No niestety miałem to "szczęscie" w tym roku i mnie też powódź dotknęła..... Zalało mi działkę. Akurat cała część warzywna znalazła się pod wodą. Dziś idę ratować to co się da czyli ziemniaki (będę gmerał w błocie i wodzie, żeby je znaleść...) itp. Mam pytanie. Może ktoś się orientuje czy ewentulanie jak zejdzie woda w ciągu 3-4 dni to buraki, marchew, por, seler zostawić w ziemi czy wykopywać wszystko? Nie wiem na ile te warzywa są odporne na okresowe zalanie. Wolałbym, żeby jeszcze wszystko rosło, ale jeśli ma pognić to lepiej wszystko wykopać.
Woda która utrzymuje się do 2 dni w uprawach warzyw, w zależności od gatunku, nie powinna uczynić większych szkód, pod warunkiem, że nie była skażona. Niektóre plony będzie można jeszcze uratować. Bardzo wrażliwe na nadmiar wilgoci i spowodowany tym brak tlenu przy strefie korzeniowej jest : marchew , pietruszka , kapusta , pomidor, papryka, fasola szparagowa, Mniej wrażliwe są: selery, pory, cebula. Gdy ustąpi woda z działki zaleca się wzruszenie gleby, które przyspieszy jej osuszenie .
Mnie tez jak to piszesz dotknelo to " szczescie " jak to wiem z mojego doswiadczenia warzywa padly ( przetrzymal tylko seler) wiadomo brak tlenu dla korzeni a potem slonce zrobily swoje i choc ja mialam do czynienia tylko z wodami gruntowymi jednak takie warzywa przeznaczylam na straty
Jeśli dobrze Cie zrozumiłam i to była woda 'powodziowa",a nie zwykła zalegająca deszczówka,zrezygnowałabym ze zbiorów.Zdajesz sobie chyba sprawę,że woda taka niesie w sobie to wszystko,na co się natknęła-(zaleje cmentarze,składy chemiczne,pochłonie utopione zwierzęta czy ludzi.).Z czasem się oczyści,ale Twoja działka nie jest już "ekologiczna".Na terenach popowodziowych istnieje duże zagrożenie epidemiologiczne.Trzeba bardzo dbać o higienę,nawet sprzątać koniecznie w rękawicach.Właśnie,przed kilkoma dniami zalało Bogatynię,gdzie mieszkam.Wierz mi,gdyby ta woda zalała mój ogród,nie zjadłabym z niego nic. Nie wiem tylko,czy u Ciebie to była powódż na duża skalę,czy tylko np wylała miejscowa rzeka.Jeśli to drugie,możesz coś uratowac,natomiast w pierwszym przypadku lepiej przebolej straty.
No niestety miałem to "szczęscie" w tym roku i mnie też powódź dotknęła..... Zalało mi działkę. Akurat cała część warzywna znalazła się pod wodą. Dziś idę ratować to co się da czyli ziemniaki (będę gmerał w błocie i wodzie, żeby je znaleść...) itp. Mam pytanie. Może ktoś się orientuje czy ewentulanie jak zejdzie woda w ciągu 3-4 dni to buraki, marchew, por, seler zostawić w ziemi czy wykopywać wszystko? Nie wiem na ile te warzywa są odporne na okresowe zalanie. Wolałbym, żeby jeszcze wszystko rosło, ale jeśli ma pognić to lepiej wszystko wykopać.
Znalezione w necie
Woda która utrzymuje się do 2 dni w uprawach warzyw, w zależności od gatunku, nie powinna uczynić większych szkód, pod warunkiem, że nie była skażona. Niektóre plony będzie można jeszcze uratować. Bardzo wrażliwe na nadmiar wilgoci i spowodowany tym brak tlenu przy strefie korzeniowej jest : marchew , pietruszka , kapusta , pomidor, papryka, fasola szparagowa, Mniej wrażliwe są: selery, pory, cebula. Gdy ustąpi woda z działki zaleca się wzruszenie gleby, które przyspieszy jej osuszenie .
Mnie tez jak to piszesz dotknelo to " szczescie "
jak to wiem z mojego doswiadczenia warzywa padly ( przetrzymal tylko seler)
wiadomo brak tlenu dla korzeni a potem slonce zrobily swoje
i choc ja mialam do czynienia tylko z wodami gruntowymi
jednak takie warzywa przeznaczylam na straty
Porób rydliny ja przy kartoflach , powinni szybciej osuszyć się
Jeśli dobrze Cie zrozumiłam i to była woda 'powodziowa",a nie zwykła zalegająca deszczówka,zrezygnowałabym ze zbiorów.Zdajesz sobie chyba sprawę,że woda taka niesie w sobie to wszystko,na co się natknęła-(zaleje cmentarze,składy chemiczne,pochłonie utopione zwierzęta czy ludzi.).Z czasem się oczyści,ale Twoja działka nie jest już "ekologiczna".Na terenach popowodziowych istnieje duże zagrożenie epidemiologiczne.Trzeba bardzo dbać o higienę,nawet sprzątać koniecznie w rękawicach.Właśnie,przed kilkoma dniami zalało Bogatynię,gdzie mieszkam.Wierz mi,gdyby ta woda zalała mój ogród,nie zjadłabym z niego nic.
Nie wiem tylko,czy u Ciebie to była powódż na duża skalę,czy tylko np wylała miejscowa rzeka.Jeśli to drugie,możesz coś uratowac,natomiast w pierwszym przypadku lepiej przebolej straty.
To była tzw powódź błyskawiczna, ale spowodowana deszczówką, więc myślę, że nie ma żadnego zagrożenia epidemiologicznego.
W takim razie ratuj,co możesz.