Skłaniam się ku odpowiedzi, że wszystkie ;)))- wbrew rachunkowi prawdopodobieństwa :)
U mnie: 1. Pierwszy raz w życiu nie wyszedł mi bulion- był mętny, choć smaczny. Potrzebowałam go do galaretek, wiec sklarowałam białkiem. Wyszedł przejrzysty, ale bez smaku. Trafił do zlewu. 2. Pasztet mi wyszedł pyszny w smaku, ale się przypalił - o to mniejsza, bo lakierowałam go kolorowymi galaretkami, ale kruszył się podczas krojenia. 3. Babka - choć bez zakalca i dobra w smaku, nie chciała odejść od foremek. Wydłubałam, pokroiłam w kostkę,wymieszałam z kremem waniliowym, nadziałam taką roladę bez pieczenia- rolada się rozwalała. 4. zakwas owsiany na żurek- wychodził mi już kilka razy, zawsze pyszny i chciałam się pochwalić- wyszedł gorzki i brzydko pachniał- trafił do kanalizacji. Zurek zrobiłam na zakwasie zytnim ze sklepu. 5. Majonez- nie, nie zwazył się, to byłoby za proste ;))) otwarłam nowa butelkę oliwy i nie próbując jej dolewałam do majonezu ;))) oliwa okazała się niedobra w smaku. Majonez wywaliłam. 6. Przypaliłam kiełbaski w cieście drożdżowym. 8. Krem do nadziewania roladek boczkowych wyszedł mi zbyt rzadki i się w nich wylewał. 7. Rzeżucha wzeszła jakoś dziwnie- na brzegach urosła wysoka, w środku w ogóle nie wzeszła w niektórych miejscach. 8. Wystrojona już do wyscia malowałam oko- tusz wypadł mi z ręki znacząc drogę swojego swobodnego spadania na mojej odświętnej bluzce.
Nie wiem jeszcze co z nadziewanymi udkami kurczaka, które mają byc na jutrzejszy obiad... Wyszedł mi tylko sernik brzoskwiniowy, mazurek pomarańczowo- różany i peklowana szynka- choć ta chyba zbyt krótko się peklowała, ale jej chyba jej smakowi to nie zaszkodziło...
Ogólnie to odczuwam teraz lęk przed wejściem do kuchni ;)) podejrzliwie patrzę na chleb, który mam zamiar posmarować masłem i boję się, że to również mi nie wyjdzie...
Pech, zły dzień, jakiś chochlik :) ale napewno dalej potrafisz wspaniale gotować. Ja też mam czasem taki dzień, że to co zawsze mi wychodziło, ten jeden jedyny raz nie wyjdzie. Na szczęście dotyczy to tylko jednej rzeczy a nie aż tylu ale też przeżywam lekką "załamkę" :) Ale po jakimś czasie i tak zabieram się za robienie tej rzeczy.
Ja tez mam nadzieję, że pech ;))) Że trzeba zapomnieć, wyrzucić z pamieci, a kysz, a kysz... Rosół mnie zdziwił, babka, pasztet i kiełbaski nawet nie zdziwiły- biorąc pod uwagę jaki mam piekarnik, tylko ten owsiany zakwas- rozczarował, a lejący sie krem serowy- wkurzył.
Ale przez najbliższe dni nie mam potrzeby nic gotować, to mam nadzieję, ze moze gdzieś se ten mój pech pójdzie ;)))
Wczoraj zrobiłam pierwszy raz torcik bezowy, już na samą myśl ślina mi ciekła.Kupiłam 3 gotowe blaty bezowe , posmarowałam nisko słodzonym dżemem jagodowym, oraz bitą śmietaną,tylko z cukrem waniliowym, ponieważ beza jest słodka. Udekorowałam czerwonymi winogronami, wyglądał bardzo smacznie wg mnie:) No i wstawiłam do lodówki Podejrzałam ten przepis już kilka miesięcy temu w programie Ewy Wachowicz, strasznie się na nią wkurzyłam dzisiaj! bo nie powiedziała w programie, że taki torcik po zrobieniu, od razu stawia się gościom i zjada.Po nocy spędzonej w lodówce wyjęłam jedną rzadką breję, która ubrudziła straszliwie lodówkę, po bezach nie było nawet śladu, wszystko się stopiło na jedną masę. Oczywiście wylądowało w muszli klozetowej:(( Dawno nic nie popsułam, ale ten tort to wielki niewypał:(( Żebym wiedziała że tak wyjdzie zrobiłabym go dzisiaj i zaraz podała na deser po obiedzie. Tak wyglądał zaraz po zrobieniu, oczywiście zdjęcia tej brei nie robiłam.To jest dopiero pech:(
Nie przejmuj się ... Pomyśl, jaka byłabys zmartwiona, gdybys sama ubijała pianę na blaty bezowe ... Szkoda takiego pięknego torcika, ale przynajmniej na przyszłość będzie wiadomo :)
Uszy do góry :) Przed Tobą jeszcze wiele pieknych tortów :) Przede mną ( mam nadzieję ;))) ) - też :)
Agik, moja droga, ja przezylam horror dzisiaj po poludniu.........Mamuska zazyczyla sobie farbowania wlosow. Wysmarowana czerwona farba siedziala sobie spokojnie i ogladala tv. Przychodzi do zmycia farby, a tu wody ni huhuhuhu........rozpacz, babuni wlosy sie spala......mama bliska zawalu serca..........co robic? Latalam do ogrodu po snieg i topilam, a chyba wiesz ze 10 litrow sniegu stopi sie na dwie kropelki.....hihi. Topilam, podgrzewalam i tak uratowalam Mamusine loki przed spaleniem farba. Jestem wykonczona, czy nie mozna 82 latce wytlumaczyc, ze czas na siwizne dawno minal????
A jeszcze, zeby bylo ciekawiej, to zalalo mi kotlownie woda, bo jak nie ma cisnienia goracej wody, to jakis wentyl oproznia system :((((((
Wlasnie przytargalam baniaki z woda, bo podstawili woz w centrum wioski. Czeka mnie mycie w zimnej wodzie rano, przed wyjazdem na Alvinka chrzest?
Trzymam Cie za reke i Ty mnie potrzymaj :)
Ps. gotowac umiesz, ale moze w oblokach bylas, albo jak moja Babcia mowila: w czasie periodu siedz w fotelu i przeczekaj:)))))))))
Hmmm...- a jakbys dwie godzinki wczesniej wyjechała i wykapała się u Evy w ciepłej wodzie? :))) Do mycia zębów i twarzy mozesz wodę zagrzac w czajniku :)
Nie mam okresu teraz :) możliwe, że jestem nieznośna, ale to już taki charakter :) Miałam okropny sen...
Kochana u Evy jest kilkanascie gosci z daleka od dzisiaj, jak oni beda tam sie kapac rano, to wielkie zapytanie........wyjezdzam o 8 rano. W najgorszym wypadku wytarze sie w sniegu:)))
Kto Ci powiedzial, ze jestes nieznosna? Snu nie tlumacz bron B na forum:)........zapomnij!!!
U nas czasem tez nie ma wody i ja się kąpię na stacji benzynowej- dlatego w aucie mam zawsze środki do mycia, ręcznik, klapki i suszarkę do włosów. Moze naprawią awarię do rana...
Oj tineczko, że tak napiszę: katastrofa. Najważniejsze, że włosy uratowane. Chcesz, to potrzymam i Ciebie i Agik za rękę :) A jutro? A jutro chrzest Alvinka :)
Posialiśmy jęczmień by było ładnie. Niestety nasiona były jakiś chyba złe bo mało który wyszedł. To jednak drobiazg w porównaniu z tym co ciebie spotkało.
... ja z moich przygód tez się śmieję :) wczoraj- jak poszłam po żurek do sklepu i opowiedizałam paniom, co mi się stało- to panie sprzedawczynie jednym głosem powiedziały- to teraz już wszystko do końca roku wyjdzie :)... mam nadzieję.
Wkurzajace, bo inaczej sobie wszystko zaplanowałam, ale w końcu, czy da się wszystko przewidzieć? Przeciez się nie da ;) Nie musze być Miss Perfecto ;))) ufffff, jaka ulga :)
Rzeżucha mi ładnie wyszła:) Tylko po obiedzie wyniosłam do kuchni bo podobno ma charakterystyczny zapach i w spaniu mogło by mi przeszkadzać:D. Jeśli chodzi o Ciebie to tak czasem bywa. To jednak nie były bardzo poważne problemy. Tym się ciesz. Mam nadzieję, że już będzie tylko lepiej u ciebie.
Byłam dziś popołudniu u teściowej. Po jakimś czasie strasznie rozbolała mnie głowa. Dobrze się maskowałam bo nikt nie zauważył. Mąż ze swoim bratem się napili więc musiałam kierować. Bałam się jak w takim stanie dam radę. Przed wyjazdem zrobiło mi się niedobrze. W ubikacji zwróciłam i już było tylko lepiej. W domu przyznałam się dopiero mężowi.
Nie mam pojęcia. Może to tylko migrena była. Już głowa prawie nie boli. Tylko tak minimalnie, ze nie przeszkadza.. Czasem tak miewam. Ostatnio w 2007 roku na przyjęciu po ślubie męża siostry. Tylko efekt końcowy nie był tak drastyczny
Co roku siejemy owies. Od sąsiadki dostałam jęczmień bo niby lepszy i szybciej schodzi. Posłuchałam ale nie udało się. Mój tata potwierdził, że jęczmień będzie lepszy ale to nasienie było chyba nie dobre.
Agik :) Są takie dni w życiu kobiety, kiedy wszystko idzie nie tak, ale to wszystko nieważne. Ważne, że sernik wyszedł i mazurek - nawiasem mówiąć chce przepis, bo mój pomarańczowo marcepanowy prawie znikł a nie wyglądał- no i, że szynka się udała :) O i jeszcze, że ta mascara nie wylądowała w oku tylko na bluzce.
:) Mazurek pomarańczowo- różany- przepis z jakiegoś bloga, ale trochę zmieniłam- zrobiłam ciasto moje dyżurne kruche: maką, jajko i żółtka, proszek i jogurt i masło. 500g pomarańczy 2 cytryny 50 g konfitury z płatków róży ( ;))) ) 200g brązowego cukru płatki migdłowe( w paczce było 50 g, ale zjadłam trochę płatków wczesniej)
Pomarańcze i cytryny obrałam, wykroiłam białe, wydłubałam pestki, resztę potraktowałam melakserem, wrzuciłam do rondla, wsypałam cukier, kapnęłam trochę wody, pieczołowicie mieszałam, jak zgęstniało- to dodałam róży ( już na koniec, róża nie lubi gotowania) i te płatki- dobrze, że jeszcze coś zostało ( płatków) )- wyłożyłam na wczesniej upieczony na złoto kruch spód, wyrównałam patką. Miałam jeszcze ozdobić, ale, zę zjadłam płatki przeznaczone na ten cel- mój mazurek pozostał nieozdobiony... takie życie...
PRAWIE wszystko poszło nie tak ;))) a jak wiadomo- prawie robi wielką róznicę ;))) to pierwsze od ...kiedyś Święta z tatą ;)) co tam żarcie ;))) samym chlebem tez się można najeść :) a poza tym- limit pecha mam wyczerpany, prawda? :)
Oby:) Wraz z tą myślą w moim sercu zakwita kolejna zielona gałąź ;))) ( jakkolwiek by to patetycznie nie zabrzmiało) i na tę zieloną gałąź będę chuchać i dmuchać :) podlewać i pielęgnować :)
Agik zawsze musi być ten pierwszy raz :):):) to wszystko to tylko szczegóły tak do tego podejdż. Ja nie wiem dlaczego od 3 dni codziennie coś tłukę. Nigdy mi się nie zdarzyło żeby aż tak często. Na moje szczęście żadne wartościowe rzeczy najpierw słoik, wczoraj szklanka, dziś wyskoczyła galaretka z lodówki ha ha na całe szczęście inne nie poszły w jej ślady. Moja babka nie wyszła z mojej winy. Miała się piec godzinkę wyciągnełam ją za wcześnie.i siadła sobie kobita ha ha jak ją z pwrotem wsadziłam do piekarnika to już wstać nie chciała. Smak na szczescie ma wyborny. Będę jeszcze robić ten przepis bo super. Na pocieszenie agiku napisze Ci co mnie się dziś przytrafiło poza gaeretka która sama wyskoczyła z lodówki. . Na te święta pstanowilam zrobić pychotkę. Bardzo długo szukalam tego przepisu. Zdolności do słodkości za wielkich to nie mam. Ciasto wyszło mi super wszysto się udało. w smaku wyborne. Cieszylam się jak dziecko z tego ciasta. W przepisie było napisane że ciasta nie trzyma się w lodówce więc postawilam w chłodnym przedsionku. Wczoraj było ok. Dziś przychodzę z kościola wchodze do domu i zapach taki dziwny. Pomyslałam pewnie jakiś sąsiad coś robił. Po obiedzie kawkę sobie zrobiłam biorę pychotkę a tu zakwasiła się na maxsa. Nie wiem dlaczego ? Pojęcia nie mam, no cuż do glowy przychodzi mi tylko jedna myśl, na pocieszenie.. Nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszło. Przynajmniej moje 4 litery nie będą wyglądały jak ta pychotka bo odkąd rzucilam palenie to w zastępstwie mój organizm dogadza sobie wszelkimi słodkościami. Gotować nie przestałaś umieć tego się nie zapomina to jak z jazdą na rowerze :):):)
Agik tak definitywny koniec z slodyczami :P hihi Koniec koniec Agiku jutro wstaniemy i wszystko bedzie cudnie. Nic nie piszesz czy zlość na Lubegoi przeszła ?
Agik- 20 kwietnia- wieć to zależy od szkoły ;)- baran!!! najczęściej, nieczęsto tylko byk :) A juz pomijając wszystko- sufit u nas niepodrapany rogami ;)))- przynajmniej ja w to wierzę :)
Boziu- ja poszłam do wujka googla- i tez mówi ż eod 20 kwietnia - to byk... A ja całe życie mysląłam,że jestem baran! Nawet se taką teorie umyśliłam, ze jestem Agnieszka- od łacińskiego słowa "agnus"- owieczka ;))) i tak se umyśliłam, ze ja taka owca, baranek jestem- dlatego mi się przydarzają takie rzeczy, jak wylanie wrzącej zupy na plecy albo tym podobne ( już spuśćmy na to zasłonę milczenia)
kurde, poszperałam i rzeczywiście są dwie szkoły. ja zawsze myślałam, że od 20 kwietnia byk leci :/ tak mam nawet w kilku książkach. ale tam nieważne, ważne, że dobra kobieta z Ciebie :)
Skłaniam się ku odpowiedzi, że wszystkie ;)))- wbrew rachunkowi prawdopodobieństwa :)
U mnie:
1. Pierwszy raz w życiu nie wyszedł mi bulion- był mętny, choć smaczny. Potrzebowałam go do galaretek, wiec sklarowałam białkiem. Wyszedł przejrzysty, ale bez smaku. Trafił do zlewu.
2. Pasztet mi wyszedł pyszny w smaku, ale się przypalił - o to mniejsza, bo lakierowałam go kolorowymi galaretkami, ale kruszył się podczas krojenia.
3. Babka - choć bez zakalca i dobra w smaku, nie chciała odejść od foremek. Wydłubałam, pokroiłam w kostkę,wymieszałam z kremem waniliowym, nadziałam taką roladę bez pieczenia- rolada się rozwalała.
4. zakwas owsiany na żurek- wychodził mi już kilka razy, zawsze pyszny i chciałam się pochwalić- wyszedł gorzki i brzydko pachniał- trafił do kanalizacji. Zurek zrobiłam na zakwasie zytnim ze sklepu.
5. Majonez- nie, nie zwazył się, to byłoby za proste ;))) otwarłam nowa butelkę oliwy i nie próbując jej dolewałam do majonezu ;))) oliwa okazała się niedobra w smaku. Majonez wywaliłam.
6. Przypaliłam kiełbaski w cieście drożdżowym.
8. Krem do nadziewania roladek boczkowych wyszedł mi zbyt rzadki i się w nich wylewał.
7. Rzeżucha wzeszła jakoś dziwnie- na brzegach urosła wysoka, w środku w ogóle nie wzeszła w niektórych miejscach.
8. Wystrojona już do wyscia malowałam oko- tusz wypadł mi z ręki znacząc drogę swojego swobodnego spadania na mojej odświętnej bluzce.
Nie wiem jeszcze co z nadziewanymi udkami kurczaka, które mają byc na jutrzejszy obiad... Wyszedł mi tylko sernik brzoskwiniowy, mazurek pomarańczowo- różany i peklowana szynka- choć ta chyba zbyt krótko się peklowała, ale jej chyba jej smakowi to nie zaszkodziło...
Ogólnie to odczuwam teraz lęk przed wejściem do kuchni ;)) podejrzliwie patrzę na chleb, który mam zamiar posmarować masłem i boję się, że to również mi nie wyjdzie...
Pech, czy przestałam umieć gotować?
Pech, zły dzień, jakiś chochlik :) ale napewno dalej potrafisz wspaniale gotować. Ja też mam czasem taki dzień, że to co zawsze mi wychodziło, ten jeden jedyny raz nie wyjdzie. Na szczęście dotyczy to tylko jednej rzeczy a nie aż tylu ale też przeżywam lekką "załamkę" :) Ale po jakimś czasie i tak zabieram się za robienie tej rzeczy.
Ja tez mam nadzieję, że pech ;)))
Że trzeba zapomnieć, wyrzucić z pamieci, a kysz, a kysz... Rosół mnie zdziwił, babka, pasztet i kiełbaski nawet nie zdziwiły- biorąc pod uwagę jaki mam piekarnik, tylko ten owsiany zakwas- rozczarował, a lejący sie krem serowy- wkurzył.
Ale przez najbliższe dni nie mam potrzeby nic gotować, to mam nadzieję, ze moze gdzieś se ten mój pech pójdzie ;)))
Wczoraj zrobiłam pierwszy raz torcik bezowy, już na samą myśl ślina mi ciekła.Kupiłam 3 gotowe blaty bezowe , posmarowałam nisko słodzonym dżemem jagodowym, oraz bitą śmietaną,tylko z cukrem waniliowym, ponieważ beza jest słodka.
Udekorowałam czerwonymi winogronami, wyglądał bardzo smacznie wg mnie:) No i wstawiłam do lodówki
Podejrzałam ten przepis już kilka miesięcy temu w programie Ewy Wachowicz, strasznie się na nią wkurzyłam dzisiaj! bo nie powiedziała w programie, że taki torcik po zrobieniu, od razu stawia się gościom i zjada.Po nocy spędzonej w lodówce wyjęłam jedną rzadką breję, która ubrudziła straszliwie lodówkę, po bezach nie było nawet śladu, wszystko się stopiło na jedną masę. Oczywiście wylądowało w muszli klozetowej:(( Dawno nic nie popsułam, ale ten tort to wielki niewypał:((
Żebym wiedziała że tak wyjdzie zrobiłabym go dzisiaj i zaraz podała na deser po obiedzie.
Tak wyglądał zaraz po zrobieniu, oczywiście zdjęcia tej brei nie robiłam.To jest dopiero pech:(
Tu akurat nie było pecha tylko zwyczajnie nie wiedziałaś. A masz prawo jeszcze wielu rzeczy nie wiedzieć :)
Nie przejmuj się ...
Pomyśl, jaka byłabys zmartwiona, gdybys sama ubijała pianę na blaty bezowe ...
Szkoda takiego pięknego torcika, ale przynajmniej na przyszłość będzie wiadomo :)
Uszy do góry :) Przed Tobą jeszcze wiele pieknych tortów :) Przede mną ( mam nadzieję ;))) ) - też :)
Pozdrawiam światecznie :)
Agik, moja droga, ja przezylam horror dzisiaj po poludniu.........Mamuska zazyczyla sobie farbowania wlosow. Wysmarowana czerwona farba siedziala sobie spokojnie i ogladala tv. Przychodzi do zmycia farby, a tu wody ni huhuhuhu........rozpacz, babuni wlosy sie spala......mama bliska zawalu serca..........co robic?
Latalam do ogrodu po snieg i topilam, a chyba wiesz ze 10 litrow sniegu stopi sie na dwie kropelki.....hihi.
Topilam, podgrzewalam i tak uratowalam Mamusine loki przed spaleniem farba.
Jestem wykonczona, czy nie mozna 82 latce wytlumaczyc, ze czas na siwizne dawno minal????
A jeszcze, zeby bylo ciekawiej, to zalalo mi kotlownie woda, bo jak nie ma cisnienia goracej wody, to jakis wentyl oproznia system :((((((
Wlasnie przytargalam baniaki z woda, bo podstawili woz w centrum wioski. Czeka mnie mycie w zimnej wodzie rano, przed wyjazdem na Alvinka chrzest?
Trzymam Cie za reke i Ty mnie potrzymaj :)
Ps. gotowac umiesz, ale moze w oblokach bylas, albo jak moja Babcia mowila: w czasie periodu siedz w fotelu i przeczekaj:)))))))))
Hmmm...- a jakbys dwie godzinki wczesniej wyjechała i wykapała się u Evy w ciepłej wodzie? :))) Do mycia zębów i twarzy mozesz wodę zagrzac w czajniku :)
Nie mam okresu teraz :) możliwe, że jestem nieznośna, ale to już taki charakter :)
Miałam okropny sen...
Kochana u Evy jest kilkanascie gosci z daleka od dzisiaj, jak oni beda tam sie kapac rano, to wielkie zapytanie........wyjezdzam o 8 rano. W najgorszym wypadku wytarze sie w sniegu:)))
Kto Ci powiedzial, ze jestes nieznosna? Snu nie tlumacz bron B na forum:)........zapomnij!!!
Straszne
Sen staram się zapomnieć...
U nas czasem tez nie ma wody i ja się kąpię na stacji benzynowej- dlatego w aucie mam zawsze środki do mycia, ręcznik, klapki i suszarkę do włosów.
Moze naprawią awarię do rana...
Oj tineczko, że tak napiszę: katastrofa. Najważniejsze, że włosy uratowane. Chcesz, to potrzymam i Ciebie i Agik za rękę :) A jutro? A jutro chrzest Alvinka :)
Potrzymaj mnie za reke:) Tak , jutro wielki dzien, chrzest Alvinka:) Mam nadzieje, ze w kosciele wody nie zabraknie........
Posialiśmy jęczmień by było ładnie. Niestety nasiona były jakiś chyba złe bo mało który wyszedł. To jednak drobiazg w porównaniu z tym co ciebie spotkało.
... ja z moich przygód tez się śmieję :) wczoraj- jak poszłam po żurek do sklepu i opowiedizałam paniom, co mi się stało- to panie sprzedawczynie jednym głosem powiedziały- to teraz już wszystko do końca roku wyjdzie :)... mam nadzieję.
Wkurzajace, bo inaczej sobie wszystko zaplanowałam, ale w końcu, czy da się wszystko przewidzieć? Przeciez się nie da ;)
Nie musze być Miss Perfecto ;))) ufffff, jaka ulga :)
Szkoda Twojej dekoracji ... Miałaś jakąś inną?
Rzeżucha mi ładnie wyszła:) Tylko po obiedzie wyniosłam do kuchni bo podobno ma charakterystyczny zapach i w spaniu mogło by mi przeszkadzać:D. Jeśli chodzi o Ciebie to tak czasem bywa. To jednak nie były bardzo poważne problemy. Tym się ciesz. Mam nadzieję, że już będzie tylko lepiej u ciebie.
Byłam dziś popołudniu u teściowej. Po jakimś czasie strasznie rozbolała mnie głowa. Dobrze się maskowałam bo nikt nie zauważył. Mąż ze swoim bratem się napili więc musiałam kierować. Bałam się jak w takim stanie dam radę. Przed wyjazdem zrobiło mi się niedobrze. W ubikacji zwróciłam i już było tylko lepiej. W domu przyznałam się dopiero mężowi.
As
Bardzo mnie zaniepokoiło to, co napiałas :( Zaszkodziło Ci coś? czy za dużo zjadłaś?
Nie będę juz drążyć publicznie, ale martwię się o Ciebie, Ania
Mam nadzieję, ze jutro lepiej będzie
Nie mam pojęcia. Może to tylko migrena była. Już głowa prawie nie boli. Tylko tak minimalnie, ze nie przeszkadza.. Czasem tak miewam. Ostatnio w 2007 roku na przyjęciu po ślubie męża siostry. Tylko efekt końcowy nie był tak drastyczny
A może AS zaskoczyłaś ???
Jeżeli dobrze rozumiem to myślę, że nie.
Na drugi raz posiej owies.Tak około 10 dni przed Wielkanocą.
Co roku siejemy owies. Od sąsiadki dostałam jęczmień bo niby lepszy i szybciej schodzi. Posłuchałam ale nie udało się. Mój tata potwierdził, że jęczmień będzie lepszy ale to nasienie było chyba nie dobre.
Agik :) Są takie dni w życiu kobiety, kiedy wszystko idzie nie tak, ale to wszystko nieważne. Ważne, że sernik wyszedł i mazurek - nawiasem mówiąć chce przepis, bo mój pomarańczowo marcepanowy prawie znikł a nie wyglądał- no i, że szynka się udała :) O i jeszcze, że ta mascara nie wylądowała w oku tylko na bluzce.
Najlepszego Kochana :D
P.S. a kuchareczka z Ciebie super :)
:)
Mazurek pomarańczowo- różany- przepis z jakiegoś bloga, ale trochę zmieniłam- zrobiłam ciasto moje dyżurne kruche: maką, jajko i żółtka, proszek i jogurt i masło.
500g pomarańczy
2 cytryny
50 g konfitury z płatków róży ( ;))) )
200g brązowego cukru
płatki migdłowe( w paczce było 50 g, ale zjadłam trochę płatków wczesniej)
Pomarańcze i cytryny obrałam, wykroiłam białe, wydłubałam pestki, resztę potraktowałam melakserem, wrzuciłam do rondla, wsypałam cukier, kapnęłam trochę wody, pieczołowicie mieszałam, jak zgęstniało- to dodałam róży ( już na koniec, róża nie lubi gotowania) i te płatki- dobrze, że jeszcze coś zostało ( płatków) )- wyłożyłam na wczesniej upieczony na złoto kruch spód, wyrównałam patką. Miałam jeszcze ozdobić, ale, zę zjadłam płatki przeznaczone na ten cel- mój mazurek pozostał nieozdobiony... takie życie...
PRAWIE wszystko poszło nie tak ;))) a jak wiadomo- prawie robi wielką róznicę ;))) to pierwsze od ...kiedyś Święta z tatą ;)) co tam żarcie ;))) samym chlebem tez się można najeść :) a poza tym- limit pecha mam wyczerpany, prawda? :)
Buzi :)
O to wygląda podobnie do mojego mazurka, tylko ja nie dodawałam róży a na kruchy spód podziabałam masy marcepanowej :)
Masz rację, nie ma znaczenia co się je, ale z kim :)
I masz absolutną rację-hihihi-: limit wyczerpany :)
Buzi :)
Swieta z Tata, to jest najwazniejsze!!!!
Limit pecha wyczerpany masz do konca roku!!!!
Teraz , to tylko z gorki poleci:)
Oby:)
Wraz z tą myślą w moim sercu zakwita kolejna zielona gałąź ;))) ( jakkolwiek by to patetycznie nie zabrzmiało) i na tę zieloną gałąź będę chuchać i dmuchać :) podlewać i pielęgnować :)
Agik zawsze musi być ten pierwszy raz :):):) to wszystko to tylko szczegóły tak do tego podejdż. Ja nie wiem dlaczego od 3 dni codziennie coś tłukę. Nigdy mi się nie zdarzyło żeby aż tak często. Na moje szczęście żadne wartościowe rzeczy najpierw słoik, wczoraj szklanka, dziś wyskoczyła galaretka z lodówki ha ha na całe szczęście inne nie poszły w jej ślady. Moja babka nie wyszła z mojej winy. Miała się piec godzinkę wyciągnełam ją za wcześnie.i siadła sobie kobita ha ha jak ją z pwrotem wsadziłam do piekarnika to już wstać nie chciała. Smak na szczescie ma wyborny. Będę jeszcze robić ten przepis bo super. Na pocieszenie agiku napisze Ci co mnie się dziś przytrafiło poza gaeretka która sama wyskoczyła z lodówki. . Na te święta pstanowilam zrobić pychotkę. Bardzo długo szukalam tego przepisu. Zdolności do słodkości za wielkich to nie mam. Ciasto wyszło mi super wszysto się udało. w smaku wyborne. Cieszylam się jak dziecko z tego ciasta. W przepisie było napisane że ciasta nie trzyma się w lodówce więc postawilam w chłodnym przedsionku. Wczoraj było ok. Dziś przychodzę z kościola wchodze do domu i zapach taki dziwny. Pomyslałam pewnie jakiś sąsiad coś robił. Po obiedzie kawkę sobie zrobiłam biorę pychotkę a tu zakwasiła się na maxsa. Nie wiem dlaczego ? Pojęcia nie mam, no cuż do glowy przychodzi mi tylko jedna myśl, na pocieszenie.. Nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszło. Przynajmniej moje 4 litery nie będą wyglądały jak ta pychotka bo odkąd rzucilam palenie to w zastępstwie mój organizm dogadza sobie wszelkimi słodkościami.
Gotować nie przestałaś umieć tego się nie zapomina to jak z jazdą na rowerze :):):)
Agusia- ale juz koniec tego, co? ;))
Agik tak definitywny koniec z slodyczami :P hihi
Koniec koniec Agiku jutro wstaniemy i wszystko bedzie cudnie. Nic nie piszesz czy zlość na Lubegoi przeszła ?
A tam:- stara przeszła, nowa przyszła ;))) samo życie ;))) Chyba jest dobrze :)
zgodnie z zasadą kto się czubi ten sie lubi :)
czy ja wiem?
to raczej taki typ... hmmm.., włoski ;))) z ciągły podładaniem żywego ognia do pieca ;)
ta... byk z baranem :P dwa rogacze pod jednym dachem :) znam to ;)
kto jest baran a kto byk ?
agik byczek :) jak i ja :) Luby baran jak mój pierworodny :)
Agik- 20 kwietnia- wieć to zależy od szkoły ;)- baran!!! najczęściej, nieczęsto tylko byk :)
A juz pomijając wszystko- sufit u nas niepodrapany rogami ;)))- przynajmniej ja w to wierzę :)
według mojej szkoły byk, bo od 20 kwietnia byczek króluje :)
według mojej- do 21 kwietnia byczek króluje :)
sprawdzałam, nawet cicocia wikipedia podaje, że od 20 IV :)
Boziu- ja poszłam do wujka googla- i tez mówi ż eod 20 kwietnia - to byk...
A ja całe życie mysląłam,że jestem baran!
Nawet se taką teorie umyśliłam, ze jestem Agnieszka- od łacińskiego słowa "agnus"- owieczka ;))) i tak se umyśliłam, ze ja taka owca, baranek jestem- dlatego mi się przydarzają takie rzeczy, jak wylanie wrzącej zupy na plecy albo tym podobne ( już spuśćmy na to zasłonę milczenia)
Musze to wszystko jeszcze raz przemyśleć ;)))
kurde, poszperałam i rzeczywiście są dwie szkoły. ja zawsze myślałam, że od 20 kwietnia byk leci :/ tak mam nawet w kilku książkach. ale tam nieważne, ważne, że dobra kobieta z Ciebie :)
u nas oba barany ;)- tylko ja barano-byk, bo na kraju daty :)
Ogniscie u nas bywa - to prawda :)
u nas skorpion i bliżniak Ja co na sercu to i na języku czasem z ta swoja szczerością to bym mogła się ugryżć w język.
hi
ja też dochodże do tego wniosku :)
i czasem nawet udaje mi się ugryźć w jezyk- NAJPIERW ;))))
Ty jesteś skorpion Aggusiu ??
niooo :):) Tylko ja jestem taki nietypwy skorpion.
To tak jak ja :) tylko ja jestem taki standardowy skorpionik
mysha skorpionice to bardzo fajne kobity :)
Nie wiem, nie znam
A my to co ??:)
Oczywiście, że tak :)
Liczba nieudanych rzeczy jest wprost proporcjonalna do wagi uroczystości (Murphy)
Hmmm...
...możesz mieć wielką rację ( razem z panem merfim ofkors ;) )