Mam dwa problemy: jak zmyć z twarzy ten p...ony fiolet, którym się wczoraj wymazałam / wyhodowałam sobie półpasca na buzi/ a drugi: - gdzie można pochodzic fajnie w górach /Tatry i Bieszczady zdeptane/ i ew. namairy na spanie.
Basienko ja miałam ospę 6 lat temu wtedy kazano mi się smarować pudrodermem. Teraz jak na koniec roku moje maluchy miały ospę ( to ten sam wirus) to lekarz właśnie zalecił albo gencjanę albo nic.Podobno pudrów już się nie stosuje coś tam się może od tego zrobić ( nie pamiętam co). Chciałam podzielić się z Tobą moimi doświadczniami. Syna smarowałam gencjaną a córkę niczym. Muszę Ci powiedzieć że córce schodziły te dziabągi szybciej. Kąpałam ich tylko w Oilatun i w 2 tygodnie wyszli z tego.
Basienka całe Beskidy, Szczyrk, Wisła, Babia Góra , okolice Myślenic, Beskid Wyspowy idąc dalej w kierunku Szczyrzyc aż po Krynice a stamtąd w strone Bieszczad przed Łemkowszczyzne. Niesty namiarów na spanie nie mam tylko w Szczyrzycu. Z namiarów na spanie mam tylko w Szczyrzycu http://www.ekoagro.pl/ W sprawie fioletu niestety jestem zielona
fiolet gencjany schodzi przetarty spirytusem. Ale jeśli masz rany, to lepiej zostań przy pudrze, gencjana się złuszczy z naskórkiem. A którz Ci przepisał fiolet na twarz? Niech się sam wysmaruje.
sama notabene moja rodzinna lekarz, która bardzo lubię i dlatego we wczorajszym przypływie rozpaczy ją posłuchałam...o tym ostatnim twoim zdaniu tez pomyślałam.
Basiu, a nie wiesz, ze najmodniejsze makijarze na pokazach sa w fioletach:))) Och, Kochana, nie martw sie i tak jestes piekna, blada czy fioletowa. Trzeba przeczekac chorobe i nie mazac sie niepotrzebnymi pudrami, moga spowodowac infekcje ran. Trzymam za reke w rozpaczy i sciskam cieplutko!
Beskidy.Okolice Wysowej. Zresztą cała Łemkowszczyzna. Cudne miejsca, przepiękne cerkwie. Co do noclegu nie wiem jakie warunki potrzebujesz. Ja osobiście polecam ośrodek szkoleniowo wypoczynkowy Lasów Państwowych (nadleśnictwo Łosie) w Zdyni. Pierwsze wrażenie dla mnie przyjemne nie było. Warunki schroniska mlodzieżowego na średnim poziomie. Ale kuchnia gospodyni i jej serdeczność wynagradza wszytko. I teraz już tylko tam. Byłam tam w zeszłym roku 4 dni grupą ok 25 osób w tym 7 kobiet. Gospodyni na nasz widok upiekła ciasto ;). O żurku gotowanym nam na "przypadłośc rajdową ;)" o 3 nad ranem już nawet nie wspomnę... Niedaleko jest stadnina koni huculskich...
Piszę się :) A Panią Zosię w Zdyni naprawdę szczerze polecam, zreszta tak ciepło jak nas tam przyjeli to chyba jeszcze nidy wcześniej i nigdzie..., polecam wrzesień, Pani Zosia rydze robi pyszne :)
:) a ja wrzesień lubię najbardziej, wszędzie. Nad morze w maju takie tam mam pomysły. Może dlatego że może jako takie mnie nudzi trochę. Lubię takie wypady 2-3 dni na wydmy pobiegać boso po piasku. Ale we wrześniu chyba jeszcze nad morzem nie byłam, muszę kiedyś pojechać. Wrzesień kocham najbardziej chyba na mazurach - taka tęsknota za czasem który tam spędziłam (będzie pewnie ze 3-4 lata) i który nie wróci. Wrzesień zwłaszcza II połowa na mazurach jest cudny. Jest jeszcze ciepło. Słońce wstaje już dość późno i leniwie, jeziora paróją, wszytko zalane jest mlecznym blaskiem, rosa i pajęczyny tworzą cuda... trochę jesiennych mazur A w górach październik kiedy czerwone wierchy są naprawdę czerwone... ehhhh
nad morzem we wrześniu jest pięknie i spokojnie. My jeździmy na rowerach, są tak urokliwe ścieżki rowerowe np. wzdłuż zatoki a później do samego Helu przez las czy w drugą strone zatoki do Pucka, ja chodze z kijkami zatoka wracam po piaskunad morzem, plażowania nie lubię i morza jako takiego. czerwone wierchy schdziliśmy kiedyś właśnie na początku września, chodziliśmy systematycznie- przez 10 dni, ale bazę noclegowa mieliśmy w Zakopcu, jeziorka mam u siebie bo Pojezierze Łęczyńsko-włodawskie tez jest piękne i "rowerowe".Dobrze ze do ciepełka juz coraz bliżej:)
Rower to cudowny wynalazek. Znajomi polecali mi kiedyś taką miejscowość nad morze Dębno (chyba) mówili o kajakach. Nie byłam ale mam w planach przetstować. W maju szybki wypad na piwo do Kopenhagi, może sobie rower przywiozę bo w miejscu mojego obecnego (stałego niestety) zamieszkiwania nie posiadam. Aaaa i jeszcze na rower przecudowna jest Suwalszczyzna :).
hi hi dla mnie Bieszczady mają swój urok, chociaż w słoneczną niedzielę, niektóre szlaki przemieniaja się w deptak i rewie mody niekoniecznie tej "górskiej", ale to tylko niektóre..
Jak połazić to polecam Karkonosze. Głównie Karrpacz i Szklarską Porębę. Prz okazji mozna też zahaczyć o "Skalne Miasto" w Czechach. Byliśmy 2 lata temu i na pewno jeszcze się nie raz wybierzemy. Aż miło wspominać. Jeszce obserwatorium na Śnieżce było w całości. Z noclegów niestety nic nie mogę polecić, bo my odwiedzamy tylko kempingi.
Dżizas masz półpaśca na twarzy???? Ja przechodziłam półpaśca w II połowie grudnia.... Żadne środki przeciwbólowe nie pomagały. To była ta najzwyklejsza postać - na plecach i brzuchu. Nie wiem czy dodstałaś info od lekarza, ale ten typ który ty masz jest bardzo groźny....zwłaszcza gdy przerzuci się na oko. Najlepiej siedź w domu, łykaj tablety, witaminę b....i z nikim się nie kontaktuj, nie przytulaj nikogo. Puder w płynie powinien w zupełności wystarczyć...wysusza i łagodzi swędzenie. Zakup też sobie maść na blizny.....
wszystko wiem na ten temat, albo przynajmniej dużo, półpascem nie mozna się zarazić. Własnie mnie niec nie boli - konsultowałam się z laryngologiem bo to raczej koło ucha na i za mam tego drania, nie przewiduje blizn...dzięki
Odnośnie zmycia gencjany - wmasuj wazelinę, lub cos innego tłustego,odczekaj ok 5 min. można wiecej, i spróbuj zmyć wacikiem jak nie będzie hcciało zejść czynnosć powtarzać do skutku. Jak ktoś zna lepsze metody (zmywanie sokiem z cytryny? - nie próbowałam) niech pisze.
A ja przeczytalem, że fiolet ten bardzo dobrze usuwa się ze skóry za pomocą skalpela, jednak samemu nie radzę....lepiej zdać się na umiejętności chirurga Bahus
to "jedziemy nad jeziorko" tak mi pięknie latem zapachniało....ja chcę żeby było już lato! ja chcę na kemping, ja chcę się byczyć na słońcu i pływać w jeziorze...mój, około 65 letni wujek właśnie zaczął swój "sezon pływacki"na dobre, ale to w ogóle jest "gość". Myślę, że niejeden młodziak mógłby mu pozazdrościć sylwetki. Codziennie się modlę ,żeby tajemnica jego wyglądu tkwiła, oprócz uprawiania sportu, też w genach....albo w nalewkach, bo nalewki robi nieziemskie. W tym roku zaopatrzyłam się już w paralizator, tonfę, jego zdjęcie z dzieciństwa, jak był przebrany za dziewczynkę i przeczucie, że jednak zechce mi w końcu zdradzić recepturę:))))))))
sportowy tryb zycia i pogoda ducha i jeszcze pare innych czynników :))>>>nad jeziorkiem było super, wprawdzie domek jeszcze nie posprzatany po zimie ale co tam, już leżakowałam na słoneczku z winkiem w ręku. Ze też ja nie mam po kim odziedziczyć nalewkowych genów, no ja chyba będę perekursorką w tej dziedzinie....
to może już Cię adoptuje zeby Cię nikt nie podkupił???czy nalewki nalezy jak wina przechowywać w piwnicy, bo już muszę się pomału do sławy przygotowywać..
kurczę , nie chcę Cię zniechęcać ,ale obawiam się ,że nie musisz się spieszyć ,bo jakoś nikt się raczej o mnie zabijać nie będzie:))))) choć oczywiście nie roumiem dlaczego, bo ja z natury miła i grzeczna jestem;)))))))) ja w ogóle czuję ,że już raz byłam adoptowana. wysunęłam kiedyś teorię ,że się w rodzinie królewskiej urodziłam (sprzątać nie lubię, może nie musiałam, wiesz ...służba), ale rodzice twierdzą zgodnie, że nie i że ja na pewno ich. kłócić się nie będę , ale i tak wiem, że mówią to dlatego żeby mi przykrości nie robić. O spadek po królowej Elżbiecie powalczę, a co mi tam.....:)))))))))) a z tym miejscem to nie wiem, gdzie wujek je przechowuje, dla mnie najważniejsze ,że daje spróbować:) spotykamy się latem na kempingu (wujek z ciocią, wraz ze znajomymi- kilkoma parami, od wiosny do jesieni kempingują nad mazurskim jeziorem) i wtedy właśnie przy ognisku degustujemy nalewki (czyt. pijemy, do ostatniej kropli),pieczemy kiełbaski (czyt.tworzymy zagrychę), wesoło śpiewamy(a po nalewce "7 ziół", tak pięknie śpiewałam ponoć, że wszyscy zgodnie twierdzili, że jak będą kręcić nowego "Idola" to powinnam iść na casting) i w ogóle bawimy się dobrze:))) moja koleżanka wyciąga nalewki z barku- fakt, że nie ma masowej produkcji,jak wujek, ale też coś tam tworzy.......
No właśnie ja z barku dosyć szybko wyciagam, bo już nic nie zostało, ja po nalewce też mogę do jakiegos zespołu się starć., /zresztą czekam na propozycje tylko nie wiem czemu tak długo/aż keidyś jak się usłyszałam na filmie z wesela to myślałam, że mam dabing /zapomniałam sobie skopiować, bo może obok produkcji nalewek i to by rozsławiło by moje imię, narazie zkupiłam książkę o nalewkach no i mam dobre chęci zwłaszcza do ich picia..
Jeśli jeszcze nie byliście, to myślę, ze sie nie rozczarujecie okolicami Łącka, lub Kamienicy. To jest w okolicach Nowego Sącza, w Beskidzie Sądeckim. Już nawet nie o to chodzi, ze miejscowośc jest ładna, i nawet nie chodzi o sliwowicę, którą tam wszędzie robią, z wyjątkiem takiego jednego budynku, co ma krzyż na dachu wywieszony. I nawet nie o Święto Kwitniecia Jabłoni, które chyba w drugi weekend maja się odbędzie. Z Łącka masz wszędzie blisko. Jakieś 2o km do Krościenka ( czyli w Pieniny- a tam spływ Dunajcem, Wąwóz Homole i wiele innych rzeczy), też ok 20 km w Gorce. Do Zakopanego masz ( górkami) trochę ponad 60 km. Przypomniało mi się jak kiedyś jechaliśmy z Nowego Targu do Krościenka. Jesienią to było i pora była taka że zaraz miało zmierzchać. Nieopatrznie odwróciłam się za siebie i miałam ochotę paść na kolana i za te cuda dziękować ( choć nie wiem komu ...) Ośniezone szczyty Tatr, ten snieg w promieniach zachodzącego słońca miał taki różowo- łososiowy kolor, na wodzie Zalewu Czorsztyńskiego rozchodziły się takie barwne słoneczne smugi, a to wszystko na tle Pienin, któe już zaczynały wybuchać kolorami... Mozesz też się wybrać na wycieczkę do Limanowej- przed Kamienicę- widoki naprawdę powalajace... Lub przez Nowy Sącz- w sumie to sama nie wiem, któe bardziej powalające ;) Zamki są też dwa do obejrzenia ;)- ruiny w Czorsztynie i zamek w Nidzicy.
Jeśli chodzi o spanie- to myslę, ze jesli wybierzesz sobie z neta kwaterę, któej standart Cię interesuje, to jedź w ciemno, bo nie zawiedziesz się. Małopolska ma naprawdę swietne tradycje przyjmowania letników.
Dzięki Ci bardzo właśnie o tych terenach myśleliśmy, małopolskie tradycje przyjmowania zanam, bo jeżdże do Białki na narty.Najlepszą i najtańszą 'kwaterę" mam w Krakowie i to z całodziennym wyzywieniem /mama/ ale to z kolei łączymy wycieczkami rowerowymi, polecam piękne ścieżki rowerowe wzdłuż Wisły z Krakowa do Tyńca:))
Baaaaardzo dawno temu miałem półpaśćca, pół twarzy miałem tak spuchnięte jak prawie drugą twarz, do tego ropiejaca rana mi się otworzyła za uchem. Byłem przerażony bo było to akurat miejsce minionej choroby, tej z wyrokiem. Kilka nocy z bólu nie spałem, zlecone maści i inne leki nie pomagałay, było coraz gorzej. Poszedłem do lekarza skórnego, ten od razu uspokoił mnie śmiejąc się : "...Kaziu, masz półpaśćca" ... i zlecił elektromasaże (taką szklaną półkulą). Zabieg pierwszy miałem kilkanście minut później w zakładzie fizykoterapii. Po przyjściu do domu zasnąłem jak niemowlak, po tym zabiegu spuchlizna nieco odeszła, po trzech czy czterech zabiegach całkiem odeszło, tylko cały czas musiałem pilnować by nie zaziębić tego miejsca jeszcze przez ok. tydzień po zakończeniu zabiegów.
ja mam równiez za uchem i na brodzie i cały czas boje się, że zacznie mnie boleć...a może już nie będzie?poczatkowo myślałam ze to uczulenie na krem ale jak zaczęlo boelec / troszkę tylko/ to skojarzyłam z tym "paskudztwem', qrde niech to schodzi bo w sobotę mam impreze i muszę jeszcze w związku z tym o fryzjera zahaczyć w piatek::(
Mam dwa problemy: jak zmyć z twarzy ten p...ony fiolet, którym się wczoraj wymazałam / wyhodowałam sobie półpasca na buzi/ a drugi:
- gdzie można pochodzic fajnie w górach /Tatry i Bieszczady zdeptane/ i ew. namairy na spanie.
Moze peeling?
A polpasca to nie zazdroszcze.
Powodzenia.
peeling odpada, muszę to draństwo łagodnie traktować, ja sobie tez nie zazdroszczę buuu
poszperalam troche w necie, wiec niektorzy polecaja ocet, niektorzy sok z cytryny.
odpada ja mam jeszcze "żywe rany" ale zmieniłam ten fiolet na przyzwoity puder w płynie na to dziadostwo /dzięki/
Basienko ja miałam ospę 6 lat temu wtedy kazano mi się smarować pudrodermem. Teraz jak na koniec roku moje maluchy miały ospę ( to ten sam wirus) to lekarz właśnie zalecił albo gencjanę albo nic.Podobno pudrów już się nie stosuje coś tam się może od tego zrobić ( nie pamiętam co). Chciałam podzielić się z Tobą moimi doświadczniami. Syna smarowałam gencjaną a córkę niczym. Muszę Ci powiedzieć że córce schodziły te dziabągi szybciej. Kąpałam ich tylko w Oilatun i w 2 tygodnie wyszli z tego.
dzięki, ja niestety już jestem fiolotwy ufoludek...
Basienka całe Beskidy, Szczyrk, Wisła, Babia Góra , okolice Myślenic, Beskid Wyspowy idąc dalej w kierunku Szczyrzyc aż po Krynice a stamtąd w strone Bieszczad przed Łemkowszczyzne. Niesty namiarów na spanie nie mam tylko w Szczyrzycu. Z namiarów na spanie mam tylko w Szczyrzycu
http://www.ekoagro.pl/
W sprawie fioletu niestety jestem zielona
ładnie się tak śmiać z biednego człowieka???
fiolet gencjany schodzi przetarty spirytusem. Ale jeśli masz rany, to lepiej zostań przy pudrze, gencjana się złuszczy z naskórkiem. A którz Ci przepisał fiolet na twarz? Niech się sam wysmaruje.
sama notabene moja rodzinna lekarz, która bardzo lubię i dlatego we wczorajszym przypływie rozpaczy ją posłuchałam...o tym ostatnim twoim zdaniu tez pomyślałam.
Basiu, a nie wiesz, ze najmodniejsze makijarze na pokazach sa w fioletach:)))
Och, Kochana, nie martw sie i tak jestes piekna, blada czy fioletowa. Trzeba przeczekac chorobe i nie mazac sie niepotrzebnymi pudrami, moga spowodowac infekcje ran.
Trzymam za reke w rozpaczy i sciskam cieplutko!
dzięki ale to są takie pudry z antybiotykiem:)) ja nie kcem być modna buuu
Beskidy.Okolice Wysowej. Zresztą cała Łemkowszczyzna. Cudne miejsca, przepiękne cerkwie. Co do noclegu nie wiem jakie warunki potrzebujesz. Ja osobiście polecam ośrodek szkoleniowo wypoczynkowy Lasów Państwowych (nadleśnictwo Łosie) w Zdyni. Pierwsze wrażenie dla mnie przyjemne nie było. Warunki schroniska mlodzieżowego na średnim poziomie. Ale kuchnia gospodyni i jej serdeczność wynagradza wszytko. I teraz już tylko tam. Byłam tam w zeszłym roku 4 dni grupą ok 25 osób w tym 7 kobiet. Gospodyni na nasz widok upiekła ciasto ;). O żurku gotowanym nam na "przypadłośc rajdową ;)" o 3 nad ranem już nawet nie wspomnę...
Niedaleko jest stadnina koni huculskich...
No właśnie o Beskidzie myślimy.. ja gdyby co mam fajne namiary w Bieszczadach ale dla tych co jadą w góry nie nad Solinę:))
Piszę się :)
A Panią Zosię w Zdyni naprawdę szczerze polecam, zreszta tak ciepło jak nas tam przyjeli to chyba jeszcze nidy wcześniej i nigdzie..., polecam wrzesień, Pani Zosia rydze robi pyszne :)
we wrześniu z obowiązku jeżdżę na Hel do Chałup- mąż na desce pływa, góry w czerwcu, czyli juz niedługo.
:) a ja wrzesień lubię najbardziej, wszędzie. Nad morze w maju takie tam mam pomysły. Może dlatego że może jako takie mnie nudzi trochę. Lubię takie wypady 2-3 dni na wydmy pobiegać boso po piasku. Ale we wrześniu chyba jeszcze nad morzem nie byłam, muszę kiedyś pojechać. Wrzesień kocham najbardziej chyba na mazurach - taka tęsknota za czasem który tam spędziłam (będzie pewnie ze 3-4 lata) i który nie wróci. Wrzesień zwłaszcza II połowa na mazurach jest cudny. Jest jeszcze ciepło. Słońce wstaje już dość późno i leniwie, jeziora paróją, wszytko zalane jest mlecznym blaskiem, rosa i pajęczyny tworzą cuda...
trochę jesiennych mazur
A w górach październik kiedy czerwone wierchy są naprawdę czerwone... ehhhh
nad morzem we wrześniu jest pięknie i spokojnie. My jeździmy na rowerach, są tak urokliwe ścieżki rowerowe np. wzdłuż zatoki a później do samego Helu przez las czy w drugą strone zatoki do Pucka, ja chodze z kijkami zatoka wracam po piaskunad morzem, plażowania nie lubię i morza jako takiego.
czerwone wierchy schdziliśmy kiedyś właśnie na początku września, chodziliśmy systematycznie- przez 10 dni, ale bazę noclegowa mieliśmy w Zakopcu, jeziorka mam u siebie bo Pojezierze Łęczyńsko-włodawskie tez jest piękne i "rowerowe".Dobrze ze do ciepełka juz coraz bliżej:)
Rower to cudowny wynalazek.
Znajomi polecali mi kiedyś taką miejscowość nad morze Dębno (chyba) mówili o kajakach. Nie byłam ale mam w planach przetstować.
W maju szybki wypad na piwo do Kopenhagi, może sobie rower przywiozę bo w miejscu mojego obecnego (stałego niestety) zamieszkiwania nie posiadam.
Aaaa i jeszcze na rower przecudowna jest Suwalszczyzna :).
Ja chcę z rowerkami do Puszczy Białowieskiej..
Bieszczady zdeptane?????
tak przez trzy lata z rzędu, trzeba troszkę odmienić:))
ach w tym sensie - teraz skumalem, bo pierwsza mysl, to, ze uwazasz je za deptak jakis czy promenade he he.
hi hi dla mnie Bieszczady mają swój urok, chociaż w słoneczną niedzielę, niektóre szlaki przemieniaja się w deptak i rewie mody niekoniecznie tej "górskiej", ale to tylko niektóre..
Jak połazić to polecam Karkonosze. Głównie Karrpacz i Szklarską Porębę. Prz okazji mozna też zahaczyć o "Skalne Miasto" w Czechach. Byliśmy 2 lata temu i na pewno jeszcze się nie raz wybierzemy. Aż miło wspominać. Jeszce obserwatorium na Śnieżce było w całości. Z noclegów niestety nic nie mogę polecić, bo my odwiedzamy tylko kempingi.
Dżizas masz półpaśca na twarzy???? Ja przechodziłam półpaśca w II połowie grudnia.... Żadne środki przeciwbólowe nie pomagały. To była ta najzwyklejsza postać - na plecach i brzuchu. Nie wiem czy dodstałaś info od lekarza, ale ten typ który ty masz jest bardzo groźny....zwłaszcza gdy przerzuci się na oko. Najlepiej siedź w domu, łykaj tablety, witaminę b....i z nikim się nie kontaktuj, nie przytulaj nikogo. Puder w płynie powinien w zupełności wystarczyć...wysusza i łagodzi swędzenie. Zakup też sobie maść na blizny.....
wszystko wiem na ten temat, albo przynajmniej dużo, półpascem nie mozna się zarazić. Własnie mnie niec nie boli - konsultowałam się z laryngologiem bo to raczej koło ucha na i za mam tego drania, nie przewiduje blizn...dzięki
Odnośnie zmycia gencjany - wmasuj wazelinę, lub cos innego tłustego,odczekaj ok 5 min. można wiecej, i spróbuj zmyć wacikiem jak nie będzie hcciało zejść czynnosć powtarzać do skutku. Jak ktoś zna lepsze metody (zmywanie sokiem z cytryny? - nie próbowałam) niech pisze.
A ja przeczytalem, że fiolet ten bardzo dobrze usuwa się ze skóry za pomocą skalpela, jednak samemu nie radzę....lepiej zdać się na umiejętności chirurga
Bahus
Można również glanzpapierem.
Udaj się po poradę do tej co cię tak ubrała :)
ze skalpelem????:)) po mału się zmywa, i tak mam przymusową kwarantannę więc straszę tylko 'domowych" ludzi:))
Użytkownik CZOS napisał w wiadomości:

> Można również glanzpapierem.Udaj się po poradę do tej co cię tak
> ubrała :)
Raczej płótnem ściernym...papier będzie od krwi rozmakał.
Bahus
Miałem na myśli taki wodny jak do karoserii :) (lakieru) Taki bardzo delikatny, tak ze 2000.
już ja chyba wole poczekać aż to dziadostwo się zmyje niż korzystać z waszych "porad" hi hi
a jak się czujesz Basiu?? bo przecztałam, że na szczęście Cię nie boli, a goi się cosik chociaż??
puk puk w niemalowane czuję się całkiem nie półpaścowo.....tylko to siedzenie w domu, ale juz dzisiaj jedziemy do siebie nad jeziorko:)
to "jedziemy nad jeziorko" tak mi pięknie latem zapachniało....ja chcę żeby było już lato! ja chcę na kemping, ja chcę się byczyć na słońcu i pływać w jeziorze...mój, około 65 letni wujek właśnie zaczął swój "sezon pływacki"na dobre, ale to w ogóle jest "gość". Myślę, że niejeden młodziak mógłby mu pozazdrościć sylwetki. Codziennie się modlę ,żeby tajemnica jego wyglądu tkwiła, oprócz uprawiania sportu, też w genach....albo w nalewkach, bo nalewki robi nieziemskie. W tym roku zaopatrzyłam się już w paralizator, tonfę, jego zdjęcie z dzieciństwa, jak był przebrany za dziewczynkę i przeczucie, że jednak zechce mi w końcu zdradzić recepturę:))))))))
sportowy tryb zycia i pogoda ducha i jeszcze pare innych czynników :))>>>nad jeziorkiem było super, wprawdzie domek jeszcze nie posprzatany po zimie ale co tam, już leżakowałam na słoneczku z winkiem w ręku. Ze też ja nie mam po kim odziedziczyć nalewkowych genów, no ja chyba będę perekursorką w tej dziedzinie....
jak masz tam więcej tego wina w domku, to ja Ci mogę go posprzątać.....;)))))))))))
zostaniesz "protoplastusiem";) pierwszej nalewki . Będą w Twoim rodzie, o Tobie krążyć w przyszłości legendy, może kiedyś pieśń napiszą....
tak chcę pieśń i poemat.....
więc nalewkę produkuj, później mnie adoptujesz , a ja już coś wymyślę:))))))
to może już Cię adoptuje zeby Cię nikt nie podkupił???czy nalewki nalezy jak wina przechowywać w piwnicy, bo już muszę się pomału do sławy przygotowywać..
kurczę , nie chcę Cię zniechęcać ,ale obawiam się ,że nie musisz się spieszyć ,bo jakoś nikt się raczej o mnie zabijać nie będzie:))))) choć oczywiście nie roumiem dlaczego, bo ja z natury miła i grzeczna jestem;)))))))) ja w ogóle czuję ,że już raz byłam adoptowana. wysunęłam kiedyś teorię ,że się w rodzinie królewskiej urodziłam (sprzątać nie lubię, może nie musiałam, wiesz ...służba), ale rodzice twierdzą zgodnie, że nie i że ja na pewno ich. kłócić się nie będę , ale i tak wiem, że mówią to dlatego żeby mi przykrości nie robić. O spadek po królowej Elżbiecie powalczę, a co mi tam.....:))))))))))
a z tym miejscem to nie wiem, gdzie wujek je przechowuje, dla mnie najważniejsze ,że daje spróbować:) spotykamy się latem na kempingu (wujek z ciocią, wraz ze znajomymi- kilkoma parami, od wiosny do jesieni kempingują nad mazurskim jeziorem) i wtedy właśnie przy ognisku degustujemy nalewki (czyt. pijemy, do ostatniej kropli),pieczemy kiełbaski (czyt.tworzymy zagrychę), wesoło śpiewamy(a po nalewce "7 ziół", tak pięknie śpiewałam ponoć, że wszyscy zgodnie twierdzili, że jak będą kręcić nowego "Idola" to powinnam iść na casting) i w ogóle bawimy się dobrze:)))
moja koleżanka wyciąga nalewki z barku- fakt, że nie ma masowej produkcji,jak wujek, ale też coś tam tworzy.......
No właśnie ja z barku dosyć szybko wyciagam, bo już nic nie zostało, ja po nalewce też mogę do jakiegos zespołu się starć., /zresztą czekam na propozycje tylko nie wiem czemu tak długo/aż keidyś jak się usłyszałam na filmie z wesela to myślałam, że mam dabing /zapomniałam sobie skopiować, bo może obok produkcji nalewek i to by rozsławiło by moje imię, narazie zkupiłam książkę o nalewkach no i mam dobre chęci zwłaszcza do ich picia..
można użyć też oliwki dla niemowląt lub zwykłej jadalnej oliwy.życzę zdrówka:)
Z gencjaną- to nie wiem, ale o górach chciałam.
Jeśli jeszcze nie byliście, to myślę, ze sie nie rozczarujecie okolicami Łącka, lub Kamienicy. To jest w okolicach Nowego Sącza, w Beskidzie Sądeckim. Już nawet nie o to chodzi, ze miejscowośc jest ładna, i nawet nie chodzi o sliwowicę, którą tam wszędzie robią, z wyjątkiem takiego jednego budynku, co ma krzyż na dachu wywieszony. I nawet nie o Święto Kwitniecia Jabłoni, które chyba w drugi weekend maja się odbędzie. Z Łącka masz wszędzie blisko. Jakieś 2o km do Krościenka ( czyli w Pieniny- a tam spływ Dunajcem, Wąwóz Homole i wiele innych rzeczy), też ok 20 km w Gorce. Do Zakopanego masz ( górkami) trochę ponad 60 km. Przypomniało mi się jak kiedyś jechaliśmy z Nowego Targu do Krościenka. Jesienią to było i pora była taka że zaraz miało zmierzchać. Nieopatrznie odwróciłam się za siebie i miałam ochotę paść na kolana i za te cuda dziękować ( choć nie wiem komu ...) Ośniezone szczyty Tatr, ten snieg w promieniach zachodzącego słońca miał taki różowo- łososiowy kolor, na wodzie Zalewu Czorsztyńskiego rozchodziły się takie barwne słoneczne smugi, a to wszystko na tle Pienin, któe już zaczynały wybuchać kolorami...
Mozesz też się wybrać na wycieczkę do Limanowej- przed Kamienicę- widoki naprawdę powalajace... Lub przez Nowy Sącz- w sumie to sama nie wiem, któe bardziej powalające ;)
Zamki są też dwa do obejrzenia ;)- ruiny w Czorsztynie i zamek w Nidzicy.
Jeśli chodzi o spanie- to myslę, ze jesli wybierzesz sobie z neta kwaterę, któej standart Cię interesuje, to jedź w ciemno, bo nie zawiedziesz się. Małopolska ma naprawdę swietne tradycje przyjmowania letników.
Zazdroszczę tego morza jesienią...
Dzięki Ci bardzo właśnie o tych terenach myśleliśmy, małopolskie tradycje przyjmowania zanam, bo jeżdże do Białki na narty.Najlepszą i najtańszą 'kwaterę" mam w Krakowie i to z całodziennym wyzywieniem /mama/ ale to z kolei łączymy wycieczkami rowerowymi, polecam piękne ścieżki rowerowe wzdłuż Wisły z Krakowa do Tyńca:))
Baaaaardzo dawno temu miałem półpaśćca, pół twarzy miałem tak spuchnięte jak prawie drugą twarz, do tego ropiejaca rana mi się otworzyła za uchem. Byłem przerażony bo było to akurat miejsce minionej choroby, tej z wyrokiem.
Kilka nocy z bólu nie spałem, zlecone maści i inne leki nie pomagałay, było coraz gorzej.
Poszedłem do lekarza skórnego, ten od razu uspokoił mnie śmiejąc się : "...Kaziu, masz półpaśćca" ... i zlecił elektromasaże (taką szklaną półkulą).
Zabieg pierwszy miałem kilkanście minut później w zakładzie fizykoterapii. Po przyjściu do domu zasnąłem jak niemowlak, po tym zabiegu spuchlizna nieco odeszła, po trzech czy czterech zabiegach całkiem odeszło, tylko cały czas musiałem pilnować by nie zaziębić tego miejsca jeszcze przez ok. tydzień po zakończeniu zabiegów.
ja mam równiez za uchem i na brodzie i cały czas boje się, że zacznie mnie boleć...a może już nie będzie?poczatkowo myślałam ze to uczulenie na krem ale jak zaczęlo boelec / troszkę tylko/ to skojarzyłam z tym "paskudztwem', qrde niech to schodzi bo w sobotę mam impreze i muszę jeszcze w związku z tym o fryzjera zahaczyć w piatek::(