Byłam ostatnio kilka dni w warunkach trochę polowych :) Wiadomo, ze w aneksie kuchennym nie ma narzędzi, któe uzywamy na codzień w kuchni i ich obecność jest tak oczywista, że aż niezauważalna. Młynek, mikser, tłuczek, wałek.
Jak sobie radzicie, kiedy któregoś z tych ulubionych narzedz/ przydasiów/ urządzeń nie ma pod ręką?
Ja miałam rozklepać kotlety, a nie miałam tłuczka. Więc zrobiliśmy z lubym głosowanie, a jeszcze wczesniej burze mózgów i padły takie pomysły: luby przejedzie autem po kotletach zapakowanych w folię. Pójdziemy nad jezioro, znajdziemy kamień, który wygotujemy we wrzącej wodzie... Ostatecznie wybór padł na młotek, który został owiniety woreczkiem sniadaniowym i sreberkiem...
Sos winegret do sałaty ukręciłam w naczynku po musztardzie... Tylko ręka boli, za to nawyk luby uznał za bezcenny;)
Zcierałam juz ziemniaki na placki ziemniaczane na denku z puszki podziurawionym gwoździem...
Wiem też, ze można uwałkowac ciasto na pierogi za pomocą butelki po wódce.
Macie jakieś "polowe" sposoby na przygotowanie przyjęcia nie mając podstawowych narzędzi? Tak na "amisza"?
Wyobraziłam sobie ten samochód , przejeżdżajacy po schabie , ja pomyślałam o obcasie :))))))))))))) Agik super temat, jak narazie nic mi nie przychodzi do głowy po Twoim kotlecie:))) ale chętnie poczytam ten wątek, czuję że będzie ubaw po pachy:))A i nauczy się człek czegoś
:D :D :D To jest myśl! :D Sreberko na dachu ( w końcu higiena musi być :D ) a na to jajecznica dietetyczna :D
Przypomniało mi się, jak bylismy pod namiotem kiedyś... Mieliśmy termosy, a w nich obiad, ale bylismy kilka dni, więc wystygło. Wystawilismy na słońce i sie podgrzało samo :)
Kiedys dzieci zostawily jablka na polce przy tylnej szybie samochodu (zupelnie przypadkowo), ktory stal na sloncu i jabluszka pieknie sie upiekly. Tak wiec dorzucam nowy pomysl na pieczyste.
Bo jak pani Ci odkrawa kawałek - to pakuje w papier i już. A pocięta w plastikowej foremce jest. A ta foremka będzie się 300 tys lat rozkładać :( a ja przyłozyłam do tego rękę :(
A jak mi się karta przyda na wyjeździe? Ty źle kombinujesz, bo karta zaostrzona moze zostać źle przyjeta prze bank ( a to oczywiście niedobrze), za to piaskowca możn aużyć w kazdej chwili.
Recycling w stylu Cejrowskiego ;) - zamiast wyrzucać, zaśmiecać środowisko dodatkowym kawałkiem plastiku- zaostrzyć :) ( zanotowałam. Mój tata uzywa nieaktualnych kart płatniczyć, jako zdrapki do szyb zimą :)- tez niezłe, prawda? )
Pojęcia nie mam jak Ci to wytłumaczyć:) Ale spróbuję. To wygląda tak: jest oszlifowany patyk. Na jednym jego końcu jest zrobiona z cieniutkich patyczków gwiazda. Są reż gwiazdy zrobione z kawałka drewna i właśnie taką można kotleta rozbić:)
Moja babcia zawsze na swieta Bozego Narodzenia miala zywa choinke i jak przyszedl czas na jej wyrzucenie, wtedy brala noz i ucinala czubek i boczne galazki w taki sposob, zeby powstal koziolek do mieszania sosow czy innych rzeczy - kupne moga sie schowac :)
Użytkownik agik napisał w wiadomości: > Ja miałam kiedyś narzeczonego z Bielska ;) ( dupek był, ale to nie zmienia > faktu, ze wiem, co to wek)Jadłaś kromki z bułki paryskiej ;)
Ja bym chyba jednak uprawiała "gryziu gryziu i kiełbasu zagryziu" - szczególnie po tym, jak jeden ze znajomych, rąbiąc siekierą drewno wbił się w bucik po którymś piwie - bucik wytrzymał, ale i tak niemal zemdleli "na widok". Od tego czasu siekiera kojarzy mi się tylko z sytuacją niebezpieczną.
Przypomniało mi, jak mi kiedys luby opowiadał o jakimś znajomym, czy tam wujku, który był strasznym leniem i obibokiem. I żeby się go juz nie czepiali, ze tak żadnej roboty się chwyta, otworzył zakład zegarmistrzowski, w którym za główne narzędzie robiła siekera właśnie i półmetrowy śrubokręt. Ani jedno źródło nie wspomina, zeby jakikolwiek zegarek udało mu sie naprawić ;)
Siekiery też się boję. Kiedyś rąbałam drewno i co chwila przylatywała upierdliwa mucha. Co ją strąciłam niecierpliwym ruchem nogi, to przylatywała znowu. No i zamachnełam się na nią tą siekierą... Na szczęście byłam tak wkurzona, ze nie trafiłam we własna nogę...
Kotlety schabowe tłukłam deską do krojenia chleba w poziomie i w pionie oraz drewnianą pałką do kręcenia ciasta (która była używana wyłącznie do straszenia osobników płci męskiej na imprezach zakrapianych alkoholem)
Sosy vinaigrette mieszam w słoikach twist niezależnie od tego, czy znajdują się we własnej kuchni czy w warunkach polowych.
Ciasto na gofry mieszaliśmy przez pół godziny trzepaczką, żeby doprowadzić je do odpowiedniej konsystencji i upiec.
Z braku kubeczka, rozpuszczalną tabletkę od bólu głowy wrzucałam do resztki wody w litrowej plastikowej butelce - akurat nie było gdzie kupić ani plastikowego kubeczka ani tabletki do połknięcia, no ale to nie na przyjęcie...
W warunkach polowych niestety okazuję się nudna i przywożę produkty nie wymagające cudowania :) Aha, raz gotowaliśmy wodę na herbatę na ognisku w ukochanym garnku w kwiatki mamy naszego znajomego. Garnek zczerniał nieodwracalnie, więc byliśmy zmuszeni zakopać go koło domku. Na szczęście, zanim został odkryty przez wścipskie pazury psa mamusi, zdążył przerdzewieć i jeszcze bardziej zmienić kolor, więc nie zostaliśmy powieszeni. Podobno mamusia do dziś zastanawia się, ki diabeł machnął ogonem i schował garnuszek
Jak nie mam słoika twist, to nie mieszam sosu vinaigrette, jeśli przed wytrzepaniem go w słoiku po musztardzie, muszę zeżreć całą musztardę saute :D Wówczas rwę po prostu sałatę zębami do buły i kiełbasy, niekoniecznie dojrzewającej, wystarczy zwykła ślunska ;P
Niekoniecznie dotyczy to przyjecia,ale u mnie dwukilowy odwaznik,rowniez owiniety folia aluminiowa i w woreczku, posluzyl kiedys jako ubijak do kapusty. Za kubek sluzyla kilkakrotnie dolna czesc plastikowej butelki po napojach.Druga czesc(ta z 'dziobkiem') natomiast robila czasem za lejek do paliwa. Moja ciotka rowniez dlugo uzywala butelki (po winie,bo wieksza) zamiast walka,ktory przeciez posiadala.Pewnie to bylo przyzwyczajenie z czasow mocno kryzysowych.
Jak do tej pory, zanotowałam takie pomysły, oraz uzupełniłam listę potrzebnych rzeczy o: - zaostrzoną kartę płatniczą- czyli wieloczynnościowe urządzenie do cięcia - pończochy- wieloczynnościowe urządzenie- do filtrowania napinania i maskowania - rogolka- jako narzędzie do tłuczenia kotletów. Tutaj szczerze mówiąc nie jestem przekonana, bo młotek sprawdził się świetnie, ale moze się mylę? - siekiera, jako kolejne narzędzie tnące - plastikowa butelka jako lejek, bądź kubeczek - dach samochodu, jako płyta podgrzewająca. - znicze jako palnik, służący do podgrzania posiłku. Tutaj tez szczerze mówiąc nie jestem przekonana, ponieważ mam przecież GARNEK ;) no i kieszonkowe grile, które miła pani mi dodawała jako gratisik do zakupu piwa. Mam ich naprawdę dużo, bo pani dawała mi po dwa do każdego piwa, przez kilka miesięcy- ponoć nikt ich nie chciał. Luby chciał :D
Samej jeszcze mi sie przypomniało, jak kiedyś z ówczesnym narzeczonym otwieraliśmy wino, nie mając korkociągu ;) Ówczesny narzeczony użył wiertarki, tylko, że zbyt zapamiętale się do tego zabrał i zamiast wyciągnąc korek, zrobił dziurkę w nim. Niestety, na tyle małą, ze nie dało się przez nią wlac wina do kubeczków ;) mysleliśmy o tym, zeby ubić szyjkę, ale w końcu stanęło na tym, ze wepchnął korek do srodka. Nauczona tym doświadczeniem wożę już ze sobą korkociąg.
Jak każdy oryginalny szwajcarski scyzoryk Victorinox posiada dożywotnią gwarancję. Elementy metalowe wykonane są z najwyższej jakości stali nierdzewnej, a oprawa z celidoru. Długość scyzoryka to 91mm. Posiada czternaście funkcji: 1. duże ostrze 2. małe ostrze 3. korkociąg 4. otwieracz do puszek z 5. - małym śrubokrętem 3 mm (także do wkrętów gwiazdkowych) 6. otwieracz do kapsli z 7. - śrubokrętem 6mm 8. - ostrzem do zdejmowania izolacji 9. szpikulec - szydło 10. kółko 11. pęseta 12. wykałaczka 13. nożyczki 14. hak wielofunkcyjny (do noszenia paczek)
mozna tez tak, przykladasz zlozony recznik lub kawalek jakies innej smatki do sciany i pare razy uderzasz denkiem butelki, tylko nie za mocno coby korek nie wyskoczyl i winko sie nie rozlalo bo szkoda
Ja długo się zastanawiałam co napisać. Nic mi nie przychodziło do głowy. Choć często mi się zdarza sobie radzić :). Dzis spoglądając na ciastaczka w kawiarence mnie olśniło. Nie mam wykrawaczek do ciasteczek z dziurką. Kiedyś potrzebowałam zrobić dziurkę taką na 1 cm. Nie miałam czym. Stały akurat kropelki synka na alergie a nakrętka była w sam raz. Kiedy się skończyły to schowałam sobie.Mam też inne nakrętki od syropów które często wykorzystuję do ciasteczek wlaśnie.
idealnie do robienia zapiekanek w ognisku sprawdzają sie puszki np po kukurydzy, ale tylo takie do których etykietka papierowa jest przyklejona, nie te malowane. stawia się je po uprzednin napełnieniu na płskim kamieniu rozgrzanym w ognisku i obsypuje dookoła żarem i gorącym popiołem. zapiekanka ryżowa wychodzi przepyszna! zresztą jak sie ma większą puszke to mozna nawet ziemniaki ugotowac:d
no tak puszka nie do końca otwarta coby ją mozna było otwierac i zamykac. wieczko chroni przed nawianiem popiołu:d :D, można tez zrobic coś ala paelle, ryż zalac woda z kiełbaską i warzywami wsadzić w popiół, i można iśc na ryby. danie będzie gorące przez kilka godzin:d
no można robic taka oryginalną z kurczakiem i owocami morza ale żeby był prawdziwy survival to trza by jakąś wiejską kurę przejechac i obrobic najblizszy zoologiczny zeby zdobyć krewetki:D, choć myślę że można by je zastąpić upolowanym rakiem :d
Będąc młodą mężatką rozbijałam mięso na kotlety schabowe czekanem mojego męża-wspinacza. Z braku profesjonalnego sprzętu kuchennego, oczywiście ;-) Jakby ktoś chciał spróbować, to od razu mówię, że się nadaje ;-)
Byłam ostatnio kilka dni w warunkach trochę polowych :) Wiadomo, ze w aneksie kuchennym nie ma narzędzi, któe uzywamy na codzień w kuchni i ich obecność jest tak oczywista, że aż niezauważalna. Młynek, mikser, tłuczek, wałek.
Jak sobie radzicie, kiedy któregoś z tych ulubionych narzedz/ przydasiów/ urządzeń nie ma pod ręką?
Ja miałam rozklepać kotlety, a nie miałam tłuczka. Więc zrobiliśmy z lubym głosowanie, a jeszcze wczesniej burze mózgów i padły takie pomysły: luby przejedzie autem po kotletach zapakowanych w folię. Pójdziemy nad jezioro, znajdziemy kamień, który wygotujemy we wrzącej wodzie... Ostatecznie wybór padł na młotek, który został owiniety woreczkiem sniadaniowym i sreberkiem...
Sos winegret do sałaty ukręciłam w naczynku po musztardzie... Tylko ręka boli, za to nawyk luby uznał za bezcenny;)
Zcierałam juz ziemniaki na placki ziemniaczane na denku z puszki podziurawionym gwoździem...
Wiem też, ze można uwałkowac ciasto na pierogi za pomocą butelki po wódce.
Macie jakieś "polowe" sposoby na przygotowanie przyjęcia nie mając podstawowych narzędzi? Tak na "amisza"?
Wyobraziłam sobie ten samochód , przejeżdżajacy po schabie , ja pomyślałam o obcasie :)))))))))))))
Agik super temat, jak narazie nic mi nie przychodzi do głowy po Twoim kotlecie:))) ale chętnie poczytam ten wątek, czuję że będzie ubaw po pachy:))A i nauczy się człek czegoś
hi
widzisz, a ja o obcasie nie pomyślałam :D
A tocałkiem fajny sposób :D obcas owiniety sreberkiem :D ( w końcu higiena musi być :D )
Ja też myślałam o bucie zawiniętym w worek foliowy by ubić to mięso.
Orzechy włoskie najlepiej rozbijam młotkiem.
Szczypiorek tnę nożyczkami.
Cukier puder mi się zbrylił więc potraktowałam go berłem do ucierania masy.
hi, tylko trzeba mieć berło :D
Ja natomiast zbrylony cukier scieram na tarce.
A to spoko ;)
Tarkę można zrobić z denka od puszki :)
.. w gorace dni letnie robie jajecznice na masce czarnego auta
Ps. podoba mi sie twoja tarka:)
Nie zsikałam się! a mało brakowało!!! :D
A auto Twoje? Ja mam niebieskie, więc nie wiem, czy dobrze przytrzyma temperaturę?
Ale zapamiętam :D
No cos ty, nie moje!, maz by mnie ukartrupil ... na parkingu stoja do wyboru i koloru...:)
Jak ciemno niebieskie to dasz rade...:)))
Średnio niebieskie :)
Ale luby mi tu mówi, ze spokojnie dałby radę, tylko, ze jajecznica by spadowywała :D
to zrob na dachu...
:D :D :D
To jest myśl! :D
Sreberko na dachu ( w końcu higiena musi być :D ) a na to jajecznica dietetyczna :D
Przypomniało mi się, jak bylismy pod namiotem kiedyś... Mieliśmy termosy, a w nich obiad, ale bylismy kilka dni, więc wystygło. Wystawilismy na słońce i sie podgrzało samo :)
no,... a piwko na brzegu w wodzie zakopane...
Moj tato ma dzialke bez pradu. Wykopal sobie dziure w ziemi, zrobil pokrywe z izolacja steropianowa i cale lato trzyma tam napoje..sa naprawde zimne.
fajne, tylko nie wiem, czy wypada kopac dziurę na agroturystyce ;)
O zimne piwo se dbam- lodówkę mam w aucie ;) ( z przetwornicą na gniazdka hotelowe )
Przy okazji można zrobić pieczyste z kogucika :))
Tylko nie pomyl stron sreberka - bo zamiast rozgrzać zaizolujesz - i z jajecznicy nici...
Kiedys dzieci zostawily jablka na polce przy tylnej szybie samochodu (zupelnie przypadkowo), ktory stal na sloncu i jabluszka pieknie sie upiekly.
Tak wiec dorzucam nowy pomysl na pieczyste.
Wracając do kotleta to można go rozbić rogalką lub tępą stroną noża:)
Tylko trzeba mieć rogolkę : - w sumie można zrobić z sosny, ale nie zawsze wypada ciąć sosnę :)
No i trzeba miec nóż :D
A jak kupiłaś schab w kawałku to jak go potniesz bez noża:) piłką do drewna:)?
To jak nie ma rogalki to odpowiedniej grubości patyk owinąć folią aluminiową dać do woreczka i tłuczek gotowy:)
Miałam karkówkę- kupiłam pociętą... :( nieekologicznie- wiem :(... no, ale te warunki polowe...
Łomatko !!
A dlaczego pocięta to nieekologiczna jest ?
Bo jak pani Ci odkrawa kawałek - to pakuje w papier i już. A pocięta w plastikowej foremce jest. A ta foremka będzie się 300 tys lat rozkładać :( a ja przyłozyłam do tego rękę :(
P.s. Masz Polsat teraz? włacz se :)
He he :))))
Zaskakująco delikatny makijaż , ale za to z Gralakiem na trąbce ...
Mmmmmrrrrr :))
Ale w mięśniaku można prosić panią o prąbanie kawałka na kotlety ?
Można, ale czasem jest market a markecie- foremki. Bosze, co za upadek :((((
Agik kupuje foremki :(((
Tineczka mnie znienawidzi...
Ano ...
Chyba wypadałoby w warunkach polowych coś upolować , albo złowić ? ;))
Nawet czasem mi się wydaje, ze mam chęć ;)
Np- przejechac kurę, a potem upiec ją nad płomieniem zapalniczki ;)
Nie trzeba nad zapalniczką .
Widziałam tutaj pomysł na mini grillowanie na zniczach :))
I nie trzeba mięsa rozbijać : wystarczy rzeczone , znicz , zapałki i ostra karta kredytowa ;)))))
eee
jakis taki dystans mam...
A nie narusza to jakichś wartości wyższych?
Ale jakich ??
Jeszcze nie robiłam , sygnalizuję tylko pomysł :))
No nie wiem...
Jakichs wartości wyższych...
Jakoś mi tak niezręcznie...
Skojarzenia ?
Eee tam , to tylko ogień i parafina ...
Na cmentarzach prawosławnych i chyba w Meksyku też , na święto zmarłych robi się niezłe bibki ...
Zapiszę sobie w kajeciku , że muszę odwiedzić wtedy moje strony , bo podobuje mi się to :)))
No mozna tysz ;)
Ale młotek jest super :) no i nie trzeba szukać- bo jest :D
Dobrze sprawdzają się karty kredytowe zamiast noża :)
Fakt :)
Ale czym je naostrzyć?
O kamień:)
Wskazany byłby piaskowiec , ale takie przedmioty codziennego użytku , powinno mieć się przygotowane zawczasu , jak tylko karta traci ważność :)
Oki
Zanotowałam w kapowniku ;)- "zabrać w następna podróż piaskowec" :) ( albo nóż:D )
Źle , popraw zapis na naostrzyć kartę przed wyjazdem :)
A jak mi się karta przyda na wyjeździe?
Ty źle kombinujesz, bo karta zaostrzona moze zostać źle przyjeta prze bank ( a to oczywiście niedobrze), za to piaskowca możn aużyć w kazdej chwili.
Karta zużyta , przeterminowana , chyba napisałem wczesniej tak ? . Zapisz jeszcze raz : przed naostrzeniem sprawdzić datę ważności karty :)
Fakt :) Dzięki :)
Recycling w stylu Cejrowskiego ;) - zamiast wyrzucać, zaśmiecać środowisko dodatkowym kawałkiem plastiku- zaostrzyć :) ( zanotowałam. Mój tata uzywa nieaktualnych kart płatniczyć, jako zdrapki do szyb zimą :)- tez niezłe, prawda? )
Pomysł dobry , sprawdza się jednak tylko w temperaturach do minus 2-3 stopnie :)
Mam nadziję, zę to nam w najbliższym czasie nie grozi...
a co to takiego "rogalka"...jakies zwierze?
Pojęcia nie mam jak Ci to wytłumaczyć:) Ale spróbuję. To wygląda tak: jest oszlifowany patyk. Na jednym jego końcu jest zrobiona z cieniutkich patyczków gwiazda. Są reż gwiazdy zrobione z kawałka drewna i właśnie taką można kotleta rozbić:)
Nie :)
To nie zwierzę :)
To tak "gwiazdka" do mieszania ciasta, albo sosu. U nas mówi się "rogolka" - fajna wychodzi z sosny obranej ze skóry.
aaa, to mowcie od razu, ze to qwirl, czy jakos tak...:)))
Dziewczynom chodzi o "rogulkę"
rogulka - narzędzie do mieszania, np. ciasta :))
U mnie od zawsze mówiło się na to rogalka:)
Mnie chodzi o rogolkę ;)
U mnie to zawsze nazywało się koziołek
Moja babcia zawsze na swieta Bozego Narodzenia miala zywa choinke i jak przyszedl czas na jej wyrzucenie, wtedy brala noz i ucinala czubek i boczne galazki w taki sposob, zeby powstal koziolek do mieszania sosow czy innych rzeczy - kupne moga sie schowac :)
Ho,ho,to i ja sprobuje.Jak na razie,co roku mam swieza choinke (legalna,gdyby ktos pytal).
Różnie się mówi ale chodzi nam o to samo:)
A jakbym Ci powiedziła, że dziś na śniadanie jadłam weka z plasterkiem szynki i pomidora to co byś powiedziała:)
weka to według mnie jakieś danie ze słoika zawekowane kiedyś
A u mnie wek to pieczywo:) Robi się je z ciasta na bułki:)
Ja miałam kiedyś narzeczonego z Bielska ;) ( dupek był, ale to nie zmienia faktu, ze wiem, co to wek)
Jadłaś kromki z bułki paryskiej ;)
Użytkownik agik napisał w wiadomości:
> Ja miałam kiedyś narzeczonego z Bielska ;) ( dupek był, ale to nie zmienia
> faktu, ze wiem, co to wek)Jadłaś kromki z bułki paryskiej ;)
z bułki wrocławskiej
Długa bułka- to paryska! wrocławska- to mała, okrągła...
U nas weka to byłka wrocławska
http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,777,47187742,47187742.html
ale nazywana czasem paryską:))
A warszawska jest z przedziałkiem:) A to zdjęcie weka http://www.gorgon.pl/pszennepodstawowe1.htm
Użytkownik toffik napisał w wiadomości:
> A warszawska jest z przedziałkiem:)
przedziałek to i się z czym innym kojarzy
:)
Ja też mówię na 'to" rogolka
u nas w domu się mówi kołotuszka, a kolega mnie uświadomił, że to firlok :D
Z braku noża na biwaku kroiliśmy chleb siekierą:) wtedy nie sprzedawali krojonego:)
Zaklepka do zupy czy sosu bełtana w słoiku zakręconym.
Pozdrawiam.
hi, a jak sie nie ma siekiery?
Proces produkcji zaklepki chyba by się spodobał lubemu ;)
...a jakby sie lubemu zerwal pasek klinowy to moze go zastapic twoja ponczocha:)
... druga nogawka tej ponczochy moze sluzyc jako filter do kawy...;)))
Ile razy juz moja pońchocha ratowała podróż!!! :D
a mnie tez uratowala, tzn. dziewictwo... .
sorry, ze pytam, ale po co je ratowałaś?
Użytkownik agik napisał w wiadomości:
> sorry, ze pytam, ale po co je ratowałaś?
Przeciez zupełnie nieświadomie , spieszyli się , zwykły przypadek , zdarza się :)
nie grozi:) na codzien nie chodze w ponczochach...
bo, nie raz sie oddawalam jako dziewica! (wiecej kasy za to bylo )
To chyba rajstopy były...
Bo pończochy to raczej ułatwiają utratę tego ... no ... , jak to się nazywało ? ;))))
raj...
zaczyna cie na "C"...:)
Masz racje rajstopy!!! W ponczochach strasznie ciagnie:)
Aż nie śmiem zapytać co tak strasznie ciągnie ? ;)))
Ja zrozumiałam, ze wiatr hula...
tak, chodzi o swieze podmuchy:)...
Na to jest rada-stringi po kolana.To zalecil mojej corce calkiem madry lekarz,gdy po raz kolejny zglosila sie do niego z zapaleniem pecherza.
Użytkownik sanella* napisał w wiadomości:
> tak, chodzi o swieze podmuchy:)...
Na to jest jeszcze jedna rada , odsuń się od kompresora :)
No tak , swoją natomiast może użyć jako maskę np. przed wejściem do banku po odbiór należnej gotowki:)
Ja bym chyba jednak uprawiała "gryziu gryziu i kiełbasu zagryziu" - szczególnie po tym, jak jeden ze znajomych, rąbiąc siekierą drewno wbił się w bucik po którymś piwie - bucik wytrzymał, ale i tak niemal zemdleli "na widok". Od tego czasu siekiera kojarzy mi się tylko z sytuacją niebezpieczną.
Przypomniało mi, jak mi kiedys luby opowiadał o jakimś znajomym, czy tam wujku, który był strasznym leniem i obibokiem. I żeby się go juz nie czepiali, ze tak żadnej roboty się chwyta, otworzył zakład zegarmistrzowski, w którym za główne narzędzie robiła siekera właśnie i półmetrowy śrubokręt.
Ani jedno źródło nie wspomina, zeby jakikolwiek zegarek udało mu sie naprawić ;)
Siekiery też się boję. Kiedyś rąbałam drewno i co chwila przylatywała upierdliwa mucha. Co ją strąciłam niecierpliwym ruchem nogi, to przylatywała znowu.
No i zamachnełam się na nią tą siekierą... Na szczęście byłam tak wkurzona, ze nie trafiłam we własna nogę...
Kotlety schabowe tłukłam deską do krojenia chleba w poziomie i w pionie oraz drewnianą pałką do kręcenia ciasta (która była używana wyłącznie do straszenia osobników płci męskiej na imprezach zakrapianych alkoholem)
Sosy vinaigrette mieszam w słoikach twist niezależnie od tego, czy znajdują się we własnej kuchni czy w warunkach polowych.
Ciasto na gofry mieszaliśmy przez pół godziny trzepaczką, żeby doprowadzić je do odpowiedniej konsystencji i upiec.
Z braku kubeczka, rozpuszczalną tabletkę od bólu głowy wrzucałam do resztki wody w litrowej plastikowej butelce - akurat nie było gdzie kupić ani plastikowego kubeczka ani tabletki do połknięcia, no ale to nie na przyjęcie...
W warunkach polowych niestety okazuję się nudna i przywożę produkty nie wymagające cudowania :) Aha, raz gotowaliśmy wodę na herbatę na ognisku w ukochanym garnku w kwiatki mamy naszego znajomego. Garnek zczerniał nieodwracalnie, więc byliśmy zmuszeni zakopać go koło domku. Na szczęście, zanim został odkryty przez wścipskie pazury psa mamusi, zdążył przerdzewieć i jeszcze bardziej zmienić kolor, więc nie zostaliśmy powieszeni. Podobno mamusia do dziś zastanawia się, ki diabeł machnął ogonem i schował garnuszek
:D
A jak nie masz słoiczka typu twist? ( ja nie miałam. Owszem mogłam iśc do pani i poprosić, ale co by wtedy zostało z McGywera? Tylko wstyd :D )
Jak nie mam słoika twist, to nie mieszam sosu vinaigrette, jeśli przed wytrzepaniem go w słoiku po musztardzie, muszę zeżreć całą musztardę saute :D
Wówczas rwę po prostu sałatę zębami do buły i kiełbasy, niekoniecznie dojrzewającej, wystarczy zwykła ślunska ;P
A ja z braku kubeczka gryzlam musujaca aspiryne i popijalam duza ilosca wody.Wierzcie mi,babelki mialam w nosie, uszach..wszedzie.Ohyda:)
Niekoniecznie dotyczy to przyjecia,ale u mnie dwukilowy odwaznik,rowniez owiniety folia aluminiowa i w woreczku, posluzyl kiedys jako ubijak do kapusty.
Za kubek sluzyla kilkakrotnie dolna czesc plastikowej butelki po napojach.Druga czesc(ta z 'dziobkiem') natomiast robila czasem za lejek do paliwa.
Moja ciotka rowniez dlugo uzywala butelki (po winie,bo wieksza) zamiast walka,ktory przeciez posiadala.Pewnie to bylo przyzwyczajenie z czasow mocno kryzysowych.
Zapisałam w kajeciku :)
z buta, tez sie mozna napic:) byleby nie klapki albo sandaly...
Ano mozna
W innym aucie tez plastikowa butelka robiła za lejek. W obecnym- nic nie da.
Dwukilowego odważnika tez raczej nie wożę w aucie.
A z tym wałkiem to muszę spróbować. Ale chyba niewygodnie by się wałkowało... No, ale jak sie nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma :)
Jak do tej pory, zanotowałam takie pomysły, oraz uzupełniłam listę potrzebnych rzeczy o:
- zaostrzoną kartę płatniczą- czyli wieloczynnościowe urządzenie do cięcia
- pończochy- wieloczynnościowe urządzenie- do filtrowania napinania i maskowania
- rogolka- jako narzędzie do tłuczenia kotletów. Tutaj szczerze mówiąc nie jestem przekonana, bo młotek sprawdził się świetnie, ale moze się mylę?
- siekiera, jako kolejne narzędzie tnące
- plastikowa butelka jako lejek, bądź kubeczek
- dach samochodu, jako płyta podgrzewająca.
- znicze jako palnik, służący do podgrzania posiłku. Tutaj tez szczerze mówiąc nie jestem przekonana, ponieważ mam przecież GARNEK ;) no i kieszonkowe grile, które miła pani mi dodawała jako gratisik do zakupu piwa. Mam ich naprawdę dużo, bo pani dawała mi po dwa do każdego piwa, przez kilka miesięcy- ponoć nikt ich nie chciał. Luby chciał :D
Samej jeszcze mi sie przypomniało, jak kiedyś z ówczesnym narzeczonym otwieraliśmy wino, nie mając korkociągu ;) Ówczesny narzeczony użył wiertarki, tylko, że zbyt zapamiętale się do tego zabrał i zamiast wyciągnąc korek, zrobił dziurkę w nim. Niestety, na tyle małą, ze nie dało się przez nią wlac wina do kubeczków ;) mysleliśmy o tym, zeby ubić szyjkę, ale w końcu stanęło na tym, ze wepchnął korek do srodka. Nauczona tym doświadczeniem wożę już ze sobą korkociąg.
Agik, moze ten przyrzad by Ci sie przydal?
Posted by admin in Scyzoryki oficerskie | 1 Comment
Scyzoryk Victorinox Climber
Jak każdy oryginalny szwajcarski scyzoryk Victorinox posiada dożywotnią gwarancję. Elementy metalowe wykonane są z najwyższej jakości stali nierdzewnej, a oprawa z celidoru. Długość scyzoryka to 91mm.
Posiada czternaście funkcji:
1. duże ostrze
2. małe ostrze
3. korkociąg
4. otwieracz do puszek z
5. - małym śrubokrętem 3 mm (także do wkrętów gwiazdkowych)
6. otwieracz do kapsli z
7. - śrubokrętem 6mm
8. - ostrzem do zdejmowania izolacji
9. szpikulec - szydło
10. kółko
11. pęseta
12. wykałaczka
13. nożyczki
14. hak wielofunkcyjny (do noszenia paczek)
Tags: Climber, scyzoryki oficerskie, Victorinox
:)
Mam taki :)
Rzeczywiście przydaje się, ale kotleta nim nie ubijesz ;)
Ubijesz, jak masz orginal, bo to dobra stal i waga. Jak pozamykasz wszystko, to tylko walic:))))
Z braku korkociagu w korek wkreca sie srubke ( taka dluzsza) i wyciaga srubke z korkiem obcegami,sposob sprawdzony.
mozna tez tak, przykladasz zlozony recznik lub kawalek jakies innej smatki do sciany i pare razy uderzasz denkiem butelki, tylko nie za mocno coby korek nie wyskoczyl i winko sie nie rozlalo bo szkoda
Ale przy ścianie z regipsu to chyba nie przejdzie :)
Agik, ale w warunkach polowych, można trafić na betonowy schron :))
NO :)
Wtedy mozna otwierać wino :D
Na regipsach lepiej nie próbowac ;)
to na futrynie a w warunkach polowych wystarczy drzewo
Przejdzie,ale butelka i w dodatku na wylot.
Ja długo się zastanawiałam co napisać. Nic mi nie przychodziło do głowy. Choć często mi się zdarza sobie radzić :). Dzis spoglądając na ciastaczka w kawiarence mnie olśniło. Nie mam wykrawaczek do ciasteczek z dziurką. Kiedyś potrzebowałam zrobić dziurkę taką na 1 cm. Nie miałam czym. Stały akurat kropelki synka na alergie a nakrętka była w sam raz. Kiedy się skończyły to schowałam sobie.Mam też inne nakrętki od syropów które często wykorzystuję do ciasteczek wlaśnie.
idealnie do robienia zapiekanek w ognisku sprawdzają sie puszki np po kukurydzy, ale tylo takie do których etykietka papierowa jest przyklejona, nie te malowane. stawia się je po uprzednin napełnieniu na płskim kamieniu rozgrzanym w ognisku i obsypuje dookoła żarem i gorącym popiołem. zapiekanka ryżowa wychodzi przepyszna! zresztą jak sie ma większą puszke to mozna nawet ziemniaki ugotowac:d
Puszka ma byc zakryta dekielkiem?
no tak puszka nie do końca otwarta coby ją mozna było otwierac i zamykac. wieczko chroni przed nawianiem popiołu:d :D, można tez zrobic coś ala paelle, ryż zalac woda z kiełbaską i warzywami wsadzić w popiół, i można iśc na ryby. danie będzie gorące przez kilka godzin:d
Paella z kiełbasą? :D Dobre :)
no można robic taka oryginalną z kurczakiem i owocami morza ale żeby był prawdziwy survival to trza by jakąś wiejską kurę przejechac i obrobic najblizszy zoologiczny zeby zdobyć krewetki:D, choć myślę że można by je zastąpić upolowanym rakiem :d
Będąc młodą mężatką rozbijałam mięso na kotlety schabowe czekanem mojego męża-wspinacza. Z braku profesjonalnego sprzętu kuchennego, oczywiście ;-)
Jakby ktoś chciał spróbować, to od razu mówię, że się nadaje ;-)