Przeczytałam wątek o oryginalnej imprezie i tak sobie pomyślałam że to super, też bym chciała mieć takich znajomych. A tu!!!!!!!!!! Szok większości nie można się doprosić żeby na kawkę przyjechali bo oczywiście czasu brak .... a może tak na prawdę to nie są znajomi tylko znane twarze.
Dokładnie to samo pomyślałam, gdy czytałam tamten wątek:) I też pomyślałam o moich znajomych, których tak rzadko widuję... Każdy jest w biegu, nic tylko praca i praca, niektórzy mają już dzieci, ktoś wyjechał za granice, do innego miasta... Najczęściej jak się widzimy, to przypadkiem, gdzieś w sklepie, czy na mieście.. Smutne.. Brakuje mi takich spotkań...
A nie myślisz że to czasem wymówka bo się nie chce i z wielu innych powodów choćby to że zaproszenie kilku znajomych to też koszt i przygotowania? Ja myslę że dzieci to właśnie dobry powód aby się spotykać. Bo te same problemy były lub będą. Dzieci w grupie bąwią się fajniej. Poza tym można się spotykać na łonie natury taki leniwy piknik można świetnie wypocząc. Więc się dzieje z ludźmi że tak się zamykają i w weekendy to conajwyżej wycieczki co centrum handlowego.
Wiesz, owszem, uważam, że ludziom się po prostu nie chce i znajdą byle wymówkę, aby się nie spotkać...
Jeśli chodzi o organizację, to ja bardzo lubię pichcić i szykować dla innych, więc to dla mnie nie problem.. W moim przypadku problemem jest, że mieszkam u teściów, a moja teściowa na jakiegokolwiek mojego znajomego zaproszonego patrzy jak na intruza:( Doszło nawet do tego, że moi rodzice i siostra też nie przychodzą, bo im niezręcznie.. Tylko z okazji urodzin moich i męża przychodzą... Poza tym siostra ma dwójkę małych dzieci-rozrabiaków (my dzieci nie mamy), a moja teściowa dzieci nie znosi, bo jakkolwiek by się nie zachowywały, to dla niej zawsze będą niegrzeczne i niewychowane (tylko jej młodszy synuś był cacy i ideał...)... A moi najlepsi znajomi też już mają malutkiego synka i też ze względu na niego nie przychodzą, bo wolą z małym za dużo nie wychodzić... My czasem do nich idziemy, ale też nie na długo, bo właśnie przez małego... :/ I kapa...
Pocieszam się tylko, że ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie, bo budujemy dom i mieszkamy u teściów tylko dla oszczędności... Ale czy to już nie będzie za późno, jak będziemy na swoim, żeby pielęgnować przyjaźnie? Tego nie wiem...
Fakt ciężka sytuacja. Ja się niedawno przeprowadziłam na wieś a że jestem osobą bardzo trudno zawierającą znajomości mam ogromy problem. Myślę że trzeba pielęgnować znajomości mimo wszystko choćby tel czy przez intrnet bo nawiązać nowe jest bardzo trudno.
Ja zatesknilam za czasami, kiedy mielismy paczke imprezowa.. Kilka par, calkiem spora grupka.. Ale sie towarzysztwo pochajtalo, porodzilo dzieci, porozwodzilo.. i sie paczka rozleciala... Na szczescie mam swoje BABY :)) Moja paczka, jeszcze z czasow liceum :)) Mozemy sie nie widziec caly rok, ale zawsze w kwietniu, spotykamy sie u mnie (w okolicy moich urodzin) i nadrabiamy zaleglosci :)))Czekam na te spotkania baaaardzo.. W tym roku wypada pojutrze :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) Wprawdzie imprez tematycznych nie robie, ale sie nie nudzimy :)) A tak ogolnie rzecz biorac.. Wole spotykac sie ze starymi, dobrymi znajomymi, ktorych poznalam w dawnych czasach..kiedy jeszcze przyjazn rodzila sie z niczego.. Znajomosci zawierane w "doroslym zyciu" nie sa juz takie spontaniczne.. Sa oczywiscie wyjatki i chwala im za to :)) ALe mimo wszystko- niekiedy sa znajomosci, spotkania- bo tak wypada, bo warto go/ja znac, bo sasiadka, to czemu sie nie spotkac .. Chociaz czasem nie ma o czym gadac.. ;/
Kochane Dziewczyny, my (to jest ja i mój mąż) mamy taką paczkę znajomych, że wystarczy hasło i organizujemy imprezę, a nawet wyjazd , chociaż wszyscy mamy wiele zajęć, dzieci itd. I to jest super! Dzieje sie tak moze dlatego, ze super czujemy się w swoim towarzystwie , a wspólne wypady, imprezy, czasem wakacje, są zawsze udane, są często taką odskocznią od rzeczywistości. Myślę sobie, że fajne znajomości, przyjaźni po prostu warto pielęgnować - nawet wtedy kiedy nie ma się czasu, jest się zabieganym, warto znaleźć chwilę czasu, zadzwonic, odwiedzić. Ja niestety kilka ważnych dla mnie znajomości zagubiłam gdzieś w biegu zycia i dziś bardzo tego żałuję
Fajnie mieć takich przyjaciół ale chęci muszą być z 2 stron. Ja mam starą psiapsiółkę, ona ma córeczkę ja mam pareczkę i myślałam że może tak razem ale na wszelkie propozycje słyszałam niechce mi się nie mam czasu- odpuściłam.
Właśnie z tymi znajomymi to jest różnie.Mnie koleżanka zaprosiła na kawe na sobote a dzień wczesniej,czyli w piątek zadzwoniła,że nie ma czasu bo coś musi itd.Myśle sobie nie to nie,ale dało mi to wiele do myślenia.Nie powiem,bo chciała bym gdzieś wyjśc,trochę sie rozerwac,ale cóż bywa i tak.Ja wcale sie tym nie smucę,wezme męza i też pójdziemy,a co mi tam,hi,hi,hi.Dziewczyny głowy do góry,nie ma sie co smucic na dworze robi sie coraz cieplej!
Przeczytałam powyższe watki i stwierdzam, ze we wszystkich jest racja :-)
Tez mam paczke 4 bab z ogolniaka; znamy sie ponad 15 lat. Wszystkie razem widzimy sie moze raz na rok - z przyczyn geograficznych - ale mamy regularny kontakt internetowo-telefoniczny. Jedna z bab wyprowadzila sie dosc daleko i ze wstydem musze przyznac, ze troche przekreslilam te przyjazn, ale dzieki jej (tej baby) zacieciu i aktywnym wywolywaniu mnie do komputera badz telefonu, przyjazn trwa nadal!!!
Jesli chodzi o znajomych to rzeczywiscie - ciezko sie zgrac na jeden termin, ba! czesto jest to wrecz niemozliwe, ale spotykamy sie - jesli nie w calym zacnym gronie - to "parami" sie odwiedzamy i tez jest ok. U mnie dochodzi kolejna przeszkoda, bowiem co drugi weekend pracuje, ale nieraz to nawet po mojej pracy spotykamy sie z kims - dla przyjemnosci, dla relaksu/ Jesli nawet mam w domu tylko paluszki to pochrupania, informuje o tym: sluchajcie, wpadajcie, ale jestm po pracy, poczestujemy was paluszkami i herbata/ piwem. I wpadaja :-)))) Nieraz z czyms do jedzenia/picia, nieraz bez niczego.
Mam tez przyjaciolke, choc bardzo dziwna jest to przyjazn... Ostatnio byla w bardzo ciezkim stanie psychicznym z powodu narzeczonego, w sumie to ex-narzeczonego. Zarwalam prace, podrzucilam komus dziecko, pojechalam do niej, zrobilam obiad, wysluchalam, pocieszylam (tyle, ile moglam), siedzialam do pozna, az mi glupio wobec mojej rodziny bylo. Po jakis 3 tygodniach umawiamy sie na pizze. Chcialam zobaczyc, czy zyje i jak sobie radzi. Okazalo sie, ze nawet niezle i wyglada niemalze kwitnaco. Glupi rachunek 23 zl podzielilysmy rowno na pol... Wiem, powinnam sie wstydzic, ze na cos takiego zwrocilam uwage, ale nic nie moge na to poradzic. Jest mi troche przykro. Nie wiem dokladnie z jakiego powodu, nie potrafie tego zwerbalizowac, bo nie chodzi o pieniadze, ale bardziej o gest. A teraz, kiedy mam swoje problemy (chyba niedlugo serce mi ze stresu wyskoczy) i proponuje spotkanie, okazuje sie, ze nie moze, wyjezdza, albo ma kurs salsy!!!! To ostatnie mnie rozlozylo na lopatki :-(((
A mnie się wydaje, że my, polacy jesteśmy zbyt leniwi (nie mówię o wyjątkach!) na okazjonalne spotkania. Mówie to tylko na podstawie własnego "kręgu" ... kolezanek, kolegów z dawnych lat szczenięcych. Na NK owszem, odnowienie znajomosci, ale jakakolwiek propozycja kontynuacji w realu (zamieszkujemy w tej samej miejscowości!) spełza na niczym. By uprzedzić wypowiedzi, że sa jakieś chęci, niecheci osobiste, nie ma takowych, bo przy okazjonalnych spotkaniach w sklepie na ulicy witamy się serdecznie, nie unikamy się na ulicy(!) ... i na tym koniec. Zabieganie, własne problemy etc.etc. ....mozna na wiele rzeczy zwalać.
JAk juz nawiazales do NK- nasza klasa, z liceum (rocznik 1994, w zeszlym roku stuknelo 15 lat od matury), skrzyknela sie po jednym zaproszeniu :))))))))) Kolezanka, spoza miasta- powiedziala-sluchajcie wtedy i wedy jestem w Tychach- musimy sie spotkac.. No i byla nas ponad 20 osob :)) Spotkanie bylo cudne ;)) Nie przyszli w zasadzie tylko Ci , spoza kraju...
Użytkownik agus2404 napisał w wiadomości: > JAk juz nawiazales do NK- nasza klasa, z liceum (rocznik 1994, w zeszlym roku > stuknelo 15 lat od matury), skrzyknela sie po jednym zaproszeniu :))))))))) > Kolezanka, spoza miasta- powiedziala-sluchajcie wtedy i wedy jestem w Tychach- > musimy sie spotkac.. No i byla nas ponad 20 osob :)) Spotkanie bylo cudne ;)) > Nie przyszli w zasadzie tylko Ci , spoza kraju...
Ja mam jednak nieco dalszy rocznik, mocno wykruszony już, tzn lata z przełomu 50-60(!)
No tak mysle, ze tym bardziej powinniscie sie byli spotkac w "kupie" - i powspominac.. Szkoda nie nie wyszlo.. Takie spotkania maja swoj urok.. Sa pelne sentymentalnych wspomnien..
Tylko ze ja mam tak ze wszystkimi... Moze ja jakas naiwna jestem? Tyle razy po 4 literach dostalam.... albo w sumie: to tyle razy zobaczylam czyjes wypiete na mnie 4 litery i niczego mnie to nie nauczylo :-(
Użytkownik słodki buraczek napisał w wiadomości: > Tylko ze ja mam tak ze wszystkimi... Moze ja jakas naiwna jestem? Tyle razy po > 4 literach dostalam.... albo w sumie: to tyle razy zobaczylam czyjes wypiete > na mnie 4 litery i niczego mnie to nie nauczylo :-(
Witaj w Klubie Naiwnych, ...tzn bitych w d*** i dalej będących "analfabetami", ale za to z czystym (anty)kontem.
Przykre co mowisz.. przykre ze tak Cie potraktowala.. Ale to wlasnie jest znajoma, zwana przeze mnie "przyjaciolka".. Dla mnie "przyjaciolka" to wlasnie taka "psi, psi", przyleci, poplotkuje, mozna z nia gdzies wyjsc, napic sie, zabawic..ale ciezko na nia liczyc w trudnych momentach.. A jeszcze, czasami jak sie odwrocisz, to Ci d...e obrobi.. Jak mam kilku przyjaciol (plci zenskiej) - nie okreslam ich mianem przyjaciolka..tylko wlasnie "przyjaciel" . WIem, ze moge zadzwonic w srodku nocy i mnie wysluchaja... Mozemy sie nie widziec pol roku, a jak sie zobaczymy/uslyszymy- to tak jakbysmy sie rozstaly 15 minut wczesniej.. Bez zbednych"czesc- co u Ciebie slychac..?? " Nie musimy na sile szukac tematu.. Po prostu cieszymy sie soba... Lubimy tez ze soba milczec :)) i zadnej to nie przeszkadza... Ale to sa przyjaznie bardzo stare...
Dzisiaj sie bede z nimi widziec... wiec zjezdzam do kuchni :)))
Ja mam cztery przyjaciółki jeszcze z czasów dzieciństwa,teraz mieszkamy w różnych miejscowościach,wszystkie mamy małe dzieci.Ale wiem,że wystarczy telefon,jesteśmy jutro tam i tam jest okazja się spotkać i są wszystkie-ostatnio jedna symulowała grypę żołątkową na imprezie firmowej,żeby się wyrwać.Wiecie co jest w tym cudowne?To,że nie widzimy się czasami rok(jedna mieszka w Angli,więc trudno ,,zgarnąć,,nas razem w jednym miejscu),ale siadamy i zaczynamy rozmowę tak,jak byśmy się widziały wczoraj,zero skrępowania.Mój mąż wie,że gdy mówię jutro mam sabat,nic mnie nie powstrzyma;-)
Takie przyjaźnie "na całe życie" owszem, zdarzają się i świetnie. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że im więcej lat upływa, tym bardziej te kontakty zostają ograniczone. Jeszcze niedawno myślałam, że kiedy znajomi "odchowają dzieci" to będzie więcej czasu na spotkania, bycie ze sobą, po prostu życie towarzyskie. Okazuje się, że nie do końca to prawda. Miejsce dzieci zajęły wnuki i zabsorbowały chyba jeszcze bardziej niż rodzone dzieci. Współczesne babcie i dziadkowie często poza tym pracują. Do tego dochodzą mniejsze lub większe kłopoty zdrowotne i "całokształt" gotowy. Jestem osobą która stara się podtrzymywać znajomości, ale jak mówią słowa piosenki "do tanga trzeba dwojga". Dorosłam w końcu do tego, że trzeba pozwolić odchodzić nie tylko znajomym, ale i przyjaciołom. Nic na siłę. Jeśli jesteśmy otwarci, to natura nie znosi próżni i w miejsce starych przyjaciół czy znajomych przyjdą inni, równie ciekawi ludzie. Być może wszystko co mogliśmy sobie ofiarować już nastąpiło i każdy z nas podąża swoją własną ścieżką. Jednym słowem uważam, że przyjaźń należy pielęgnować, a jeśli nic z tego nie wychodzi, trzeba pozwolić odchodzić.
Przeczytałam wątek o oryginalnej imprezie i tak sobie pomyślałam że to super, też bym chciała mieć takich znajomych. A tu!!!!!!!!!! Szok większości nie można się doprosić żeby na kawkę przyjechali bo oczywiście czasu brak .... a może tak na prawdę to nie są znajomi tylko znane twarze.
Dokładnie to samo pomyślałam, gdy czytałam tamten wątek:) I też pomyślałam o moich znajomych, których tak rzadko widuję... Każdy jest w biegu, nic tylko praca i praca, niektórzy mają już dzieci, ktoś wyjechał za granice, do innego miasta... Najczęściej jak się widzimy, to przypadkiem, gdzieś w sklepie, czy na mieście.. Smutne.. Brakuje mi takich spotkań...
A nie myślisz że to czasem wymówka bo się nie chce i z wielu innych powodów choćby to że zaproszenie kilku znajomych to też koszt i przygotowania? Ja myslę że dzieci to właśnie dobry powód aby się spotykać. Bo te same problemy były lub będą. Dzieci w grupie bąwią się fajniej. Poza tym można się spotykać na łonie natury taki leniwy piknik można świetnie wypocząc. Więc się dzieje z ludźmi że tak się zamykają i w weekendy to conajwyżej wycieczki co centrum handlowego.
Wiesz, owszem, uważam, że ludziom się po prostu nie chce i znajdą byle wymówkę, aby się nie spotkać...
Jeśli chodzi o organizację, to ja bardzo lubię pichcić i szykować dla innych, więc to dla mnie nie problem.. W moim przypadku problemem jest, że mieszkam u teściów, a moja teściowa na jakiegokolwiek mojego znajomego zaproszonego patrzy jak na intruza:( Doszło nawet do tego, że moi rodzice i siostra też nie przychodzą, bo im niezręcznie.. Tylko z okazji urodzin moich i męża przychodzą... Poza tym siostra ma dwójkę małych dzieci-rozrabiaków (my dzieci nie mamy), a moja teściowa dzieci nie znosi, bo jakkolwiek by się nie zachowywały, to dla niej zawsze będą niegrzeczne i niewychowane (tylko jej młodszy synuś był cacy i ideał...)... A moi najlepsi znajomi też już mają malutkiego synka i też ze względu na niego nie przychodzą, bo wolą z małym za dużo nie wychodzić... My czasem do nich idziemy, ale też nie na długo, bo właśnie przez małego... :/ I kapa...
Pocieszam się tylko, że ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie, bo budujemy dom i mieszkamy u teściów tylko dla oszczędności... Ale czy to już nie będzie za późno, jak będziemy na swoim, żeby pielęgnować przyjaźnie? Tego nie wiem...
Fakt ciężka sytuacja. Ja się niedawno przeprowadziłam na wieś a że jestem osobą bardzo trudno zawierającą znajomości mam ogromy problem. Myślę że trzeba pielęgnować znajomości mimo wszystko choćby tel czy przez intrnet bo nawiązać nowe jest bardzo trudno.
Ja zatesknilam za czasami, kiedy mielismy paczke imprezowa.. Kilka par, calkiem spora grupka.. Ale sie towarzysztwo pochajtalo, porodzilo dzieci, porozwodzilo.. i sie paczka rozleciala...
Na szczescie mam swoje BABY :)) Moja paczka, jeszcze z czasow liceum :)) Mozemy sie nie widziec caly rok, ale zawsze w kwietniu, spotykamy sie u mnie (w okolicy moich urodzin) i nadrabiamy zaleglosci :)))Czekam na te spotkania baaaardzo.. W tym roku wypada pojutrze :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) Wprawdzie imprez tematycznych nie robie, ale sie nie nudzimy :))
A tak ogolnie rzecz biorac.. Wole spotykac sie ze starymi, dobrymi znajomymi, ktorych poznalam w dawnych czasach..kiedy jeszcze przyjazn rodzila sie z niczego.. Znajomosci zawierane w "doroslym zyciu" nie sa juz takie spontaniczne.. Sa oczywiscie wyjatki i chwala im za to :)) ALe mimo wszystko- niekiedy sa znajomosci, spotkania- bo tak wypada, bo warto go/ja znac, bo sasiadka, to czemu sie nie spotkac .. Chociaz czasem nie ma o czym gadac.. ;/
Kochane Dziewczyny, my (to jest ja i mój mąż) mamy taką paczkę znajomych, że wystarczy hasło i organizujemy imprezę, a nawet wyjazd , chociaż wszyscy mamy wiele zajęć, dzieci itd. I to jest super! Dzieje sie tak moze dlatego, ze super czujemy się w swoim towarzystwie , a wspólne wypady, imprezy, czasem wakacje, są zawsze udane, są często taką odskocznią od rzeczywistości.
Myślę sobie, że fajne znajomości, przyjaźni po prostu warto pielęgnować - nawet wtedy kiedy nie ma się czasu, jest się zabieganym, warto znaleźć chwilę czasu, zadzwonic, odwiedzić. Ja niestety kilka ważnych dla mnie znajomości zagubiłam gdzieś w biegu zycia i dziś bardzo tego żałuję
Fajnie mieć takich przyjaciół ale chęci muszą być z 2 stron. Ja mam starą psiapsiółkę, ona ma córeczkę ja mam pareczkę i myślałam że może tak razem ale na wszelkie propozycje słyszałam niechce mi się nie mam czasu- odpuściłam.
Właśnie z tymi znajomymi to jest różnie.Mnie koleżanka zaprosiła na kawe na sobote a dzień wczesniej,czyli w piątek zadzwoniła,że nie ma czasu bo coś musi itd.Myśle sobie nie to nie,ale dało mi to wiele do myślenia.Nie powiem,bo chciała bym gdzieś wyjśc,trochę sie rozerwac,ale cóż bywa i tak.Ja wcale sie tym nie smucę,wezme męza i też pójdziemy,a co mi tam,hi,hi,hi.Dziewczyny głowy do góry,nie ma sie co smucic na dworze robi sie coraz cieplej!
Przeczytałam powyższe watki i stwierdzam, ze we wszystkich jest racja :-)
Tez mam paczke 4 bab z ogolniaka; znamy sie ponad 15 lat. Wszystkie razem widzimy sie moze raz na rok - z przyczyn geograficznych - ale mamy regularny kontakt internetowo-telefoniczny. Jedna z bab wyprowadzila sie dosc daleko i ze wstydem musze przyznac, ze troche przekreslilam te przyjazn, ale dzieki jej (tej baby) zacieciu i aktywnym wywolywaniu mnie do komputera badz telefonu, przyjazn trwa nadal!!!
Jesli chodzi o znajomych to rzeczywiscie - ciezko sie zgrac na jeden termin, ba! czesto jest to wrecz niemozliwe, ale spotykamy sie - jesli nie w calym zacnym gronie - to "parami" sie odwiedzamy i tez jest ok. U mnie dochodzi kolejna przeszkoda, bowiem co drugi weekend pracuje, ale nieraz to nawet po mojej pracy spotykamy sie z kims - dla przyjemnosci, dla relaksu/ Jesli nawet mam w domu tylko paluszki to pochrupania, informuje o tym: sluchajcie, wpadajcie, ale jestm po pracy, poczestujemy was paluszkami i herbata/ piwem. I wpadaja :-)))) Nieraz z czyms do jedzenia/picia, nieraz bez niczego.
Mam tez przyjaciolke, choc bardzo dziwna jest to przyjazn...
Ostatnio byla w bardzo ciezkim stanie psychicznym z powodu narzeczonego, w sumie to ex-narzeczonego. Zarwalam prace, podrzucilam komus dziecko, pojechalam do niej, zrobilam obiad, wysluchalam, pocieszylam (tyle, ile moglam), siedzialam do pozna, az mi glupio wobec mojej rodziny bylo.
Po jakis 3 tygodniach umawiamy sie na pizze. Chcialam zobaczyc, czy zyje i jak sobie radzi. Okazalo sie, ze nawet niezle i wyglada niemalze kwitnaco. Glupi rachunek 23 zl podzielilysmy rowno na pol...
Wiem, powinnam sie wstydzic, ze na cos takiego zwrocilam uwage, ale nic nie moge na to poradzic. Jest mi troche przykro. Nie wiem dokladnie z jakiego powodu, nie potrafie tego zwerbalizowac, bo nie chodzi o pieniadze, ale bardziej o gest.
A teraz, kiedy mam swoje problemy (chyba niedlugo serce mi ze stresu wyskoczy) i proponuje spotkanie, okazuje sie, ze nie moze, wyjezdza, albo ma kurs salsy!!!! To ostatnie mnie rozlozylo na lopatki :-(((
A mnie się wydaje, że my, polacy jesteśmy zbyt leniwi (nie mówię o wyjątkach!) na okazjonalne spotkania. Mówie to tylko na podstawie własnego "kręgu" ... kolezanek, kolegów z dawnych lat szczenięcych.
Na NK owszem, odnowienie znajomosci, ale jakakolwiek propozycja kontynuacji w realu (zamieszkujemy w tej samej miejscowości!) spełza na niczym. By uprzedzić wypowiedzi, że sa jakieś chęci, niecheci osobiste, nie ma takowych, bo przy okazjonalnych spotkaniach w sklepie na ulicy witamy się serdecznie, nie unikamy się na ulicy(!) ... i na tym koniec.
Zabieganie, własne problemy etc.etc. ....mozna na wiele rzeczy zwalać.
JAk juz nawiazales do NK- nasza klasa, z liceum (rocznik 1994, w zeszlym roku stuknelo 15 lat od matury), skrzyknela sie po jednym zaproszeniu :))))))))) Kolezanka, spoza miasta- powiedziala-sluchajcie wtedy i wedy jestem w Tychach- musimy sie spotkac.. No i byla nas ponad 20 osob :)) Spotkanie bylo cudne ;)) Nie przyszli w zasadzie tylko Ci , spoza kraju...
Użytkownik agus2404 napisał w wiadomości:
> JAk juz nawiazales do NK- nasza klasa, z liceum (rocznik 1994, w zeszlym roku
> stuknelo 15 lat od matury), skrzyknela sie po jednym zaproszeniu :)))))))))
> Kolezanka, spoza miasta- powiedziala-sluchajcie wtedy i wedy jestem w Tychach-
> musimy sie spotkac.. No i byla nas ponad 20 osob :)) Spotkanie bylo cudne ;))
> Nie przyszli w zasadzie tylko Ci , spoza kraju...
Ja mam jednak nieco dalszy rocznik, mocno wykruszony już, tzn lata z przełomu 50-60(!)
No tak mysle, ze tym bardziej powinniscie sie byli spotkac w "kupie" - i powspominac.. Szkoda nie nie wyszlo.. Takie spotkania maja swoj urok.. Sa pelne sentymentalnych wspomnien..
Pamiętaj,prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.Tylko dla nich wszystko a dla ciebie nic,wiem jak to jest bo ja mam to samo.Pozdrawiam.
Tylko ze ja mam tak ze wszystkimi... Moze ja jakas naiwna jestem?
Tyle razy po 4 literach dostalam.... albo w sumie: to tyle razy zobaczylam czyjes wypiete na mnie 4 litery i niczego mnie to nie nauczylo :-(
Użytkownik słodki buraczek napisał w wiadomości:
> Tylko ze ja mam tak ze wszystkimi... Moze ja jakas naiwna jestem? Tyle razy po
> 4 literach dostalam.... albo w sumie: to tyle razy zobaczylam czyjes wypiete
> na mnie 4 litery i niczego mnie to nie nauczylo :-(
Witaj w Klubie Naiwnych, ...tzn bitych w d*** i dalej będących "analfabetami", ale za to z czystym (anty)kontem.
Wiem, ze nie jestem jedyna bita w d***
Witaj w klubie!
Przykre co mowisz.. przykre ze tak Cie potraktowala.. Ale to wlasnie jest znajoma, zwana przeze mnie "przyjaciolka".. Dla mnie "przyjaciolka" to wlasnie taka "psi, psi", przyleci, poplotkuje, mozna z nia gdzies wyjsc, napic sie, zabawic..ale ciezko na nia liczyc w trudnych momentach.. A jeszcze, czasami jak sie odwrocisz, to Ci d...e obrobi.. Jak mam kilku przyjaciol (plci zenskiej) - nie okreslam ich mianem przyjaciolka..tylko wlasnie "przyjaciel" . WIem, ze moge zadzwonic w srodku nocy i mnie wysluchaja... Mozemy sie nie widziec pol roku, a jak sie zobaczymy/uslyszymy- to tak jakbysmy sie rozstaly 15 minut wczesniej.. Bez zbednych"czesc- co u Ciebie slychac..?? " Nie musimy na sile szukac tematu.. Po prostu cieszymy sie soba... Lubimy tez ze soba milczec :)) i zadnej to nie przeszkadza... Ale to sa przyjaznie bardzo stare...
Dzisiaj sie bede z nimi widziec... wiec zjezdzam do kuchni :)))
Ja mam cztery przyjaciółki jeszcze z czasów dzieciństwa,teraz mieszkamy w różnych miejscowościach,wszystkie mamy małe dzieci.Ale wiem,że wystarczy telefon,jesteśmy jutro tam i tam jest okazja się spotkać i są wszystkie-ostatnio jedna symulowała grypę żołątkową na imprezie firmowej,żeby się wyrwać.Wiecie co jest w tym cudowne?To,że nie widzimy się czasami rok(jedna mieszka w Angli,więc trudno ,,zgarnąć,,nas razem w jednym miejscu),ale siadamy i zaczynamy rozmowę tak,jak byśmy się widziały wczoraj,zero skrępowania.Mój mąż wie,że gdy mówię jutro mam sabat,nic mnie nie powstrzyma;-)
Takie przyjaźnie "na całe życie" owszem, zdarzają się i świetnie. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że im więcej lat upływa, tym bardziej te kontakty zostają ograniczone. Jeszcze niedawno myślałam, że kiedy znajomi "odchowają dzieci" to będzie więcej czasu na spotkania, bycie ze sobą, po prostu życie towarzyskie. Okazuje się, że nie do końca to prawda. Miejsce dzieci zajęły wnuki i zabsorbowały chyba jeszcze bardziej niż rodzone dzieci. Współczesne babcie i dziadkowie często poza tym pracują. Do tego dochodzą mniejsze lub większe kłopoty zdrowotne i "całokształt" gotowy. Jestem osobą która stara się podtrzymywać znajomości, ale jak mówią słowa piosenki "do tanga trzeba dwojga". Dorosłam w końcu do tego, że trzeba pozwolić odchodzić nie tylko znajomym, ale i przyjaciołom. Nic na siłę. Jeśli jesteśmy otwarci, to natura nie znosi próżni i w miejsce starych przyjaciół czy znajomych przyjdą inni, równie ciekawi ludzie. Być może wszystko co mogliśmy sobie ofiarować już nastąpiło i każdy z nas podąża swoją własną ścieżką. Jednym słowem uważam, że przyjaźń należy pielęgnować, a jeśli nic z tego nie wychodzi, trzeba pozwolić odchodzić.