Dzisiaj mam pierwszy dzień długiego urlopu wypoczynkowego i tak sobie myślę o swoich koleżankach i kolegach w z pracy... Myślę i myślę i nie daje mi to spokoju... Pracuję w dużej(ok 200 osób firmie).Pracujemy na 3 zmiany,ale to nie w tym problem...Od dłuższego czasu na zmianie na której pracuję ciągle są jakieś niesnaski,zatargi,ostre wymiany zdań itp zarówno między kobietami jak i mężczyznami(chociaż z tymi jest o wiele lepiej niż z kobietami).Jest nas na zmianie 25 osób i cały czas słychać jakieś pretensje i żale.Kilka razy na dzień wysłuchuję skarg na współpracownice(wszystkie idą do mnie jak do spowiednika i wylewają swe żale...)i jednocześnie cholera mnie bierze(sorki za zwrot !),że te żale są spowodowane bardzo błahymi powodami! Myślę czasami,że za dużo pracowaliśmy i jest to wszystko powodem zmęczenia.Zawsze najwięcej pracujemy w sezonie jesienno-wiosennym.Tak było i teraz- w lutym i marcu były dodatkowe dni czyli praca w sobotę i niedzielę(większe wynagrodzenie w tych dniach)Prawie wszyscy wyrażali chęć przyjścia do pracy w te dni.Niestety święta i przerwa świąteczna nic nie zmieniły.Dalej nieporozumienia...Brygadziści i kierownicy nie reagują bo ich to nie dotyczy,a wręcz przeciwnie-co niektórzy po takich kłótniach "kablują" i robią to złośliwie.Mam tego dość i czasami rozmawiam ze znajomymi,którzy pracują w różnych firmach i aż tak nie jest! Czy ja już jestem przewrażliwiona? ale pracując 18 lat w jednej firmie nie widziałam,żeby współpracownice sobie tak "dosrywały"!!! Może jak wszyscy się wyurlopują to będzie lepiej?A może świat do reszty zwariował? i my z nim?
Niestety w większości przypadków tak się zdarza, że atmosfera w pracy jest nie najlepsza. Myślę, że chodzi o to, że w "normalnym" życiu sami dobieramy sobie towarzystwo a w pracy jesteśmy po prostu na siebie skazani. Pracowałam kiedyś 2 lata w firmie, w której pod tym względem było strasznie. W następnej pracy na początku "siedziałam cicho" i obserwowałam: kto jest kim, kto jest powiązany rodzinnie z szefem, kto donosi, kto podkłada komu świnie, kto z kim śpi albo robi coś co lubimy jesć w lecie. Okazało się, że trafiłam na zespół z którym świetnie się pracowało. Rozumieliśmy się bez słów, wystarczyło jedno spojrzenie i wszyscy wiedzieliśmy o co chodzi. Odbieraliśmy na tych samych falach. Niestety firmę zlikwidowano a ja znów muszę obracać się między ludźmi z kompleksami, niedowartoścowanymi, z kompletnie niepoukładaną albo pokiereszowaną sytuację rodzinną a glupiutkie dziewczyneczki ala Jola Rutowicz skupiają się na jakiś drobnostkach. Przykre to jest chociażby dlatego, szkoda zdrowia na tracenie energi na tego typu klimaty. Do tego jeśli dochodzi szef idiota to jest prawdziwa masakra.
Czasami mam wrażenie że w niektórych firmach brygadziści czy też kierownicy cieszą się że taka atmosfera panuje,przede wszystkim dlatego że pracownicy lepiej pracują,bo boją się że ktoś będzie "kablował",nie ma kombinacji itd.Takie mam odczucie. Ja krótki czas (3 miesiące)pracowałam w małym sklepie samoobsługowym,atmosfera była nie do wytrzymania.Wszyskie się do mnie uśmiechały a za plecami obgadywały ile się da!Nie cierpię fałszywych ludzi,przez ten okres mało się odzywałam bo z takimi ludźmi nie rozmawiam.Właściwie gdy któraś miała dzień wolny czy też była na innej zmianie była na językach tych "bab",bo tak można je określić.Po okresie próbnym dałam sobie spokój,bo ja do tego towarzystwa się nie nadawałam.
Może w ostatnim okresie w Twojej "brygadzie" przyszedł ktoś nowy? Czasem powstaje wówczas rozdźwięk w najlepszym nawet zespole. Sam byłem brygadzistą i miałem 17 osób w ekipie (13 dziewczyn i 4 chłopaków). Jedna rozmowa z całą(!) ekipą wystarczyła, i to taka bez owijania w bawełnę. Muszę przyznać, że miałem naprawdę najlepszą brygadę w całych(!) zakładach (wydziale zakładu), na każdym mozna było polegać, ale własnie ... szczerość nas łączyła. Może wymusiłem ją, nie wiem, ale tak było nam wygodniej jak się okazało i zdrowiej.
A wiesz!też o tym myślałam...w listopadzie "dodają" nam zawsze po kilka osób z innego wydziału i to może dokładać się na owe niesnaski... Ale źle działo się bez tych nowych osób.Miałam o tym porozmawiać z brygadzistką ale zagadnięta powiedziała ,że to nie jej sprawa...Koleżanki proszę:"dziewczyny!!! czego wiercicie sobie dziurę w brzuchu!? jesteśmy brygadą i lepiej nam będzie żyć zgodnie a nie dąsąć się jedna na drugą..." Bezskutecznie...Brygadzistka jest jaka jest i czasami można by było oskarżyć ją o mobbing.Bardzo kapryśna i humorzasta i używa róznych sposobów(i słów!) zeby wymusić na pracownikach posłuszeństwo.Dla świętego spokoju nikt jej nie chce wchodzić w drogę i każdy stara się omijać bokiem.Jak się na kogo uprze to jeździ po nim że hej! Może stąd się biorą owe zachowania?może koleżanki w ten sposób odreagowują? Niecierpliwie czekam,aż osoby które do nas doszły wrócą na swój wydział-ma to nastąpić w czerwcu.
W każdej pracy,w każdym zakładzie, znajdzie się,że będzie panowała między pracownikami nie miła atmosfera,czy będą tworzyc sie grupki,to jest nie uniknione.Niewiem czym Ty sie martwisz skoro Cie to nie dotyczy,olej to niech sie kłócą jak im tak dobrze,widac,że jeszcze jest mało problemów na świecie to trzeba atmosferę podgrzac.Z tym kablowaniem to jest istna dziecinada,albo chcą się podlizac kierownictwu.Ja miałam taki przypadek:,brygadzistka mi powiedziała prosto w oczy,że jak będę donosic na inne pracownice to będę miała dobrze,a jak nie to będzie mnie gnębic.Oczywiście ja jej powiedziałam prosto w oczy,że jak chce to niech sama donosi bo ja nie jestem kapusiem!Tak po tym zaczeły mi dawac do podpisania nagane,oczywiście ja nie podpisałam,to później zaczęła mnie brygadzistka szczypac po rękach.Pamiętaj w pracy nie ma koleżanek,ani kolegów-ja się trzymam cały czas tego motta i jest mi dobrze.Tak że Ty sie tym nie przejmuj,niech sie kłócą.Pozdrawiam Ania.
Dzisiaj mam pierwszy dzień długiego urlopu wypoczynkowego i tak sobie myślę o swoich koleżankach i kolegach w z pracy...
Myślę i myślę i nie daje mi to spokoju...
Pracuję w dużej(ok 200 osób firmie).Pracujemy na 3 zmiany,ale to nie w tym problem...Od dłuższego czasu na zmianie na której pracuję ciągle są jakieś niesnaski,zatargi,ostre wymiany zdań itp zarówno między kobietami jak i mężczyznami(chociaż z tymi jest o wiele lepiej niż z kobietami).Jest nas na zmianie 25 osób i cały czas słychać jakieś pretensje i żale.Kilka razy na dzień wysłuchuję skarg na współpracownice(wszystkie idą do mnie jak do spowiednika i wylewają swe żale...)i jednocześnie cholera mnie bierze(sorki za zwrot !),że te żale są spowodowane bardzo błahymi powodami!
Myślę czasami,że za dużo pracowaliśmy i jest to wszystko powodem zmęczenia.Zawsze najwięcej pracujemy w sezonie jesienno-wiosennym.Tak było i teraz- w lutym i marcu były dodatkowe dni czyli praca w sobotę i niedzielę(większe wynagrodzenie w tych dniach)Prawie wszyscy wyrażali chęć przyjścia do pracy w te dni.Niestety święta i przerwa świąteczna nic nie zmieniły.Dalej nieporozumienia...Brygadziści i kierownicy nie reagują bo ich to nie dotyczy,a wręcz przeciwnie-co niektórzy po takich kłótniach "kablują" i robią to złośliwie.Mam tego dość i czasami rozmawiam ze znajomymi,którzy pracują w różnych firmach i aż tak nie jest!
Czy ja już jestem przewrażliwiona? ale pracując 18 lat w jednej firmie nie widziałam,żeby współpracownice sobie tak "dosrywały"!!!
Może jak wszyscy się wyurlopują to będzie lepiej?A może świat do reszty zwariował? i my z nim?
Niestety w większości przypadków tak się zdarza, że atmosfera w pracy jest nie najlepsza. Myślę, że chodzi o to, że w "normalnym" życiu sami dobieramy sobie towarzystwo a w pracy jesteśmy po prostu na siebie skazani.
Pracowałam kiedyś 2 lata w firmie, w której pod tym względem było strasznie. W następnej pracy na początku "siedziałam cicho" i obserwowałam: kto jest kim, kto jest powiązany rodzinnie z szefem, kto donosi, kto podkłada komu świnie, kto z kim śpi albo robi coś co lubimy jesć w lecie.
Okazało się, że trafiłam na zespół z którym świetnie się pracowało. Rozumieliśmy się bez słów, wystarczyło jedno spojrzenie i wszyscy wiedzieliśmy o co chodzi. Odbieraliśmy na tych samych falach.
Niestety firmę zlikwidowano a ja znów muszę obracać się między ludźmi z kompleksami, niedowartoścowanymi, z kompletnie niepoukładaną albo pokiereszowaną sytuację rodzinną a glupiutkie dziewczyneczki ala Jola Rutowicz skupiają się na jakiś drobnostkach. Przykre to jest chociażby dlatego, szkoda zdrowia na tracenie energi na tego typu klimaty.
Do tego jeśli dochodzi szef idiota to jest prawdziwa masakra.
Czasami mam wrażenie że w niektórych firmach brygadziści czy też kierownicy cieszą się że taka atmosfera panuje,przede wszystkim dlatego że pracownicy lepiej pracują,bo boją się że ktoś będzie "kablował",nie ma kombinacji itd.Takie mam odczucie.
Ja krótki czas (3 miesiące)pracowałam w małym sklepie samoobsługowym,atmosfera była nie do wytrzymania.Wszyskie się do mnie uśmiechały a za plecami obgadywały ile się da!Nie cierpię fałszywych ludzi,przez ten okres mało się odzywałam bo z takimi ludźmi nie rozmawiam.Właściwie gdy któraś miała dzień wolny czy też była na innej zmianie była na językach tych "bab",bo tak można je określić.Po okresie próbnym dałam sobie spokój,bo ja do tego towarzystwa się nie nadawałam.
Może w ostatnim okresie w Twojej "brygadzie" przyszedł ktoś nowy?
Czasem powstaje wówczas rozdźwięk w najlepszym nawet zespole. Sam byłem brygadzistą i miałem 17 osób w ekipie (13 dziewczyn i 4 chłopaków). Jedna rozmowa z całą(!) ekipą wystarczyła, i to taka bez owijania w bawełnę. Muszę przyznać, że miałem naprawdę najlepszą brygadę w całych(!) zakładach (wydziale zakładu), na każdym mozna było polegać, ale własnie ... szczerość nas łączyła. Może wymusiłem ją, nie wiem, ale tak było nam wygodniej jak się okazało i zdrowiej.
A wiesz!też o tym myślałam...w listopadzie "dodają" nam zawsze po kilka osób z innego wydziału i to może dokładać się na owe niesnaski...
Ale źle działo się bez tych nowych osób.Miałam o tym porozmawiać z brygadzistką ale zagadnięta powiedziała ,że to nie jej sprawa...Koleżanki proszę:"dziewczyny!!! czego wiercicie sobie dziurę w brzuchu!? jesteśmy brygadą i lepiej nam będzie żyć zgodnie a nie dąsąć się jedna na drugą..."
Bezskutecznie...Brygadzistka jest jaka jest i czasami można by było oskarżyć ją o mobbing.Bardzo kapryśna i humorzasta i używa róznych sposobów(i słów!) zeby wymusić na pracownikach posłuszeństwo.Dla świętego spokoju nikt jej nie chce wchodzić w drogę i każdy stara się omijać bokiem.Jak się na kogo uprze to jeździ po nim że hej! Może stąd się biorą owe zachowania?może koleżanki w ten sposób odreagowują?
Niecierpliwie czekam,aż osoby które do nas doszły wrócą na swój wydział-ma to nastąpić w czerwcu.
W każdej pracy,w każdym zakładzie, znajdzie się,że będzie panowała między pracownikami nie miła atmosfera,czy będą tworzyc sie grupki,to jest nie uniknione.Niewiem czym Ty sie martwisz skoro Cie to nie dotyczy,olej to niech sie kłócą jak im tak dobrze,widac,że jeszcze jest mało problemów na świecie to trzeba atmosferę podgrzac.Z tym kablowaniem to jest istna dziecinada,albo chcą się podlizac kierownictwu.Ja miałam taki przypadek:,brygadzistka mi powiedziała prosto w oczy,że jak będę donosic na inne pracownice to będę miała dobrze,a jak nie to będzie mnie gnębic.Oczywiście ja jej powiedziałam prosto w oczy,że jak chce to niech sama donosi bo ja nie jestem kapusiem!Tak po tym zaczeły mi dawac do podpisania nagane,oczywiście ja nie podpisałam,to później zaczęła mnie brygadzistka szczypac po rękach.Pamiętaj w pracy nie ma koleżanek,ani kolegów-ja się trzymam cały czas tego motta i jest mi dobrze.Tak że Ty sie tym nie przejmuj,niech sie kłócą.Pozdrawiam Ania.