Mój wnuk 16 lat jest silnie uczulony na ukąszenia owadów, praktycznie natychmiast po ukąszeniu musi dostać zastrzyk adrenaliny. Córka dostarczyła adrenalinę do szkoły i była tam w razie potrzeby. Dziś oddali córce lek z informacją, że w szkole nie mogą podawać żadnych leków. Bardzo mnie to zmartwiło bo nawet gdy wnuk będzie miał adrenalinę w plecaku to sam może nie zdążyć jej wyjąć. Może ktoś wie jak to jest w najnowszych przepisach.
Szkoła faktycznie nie może przechowywać leków należących do uczniów. Natomiast wnuk musi mieć zawsze wstrzykiwacz z adrenaliną przy sobie- to jest logiczne- ukąszenie może mieć miejsce wszędzie, również poza szkołą... jak najwięcej znajomych powinno wiedzieć, jak zachować się w przypadku ukąszenia- tzn znać technikę podania adrenaliny... Wnuk powinien też nosić plakietkę informującą o uczuleniu. Moim zdaniem powinniście na spokojnie porozmawiać z wychowawcą i dyrektorem szkoły, wyjaśnić całą sytuację, podeprzeć się w miarę możliwości opinią lekarza z Poradni Alergologicznej, gdzie Wnuk miał wykonywane testy i pod której opieką jak rozumiem nadal pozostaje... podanie leku ratującego życie, który chory ma przy sobie, przez osoby, które wiedzą jak to zrobić, jest optymalnym rozwiązaniem... Adrenalina zamknięta w szafce w gabinecie pielęgniarki szkolnej (o ile taki istnieje), wcale nie jest szybciej dostępna, niż w przypadku, gdy otwiera się plecak, w którym lek jest w stałym miejscu, o czym wie cała klasa i nauczyciele...
Całe szczęście ukąszenia przez owady, a w szczególności te, które powodują silne odczyny alergiczne, to wbrew pozorom nie tak częsta sprawa.
Nauczyciele i dyrektorka wiedzą o wszystkim doskonale, problem z adrenaliną był taki, że musiała być przechowywana w lodówce. Po ostatnim ukąszeniu gdy wnuk stanął na osę córka dowiozła go w cięgu 20 min do szpitala gdzie dostał zapaści. A co by było gdyby został ukąszony wyżej? Wnuk jest pod opieka poradni i chodzi na odczulanie.
W takim razie powinniście poprosić lekarza z Poradni Alergologicznej, żeby wypisał inny preparat adrenaliny, który nie wymaga przechowywania w lodówce, a ten który macie, włóżcie do lodówki w domu, ewentualnie do Twojej lodówki.
Każdy ma obowiązek ratowania życia ! I co to za nauczyciel, który widzi umierające dziecko, ma dostęp do leku i go nie poda ? Czego taki nauczyciel uczy ?
Niestety zmartwię Cię. Żaden nauczyciel nie może podać dziecku leku. Nawet woda utleniona jest już zabroniona. Jedynie woda z mydłem. Jakikolwiek środek stosowany w medycynie może być stosowany jedynie przez lekarza lub pielęgniarkę. O ile się nie mylę była o tym mowa wczoraj w wiadomościach. Tak więc nawet jeśli Twój wnuk będzie miał lek ze sobą może być problem z jego zastosowaniem. Chyba, że te chore przepisy da się jakoś obejść.
Pielęgniarek w szkole nie uświedczysz, zanim dojedzie pogotowie może być za późno a tyle się mówi o udzielaniu pierwszej pomocy o tym, że może uratować komuś życie. Chyba można liczyć tylko na zdrowy rozsądek i odwagę nauczycieli.
Jeśli na oczach nauczycieli umiera dziecko, bo np. nie podadzą adrenaliny przy ukąszeniu, GlucaGenu przy niedocukrzeniu, to tacy nauczyciele w ogóle nie powinni nazywać się nauczycielami. I przepisy są tutaj tylko wygodną i ignorancką wymówką. Bo gdy dziecko nauczyciela umrze w szkole na skutek zapaści lub niedocukrzenia, wtedy ten sam nauczyciel na pewno nie pokiwa głową mówiąc: no tak, wszystko w porządku, nie mogliście.
Gdybym była na miejscu nauczyciela nie wahałabym się ani przez moment. Wolałabym siedzieć za złamanie durnego prawa, niż przyglądać się jak się męczy, czy też umiera niewinne dziecko.
A może by trzeba było,żeby lekarz rodzinny wydał zaświadczenie do szkoły,żeby lekarka dawała chłopcu ten zastrzyk,przecież musi by jakies wyjście.Może ta lekarka szkolna boi się dac,niewiem już co myślec.Pozdrawiam.
Scooby... przecież nie ma czegoś takiego jak "lekarka szkolna"... W niektórych szkołach są jeszcze pielęgniarki, ale tylko na parę godzin w tygodniu. A zastrzyk z adrenaliny to nie taki, który podaje się zapobiegawczo. Adrenalinę ( w tym przypadku oczywiście) podaje się po ukąszeniu osoby uczulonej przez owada i jest to postępowanie ratujące życie.
Jest dokładnie tak jka piszesz till. Pielęgniarka jest 1 raz w tygodniu chociaż szkoła jest integracyjna. Przez chyba 2 lata adrenalina była w szkole ale niedawno była kontrola z sanepidu i nakazali ją usunąć. Czekanie na pogotowie to minimum 30 min o ile jest akurat wolne.
Boróweczko, sądząc po tych wpisach, jeśli Twojemu wnukowi cokolwiek się stanie to pomocy może oczekiwać tylko od swoich kolegów lub koleżanek. Niestety dorośli nauczyciele wolą wygodne przepisy, to w końcu nie jest dziecko któregoś z nich. I bardzo Ci współczuję, bo mój syn tez jest chory, więc mogę sobie wyobrazić Wasz strach.
Dla mnie tłumaczenie, że przepisy nie pozwalają to czysta ignorancja.
U nas kazdy pacjent silnie reagujacy alergicznie na ukaszenia owadow, powinnien nosic przy sobie zestaw lekow, miedzy innymi zastrzyk adrenaliny. Lekow tych nie trzeba przechowywac w lodowce. Bliskie otoczenie powinno byc o tym poinformowane i kazdy moze podac ten zastrzyk. (zdjecie z netu)
Pracuję w liceum - o chorobach poszczególnych uczniów mogących stanowić zagrożenie dla życia jest poinformowana dyrekcja, wychowawca oraz cały zespół uczący daną klasę - wszyscy są przeszkoleni w sposobie udzielenia pomocy takiemu uczniowi. Leki uczeń zawsze nosi przy sobie. Jeśli dyrekcja ma wątpliwości, jakie są prawne możliwości szkoły udzielenia pomocy, sprawdza to. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby w naszej szkole nie wolno było podać leku takiemu uczniowi (podczas gdy pozostałym nie wolno podać aspiryny czy środka przeciwbólowego). Wcześniej podpisywane są upoważnienia rodziców, którzy zezwalają konkretnym osobom ze szkoły na udzielenie konkretnego rodzaju pomocy. Coś mi się mało podoba podejście tej szkoły, o której piszesz. Chyba że znów coś się zmieniło w przepisach.
Dotychczas nie było problemu, córka dostarczyła do szkoły zaświadczenie o konieczności podania szczepionki w razie potrzeby i adrenalina była w szkole dopiero po kontroli sanepidu się zmieniło.
Mój wnuk 16 lat jest silnie uczulony na ukąszenia owadów, praktycznie natychmiast po ukąszeniu musi dostać zastrzyk adrenaliny. Córka dostarczyła adrenalinę do szkoły i była tam w razie potrzeby. Dziś oddali córce lek z informacją, że w szkole nie mogą podawać żadnych leków. Bardzo mnie to zmartwiło bo nawet gdy wnuk będzie miał adrenalinę w plecaku to sam może nie zdążyć jej wyjąć. Może ktoś wie jak to jest w najnowszych przepisach.
Szkoła faktycznie nie może przechowywać leków należących do uczniów.
Natomiast wnuk musi mieć zawsze wstrzykiwacz z adrenaliną przy sobie- to jest logiczne- ukąszenie może mieć miejsce wszędzie, również poza szkołą... jak najwięcej znajomych powinno wiedzieć, jak zachować się w przypadku ukąszenia- tzn znać technikę podania adrenaliny... Wnuk powinien też nosić plakietkę informującą o uczuleniu.
Moim zdaniem powinniście na spokojnie porozmawiać z wychowawcą i dyrektorem szkoły, wyjaśnić całą sytuację, podeprzeć się w miarę możliwości opinią lekarza z Poradni Alergologicznej, gdzie Wnuk miał wykonywane testy i pod której opieką jak rozumiem nadal pozostaje... podanie leku ratującego życie, który chory ma przy sobie, przez osoby, które wiedzą jak to zrobić, jest optymalnym rozwiązaniem...
Adrenalina zamknięta w szafce w gabinecie pielęgniarki szkolnej (o ile taki istnieje), wcale nie jest szybciej dostępna, niż w przypadku, gdy otwiera się plecak, w którym lek jest w stałym miejscu, o czym wie cała klasa i nauczyciele...
Całe szczęście ukąszenia przez owady, a w szczególności te, które powodują silne odczyny alergiczne, to wbrew pozorom nie tak częsta sprawa.
Nauczyciele i dyrektorka wiedzą o wszystkim doskonale, problem z adrenaliną był taki, że musiała być przechowywana w lodówce. Po ostatnim ukąszeniu gdy wnuk stanął na osę córka dowiozła go w cięgu 20 min do szpitala gdzie dostał zapaści. A co by było gdyby został ukąszony wyżej? Wnuk jest pod opieka poradni i chodzi na odczulanie.
W takim razie powinniście poprosić lekarza z Poradni Alergologicznej, żeby wypisał inny preparat adrenaliny, który nie wymaga przechowywania w lodówce, a ten który macie, włóżcie do lodówki w domu, ewentualnie do Twojej lodówki.
Nauczyciel nie może podawać leków żadnych o ile dobrze wiem.
Tak też powiedzieli córce, tylko kto będzie odpowiadał jak nie podanie leku skończy się tragedią?
Dla ciekawości zapytam u nas w szkole po niedzieli.
Każdy ma obowiązek ratowania życia ! I co to za nauczyciel, który widzi umierające dziecko, ma dostęp do leku i go nie poda ? Czego taki nauczyciel uczy ?
Niestety zmartwię Cię. Żaden nauczyciel nie może podać dziecku leku. Nawet woda utleniona jest już zabroniona. Jedynie woda z mydłem. Jakikolwiek środek stosowany w medycynie może być stosowany jedynie przez lekarza lub pielęgniarkę. O ile się nie mylę była o tym mowa wczoraj w wiadomościach. Tak więc nawet jeśli Twój wnuk będzie miał lek ze sobą może być problem z jego zastosowaniem. Chyba, że te chore przepisy da się jakoś obejść.
Pielęgniarek w szkole nie uświedczysz, zanim dojedzie pogotowie może być za późno a tyle się mówi o udzielaniu pierwszej pomocy o tym, że może uratować komuś życie. Chyba można liczyć tylko na zdrowy rozsądek i odwagę nauczycieli.
I chwała im jeśli zaryzykują i się na to odważą.
Naucz córkę jak się to podaje. Wiem, że nie będzie zawsze z nim ale zawsze to jakieś pocieszenie.
Córka doskonale wie jak się to podaje ale tak jak piszesz nie jest z synem 24 na dobę.
Ale za nie udzielenie pomocy tez można odpowiadac...
Czyli obojętnie jak postąpi nie będzie to zgodne z prawem.
Ale za nie udzielenie pomocy tez można odpowiadac...
Tylko o tym nasi "kochani" parlamentarzyści chyba zapomnieli. Jak dla mnie ten zakaz jest śmieszny, ale to jest moje prywatne zdanie.
Jeśli na oczach nauczycieli umiera dziecko, bo np. nie podadzą adrenaliny przy ukąszeniu, GlucaGenu przy niedocukrzeniu, to tacy nauczyciele w ogóle nie powinni nazywać się nauczycielami. I przepisy są tutaj tylko wygodną i ignorancką wymówką. Bo gdy dziecko nauczyciela umrze w szkole na skutek zapaści lub niedocukrzenia, wtedy ten sam nauczyciel na pewno nie pokiwa głową mówiąc: no tak, wszystko w porządku, nie mogliście.
Gdybym była na miejscu nauczyciela nie wahałabym się ani przez moment. Wolałabym siedzieć za złamanie durnego prawa, niż przyglądać się jak się męczy, czy też umiera niewinne dziecko.
A może by trzeba było,żeby lekarz rodzinny wydał zaświadczenie do szkoły,żeby lekarka dawała chłopcu ten zastrzyk,przecież musi by jakies wyjście.Może ta lekarka szkolna boi się dac,niewiem już co myślec.Pozdrawiam.
Scooby... przecież nie ma czegoś takiego jak "lekarka szkolna"...
W niektórych szkołach są jeszcze pielęgniarki, ale tylko na parę godzin w tygodniu.
A zastrzyk z adrenaliny to nie taki, który podaje się zapobiegawczo. Adrenalinę ( w tym przypadku oczywiście) podaje się po ukąszeniu osoby uczulonej przez owada i jest to postępowanie ratujące życie.
Jest dokładnie tak jka piszesz till. Pielęgniarka jest 1 raz w tygodniu chociaż szkoła jest integracyjna. Przez chyba 2 lata adrenalina była w szkole ale niedawno była kontrola z sanepidu i nakazali ją usunąć. Czekanie na pogotowie to minimum 30 min o ile jest akurat wolne.
Boróweczko, sądząc po tych wpisach, jeśli Twojemu wnukowi cokolwiek się stanie to pomocy może oczekiwać tylko od swoich kolegów lub koleżanek. Niestety dorośli nauczyciele wolą wygodne przepisy, to w końcu nie jest dziecko któregoś z nich. I bardzo Ci współczuję, bo mój syn tez jest chory, więc mogę sobie wyobrazić Wasz strach.
Dla mnie tłumaczenie, że przepisy nie pozwalają to czysta ignorancja.
U nas kazdy pacjent silnie reagujacy alergicznie na ukaszenia owadow, powinnien nosic przy sobie zestaw lekow, miedzy innymi zastrzyk adrenaliny. Lekow tych nie trzeba przechowywac w lodowce. Bliskie otoczenie powinno byc o tym poinformowane i kazdy moze podac ten zastrzyk.
(zdjecie z netu)
(Nie wiem jakie sa w Polsce te zastrzyki,)
Pracuję w liceum - o chorobach poszczególnych uczniów mogących stanowić zagrożenie dla życia jest poinformowana dyrekcja, wychowawca oraz cały zespół uczący daną klasę - wszyscy są przeszkoleni w sposobie udzielenia pomocy takiemu uczniowi. Leki uczeń zawsze nosi przy sobie. Jeśli dyrekcja ma wątpliwości, jakie są prawne możliwości szkoły udzielenia pomocy, sprawdza to. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby w naszej szkole nie wolno było podać leku takiemu uczniowi (podczas gdy pozostałym nie wolno podać aspiryny czy środka przeciwbólowego). Wcześniej podpisywane są upoważnienia rodziców, którzy zezwalają konkretnym osobom ze szkoły na udzielenie konkretnego rodzaju pomocy.
Coś mi się mało podoba podejście tej szkoły, o której piszesz. Chyba że znów coś się zmieniło w przepisach.
Myślę, że w tej szkole jest zwkła nadinterpretacja przepisów. Z niechęci robienia czegokolwiek niestety.
Dotychczas nie było problemu, córka dostarczyła do szkoły zaświadczenie o konieczności podania szczepionki w razie potrzeby i adrenalina była w szkole dopiero po kontroli sanepidu się zmieniło.