Najpierw zapraszamy gości, rodzinę, póżniej zastanawiamy się co podamy na stół. Jako typowej matki- Polki mój stół musiał być suto zastawiony. Kiedyś robiłam potraw tyle, że dużo zostawało. Po wigilii padałam ze zmęczenia, bo narzucałam sobie zbyt dużo pracy, chciałam pokazać, że umiem, potrafię. Dopiero teraz przyszło otrzeźwienie. Spisuję menu, harmonogram pracy. Ostatnio nawet godzinowy. Wiem czy zdążę, pozostawiam sobie margines czasowy na np przerwę na kawę czy odpoczynek. Nie siedzę do późna w kuchni, a nawet przed planowaną imprezą mam chwilę dla siebie. Jedzenia jest też dużo, ale roboty jakby mniej. A u Was jak to jest?
Ja każdą imprezę planuję z długopisem tzn.spisuję:ciasta jakie mam upiec,przystawki na zimno,dania na gorąco.Produkty potrzebne do nich sprawdzam czy mam i brakujące wpisuję na kartkę(aby nie jechać do sklepu w ostatniej chwili:-) ).Jak wiem ,że mam wszystkie produkty to spisuję co mogę zrobić wcześniej np ryba obsmażana w zalewie octowej 2 dni wcześniej...inne dzień wcześniej..itd.A na wigilię szykuję symboliczne ilości ,bo niezdrowo jest objadać się dwunastoma potrawami,czyba,że niektóre z nich np.szuba jest potrawą na święta
Ja już przy stole wigilijnym padałam ze zmeczenia.Teraz sobie postanowiłam,że po raz pierwszy uszka i pierogi zrobie wcześniej i zamrożę.Też chcę świętować.
Ja wszystkie większe uroczystości i święta planuję - wcześniej robię zakupy według listy sporządzonej na podstawie przepisów, aby sie nie okazało, że czegoś zabraknie. Rozpisuję na kartce co kiedy mam zrobić - łącznie z rozmrażaniem mięsa - wcześniej kilka razy zdarzyło mi się zapomnieć o jakieś drobnej czynności. Na koniec dnia odhaczam co już zrobione. W ten sposób wszystko rozłożone w czasie - co prawda ja i tak padam -ale po półgodzinnym leżakowaniu i przy wsparciu tabletek jestem w stanie się podnieść - mój kręgosłup nie lubi wszelkich obciążeń. Ale o ile gotowanie sprawia mi przyjemność - tak sprzątanie - to masakra - nie cierpię tego, większość zostawiam mężowi. Zabieram sie za mycie okien - najpierw byłam zasmarkana, teraz przyszedł duży mróz...muszę, muszę umyć okna
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości: > Ja wszystkie większe uroczystości i święta planuję - wcześniej robię > zakupy według listy sporządzonej na podstawie przepisów, aby sie nie > okazało, że czegoś zabraknie. Rozpisuję na kartce co kiedy mam zrobić - > łącznie z rozmrażaniem mięsa - wcześniej kilka razy zdarzyło mi się > zapomnieć o jakieś drobnej czynności. Na koniec dnia odhaczam co już > zrobione.W ten sposób wszystko rozłożone w czasie - co prawda ja i > tak padam -ale po półgodzinnym leżakowaniu i przy wsparciu > tabletek jestem w stanie się podnieść - mój kręgosłup nie > lubi wszelkich obciążeń.Ale o ile gotowanie sprawia mi przyjemność - tak > sprzątanie - to masakra - nie cierpię tego, większość zostawiam > mężowi.Zabieram sie za mycie okien - najpierw byłam zasmarkana, teraz > przyszedł duży mróz...muszę, muszę umyć okna
Ekkore, rozpisujesz tak jak ja. Też skreślam, co wykonane. Nieraz jak wcześniej się wyrobię przesuwam co mogę. Ale na męża nie mam co liczyć. To trudny kuchenny typ. Tylko się chwali, że wszystko zrobiłam pod jego " nadzorem" Bo nadzór jest najważniejszy. Tylko głupoty mu w głowie.
Ja też odhaczam....a na sprzątanie to zasada-licz na siebie!!!a się nie przeliczysz!(dobrze ,że moja młodzież nie oporna i czasem się wyręczam ich pomocą....)
Użytkownik Regina Florczak napisał w wiadomości: > Ale nie wpisałaś czasu dla siebie a to jest również ważne a moze i > najwazniejsze (włosy makijaż i inne )
Jeżeli jest czas na kawkę to i musi być makijaż i inne. To podstawa, sprawa oczywista. Co mi po pięknych potrawach jak będę wyglądać źle?
Rowniez i ja, spisuje wszystko co trzeba kupic..aby wykonac, wybrane z przepisow potrawy. Potem odhaczam, co juz zrobione. To bardzo pomaga.. i likwiduje uczucie niepewnosci.. "zmieszcze sie w czasie?? czy tez nie??" Swiateczne przygotowania spisuje w zeszycie i mam jak znalazl na przyszly rok, potem odhaczam innym kolorem. Pierogi i uszka - robilam zawsze w Wigilie..nakleilam..sie nagotowalam... Maz zawsze postawil stereotypowe pytanie: "A musisz tyle tego robic????" Zawsze bylo mi to kolcem w oku.. ;> Od zeszlego roku przygotowuje te potrawy wczesniej i to duza ulga i odpuszczenie w stresie. Jest czas na przerwe na kawke :) Polecam wszystkim.. spisywanie tego co kupic, i co zrobic..bardzo ulatwia zycie w kuchni :) Aha... i sprawdzenie..czy to, o czym myslimy..ze jest na pewno w kuchennych zapasach..bo nieraz... wkradaja sie "wiewiorki" lub inne "szkodniki" i pozeraja np. orzeszki..kupione do piernika ;)))
Bądźcie takie dobre i wytłumczcie "zielonemu" : 1/ Ile dni przed Wigilią można zrobić szczupaka faszerowanego w galarecie? 2/ Ile dni przed Wigilią można zrobić rybę po grecku? 3/ Ile dni przed Wigilią można zrobić makówki? 4/ Ile dni przed Wigilią można zrobić ciasto daktylowe tureckie? 5/ Ile dni przed Wigilią można upiec chleb ciemny wieloziarnisty? 6/ Ile dni przed użyciem można kupić warzywa? Moja kuchnia to 2x3 m, ja się ustawi szafki kuchenne, zlew, lodówkę i stół to zostaje 1,5x1 m luzu. Tak, że nie da się robić więcej niż jedną potrawę jednocześnie. Acha. jeszcze psica pałętająca się pod nogami, która musi wszędzie nos wsadzić :-) Thanks from mountin :-) Czeslaw
Sczupaka nie umiem robić i nawet nie jadłam więc nie wiem, podejrzewam jednak, że dzień przed wigilia będzie ok.
Rybę po grecku również dzień przed lub dwa. Mój "farsz" do ryby właśnie stygnie w słoikach, ponieważ przygotowałam go dziś z braku czasu na dzień przed wigilią. Odgrzeję go 23 grudnia i przełożę rybą.
Ciasto daktylowe możesz chyba zrobić nawet kilka dni przed, nie jestem pewna.
Warzywa typu marcher, seler....możesz kupić już. Pomidory na kilka dni przed.
Odpowiem Ci odnośnie chleba- najlepiej najpóźniej - wtedy masz dłużej świeży (to nie jest produkt długotrwały, a jak chcesz nim zabłysnąć to powinien być świeżutki). Dobrze byłoby go piec rano w wigilię - ale to chyba nie dzień na takie "bawienie się". Równie dobrze możesz upiec teraz i zamrozić - wtedy odmrażać będziesz po kawałku, według potrzeb. Ja piekę dzisiaj - ale akurat nie na święta - tyle, że powinno mi wystarczyć. W święta i tak prawie nikt nie je chleba.
Odnośnie warzyw - to zleży jakie - pomidory, paprykę, włoszczyznowate - to możesz trzymać w lodówce - jak kupisz jędrne - to i ponad tydzień. Sałatę należałoby kupić na koniec - bo skapcanieje za szybko. Wyjątek lodowa - ta może być kupiona wcześniej i trzymana w lodówce.
Pozostałe dania - jak najblizej Wigilii - nie są one tylko przeznaczone do konsumpcji w ten dzień - ale także w następne (tak jest przynajmniej u mnie) - więc to co nie idzie do pasteryzacji czy mrożenia staram się zrobić w wigilię albo dzień przed
Rybe w galarecie,po grecku,sledzie,mozna zrobic 2 dni wczesniej,chleba nie pieke bo mam piekarnie pod nosem:)Kuchnie tez mam mala,do tego mamy psa,ktory lazi krok w krok! oczywiscie w kuchni towarzyszy mi synek w chodziku,cora ja wroci ze szkoly pies,i zglodnialy maz. Wiec Czesiu nie narzekaj ,bo niektorzy maja gorzej
Salate mozna kupic 4 dni przed swietami,wlozyc do reklamowki, zawinac,schowac do pojemnika na warzywa w lodowce,po wyjeciu jest idealna,tak samo robie z pomidorami ,ogorkami.Swiezy chleb razowy lub bialy,zawijam tez w reklamowki i do zamrazarki! wyjmuje 2 godziny przed spozyciem i mam swiezutki chleb.
Ostatnio oglądałam program o przechowywaniu żywności i dowiedziałam się, że absolutnie nie można sałaty przechowywac w reklamowkach i innych nylonowych torbach poniewaz wydzielają bardzo szkodliwe substancje. Zauważcie, że sałata lodowa pakowana jest w celofan a nie w folię.
No to tego nie wiedzialam:) o grzybach slyszalam ze nie wolno zbierac do reklamowek,bo grzyby paruja i cos sie tam z nich wydziela.Mialam na mysli takie male reklamowki w ktore mozna pakowac i sa przeznaczone do zywnosci,ale dobrze ze napisalas o tym Vikuniu ,warto wiedziec.
Ryba po grecku może w lodówce pobyć 3-4 dni,będzie dobra,makówki z cukrem nie z miodem też wytrzymają 4-5 dni,sprawdziłam,może dłużej też ale zostały zjedzone. pozdrawiam
U mnie pod wzgledem ilosci nic sie nie zmienilo,zawsze robie duzo jedzenia juz chyba z przyzwyczajenia:) oczywiscie nic sie nie marnuje.Pieke miesa czy pasztet,zamrazam i mam na Nowy Rok.Kiedys bardziej bywalam zmeczona niz teraz,jak przychodzily swieta ja padalam z nog,teraz jest inaczej bo umiem sobie to rozplanowac i nie zostawiam nic na ostatnia chwile....... Duzo pomaga mi cora:) nie mam na mysli sprzatania,bo wole jednak zrobic to sama,mam na tym punkcie lekkiego bzika:) ale mam bardza duza z niej wyreke! a co ciekawe ona jest chetna ,robi mniejsze zakupy wieksze robi tez ! ale jezdzi wtedy z mezem -piecze ciasta,nastawi pranie i zmywarke,dla mnie to jest juz bardzo duzo.Wtedy ja moge zajac sie malym lub robic co innego,jak dobrze miec corke :)
Wtrace swoje 5 groszy, co do mrozenia chleba. Kupuje nieraz takie malutkie bochenki i zawsze jeden z nich mroze. Gdy jest mi potrzebny.. wyciagam z zamrazarki i taki zamrozony wkladam do goracego piekranika..(200°C) na ok 10-15 minut. W calym do pachnie swiezym chlebem. Jego skorka robi sie chrupiaca.. Wyciagniety z piekarnika szybko sie studzi..bo w srodku zawiera przeciez "lodowe serce" :))) Jarzyny przechowuja sie w lodowce na samym dole bardzo dlugo, wazne, zeby byly czyste, nie znaczy to umyte.. Najlepiej zapakowac kazdy rodzaj osobno. Pory oczszczam i najczesciej zamrazam, biale czesci w calosci a zielone pokrojone, zeby bylo do zupy i tyle wyciagam ile potrzebuje. Moze to dziwne dla Was ale tutaj czesto zdarzaja sie oferty po calym kg tego warzywa..wiec, gdy sie tak zaopatrze, to zal byloby mi gdyby to sie zepsulo. Pomidory.. nie maja nic do szukania w lodowce.. tam traca tylko swoj aromat, ktory w zimie i taki jest juz "skromny" Pomidory przechowuje zawsze w kuchni, bez innych jarzyn czy owocow. Jablka np. wplywaja na dojrzewanie pomidorow.. wiec mozna je w tym celu celowo wykorzystac..ew. trzymac z dala od powyzszych. To tyle co mi narazie do glowy przyzslo. Ide robic moje pierogi i uszka, ktore wyladuja potem w zamrazalniku :)
Najpierw zapraszamy gości, rodzinę, póżniej zastanawiamy się co podamy na stół. Jako typowej matki- Polki mój stół musiał być suto zastawiony. Kiedyś robiłam potraw tyle, że dużo zostawało. Po wigilii padałam ze zmęczenia, bo narzucałam sobie zbyt dużo pracy, chciałam pokazać, że umiem, potrafię.
Dopiero teraz przyszło otrzeźwienie. Spisuję menu, harmonogram pracy. Ostatnio nawet godzinowy. Wiem czy zdążę, pozostawiam sobie margines czasowy na np przerwę na kawę czy odpoczynek. Nie siedzę do późna w kuchni, a nawet przed planowaną imprezą mam chwilę dla siebie. Jedzenia jest też dużo, ale roboty jakby mniej.
A u Was jak to jest?
Ja każdą imprezę planuję z długopisem tzn.spisuję:ciasta jakie mam upiec,przystawki na zimno,dania na gorąco.Produkty potrzebne do nich sprawdzam czy mam i brakujące wpisuję na kartkę(aby nie jechać do sklepu w ostatniej chwili:-) ).Jak wiem ,że mam wszystkie produkty to spisuję co mogę zrobić wcześniej np ryba obsmażana w zalewie octowej 2 dni wcześniej...inne dzień wcześniej..itd.A na wigilię szykuję symboliczne ilości ,bo niezdrowo jest objadać się dwunastoma potrawami,czyba,że niektóre z nich np.szuba jest potrawą na święta
Ja już przy stole wigilijnym padałam ze zmeczenia.Teraz sobie postanowiłam,że po raz pierwszy uszka i pierogi zrobie wcześniej i zamrożę.Też chcę świętować.
Ja wszystkie większe uroczystości i święta planuję - wcześniej robię zakupy według listy sporządzonej na podstawie przepisów, aby sie nie okazało, że czegoś zabraknie.
Rozpisuję na kartce co kiedy mam zrobić - łącznie z rozmrażaniem mięsa - wcześniej kilka razy zdarzyło mi się zapomnieć o jakieś drobnej czynności. Na koniec dnia odhaczam co już zrobione.
W ten sposób wszystko rozłożone w czasie - co prawda ja i tak padam -ale po półgodzinnym leżakowaniu i przy wsparciu tabletek jestem w stanie się podnieść - mój kręgosłup nie lubi wszelkich obciążeń.
Ale o ile gotowanie sprawia mi przyjemność - tak sprzątanie - to masakra - nie cierpię tego, większość zostawiam mężowi.
Zabieram sie za mycie okien - najpierw byłam zasmarkana, teraz przyszedł duży mróz...muszę, muszę umyć okna
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości:
Tylko głupoty mu w głowie.
> Ja wszystkie większe uroczystości i święta planuję - wcześniej robię
> zakupy według listy sporządzonej na podstawie przepisów, aby sie nie
> okazało, że czegoś zabraknie. Rozpisuję na kartce co kiedy mam zrobić -
> łącznie z rozmrażaniem mięsa - wcześniej kilka razy zdarzyło mi się
> zapomnieć o jakieś drobnej czynności. Na koniec dnia odhaczam co już
> zrobione.W ten sposób wszystko rozłożone w czasie - co prawda ja i
> tak padam -ale po półgodzinnym leżakowaniu i przy wsparciu
> tabletek jestem w stanie się podnieść - mój kręgosłup nie
> lubi wszelkich obciążeń.Ale o ile gotowanie sprawia mi przyjemność - tak
> sprzątanie - to masakra - nie cierpię tego, większość zostawiam
> mężowi.Zabieram sie za mycie okien - najpierw byłam zasmarkana, teraz
> przyszedł duży mróz...muszę, muszę umyć okna
Ekkore, rozpisujesz tak jak ja. Też skreślam, co wykonane. Nieraz jak wcześniej się wyrobię przesuwam co mogę. Ale na męża nie mam co liczyć. To trudny kuchenny typ. Tylko się chwali, że wszystko zrobiłam pod jego " nadzorem" Bo nadzór jest najważniejszy.
Ja też odhaczam....a na sprzątanie to zasada-licz na siebie!!!a się nie przeliczysz!(dobrze ,że moja młodzież nie oporna i czasem się wyręczam ich pomocą....)
Ale nie wpisałaś czasu dla siebie a to jest również ważne a moze i najwazniejsze (włosy makijaż i inne )
Użytkownik Regina Florczak napisał w wiadomości:
> Ale nie wpisałaś czasu dla siebie a to jest również ważne a moze i
> najwazniejsze (włosy makijaż i inne )
Jeżeli jest czas na kawkę to i musi być makijaż i inne. To podstawa, sprawa oczywista. Co mi po pięknych potrawach jak będę wyglądać źle?
Rowniez i ja, spisuje wszystko co trzeba kupic..aby wykonac, wybrane z przepisow potrawy. Potem odhaczam, co juz zrobione.
To bardzo pomaga.. i likwiduje uczucie niepewnosci.. "zmieszcze sie w czasie?? czy tez nie??" Swiateczne przygotowania spisuje w zeszycie i mam jak znalazl na przyszly rok, potem odhaczam innym kolorem. Pierogi i uszka - robilam zawsze w Wigilie..nakleilam..sie nagotowalam... Maz zawsze postawil stereotypowe pytanie: "A musisz tyle tego robic????" Zawsze bylo mi to kolcem w oku.. ;> Od zeszlego roku przygotowuje te potrawy wczesniej i to duza ulga i odpuszczenie w stresie. Jest czas na przerwe na kawke :) Polecam wszystkim.. spisywanie tego co kupic, i co zrobic..bardzo ulatwia zycie w kuchni :) Aha... i sprawdzenie..czy to, o czym myslimy..ze jest na pewno w kuchennych zapasach..bo nieraz... wkradaja sie "wiewiorki" lub inne "szkodniki" i pozeraja np. orzeszki..kupione do piernika ;)))
Bądźcie takie dobre i wytłumczcie "zielonemu" :
1/ Ile dni przed Wigilią można zrobić szczupaka faszerowanego w galarecie?
2/ Ile dni przed Wigilią można zrobić rybę po grecku?
3/ Ile dni przed Wigilią można zrobić makówki?
4/ Ile dni przed Wigilią można zrobić ciasto daktylowe tureckie?
5/ Ile dni przed Wigilią można upiec chleb ciemny wieloziarnisty?
6/ Ile dni przed użyciem można kupić warzywa?
Moja kuchnia to 2x3 m, ja się ustawi szafki kuchenne, zlew, lodówkę i stół to zostaje 1,5x1 m luzu. Tak, że nie da się robić więcej niż jedną potrawę jednocześnie. Acha. jeszcze psica pałętająca się pod nogami, która musi wszędzie nos wsadzić :-)
Thanks from mountin :-)
Czeslaw
W święta będzie trochę czasu, to dopasuję przepis do autora i podzielę się wrażeniami.
POstaram się pomóc ale tylko częściowo. :)
Odpowiem Ci odnośnie chleba- najlepiej najpóźniej - wtedy masz dłużej świeży (to nie jest produkt długotrwały, a jak chcesz nim zabłysnąć to powinien być świeżutki). Dobrze byłoby go piec rano w wigilię - ale to chyba nie dzień na takie "bawienie się". Równie dobrze możesz upiec teraz i zamrozić - wtedy odmrażać będziesz po kawałku, według potrzeb. Ja piekę dzisiaj - ale akurat nie na święta - tyle, że powinno mi wystarczyć. W święta i tak prawie nikt nie je chleba.
Odnośnie warzyw - to zleży jakie - pomidory, paprykę, włoszczyznowate - to możesz trzymać w lodówce - jak kupisz jędrne - to i ponad tydzień. Sałatę należałoby kupić na koniec - bo skapcanieje za szybko. Wyjątek lodowa - ta może być kupiona wcześniej i trzymana w lodówce.
Pozostałe dania - jak najblizej Wigilii - nie są one tylko przeznaczone do konsumpcji w ten dzień - ale także w następne (tak jest przynajmniej u mnie) - więc to co nie idzie do pasteryzacji czy mrożenia staram się zrobić w wigilię albo dzień przed
Rybe w galarecie,po grecku,sledzie,mozna zrobic 2 dni wczesniej,chleba nie pieke bo mam piekarnie pod nosem:)Kuchnie tez mam mala,do tego mamy psa,ktory lazi krok w krok! oczywiscie w kuchni towarzyszy mi synek w chodziku,cora ja wroci ze szkoly pies,i zglodnialy maz.
Wiec Czesiu nie narzekaj ,bo niektorzy maja gorzej
Salate mozna kupic 4 dni przed swietami,wlozyc do reklamowki, zawinac,schowac do pojemnika na warzywa w lodowce,po wyjeciu jest idealna,tak samo robie z pomidorami ,ogorkami.Swiezy chleb razowy lub bialy,zawijam tez w reklamowki i do zamrazarki! wyjmuje 2 godziny przed spozyciem i mam swiezutki chleb.
Ostatnio oglądałam program o przechowywaniu żywności i dowiedziałam się, że absolutnie nie można sałaty przechowywac w reklamowkach i innych nylonowych torbach poniewaz wydzielają bardzo szkodliwe substancje. Zauważcie, że sałata lodowa pakowana jest w celofan a nie w folię.
No to tego nie wiedzialam:) o grzybach slyszalam ze nie wolno zbierac do reklamowek,bo grzyby paruja i cos sie tam z nich wydziela.Mialam na mysli takie male reklamowki w ktore mozna pakowac i sa przeznaczone do zywnosci,ale dobrze ze napisalas o tym Vikuniu ,warto wiedziec.
W Galileo pokazywali żeby sałatę zawijać w gazetę, namoczyć lekko i do lodówki,nie wiem tylko co z drukiem
Ja zawijam w ręcznik papierowy i spryskuję wodą. Generalnie unikam folii.
Nie narzekam. Ale moje dotychczasowe kuchnie miały 12 - 20 m2. I w takiej małej sam sobie przeszkadzam :-)
Psica sliczna.
Ryba po grecku może w lodówce pobyć 3-4 dni,będzie dobra,makówki z cukrem nie z miodem też wytrzymają 4-5 dni,sprawdziłam,może dłużej też ale zostały zjedzone.
pozdrawiam
U mnie pod wzgledem ilosci nic sie nie zmienilo,zawsze robie duzo jedzenia juz chyba z przyzwyczajenia:) oczywiscie nic sie nie marnuje.Pieke miesa czy pasztet,zamrazam i mam na Nowy Rok.Kiedys bardziej bywalam zmeczona niz teraz,jak przychodzily swieta ja padalam z nog,teraz jest inaczej bo umiem sobie to rozplanowac i nie zostawiam nic na ostatnia chwile....... Duzo pomaga mi cora:) nie mam na mysli sprzatania,bo wole jednak zrobic to sama,mam na tym punkcie lekkiego bzika:) ale mam bardza duza z niej wyreke! a co ciekawe ona jest chetna ,robi mniejsze zakupy wieksze robi tez ! ale jezdzi wtedy z mezem -piecze ciasta,nastawi pranie i zmywarke,dla mnie to jest juz bardzo duzo.Wtedy ja moge zajac sie malym lub robic co innego,jak dobrze miec corke :)
Wtrace swoje 5 groszy, co do mrozenia chleba. Kupuje nieraz takie malutkie bochenki i zawsze jeden z nich mroze. Gdy jest mi potrzebny.. wyciagam z zamrazarki i taki zamrozony wkladam do goracego piekranika..(200°C) na ok 10-15 minut. W calym do pachnie swiezym chlebem. Jego skorka robi sie chrupiaca..
Wyciagniety z piekarnika szybko sie studzi..bo w srodku zawiera przeciez "lodowe serce" :)))
Jarzyny przechowuja sie w lodowce na samym dole bardzo dlugo, wazne, zeby byly czyste, nie znaczy to umyte..
Najlepiej zapakowac kazdy rodzaj osobno. Pory oczszczam i najczesciej zamrazam, biale czesci w calosci a zielone pokrojone, zeby bylo do zupy i tyle wyciagam ile potrzebuje. Moze to dziwne dla Was ale tutaj czesto zdarzaja sie oferty po calym kg tego warzywa..wiec, gdy sie tak zaopatrze, to zal byloby mi gdyby to sie zepsulo.
Pomidory.. nie maja nic do szukania w lodowce.. tam traca tylko swoj aromat, ktory w zimie i taki jest juz "skromny" Pomidory przechowuje zawsze w kuchni, bez innych jarzyn czy owocow. Jablka np. wplywaja na dojrzewanie pomidorow.. wiec mozna je w tym celu celowo wykorzystac..ew. trzymac z dala od powyzszych.
To tyle co mi narazie do glowy przyzslo. Ide robic moje pierogi i uszka, ktore wyladuja potem w zamrazalniku :)