Inaczej niż w tytule nie mogę tego określić :/ Kupiłam dorodny pęk szpinaku - okazałe ciemnozielone liście pięknie dumnie górujące nad związanymi gumką łodyżkami niosłam do domu, planując szpinakową obiadokolację w naleśnikach - z podsmażoną cebulą, z serem feta lub gorgonzollą, z sosem ze świeżych pomidorów i ziół wieńczącym zapieczoną w piekarniku całość. Nic z tego, podejrzany nieprzyjemny zapach poczułam już podczas zanurzenia dłoni w misce, w której moczyły się liście, żebym mogła je za chwilę łatwiej i szybciej wypłukać z ziaren piasku - częstego szpinakowego gościa. Zapach przedziwny, jakby nadgniły, zepsuty, a jednocześnie zaskakująco "sztuczny". Hm, pomyślałam, nieufnie obwąchałam liście po wyjęciu z wody, wzruszyłam ramionami i zabrałam się za czyszczenie, krojenie i podsmażanie. No i tyle... Szpinak powędrował do kosza na śmieci - podczas duszenia na patelni zapach nie tylko nie zniknął, ale zintensyfikował się. Na domiar złego został uzupełniony gorzkawym posmakiem nie mającym nic a nic wspólnego ze szpinakiem!
Coś takiego zdarzyło mi się po raz pierwszy. Zastanawiam się, czy po ostatnich powodziach, zalaniach upraw, nie trafiłam na szpinak, który nie powinien trafić na stoły :( Tyle się ostatnio słyszy o zalanych truskawkach, dziwnie smakujących, które wedłuch niektórych badań nie powinny w ogóle trafiać na rynek!
Z czego może wynikać dziwaczny "nieszpinakowy" zapach szpinaku, który pięknie wygląda, ale podśmiarduje i nie smakuje jak powinien? Czy zdarzyło Wam się coś podobnego?
Szpinak generalnie ma zapach zbliżony do tego jaki czuć obecnie na terenach dotkniętych powodzią , tak więc nie jestem zaskoczony Twoim doświadczeniem :)
Chyba "obecnie" ma taki zapach - nie pierwszy raz kupowałam i przyrządzałam szpinak i zapewniam Cię, że taki koniczynopodobny i nawozopodobny rozkładający się zapaszek nie jest jego naturalną wonią :/ Fujć. Generalnie to on jest jest pachnący w porównaniu z tym, co dziś miałam okazję wywąchać na patelni i podczas płukania liści :(
Moje doświadczenie nie dotyczy wprawdzie szpinaku tylko truskawek. Kupiłam piękne, czerwone, ale zupełnie nie zjadliwe. Czułam jakieś lekarstwa. Znajoma która też je kupiła mówiła, że ona wyczuwała rozpuszczalniki. Zastanawiam się teraz czy to nie były jakieś opryski stosowane przez rolników, dla uzyskania pięknych plonów.
Z truskawkami miałam dokładnie tak samo - ostry nietruskawkowy zapach. koszyczek pozosstawiony w chłodnym miejscu do rana pokrył się kożuchem pleśni. Kożuchem! Najlepsze jest to, że truskawki w "puchatych ubrankach" zostały wyrzucone, ich koleżanki umyte, włożone do lodówki i wramach eksperymentu trzymane tam - uwaga uwaga - przez 5 dni! Nic im nie było - piękne, czerwone. Tylko ten zapach taki nie bardzo. Skończyły jak szpinak w otworze śmietnika. Coraz częściej się w ten sposób nacinam na jakość produktów :/
Myślę, że nos nas w takich przypadkach nie myli....kupiła kiedyś jabłka, wyglądały całkiem normalnie, po przyniesieniu do domu śmierdziały jakby spalinami , jakby je ktoś uwiędził przy rurze wydechowej, nigdy czegoś takiego nie czułam.Oczywiście, poszły do śmieci. A ja żałuję, że nie mam dosc odwagi, żeby pujść do sprzedawcy i wyjaśnić pochodzenie tych jabłek;-(
...nie wiem, czy mi wolno "diagnoze stawiac" (nie mam odpowiedniego dyplomu)?:)) Czytaj na wlasna odpowiedzialnosc:))))
Organizm w stresie reaguje czesto nadwrazliwie na niektore substancje zawarte w kosmetykach, zywnosci (najczesciej w orzechach, a truskawki to orzechy) itp. i wywoluje alergie.
Moze bys sobie pojadla tych truskawek w domu na tapczanie...:))
Ptrzyczyna moze być barzdo przyziemna: moje pierwsze doświadczenia z podlewniem tzw gnojowica z nawozu kurzego skończły sie wyrzuceniem całego pierwszego zbioru, po dwutygodniowej przerwie liscie zebrane były bez tego zapachu. Tego dowiedziałem sie z własnego doswiadczenia jak i późniejszej info-porady lepszych działkowcow. To samo dzieje sie z ogórkami: jesli mają niemiły zapach,po zakiszeniu szczegolnie (!), źle przechowują sie , jest to wpływ kurzej gnojowki>>>nie wolno nia podlewać po zawiązaniu sie kwiatow na ogórkach(!!!) Nieumiejetne podlewanie (po lisciach) szpinaku gnojowicą z pokrzyw, jak i nadmierne podlewanie nią, powoduje również niemiły zapach lisci przez ok tydzień po podlaniu.
Nie miałam pojęcia,że cos takiego ma miejsce. To musi być naprawwdę okropne- już nigdy w życiu nie zjem truskawek i szpinaku:( Niestety jesli chce się mieć pewność co się je to trzeba zaopatrywać się w droższych sklepach z ekologiczną żywnością.
Użytkownik jancek napisał w wiadomości: > Nie miałam pojęcia,że cos takiego ma miejsce. To musi być naprawwdę > okropne- już nigdy w życiu nie zjem truskawek i szpinaku:( Niestety jesli > chce się mieć pewność co się je to trzeba zaopatrywać się w droższych > sklepach z ekologiczną żywnością.
Chyba zaszło nieporozumienie. Uważsz, że używanie naturalnego nawożenia nie wiąże się ze zdrową żywnością? Niestety, zdowa żywność rośnie na oborniku i nawozach zielonych, kompostowniku przetwarzanym rownież przez specjalnie hodowane dżdżownice. Przedawkowanie zawsze skutki ma uboczne, to tak jak potrawą jak dasz czegoś za dużo to tylko można wyrzucić.
Jak więc produkuje się zdrową żywność, wg Ciebie? pzdr
Inaczej niż w tytule nie mogę tego określić :/
Kupiłam dorodny pęk szpinaku - okazałe ciemnozielone liście pięknie dumnie górujące nad związanymi gumką łodyżkami niosłam do domu, planując szpinakową obiadokolację w naleśnikach - z podsmażoną cebulą, z serem feta lub gorgonzollą, z sosem ze świeżych pomidorów i ziół wieńczącym zapieczoną w piekarniku całość.
Nic z tego, podejrzany nieprzyjemny zapach poczułam już podczas zanurzenia dłoni w misce, w której moczyły się liście, żebym mogła je za chwilę łatwiej i szybciej wypłukać z ziaren piasku - częstego szpinakowego gościa.
Zapach przedziwny, jakby nadgniły, zepsuty, a jednocześnie zaskakująco "sztuczny".
Hm, pomyślałam, nieufnie obwąchałam liście po wyjęciu z wody, wzruszyłam ramionami i zabrałam się za czyszczenie, krojenie i podsmażanie.
No i tyle...
Szpinak powędrował do kosza na śmieci - podczas duszenia na patelni zapach nie tylko nie zniknął, ale zintensyfikował się. Na domiar złego został uzupełniony gorzkawym posmakiem nie mającym nic a nic wspólnego ze szpinakiem!
Coś takiego zdarzyło mi się po raz pierwszy. Zastanawiam się, czy po ostatnich powodziach, zalaniach upraw, nie trafiłam na szpinak, który nie powinien trafić na stoły :( Tyle się ostatnio słyszy o zalanych truskawkach, dziwnie smakujących, które wedłuch niektórych badań nie powinny w ogóle trafiać na rynek!
Z czego może wynikać dziwaczny "nieszpinakowy" zapach szpinaku, który pięknie wygląda, ale podśmiarduje i nie smakuje jak powinien?
Czy zdarzyło Wam się coś podobnego?
Szpinak generalnie ma zapach zbliżony do tego jaki czuć obecnie na terenach dotkniętych powodzią , tak więc nie jestem zaskoczony Twoim doświadczeniem :)
Chyba "obecnie" ma taki zapach - nie pierwszy raz kupowałam i przyrządzałam szpinak i zapewniam Cię, że taki koniczynopodobny i nawozopodobny rozkładający się zapaszek nie jest jego naturalną wonią :/ Fujć.
Generalnie to on jest jest pachnący w porównaniu z tym, co dziś miałam okazję wywąchać na patelni i podczas płukania liści :(
Moje doświadczenie nie dotyczy wprawdzie szpinaku tylko truskawek. Kupiłam piękne, czerwone, ale zupełnie nie zjadliwe. Czułam jakieś lekarstwa. Znajoma która też je kupiła mówiła, że ona wyczuwała rozpuszczalniki.
Zastanawiam się teraz czy to nie były jakieś opryski stosowane przez rolników, dla uzyskania pięknych plonów.
Kiedyś wyczułam taką chemię na jabłkach-w zapachu i smaku.
Z truskawkami miałam dokładnie tak samo - ostry nietruskawkowy zapach.
koszyczek pozosstawiony w chłodnym miejscu do rana pokrył się kożuchem pleśni. Kożuchem!
Najlepsze jest to, że truskawki w "puchatych ubrankach" zostały wyrzucone, ich koleżanki umyte, włożone do lodówki i wramach eksperymentu trzymane tam - uwaga uwaga - przez 5 dni!
Nic im nie było - piękne, czerwone. Tylko ten zapach taki nie bardzo.
Skończyły jak szpinak w otworze śmietnika.
Coraz częściej się w ten sposób nacinam na jakość produktów :/
Myślę, że nos nas w takich przypadkach nie myli....kupiła kiedyś jabłka, wyglądały całkiem normalnie, po przyniesieniu do domu śmierdziały jakby spalinami , jakby je ktoś uwiędził przy rurze wydechowej, nigdy czegoś takiego nie czułam.Oczywiście, poszły do śmieci. A ja żałuję, że nie mam dosc odwagi, żeby pujść do sprzedawcy i wyjaśnić pochodzenie tych jabłek;-(
Kurka :(
Niemiły zapach- to jeszcze można zignorować ( od biedy) ale swędzącą i bolesną wysypkę na twarzy- już trudniej...
Nigdy już nie będę mogła jeść truskawek??? :((( ( czekam na to cały rok... )
...nie wiem, czy mi wolno "diagnoze stawiac" (nie mam odpowiedniego dyplomu
)?:))
:))))
Czytaj na wlasna odpowiedzialnosc
Organizm w stresie reaguje czesto nadwrazliwie na niektore substancje zawarte w kosmetykach, zywnosci (najczesciej w orzechach, a truskawki to orzechy) itp. i wywoluje alergie.
Moze bys sobie pojadla tych truskawek w domu na tapczanie...:))
Trzymam kciuki, nie tylko za truskawki:))))
Ptrzyczyna moze być barzdo przyziemna: moje pierwsze doświadczenia z podlewniem tzw gnojowica z nawozu kurzego skończły sie wyrzuceniem całego pierwszego zbioru, po dwutygodniowej przerwie liscie zebrane były bez tego zapachu. Tego dowiedziałem sie z własnego doswiadczenia jak i późniejszej info-porady lepszych działkowcow.
To samo dzieje sie z ogórkami: jesli mają niemiły zapach,po zakiszeniu szczegolnie (!), źle przechowują sie , jest to wpływ kurzej gnojowki>>>nie wolno nia podlewać po zawiązaniu sie kwiatow na ogórkach(!!!)
Nieumiejetne podlewanie (po lisciach) szpinaku gnojowicą z pokrzyw, jak i nadmierne podlewanie nią, powoduje również niemiły zapach lisci przez ok tydzień po podlaniu.
Nie miałam pojęcia,że cos takiego ma miejsce. To musi być naprawwdę okropne- już nigdy w życiu nie zjem truskawek i szpinaku:( Niestety jesli chce się mieć pewność co się je to trzeba zaopatrywać się w droższych sklepach z ekologiczną żywnością.
Użytkownik jancek napisał w wiadomości:
> Nie miałam pojęcia,że cos takiego ma miejsce. To musi być naprawwdę
> okropne- już nigdy w życiu nie zjem truskawek i szpinaku:( Niestety jesli
> chce się mieć pewność co się je to trzeba zaopatrywać się w droższych
> sklepach z ekologiczną żywnością.
Chyba zaszło nieporozumienie.
Uważsz, że używanie naturalnego nawożenia nie wiąże się ze zdrową żywnością? Niestety, zdowa żywność rośnie na oborniku i nawozach zielonych, kompostowniku przetwarzanym rownież przez specjalnie hodowane dżdżownice.
Przedawkowanie zawsze skutki ma uboczne, to tak jak potrawą jak dasz czegoś za dużo to tylko można wyrzucić.
Jak więc produkuje się zdrową żywność, wg Ciebie?
pzdr