Jak to u was jest podajecie alkohol a jeśli tak to jaki?
U mnie w domu nigdy nie było alkoholu na święta. I jestem przeciwna zwłaszcza jak są małe dzieci w końcu to ma być spędzony czas z rodziną. Ewentualnie winko wieczorem ale to raczej w małych ilościach. Myślę że pić można cały rok a te święta to czas dla rodziny dla dzieci.
Tak masz racje,ale napic sie alkoholu w święta to nie to żeby się spic i się przewracac.Można przecież zrobic po kieliszku do obiadu i już,przecież to żadna zbrodnia,a wieczorkiem jak pisałaś można napic sie lampkę winka.U mnie jest to tak;zależy od zaproszonych gości,jeżeli w grupie tej, są osoby pijące to kupuje alkohol,jeżeli nie to nie kupuję,ewentualnie na deser do ciasta jakieś winko i starczy.
A ja mysle ze to kazdego osobista sprawa, Swieta sa po to zeby sobie wypic i zjesc, nie wyobrazam sobie zeby przyjechala do mnie rodzina i nic bym nie postawila. Wino lub kilka kieliszkow wodki - to nawet wskazane dla zdrowia:) Osobiscie nie pije alkoholu , ale w swieta stawiam rodzince , moj maz tez sobie wypije , kilka kieliszkow.
Moze i bzdury dla ciebie, dla mnie nie:) Idac przykladowo na wesele na cala noc, wypiszesz 5 malych kieliszkow na cala noc, przy dobrym jedzeniu i co zaszkodzi Ci to? moim zdaniem wrecz przeciwnie.Chyba ze namieszac rozne alkohole i bedziesz pila jeden po drugim, to sie rozchorujesz. Uwazam ze gorzej zaszkodzi ci jedzenie, jak sie przejesz. Mialam na mysli kilka kieliszkow malych,a nie duzych, trzeba umiec pic z glowa. Do mnie jak przyjezdza rodzina to siedza 3-4 godziny, wypijajac nawet 4 male kieliszki ,nigdy nikt sie nie upil.
Ale macie problemy z tym upijaniem ja czasami to zależy od dnia wypije jeden mały kieliszek i jestem "pijana"wtedy się mówi miałam zły dzień. Po co to się tłumaczyć:" ja nie pije lub 4 małe kieliszeczki "każdy ma swój rozum i pije tyle na ile ma ochotę.Dla mnie wódka może nie istnieć ale czasami dobrze jest ,że istnieje......hhehehe
Pewien mój kolega taki "wesołek"powiedział ,że on pije tylko 3 razy w roku tzn.Święta ,niedziele i dni powszednie .........
Ja podaję w święta alkohol. Moje dzieci wiedzą że alkohol jest dla dorosłych, a pije się w umiarkowanych ilościach. I nigdy na zasadzie bania bania i do spania. W końcu dzieci też muszą się nauczyć kultury picia, oczywiście tylko teoretycznie, żeby potem nie było im dziwne i zanadto ciekawe.
Zalezy co kto rozumiem pod pojeciem Alkohol na Swieta. Dla mnie czy w czasie czy poza Swietami: wszystko jest dla ludzi z umiarem i rozsadkiem. Po to by sie delektowac a nie upijac bez sensu. Mozna i wcale nie pic alkoholu jesli ktos nie ma ochoty cza nie gustuje w mocniejszych trunkach. Wiadomo, ze jak ktos "musi sie upic" to pic nie powinien wcale bo pewnie ma problem.
Ogolnie : dobre skomponowany alkohol podnosi smak potraw, uzupelnia je, czasem pomaga w trawieniu. Jednak jak z kazda prawie trucizna/uzywka/lekiem - w malej ilosci to lek w zbyt wielkiej trucizna...
U mnie podaje i zawsze podawalo sie lampke, dwie, wina/czy jesli ktos wolal szklaneczke kufel piwa do pieczystego czy tez kieliszek wodki (dla Panow przewaznie) do bigosu czy po bardzo tlustych potrawach. Czasem kieliszeczek likieru czy muskatelli do deseru czy kawy. Dla Panow czesciej byl to kieliszek dobrego koniaku. Czasem na uroczystym obiedzie/ przyjeciu kieliszek szampana czy sektu przed obiadem podanje wraz z czekadelkami czy wykwintna przekaska. Zaznaczam: u mnie w domu nie ma zwyczaju upijania sie i polewania az sie znajdzie pod stolem czy cos. Dzieci dostawaly w kielichach przewaznie sok owocowy zeby nie zazudroscily doroslym i uczyly sie kultury picia. Tego ze tak podany napoj w takich okolicznoscuiiach to cos odswietnego i uroczystego iec pije sie z umiarem delektujac sie smakiem a nie procentem :-))
Rozumiem jednak osoby ktore, majac przykre doswiadczenia, nie toleruja alkoholu na przyjeciach swiatecznych
Zgadzam sie calkowicie z Dorota. Z drugiej strony trudno mi sobie wyobrazic, ze do pysznego jagniecego udzca, czy faszerowanego cielecego mostku pasowalby kompot truskawkowy, czy inna Fanta. Oczywiscie butelka dobrego wina, jesli mowimy o obiedzie czy kolacji. Bo do sniadania to chyba jednak herbata.
Ty chyba nie zrozumialas co napisala Scooby? nikt nie pije alkoholu na codzien i do kazdego obiadu:) U mnie na obiedzie w 1 dzien Swiat bedzie razem z nami 14 osob razem z nami. I co mam nie postawic po kieliszku, bo ja nie pije ? Moj maz pracuje ciezko caly tydzien, wraca do domu wieczorem, nie ma nawet kiedy wypic piwa, chyba ze w sobote jedno , jak nigdzie nie jedziemy. Ale w ,swieta do dobrego jedzenia obowiazkowo, musi byc cos na trawienie:) Byla kiedys taka sytuacja ze- brat mojej mamy przyjechal do nas ze Swoim synem i synowa, ktorzy mieszkaja na stale za granica. Podalam obiad, ale bez alkoholu bo........... byla to zwykla niedziela, brat zapytal czy u nas sie nie podaje alkoholu , bo on by sie chetnie napil. Glupio mi sie zrobilo, maz wyjal butelke soplicy , bo akurat tylko taka mielismy w domu, nikt sie nie upil i obiad jedli z apetytem. Niektorzy u siebie nie pija w domu wcale, moze im szkoda na alkohol- niewiem! ale za to jak pojada do kogos, to jakos im to nie przeszkadza,tylko pija. znam takich.Znam tez palaczy co nie pala swoich, tylko cudze.
wszystko się zgadza tylko koleżanki (w tym ja) nie zrozumiały, dlaczego "na trawienie" musi być od razu wódka"?? wino też wspomaga procesy trawienne i też się je pije w kieliszkach:))))) ja myśle ,że "co kraj, to obyczaj" i "co rodzina, to jakaś własna tradycja":)))
P.S. drugie powiedzenie wymyśliłam teraz na biegu i za używanie domagam się tantiemów czy cuś:))))))))))))))))
Moja babcia zyla przeszlo 90 lat, nie pila wina, zawsze kieliszek czystej wodki:) miala wtedy apetyt, nigdy nie skarzyla sie na niestrawnosc. Ja nie pije, ale jak cos zjem ciezkostrawnego , zaraz czuje pelnosc i w ruch idzie sylimalor - babcia tego nie miala. Na pewno nie pomoglby mi kieliszek wina na to, ale czysta wodka z pieprzem tak:)
E tam :-) Na trawienie po ciezkich tlustych potrawach od zawsze najlepiej pomaga cos co ma moc - czysta wodka czy jakas typu zoladkowka. Mozna i kropelki zoladkowe jak ktos woli :-))Nie wiem dlaczego kieliszek czy dwa wodki, zaznaczam kieliszek nie butelka na glowe, jest inaczej wartosciowany niz na przyklad wino? CZy az w tylu rodzinach jest tak, ze jak wodka to musi byc na szklanki i butelki az goscie znajda sie w stanie dalekim od trzezwosci? Czy jak ktos chce sie upic nie upije sie winem czy piwem czy cholera wie czym i gdzie? Znalam takich ktorzy gdy w domu nie bylo procentow wychodzili do toalety i wracali po godzinach pijani.
Alkoholik nie powinien pic zadnego z nich. Ludzie pijacy dla smaku nie procentu pozostana przy umiarkowanej i rozsadnej ilosci. Mieszkam dlugo juz poza krajem, oczywiscie i w Niemczech sa alkoholicy, rodziny patologiczne itp., itd. Ale to nie alkohol sam w sobie jest tu narzedziem diabla lecz czlowiek stosujacy go nie dla smaku lecz dla procentu. Takie podejscie jak czytam tu w watku ogolnie czy jakie czesto jest podawane jako gloszone z ambony: Swieto MUSI byc bez alkoholu a juz bron Boze bez wodki kojazy mi sie, jakby wszystkie niemal domy traktujowalo sie jak domy w ktorych mieszkaja, goszcza alkoholicy albo wojujacy abstyneci. Powiem szczerze(choc mi osobiscie jest obojetnym czy goszcze gdzies gdzie podaje sie alkohol do swiatecznego obiadu czy kolacji czy tez nie i jesli sama nie mam ochoty to nie siegne po wino czy inny alkohol ani tez zadnego goscia nie zmuszam i nie namawiam do trunkuw) podejscie winiace alkohol o wszelkie zlo jest dla mnie nieco wypaczone. Nienaturalne po prostu.
podpięłaś się pode mnie więc poczułam się wywolana do tablicy:) i od razu powiem,że ja tam nigdzie nie napisałam o wyższości innych trunków nad wódką,zwłaszcza ,że osobiście jestem fanką tequili-a to wódka przecież:) tylko pisałam o tym,że: a) u mnie wódki na święta raczej nie ma, b) mi "kieliszek do obiadu"- kojarzy się z winem, ale to pewnie dlatego ,że po prostu u mnie do obiadu sie wódki nie pija i tyle, c) Święta,jak już pisałam, u mnie zazwyczaj są z alkoholem, inna sprawa,że ja nie przekraczam kieliszka wina- do obiadu właśnie,albo drinka po obiedzie. Jak ktoś woli wódkę- mnie to rybka- jego wola:)))) d )nie jestem abstynetką więc dla mnie alkohol nie jest "wszelkim złem", oj z całą pewnością nie jest:))) po prostu do obiadu wypiję kieliszek (wina) i basta,a będąc na imprezie, gdy w tym czasie moje dzieci nocują u babci, wiem, że mogę sobie pozwolić spokojnie na 5 kieliszków i już:))))Co oczywiście nie znaczy,że po tych 5 będę się zataczać:)
ale zgadzam się,że czasami jak się słucha niektórych ludzi i ich niezdrowego podejścia do alkoholu -czy to jego zagorzałych przeciwników, czy też "fanów";)-bo przeciez nie od dziś wiadomo,że wszystkie skrajności są niefajne- to parafrazując pewnego pana "aż boję się wytrzeźwieć";))))))))))))))))))))))))))))))))))
Co prawda podpielam sie pod Ciebie, ale konkretnie do Twego postu odnosilo sie tylko pierwsze zdanie czy dwa: o zbawiennym wplywie mocnego czystego czy ziolowego alkoholu na trawienie :-)) Wino nie spelni takiej roli jak tez jakies co prawda wysoko procentowe ale nieodpowiednie skladem wodki:-)
Potem nasunely mi sie wiecej ogolne refleksje na temat kultury picia czy tez niekultury tegoz. I jakiegos odgornie propagowanego zakazu alkoholu na kazdym swiatecznym stole. Jakby faktycznie juz podanie tegoz tworzylo wszedzie jakies zagrozenie i kusilo zmuszajac kazdego kto nie wykluczy alkoholu z meni do upicia sie. Wlasnie to jest dla mnie juz prawie patologicznym podejsciem dlatego, ze tak musza alkohol traktowac , moim zdniem, tylko osoby od niego uzaleznione nie zas wszyscy Polacy bez wyjatku...
Mamo Różyczki ja zrozumiałam co napisała Scooby i myślę że Scooby zrozumiała to co ja napisałam. Wydaje mi się, że To ty nie zrozumialaś co my pisałyśmy. Wybacz ale to jak ? co? z kimi ? i kiedy ? - pija się u Ciebie w domu alkohol nie obchodzi mnie. Ja nie pijam wódki i nie mam zamiaru się z tego nikomu tłumaczyć.
Ja nie słyszałam. Po mojemu "kieliszek do obiadu" oznacza małą ilość alkoholu, dopasowanego do menu. Nie wiem, czemu do wódki? Mnie się raczej z winem kojarzy. Kieliszek- bo alkohol jest podawany w celu wydobycia smaków, poprawienia trawienia, a nie w celu spowodowania rauszu, czy też innego stanu świadomosci.
U nas podaje się wino do obiadu świątecznego, czy jakiegoś bardziej uroczystego. Do deseru likier, albo nalewkę. Ale do śniadania wielkanocnego to jednak herbatę, lub sok.
U mnie widać, dokładnie jak u Ciebie. Śniadanie- herbata lub sok, Obiad- wino (i też nie każdy pije). Deser-panie likier, z tym,że np. ja nigdy nie piję likierów ,bo nie cierpię ich konsystencji i mdlącej słodkości,brrrr. Panowie - whisky najczęściej, albo wszyscy- po jakimś "kolorowym" drinku i to też raczej nie na bazie wódki. I u mnie również są to małe ilości. Zwłaszcza ja prawie nie piję. Mam 2 małych dzieci i jakoś nie wyobrażam sobie być w ich towarzystwie chociażby na lekkim rauszu,a co dopiero pijana. Może to ostre słowa ,ale matka maluchów w takim stanie, to dla mnie jakaś patalogia.Poza tym odróżniam sens i powagę Świąt, od imprezy typu "hulaj dusza, piekła nie ma":))))
"Kieliszek- bo alkohol jest podawany w celu wydobycia smaków, poprawienia trawienia, a nie w celu spowodowania rauszu, czy też innego stanu świadomosci."
Ciekawy jestem , czy miałaś kiedyś okazję spróbować francuskiego wina , z tzw. importu własnego (docelowego) , tzn. sprowadzonego bezpośrednio od niewielkiego producenta? Otóż ceremonia degustacji i wydobywania smaków jest tak urzekająca , tak wciągająca i budząca coraz większe zainteresowanie ..................., że można sie zmęczyć od samego schodzenia do piwnicy po kolejne "kieliszki" ;) , a każda następna próba wydobywania smaków sprawia taką radość , iż z czasem nikt nie pamięta " czy To Wojski grał czy to echo grało " ;).
Samo słowo alkohol kojarzy mi się bardziej z hibitanem , niż ze spożywaniem. Znaczy się, tradycja w narodzie ginie. :) . Święta bezalkoholowe , za to z dużą ilością ciasta i herbaty z sokami owocowymi.
Nie miałam okazji takiego wina jeszcze spożywać, ale jeszcze się do grobu nie szykuję, to kto wie? Raczej nie przy okazji tych świąt :) To będą cholernie trzeźwe święta ;))) Ale ceremionia picia francuskiego wina z tzw importu własnego ( docelowego) przypomina mi inną ceremonie degustacji ;))) Degustacja odbywała się w Tychach, na działkach a przedmiotem degustacji było wino z jeżyn zupełnie niewielkiego i z pewnosćią zupełnie nie liczącego sie na rynku producenta ....W każdym razie końcówka była podobna.
Mam jednak wrażenie, ze tu mowa jest o czymś zupełnie innym- czym jest "kieliszek do obiadu". Ja nie mam nic przeciwko piciu wódki- niezbyt często, ale czasem rytualnie piję wódkę w kieliszka. I jak ktoś lubi- prosze bardzo, nawet jak się lubi upić, ale nie narobić siary nikogo nie obrazic, ani nie spowodowac awantury- to ja również nie mam nic przeciwko temu. Nic mnie to nie obchodzi. Jakby na obiad była kaszanka z grilla, to wódka chyba do niej pasuje- więc kieliszek do obiadu- to kieliszek wódki. Natomiast do cielęciny duszonej w śmietanie chyba lepsze byłoby wino?,a do schabowego - piwo. O to mi chodziło. U mnie "kieliszek do obiadu" to niekoniecznie wódka i tyle.
Wina z takich owoców jak jeżyny , to nawet nie wypada spożywać nigdzie indziej niż na łonie natury ;). Zresztą w podobny sposób należy degustować wino własnej roboty z głogu . To gatunkowe winko było kiedyś popularne na Pojezierzu Kaszubskim. :))
Nie byl jeden, byly 2 lub 3 male, tylko ze ja nie pije:) Ostatni raz pilam alkohol 8 lat temu, na weselu kuzynki, nie liczac co roku pol lampki szampana w sylwestra.
Znam pewną rodzinę ,która na Święta musi mieć zakupiony kartonik 0.7l wódeczki (cytuje:"cóż to by były za święta bez tego życiodajnego napoju"),hehehe zawsze im się dziwię i pytam czy nie szkoda kasy,no ale cóż to nie moja kasa więc nad tym nie płaczę.U mnie w domu nie kupuje się wodki na święta .......no chyba ,że goście się zapowiedzą ,nie to żebyśmy byli jacyś abstynenci .....w pierwszy dzień idziemy do męża rodziców ,a w drugi jedziemy do moich i tak jest prawie co roku,więc problem alkoholowy rozwiązany.
Użytkownik agacia3323 napisał w wiadomości: > Znam pewną rodzinę ,która na Święta musi mieć zakupiony kartonik 0.7l wódeczki > [...] > w pierwszy dzień idziemy do męża rodziców ,a w drugi jedziemy do moich i tak > jest prawie co roku,więc problem alkoholowy rozwiązany.
Też tak mam:) Teść pędzi doskonał "koniak", Jak do niego jedziemy na święta, wódki nie kupujemy.
Może dobrze by było ustalić jak wyglądają poszczególne dawki alkoholu. Na wstępiw podam definicję co to jest NIC: NIC to jest pół litra na czterech pod warunkiem, że trzech nie pije!
Jak to u was jest podajecie alkohol a jeśli tak to jaki?
U mnie w domu nigdy nie było alkoholu na święta. I jestem przeciwna zwłaszcza jak są małe dzieci w końcu to ma być spędzony czas z rodziną. Ewentualnie winko wieczorem ale to raczej w małych ilościach. Myślę że pić można cały rok a te święta to czas dla rodziny dla dzieci.
Tak masz racje,ale napic sie alkoholu w święta to nie to żeby się spic i się przewracac.Można przecież zrobic po kieliszku do obiadu i już,przecież to żadna zbrodnia,a wieczorkiem jak pisałaś można napic sie lampkę winka.U mnie jest to tak;zależy od zaproszonych gości,jeżeli w grupie tej, są osoby pijące to kupuje alkohol,jeżeli nie to nie kupuję,ewentualnie na deser do ciasta jakieś winko i starczy.
nie rozumiem co to jest kieliszek do obiadu
Mysle ze jest to kieliszek (jeden !) czegos mocniejszego badz lampka wina do obiadu :-))
Dorotko dziekuję za odp :):):)
Nie masz co sie przejmowac,każdy robi jak uważa,to twoja sprawa czy postawisz alkohol czy nie,pozdrawiam.
A ja mysle ze to kazdego osobista sprawa, Swieta sa po to zeby sobie wypic i zjesc, nie wyobrazam sobie zeby przyjechala do mnie rodzina i nic bym nie postawila. Wino lub kilka kieliszkow wodki - to nawet wskazane dla zdrowia:) Osobiscie nie pije alkoholu , ale w swieta stawiam rodzince , moj maz tez sobie wypije , kilka kieliszkow.
tak mamo różyczki masz racje,że to każdego osobista sprawa,czy postawi czy nie.Pozdrawiam.
"kilka kieliszkow wodki - to nawet wskazane dla zdrowia :) "
Sorry, ale wiekszych bzdur dawno nie slyszalam.
Mocny alkohol (ponad 60%) jest dobry na początek przeziębienia i początek grypy żołądkowej. To pewnie koleżanka miała na myśli.
Moze i bzdury dla ciebie, dla mnie nie:) Idac przykladowo na wesele na cala noc, wypiszesz 5 malych kieliszkow na cala noc, przy dobrym jedzeniu i co zaszkodzi Ci to? moim zdaniem wrecz przeciwnie.Chyba ze namieszac rozne alkohole i bedziesz pila jeden po drugim, to sie rozchorujesz. Uwazam ze gorzej zaszkodzi ci jedzenie, jak sie przejesz.
Mialam na mysli kilka kieliszkow malych,a nie duzych, trzeba umiec pic z glowa.
Do mnie jak przyjezdza rodzina to siedza 3-4 godziny, wypijajac nawet 4 male kieliszki ,nigdy nikt sie nie upil.
Ale macie problemy z tym upijaniem ja czasami to zależy od dnia wypije jeden mały kieliszek i jestem "pijana"wtedy się mówi miałam zły dzień.
Po co to się tłumaczyć:" ja nie pije lub 4 małe kieliszeczki "każdy ma swój rozum i pije tyle na ile ma ochotę.Dla mnie wódka może nie istnieć ale czasami dobrze jest ,że istnieje......hhehehe
Pewien mój kolega taki "wesołek"powiedział ,że on pije tylko 3 razy w roku tzn.Święta ,niedziele i dni powszednie .........
W moim domu rodzinnym nigdy nie było alkoholu w święta. Ewewntualnie, tak jak piszesz, drink czy lampka wina wieczorem.
Ja podaję w święta alkohol. Moje dzieci wiedzą że alkohol jest dla dorosłych, a pije się w umiarkowanych ilościach. I nigdy na zasadzie bania bania i do spania. W końcu dzieci też muszą się nauczyć kultury picia, oczywiście tylko teoretycznie, żeby potem nie było im dziwne i zanadto ciekawe.
Zalezy co kto rozumiem pod pojeciem Alkohol na Swieta. Dla mnie czy w czasie czy poza Swietami: wszystko jest dla ludzi z umiarem i rozsadkiem. Po to by sie delektowac a nie upijac bez sensu. Mozna i wcale nie pic alkoholu jesli ktos nie ma ochoty cza nie gustuje w mocniejszych trunkach. Wiadomo, ze jak ktos "musi sie upic" to pic nie powinien wcale bo pewnie ma problem.
Ogolnie : dobre skomponowany alkohol podnosi smak potraw, uzupelnia je, czasem pomaga w trawieniu. Jednak jak z kazda prawie trucizna/uzywka/lekiem - w malej ilosci to lek w zbyt wielkiej trucizna...
U mnie podaje i zawsze podawalo sie lampke, dwie, wina/czy jesli ktos wolal szklaneczke kufel piwa do pieczystego czy tez kieliszek wodki (dla Panow przewaznie) do bigosu czy po bardzo tlustych potrawach. Czasem kieliszeczek likieru czy muskatelli do deseru czy kawy. Dla Panow czesciej byl to kieliszek dobrego koniaku. Czasem na uroczystym obiedzie/ przyjeciu kieliszek szampana czy sektu przed obiadem podanje wraz z czekadelkami czy wykwintna przekaska. Zaznaczam: u mnie w domu nie ma zwyczaju upijania sie i polewania az sie znajdzie pod stolem czy cos. Dzieci dostawaly w kielichach przewaznie sok owocowy zeby nie zazudroscily doroslym i uczyly sie kultury picia. Tego ze tak podany napoj w takich okolicznoscuiiach to cos odswietnego i uroczystego iec pije sie z umiarem delektujac sie smakiem a nie procentem :-))
Rozumiem jednak osoby ktore, majac przykre doswiadczenia, nie toleruja alkoholu na przyjeciach swiatecznych
Zgadzam sie calkowicie z Dorota.
Z drugiej strony trudno mi sobie wyobrazic, ze do pysznego jagniecego udzca, czy faszerowanego cielecego mostku pasowalby
kompot truskawkowy, czy inna Fanta.
Oczywiscie butelka dobrego wina, jesli mowimy o obiedzie czy kolacji.
Bo do sniadania to chyba jednak herbata.
Podpiszę się pod tym co Wy napisałyście. U mnie też nie ma zwyczaju upijać się. Pijamy do obiadu najczęściej wino.
Kieliszek do obiadu to kieliszek wódki w przenośni.Nie słyszałaś o takim powiedzeniu?!
Scooby przyznam się że nie u mnie w domu nie pijało się wódki do obiadu
Ty chyba nie zrozumialas co napisala Scooby? nikt nie pije alkoholu na codzien i do kazdego obiadu:) U mnie na obiedzie w 1 dzien Swiat bedzie razem z nami 14 osob razem z nami. I co mam nie postawic po kieliszku, bo ja nie pije ? Moj maz pracuje ciezko caly tydzien, wraca do domu wieczorem, nie ma nawet kiedy wypic piwa, chyba ze w sobote jedno , jak nigdzie nie jedziemy. Ale w ,swieta do dobrego jedzenia obowiazkowo, musi byc cos na trawienie:) Byla kiedys taka sytuacja ze- brat mojej mamy przyjechal do nas ze Swoim synem i synowa, ktorzy mieszkaja na stale za granica.
znam takich.Znam tez palaczy co nie pala swoich, tylko cudze.
Podalam obiad, ale bez alkoholu bo........... byla to zwykla niedziela, brat zapytal czy u nas sie nie podaje alkoholu , bo on by sie chetnie napil.
Glupio mi sie zrobilo, maz wyjal butelke soplicy , bo akurat tylko taka mielismy w domu, nikt sie nie upil i obiad jedli z apetytem.
Niektorzy u siebie nie pija w domu wcale, moze im szkoda na alkohol- niewiem! ale za to jak pojada do kogos, to jakos im to nie przeszkadza,tylko pija.
wszystko się zgadza tylko koleżanki (w tym ja) nie zrozumiały, dlaczego "na trawienie" musi być od razu wódka"?? wino też wspomaga procesy trawienne i też się je pije w kieliszkach:)))))
ja myśle ,że "co kraj, to obyczaj" i "co rodzina, to jakaś własna tradycja":)))
P.S. drugie powiedzenie wymyśliłam teraz na biegu i za używanie domagam się tantiemów czy cuś:))))))))))))))))
Moja babcia zyla przeszlo 90 lat, nie pila wina, zawsze kieliszek czystej wodki:) miala wtedy apetyt, nigdy nie skarzyla sie na niestrawnosc. Ja nie pije, ale jak cos zjem ciezkostrawnego , zaraz czuje pelnosc i w ruch idzie sylimalor - babcia tego nie miala.
Na pewno nie pomoglby mi kieliszek wina na to, ale czysta wodka z pieprzem tak:)
E tam :-) Na trawienie po ciezkich tlustych potrawach od zawsze najlepiej pomaga cos co ma moc - czysta wodka czy jakas typu zoladkowka. Mozna i kropelki zoladkowe jak ktos woli :-))Nie wiem dlaczego kieliszek czy dwa wodki, zaznaczam kieliszek nie butelka na glowe, jest inaczej wartosciowany niz na przyklad wino? CZy az w tylu rodzinach jest tak, ze jak wodka to musi byc na szklanki i butelki az goscie znajda sie w stanie dalekim od trzezwosci? Czy jak ktos chce sie upic nie upije sie winem czy piwem czy cholera wie czym i gdzie? Znalam takich ktorzy gdy w domu nie bylo procentow wychodzili do toalety i wracali po godzinach pijani.
Alkoholik nie powinien pic zadnego z nich. Ludzie pijacy dla smaku nie procentu pozostana przy umiarkowanej i rozsadnej ilosci. Mieszkam dlugo juz poza krajem, oczywiscie i w Niemczech sa alkoholicy, rodziny patologiczne itp., itd. Ale to nie alkohol sam w sobie jest tu narzedziem diabla lecz czlowiek stosujacy go nie dla smaku lecz dla procentu. Takie podejscie jak czytam tu w watku ogolnie czy jakie czesto jest podawane jako gloszone z ambony: Swieto MUSI byc bez alkoholu a juz bron Boze bez wodki kojazy mi sie, jakby wszystkie niemal domy traktujowalo sie jak domy w ktorych mieszkaja, goszcza alkoholicy albo wojujacy abstyneci. Powiem szczerze(choc mi osobiscie jest obojetnym czy goszcze gdzies gdzie podaje sie alkohol do swiatecznego obiadu czy kolacji czy tez nie i jesli sama nie mam ochoty to nie siegne po wino czy inny alkohol ani tez zadnego goscia nie zmuszam i nie namawiam do trunkuw) podejscie winiace alkohol o wszelkie zlo jest dla mnie nieco wypaczone. Nienaturalne po prostu.
podpięłaś się pode mnie więc poczułam się wywolana do tablicy:) i od razu powiem,że ja tam nigdzie nie napisałam o wyższości innych trunków nad wódką,zwłaszcza ,że osobiście jestem fanką tequili-a to wódka przecież:) tylko pisałam o tym,że: a) u mnie wódki na święta raczej nie ma, b) mi "kieliszek do obiadu"- kojarzy się z winem, ale to pewnie dlatego ,że po prostu u mnie do obiadu sie wódki nie pija i tyle, c) Święta,jak już pisałam, u mnie zazwyczaj są z alkoholem, inna sprawa,że ja nie przekraczam kieliszka wina- do obiadu właśnie,albo drinka po obiedzie. Jak ktoś woli wódkę- mnie to rybka- jego wola:)))) d )nie jestem abstynetką więc dla mnie alkohol nie jest "wszelkim złem", oj z całą pewnością nie jest:))) po prostu do obiadu wypiję kieliszek (wina) i basta,a będąc na imprezie, gdy w tym czasie moje dzieci nocują u babci, wiem, że mogę sobie pozwolić spokojnie na 5 kieliszków i już:))))Co oczywiście nie znaczy,że po tych 5 będę się zataczać:)
ale zgadzam się,że czasami jak się słucha niektórych ludzi i ich niezdrowego podejścia do alkoholu -czy to jego zagorzałych przeciwników, czy też "fanów";)-bo przeciez nie od dziś wiadomo,że wszystkie skrajności są niefajne- to parafrazując pewnego pana "aż boję się wytrzeźwieć";))))))))))))))))))))))))))))))))))
Co prawda podpielam sie pod Ciebie, ale konkretnie do Twego postu odnosilo sie tylko pierwsze zdanie czy dwa: o zbawiennym wplywie mocnego czystego czy ziolowego alkoholu na trawienie :-)) Wino nie spelni takiej roli jak tez jakies co prawda wysoko procentowe ale nieodpowiednie skladem wodki:-)
Potem nasunely mi sie wiecej ogolne refleksje na temat kultury picia czy tez niekultury tegoz. I jakiegos odgornie propagowanego zakazu alkoholu na kazdym swiatecznym stole. Jakby faktycznie juz podanie tegoz tworzylo wszedzie jakies zagrozenie i kusilo zmuszajac kazdego kto nie wykluczy alkoholu z meni do upicia sie. Wlasnie to jest dla mnie juz prawie patologicznym podejsciem dlatego, ze tak musza alkohol traktowac , moim zdniem, tylko osoby od niego uzaleznione nie zas wszyscy Polacy bez wyjatku...
Mamo Różyczki ja zrozumiałam co napisała Scooby i myślę że Scooby zrozumiała to co ja napisałam. Wydaje mi się, że To ty nie zrozumialaś co my pisałyśmy. Wybacz ale to jak ? co? z kimi ? i kiedy ? - pija się u Ciebie w domu alkohol nie obchodzi mnie. Ja nie pijam wódki i nie mam zamiaru się z tego nikomu tłumaczyć.
I bardzo dobrze ze nie pijesz, ja tez nie pije:)
Wiesz ja jestem z tych co mi szkoda kasy na alkohol. Jak mam pić byle co to wole wcale a na drogie trunki żal mi kasy i tyle.
Każdy ma jakieś swoje upodobania.U mnie też nie pije się wódki na codzień do obiadu tylko w święta.
Ja nie słyszałam.
Po mojemu "kieliszek do obiadu" oznacza małą ilość alkoholu, dopasowanego do menu. Nie wiem, czemu do wódki? Mnie się raczej z winem kojarzy.
Kieliszek- bo alkohol jest podawany w celu wydobycia smaków, poprawienia trawienia, a nie w celu spowodowania rauszu, czy też innego stanu świadomosci.
U nas podaje się wino do obiadu świątecznego, czy jakiegoś bardziej uroczystego. Do deseru likier, albo nalewkę. Ale do śniadania wielkanocnego to jednak herbatę, lub sok.
U mnie widać, dokładnie jak u Ciebie. Śniadanie- herbata lub sok, Obiad- wino (i też nie każdy pije). Deser-panie likier, z tym,że np. ja nigdy nie piję likierów ,bo nie cierpię ich konsystencji i mdlącej słodkości,brrrr. Panowie - whisky najczęściej, albo wszyscy- po jakimś "kolorowym" drinku i to też raczej nie na bazie wódki.
I u mnie również są to małe ilości. Zwłaszcza ja prawie nie piję. Mam 2 małych dzieci i jakoś nie wyobrażam sobie być w ich towarzystwie chociażby na lekkim rauszu,a co dopiero pijana. Może to ostre słowa ,ale matka maluchów w takim stanie, to dla mnie jakaś patalogia.Poza tym odróżniam sens i powagę Świąt, od imprezy typu "hulaj dusza, piekła nie ma":))))
"Kieliszek- bo alkohol jest podawany w celu wydobycia smaków, poprawienia trawienia, a nie w celu spowodowania rauszu, czy też innego stanu świadomosci."
Ciekawy jestem , czy miałaś kiedyś okazję spróbować francuskiego wina , z tzw. importu własnego (docelowego) , tzn. sprowadzonego bezpośrednio od niewielkiego producenta? Otóż ceremonia degustacji i wydobywania smaków jest tak urzekająca , tak wciągająca i budząca coraz większe zainteresowanie ..................., że można sie zmęczyć od samego schodzenia do piwnicy po kolejne "kieliszki" ;) , a każda następna próba wydobywania smaków sprawia taką radość , iż z czasem nikt nie pamięta " czy To Wojski grał czy to echo grało " ;).
Samo słowo alkohol kojarzy mi się bardziej z hibitanem , niż ze spożywaniem. Znaczy się, tradycja w narodzie ginie. :) . Święta bezalkoholowe , za to z dużą ilością ciasta i herbaty z sokami owocowymi.
Nie miałam okazji takiego wina jeszcze spożywać, ale jeszcze się do grobu nie szykuję, to kto wie? Raczej nie przy okazji tych świąt :) To będą cholernie trzeźwe święta ;)))
Ale ceremionia picia francuskiego wina z tzw importu własnego ( docelowego) przypomina mi inną ceremonie degustacji ;))) Degustacja odbywała się w Tychach, na działkach a przedmiotem degustacji było wino z jeżyn zupełnie niewielkiego i z pewnosćią zupełnie nie liczącego sie na rynku producenta ....W każdym razie końcówka była podobna.
Mam jednak wrażenie, ze tu mowa jest o czymś zupełnie innym- czym jest "kieliszek do obiadu". Ja nie mam nic przeciwko piciu wódki- niezbyt często, ale czasem rytualnie piję wódkę w kieliszka. I jak ktoś lubi- prosze bardzo, nawet jak się lubi upić, ale nie narobić siary nikogo nie obrazic, ani nie spowodowac awantury- to ja również nie mam nic przeciwko temu. Nic mnie to nie obchodzi.
Jakby na obiad była kaszanka z grilla, to wódka chyba do niej pasuje- więc kieliszek do obiadu- to kieliszek wódki. Natomiast do cielęciny duszonej w śmietanie chyba lepsze byłoby wino?,a do schabowego - piwo. O to mi chodziło.
U mnie "kieliszek do obiadu" to niekoniecznie wódka i tyle.
P.S. ten hibitan to musisłam wyguglać ;)))
Wina z takich owoców jak jeżyny , to nawet nie wypada spożywać nigdzie indziej niż na łonie natury ;). Zresztą w podobny sposób należy degustować wino własnej roboty z głogu . To gatunkowe winko było kiedyś popularne na Pojezierzu Kaszubskim. :))
Destylat ze śliwek - popularny na południu Polski tez najlepiej degustować na łonie natury :)
Wino z głogu? Chętnie bym spróbowała :)
Kiedy? :P
A teraz się nie da? ;)
Wino ma tę zaletę , że smakuje o każdej porze , teraz też :)
Znam to powiedzenie :) kilka razy w gosciach tez nam proponowano, moze kieliszeczek do obiadu:)
i zawsze był to jedynie kiliszek wódki??
Nie byl jeden, byly 2 lub 3 male, tylko ze ja nie pije:) Ostatni raz pilam alkohol 8 lat temu, na weselu kuzynki, nie liczac co roku pol lampki szampana w sylwestra.
Raczej na jednym kieliszku to sie nie skończyło,zwłaszcza,że w gronie są mężczyźni.
Znam pewną rodzinę ,która na Święta musi mieć zakupiony kartonik 0.7l wódeczki (cytuje:"cóż to by były za święta bez tego życiodajnego napoju"),hehehe zawsze im się dziwię i pytam czy nie szkoda kasy,no ale cóż to nie moja kasa więc nad tym nie płaczę.U mnie w domu nie kupuje się wodki na święta .......no chyba ,że goście się zapowiedzą ,nie to żebyśmy byli jacyś abstynenci .....w pierwszy dzień idziemy do męża rodziców ,a w drugi jedziemy do moich i tak jest prawie co roku,więc problem alkoholowy rozwiązany.
Użytkownik agacia3323 napisał w wiadomości:
> Znam pewną rodzinę ,która na Święta musi mieć zakupiony kartonik 0.7l wódeczki
> [...]
> w pierwszy dzień idziemy do męża rodziców ,a w drugi jedziemy do moich i tak
> jest prawie co roku,więc problem alkoholowy rozwiązany.
Też tak mam:) Teść pędzi doskonał "koniak", Jak do niego jedziemy na święta, wódki nie kupujemy.
Jednym słowem co tu dużo mówic,każdy robi jak uważa za stosowne,,jak mu pasuje.Jedni wolą wódkę,drudzy winko i inne trunki.
Może dobrze by było ustalić jak wyglądają poszczególne dawki alkoholu.
Na wstępiw podam definicję co to jest NIC: NIC to jest pół litra na czterech pod warunkiem, że trzech nie pije!
Może macie inne definicje?
Nie mam definicji , mogę przytoczyć wynik badania .....hmmmmm , powiedzmy satysfakcji klienta :).
NIC = 0.75 litra na trzy osoby biorące udział w badaniu ;)