Forum

Rozmowy wolne i frywolne

To znowu ja!

  • Autor: onlyred Data: 2010-02-07 09:54:30

  • Autor: onlyred Data: 2010-02-07 09:56:22

    Ups, przepraszam za ten pusty post, ale moje dziecię tak kliknęło.
    Chcę Was zapytać o prezentacje maturalne. Czy uważacie, że nieuczciwościa jest pisanie prac dla uczniów? Czy w ogóle te prace mają sens? Bo według mnie nie są wyznacznikiem wiedzy uczniów.

  • Autor: Alicja9 Data: 2010-02-07 15:40:46

    Moja córcia na studiach też robi prezentacje ale jakoś nigdy nikt jej nie pomagał - sama sobie radzi. Pozdrawiam  :-)

  • Autor: tineczka Data: 2010-02-07 20:55:49

    Oczywiscie, dziwne pytanie. Kazda praca musi byc pisana osobiscie inaczej jaki ma sens ocenianie wiedzy maturzystow, to jakas wielka pomylka jak robi sie inaczej.
    Czy naprawde tak robia dzisiejsi maturzysci?

  • Autor: onlyred Data: 2010-02-08 16:08:16

    Owszem Tineczko. W tym roku zgłosiło sie do mnie siedmiu maturzystów, którzy za "fajną" sumkę chcieli ode mnie pracę maturalną. Zgodziłam sie im pomóc (doradzić, wskazać odpowiednie ksiązki, poprawić stylistykę), ale na napisanie pracy i jej sprzedaż się nie zgodzę. Wiem jednak, że w wielu wypadkach to rodzice namawiają dzieci do takiej nieuczciwości. Dlatego chciałam zapytać, jak Wy to traktujecie.

  • Autor: Wkn Data: 2010-02-08 16:35:30

    Zawsze byłam i zawsze będę takim postępowaniem zbulwersowana. Pomóc tak, ale nie wykonać za kogoś. Niestety kupowanie lub "ściąganie" gotowych prac stało się obecnie powszechne. Co gorsza coraz częściej zdarza się, że na maturze uczniowie samodzielnie przygotowujący prezentację są gorzej oceniani niż ci nieuczciwi. Bo po pierwsze, jak nauczyciel będący członkiem komisji ma udowodnić, że to praca niesamodzielna (nie zawsze jest to możliwe), a po drugie nie zawsze się tego domyśli.
    Pewnie do końca życia będę się trzęsła ze złości na takich "spryciarzy" :/

  • Autor: onlyred Data: 2010-02-08 16:44:54

    Dla mnie to wszystko jest bez sensu. Jak prezentacja pisana przez studenta, czy obcego nauczyciela ma być wyznacznikiem zdobytej wiedzy? Dlaczego rodzice na to pozwalają, dlaczego nauczyciele nie znajdą rozwiązania?

  • Autor: tineczka Data: 2010-02-08 18:42:43

    To jest dla mnie do pomyslenia, zebym pozwolila dziecku na taka nieuczciwosc, dla dobra dziecka po prostu. Ciekawa jestem, jak ci maturzysci dadza sobie rade na wyzszych uczelniach?

  • Autor: onlyred Data: 2010-02-08 19:02:38

    Będą płacić?

  • Autor: tineczka Data: 2010-02-08 19:29:45

    Okey i co dalej? Lekarz skopiowany, adwokat bez wyuczonego  prawa, inzynier budowlany bez dostatecznej wiedzy..........matulu , strach o tym myslec!

  • Autor: Wkn Data: 2010-02-08 21:26:28

    Tak samo, Tineczko, tak samo - i to jest załamująca :(

  • Autor: tineczka Data: 2010-02-08 21:38:16

    Da sie rade to zmienic?

  • Autor: Wkn Data: 2010-02-08 22:50:50

    Jeśli nie będziemy w to wierzyć i o tym mówić, nie poprawi się.
    Uważam, że waro próbować!

  • Autor: till Data: 2010-02-08 17:03:18

    Pisanie pracy za kogoś jest nieuczciwością.
    Dla mnie zakres udzielanej komuś pomocy kończy się w miejscu, w którym trzeba sięgnąć po klawiaturę, długopis, aparat fotograficzny, kamerę czy książkę, którą trzeba samodzielnie przeczytać...
    Można pomagać rozmawiając, wyjaśniając, naprowadzając na konkretny tok myślenia (choć niekoniecznie słuszny), podsuwając odpowiednie lektury...ale pisanie za kogoś prac, przygotowywanie prezentacji jest dla mnie trudne do zaakceptowania... a właściwie chyba zupełnie nie do zaakceptowania :(
    Czego nauczy się młody człowiek przy okazji kupowania prezentacji? To chyba dość oczywiste... :(

    Miałam duże szczęście spotykać się ludzi, którzy zmuszali mnie do samodzielnej pracy i jestem im za to bardzo wdzięczna...
    Pamiętam jedno z wypracowań z polskiego, jeszcze ze szkoły podstawowej... Pani od Polskiego odsyłała mnie z nim chyba z sześć razy "One jest dobre, ale stać Cię na więcej"... byłam na PoP zła, ale pisałam... myślałam... 
    Pamiętam zadania z fizyki, których nie potrafiłam rozwiązać... działu, który nie chciał mi się ułożyć w głowie... i Kolegę, który siedział ze mną przez kilka godzin i tłumaczył... sprawdzał zadania... przynosił następne...  
    Pamiętam zajęcia fakultatywne z matematyki, na których przerabialiśmy przed maturą raz jeszcze klasę trzecią, która tak jakoś nam wypadła z naukowego harmonogramu (nasz matematyk miał zawał i mieliśmy zastępstwo, z którego niewiele wynieśliśmy)... siedzieliśmy po kilka godzin tygodniowo... ale z własnej woli... bo już wcześniej zrozumieliśmy, że "na skróty" i "jakoś to będzie" nie zawsze działa...
    Pamiętam maturę z angielskiego, na której kolega opowiadał o rocku ciężkim i ponurym... opowiadał tak, że komisja i my wszyscy słuchaliśmy go jak zaczarowani... o jeźdźcach pojawiających się na szczycie wzgórza... o nadciągającej burzy... o brzęku mieczy... i o tym wszystkim, co słyszy w tej muzyce... pewnie z jedną dziesiątą z użytych słów, fraz wyniósł ze szkoły... całą resztę poznał sam... tłumacząc ze słownikiem ulubione teksty...

    Pomagać trzeba... ale mądrze...
    Dla mnie dużo większą wartość ma parę samodzielnie złożonych zdań, niż coś, pod czym jedynym własnym wkładem jest podpis "autora".
    Całe szczęście nie jestem nauczycielem... i szczerze Wam współczuję konieczności rozgraniczania tego co własne i tego co "wspólne"...

  • Autor: onlyred Data: 2010-02-08 19:02:14

    Till, ja też do wszystkiego musiałam dojść sama. Wstydem dla mnie byłoby proszenie o napisanie za mnie pracy, ale teraz ludziom się w du... poprzewracało. A najgorsza jest taka mamusia jedna z drugą, które z portfelem w ręku stoi nade mną i rzuca coś w stylu: "proszę nas zrozumieć, syn nie ma zdolności, nie ma głowy, ja zapłacę" albo "Moja córka ma tyle na głowie, nie ma czasu na pisanie prezentacji".

  • Autor: till Data: 2010-02-08 19:29:50

    Hmmmm... mimo wszystko starałabym się wytłumaczyć, że za to, że "nie ma głowy", "nie ma zdolności", "nie ma czasu" i "ma tyle na głowie" to jednak finalnie będą płacić nie rodzice, a sami zainteresowani... a raczej niezainteresowani...

    Korepetycje- tak.
    Pomoc merytoryczna podczas tworzenia pracy- tak.
    I pewnie jeszcze kilka innych- też tak.

    Ale nie pisanie czegoś za kogoś... i to jeszcze za pieniądze...

    Podobnie też skręcam się ze złości (wewnętrznie... bo poza tym staram się zachować neutralną minę), kiedy widzę np. prace konkursowe wykonane ewidentnie przez Rodziców... to właśnie jest początek tego całego wyręczania dziecka... bo przecież jeszcze takie małe... bo wiem, jak to zrobić lepiej... bo chcę, żeby było najlepsze... nic dziwnego, że mały człowiek utwierdzany w przekonaniu, że ktoś zawsze mu "pomoże", wyrasta później na bezradnego, bez głowy i czasu maturzystę stojącego przed swoim nauczycielem z portfelem Mamusi...

    Pozwólmy dzieciom samym malować misie, wycinać, przyklejać... nawet jeśli to robią pokracznie... ale to jest ich wysiłek, ich praca... 

    Nie wszystko można kupić... naprawdę! 

  • Autor: toffik Data: 2010-02-08 20:14:25

    Według mnie najlepsza była stara matura. Człowiek zakuwał po nocach. Czytał książki jedna za drugą. Pisał streszczenia, robił notatki. Chodził na dodatkowe zajęcia przedmaturalne. Potem z piórem lub długopisem stawiał się w szkole losował miejsce, siadał i pisał. Teraz jest strasznie uproszczona matura. Nie dość, że z języka polskiego pisze się "samemu" prace to potem jeszcze się z niej odpowiada. Co to za sztuka? Jak można w ten sposób sprawdzić czyjąś wiedzę? Na starej maturze były tematy. Wybierało się jeden i pisało. Nie było żadnych pomocy naukowych. Teraz by napisać taką pracę to żadna sztuka. Można kopić tak jak tu było napisane lub mieć stosy książek i ściąg na stole i samemu pisać. Co to za problem. A jakby teraz zapytać maturzystów kto był ojcem Antka z Chłopów pewnie 3/4 by tego nie wiedziało. Albo było by tak jak kiedyś nauczycielka od polskiego zapytała ucznia kto napisał Pana Tadeusza. Odpowiedz jaka padła zwaliła wszystkich z nóg bowiem maturzysta odpowiedział Anna Mickiewicz. Ja pisałam jeszcze maturę z chemii. To była matura. Dostałam kartki z zadaniami. Kilka zadań było długich na pół kartki. Teraz są testy wyboru. Rany. Człowiek się przedtem upisał naobliczał. Dziesiątki równań chemicznych rozpisywał. A teraz a,b,c lub d. Czasem tylko jakieś większe wyzwanie. A i teraz ma być cicho na sali. Byle szmer byle hałas i uczeń może skarżyć szkołę, że się nie mógł skupić i matura ma być powtórzona. Kiedyś tak nie było.

Przejdź do pełnej wersji serwisu