Jest noc, więc napiszę szybko. Moja 5-letnia teraz córka kończy w tym roku przedszkole i prawdopodobnie pójdzie do I klasy. Moje miasto szczyci się najwyższym w Polsce odsetkiem "odważnych" i "zreformowanych" rodziców, którzy decydują się posłać 6-latki do szkoły. W rzeczywistości jednak jest tak, że zlikwidowano tak duzo zerówek, ze rodzice w praktyce nie mają po prostu wyboru. Bo co to za wybór: zerówka na drugim końcu miasta, gdzie trzeba przedzierać się rano ponad godz. czy szkoła w popblizu? Tak czy inaczej, moje dziecko w wyniku takiej alternatywy pewnie bedzie musiało chwycić pod pachę kajecik, zarzucić tornister i pomaszerować po wiedzę. A ja - kochająca mamuśka - boje się tego. I to nie tyko z przyczyn, jak zawsze (oj, biedne dziecko, takie małe, to koniec dzieciństwa, kto mu powieżeby wydmuchało nos itd), ale i z przyczyn technicznych (przedszkole dla rodziców jest "łatwiejsze" - przyprowwadzają dziecko na okresloną ilość godzin, a przedszkole zapewnia dziecku kompleksową opiekę), ale i także różnic, jakie bedą pomiędzy sześciolatkami i siedmiolatkami w klasach pierwszych. No bo - tak myślę - chociaż sześciolatki są w oddzielnych klasach - to przecież klasy te musza mieć niższy poziom i czy te różnice się kiedyś wyrównają? Bo kiedy moje dziecko bedzie pisało te wszystkie testy, to zawsze bedzie konkurowało ze starszymi dziećmi. Co o tym myslicie? A może macie dzieci, które już w tym roku poszły jako sześciolatki do szkoły? Błagam, napiszcie, bo miotam się i nie wiem już sama, co zrobić
To sześciolatki i siedmiolatki będą w jednej klasie?? Co prawda dawno temu moje dzieci chodziły do przedszkola, ale pamiętam że w zerówce (w przedszkolu) miały swoje podręczniki i z tego się uczyły. Jak poszly do 1 klasy to miały inne podręczniki. Wszystkie dzieci miały ten sam program nauczania. Skąd więc miałaby by wyniknąć różnica w poziomie edukacji tych dzieci?
Witam. jestem mamą pięciolatka i mam ten sam problem, ale po długich rozmowach z mężem i długim zastanawianiu się co zrobić????czy posłać małego go zerówki w przedszkolu czu do 1-szej klasy doszłam do wniosku, że jednak przedszkole. Z jednej strony z wygody ponieważ tak jak pisałaś ma tam opieke przez 8 godzin i posiłki, a pracując nie ma wygodniejszego rozwiązania, a z drugiej strony wydaje mi się ze posłanie dziecka w wieku 6 lat do szkoły jest jednak skróceniem mu dziecinstwa(więcej obowiązków, nauka). Na przykładzie mojego syna uważam że takie dziecko nie potrafi się do końca skupić jeszcze przez dłuższą chwilę (mój syn jest roztrzepany i bardzo ruchliwy,5 minut ie posiedzi spokojnie, kolorowanki nawet na stojąco albo chodząco z doskoku koloruje). Wybór oczywiście należy do ciebie, ja wyraziłam tylko swoje zdanie. Pozdrawiam
Moj syn chodzi do szkoly od 6 roku zycia.U nas jest to normalne,dzieci urodzone do 1,07 ida od 6 roku te urodzone po1 sierpniu ida od 7 chyba, ze rodzice chca inaczej.Tez troche sie balam bo Kuba po przedszkole malo jak na moj gust jeszcze umial.Okazalo sie, ze 1 klasa niemiecka to to samo co polska zerowka.Mysle , ze w Polsce bedzie tak samo.Wierze,ze rowniez beda stworzone kompleksowe warunki opieki i okaze sie, zenie taki diabel straszny jak go maluja.Teraz moj syn jest juz w drugiej klasie i bardzo sie z tego ciesze bo swietnie daje sobie radzi.Zycze Ci tego samego:)
Witam! Doskonale rozumiem Wasze rozterki, ale zupelnie niepotrzebnie się martwicie.Jestem wychowawczynią I klasy w małej miejscowosci i w tym roku szkolnym w mojej klasie jest troje sześciolatków.Doskonale odnalazły się w grupie siedmiolatków i zupełnie nie widać różnicy wieku.Studentka, która odbywała staż była zdziwiona, kiedy pod koniec podałam jej nazwiska sześciolatków... Wynika to ze zmienionej podstawy programowej.Przyznam się szczerze, że byłam zszokowana, czego będę uczyć w tej pierwszej klasie, a raczej czego nie będę realizować ( uczę już ponad 20 lat). Zdecydowałm się na podręczniki z innego wydawnictwa, odbyłam zebranie z rodzicami i wystartowaliśmy.Zgodnie z założeniami reformy dzieci niewiele czasu spędzają przy stolikach.W klasie jest dywan, komputer, kącik przyrodniczy.Lekcje przypominają pracę w zerówce: dużo zajęć ruchowych, na dywanie, w grupach, itp.A teraz najwazniejsze:program jest dostosowany do sześciolatków. Nieważne ile lat mają pierwszaki! Program jest jeden! Po pół roku nauki stwierdzam, że mówienie o odbieraniu dzieciom dzieciństwa jest nieporozumieniem.Te dzieci są dojrzalsze, mają większą wiedzę i z radością chodzą do szkoły.
Oj to prawda... moja siedmiolatka była i zresztą nadal jest straszliwie rozczarowana szkołą: "Mamo, my tam się prawie cały czas bawimy... tam się prawie niczego nie uczy...". I tak jest na kształceniu zintegrowanym... ale już np. na religii starują od razu z założenia, że dzieci potrafią pisać... strasznie mnie dziwiło, kiedy na jednych zajęciach wałkowano literkę k, a godzinę później dziecko w innej książce uzupełniało z mozołem tekst typu "Święty Antoni, módl się za nami", przez trzy kolejne linijki ....
I jescze jedno? Co to znaczy kompleksowa opieka?! W szkole ja uczę i wychowuję w ramach edukacji wczesnoszkolnej (jeszcze rok temu to było kształcenie zintegrowane), z miomi pierwszakami pracuje też anglistka i ks.katecheta. Na bieżąco ze sobą współpracujemy i w ten sposób unikamy sytuacji o jakich pisze till. Dzieci mają herbatę ( nie ma w szkole stołówki), mleko i owoce. Zapewniamy opiekę, gdy dzieci są odbierane później. Acha, nie wspomniałam jeszcze o higienistce i fluoryzacji...
Bardzo dziękuje za wypowiedż. Ja w ubiegłym roku szkoliłam nauczycieli z zastosowania skali GE5 latka. Wszyscy bali się jak to będzie w praktyce wygladało. Przeanalizowałam wypowiedzi tu zawarte i dochodze do wnniosku , że nauczyciele nie do końca wyjaśnili rodzicom o co chodzi . Ale to jeszcze 2 lata i po bałaganie. Owocnej pracy życzę
Mam syna wpierwszej klasie który poszedł do szkoły jako 7-latek i niestety mój Bastek nudzi się w pierwszej klasie. Drugi raz uczenie się literek nie jest jego zdaniem fajne, na pytanie co było w szkole zawsze słyszę - nuda jak zwykle .Niestety ze względu na sześciolatki ( u nas takich nie ma ) jest jeden program dla wszystkich szkól i prawda jest taka , że dzieci które przerobiły zerówkę nudzą się wszkole.Musisz sama zdecydować co wybrać , jeśli jest możliwość tak jak u nas w szkole , że dziecko ma opiekę do 16-tej to może jednak dać dziecku wcześniej wypłynąć na szerokie wody . Życzę powodzenie tobie i wzystkim którzy mają taki problem .
Ja uważam, że czy dziecko powinno być jako 6 latek w pierwszej klasie to zależy od dziecka. Jeżeli dziecko się nadaje , to jak najbardziej można dać je do szkoły. Jeżeli dziecko do nauki nie wykazuje żadnych chęci to póki nie musi lepiej dać do zerówki. moja córka ma 6 lat i chodzi do zerówki bo urodziła się w grudniu i ciężko by jej było w pierwszej klasie. Jest u nas w zerówce dziewczynka, która zaczęła chodzić do zerówki mając 3 lata. Chodzi więc do zerówki już 3 lata. Mama mówi że nie chce jej skracać dzieciństwa i czwarty raz posyła ja do zerówki. dziecko potrafi już pisać litery i zaczyna czytać. Mi się wydaje, że w tym przypadku powinna dać ją do pierwszej klasy ale nie chce o tym słyszeć.
Zawsze będą podzielone zdania na ten temat. Moje dzieci poszły do 1-szej klasy w wieku 7 lat. Zawsze żałowałam ,że nie poszły póżniej bo są z końca roku czyli dopisany prawie cały rok. Wcale nie chodziło w tym o wydmuchanie nosa itd. Dzieci poprostu potrzebują tego dzieciństwa a przecież nie mają go wiele , jeszcze i to im odbierać? Wcale się nie dziwię,że się bijesz z myślami i miotasz co zrobić. Takie decyzje długo się pamięta. Tak na marginesie to tylko moje odczucia a nie porady.
Witaj Mój sześciolatek chodzi do zerówki, Tyle lat chodziły dzieci do szkoły od 7 lat ktoś tak określił wiek dzieci gotowych do nauki myślę, że słusznie. A nie jest tak do końca z tą pierwszą klasą... Córka znajomych chodzi do pierwszej klasy i niestety u nas to jest normalna szkoła gdzie dzieci (6-cio i 7-latki razem) siedzą 45 min w ławce... i jedną lekcję mają zajęć ruchowych, Jest wesoło i czasem się bawią ale generalnie Pani ich przyzwyczaja do siedzenia spokojnie, wypełniają książeczki z literkami i rysowankami a angielskim i religii też piszą.
Ja nie żałuję że Młody chodzi do zerówki, chociaż jest bardzo zdolny i poradziłby sobie z nauką. Bałam się, że jego temperament będzie trudno utemperować, Teraz po pół roku zerówki widzę już jak się zmienił, wydoroślał i przyzwyczaił do jakichś tam obowiązków. Pani wychowawczyni pracuje z jego grupą i stara się ich przygotować do szkoły, myślę że nie będzie we wrześniu problemu. Pozdrawiam i życzę mądrego wyboru.
Dziekuję Wam wszystkim za wypowiedzi - widzę, że to dla wielu gorący temat. Jak pisałam, sytuacja w moim mieście - Gdyni - jest taka, że rodzice zazwyczaj nie mają dużego wyboru, bo zerówejk jest za mało i są zlokalizowane tak, że ja np. musiałabym dziecko daleko dowozić. To oczywiście bardzo nie w porządku, ale trudno. Moja córka pewnie pójdszie do I klasy. U nas szesciolatki są w oddzielnych klasach, a w oddzielnych siedmiolatki. Stąd pytam dziewczyny, które są nauczycielkami - czy uważacie, ze to dobrze, czy poziom tych klas nie będzie niższy? I jeszcze a propos mojego okreslenie "kompleksowa opieka w przedszkolu" - moze źle się wyraziłam i szkoły zapewne też zapewniaja dzieciom szeroką opiekę. Jednak lepszym rozwiązaniem (pod wzgledem opieki nad 6-letnim dzieckiem) wydaje mi się przedszkole jako placówka, w którym dziecko spędza 8 albo i 9 godzin niż szkoła (u nas wiekszość działa w systemie DWUZMIANOWYM), czyli np. rano swietlica - potem zajęcia - i potem ewentualnie znów świetlica. Pewnie przynajmniej niektóre moje obawy są niesłuszne, ale no cóż... same rozumiecie. Za słowa otuchy dziekuję Wam bardzo
Jestem takim dzieckiem. Co prawda nie było w moich czasach takiej opcji ale moi rodzice zdecydowali, że pojde do szkoly jako 6latka. Byłam bardzo zdolna i ten jeden rok róznicy nie miał żadnego wpływu , nie odstawałam od grupy a wręcz ją we wszystkim przewyższałam. Myslę, że zalezy to od konkretnego przypadku. Polecałabym jednak.
Ja też byłam bardzo zdolnym dzieckiem i rodzice chcieli mnie dać o rok szybciej do szkoły. Odradził im to mój pediatra bo ja bardzo często chorowałam i obawiał się, ze przez to mogę mieć za duże braki i sobie nie poradzić. Poszłam wiec ze swoim rocznikiem i byłam najlepsza w klasie. W zerówce chodziłam tylko 4 miesiące a w pierwszej klasie chodziłam tylko 6 miesięcy. Resztę byłam chora. To spostrzeżenie też możne rodzicom się przydać. Jeżeli dziecko często choruje to nie dawała bym o rok wcześniej jeżeli nie muszę.
Mam syna siedmiolatka w pierwszej klasie i córkę sześciolatkę w zerówce.Syn w zeszłym roku chodził do zerówki i tam uczył się liter i cyferek,dostawał do domu na początku w zeszycie w linie szlaczki a później z biegiem czasu literki.W pierwszej klasie robi teraz to samo ale wcale się nie nudzi,ma bardzo dobrze rozplanowany dzień w szkole.Dużo wycinają,malują teraz są na etapie mierzenia linijką różnych przedmiotów i muszę powiedzieć,że jest bardzo zadowolony.W dużej mierze wszystko zależy od wychowawcy,jeśli dziecko jest zdolne i zaczyna się nudzić na lekcji to pani szuka mu dodatkowych ćwiczeń.W klasie syna nie ma sześciolatków ale i tak muszą iść nowym programem bo taki był wymóg kuratorium.Dzieci w obecnej pierwszej klasie uczą się tylko liter i liczenia w zakresie od 1 do 10.Książka i ćwiczenia z angielskiego składają się głównie z kolorowanek,pani bardzo często puszcza im z płyty różne słówka po angielsku a dzieci mają te słówka w ćwiczeniach w formie rysunków i je zakreślają.Uczą się raczej angielskiego osłuchowo.Z religii również mają ćwiczenia w których kolorują sobie obrazki.Mają bardzo dużo ruchu,wychodzą przynajmiej raz w tygodniu na sanki,4 godziny tygodniowo mają w-fu,lekcje komputera.Bardzo często wyjeżdżająna wycieczki,na marzec mają zaplanowany wyjazd do wytwórni filmów rysunkowych w Bielsku,figloparku i stadniny koni.
Zerówka w tym roku wygląda trochę inaczej niż w zeszłym.Dzieci korzystają w niej z książek dla pięciolatków.Z dniem końca roku szkolnego dziecko w zerówce musi potrafić wiązać buty,znać wszystkie dni tygodnia,powiedzieć jaki będzie dzień jutro a jaki pojutrze.Wypowiadać się pełnymi zdaniami,wiedzieć gdzie mieszka i gdzie pracują rodzice oraz jaki zawód wykonują.Teraz są na etapie głoskowania i robienia szlaczków.Zarządzeniem z kuratorium jest aby dzieci w zerówce spędzały na świeżym powietrzu przynajmniej godzinę dziennie,córka jest bardzo zadowolona bo jeśli tylko pogoda dopisuje to wychodzą zjeżdżać na „dupolotach".
Trudny wybór ale myślę,że w pierwszej klasie wcale nie będzie twojej córeczce tak źle.
A co do powyższej wypowiedzi to nie zgadzam się,że dzieci urodzone w grudniu są stratne.Mam syna w czwatrej klasie,który urodził się 16 grudnia i wcale nie odbiega od reszty klasy,na pierwszy semestr miał same piątki i czwórki.Drugi syn urodzony z poczatkiem roku bo w marcu,obecnie jest w pierwszej klasie,ma kłopoty z pisaniem liter (gryzmoli strasznie) i czytaniem.Podobno jest to związane z tym że ma skrzyżowane półkule mózgowe,taka była opinia pani psycholog,dziecko jest leworęczne.Więc myśle że w dużej mierze wszystko zależy od dziecka.
Każde dziecko jest inne. Moja córka urodzona 19 grudnia jak w wieku 5 lat (a dokładnie 5 alt miała dopiero za 3 miesiące) poszła do przedszkola w zerówce to mocno odstawała od dzieci. Byłam załamana. Przez rok zrobiła ogromne postępy. Teraz jest w zerówce jako 6-o latek dalej troszkę odstaje ale poprawa jest ogromna. Mam więc nadzieję, że ta różnica za jakiś czas nie będzie widoczna.
Dziękuję, że tak dużo napisałaś o zyciu codziennym zerówkowicza i szkolniaka. Dla mnie to duzo znaczy wiedzieć jak najwięcej - to oswaja temat. Moja córka też jest z końca roku, ale od swoich rówiesników nie odbiega. Wydaje mi się też, że jest dosyć kumata (chociaż - ha, ha - pewnie każda matka tak myśli), a przede wszystkim świetnie radzi sobie manualnie, co w szkole pewnie bedzie bardzo ważne. Tego więc, czy sobie w szkolle poradzi w sensie intelektualnym nie boję się właściwie w ogóle. Bardziej martwi m,nie strona emocjonalna. Córka jest bardzo, ale to bardzo nieśmiała i potwornie przezywa nowe sytuacje, nowych ludzi itd. No, ale pwenie tym bardziej trzeba stawiać przed nią takie sytuacje, żeby nauczyła się iść przez życie. Tylko co ja mogę za to, ze tak bardzo chciałabym oszczędzić jej wszystkiego, co trudne dla jej emocji....
Skoro w klasie będą same 6 - latki , to wydaje mi się ,że nie masz powodu do niepokoju ... Nie bój się też niższego poziomu - może początkowo tak będzie , ale bardzo szybko się wyrówna , bo tegoroczni zerówkowicze teoretycznie mają rok przestoju i powtarzają to , czego już się nauczyli w przedszkolu . W praktyce jest trochę inaczej ( to już zależy od nauczycielki ) , ale tylko trochę ;) Moja córka jest teraz w zerówce . Rozważałam możliwość zapisania jej od razu do pierwszej klasy , z powodu dziwnej dla mnie reformy MEN , nawet założyłam wątek na ten temat . Zdecydowałam jednak nie omijać zerówki , i myślę , że to była trafna decyzja . Bo chociaż w sferze ściśle edukacyjnej lekki zastój , to w innych , głównie emocjonalnej , wielki progres . I nie wiem , czy tak by było , gdyby została pozbawiona tego " zerowego " etapu .
Bez przesady!!! Wielki szum wokół sześciolatków jest tworzony tylko w miastach, gdzie rodzice mają możliwość zapisania dzieci do przedszkola.No i mają przez wiele godzin dziecko "z głowy", sami pracując wiele godzin. Na wsi, gdzie pracuję, rodzice nie mają wyboru. Już od wielu lat do zerówki (przy szkole) uczęszczają pięciolatki.W sąsiedniej miejscowości dyrektor wyraził zgodę nawet na przyjęcie czterolatka! Pamiętam uczniów, którzy chodzili po dwa lata do zerówki, po to aby rodzice mogli pracować.I nikt nie mówił o odbieraniu dzieciństwa! A wracając do programu nauczania:naprawdę jest dla sześciolatków! Nauka jest poprzez zabawę i nie wyolbrzymiajmy trudności. Dzisiejsze dzieci spędzają przy komputerze wiele czasu, oglądają telewizję, podróżują. A umysł dziecka jest jak gąbka: wchłania szybko i dużo. Pozwólmy im sie rozwjać.
Wiesz Emes, pracuje się wiele godzin i na wsi, i w mieście. Ja sama bardzo chętnie zgodziłabym się na pracę do godz. 14.00 np., tak zeby pozostały czas poświęcić rodzinie. Niestety nie jest to możliwe. Określenie "mieć dziecko z głowy" (posyłając je do przedszkola) wobec większości, o ile nie wszystkich, rodziców których znam jest krzywdzące. Przedszkole nie słuzy temu, aby rodzic mógł od dziecka odpoczywać, ale ma szereg innych zadań, o których Ty z pewnoscią doskonale wiesz. Choć nie znam realiów zycia na wsi, myslę, że wiele rodziców, mając taką możliwość i środki - bardzo chętnie posyłałoby dzieci do przedzkola. A jeśli na wsiach brakuje przedszkoli (a jest tak chyba), to nalezy nad tym ubolewać - i z uwagi na dzieci, i na rodziców, a nie wysnuwać sądy w rodzaju "skoro dzieci na wsi mają tak, to dlaczego w mieście mają tak nie mieć". Żadnymi przykladami wartymi naśladowania nie są też dla mnie te podane przez Ciebie. To prawdziwa szkoda, ze nikt nie mówił o odbieraniu dzieciństwa czterolatkowi, który poszedł do szkoły! Z pewnościa też nie spotkało szczęscie tych dzieci, które powtarzały zerówkę. Rozumiem, ze ich rodzice byli do tego zmuszeni, ale dziwię się, ze Ty (a jesteś pedagogiem, chyba dobrze zrozumiałam?) piszesz o tym jak gdyby nigdy nic - dla Cioebie to ok, nic się nie dzieje. Ja nie denerwuje się o kwestie edukacyjne mojego dziecka, które pójdzie jako 6-latek do szkoły. Ponieważ nie zalezy mi jedynie na tym, by "mieć dziecko z głowy", martwi mnie, że po 4-5 godz. lekcji trafi do świetlicy, gdzie będzie przesiadywało do godz. 16.30-17.00. A świetlice w znanych mi szkołach nie są światem z bajki: są przepełnione, dzieci nie wychodzą na dwór, nikt specjalnie im nie organizuje czasu - słowem, są "przechowywalnia" dzieci. Czy to Twoim zdaniem dobre warunki dla rozwoju dziecka (w końcu ono rozwija się nie tylko poprzez naukę w scisłym znaczeniu tego słowa, ale przez cały dzień). Oczywiście, w miejscu, gdzie Ty pracujesz, być może świetlica funkcjonuje znacznie lepiej i stąd Twoje dobre doświadczenia. I jeszcze jedno - generalnie przeprowadzana reforma może ładnie wyglada na papierze, ale w praktyce polega na spychologii, kto ma ponieść koszty. Ponieważ do utrzymania dziecka w przedszkolu dopłaca gmina, a koszt utrzymania dziecka w szkole ponosi pańswo - we wielu miastach dzieje sie tak, że gminy likwidują zerówki w przedszkolach i chcą przenosić sześciolatków do szkół. Szkoły nie mają na to warunków (bo jeśli szkoła do tej pory nie prowadziła nawet zerówki, to nikt nie wmówi mi, że 20 000zł, które teraz dostanie na 1klasę 6-latków, załatwi sprawę). Ba, szkoły otwarcie mówią rodzicom na zebraniach "my nie mamy warunków, my nie chcemy 6-latków, zastanówcie się, czy krzywdy nie zrobicie waszym dzieciom". A głupi rodzice robią "wielki szum".
Co do " reformy " i warunków w szkołach , masz rację . Ale chciałabym Cię jakoś pocieszyć ... :)
Gdy zobaczyłam naszą szkolną zerówkę ( czterdzieścioro dzieci tłoczy się w dwóch ciasnych pomieszczeniach , toalety bez drzwi i wszechobecny zapach stęchlizny ) , prawie dostałam wylewu i chciałam Małą przenieść do innej szkoły . Powstrzymało mnie jedynie to , że będą tam dzieci , które znała z przedszkola ... Po paru dniach nauki okazało się , że moja histeria była niepotrzebna , bo to , co dla nas dosrosłych było koszmarem , dla dzieci jest niebywałą atrakcją : nowy zapach , polowe warunki i zasłony zamiast drzwi w toalecie ;) , nawet świetlica przerobiona naprędce ze strychowej graciarni ( szkoła jest w przebudowie ) , okazała się zaklętą grotą :)) Teraz myślę , że jedyne , na co trzeba zwracać uwagę , to są profesjonalni wychowawcy , którzy zostaną zaakceptowani przez dzieci . My na szczęście właśnie na takich trafiliśmy , czego i Tobie życzę ;)))
No, to szczęście, ze Twoja córka nie ma uczulenia na roztocza... A powaznie - racja - najwazniejszy jest nauczyciel. Małe dziecko nie ma świadomości, ze tak na prawde uczy sie dla sibie. Ono uczy się dla nauczyciela i rodziców
Witam, to jest moja pierwsza wypowiedz na tej stronie, wiec witam wszystkich. Osobiscie jestem za tym zeby posylac szescioletnie dzieci do pierwszej klasy. Z moim synem bylo tak, wyjechalismy z Polski jak mial niecale 5 lat, dwa tygodnie po przyjezdzie poszedl do przedszkola, i po jego skonczeniu odrazu do pierwszej klasy. W przedszkolu byly problemy bo syn jest niesmialy (a raczej byl), nie chcial mowic po hiszpansku, ale postanowilismy z mezem rzucic go na gleboka wode i wyszlo mu to na dobre. Teraz jest juz w 3 klasie, uczy sie calkiem dobrze, choc musial przyswoic sobie 2 obce jezyki (hiszpanski i walencjanski). W szkole ucza sie tez angielskiego i z zadnym z tych jezykow nie ma problemu. Uwazam ze im wczesniej dziecko zacznie normalna nauke tym latwiej jest mu sie oswoic i wiele zyskuje. Pozdrawiam.
Niestety każde dziecko jest inne. Nie ma dwóch tych samych osób. Nawet bliźniaki są różne. Jedne dziecko będzie pochłaniało wiedzę, a inne będzie miało z tym trudności. Jak wytłumaczysz sześciolatkowi, że nie może iść do drugiej klasy, bo źle się uczył? Przecież dzieci w tym wieku pewnych rzeczy nie rozumieją. Co zyska takie dziecko?
Racja, Jak mówiła mi nauczycielka 6-latków w pierwszej klasie, do szkoły, w której pracuje (i do której ma trafić moja córka) przyjęto 28 6-latków. 22 radzi sobie bardzo dobrze, ale 6 - w zasadzie powinna powtarzać 1 klasę. Jak mówi nauczycielka, sa to dzieci niedojrzałe do zajęć w szkole, nie radza sobie z emocjami, z trybem nauki. Z dziećmi tymi jest ogromny problem (bo co teraz z nimi zrobić?). Poza tym juz na poczatku swojej edukacji dostały sygnał, że sobie nie radzą, że są słabsze - a z tego dziecku jest bardzo trudno sie podźwignąć.
Pewnie macie racje, z tym ze 7latek tez moze sobie nieporadzic w pierwszej klasie. Uwazam ze przy odpowiednim nastawieniu i podejsciu rodzicow i pedagogow te dzieci szybko sie dostosuja. Fakt, ze w szkole do ktorej chodzi moj syn nauka wyglada zupelnie inaczej niz w polskich szkolach, wiec pewnie dlatego bylo mu latwiej. Pozdrawiam
A córka lubi, chce się uczyć? Bo ja strasznie chciałam iść wcześniej do szkoły. Ale rodzice wysłali mnie w wieku "przepisowym". I teraz jakiś tam mam żal. Bo bym była, no jakby nie patrzec, rok do przodu.
witaj... ja mam synka ktory ma dopiero pol roku ale zastanawialam sie nad tym i jak moje dziecko bedzie szlo do szkoly to najprawdopodobnie bedzie narzucone prawnie ze 6-latki maja isc do szkoly... jesli wejdzie ustawa... Moje zdanie jest takie ze powinno byc tak jak jest teraz... zerowka w wieku 6lat i szkola dla 7-latkow... do tej pory decydowal psycholog jesli rodzice chcieli puscic dziecko do szkoy wczesniej.ja jesli bede miala wybor puszcze do szkoly w wieku 7lat.
Nie będę zakładać nowego tematu tylko napisze tutaj. Jedna dziewczynka chodzi już 2 lata do zerówki ale ma inny program niż 6 latki. w Tym roku mama chce ją jako 6 latka puścić do I klasy a pani z zerówki mówi, że takie są przepisy, że dziecko musi być przebadane przez poradnię by iść w wieku 6 lat do I klasy. Mi się wydaje, że jak dziecko chodziło do przedszkola to poradnia nie jest wymagana. Jak to jest na prawdę?
Jest noc, więc napiszę szybko.
Moja 5-letnia teraz córka kończy w tym roku przedszkole i prawdopodobnie pójdzie do I klasy. Moje miasto szczyci się najwyższym w Polsce odsetkiem "odważnych" i "zreformowanych" rodziców, którzy decydują się posłać 6-latki do szkoły. W rzeczywistości jednak jest tak, że zlikwidowano tak duzo zerówek, ze rodzice w praktyce nie mają po prostu wyboru. Bo co to za wybór: zerówka na drugim końcu miasta, gdzie trzeba przedzierać się rano ponad godz. czy szkoła w popblizu?
Tak czy inaczej, moje dziecko w wyniku takiej alternatywy pewnie bedzie musiało chwycić pod pachę kajecik, zarzucić tornister i pomaszerować po wiedzę.
A ja - kochająca mamuśka - boje się tego. I to nie tyko z przyczyn, jak zawsze (oj, biedne dziecko, takie małe, to koniec dzieciństwa, kto mu powieżeby wydmuchało nos itd), ale i z przyczyn technicznych (przedszkole dla rodziców jest "łatwiejsze" - przyprowwadzają dziecko na okresloną ilość godzin, a przedszkole zapewnia dziecku kompleksową opiekę), ale i także różnic, jakie bedą pomiędzy sześciolatkami i siedmiolatkami w klasach pierwszych. No bo - tak myślę - chociaż sześciolatki są w oddzielnych klasach - to przecież klasy te musza mieć niższy poziom i czy te różnice się kiedyś wyrównają? Bo kiedy moje dziecko bedzie pisało te wszystkie testy, to zawsze bedzie konkurowało ze starszymi dziećmi.
Co o tym myslicie? A może macie dzieci, które już w tym roku poszły jako sześciolatki do szkoły? Błagam, napiszcie, bo miotam się i nie wiem już sama, co zrobić
To sześciolatki i siedmiolatki będą w jednej klasie??
Co prawda dawno temu moje dzieci chodziły do przedszkola, ale pamiętam że w zerówce (w przedszkolu) miały swoje podręczniki i z tego się uczyły. Jak poszly do 1 klasy to miały inne podręczniki. Wszystkie dzieci miały ten sam program nauczania.
Skąd więc miałaby by wyniknąć różnica w poziomie edukacji tych dzieci?
Witam. jestem mamą pięciolatka i mam ten sam problem, ale po długich rozmowach z mężem i długim zastanawianiu się co zrobić????czy posłać małego go zerówki w przedszkolu czu do 1-szej klasy doszłam do wniosku, że jednak przedszkole. Z jednej strony z wygody ponieważ tak jak pisałaś ma tam opieke przez 8 godzin i posiłki, a pracując nie ma wygodniejszego rozwiązania, a z drugiej strony wydaje mi się ze posłanie dziecka w wieku 6 lat do szkoły jest jednak skróceniem mu dziecinstwa(więcej obowiązków, nauka). Na przykładzie mojego syna uważam że takie dziecko nie potrafi się do końca skupić jeszcze przez dłuższą chwilę (mój syn jest roztrzepany i bardzo ruchliwy,5 minut ie posiedzi spokojnie, kolorowanki nawet na stojąco albo chodząco z doskoku koloruje).
Wybór oczywiście należy do ciebie, ja wyraziłam tylko swoje zdanie. Pozdrawiam
Moj syn chodzi do szkoly od 6 roku zycia.U nas jest to normalne,dzieci urodzone do 1,07 ida od 6 roku te urodzone po1 sierpniu ida od 7 chyba, ze rodzice chca inaczej.Tez troche sie balam bo Kuba po przedszkole malo jak na moj gust jeszcze umial.Okazalo sie, ze 1 klasa niemiecka to to samo co polska zerowka.Mysle , ze w Polsce bedzie tak samo.Wierze,ze rowniez beda stworzone kompleksowe warunki opieki i okaze sie, zenie taki diabel straszny jak go maluja.Teraz moj syn jest juz w drugiej klasie i bardzo sie z tego ciesze bo swietnie daje sobie radzi.Zycze Ci tego samego:)
Witam! Doskonale rozumiem Wasze rozterki, ale zupelnie niepotrzebnie się martwicie.Jestem wychowawczynią I klasy w małej miejscowosci i w tym roku szkolnym w mojej klasie jest troje sześciolatków.Doskonale odnalazły się w grupie siedmiolatków i zupełnie nie widać różnicy wieku.Studentka, która odbywała staż była zdziwiona, kiedy pod koniec podałam jej nazwiska sześciolatków... Wynika to ze zmienionej podstawy programowej.Przyznam się szczerze, że byłam zszokowana, czego będę uczyć w tej pierwszej klasie, a raczej czego nie będę realizować ( uczę już ponad 20 lat). Zdecydowałm się na podręczniki z innego wydawnictwa, odbyłam zebranie z rodzicami i wystartowaliśmy.Zgodnie z założeniami reformy dzieci niewiele czasu spędzają przy stolikach.W klasie jest dywan, komputer, kącik przyrodniczy.Lekcje przypominają pracę w zerówce: dużo zajęć ruchowych, na dywanie, w grupach, itp.A teraz najwazniejsze:program jest dostosowany do sześciolatków. Nieważne ile lat mają pierwszaki! Program jest jeden! Po pół roku nauki stwierdzam, że mówienie o odbieraniu dzieciom dzieciństwa jest nieporozumieniem.Te dzieci są dojrzalsze, mają większą wiedzę i z radością chodzą do szkoły.
Oj to prawda... moja siedmiolatka była i zresztą nadal jest straszliwie rozczarowana szkołą: "Mamo, my tam się prawie cały czas bawimy... tam się prawie niczego nie uczy...".
I tak jest na kształceniu zintegrowanym... ale już np. na religii starują od razu z założenia, że dzieci potrafią pisać... strasznie mnie dziwiło, kiedy na jednych zajęciach wałkowano literkę k, a godzinę później dziecko w innej książce uzupełniało z mozołem tekst typu "Święty Antoni, módl się za nami", przez trzy kolejne linijki ....
I jescze jedno? Co to znaczy kompleksowa opieka?! W szkole ja uczę i wychowuję w ramach edukacji wczesnoszkolnej (jeszcze rok temu to było kształcenie zintegrowane), z miomi pierwszakami pracuje też anglistka i ks.katecheta. Na bieżąco ze sobą współpracujemy i w ten sposób unikamy sytuacji o jakich pisze till. Dzieci mają herbatę ( nie ma w szkole stołówki), mleko i owoce. Zapewniamy opiekę, gdy dzieci są odbierane później. Acha, nie wspomniałam jeszcze o higienistce i fluoryzacji...
Bardzo dziękuje za wypowiedż. Ja w ubiegłym roku szkoliłam nauczycieli z zastosowania skali GE5 latka. Wszyscy bali się jak to będzie w praktyce wygladało. Przeanalizowałam wypowiedzi tu zawarte i dochodze do wnniosku , że nauczyciele nie do końca wyjaśnili rodzicom o co chodzi . Ale to jeszcze 2 lata i po bałaganie. Owocnej pracy życzę
Mam syna wpierwszej klasie który poszedł do szkoły jako 7-latek i niestety mój Bastek nudzi się w pierwszej klasie. Drugi raz uczenie się literek nie jest jego zdaniem fajne, na pytanie co było w szkole zawsze słyszę - nuda jak zwykle .Niestety ze względu na sześciolatki ( u nas takich nie ma ) jest jeden program dla wszystkich szkól i prawda jest taka , że dzieci które przerobiły zerówkę nudzą się wszkole.Musisz sama zdecydować co wybrać , jeśli jest możliwość tak jak u nas w szkole , że dziecko ma opiekę do 16-tej to może jednak dać dziecku wcześniej wypłynąć na szerokie wody . Życzę powodzenie tobie i wzystkim którzy mają taki problem .
Ja uważam, że czy dziecko powinno być jako 6 latek w pierwszej klasie to zależy od dziecka. Jeżeli dziecko się nadaje , to jak najbardziej można dać je do szkoły. Jeżeli dziecko do nauki nie wykazuje żadnych chęci to póki nie musi lepiej dać do zerówki. moja córka ma 6 lat i chodzi do zerówki bo urodziła się w grudniu i ciężko by jej było w pierwszej klasie. Jest u nas w zerówce dziewczynka, która zaczęła chodzić do zerówki mając 3 lata. Chodzi więc do zerówki już 3 lata. Mama mówi że nie chce jej skracać dzieciństwa i czwarty raz posyła ja do zerówki. dziecko potrafi już pisać litery i zaczyna czytać. Mi się wydaje, że w tym przypadku powinna dać ją do pierwszej klasy ale nie chce o tym słyszeć.
Zawsze będą podzielone zdania na ten temat. Moje dzieci poszły do 1-szej klasy w wieku 7 lat. Zawsze żałowałam ,że nie poszły póżniej bo są z końca roku
czyli dopisany prawie cały rok. Wcale nie chodziło w tym o wydmuchanie nosa itd. Dzieci poprostu potrzebują tego dzieciństwa a przecież nie mają go wiele , jeszcze i to im odbierać? Wcale się nie dziwię,że się bijesz z myślami i miotasz co zrobić. Takie decyzje długo się pamięta.
Tak na marginesie to tylko moje odczucia a nie porady.
Mój sześciolatek chodzi do zerówki,
Tyle lat chodziły dzieci do szkoły od 7 lat
ktoś tak określił wiek dzieci gotowych do nauki myślę, że słusznie.
A nie jest tak do końca z tą pierwszą klasą...
Córka znajomych chodzi do pierwszej klasy i niestety u nas to jest normalna szkoła
gdzie dzieci (6-cio i 7-latki razem) siedzą 45 min w ławce... i jedną lekcję mają zajęć ruchowych,
Jest wesoło i czasem się bawią ale generalnie Pani ich przyzwyczaja do siedzenia spokojnie,
wypełniają książeczki z literkami i rysowankami a angielskim i religii też piszą.
Ja nie żałuję że Młody chodzi do zerówki, chociaż jest bardzo zdolny i
poradziłby sobie z nauką. Bałam się, że jego temperament będzie trudno utemperować,
Teraz po pół roku zerówki widzę już jak się zmienił, wydoroślał i przyzwyczaił do jakichś tam obowiązków.
Pani wychowawczyni pracuje z jego grupą i stara się ich przygotować do szkoły,
myślę że nie będzie we wrześniu problemu.
Pozdrawiam i życzę mądrego wyboru.
Dziekuję Wam wszystkim za wypowiedzi - widzę, że to dla wielu gorący temat.
Jak pisałam, sytuacja w moim mieście - Gdyni - jest taka, że rodzice zazwyczaj nie mają dużego wyboru, bo zerówejk jest za mało i są zlokalizowane tak, że ja np. musiałabym dziecko daleko dowozić. To oczywiście bardzo nie w porządku, ale trudno.
Moja córka pewnie pójdszie do I klasy. U nas szesciolatki są w oddzielnych klasach, a w oddzielnych siedmiolatki. Stąd pytam dziewczyny, które są nauczycielkami - czy uważacie, ze to dobrze, czy poziom tych klas nie będzie niższy?
I jeszcze a propos mojego okreslenie "kompleksowa opieka w przedszkolu" - moze źle się wyraziłam i szkoły zapewne też zapewniaja dzieciom szeroką opiekę. Jednak lepszym rozwiązaniem (pod wzgledem opieki nad 6-letnim dzieckiem) wydaje mi się przedszkole jako placówka, w którym dziecko spędza 8 albo i 9 godzin niż szkoła (u nas wiekszość działa w systemie DWUZMIANOWYM), czyli np. rano swietlica - potem zajęcia - i potem ewentualnie znów świetlica.
Pewnie przynajmniej niektóre moje obawy są niesłuszne, ale no cóż... same rozumiecie.
Za słowa otuchy dziekuję Wam bardzo
Jestem takim dzieckiem. Co prawda nie było w moich czasach takiej opcji ale moi rodzice zdecydowali, że pojde do szkoly jako 6latka. Byłam bardzo zdolna i ten jeden rok róznicy nie miał żadnego wpływu , nie odstawałam od grupy a wręcz ją we wszystkim przewyższałam. Myslę, że zalezy to od konkretnego przypadku. Polecałabym jednak.
Ja też byłam bardzo zdolnym dzieckiem i rodzice chcieli mnie dać o rok szybciej do szkoły. Odradził im to mój pediatra bo ja bardzo często chorowałam i obawiał się, ze przez to mogę mieć za duże braki i sobie nie poradzić. Poszłam wiec ze swoim rocznikiem i byłam najlepsza w klasie. W zerówce chodziłam tylko 4 miesiące a w pierwszej klasie chodziłam tylko 6 miesięcy. Resztę byłam chora. To spostrzeżenie też możne rodzicom się przydać. Jeżeli dziecko często choruje to nie dawała bym o rok wcześniej jeżeli nie muszę.
zgadzam się z as - stan zdrowia jest waznym wyznacznikiem takiej decyzji
Mam syna siedmiolatka w pierwszej klasie i córkę sześciolatkę w zerówce.Syn w zeszłym roku chodził do zerówki i tam uczył się liter i cyferek,dostawał do domu na początku w zeszycie w linie szlaczki a później z biegiem czasu literki.W pierwszej klasie robi teraz to samo ale wcale się nie nudzi,ma bardzo dobrze rozplanowany dzień w szkole.Dużo wycinają,malują teraz są na etapie mierzenia linijką różnych przedmiotów i muszę powiedzieć,że jest bardzo zadowolony.W dużej mierze wszystko zależy od wychowawcy,jeśli dziecko jest zdolne i zaczyna się nudzić na lekcji to pani szuka mu dodatkowych ćwiczeń.W klasie syna nie ma sześciolatków ale i tak muszą iść nowym programem bo taki był wymóg kuratorium.Dzieci w obecnej pierwszej klasie uczą się tylko liter i liczenia w zakresie od 1 do 10.Książka i ćwiczenia z angielskiego składają się głównie z kolorowanek,pani bardzo często puszcza im z płyty różne słówka po angielsku a dzieci mają te słówka w ćwiczeniach w formie rysunków i je zakreślają.Uczą się raczej angielskiego osłuchowo.Z religii również mają ćwiczenia w których kolorują sobie obrazki.Mają bardzo dużo ruchu,wychodzą przynajmiej raz w tygodniu na sanki,4 godziny tygodniowo mają w-fu,lekcje komputera.Bardzo często wyjeżdżająna wycieczki,na marzec mają zaplanowany wyjazd do wytwórni filmów rysunkowych w Bielsku,figloparku i stadniny koni.
Zerówka w tym roku wygląda trochę inaczej niż w zeszłym.Dzieci korzystają w niej z książek dla pięciolatków.Z dniem końca roku szkolnego dziecko w zerówce musi potrafić wiązać buty,znać wszystkie dni tygodnia,powiedzieć jaki będzie dzień jutro a jaki pojutrze.Wypowiadać się pełnymi zdaniami,wiedzieć gdzie mieszka i gdzie pracują rodzice oraz jaki zawód wykonują.Teraz są na etapie głoskowania i robienia szlaczków.Zarządzeniem z kuratorium jest aby dzieci w zerówce spędzały na świeżym powietrzu przynajmniej godzinę dziennie,córka jest bardzo zadowolona bo jeśli tylko pogoda dopisuje to wychodzą zjeżdżać na „dupolotach".
Trudny wybór ale myślę,że w pierwszej klasie wcale nie będzie twojej córeczce tak źle.
A co do powyższej wypowiedzi to nie zgadzam się,że dzieci urodzone w grudniu są stratne.Mam syna w czwatrej klasie,który urodził się 16 grudnia i wcale nie odbiega od reszty klasy,na pierwszy semestr miał same piątki i czwórki.Drugi syn urodzony z poczatkiem roku bo w marcu,obecnie jest w pierwszej klasie,ma kłopoty z pisaniem liter (gryzmoli strasznie) i czytaniem.Podobno jest to związane z tym że ma skrzyżowane półkule mózgowe,taka była opinia pani psycholog,dziecko jest leworęczne.Więc myśle że w dużej mierze wszystko zależy od dziecka.
Każde dziecko jest inne. Moja córka urodzona 19 grudnia jak w wieku 5 lat (a dokładnie 5 alt miała dopiero za 3 miesiące) poszła do przedszkola w zerówce to mocno odstawała od dzieci. Byłam załamana. Przez rok zrobiła ogromne postępy. Teraz jest w zerówce jako 6-o latek dalej troszkę odstaje ale poprawa jest ogromna. Mam więc nadzieję, że ta różnica za jakiś czas nie będzie widoczna.
Dziękuję, że tak dużo napisałaś o zyciu codziennym zerówkowicza i szkolniaka. Dla mnie to duzo znaczy wiedzieć jak najwięcej - to oswaja temat.
Moja córka też jest z końca roku, ale od swoich rówiesników nie odbiega. Wydaje mi się też, że jest dosyć kumata (chociaż - ha, ha - pewnie każda matka tak myśli), a przede wszystkim świetnie radzi sobie manualnie, co w szkole pewnie bedzie bardzo ważne. Tego więc, czy sobie w szkolle poradzi w sensie intelektualnym nie boję się właściwie w ogóle.
Bardziej martwi m,nie strona emocjonalna. Córka jest bardzo, ale to bardzo nieśmiała i potwornie przezywa nowe sytuacje, nowych ludzi itd. No, ale pwenie tym bardziej trzeba stawiać przed nią takie sytuacje, żeby nauczyła się iść przez życie. Tylko co ja mogę za to, ze tak bardzo chciałabym oszczędzić jej wszystkiego, co trudne dla jej emocji....
Skoro w klasie będą same 6 - latki , to wydaje mi się ,że nie masz powodu do niepokoju ...
Nie bój się też niższego poziomu - może początkowo tak będzie , ale bardzo szybko się wyrówna , bo tegoroczni zerówkowicze teoretycznie mają rok przestoju i powtarzają to , czego już się nauczyli w przedszkolu .
W praktyce jest trochę inaczej ( to już zależy od nauczycielki ) , ale tylko trochę ;)
Moja córka jest teraz w zerówce . Rozważałam możliwość zapisania jej od razu do pierwszej klasy , z powodu dziwnej dla mnie reformy MEN , nawet założyłam wątek na ten temat . Zdecydowałam jednak nie omijać zerówki , i myślę , że to była trafna decyzja . Bo chociaż w sferze ściśle edukacyjnej lekki zastój , to w innych , głównie emocjonalnej , wielki progres .
I nie wiem , czy tak by było , gdyby została pozbawiona tego " zerowego " etapu .
Dzisiejszy art. z Rzeczpospolitej
http://www.rp.pl/artykul/9133,430666_Uwolnic_zerowki_od_szesciolatkow.html
link aktywny http://www.rp.pl/artykul/9133,430666_Uwolnic_zerowki_od_szesciolatkow.html
dzięki
Bez przesady!!! Wielki szum wokół sześciolatków jest tworzony tylko w miastach, gdzie rodzice mają możliwość zapisania dzieci do przedszkola.No i mają przez wiele godzin dziecko "z głowy", sami pracując wiele godzin. Na wsi, gdzie pracuję, rodzice nie mają wyboru. Już od wielu lat do zerówki (przy szkole) uczęszczają pięciolatki.W sąsiedniej miejscowości dyrektor wyraził zgodę nawet na przyjęcie czterolatka! Pamiętam uczniów, którzy chodzili po dwa lata do zerówki, po to aby rodzice mogli pracować.I nikt nie mówił o odbieraniu dzieciństwa! A wracając do programu nauczania:naprawdę jest dla sześciolatków!
Nauka jest poprzez zabawę i nie wyolbrzymiajmy trudności. Dzisiejsze dzieci spędzają przy komputerze wiele czasu, oglądają telewizję, podróżują. A umysł dziecka jest jak gąbka: wchłania szybko i dużo. Pozwólmy im sie rozwjać.
Wiesz Emes, pracuje się wiele godzin i na wsi, i w mieście. Ja sama bardzo chętnie zgodziłabym się na pracę do godz. 14.00 np., tak zeby pozostały czas poświęcić rodzinie. Niestety nie jest to możliwe.
Określenie "mieć dziecko z głowy" (posyłając je do przedszkola) wobec większości, o ile nie wszystkich, rodziców których znam jest krzywdzące. Przedszkole nie słuzy temu, aby rodzic mógł od dziecka odpoczywać, ale ma szereg innych zadań, o których Ty z pewnoscią doskonale wiesz. Choć nie znam realiów zycia na wsi, myslę, że wiele rodziców, mając taką możliwość i środki - bardzo chętnie posyłałoby dzieci do przedzkola. A jeśli na wsiach brakuje przedszkoli (a jest tak chyba), to nalezy nad tym ubolewać - i z uwagi na dzieci, i na rodziców, a nie wysnuwać sądy w rodzaju "skoro dzieci na wsi mają tak, to dlaczego w mieście mają tak nie mieć".
Żadnymi przykladami wartymi naśladowania nie są też dla mnie te podane przez Ciebie. To prawdziwa szkoda, ze nikt nie mówił o odbieraniu dzieciństwa czterolatkowi, który poszedł do szkoły! Z pewnościa też nie spotkało szczęscie tych dzieci, które powtarzały zerówkę. Rozumiem, ze ich rodzice byli do tego zmuszeni, ale dziwię się, ze Ty (a jesteś pedagogiem, chyba dobrze zrozumiałam?) piszesz o tym jak gdyby nigdy nic - dla Cioebie to ok, nic się nie dzieje.
Ja nie denerwuje się o kwestie edukacyjne mojego dziecka, które pójdzie jako 6-latek do szkoły. Ponieważ nie zalezy mi jedynie na tym, by "mieć dziecko z głowy", martwi mnie, że po 4-5 godz. lekcji trafi do świetlicy, gdzie będzie przesiadywało do godz. 16.30-17.00. A świetlice w znanych mi szkołach nie są światem z bajki: są przepełnione, dzieci nie wychodzą na dwór, nikt specjalnie im nie organizuje czasu - słowem, są "przechowywalnia" dzieci. Czy to Twoim zdaniem dobre warunki dla rozwoju dziecka (w końcu ono rozwija się nie tylko poprzez naukę w scisłym znaczeniu tego słowa, ale przez cały dzień).
Oczywiście, w miejscu, gdzie Ty pracujesz, być może świetlica funkcjonuje znacznie lepiej i stąd Twoje dobre doświadczenia.
I jeszcze jedno - generalnie przeprowadzana reforma może ładnie wyglada na papierze, ale w praktyce polega na spychologii, kto ma ponieść koszty. Ponieważ do utrzymania dziecka w przedszkolu dopłaca gmina, a koszt utrzymania dziecka w szkole ponosi pańswo - we wielu miastach dzieje sie tak, że gminy likwidują zerówki w przedszkolach i chcą przenosić sześciolatków do szkół. Szkoły nie mają na to warunków (bo jeśli szkoła do tej pory nie prowadziła nawet zerówki, to nikt nie wmówi mi, że 20 000zł, które teraz dostanie na 1klasę 6-latków, załatwi sprawę). Ba, szkoły otwarcie mówią rodzicom na zebraniach "my nie mamy warunków, my nie chcemy 6-latków, zastanówcie się, czy krzywdy nie zrobicie waszym dzieciom".
A głupi rodzice robią "wielki szum".
Co do " reformy " i warunków w szkołach , masz rację .
Ale chciałabym Cię jakoś pocieszyć ... :)
Gdy zobaczyłam naszą szkolną zerówkę ( czterdzieścioro dzieci tłoczy się w dwóch ciasnych pomieszczeniach , toalety bez drzwi i wszechobecny zapach stęchlizny ) , prawie dostałam wylewu i chciałam Małą przenieść do innej szkoły . Powstrzymało mnie jedynie to , że będą tam dzieci , które znała z przedszkola ...
Po paru dniach nauki okazało się , że moja histeria była niepotrzebna , bo to , co dla nas dosrosłych było koszmarem , dla dzieci jest niebywałą atrakcją : nowy zapach , polowe warunki i zasłony zamiast drzwi w toalecie ;) , nawet świetlica przerobiona naprędce ze strychowej graciarni ( szkoła jest w przebudowie ) , okazała się zaklętą grotą :))
Teraz myślę , że jedyne , na co trzeba zwracać uwagę , to są profesjonalni wychowawcy , którzy zostaną zaakceptowani przez dzieci .
My na szczęście właśnie na takich trafiliśmy , czego i Tobie życzę ;)))
No, to szczęście, ze Twoja córka nie ma uczulenia na roztocza...
A powaznie - racja - najwazniejszy jest nauczyciel. Małe dziecko nie ma świadomości, ze tak na prawde uczy sie dla sibie. Ono uczy się dla nauczyciela i rodziców
Witam, to jest moja pierwsza wypowiedz na tej stronie, wiec witam wszystkich. Osobiscie jestem za tym zeby posylac szescioletnie dzieci do pierwszej klasy. Z moim synem bylo tak, wyjechalismy z Polski jak mial niecale 5 lat, dwa tygodnie po przyjezdzie poszedl do przedszkola, i po jego skonczeniu odrazu do pierwszej klasy. W przedszkolu byly problemy bo syn jest niesmialy (a raczej byl), nie chcial mowic po hiszpansku, ale postanowilismy z mezem rzucic go na gleboka wode i wyszlo mu to na dobre. Teraz jest juz w 3 klasie, uczy sie calkiem dobrze, choc musial przyswoic sobie 2 obce jezyki (hiszpanski i walencjanski). W szkole ucza sie tez angielskiego i z zadnym z tych jezykow nie ma problemu. Uwazam ze im wczesniej dziecko zacznie normalna nauke tym latwiej jest mu sie oswoic i wiele zyskuje. Pozdrawiam.
Niestety każde dziecko jest inne. Nie ma dwóch tych samych osób. Nawet bliźniaki są różne. Jedne dziecko będzie pochłaniało wiedzę, a inne będzie miało z tym trudności. Jak wytłumaczysz sześciolatkowi, że nie może iść do drugiej klasy, bo źle się uczył? Przecież dzieci w tym wieku pewnych rzeczy nie rozumieją. Co zyska takie dziecko?
Racja, Jak mówiła mi nauczycielka 6-latków w pierwszej klasie, do szkoły, w której pracuje (i do której ma trafić moja córka) przyjęto 28 6-latków. 22 radzi sobie bardzo dobrze, ale 6 - w zasadzie powinna powtarzać 1 klasę. Jak mówi nauczycielka, sa to dzieci niedojrzałe do zajęć w szkole, nie radza sobie z emocjami, z trybem nauki. Z dziećmi tymi jest ogromny problem (bo co teraz z nimi zrobić?). Poza tym juz na poczatku swojej edukacji dostały sygnał, że sobie nie radzą, że są słabsze - a z tego dziecku jest bardzo trudno sie podźwignąć.
Pewnie macie racje, z tym ze 7latek tez moze sobie nieporadzic w pierwszej klasie. Uwazam ze przy odpowiednim nastawieniu i podejsciu rodzicow i pedagogow te dzieci szybko sie dostosuja. Fakt, ze w szkole do ktorej chodzi moj syn nauka wyglada zupelnie inaczej niz w polskich szkolach, wiec pewnie dlatego bylo mu latwiej. Pozdrawiam
A córka lubi, chce się uczyć? Bo ja strasznie chciałam iść wcześniej do szkoły. Ale rodzice wysłali mnie w wieku "przepisowym". I teraz jakiś tam mam żal. Bo bym była, no jakby nie patrzec, rok do przodu.
witaj...
ja mam synka ktory ma dopiero pol roku ale zastanawialam sie nad tym i jak moje dziecko bedzie szlo do szkoly to najprawdopodobnie bedzie narzucone prawnie ze 6-latki maja isc do szkoly... jesli wejdzie ustawa...
Moje zdanie jest takie ze powinno byc tak jak jest teraz... zerowka w wieku 6lat i szkola dla 7-latkow... do tej pory decydowal psycholog jesli rodzice chcieli puscic dziecko do szkoy wczesniej.ja jesli bede miala wybor puszcze do szkoly w wieku 7lat.
Nie będę zakładać nowego tematu tylko napisze tutaj. Jedna dziewczynka chodzi już 2 lata do zerówki ale ma inny program niż 6 latki. w Tym roku mama chce ją jako 6 latka puścić do I klasy a pani z zerówki mówi, że takie są przepisy, że dziecko musi być przebadane przez poradnię by iść w wieku 6 lat do I klasy. Mi się wydaje, że jak dziecko chodziło do przedszkola to poradnia nie jest wymagana. Jak to jest na prawdę?