Twoja Mama dokonala wyboru.
Tule mocno.
Foczko, ja mam tylko ten jeden pokój, przez który przeszło tornado i nie wiem za co się zabrać podczas porządków. Od czego zacząć? Tyle połamanych mebli...
Smutno mi razem z Tobą. Kurde i nawet Cię rozumiem. Ale najważniejsze są dzieci, matką sobie głowy nie zaprzątaj.
Siostra ??
Daj rękę ...
Jesteś tylko środkiem do celu , ktorego nie udało się osiągnąć ?:(((
Kojonokosky, jak ja kocham te Twoje skróty myślowe;) Ale przy tym mimo wszystko, poproszę o rozwinięcie
No dobra :)
Ciąża Mamusi była szansą dla niej , szansa nie została wykorzystana ( z winy " zaklętego kręgu " Mamusi , albo to była tylko imaginacja Mamusi , że dziecko zmieni wszystko , wystarczy tylko urodzić ) , więc Mamusia obarcza winą dziecko za swoje niepowodzenia , a nawet za to ( a właściwie tylko za to ) , że Tatulek kocha dziecko mimo wszystko ...
Aaa , i jeszcze , że dziecko kocha Tatulka ...
I , własciwie chodzi o to , że miłość jest zła ...
Tak naprawdę , to nie wiem dokładnie o co chodzi , oprócz tego , że ja jestem winna ;(( , i Tatulek też , mimo , że tkwi w tym gównie , i tak zostanie ...
Podejrzewam , że Kopciuszek bardzo chciał zostać księżniczką , a skoro się nie udało , to winni są wszyscy wokół ...
Dzięki. U mnie tak samo, tylko że tatulek kopnął kopciuszka w d..., jeszcze przed narodzinami Calineczki i był ojczym, który mimo, że nie" jego", kochał bardziej niż ona. A nawet, jeśli nie kochał, to aż tak nie bolało
Almiro , przebaczyć to niestety nie to samo co zapomnieć i dlatego to wszystko wraca w najmniej oczekiwanych momentach. Myślę też ,że po tylu probach nie powinnaś juz starać sie tego zrozumieć bo tylko ranisz serce , a niektórych spraw nie da się zrozumieć po prostu... Wiem tez ,że to bardzo trudne... Mnie pomogła książka Louis Hay " Możesz uzdrowić swoje życie" A to jedna z afirmacji:" Przeszłość minęła, nie ma więc już teraz władzy.Myśli chwili obecnej kreują moją przyszłość." Pozdrawiam ciepło.
Mnie tez pomogla ta ksiazka, ze swojej strony moge polecic jeszcze "Radykalne wybaczanie" Collina Tippinga
Już zapomniałam, gdzie miałam przypiac tą wypowiedź...
Przypomniał mi się sposób, w jaki moja znajoma radzi sobie z ogromnym , wyniesionym z dzieciństwa poczuciem lęku- w jej wypadku z lękiem przed związkiem.
Ona twierdzi, ze na terapii nauczyła się takiego ćwiczenia ( Almira- ząłozyłaś temat, prosze pozwól, ze będę uzywac Twojego nicka)
Ogarnięta lękiem duża Almira wyobraża sobie małą Almirę zamkniętą w ciemnym, nieznanym pokoju. Na poziomie racjonalnego rozumienia- duza Almira wie, zę małe dziecko w nieznanym miejscu jest przerażone i że trzeba je uspokoić, pocieszyć, łagodnie do niej mówić, głaskac i przytulać.
I to właśnie trzeba zrobić.
I to właśnie musi zrobić duża Almira małej Almirze.
Własnie dlatego, że jest duża. że rozumie.
Trzeba małą Almirę odnaleźć i wziąć w ramiona.
Wydaje mi się, ze u mnie było troche inaczej. Zreszta nie wiem...
U mnie gniew, nienawiść, żal, zawód, bunt, zę nie wszystkiemu jestem winna- wybuchły w jednym momencie.
I ta nienawiść mi najbardziej zaszkodziła- teraz tak myslę.
Dopóki nie dałam się jej wypalić, dopóki się cała ze mnie nie wylała- nie znalazłam spokoju.
Względny spokój przyszedł razem z wybaczeniem.
I takim poczuciem, zę ja biorę swoje winy, Twoje Tato weź sobie sam i spróbuj je unieść.
Myslę, ze też mogłabym się na Twoją siostrę wprosić... Tez jestem niestabilna, chwiejna.
też wyglądam z zewnatrz na "kobietę z żelaza" ... az mi głupio, bo w środku to trzęsąca się mała kupka strachu...
Tez się lubie zapomnieć, oddalić to ZŁE, zamknać oczy i udawać, że nie ma...
Tylko, ze jest.
Piszesz, ze idą święta... No ida, idą, w przyszłym roku też przyjdą.
Tylko dlatego, ze z telewizora wyglądają usmiechnięte mikołaje, i swiatełka wszędzie świecą - to wszystko przyklepane tylko na równo- nie zniknie.
Można połozyć gruba warstwę pudru i wyciszacze na wirówkę w żoładku założyć, ale to tylko zasłanianie oczu.
Mnie już puder, kocyk i te inne wyciszacze nie pomagają...
Ja już naprawdę nie mam dokąd uciec przed sobą. Mam tylko jedno wyjście- włozyć ręce po łokcie do zaktanego szamba i ręcznie je odetkać. O czywiście- boję się śmiertelnie... ale właściwie to zadna różnica- i tak się ciągle boję...
Przez to wszystko tylko przebija jedna myśl- będzie dobrze, bedzie dobrze, będzie dobrze....
Tak bardzo bym chciała w to uwierzyć.
Trzymaj się Almira.
Ja tez się postaram.
Hej widac,że masz doła koleżanko.Ale niemartw się bo ja też mam lekkiego doła,też bym chciała uciec bo przytłacza mnie przed śwwiąteczna robota itd.Trzeba pamiętac,żeby czegoś nie zapomniec kupic o wszystkim trzeba myślec.Ale dobrze będzie głowa do góry,masz jeszcze dzieci,męża co Cię pocieszą.Pozdrawiam.
Obawiam sie Scooby, ze w tych lekach nie jestes osamotniona.
A tak na maginesie, co sie stanie jezeli czegos nie posprzatasz, albo zapomnisz kupic?
Swiat sie zawali?
Jestesmy tylko ludzmi, i nie musimy byc perfekcyjni.
Oczywiście,że nic się nie stanie.
Nie chcialam Cie urazic, ale widzisz, przez cale lata w okresie swiatecznym "padalam na pysk", wszystko musialo byc perfect, przy stole wigilijnym zasypialam,
swieta nie kojarzyly mi sie z niczym milym, zrozumialam to pare lat temu.
Jest wigilia ale nie ma 12 potraw, tylko 6. zaganiam kogo sie da do pomocy, obrusy woze do pralni chemicznej zeby wyprasowali.
I wreszcie sie ciesze swietami.
Hej Almira....nie bardzo zrozumialam kto odszedl...ale zrozumialam, ze jest Ci zle, bo mama Cie nie kochala... nie chce mi sie rozdrapywac i wglebiac sie, i powiem Ci krotko...nigdy nie bedzie Ci "dobrze" jesli nie wybaczysz, i nie przestaniesz myslec o przeszlosci. Mama z pewnoscia Cie kochala, na swoj sposob i w miare swoich mozliwosci. Przebaczenie jest jedynym wyjsciem z poczucia sie "niekochanym" co zreszta wcale nie musi byc prawda...pomysl, o tym w ten sposob. Pozdrawiam
...... w domyśle od zmysłów- odchodzą. Nie Aniu, to nie jest tak, że kochała na swój sposób, a ja nie doceniam. Myślę, że miłość bym odczuła, nawet nie będąc szczególnie wrażliwą. Podobno np. alkoholicy też kochają, jaka szkoda że tylko oni o tym wiedzą. Pozdrawiam
i pomimo wszystkich "ale" wybacz i zyj spokojnie...
Almiro, myślałam o tym co napisałaś, o tym co napisały dziewczyny...one maja rację. Już nie raz szłam ku zatraceniu i nieraz jeszcze zdarza mi się bardzo wątpić w siebie, kaleczyć siebie, swoją duszę. Ale walczę, upadam, podnoszę się, znów walczę, póki sił, póki nadziei. Udało mi się wyrwać z piekła, ale pozostawiło ślady poparzeń. Chcę je leczyć, mozlone leczenie przede mną. Ale najważniejsze to chcieć. Masz wsparcie: dzieci, które kochasz, męża, który wspiera Cię miłością, więc nie jesteś sama i tak jak tu ktoś napisał - nie TY masz problem.
Mnie ciężko udzielać rad, pomocy, bo sama jeszcze jej potrzebuję i kiepski ze mnie doradca, ale całym sercem jestem z Tobą. Wyciągam ku Tobie rękę, chwycę mocno, nie puszczę. Damy radę. Wiem, że damy radę, prawda Almiro?
Duniaszku Droga, tak bym chciała mieć tyle wiary i siły co Ty. Jeszcze nie wiem czy dam radę, ale wiem, że chciałabym dać:)
Almiro, ja też czasami nie mam ani wiary, ani siły. Agik, może potwierdzić .:)
Walczę już długo. Tu na forum otrzymałam wiele wsparcia. Tu na forum, pierwszy raz głośno tak jak Ty odważyłam się powiedzieć głośno jak bardzo mi źle i smutno. To magia tego forum. :) Moze teraz jeszcze tego nie wiesz, ale może jutro, może za dzien, dwa... zabłyśnie światełko rozpalone uśmiechem miłości i ochronione małymi łapkami dzieci.
Almiro, napisze szczerze, ze bardzo mnie denerwowaly Twoje "kochana" tu i "kochana" tam. Tak od razu, bez napracowania sie na forum przez wiele lat:)
Teraz rozumiem Twoja potrzebe bliskosci, akceptacji i przyjmuje Cie do serca, taka jaka jestes!!!
Jestes z nami, jestes nasza i nikt Cie wiecej nie zrani, bo my mamy sile tej Wz-towej rodziny!
Dobrze, ze napislas!
Dziękuję i czuję się oficjalnie przyjęta do rodziny;) Wiesz, że ja nawet nie zwróciłam nigdy uwagi na to "kochana", ale pewnie masz rację, coś w tym jest
Kochane Dziewczyny ! Bardzo bym chciała Was wszystkie przytulić i mocno uściskać.
Użytkownik Rzymianka napisał w wiadomości:

> Kochane Dziewczyny ! Bardzo bym chciała Was wszystkie przytulić i
> mocno uściskać.
Ja też bym chciał choć nie sądzę aby nasze motywacje się pokrywały
Bahus
Jak mnieman Bahusie, zmiana plci w Twoim wypadku nie wchodzi w rachube?
Ty masz zawsze "kudłate " myśli, jak każdy chłop zresztą, słusznie sądzisz, ja chciałabym tak po " matczynemu " .
Tylko nas nie całuj bo będzie padać. Na deszcz trochę za zimno więc pewnie śnieg. Tak się w mojej okolicy mówi, że jak baby się całują to będzie padać:)