Pokonali mnie. Tak marudzili o zwierza... Pal licho dzieci, ale chłop... najpierw, licząc na opamiętanie zgodziłam się na persa - licząc, że cena odstraszy...W odpowiedzi dostałam linki do kotów...
Przyniesli to małe nieszczęście do domu..na chwilę...i tak został. To małe, półdzikie kocie...Starszy niż pisałam początkowo (ma jakieś 8-10 tygodni). Dzika matka nauczyła go juz polować - bo jest szybki i rewelacyjnie przyczaja się, aby atakować papierek na sznurku. Jest bardzo sympatyczny, zwinny, chętny do zabawy, ma lśniące, zdrowe futerko i ogromne oczy. W czwartek idziemy do weterynarza - niech się troche oswoi... U nas jest trzeci dzień kalendarzowy - i jak na tak krótki okres to: Sam załatwia się do kuwety, bawi się chętnie, wzięty na ręce daje sie głaskać, potrafi nawet przysnąć, wyciągnięty z ukrycia jeszcze syczy. I nie lubi głaskania, gdy jest w ruchu - boi się. Zamiast spać w swoi legowisku przeprowadził się do nas do łóżka - pół nocy mąż go wynosił, na koniec kociak był prędzej w wyrku niż pan.. Rano o piątej zarządził pobudkę - najpierw delikatnie łapą po ręce, a na koniec, gdy nie reagowałam - po nosie.
Na wodę nie chce patrzeć - wzdryga sie zbliżając do miseczki. Na razie pije mleko i je suchą karmę dla juniora. Próbowałam dawać mięso - ale nie był zainteresowany - a za długo nie postoi.
a oto nasz Tygrys Maurycy: Tygrys - za widok na tym zdjęciu, w trakcie zabawy z papierkiem na sznurku a Maurycy, bo ma M na czole . Wedle naszego rozeznania to on - ale jest to rozeznanie laika, na podstawie informacji z netu, w czwartek się okaże w 100 % czy nie trzeba zmieniać imienia
Powiedzcie czym karmić taką maliznę. Na temat menu kota poczytałam sobie, ale...Co można mu dać z domowego stołu, bez szkody dla zwierza - bo przy tych ilościach jakie zjada...
Nie chciałabym, aby stał się miłośnikiem puszek i suchej karmy. W tej chwili to najbardziej ekonomiczne - je niewiele, ale przyzwyczajenie zostaje. Ale później będę musiała ogłosić bankrutację...
Jak juz pisałam - mięsa z kurczaka (z rosołu) nie chciał, nawet myślałam, że jest za mały na samodzielne jedzenie stałej karmy - ale z sucha radzi sobie doskonale - chrupie aż miło. Farfocle z torebki (kurcze - ale to ładnie pachnie) też wsuwał . Gotowanie dla niego czegoś ektra chyba mija się z celem - bo zje łyżkę na cały dzień
Dzisiaj poskubał kawałek makreli - smakuje mu. Ale to kawałeczki wielkosci paznokcia..
A moze jemu jak niemowlakowi trzeba miksowac?
No nie - jakby ktoś w sobotę rano powiedział mi, że będę miała kota w domu, wyśmiałabym. A teraz zastanawiam się nad papkami...
Gdy byłem dzieckiem, zawsze mieliśmy psy i koty w domu. Z tego co pamiętam jadły to co my. No, oczywiście nie dostawały schabowych a tylko to, co żeśmy nie dojedli. Może czasami kaszę im się gotowało? A tak to resztki z obiadu, zupa... No, ale to staaare czasy. Teraz to pewnie TPZ by interweniowało:)
mięso dla małego kota trzeba bardzo drobno pokroić. Moje koty jak były małe lubiły krupnik tylko bez ziemniaków.Rosół z makaronem. Z mięsa wołowina, cielęcina. Wieprzowina nie nadaje się dla kota. Podroby koci przysmak wątróbka.
Moje lubią ziemniaczki z naszego obiadu(omaszczone) , zupy wszelakie( zawsze im zostawiam na misce) i makaron, kasze lub ryż z sosami , czasami płatki z mlekiem lub bułka z mlekiem .Oczywiście od czasu do czasu, na codzień mają suchą i mokrą karmę z puszki.
Witaj ekkore :) Na moim wątku Aggusia mi pisała o jedzeniu: sparzona wątróbka lub ugotowana, wołowina może być surowa, ryby - moja Kicia je uwielbia, już sprawdziłam, kurczak gotowany, płucka gotowane. Podobno nie powinno się dawać mleka, ale moja wody nie chce pić i daję jej jednak to mleko pół na pół z wodą. Pozdrawiam. śliczny koteczek :)
Nasz też nie chce pić wody. Rozwolnienia nie ma - weterynarz powiedział, aby się nie przejmować i dawać kotu pić to co lubi. Zawsze do wyboru mam jeszcze kocie mleko...po prawie 4 zł za 150 ml - hehehee
Co do mięsa, wątróbki - on za mało je, aby coś mu przygotowywać. A u mnie w domu kocie przysmaki są zrzadka (wątróbkę drobiową używam tylko do pasztetu - dla mnie za miękka do jedzenia; wołowina praktycznie u mnie nie osiągalna - bywa od wielkiego dzwonu, o jagnięcinie czy cielęcinie nie wspomnę), a kurakiem z rosołu pogardził (drobniutko mu poskubałam). dlatego pytałam co takiej maliźnie można dawać bez szkody dla jego zdrowia z ludzkiego stołu
Nie wolno dawac zbyt slonych rzeczy, np. szynka..jest za slona. Kot mojej sasiadki bardzo chetnie jadl szyneczke..i rozchorowal sie na nerki nie do odratowania. Koty tylko poki sa malutkie moga pic mleko..w sumie ich zoladki nie toleruja laktozy, dlatego miewaja rozwolnienie po mleku. Mleko bez laktozy..jesli mozna takie kupic w PL bo nie wiem, ale ono moze zastapic kocie mleko (4zl/150ml) Moj syn ma kotka, dlatego nasluchalam sie juz czego mu wolno a czego nie.. gorzej niz z malym dzieckiem ;)))
hmm.. a weterynarz powiedział że kocina jest zdrowa. Dziwne, że nie chce jeść może się aklimatyzuje. Zostaw mu w misce troche jedzonka jak będzie głodny sam podejdzie. U mnie wątróbki też nie ma często ale jak jestem w mięsnym to z miłości kupię. Koszt niewielki roboty przy tym nie ma bo sparzysz wrzątkiem i już. Albo lekko podgotujesz w zupie którą akurat gotujesz. Zaręczam, że nikt z rodziny się nie pozna.
Nie to, że nei chce jeść - bo je - tyle, że strasznie mało - poskubie, poskubie i idzie dalej. Na cały dzień to jest łyżka (stąd myśł o jakimś gotowaniu) - ale myślę, że z dnia na dzień będzie wiecej - bo chyba zrobił się domowy, imię powinniśmy mu zmienić na tornado - bo przez pół wieczora biega i szaleje z piłeczką, kłębkiem, papierkiem na sznurku, pomponem - i niestety moimi firankami
Z drugiej strony - jak 30 deko (no max pół kilo) kota może jeść więcej niż waży - co od niego wymagać.
Ja do tej pory miałam tylko chomiki - im się dawało karmę do miski i spokój - jadły rozumnie - tyle ile musiały. Reszta zostawała A jak z kotem? Wystarczy mu raz na dzień nasypać (nałozyć) - i po kłopocie - czy też trzeba dawać w cyklu ludzkim - 3 razy dziennie po mniejszej ilości
Koci styl jedzenia to czesto ale niewielkie porcje więc zapewnij mu stały dostęp do picia i suchej karmy. Oprócz tego dawaj mu cos innego. Co do miesa to kot to typowy drapieznik i raczej będzie wolał surowe niz gotowane. Apetyt z tego co piszesz ma normalny - tez mam takiego małego kota i zjada podobnie więc nie ma się co martwic :) Jesli kotu coś dolega to jest wtedy osowiały i mało ruchliwy a jesli szaleje to wszystko ok.
Po tym jak napisałaś, że kot to typowy drapieznik - dałam mu surowego mięsa z kuraka (obkrawki z piersi)- zajadał aż miło.
Niby wiedziałam, że drapieżnik, ale jakoś jedzenie surowizny, patrząc z ludzkiego punktu widzenia nie pasowało mi (tzn nie dla mnie tylko dla kota). Pewnie gdybym zaczęła mu dawać mięso - gotowałabym je...Nawet resztki
Świetne imię! Młody rzeczywiście nieco kojarzy się z niesfornym tygrysiątkiem. Wygląda rozkosznie i zadziornie zarazem. Niech się zdrowo chowa i... nie drapie mebli! Przydałoby się jeszcze, żeby nie pchał się na stoły i rozsiewał gdzie się da sierści, ale to już nie zrobienia, a więc "A, psik, na zdrowie wytrwały odkurzaczu!" :D
Maurycy wygląda jak moja Heśka kiedy była kociątkiem :))) Teraz to już dorosła baba, niewiele mniejsza od rysia. Życzę wytrwałości w ściąganiu kota z firan, mebli, obrusów, a i pamiętaj o sprawdzeniu zawartości pralki przed włączeniem. Co do jedzenia kot będzie jadł to co mu zasmakuje. Febe je tylko chrupki, Hesława poza chrupkami zjada jakoś w locie to co mam na talerzu, uwielbia mleko, kiedy widzi że biorę kubek na kawę tak włazi pod nogi i miauczy, że kiedyś się prze nią połamię- ona chce mleka! Był jeszcze Zuzio, nasz najukochańszy, on jadł wszystko... pewno dnia obgryzł kurczaka, przygotowanego do pieczenia na święta. Nie mógł pić mleka, choć bardzo lubił. Natomiast Titula jadła tylko chrupki w żółtym kartonie, innych nie ruszyła, piła tylko wodę i "ludzkie" jedzenie jej nie interesowało. Musiałam ją niestety oddać znajomym mieszkającym na wsi, gdyż była bardzo nieszczęśliwa w mieście, zniszczyła przez to tonę pościeli, łózko i parę innych rzeczy. Teraz jest szczęśliwa, śpi w domu a dnie spędza na podwórku.
Tak - pierwszego dnia (a w zasadzie popołudnia) nie załatwiałsię wcale - przynajmniej mam taką nadzieję, bo zapachu nigdzie nie było.
Drugiego nakazałam wsadzanie kota do kuwety co 2 godziny. Trzeciego (a moze i drugiego, tylko nie przyuważyliśmy, bo wtedy to głównie sie chował po kątach) od rana radził sobie sam. jestem pełna podziwu dla czystosci kotów - niby maluch a tak czysto - jak mu mokre dojdzie do dna i natknie się na zbrylony żwirek - tak długo skrobie łapą, aż odklei sie od dna kuwety.
Córka (bo to jej kot) rano i wieczorem wyciąga "prezenty".
wyczytałam, że koty nie lubią brudnych toalet - i jak nie jest idealnie to potrafia sie nie załatwiać. nakazałam częste czyszczenie. Ale przecież może być tak, że nie będzie czasu na aż taką częstotliwość, może trafić sie wyjazd - gdy nei będzie warunków, albo kot pójdzie na gościnne występy - i głupio prosić znajomych czy rodzinę sprzątajcie dwa razy dziennie, skoro i tak robią uprzejmość zajmując się kicią - czy warto mu od początku tak często usuwać zanieczyszczenia, czy może wypróbować jego osobistą tolerancję. Nie mówię o tygodniu - ale jakieś dwa, trzy dni
Pozwolisz, że odpowiem. Mam w domku i jednej kuwecie dwa dorosłe kocury. I jak jest mówione, że kot to indywidualista, to tak jest. Niewielka różnica wieku, to samo pochodzenie-dachowce, a charaktery i podejście do czystości rózne. Jeden załatwiałby się do kuwety tydzień niesprzątanej-(nigdy tak nie jest), drugi arystokrata, jak mu żwirek dwa dni poleży i jest tam prezentów sporo- (taka mała produkcja przy nich) to potrafi się załatwić gdzie popadnie, ale nie do kuwety, bo mu się kuweta nie podoba. Jak zostaje wyczyszczona, to zaraz się przy niej melduje-nawet jak nie chce mu się nic w niej robić i sprawdza- my nazywamy to odbieraniem, czy aby wszytsko ok. Tak samo jest z jedzeniem, ten który do czystości kuwety uwagi nie przywiązuje, to ma w swojej misce bałagan straszny, jak je to wszytsko na boki, wodę jak pije, to niczym Bałtyk, tyle jest jej w okół. Ten drugi wszystko robi odwrotnie, wszędzie musi mieć błysk!więc wyczuj swojego kotka, ale raczej dla jego zdrowia, wymieniaj mu -tzn. córka, dość często, bo jednak grzebie łapkami a potem bawi się z Wami i niestety przenosi się zarazki.
Dokładnie, kot to indywidualista jakich mało. Jest nawet powiedzenie, że jeśli twój kot wydaje ci się nienormalny, nie martw się, u kotów to normalne. :)))) Jeden z moich kotów nie poszedł do kuwety jeżeli była w niej jakakolwiek nieczystość, inny w czystym piachu urządzał sobie legowisko,a po załatwieniu potrzeby drapał tak długo, aż ktoś przyszedł posprzątać, trzeci i czwarty mają totalnie w nosie, czy jest czysto czy nie. Do kota można się przyzwyczaić znosząc jego dziwactwa:)))))
Ten będzie czyścioch - pomijając toaletę - nie ma śladu bytności kota przy miskach - wszystko posprzątane, nic nie wylane.
A poza czystością - czy koty lubią tunele? nie chodzi mi, aby sie chować i tam siedzieć - tylko dla zabawy - przebieganie za łózkiem (z prędkością tornada), przechodzenie za odstajacymi od oparcia plecami, luka pod kocem - byle tylko przejść. Mam wrażenie, że mam w domu wyrośniętego chomika luzem.
Koty uwielbiają tunele, rozwijają za łóżkami, meblami zawrotną prędkość. Tylko mogą się wtedy zachowywać nieco dziko, oczy im błyszczą i nie dadzą się pogłaskać.
No fakt. Jak biega to nie ma szansy do nigo podejść, będzie uciekać (ale myślałam, że to efekt dzikości, że jeszcze nie oswojony). natomiast do człeka w stanie spoczynku lgnie - przytula się, łasi, mruczy...
Z kuweta to zależy od kota. Ja kiedys miałam takiego estetę że jak go przypadkiem siostra zamknęła w pokoju to nie narobił na dywan tylko wybrał sobie najwiekszą donice z kwiatem i tam załatwił potrzebe. Kwiata trzeba było oczywiście przesadzic
Kotek cudny! Żywienie - przemrozone mięso ( min. 48 g. w zamrażarce) - odmrozone - posiekane drobniutko lub przemielone - indyk, wołowina lub kurczak ( uwaga! - kurczak może uczulać). Najlepiej takie drugiego gatunku. Nie karmic wieprzowina - może nieść ze soba wirusa niegroźnego dla ludzi, ale zabójczego dla kota. Dla małego kota - spażony indyk/wołowina + marchewka ugotowana (troszkę) + ryz (ugotowany) troszkę- rozdrobnione. Do picia woda albo rosołek z kurczaka - bez przypraw z odrobina soli . Mleko tylko dla kociat (obniżona ilośc laktozy) albo odrobina jogurtu lub śmietany. Ryby gotowane. Chrupki - najlepiej kupować takie bez zbóż ( Acana, Orijen, Taste of the Wilde) - mozna dostac w sklepach internetowych. Koty nie powinny jeść zbóż. Szczepić na podstawowe choroby ( koci katar, kocia białaczka) raz do roku ( koszt ok 30 zł.). Mozna też na grzybicę. Jesłi kot jest wychodzący na wściekliznę raz na dwa lata ( nie ma obowiązku, ale na wszelki wypadek - koszt ok. 15 zł.). Odroboczanie - jak kot w domu - raz na 6 miesięcy ( nawet rok). Jak kot wychodzący - spytać weterynarza (zwykle co 3 miesiące). Gotowe jedzenie - puszki dawac dpopiro powyżej 4 miesięcy - Whiskas i kitekat to coś jak Mcdonald dla ludzi ( zawierają tylko 4% mięsa) - tłuszcz + chemia. Można znaleźć lepsze w internecie ( bozita, miamor). Taniej i zdrowiej wychodzi mięso. Z wątróbka i rybą uważać - mogą obciążac nerki i wątrobę. Dobre są przemrożone kurze serca. Można też dawać twaróg i żółtka jaj. Białka są szkodliwe.
Dzięki za informacje - to gorzej niż u niemowlaka - to wolno, tamtego nie, z tym trzeba uważać. Alergika w domu już przerabiałam
Piszesz o chrupkach - czy to coś ekstra (jak dropsy dla chomików) czy zwykła sucha karma? No i czy małego kota możan karmić sucha karma dla dorosłych? Nie mówię na stałe - ale aby urozmaicić, wymieszać
Dobrym suchym mozna karmić ( dobre, tzn. bezzbożowe, z dużą ilością mięsa), tylko trzeba uważac, zeby chrupki były małe. Można też je namoczyć wodą - czsami koty wolą takie. Jest też specjalna sucha karma dla kociąt, bardziej kaloryczna ( np. RC Baby Kitten). Pamietaj, by kot zawsze miał wode do picia. I ppowodzenia w chowaniu nowego domownika!
Kot zaszczepiony. A w zasadzie kotka. Swojej wiedzy internetowej wierzę mniej (a w zasadzie w tym momencie nie wierzę) niż doświdczonej wiedzy weterynarza. Dzisiaj będziemy odrobaczać. Mam nadzieję, że nie skończy sie jak w dowcipie - w razie czego mam całą tabletkę - cztery porcje...
Mam pytanie odnośnie tabletki - nie zapytałam weterynarza, bo myślałam, że odrobaczanie jest procesem jednorazowym (ew. "razrocznym"). A z książeczki zdrowia (tak nasza kicia ma książeczke zdrowia) wynika, że takie maluchy to trzeba co dwa tygodnie faszerowac, potem raz w miesiacu i dopiero dorosłe koty raz na kwartał.
Zaczyna drapać - na razie nie jest to groźne, ale na pewno będzie sie wzmagać. Kupimy jej jakiegoś drapaka. Tylko zastanawia mnie skąd kot ma wiedzieć, że to miejsce jest lepsze niż fotel czy kanapa. czyżby kocie wabiki w sprayu były na początku niezbędne.
Kicia nie lubi wątróbki - nawet nie podeszła do miski, natomiast uwielbia makrelę - dała sie dzisiaj zwabić do kuchni (nie chce tu wchodzić) dla kilku kęsów z mojego talerza (to było po próbie wątróbkowej). Surowe mięso z kurczaka może być, gotowane jajko też, natomiast jak dałam jej łyżkę jajecznicy to nie ruszyła - przecież i to jajko i to jajko.
Jak oduczyć kota spania w ludzkim łóżku? Przyjdzie, wtuli sie w buzię, albo pod rękę, rozpoczyna koncert mruczenia..jak tu spać. Ale pal licho - do tego można sie przyzwyczaić - tylko, że ona w środku nocy jest już wyspana - i chce sie bawić, pukając łapą. Konsekwentne wyrzucanie niewiele daje - i tak wraca, za każdym razem szybciej. A boję się zamknąć ja w kuchni - tam mam drzwi - bo ze strachu, że coś zmaluje albo schowa się za szafkami i tak bym nie spała. Podobnie w łazience - dopóki nie zaczną grzać nie mogę zamykać drzwi na dłużej - bo zaraz wszystko wilgotnieje (mam złą wentylację). A i nei wiem czy ktoś chciałby rano otworzyc drzwi i stanąć oko w oko z zezłoszczoną kicią, ograniczoną małym pomieszczeniem. A moje buteleczki i słoiczki... myśł o sprzątaniu kupy szkła...
Generalnie kot zaczyna nas wychowywać. Ja sie staram trzymać - ale reszta nie wie jak było bez kota- zostaw go ,daj spokój, to mała kicia, jeszcze się wystraszy, nawet zblazowany nastolatek przychodzi się uczyć przy kocie...
Odrobaczaj tak jak masz napisane w ksiązeczce czyli po dwóch tygodniach od pierwszego odrobaczenia robisz powtórkę i potem po miesiacu od drugiego jeszcze raz. Następne robisz po 3 miesiacach od ostatniego. Dalej to się zapytaj weterynarza bo dużo zależy od tego czy kot wychodzi z domu. Jesli tak to trzeba je robić częsciej niż raz w roku bo moze łapać sobie różne gryzonie a właśnie one roznoszą pasozyty. Tabletki zabijają tylko dorosłe pasozyty i dlatego trzeba odrobaczanie powtarzać bo w kocie jednorazowo moga one być na różnych etapach rozwoju.
Co do spania to łóżku to ja na mojego kota zwyczajnie zamykałam drzwi od sypialni bo nijak się go nie szło pozbyc choc z jego punktu widzenia jak w zasięgu było ciepłe, miekkie łózko z przytulanka (czyli mna ) to po co iść spać gdzie indziej?
No, ja swoich oduczyć nie mogłam, no i chyba raczej nie chciałam, ale było to spowodowane brakiem drzwi w pokoju. Więc mój arystokrata przychodził codziennie na swoje minuty-to przenośnia, bo to było po naście i dzieciąt głaskania, mruczenia i tulenia. Ja zasypiałam i co się z kotem dalej działo nie wnikałam.Drugi raczej spać w łóżku zajętym nie miał ochoty, ale jak tylko zostawalo wolne, a pościel nieschowna to i owszem:-)sytuacja się zmieniła gdy pojawiła się córcia-choc pierwsze tygodnie nadal bez drzwi, a mała spała z nami, więc koty zgłupiały. Generalnie był to koszmar i opisywać tego nie będę.Potem pojawiły się drzwi i w tym samym czasie moja Jula uznała, że będzie sama spać w łóżeczku. Koty za drzwi, dziecko do łóżeczka-ale sielanki nie było... koty bunt-to było do przewidzenia, więc z grubsza wyglądało to tak, że buty do wywalenia, średnio raz w tygodniu było narobione na twardo w ramach protestu. Teraz mamy to już za sobą, po ostanim wieczornym karmieniu córci, koty same maszerują do kuchni i tam za zamkniętymi drzwiami mają do dyspozycji naście m-2.Oczywiście zdarza im się drapać by je wpuścić, ale już się nauczyły, że rano, czyli 6-7 wrota się otwierają i wchodzą do nas. Generalnie do małej nie wejdą do łóżeczka-tego też zostały nauczone, a gdy jej tam nie ma, teraz też nie, omijają też jej wózek-to też pojęły. Są wychowalne na swój sposób, bo gdy nie widzimy-albo im się tak wydaje, to robią w chacie co chcą. Więc mam ubaw czasem , na 34m2, małe dziecko-pół roczne, dwa koty i dwójka dorosłych. I wiecie co?mozna choć początki są straszne i wymaga to ogromnego poświęcenia. Co do wychowywania kotów polecam świetną książkę"Jak żyć na kocią łapę"? Dorota Kozińska. Jak byłabyś zainteresowana mogę Ci ją podesłać.
Hej Kasiu, jak tam Wasza kotka?? Czekałam na odpowiedni moment aby strzelic fotke mojej ,(nie mam aparatu i tylko z tel. moge) i pokazac Wam Jej sliczne"M" na czółku .Oto moja Tosia :))
Głupoty wywietrzały jej z głowy z latami. Ma 12 lat i to już stateczna starsza pani. Od czasu do czasu musi tylko pogonić Dolara, kiedy żarty sobie z niej robi i poluje jak na mysz. Dolar, rzeczywiście dzisiaj wygląda pięknie, a jeszcze półtora roku to był chory, pogryziony szkielecik.
Kot był własnością sąsiadki. Miał łowić myszy. Nikt się nim nie zajmował, spał gdzieś w szopie albo w krzakach. Zarobaczony, zawszony z brzydką łamiącą się sierścią. Nigdy nie był u weterynarza. Kiedy go widziałam zawsze chodził i płakał. Myślę, że to była wina robactwa jaka w nim była. Właścicielka nigdy go nie przytuliła, nigdy nie pogłaskała, bo jak tłumaczyła brzydziła się. Wreszcie rodzina tej pani zdecydowała się kupić psa Akita Inu. Jak było naprawdę nie wiem, ale pogryziony kot położył się na betone ( -25stopni mrozu) przed wejściem do domu dziadka. Chodzę tam codziennie, więc oczywiście się nim zajęłam. Miałam nielada kłopot, bo u mnie Luna która już sporo miała na sumieniu. Bałam się kota zabrać do siebie. W końcu zamieszkał z nami ale to inna bardzo długa historia. Wyleczyłam, wykarmiłam i bardzo pokochałam. Dzisiaj Dolar rządzi wszystkimi, a on łaskawca od czasu do czasu daje się pogłaskać, ale nie lubi spoufalania. Ma charakterek...no cóż ale i tak go kochamy. Kiedyś sąsiadka go wołała, ale nawet nie spojrzał, jakby to nie do niego.
M jest cudne - ale chyba wszystkie pręgowane takowe mają. Że nei jest to oznaka wyjątkowosci - hehehe Wasza (lub Wasz - bo teraz to już nic nie wiadomo) to chyba jeszcze gdzieś w długowłose się wdała. My sie śmiejemy, że u nas to mama się z rysiem prowadzała - bo kocie ma minimalne pędzelki na uszach (no chyba, że to uroda wszystkich kotów - a ja tylko taka mało doświadczona)
Ekkore, Twój kotek jest cudowny. Fajnie, że założyłaś ten wątek, bo i ja przy okazji skorzystam z tych rad. Kota mam od niedawna, więc ciągle się czegoś uczę. No i z psiary stałam się psiaro-kociarą ;)))
Wróciłam do domu po tygodniowej nieobecności. Kicia się zaaklimatyzowała całkowicie - leżakuje na klawiaturze, wygrzewa się na parapecie, siada za plecami córki odrabiającej lekcje, ma ochotę na karuzelę w pralce. W trakcie nieobecnosci - podczas kontaktów z rodziną - zamiast o tym co w domu słyszałam tylko co zrobiła kicia. Przez tydzień urosła sporo, przytyła...
Czy potraficie poradzić odnośnie ustalenia płci. Co prawda weterynarz twierdzi, że to ona - ale mamy wątpliwosci - nawet córka twierdzi, że to on - bo zauważyła "interesa". Wolałabym zawierzyć weterynarzowi - w końcu doswiadczony.
Sutki rozwiązałyby sprawę - tylko kiedy pojawiają się u kociąt? Od małego i są wyczuwalne przez futerko? U chomika było widać - wedlug sprzedawcy kupiliśmy samca - ale ona ewidentnie miałą sutki na brzuchu (czy jak nazwać spód zwierza)
Doktor Sumińska, w audycji radiowej na takie samo pytanie powiedziała: proszę polozyć kotka na pleckach i sprawdzic ręką, czy ma z tyłu miedzy nogami dwie kuleczki. Jak ma to kotek. :)
Z sutkami daj sobie spokój bo i kotki i kocurki je maja, z ta róznića że u dorosłej kotnej kotki sa nieco bardziej rozwiniete.
Masz tuinstrukcje obrazkowa jak rozróznić jedno od drugiego. Kocurek miedzy odbytem i siusiakiem powinien miec 2 wypukłosci (jadra), u kotki ich nie ma.
Jeżeli piszesz "masz tu" - to chyba zapomniałaś wstawić linku...
Instrukcje obrazkową mam (z netu)- tam wydaje mi się dosyć czytelna - natomiast w praktyce...cóż - nie mam materiału porównawczego. Wczoraj z córką zmieniałyśmy zdanie co kilka minut. Bo niby z otworu wystaje (nie cały czas, ale sporadycznie) "coś" przypominajace maleńkiego ludzkiego penisa (jeżeli 1-2 milimetrowy twór może się mienić taka nazwą), to z drugiej strony brak wyczuwalnych kuleczek...
Nic to - poczekamy do drugiego szczepienia, wtedy jak nie my sami to weterynarz stwierdzi w 100 %.
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości: > Jeżeli piszesz "masz tu" - to chyba zapomniałaś wstawić linku...Instrukcje > obrazkową mam (z netu)- tam wydaje mi się dosyć czytelna - natomiast w > praktyce...cóż - nie mam materiału porównawczego.Wczoraj z > córką zmieniałyśmy zdanie co kilka minut.Bo niby z otworu wystaje > (nie cały czas, ale sporadycznie) "coś" przypominajace maleńkiego ludzkiego > penisa (jeżeli 1-2 milimetrowy twór może się mienić taka nazwą), > to z drugiej strony brak wyczuwalnych kuleczek...Nic to - poczekamy do
> drugiego szczepienia, wtedy jak nie my sami to weterynarz stwierdzi w 100 %.
Nasze kocie ma trzy punkty - nie są one połączone ...Odległość między nimi jest mniej więcej taka sama
Wedle linku wstawionego przeze mnie stawiałabym na kocurka (tak jak na początku tego wątku) - ale weterynarz powiedział, że to ona...
Patrzac na drugi link - powiedziałabym, że myśmy to kocie wzięli do domu w wieku 4-5 tygodni - patrzac na wielkość i czytając opis zachowania. Tyle, że to małe jadło już stały pokarm. No i według tego drugiego linku stawiałabym na kota...
I pewnie dla tego koty sa takie kocie :) Mają swoja osobowość i zanim dorosną to moga być każdą płcią :) Moja Tola, to też chyba niestety Tolek. W przyszłym tygodniu idę do weterynarza, zwariować z tymi koteczkami :)
A moja córka mi powiedziała wczoraj przez telefon, że jak u nas była, to od razu zobaczyła że to chłopiec, ale skoro my mówilismy że to Tola, to nie protestowała :)
i znowu mam pytanie - czy koty są zazdrosne o czytanie? Wystarczy, że wezmę książkę, gazetę - kocie zaraz włazi na nią, albo pod spód - aby czytać trzeba oprzeć na nim - co powoduje zaczepianie i drapanie. No a jak odłożę - wtedy zasypia na kolanach. I nic nie można zrobić - zrzucić, bo wraca i zabawa od nowa
szydełko jeszcze rozumiem - motek tak ekscytujaco się kręci.
nasz kot uwielbiał (pisze w czasie przeszłym, bo po powrocie, po ponad tygodniowej nieobecności nie zauważyłam motka, pewnie babcia schowała) zamotywać się w wełnę - ile zabawy było z rozmotywaniem. wełniany pompon rozszedł się w dwa dni. Teraz mamy "profesjonalne" zabawki - nabyte w zeszłym tygodniu w biedronce - ciekawe skad wiedzieli, że dorobiliśmy się kota - i trafił się zwierzęcy tydzień - akurat dokładnie teraz. Pewnie wcześniej też był - tylko co mnie wtedy obchodziły jakieś zwierzaki
No i kot już miesiąc jest z nami. Strat wielkich nie ma. Jak córka raz na wieczór nie sprzątnęła toalety (licząc, że da się przejść na sprzątanie jedrnorazowe, poranne) - czystoś załatwił się na dywaniku w łazience. Nie cierpi gotowanego kurczaka (surowym zajada się) - wszystkie konserwy z kurczakiem są ledwie zaszczycone (jako sucha karmę musi też dostać tą która mu nie koniecznie smakuje). Teściowie są podrapani okropnie - ale sądzę, że to efekt zabaw z kotem - nie koniecznie wtedy, gdy on ma na to ochotę. Ja nie jestem podrapana - no może ciut na nogach (ale to efekt wspinania się na kolana). Tylko jeden raz zostałam potraktowana jako kawałek mięsa - uziarł mniew palucha. Ale od tego czasu nie karmię go z ręki.
Z Francji przywieźlismy mu karmę - w Polsce takiej nie widziałam - dla juniora do roku, składającą sie z modyfikowanego mleka - ale zbilansowana i pełnowartościowa. Tyle udało mi sie zrozumieć z opakowania. To maluchy nie potrzebują aż tyle miącha? - bo tam mięsnych - suchych juniorów nie było prawie wcale, przede wszystkim te mleczne - a w Polsce - jest tego sporo .
Jak przekonać kota, aby odpuścił kanapie i fotelom - a zajął się profesjonalnym drapakiem. Fakt, że nie drapie dla samego drapania - tylko wbija sie pazurami przy wspinaniu i zjeżdżaniu. Kocimiętka podobno niewiele pomoże - bo zamiast drapać będzie odstawiał zaloty.
ekkore jak zobaczysz kota to przerwywaj mu ta czynność i mów nie wolno. Jeśli chodzi o drapak to ci nie poradzę. Kiedy miałam pierwszego kota i drapak to mój kot ni jak nie chciał krzystać z niego. Teraz obecny kot drapie fotel. Jak przychodzi do domu to wbija pazurki w fotel to taka radość jego. Ja natychmiast przerywam tą czynnośc. Nie jest to do wyeliminowania i myślę że nie można oduczyć tego kota. Moj sposób to jedynie taki że kupiłam kocie obcinaczki do paznokci i ( zimą) obcinam kotu paznokcie ( najlepiej jak śpi i jest senny ) Ja obcinam zimą bo w letnie miesiące kot lata po dworze i pazurki są mu potrzebne do obrony. Ja mam taką giltynkę można też obciąć paznokcie kotu u weterynarza jak nie dasz rady. Niektórzy ludzie też wyrywają kotu paznokcie taki zabieg robi się pod narkoza u weterynarza ale mnie sama myśl o tym przeraża.
Wiem, że kota nie odczuczę drapania. Foteli też nie oszczędzę - bo on ich nie drapie dla drapania - on na nie wskakuje, wbijając sie pazurami - i nim się obejrzę jest już na drugim końcu pokoju. Nawet nie ma za co go strofować. Do drapania chyba będzie mu się podobala kolumna (głośnik) - bo tak kilka razy próbował ją pazurami z podłogi. Niby nie pełne drapanie - a jednak wzbudzające niepokój.
Córka kupiła mu smycz i wyprowadza go na dwór - za bardzo mu sie to nie podoba - sam nei przekracza progu, ona go wynosi. Ostatnio przyprowadził ją do domu w kilka chwil po wyjściu - była zdziwiona skąd u niego taka siła do ciągniecia. Świat obserwować lubi bardzo przez okno, lubi też powiew powietrza - wkłada głowę w uchylone okna i patrzy.
To mu obetnij pazury nie jest to skomplikwany zabieg dasz radę ja dałam to i Ty dasz. Najlepsza do tego jest taka gilotynka. Wsadzasz pazura zaciskasz gilotynkę i gotowe.
makusiu, moja Matula ma kota, Hesławę przezacną. Ten kot o posturze średniego tygrysa potrafi ukraść kawałek mięsa z widelca przemierzającego trasę talerz-usta konsumującego:)
Koty to mądrale, moja mama ma 3 szt, najpiękniejsze jest to, że one się bardzo kochają, spią na pralce przytulone do siebie, dwóch wykastrowanych kocurów i koteczka, zawsze razem w kupce:))
Mamie zostały już dwie kociczki, Zuzio mój ulubieniec umarł na białaczkę. Obie sa wysterylizowane i przypominaja raczej potwory z bagien niż koty. Śpia na łóżkach, konkretnie na mojej głowie gdy jestem u mamy, łażą po stołach i mają zakazy wszelkie totalnie w głębokim poważaniu. O wyczynach całej trójki mogłabym książkę napisać:)
Zrobił. Nie mnie co prawda - a teściowej - ukradł z talerza gotową kanapkę, gdy odwróciła się od stołu do blatu kuchennego, aby zalać herbatę. Szynkę zjadł, chlebem pogardził.
Jak rozmrażałam rybę - to chodził dookoła...wszystko muszę przykrywać - choć pewnie jak sie wycwani poradzi sobie z nakryciem
najbardziej chce mi się śmiać z twarogu. Niby koty mogą - próbowałam dawać. Z ręki (no moze z podłogi, bo z ręki nei bardzo mu wychodzi zlizywanie) jadł. Pokruszyłam do miski - nawet nei spojrzał. Teraz jak jem (a uwielbiam capri, mogłabym bardzo często) - siada na krześle i je razem ze mna (nie z mojego talerza, tylko skubię mu na inny podstawek - całkiem sporo potrafi wtrząchnąć.
Gonie ze stołu - ale tak cudnie wyglada jak siądzie na zadku, oprze łapy o brzeg stołu - jak grzeczne dziecko z łokciami przy sobie
Nie ruszy gotowanego kurczaka - zarówno mięsa, jak i mokrej karmy. Natomiast w suchej mu nie przeszkadza.
Śpi z nami w łóżkach - śmiejemy się, że totolotek - bo codziennie wybiera inne. Walka zdała sie na nic - nie da sie ułożyć w legowisku. A boję sie go zamknąć na noc w kuchni albo małej łazience (tam mam drzwi)
A to kicia - na końcu września (2 pierwsze) oraz w pierwszych dniach października
Sliczny jest paskudnik..:))Kot na prawde potrafi wiele napsocic,wiem ,bo mialam kota.Ekorre nie daj sie zwiesc,ze nie sciagnie pod nakryciem,poczekaj,az troche podrosnie i sie wycwani.Moj kocurek potrafil,otworzyc szafke kuchenna,bo poczul rozmrazajace sie kotlety.Wiedzialam ,ze nie moge zostawic na wierzchu,bo sciaganie pod przykryciem opanowal do perfekcji,wiec wsadzilam kotlety do szafki kuchennej dolniej.Jak wrocilam z pracy i chcialam zrobic obiad,okazalo sie ze z pieciu sztuk schabowego zostalo poltorej sztuki,szafka otwarta,kot najedzony,zarcia nie ruszyl do dnia nastepnego popoludniu,widocznie miesko go trzymalo.
Innym razem wyciagnal kosc z gara z kapusniaku,wlazl na piec sciagnac pokrywke i wylowil kosc,jedzeniem w swoich miskach pogardzil,pol kuchni ubabral na pomaranczowo ta koscia.Kiedys zezarl rozmrazajaca sie rybe,ponadto wywalil kosz w pokoju corki do gory nogami,bo kiedys corka wyrzucila opakowanie po chipsach bekonowych do swojego kosza w pokoju i chyba mu fajnie pachnialo,corka dzien wczesniej ostrzyla kredki,i bylo pelno innych smieci.
Przy przebudowie domu odsunelismy piec,bo u gory byl jeszcze taki weglowy,po odstawieniu zostala dziura,ktora trzeba bylo zamurowac,kot skorzystal z okazji i tam sie jakos zaplatal,wchodze a on sobie siedzi doslownie w tej dziurze w scianie i spoglada na sam dol komina,komin byl bardzo szeroki,ja juz oczami wyobrazni widzialam,jak tam wpadl i nic innego nie pozostawaloby tylko rozwalic sciane na samym dole w domu,ale spokojnie mowilam i zlazl,co prawda caly w sadzy.Kot byl bialo czarny,po sciagnieciu go stamtad byl prawie caly czarny,czekala go kapiel,ale najpierw mu pazury skrucilam,a i tak podrapana bylam.Musialam wykapac,bo zawsze tez sie pchal do lozek.Takich historii bylo bardzo duzo.
Dawno tu nie zaglądałam - chyba czekałam aż przybędzie postów :) I z dziką rozkoszą obejrzałam kociora :) Z kartoflami historia tajemnicza nieco podejrzana :) Dużo cierpliwości życzę podczas wychowywania tego urokliwego bandziorka :D
Zdarzyło mu się to potem jeszcze kilka razy. Nie do kartofli (bo te schowałam), tylko w pobliżu worka ze żwirkiem (jakby czuł jego zapach) - kartofle stały w worku obok na podłodze. W tym czasie w kuwecie zostawało mało żwirku - najprawdopodoniej dawał nam do zrozumienia, że mu to nie pasuje, że nie ma w czym sobie pogrzebać. Testujemy to wersję wydarzeń. Wygląda na bardzo prawdopodobną.
Jak już opisuję kocie osiagnięcia to jeszcze jedno. Czeka nas podróż na Wszystkich Świętych. Kupiliśmy transporter. Zrobiliśmy próbną jazdę - czy kotu sie podobało nie wiem - miauczał. Ja mam ogromnego stracha. Przez kilka dni nie było mnie w domu (wycieczka) - kot zostawał sam w domu na cały dzień. Co rano - przez ten czas, jak wszyscy zakładali buty - najpierw miauczał przy drzwiach, potem ładował się do transportera (na razie stoi w domu, aby kot się oswoił), łapa zamykał za sobą drzwi i czekał... Zreszta normalnie tez wchodzi, tak długo zębami i łapa przyciąga kratkę - aż prawie uda mu się wepchnać w miejsce do zaczepów - i miauczy, aby go nosić. Gdyby miał złe wspomnienia - pewnie nie wszedłby do środka dobrowolnie.
he he he zawieź go w tym transporterze do lekarza na szczepienie :):) Ja nie używam transportera samochodem z kotem jedziemy tylko do lekarza . Dziwnym trafem miauczeć dopiero zaczyna jak skręcimy w ulicę do weterynarza :):):)
Nie nigdy. Nawet nie kupiłam a ota mamy 3 lata. Jeździmy zawsze w 2, ja mąż albo któreś z nas i córcia. Kot siedzi nam zawsze na kolanach oczywiśce na pierwszym siedzeniu. Jak stoimy na światłach to czasem kładzie sobie łapy na deskę. Raz sie zdarzyło że źle sie zachowywał. Dostał bolesny zaszczyk i po nim jak chcieliśmy gdzieś jechać to strasznie miauczał. Hi Hi ale już o tym kocina zapomniał. On chyba lubi samochód bo jak przyjeżdżamy i idziemy otworzyć bramę to często wskakuje do samochodu. Kiedyś mąż przyjechał z pracy koło 18 coś wyciągał z bagażnika i auto było jakoś długo otwarte. Wieczorem zawsze wołamy kota na jedzenie. Wołamy a tu kota nie ma. Wcześniej zawsze przychodził. Ja myślałam, że może za jakąś kotką poleciał. Rano wstaje wołam nie ma go. Już miałam zacząć poszukiwania. Mąż miał jechać do Warszawy w tym dniu. Poszedł do samochodu a tam nasz kotek śpi zwinięty w kuleczkę na tylnim siedzeniu do tego w foteliku córeczki. Hi Hi śmiałam się że dobrze, że do Warszawy z kotem nie pojechał i dobrze że mu tam nic nie narobił bo by miał 300 km zapachu :):) Opowiadałam tą historię znajomemu i on mi opowiedział że jechał do Kalwarji w interesach ze swoim kotemi nie świadomy jego obecności oczywiście
Ja bym sie nie odważyła - bo jakby sie zbiesił - zaczął, drapać, skakać - oczami wyobraźni widzę nieprzyjemne sceny... Do weterynarza wieźliśmy go w torbie - on zreszta lubi torby, plecaki, walizki, ładuje sie do nich dobrowolnie. Transporter kupiliśmy - bo jakby nie było czekają nas podróże z kotem - nie mam komu zostawić albo nie chcę tam oddawać kota. Teraz okaże sie czy wydatek nie był wyrzuceniem pieniędzy - bo jak kot źle znosi wszelkie podróże?
Transporter tak na dobrą sprawę powinno sie mieć. Zwierzę jest nie zawsze obliczalne, zwłaszcza że ostatnio wyskoczył z torby i wsmyknął sie pod fotel kierowcy. Baliśmy się, żeby nie poszedł dalej, pod pedały. I tak sie cały czas zastanawiam, bo my właściwie z kotem podróżować nie zamierzamy. Mamy go gdzie zostawić w razie czego - są dzieci dorosłe. A kupować na jeden raz w roku do weterynarza? No zobaczę jeszcze, mam rok czasu :)
zamiast transportera wystarczy Ci zwykła torba podróżna - jak odległosć niewielka powinna wystarczyć. zreszta są transportery właśnie torbowe - fakt, że maja boczne otwarcie - ale w tym wypadku, jak będzie jeszcze ktoś jechał z kotem (obok niego) - i pilnował, aby kot, nei wydostał się - otwierajać samodzielnei zamek. Dobrze, aby to była stara torba - bo jakby kotu podróżowanie się nie spodobało - mógłby pobrudzić.
Nasz chyba będzie lubił podróżowanie - Marta raz zabrała go ze sobą w torbie (w sporej damskiej torebce) do sklepu (nie meldujac o tym oczywiście) - ułożył się i od czasu do czasu wystawiał głowę dziwiąc się światu - "Kot Maurycy dziwi sie światu" - hehehe
Myśmy planowali początkowo kupić transporter wiklinowy - wydawał nam sie przyjemniejszy - niż plastik. Ale sprzedawca uświadomił nam - że jakby co plastik się umyje i wydezynfekuje, wiklina pozostanie "pachnąca". Poza tym - choć to rzadkość - kot w zdenerwowaniu potrafi wydrapać całą klatkę
Nie musisz niszczyć torby - jemu na krótką podróż wystarczy niedomknięta torba - otwór nie wiekszy niż jego głowa. No i osoba, która by go "upychała" w torbie w razie braku zrozumienia dla podróżowania - bo pozostawiony samopas da sobie radę z zamknięciem - takie to zmyślne bestie.
ewentualnie zobacz w zoologicznym szelki (ze smyczą) do mocowania za pomocą pasów samochodowych - widziałam takie na allegro. Ale nie pamiętam ceny - choć wydaje mi się, że nie była wysoka - niższa niż transportera czy specjalnej torby.
Super historia, czego te koty nie wymyślą:) Dziękuje za odpowiedź, bo jak na razie też się nie dorobiłam transportera, ale mój kot w samochodzie jakiś taki z ADHD się robi.
Ja mam tylko stara flanelową koszulę i jak czasem robi się nie spokojny to go w ta koszulę zawijam i po kłopocie. Nie ma sensu chyba wydawac pieniędzy jak ktoś często nie podróżuje. Dodry pomysł z tą torbą. Wydaje mi się że jakiś karton też d tego się nada. Do nartonu jakiś kocyk wlożyć tylko :):) Małą dziurkę zrobić i tyle.
Jeszcze chwila a skonstruujemy całkiem porządny transporter domowej produkcji - ale warto znać pomysły - bo nie wiadomo kiedy może sie przydać dany patent
Karton to już mój mąż przyniósł, kolorowy z plastikową rączką, po kamerze. Ostatnoi nawet oglądał gdzie by tu wyciąć okienka :) Transporter nie jest drogi, koszt ok 45 zl to już taki dosyć fajny, ale jak raz do roku będę go używać a cały rok będzie sie kurzył i leżał pewnie gdzies na stychu... no to bez sensu. Jak na razie Toluś nie wyraża zainteresowania spaniem gdziekolwiek indziej niż w nogach łóżka, więc pewnie w klatce też by nie chciał spać:)
Mam niejasne podejrzenia, że bestia nasikała mi do kartofli. Obwąchałam kuwetę - zapach nie jest podobny do tego co oferowały pyry. Ale i żwirek podobno pochłaniający zapachy (fiołkami kuweta nie pachnie - ale zdecydowanie inaczej śmierdzi niż bulwy). Może i trochę zglilny, zalatujacy odrobinę acetonem, nie waniający jednak na całą kuchnię (a podobno mocz ma być wyczuwalny od progu). Zwaliłabym na psujące się kartofle - ale ani jeden nie był zepsuty fizycznie -a nie podejrzewam córki o sprzątnięcie zepsutych (sama obierała na swoje frytki kilka dni temu) - najwyżej byłby wrzask - że bleee - a większość wilgotna. Profilaktycznie wywaliłam.
Znowu proszę o radę. Byłam dzisiaj w sklepie zoologicznym celem zakupu transportera. Nota bene chyba kotu przypadł do gustu - bo sie tam zadomowił. Zreszta on lubi być noszony w torbie po mieszkaniu - sam włazi do torby - i dopóki człowiek sie porusza jest zadowolony - leży wygodnie na dnie, od czasu do czasu wystawiając głowę. Wczoraj mąż wrócił z delegacji - obdarowując rodzinkę zostawił otworzoną torbę - kot momentalnie się tam umieścił - hehehe..
Ale nie o tym miało być. Od ilosci żwirków - aż mi się w głowie zakręciło. Ja przez ostatni miesiac kupowałam żwirek "kamyczkowy" albo biały, albo szary - zbrylajacy się. Biały sympatyczniejszy w wyglądzie, ten ciemnoszary okropnie wygląda na podłodze, gdy kot wyniesie na łapkach - ale jest dużo tańszy. Oba są przez niego zaakceptowane.
Dla kota były też drewniane (trociny). Generalnie takie same jak dla chomika. Podobno one są lepsze dla zwierza. O ile rozpad drewienek na wióry był jakimś wyznacznikiem konieczności wymiany całości u chomika - tak w przypadku kota? Zbrylajacy się żwirek jest łatwy do codziennego sprzątania - to co przeleci przez łopatke zostaje, reszta do wyrzucenia. Trociny po rozsypaniu przelecą przez łopatkę czyszczącą. Czy codziennie wtedy trzeba wymieniać całość? A może wtedy wystarczy sprzątać, po usunięciu porcji "prezentów, po rozsypaniu wszystkiego? Tylko co z zapachem - zgoda pochłania - ale czy aż w takim stopniu?
Moj kot wogole nie ma Zwirku w kuwecie i uważam to za ogromna zaletę: nie tracę pieniędzy na zakup żwirku i nie mam go rozniesionego na łapach po całym domu (strasznie mnie to denerwowało). Na początku mój kot normalnie miał żwirek w kuwecie ale gdy już raz się tam załatwił to wymagał wymiany żwiru bo nie chciał już z takiej korzystać - czyścioch. Pewnego razu wymieniałam mu żwirek i nie zdążyłam wsypać nowego gdy kot wszedł do PUSTEJ kuwety i się załatwił. Od tego czasu przestałam sypać żwirek , kotu to nie przeszkadza. Kuweta po każdym użyciu musi być umyta -stoi w łazience (bo drugi raz nie skorzysta) ale ma to swoje zalety: nigdy nie ma przykrego zapachu. Kot spokojnie wytrzymuje co najmniej 8 godzin więc nie ma też problemu gdy idę do pracy. Wracam myję kuwetę (często jest nieużywana) a kot spokojnie czeka. Drugiego kota też przyzwyczaiłam do pustej kuwety. polecam ten sposób:)
Mam jeszcze jedno pytanie, takie na zapas. Co z choinką? Bo mój Toluś to po wszystkich drzewach naokoło skacze i to nawet bardzo wysoko. Juz oczami wyobraźni widzę te wszystkie bańki potłuczone.
Ja mam wiekszość plastikowych - hehehee. Ale zastanawim się czy nie odpuścić sobie choinki - tym bardziej, że stoi zawsze w miejscu jego ulubionych zabaw (i nie ma szansy na zmianę).
wątpisz w to jak możesz :):):):) mój kot jest domowo ogrodowym kotem w domu głownie śpi po dworze gania za motylami, mysiorami i chyba wszystkim co się rusza łącznie z kotem sąsiada. Efektem jego spacerów są niezliczone zwłoki mysiorów, myszek, myszków, pająków, dżdżownic, które mi przeważnie zostawia przed wejściem na taras. Dziwne bo zostawia jak coś dostanie, ostatnio dostał wołowinkę surową. Za wołowinkę dostałam ziębę a wcale jej nie chcialam jak Boga kocham. Moment wręczenia mi jej akurat wybrał kiedy jadłam żurek. Dziś za resztki z kurczaka dostałam myszkę. Najgorzej jak jest otwarty taras i mi włązi z tymi trofeami do domu. Już tyle razy sobie przysięgałam i jemu mówiłam ,że wołowinkę to sobie zobaczy w reklamie w telewizorze. No ale jak widze te malinowe oczka, które potrafią mnie tak zaczarować, to nie mogę. Aaa niech ma chłopak radochę od czasu do czasu tym bardziej, że wykastrowany. :):) Także mój kot podejrzewam że nawet nie wie, że istnieje coś takiego jak choinka przychodzi do domu tupta na górę i śpi do 17. Wstanie rzuci coś na ząb i leci gdzieś. Właśnie dziś zauważułam że nie ma kawałek ucha taki to jest kot
Kasiu, koty to indywidua, nie przewidzisz, mój omijał choinke szerokim łukiem.Moje dwa koty, które miałay stycznośc z choinka nie reagowały zbytnio, natomiast pierwszy nasz kot za bardzo się zainteresował. Więc mała podpowiedź, umocuj ją tak,żeby nie mógł zwalić, my wiązaliśmy do karnisza.
Jak mialam kota ,to moj nie skakal po choince,ale bombki sciagal ,nie tluchac ich,kiedys przyuwazylam jak to robi,kladl sie na plecach i delikatnie obejmowal bombke i scigal z drucika.Bombka ladowala na ziemi ,a ze dywan byl gruby to sie nie tlukly.Na choince zostawal haczyk,ktory sluzyl do powieszenia i ten drugi co jest w srodku w bombce.Za kazdym razem sciagal te bombki co byly na samym dole.
Natomiast mojej znajomej kotka,wskakiwala na choinke i traktowala jak zwykle drzewo,nie raz choinka ladowala na ziemi,a ile radochy kociak mial bo jeszcze tyle kolorowych rzeczy bylo na drzewku przeciez.
Nasz podejrzewam będzie namiętnie rozbierał choinkę - uwielbia wszystko co da sie przesuwać, toczyć. Sam organizuje sobie zabawki (ten proces to najwieksza frajda - zdaje mi się) - ostatnio bawił sie klamerkami - leżały na desce do prasowania - po jednej zrzucał na ziemię, skakał za nimi i ganiał po całej kuchni (suszarkę w zimie mam w kuchni). Ja zbierałam, on zrzucał. Wreszcie stwierdziłam dosyć - nie wyniosłam co prawda klamerek - jednak są potrzebne - a bieganie za każdym razem po te 2-4 klamerki do pudełka nie bardzo mi się uśmiecha. Położyłam je niżej - przestały interesować.
No to za chwilę wyjeżdżamy. Trzymajcie kciuki za podróż. Musimy tylko poczekać, aż kotu skończy się okres tornada - to kwestia kilku-kilkunastu minut, jak sie zmęczy powinien ułożyć się do spania.
Pokonali mnie. Tak marudzili o zwierza...
Pal licho dzieci, ale chłop... najpierw, licząc na opamiętanie zgodziłam się na persa - licząc, że cena odstraszy...W odpowiedzi dostałam linki do kotów...
Przyniesli to małe nieszczęście do domu..na chwilę...i tak został.
To małe, półdzikie kocie...Starszy niż pisałam początkowo (ma jakieś 8-10 tygodni). Dzika matka nauczyła go juz polować - bo jest szybki i rewelacyjnie przyczaja się, aby atakować papierek na sznurku. Jest bardzo sympatyczny, zwinny, chętny do zabawy, ma lśniące, zdrowe futerko i ogromne oczy.
W czwartek idziemy do weterynarza - niech się troche oswoi...
U nas jest trzeci dzień kalendarzowy - i jak na tak krótki okres to:
Sam załatwia się do kuwety, bawi się chętnie, wzięty na ręce daje sie głaskać, potrafi nawet przysnąć, wyciągnięty z ukrycia jeszcze syczy. I nie lubi głaskania, gdy jest w ruchu - boi się.
Zamiast spać w swoi legowisku przeprowadził się do nas do łóżka - pół nocy mąż go wynosił, na koniec kociak był prędzej w wyrku niż pan..
Rano o piątej zarządził pobudkę - najpierw delikatnie łapą po ręce, a na koniec, gdy nie reagowałam - po nosie.
Na wodę nie chce patrzeć - wzdryga sie zbliżając do miseczki.
Na razie pije mleko i je suchą karmę dla juniora. Próbowałam dawać mięso - ale nie był zainteresowany - a za długo nie postoi.
a oto nasz Tygrys Maurycy: Tygrys - za widok na tym zdjęciu, w trakcie zabawy z papierkiem na sznurku
a Maurycy, bo ma M na czole .
Wedle naszego rozeznania to on - ale jest to rozeznanie laika, na podstawie informacji z netu, w czwartek się okaże w 100 % czy nie trzeba zmieniać imienia
cudny po prostu! niech się zdrowo chowa ;)) a imię zawsze można zmienić na Maurycja...?
Super tygrysek i to M na czole też świetne:D
Fantastyczny jak mówi moje najmłodsze dziecię.Faktycznie ma śliczną literke M.Życzę, aby przyniósł wam duzo radości tak jak mój Pan Koteczek
Śliczniusi:))) Nie bedziesz załowac, to takie kochane zwierzątko, u mnie dwa kotki ale na dworze, nasza Sonia nie toleruje kotów w mieszkaniu:))
Przepiekny.U nas jest Jogi vel Rysiek. Lubie koty, sa bliskie usposobieniem do ludzi:)
śliczniutkie
Powiedzcie czym karmić taką maliznę. Na temat menu kota poczytałam sobie, ale...Co można mu dać z domowego stołu, bez szkody dla zwierza - bo przy tych ilościach jakie zjada...
Nie chciałabym, aby stał się miłośnikiem puszek i suchej karmy. W tej chwili to najbardziej ekonomiczne - je niewiele, ale przyzwyczajenie zostaje. Ale później będę musiała ogłosić bankrutację...
Jak juz pisałam - mięsa z kurczaka (z rosołu) nie chciał, nawet myślałam, że jest za mały na samodzielne jedzenie stałej karmy - ale z sucha radzi sobie doskonale - chrupie aż miło. Farfocle z torebki (kurcze - ale to ładnie pachnie) też wsuwał .
Gotowanie dla niego czegoś ektra chyba mija się z celem - bo zje łyżkę na cały dzień
Dzisiaj poskubał kawałek makreli - smakuje mu. Ale to kawałeczki wielkosci paznokcia..
A moze jemu jak niemowlakowi trzeba miksowac?
No nie - jakby ktoś w sobotę rano powiedział mi, że będę miała kota w domu, wyśmiałabym. A teraz zastanawiam się nad papkami...
Gdy byłem dzieckiem, zawsze mieliśmy psy i koty w domu. Z tego co pamiętam jadły to co my. No, oczywiście nie dostawały schabowych a tylko to, co żeśmy nie dojedli. Może czasami kaszę im się gotowało? A tak to resztki z obiadu, zupa... No, ale to staaare czasy. Teraz to pewnie TPZ by interweniowało:)
mięso dla małego kota trzeba bardzo drobno pokroić. Moje koty jak były małe lubiły krupnik tylko bez ziemniaków.Rosół z makaronem. Z mięsa wołowina, cielęcina. Wieprzowina nie nadaje się dla kota. Podroby koci przysmak wątróbka.
Moje lubią ziemniaczki z naszego obiadu(omaszczone) , zupy wszelakie( zawsze im zostawiam na misce) i makaron, kasze lub ryż z sosami , czasami płatki z mlekiem lub bułka z mlekiem .Oczywiście od czasu do czasu, na codzień mają suchą i mokrą karmę z puszki.
Witaj ekkore :) Na moim wątku Aggusia mi pisała o jedzeniu: sparzona wątróbka lub ugotowana, wołowina może być surowa, ryby - moja Kicia je uwielbia, już sprawdziłam, kurczak gotowany, płucka gotowane.
Podobno nie powinno się dawać mleka, ale moja wody nie chce pić i daję jej jednak to mleko pół na pół z wodą.
Pozdrawiam.
śliczny koteczek :)
Nasz też nie chce pić wody. Rozwolnienia nie ma - weterynarz powiedział, aby się nie przejmować i dawać kotu pić to co lubi.
Zawsze do wyboru mam jeszcze kocie mleko...po prawie 4 zł za 150 ml - hehehee
Co do mięsa, wątróbki - on za mało je, aby coś mu przygotowywać. A u mnie w domu kocie przysmaki są zrzadka (wątróbkę drobiową używam tylko do pasztetu - dla mnie za miękka do jedzenia; wołowina praktycznie u mnie nie osiągalna - bywa od wielkiego dzwonu, o jagnięcinie czy cielęcinie nie wspomnę), a kurakiem z rosołu pogardził (drobniutko mu poskubałam).
dlatego pytałam co takiej maliźnie można dawać bez szkody dla jego zdrowia z ludzkiego stołu
Nie wolno dawac zbyt slonych rzeczy, np. szynka..jest za slona. Kot mojej sasiadki bardzo chetnie jadl szyneczke..i rozchorowal sie na nerki nie do odratowania.
Koty tylko poki sa malutkie moga pic mleko..w sumie ich zoladki nie toleruja laktozy, dlatego miewaja rozwolnienie po mleku. Mleko bez laktozy..jesli mozna takie kupic w PL bo nie wiem, ale ono moze zastapic kocie mleko (4zl/150ml) Moj syn ma kotka, dlatego nasluchalam sie juz czego mu wolno a czego nie.. gorzej niz z malym dzieckiem ;)))
hmm.. a weterynarz powiedział że kocina jest zdrowa. Dziwne, że nie chce jeść może się aklimatyzuje. Zostaw mu w misce troche jedzonka jak będzie głodny sam podejdzie. U mnie wątróbki też nie ma często ale jak jestem w mięsnym to z miłości kupię. Koszt niewielki roboty przy tym nie ma bo sparzysz wrzątkiem i już. Albo lekko podgotujesz w zupie którą akurat gotujesz. Zaręczam, że nikt z rodziny się nie pozna.
Nie to, że nei chce jeść - bo je - tyle, że strasznie mało - poskubie, poskubie i idzie dalej. Na cały dzień to jest łyżka (stąd myśł o jakimś gotowaniu) - ale myślę, że z dnia na dzień będzie wiecej - bo chyba zrobił się domowy, imię powinniśmy mu zmienić na tornado - bo przez pół wieczora biega i szaleje z piłeczką, kłębkiem, papierkiem na sznurku, pomponem - i niestety moimi firankami
Z drugiej strony - jak 30 deko (no max pół kilo) kota może jeść więcej niż waży - co od niego wymagać.
Ja do tej pory miałam tylko chomiki - im się dawało karmę do miski i spokój - jadły rozumnie - tyle ile musiały. Reszta zostawała
A jak z kotem? Wystarczy mu raz na dzień nasypać (nałozyć) - i po kłopocie - czy też trzeba dawać w cyklu ludzkim - 3 razy dziennie po mniejszej ilości
Koci styl jedzenia to czesto ale niewielkie porcje więc zapewnij mu stały dostęp do picia i suchej karmy. Oprócz tego dawaj mu cos innego. Co do miesa to kot to typowy drapieznik i raczej będzie wolał surowe niz gotowane. Apetyt z tego co piszesz ma normalny - tez mam takiego małego kota i zjada podobnie więc nie ma się co martwic :) Jesli kotu coś dolega to jest wtedy osowiały i mało ruchliwy a jesli szaleje to wszystko ok.
Po tym jak napisałaś, że kot to typowy drapieznik - dałam mu surowego mięsa z kuraka (obkrawki z piersi)- zajadał aż miło.
Niby wiedziałam, że drapieżnik, ale jakoś jedzenie surowizny, patrząc z ludzkiego punktu widzenia nie pasowało mi (tzn nie dla mnie tylko dla kota). Pewnie gdybym zaczęła mu dawać mięso - gotowałabym je...Nawet resztki
ja zawsze mojemu troszkę daje jak coś robie :):)
Świetne imię!
Młody rzeczywiście nieco kojarzy się z niesfornym tygrysiątkiem. Wygląda rozkosznie i zadziornie zarazem.
Niech się zdrowo chowa i... nie drapie mebli! Przydałoby się jeszcze, żeby nie pchał się na stoły i rozsiewał gdzie się da sierści, ale to już nie zrobienia, a więc "A, psik, na zdrowie wytrwały odkurzaczu!" :D
Świetny!!
Kocurek super, widac że bardzo bystry:) a te M jak wymalowane.
Maurycy wygląda jak moja Heśka kiedy była kociątkiem :))) Teraz to już dorosła baba, niewiele mniejsza od rysia. Życzę wytrwałości w ściąganiu kota z firan, mebli, obrusów, a i pamiętaj o sprawdzeniu zawartości pralki przed włączeniem. Co do jedzenia kot będzie jadł to co mu zasmakuje. Febe je tylko chrupki, Hesława poza chrupkami zjada jakoś w locie to co mam na talerzu, uwielbia mleko, kiedy widzi że biorę kubek na kawę tak włazi pod nogi i miauczy, że kiedyś się prze nią połamię- ona chce mleka! Był jeszcze Zuzio, nasz najukochańszy, on jadł wszystko... pewno dnia obgryzł kurczaka, przygotowanego do pieczenia na święta. Nie mógł pić mleka, choć bardzo lubił. Natomiast Titula jadła tylko chrupki w żółtym kartonie, innych nie ruszyła, piła tylko wodę i "ludzkie" jedzenie jej nie interesowało. Musiałam ją niestety oddać znajomym mieszkającym na wsi, gdyż była bardzo nieszczęśliwa w mieście, zniszczyła przez to tonę pościeli, łózko i parę innych rzeczy. Teraz jest szczęśliwa, śpi w domu a dnie spędza na podwórku.
O kurczaki, jaki piękniś przeuroczy gratuluje kociaczka, ciekawa jestem czy już się nauczył, i chodzi do kuwety?
Tak - pierwszego dnia (a w zasadzie popołudnia) nie załatwiałsię wcale - przynajmniej mam taką nadzieję, bo zapachu nigdzie nie było.
Drugiego nakazałam wsadzanie kota do kuwety co 2 godziny.
Trzeciego (a moze i drugiego, tylko nie przyuważyliśmy, bo wtedy to głównie sie chował po kątach) od rana radził sobie sam.
jestem pełna podziwu dla czystosci kotów - niby maluch a tak czysto - jak mu mokre dojdzie do dna i natknie się na zbrylony żwirek - tak długo skrobie łapą, aż odklei sie od dna kuwety.
Córka (bo to jej kot) rano i wieczorem wyciąga "prezenty".
wyczytałam, że koty nie lubią brudnych toalet - i jak nie jest idealnie to potrafia sie nie załatwiać.
nakazałam częste czyszczenie. Ale przecież może być tak, że nie będzie czasu na aż taką częstotliwość, może trafić sie wyjazd - gdy nei będzie warunków, albo kot pójdzie na gościnne występy - i głupio prosić znajomych czy rodzinę sprzątajcie dwa razy dziennie, skoro i tak robią uprzejmość zajmując się kicią - czy warto mu od początku tak często usuwać zanieczyszczenia, czy może wypróbować jego osobistą tolerancję. Nie mówię o tygodniu - ale jakieś dwa, trzy dni
Pozwolisz, że odpowiem. Mam w domku i jednej kuwecie dwa dorosłe kocury. I jak jest mówione, że kot to indywidualista, to tak jest. Niewielka różnica wieku, to samo pochodzenie-dachowce, a charaktery i podejście do czystości rózne. Jeden załatwiałby się do kuwety tydzień niesprzątanej-(nigdy tak nie jest), drugi arystokrata, jak mu żwirek dwa dni poleży i jest tam prezentów sporo- (taka mała produkcja przy nich) to potrafi się załatwić gdzie popadnie, ale nie do kuwety, bo mu się kuweta nie podoba. Jak zostaje wyczyszczona, to zaraz się przy niej melduje-nawet jak nie chce mu się nic w niej robić i sprawdza- my nazywamy to odbieraniem, czy aby wszytsko ok. Tak samo jest z jedzeniem, ten który do czystości kuwety uwagi nie przywiązuje, to ma w swojej misce bałagan straszny, jak je to wszytsko na boki, wodę jak pije, to niczym Bałtyk, tyle jest jej w okół. Ten drugi wszystko robi odwrotnie, wszędzie musi mieć błysk!więc wyczuj swojego kotka, ale raczej dla jego zdrowia, wymieniaj mu -tzn. córka, dość często, bo jednak grzebie łapkami a potem bawi się z Wami i niestety przenosi się zarazki.
Dokładnie, kot to indywidualista jakich mało. Jest nawet powiedzenie, że jeśli twój kot wydaje ci się nienormalny, nie martw się, u kotów to normalne. :)))) Jeden z moich kotów nie poszedł do kuwety jeżeli była w niej jakakolwiek nieczystość, inny w czystym piachu urządzał sobie legowisko,a po załatwieniu potrzeby drapał tak długo, aż ktoś przyszedł posprzątać, trzeci i czwarty mają totalnie w nosie, czy jest czysto czy nie. Do kota można się przyzwyczaić znosząc jego dziwactwa:)))))
Ten będzie czyścioch - pomijając toaletę - nie ma śladu bytności kota przy miskach - wszystko posprzątane, nic nie wylane.
A poza czystością - czy koty lubią tunele? nie chodzi mi, aby sie chować i tam siedzieć - tylko dla zabawy - przebieganie za łózkiem (z prędkością tornada), przechodzenie za odstajacymi od oparcia plecami, luka pod kocem - byle tylko przejść.
Mam wrażenie, że mam w domu wyrośniętego chomika luzem.
Koty uwielbiają tunele, rozwijają za łóżkami, meblami zawrotną prędkość. Tylko mogą się wtedy zachowywać nieco dziko, oczy im błyszczą i nie dadzą się pogłaskać.
No fakt. Jak biega to nie ma szansy do nigo podejść, będzie uciekać (ale myślałam, że to efekt dzikości, że jeszcze nie oswojony). natomiast do człeka w stanie spoczynku lgnie - przytula się, łasi, mruczy...
Z kuweta to zależy od kota. Ja kiedys miałam takiego estetę że jak go przypadkiem siostra zamknęła w pokoju to nie narobił na dywan tylko wybrał sobie najwiekszą donice z kwiatem i tam załatwił potrzebe. Kwiata trzeba było oczywiście przesadzic
Kotek cudny!
Żywienie - przemrozone mięso ( min. 48 g. w zamrażarce) - odmrozone - posiekane drobniutko lub przemielone - indyk, wołowina lub kurczak ( uwaga! - kurczak może uczulać). Najlepiej takie drugiego gatunku. Nie karmic wieprzowina - może nieść ze soba wirusa niegroźnego dla ludzi, ale zabójczego dla kota. Dla małego kota - spażony indyk/wołowina + marchewka ugotowana (troszkę) + ryz (ugotowany) troszkę- rozdrobnione. Do picia woda albo rosołek z kurczaka - bez przypraw z odrobina soli . Mleko tylko dla kociat (obniżona ilośc laktozy) albo odrobina jogurtu lub śmietany. Ryby gotowane. Chrupki - najlepiej kupować takie bez zbóż ( Acana, Orijen, Taste of the Wilde) - mozna dostac w sklepach internetowych. Koty nie powinny jeść zbóż.
Szczepić na podstawowe choroby ( koci katar, kocia białaczka) raz do roku ( koszt ok 30 zł.). Mozna też na grzybicę. Jesłi kot jest wychodzący na wściekliznę raz na dwa lata ( nie ma obowiązku, ale na wszelki wypadek - koszt ok. 15 zł.). Odroboczanie - jak kot w domu - raz na 6 miesięcy ( nawet rok). Jak kot wychodzący - spytać weterynarza (zwykle co 3 miesiące).
Gotowe jedzenie - puszki dawac dpopiro powyżej 4 miesięcy - Whiskas i kitekat to coś jak Mcdonald dla ludzi ( zawierają tylko 4% mięsa) - tłuszcz + chemia. Można znaleźć lepsze w internecie ( bozita, miamor). Taniej i zdrowiej wychodzi mięso. Z wątróbka i rybą uważać - mogą obciążac nerki i wątrobę. Dobre są przemrożone kurze serca. Można też dawać twaróg i żółtka jaj. Białka są szkodliwe.
Dzięki za informacje - to gorzej niż u niemowlaka - to wolno, tamtego nie, z tym trzeba uważać. Alergika w domu już przerabiałam
Piszesz o chrupkach - czy to coś ekstra (jak dropsy dla chomików) czy zwykła sucha karma?
No i czy małego kota możan karmić sucha karma dla dorosłych? Nie mówię na stałe - ale aby urozmaicić, wymieszać
Dobrym suchym mozna karmić ( dobre, tzn. bezzbożowe, z dużą ilością mięsa), tylko trzeba uważac, zeby chrupki były małe. Można też je namoczyć wodą - czsami koty wolą takie. Jest też specjalna sucha karma dla kociąt, bardziej kaloryczna ( np. RC Baby Kitten). Pamietaj, by kot zawsze miał wode do picia. I ppowodzenia w chowaniu nowego domownika!
Nie mozna ale jak nie będzie chciał jeść to mozna dodać do suchej karmy trochę wody
Kot zaszczepiony. A w zasadzie kotka. Swojej wiedzy internetowej wierzę mniej (a w zasadzie w tym momencie nie wierzę) niż doświdczonej wiedzy weterynarza.
Dzisiaj będziemy odrobaczać. Mam nadzieję, że nie skończy sie jak w dowcipie - w razie czego mam całą tabletkę - cztery porcje...
Mam pytanie odnośnie tabletki - nie zapytałam weterynarza, bo myślałam, że odrobaczanie jest procesem jednorazowym (ew. "razrocznym"). A z książeczki zdrowia (tak nasza kicia ma książeczke zdrowia) wynika, że takie maluchy to trzeba co dwa tygodnie faszerowac, potem raz w miesiacu i dopiero dorosłe koty raz na kwartał.
Zaczyna drapać - na razie nie jest to groźne, ale na pewno będzie sie wzmagać. Kupimy jej jakiegoś drapaka. Tylko zastanawia mnie skąd kot ma wiedzieć, że to miejsce jest lepsze niż fotel czy kanapa. czyżby kocie wabiki w sprayu były na początku niezbędne.
Kicia nie lubi wątróbki - nawet nie podeszła do miski, natomiast uwielbia makrelę - dała sie dzisiaj zwabić do kuchni (nie chce tu wchodzić) dla kilku kęsów z mojego talerza (to było po próbie wątróbkowej).
Surowe mięso z kurczaka może być, gotowane jajko też, natomiast jak dałam jej łyżkę jajecznicy to nie ruszyła - przecież i to jajko i to jajko.
Jak oduczyć kota spania w ludzkim łóżku? Przyjdzie, wtuli sie w buzię, albo pod rękę, rozpoczyna koncert mruczenia..jak tu spać. Ale pal licho - do tego można sie przyzwyczaić - tylko, że ona w środku nocy jest już wyspana - i chce sie bawić, pukając łapą.
Konsekwentne wyrzucanie niewiele daje - i tak wraca, za każdym razem szybciej.
A boję się zamknąć ja w kuchni - tam mam drzwi - bo ze strachu, że coś zmaluje albo schowa się za szafkami i tak bym nie spała.
Podobnie w łazience - dopóki nie zaczną grzać nie mogę zamykać drzwi na dłużej - bo zaraz wszystko wilgotnieje (mam złą wentylację). A i nei wiem czy ktoś chciałby rano otworzyc drzwi i stanąć oko w oko z zezłoszczoną kicią, ograniczoną małym pomieszczeniem. A moje buteleczki i słoiczki... myśł o sprzątaniu kupy szkła...
Generalnie kot zaczyna nas wychowywać. Ja sie staram trzymać - ale reszta nie wie jak było bez kota- zostaw go ,daj spokój, to mała kicia, jeszcze się wystraszy, nawet zblazowany nastolatek przychodzi się uczyć przy kocie...
Odrobaczaj tak jak masz napisane w ksiązeczce czyli po dwóch tygodniach od pierwszego odrobaczenia robisz powtórkę i potem po miesiacu od drugiego jeszcze raz. Następne robisz po 3 miesiacach od ostatniego. Dalej to się zapytaj weterynarza bo dużo zależy od tego czy kot wychodzi z domu. Jesli tak to trzeba je robić częsciej niż raz w roku bo moze łapać sobie różne gryzonie a właśnie one roznoszą pasozyty. Tabletki zabijają tylko dorosłe pasozyty i dlatego trzeba odrobaczanie powtarzać bo w kocie jednorazowo moga one być na różnych etapach rozwoju.
Co do spania to łóżku to ja na mojego kota zwyczajnie zamykałam drzwi od sypialni bo nijak się go nie szło pozbyc choc z jego punktu widzenia jak w zasięgu było ciepłe, miekkie łózko z przytulanka (czyli mna ) to po co iść spać gdzie indziej?
No, ja swoich oduczyć nie mogłam, no i chyba raczej nie chciałam, ale było to spowodowane brakiem drzwi w pokoju. Więc mój arystokrata przychodził codziennie na swoje minuty-to przenośnia, bo to było po naście i dzieciąt głaskania, mruczenia i tulenia. Ja zasypiałam i co się z kotem dalej działo nie wnikałam.Drugi raczej spać w łóżku zajętym nie miał ochoty, ale jak tylko zostawalo wolne, a pościel nieschowna to i owszem:-)sytuacja się zmieniła gdy pojawiła się córcia-choc pierwsze tygodnie nadal bez drzwi, a mała spała z nami, więc koty zgłupiały. Generalnie był to koszmar i opisywać tego nie będę.Potem pojawiły się drzwi i w tym samym czasie moja Jula uznała, że będzie sama spać w łóżeczku. Koty za drzwi, dziecko do łóżeczka-ale sielanki nie było... koty bunt-to było do przewidzenia, więc z grubsza wyglądało to tak, że buty do wywalenia, średnio raz w tygodniu było narobione na twardo w ramach protestu. Teraz mamy to już za sobą, po ostanim wieczornym karmieniu córci, koty same maszerują do kuchni i tam za zamkniętymi drzwiami mają do dyspozycji naście m-2.Oczywiście zdarza im się drapać by je wpuścić, ale już się nauczyły, że rano, czyli 6-7 wrota się otwierają i wchodzą do nas. Generalnie do małej nie wejdą do łóżeczka-tego też zostały nauczone, a gdy jej tam nie ma, teraz też nie, omijają też jej wózek-to też pojęły. Są wychowalne na swój sposób, bo gdy nie widzimy-albo im się tak wydaje, to robią w chacie co chcą. Więc mam ubaw czasem , na 34m2, małe dziecko-pół roczne, dwa koty i dwójka dorosłych. I wiecie co?mozna choć początki są straszne i wymaga to ogromnego poświęcenia. Co do wychowywania kotów polecam świetną książkę"Jak żyć na kocią łapę"? Dorota Kozińska. Jak byłabyś zainteresowana mogę Ci ją podesłać.
Chętnie skorzystam z książki - odezwij się na priv - to wszystko ustalimy...
Hej Kasiu, jak tam Wasza kotka?? Czekałam na odpowiedni moment aby strzelic fotke mojej ,(nie mam aparatu i tylko z tel. moge) i pokazac Wam Jej sliczne"M" na czółku .Oto moja Tosia :))
Zarezerwowana przez McDonalds Co.:)
Ale słodziara
A to mój Dolar. Kot z po przejściach. Jest bardzo płochliwy, ale Lunę potrafił sobie podporządkować.
Śliczny, a w tych kwaiatach jak z obrazka:) A Luna ma takie madre oczy;)
Głupoty wywietrzały jej z głowy z latami. Ma 12 lat i to już stateczna starsza pani. Od czasu do czasu musi tylko pogonić Dolara, kiedy żarty sobie z niej robi i poluje jak na mysz.
Dolar, rzeczywiście dzisiaj wygląda pięknie, a jeszcze półtora roku to był chory, pogryziony szkielecik.
To bidulek był:( napisz coś więcej, co mu sie stało?
Kot był własnością sąsiadki. Miał łowić myszy. Nikt się nim nie zajmował, spał gdzieś w szopie albo w krzakach. Zarobaczony, zawszony z brzydką łamiącą się sierścią. Nigdy nie był u weterynarza. Kiedy go widziałam zawsze chodził i płakał. Myślę, że to była wina robactwa jaka w nim była. Właścicielka nigdy go nie przytuliła, nigdy nie pogłaskała, bo jak tłumaczyła brzydziła się. Wreszcie rodzina tej pani zdecydowała się kupić psa Akita Inu. Jak było naprawdę nie wiem, ale pogryziony kot położył się na betone ( -25stopni mrozu) przed wejściem do domu dziadka. Chodzę tam codziennie, więc oczywiście się nim zajęłam. Miałam nielada kłopot, bo u mnie Luna która już sporo miała na sumieniu. Bałam się kota zabrać do siebie. W końcu zamieszkał z nami ale to inna bardzo długa historia.
Wyleczyłam, wykarmiłam i bardzo pokochałam.
Dzisiaj Dolar rządzi wszystkimi, a on łaskawca od czasu do czasu daje się pogłaskać, ale nie lubi spoufalania. Ma charakterek...no cóż ale i tak go kochamy. Kiedyś sąsiadka go wołała, ale nawet nie spojrzał, jakby to nie do niego.
To się bidulek nacierpiał.. ja bym takich ludzi.. , ale całe szczęscie ze trafił na Ciebie, teraz jest pieknym kotem;))
Witam !!! Ja też mam kota i to nie jednego a trzy ... :)
Najstarsza Kicia :
Trochę młodszy Kacperek :
I najmłodsza Tosia :
Bardzo nietypowe oczka ma ten ostatni kocurek. Zakochałam się hihi we wszystkich :)
M jest cudne - ale chyba wszystkie pręgowane takowe mają. Że nei jest to oznaka wyjątkowosci - hehehe
Wasza (lub Wasz - bo teraz to już nic nie wiadomo) to chyba jeszcze gdzieś w długowłose się wdała. My sie śmiejemy, że u nas to mama się z rysiem prowadzała - bo kocie ma minimalne pędzelki na uszach (no chyba, że to uroda wszystkich kotów - a ja tylko taka mało doświadczona)
Ekkore, Twój kotek jest cudowny.
Fajnie, że założyłaś ten wątek, bo i ja przy okazji skorzystam z tych rad. Kota mam od niedawna, więc ciągle się czegoś uczę. No i z psiary stałam się psiaro-kociarą ;)))
Wróciłam do domu po tygodniowej nieobecności.
Kicia się zaaklimatyzowała całkowicie - leżakuje na klawiaturze, wygrzewa się na parapecie, siada za plecami córki odrabiającej lekcje, ma ochotę na karuzelę w pralce.
W trakcie nieobecnosci - podczas kontaktów z rodziną - zamiast o tym co w domu słyszałam tylko co zrobiła kicia.
Przez tydzień urosła sporo, przytyła...
Czy potraficie poradzić odnośnie ustalenia płci.
Co prawda weterynarz twierdzi, że to ona - ale mamy wątpliwosci - nawet córka twierdzi, że to on - bo zauważyła "interesa".
Wolałabym zawierzyć weterynarzowi - w końcu doswiadczony.
Sutki rozwiązałyby sprawę - tylko kiedy pojawiają się u kociąt? Od małego i są wyczuwalne przez futerko?
U chomika było widać - wedlug sprzedawcy kupiliśmy samca - ale ona ewidentnie miałą sutki na brzuchu (czy jak nazwać spód zwierza)
Hmm... u myszy moich córek kwestia płci została definitywnie rozstrzygnięta, gdy jedna zaciążyła. Choć sprzedawca gwarantował, że to dwie samice:)
Dzięki wielkie - banda kociąt w mieszkaniu...
Wyjaśni się jak będą młode - albo mieszkanie zacznie capić uryną...
Doktor Sumińska, w audycji radiowej na takie samo pytanie powiedziała: proszę polozyć kotka na pleckach i sprawdzic ręką, czy ma z tyłu miedzy nogami dwie kuleczki. Jak ma to kotek. :)
Mam go tak ręką po jajkach? Lub ją po damskich częściach...
Do następnego szczepienia nei dojrzeje - niech sprawdza weterynarz...
Z sutkami daj sobie spokój bo i kotki i kocurki je maja, z ta róznića że u dorosłej kotnej kotki sa nieco bardziej rozwiniete.
Masz tu instrukcje obrazkowa jak rozróznić jedno od drugiego. Kocurek miedzy odbytem i siusiakiem powinien miec 2 wypukłosci (jadra), u kotki ich nie ma.
Jeżeli piszesz "masz tu" - to chyba zapomniałaś wstawić linku...
Instrukcje obrazkową mam (z netu)- tam wydaje mi się dosyć czytelna - natomiast w praktyce...cóż - nie mam materiału porównawczego.
Wczoraj z córką zmieniałyśmy zdanie co kilka minut.
Bo niby z otworu wystaje (nie cały czas, ale sporadycznie) "coś" przypominajace maleńkiego ludzkiego penisa (jeżeli 1-2 milimetrowy twór może się mienić taka nazwą), to z drugiej strony brak wyczuwalnych kuleczek...
Nic to - poczekamy do drugiego szczepienia, wtedy jak nie my sami to weterynarz stwierdzi w 100 %.
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości:
> Jeżeli piszesz "masz tu" - to chyba zapomniałaś wstawić linku...Instrukcje
> obrazkową mam (z netu)- tam wydaje mi się dosyć czytelna - natomiast w
> praktyce...cóż - nie mam materiału porównawczego.Wczoraj z
> córką zmieniałyśmy zdanie co kilka minut.Bo niby z otworu wystaje
> (nie cały czas, ale sporadycznie) "coś" przypominajace maleńkiego ludzkiego
> penisa (jeżeli 1-2 milimetrowy twór może się mienić taka nazwą),
> to z drugiej strony brak wyczuwalnych kuleczek...Nic to - poczekamy do
> drugiego szczepienia, wtedy jak nie my sami to weterynarz stwierdzi w 100 %.
Link jest pod "instrukcja obrazkowa"
hehee. Jakoś myślałam, że jak ma być link to to widać... Całe życie człek się uczy.
Dzięki wielkie
Podkresliłam link, nastepnym razem też to zrób, bedzie czytelniejszy :)
Dzieki za radę :)
Po tej instrukcji, to już nie wiem , czy moja Tosia to Tosia, czy Tosiek... , musze sie uważniej przyjrzec;))
To ja wkleje jeszcze jednego linka - nie rysunkowego - tylko w naturze
http://www.tipy.pl/artykul_1404,jak-rozpoznac-plec-u-kota.html
I jeszcze dwa inne :)
http://pawpeds.com/pawacademy/beginnerscorner/breedingalitter/kittens_pl.html
http://koty.karolin.pl/pl/porady/opieka.html
Nasze kocie ma trzy punkty - nie są one połączone ...Odległość między nimi jest mniej więcej taka sama
Wedle linku wstawionego przeze mnie stawiałabym na kocurka (tak jak na początku tego wątku) - ale weterynarz powiedział, że to ona...
Patrzac na drugi link - powiedziałabym, że myśmy to kocie wzięli do domu w wieku 4-5 tygodni - patrzac na wielkość i czytając opis zachowania.
Tyle, że to małe jadło już stały pokarm.
No i według tego drugiego linku stawiałabym na kota...
I pewnie dla tego koty sa takie kocie :) Mają swoja osobowość i zanim dorosną to moga być każdą płcią :)
Moja Tola, to też chyba niestety Tolek. W przyszłym tygodniu idę do weterynarza, zwariować z tymi koteczkami :)
Przyszła córka ze szkoły - zasłoniłam jej opis ręką - i kazałam wybierać jak wygląda kot od spodu - wybrała "chłopca"
A moja córka mi powiedziała wczoraj przez telefon, że jak u nas była, to od razu zobaczyła że to chłopiec, ale skoro my mówilismy że to Tola, to nie protestowała :)
Tak myślałam ze jak zacznę się przygladac to zobaczę , na 99.9% mam Tośka nie Tosię
same chłopoki ???
i znowu mam pytanie - czy koty są zazdrosne o czytanie?
Wystarczy, że wezmę książkę, gazetę - kocie zaraz włazi na nią, albo pod spód - aby czytać trzeba oprzeć na nim - co powoduje zaczepianie i drapanie. No a jak odłożę - wtedy zasypia na kolanach. I nic nie można zrobić - zrzucić, bo wraca i zabawa od nowa
Mam tak samo :). też nie pozwala mi ani czytać, ani rozwiązywać krzyżówek a robienie na szydełku to ekstemum :))
szydełko jeszcze rozumiem - motek tak ekscytujaco się kręci.
nasz kot uwielbiał (pisze w czasie przeszłym, bo po powrocie, po ponad tygodniowej nieobecności nie zauważyłam motka, pewnie babcia schowała) zamotywać się w wełnę - ile zabawy było z rozmotywaniem.
wełniany pompon rozszedł się w dwa dni.
Teraz mamy "profesjonalne" zabawki - nabyte w zeszłym tygodniu w biedronce - ciekawe skad wiedzieli, że dorobiliśmy się kota - i trafił się zwierzęcy tydzień - akurat dokładnie teraz.
Pewnie wcześniej też był - tylko co mnie wtedy obchodziły jakieś zwierzaki
Ja też akurat ( pierwszy raz w życiu) odwiedziłam Biedronkę :))))) Akurat był koci tydzień :))))
A to M to maja chyba rasowe Dachowce :)))))
Pręgowane dachowce - bo jednobarwne lub łaciate nie.
No i nie wiem czy tylko dachowce,bo materiału porównawczego nie miałam
Bo 4 października obchodzony jest Światowy Dzień Zwierząt.
I wszystko jasne...
No i kot już miesiąc jest z nami.
Strat wielkich nie ma.
Jak córka raz na wieczór nie sprzątnęła toalety (licząc, że da się przejść na sprzątanie jedrnorazowe, poranne) - czystoś załatwił się na dywaniku w łazience.
Nie cierpi gotowanego kurczaka (surowym zajada się) - wszystkie konserwy z kurczakiem są ledwie zaszczycone (jako sucha karmę musi też dostać tą która mu nie koniecznie smakuje).
Teściowie są podrapani okropnie - ale sądzę, że to efekt zabaw z kotem - nie koniecznie wtedy, gdy on ma na to ochotę. Ja nie jestem podrapana - no może ciut na nogach (ale to efekt wspinania się na kolana). Tylko jeden raz zostałam potraktowana jako kawałek mięsa - uziarł mniew palucha. Ale od tego czasu nie karmię go z ręki.
Z Francji przywieźlismy mu karmę - w Polsce takiej nie widziałam - dla juniora do roku, składającą sie z modyfikowanego mleka - ale zbilansowana i pełnowartościowa. Tyle udało mi sie zrozumieć z opakowania. To maluchy nie potrzebują aż tyle miącha? - bo tam mięsnych - suchych juniorów nie było prawie wcale, przede wszystkim te mleczne - a w Polsce - jest tego sporo .
Jak przekonać kota, aby odpuścił kanapie i fotelom - a zajął się profesjonalnym drapakiem. Fakt, że nie drapie dla samego drapania - tylko wbija sie pazurami przy wspinaniu i zjeżdżaniu.
Kocimiętka podobno niewiele pomoże - bo zamiast drapać będzie odstawiał zaloty.
ekkore jak zobaczysz kota to przerwywaj mu ta czynność i mów nie wolno. Jeśli chodzi o drapak to ci nie poradzę. Kiedy miałam pierwszego kota i drapak to mój kot ni jak nie chciał krzystać z niego. Teraz obecny kot drapie fotel. Jak przychodzi do domu to wbija pazurki w fotel to taka radość jego. Ja natychmiast przerywam tą czynnośc. Nie jest to do wyeliminowania i myślę że nie można oduczyć tego kota.
Moj sposób to jedynie taki że kupiłam kocie obcinaczki do paznokci i ( zimą) obcinam kotu paznokcie ( najlepiej jak śpi i jest senny ) Ja obcinam zimą bo w letnie miesiące kot lata po dworze i pazurki są mu potrzebne do obrony. Ja mam taką giltynkę można też obciąć paznokcie kotu u weterynarza jak nie dasz rady.
Niektórzy ludzie też wyrywają kotu paznokcie taki zabieg robi się pod narkoza u weterynarza ale mnie sama myśl o tym przeraża.
Wiem, że kota nie odczuczę drapania.
Foteli też nie oszczędzę - bo on ich nie drapie dla drapania - on na nie wskakuje, wbijając sie pazurami - i nim się obejrzę jest już na drugim końcu pokoju. Nawet nie ma za co go strofować. Do drapania chyba będzie mu się podobala kolumna (głośnik) - bo tak kilka razy próbował ją pazurami z podłogi. Niby nie pełne drapanie - a jednak wzbudzające niepokój.
Córka kupiła mu smycz i wyprowadza go na dwór - za bardzo mu sie to nie podoba - sam nei przekracza progu, ona go wynosi. Ostatnio przyprowadził ją do domu w kilka chwil po wyjściu - była zdziwiona skąd u niego taka siła do ciągniecia.
Świat obserwować lubi bardzo przez okno, lubi też powiew powietrza - wkłada głowę w uchylone okna i patrzy.
To mu obetnij pazury nie jest to skomplikwany zabieg dasz radę ja dałam to i Ty dasz. Najlepsza do tego jest taka gilotynka. Wsadzasz pazura zaciskasz gilotynkę i gotowe.
Ekkore, a zrobił już Ci coś takiego?:)))
Hahhaaa, a to żarłok:)))))))))))
makusiu, moja Matula ma kota, Hesławę przezacną. Ten kot o posturze średniego tygrysa potrafi ukraść kawałek mięsa z widelca przemierzającego trasę talerz-usta konsumującego:)
O matko!!! ustrzeż Ale zabawnie "toto" musi wygladac;)))
Koty to mądrale, moja mama ma 3 szt, najpiękniejsze jest to, że one się bardzo kochają, spią na pralce przytulone do siebie, dwóch wykastrowanych kocurów i koteczka, zawsze razem w kupce:))
Mamie zostały już dwie kociczki, Zuzio mój ulubieniec umarł na białaczkę. Obie sa wysterylizowane i przypominaja raczej potwory z bagien niż koty. Śpia na łóżkach, konkretnie na mojej głowie gdy jestem u mamy, łażą po stołach i mają zakazy wszelkie totalnie w głębokim poważaniu. O wyczynach całej trójki mogłabym książkę napisać:)
Zrobił. Nie mnie co prawda - a teściowej - ukradł z talerza gotową kanapkę, gdy odwróciła się od stołu do blatu kuchennego, aby zalać herbatę.
Szynkę zjadł, chlebem pogardził.
Jak rozmrażałam rybę - to chodził dookoła...wszystko muszę przykrywać - choć pewnie jak sie wycwani poradzi sobie z nakryciem
najbardziej chce mi się śmiać z twarogu. Niby koty mogą - próbowałam dawać. Z ręki (no moze z podłogi, bo z ręki nei bardzo mu wychodzi zlizywanie) jadł. Pokruszyłam do miski - nawet nei spojrzał. Teraz jak jem (a uwielbiam capri, mogłabym bardzo często) - siada na krześle i je razem ze mna (nie z mojego talerza, tylko skubię mu na inny podstawek - całkiem sporo potrafi wtrząchnąć.
Gonie ze stołu - ale tak cudnie wyglada jak siądzie na zadku, oprze łapy o brzeg stołu - jak grzeczne dziecko z łokciami przy sobie
Nie ruszy gotowanego kurczaka - zarówno mięsa, jak i mokrej karmy. Natomiast w suchej mu nie przeszkadza.
Śpi z nami w łóżkach - śmiejemy się, że totolotek - bo codziennie wybiera inne. Walka zdała sie na nic - nie da sie ułożyć w legowisku. A boję sie go zamknąć na noc w kuchni albo małej łazience (tam mam drzwi)
A to kicia - na końcu września (2 pierwsze) oraz w pierwszych dniach października
Uroczy kotek - podobny do mojej Tosi :)
Sliczny jest paskudnik..:))Kot na prawde potrafi wiele napsocic,wiem ,bo mialam kota.Ekorre nie daj sie zwiesc,ze nie sciagnie pod nakryciem,poczekaj,az troche podrosnie i sie wycwani.Moj kocurek potrafil,otworzyc szafke kuchenna,bo poczul rozmrazajace sie kotlety.Wiedzialam ,ze nie moge zostawic na wierzchu,bo sciaganie pod przykryciem opanowal do perfekcji,wiec wsadzilam kotlety do szafki kuchennej dolniej.Jak wrocilam z pracy i chcialam zrobic obiad,okazalo sie ze z pieciu sztuk schabowego zostalo poltorej sztuki,szafka otwarta,kot najedzony,zarcia nie ruszyl do dnia nastepnego popoludniu,widocznie miesko go trzymalo.
Innym razem wyciagnal kosc z gara z kapusniaku,wlazl na piec sciagnac pokrywke i wylowil kosc,jedzeniem w swoich miskach pogardzil,pol kuchni ubabral na pomaranczowo ta koscia.Kiedys zezarl rozmrazajaca sie rybe,ponadto wywalil kosz w pokoju corki do gory nogami,bo kiedys corka wyrzucila opakowanie po chipsach bekonowych do swojego kosza w pokoju i chyba mu fajnie pachnialo,corka dzien wczesniej ostrzyla kredki,i bylo pelno innych smieci.
Przy przebudowie domu odsunelismy piec,bo u gory byl jeszcze taki weglowy,po odstawieniu zostala dziura,ktora trzeba bylo zamurowac,kot skorzystal z okazji i tam sie jakos zaplatal,wchodze a on sobie siedzi doslownie w tej dziurze w scianie i spoglada na sam dol komina,komin byl bardzo szeroki,ja juz oczami wyobrazni widzialam,jak tam wpadl i nic innego nie pozostawaloby tylko rozwalic sciane na samym dole w domu,ale spokojnie mowilam i zlazl,co prawda caly w sadzy.Kot byl bialo czarny,po sciagnieciu go stamtad byl prawie caly czarny,czekala go kapiel,ale najpierw mu pazury skrucilam,a i tak podrapana bylam.Musialam wykapac,bo zawsze tez sie pchal do lozek.Takich historii bylo bardzo duzo.
Dawno tu nie zaglądałam - chyba czekałam aż przybędzie postów :)
I z dziką rozkoszą obejrzałam kociora :)
Z kartoflami historia tajemnicza nieco podejrzana :) Dużo cierpliwości życzę podczas wychowywania tego urokliwego bandziorka :D
Chyba wyczailiśmy przyczynę podejrzanego posikiwania.
Zdarzyło mu się to potem jeszcze kilka razy. Nie do kartofli (bo te schowałam), tylko w pobliżu worka ze żwirkiem (jakby czuł jego zapach) - kartofle stały w worku obok na podłodze. W tym czasie w kuwecie zostawało mało żwirku - najprawdopodoniej dawał nam do zrozumienia, że mu to nie pasuje, że nie ma w czym sobie pogrzebać.
Testujemy to wersję wydarzeń. Wygląda na bardzo prawdopodobną.
Jak już opisuję kocie osiagnięcia to jeszcze jedno. Czeka nas podróż na Wszystkich Świętych. Kupiliśmy transporter. Zrobiliśmy próbną jazdę - czy kotu sie podobało nie wiem - miauczał. Ja mam ogromnego stracha. Przez kilka dni nie było mnie w domu (wycieczka) - kot zostawał sam w domu na cały dzień. Co rano - przez ten czas, jak wszyscy zakładali buty - najpierw miauczał przy drzwiach, potem ładował się do transportera (na razie stoi w domu, aby kot się oswoił), łapa zamykał za sobą drzwi i czekał...
Zreszta normalnie tez wchodzi, tak długo zębami i łapa przyciąga kratkę - aż prawie uda mu się wepchnać w miejsce do zaczepów - i miauczy, aby go nosić.
Gdyby miał złe wspomnienia - pewnie nie wszedłby do środka dobrowolnie.
he he he zawieź go w tym transporterze do lekarza na szczepienie :):)
Ja nie używam transportera samochodem z kotem jedziemy tylko do lekarza . Dziwnym trafem miauczeć dopiero zaczyna jak skręcimy w ulicę do weterynarza :):):)
Agnieszko, piszesz, że nie używasz transportera, nawet w samochodzie?
Nie nigdy. Nawet nie kupiłam a ota mamy 3 lata. Jeździmy zawsze w 2, ja mąż albo któreś z nas i córcia. Kot siedzi nam zawsze na kolanach oczywiśce na pierwszym siedzeniu. Jak stoimy na światłach to czasem kładzie sobie łapy na deskę. Raz sie zdarzyło że źle sie zachowywał. Dostał bolesny zaszczyk i po nim jak chcieliśmy gdzieś jechać to strasznie miauczał. Hi Hi ale już o tym kocina zapomniał. On chyba lubi samochód bo jak przyjeżdżamy i idziemy otworzyć bramę to często wskakuje do samochodu. Kiedyś mąż przyjechał z pracy koło 18 coś wyciągał z bagażnika i auto było jakoś długo otwarte. Wieczorem zawsze wołamy kota na jedzenie. Wołamy a tu kota nie ma. Wcześniej zawsze przychodził. Ja myślałam, że może za jakąś kotką poleciał. Rano wstaje wołam nie ma go. Już miałam zacząć poszukiwania. Mąż miał jechać do Warszawy w tym dniu. Poszedł do samochodu a tam nasz kotek śpi zwinięty w kuleczkę na tylnim siedzeniu do tego w foteliku córeczki. Hi Hi śmiałam się że dobrze, że do Warszawy z kotem nie pojechał i dobrze że mu tam nic nie narobił bo by miał 300 km zapachu :):)
Opowiadałam tą historię znajomemu i on mi opowiedział że jechał do Kalwarji w interesach ze swoim kotemi nie świadomy jego obecności oczywiście
Ja bym sie nie odważyła - bo jakby sie zbiesił - zaczął, drapać, skakać - oczami wyobraźni widzę nieprzyjemne sceny...
Do weterynarza wieźliśmy go w torbie - on zreszta lubi torby, plecaki, walizki, ładuje sie do nich dobrowolnie.
Transporter kupiliśmy - bo jakby nie było czekają nas podróże z kotem - nie mam komu zostawić albo nie chcę tam oddawać kota.
Teraz okaże sie czy wydatek nie był wyrzuceniem pieniędzy - bo jak kot źle znosi wszelkie podróże?
Transporter tak na dobrą sprawę powinno sie mieć. Zwierzę jest nie zawsze obliczalne, zwłaszcza że ostatnio wyskoczył z torby i wsmyknął sie pod fotel kierowcy. Baliśmy się, żeby nie poszedł dalej, pod pedały.
I tak sie cały czas zastanawiam, bo my właściwie z kotem podróżować nie zamierzamy. Mamy go gdzie zostawić w razie czego - są dzieci dorosłe.
A kupować na jeden raz w roku do weterynarza? No zobaczę jeszcze, mam rok czasu :)
zamiast transportera wystarczy Ci zwykła torba podróżna - jak odległosć niewielka powinna wystarczyć. zreszta są transportery właśnie torbowe - fakt, że maja boczne otwarcie - ale w tym wypadku, jak będzie jeszcze ktoś jechał z kotem (obok niego) - i pilnował, aby kot, nei wydostał się - otwierajać samodzielnei zamek.
Dobrze, aby to była stara torba - bo jakby kotu podróżowanie się nie spodobało - mógłby pobrudzić.
Nasz chyba będzie lubił podróżowanie - Marta raz zabrała go ze sobą w torbie (w sporej damskiej torebce) do sklepu (nie meldujac o tym oczywiście) - ułożył się i od czasu do czasu wystawiał głowę dziwiąc się światu - "Kot Maurycy dziwi sie światu" - hehehe
Myśmy planowali początkowo kupić transporter wiklinowy - wydawał nam sie przyjemniejszy - niż plastik. Ale sprzedawca uświadomił nam - że jakby co plastik się umyje i wydezynfekuje, wiklina pozostanie "pachnąca". Poza tym - choć to rzadkość - kot w zdenerwowaniu potrafi wydrapać całą klatkę
Dziekuję ekkore, nawet zastanawiałam sie nad ta torbą. Myslałam o zrobieniu okienek po bokach z moskitiery okiennej. Chyba tak zrobię :)
Nie musisz niszczyć torby - jemu na krótką podróż wystarczy niedomknięta torba - otwór nie wiekszy niż jego głowa. No i osoba, która by go "upychała" w torbie w razie braku zrozumienia dla podróżowania - bo pozostawiony samopas da sobie radę z zamknięciem - takie to zmyślne bestie.
ewentualnie zobacz w zoologicznym szelki (ze smyczą) do mocowania za pomocą pasów samochodowych - widziałam takie na allegro. Ale nie pamiętam ceny - choć wydaje mi się, że nie była wysoka - niższa niż transportera czy specjalnej torby.
Takie szelki też widziałam, ale wiesz, wolę jednak chyba torbę. Podróż do weta krótka, ale jakby się Toluś skidał, to lepiej w torbie niż na fotelu :)
Super historia, czego te koty nie wymyślą:)
Dziękuje za odpowiedź, bo jak na razie też się nie dorobiłam transportera, ale mój kot w samochodzie jakiś taki z ADHD się robi.
Ja mam tylko stara flanelową koszulę i jak czasem robi się nie spokojny to go w ta koszulę zawijam i po kłopocie. Nie ma sensu chyba wydawac pieniędzy jak ktoś często nie podróżuje. Dodry pomysł z tą torbą. Wydaje mi się że jakiś karton też d tego się nada. Do nartonu jakiś kocyk wlożyć tylko :):) Małą dziurkę zrobić i tyle.
Jeszcze chwila a skonstruujemy całkiem porządny transporter domowej produkcji - ale warto znać pomysły - bo nie wiadomo kiedy może sie przydać dany patent
Karton to już mój mąż przyniósł, kolorowy z plastikową rączką, po kamerze. Ostatnoi nawet oglądał gdzie by tu wyciąć okienka :)
Transporter nie jest drogi, koszt ok 45 zl to już taki dosyć fajny, ale jak raz do roku będę go używać a cały rok będzie sie kurzył i leżał pewnie gdzies na stychu... no to bez sensu. Jak na razie Toluś nie wyraża zainteresowania spaniem gdziekolwiek indziej niż w nogach łóżka, więc pewnie w klatce też by nie chciał spać:)
45 nie 45 - jak nie będzie potrzebny to zmarnowane pieniądze. Lepiej coś smacznego dla pupila kupić..
Masz w zupełności rację ekkore. Nigdy na ulicy nie znalazłam 45 złotych :)
szczególnie w tej konfiguracji - heheee
ja znalazłam kiedyś 25 zł Jeszcze starych nominałów. Pamiętam kupiłam sobie buty :)
Ładne dziurki zrobisz nozykiem do wykrawania ogryzków z jabłek i gruszek. Wypróbowałam na kartonie i swoim kocie ;)
Dziękuję za fajny pomysł
Jak pachnie koci mocz?
Mam niejasne podejrzenia, że bestia nasikała mi do kartofli.
Obwąchałam kuwetę - zapach nie jest podobny do tego co oferowały pyry. Ale i żwirek podobno pochłaniający zapachy (fiołkami kuweta nie pachnie - ale zdecydowanie inaczej śmierdzi niż bulwy).
Może i trochę zglilny, zalatujacy odrobinę acetonem, nie waniający jednak na całą kuchnię (a podobno mocz ma być wyczuwalny od progu).
Zwaliłabym na psujące się kartofle - ale ani jeden nie był zepsuty fizycznie -a nie podejrzewam córki o sprzątnięcie zepsutych (sama obierała na swoje frytki kilka dni temu) - najwyżej byłby wrzask - że bleee - a większość wilgotna.
Profilaktycznie wywaliłam.
Znowu proszę o radę.
Byłam dzisiaj w sklepie zoologicznym celem zakupu transportera. Nota bene chyba kotu przypadł do gustu - bo sie tam zadomowił. Zreszta on lubi być noszony w torbie po mieszkaniu - sam włazi do torby - i dopóki człowiek sie porusza jest zadowolony - leży wygodnie na dnie, od czasu do czasu wystawiając głowę. Wczoraj mąż wrócił z delegacji - obdarowując rodzinkę zostawił otworzoną torbę - kot momentalnie się tam umieścił - hehehe..
Ale nie o tym miało być.
Od ilosci żwirków - aż mi się w głowie zakręciło.
Ja przez ostatni miesiac kupowałam żwirek "kamyczkowy" albo biały, albo szary - zbrylajacy się. Biały sympatyczniejszy w wyglądzie, ten ciemnoszary okropnie wygląda na podłodze, gdy kot wyniesie na łapkach - ale jest dużo tańszy. Oba są przez niego zaakceptowane.
Dla kota były też drewniane (trociny). Generalnie takie same jak dla chomika. Podobno one są lepsze dla zwierza. O ile rozpad drewienek na wióry był jakimś wyznacznikiem konieczności wymiany całości u chomika - tak w przypadku kota? Zbrylajacy się żwirek jest łatwy do codziennego sprzątania - to co przeleci przez łopatke zostaje, reszta do wyrzucenia. Trociny po rozsypaniu przelecą przez łopatkę czyszczącą. Czy codziennie wtedy trzeba wymieniać całość? A może wtedy wystarczy sprzątać, po usunięciu porcji "prezentów, po rozsypaniu wszystkiego? Tylko co z zapachem - zgoda pochłania - ale czy aż w takim stopniu?
Moj kot wogole nie ma Zwirku w kuwecie i uważam to za ogromna zaletę: nie tracę pieniędzy na zakup żwirku i nie mam go rozniesionego na łapach po całym domu (strasznie mnie to denerwowało). Na początku mój kot normalnie miał żwirek w kuwecie ale gdy już raz się tam załatwił to wymagał wymiany żwiru bo nie chciał już z takiej korzystać - czyścioch. Pewnego razu wymieniałam mu żwirek i nie zdążyłam wsypać nowego gdy kot wszedł do PUSTEJ kuwety i się załatwił. Od tego czasu przestałam sypać żwirek , kotu to nie przeszkadza. Kuweta po każdym użyciu musi być umyta -stoi w łazience (bo drugi raz nie skorzysta) ale ma to swoje zalety: nigdy nie ma przykrego zapachu. Kot spokojnie wytrzymuje co najmniej 8 godzin więc nie ma też problemu gdy idę do pracy. Wracam myję kuwetę (często jest nieużywana) a kot spokojnie czeka. Drugiego kota też przyzwyczaiłam do pustej kuwety. polecam ten sposób:)
Mam jeszcze jedno pytanie, takie na zapas. Co z choinką? Bo mój Toluś to po wszystkich drzewach naokoło skacze i to nawet bardzo wysoko. Juz oczami wyobraźni widzę te wszystkie bańki potłuczone.
Ja mam wiekszość plastikowych - hehehee.
Ale zastanawim się czy nie odpuścić sobie choinki - tym bardziej, że stoi zawsze w miejscu jego ulubionych zabaw (i nie ma szansy na zmianę).
Ja mam żywą w doniczce do choinki to się nie dobierał. na dole zawsze wieszm plastikowe bombki jakby zachciało mu się bawić.
heheee- nei dobiera się - jakbym miała walczyć z czymś równie pazurzastym - odpuściłabym
wątpisz w to jak możesz :):):):) mój kot jest domowo ogrodowym kotem w domu głownie śpi po dworze gania za motylami, mysiorami i chyba wszystkim co się rusza łącznie z kotem sąsiada. Efektem jego spacerów są niezliczone zwłoki mysiorów, myszek, myszków, pająków, dżdżownic, które mi przeważnie zostawia przed wejściem na taras. Dziwne bo zostawia jak coś dostanie, ostatnio dostał wołowinkę surową. Za wołowinkę dostałam ziębę a wcale jej nie chcialam jak Boga kocham. Moment wręczenia mi jej akurat wybrał kiedy jadłam żurek. Dziś za resztki z kurczaka dostałam myszkę. Najgorzej jak jest otwarty taras i mi włązi z tymi trofeami do domu. Już tyle razy sobie przysięgałam i jemu mówiłam ,że wołowinkę to sobie zobaczy w reklamie w telewizorze. No ale jak widze te malinowe oczka, które potrafią mnie tak zaczarować, to nie mogę. Aaa niech ma chłopak radochę od czasu do czasu tym bardziej, że wykastrowany. :):)
Także mój kot podejrzewam że nawet nie wie, że istnieje coś takiego jak choinka przychodzi do domu tupta na górę i śpi do 17. Wstanie rzuci coś na ząb i leci gdzieś. Właśnie dziś zauważułam że nie ma kawałek ucha taki to jest kot
Kasiu, koty to indywidua, nie przewidzisz, mój omijał choinke szerokim łukiem.Moje dwa koty, które miałay stycznośc z choinka nie reagowały zbytnio, natomiast pierwszy nasz kot za bardzo się zainteresował. Więc mała podpowiedź, umocuj ją tak,żeby nie mógł zwalić, my wiązaliśmy do karnisza.
Jak mialam kota ,to moj nie skakal po choince,ale bombki sciagal ,nie tluchac ich,kiedys przyuwazylam jak to robi,kladl sie na plecach i delikatnie obejmowal bombke i scigal z drucika.Bombka ladowala na ziemi ,a ze dywan byl gruby to sie nie tlukly.Na choince zostawal haczyk,ktory sluzyl do powieszenia i ten drugi co jest w srodku w bombce.Za kazdym razem sciagal te bombki co byly na samym dole.
Natomiast mojej znajomej kotka,wskakiwala na choinke i traktowala jak zwykle drzewo,nie raz choinka ladowala na ziemi,a ile radochy kociak mial bo jeszcze tyle kolorowych rzeczy bylo na drzewku przeciez.
Nasz podejrzewam będzie namiętnie rozbierał choinkę - uwielbia wszystko co da sie przesuwać, toczyć. Sam organizuje sobie zabawki (ten proces to najwieksza frajda - zdaje mi się) - ostatnio bawił sie klamerkami - leżały na desce do prasowania - po jednej zrzucał na ziemię, skakał za nimi i ganiał po całej kuchni (suszarkę w zimie mam w kuchni). Ja zbierałam, on zrzucał. Wreszcie stwierdziłam dosyć - nie wyniosłam co prawda klamerek - jednak są potrzebne - a bieganie za każdym razem po te 2-4 klamerki do pudełka nie bardzo mi się uśmiecha. Położyłam je niżej - przestały interesować.
No to za chwilę wyjeżdżamy. Trzymajcie kciuki za podróż. Musimy tylko poczekać, aż kotu skończy się okres tornada - to kwestia kilku-kilkunastu minut, jak sie zmęczy powinien ułożyć się do spania.