wybaczyć mi należy,że w tym miejscu przytoczę słowa piosenki zespołu Feel
"Pokonam więc siebie, pokonam siebie Udowodnię ..
Chcę, potrafię, jestem skałą"
jakże te słowa są adekwatne w życiu każdego z nas myślę,drodzy WŻ-owcy, że każdy ból, choć jak mówią cudza rana nie boli - mmimo to, wydaje mi się każdy ból fizyczny czy psychiczny wzmacnia , a tym samym pozyskać możemy większy zasób informacji na przyszłość i być może dzięki naszym " upadkom" potrafimy mądrzej rysować mapę swego życia. Czy tak jest czy nie, to zależy od każdego z nas indywidualnie. Może zbyt banalne są moje słowa które piszę, ale dzięki temu,że dotknęła mnie też w pewnym sęsie niemoc i jeszcze przez kilka tygodni zmagać się będę z nią, to zrozumiałam,że nie tylko radość i szczęście są wierymi przyjaciółmi w naszym życiu,ale chyba ta niemoc jest mi bardziej przyjacielska, bo dzięki niej zrozumiałam jak mądre i piękne a przede wszystkim pełne pokory jest życie Jak odczuwacie u siebie stan powiedzmy niemocy, który, gdy Was zaskakuje jak przysłowiowy złodziej i na początku paraliżuje jesteście zdani tylko na siebie co robicie, jakie jest wasze zachowanie i czy to "coś" nauczyło ? , a może nie, może bunt, rozgoryczenie, złość na to co nas spotyka??? w szerokim tego słowa znaczeniu
"Co nas nie zabije to nas wzmocni" W zyciu kieruje sie jednym: to my sami kreujemy wlasna rzeczywistosc, jezeli w zyciu kierujemy sie tylko i wylacznie negatywna energia i myslami to dokladnie tak bedzie wygladac nasze zycie. Jezeli w naszym zyciu zagosci milosc, wspolczucie, empatia tak wlasnie wygladac bedzie nasze zycie.
Mysl ma ogromna potege, "where mind goes -energy flows" czyli na czym skupiamy nasze mysli to tam kierujemy nasza energie.
Wiem, ze to co napisalam nie cieszy sie zbytnia popularnoscia, bo jakze ciezko jest odstapic od schematow i winic wszystkich i wszystko za nasze niepowodzenia, albo zwalac to na karb przeznaczenia.
Zeby bylo ciekawiej to to czego w zyciu nie chcemy zawsze przyciagamy. Uniwersalne prawo wszechswiata.
"Wiem, ze to co napisalam nie cieszy sie zbytnia popularnoscia, bo jakze ciezko jest odstapic od schematow i winic wszystkich i wszystko za nasze niepowodzenia, albo zwalac to na karb przeznaczenia." Może nie jest to popularne ale prawdziwe. W chwilach niemocy zaciskam zęby, zaciskam pięści i kombinuję co mogę zrobić aby to odwrócić. Nie narzekam, bo mi to nic nie da, stracę tylko energię którą mogę z sensem spożytkować w innym kierunku. Nie czekam aż ktoś mi pomoże , czy pokaże palcem co mam robić. Czasami się poparzę, a czasami mi się uda przekuć klęskę lub niepowodzenie w coś pożytecznego.
coz dzisiejszy swiat nie przyjmuje do wiadomosci ze sa choroby czy inne nieszczescia z ktorymi trzeba sie czasem oswoic pokazywane jest piekno i dobrobyt bo o innych rzeczach nie wypada nawet mowic przeszlam przez pewna sytuacje ktora pozwolila mi uswiadomic sobie kruchosc naszego zycia ale zarazem nauczyla ze warto budzic w sobie sily aby moc pokonywac trudnosci jakie stawia przed nami zycie
Tylko dotykające nas problemy są nam w stanie pokazać jak możemy być mocni. Kilka razy w życiu przekonałem się na własnej osobie, że człowiek wićej może znieść i zrobić niż mu się wydaje.
Gdyby ktoś na progu mojego życia powiedział mi co mnie czeka na życiowej drodze stwierdziłabym, że tego nie da się udźwignąć. Dziś gdy koniec drogi coraz bliższy oglądam się i dziwię, że to wszystko przeżyłam i uniosłam. Co jeszcze mnie czeka nie wiem i dobrze. Lepiej nie wiedzieć co za niespodzianki życie dla nas wymyśliło.
Ładnie to ujęłaś. Niemoc.... Moim zdaniem najgorsza jest niemoc w przypadku gdy nie możemy do kogoś dotrzeć spokojnymi słowami, prośbami itp. Ja taką sytuację miałam dokładnie wczoraj wieczorem. Nie lubię i nie chcę się kłócić. Nie wypominam też komuś błędów. Staram się spokojnie i cierpliwie wytłumaczyć swoje zdanie na dany temat. Wszystko dla dobra ogółu. Czuje niemoc gdy ktoś rękami i nogami broni się przed tym co jest nieuniknione. Co wtedy odczuwam? Na początku jestem spokojna, zapewniam o swojej pomocy ale gdy dana osoba zaczyna się denerwować, że przypominam o rzeczach, o których ona rzekomo wie ale nie chce narazie myśleć i do tego śmieje się gdy mówię: "my zrobimy" to szlag mnie jasny trafia. Bo niby dlaczego ja jako kobieta nie mogłabym pomóc? To prawda, że na wielu rzeczach się nie znam ale wyszorować, przynieśc i pomalować potrafię. Ta moja niemoc przemienia się w złość, później żal a na końcu w płacz.... Niestety trudno mi jest pogodzić się z tą niemocą. A gdy ostatecznie mam dość tej rozmowy i wychodzę by nikt nie widział moich napływających łez zostaję posądzona o strzelanie fochów. Niemoc jest okropna.... Potrafi okropnie boleć... Gdy następnego dnia przechodzi już ten żal i staram się na nowo odzyskać humor i spokojne pozytywne myśli a dana osoba odwraca kota ogonem i sama strzela focha, że ja nic nie rozumiem to już nie wytrzymuję: szlag mnie trafia i narasta we mnie złość i bunt, która kończy się zwyczajną "olewką". "Rób co chcesz" - myslę sobie. Niestety wszystko do czasu. Historia lubi się powtarzać. Dopóki sprawa nie zostanie wyjasniona wszysko zaczyna się od nowa. Co prawda w pewnych odstępach czasu ale jednak wraca.... Odstępy bywają długie, nawet kilkumiesięczne ale gdy już to wraca... ech... Wróciło wczoraj, dziś jestem na etapie żalu i złości. Oby szybko mi minęło....
wybaczyć mi należy,że w tym miejscu przytoczę słowa piosenki zespołu Feel
"Pokonam więc siebie, pokonam siebie
Udowodnię ..
Chcę, potrafię, jestem skałą"

jakże te słowa są adekwatne w życiu każdego z nas
myślę,drodzy WŻ-owcy, że każdy ból,
choć jak mówią cudza rana nie boli - mmimo to, wydaje mi się każdy ból fizyczny czy psychiczny wzmacnia ,
a tym samym
pozyskać możemy większy zasób informacji na przyszłość i
być może dzięki naszym " upadkom" potrafimy mądrzej rysować mapę swego życia.
Czy tak jest czy nie, to zależy od każdego z nas indywidualnie.
Może zbyt banalne są moje słowa które piszę,
ale dzięki temu,że dotknęła mnie też w pewnym sęsie niemoc i jeszcze przez kilka tygodni zmagać się będę z nią,
to zrozumiałam,że nie tylko radość i szczęście są wierymi przyjaciółmi w naszym życiu,ale
chyba ta niemoc jest mi bardziej przyjacielska,
bo dzięki niej zrozumiałam jak mądre i piękne a przede wszystkim pełne pokory jest życie
Jak odczuwacie u siebie stan powiedzmy niemocy, który, gdy Was zaskakuje jak przysłowiowy złodziej i na początku paraliżuje jesteście zdani tylko na siebie co robicie, jakie jest wasze zachowanie i czy to "coś"
nauczyło ? ,
a może nie,
może bunt,
rozgoryczenie, złość na to co nas spotyka???
w szerokim tego słowa znaczeniu
zapraszam do dyskusji...
"Co nas nie zabije to nas wzmocni"
W zyciu kieruje sie jednym: to my sami kreujemy wlasna rzeczywistosc, jezeli w zyciu kierujemy sie tylko i wylacznie negatywna energia i myslami to dokladnie tak bedzie wygladac nasze zycie.
Jezeli w naszym zyciu zagosci milosc, wspolczucie, empatia tak wlasnie wygladac bedzie nasze zycie.
Mysl ma ogromna potege, "where mind goes -energy flows" czyli na czym skupiamy nasze mysli to tam kierujemy nasza energie.
Wiem, ze to co napisalam nie cieszy sie zbytnia popularnoscia, bo jakze ciezko jest odstapic od schematow i winic wszystkich i wszystko za nasze niepowodzenia, albo zwalac to na karb przeznaczenia.
Zeby bylo ciekawiej to to czego w zyciu nie chcemy zawsze przyciagamy.
Uniwersalne prawo wszechswiata.
"Wiem, ze to co napisalam nie cieszy sie zbytnia popularnoscia, bo jakze ciezko jest odstapic od schematow i winic wszystkich i wszystko za nasze niepowodzenia, albo zwalac to na karb przeznaczenia."
Może nie jest to popularne ale prawdziwe.
W chwilach niemocy zaciskam zęby, zaciskam pięści i kombinuję co mogę zrobić aby to odwrócić.
Nie narzekam, bo mi to nic nie da, stracę tylko energię którą mogę z sensem spożytkować w innym kierunku.
Nie czekam aż ktoś mi pomoże , czy pokaże palcem co mam robić. Czasami się poparzę, a czasami mi się uda przekuć klęskę lub niepowodzenie w coś pożytecznego.
coz dzisiejszy swiat nie przyjmuje do wiadomosci
ze sa choroby czy inne nieszczescia z ktorymi trzeba sie czasem oswoic
pokazywane jest piekno i dobrobyt bo o innych rzeczach nie wypada nawet mowic
przeszlam przez pewna sytuacje ktora pozwolila mi uswiadomic sobie kruchosc naszego
zycia ale zarazem nauczyla ze warto budzic w sobie sily aby moc pokonywac trudnosci
jakie stawia przed nami zycie
Tylko dotykające nas problemy są nam w stanie pokazać jak możemy być mocni. Kilka razy w życiu przekonałem się na własnej osobie, że człowiek wićej może znieść i zrobić niż mu się wydaje.
Gdyby ktoś na progu mojego życia powiedział mi co mnie czeka na życiowej drodze stwierdziłabym, że tego nie da się udźwignąć. Dziś gdy koniec drogi coraz bliższy oglądam się i dziwię, że to wszystko przeżyłam i uniosłam. Co jeszcze mnie czeka nie wiem i dobrze. Lepiej nie wiedzieć co za niespodzianki życie dla nas wymyśliło.
Ładnie to ujęłaś. Niemoc.... Moim zdaniem najgorsza jest niemoc w przypadku gdy nie możemy do kogoś dotrzeć spokojnymi słowami, prośbami itp. Ja taką sytuację miałam dokładnie wczoraj wieczorem. Nie lubię i nie chcę się kłócić. Nie wypominam też komuś błędów. Staram się spokojnie i cierpliwie wytłumaczyć swoje zdanie na dany temat. Wszystko dla dobra ogółu. Czuje niemoc gdy ktoś rękami i nogami broni się przed tym co jest nieuniknione. Co wtedy odczuwam? Na początku jestem spokojna, zapewniam o swojej pomocy ale gdy dana osoba zaczyna się denerwować, że przypominam o rzeczach, o których ona rzekomo wie ale nie chce narazie myśleć i do tego śmieje się gdy mówię: "my zrobimy" to szlag mnie jasny trafia. Bo niby dlaczego ja jako kobieta nie mogłabym pomóc? To prawda, że na wielu rzeczach się nie znam ale wyszorować, przynieśc i pomalować potrafię. Ta moja niemoc przemienia się w złość, później żal a na końcu w płacz.... Niestety trudno mi jest pogodzić się z tą niemocą. A gdy ostatecznie mam dość tej rozmowy i wychodzę by nikt nie widział moich napływających łez zostaję posądzona o strzelanie fochów. Niemoc jest okropna.... Potrafi okropnie boleć... Gdy następnego dnia przechodzi już ten żal i staram się na nowo odzyskać humor i spokojne pozytywne myśli a dana osoba odwraca kota ogonem i sama strzela focha, że ja nic nie rozumiem to już nie wytrzymuję: szlag mnie trafia i narasta we mnie złość i bunt, która kończy się zwyczajną "olewką". "Rób co chcesz" - myslę sobie. Niestety wszystko do czasu. Historia lubi się powtarzać. Dopóki sprawa nie zostanie wyjasniona wszysko zaczyna się od nowa. Co prawda w pewnych odstępach czasu ale jednak wraca.... Odstępy bywają długie, nawet kilkumiesięczne ale gdy już to wraca... ech...
Wróciło wczoraj, dziś jestem na etapie żalu i złości. Oby szybko mi minęło....