Witam Na tarasie, jak co roku posadziłam pelargonie. Kwitną pięknie- niestety pojawił się problem: liście zaczęły naokoło żółknąć. Nie usychają ,ale nie wygląda to zbyt dekoracyjnie. Czy ktoś miał juz taki problem? Jesli tak ,to jaka moze być przyczyna i jak temu zapobiec?
Weś liście i pójdź do dobrego sklepu ogrodniczego, tam poradzą co robić. Ja tak robie jeżeli mam problem, bo często przypadki są podobne a sami nie potrafimy określic.
Od lat mam pelargonie(różne) na balkonie. Mozna powiedzieć, że troszkę się znam na nich. Wybrałam je bo to naprawde odporne kwiatki. Dobrze znoszą przesuszenia, wiatry, grad itp.Nie imają ich się szkodniki, grzyby itp.Oczywiście przy zachowaniu podstawowych zasad ich pielegnacji, a to nie jest trudne.Często wyjeżdżam, to raz na kilka dni podlewa je moja przyjaciołka i nic im nie jest. Ale w tym roku też żółkną. Wydaje mi sie, że to wina niskich temperatur majowych. Pelaśki nie lubią zimna i zbyt małej ilości światła..Dostaja tzw czerwonych liści i niestety potem te liście zawsze usychają i pelargonie słabiej i później kwitną.Ja po prostu obrywam te listki a pelargonie obficie nawożę odpowiednim nawozem. Nowe listki już sa mocne.
Ja też od kilku lat mam pelargonie na balkonie, ponieważ mam balkon od zachodniej strony i po południu jest "patelnia", a one super się czują. Nigdy nie przechowuję starych egzemplarzy, nie mam gdzie trzymać zimą. Na początku maja kupuję w tesco w 6-pakach po kilka zł i sadzę. W tym roku kupiłam czerwone bluszczolistne za marne grosze, ale i sadzonki były marniutkie. Myślałam już, że nic z nich nie będzie. Podlewałam prawie każdego dnia dodając nawóz w płynie /też jakiś tani/ i teraz już piękne, a rozrośnięte niesamowicie.A liście też mają zielone bardzo.
Pelargonie w ogóle to nie kapusta więc kiedy mają zbyt wiele liści to je sie obrywa.Sadzi się gęsto-lubią to))Nawożenie nawozami niskoazotanowymi też sprzyja kwitnieniu, a nie rozwojowi liści.Najlepsze są specjalne nawozy do pelargonii.Tak więc, jak liście są marne to można spokojnie je oberwać uważając, żeby nie ogołocić zbytnio rośliny.w końcu musi mieć powierzchnię parowania))Mama mojej koleżanki to w ogóle jest entuzjastką pelasiek. Ma takie gatunki, że aż w głowie się kręci, ale zazdrosna jest i nie zdradza tajemnic))) Ja czasem cos tam podpatruję i też mi rosną i kwitną dobrze. Ja mam od lat jeden gatunek- taki karminowy o grubych skórzastych liściach.Są mocne i odporne. Nawet solidny grad nic im nie zrobi))Na jesieni obrywam im kwiatki i przenoszę do widnego i nieogrzewanego pokoju. Tak zimują. Na wiosnę przygotowuję sadzonki i wysadzam do skrzynek.Nawoże, i tak co roku. Sadzonek jest tyle, że obdzielam nimi wszystkich sąsiadów))
Witam
Na tarasie, jak co roku posadziłam pelargonie. Kwitną pięknie- niestety pojawił się problem: liście zaczęły naokoło żółknąć. Nie usychają ,ale nie wygląda to zbyt dekoracyjnie. Czy ktoś miał juz taki problem? Jesli tak ,to jaka moze być przyczyna i jak temu zapobiec?
Kilka przyczyn (jak zawsze jeśli chodzi o tę przypadłośc) może być.
Wpisz w google: "pelargonie żółknięcie liści"
Weś liście i pójdź do dobrego sklepu ogrodniczego, tam poradzą co robić. Ja tak robie jeżeli mam problem, bo często przypadki są podobne a sami nie potrafimy określic.
Od lat mam pelargonie(różne) na balkonie. Mozna powiedzieć, że troszkę się znam na nich. Wybrałam je bo to naprawde odporne kwiatki. Dobrze znoszą przesuszenia, wiatry, grad itp.Nie imają ich się szkodniki, grzyby itp.Oczywiście przy zachowaniu podstawowych zasad ich pielegnacji, a to nie jest trudne.Często wyjeżdżam, to raz na kilka dni podlewa je moja przyjaciołka i nic im nie jest. Ale w tym roku też żółkną. Wydaje mi sie, że to wina niskich temperatur majowych. Pelaśki nie lubią zimna i zbyt małej ilości światła..Dostaja tzw czerwonych liści i niestety potem te liście zawsze usychają i pelargonie słabiej i później kwitną.Ja po prostu obrywam te listki a pelargonie obficie nawożę odpowiednim nawozem. Nowe listki już sa mocne.
http://poradnikogrodniczy.pl/pelargonie.php
może skorzystasz :)
Ja też od kilku lat mam pelargonie na balkonie, ponieważ mam balkon od zachodniej strony i po południu jest "patelnia", a one super się czują.
Nigdy nie przechowuję starych egzemplarzy, nie mam gdzie trzymać zimą. Na początku maja kupuję w tesco w 6-pakach po kilka zł i sadzę. W tym roku kupiłam czerwone bluszczolistne za marne grosze, ale i sadzonki były marniutkie. Myślałam już, że nic z nich nie będzie. Podlewałam prawie każdego dnia dodając nawóz w płynie /też jakiś tani/ i teraz już piękne, a rozrośnięte niesamowicie.A liście też mają zielone bardzo.
Pelargonie w ogóle to nie kapusta więc kiedy mają zbyt wiele liści to je sie obrywa.Sadzi się gęsto-lubią to))Nawożenie nawozami niskoazotanowymi też sprzyja kwitnieniu, a nie rozwojowi liści.Najlepsze są specjalne nawozy do pelargonii.Tak więc, jak liście są marne to można spokojnie je oberwać uważając, żeby nie ogołocić zbytnio rośliny.w końcu musi mieć powierzchnię parowania))Mama mojej koleżanki to w ogóle jest entuzjastką pelasiek. Ma takie gatunki, że aż w głowie się kręci, ale zazdrosna jest i nie zdradza tajemnic))) Ja czasem cos tam podpatruję i też mi rosną i kwitną dobrze.
Ja mam od lat jeden gatunek- taki karminowy o grubych skórzastych liściach.Są mocne i odporne. Nawet solidny grad nic im nie zrobi))Na jesieni obrywam im kwiatki i przenoszę do widnego i nieogrzewanego pokoju. Tak zimują. Na wiosnę przygotowuję sadzonki i wysadzam do skrzynek.Nawoże, i tak co roku.
Sadzonek jest tyle, że obdzielam nimi wszystkich sąsiadów))