Tak się czasami zastanawiam, dlaczego te wszystkie bardzo proste potrawy są tak przez nas lubiane. Nie znam nikogo kto by nie miał wspomnień z dzieciństwa (najczęściej z babcią w tle). Proste placki ziemniaczane, bliny czy szare kluchy (o pierogach to nawet nie wspomnę) urastają w naszych umyslach do rangi potraw wykwintnych i niepowtarzalnych. ...Czemu tak się dzieje?
PS. Gdyby mi np. postawiono miskę z pierogami z kapustą i plater z ostrygami....to zgadnijcie co bym wybrał?
W tym wieku / Twoim / to ostrygi wskazane z pewnych względów, ja mimo wiekowości wybrałabym pierogi. Właśnie chyba jestem na etapie powrotu do dawnych lat, bo najczęściej gotuję proste dania. Pozdrawiam !
A ja nie cierpiałam i nie cierpię ani pierogów, ani placków ziemniaczanych a tym bardziej szarych kluch. Naleśniki zjem tylko z dżemem z serem nie trawię.
To tak jak ja:) wszystkie potrawy z dzieciństwa które pamiętam, smakowały wyśmienicie, a te babcine kluski, placki , to dopiero był rarytas:) nawet chleb polany wodą i posypany cukrem, smakował jak ptasie mleczko:)))
Ja najmilej z dzieciństwa wspominam kuchnie…oczywiście mojej babci Nigdy nie zapomnę smaku poczków które robiła. Były wręcz cudowne nawet po 5-6 dniach ze szklanką gorącego mleka smakowały rewelacyjnie.Również Jej jajecznica ze „ swojskich” jajek o aksamitnej konsystencji na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Hmm, też mnie to zastanawia! Moje wspomnienie z dzieciństwa (oczywiście, ze z Babcią w tle) - kluchy na parze posypane cukrem, polane masłem i szklanka ciepłego mleka do tego. O Boże aż mi ślinka cieknie a ja na diecie! Dlaczego te kluchy urastają do takiej rangi? Nie mam pojęcia! Może dlatego, że były robione z miłością specjalnie dla mnie, bo lubiłam? Bo był czas na delektowanie się tym "rarytasem" i jedliśmy razem przy jednym stole? Bo czasy dzieciństwa są w ogóle takie "super"?
no właśnie Dlaczego ::):) ja do tego jeszcze dodam, że wszystko co nie zdrowe tez bardzo lubię np taka kanapeczka z domowym smalczykiem do tego ogórek małosolny. Co do swoich spostrzeżeń odnośnie dzieci ( nie wiem czy wszystkie tak mają ) Moje bardzo lubią wszystkie tradycyjne potrawy polskie + pizza i spaghetii w moim wykonaniu. Wszystko inne jest beee. . Ja z tych otraw z dziecińswa to pamietam tak kluchy na parze które robila babcia mojej przyjaciółki. Moja babcia robiła mi pyszny kogel mogel .
O własnie - kogel mogel!!! Moja babcia też mi robiła :) Koniecznie w białej filiżance ze złotym szlaczkiem :) Ręcznie ukręcony oczywiście. Najlepszy. I nie trzeba było jajek sparzać... ehhh
Ooo, to jak ja byłam mała to moja babcia już miała mikser.Taki z plastikowymi łopatkami czy jak to się tam nazywa. Babcia robiła nim majonez. Ale kogel mogel ręcznie, bo smaczniejszy :)
A mi dzieciństwo kojarzy się z kaszą manną polaną sosem jagodowym.....mniam mniam....teraz też bym z chęcią zjadła sobie na kolację ...ale muszę poczekać na sezon jagodowy...a ten chyba się zacznie w lipcu...:)
A propos chleba ze smalczykiem ;) Dzisiaj rano zeszłam na śniadane hotelowe, z zamiarem zjedzenia śniadania i zaniesienia lubemu do pokoju ;) M in odwaliłam mu taka kanpke: były tam takie produkty własne wyrabiene przez kucharzy tego hotelu, w którym bylismy, wypatrzyłam tam chlebek z ciemnymi kawałeczkami, które podejrzewałam o to, zę są kawałeczkami boczku i posmarowałam ichniejszym smalczykiem ( ogórka kiszonego sama zjadłam, ale ja robię lepsze) Po czym chlebek okazał się być chlebkiem z rodzynkami.
Moja Babcia jak była u nas kuchnia węglowa robiła takie zajefajne placki bez drożdży chyba :) Smakowało to nieprzeciętnie zwłaszcza z masłem i miodem!
zauważyłam, że im starsza się robię cenię sobie proste dania, ale też nie stronię od ciekawostek kulinarnych :) nie mogę się doczekać sezonu na młode ziemniaki, które będziemy z Susłem jeść z koperkiem i kefirem, albo na truskawki ze śmietaną :)
Myślę że te potrawy proste wymagają dużo czasu i tak naprawdę bardzo żadko je robimy. Ale myślę że urastają do tak wysokiej rangi ze względu na wspomnienia i właśnie tą prostotę. Mimo że lubię eksperymenty w kuchni ale w czyimś wydaniu to zawsze najbardziej smakują mi te proste potrawy i zawsze chętnie się do nich wraca. Zrobię takie babskie porównanie do sukienkę że te strojne zakładamy raz i odwieszamy do szafy mimo że bardzo się podobały. Rzeczy proste nosimy latami. I coś podobnego jest z tymi potrawami. A poza tym te proste potrawy można podać na 1.000 sposobów i nigdy nie są nudne. Nie są przekąbinowane aaa i do tego często Tanie. Tylko że pracochłonność dodaje im wykwintności. Poza tym te dania coraz częściej w nowoczesnym wydaniu są bardzo wykwintne. I chyba moda jest na takie dania ilość pierogani i knajp z naleśnikami jest coraz większa a ceny chyba nie całkiem niskie jak na proste potrawy.
Ja niestety nie ma takich smacznych wspomnień z dzieciństwa tym bardziej z babcią w tle. SZKODA.
Chyba zle pojmuje okreslenie, proste dania/potrawy. Zrobic dobre placki ziemniaczane, albo smaczne pierogi nie jest wcale takie proste. Otworzyc ostryge, polac cytryna i polknac, jest chyba bardziej prostsze:)
Ps. Zauwazylam, ze najprostsze i najbardziej lubiane dania, to salatki typu: otworz 3 puszki, dodaj majonez i pomieszaj :)
Pisząc "proste dania" wcale nie chodziło mi o "dania łatwe". Dla studenta prosta może być tylko jajecznica, ale już dla gotujących na codzień, bardzo łatwe do zrobienia mogą okazać się np. pierogi z mięsem. Ostrygi umieściłem tylko jako żartobliwy przykład. Pierogi mogę mieć na pstryknięcie palcem tak w kontekście ceny jak i dostępności. Ostrygi są rarytasem i w "szrankach" atrakcyjności u mnie, z pierogami (które też uwielbiam) będą zawsze "stały" na wygranej pozycji.
Mój wnuk na pewno będzie sobie dziadka kojarzył bardziej z owocami morza niż pierogami . Bahus
Założeniem tego wątku nie była chęć polemizowania co jest "proste" lub "prostsze", ale wywołanie atmosfery wspomnień z dzieciństwa i młodości. . Większość zrozumiala moje intencje i wróciła choć na parę chwil do kuchni naszych babć i mam. I o to właśnie mi chodziło. Zapraszam do dalszych wycieczek w naszą kulinarną przeszłość.
Jeszcze mi się coś przypomnialo z dzieciństwa. Bardzo lubiłam zupę, którą robiła mi tez babcia,nazywa się chyba wodzianka ( pewności nie mam). Biała zupa rzadka nie było tam rzadnych warzyw tylko pływały kawałki chleba. Nigdy jej później nie jadłam. Chyba dlatego nie szukałam tego smaku że nie chciałam zniszczć smaku z dzieciństwa. Jeszcze pamietam pieczarki smażone na piecu kaflowym - Pycha :):)
Widzisz, nie wszystkim np. pierogi kojarza sie ze wspomnieniami z dziecinstwa. U mnie w domu, ani u babci pierogow sie nie robilo. Placki ziemniaczane sa do tej pory na naszym stole i moze dlatego nie kojarze ich z dziecinstwem...Wiem, ze podales tylko przyklady, ale jak przeczytalam post "proste dania", to go tak odebralam ja wyzej:), po prostu nie wywolales u mnie atmosfery wspomnien z dziecinstwa i mlodosci:)
Moze bys mi popstrykal palcem troche tych pierogow, dla mnie to delikatesy...:)
Co do wspomnien kulinarnych z dziecinstwa, to moze lepiej sie powstrzymam od wypowiedzi..., bylam strasznie "wybzdylna"(wspolczuje mojej mamie), moge raczej napisac czego nie lubialam...,( teraz sama mam taka corke, ... w kazdej potrawie doszuka sie czegos czego nie lubi:() Latem czesto na stole byly u nas pokrzywy (podane jak szpinak), ktore z mama musialam zbierac:(...a i zupa szczawiowa... ...wodzionki tez nie cierpialam:(
Mile wspominam ciasto cytrynowe mojej babci i "pranzunki" mojej mamy tzn. cos w rodzaju klusek ze skwarkami:)
Najgorsze wspomnienia z przedszkola to lazanki i kasza na gesto:), jeszcze teraz czuje jak mi to w "gebie" roslo...przepraszam, ze psuje atmosfere:)
Teraz jestem wszystko zerna, a najbardziej lubie tez to, co plywa w wodzie, ...nie koniecznie ostrygi:)
No widzisz :) Wystarczy się wypowiadać precyzyjnie ;) Ja nie kojarzę zapachu Babci z jakąs konkrenta potrawą- ja kojarzę zapach Babci- zapach chleba i bezpieczeństwa. Pamiętam, że zajadaliśmy się chlebem Babicinym- i to było jka wejście do tajemniczego odrodu- bo jak chleb rósł, to nie wolno nam było zaglądać do dżieży, pamiętam ten rytuał- odkrawnia piętek.. i w ogóle ;) Pamiętam, ze zabijaliśmy się o ten chleb polany śmietana i posypany cukrem- dziś bym juz tego nie jadła. Zresztą dziś nie ma już takiego chleba Babcia robiła jeszcze takie ciasto drozdżowe - specjalnie dla wnuków, moja mama je pamięta, ja nigdy nie lubiłam :)- tak jak dalej nie lubię specjalnie żsdnych słodkości. Pamiętam jeszcze ziemnaki parowane dla świń- ale kto dziś jeszcze to robi? ( no chyba, ze Alfa ;) ) - to jest rarytas dopiero :D Szczególnie, jak sie je kradnie świniom :D a świnie potem musza czekac na następna porcję :D Klusek nigdy nie lubiłam i dalej nie lubię Pamietam jeszcze smak kradzionych sąsiadowi niedojrzałych jabłek ( do dziś takie uwielbiam- twarde i kwaśne) i śliwek Jakoś mnie nigdy brzuch nie bolał- widać cos jest na rzeczy w twierdzeniu, ze kradzione nie tuczy :P
Pierogi czesto robię, ale moja babcia robiła je niezbyt czesto- pewnie nie miała czasu.
Mój tata za to robi najlepsze placki ziemniaczane. Tysiace razy podglądałam , jak robi- i nigdy mi nie wyszły TAKIE :) no nic ;) moze kiedys wyjdą ;)
No i pomidory :D- to tez niezbyt skomplikowane danie, a ja je ciągle uwielbiam :) Tez kojarzą mi się poniekąd z Babcią, ale o tym juz pisałam, wiec nie bee się powtarzac :)
Ja pamietam gdy jezdzilam do cioci na wies, w niedziele zawsze robiła rosół z makaronem. Smak tego rosołu pamietam do dzis. Natomiast jezeli chodzi o makaron to robiła go recznie a dzieciaki stały i pilnowaly kawałków ciasta od makaronu ktore sie rumieniło na piecu, nie wiem jak sie te "placki" nazywały ale były pyszne!
Z domu najbardziej zapamietałam duszaki (inaczej prazonki, maścipula), do tego śledzik mniam mniam
moje smaki dzieciństwa....pierogi ruskie z dodatkiem mięty do farszu /ciągle zapominam zrobić, a przecież mam miętę/ a do tego gęsta, kwaśna śmietana z odrobiną świeżo zrobionego sera, zupa ziemniaczana z młodych ziemniaczków z dodatkiem zielonego z czosnku i podbita śmietaną albo zupa z dodatkiem kurek /grzyby/, kurczak młody duszony w śmietanie, pyszna grochóweczka z kolorowego grochu......no i podobnie jak Mama Różyczki - chleb pochlapany wodą i posypany cukrem, a jeśli zamiast wody była śmietanka to już w ogóle..... nie pamiętam co jeszcze, bo to było już tak strasznie dawno......
Witam nareszcie coś konkretnego i związane z WŻ.Ja z dzieciństwa pamiętam,pierogi z mięsem,kluski szare ze skwarkami i placki ziemniaczane i rosół robiony przez mamę który bardzo uwielbiam do dziś.Jedynie nie lubiłam i nie lubię kaszy manny na śniadanie,be,be.
Przez chwilę nawet myślałem czy przypadkiem nie mieliśmy wspólnej mamy ?. Moja robiła to samo...choć z negatywnych kulinarnych dokonań, bardzo obrzydziła mi kaszkę manną (jak mówiła bardzo zdrową) posypaną dużą ilością cynamonu i cukru. Do dziś zapach cynamonu wywołuje u mnie mdłości. Kluski szare mój tato na użytek rodziny nazwał ślizgawkami.....Przez wiele lat myślałem, że kluski te właśnie tak się nazywają...Zawsze były polane wędzonym boczkiem przesmażonym z cebulką i podawane wraz z gotowaną, a później zasmażaną na własnej roboty smalcu kapustą kiszoną. Wraz z bratem "pobijaliśmy" rekordy w konsumpcji tego przysmaku....Dobrze, że kluski te gościły na naszym stole niezbyt często. Choć tak naprawdę to te porcje kalorii błyskawicznie spalaliśmy na podwórku. Bahus
Moja najukochańsza babcia Ela robiła genialną jajecznicę , o smaku nie do odtworzenia : na wędzonej słoninie , z jajek najczystszych ekologicznie , na piecu , w którym paliła wyłącznie drewnem ... Nie zapomnę też rydzów lekko posolonych pieczonych na tymże piecu , placków ze zsiadłego mleka od naszej Matyldy i szynki w cieście pieczonej w piecu chlebowym ( z naszych bezimiennych świnek :) . U babci Ludki najbardziej smakowały mi kocioruby ( kluski formowane na tarce jarzynowej ) ze skwarkami i twarogiem ...
A pierogi ( zwłaszcza ruskie :) , to dla mnie zupełnie bez sensu są ;)))))
"Moja najukochańsza babcia Ela robiła genialną jajecznicę , o smaku nie do odtworzenia : na wędzonej słoninie , z jajek najczystszych ekologicznie , na piecu , w którym paliła wyłącznie drewnem ... "
Pięknie i jak smacznie, aż miło się czyta........................... ciekawe tylko skąd babcia drewno pozyskiwała ;))
mam!!!, znalazlam moj hit kulinarny z dziecinstwa. Dzieki tobie kojonkosky! ( wlasciwie dzieki tym rydzom):)) Od wczoraj prowadze sledzctwo... A teraz od poczatku: Nie znam babci Juli, ani babci Agnieszki, ktore bardzo wczesnie zmarly:(Dziadek Alojzy, szybko! ozenil sie z babcia Zofia. Bacia Zofia w kuchni za bardzo sie nie wysilala:), jej pasja byl ogrod i jej piekne kwiaty , ktore podziwiali wszyscy mieszkancy pewnej pieknej wioski nad Odra..., ktorzy raz w tygodniu korzystali z uslug naszej manualnie napedzanej magli.:)... Druga jej pasja byl las,...grzyby, jagody, poziomki, borowki....miala niesamowite "oko" na grzyby:) Z kazdej takiej wyprawy przynosila kapelusze ( takie do jedzenia, nie na glowe:)), ktore potem panierowala w mace, jajku (oczywiscie ekologicznym) i wlasnorecznie startej bulce i smazyla na patelni (pochodzenie mi niewiadome) na glebokim tluszczu ...co za smak!!!!!!!!!
Moje wspomnienie to babcia, która mieszkała w Piotrkowie Tryb. Robiła najlepszy na świecie domowy makaron. Nie ważne było drugie (schaby, kuraki się chowały). Każdy tylko patrzył na ten makaron- z rosołem albo pomidorową.......... nieważne.Te suszące się płaty ciasta i babcia ,śmigająca nożem- jak nie przymierzając szef paryskiej kuchni. I Dziadkowa manna (normalnie jej do pyska nie brałam ), on mnie karmił, a ja czesałam grzebieniem niewielkie kółko włosów, które mu zostało. Strasznie mi tego brakuje....No się kruca, wzruszyłam.
Moja mam robiła zawsze makaron, potem wisial przez stolnicę i sie suszył niebezpiecznie nad podłogą. Mamusia wychodziła z kuchni mówiąc: nie ruszajcie ciasta na makaron. No po prostu to ciasto miało taką siłę przyciągania, że grawitacja ziemska to pikuś. Palce same nam sie kierowały do tych płatów, wiszących nad podłogą. A były takie cieniutkie :))) I tylko lekkie dotknięcie, jednym małym paluszkiem ( no dwoma, moim i mojego brata), tylko muśnięcie jak motylek i... chrus, oderwało się :( i znowu nasze zdziwienie: czemu jak wisi to nic sie nie dzieje, a jak go leciutko tknąć, to rozrywa się i leci na tą podłogę.:)))
Nasz makaron mial wygodniej:) Lezal sobie na rowniutko poscielonym lozu malzenskim (przykrytym narzuta z falbanami pod kolor zaslon) na swiezo wypranym i chyba wyprasowanym obrusie. Co sobote...
Proste danie.. Babcia mi zawsze robiła (moja babcia z góry :)) )- jajecznicę na mleku.. Mniam.. Pamiętam, że zawsze jak u babci spałam, to na śniadanie była owa.. I jeszcze chleb po francusku (Dziadek przyziozł pomysł z Francji) czyli kanapki z serem, smażone na patelni.. (chyba zwykłej, ze sklepu, bo moja babcia miastowa, przynajmniej odkąd pamietam..). I pierogi mi się kojarzą.. jak przez mgłę...
moja babunia robiła nam zacierki na mleku. Takie ciasto luźniejsze jak na makaron (mąka, woda, sól) zcierała na tartce i chlup do gorącego mleka. Pyszne :)
Moja babcia nie bardzo rwała się do gotowania, dziadek rządził w kuchni, ale jak jej się zachciało.... sos koperkowy, zupa rakowa, ślimaki z czosnkiem i masłem...takie rarytasy robiła, szparagi z masełkiem lub zupa szparagowa( krem). Babcia pochodziła z Pniew :)
Tak się czasami zastanawiam, dlaczego te wszystkie bardzo proste potrawy są tak przez nas lubiane. Nie znam nikogo kto by nie miał wspomnień z dzieciństwa (najczęściej z babcią w tle). Proste placki ziemniaczane, bliny czy szare kluchy (o pierogach to nawet nie wspomnę) urastają w naszych umyslach do rangi potraw wykwintnych i niepowtarzalnych. ...Czemu tak się dzieje?
PS. Gdyby mi np. postawiono miskę z pierogami z kapustą i plater z ostrygami....to zgadnijcie co bym wybrał?
OCZYWIŚCIE że ostrygi.....
Bahus
W tym wieku / Twoim / to ostrygi wskazane z pewnych względów, ja mimo wiekowości wybrałabym pierogi. Właśnie chyba jestem na etapie powrotu do dawnych lat, bo najczęściej gotuję proste dania. Pozdrawiam !
A ja nie cierpiałam i nie cierpię ani pierogów, ani placków ziemniaczanych a tym bardziej szarych kluch. Naleśniki zjem tylko z dżemem z serem nie trawię.
P.S Ostryg też nie lubię !!!
Z tego, co wymieniłaś, nie lubię wyłącznie ostryg :)
To tak jak ja:) wszystkie potrawy z dzieciństwa które pamiętam, smakowały wyśmienicie, a te babcine kluski, placki , to dopiero był rarytas:) nawet chleb polany wodą i posypany cukrem, smakował jak ptasie mleczko:)))
Ja najmilej z dzieciństwa wspominam kuchnie…oczywiście mojej babci Nigdy nie zapomnę smaku poczków które robiła. Były wręcz cudowne nawet po 5-6 dniach ze szklanką gorącego mleka smakowały rewelacyjnie. Również Jej jajecznica ze „ swojskich” jajek o aksamitnej konsystencji na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Hmm, też mnie to zastanawia! Moje wspomnienie z dzieciństwa (oczywiście, ze z Babcią w tle) - kluchy na parze posypane cukrem, polane masłem i szklanka ciepłego mleka do tego. O Boże aż mi ślinka cieknie a ja na diecie!
Dlaczego te kluchy urastają do takiej rangi? Nie mam pojęcia! Może dlatego, że były robione z miłością specjalnie dla mnie, bo lubiłam? Bo był czas na delektowanie się tym "rarytasem" i jedliśmy razem przy jednym stole? Bo czasy dzieciństwa są w ogóle takie "super"?
Nie wiem.
PS. Witaj, Moderatorze ;)))
PS2. Ostryg bym w życiu nie spróbowała :)
no właśnie Dlaczego ::):) ja do tego jeszcze dodam, że wszystko co nie zdrowe tez bardzo lubię np taka kanapeczka z domowym smalczykiem do tego ogórek małosolny. Co do swoich spostrzeżeń odnośnie dzieci ( nie wiem czy wszystkie tak mają ) Moje bardzo lubią wszystkie tradycyjne potrawy polskie + pizza i spaghetii w moim wykonaniu. Wszystko inne jest beee. . Ja z tych otraw z dziecińswa to pamietam tak kluchy na parze które robila babcia mojej przyjaciółki.
Moja babcia robiła mi pyszny kogel mogel .
O własnie - kogel mogel!!! Moja babcia też mi robiła :) Koniecznie w białej filiżance ze złotym szlaczkiem :) Ręcznie ukręcony oczywiście. Najlepszy. I nie trzeba było jajek sparzać... ehhh
aloalo jak ja byłam mała to nie bylo mikserów :)
Ooo, to jak ja byłam mała to moja babcia już miała mikser.Taki z plastikowymi łopatkami czy jak to się tam nazywa. Babcia robiła nim majonez. Ale kogel mogel ręcznie, bo smaczniejszy :)
A mi dzieciństwo kojarzy się z kaszą manną polaną sosem jagodowym.....mniam mniam....teraz też bym z chęcią zjadła sobie na kolację ...ale muszę poczekać na sezon jagodowy...a ten chyba się zacznie w lipcu...:)
agaciu jak się w ogóle zacznie. Teraz jest czas kwitnienia borówek.
A propos chleba ze smalczykiem ;)
Dzisiaj rano zeszłam na śniadane hotelowe, z zamiarem zjedzenia śniadania i zaniesienia lubemu do pokoju ;)
M in odwaliłam mu taka kanpke: były tam takie produkty własne wyrabiene przez kucharzy tego hotelu, w którym bylismy, wypatrzyłam tam chlebek z ciemnymi kawałeczkami, które podejrzewałam o to, zę są kawałeczkami boczku i posmarowałam ichniejszym smalczykiem ( ogórka kiszonego sama zjadłam, ale ja robię lepsze) Po czym chlebek okazał się być chlebkiem z rodzynkami.
Muszę albo iść do okulisty, albo umyć okulary.
Moja Babcia jak była u nas kuchnia węglowa robiła takie zajefajne placki bez drożdży chyba :) Smakowało to nieprzeciętnie zwłaszcza z masłem i miodem!
Bahus, nie ściemniaj! wiem że uwielbiasz pierogi :) ciekawa jestem jak smakują ostrygi, jakoś nie mam odwagi na degustację:)
A to jest coś jakas prostsza czynność związana z gotowaniem niż otworzenie ostrygi i polanie jej sokiem z cytryny?
Chyba, ze chodziło Ci o przaśne dania, a nie o proste :)
Myślę że te potrawy proste wymagają dużo czasu i tak naprawdę bardzo żadko je robimy. Ale myślę że urastają do tak wysokiej rangi ze względu na wspomnienia i właśnie tą prostotę. Mimo że lubię eksperymenty w kuchni ale w czyimś wydaniu to zawsze najbardziej smakują mi te proste potrawy i zawsze chętnie się do nich wraca. Zrobię takie babskie porównanie do sukienkę że te strojne zakładamy raz i odwieszamy do szafy mimo że bardzo się podobały. Rzeczy proste nosimy latami. I coś podobnego jest z tymi potrawami. A poza tym te proste potrawy można podać na 1.000 sposobów i nigdy nie są nudne. Nie są przekąbinowane aaa i do tego często Tanie. Tylko że pracochłonność dodaje im wykwintności. Poza tym te dania coraz częściej w nowoczesnym wydaniu są bardzo wykwintne. I chyba moda jest na takie dania ilość pierogani i knajp z naleśnikami jest coraz większa a ceny chyba nie całkiem niskie jak na proste potrawy.
Ja niestety nie ma takich smacznych wspomnień z dzieciństwa tym bardziej z babcią w tle. SZKODA.
Chyba zle pojmuje okreslenie, proste dania/potrawy.
Zrobic dobre placki ziemniaczane, albo smaczne pierogi nie jest wcale takie proste. Otworzyc ostryge, polac cytryna i polknac, jest chyba bardziej prostsze:)
Ps. Zauwazylam, ze najprostsze i najbardziej lubiane dania, to salatki typu: otworz 3 puszki, dodaj majonez i pomieszaj :)
Pisząc "proste dania" wcale nie chodziło mi o "dania łatwe". Dla studenta prosta może być tylko jajecznica, ale już dla gotujących na codzień, bardzo łatwe do zrobienia mogą okazać się np. pierogi z mięsem.
Ostrygi umieściłem tylko jako żartobliwy przykład. Pierogi mogę mieć na pstryknięcie palcem tak w kontekście ceny jak i dostępności. Ostrygi są rarytasem i w "szrankach" atrakcyjności u mnie, z pierogami (które też uwielbiam) będą zawsze "stały" na wygranej pozycji.
Mój wnuk na pewno będzie sobie dziadka kojarzył bardziej z owocami morza niż pierogami .
Bahus
Założeniem tego wątku nie była chęć polemizowania co jest "proste" lub "prostsze", ale wywołanie atmosfery wspomnień z dzieciństwa i młodości. . Większość zrozumiala moje intencje i wróciła choć na parę chwil do kuchni naszych babć i mam. I o to właśnie mi chodziło. Zapraszam do dalszych wycieczek w naszą kulinarną przeszłość.
Jeszcze mi się coś przypomnialo z dzieciństwa. Bardzo lubiłam zupę, którą robiła mi tez babcia,nazywa się chyba wodzianka ( pewności nie mam). Biała zupa rzadka nie było tam rzadnych warzyw tylko pływały kawałki chleba. Nigdy jej później nie jadłam. Chyba dlatego nie szukałam tego smaku że nie chciałam zniszczć smaku z dzieciństwa. Jeszcze pamietam pieczarki smażone na piecu kaflowym - Pycha :):)
Dziekuje za wyjasnienie:)
Widzisz, nie wszystkim np. pierogi kojarza sie ze wspomnieniami z dziecinstwa. U mnie w domu, ani u babci pierogow sie nie robilo. Placki ziemniaczane sa do tej pory na naszym stole i moze dlatego nie kojarze ich z dziecinstwem...Wiem, ze podales tylko przyklady, ale jak przeczytalam post "proste dania", to go tak odebralam ja wyzej:), po prostu nie wywolales u mnie atmosfery wspomnien z dziecinstwa i mlodosci:)
Moze bys mi popstrykal palcem troche tych pierogow, dla mnie to delikatesy...:)
Co do wspomnien kulinarnych z dziecinstwa, to moze lepiej sie powstrzymam od wypowiedzi..., bylam strasznie "wybzdylna"(wspolczuje mojej mamie), moge raczej napisac czego nie lubialam...,( teraz sama mam taka corke, ... w kazdej potrawie doszuka sie czegos czego nie lubi:()
Latem czesto na stole byly u nas pokrzywy (podane jak szpinak), ktore z mama musialam zbierac:(...a i zupa szczawiowa...
...wodzionki tez nie cierpialam:(
Mile wspominam ciasto cytrynowe mojej babci i "pranzunki" mojej mamy tzn. cos w rodzaju klusek ze skwarkami:)
Najgorsze wspomnienia z przedszkola to lazanki i kasza na gesto:), jeszcze teraz czuje jak mi to w "gebie" roslo...przepraszam, ze psuje atmosfere:)
Teraz jestem wszystko zerna, a najbardziej lubie tez to, co plywa w wodzie, ...nie koniecznie ostrygi:)
.
No widzisz :)
Wystarczy się wypowiadać precyzyjnie ;)
Ja nie kojarzę zapachu Babci z jakąs konkrenta potrawą- ja kojarzę zapach Babci- zapach chleba i bezpieczeństwa. Pamiętam, że zajadaliśmy się chlebem Babicinym- i to było jka wejście do tajemniczego odrodu- bo jak chleb rósł, to nie wolno nam było zaglądać do dżieży, pamiętam ten rytuał- odkrawnia piętek.. i w ogóle ;) Pamiętam, ze zabijaliśmy się o ten chleb polany śmietana i posypany cukrem- dziś bym juz tego nie jadła. Zresztą dziś nie ma już takiego chleba
Babcia robiła jeszcze takie ciasto drozdżowe - specjalnie dla wnuków, moja mama je pamięta, ja nigdy nie lubiłam :)- tak jak dalej nie lubię specjalnie żsdnych słodkości.
Pamiętam jeszcze ziemnaki parowane dla świń- ale kto dziś jeszcze to robi? ( no chyba, ze Alfa ;) ) - to jest rarytas dopiero :D Szczególnie, jak sie je kradnie świniom :D a świnie potem musza czekac na następna porcję :D
Klusek nigdy nie lubiłam i dalej nie lubię
Pamietam jeszcze smak kradzionych sąsiadowi niedojrzałych jabłek ( do dziś takie uwielbiam- twarde i kwaśne) i śliwek Jakoś mnie nigdy brzuch nie bolał- widać cos jest na rzeczy w twierdzeniu, ze kradzione nie tuczy :P
Pierogi czesto robię, ale moja babcia robiła je niezbyt czesto- pewnie nie miała czasu.
Mój tata za to robi najlepsze placki ziemniaczane. Tysiace razy podglądałam , jak robi- i nigdy mi nie wyszły TAKIE :) no nic ;) moze kiedys wyjdą ;)
No i pomidory :D- to tez niezbyt skomplikowane danie, a ja je ciągle uwielbiam :) Tez kojarzą mi się poniekąd z Babcią, ale o tym juz pisałam, wiec nie bee się powtarzac :)
Ja pamietam gdy jezdzilam do cioci na wies, w niedziele zawsze robiła rosół z makaronem. Smak tego rosołu pamietam do dzis. Natomiast jezeli chodzi o makaron to robiła go recznie a dzieciaki stały i pilnowaly kawałków ciasta od makaronu ktore sie rumieniło na piecu, nie wiem jak sie te "placki" nazywały ale były pyszne!
Z domu najbardziej zapamietałam duszaki (inaczej prazonki, maścipula), do tego śledzik mniam mniam
moje smaki dzieciństwa....pierogi ruskie z dodatkiem mięty do farszu /ciągle zapominam zrobić, a przecież mam miętę/ a do tego gęsta, kwaśna śmietana z odrobiną świeżo zrobionego sera, zupa ziemniaczana z młodych ziemniaczków z dodatkiem zielonego z czosnku i podbita śmietaną albo zupa z dodatkiem kurek /grzyby/, kurczak młody duszony w śmietanie, pyszna grochóweczka z kolorowego grochu......no i podobnie jak Mama Różyczki - chleb pochlapany wodą i posypany cukrem, a jeśli zamiast wody była śmietanka to już w ogóle.....
nie pamiętam co jeszcze, bo to było już tak strasznie dawno......
Jeszcze mi sie przypomniało ze mamuska moja robiła (i do dzis na moje zamowienie robi) grysik w kostke z rosołem mniam :D
Witam nareszcie coś konkretnego i związane z WŻ.Ja z dzieciństwa pamiętam,pierogi z mięsem,kluski szare ze skwarkami i placki ziemniaczane i rosół robiony przez mamę który bardzo uwielbiam do dziś.Jedynie nie lubiłam i nie lubię kaszy manny na śniadanie,be,be.
Przez chwilę nawet myślałem czy przypadkiem nie mieliśmy wspólnej mamy ?. Moja robiła to samo...choć z negatywnych kulinarnych dokonań, bardzo obrzydziła mi kaszkę manną (jak mówiła bardzo zdrową) posypaną dużą ilością cynamonu i cukru. Do dziś zapach cynamonu wywołuje u mnie mdłości.
Kluski szare mój tato na użytek rodziny nazwał ślizgawkami.....Przez wiele lat myślałem, że kluski te właśnie tak się nazywają...Zawsze były polane wędzonym boczkiem przesmażonym z cebulką i podawane wraz z gotowaną, a później zasmażaną na własnej roboty smalcu kapustą kiszoną. Wraz z bratem "pobijaliśmy" rekordy w konsumpcji tego przysmaku....Dobrze, że kluski te gościły na naszym stole niezbyt często. Choć tak naprawdę to te porcje kalorii błyskawicznie spalaliśmy na podwórku.
Bahus
Póżniej umieszczę tu jeszcze wiele wspomnień....
szare kluchy są pyszne, robiła je moja babcia, mama, robię i ja. U nas się je ze skwarkami i twarogiem.
Użytkownik mahika napisał w wiadomości:
> szare kluchy są pyszne, robiła je moja babcia, mama, robię i ja. U nas się
> je ze skwarkami i twarogiem.
Bardzo mnie zaciekawiłaś....a z jakimi skwarkami? Słonina surowa czy słonina kub boczek wędzony?
Bahus
Do szarych klusek dobrze pasują szare skwarki , czyli zeszklona słonina :)
Najlepiej smakował tran , duża łyżka stołowa dziennie. :)
Moja najukochańsza babcia Ela robiła genialną jajecznicę , o smaku nie do odtworzenia : na wędzonej słoninie , z jajek najczystszych ekologicznie , na piecu , w którym paliła wyłącznie drewnem ...
Nie zapomnę też rydzów lekko posolonych pieczonych na tymże piecu , placków ze zsiadłego mleka od naszej Matyldy i szynki w cieście pieczonej w piecu chlebowym ( z naszych bezimiennych świnek :) .
U babci Ludki najbardziej smakowały mi kocioruby ( kluski formowane na tarce jarzynowej ) ze skwarkami i twarogiem ...
A pierogi ( zwłaszcza ruskie :) , to dla mnie zupełnie bez sensu są ;)))))
"Moja najukochańsza babcia Ela robiła genialną jajecznicę , o smaku nie do odtworzenia : na wędzonej słoninie , z jajek najczystszych ekologicznie , na piecu , w którym paliła wyłącznie drewnem ... "
Pięknie i jak smacznie, aż miło się czyta........................... ciekawe tylko skąd babcia drewno pozyskiwała ;))
:))
Dopóki miała swój lasek , to tam się robiło przycinkę ( czy jakoś tak :) , a potem - standardowo - tak , jako i teraz się pozyskuje ;)))
:) kiedyś każda babcia miała swój lasek ;))
No ! :))
Ale babcia Ela miała na " swój " papiery :)) ... , a potem już nie ...
W każdym razie , pochodzenie drewna nie wpływało zasadniczo na smak jajecznicy ;))
Ponoc pochodzenie patelni - też :)
O jaja w tej jajecznicy nawet nie wypada pytać :)) wiadomo ,że kurnik był prawie w każdej zagrodzie;)
Mylisz się :))
Patelnia pochodziła od Cygana ;))))
Toż przecież o tym mówię ;)
Pochodzenie węgla też nie :)
Jak węgiel??? Żadnego wegla- tylko samo drewno! Do chleba inne, do szynek inne, do placków inne! Węgiel wykluczony!
drewnem w kuchni, ale po izbach , w piecach kaflowych paliło sie pozyskanym węglem , a jak ktos miał farta to zdobył nawet koks:)
A watek jest o jedzeniu? czy o pozyskiwaniu porządanej temeratury wewnątrz? :)
Próbujemy ustalić czy na jedzonko są papiery:))
Ooo , to to !!
Z koksu to tylko tabaka i tytoń do żucia :))
Do placków szyszki były ...:)
mam!!!, znalazlam moj hit kulinarny z dziecinstwa. Dzieki tobie kojonkosky! ( wlasciwie dzieki tym rydzom):))
Od wczoraj prowadze sledzctwo...
A teraz od poczatku:
Nie znam babci Juli, ani babci Agnieszki, ktore bardzo wczesnie zmarly:(Dziadek Alojzy, szybko! ozenil sie z babcia Zofia. Bacia Zofia w kuchni za bardzo sie nie wysilala:), jej pasja byl ogrod i jej piekne kwiaty , ktore podziwiali wszyscy mieszkancy pewnej pieknej wioski nad Odra..., ktorzy raz w tygodniu korzystali z uslug naszej manualnie napedzanej magli.:)...
Druga jej pasja byl las,...grzyby, jagody, poziomki, borowki....miala niesamowite "oko" na grzyby:)
Z kazdej takiej wyprawy przynosila kapelusze ( takie do jedzenia, nie na glowe:)), ktore potem panierowala w mace, jajku (oczywiscie ekologicznym) i wlasnorecznie startej bulce i smazyla na patelni (pochodzenie mi niewiadome) na glebokim tluszczu ...co za smak!!!!!!!!!
sowa, czubajka kania ???
Kania!
Moje wspomnienie to babcia, która mieszkała w Piotrkowie Tryb. Robiła najlepszy na świecie domowy makaron. Nie ważne było drugie (schaby, kuraki się chowały). Każdy tylko patrzył na ten makaron- z rosołem albo pomidorową.......... nieważne.Te suszące się płaty ciasta i babcia ,śmigająca nożem- jak nie przymierzając szef paryskiej kuchni. I Dziadkowa manna (normalnie jej do pyska nie brałam ), on mnie karmił, a ja czesałam grzebieniem niewielkie kółko włosów, które mu zostało. Strasznie mi tego brakuje....No się kruca, wzruszyłam.
Te suszące się płaty ciasta
Moja mam robiła zawsze makaron, potem wisial przez stolnicę i sie suszył niebezpiecznie nad podłogą. Mamusia wychodziła z kuchni mówiąc: nie ruszajcie ciasta na makaron. No po prostu to ciasto miało taką siłę przyciągania, że grawitacja ziemska to pikuś. Palce same nam sie kierowały do tych płatów, wiszących nad podłogą. A były takie cieniutkie :))) I tylko lekkie dotknięcie, jednym małym paluszkiem ( no dwoma, moim i mojego brata), tylko muśnięcie jak motylek i... chrus, oderwało się :( i znowu nasze zdziwienie: czemu jak wisi to nic sie nie dzieje, a jak go leciutko tknąć, to rozrywa się i leci na tą podłogę.:)))
:))
Nasz makaron mial wygodniej:) Lezal sobie na rowniutko poscielonym lozu malzenskim (przykrytym narzuta z falbanami pod kolor zaslon) na swiezo wypranym i chyba wyprasowanym obrusie. Co sobote...
Proste danie.. Babcia mi zawsze robiła (moja babcia z góry :)) )- jajecznicę na mleku.. Mniam.. Pamiętam, że zawsze jak u babci spałam, to na śniadanie była owa.. I jeszcze chleb po francusku (Dziadek przyziozł pomysł z Francji) czyli kanapki z serem, smażone na patelni.. (chyba zwykłej, ze sklepu, bo moja babcia miastowa, przynajmniej odkąd pamietam..).
I pierogi mi się kojarzą.. jak przez mgłę...
moja babunia robiła nam zacierki na mleku. Takie ciasto luźniejsze jak na makaron (mąka, woda, sól) zcierała na tartce i chlup do gorącego mleka. Pyszne :)
Moja babcia nie bardzo rwała się do gotowania, dziadek rządził w kuchni, ale jak jej się zachciało.... sos koperkowy, zupa rakowa, ślimaki z czosnkiem i masłem...takie rarytasy robiła, szparagi z masełkiem lub zupa szparagowa( krem).
Babcia pochodziła z Pniew :)