Dzisiaj w lesie stoczyłem zażartą walką z kleszczem...Skoczył na mnie...zrobiłem unik, nie trafił. Już myślałem, że mam spokój a ta cholera zaatakowała ponownie....skoczył mi na rękę i próbował się wbić ale nic z tego, trafił na miejsce gdzie dwa lata temu kapnął mi klej "kropelka" Takiego klejowego pancerza nie pokonał. Gdy męczył się w jego przebiciu...z dziką satysfakcją ubiłem bestię. Z lasu wróciłem z tarczą, w chwale i glorii no i z koszykiem pełnym grzybów. Bahus
P.S. Czy też macie jakieś doświadczenia z tymi groźnymi owadami? (może być na serio)
Bliskie spotkania z tą "gadziną" miałam 3 razy w życiu, zawsze usuwałam sama orientując się dość szybko, czyli po 2-3 godzinach, że coś mnie żre bo swędziało od razu - nigdy nie miałam rumienia ani żadnych innych objawów chorobowych a robione badania nie wykazały żadnego zakażenia. Cóż, można powiedzieć, że miałam szczęście...
Alez z Ciebie bohater Ja raz w zyciu mialam podwojne starcie z kleszczami. Zachcialo sie babie spacerow w lesie. Po powrocie do domu prysznic i ...cos mnie swedzi czy cus. Od razu dwie ch....y sie do mnie przyssaly. Maz na szczescie pomogl, bo sama chyba bym nie dala rady.
Co tam rączka. Pewnemu mojemu znajomemu narzeczona namierzyła kleszcza w innym ciekawym i ciepłym miejscu. Oczywiście pomogła biedakowi go unicestwić a on błagał, żeby w działaniu była dokładna bo wizja pomocy ze strony służby zdrowia jakoś mu nie pasowała.
ha ha ha :):) U mnie był blisko. Wbił mi się w pępek nie pojadł sobie za dużo biedaczysko. Sporadycznie usuwam kleszcze kotu. Kupiłam w aptece do tego taką specjalną plestikowa wyciągaczkę. Bardzo ułatwia wyciągnięcie. Chyba z 2 zł to kosztowało. W lesie nikt nigdy nie dostał psikamy się zawsze Offem od dołu do góry po ciele i po ubraniu.
hahaha.....ja ubieram sie odpowiednio, wysokie kalosze, spodnie i kurtka nieprzemakalna , material sliski i zaden skubaniec nie dostanie sie do mojego ciala, bo go wytrzepie zanim :)))))))))))
Na serio, to sie zaszczepilam przeciwko zapaleniu mozgu, wiele lat temu. W rejonie Sztokholmu byl duzy problem z kleszczami, tutaj na wsi jeszcze nie zostalam zaatakowana nawet jednym:)
Psina zbiera od czasu do czasu i wyciagam pinceta, bo uczulenie ma na wszystkie srodki anty :(
Dzisiaj w lesie stoczyłem zażartą walką z kleszczem...Skoczył na mnie...zrobiłem unik, nie trafił. Już myślałem, że mam spokój a ta cholera zaatakowała ponownie....skoczył mi na rękę i próbował się wbić ale nic z tego, trafił na miejsce gdzie dwa lata temu kapnął mi klej "kropelka" Takiego klejowego pancerza nie pokonał. Gdy męczył się w jego przebiciu...z dziką satysfakcją ubiłem bestię. Z lasu wróciłem z tarczą, w chwale i glorii no i z koszykiem pełnym grzybów.

Bahus
P.S. Czy też macie jakieś doświadczenia z tymi groźnymi owadami? (może być na serio)
Bliskie spotkania z tą "gadziną" miałam 3 razy w życiu, zawsze usuwałam sama orientując się dość szybko, czyli po 2-3 godzinach, że coś mnie żre bo swędziało od razu - nigdy nie miałam rumienia ani żadnych innych objawów chorobowych a robione badania nie wykazały żadnego zakażenia. Cóż, można powiedzieć, że miałam szczęście...
Alez z Ciebie bohater
Ja raz w zyciu mialam podwojne starcie z kleszczami. Zachcialo sie babie spacerow w lesie. Po powrocie do domu prysznic i ...cos mnie swedzi czy cus. Od razu dwie ch....y sie do mnie przyssaly. Maz na szczescie pomogl, bo sama chyba bym nie dala rady.
Co tam rączka. Pewnemu mojemu znajomemu narzeczona namierzyła kleszcza w innym ciekawym i ciepłym miejscu. Oczywiście pomogła biedakowi go unicestwić a on błagał, żeby w działaniu była dokładna bo wizja pomocy ze strony służby zdrowia jakoś mu nie pasowała.
ha ha ha :):) U mnie był blisko. Wbił mi się w pępek nie pojadł sobie za dużo biedaczysko. Sporadycznie usuwam kleszcze kotu. Kupiłam w aptece do tego taką specjalną plestikowa wyciągaczkę. Bardzo ułatwia wyciągnięcie. Chyba z 2 zł to kosztowało. W lesie nikt nigdy nie dostał psikamy się zawsze Offem od dołu do góry po ciele i po ubraniu.
hahaha.....ja ubieram sie odpowiednio, wysokie kalosze, spodnie i kurtka nieprzemakalna , material sliski i zaden skubaniec nie dostanie sie do mojego ciala, bo go wytrzepie zanim :)))))))))))
Na serio, to sie zaszczepilam przeciwko zapaleniu mozgu, wiele lat temu. W rejonie Sztokholmu byl duzy problem z kleszczami, tutaj na wsi jeszcze nie zostalam zaatakowana nawet jednym:)
Psina zbiera od czasu do czasu i wyciagam pinceta, bo uczulenie ma na wszystkie srodki anty :(
Eeee tam, jakas sciema, "Dzisiaj w lesie" - o tej porze roku juz kleszcza w "naszych" stronach reaczej nie uswiadczysz.