Kiedy moja córka pokręciła nosem na piękne soczyste mandarynki, nasunęła mi się refleksja- ja w twoim wieku nawet nie wiedziałam, że takie pyszności są naświecie, ja miałam zielone, skórzaste kubańskie pomarańcze, równie zielone banany, które ciamkało się, żeby starczyło na dłużej i ... NO WŁAŚNIE- co Wam się przypomina?
" pingwiny" były rewelacyjne, obecnie usilnie poszukuję tego smaku ... i nic, może ktoś we wspólczesnych lodach znalazł ten smak, jaśli tak to w jakich ?
Och , te kubańskie , zielone pomarańcze.... Wróciły mi wspomnienia jak wracając z podstawówki , zobaczyłam kolejkę wylewającą się z warzywniaka na jakieś 100 metrów . Sąsiadka z ogonka zawołala mnie i kazała stanąć tłumaczyła że to prawdziwa okazja ,sama poszła dać znać mojej mamie. Wróciła żeby mi tylko powiedzieć że mam stać , ona rezygnuje bo "rzucili " rajstopy w pasmanterii. O Jezusicku ! Była zima , chlapa , buty mi przemakały , stałam tam i stałam z tornistrem na plecach , gdy już było ciemno , stóp nie czułam , moja kolejka doszła do środka sklepu ; niesamowity ścisk , wrzaski kobiet z dziećmi na ręku - te bez kolejki , Czułam się jak śledź , bałam się że mnie zgniotą i podepczą , i ten niesamowity FINAŁ.... Pomarańcze się skończyły ..... Parę metrów przedemną ! Jak się wszyscy rozłazili , ktoś podał mi jedną pomarańczę ; masz dziecko spróbuj ! W domu dłuuugo przyglądałam się temu co dostałam ; żal było jeść , żal ruszać , może jak postoi zrobi się pomarańczowe ? To były czasy . . . Moja koleżanka zawsze pięknie pachniała pomarańczami , zazdrościliśmy jej , niektórzy nie znali tego smaku . Kiedyś się wydało . . . . w toalecie ktoś ją przyłapał , jak płócze zęby aromatem do ciast o tym zapachu . . . . ;))))) A tak wracając do tematu , to smak masła solonego , był sprzedawany w takich dużych blokach na wagę i pomarańczowy ser , Ser dostawaliśmy z kościoła z darów ,był koloru intensywnej pomarańczy i tak smakował . . .
ze słodyczy: cukierki cewitki- twarde, cieniutkie kwadratowe pastylki , kawusie likworowe i tzw. perełki w plastikowych okrągłych pudełeczkach wytrzepywane przez małą dziurkę.
A mnie nastomiast przypominają się takie czerwone lizaki "kogutki', ryż preparowany, orzeszki sojowe, cukiereczki jarzębinowe,rurki z kremem,wafle,cukierki irsy i jeszcze parę innych rzeczy, które każdy zna i są do dziś, ale nie mają już takiego smaku jak kiedyś.
Oranżada w woreczkach, lizaki kogutki:), ryż preparowany, blok, wyjadany Visolvit z torebeczki, smak bananów i pomarańczy na Boże Narodzenie, pyszny ser żółty z darów kościelnych (znalazłam teraz taki w sklepie, drogi jak ....ale smak dalekiii od tego z darów). Czekolada - czekoladopodobna.Ech... kiedy to było.
Oranżadka w proszku, wafle andruty, szyszki sprzedawane w sklepikach szkolnych, guma Kaczor Donald:D, czekoladowe Kocie języczki, takie okrągłe pastylki miętowe oblane czekoladą w bodajże srebrno-zielonym opakowaniu sprzedawane na wagę....w każdym razie wszystko kiedyś zupełnie inaczej smakowało...o wiele lepiej....Fajnie powspominać i znów choć na chwilę stać się małym dzieckiem:))) Pozdrawiam!!!
Chłopcy robili coś jeszcze ( razem z dziewczynami oczywiście ). Po zjedzeniu nieziemsko smacznych, czekoladowych groszków w żółtych, plastikowych pudełeczkach, robili telefon na sznurku. A te groszki brało się też obowiązkowo ze sobą do kina i GRZECHOTAŁO!!!
Przypomniało mi się jeszcze , jak jeździłam na szkolne wycieczki , mama pakowała mi kanapki i ..... no własnie , pamiętacie takie pudełka plastikowe na dwa jajka ? Obowiązkowo miałam jaja na twardo , spakowane , w czasie upału jak się taki pojemniczek otworzyło , to . . . . Do tej pory ma awersje na jajka na twardo . A smak herbatki, z takiej plastikowej, chropowatej trudno domywającej się butelki z a`la kubkiem , pamiętacie ? Kiedyś było nie do pomyślenia , kupić sobie napój w 1,5 l butelce plastikowej. Jak szłam z dziewczynami na basen , dźwięczały nam szklane butelki z orenżadą a my je targałyśmy pod górkę w siatce z żyłek . . .
O, rety ale się rozrzewniłam ... u mnie to oczywiście polo-cocta, oranżadka w proszku zjadana na sucho i to po kryjomu przed rodzicami, arbuzy, soki Dodoni w wąziutkich puszeczkach i nieodżałowany kisiel żurawinowy z proszku (nie wiem czego tam dodawali, ale do dziś nawet kisiel ze świeżutkich żurawin tak nie smakuje. Niestety też tran w przedszkolu i surowe jajka do śniadania w szpitalu ;)
A ja pamiętam czekoladę twardowską ,orenżadę w woreczku , soki bobofrut-trzeba było stać w długiej kolejce żeby je kupić , konserwy jarzynowe takie granulki różowe w woreczku niewiem jak to się nazywało podobne do herbaty rozpuszczalnej , ale wszyscy jedli to na sucho , wafelki kuku -ruku zbierało się naklejki z tych wafelków do albumu , a szczególnie pamiętam w latach 80 paczki , które przychodziły z Niemiec - te pyszne słodycze.
ja również pamiętam te różowe granulki:) pychota! próbowałam sobie przypomnieć jak się nazywały, niestety bezskutecznie. Ale smaku nie zapomnę chyba nigdy;).
Użytkownik kasienka6912 napisał w wiadomości: > ja również pamiętam te różowe granulki:) pychota! > próbowałam sobie przypomnieć jak się nazywały, niestety > bezskutecznie. Ale smaku nie zapomnę chyba nigdy;). A czy te granulki nie nazywały się przypadkiem GRONOVIT ?
Same pyszności z młodości.Kto pamięta z Wedla czekoladki kolczatki? Ale pychotki to były. Ciastka murzynki w pudełkach. Podpiwek robiony w domu, śmietana sprzedawana na wagę gdzie trzeba było iść po nią ze słoikiem.Mleko w szklannych butelkach 2 i 3% ,nie kiśniejące jak te teraz w workach foliowych. Z takiego mleka to i kwaśne można było zrobić. Draże kolorowe chyba kamyczki . Oranżadka w proszku wysypywana na dłoń i zlizywana / teraz znów pojawiła się w sprzedaży/. Herbaty w metalowych pudełkach o przeróżnych smakach i aromatach. Cykoria do kawy i kawa Marago rozpuszczalna to była dopiero kawa.O Boże ile było pyszności.Dość bo się udłowię własną śliną .
Użytkownik crisen napisał w wiadomości: > Same pyszności z młodości.Kto pamięta z Wedla czekoladki kolczatki? Ale > pychotki to były. Ciastka murzynki w pudełkach. Podpiwek robiony w domu, > śmietana sprzedawana na wagę gdzie trzeba było iść po nią ze > słoikiem.Mleko w szklannych butelkach 2 i 3% ,nie kiśniejące jak te teraz w > workach foliowych. Z takiego mleka to i kwaśne można było zrobić. Draże > kolorowe chyba kamyczki .Oranżadka w proszku wysypywana na dłoń i zlizywana > / teraz znów pojawiła się w sprzedaży/. Herbaty w metalowych > pudełkach o przeróżnych smakach i aromatach.Cykoria do kawy i kawa > Marago rozpuszczalna to była dopiero kawa.O Boże ile było pyszności.Dość > bo się udłowię własną śliną .
Podpiwek kupiłam 3 dni temu - mam zamiar spróbować , tylko butelek takich z gumkami niestety nie mam. Zobaczę czy w plastikowych się uda.
Ja też pamiętam wafelki kuku-ruku, gumę Donald i Turbo. Vibovit wyjadany prosto z torebeczki. Pamiętam jak biegałam wymieniać naboje do syfonu i tą mocno gazowaną wodę. I kojarzę jeszcze pierwsze chipsy jakie jadłam Rufflesy.
aaaa guma turbo! zbierałam te zdjęcia samochodów ! Jakie one były dobre! Gumy Donald tez były fajowskie . Pamiętam też takie serduszko na którym była narysowana Barbie a w środku była czekolada , orzechowa jak dobrze pamiętam . Fajne to było .ale najlepsze były lody bambino Teraz juz nie robią takich rzeczy :-(
maslo solone woda z saturatora i chalwa z bloku...donaldy i turbo tez pamietam a juz nie wspomne zupy pomidorowej mojej babci i jej pierogow...lo matulu ale mi sie zacknolo za tamtymi czasami:))
z donaldów wychodziły najlepsze i największe balony! i ile było frajdy przy zbieraniu historyjek donaldowych. Do dzisiaj mam sentyment do smaku masła solonego, pomarańczowego sera, a kiedy kupowałam niedawno mojej córci bobofruita, zastanawiając się jaki smak wybrać, zawsze przypominałam sobie historię, jak w latach 80tych, jako 7-8-latki, niosłyśmy z koleżanką całą zgrzewkę bobofruitów dla Jej młodszej siostry, zdobytą przez Jej mamę w jakiś cudowny sposób. Chyba z tuzin ludzi nas zaczepiło po drodze z pytaniem "gdzie rzucilil bobofruity?!".
lody bambino były pyszne,ale pamiętam jeszcze takie, nazywały się calipso,były to takie niewielkie kostki bez wafelka,jadło sie z papierka drewnianymi patyczkami,na obrazku narysowany był murzynek:) , wafelki kuku ruku z naklejkami,gumy turbo,donald i oczywiscie angelina z naklejkami,które sie wklejało do albumu, oranzadki w proszku i w woreczkach i oczywiscie sok bobo fruit którego smaku chyba nigdy nie zapomne,teraz ten sok ma zupełnie inny smak:(
Moją pasją bylo zbieranie opakowań po czekoladach nadziewanych "hobby" Nie pamiętam smaku innych czekolad, ale te z lat 70-tych zapadly mi w pamięć bardzo głęboko. Etykiet miałam około 100 i bardzo trudno mi było pozyskać nowe, z innym obrazkiem opakowanie. Niestety, wyjechałam z domu i nie wiem co stało się z moją kolekcją, a takich czekolad już nie ma. Ktoś pamięta "hobby"?
Woda grodziska, oranżada ze szklanych butelek i wafelki Tola. Pamiętam też smak kiełbasy szynkowej i takich prawdziwych parówek które strzelały w zębach. I mleko w szklanych butelkach. I biały ser z którego robiło się smażony. Pycha.
O , jeszcze mój hicior ; Ser smażony z kminkiem Tego smaku i "aromatu" nie zapomnę , najpierw mama trzymała go żeby "zgliwiał" , później lądował na kaloryfer , gdy nastał czas , prażył sie na patelni .
Tez pamietam gume Turbo, smietane w szklanych butelkach,oranzade w woreczku.Ale pamietam tez smak jajecznicy na masle jaka robila moja babcia,ja jak robie niby taka sama ale smak juz nie ten.
Pamietam,pamietam,oranzada w zamykanych butelkach,o mocnym malinowym kolorze(te maliny to pewnie z hurtowni chemicznej),woda z saturatora,napoj jablkowo-mietowy ''frument','cukier owocowy,czyli zwykla fruktoza w postaci granulatu rozpuszczajacego sie w ustach,cukierki-zelki,u nas prawie nie do zdobycia,szczesliwcy kupowali je w DDR.Najbardziej dostepne-chleb z kwasna smietana(taka prawdziwa,gesta i tlusta) i cukrem.Pomarancze,owszem,byly rarytasem.Pamietam,jak przezywalam,gdy w telewizji powiedzieli,ze statek z pomaranczami dotarl do portu.Pamietam jeszcze,jak dostalam od taty pieniadze i poszlam do sklepu po pomarancze,ktorych przywiezli albo bardzo duzo,albo ludzie malo kupowali z braku pieniedzy.Mialam kupic kilogram,w sklepie poprosilam za wszystko,czyli ''cale ''10 zlotych,ktore dostalam.Nie chcialam nikogo oszukac,po prostu z tej emocji zapomnialam,ile mialo ich byc.Ledwo przydzwigalam je do domu-pamietam do dzis,nioslam je przed soba w drewnianej skrzyneczce.Bylo tego ok 4 kg.W domu tato dziwnie na mnie popatrzyl,ale nie powiedzial zlego slowa.Mam nadzieje,ze nie zawazylo to na domowym budzecie.
Też pamiętam smak oranżady z butelek zamykanych na "drucik".Do tego dochodzą jeszcze ciastka piernikowe Katarzynki i suchary z kminkiem.Kupowałam podobne i ciastka i suchary,ale czy sposób produkcji się zmienił czy smak nie ten sam(chodzi o moje kubki smakowe) to nie przypominało mi smaku z dzieciństwa.jako dziecko na gwiazdkę dostałam grejfruta i też szkoda mi go było jeść...ale to był rarytas-mimo,że kwaśny jak diabli :-)).I jeszcze te kolejki w wiejskim sklepie za chlebem...Do dziś pamiętam kłótnie i przepychanki babek ze wsi i jak idąc do domu ze zdobycznymi dwoma bułkami chleba objadałam skórki dookoła(czyli przylepki :) ).Ten chleb był bardzo smaczny...tylko nie wiem dlaczego-może z takim trudem zdobyty lepiej smakował...Teraz jest wszystko w sklepie do wyboru bez przepychanek i kłótni i może dlatego nie tak smakuje... Jeszcze w pamięci tkwią mi gumy do żucia z Donaldem i czekolady z orzechami,kupowane w Pewexie.Może też tak tkwią w pamięci bo pieniądze na nie wydane sama zarabiałam i wymieniałam na dolary(jako 15-latka) No i kurki smażone ze śmitaną ,pomidorami i cebulą.Kurek w dzieciństwie zbierałam mnóstwo,bo na tym zarabiałam...Nawet niedawno w sezonie grzybowym zrobiłam swoje kurki z dzieciństwa...smak był ten sam co kiedyś,bo chyba i trud zbierania grzybów ten sam:)))
Przypomnialas mi jeszcze moje wyprawy po chleb-w naszej miejscowosci byla piekarnia i najczesciej kupowalam goracy chleb(czesto czekalismy na wypiek).Dziwnym trafem,zanim doszlam do domu,byl pozbawiony skorki dookola.Ze mnie od tego brzuch nie bolal? A moze tego nie pamietam,a smak goracego chleba,owszem.
I do tego wszystkiego małe czekoladki w opakowaniach z rysunkami z bajek: kot w butach, sierotka Marysia z gąskami, były też takie opakowania z królową i królem karcianym, walet też był.
Ja swojego pierwszego banana zobaczyłam jak miałam 7 lat, sąsiadka dostala w paczce, przyniosła nam jednego na spróbowanie, podała mi zawiniątko w szarym papierze, ja przejęta odwinęłam, ona pyta czy wiem co to jest.... - No pewnie, mówię,jakaś kiełbasa, tylko czemu taka zielona....?
Kilka lat pózniej równie dziwne wydawało mi sie kiwi, dla mnie to były kudłate jartofle...dopóki nie spóbowałam...
pamiętam jeszcze smak i konsystencję sera brie z turka (innych w sklepie społem nie było). jak był za świeży to leżał przez noc na wierzchu żeby "doszedł". teraz sery typu brie wyglądają jak sztuczne, nie mają takiego smaku. A jak się otwierało paczki ma mikołaja, to buchał z nich zapach jabłek zmieszany z pomarańczą (bardzo zdobyczną) i wyrobami czekoladopodobnymi - najpiękniejsza kompozycja zapachów. Pamiętam jeszcze jak mama opowiadała mi, że są takie owoce, które nazywają się granaty, są czerwone i soczyste. NIe umiałam sobie nawet tego wyobrazić! To był taki mój symbol kulinarnego luksusu, więc kiedy jako nastolatka spróbowałam pierwszy raz granata, byłam nieco zawiedziona, bo mama zapomniała wspomnieć, że mój symbol luksusu ma AŻ tyle pestek:D. U nas również w domu robiło się "hauskiezę" z kminkiem. biały ser "dojrzewał" sobie na balkonie, potem jak mama przechodziła z nim do kuchni, ewakuowałyśmy się z siostrą, żeby nie czuć tego "śmierdzielka". ale z kminkiem smakował przepysznie (dziś robię go z czosnkiem, i jakoś mniej juz śmierdzi;)
coś sobie jeszcze przypomniałam! kiedyś mama zrobiła na śniadanie "jajecznicę". coś dziwnie mi pachniała, więc zapytałam cóż to jest. to był móżdżek! niestety nie pamiętam jego smaku, nawet nie wziełam do ust. chyba osobiście wolałam zjeść coś, co zwierzę miało w dokładnie przeciwnym końcu swego ciała niż głowa:)
Pamiętam bułkę chrupiącą ze smalcem, bo na masło nie było pieniędzy. W sklepiku obok szkoły kupowało się makagigi, po 10 groszy, chłopcy robili sobie piłki szmaciane, mama zrobiła mi szmacianą lalkę i misia,mleko kupowało się luzem , do bańki wlewane było specjalną miarką. Miarki miały 1/4 l,1/2 l. i 1 litr,Wszystko było świeże i smaczne, aż ślinka cieknie.:) Jeszcze były łyżwy przykręcane specjalnym kluczykiem do butów zimowych, jeżdżiło się po ulicach , samochodów jechało parę w ciągu dnia.
a ja chodziłam najpierw do pewexu wąchac cudne zapachy, potem do baltony... grodziska woda w litrowych szklanych butlach , ale ta smakowa mniam, lody cassate mniammniam
Ja pamiętam gumę do żucia donald nie dobra twarda ale kupowaliśmy ją całymi paczkami (nie pamiętam ile było sztuk) jak najiększy rarytas. Byłam wtedy na obozie harcerskim nad jeziorem w imiołkach.
Pamiętam też zapach pomarańczy, które były oczywiście tylko naświęta dziś już tak nie pachną. A na koniec prince polo jeszcze w takich złoty chyba opakowaniu.
To co z trudem zdobyte szanuje się najbardziej i dlatego tak zapadły nam w sercu te smaki dzieciństwa. Wystane w kolejce parówki, mortadela, szynka, pomarańcze czy banany nabierały wtedy ponadczasowej wartości. Każdy komu udało się zdobyć cokolwiek, konsumując później nabyty „specjał" delektował się nim. Ja nie pamiętam smaku pomarańczy, wiem że były kwaśne jak diabli, ale razem z bratem jakoś dawaliśmy radę :o) ale nie to było ważne, do tej pory pamiętam ich zapach, zwłaszcza że zawsze na święta mojej mamie jakoś udawało się parę sztuk zdobyć. Teraz mam własną rodzinę i kiedy w święta obieram pomarańcze zawsze wracają wspomnienia i widzę w nich małą dziewczynkę, która otulona owocową, orzeźwiającą nutą, przenosi się choć na chwilę w inny kolorowy lepszy świat jak z reklamy.
Teraz dzieci nie muszą się już do takiego świata przenosić, one w nim żyją. To co kiedyś było rarytasem teraz stało się codziennością. Dziś tak szybko wszystko się zmienia, że człowiek za wszystkimi nowościami nie nadąża i nie zdąży przyzwyczaić się do jednego a już pojawia się coś następnego. Kiedyś były dwa rodzaje serków homogenizowanych waniliowy i truskawkowy w takim plastikowym opakowaniu z krówką. Teraz wybór jest tak duży że o istnieniu wielu produktów człowiek nawet nie ma pojęcia. Pamiętam groszki cukrowe (takie kolorowe), gronovit (słodkie granulki owocowe), chleb który można było kupić na ćwiartki i który był tak dobry, że zanim doniosło się go do domu, to się połowę zjadło. Lody Callipso, lizaki kojaki, cukierki kupowane na sztuki w szkolnym sklepiku, watę cukrową, oranżadę w woreczkach z rurką.
Kiedy mój tata wyjechał na parę miesięcy do NRD po powrocie przywiózł oprócz różnych rzeczy mały szary kartonik i dał go mi i mojemu bratu. W środku było kilka czekolad z orzechami. Nasza radość była przeogromna. Jej smak był wart wszystkiego. Wzięłam jedną czekoladę do szkoły i wszyscy w klasie mieliśmy fajny dzień, o dziwo- dla każdego starczyło :o).
Jako dzieci mieliśmy prozaiczne marzenia, ale jak bardzo się cieszyliśmy jeśli choć jedno się spełniło. Teraz kiedy w sklepach jest wszystko, dzieciom trudno jest dogodzić, bo nie rozumieją tęsknoty np.za prawdziwą czekoladą... Co prawda nie będą miały takich wspomnień jak my,bo „każde pokolenie ma własny czas..." ale na pewno zawsze myślami będą wracać do rodzinnego domu pachnącego szarlotką, chlebem, czy świątecznymi pierogami-wspomnienia bezcenne i ponadczasowe....
A nie myślisz że teraz przez to że wszystko jest tak codzienne że wszystko możemy jeść codziennie świeta straciły troszę na uroku. Już się tak nie czeka na nie, na te RARYTASY na szynki pomarańcze i inne. Ja pamiętam jakie święta były wyjątkowe bo tylko wtedy jedliśmy orzechy i dłubaliśmy je godzinami a dziś orzechy leżą i nic nie ma kto dlubać. Czasem myślę że te święta stały się już normalne straciły tą wyjątkowość- bo wszystko jest.
Zgadzam się, przez te codzienne RARYTASY święta spowszedniały. Na szczęscie pozostał ich czar. Przeczytałam wszystkie wypowiedzi i nasunęły mi się takie refleksje: Wędliny, zdobyte z trudem ale jakie w smaku!!!. Niestety teraz wszędobylska chemia. Mleko z którego można było zrobić kwaśne. Biały ser, zakruszony aby zgliwiał i usmażony. Niestety obecnie nie udało mi się kupić sera który by nie gorzkniał. I smak wczesnego dzieciństwa, płatki owsiane na mleku (bardzo lubię). Zastanawiałm się dlaczego teraz nie mają tego smaku. I już wiem. Wtedy mleko rodzice kupowali prosto od krowy (sąsiad miał gospodarstwo). Chleb też już nie ten...
Tez to wszystko pamietam i jeszcze niesamowita radosc z zimowych wyjazdow na narty za "granice" do czeskich tart, kto wtedy marzyl o Austrii, Szwajcarii, albo wloskich gorach? W latach 67 do 70 jezdzilam na wakacje do Jugoslawii, tych wrazen nikt mi nie odbierze, zadne inne letnie wakacje nie byly juz takie....Jechalam z bratem pociagiem do zaprzyjaznionej rodziny, w walizkach mielismy polskie krysztaly (!). Po sprzedaniu stac nas bylo na miesieczny pobyt nad Adriatykiem :)))) Dzisiaj jedno klikniecie na internecie, zaplata z konta i jedzie sie gdzie chce, oczywiscie jak cos na koncie sie ma.
A ja coraz czesciej tesknie za prostota zycia u babci , zamarznietymi dlonmi przy raczce wiadra z woda wypompowana w srodku zimy z glebokiej studni, gruba pierzyna ,lodowata w pierwszej chwili a potem dajaca cieplo reszte nocy. Letnie zbiory w ogrodzie i te smaki cieplego mleka prosto od krowy, jajek , rosolu z kury i widoku babuni naciagajacej ciasto na makaron na obrusie, zeby bylo cieniutkie...........ech
Kiedy byłam dzieckiem mieliśmy krowę i świnki. Do dziś pamiętam smak ciepłego mleka dojonego przez mamę prosto do kubeczka. Pamiętam chlebek ze śmietaną i cukrem, smak swojskiego masełka i twarożku i serka gotowanego robiła to wszystko moja babcia. A serek gotowany był z nasionkami koperku. Z kupnych rzeczy pamiętam czerwony grysik coś jak kisiel z kaszą manną teraz nie widzę tego w sklepach. Oczywiście blok czekoladowy i pomarańcze 2 razy w roku i czekoladę na specjalne okazje. No i oczywiście babcine wyroby ze świnek, szynkę wędzoną zimnym dymem.
Oj tak to ciepłe mleczko a potem takie gęste zśadłe że można je było kroić.Krowki gotowane ze śmietanki z tego mleka.Pomarańcze o cudownym zapachu i ćwiartki chleba kupowane w drodze do domu ze szkoły......kiedy to było.
Witam! Piszecie tu o smakach dzieciństwa...dla mnie kojażyły się one z kuchnią mojej wspaniałej i jedynej Babci.Niestety Babcia gotowała z ręki ,jej pezpisy to była czarna magia.Zapisane składniki bez podania gramatury i lakoniczny opis czynności.Jak ja tęskniłam za gruszkami i dynią w occie ,za makówkami,utopcami...i innymi potrawami resztę dziś można kupić ale tego nie.I zupełnie przypadkowo trafiłam tu do Was na WŻ.I znalazłam przepisy i smaki mojego dzieciństwa zupełnie niespodziewanie wróciły do mnie...Dziękuję.
Rozmawialiśmy na imprezce ze znajomymi o smakach z dzieciństwa i o dziwo kilka osób miało taki sam smak(w tym ja i mój ślubny).Są to serki waniliowe z pobliskiej mleczarni.Doszliśmy do wniosku,że serki były bardzo dobre(NAPRAWDĘ!),ale i nie było innego wyboru.A dzisiaj w sklepie trzeba się zastanowić jaki kupić...i nie zawsze smakuje...
Często jest tak że tamte produkty były lepsze a często zdobyczne i dlatego też lepiej smakowały. Jak się człek nastał w kolejkach i lepiej smakowało. Choć ostatnio kupowałam więdline i widziałam polędwice sopcką za niecałe 15 zł. smak kichowaty choć wygląd może być. I zamarzyło mi się tej polędwicy którą pamiętam z dzieciństwa z tego co pamiętam dla nas był to rarytas ale smak bajeczny nie to co dziś wyłukany smak a schab wielki jak maciory lub knura.
Moj smak dziecinstwa to Kawusie Likworowe. Podobnym wyrobem byly tak zwane ‘fasolki’, rowniez z likierem w srodku. Czy ktos pamieta jakie firmy je produkowaly?????
Ja również przyłączę się do tych wspomnień.Najbardziej z tamtego okresu smakował mi taki żółty napój pakowany w plastikowe woreczki.Krówki ciągutki,które babcia miała w kieszeni fartuszka,jak wnusia przychodziła.I oczywiście oczekiwanie na świąteczne smakołyki,które dzisiaj mamy na codzień,ale smakołykami już nie są:(Chleb z cukrem i wodą był cudowny:)
No i oczywiscie mleko w proszku(z granatowej torebki),rozrobione z odrobina wody i cukru.Zdrowe to napewno nie bylo,ale jakie dobre:)Szlag mnie trafia jak w niektorych domach gotuje sie osobny obiadek dla dziecka,bo nie lubi tego,co jedza pozostali domownicy.Czy my moglismy kiedys "nie lubic"?
Ja w dziećiństwie najbardziej przepadałam za delicjami. Jak rodzice przynosili z pracy paczki na święta to pierwsze szukałam delicji :D Do tej pory wspominam gęsty sos czekoladowy, który robiłam z bratem do chrupek kukurydzianych :) pycha! A do tego wieczne przesiadywanie w barze nad kisielami. Nie mam pojęcia co nas w tym tak pociagało ale moglismy i po pięć zjeść :) No i obowiązkowo kapusta kiszona i ogórki w drodze ze szkoły!
Najbardziej pamiętam ten żółty napój w plastikowych woreczach, w które wbijało sie słomki i piło... I jeszcze bezy, takie podłużne, babcia czasami takie kupowała mnie i mojemu bratu- jedną białą i jedną różową. Z wierzchu kruche, w środku ciągnące.. Albo blok czekoladowy, szyszki robione z mamą w domu i "wspólne " pieczenie murzynka w polewie "czekoladowej". Nasza mleczarnia robiła serki waniliowe, takie w okrągłych kubeczkach, były najlepsze na świecie. Jeszcze kilka lat temu, kiedy jeździłam do miasta rodzinnego, zawsze kupowałam te serki. Ale mleczarnię przejęła większa i zniknęły z jej asortymentu :( Pamiętam też pisanki wielkanocne malowane woskiem, a potem w cebulniku lub w fiolecie do włosów, bo nie było farbek,,,
Kiedy sięgam pamięcią wstecz, moje smaki dzieciństwa to pieczone przez babcię bułki drożdżowe z jagodami albo z twarogiem, maślanka powstała przy okazji robienia masła (taka z grudkami masła), smak "obrzynków" gdy dziadek otwierał miodowe plastry w czasie "kręcenia miodu". Pamiętam smak ziemniaków pieczonych w ognisku, marynowanych śledzi, które były głównym posiłkiem kiedy były wykopki. Pamiętam najwspanialszą na świecie "pieprzówkę" z zielonek (zupa). Pamiętam zapach chleba pieczonego w prawdziwym piecu chlebowym, smak babcinych powideł - gruszek z borówkami - zapiekanych w kamiennym garczku (słoiki nie były dostępne). Pamiętam też smak papierówek, były to papierówki "zaszczepione" na innej jabłoni - ale były świetne. Moje smaki dzieciństwa to też sadło, specjalnie przyrządzane z czosnkiem, ciasno zwinięte, zesznurowane i obsuszone, które można było jeść z chlebem. Na święta smak domowej szynki z kością i z tłuszczykiem, zapach świątecznego drzewka wymieszanego z zapachem cytryn...no, można by jeszcze dość długo.
Pamietam smak serka smazonego ale takiego co robilo sie samemu. Pamietam jak mama kruszyla twarog, potem on stal jakis czas w wazie i 'smierdzial' a jak juz 'doszedl' to mama przezmazala go na patelni. Pycha. Z kupnych rzeczy pamietam gumy donald - ostatnio wynalazlam gdzies lody o takim samym smaku;) Zreszta pamietam mnostwo rzeczy, ale juz o nich bylo napisane wiec nie bede powtarzac;)
Mi najbardziej przypomina się jak na przerwie w szkole z klasą lecielismy do sklepu na SERWOWIT do picia taki w szklanej butelce jak kiedyś była śmietana.Ale było na to branie:)
wafle Kuku-Ruku chipsy Ruffles o smaku kurczaka, Fritos - żywieckie (kiełbasiane) chrupki super chruper wata cukrowa "na odpustach" guma w kulkach albo Turbo - tak cudownie pachniała lody Panda krem w takim pudełeczku w kształcie serduszka z patyczkiem napój w woeczku ze słomką...
Moj smak dziecinstwa to Kawusie Likworowe. Podobnym wyrobem byly tak zwane ‘fasolki’, rowniez z likierem w srodku. Czy ktos pamieta jakie firmy je produkowaly????
Kiedy moja córka pokręciła nosem na piękne soczyste mandarynki, nasunęła mi się refleksja- ja w twoim wieku nawet nie wiedziałam, że takie pyszności są naświecie, ja miałam zielone, skórzaste kubańskie pomarańcze, równie zielone banany, które ciamkało się, żeby starczyło na dłużej i ... NO WŁAŚNIE- co Wam się przypomina?
orenżada w woreczkach :)
Oranżada w proszku .
Tzw murzynki, cieple lody,gumiaste i nezbyt smakowite.Oranzada w woreczkach tez,jak najbardziej:)
A czy pamiętacie lody "pingwin", takie budyniowe w smaku?
Lody pingwin były pyszne, do dzisiaj pamiętam ich smak i kolor.
" pingwiny" były rewelacyjne, obecnie usilnie poszukuję tego smaku ... i nic, może ktoś we wspólczesnych lodach znalazł ten smak, jaśli tak to w jakich ?
Woda z sokiem z saturatorów
Blok czekoladowy!!!!!
Mnie taki napoj pod nazwą Fructon jabłkowy fermętowany i oczywiście polo cokta
To chyba był napój w malutkich puszkach. Najlepiej smakował wysysany z puszki.
Och , te kubańskie , zielone pomarańcze.... Wróciły mi wspomnienia
jak wracając z podstawówki , zobaczyłam kolejkę wylewającą się
z warzywniaka na jakieś 100 metrów . Sąsiadka z ogonka zawołala mnie i kazała stanąć
tłumaczyła że to prawdziwa okazja ,sama poszła dać znać mojej mamie. Wróciła żeby mi tylko powiedzieć że mam stać , ona rezygnuje bo "rzucili " rajstopy w pasmanterii.
O Jezusicku ! Była zima , chlapa , buty mi przemakały , stałam tam i stałam z tornistrem na plecach ,
gdy już było ciemno , stóp nie czułam , moja kolejka doszła do środka sklepu ; niesamowity ścisk , wrzaski kobiet z dziećmi na ręku - te bez kolejki ,
Czułam się jak śledź , bałam się że mnie zgniotą i podepczą , i ten niesamowity FINAŁ....
Pomarańcze się skończyły ..... Parę metrów przedemną !
Jak się wszyscy rozłazili , ktoś podał mi jedną pomarańczę ; masz dziecko spróbuj !
W domu dłuuugo przyglądałam się temu co dostałam ; żal było jeść , żal ruszać , może jak postoi zrobi się pomarańczowe ?
To były czasy . . .
Moja koleżanka zawsze pięknie pachniała pomarańczami , zazdrościliśmy jej , niektórzy nie znali tego smaku .
Kiedyś się wydało . . . . w toalecie ktoś ją przyłapał , jak płócze zęby aromatem do ciast o tym zapachu . . . . ;)))))
A tak wracając do tematu , to smak masła solonego , był sprzedawany w takich dużych blokach na wagę i pomarańczowy ser ,
Ser dostawaliśmy z kościoła z darów ,był koloru intensywnej pomarańczy i tak smakował . . .
No i jeszcze wyjadałam ; Solvit i Vibowit
To była taka alternatywa , coś pysznego !
ze słodyczy: cukierki cewitki- twarde, cieniutkie kwadratowe pastylki , kawusie likworowe i tzw. perełki w plastikowych okrągłych pudełeczkach wytrzepywane przez małą dziurkę.
Pralinki szkolne i papierosy "Grunwaldy " oraz herbatniki w czekoladzie, chyba nazywały się "Amatorskie " ?
To też moje "smaki". Że też ktoś jeszcze tęskni... brrr
OOO ten ser to był smak do dzis za nim tęsknie - nie wiecie gdzie mozna kupic podobny i jak sie nazywa???
A mnie nastomiast przypominają się takie czerwone lizaki "kogutki', ryż preparowany, orzeszki sojowe, cukiereczki jarzębinowe,rurki z kremem,wafle,cukierki irsy i jeszcze parę innych rzeczy, które każdy zna i są do dziś, ale nie mają już takiego smaku jak kiedyś.
Oranżada w woreczkach, lizaki kogutki:), ryż preparowany, blok, wyjadany Visolvit z torebeczki, smak bananów i pomarańczy na Boże Narodzenie, pyszny ser żółty z darów kościelnych (znalazłam teraz taki w sklepie, drogi jak ....ale smak dalekiii od tego z darów). Czekolada - czekoladopodobna.Ech... kiedy to było.
Oranżadka w proszku, wafle andruty, szyszki sprzedawane w sklepikach szkolnych, guma Kaczor Donald:D, czekoladowe Kocie języczki, takie okrągłe pastylki miętowe oblane czekoladą w bodajże srebrno-zielonym opakowaniu sprzedawane na wagę....w każdym razie wszystko kiedyś zupełnie inaczej smakowało...o wiele lepiej....Fajnie powspominać i znów choć na chwilę stać się małym dzieckiem:)))
Pozdrawiam!!!
do tego wszystkiego jeszcze dodam olowiane zolniezyki dla chlopcow ze sie nie potruli ciekawe dlaczego pamietam ze nie raz wkladalo sie to to do buzi
Chłopcy robili coś jeszcze ( razem z dziewczynami oczywiście ). Po zjedzeniu nieziemsko smacznych, czekoladowych groszków w żółtych, plastikowych pudełeczkach, robili telefon na sznurku. A te groszki brało się też obowiązkowo ze sobą do kina i GRZECHOTAŁO!!!
Przypomniało mi się jeszcze , jak jeździłam na szkolne wycieczki , mama pakowała mi kanapki i .....
no własnie , pamiętacie takie pudełka plastikowe na dwa jajka ? Obowiązkowo miałam jaja na twardo ,
spakowane , w czasie upału jak się taki pojemniczek otworzyło , to . . . .
Do tej pory ma awersje na jajka na twardo .
A smak herbatki, z takiej plastikowej, chropowatej trudno domywającej się butelki z a`la kubkiem , pamiętacie ?
Kiedyś było nie do pomyślenia , kupić sobie napój w 1,5 l butelce plastikowej.
Jak szłam z dziewczynami na basen , dźwięczały nam szklane butelki z orenżadą a my je targałyśmy pod górkę w siatce z żyłek . . .
Ten smak herbatki jest nie do podrobienia...Czasem była z cytryną albo kwaskiem cytrynowym.
oj pamiętam..i te siatki hahhaaaaa
O, rety ale się rozrzewniłam ...
u mnie to oczywiście polo-cocta, oranżadka w proszku zjadana na sucho i to po kryjomu przed rodzicami, arbuzy, soki Dodoni w wąziutkich puszeczkach i nieodżałowany kisiel żurawinowy z proszku (nie wiem czego tam dodawali, ale do dziś nawet kisiel ze świeżutkich żurawin tak nie smakuje.
Niestety też tran w przedszkolu i surowe jajka do śniadania w szpitalu ;)
A ja pamiętam czekoladę twardowską ,orenżadę w woreczku , soki bobofrut-trzeba było stać w długiej kolejce żeby je kupić , konserwy jarzynowe takie granulki różowe w woreczku niewiem jak to się nazywało podobne do herbaty rozpuszczalnej , ale wszyscy jedli to na sucho , wafelki kuku -ruku zbierało się naklejki z tych wafelków do albumu , a szczególnie pamiętam w latach 80 paczki , które przychodziły z Niemiec - te pyszne słodycze.
ja również pamiętam te różowe granulki:) pychota! próbowałam sobie przypomnieć jak się nazywały, niestety bezskutecznie. Ale smaku nie zapomnę chyba nigdy;).
Użytkownik kasienka6912 napisał w wiadomości:
> ja również pamiętam te różowe granulki:) pychota!
> próbowałam sobie przypomnieć jak się nazywały, niestety
> bezskutecznie. Ale smaku nie zapomnę chyba nigdy;).
A czy te granulki nie nazywały się przypadkiem GRONOVIT ?
To się chyba nazywało "Sorbowit" i chyba dlatego, że było słodzone nie cukrem, a sorbitolem.
Same pyszności z młodości.Kto pamięta z Wedla czekoladki kolczatki? Ale pychotki to były. Ciastka murzynki w pudełkach. Podpiwek robiony w domu, śmietana sprzedawana na wagę gdzie trzeba było iść po nią ze słoikiem.Mleko w szklannych butelkach 2 i 3% ,nie kiśniejące jak te teraz w workach foliowych. Z takiego mleka to i kwaśne można było zrobić. Draże kolorowe chyba kamyczki .
Oranżadka w proszku wysypywana na dłoń i zlizywana / teraz znów pojawiła się w sprzedaży/. Herbaty w metalowych pudełkach o przeróżnych smakach i aromatach.
Cykoria do kawy i kawa Marago rozpuszczalna to była dopiero kawa.O Boże ile było pyszności.Dość bo się udłowię własną śliną .
Użytkownik crisen napisał w wiadomości:
> Same pyszności z młodości.Kto pamięta z Wedla czekoladki kolczatki? Ale
> pychotki to były. Ciastka murzynki w pudełkach. Podpiwek robiony w domu,
> śmietana sprzedawana na wagę gdzie trzeba było iść po nią ze
> słoikiem.Mleko w szklannych butelkach 2 i 3% ,nie kiśniejące jak te teraz w
> workach foliowych. Z takiego mleka to i kwaśne można było zrobić. Draże
> kolorowe chyba kamyczki .Oranżadka w proszku wysypywana na dłoń i zlizywana
> / teraz znów pojawiła się w sprzedaży/. Herbaty w metalowych
> pudełkach o przeróżnych smakach i aromatach.Cykoria do kawy i kawa
> Marago rozpuszczalna to była dopiero kawa.O Boże ile było pyszności.Dość
> bo się udłowię własną śliną .
Podpiwek kupiłam 3 dni temu - mam zamiar spróbować , tylko butelek takich z gumkami niestety nie mam. Zobaczę czy w plastikowych się uda.
Lody Bambino na patyku
Były nieziemskie
Ja też pamiętam wafelki kuku-ruku, gumę Donald i Turbo. Vibovit wyjadany prosto z torebeczki. Pamiętam jak biegałam wymieniać naboje do syfonu i tą mocno gazowaną wodę. I kojarzę jeszcze pierwsze chipsy jakie jadłam Rufflesy.
aaaa guma turbo! zbierałam te zdjęcia samochodów ! Jakie one były dobre! Gumy Donald tez były fajowskie . Pamiętam też takie serduszko na którym była narysowana Barbie a w środku była czekolada , orzechowa jak dobrze pamiętam . Fajne to było .ale najlepsze były lody bambino
Teraz juz nie robią takich rzeczy :-(
maslo solone woda z saturatora i chalwa z bloku...donaldy i turbo tez pamietam a juz nie wspomne zupy pomidorowej mojej babci i jej pierogow...lo matulu ale mi sie zacknolo za tamtymi czasami:))
z donaldów wychodziły najlepsze i największe balony! i ile było frajdy przy zbieraniu historyjek donaldowych. Do dzisiaj mam sentyment do smaku masła solonego, pomarańczowego sera, a kiedy kupowałam niedawno mojej córci bobofruita, zastanawiając się jaki smak wybrać, zawsze przypominałam sobie historię, jak w latach 80tych, jako 7-8-latki, niosłyśmy z koleżanką całą zgrzewkę bobofruitów dla Jej młodszej siostry, zdobytą przez Jej mamę w jakiś cudowny sposób. Chyba z tuzin ludzi nas zaczepiło po drodze z pytaniem "gdzie rzucilil bobofruity?!".
lody bambino były pyszne,ale pamiętam jeszcze takie, nazywały się calipso,były to takie niewielkie kostki bez wafelka,jadło sie z papierka drewnianymi patyczkami,na obrazku narysowany był murzynek:) , wafelki kuku ruku z naklejkami,gumy turbo,donald i oczywiscie angelina z naklejkami,które sie wklejało do albumu, oranzadki w proszku i w woreczkach i oczywiscie sok bobo fruit którego smaku chyba nigdy nie zapomne,teraz ten sok ma zupełnie inny smak:(
przypomniały mi sie jeszcze cukiereczki lentinki w takich wąskich tekturowych pudełeczkach,cos w smaku przypominającego m&m,ale były lepsze:)
oranżada w proszku i ryż preparowany:) no i bułka z marmolada ze szkolnego sklepiku ( popijana oranżadą z butelki)
A oranżada miała taki niepowtarzalny, landrynkowy smak.
TO były czasy!!!!!!
Pamiętam orężade w woreczkach foliowych,visolwit i vibowit,donaldówy-miałam zeszyt z historyikami i kolejki za chlebem i expressem w piątek.
Fajnie był-chętnie bym wróciła!!!!!
Moją pasją bylo zbieranie opakowań po czekoladach nadziewanych "hobby" Nie pamiętam smaku innych czekolad, ale te z lat 70-tych zapadly mi w pamięć bardzo głęboko. Etykiet miałam około 100 i bardzo trudno mi było pozyskać nowe, z innym obrazkiem opakowanie. Niestety, wyjechałam z domu i nie wiem co stało się z moją kolekcją, a takich czekolad już nie ma. Ktoś pamięta "hobby"?
Zbierałam znaczki i widokówki.
Ja też zbierałam opakowania z czekolad. Do tej pory leżą na strychu i nie pozwalam ich nikomu wyrzucić.
Woda grodziska, oranżada ze szklanych butelek i wafelki Tola.
Pamiętam też smak kiełbasy szynkowej i takich prawdziwych parówek które strzelały w zębach. I mleko w szklanych butelkach. I biały ser z którego robiło się smażony. Pycha.
O , jeszcze mój hicior ; Ser smażony z kminkiem
Tego smaku i "aromatu" nie zapomnę , najpierw mama trzymała go żeby "zgliwiał" , później lądował na kaloryfer , gdy nastał czas , prażył sie na patelni .
Tez pamietam gume Turbo, smietane w szklanych butelkach,oranzade w woreczku.Ale pamietam tez smak jajecznicy na masle jaka robila moja babcia,ja jak robie niby taka sama ale smak juz nie ten.
Pamietam,pamietam,oranzada w zamykanych butelkach,o mocnym malinowym kolorze(te maliny to pewnie z hurtowni chemicznej),woda z saturatora,napoj jablkowo-mietowy ''frument','cukier owocowy,czyli zwykla fruktoza w postaci granulatu rozpuszczajacego sie w ustach,cukierki-zelki,u nas prawie nie do zdobycia,szczesliwcy kupowali je w DDR.Najbardziej dostepne-chleb z kwasna smietana(taka prawdziwa,gesta i tlusta) i cukrem.Pomarancze,owszem,byly rarytasem.Pamietam,jak przezywalam,gdy w telewizji powiedzieli,ze statek z pomaranczami dotarl do portu.Pamietam jeszcze,jak dostalam od taty pieniadze i poszlam do sklepu po pomarancze,ktorych przywiezli albo bardzo duzo,albo ludzie malo kupowali z braku pieniedzy.Mialam kupic kilogram,w sklepie poprosilam za wszystko,czyli ''cale ''10 zlotych,ktore dostalam.Nie chcialam nikogo oszukac,po prostu z tej emocji zapomnialam,ile mialo ich byc.Ledwo przydzwigalam je do domu-pamietam do dzis,nioslam je przed soba w drewnianej skrzyneczce.Bylo tego ok 4 kg.W domu tato dziwnie na mnie popatrzyl,ale nie powiedzial zlego slowa.Mam nadzieje,ze nie zawazylo to na domowym budzecie.
Też pamiętam smak oranżady z butelek zamykanych na "drucik".Do tego dochodzą jeszcze ciastka piernikowe Katarzynki i suchary z kminkiem.Kupowałam podobne i ciastka i suchary,ale czy sposób produkcji się zmienił czy smak nie ten sam(chodzi o moje kubki smakowe) to nie przypominało mi smaku z dzieciństwa.jako dziecko na gwiazdkę dostałam grejfruta i też szkoda mi go było jeść...ale to był rarytas-mimo,że kwaśny jak diabli :-)).I jeszcze te kolejki w wiejskim sklepie za chlebem...Do dziś pamiętam kłótnie i przepychanki babek ze wsi i jak idąc do domu ze zdobycznymi dwoma bułkami chleba objadałam skórki dookoła(czyli przylepki :) ).Ten chleb był bardzo smaczny...tylko nie wiem dlaczego-może z takim trudem zdobyty lepiej smakował...Teraz jest wszystko w sklepie do wyboru bez przepychanek i kłótni i może dlatego nie tak smakuje...
Jeszcze w pamięci tkwią mi gumy do żucia z Donaldem i czekolady z orzechami,kupowane w Pewexie.Może też tak tkwią w pamięci bo pieniądze na nie wydane sama zarabiałam i wymieniałam na dolary(jako 15-latka)
No i kurki smażone ze śmitaną ,pomidorami i cebulą.Kurek w dzieciństwie zbierałam mnóstwo,bo na tym zarabiałam...Nawet niedawno w sezonie grzybowym zrobiłam swoje kurki z dzieciństwa...smak był ten sam co kiedyś,bo chyba i trud zbierania grzybów ten sam:)))
Przypomnialas mi jeszcze moje wyprawy po chleb-w naszej miejscowosci byla piekarnia i najczesciej kupowalam goracy chleb(czesto czekalismy na wypiek).Dziwnym trafem,zanim doszlam do domu,byl pozbawiony skorki dookola.Ze mnie od tego brzuch nie bolal? A moze tego nie pamietam,a smak goracego chleba,owszem.
I do tego wszystkiego małe czekoladki w opakowaniach z rysunkami z bajek: kot w butach, sierotka Marysia z gąskami, były też takie opakowania z królową i królem karcianym, walet też był.
Oj tak,przypomnialas mi o nich.Mialam niezla kolekcje tych bajeczek.
Ja swojego pierwszego banana zobaczyłam jak miałam 7 lat, sąsiadka dostala w paczce, przyniosła nam jednego na spróbowanie, podała mi zawiniątko w szarym papierze, ja przejęta odwinęłam, ona pyta czy wiem co to jest.... - No pewnie, mówię,jakaś kiełbasa, tylko czemu taka zielona....?
Kilka lat pózniej równie dziwne wydawało mi sie kiwi, dla mnie to były kudłate jartofle...dopóki nie spóbowałam...
pamiętam jeszcze smak i konsystencję sera brie z turka (innych w sklepie społem nie było). jak był za świeży to leżał przez noc na wierzchu żeby "doszedł". teraz sery typu brie wyglądają jak sztuczne, nie mają takiego smaku. A jak się otwierało paczki ma mikołaja, to buchał z nich zapach jabłek zmieszany z pomarańczą (bardzo zdobyczną) i wyrobami czekoladopodobnymi - najpiękniejsza kompozycja zapachów. Pamiętam jeszcze jak mama opowiadała mi, że są takie owoce, które nazywają się granaty, są czerwone i soczyste. NIe umiałam sobie nawet tego wyobrazić! To był taki mój symbol kulinarnego luksusu, więc kiedy jako nastolatka spróbowałam pierwszy raz granata, byłam nieco zawiedziona, bo mama zapomniała wspomnieć, że mój symbol luksusu ma AŻ tyle pestek:D. U nas również w domu robiło się "hauskiezę" z kminkiem. biały ser "dojrzewał" sobie na balkonie, potem jak mama przechodziła z nim do kuchni, ewakuowałyśmy się z siostrą, żeby nie czuć tego "śmierdzielka". ale z kminkiem smakował przepysznie (dziś robię go z czosnkiem, i jakoś mniej juz śmierdzi;)
coś sobie jeszcze przypomniałam! kiedyś mama zrobiła na śniadanie "jajecznicę". coś dziwnie mi pachniała, więc zapytałam cóż to jest. to był móżdżek! niestety nie pamiętam jego smaku, nawet nie wziełam do ust. chyba osobiście wolałam zjeść coś, co zwierzę miało w dokładnie przeciwnym końcu swego ciała niż głowa:)
Pamiętam bułkę chrupiącą ze smalcem, bo na masło nie było pieniędzy. W sklepiku obok szkoły kupowało się makagigi, po 10 groszy,
chłopcy robili sobie piłki szmaciane, mama zrobiła mi szmacianą lalkę i misia,mleko kupowało się luzem , do bańki wlewane było specjalną miarką. Miarki miały 1/4 l,1/2 l. i 1 litr,Wszystko było świeże i smaczne, aż ślinka cieknie.:) Jeszcze były łyżwy przykręcane specjalnym kluczykiem do butów zimowych, jeżdżiło się po ulicach , samochodów jechało parę w ciągu dnia.
a ja chodziłam najpierw do pewexu wąchac cudne zapachy, potem do baltony...
grodziska woda w litrowych szklanych butlach , ale ta smakowa mniam, lody cassate mniammniam
Ja pamiętam gumę do żucia donald nie dobra twarda ale kupowaliśmy ją całymi paczkami (nie pamiętam ile było sztuk) jak najiększy rarytas. Byłam wtedy na obozie harcerskim nad jeziorem w imiołkach.
Pamiętam też zapach pomarańczy, które były oczywiście tylko naświęta dziś już tak nie pachną. A na koniec prince polo jeszcze w takich złoty chyba opakowaniu.
To co z trudem zdobyte szanuje się najbardziej i dlatego tak zapadły nam w sercu te smaki dzieciństwa. Wystane w kolejce parówki, mortadela, szynka, pomarańcze czy banany nabierały wtedy ponadczasowej wartości. Każdy komu udało się zdobyć cokolwiek, konsumując później nabyty „specjał" delektował się nim. Ja nie pamiętam smaku pomarańczy, wiem że były kwaśne jak diabli, ale razem z bratem jakoś dawaliśmy radę :o) ale nie to było ważne, do tej pory pamiętam ich zapach, zwłaszcza że zawsze na święta mojej mamie jakoś udawało się parę sztuk zdobyć. Teraz mam własną rodzinę i kiedy w święta obieram pomarańcze zawsze wracają wspomnienia i widzę w nich małą dziewczynkę, która otulona owocową, orzeźwiającą nutą, przenosi się choć na chwilę w inny kolorowy lepszy świat jak z reklamy.
Teraz dzieci nie muszą się już do takiego świata przenosić, one w nim żyją. To co kiedyś było rarytasem teraz stało się codziennością. Dziś tak szybko wszystko się zmienia, że człowiek za wszystkimi nowościami nie nadąża i nie zdąży przyzwyczaić się do jednego a już pojawia się coś następnego.
Kiedyś były dwa rodzaje serków homogenizowanych waniliowy i truskawkowy w takim plastikowym opakowaniu z krówką. Teraz wybór jest tak duży że o istnieniu wielu produktów człowiek nawet nie ma pojęcia. Pamiętam groszki cukrowe (takie kolorowe), gronovit (słodkie granulki owocowe), chleb który można było kupić na ćwiartki i który był tak dobry, że zanim doniosło się go do domu, to się połowę zjadło. Lody Callipso, lizaki kojaki, cukierki kupowane na sztuki w szkolnym sklepiku, watę cukrową, oranżadę w woreczkach z rurką.
Kiedy mój tata wyjechał na parę miesięcy do NRD po powrocie przywiózł oprócz różnych rzeczy mały szary kartonik i dał go mi i mojemu bratu. W środku było kilka czekolad z orzechami. Nasza radość była przeogromna. Jej smak był wart wszystkiego. Wzięłam jedną czekoladę do szkoły i wszyscy w klasie mieliśmy fajny dzień, o dziwo- dla każdego starczyło :o).
Jako dzieci mieliśmy prozaiczne marzenia, ale jak bardzo się cieszyliśmy jeśli choć jedno się spełniło. Teraz kiedy w sklepach jest wszystko, dzieciom trudno jest dogodzić, bo nie rozumieją tęsknoty np.za prawdziwą czekoladą... Co prawda nie będą miały takich wspomnień jak my,bo „każde pokolenie ma własny czas..." ale na pewno zawsze myślami będą wracać do rodzinnego domu pachnącego szarlotką, chlebem, czy świątecznymi pierogami-wspomnienia bezcenne i ponadczasowe....
A nie myślisz że teraz przez to że wszystko jest tak codzienne że wszystko możemy jeść codziennie świeta straciły troszę na uroku. Już się tak nie czeka na nie, na te RARYTASY na szynki pomarańcze i inne. Ja pamiętam jakie święta były wyjątkowe bo tylko wtedy jedliśmy orzechy i dłubaliśmy je godzinami a dziś orzechy leżą i nic nie ma kto dlubać. Czasem myślę że te święta stały się już normalne straciły tą wyjątkowość- bo wszystko jest.
Tak to prawda, wszyscy cieszą się ze zmian, ale mają też one swoją cenę niestety...
Zgadzam się, przez te codzienne RARYTASY święta spowszedniały. Na szczęscie pozostał ich czar.
Przeczytałam wszystkie wypowiedzi i nasunęły mi się takie refleksje:
Wędliny, zdobyte z trudem ale jakie w smaku!!!. Niestety teraz wszędobylska chemia.
Mleko z którego można było zrobić kwaśne.
Biały ser, zakruszony aby zgliwiał i usmażony. Niestety obecnie nie udało mi się kupić sera który by nie gorzkniał.
I smak wczesnego dzieciństwa, płatki owsiane na mleku (bardzo lubię). Zastanawiałm się dlaczego teraz nie mają tego smaku. I już wiem. Wtedy mleko rodzice kupowali prosto od krowy (sąsiad miał gospodarstwo).
Chleb też już nie ten...
A komu to przeszkadzało?
Tez to wszystko pamietam i jeszcze niesamowita radosc z zimowych wyjazdow na narty za "granice" do czeskich tart, kto wtedy marzyl o Austrii, Szwajcarii, albo wloskich gorach?
W latach 67 do 70 jezdzilam na wakacje do Jugoslawii, tych wrazen nikt mi nie odbierze, zadne inne letnie wakacje nie byly juz takie....Jechalam z bratem pociagiem do zaprzyjaznionej rodziny, w walizkach mielismy polskie krysztaly (!). Po sprzedaniu stac nas bylo na miesieczny pobyt nad Adriatykiem :))))
Dzisiaj jedno klikniecie na internecie, zaplata z konta i jedzie sie gdzie chce, oczywiscie jak cos na koncie sie ma.
A ja coraz czesciej tesknie za prostota zycia u babci , zamarznietymi dlonmi przy raczce wiadra z woda wypompowana w srodku zimy z glebokiej studni, gruba pierzyna ,lodowata w pierwszej chwili a potem dajaca cieplo reszte nocy. Letnie zbiory w ogrodzie i te smaki cieplego mleka prosto od krowy, jajek , rosolu z kury i widoku babuni naciagajacej ciasto na makaron na obrusie, zeby bylo cieniutkie...........ech
Kiedy byłam dzieckiem mieliśmy krowę i świnki. Do dziś pamiętam smak ciepłego mleka dojonego przez mamę prosto do kubeczka. Pamiętam chlebek ze śmietaną i cukrem, smak swojskiego masełka i twarożku i serka gotowanego robiła to wszystko moja babcia. A serek gotowany był z nasionkami koperku. Z kupnych rzeczy pamiętam czerwony grysik coś jak kisiel z kaszą manną teraz nie widzę tego w sklepach. Oczywiście blok czekoladowy i pomarańcze 2 razy w roku i czekoladę na specjalne okazje. No i oczywiście babcine wyroby ze świnek, szynkę wędzoną zimnym dymem.
Oj tak to ciepłe mleczko a potem takie gęste zśadłe że można je było kroić.Krowki gotowane ze śmietanki z tego mleka.Pomarańcze o cudownym zapachu i ćwiartki chleba kupowane w drodze do domu ze szkoły......kiedy to było.
Witam! Piszecie tu o smakach dzieciństwa...dla mnie kojażyły się one z kuchnią mojej wspaniałej i jedynej Babci.Niestety Babcia gotowała z ręki ,jej pezpisy to była czarna magia.Zapisane składniki bez podania gramatury i lakoniczny opis czynności.Jak ja tęskniłam za gruszkami i dynią w occie ,za makówkami,utopcami...i innymi potrawami resztę dziś można kupić ale tego nie.I zupełnie przypadkowo trafiłam tu do Was na WŻ.I znalazłam przepisy i smaki mojego dzieciństwa zupełnie niespodziewanie wróciły do mnie...Dziękuję.
Rozmawialiśmy na imprezce ze znajomymi o smakach z dzieciństwa i o dziwo kilka osób miało taki sam smak(w tym ja i mój ślubny).Są to serki waniliowe z pobliskiej mleczarni.Doszliśmy do wniosku,że serki były bardzo dobre(NAPRAWDĘ!),ale i nie było innego wyboru.A dzisiaj w sklepie trzeba się zastanowić jaki kupić...i nie zawsze smakuje...
Często jest tak że tamte produkty były lepsze a często zdobyczne i dlatego też lepiej smakowały. Jak się człek nastał w kolejkach i lepiej smakowało. Choć ostatnio kupowałam więdline i widziałam polędwice sopcką za niecałe 15 zł. smak kichowaty choć wygląd może być. I zamarzyło mi się tej polędwicy którą pamiętam z dzieciństwa z tego co pamiętam dla nas był to rarytas ale smak bajeczny nie to co dziś wyłukany smak a schab wielki jak maciory lub knura.
Moj smak dziecinstwa to Kawusie Likworowe. Podobnym wyrobem byly tak zwane ‘fasolki’, rowniez z likierem w srodku. Czy ktos pamieta jakie firmy je produkowaly?????
Przyznajcie się , że najlepszy i tak był palec do ssania :)
Ja również przyłączę się do tych wspomnień.Najbardziej z tamtego okresu smakował mi taki żółty napój pakowany w plastikowe woreczki.Krówki ciągutki,które babcia miała w kieszeni fartuszka,jak wnusia przychodziła.I oczywiście oczekiwanie na świąteczne smakołyki,które dzisiaj mamy na codzień,ale smakołykami już nie są:(Chleb z cukrem i wodą był cudowny:)
No i oczywiscie mleko w proszku(z granatowej torebki),rozrobione z odrobina wody i cukru.Zdrowe to napewno nie bylo,ale jakie dobre:)Szlag mnie trafia jak w niektorych domach gotuje sie osobny obiadek dla dziecka,bo nie lubi tego,co jedza pozostali domownicy.Czy my moglismy kiedys "nie lubic"?
Ja w dziećiństwie najbardziej przepadałam za delicjami. Jak rodzice przynosili z pracy paczki na święta to pierwsze szukałam delicji :D
Do tej pory wspominam gęsty sos czekoladowy, który robiłam z bratem do chrupek kukurydzianych :) pycha!
A do tego wieczne przesiadywanie w barze nad kisielami. Nie mam pojęcia co nas w tym tak pociagało ale moglismy i po pięć zjeść :)
No i obowiązkowo kapusta kiszona i ogórki w drodze ze szkoły!
Ja pamiętam, jak moja mama często robiła krążki cebulowe, pycha:) Coś podobnego znalazłam tutaj http://www.klubdobrejenergii.pl/przepisy/przekaski.html/13/Cebulowe_krazki_do_chrupania/
Najbardziej pamiętam ten żółty napój w plastikowych woreczach, w które wbijało sie słomki i piło... I jeszcze bezy, takie podłużne, babcia czasami takie kupowała mnie i mojemu bratu- jedną białą i jedną różową. Z wierzchu kruche, w środku ciągnące.. Albo blok czekoladowy, szyszki robione z mamą w domu i "wspólne " pieczenie murzynka w polewie "czekoladowej".
Nasza mleczarnia robiła serki waniliowe, takie w okrągłych kubeczkach, były najlepsze na świecie. Jeszcze kilka lat temu, kiedy jeździłam do miasta rodzinnego, zawsze kupowałam te serki. Ale mleczarnię przejęła większa i zniknęły z jej asortymentu :(
Pamiętam też pisanki wielkanocne malowane woskiem, a potem w cebulniku lub w fiolecie do włosów, bo nie było farbek,,,
Kiedy sięgam pamięcią wstecz, moje smaki dzieciństwa to pieczone przez babcię bułki drożdżowe z jagodami albo z twarogiem, maślanka powstała przy okazji robienia masła (taka z grudkami masła), smak "obrzynków" gdy dziadek otwierał miodowe plastry w czasie "kręcenia miodu". Pamiętam smak ziemniaków pieczonych w ognisku, marynowanych śledzi, które były głównym posiłkiem kiedy były wykopki. Pamiętam najwspanialszą na świecie "pieprzówkę" z zielonek
(zupa). Pamiętam zapach chleba pieczonego w prawdziwym piecu chlebowym, smak babcinych powideł - gruszek z borówkami - zapiekanych w kamiennym garczku (słoiki nie były dostępne). Pamiętam też smak papierówek, były to papierówki "zaszczepione" na innej jabłoni - ale były świetne. Moje smaki dzieciństwa to też sadło, specjalnie przyrządzane z czosnkiem, ciasno zwinięte, zesznurowane i obsuszone, które można było jeść z chlebem. Na święta smak domowej szynki z kością i z tłuszczykiem, zapach świątecznego drzewka wymieszanego z zapachem cytryn...no, można by jeszcze dość długo.
Pamietam smak serka smazonego ale takiego co robilo sie samemu. Pamietam jak mama kruszyla twarog, potem on stal jakis czas w wazie i 'smierdzial' a jak juz 'doszedl' to mama przezmazala go na patelni. Pycha.
Z kupnych rzeczy pamietam gumy donald - ostatnio wynalazlam gdzies lody o takim samym smaku;)
Zreszta pamietam mnostwo rzeczy, ale juz o nich bylo napisane wiec nie bede powtarzac;)
Czy pamięta ktoś syrop ziemniaczany? Był w sklepach w dużych beczkach i chodziło sie po niego ze słoikiem, a totem na chlebek z masłem, pycha.
Mi najbardziej przypomina się jak na przerwie w szkole z klasą lecielismy do sklepu na SERWOWIT do picia taki w szklanej butelce jak kiedyś była śmietana.Ale było na to branie:)
wafle Kuku-Ruku
chipsy Ruffles o smaku kurczaka, Fritos - żywieckie (kiełbasiane)
chrupki super chruper
wata cukrowa "na odpustach"
guma w kulkach albo Turbo - tak cudownie pachniała
lody Panda
krem w takim pudełeczku w kształcie serduszka z patyczkiem
napój w woeczku ze słomką...
Racuchy z podstawówkowej stołówki :)
Moj smak dziecinstwa to Kawusie Likworowe. Podobnym wyrobem byly tak zwane ‘fasolki’, rowniez z likierem w srodku. Czy ktos pamieta jakie firmy je produkowaly????