Mój syn ma 17 lat i ma 6 zagozeń na półrocze. Nie uczy sie od początku roku,nałapie jedynek .Trzy tygodnie przed zakończeniem semestru jest sumienny,odrobi lekcje,bierze udział w lekcji ,zamydli nauczycielom oczy i wybroni się .Stop -wybraniał się-do dziś. Dziś byłam w szkole i dowiedziałam się,że będzie miał jedynki na półrocze i będzie musiał zaliczać 1 półrocze. Ucieszyłam się ,mam nadzieję,ze go to czegoś nauczy? Bo ręce mi już opadają i nie wiem jak do faceta dotrzec.
To wina szkoły i to nie tylko tej jednej tylko systemu edukacji. Takie pozwalanie na zaliczanie przedmiotów na końcu semestru jest dla mnie niepoważne względem uczniów którzy się starają cały rok. Kiedyś uczeń musiał mocniej się starać by zaliczyć przedmiot niż ostatnimi laty. nie piszę to do Twojego syna tylko ogólnie. On już jest duży i niewiele możesz zrobić. Na karanie jest za duży. Musi sam zrozumieć, że nauka jest potrzebna by zadbać o przyszłość. Jednak czasy znowu temu nie sprzyjają bo można pojechać bez kwalifikacji za granice na zmywak i dużo zarobić. Młodzież teraz jest bez ambicji. cieszą się jak dostana 2 lub 3 a jak ja chodziłam do szkoły to poniżej 4 było mało.
To prawda większość jest mało ambitna,całe szczęscie,ze nie wszyscy.Masz rację kiedys jak dostałam 3 z klasówki z chemi w 7 klasie,to płakałam cała drogę do domu.Pamiętam to do dziś.
Ja bym szkoły nie winiła. Mój syn nigdy się nie uczył - ani w podstawówce ani w gimnazjum ani teraz w technikum. W podstawówce miał bardzo dobre oceny, egzamin końcowy w 6 kl. napisał najlepiej ze szkoły, w gimnazjum oceny były takie sobie a w technikum padł na pysk, ale się zbiera. Zawsze wiedza przychodziła mu lekko, ale teraz nie wystarczy już tylko chodzić do szkoły. On po prostu nie umie się uczyć.
Prezentujesz typowe stanowisko rodziców gorzej uczących się dzieci: za wszystko winna jest szkoła, nie rodzice, nie dziecko tylko chory system edukacyjny, źli nauczyciele itp. Jeśli ktoś nie chce się uczyć, to ani kijem ani pałą do głowy nie nabijesz. W czym widzisz winę szkoły? Że nieukom daje kolejne szanse?
Dokładnie. Masz jedynki to nie poprawianie tylko zostawić w tej samej klasie . Jest sprawiedliwość, nauczka i szansa na poprawę a nie ślizganie się z klasy do klasy i cieszenie, że znowu mi się udało.
Myślę podobnie . Zrzucanie odpowiedzialności za wyniki nauczania na szkołę , to najczęściej ( chociaż nie zawsze , dlatego piszę ogólnie , nie mając na myśli omawianych tu przypadków ) jest wynik zbyt małego zainteresowania życiem dzieci , ich sukcesami , porażkami , czy problemami ...
Witaj w klubie :) Mój ma 16 lat i prawie identyczną sytuację. Co prawda zagrożony był w listopadzie ale teraz powiedział mi, że już wszystko pozdawał. Zobaczymy jak przyniesie oceny z półrocza. Jego tumiwisizm i dodupizm poraża. Rozmawiałam z wychowawcą, który powiedział że od ostatniej wywiadówki syn się poprawił i że nie ma do niego zastrzeżeń. Na pocieszenie mam tylko to, że pomimo złych ocen cząstkowych na egzaminach zawsze jest w czołówce najlepszych. Jak to wytłumaczyć, to nie wiem. Ma jeden zeszyt do wszystkiego a jeszcze w nim notatek nie robi. Zawsze kupowałam mu podręczniki, zeszyty i wszystko co do szkoły potrzeba. Jak poszedł do technikum, to powiedziałam, że ma sam sobie wszystko pokupić. Efekt jest taki, że w listopadzie kupił 2 książki z przedmiotów z których był zagrożony. I to na tyle.
Jak byłam w liceum to trzeba było mieć zeszyty do wszystkich przedmiotów. Pan z fizyki zawsze stawiał 1 jak ktoś nie miał zeszytu lub nie miał napisane w zeszycie to co dyktował na lekcji. Owszem można w takiej sytuacji było wziąć kropkę ale były tylko 3 w semestrze i szkoda na takie głupoty tracić.
W szkole mojego syna też są wymagane zeszyty, ale jemu udaje się jakoś omijać ten wymóg. Z tego co wiem, to pożycza zeszyty od kolegów i daje do wglądu jako swoje.
Twoj syn wyglada mi na bardzo zdolnego - skoro tak szybko nadgania TAKIE braki. Nauczyl sie jak po najmniejszej linii oporu osiagnac cel. I jak dotad zawsze mu sie udawalo (?) chyba. Normalnie na lekcjach sie ...nudzi. Ja bym go przetestowala (psycholog szkolny sie klania) bo takie zachowanie nie jest typowe tylko dla leniuchow ale tez dla zdolnych dzieci ktore nudza sie w "normalnej szkole". UWAGA! zle oceny (w takich przypadkach) raczej mowia za jak przeciw wysokiej inteligencji. Dzieci takie pojmuja w lot, ucza sie szybciej niz rowiesnicy. System powtorek nudzi je i zniecheca wiec przestaja uwazac wtedy moga lapac zle oceny ktore jednak potrafia bardzo szybko korygowac. Co dziecku "tylko" leniwemu ale przecietnie zdolnemu nie byloby raczej dane...
Ja to wszystko wiem. Chodziłam z nim systematycznie po różnych poradniach psychologiczno-pedagogicznych, neurologicznych od czasu jak skończył 7 lat. Stwierdzono u niego ponadprzeciętną inteligencję a oprócz tego ADHD, dysgrafię, dysortografię.
Nasz Krol mial takie same dysfunkcje w dziecinstwie, nawet robil blad podpisujac sie wlasnym imieniem w mlodosci.. Dzisiaj jest inteligientnym, starszym panem i milo sie slucha jego przemowien:)
Droga Ewo, mam dwojke, juz doroslych dzieci. Corka zawsze byla bardzo ambitna i najlepsza we wszystkich przedmiotach od podstawowki do ukonczenia studiow. Syn byl rowniez zdolny, ale zupelnie mu nie zalezalo na osiaganiu "gwiazd" :) W wieku Twojego syna mial inne sprawy na glowie i szkola nie byla dla niego wazna:)) Przeszedl jednak w koncu edukacje, skonczyl studia (programista) (czy to tak po polsku?) . Dzisiaj jest bardzo socjalnym , milym mlodziencem, lubianym w kazdym gronie. Twoj syn zyje w swoim swiecie, to taki wiek. Moze szkola go zanudza, moze przezywa pierwsza milosc, kto dotrze do mozgu nastolatka???? Wspieraj syna cierpliwoscia i miloscia, rozmawiaj o przyszlosci. Nie rob tragedii , jak nie zaliczy polrocza. Nauczy sie sam, ze lepiej z rowiesnikami siedziec w klasie:) Nie kazdy ma ambicje byc profesorem, co nie znaczy, ze nie jest warty powazania, tak jak inni.
Spokojnie przezyj ten okres, zobaczysz, ze za pare lat wszystko sie ulozy!
Dziękuję za wparcie. W szkole mówią,ze jest miły,kulturalny :))).Poza dniami,kiedy jest nieobecny duchem,kiedy ma słuchawki na uszach,lub kiedy siedzi i gra w grę .
Witam - moje dzieci zawsze miały motywacje do nauki. Na początku roku zawsze pytałam co by chciały dostać za dobre oceny w szkole, od pierwszej klasy szkoły podstawowej po ostatnią w liceum zawsze miały jakiś cel.A to wieżę a to komputer a to wypasiony rower i tak to działało. Wszystkie pokończyły szkoły i zrobiły studia i nigdy nie miałam z nimi problemów a w dodatku były świadectwa z paskiem. A teraz wiem że się opłaciło bo i tak bym musiała kupić rower czy komputer :-)) - pozdrawiam.
Przepraszam Alicjo, ale nie podoba mi sie taka metoda wychowywania dzieci. Naucza sie, ze zawsze musi sie im oplacac prestowanie czegokolwiek w doroslym zyciu. Najwieksza nagroda dla dzieci musi zawsze byc wlasna satysfakcja z trudu wlozonego w nauke, prace .... Pomysl o rodzicach nie majacych mozliwosci finansowych kupowania nagrod za nauke. Te dzieci maja miec mniejsza szanse na edukacje?
nie do konca sie zgodze. Dla mnie nauka jest praca i nie widze w tym nic zlego by nagradzac adekwatnie do osiagniec i mozliwosci, na przyklad na koniec roku. W koncu to tez uczy - bo kazdy z nas pracuje za wyplate i kazdy stara sie o prace jak najlepiej platna o ile wlasne kwalifikacje na to pozwalaja. Bak kwalifikacji owocuje przewaznie praca zle platna. Trzeba sie uczyc i zdobywac kwalifikacje, umiejetnosci, jezyk (n.p. na pbczyznie) by zalapac lepsza , lepiej platna prace. Prace ktora z kolei umozliwi jakies tam "ekstra".
Ja nie zapomne jak mój tata obiecał mi wyjazd na obóz do budapesztu w 7 klasie jak nie będę miała żadnej trójki na świadectwie, no ale miałąm jedną niestety, i pokazałam mu świadectwo z poprzedniego roku nie kapnął się haha do dzisiaj nie zna prawdy :D
Dorotko, tak, to uczy: konsumpcjii, gonitwy za wiecej, lepiej i bez ograniczenia. Najwieksza zaraza wspolczesnego wieku. Juz prawie nikomu nie wystarcza dach nad glowa i miska zupy. Gonitwa za posiadaniem zaplaca coraz wiecej ludzi pojsciem w "sciane" . Bo, to tak juz nie dziala, ze masz wyksztalcenie adekwatne, dobra posade i odpowiednia pensje na wynagrodzenie. Dzisiaj musi sie pracowac za trzech conajmniej. Zal mi mlodych ludzi, maja wszystko, ale nie maja czasu. Nie maja czasu na zlapanie oddechu, pedzac od jednego celu do nastepnego. Bo musi sie posiadac, zeby sie liczyc w nowoczesnym spoleczenstwie. I tak widze piekne jachty zakotwiczone na przystaniach caly rok, z ktorych nikt nie korzysta wiecej niz 5 dni na rok, bo wlasciciel nie ma czasu. Widze piekne domy letnie puste przez 360 dni, bo wlasciciele musza zarabiac na utrzymanie posiadlosci. Widze w moich szafach nieuzywane ubrania, buty i mysle: po co jest mi to potrzebne??? Dopiero dzisiaj doceniam czas, wolnosc wyboru.
Bylam imigrantka, musialam utrzymac siebie i dzieci, ale zawsze staralam sie miec czas dla rodziny. W latach 70-tych i nawet 80-tych bylo to jakos mozliwe. Nie kupowalam dzieciom "kolumn" i "tlustych" rowerow, robilam z nimi lekcje, czytalam im ksiazki a potem sluchalam jak dzieci same czytaly. Nie stac mnie bylo na kupienie najnowszych zabawek, to robilismy razem cos fajnego. Do dzisiaj zachowaly dzieci tylko te robione "domowo" :) W wieku nastolatnim dzieci zrezygnowalam ze wszystkich "luksusow", zeby byc "dostepna" dla nich kazdego dnia. Nie byly gorzej ubrane, bo umialam szyc. Nie byly glodne, bo zawsze umialam cos wyczarowac za grosze i nakarmic jeszcze ich kolegow, ktorych rodzice pracowali calymi dniami na utrzymanie "odpowiedniego" standardu. Do glowy mi nie przyszlo, zeby nagradzac dzieci kupowaniem rzeczy za dobre wyniki w szkole, nagroda byla ich wlasna satysfakcja i moja radosc z ich radosci. Nigdy nie upokorzylam dziecka za "gorszy" stopien, po prostu pomoglam przeskoczyc przeszkode.
Duzo jest u nas debat na temat zycia rodzinnego w dzisiejszej pogonii za pieniadzem, nowszym samochodem, jeszcze wiekszym domem w lepszej dzielnicy....i dzieciach wychowywanych bez udzialu rodzicow z braku czasu po prostu......
Grażynko, tylko powiedz dlaczego MY szanowaliśmy/szanujemy swoich Rodziców. Przecież też TEŻ !!!! tyrali dla nas. Ja sam byłem od dnia narodzin ze swoją Mamą, byłem SAM W DOMU gdy Ona była w pracy, bardzo wcześnie musiałem przejąć wiele obowiązków mężczyzny w domu ... Czyżbym był ideałem, że nie zostałem bandytą, pijakiem, wykolejeńcem życiowym. Może dlatego wiem co to znaczy RODZINA. Może mam zbyt wyidelizowany pogląd na życie, na życie w społeczeństwo. Może dlatego mierzi mnie głupota, chamstwo, nienawidzę(!!) kłamstwa, obłudy całego życiowego zakłamania.
Kaziu, w tamtych czasach, powojennych nie bylo wyboru, moja Mama urodzila mnie prawie w biegu do pracy, wskakiwala do tramwaju i poszly wody:) Wyskoczyla, wrocila do domu i urodzila mnie:))) Potem lezalam w jakims zimnym zapleczu Centrali Rybnej we Wroclawiu i Mama karmila mnie miedzy transportami ryb do sklepow, bo byla szefem i miala osobista odpowiedzialnosc za kazda rybke....rozumiesz teraz dlaczego ja taka pochrzaniona jestem??? Hihihi
Wiesz co , to jest wielka roznica, Nasi Rodzice budowali Nowy Kraj z ruin, mieli wizje przyszlosci, lepszej przyszlosci dla Swoich dzieci w spokoju i pokoju. Napewno nie wymarzyli dzieciom Mercedesow i braku czasu na oddech. Moj Tatus byl nieobecny prawie w tym czasie, odbudowywal z tysiacami entuzjastow Uniwersytet Wroclawski z ruin. Dlaczego szanujemy swoich Rodzicow, dobre pytanie. Za milosc, za troske, za to , ze poprowadzili nas przez zycie ciepla reka, mimo wszystko? Moj Tatus pral mnie w tylek od czasu do czasu, ale jak nauczycielka w szkole mnie uderzyla, to zrobil okropna awanture i zostala zwolniona z pracy. Moze , dlatego umialam mu wybaczyc moje "cierpienia" w dziecinstwie sprawione "kochajaca" reka Rodzica:)
A wszystkie wspolne niedziele, wakacje, Swieta w Rodzinnym gniezdzie i ta radosc z byle czego, z pomaranczy pachnacych egzotycznie "zalatwionych" na lewo przez Mame. Z orzechow wloskich , przywiezionych przez Babunie , jadacej z Jaroslawia (ile to jest km??) 12 godzin w zimnym korytarzu trzesacego sie pociagu, bez mozliwosci opuszczenia kartonow ze smakolykami dla wnukow:) Boze, ja wiem , zaczynam byc stara :((( Nie zycze tego typu przejsc zyciowych nowym pokoleniom. Jedyne o czym marze dla moich dzieci, to spokojne zycie bez glodu i wojen i pogonii za mamonem, to moje marzenia:)
ja nie mam dziecka ale małego 8letniego "pasierba" nie uczy sie wcale i nic nie pomoga - ani grozby ani prosby, zakazy, nakazy NIC ani jakakolwiek pomoc - ja załamuję już ręce bo nie jest głupi chłopczyk i mi szkoda , że się zmarnuje
Użytkownik emeska1974 napisał w wiadomości: > ja nie mam dziecka ale małego 8letniego "pasierba" nie uczy sie wcale i nic > nie pomoga - ani grozby ani prosby, zakazy, nakazy NIC ani jakakolwiek pomoc - > ja załamuję już ręce bo nie jest głupi chłopczyk i mi szkoda , że > się zmarnuje
Piszesz o nie swoim biologicznie dziecku.Problem ogromny: dotarcie do dziecka. Jaki jest powód że matkujesz jemu, jak dawno jest bez matki biologicznej. Nie zastanowiłaś się gdzie może tkwić przyczyna? A czy ojciec jest ojcem dla syna, może czuje się zaniedbany przez ojca po utracie(?) matki czy ty na siłę nie chcesz zastąpić matki. Przyczyn jest bardzo wiele. Oboje musicie "obudzić się" dziecko to nie komputer, maszynka. Nawet psiak ze schroniska potrzebuje czasu by zaakceptowac domowników. A dziecko po przejściach jeszcze wiecej i nic na siłę. Piszesz prośby, groźby, zakazy ... chyba jakieś duże nieprawidłowości.Pomoc ...mhmhm ..za mało piszesz by cokolwiek mozna wziąć na widelec. Piszesz tylko o skutkach, a nic o mozliwych przyczynach. Czasem nie dziecko jest winne, szczególnie w przypadku podobnym do Twojego. Jeszcze gorzej/trudniej jest gdy masz własne dziecko z ojcem chłopca ...
Edukacja - temat rzeka. Dwie strony barykady, a właściwie trzy, bo same dzieci to też barykada. A z drugiej strony - mój syn jest w klasie ,,szczurów". Nikt nikomu, niczego. Średnia klasy 4,8. Kto obniża średnią, jest dyskwalifikowany. Straszne. Wszyscy walczą o punkty, zero tolerancji dla słabszych. Jak wpajać, że to człowiek jest najważniejszy. Czas wolny? Tylko w piątek po południu, bo w sobotę czas na lekcje. Niedziela-dzień dla rodziny. Mój syn chodzi dopiero do gimnazjum, ale co będzie dalej? Ma też szczęście, jest pracowity i w miarę zdolny. Ale widzę, że rośnie pokolenie ,,szczurków"... Biednych, bez wspomnień ( miłych) o szkole, o tym bądź co bądź miłym okresie życia. I oczywiście jest też KOMPUTER jako sposób na odreagowanie....
No, to dopiero dalas mi do myslenia! Klasa "szczurow", czyli elita nad elita.Ja najwazniejszy, a kto nie podola, no coz. Bardzo smutne. Musze Ci powiedziec, ze moja corka byla super w gimnazium, ale zawsze miala czas i ochote podciagnac kolezanki do lepszych wynikow. Uczyly sie razem, nieraz nieprzespane noce,,,pamietam:) Ma nadal serdeczny kontakt i duzo radosci ze szkolnych kolezanek/kolegow.
Jejku, ten "nowy" swiat zaczyna byc zupelnie zwariowany i kreci sie za szybko!!! Kto na to pozwala??? Nie masz wplywu jako rodzic? No i co te "szczurki" osiagnac maja? Brak empatii??? Tylko Ja sie licze??? Komputer wypelni im zycie??? Biedaki!!!
Tineczko , to przecież rodzice wybierają dziecku szkołę podstawową i gimnazjum najczęściej też . W przypadku wątpliwości należałoby odbyć rozmowę z wychowawcą / dyrektorem , a jeśli to nic by nie dało , zmienić szkołę na " normalną " . Takie też istnieją :)
Bo to jednak żal patrzeć na nieszczęśliwe dziecko ... A z drugiej strony , skoro wszyscy się ścigają , to nie można odstawać ... i też trzeba gonić na oślep .
Myślę , że w większości przypadków to rodzice fundują dzieciom wyścig szczurów . Niestety :((
Jestes madra kobieta Tineczko.Podobnie jak Ty mam dwoje dzieci,a wlasciwie dwie corki,juz dorosle.Mialam w zyciu raz lepiej raz gorzej,ale nigdy rodzina ni ezyla dla samych pieniedzy.Wiem,ze tez popelnialam bledy(nie chcialam byc nadopiekuncza,czasem bylam zbyt surowa,czasem zbyt poblazliwa)Najwazniejsze jest to,ze jestesmy rodzina,wspieramy sie wzajemnie.Bez pieniedzy nie da sie niestety zyc,ale sa srodkiem,a nie celem.Pozdrawiam cie serdecznie
Nie do końca zrozumiałam : chodzi o żywe dziecko , czy interaktywne :) ? Jak można dziecko zaprogramować ? Chodzi Ci o kombinację Alt + Ctrl , czy coś takiego ? Dziecku rodzice powinni poświęcać czas , interesować się nim nie tylko przed zakończeniem semestru , i nie tylko jego ocenami . Przekazywać mu wzorce , próbować zrozumieć ... Przede wszystkim kochać i wspierać . Może to jego krzyk , rozpaczliwa próba zwrócenia na siebie uwagi ??
Jakbym się cieszyła,gdyby to był krzyk.Wtedy wiedziałabym co robić dalej i dlaczego tak się dzieje . A żeby pomóc i wesprzeć swoje dziecko próbowałam wiele Czas dzieciom poświęcam codziennie,śmiejemy sie razem ,rozmawiamy powaznie,robimy psikusy,wspieramy się -to cudowne chwile.Najbardziej kocham piżamowe dni (odmiana dnia leniwca). Mój syn mówi otwarcie,ze nie chce sie uczyć (chyba od zawsze) ,ale (i to mnie cieszy) chce skończyc liceum. Swoje wysiedziałam u psychologów,pedagogów,w poradniach ,przeczytałam wiele książek po to,żeby się dowiedzieć jak mogę mu pomóc ?-zawsze dowiadywałam sie tego samego -chłopcu nic nie jest ,tylko jest leniwy.Nawet ma taką koszulkę -JESTEM LENIWY ,ALE SIĘ STARAM. i WTEDY zrozumiałam ,ze nie wszyscy mogą być na górze,ktoś musi nosić cegły ,a on na dzień dzisiejszy własnie tego chce. Uszanowałam to i pogodziłam się z tym,ale nie mogę pogodziś się ztym ,jak olewa szkołę ,denerwuje mnie i kpi z nauczycieli . W domu czoraj mi powiedział-Mamuśka i po co ta afera,i tak wszystko poprawię -tak jak zawsze"
Użytkownik kojonkosky napisał w wiadomości: Dziecku rodzice powinni poświęcać czas , interesować się nim nie > tylko przed zakończeniem semestru , i nie tylko jego ocenami . > Przekazywać mu wzorce , próbować zrozumieć ... Przede > wszystkim kochać i wspierać .Może to jego krzyk , rozpaczliwa próba > zwrócenia na siebie uwagi ??
Jasne, jasne ... My z synem mamy bardzo dobry kontakt. Rozmawiamy często i na różne tematy. Z jego wychowawcami zawsze się konsultowałam i co do ocen i co do zachowania nie tylko w wyznaczonych przez szkołę terminach. Zawsze od nich słyszałam: niech pani się nie martwi, on w życiu sobie na pewno poradzi, to mądry chłopak.
Syn ma ugruntowany swój światopogląd, w którym wykształcenie nie odgrywa żadnej roli. Wg mojego syna liczy się życiowy spryt a nie wykształcenie. Jego zdaniem w szkole nie nauczy się niczego pożytecznego, potrzebnego mu w życiu. A ostatnimi czasy przysłowiową wodą na jego młyn jest to, że straciłam pracę (zamknięto mój zakład pracy, w którym przepracowałam ponad 20 lat) i nie znalazłam jeszcze nowej. Na moje słowa: ucz się, żebyś kiedyś dobrą pracę znalazł on odpowiada: a ty masz studia i masz pracę? Ręcę opadają ale i tak tej szkoły to mu nie odpuszczę. Już nawet o jego maturze czy studiach nie marzę. Chcę, żeby tylko zdobył konkretny zawód.
Mój ma te same teksty co Twój: "po co ta afera przecież poprawię.. .", "skończę tę szkołę jak ci tak zależy", "mamuśka wyluzuj, po co te nerwy". Zgadały się te chłopaczyska czy co??
Może i ja się zapisze...Co prawda mojej pannie jeszcze lat brakuje do Waszych chłopaków, nie ma jeszcze ogonów do wyciągania na półrocze, ale im więcej będzie materiału tym będzie trudniej... W każdym razie potrafi z tego samego materiału przynieść i szóstkę, i jedynkę -wszystko zależy od tego czy ma akurat kaprys kojarzyć cokolwiek. Motywatory przekupstwowe nie bardzo działają - ewentualnie na krótką metę - potrafi podciągnąć oceny, gdy jej na czymś zależy i będzie nagrodą za dobre stopnie. Ale "dobra uczennica" trwa nie więcej niż dwa tygodnie... Kary też nie skutkują - jest jej zupełnie obojętne czy bedzie siedzieć przy komputerze, oglądać telewizję, tydzień siedzieć w domu, ewentualnie jeść jakieś słodycze czy nie. A nagroda na koniec roku - to kosmos tak odległy, że nie warto się starać...
Ja ostatnio w nagrodę za komplet piątek - w tym też z matematyki, (która jest czymś całkowicie abstrakcyjnym, że trzeba tworzyć własne teorie - ale tym razem akurat teorie mojej córki zgodziły się z nauką) - aby zapał nie opadł kupiłam spodnie w nagrodę (w sumie i tak musiałam kupić - ale te były takie "wypasione" - hehhe, których normalnie może bym i nie kupiła) - jak poprawisz oceny to kupimy spodnie, jakie będą Ci się podobały. Podziałało na krótko. W kilka dni później zaczął się sezon jedynkowo-dwójkowy...Spodnie były, nikt przecież ich nie zabierze, to po co się starać...
Najsmieszniejsze w tym jest to, że wiem, że sobie da radę w życiu. Wiem, że jest inteligentna. I wiem, że będzie jej łatwiej niż "bardzo dobremu" ze wszystkiego bratu
Acha :)) RN , najlepsze i najważniejsze jest to , że Twój syn myśli i wyciąga wnioski . Może nie do końca właściwe , ale jego własne . To naprawdę dobrze wróży :) Bo najgorsza jest bezmyślność ...
Zupełnie inną sprawą są oczekiwania rodziców .
Kiedyś w moim klubie mam zadano nam pytanie : czego chcecie dla swoich dzieci ? Odpowiedzi ( miały być automatyczne , bez głębszego zastanowienia ) były standardowe - dobre wykształcenie , spokojne , w miarę bezproblemowe życie itp ... Potem pokazano nam odpowiedzi mam z innych części świata . Było tam ( nie pamiętam wszystkiego ) : żeby nie było głodne , miało gdzie spać , nie zginęło na wojnie . Żeby żyło ... Dla mnie to pozostaje wstrząsem do dzisiaj . I mam nadzieję tak będzie , gdy będziemy przeżywać bunt nastolatków ( teraz moje dzieci są jeszcze małe :) Pozdrawiam :)
Mój syn ma 17 lat i ma 6 zagozeń na półrocze.
Nie uczy sie od początku roku,nałapie jedynek .Trzy tygodnie przed zakończeniem semestru jest sumienny,odrobi lekcje,bierze udział w lekcji ,zamydli nauczycielom oczy i wybroni się .Stop -wybraniał się-do dziś.
Dziś byłam w szkole i dowiedziałam się,że będzie miał jedynki na półrocze i będzie musiał zaliczać 1 półrocze.
Ucieszyłam się ,mam nadzieję,ze go to czegoś nauczy?
Bo ręce mi już opadają i nie wiem jak do faceta dotrzec.
To wina szkoły i to nie tylko tej jednej tylko systemu edukacji. Takie pozwalanie na zaliczanie przedmiotów na końcu semestru jest dla mnie niepoważne względem uczniów którzy się starają cały rok. Kiedyś uczeń musiał mocniej się starać by zaliczyć przedmiot niż ostatnimi laty. nie piszę to do Twojego syna tylko ogólnie. On już jest duży i niewiele możesz zrobić. Na karanie jest za duży. Musi sam zrozumieć, że nauka jest potrzebna by zadbać o przyszłość. Jednak czasy znowu temu nie sprzyjają bo można pojechać bez kwalifikacji za granice na zmywak i dużo zarobić. Młodzież teraz jest bez ambicji. cieszą się jak dostana 2 lub 3 a jak ja chodziłam do szkoły to poniżej 4 było mało.
To prawda większość jest mało ambitna,całe szczęscie,ze nie wszyscy.Masz rację kiedys jak dostałam 3 z klasówki z chemi w 7 klasie,to płakałam cała drogę do domu.Pamiętam to do dziś.
Mnie nigdy na ocenach nie zależało, ale uwielbiałam się uczyć. Lubiłam po prostu wiedzieć różne rzeczy.
Ja bym szkoły nie winiła.
Mój syn nigdy się nie uczył - ani w podstawówce ani w gimnazjum ani teraz w technikum. W podstawówce miał bardzo dobre oceny, egzamin końcowy w 6 kl. napisał najlepiej ze szkoły, w gimnazjum oceny były takie sobie a w technikum padł na pysk, ale się zbiera. Zawsze wiedza przychodziła mu lekko, ale teraz nie wystarczy już tylko chodzić do szkoły. On po prostu nie umie się uczyć.
Prezentujesz typowe stanowisko rodziców gorzej uczących się dzieci: za wszystko winna jest szkoła, nie rodzice, nie dziecko tylko chory system edukacyjny, źli nauczyciele itp. Jeśli ktoś nie chce się uczyć, to ani kijem ani pałą do głowy nie nabijesz. W czym widzisz winę szkoły? Że nieukom daje kolejne szanse?
Dokładnie. Masz jedynki to nie poprawianie tylko zostawić w tej samej klasie . Jest sprawiedliwość, nauczka i szansa na poprawę a nie ślizganie się z klasy do klasy i cieszenie, że znowu mi się udało.
Myślę podobnie .
Zrzucanie odpowiedzialności za wyniki nauczania na szkołę , to najczęściej ( chociaż nie zawsze , dlatego piszę ogólnie , nie mając na myśli omawianych tu przypadków ) jest wynik zbyt małego zainteresowania życiem dzieci , ich sukcesami , porażkami , czy problemami ...
P.S. Onlyred , za mało Cię ;)))
A to dlatego, że ostatnio podburzona chodzę i nie chcę tu kolejnych wojen wywoływać. Buziole
Witaj w klubie :)
Mój ma 16 lat i prawie identyczną sytuację. Co prawda zagrożony był w listopadzie ale teraz powiedział mi, że już wszystko pozdawał. Zobaczymy jak przyniesie oceny z półrocza. Jego tumiwisizm i dodupizm poraża. Rozmawiałam z wychowawcą, który powiedział że od ostatniej wywiadówki syn się poprawił i że nie ma do niego zastrzeżeń. Na pocieszenie mam tylko to, że pomimo złych ocen cząstkowych na egzaminach zawsze jest w czołówce najlepszych. Jak to wytłumaczyć, to nie wiem. Ma jeden zeszyt do wszystkiego a jeszcze w nim notatek nie robi. Zawsze kupowałam mu podręczniki, zeszyty i wszystko co do szkoły potrzeba. Jak poszedł do technikum, to powiedziałam, że ma sam sobie wszystko pokupić. Efekt jest taki, że w listopadzie kupił 2 książki z przedmiotów z których był zagrożony. I to na tyle.
Jak byłam w liceum to trzeba było mieć zeszyty do wszystkich przedmiotów. Pan z fizyki zawsze stawiał 1 jak ktoś nie miał zeszytu lub nie miał napisane w zeszycie to co dyktował na lekcji. Owszem można w takiej sytuacji było wziąć kropkę ale były tylko 3 w semestrze i szkoda na takie głupoty tracić.
W szkole mojego syna też są wymagane zeszyty, ale jemu udaje się jakoś omijać ten wymóg. Z tego co wiem, to pożycza zeszyty od kolegów i daje do wglądu jako swoje.
Twoj syn wyglada mi na bardzo zdolnego - skoro tak szybko nadgania TAKIE braki. Nauczyl sie jak po najmniejszej linii oporu osiagnac cel. I jak dotad zawsze mu sie udawalo (?) chyba. Normalnie na lekcjach sie ...nudzi. Ja bym go przetestowala (psycholog szkolny sie klania) bo takie zachowanie nie jest typowe tylko dla leniuchow ale tez dla zdolnych dzieci ktore nudza sie w "normalnej szkole". UWAGA! zle oceny (w takich przypadkach) raczej mowia za jak przeciw wysokiej inteligencji. Dzieci takie pojmuja w lot, ucza sie szybciej niz rowiesnicy. System powtorek nudzi je i zniecheca wiec przestaja uwazac wtedy moga lapac zle oceny ktore jednak potrafia bardzo szybko korygowac. Co dziecku "tylko" leniwemu ale przecietnie zdolnemu nie byloby raczej dane...
Ja to wszystko wiem. Chodziłam z nim systematycznie po różnych poradniach psychologiczno-pedagogicznych, neurologicznych od czasu jak skończył 7 lat. Stwierdzono u niego ponadprzeciętną inteligencję a oprócz tego ADHD, dysgrafię, dysortografię.
Nasz Krol mial takie same dysfunkcje w dziecinstwie, nawet robil blad podpisujac sie wlasnym imieniem w mlodosci.. Dzisiaj jest inteligientnym, starszym panem i milo sie slucha jego przemowien:)
Droga Ewo, mam dwojke, juz doroslych dzieci. Corka zawsze byla bardzo ambitna i najlepsza we wszystkich przedmiotach od podstawowki do ukonczenia studiow. Syn byl rowniez zdolny, ale zupelnie mu nie zalezalo na osiaganiu "gwiazd" :) W wieku Twojego syna mial inne sprawy na glowie i szkola nie byla dla niego wazna:))
Przeszedl jednak w koncu edukacje, skonczyl studia (programista) (czy to tak po polsku?) . Dzisiaj jest bardzo socjalnym , milym mlodziencem, lubianym w kazdym gronie.
Twoj syn zyje w swoim swiecie, to taki wiek. Moze szkola go zanudza, moze przezywa pierwsza milosc, kto dotrze do mozgu nastolatka????
Wspieraj syna cierpliwoscia i miloscia, rozmawiaj o przyszlosci. Nie rob tragedii , jak nie zaliczy polrocza. Nauczy sie sam, ze lepiej z rowiesnikami siedziec w klasie:)
Nie kazdy ma ambicje byc profesorem, co nie znaczy, ze nie jest warty powazania, tak jak inni.
Spokojnie przezyj ten okres, zobaczysz, ze za pare lat wszystko sie ulozy!
Pozdrawiam:)
Dziękuję za wparcie.
W szkole mówią,ze jest miły,kulturalny :))).Poza dniami,kiedy jest nieobecny duchem,kiedy ma słuchawki na uszach,lub kiedy siedzi i gra w grę .
No widzisz, masz zupelnie normalnego nastolatka:) Duchem to On jest obecny, ale nie tam , gdzie by inni chcieli:)))
Witam - moje dzieci zawsze miały motywacje do nauki. Na początku roku zawsze pytałam co by chciały dostać za dobre oceny w szkole, od pierwszej klasy szkoły podstawowej po ostatnią w liceum zawsze miały jakiś cel.A to wieżę a to komputer a to wypasiony rower i tak to działało. Wszystkie pokończyły szkoły i zrobiły studia i nigdy nie miałam z nimi problemów a w dodatku były świadectwa z paskiem. A teraz wiem że się opłaciło bo i tak bym musiała kupić rower czy komputer :-)) - pozdrawiam.
Przepraszam Alicjo, ale nie podoba mi sie taka metoda wychowywania dzieci. Naucza sie, ze zawsze musi sie im oplacac prestowanie czegokolwiek w doroslym zyciu. Najwieksza nagroda dla dzieci musi zawsze byc wlasna satysfakcja z trudu wlozonego w nauke, prace ....
Pomysl o rodzicach nie majacych mozliwosci finansowych kupowania nagrod za nauke. Te dzieci maja miec mniejsza szanse na edukacje?
Pozdrawiam:)
nie do konca sie zgodze. Dla mnie nauka jest praca i nie widze w tym nic zlego by nagradzac adekwatnie do osiagniec i mozliwosci, na przyklad na koniec roku. W koncu to tez uczy - bo kazdy z nas pracuje za wyplate i kazdy stara sie o prace jak najlepiej platna o ile wlasne kwalifikacje na to pozwalaja. Bak kwalifikacji owocuje przewaznie praca zle platna. Trzeba sie uczyc i zdobywac kwalifikacje, umiejetnosci, jezyk (n.p. na pbczyznie) by zalapac lepsza , lepiej platna prace. Prace ktora z kolei umozliwi jakies tam "ekstra".
Nie popieram natomiast placenia za kazda ocene.
Ja nie zapomne jak mój tata obiecał mi wyjazd na obóz do budapesztu w 7 klasie jak nie będę miała żadnej trójki na świadectwie, no ale miałąm jedną niestety, i pokazałam mu świadectwo z poprzedniego roku nie kapnął się haha do dzisiaj nie zna prawdy :D
Hehehe, to jest wlasnie przyklad "nieobecnego" rodzica, u mnie by to nie przeszlo:)))
No on cały czas taki nieobecny ma swój świat matematyczno-fizyczno-chemiczny
Hehe, dobrze , ze wogole jest, prawda??? :)
Dorotko, tak, to uczy: konsumpcjii, gonitwy za wiecej, lepiej i bez ograniczenia. Najwieksza zaraza wspolczesnego wieku. Juz prawie nikomu nie wystarcza dach nad glowa i miska zupy. Gonitwa za posiadaniem zaplaca coraz wiecej ludzi pojsciem w "sciane" . Bo, to tak juz nie dziala, ze masz wyksztalcenie adekwatne, dobra posade i odpowiednia pensje na wynagrodzenie. Dzisiaj musi sie pracowac za trzech conajmniej. Zal mi mlodych ludzi, maja wszystko, ale nie maja czasu. Nie maja czasu na zlapanie oddechu, pedzac od jednego celu do nastepnego. Bo musi sie posiadac, zeby sie liczyc w nowoczesnym spoleczenstwie. I tak widze piekne jachty zakotwiczone na przystaniach caly rok, z ktorych nikt nie korzysta wiecej niz 5 dni na rok, bo wlasciciel nie ma czasu. Widze piekne domy letnie puste przez 360 dni, bo wlasciciele musza zarabiac na utrzymanie posiadlosci. Widze w moich szafach nieuzywane ubrania, buty i mysle: po co jest mi to potrzebne???
Dopiero dzisiaj doceniam czas, wolnosc wyboru.
Bylam imigrantka, musialam utrzymac siebie i dzieci, ale zawsze staralam sie miec czas dla rodziny. W latach 70-tych i nawet 80-tych bylo to jakos mozliwe. Nie kupowalam dzieciom "kolumn" i "tlustych" rowerow, robilam z nimi lekcje, czytalam im ksiazki a potem sluchalam jak dzieci same czytaly. Nie stac mnie bylo na kupienie najnowszych zabawek, to robilismy razem cos fajnego. Do dzisiaj zachowaly dzieci tylko te robione "domowo" :) W wieku nastolatnim dzieci zrezygnowalam ze wszystkich "luksusow", zeby byc "dostepna" dla nich kazdego dnia. Nie byly gorzej ubrane, bo umialam szyc. Nie byly glodne, bo zawsze umialam cos wyczarowac za grosze i nakarmic jeszcze ich kolegow, ktorych rodzice pracowali calymi dniami na utrzymanie "odpowiedniego" standardu.
Do glowy mi nie przyszlo, zeby nagradzac dzieci kupowaniem rzeczy za dobre wyniki w szkole, nagroda byla ich wlasna satysfakcja i moja radosc z ich radosci. Nigdy nie upokorzylam dziecka za "gorszy" stopien, po prostu pomoglam przeskoczyc przeszkode.
Duzo jest u nas debat na temat zycia rodzinnego w dzisiejszej pogonii za pieniadzem, nowszym samochodem, jeszcze wiekszym domem w lepszej dzielnicy....i dzieciach wychowywanych bez udzialu rodzicow z braku czasu po prostu......
Pięknie Tineczko!
Grażynko, tylko powiedz dlaczego MY szanowaliśmy/szanujemy swoich Rodziców. Przecież też TEŻ !!!! tyrali dla nas. Ja sam byłem od dnia narodzin ze swoją Mamą, byłem SAM W DOMU gdy Ona była w pracy, bardzo wcześnie musiałem przejąć wiele obowiązków mężczyzny w domu ... Czyżbym był ideałem, że nie zostałem bandytą, pijakiem, wykolejeńcem życiowym. Może dlatego wiem co to znaczy RODZINA. Może mam zbyt wyidelizowany pogląd na życie, na życie w społeczeństwo. Może dlatego mierzi mnie głupota, chamstwo, nienawidzę(!!) kłamstwa, obłudy całego życiowego zakłamania.
Kaziu, w tamtych czasach, powojennych nie bylo wyboru, moja Mama urodzila mnie prawie w biegu do pracy, wskakiwala do tramwaju i poszly wody:) Wyskoczyla, wrocila do domu i urodzila mnie:))) Potem lezalam w jakims zimnym zapleczu Centrali Rybnej we Wroclawiu i Mama karmila mnie miedzy transportami ryb do sklepow, bo byla szefem i miala osobista odpowiedzialnosc za kazda rybke....rozumiesz teraz dlaczego ja taka pochrzaniona jestem??? Hihihi
Wiesz co , to jest wielka roznica, Nasi Rodzice budowali Nowy Kraj z ruin, mieli wizje przyszlosci, lepszej przyszlosci dla Swoich dzieci w spokoju i pokoju. Napewno nie wymarzyli dzieciom Mercedesow i braku czasu na oddech. Moj Tatus byl nieobecny prawie w tym czasie, odbudowywal z tysiacami entuzjastow Uniwersytet Wroclawski z ruin.
Dlaczego szanujemy swoich Rodzicow, dobre pytanie. Za milosc, za troske, za to , ze poprowadzili nas przez zycie ciepla reka, mimo wszystko? Moj Tatus pral mnie w tylek od czasu do czasu, ale jak nauczycielka w szkole mnie uderzyla, to zrobil okropna awanture i zostala zwolniona z pracy. Moze , dlatego umialam mu wybaczyc moje "cierpienia" w dziecinstwie sprawione "kochajaca" reka Rodzica:)
A wszystkie wspolne niedziele, wakacje, Swieta w Rodzinnym gniezdzie i ta radosc z byle czego, z pomaranczy pachnacych egzotycznie "zalatwionych" na lewo przez Mame. Z orzechow wloskich , przywiezionych przez Babunie , jadacej z Jaroslawia (ile to jest km??) 12 godzin w zimnym korytarzu trzesacego sie pociagu, bez mozliwosci opuszczenia kartonow ze smakolykami dla wnukow:) Boze, ja wiem , zaczynam byc stara :(((
Nie zycze tego typu przejsc zyciowych nowym pokoleniom. Jedyne o czym marze dla moich dzieci, to spokojne zycie bez glodu i wojen i pogonii za mamonem, to moje marzenia:)
ja nie mam dziecka ale małego 8letniego "pasierba" nie uczy sie wcale i nic nie pomoga - ani grozby ani prosby, zakazy, nakazy NIC ani jakakolwiek pomoc - ja załamuję już ręce bo nie jest głupi chłopczyk i mi szkoda , że się zmarnuje
No, wybacz, ale 8-latek nie moze robic co mu sie podoba. Wina lezy tylko u doroslych. Zakasac rekawy i wychowywac, poki czas:)
Użytkownik emeska1974 napisał w wiadomości:
> ja nie mam dziecka ale małego 8letniego "pasierba" nie uczy sie wcale i nic
> nie pomoga - ani grozby ani prosby, zakazy, nakazy NIC ani jakakolwiek pomoc -
> ja załamuję już ręce bo nie jest głupi chłopczyk i mi szkoda , że
> się zmarnuje
Piszesz o nie swoim biologicznie dziecku.Problem ogromny: dotarcie do dziecka. Jaki jest powód że matkujesz jemu, jak dawno jest bez matki biologicznej. Nie zastanowiłaś się gdzie może tkwić przyczyna? A czy ojciec jest ojcem dla syna, może czuje się zaniedbany przez ojca po utracie(?) matki czy ty na siłę nie chcesz zastąpić matki. Przyczyn jest bardzo wiele. Oboje musicie "obudzić się" dziecko to nie komputer, maszynka. Nawet psiak ze schroniska potrzebuje czasu by zaakceptowac domowników. A dziecko po przejściach jeszcze wiecej i nic na siłę.
Piszesz prośby, groźby, zakazy ... chyba jakieś duże nieprawidłowości.Pomoc ...mhmhm ..za mało piszesz by cokolwiek mozna wziąć na widelec. Piszesz tylko o skutkach, a nic o mozliwych przyczynach. Czasem nie dziecko jest winne, szczególnie w przypadku podobnym do Twojego. Jeszcze gorzej/trudniej jest gdy masz własne dziecko z ojcem chłopca ...
mysle ze taki RESET mu pomoze, co prawda szkoda semestru ale da rade. jak sie raz naje wstydu to powinno zadzialac, takie jest moje zdanie.
Edukacja - temat rzeka. Dwie strony barykady, a właściwie trzy, bo same dzieci to też barykada. A z drugiej strony - mój syn jest w klasie ,,szczurów". Nikt nikomu, niczego. Średnia klasy 4,8. Kto obniża średnią, jest dyskwalifikowany. Straszne. Wszyscy walczą o punkty, zero tolerancji dla słabszych. Jak wpajać, że to człowiek jest najważniejszy. Czas wolny? Tylko w piątek po południu, bo w sobotę czas na lekcje. Niedziela-dzień dla rodziny. Mój syn chodzi dopiero do gimnazjum, ale co będzie dalej? Ma też szczęście, jest pracowity i w miarę zdolny. Ale widzę, że rośnie pokolenie ,,szczurków"... Biednych, bez wspomnień ( miłych) o szkole, o tym bądź co bądź miłym okresie życia. I oczywiście jest też KOMPUTER jako sposób na odreagowanie....
No, to dopiero dalas mi do myslenia! Klasa "szczurow", czyli elita nad elita.Ja najwazniejszy, a kto nie podola, no coz. Bardzo smutne. Musze Ci powiedziec, ze moja corka byla super w gimnazium, ale zawsze miala czas i ochote podciagnac kolezanki do lepszych wynikow. Uczyly sie razem, nieraz nieprzespane noce,,,pamietam:)
Ma nadal serdeczny kontakt i duzo radosci ze szkolnych kolezanek/kolegow.
Jejku, ten "nowy" swiat zaczyna byc zupelnie zwariowany i kreci sie za szybko!!!
Kto na to pozwala??? Nie masz wplywu jako rodzic?
No i co te "szczurki" osiagnac maja? Brak empatii??? Tylko Ja sie licze??? Komputer wypelni im zycie???
Biedaki!!!
Tineczko , to przecież rodzice wybierają dziecku szkołę podstawową i gimnazjum najczęściej też .
W przypadku wątpliwości należałoby odbyć rozmowę z wychowawcą / dyrektorem , a jeśli to nic by nie dało , zmienić szkołę na " normalną " .
Takie też istnieją :)
Tak wlasnie myslalam, to po co to niezadowolenie i biadolenie o nieszczesliwej mlodosci syna???
Bo to jednak żal patrzeć na nieszczęśliwe dziecko ...
A z drugiej strony , skoro wszyscy się ścigają , to nie można odstawać ... i też trzeba gonić na oślep .
Myślę , że w większości przypadków to rodzice fundują dzieciom wyścig szczurów . Niestety :((
Tez , tak mysle. Widzialam i slyszalam takich rodzicow na meczach, krzyczacych: "zabij":((((
No, to, jak? Jak wiekszosc bedzie sie scigala i wszyscy beda gonic na oslep, to gdzie ta elita ??? Ci pierwsi na linii, z zawalem serca ????
Nie! Powrocmy do normy, do spokojnego marszu w przyszlosc z porazkami i wzlotami i przerwa na wziecie glebokiego oddechu!
Jestes madra kobieta Tineczko.Podobnie jak Ty mam dwoje dzieci,a wlasciwie dwie corki,juz dorosle.Mialam w zyciu raz lepiej raz gorzej,ale nigdy rodzina ni ezyla dla samych pieniedzy.Wiem,ze tez popelnialam bledy(nie chcialam byc nadopiekuncza,czasem bylam zbyt surowa,czasem zbyt poblazliwa)Najwazniejsze jest to,ze jestesmy rodzina,wspieramy sie wzajemnie.Bez pieniedzy nie da sie niestety zyc,ale sa srodkiem,a nie celem.Pozdrawiam cie serdecznie
Nie do końca zrozumiałam : chodzi o żywe dziecko , czy interaktywne :) ?
Jak można dziecko zaprogramować ? Chodzi Ci o kombinację Alt + Ctrl , czy coś takiego ?
Dziecku rodzice powinni poświęcać czas , interesować się nim nie tylko przed zakończeniem semestru , i nie tylko jego ocenami . Przekazywać mu wzorce , próbować zrozumieć ...
Przede wszystkim kochać i wspierać .
Może to jego krzyk , rozpaczliwa próba zwrócenia na siebie uwagi ??
Jakbym się cieszyła,gdyby to był krzyk.Wtedy wiedziałabym co robić dalej i dlaczego tak się dzieje .
A żeby pomóc i wesprzeć swoje dziecko próbowałam wiele
Czas dzieciom poświęcam codziennie,śmiejemy sie razem ,rozmawiamy powaznie,robimy psikusy,wspieramy się -to cudowne chwile.Najbardziej kocham piżamowe dni (odmiana dnia leniwca).
Mój syn mówi otwarcie,ze nie chce sie uczyć (chyba od zawsze) ,ale (i to mnie cieszy) chce skończyc liceum.
Swoje wysiedziałam u psychologów,pedagogów,w poradniach ,przeczytałam wiele książek po to,żeby się dowiedzieć jak mogę mu pomóc ?-zawsze dowiadywałam sie tego samego -chłopcu nic nie jest ,tylko jest leniwy.Nawet ma taką koszulkę -JESTEM LENIWY ,ALE SIĘ STARAM.
i WTEDY zrozumiałam ,ze nie wszyscy mogą być na górze,ktoś musi nosić cegły ,a on na dzień dzisiejszy własnie tego chce.
Uszanowałam to i pogodziłam się z tym,ale nie mogę pogodziś się ztym ,jak olewa szkołę ,denerwuje mnie i kpi z nauczycieli .
W domu czoraj mi powiedział-Mamuśka i po co ta afera,i tak wszystko poprawię -tak jak zawsze"
Użytkownik kojonkosky napisał w wiadomości:
Dziecku rodzice powinni poświęcać czas , interesować się nim nie
> tylko przed zakończeniem semestru , i nie tylko jego ocenami .
> Przekazywać mu wzorce , próbować zrozumieć ... Przede
> wszystkim kochać i wspierać .Może to jego krzyk , rozpaczliwa próba
> zwrócenia na siebie uwagi ??
Jasne, jasne ...
My z synem mamy bardzo dobry kontakt. Rozmawiamy często i na różne tematy. Z jego wychowawcami zawsze się konsultowałam i co do ocen i co do zachowania nie tylko w wyznaczonych przez szkołę terminach. Zawsze od nich słyszałam: niech pani się nie martwi, on w życiu sobie na pewno poradzi, to mądry chłopak.
Syn ma ugruntowany swój światopogląd, w którym wykształcenie nie odgrywa żadnej roli. Wg mojego syna liczy się życiowy spryt a nie wykształcenie. Jego zdaniem w szkole nie nauczy się niczego pożytecznego, potrzebnego mu w życiu. A ostatnimi czasy przysłowiową wodą na jego młyn jest to, że straciłam pracę (zamknięto mój zakład pracy, w którym przepracowałam ponad 20 lat) i nie znalazłam jeszcze nowej. Na moje słowa: ucz się, żebyś kiedyś dobrą pracę znalazł on odpowiada: a ty masz studia i masz pracę?
Ręcę opadają ale i tak tej szkoły to mu nie odpuszczę. Już nawet o jego maturze czy studiach nie marzę. Chcę, żeby tylko zdobył konkretny zawód.
Witaj w klubie.
Mój ma te same teksty co Twój: "po co ta afera przecież poprawię.. .", "skończę tę szkołę jak ci tak zależy", "mamuśka wyluzuj, po co te nerwy".
Zgadały się te chłopaczyska czy co??
Ale są kochani,cudowni i jeszcze przez chwilę nasi .
nam zabierze .
Do momentu jak jakaś "jędza"
Dokładnie.
U mnie "jędza" już się pojawiła. Ale muszę przyznać, że całkiem sympatyczna i "poukładana" :):):)
Szkoda :))),bo jak symatyczna to nie ma sie do czego przyczepić.
Może i ja się zapisze...Co prawda mojej pannie jeszcze lat brakuje do Waszych chłopaków, nie ma jeszcze ogonów do wyciągania na półrocze, ale im więcej będzie materiału tym będzie trudniej...
W każdym razie potrafi z tego samego materiału przynieść i szóstkę, i jedynkę -wszystko zależy od tego czy ma akurat kaprys kojarzyć cokolwiek.
Motywatory przekupstwowe nie bardzo działają - ewentualnie na krótką metę - potrafi podciągnąć oceny, gdy jej na czymś zależy i będzie nagrodą za dobre stopnie. Ale "dobra uczennica" trwa nie więcej niż dwa tygodnie...
Kary też nie skutkują - jest jej zupełnie obojętne czy bedzie siedzieć przy komputerze, oglądać telewizję, tydzień siedzieć w domu, ewentualnie jeść jakieś słodycze czy nie.
A nagroda na koniec roku - to kosmos tak odległy, że nie warto się starać...
Mam tak samo,kary nie skutkują,koniec roku jest odległy.nie ma czegos szczególnego,co chciałby mieć a nie ma.I tak wracamy do początku .
Ja ostatnio w nagrodę za komplet piątek - w tym też z matematyki, (która jest czymś całkowicie abstrakcyjnym, że trzeba tworzyć własne teorie - ale tym razem akurat teorie mojej córki zgodziły się z nauką) - aby zapał nie opadł kupiłam spodnie w nagrodę (w sumie i tak musiałam kupić - ale te były takie "wypasione" - hehhe, których normalnie może bym i nie kupiła) - jak poprawisz oceny to kupimy spodnie, jakie będą Ci się podobały. Podziałało na krótko. W kilka dni później zaczął się sezon jedynkowo-dwójkowy...Spodnie były, nikt przecież ich nie zabierze, to po co się starać...
Najsmieszniejsze w tym jest to, że wiem, że sobie da radę w życiu. Wiem, że jest inteligentna. I wiem, że będzie jej łatwiej niż "bardzo dobremu" ze wszystkiego bratu
Acha :))
RN , najlepsze i najważniejsze jest to , że Twój syn myśli i wyciąga wnioski . Może nie do końca właściwe , ale jego własne .
To naprawdę dobrze wróży :)
Bo najgorsza jest bezmyślność ...
Zupełnie inną sprawą są oczekiwania rodziców .
Kiedyś w moim klubie mam zadano nam pytanie : czego chcecie dla swoich dzieci ?
Odpowiedzi ( miały być automatyczne , bez głębszego zastanowienia ) były standardowe - dobre wykształcenie , spokojne , w miarę bezproblemowe życie itp ...
Potem pokazano nam odpowiedzi mam z innych części świata .
Było tam ( nie pamiętam wszystkiego ) : żeby nie było głodne , miało gdzie spać , nie zginęło na wojnie .
Żeby żyło ...
Dla mnie to pozostaje wstrząsem do dzisiaj .
I mam nadzieję tak będzie , gdy będziemy przeżywać bunt nastolatków ( teraz moje dzieci są jeszcze małe :)
Pozdrawiam :)
Masz rację,mój problem to bzdet w porównaniu z innymi problemami. Obyśmy nigdy nie mieli życzeń takich jak matki,rodzice z innych częsci świata