Forum

Rozmowy wolne i frywolne

znów zrobiłam za duzo jedzenia...

  • Autor: agik Data: 2009-12-27 07:30:38

    Tak się zastanawiam, jak to jest.
    Moi goście przyjechali ok godz 14. Wcześniej jedli tylko sniadanie ok godz 9. Mieli za soba około godzinna podróż. Na początek zaproponowałam małą przekąskę- na ciepło- sakiewki z soczewicą i kulki z wędzonej ryby na zimno- porcja wielkości mandarynki. Na stole stały śledzie w trzech odsłonach, ale jakos goście nie mieli ochoty- to je zabrałam.
    Kawa, herbata, rozmowa, zamieszanie z prezentami, degustacja nalewek ( w sztukach- dwie, tyle popełniłam), wino
    Minęła godzinka i podałam w filizankach barszczyk czerwony z uszkami. Barszczyk  Glumandy - pyszny czesciowo zakwaszony kiszonymi burakami, a cześciowo- octem malinowym własnej produkcji. Uszka też pyszne. I znów winko, woda, zabawa z Ksieżniczkami, rozmowa...I znów minęła jakaś godzinka, podałam na ogromnych talerach porcje skłądające się z 4 klusek, jedengo zraza i trzech liści sałaty-  oraz na pólmiskach - porcje do dobrania klusek, zrazów, modrej kapusty w wersji z pietruszką i oliwą, a nie ze skwarkami.
    Na deser- sałatka owocowa, jogurtowiec, tarta z gruszkami i makowiec. Na tarcie poległa część gości, makowca już nikt nie skosztował.
    Jadłam wszystko razem z gośćmi ( oprócz deserów, bo mnie słodkie zamula )- i ja nie byłam przejedzona.

    Mam takie pytanie w związku z tym- jak to jest? Czy WIDOK uginającego się stołu, rozmaitość przekąsek, sałatek, duperelek- wysyła jakies sygnały do mózgu, ze czas przestać jeść?
    Patrzyłam na lubego- on wiele zmoże, je dużo, zazwyczaj ze smakiem, ale on też jęczał, ze przejedzony, a zjadł połowę tego, co w normalny dzień.
    Czy może to tak, ze ja się ruszałam- przynosiłam, odnosiłam talerze, zmywałam, wychodziłam na faje, skakałam z Księzniczką...
    Albo właśnie o te słodycze chodzi? tu sie dziubnie cukierka, tam się zje malutkie ciasteczko?

    Tym razem nie boję się, ze mi się jedzenie zmarnuje, bo zrobiłam duóz róznych rzeczy, ale nieduże ilości. więc zjemy jeszcze jutro.
    Chciałabym zrozumiec jak to jest- bo podobne wrazenia mam przy okazji wesel- wiele rzeczy wygląda smakowicie, ale jakoś nie jem. Potem sobie tylko myslę, a tego mogłam skosztować, a tamto było na pewno pyszne.

    I przy okazji chciałam spytać- ile to jest wystarczająca ilość jedzenia? Ani za dużo, ani za mało. W sam raz, zeby być nie głodnym i nie przejedzonym?
    A moze ze słodyczy zrezygnować?
    Tylko, że goście chcą! Chcą torta, chcą ciacho, chcą owoce, kremy, musy itd.

  • Autor: lajan Data: 2009-12-27 08:30:55

    Zmęczeni, tyle jest teraz jeszcze do zrobienia,
    naszykowaliśmy na stoły, ale będzie jedzenia.
    Święta szczęśliwe zakończenie dziś mają,
    teraz wszyscy resztkami wręcz się opychają?
    I po co to było całe to szykowanie,
    jak w lodówce jeszcze tyle zostanie.
    Te góry mięsa, ciasta, torty wspaniałe
    i te przybory wagi, wręcz nie są małe.
    Ile też  trzeba się będzie trudzić,
    zjadać to i broń Boże nie marudzić.
    Zawsze po świętach się markujemy,
    dlaczego tak dużo na stoły szykujemy?
    Lecz czy dużo? Zastanowić się musimy,
    ile zjemy, wszystko? Czy tylko to co lubimy?
    Czy żołądek nie wszystko przyjmuje?
    Czy tylko podjadamy to co nam smakuje?
    Czy ruch potrzebny jest do jedzenia?
    Czy miękka kanapa z porcją do siedzenia?
    Czy wzrokiem to wszystko połykamy?
    Czy też na talerze mniej nakładamy?
    Dlaczego na ucztach sobie skąpimy
    a następnego dnia o jedzeniu myślimy?
    Ile też naszykować jedzenia trzeba?
    Czy do mięsa używać musimy chleba?
    Czy tylko słodycze nam tak smakują?
    Czy czasami one żołądka nie psują?
    Czy mózg ze stołem ma coś wspólnego?
    Czy oczy też mają coś do tego?
    Jak gości namówić by wszystko zjadali,
    a nie tylko smakować i żeby gadali.
    Jakie czynić musimy wcześniej starania,
    aby naszykować i nie było do zmarnowania?

  • Autor: agik Data: 2009-12-27 19:01:18

    No widzisz Lajan :)
    Ja się często zastanawiałam nad tym- po co? Przecież to uczucie przejedzenia jest nieznośne.
    I sobie myslę- jak pokosztować nowych smaków, żeby tego uczucia nie mieć.

    I nawet nie chodzi o to, że święta...
    Cały czas powraca do mnie pytanie- jak nie przeciążyć gości jedzeniem?

    P.S.- Rymowanka jak zwykle na temat. Dziekuję

  • Autor: as Data: 2009-12-27 08:50:59

    Coś z tym widokiem jedzenia jest. Jak idę na wesele i zobaczę stoły zastawione to od razu odechciewa mi się jeść. Mnie to nie pobudza tylko blokuje.

  • Autor: agik Data: 2009-12-27 19:03:29

    No widzisz.
    Mnie się tez tak zdawało, wiec wykładałam na stół po kolei- jak cos nie spasowało- to zabierałam.
    A jednak- jęczeli, ze przejedzeni...

  • Autor: CZOS Data: 2009-12-27 09:08:47

    Nie wiem czy inni tak mają, ale jak by ktoś chciał mnie od stołu odgonić to powinien mi nałożyć kopiasty talerz.
    Ze słodkim to coś jest na rzeczy, bo podobno poznaniacy na początek przyjęcia podają bardzo słodkie ciasta i w ten sposób oszczędzają na reszcie jedzenia

  • Autor: agik Data: 2009-12-27 19:07:04

    Nie nakładałam kopiastych talerzy- wręcz przeciwnie- postawiłam puste talerze, i sztućce. Zuzyte talerze- od razu wyjeżdżały do kuchni.

    Na prawdę- nie zależało mi na oszczędnościach- wręcz przeciwnie,  a desery weszły jako ostatnie.

  • Autor: CZOS Data: 2009-12-27 20:35:03

    Niepotrzebnie wzięłaś mój wpis na poważnie i do siebie.

  • Autor: agik Data: 2009-12-27 20:55:44

    Nie wzięłam , nie stresuj się :)

    Ja tylko xle się czuję, jak czegos nie wiem, albo nie rozumiem... Świat porzadku- to jedyny świat, w którym czuję sie bezpiecznie.

    To dlatego zadaję tyle szczegółowych pytań- musze wszystko wiedzieć i na poziomie takim czysto intelektualnym- rozumieć.

    Pozdrawiam ciepło.

  • Autor: aggusia35 Data: 2009-12-27 10:53:11

    Ile to wystarczająca ilość jedzenia ? Trudno odpowiedzieć na to pytanie ja sama jeszcze się tego uczę. W tym roku mi się udało może dlatego, że ze względu na choobę małego byliśmy tylko w 4.  Agik piszesz, że goście jedli śniadanie sama wiesz jak wyglądają śniadania świąteczne. Zajadamy sie smakołykami i póżniej człowiek nie ma ochoty na więcej ,choćby nie wiadomo jakie smakołyki leżały by na stole :):):) Ja lubię w gościach nawet jak jestem najedzona pokosztować sobie trochę tego trochę tamtego. Próbowanie i odkrywanie nowych smaków to jest to co lubię. Na codzień jadam obiad składający się z jednego dania. Jeśli jest drugie danie to zjadamy je po około godzinie od pierwszego ani dzieci ani my nie damy radę od razu zjeść dwóch dań. W gościach szanuję, że jest inaczej i proszę o nałożenie mniejszych porcji - wtedy jest ok. Lubię tak jak u Ciebie było jak wszystko leży na stole wtedy czasem od widoku robię się głodna :):):) Nie lubię jak gospodyni pyta się co bym zjadła bo wtedy zwykle nie mam ochoty na nic. Jak mnie ktoś pyta np. jakie cisto bym zjadła ? - to wtedy nie jem nic.
    Ja sama też zawsze wszystko wystawiam na stól, w odpowiedniej kolejności oczywiście i nie pytam się nikogo na jakie ciasto ma ochotę, tylko kroję i wystawiam na stół. :):)

  • Autor: agik Data: 2009-12-27 19:11:39

    Dziekuję Aggusiu :)
    Czemu do mnie nie przyjechałaś?

    Ja już wiem, ze zmuszanie gości do jedzenia to mordęga dla nich, więc już tego nie robię...

  • Autor: till Data: 2009-12-27 11:42:38

    Myślę, że znaczenie ma nie tyle ilość, a towarzyszące okoliczności...
    W Wigilię wszyscy dokonali rytualnego napełnienia się po kres możliwości. Kolejny dzień, kolejne kulinarne wyzwania...
    Ja wczoraj zjadłam trzy sucharki, kawałek piernika, dopiłam kawą i miętą- to było całe moje menu. Sama myśl o jedzeniu była mi niemiła i cieszyłam się, że nie muszę nigdzie czynnie potwierdzać, że Pani Domu jest wspaniałą kucharką... nic, absolutnie nic nie jest w stanie wykrzesać choć cienia entuzjazmu, który wykazałabym w każdy inny dzień na widok przygotowanych pyszności.
    Drugi dzień Świąt jest dla mnie zupełnie akulinarny...

  • Autor: anneau Data: 2009-12-27 11:51:36

    Zapomnieliście o jednej ważnej rzeczy! Dzień powszedni to -jedzenie/ praca/ codzienne krzątanie się tu i tam/ -zajęcie, zajęcie zajęcie! Spalamy to, co zjadamy. A w takie dni świąteczne ruch jest ograniczony i po  prostu nie chce się tak jeść...
    Chyba...tak sobie tłumaczę, bo zauważam to samo u nas :)

  • Autor: agik Data: 2009-12-27 19:19:39

    Moze i w tym coś jest.

  • Autor: agik Data: 2009-12-27 19:14:56

    No widzisz
    A u mnie inaczej- w wigilię zjdałam pól suchej bułki w pracy
    Jak byłam w pracy- nie miałam czasu, a później też, a później nie miałam ochoty.
    Ja się nie przejadłąm w żaden z tych świątecznych dni...

    Luby chyba też nie- więc czemu? Stawiam na słodycze i na widoki.

  • Autor: piszczalka Data: 2009-12-27 13:27:22

    Ze mna jest inaczej:) Im wiecej jedzenia widze to jem i jem :D
    Po tych swietach jestem przezarta ale dalej jem, jem i jem :) Poprostu lubie jesc a jak widze duzo smakołyków to nie potrafie ich nie jesc. Nawet jak jestem juz najedzona to jem az znikną. A poniewaz nie ida mi kalorie w boczki to sobie nie odmawiam :D

  • Autor: anulkas Data: 2009-12-27 13:32:24

    szczęściara z Ciebie Mi kalorie idą w boczki i muszę się pilnować, chociaż to bardzo ciężko zrobić.

  • Autor: agik Data: 2009-12-27 19:20:37

    Przyjedź do mnie!!!
    Kocham takich gości!

  • Autor: piszczalka Data: 2009-12-27 20:52:59

    Podaj adres ;)

  • Autor: agik Data: 2009-12-27 20:59:20

    Pozwoliłam sobie zerknać do Twojego profilu :)
    Bliżej Ci do Czeladzi? Czy do Jastrzebia? Bo ja z Rybnika stukam w klawisze :)
    Może naprawdę bys wpadła do mnie?

    P. S> - oko jest piekne i tajemnicze :)

  • Autor: piszczalka Data: 2009-12-27 21:21:49

    Z Jastrzębia blizej do Rybnika :)

  • Autor: as Data: 2009-12-27 20:32:10

    Schroniska dla bezdomnych apelują jak zostało komuś dużo jedzenia po świętach to oni chętnie przyjmą każdą ilość. Oczywiście by nie było zepsute:)

  • Autor: kojonkosky Data: 2009-12-28 13:36:12

    Wszystko brzmi pysznie :)))
    Ale poległabym już po śledziach ;))
    Bo ja strasznie mało wyrafinowana ( żeby nie powiedzieć ograniczona ;) jestem , i mogę docenić , zapamiętać , wyodrębnić smak trzech potraw , no , w porywach do pięciu :) - podobnie jak zapach perfum ...
    Dalsze , to już tylko mechaniczne i zupełnie niepotrzebne napychanie żołądka .

    Lubię sobie poczytać i wyobrażać eleganckie przystawki , oczyszczacze kubków smakowych i kilkakrotną wymianę talerzy ... , ale to nie dla mnie ;))

    Bardzo mnie usatysfakcjonowała nasza smaczna pięciopotrawowa Wigilia , bez nieprzyjemnego uczucia ociężałości żołądkowo - umysłowej :) , w ilości " na styk " , bo nie znoszę dojadania przez następne dni resztek , podobały mi się owoce na śniadanie następnego dnia ...
    Nie lubię świątecznego zadęcia , lubię , żeby na święta jedzenie było pięknie podane , menu dopracowane , ale w normalnych ilościach i normalnej liczbie .

  • Autor: agik Data: 2009-12-28 16:08:54

    Zapomniałam opowiedzeć mamie o Waszej Wigili... ale zawiązałam sobie węzełek na chusteczce, żeby nie zapomnieć opowiedzieć, jak bedę z mamunią rozwmawiać przez telefon :)))

    Ale do rzeczy ;))
    Problem w tym, ze ja bardzo lubię gotować... Umiem- już niekoniecznie, ale lubię I chciałabym, zeby ktoś to jadł... a im więcej takich duperelek zrobię- tym jestem szcześliwsza...
    Dotykanie warzyw i owoców sprawia mi prawdziwą przyjemność...

    Problem w tym, że nie chcę narażać gości na dyskomfort związany z przejedzeniem.

    I właściwie to mi się zdaje, że masz rację- trzy rzeczy jestem w stanie smakować i zapamiętać- reszta to za dużo.

    Pomysła mam :))
    Będę szykować dużo rózności, ale z zamysłem "wydania" ;)) Taka jadalna dekoracja będzie stać sobie na stole- w ilościach skromnie detalicznych, a reszta- zapakowana w słoiczki, pudełeczka- zapakowane na zaś- dla gości. Świeże, a nie resztki!!! Dużo koszyków wilkinowych musze nabyć!!! i jednakowych lnianych ściereczek!!! Ale fajowo ...

  • Autor: kojonkosky Data: 2009-12-28 22:42:51

    Ooooo !!
    I tego pomysła kupuję :))
    Oczyma duszy już widzę te smakowite koszyczki ...

    Bo ja też tak mam , że bardzo lubię robić jedzenie , i czasem ( nie za często ;) zrobię coś wartego spróbowania , więc niezobowiązujący gościniec może być strzałem w dziesiątkę :))
    Tak , pójdę w folklor , i nie zrazi mnie ofukujące spojrzenie stylowej Jolanty , vel " ja nie rozumię dlaczego nie jestem królową " ;)))

  • Autor: agik Data: 2009-12-29 06:47:04

    Nie zrozumiałam ostatniego zdania...
    Mam wrazenie, ze nie znam Jolanty, to chodzi o tą różową? co mi na niej latop padł? Czy o Panią Prezydentową?
     I co ma Jolanta co koszyczka z żarełkiem?
    Jolanta nie je? Czy krytykuje folklor?

  • Autor: jolka60 Data: 2010-01-02 03:57:45

    Witaj,zainteresowal mnie ten ocet malinowy.Podasz przepis?

  • Autor: agik Data: 2010-01-02 23:17:49

    Ocet malinowy mozna kupić.
    Ja zrobiłam tak "na czuja"...
    Leśne maliny dałam do słoika- pełno, ale bez upychania. I zalałam octem spirytusowym ( zwykłym 10%) i odstawiłam na chyba 2 tygodnie.
    A potem płyn zabarwił się na czerwono i zlałam go. I uzywam- do winegretów, do zup niektórych.
    Pomysł, żeby zakwasić nim barszcz zawdzieczam Zbyhowi ;)

    Podobnie jeszcze robiłam ocet rózany- płatki róż( tym razem upchnięte) zalałam octem z białego wina. Nie wiem, czemu, ale ocet winny "zabił" intensywny zapach róży. Zupelnie inna sprawa z octem spirytusowym. Bardzo mocno pachnie różą.
    Próbowałam jeszcze z pigwowcem- ale ocet nie pachnie tak, jak owoce. Nie wiem czemu.

    Można jeszcze zrobić ocet z bazylii, z granata...
    Kojonkosky chyba miała zamiar spróbować...

  • Autor: kojonkosky Data: 2010-01-02 23:53:32

    Ano właśnie ...
    Miałam meldować .
    Otóż : miałam zrobić z suszonych śliwek , ale szkoda mi ich było ( lata życia w Poznaniu zostawiły nieodwracalne zmiany w mózgu ;))) .
    Nie szkoda mi było daktyli . Zalałam octem spirytusowym i czekałam , mając nadzieję na wyprodukowanie domowego balsamico :)

    Sukces okazał się połowiczny , bo smak bardzo mnie usatysfakcjonował , jednak kolor ( mętna woda po brudnej ścierce :) zupełnie nie .

    A z granata to nigdy nie zrobię . Dwa razy zakupiłam w wiadomym celu , i dwa razy pożarłam na żywca :)) . I wiem , że już zawsze tak będzie ...

  • Autor: agik Data: 2010-01-02 23:58:41

    Hi
    nie ma co walczyć z przeznaczeniem ;))))

    To ja zrobie, przy najbliższej okazji i zaraportuję :)

Przejdź do pełnej wersji serwisu