Cytuję przecztane stwierdzenie: "kobiety gotują w zamiarze tego, aby to co wyjdzie spod ich ręki - smakowało; mężczyźnie natomiast jeśli już gotują, to robią to na pokaz".
Autorem stwierdzenia jest (ś.p) znany austriacki krytyk kulinarny i autor licznych książek. TO NIE JEST MOJE ZDANIE!!! Ciekawi mnie tylko Wasza opinia
Osobiście zgadzam się z pierwszym stwierdzeniem, co do mężczyzn... mój mężuś, jak już gotuje, to również stara się aby smakowało, więc w Jego przypadku, stwierdzenie że robi na pokaz się nie zgadza:)
Użytkownik makusia napisał w wiadomości: > A jaka jest Twoja opinia? Jestem ciekawa? Osobiście zgadzam się z pierwszym > stwierdzeniem, co do mężczyzn... mój mężuś, jak już gotuje, to > również stara się aby smakowało, więc w Jego przypadku, > stwierdzenie że robi na pokaz się nie zgadza:)
Pod pojęciem gotowania na pokaz, ów krytyk miał na myśli - potęgę końcowego efektu, czyli wspaniałego smaku w tym też. Szło mu o to, że kobiety angażują się całkowicie w osiagnięcie smaku. Faceci równolegle zastanawiają się nad całkowitym wrażeniem, jakie ich dzieło wywrze na osobach jedzących. Czyli bardziej lubią być chwaleni niż dziewczyny ONE, robią to inaczej. Podając potrawę, z góry uprzedzaja, że się im nie udała. Wtedy wszyscy sprowokowani, głośno zaprzeczają, że jest świetnie!
Jaka jest moja opinia? Też lubię być chwalony Jak coś wypitraszę a goście nie chwalą głośno, mam zepsuty cały następny tydzień. To jest takie obligatoryjne motto: przecież się tak starałem, a ONI tego nie dostrzegli. Natomiast jak mi coś nie wyjdzie, to tego nie podaję na stół!
Ale mężczyźni ogólnie bardzo lubią być chwaleni - na pokaz. To co my - kobiety uważamy za normalne, przyziemne i prozaiczne, niezbędne do wykonia - Wy mężczyźni wznosicie na piedestał i za wykonanie oczekujecie głaskania, miziania, słów, słów, słów...
Tak to już jest, że mieszają się role płci. Jeśli mężczyzna zrobi coś co jest uważana za kobiecą domenę (np ugotuje obiad), to oczekuje pochwały, bo to przecież nie jest jego obowiązek tylko dobra wola.... Tak mi się wydaje, że większość do tego w ten sposób podchodzi. Dla mnie gotowanie w domu to rzecz normalna (rzadko dopuszczam żonę do garów... ;) ), ale też lubię być chwalony. Każdy lubi usłyszeć, że coś smakowało lub podobało się. Wynagradza to w ten sposób wysiłek poświęcony w przygotowanie.
Każdy lubi być chwalony - to normalne, powiedzmy rodzaj zapłaty za włożony trud. Tyle, że my kobiety bez pochwał potrafimy żyć, Wam przychodzi to trudniej, można rzec, że więdniecie...
Nie wszyscy są tacy, to tylko taki ogólnik, wysnuty na podstawie obserwacji i doświadczeń...
masz rację każdy lubi pochwały, nie odnoszę również wrażenia aby mozna było generalizować że mężczyzna gotuje na pokaz czytaj dla pochwały raczej myślę ze inaczej gotuje się na co dzień a inaczej na jakąś okazję choć większość z nas stara się żeby to codzienne żarełko również fajnie wyglądało a nie tylko smakowało
ja byłabym raczej za stwierdzeniem że gotuje się dobrze słabo lub wcale bez względu na płeć, mój mąż nie gotuje wcale - ten typ tak ma, mam kolegów którzy tak jak Ty królują w kuchni, mam też cudownego wójka który codziennie swojej żonie mówi kochanie jaki wspaniały obiad dziś ugotowałaś i nie wiem jaka w tym magia ale choć powtarza to codziennie nie brzmi to sztucznie ale tak jakby ten obiad który właśnie zjadł był najwspanialszym w jego życiu.
Lubczyk mądre z cibie chłopisko lepiej bym tego nie napisał brawo właśnie tak jest z nami chłopami, jak już gotujemi to musi być dla dla oka i niebo w gębie żadnych substytutów.
Muszę stwierdzic, że mężczyzni są lepszymi kucharzami niż kobiety, jeżeli już gotują , robią to bardzo dobrze ! u nich idzie w parze smak i wygląd. Natomiast jeżeli chodzi o kobiety, też gotują dobrze, ale nie wszystkie przywiązują wagę do estetycznego podania potrawy, mam trochę przykładów z Wż , a także widziałam kilka razy, jak niedbale żony, podają mężom obiadki:) walnie na talerz łychę ziemniaków , poleje sosem aż wszystko pływa i gotowe. Ja staram sie podawac obiady estetycznie, sama też lubie miec porządek na talerzu:)
Ja wychodzę z założenia, że najpierw je się oczami, a poźniej dopiero normalnie. Estetyka podania jedzenia jest bardzo ważna, ale od wszystkiego są wyjątki. Niektórych potraw nie da się podać estetycznie, bo obojętnie jak byśmy się starali to zawsze będą wyglądały tak samo ;) Z drugiej strony jak ktoś jest głodny ton nie zwraca uwagi na to jak co wygląda, byleby było dobre i dużo ;)
Chwilę przed podaniem, można lekko zblanszować wybrane ładne liście włoskiej kapusty. Nabiorą pięknej zieleni. Zahartować pod zimną wodą, wyłożyć miskę lub głeboki półmisek, do środka nałożyć goracy bigos. :))) Myślę, że będzie wyglądał ładniej :)
Off czy nie off, a ja się zastanawiam, czy ta soczysta zieleń włoskiej kapusty nie podkreśli tylko nie-zieleni bigosu, hihi :) Tak czy inaczej, zgadzam się w zupełności, że bigos można podać apetycznie - jeszcze nie wiem jak, ale musi się udać ;P Może zrobimy jakiś konkurs przed BożoNarodzeniowy na ładny bigos - w nagrodę oglądanie zdjęć nadesłanych przez Żarłocznych Uczestników :D
Mężczyźni gotują według instrukcji -więc, jak się już za coś wezmą, doprowadzą do perfekcji i powtórzą smak po raz n-ty. Jak nie maja skąłdnika, nie będą tego gotować i już. Kobiety gotuja sercem, duszą, improwizują, zastępując braki czymś innym - co według nich pasuje - uzyskanie tego samego smaku mało realne. Takie jest moje zdanie...
Ogólne- bo od wszystkiego są wyjątki i typy mieszane...
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości: > Mężczyźni gotują według instrukcji [...] Jak nie > maja skąłdnika, nie będą tego gotować i już.
... albo lecą do sklepu. Choć ostatnio zdarza mi się zaryzykować i zastąpić jakąś przyprawę inną. Zgadzam się też z MR. Jak już gotuję czy piekę, zwykle raz w tygodniu, to staram się jak mogę, by było smacznie i ładnie. Wychodzi jak wychodzi ale chęci są:)
Dobry kucharz czy kucharka potrafi improwizować w kuchni. Stworzyć coś z niczego (oczywiście to przesada, bo z pustego i Salomon nie naleje), Czasami ważne jest powtarzanie smaku po raz n-ty. Niektóre składniki da się czymś zastąpić innych nie. A jak nie ma jakiegoś składnika to się gotuje wariację na temat :)
Zgoda. Mnie jednak chodzi o ogólnik, może troche stereotyp...Powstały na podstawie obserwacji, a może to efekt procesów historycznych - kobiety są stworzone, przeznaczone do gotowania od wieków - w myśl tradycji. Mężczyzna w kuchni to niewielki wycinek czasu. Kobiety zazwyczaj gotują - stąd ich pewność "w ręku", kombinacje, zmniany smaku itp itd - po prostu doświadczenia. Mężczyźni zaglądają okazjonalnie (jeżeli w ogóle - i nie w roli pomywacza czy obieracza) - przygotowując swoje wielkie wejście. No i chyba dużo gorzej znoszą porażki - więc lepiej mieć jedno a pewne, niż improwizować.
Ale jak pokazuje codzienność u Ciebie - role mogą być odwrócone Tyle, że to nie jest tak często - choć coraz częściej
Z tym fenomenem odmowy gotowania jeśli czegoś brak, to jest trochę inaczej. Zasadę - "albo mam wszystkie niezbędne składniki" to wtedy gotuję, jeżeli mi czegoś brak - to nawet nie zaczynam, stosują osoby gotujące zawodowo. Obojętnie jakiej są płci. Tu zawsze idzie o jakąś konkretną potrawę, która ma swoją przyjętą nazwę i "zadomowione" tradycje. Profesjonalista odmówi, amator będzie improwizować.
Ktoś kto ma pojęcie o gotowaniu, to zanim zacznie, sprawdza czy ma wszystko czego potrzeba, aby właśnie nie narazić się na konieczność improwizowania. Tego nie należy negować z powodu rzekomego braku elastyczności, co chwalić za przyzwyczajenie do przestrzegania porządku w kuchni!
Na szczęście, każde z nas ma na to inny pogląd, i mimo tego, wszyscy żyjemy w zgodzie.
No właśnie, przykład z mojego "podwórka". Mój mąż gotuje świetnie, dobrze doprawia dania i wszystkie składniki muszą być, a waga się zgadzać, żadnych "zastępstw". Ja natomiast zmieniam często składniki i bardziej improwizuję.
Jeśli chodzi o pochwały - każdy chyba je lubi, choć w przypadku mężczyzn częściej słyszę: "No powiedz, naprawdę ci smakowało?". Jakby nie wierzyli we własne siły, albo po prostu kokietują...
Ja kiedyś spotkałem się z opinią, że jeśli chce się kogoś kto będzie gotował na akord i duże ilości to powinien zatrudnić kucharę. Natomiast jeśli ktoś chce dania z finezją, smaczne i ładnie podane, to powinien zatrudić kucharza.... Coś w tym na pewno jest, ale jak zawsze zdarzaja się wyjątki w jedną i drugą stronę. Ja ososbiście gotouję na pokaz na imprezy rodzinne:) Zawsze staram się, żeby wszystko smakowało i do tego jeszcze czymś staram się zadziwić;) Codzienne gotowanie jest bardziej prozaiczne i zmuszające do wymyślania propozycji potraw, które zasmakują wszytskim domownikom. Praca w restauracji jest raczej bardziej twórcza....
No, my tu sobie żartujemy, ale trochę prawdy w tym siedzi. Chociaż muszę przyznać, że nie zawsze gotuję, bo muszę. Często gotuję, bo lubię. Inna sprawa, że na szefa kuchni bym się nadawała. Ale w domu można sobie poszaleć.
Cytuję przecztane stwierdzenie:
"kobiety gotują w zamiarze tego, aby to co wyjdzie spod ich ręki - smakowało;
mężczyźnie natomiast jeśli już gotują, to robią to na pokaz".
Autorem stwierdzenia jest (ś.p) znany austriacki krytyk kulinarny i autor licznych książek. TO NIE JEST MOJE ZDANIE!!!
Ciekawi mnie tylko Wasza opinia
Cos w tym jest
A jaka jest Twoja opinia? Jestem ciekawa?
Osobiście zgadzam się z pierwszym stwierdzeniem, co do mężczyzn... mój mężuś, jak już gotuje, to również stara się aby smakowało, więc w Jego przypadku, stwierdzenie że robi na pokaz się nie zgadza:)
Użytkownik makusia napisał w wiadomości:
> A jaka jest Twoja opinia? Jestem ciekawa? Osobiście zgadzam się z pierwszym
> stwierdzeniem, co do mężczyzn... mój mężuś, jak już gotuje, to
> również stara się aby smakowało, więc w Jego przypadku,
> stwierdzenie że robi na pokaz się nie zgadza:)
Pod pojęciem gotowania na pokaz, ów krytyk miał na myśli - potęgę końcowego efektu, czyli wspaniałego smaku w tym też.
Szło mu o to, że kobiety angażują się całkowicie w osiagnięcie smaku. Faceci równolegle zastanawiają się nad całkowitym wrażeniem, jakie ich dzieło wywrze na osobach jedzących.
Czyli bardziej lubią być chwaleni niż dziewczyny
ONE, robią to inaczej. Podając potrawę, z góry uprzedzaja, że się im nie udała. Wtedy wszyscy sprowokowani, głośno zaprzeczają, że jest świetnie!
Jaka jest moja opinia?
Też lubię być chwalony Jak coś wypitraszę a goście nie chwalą głośno, mam zepsuty cały następny tydzień.
To jest takie obligatoryjne motto: przecież się tak starałem, a ONI tego nie dostrzegli.
Natomiast jak mi coś nie wyjdzie, to tego nie podaję na stół!
Ale mężczyźni ogólnie bardzo lubią być chwaleni - na pokaz.
To co my - kobiety uważamy za normalne, przyziemne i prozaiczne, niezbędne do wykonia - Wy mężczyźni wznosicie na piedestał i za wykonanie oczekujecie głaskania, miziania, słów, słów, słów...
Tak to już jest, że mieszają się role płci. Jeśli mężczyzna zrobi coś co jest uważana za kobiecą domenę (np ugotuje obiad), to oczekuje pochwały, bo to przecież nie jest jego obowiązek tylko dobra wola.... Tak mi się wydaje, że większość do tego w ten sposób podchodzi. Dla mnie gotowanie w domu to rzecz normalna (rzadko dopuszczam żonę do garów... ;) ), ale też lubię być chwalony. Każdy lubi usłyszeć, że coś smakowało lub podobało się. Wynagradza to w ten sposób wysiłek poświęcony w przygotowanie.
Każdy lubi być chwalony - to normalne, powiedzmy rodzaj zapłaty za włożony trud.
Tyle, że my kobiety bez pochwał potrafimy żyć, Wam przychodzi to trudniej, można rzec, że więdniecie...
Nie wszyscy są tacy, to tylko taki ogólnik, wysnuty na podstawie obserwacji i doświadczeń...
masz rację każdy lubi pochwały, nie odnoszę również wrażenia aby mozna było generalizować że mężczyzna gotuje na pokaz czytaj dla pochwały raczej myślę ze inaczej gotuje się na co dzień a inaczej na jakąś okazję choć większość z nas stara się żeby to codzienne żarełko również fajnie wyglądało a nie tylko smakowało
ja byłabym raczej za stwierdzeniem że gotuje się dobrze słabo lub wcale bez względu na płeć, mój mąż nie gotuje wcale - ten typ tak ma, mam kolegów którzy tak jak Ty królują w kuchni, mam też cudownego wójka który codziennie swojej żonie mówi kochanie jaki wspaniały obiad dziś ugotowałaś i nie wiem jaka w tym magia ale choć powtarza to codziennie nie brzmi to sztucznie ale tak jakby ten obiad który właśnie zjadł był najwspanialszym w jego życiu.
Lubczyk mądre z cibie chłopisko lepiej bym tego nie napisał brawo właśnie tak jest z nami chłopami, jak już gotujemi to musi być dla dla oka i niebo w gębie żadnych substytutów.
Muszę stwierdzic, że mężczyzni są lepszymi kucharzami niż kobiety, jeżeli już gotują , robią to bardzo dobrze ! u nich idzie w parze smak i wygląd.
Natomiast jeżeli chodzi o kobiety, też gotują dobrze, ale nie wszystkie przywiązują wagę do estetycznego podania potrawy, mam trochę przykładów z Wż , a także widziałam kilka razy, jak niedbale żony, podają mężom obiadki:) walnie na talerz łychę ziemniaków , poleje sosem aż wszystko pływa i gotowe. Ja staram sie podawac obiady estetycznie, sama też lubie miec porządek na talerzu:)
Ja wychodzę z założenia, że najpierw je się oczami, a poźniej dopiero normalnie. Estetyka podania jedzenia jest bardzo ważna, ale od wszystkiego są wyjątki. Niektórych potraw nie da się podać estetycznie, bo obojętnie jak byśmy się starali to zawsze będą wyglądały tak samo ;) Z drugiej strony jak ktoś jest głodny ton nie zwraca uwagi na to jak co wygląda, byleby było dobre i dużo ;)
Bardzo mnie zaintrygowałeś ;)
Napisz czego nie można podać estetycznie?
Bigos
Bzdura, ja Ci podam bigos nie wygladajacy jak wymioty, pieknie udekorowany swieza pietruszka i nawet jakims kwiatkiem dla zadowolenia oka:))))))
Chwilę przed podaniem, można lekko zblanszować wybrane ładne liście włoskiej kapusty. Nabiorą pięknej zieleni. Zahartować pod zimną wodą, wyłożyć miskę lub głeboki półmisek, do środka nałożyć goracy bigos. :))) Myślę, że będzie wyglądał ładniej :)
off topic: witaj z powrotem:) autentycznie się cieszę
Off czy nie off, a ja się zastanawiam, czy ta soczysta zieleń włoskiej kapusty nie podkreśli tylko nie-zieleni bigosu, hihi :)
Tak czy inaczej, zgadzam się w zupełności, że bigos można podać apetycznie - jeszcze nie wiem jak, ale musi się udać ;P
Może zrobimy jakiś konkurs przed BożoNarodzeniowy na ładny bigos - w nagrodę oglądanie zdjęć nadesłanych przez Żarłocznych Uczestników :D
Ach ta podświadomość! Wczoraj gar bigosu właśnie nagotowałem. Do konkursu jednak nie startuję, nie ta kategoria:)
Wlasnie, tez jestem ciekawa:))))
Mężczyźni gotują według instrukcji -więc, jak się już za coś wezmą, doprowadzą do perfekcji i powtórzą smak po raz n-ty. Jak nie maja skąłdnika, nie będą tego gotować i już.
Kobiety gotuja sercem, duszą, improwizują, zastępując braki czymś innym - co według nich pasuje - uzyskanie tego samego smaku mało realne.
Takie jest moje zdanie...
Ogólne- bo od wszystkiego są wyjątki i typy mieszane...
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości:
> Mężczyźni gotują według instrukcji [...] Jak nie
> maja skąłdnika, nie będą tego gotować i już.
... albo lecą do sklepu. Choć ostatnio zdarza mi się zaryzykować i zastąpić jakąś przyprawę inną.
Zgadzam się też z MR. Jak już gotuję czy piekę, zwykle raz w tygodniu, to staram się jak mogę, by było smacznie i ładnie. Wychodzi jak wychodzi ale chęci są:)
Dobry kucharz czy kucharka potrafi improwizować w kuchni. Stworzyć coś z niczego (oczywiście to przesada, bo z pustego i Salomon nie naleje), Czasami ważne jest powtarzanie smaku po raz n-ty. Niektóre składniki da się czymś zastąpić innych nie. A jak nie ma jakiegoś składnika to się gotuje wariację na temat :)
Zgoda.
Mnie jednak chodzi o ogólnik, może troche stereotyp...Powstały na podstawie obserwacji, a może to efekt procesów historycznych - kobiety są stworzone, przeznaczone do gotowania od wieków - w myśl tradycji. Mężczyzna w kuchni to niewielki wycinek czasu.
Kobiety zazwyczaj gotują - stąd ich pewność "w ręku", kombinacje, zmniany smaku itp itd - po prostu doświadczenia. Mężczyźni zaglądają okazjonalnie (jeżeli w ogóle - i nie w roli pomywacza czy obieracza) - przygotowując swoje wielkie wejście. No i chyba dużo gorzej znoszą porażki - więc lepiej mieć jedno a pewne, niż improwizować.
Ale jak pokazuje codzienność u Ciebie - role mogą być odwrócone
Tyle, że to nie jest tak często - choć coraz częściej
Z tym fenomenem odmowy gotowania jeśli czegoś brak, to jest trochę inaczej.
Zasadę - "albo mam wszystkie niezbędne składniki" to wtedy gotuję, jeżeli mi czegoś brak - to nawet nie zaczynam, stosują osoby gotujące zawodowo. Obojętnie jakiej są płci. Tu zawsze idzie o jakąś konkretną potrawę, która ma swoją przyjętą nazwę i "zadomowione" tradycje.
Profesjonalista odmówi, amator będzie improwizować.
Ktoś kto ma pojęcie o gotowaniu, to zanim zacznie, sprawdza czy ma wszystko czego potrzeba, aby właśnie nie narazić się na konieczność improwizowania.
Tego nie należy negować z powodu rzekomego braku elastyczności, co chwalić za przyzwyczajenie do przestrzegania porządku w kuchni!
Na szczęście, każde z nas ma na to inny pogląd, i mimo tego, wszyscy żyjemy w zgodzie.
No właśnie, przykład z mojego "podwórka". Mój mąż gotuje świetnie, dobrze doprawia dania i wszystkie składniki muszą być, a waga się zgadzać, żadnych "zastępstw". Ja natomiast zmieniam często składniki i bardziej improwizuję.
Jeśli chodzi o pochwały - każdy chyba je lubi, choć w przypadku mężczyzn częściej słyszę: "No powiedz, naprawdę ci smakowało?". Jakby nie wierzyli we własne siły, albo po prostu kokietują...
Ja kiedyś spotkałem się z opinią, że jeśli chce się kogoś kto będzie gotował na akord i duże ilości to powinien zatrudnić kucharę. Natomiast jeśli ktoś chce dania z finezją, smaczne i ładnie podane, to powinien zatrudić kucharza.... Coś w tym na pewno jest, ale jak zawsze zdarzaja się wyjątki w jedną i drugą stronę. Ja ososbiście gotouję na pokaz na imprezy rodzinne:) Zawsze staram się, żeby wszystko smakowało i do tego jeszcze czymś staram się zadziwić;) Codzienne gotowanie jest bardziej prozaiczne i zmuszające do wymyślania propozycji potraw, które zasmakują wszytskim domownikom. Praca w restauracji jest raczej bardziej twórcza....
Kobiety gotują, gdy muszą, a faceci, gdy się ich do tego przymusi :D
Powiedziałbym raczej "gdy chcą"
No, my tu sobie żartujemy, ale trochę prawdy w tym siedzi. Chociaż muszę przyznać, że nie zawsze gotuję, bo muszę. Często gotuję, bo lubię. Inna sprawa, że na szefa kuchni bym się nadawała. Ale w domu można sobie poszaleć.