Witam. W związku z tym, że Lajan oddał otwieranie wątków komuś innemu postanowiłam tym razem zrobić to ja bo już nie umiem tak stać pod zamkniętymi drzwiami. U nas od wczoraj piękna pogoda, słoneczko cudnie przygrzewa dlatego tak zatytułowałam wątek bo mam nadzieję, że taką pogodą uda się nam cieszyć jak najdłużej. Otwieram okna żeby porządnie przewietrzyć, zostawiam ziarenka i wodę dla zwierzaczków. Dla Was termos gorącej kawy i talerz murzynka. Smakosiu gdzie jesteś ?? Życzę wszystkim cudnej niedzieli :)
Fajnie macie. Szkocja niestety juz deszczowa i chlodna sie robi. Dzis leje od samego rana. Poprawy nie zapowiadaja do konca tygodnia. Ale dzis mnie to nie obchodzi bo za 3h wyjezdzam do krainy usmiechu - Polski;) Kilka dni w Pyrlandii dobrze mi zrobi, zwlaszcza, ze widzialam w tv ze ma byc slonecznie i milo. Moze pozbieram sobie troche zlotych lisci na pamiatke;) bo tu, jak cos z drzewa spadnie to od razu czarne i smierdzace;) Tymczasem uciekam bo czas mnie nagli.
A, co to znaczy w "konciku" posiedziec??? Moja znajomosc jezyka polskiego jest na bakier, ale o konciku nic nie wiem i moze jak sie dowiem, to posiedze z Wami razem:)
O, jejku......a co sie stalo??? Posiedz sobie Skarbie w kacie...... i przepraszam za bzdury jezykowe, ale caly czas sie ucze i nigdy nie jestem pewna...........
Myscho, cudowna zlota jesien i u nas:) Slonce buzie ogrzewa a drzewa lsnia wszystkimi kolorami od soczystej zieleni, zolci po glebaka czerwien, nawet burakowe kolory oczy ciesza:)
Niedziela minela, a ja odpoczywam po weekendowym najezdzie rodziny.........fajnie bylo :)
Zabieram kawiarankowe zwierzaki na spacer z Amigo:) Milej nocy , jutro poniedzialek i nowy tydzien :)
witam w nowym tygodniu:) jestem na urlopie z mezem Majka i Dominikiem u znajomych kolo Szczecinka:) caly tydzien mam luz nie musze ogladac pensjonatu i sniezki hi hi waśnie odpoczywam po nocnej jezdzie i jest mi fajnie dzieciaki marudza bo nie wyspane ale mam nadzieje ze po poludniu bedzie ok:) pogoda super slonce choc chlodno ale jest super:) zycze milego dnia-bede zagladac do was bo moge korzystać z laptopa znajomej:)buziaki kochani:))
Co tu tak pusto ? Ja zaglądam do kawiarenki, ale na chwilkę, bo postanowiłam ogarnąć trochę mieszkanie. Na jutro zaplanowałam mycie okien, ale już mam obawy, ponieważ dzisiaj mój bałagan stawiał zdecydowany opór i nie wiem, czy nie będzie lepiej pozostawić wszystko niech się samo poukłada i wtopić się w otoczenie ;-) W górach było cudownie. Na spacerze znalazłam trochę rydzów i opieńków, ale muszę się przyznać, że więcej gapiłam się w błękitne niebo i inne krajobrazy niż pod nogi, a one, te grzyby nie wydawały z siebie żadnych odgłosów, które zwróciłyby na nie moją uwagę ;-))) Pokazuję od razu efekty mojego zadzierania głowy w lesie, ale niestety zdjęcie z komórki. Jaki świat potrafi być kolorowy... Pozdrowionka dla wszystkich.
Lenka - nie dziwię się, że patrzyłaś w górę. Też bym patrzyła. Zresztą w dół nie miałabym po co, bo i tak grzybów nie widzę. O tym, że się także na grzybach nie znam, to już pisałam chyba. Choć może, gdyby faktycznie śpiewały, albo coś, to może bym zauwazyła?...
Smakosiu - niepokoję się Twoją nieboecnością :(
Marcia - wypoczywaj! Komu, jak komu, ale Tobie się należy!
Kilka dni temu poszłam załatwić pewną sprawę w innym dziale i musiałam zaczekać, gdyż osoba, do której szłam - wyszła. Zauważyłam kilka krzeseł biurowych stojacych smutno w rogu, pustych, czekających aż czyjeś "tyły" je wypełnią. Ja jako pracownik biurowy siedzę prawie non stop wiec stanie na nogach, jest dla mnie pozycją niezbyt naturalną, w związku z czym usiadłam na jednym z nich. Po chwili stwierdziłam, że siedzę małokulturalnie (pochylona z lokciami opartymi na kolanach) i postanowiłam usiąść ślicznie. Założyłam więc nogę na nogę i przymierzałam się do oparcia się o bok fotela, ale nie zdążyłam, bo rąbnęłam z hukiem na podłogę :))) Krzesło okazało się wybrakiem bez jednego odnóża z kółeczkiem, sprytnie ukrytym z tyłu. Dobrze, że mam trzydziestkę na karku dopiero. To pozowliło mi w tempie błyskawicznym wstać na obie nogi, co było rzeczą niezwykle pożyteczną, bo wraz z moim "powstaniem" nadeszła oczekiwana przeze mnie osoba. Jedyne, co mnie mogło zdradzić, to ten huk walącego sie krzesła (i mnie) i to że ten fotel nadal leżał... Ale zachowaliśmy się oboje niezwykle dyplomatycznie i nie wspomnieliśmy nic na temat mojego obitego ciała.
A łazienka już prawie, prawie.... Choć prawie nadal czyni różnicę...
Wspólczuję...mimo tego,że się śmiałam z opisanego przez Ciebie przypadku ale na pociszenie powiem,że miałam taki przypadek...z tą różnicą,że nie było to w biurze tylko u znajomych i krzesło też było odstawione do sklejenia i ja wsadziłam na nie(wtedy jeszcze dość zgrabne i szczupłe )dupsko i raruj!!!!! ...wylądowałam z nogami w górze i ku uciesze znajomych...Smielimy się wszyscy,a znajomy zapytał czemu ja nie zapytałam o powód ,że krzesło stoi nie na swoim miejscu.To mi nie przyszło do głowy-mówię-przyszło mi tylko do głowy by na nim usiąść,bo stało jakby dla mnie. Dodam,że na stołówce firmowej też mało nie zaliczyłam"pod stół"z "chybiącego" się krzesła(a takich na naszej stołówce jest dużo bo są "wiekowe").Do dziś jak siadam to delikatnie"wyczuwam" czy mnie wytrzymie
Ja też się już zastanawiam co się dzieje, Smakosia zawsze zaglądała do kawiarenki... Jak dobrze, że jutro już piątek i znowu weekend. Mam zamiar lenić się całe 2 dni :) Szefo podobno dzisiaj wraca z urlopu, póki co ma problem z przylotem bo w Grecji znowu strajki, więc niestety laba się kończy... Zostawiam herbatkę owocową, może znajdzie się ktoś chętny i idę się porządnie wymoczyć w wannie :)
Dzisiaj osobiście odwiedziłem Almirę. Cudo dziewczyna. Przekazuję od niej serdeczne pozdrowienia dla wszystkich, którzy o niej pamiętają. Ponadto już razem spotkaliśmy się z Marcią będącą na wczasach w okolicy Szczecinka. Spotkanie............. to trzeba przeżyć samemu. Pozdrawiam w ich imieniu. Dziękuję za wspaniałe przyjęcie.
witam juz po....szybszym powrocie do domu niestety ale nie bede sie rozpisywac dlaczego....ogolnie bylo pieknie tereny moje ukochane bo jeziora spotkanie z Almira i Lajanem(ogromne podziekowanie i przeprosiny-wy wiecie dlaczego)-sa cudowni po prostu:))a teraz znowu w karpaczu znowu to samo ale.....mamy plany z wyprowadzka ale to na wiosne jak cos:)buziaki dla tych co o mnie tu pamietali i zyczyli wypoczynku-udalo sie:)
Marcia,Lajanie ,jak ja Wam zazdroszczę tych spotkań. Znów pustki w kawiarence.Zapalę w kominku,nakarmię zwierzaczki i posiedzę sobie z kubaskiem gorącej czekolady. Smakosiu gdzie jesteś?pustka w kawiarence gdy Ciebie nie ma.
Witam serdecznie. Dzisiaj za oknem piękna pogoda, słoneczko świeci na całego. Otwieram okna, niech jak najwięcej słońca wpadnie do kawiarenki. Zostawiam kawusię i ciacho orzechowo-kokosowo-serowe (mam cichą nadzieję, że zapach przyciągnie Smakosię). Życzę wszystkim miłej i spokojnej niedzieli.
Mysha, chyba to Twoje ciasto zadziałało i przyciągnęło mnie do komputera ;-) Przepraszam wszystkich, że się nie odzywałam. Tyle serdeczności, ciepła i troski od Was płynie. Dziękuję. Dużo się działo i nie było czasu na internet. W pracy kocioł a po powrocie intensywny dzionek. Potem starczało mi energii tylko na to żeby się wykąpać. Zakładam, że ten nowy tydzień lepszy nie będzie, ale potem już... pogłaszczę zwierzaczki, zaparzę kawy i zapalę świece...stęskniłam się za Wami.
Dziś byłam w Trzebieży. Zrobiłam dużo zdjęć. Słońce świeciło niesamowicie. Mam odczucie, że to było ostatnie, takie ciepło tego roku. Przyjdzie nam poczekać na lato...
Smakosiu dobrze że tylko nawał pracy i obowiązków było przyczyną Twojej nieobecności. Byłas codziennie w kawiarence a tu taka nagła cisza... wydawało się to trochę dziwne i niepokojące. Ale już nas uspokoiłaś :) Nas mąż dzisiaj wyciagnął na piesza wycieczkę do Swoszowic na zawody konne. Niestety zawitaliśmy tam za późno bo już na rozdanie nagród. Potem chciał mąz nas krótsza droga zaprowadzić do domu i zabłądziliśmy. Droga którą szliśmy okazała się zamknięta. Dobrze że przechodził jakiś chłopak i zapytaliśmy się czy dojdziemy do naszego osiedla. Okazało się że mamy do domu jeszcze jakieś 3 km. W sumie to przeszliśmy ok 7 km. Nie mogliśmy się doczekać kiedy wrócimy do domu. Dobrze że pogoda sprzyjała takiej wyprawie :) Pozdrawiam i życze Wszystkim spokojnej nocy:)
Wchodzę na chwilę, bo od 2 dni nikt tu nie zaglądał ... Ogłaszam wszem i wobec, że zwierzaki wypuszczam na wolność ... :)) Głodzenie zwierzyny jest karalne ...
A guzik, hehe.......zwierzaki znalezione, wyprowadzone, wypieszczone i najedzone jak baki.......przeciez napisalam, ze kazdego dnia nimi sie zajmuje, nawet jak nie melduje:))))))
O 21 h ostatni spacer i w kapciu sie wyspia do rana:) Lajanku WRACAJ do kawiarenki!!!!! Napalilam w kominku i sie pobujam w fotelu :)
Witam w mglisty ranek z kubkiem gorącej kawusi.Zapelę w kominku .Oj cieplutko się robi.Agulek śliczna ta Twoja pierwszoklasistka. Lajanku nie masz racji, kawiarenka miała chwilowy przestój.Trzeba było remont zrobić. Tineczka opiekowała się zwierzaczkami a my malowaniem. Miłego dzionka.
Dzień dobry Wszystkim:) Zwierzaki nakarmione, kawiarenka przewietrzona :) Na stoliku zostawiam kawę. Chciałam się Wam pochwalić moją pierwsząklasitką :) W piątek odbyło się uroczyste ślubowanie klas pierwszych . Tu przewodniczący klas przy sztandarze szkoły a tu przy tablicy
Wpadam w to śliczne słoneczne popołudnie, parę minut przed zakończeniem pracy.
Co do remontów, to ogłaszam, iż moja łazienka jest na etapie oświetlania. Z tym, że kupiliśmy jakieś ledowe lampki i świeci to tragicznie. KAfelki straciły swój urok, nie wspominając o tym, że i ja w takim oświetleniu wyglądam mocno niekorzystnie, co jest bardzo przeze mnie źle widziane, zatem trzeba zmienić na normalne halogenki, żebym od rana nie czuła się brzydka taka i w dodatku w kolorze osoby zmarłej...
A ogólnie to nic ciekawego się nie dzieje. Choć miałam przygodę z tortem a ściślej rzecz ujmując - z masą cukrową. Poprosiłam rodziców w dzień dekorowania tortu o przywiezienie dziecka mego do domu, zebym od razu po pracy mogła zabrać się za tort. Zaczęłam o 15.30. Przepis mam tak opanowany, że robię go z pamięci. Tym razem jednak chyba pochrzaniłam ilość wody, bo wydawało mi się, że w garnuszku tej mazi mam więcej, niż zwykle. To już powinno dać mi do myślenia, ale gdzie tam! Nawaliłam cukru pudru przeszło kilogram, choć w przepisie jest 80 dag, zagniotałam masę, rozwałkowałam, dałam na tort iiii ... masło, którym posmarowany był tort przebiło się przez zbyt rzadką chyba masę. Wcale się nie zdenerwowałam. Zdarłam masę z tortu, wzięłam siatkę i portfel i poszłam na zakupy. Tak rozpoczęło się moje "dokładanie do interesu" Kupiłam cukier puder, aromat i jakieś tam papu dla mnie i wyszło 20 zł. Miałam kartę a pani mówi, że dziś kartą nie wolno. Musiałam wybrać z bankomatu a że ten był "obcy" dla mojego banku za wybranie zapłaciłam 6 zł. Po powrocie do domu stwierdziłam, ze nie mam glukozy. Postanowiłam zrobić bez, bo przecież to cukier, a cukier puder mam, więc... Wyszła mi malutka kupka gumiastej ciapy. Wcale się nie zdenerwowałam. Namieszałam trzeci raz, nadal bez glukozy, w dotyku było to nieco inne niż zwykle, ale dało się rozwałkować. Walnęłam to na tort i ledwo zdązyłam wygładzić i już było twarde. Twarde tak bardzo, ze z tego co zostało za cholerę nic bym nie zrobiła już a tort należy ozdobić przecież. Bez zdenerwowania postanowiłam zwilżyć tą twardą masę odrobiną wody. Ucieszona własnym geniuszem wlałam ciutkę wody i uzyskałam bagienko. Cóż, zupełnie bez nerwów wypieprzyłam to do kosza ( w życiu mi tak ładnie ze śmieci nie pachniało marcepanem ;) ). Postanowiłam jednak nabyć glukozę, gdyż jak widać jest to element niezbędny, wzięłam więc portfel i pojechałam do sklepu. Kupiłam glukozę i kolejne paczki cukru pudru, kombinując ile już dołożyłam do tego tortu. Kupiłam także rękaw do wyciskania kremów, zeby strzelić napis na torcie, bo takie było życzenie. Rękaw okazał się dziurawy, ale to nic przecież! Dziurka była w miejscu, które zupełnie mi nie przeszkadzało. Wlałam lukier i piszę. Nagle rękaw się obrócił nieco i pult! Czekoladowy luier wypłynął na tort tworząc z literki u - literkę y... Zaczęlam się śmiać jak kretynka, zdrapałam tą laseczkę i wpierdzieliłam kwiatuszek. Przy okazji zauważyłam, zę masa na torcie dziwnie się pomarszczyła... Następnego dnia był odbiór. Zostalamm uściskana, wycałowana i wychwalona pod niebiosa, że taki piękny tort zrobiłam :))) Mnie najbardziej dziwi, czemu się wtedy nie zdenerwowałam. Normalnie to bym już wyła z rozpaczy a wtedy nic. Nawet dostalam 5 zł dopłaty :)) Coż część cukru się zwróciła zatem.
Pozdrawiam! Muszę spadać, bo się spóźnię wyjść z pracy :)
Tak się spieszyłam, żeby wyjść o czasie, że zapomniałam napisać, że Agulek - Twoja córka nie dość, że śliczna, jak laleczka, to jeszcze załapała się na zaszczytne stanowisko przewodniczącej! Gratulacje!
Witam! Siadam z herbatką przy kominku, za oknem szaro i ponuro i zimno. Dokładam do kominka, ogień pięknie buzuje. Ogarnęło mnie totalne lenistwo więc nic nie będę robiła, posiedzę i może cos poczytam. Pozdrawiam i miłego dnia.
Witam serdecznie :) Byłam dzisiaj znowu w moim ulubionym sklepiku z herbatami. Jak tam wchodzę i otulają mnie te wszystkie zapachy i wychodzą do klientów przemiłe siostry, do których herbaciarnia należy, czuję się jakbym była w zupełnie innym świecie. Podzielę się z Wami moimi nowymi nabytkami, w jednym dzbanku stawiam rooibosa malina z wanilią a w drugim czarną z brzoskwinią, pięknie pachną. Ciężki dzień w pracy dzisiaj za mną, robotę miałam cały czas a nawet wyszłam godzinę później. Nogi mnie strasznie bolą. Biorę kubas herbaty i idę się bujać w fotelu. Miłego wieczoru :)
Oj biedne zwierzaczki jakie głodne.. Już Wam Agusia da jeść ... Rozpalę w kominku bo brzydko i zimno za oknami. Zostawiam dla chętnych michę pierogów ruskich .Proszę się częstować:) Pozdrawiam i miłego dnia Wszystkim zyczę:)
Cichutko ostatnio w kawiarence. U mnie za oknem słoneczko ale już nie grzeje tak jak niedawno, zaledwie +8 za oknem. Dołożę do kominka żeby nie zgasło i siądę cichutko w fotelu, pobawię się ze zwierzaczkami, ale objedzone widać Agusia nie szczędziła jedzenia. Przyniosę ostatnie aksamitki niech rozweselą kawiarenkę
No to i ja muszę wstąpić do kawiarenki, bo widzę, że są ludzie małej wiary i wróżą jej koniec ;-) Nic takiego, ja tu lubię posiedzieć, a że czasu trochę mało, to pewnie każdy tak ma.... Dzisiaj o mało nie zapomniałam znowu o niemieckim Małej, więc prawie spóźnione jechałyśmy na ostatnią chwilę. Zaraz potem miałam odebrać zamówione rzeczy i gnać po męża do pracy, więc podwożąc Małą zrezygnowałam już z parkowania na dość odległym parkingu, podjechałam pod sam budunek i zatrzymałam się na zakazie ( ! ) udając, że wcale nie stoję. Mała wyskoczyła z auta, a ja z wzrokiem niewątpliwie najdoskonalej baranim i miną udającą, że nie stoję, tylko tak pomału jadę, czekałam, aż mi pomacha z okna, że dotarła do celu i lekcje będą :-))))) Po krókim i obustronnym machaniu mogłam odjechać załatwiać inne sprawy, ale ponownie akcję powtórzyłam przy odbieraniu Małej. Coś ostatnio stawiają różne znaki drogowe w miejscach, które mi kompletnie nie pasują ;-)
Ten tydzień miałam dziwnie pomieszany, najpierw miałam dwa poniedzialki i ktoś zajumał mi wtorek, a teraz dostałam w ramach Dnia Nauczyciela zaraz po środzie sobotę, ale zamiast niedzieli, która powinna była nadejść, był już piątek i dzisiaj mam od tego mały mętlik w głowie :))) Ale nic to, dam radę z kolejną sobotą, grunt, że to nie jakiś dodatkowy dzień roboczy ;-)
Jak dobrze, że mamy tę naszą "kawiarenkę". Brakowało mi Was. A tutaj tak ciepło, serdecznie i "swojsko". Jak zawsze...
Na stole jesienne kwiatki od Boróweczki więc zapalę świece i wstawię wodę na herbatę z sokiem i cytryną. Mam jeszcze dwa kawałki mojego "idealnego sernika" więc pokroję go na mniejsze porcje żeby dla wszystkich starczyło. Dobrze, że rozpaliliście w kominku. Za oknem jest tak paskudnie, że nic mnie nie wygoni z domu. Pada intensywnie a do tego duży wiatr. Liście spadają w wielkim tempie. Dookoła zrobiło się "miodowo", bo pokryły wszystkie, czarne alejki. Jak to dobrze, że dziś jest sobota i nie musze nigdzie pędzić.
Ostatnie dwa tygodnie były bardzo intensywne. Najpierw przyjechał Połówek i mieliśmy sto spraw do załatwienia i zrobienia. Wieczory jak zwykle były zbyt krótkie. Na dodatek zasypiałam na siedząco, bo teraz wstaję bardzo wcześnie i ciągle czułam się niedospana. Mimo to znaleźliśmy trochę czasu by nad zalewem albo w lesie nacieszyć się złotą jesienią i takim zwykłym byciem we dwoje. W dniu, w którym wyjeżdżał Połówek przyjechała do mnie rodzina. Wiadomo...zakupy, obiady, odwiedziny itd. Wyjechali dzisiaj więc szybko zabrałam się za górę prania, sprzątanie i ogólnie nadrabianie różnych zaległości. Ale nic to. Teraz już wszystko wraca na stare, utarte tory
Nakupowałam sobie jesiennych kwiatków, zaparzyłam herbatę, sernik czeka więc mam zamiar nacieszyć się tą chwilą
Z radością przeczytałam, że u Was wszystko w porządku. Mysha, nadrobiłam zaległości w oglądaniu zdjęć, które nam podarowałaś. Ależ Ty ślicznie wyglądałaś. No ale co tu się dziwić - jak by mogło być inaczej skoro jesteś taką atrakcyjną kobietą.
Agulek, Ty szczęściaro! Gdybym miała taką wspaniałą córkę chyba bym pękła z dumy Zazdraszczam.
Smakosiu dziękuję za miłe słowa:) Dzisiaj z córkami nazbierałyśmy liści i zamierzamy jutro zrobić róże z liści. Chcą zabrać do szkoły aby dostać+ ;) Pozdrawiam i miłego wieczoru Wszystkim życzę :)
Kto lubi poranki z kawą i to uczucie, że cały dzień przed nim? Ja! Ja! Ja! Na dodatek dziś już nie pada i przestało tak paskudnie wiać. Wyglądnęłam przez okno i poczułam przenikliwą wilgoć ale widok jest niesamowity, bo wszystko takie inne. Te liście, które wczoraj spadły przepięknie wyścieliły parkowe dróżki. Jeśli zaświeci słońce będzie niesamowita paleta barw. Ostatnio, jak pojechaliśmy do Trzebieży było bardzo słonecznie. Przyglądałam sie jesieni i stwierdziłam, że gdybym w tym momencie przeniosła te wszystkie kolory na płótno powstał by baaardzo kiczowaty obraz Świat jest przepiękny, prawda?
Zalew jesienią jest uroczy, bo wtedy trawy przy wydmach wyglądają jak delikatne bukiety. Wkleję parę zdjęć ze spacerów. Te są z Trzebieży
i kolejne
Na jesień natknęłam się także w dniu, kiedy poszłam zrobić zdjęcia dla naszej Agik. Ją fascynują wieże ciśnień. Ta, którą fotografowałam jest dziś kościołem. Jej otoczenie też mnie zachwyciło
A tu "kasztanek" w towarzystwie barwnych liści
Oczywiście nie ma jesieni bez spacerów po lesie :-)
Jeszcze na koniec z życzeniami radosnej energii w długie, pochmurne dni
Witam niedzielnie;-) Piękne te Twoje fotki Smakosiu. U mnie dziś pochmurnie,mglisto i deszczowo.Obiadek zjedzony a teraz zmykam w odwiedzinki do mamci a potem do psiapsióły. Miłego popołudnia Wszystkim życzę.Zostawiam ciasto jabłkowe na osłodę.
Ewka, kiedy rano idę do pracy i chłód wnika w każdy centymetr ciała albo gdy pada, to nic mnie nie przekonuje, że pochmurna jesień jest czarowna. Jednak kiedy oglądam takie zdjęcia, jak te, to już mi się marzy mglisty poranek i wiem, że potrafi on być uroczy :-)
Smakosiu, ja też jak wychodzę rano w tę mgłę, to aż mi się nie chce wierzyć, że może być pięknie. Ale jak zaglądnę za dom, w stronę lasu .... Czasem tę mgłę popycha wiatr i wtedy jest jakoś tak strasznie. Myślę, że nad każdą chwilą trzeba przystanąć, żeby dostrzec to co piękne, ale skąd wziąć na to czas :)
Ty potrafisz znaleźć to piękno, każdego zakamarka. Smakosiu, Twoje zdjęcia są piękne :) A kasztan na bruku - cudo :)
Ewka pięka jest jesień w twoim ogródku :) To i ja pochwale się swoją jesienią w domu . Jutro dzieci zabiorą po jednym bukiecie do szkoły i postawią w swoich klasach.
Makusiu, to dereń biały ( Cornus Alba). Całe lato jest zielony, na jesień jest właśnie taki jak teraz, a w zimie ma tylko gałązki, ale za to karminowo-czerwone. I też pięknie wygląda znad śniegu :))
Na Twoich zdjęciach smakosiu to ta nasza jesień jest taka piękna :) U nas też szaro buro .. nawet nie chce się z domu wychodzić. Dobrze że mam autko to do kościółka nie musimy marznąć ;) Aluś placek pyszny :)) Miłego popołudnia Wszystkim życzę :)
Robię stroiki, jak zawsze w pażdzierniku... i jak zawsze brakuje mi czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczysz taki mały odzew, ale piszę w tym miejscu właśnie, a nie w innym, żebyś wiedziała, że zrobiłaś mi ogromną przyjemność. Bardzo mnie wzruszyło to, ze pamietałaś o moim hysiu, że poszłaś i że sfotografowałaś. Twoje zdjęcia są naprawdę piękne i to dla mnie niezwykła przyjemność, ze mogłam troszkę zajrzeć do Twojego świata...naprawdę magicznego.
Dziękuję z całego serca!
No i wielkie buzi dla wszystkich! Dla wszystkich, którzy trzymali kciuki, modlili się i duchem byli ze mną w tych wszystkich koszmarnych chwilach! Dziękuję!
O matulu! To niesamowite! Agik, ale mi zrobiłaś niespodziankę! Żebyś Ty wiedziała jak mnie ucieszyło gdy zobaczyłam Twój nick w Kawiarence. Dla mnie to ma głębsze znaczenie... To ja Ci dziękuję... i w głebi serca nie przestaję liczyć na to, że za jakiś czas znów przeczytam Twoje ciepłe i szczere myśli w kawiarnianym nastroju, przy kominku i przy dobrej kawie. Wielkie buziaki
Witam niedzielnie. Smakosiu, zdjęcia jak zwylke śliczne i fajnie, że wstąpiłaś do kawiarenki się nimi podzielić. Ja jak zwykle na kawę się spóźniłam, ale może następnym razem ;-) Ja lecę robić bigos, może na wtorek będzie dobry.... Jeszcze planuję cukinię zamarynować, ale to jak czasu zostanie. Ślubny ma dzisiaj dniówkę, więc wieczór muszę mieć już wolny, a nie stać w kuchni ;-)
Witam:) Oj znowu biedne zwierzaki głodne... Już jedzą:) W kominku napaliłam, nie za dobrze mi to szło ale mały płomeczek już jest... może się rozpali. Ciasta nie mam ale kawę dla chętnych zostawiam. Ja chyba też zaraz druga wypije bo coś cięzki ten dzisiejszy dzień. Miłego i spokojnego dnia Wszystkim życzę oraz bezpiecznej drogi, bo u mnie na skrzyżowaniu był dzisiaj wypadek 3 samochody się zderzyły. Przyjechały 3 karetki i 2 straże pożarne.
Witam w słoneczny poniedziałek! Agusiu zaraz zajmę się kominkiem jestem specjalistką od niego. Szkoda tylko, że panowie o drewnie nie pomyśleli ale nic to zaraz narąbię i przywiozę. No i już wesoły ogień się pali. Dzień u mnie wstał słoneczny ale zimny, dopiero +3 za oknem a w cieniu trawa pokryta szronem. Idę i moim kominkiem się zająć bo za chwilę zmarznę. Pozdrawiam cieplutko.
Witam serdecznie. W kominku pięknie rozpalone więc dorzucę drzewa żeby jak najdłużej się paliło. Boróweczka zadbała o drewno :) Dzisiaj mam wolne, jechałam do pracy tylko na godzinkę ale spraw urzędowych miałam trochę do pozałatwiania. W końcu złożyłam wniosek o zmianę dowodu. Tydzień zaczął się super, byliśmy dzisiaj też oglądać mieszkanie, do jutra mamy czas na decyzję czy je bierzemy. Generalnie bardzo nam się podoba, jutro rano mężuś jedzie tylko ustalić z kominiarzami czy da się tam założyć takie centralne jak my chcemy. Okna już są wymienione, mieszkanie w naprawdę dobrym stanie. Także trzymajcie jutro kciuki ża to, żeby pan kominiarz powiedział nam to co chcemy usłyszeć :) Zostawiam herbatę brzoskwiniową i jabłecznik na stole, zachęcam do przycupnięcia w ten zimny, deszczowy dzień przy ciepłym kominku. Miłego popołudnia.
Mnie tam nie trzeba namawiać do siedzenia przy kominku Ciagnie mnie jak ćmę. Ech, jak dobrze, że Boróweczka zadbała o spory płomień. A rano to zimno, co nie? Wyciągnęłam swój najgrubszy i najszerszy szal i okręciłam nim kurtkę, bo ona do najcieplejszych nie należy a przecież nie będe teraz wyciągać zimowego płaszcza, bo potem jak przyjdą mrozy, to już nic mi nie zostanie. Ze mnie straszny zmarźluch.
Jakaś zmęczona dzisiaj jestem i trochę śpiąca. Już nic mi się nie chce. Miałam dość trudną rozmowę przez telefon i włożyłam w nią tyle energii, że chyba się "wyeksploatowałam" :-) Potrzebuje dużej dawki snu.
Mysha, masz moje kciuki na jutrzejszy dzionek. Będę czakać na wieści od kominiarza.
Dobry wieczor i dobranoc:) Zwierzaki wyprowadzone, pobiegaly z Amigo:) Trzymam kciuki dla potrzebujacych:) Zgasilam ogien w kominku, gasze swiatla i zamykam drzwi do kawiarenki, dobrej nocy wszystkim :)
O kurczaczki, Tineczka wszystko pogasiła i pozamykała, o mało sobie zębów nie wybiłam :)))) , ale dla chcącego nic trudnego, zapaliłam kilka świeczek, to i światło będzie i ciepła dadzą, a ja z gorącą herbatą przyszłam i rumem do niej, więc stawiam na podgrzewaczu i zimno nie straszne ;-) Może jeszcze jakiś nocny marek się pojawi i się poczęstuje....
Mysha, ja również mam nadzieję, że Wam się powiedzie :-) A swoją drogą prawie równocześnie robimy to samo. My właśnie w niedzielę rozmawialiśmy z panią chętną nawet na zamianę na nasze 2 pokoje z dopłatą, ale my chyba jednak zrezygnujemy, bo po nowym roku nie wiadomo czy mój Ślubny będzie jeszcze pracował, a ja wolę mierzyć siły na zamiary. Jakoś boję się kredytów na 100 lat ;-) Albo tak lubię swoje ciasne, ale własne śmieci :-)))
A żeby mi zbyt wielka przestrzeń w mieszkaniu nie powstała, to kupiłam sobie nowego klamora - hamak ! Oczywiście zawiozę go w góry, ale póki co, leży dumnie na podłodze i odpoczywa, bo wiosną, to już ja będę na nim leżeć i wtedy się narobi . W dzień nauczyciela dziewczyny miały wolne, więc zrobiliśmy sobie wycieczkę w góry, a po górach, wieczorem, na basen. Wybawiliśmy się porządnie i wracając wstąpiliśmy jeszcze przed zamknięciem do Netto. Pierwszy raz byłam w tym sklepie i tam właśnie zanabyłam na przecenie mój śliczny hamak za 17 zł. Zadowolona byłam przeokropnie i z tej radości odezwały się we mnie ludzkie uczucia, co natychmiast postanowiły wykorzystać moje bystre dzieci, motywując swoje zachcianki argumentem nie do podważenia, że były grzeczne ;-) Przeoczyłam nawet fakt, że do niejednej świętej, to im jeszcze trochę brakowało, ale koniec końców wybrały sobie pamelo, granaty i jedna groszki kokosowe, a druga gorzką czekoladę. Gdy wychodziliśmy ze sklepu dość chwiejnym krokiem podszedł do nas pan w nieokreślonym wieku i powiedział coś w tym rodzaju : - Aaaayyyeeeeyyaeea ...? Ja trochę mam problemy ze zrozumieniem osób, które nie używają spółgłosek, ale Ślubny z racji doświadczenia zawodowego, jakimś cudem wyłapał w tej "wypowiedzi" sens i odpowiedział grzecznie panu, że na piwo nie da, bo jest zimno i jeszcze gdzieś zamarznie. Chciał mu wlać do plastikowego kubka herbaty, bo mieliśmy w termosie, ale pan oddalił się w wężowym stylu coś tam jeszcze "mówiąc". Dziewczyny już czekały w aucie i biorąc pod uwagę komfort jedzenia owoców w samochodzie, spakowały je do domu, a otworzyły czekoladę i draże. Ja ze słodyczy najbardziej lubię schabowe i nie częstowałam się ich słodkościami, ale Ślubny reflektował na kilka groszków dla skosztowania. Jako że on prowadził, a było dość mgliście i nie odrywał oczu od drogi, to ja sięgnęłam po trzy draże i prosto z dłoni chciałam mu wsadzić do buzi, ale trzymam i trzymam, nawet zaczęłam dopychać mu mocniej, a on nie je, tylko coś mruczy. Zabrałam mu rękę z drażami i pytam, czemu nie je, jak mu daję, a on mi na to, że do brody mu pchałam, a tam nie ma otworu gębowego i nawet głowy nie mógł opóścić, bo tak mu dociskałam :-))) No i dogodź tu mężczyźnie ! Dziewczyny się ubawiły, że próbowałam tatę przez brodę nakarmić, a on tamtędy nie umie jeść ;-) Ale warto było się zatrzymać, bo mam wymarzony hamak :))) Już nie mogę się doczekać kiedy go przetestuję....
Lenka :)) Ja mojego też tak karmię jak jedziemy w trasę, ale widzisz ja na to nie wpadłam żeby męża przez brodę karmić ;) Uwielbiam czytać Twoje zabawne sytuacje z rodziną w roli głównej :) Pozdrawiam :)
Lenka, strasznie przepraszam, czekalam do polnocy. Zywej duszy nie bylo dookola, to pozamykalam.......hihi A z tymi swiecami , to uwazaj, na wszelki wypadek zgas przed wyjsciem, bo nam kawiarenke spalisz! :)
Ja też uwielbiam czytać Twoje świetne historyjki :) Mężuś był rano u panów kominiarzy i zgodzili się na nasze plany. Jutro rano ma jeszcze podjechać do Zbm-u po wszystkie dokumenty i dostarczyć kilka papierków. Także trzymajcie jeszcze jutro kciuki bo mimo tego, że niby wszystko jest ok to spokojna będę dopiero jak dostanę klucze.
Jeeeny, jutro już środa. Ten czas zwariował. Oczywiście pada i jest zimno i to chyba już nikogo nie dziwi, bo "pogodynka" uprzedzała, że będzie "bee". Dzisiaj bardzo elegancki samochód z bardzo eleganckim kierowcą w bardzo nieelegancki sposób potraktował nasza gromadkę na przystanku wielgaśnym prysznicem z kałuży. Prysnął tak dokładnie, że aż musiałam przetrzeć oczy. Spodnie już wyprane a kurtka się suszy. Piękne te nasze polskie drogi. Kierowcom zaś brakuje wyobraźni i potem mamy takie mokre "niespodzianki".
Lenka, czy Ty masz świadomość, że podbijasz nasze serca tymi swoimi opowieściami? Jesteś super babka! Czekam na więcej.
Może wypijemy jeszcze herbatę z sokiem z dzikiej róży, co? Kto się pisze?
Tineczko, co u Twojej Mamy? Jak się czuje? A co u Twojego wnusia? Może podarujesz nam Jego aktualne zdjęcie? Pewnie urósł, co?
Witam środowo;-) Za oknem zachmurzenie w pełni,wietrznie i na termometrze 5 na plusie. Zwierzaczki nakarmione.W kominku napalone,robi się cieplutko i przyjemnie.Zostawiam zaparzoną kawkę i herbatkę dla wstępujących a sama znikam ptaszki męża nakarmić a potem trzeba by się było wziąść za obiadek.Dziś na słodko pierogi z jabłkami. Miłego dnia życzę.
Cześć. Alicja aromat Twojej kawy doleciał aż do Krakowa:) Na piątek moja starsza cvórka ma przynieść materiały potrzebne do zrobienia drzewa genealogicznego:) Chyba mnie wzieło ostro bo od kilku dni siedzę i szukam, dzwonię i mam już całkiem sporą ilość bo 65 osób i to bliskiej rodziny.Teraz jeszcze muszę zdjęcia powstawiać i będzie ok :) Ooo muszę się zbierać do dentysty;/ Słoneczko wyszło mi teraz zza chmur. Miłego dnia Wszystkim zyczę:) Papa
Tineczko, ja się wcale nie gniewam, bardzo dobrze, że dopilnowałaś ładu i porządku :))) A świeczki oczywiście pogasiłam. Zawsze zostawiam zgaszone choćby z oszczędności, po co mają się palić, jak nikogo nie cieszą...
Agulek, Ty pewnie się lepiej przykładasz do karmienia męża ;-) , a ja, jak chociaż okiem rzucę na to, co gdzie pcham, to już jakiś plus . Swoją drogą zainspirowałaś mnie do kwiatków z liści, śliczne są, a już nie robiłam ze dwa lata...
Mysha, kciuki oczywiście trzymam :)))
Smakosiu, herbatkę z sokiem z dzikiej róży chętnie bym wypiła, o ile jeszcze jest... :)))
Ale muszę was jeszcze pomęczyć moimi wczorajszymi dziwactwami. Wjmowałam z lodówki przygotowane wcześniej mięso do zapiekania i poczułam, że talerz je przykrywający jest lekko ciepły. Zdenerwoawałam się już na zapas, że coś mi lodówka szwankuje, tym bardziej, że ostatnio również poczułam dziwne ciepło od lampki w lodówce. Wołam więc Ślubnego i informuję go o moich podejrzeniach wobec światełka, że ono mi chyba nie gaśnie po zamknięciu lodówki i dlatego tak się grzeje. Ślubny beztrosko zrzucił winę na dziewczyny, że pewnie któraś nie domknęła lodówki i się ciągle świeciło, ale od godziny byłam sama w kuchni i niestety oskarżenie padło znowu na światełko. Ale jak to sprawdzić, czy ono gaśnie po zamknięciu...? Wysunęłam nieśmiałą propozycję, żeby ktoś wlazł do środka, zamkniemy go na chwilę w lodówce i nam powie, czy mu światło zgasło. Mała była już nawet chętna poświęcić się dla wiedzy i nauki, ale Ślubny kręcił nosem, że gdzie to wszystko wyjmować w tej kuchni i kuchnia poparła go w tej kwestii, przypominając o swoich rozmiarach na pierwszy rzut oka. W tym momencie eksplozja intelektu nagle wstrząsnęła mną do głębi i pomyślałam, od czego jest ta wszędobylska technika ! Włączymy kamerkę w komórce, wsadzimy ją do lodówki, zamkniemy i nagramy, co się działo w środku ! Jestem genialna ! Obwieściłam to natychmiast całej rodzinie, żeby im nie umknęło, jakie szczęście mają, że trafili do mojej rodziny, bo mają szansę na obciążenie genetyczne moim geniuszem ;-))) Mężusiowi pomysł się spodobał, poleciał po komórkę i rozpoczął akcję nagrywania. Ja nadal szykowałam w kuchni obiad i przerywałam tylko na projekcję krótkiego filmiku z lampką lodówkową w roli głównej. Na 5 nakręconych filmów, światełko 2 razy nie zgasło po zamknięciu drzwi lodówki, co potwierdziło moje przypuszczenia. Ślubnemu natomiast bardzo spodobało się nagrywanie martwej natury i stał pod lodówką kręcąc ciągle nowe filmiki i zamykając drzwiczki na różne sposoby : na kopa, dociskając lub puszczając je wolno i strasznie się cieszył, kiedy go prosiłam o podanie czegoś z lodówki ( skoro już tam sterczy ), bo miał przynajmniej powód do wkładania lub wyjmowania komórki, oczywiście z głośnym komentarzem, który miał pomagać w zidentyfikowaniu momentu otwarcia lub zamknięcia drzwiczek. Wyszło mu, że jak za lekko się zamkną, to światełko nie gaśnie. Coś tam dokleił, żeby mocniej przyciskało dzyndzelek wyłączający światło i ambitnie obiecał dzisiaj po pracy jeszcze sprawdzić, czy to działa, oczywiście nagrywając komórką wnętrze lodówki ;-)
Jejku ja znowu ględzę, a mam do lekarza jechać. Zostawiam pamelo dla tych, co lubią, ale kawałeczek już skubnęłam, bo dobre .
Boziu, Lenka, Ty mnie rozwalasz na maksa! Czytanie Twoich opowieści, niesłusznie, brzydko i niesprawidliwie nazwanych przez Ciebie ględzeniem, przypomina mi, że jutro premiera książki Almiry! Ona też miała "dar" doprowadzania mnie do łzawego rechotu :)
Smakosiu -cmoki dla Ciebie, ze przyszłaś, bo ja stęskniona byłam i zaniepokojona coraz bardziej.
Myscha - ściskam kciuki w moich dłoniach, zeby w Twoich dłoniach już wkrótce zabrzęczał pęk upragnionych kluczy!
A ja też odkryłam dziś "coś". Dziś jest 20 10 2010. No. Genialne, co? Hehehee Co do łazienki mojej, to nic nie powiem, bo się wstydzę nieco. Prawie już, jak zawsze ;) Ale nie buczę, bo jak w sobotę zdarzyło mi się malutkie buczenie, to mój Mąż wykonawca odbuczywał przez 45 min., ze na inne pomieszczenia wezmę sobie firmę (sama), wezmę sobie urlop (sama) i będę siedzieć z firmą (sama) i ich pilnować i dogadzać im. Przestał buczeć, jak chciał, żebym go obcięła a ja powiedziałam, zeby wynajął firmę :)) Pogodzeni i pełni miłości patrzyliśmy jak łazienka jest "prawie już". Ja i mój obcięty Mąż. Zresztą ja sie nie nadaję do pilnowania fachowców, bo się nie znam. Co pewnie widać na pierwszy rzut oka :) Jak przyszedł pan do junkersa, powiedział, że brakuje rury gazowej, a że maż mówił, że wszystko pasuje, tylko zawiesić. A tu nic nie pasuje! I teraz będzie więcej pracy i w ogóle. Ja ze wzrokiem żywej cielęciny poszłam zobaczyć, gdzie to niby brakuje tej rury i pan mi dyndnął nakrętką pokazując przerwę między rurą gazową a rurą wychodzącą z junkersa. Najpierw powiedziałam,że ja pierdziu, ale potem cielę na szczęście odeszło na chwilkę na bok i pojawiło się oświecenie i rzekłam, ze przecież to niemożliwe! Bo junkers wisiał i działał i Mąż zdjął go tylko do kafelkowania, wiec gdzie tą rurę wcieło nagle?! I fachowiec coś mruknął, że może jak tu odkręci i tu odkręci to coś się da zrobić. I dało się. Pasowało bardzo. Potem pewnie uznał mnie za równą sobie bo nawet pokazywał mi zdjęcia w komórce i opowiadał o teściu i swojej pracy. Miły człowiek. Choć oszust :))
Witam serdecznie. Dzisiaj rano, skoro świt obudziłam mężusia żeby jechał załatwiać dalej sprawy z naszym mieszkankiem. Na miejscu okazało się, że dostał 4 kartki do wypełnienia i dopiero z nimi może wrócić. Szkoda, że wczoraj panie nie wiedziały co trzeba mu dać i w sumie jeden dzień przez ich niewiedzę straciliśmy. Kolejny bezsens: to co mamy wypełnić to pisemko, które załatwialiśmy w poniedziałek, dokładnie to samo tylko teraz musi być na innym druczku. Słowo w słowo to samo ale karteczka inaczej wygląda. No niestety tak wygląda nasza polska biurokracja. Ledwo co zajechałam do pracy, stwierdziłam, że jadę to załatwiać bo szkoda czasu. Dobrze, że miałam taką możliwość. Pomyślałam też, że pewnie będę potrzebowała jeszcze tysiąc pięćset innych dokumentów, akt urodzenia Młodego i akt ślubu, wyrok odnośnie rozwodu, odciśniętą, prawą stopę i wynik wymazu z nosa. Oczywiście żartuję, dwóch ostatnich "dokumentów" nie trzeba było ale te poprzednie tak. Szarpnęłam się na taxi żeby było szybciej. W Urzędzie Miasta potwierdzenie zameldowania (oczywiście płatne), potem do biura nieruchomości potwierdzić ile moja mamusia ma pokoi, jakie duże i czy płaci czynsz regularnie i wiela osób tam mieszka :) babka z biura sama kręciła głową jak jej opowiadałam czego oni wymagają. Niestety babka wszystkich danych nie posiadała w aktach więc lotka do mamy do domu zajrzeć w papiery. Pól drogi leciałam za 2 kominiarzami, złapałam się za guzik i szukam chłopa w okularach. A tu jak na złość wszyscy wspaniale widzą, nikt okularów nie potrzebuje. W końcu "dorwałam" wzrokowo chłopa i zadowolona, że będzie szczęście. Kominiarze w pewnym momencie się stracili a jak wchodziłam do klatki to nagle się pojawili i nawet jeden powiedział mi "dzień dobry". Odebrałam to jako oczywisty sygnał szczęścia :) Mama na rehabilitacji więc musiałam kopać sama we wszystkich szafkach. Szukałam intensywnie zielonej teczki bo pamiętam, że tam to miała po czym się okazało, że przełożyła do zielonego segregatora. Mężuś mnie stamtąd odebrał i szybko do Zbmu. Na miejscu na szczęście miła babeczka wszystko spisała, musieliśmy podpisać oświadczenia, że nie mamy innych mieszkań w najbliższych 10 miastach. Po podpisaniu się w pięćdziesięciu miejscach (wpisując datę 20.10.2010 stwierdziłam, że to też na szczęście ) dowiedzieliśmy się, że jeszcze tylko około miesiąca i zapadnie decyzja. Wzięła nr. telefonu i obiecała dzwonić jak będzie miała dokumenty. Więc generalnie jeszcze długa droga przed nami i na święta się tam raczej nie wprowadzimy bo miesiąc to trochę mało na remont ale może pod koniec stycznia już damy radę :) Chociaż nie, obiecałam sobie, że nie będę planować żeby w razie czego się nie rozczarować. Bo wcale bym się nie zdziwiła jakbyśmy jeszcze tego mieszkania z jakichś tam powodów nie dostali.... ehhh, nie cierpię czekania. I tym optymistycznym akcentem kończę moją przydługą opowieść :) Idę rozpalić w kominku, nakarmić zwierzaczki i zostawiam herbatkę. Miłego wieczoru.
Naprawdę jutro jest już piątek? Nieeee, no fajnie, ale przeciez dopiero co był poniedziałek. To teraz już nie ma wtorków i śród? O jej! Co za słowo - "śród" :-))
Ostatnio wpadłam na pomysł, że na Sylwestra i Nowy Rok wyjedziemy z Połówkiem nad morze. Kiedyś spędziłam w ten sposób pierwszy i drugi dzień świąt. Fajnie było więc warto to powtórzyć. Poszukałam nowego miejsca, bo to wcześniejsze niestety było wynajmowane na minimum trzy doby a nam potrzebne są tylko dwie. Nic to, znalazłam inne. Też fajne. Postanowiłam nie wygadać się i będzie to taki prezent pod choinkę dla Połówka :-)
Jeeeeny, w górach już sypie śnieg. Ciekawe jaką pogodę ma nasza Marcia. Ktoś wie co u Niej słychać? Czemu się nie odzywa?
Aloalo, Ty i Lenka macie taki dar do pisania, że aż zawsze nie mogę się Was doczekać w Kawiarence. Dobrze, że tu zaglądacie. Super kobiety z Was :-))
Mysha, ale się ostatnio dużo u Ciebie dzieje. Nieustająco kibicuję Waszym planom mieszkaniowym. Pisz, pisz jak się sprawy mają.
Jarek, ale zrobiłeś nam niespodziankę tym zdjęciem. A Ty, to ten najwyższy? A gdzie żona? Zazdraszczam tych wiejskich klimatów.
Zrobię tradycyjnie herbatę z sokiem i cytryną. Kto się pisze?
Faworek i Koralik przytuleni i wygłaskani. Teraz poszli sobie do swojego kapcia :-)
Aloalo, jak Wy wykończycie swoją łazienkę, to ja chyba aż się wproszę na jakąś kąpiel, prysznic albo chociaż mycie zębów, cooo ? Obiecuję, że wezmę swoją szczoteczkę ;-)))
Smakosiu, już masz zaplanowanego Sylwestra ?? Jeny, ja jeszcze na Święto Zmarłych nie jestem gotowa ;-) Nawet wizji stroików jeszcze nie mam, a ile się będę zbierać do zrobienia....
Jareksz, przypomniałeś mi tym zdjęciem ostatni urlop i wszystkie wakacje w dzieciństwie :-) Tam faktycznie są inne noce....
Ja się dzisiaj umordowałam w kuchni sprzątając takie najgłębsze kąty ;-) Skąd tam tyle kurzu ? Powyciągałam z tajemnej szpary obok lodówki wszystkie "potrzebne" mi i nigdy nie używane różne pudełka, pojemniczki, torebki i wytłoczki na jajka oraz zaginione dwa grzybki do łuskania orzechów z koszykiem. Kiedy myłam tam podłogę, moja lodówka zaczęła na mnie warczeć ! Nigdy tak nie robiła, więc ją pytam, o co jej chodzi, a ona nadal warczy. Mówię do niej, że pewnie jej to zamykanie drzwi "z kopa" przez Ślubnego zaszkodziło, albo lubiła ten kurz i rupiecie, które jej teraz brutalnie sprzątnęłam, więc się buntuje, ale zaraz ją ustawię do pionu i przestanie warczeć. Duża pytała z pokoju, z kim rozmawiam, no to odpowiedziałam, że z lodówką, bo na mnie warczy. Pchnęłam tą gadzinę lekko do tyłu, ale nie pomogło, więc popchnęłam mocniej w bok i przestała ! Ja całkiem zdolna nawet jestem .... czasami. Tak szybko naprawić warczącą lodówkę ;-) Teraz regeneruję siły herbatką z domowym sokiem malinowym i zostawiam jeszcze dla chętnych. Tak wykończyła mnie odrobina kurzu i bałaganu :))) Ale muszę dodać, że stawiał wyraźny opór, ten kuchenny jest chyba najgorszy....
Lenka, to planowanie Sylwestra, to wbrew pozorom spontaniczne działanie. Nagle przyszło mi do głowy, że taki wypad nad morze z noclegiem, to może być fajny prezent pod choinkę i zaczęłam szperać w internecie. Ceny mnie zmroziły. Jednak przypadkiem natrafiłam na ciut tańszą ofertę i uznałam, że nie mogę jej wypuścić z rąk :-)) No i stało się
A wiesz, że moja lodówka też ciągle coś do mnie "mówi"? Szczególnie rozgaduje się rano, jak wstanę a w całym domu jest wieeeelka cisza :-))
Witam piątkowo;-) Za oknem piękne słoneczko,ale wietrznie okropnie. Rozpalę w kominku bo pomimo słoneczka to zimno na polu (dworze).Zwierzaczki nakarmione grzeją się w kapciu.Kawka i herbatka malinowa z cytrynką zaparzona,więc zapraszam. Dobrze,że ten tydzień się kończy bo nie był dla mnie zbyt miły. Miłego piątku Wam życzę. Nonka,Marcia gdzie się pochowałyście?
Dziś miałam urlop. Bo musiałam zrobić sobie różne badania. Bo różni lekarze mi mówią, że powinnam je zrobić. Ze względu na to, że lekarze prywatni-badania też. Postanowiłam udać się w inne miejsce poboru krwi niż zwykle, gdyż to, co zwykle słynie z wysokich cen. Wymieniłam całą litanię, co mają z krwi mi wyczytać (bałam się, czy w ogóle mi jej starczy), ale okazało się, że potrzebne było troszkę mililitów. Zapłaciłam za wszysto 111 zł. Cała szczęśliwa odetchnęłam z ulgą, że nie poszłam w to "droższe" miejsce, bo ile tam mogłoby mnie szarpnąć. Nie wytrzymałam jednak i zadzwoniłam zapytać. I cóż. W tym "droższym" miejscu zapłaciłabym ... 90! Kurde, chytry traci 21 zł!!!
Smakosiu - już zazdroszczę Ci tego Sylwestra! I widzę, że u Ciebie też grasuje ten łobuz, co kradnie dni? :)
Lenka - ja nie wiem kto pierwszy kogo wykończy? Czy my łazienkę czy ona nas? :) Ale jakby co to czuj się zaproszona na prysznic, kąpiel i mycie zębów - all inclusive speszeli for ju :))) Jakbyś jednak tęskniła za domem, pozwalam Ci kopnąć w moją lodówkę, może to przyspieszy kupno nowej? :)
Alicjo - życzę, by następne tygodnie były bardziej uśmiechnięte.
Słońce świeci i jak się z domu patrzy to wygląda fantastycznie. A na zewnątrz hu hu hula wiatr mrozisty, brr... Koleżanka mi dziś powiedziała, ze mam elegancko włosy ułożone, tak podniesione. A ja, że nic nie podnosiłam i ma być klapnięte przecież! Wiatrzysko mnie tak uczesało :) Za friko.
Witam serdecznie. Jak dobrze, że już weekend, w końcu mogę trochę odsapnąć. Za oknem zimno, niebo całe zamglone... Brzydko. Na szczęście nie muszę nigdzie dzisiaj wychodzić, ewentualnie dopiero wieczorem z mężusiem na jakąś randkę ale to i tak jedziemy autem. Rozpaliłam w kominku, zaparzyłam kawusię a popołudniu przyniosę szarlotkę. Zwierzaczki nakarmione, śpią w kapciu a ja idę się pobujać w fotelu. Życzę wszystkim miłej i spokojnej soboty :)
Przyszłam już na gotowe Mysha o wszystko zadbała. Mmmm, jaaaaka dobra kawa. Na szarlotkę poczekam cierpliwie, bo już dawno nie jadłam. Zostawię gorącej herbaty z sokiem i cukrem dla wszystkich zmarźluchów i nie tylko. U mnie pogoda całkiem przyjemna. Wczoraj wiało i padało a dziś słońce od samego rana. Umówiłam się z przyjaciółką na kawę. Mam zamiar namówić Ją na spacer a potem znajdziemy jakąś przytulną kawiarenkę. Może uda mi się zrobić parę zdjęć...?
Wczorajszy dzionek miałam stresujący, ale zakończył się baaaardzo dobrze. Robiłam badania i okazało się, że są w normie. Wieczorem byłam tak padnięta, że zasnęłam już po 21-ej. Nerwy potrafią człowieka zwalić z nóg :-)
Śmieszny sen miałam. Niespodziewanie odwiedził mnie Lajan z jakąś inną WŻ-towiczką. Chyba Ją przedstawiał, ale z tego co pamiętam była mi nieznana. Trochę mnie to zdziwiło i czułam się niepewnie. Byłam też bardzo zmieszana, bo nie byłam przygotowana na taką wizytę. Postawiłam kawę i jakieś drobne ciasteczka a tu nagle przy stole zasiadło dużo więcej osób. Nie mam pojęcia skąd się wzięli. Zwyczajnie weszłam do pokoju a przy stole siedziało jakieś 15 osób. Wszyscy z WŻ, ale oprócz Lajana nikogo nie znałam. Postawiłam wino i próbowałam jakoś wszystkich ugościć. Martwiłam się, że nie mam nic na obiad. Czułam, że trzeba coś szybko wymyślić, ale lodówka świeciła pustkami. Ciastka się kończyły a ja zamiast rozmawiać główkowałam czym by tu ugościć to liczne towarzystwo. Skąd się biorą takie sny...?
Miłej soboty!
Ps. Koralik z Faworkiem obudzili się i rozpychają się w kapciu. Fajny widok.
Liście tańczą żeby nie napisać szaleją. Przez moment słońce rozświetliło taką gamę kolorów, że w jednej chwili popędziłam po aparat i czułam, że mam otwartą buzię z zachwytu. Dosłownie za moment zrobiło się szaro i już wiem, że deszcz wisi w powietrzu. Niesamowite tempo w tej dzisiejszej aurze.
Za mną dziwna noc a raczej dziwne sny. Jakieś magiczne, symboliczne i pełne tęsknot, które właśnie sobie uświadamiam analizującje kolejno wszystkie "obrazy". A! No właśnie! Przyśnił mi się również pomysł na obraz. Muszę go namalować. Wczoraj nie mogłam zasnąć a potem około 2-ej w nocy jakiś ptak zaczął tak przeraźliwie skrzeczeć, że aż serce się kroiło. Otworzyłam szeroko okno i zaczęłam wydawać ustami jakieś dzwięki żeby go uciszyć, ale on tylko na moment przerywał a potem wracał do swojego "tragicznego" skrzeku. Pomyślałam, że może jakiś kot go dopadł, ale to by przecież nie trwało aż tak długo, prawda? Było mi smutno, bo miałam uczucie, że powinnam coś zrobić, jakoś pomóc. Ten dzwięk był tak głośny, że aż nieprawdopodobny. A może to nie był ptak? No ale takiego dzwięku nie wydają inne zwierzęta (chyba)... O jeny...co za noc.
Jeszcze nie piłam kawy. A Wy? Może zaparzę duży dzbanek i zapachem przywołam innych kawiarenkowiczów? Zapalę świece, bo mroczno się zrobiło. A liście niech tańczą, niech zmieniają jesienne obrazy...
Jaka pyszna kawa!!!Spałam jak suseł i od razu kawa-ale fajnie! Mam trochę szarlotki,więc do kawy w sam raz i też obawy-czy wszystkim wystarczy(synek zadbał,aby tak się stało...hihihi)?Ale miejmy nadzieję,że ktoś się zlituje i cosik doniesie słodkiego.U mnie świeci słoneczko,więc rozsyłam Wam tych promini jak najwięcej-niech ogrzeje zziębniętych. Kawkę skończę i dosuszę swoje warkocze(siedzę z ręcznikiem na głowie).Mam zamiar iść na krótki spacer obadać co bobry na mojej rzeczce wyczyniają,bo już budują tamy i spiętrzają wodę-lubię to obserwować.Może założę tątek o boberkach...? Potem obiad(teściowa się dziś wzięła za gotowanie-bo jej akurat lenistwo nie ogrnęło) i niestety-ale w niedzielę do pracy...a potem w poniedziałek na rano,więc szybkie spanie(normal u mnie i tak).Więc leniuchujcie sobie słodko i za mnie. Pozdrawiam bardzo słonecznie
Przynoszę obiecaną wczoraj szarlotkę :) Rozpalam w kominku, od razu będzie milej... :) Wyszliśmy wczoraj wieczorem z mężusiem i naszym kolegą powłóczyć się po knajpkach. Najpierw byliśmy coś zjeść w naszej ulubionej chińskiej a później na winku i herbatce. Uwielbiam takie szwędane wieczory w fajnym towarzystwie :) Dzisiaj będę się lenić jak to wypada w niedzielę :) obiadek mam już gotowy, nigdzie się raczej nie ruszamy więc póki co nawet nie wyskoczyłam z pidżamy :):):) Miłej niedzieli życzę. Koło kominka zostawiłam zapasy dla zwierzaczków więc wystarczy tylko jak będziecie dosypywać do pustych miseczek.
Kurcze Jaśka, wobraziłam sobie Ciebie z warkoczami... ;-)))
Ale w górach jest pięknie ! Pogoda była przecudna. Pojechaliśmy na Słowację na wycieczkę nad jezioro Orawskie. Widok lekko ośnieżonych Tatr normalnie zwalił mnie z nóg. Dobrze, że w samochodzie miałam miejsce siedzące, bo inaczej bym padła z wrażenia ;-) U nas też już sporo śniegu. Jadąc przez Przełęcz Krowiarki musieliśmy stanąć, bo Mała z tatusiem chciała porzucać się śnieżkami i nawet nie wiem, kto lepiej się bawił, ona czy tatuś :)))) Babia Góra oczywiście również ośnieżona. Na zdjęciu widać którędy ostatnio wchodziłam, od lewej przez Sokolicę i Kępę, a na końcu Babia z Diablakiem. Wiem, wiem, super wyczyn ;-) Ale nie musicie mnie podziwiać, sama się wystarczająco już podziwiam :)))))))) A jak się podziwiałam po wejściu na Rysy czy Bobrowiec ! O mało mi głowa nie odpadła od podziwania się z każdej strony :)))))) Ale i tak najbardzie lubię widok na moje górki z tarasu :-)) One każdego dnia i o każdej porze roku wyglądają inaczej. Zmieniają kolory, tło i oświetlenie. Inaczej wyglądają we mgle, w dziennym świetle, a inaczej przy zachodzącym słońcu. Tak było wczoraj. Mogłabym mieć w takich kolorach dywan.... Jeszcze Wam pokażę mój widok z sypialni. Uwielbiam, jeszcze leżąc w łóżku, odsłonić rolety i patrzeć na błękit nieba. No, czasami też bywa pochmurnie albo deszczowo, ale kto by chciał oglądać takie widoki ;-)) A to widok z pozycji leżącej, z mojego łóżka. Nie widać tylko, jak obłoczki płyną. Szkoda że moje dzieci muszą chodzić do szkoły i nie można było zostać dłużej.... Zostawiam winogronka dla kawiarenkowiczów, baaardzo słodkie.
Witam wtorkowo. Zapalę w kominku bo strasznie zimno,dosypię zwierzaczkom okruszków bo zapasy od Myshy się skończyły.Poczochram ich troszkę.Zaparzam kawusie i herbatkę dla zmarzluchów a sama idę z kubaskiem gorącej czekolady pobujać się na fotelu.Posłucham jak Faworek pięknie gra za kominkiem. Lenka ja mam podobne widoki za oknem,,tylko,że u mnie po ostatnich deszczach i wiatrach mało kolorowych liści na drzewach.Za to pod nogami multum. Miłego dnia Wszystkim życzę.
Witam w deszczowy wtorek! Prawie co dzień zaglądam do kawiarenki ale na razie mam utrudniony dostęp. Wyjechałam z domku do córki i dopiero 7 listopada znowu będę sama na moich włościach. Teraz najczęściej zaglądam wieczorkiem jak wnuki śpią i trudno mi pisać po ciemku. W dzień robię przysmaki wnukom i wreszcie mam na kim testować nowe przepisy. Pozdrawiam cieplutko i miłego dnia.
Dobrze, że ktoś wymyślił świece. Jesień i zima są nierozłączne z tym ciepłym światłem płomyka. W naszej kawiarence chyba wszyscy lubią czuć ten nastrój i ciepło, prawda?
Przyniosłam herbatę. Jak zawsze z sokiem i cytryną. Mam też herbatniki, które kupiłam w Lidlu - korzenne i chrupiące. Faworek i Koralik śpią. Czy to nie dziwne, że chrapią o tej godzinie? Może się przejedli i dlatego drzemią?
Lenka, te Twoje widoki są tak urokliwe, że ja Ci najnormalniej w świecie zaczynam współczuć. No bo jak tu wracać do domu, kiedy się ma takie obrazy na własność. Może kiedyś zamieszkacie w tej swojej chatce w górach?
Alicja, Ty mi nie przypominaj o liściach, bo mam wyrzuty sumienia. Ciągle się nie mogę zmobilizować a powinnam już zacząć grabić. Na moim przybalkonowym ogródeczku jest ich tyle, że pewnie zejdzie mi dobra godzina na sprzataniu. Niestety jeszcze więcej jest ich na tym starym dębie, który zrzuca je bez końca.
Boróweczko, jak fajnie, że zaglądnęłaś do Kawiarenki. Naciesz się swoją córką i wnukami i wracaj do nas. Czekamy
A! Słuchajcie! Pomyślicie, ze zwariowałam, ale ja Was zapewniam, że nie :-)) Przysłano mi dzisiaj lampki choinkowe, które kupiłam przez internet. Stwierdziłam ostatnio, że muszę zainwestować w tym roku w nowe energooszczędne czyli ledowe. Kupiłam teraz, bo były niedrogie a wiem, że potem w sklepach będą droższe. Te tańsze moga wykupić hurtownicy do sklepów. Włączyłam na moment żeby zobaczyć jak świecą. Ale uczucie! Ech, jak ja lubię święta
Alicja, to Ty masz fajniej, bo każdego dnia, a ja najczęściej tylko w weekendy..., ale za to liści nigdy nie muszę grabić, ponieważ robi to za mnie halny :))))))
Smakosiu, masz chyba rację, sama zacznę sobie współczuć ;-) Ja mieszkać bym tam kiedyś mogła ( jak ocieplimy ), ale Ślubny jest ciepłolubny i twierdzi, że siedzenie zimą pod zaspą przez tydzień, to nie dla niego :-)))) A tam potrafi spaść sporo śniegu, bo domek mamy na wysokości prawie 500 m n.p.m.
Boroweczko, fajnie się ma z Tobą rodzinka :)
Muszę Wam również opowiedzieć, co ostatnio narobiłam. Niektórzy już o tym czytali, ale co tam, ku przestrodze powtórzę ;-) Otóż odradzam wszystkim mycie zębów kremem do rąk ! Ja spróbowałam ostatnio przez pomyłkę i wiem już, że oddechu to nie odświeża i antybakteryjnie również nie działa. Może i trochę zęby nawilża, ale nie warte to tego plucia, jakie nas potem czeka :-))))) A wszystko przez moje dziewczyny, na które darłam się właśnie wychowawczo i sięgnęłam po tubkę, która akuratnie stała obok pasty do zębów.... No ktoś musi być winny ;-)
Ale z całą odpowiedzialnością mogę polecić smarowanie twarzy kremem do pięt :) Często z siostrą próbujemy nawzajem swoje kosmetyki, tzn. częściej ja próbuję jej, ponieważ sama prawie nic nie używam, a zwykła nivejka jej nie zainteresuje, więc będąc u rodziców, postanowiłam czymś nakremować pyszczek, ponieważ tam strasznie woda wysusza skórę. Sięgnęłam w łazience po najładniejszy słoiczek i wklepałam sobie w twarz. Krem super się wchłaniał, wręcz ekspresowo i nawilżanie czułam aż do wątroby, więc z ciekawości zaczęłam czytać cóż to za cudo. Jakież było moje zdziwienie, kiedy wyczytałam, że był to krem z wymion krowich ( i czegoś tam jeszcze dziwniejszego ) do stóp ! Wyleciałam z łazienki z pretensjami, co za świństwa ona trzyma, ale buźkę, muszę przyznać, miałam gładziutką :-))))) Siora do dzisiaj się ze mnie nabija i jedynie Ślubny miał wtedy wątpliwości, czy może mnie po tym pocałować w policzek na dobranoc .
Bo ja siedzę cała w boleściach. Właściwie siedzieć chyba nie powinnam, bo ostatnio to miałam chodzić albo leżeć. Ale w pracy to nie wypada tak ciągle chodzić a leżeć to już w ogóle! Może jak bym była siostą położoną, to co innego... Kręgosłup mnie boli znowu. Lekarz powiedział, ze to się będzie nawracać, ale nie wiedziałam, ze nawróci się tak szybko. Wczoraj zarejestrowałam sie do ortopedy, pani mówi, że w czwartki przyjmuje ten najlepszy wiec pomyślałam, ze do jutra dam radę. A ona "to zapraszam 4 listopada"... Wieczorem stwierdziłam, że dłużej rady nie dam i pojechałam na dyżur. Dostałam zastrzyk, który chyba spłynął mi po pośladku, bo bólu nie zmniejszył ani ciut ciut. I tabletki. Właśnie zażyłam dwie i liczę na cud odblokowania zblokowanych pleców mych. Kaczuszki chodzą zgrabniej ode mnie. Mozna rzec, że moja górna część ciała wyprzedza dolną o kilkanascie centymetrów. Czekając zatem na powyższy cud powiem Wam, że w łazience (hehe) została wanna do "obmozaikowania". I koniec. Wszystko gotowe. Nawet meble wreszcie kupiliśmy. Takich, jakie by mi się marzyły, jeszcze nikt nie wyprodukował, dlatego tak długo wybierałam coś z dostępnych. Aaaa i lustro musimy kupić. ALe już mam wybrane. Jednak jeszcze się nie cieszę, bo ta mozaika to takie padalstwo, ze przy każdym ruchu z papierowego podkadu odpada kolejna mała cząsteczka, zatem nie wiem, ile to jeszcze potrwa.
Smakosiu - ja Ci się nie dziwię. Też lubię świateczne światełka. Ostatnio dostałam katalog wysyłkowy ze światecznymi ozdobami, serwetkami, obrusami, wieńcami, adwentowymi kalendarzami i różnymi prześlicznymi rzeczami i oglądałam i oglądałam kilka razy :)
Lenka - czy w zamian za to, że wykąpiesz się w mojej wannie, mogłabym sie przespać w Twoim łóżku? Tym z widokiem na te cuda? Ja z mojego okna widzę niebo i część sąsiedniegp bloku z dachem. Prawie tak uroczy widok jak Twój, ale TO "prawie" czyni na prawdę dużą różnicę w tym przypadku :)
Myscha - klucze już w dłoni?
Zostawiam gorącą zieloną herbatę z pigwą i uciekam. Pa.
smakosiu Agulek alicja aloa-w koncu jestem:) napalilam w kominku i zaparzylam kawy stawiam paczki:) zwierzyna wtulona w kapcia po sniadaniu:) dlugo mnie nie bylo bo....najperw wyjazd do szczecinka i byl notoryczny brak czasu na kompa hi hi nalatalam sie po jeziorach ile tylko moglam a ze pogoda byla super to od rana do wieczora na nogach wypoczelam niesamowicie mimo ze bylam z dzieciakami ale co tam tyle bylo nianiek ze spoko:) i tam sie zrodzil pomysl zeby sie przeprowadzic wlasnie do szczecinka ogladalam juz mieszkania szukalam ofert pracy nic mnie w karpaczu nie trzyma bo ani meldunku ani stalej pracy wiec co tam i tak oto we wrzesniu mam nadzieje bede juz miala nowe zycie...boje sie zmian ale co tam mam 40 lat i tzreba sie pozbierac i cos w koncu zmienic z mezem tek w miare sie uklada i o niczym innym nie gadamy jak o wyjezdzie...znajomi nam pomoga z praca a mieszkan do wyboru i koloru:) dzieciaki zdrowe ja juz tez bo po powrocie sobie mialam zapalenie oskrzeli(ale jak sie siedzi non stop nad jeziorami w zimnicy to tak sie ma:)potem zepsul nam sie komp i przez prawie 2 tygodnie nie mialam jak sie do was dobic:( teraz juz bede z wami i na biezaco bede czytac i pisac:) tyle sie u was dzialo!!!!aloa mam nadzieje ze ze zdrowiem lepiej:) widze jesien na zdjeciach piekna piekne bukiety i zyc sie chce:) u mnie pusto na pensjonacie ale to normalne w tym okresie wiec do grudnia sie bede nudzic choc nie do konca bo sprzatanie mnie czeka z oknami i tam takie:) gorace buziole dla wszystkich:)) dzisiaj az Lajan zadzwonil i sie pytal czy zyje hi hi dzieki wszystkim za pamiec:)
Kurde, nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę z Twojego postu tryskającego radością, humorem, optymizmem i nadzieją! Kochana trzymam za Ciebie kciuki jak mogę najbardziej, zeby Ci się spełniły plany i marzenia! Bo Ci się należy. I wiem, że nikt nie zaprzeczy :) Buźki i uściski!!!!
Marciu zapach tych pączków mnie tu przyciągnął.Jak ja lubię paczki :)) Kobieto jesteś odważna z ta zmianą miejsca zamieszkania:) Trzymam kciuki ża to żeby CI się wszystko poukładało po Twojej myśli:)
Niestety jeszcze nie :( Kazali nam miesiąc czekać na decyzję. A minął dopiero tydzień. Ja już do głowy dostaję, budzę się w nocy i przeżywam, że nam go nie dadzą. Staram się wcale o tym nie myśleć ale się nie da. Uważaj na siebie Aloalo, z kręgosłupem nie ma żartów.
Witajcie środowo! Czy Ktoś zauważył, że piszę z pracy? Taaaak, wreszcie się zalogowałam przy swoim biurku. Postanowiłam "okradać" firmę z paru minut dziennie i przeznaczać je na "WŻ". Czy to grzech? Przysiadam się z herbatą ale nie tak dobrą jak w domu, bo tylko z cytryną czyli bez soku - buuuu. Zwierzaczki pogłaszczę, ale raczej tak ekspresowo, bo brak mi czasu na "mizianie". Może jeszcze je nakarmię i będę zmykać. Marciu! Jak ja sie cieszę, że sie pojawiłaś! Super! Dla Lajana buziole za to, że pomyślał żeby do Ciebie zadzwonić Ależ nowości u Ciebie. Odważna Kobieta z Ciebie. Cieszę się, że masz w sobie taką wiarę i energię. Jak Ktoś jest przekonany o słuszności tego, co robi i bardzo czegoś chce, to z pewnością wszystko Mu sieęuda. Trzymam kciuki. Ciesze się też, że zmężem się rozumiecie i miłość kwitnie Aloalo, bidulko...życzę Ci magicznego powrotu do zdrowia - szybko i w końcu na dłużej. Lenka, Ty jak zwykle dostarczasz nam uśmiechy od samego rana A ja już myślałam, że wysmarowanie się mydłem w płynie po skończonej kąpieli (zamiast balsamem) jest wyczynem. Oj, trudno mi będzie Ciebie przebić
Bo tak to jest z tym WŻ-tem. Najpier człek sobie myśli, że wejdzie na parę minut a tu się nagle okazuje, że zleciała godzina No ale przecież, to nie moja wina, nie?
Witam czwartkowo;-) Durna baba zostawiła wczoraj auto na gazie zamiast przestawić na paliwo i samochód odmówił mi posłuszeństwa.A na dodatek wyładowałam akumulator.Normalnie sprytna jestem.To nic ,zakupy zrobię puźniej. U mnie szron na trawie na termometrze -2.Zima idzie czy co? Aloalo zdrówka życzę. Marcia podziwiam Cię za taką odwagę,jesteś Wielka,dasz rade. Mysha Tobie też się uda.
Zapalę w kominku bo zimno.Kawka i herbatka zaparzona dla zmarzluchów.Zwierzaczki nakarmione.Posiedzę sobie chwilkę i idę walczyć z autem. Agula,Smakosia kawka czeka. A kto widział Nonkę i Bodka? Lajan gdzie Ty gdzie?
Cześć Alicja :) Kawa pyszna, dziękuję :) Przypomniało mi się jak ja kiedyś włączyłam wycieraczki w aucie i tez rozładowałam akumulator. O matulu jak się mąż wtedy na mnie wkurzył;) Z tym gazem to faktycznie trzeba pamiętać, dobrze ze my już nie mamy tego zmartwienia. U nas jest -3 i piękny szronik wszędzie. Na szybach aut tez a to już nie jest takie wesołe.Ale słoneczko pięknie świeci i to jest super :) Wiesz że ja tez dzisiaj rano o Bodku sobie pomyśłałam. Dawno go tu nie było. A wiecie kiedy zostanie tatusiem? Lecę coś porobić w kuchni bo dzieci mają dzisiaj na popołudnie do szkoły więc im jakiś szybki obiadek zrobię. Pozdrawiam i miłego dnia Wszystkim zyczę :)
Witam czwartkowo Fajnie jest wejść do Kawiarenki, kiedy ktoś wcześniej zrobi kawę i ten magiczny aromat przenika wszystkie kąty. Alicja, dziękuję za poranny nastrój z małą czarną. U Was szron a u mnie deszcz i plus dziesięć na termometrze. Niebo szare, ale podobno jutro zaświeci słońce Dzisiaj siedzę niecierpliwie i nie chce mi się pracować. Chodzą za mna jakieś słodkości ale nic nie mam, bo cukru nie liczę :-) Jeeeeny, jeszcze pięć godzin do końca pracy. Miłego dnia
Witam w piękny słoneczny piątek. Aż miło się zrobiło za oknem.Otwieram wszystkie okna w kawiarence aby wpuścić troszkę tych promieni słonecznych do środka.Kawka i herbatka zaparzona,zwierzaczki nakarmione. U mnie dziś ruskie pierogi na obiadek więc zmykam je zrobić. Miłego i słonecznego popołudnia Wszystkim życzę.
Słonce za oknem, wszędzie powalający aromat kawy i taka świeżość, że aż chce się coś robić. Chyba dostałam jakiś zastrzyk energii
Wczoraj przygotowałam kapustę do kiszenia, zrobiłam likier toffi i zapeklowałam mięsko do chleba. Ostatnio najbardziej smakuje mi schab ze śliwką i robię go prawie co tydzień. Ciekawe kiedy mi się znudzi...?
Dzisiaj nie poszłam do pracy, bo miałam kontrolną wizytę u pani doktor. Zawsze jest długa kolejka i czekanie, którego nie da się czasawo przewidzieć. Tak więc zdecydowałam się na dzień wolnego. Ależ było moje zaskoczenie, kiedy po godzinie już wracałam do domu. Radocha jak nie wiem co :-) Mało ludzi było, bo chyba dużo osób jest już myślami przy grobach najbliższych i takie sprawy jak przychodnia odkładają na później. Po drodze zrobiłam zakupy, potem pranie, sprzątanie i teraz mam luzy Powinnam pójść zgrabić liście, bo strasznie dużo ich leży, ale wstrzymam się jeszcze. Chyba jutro tym się zajmę.
Zapowiada się piękny, złoto-jesienny weekend. Ponoć na południu może być nawet 17 stopni. Jeeeny, teraz pojechać w góry...ależ by było uroczo.
Witam również piątkowo :) Alicja w dobrą stronę otworzyła okna, bo powietrze w kawiarence prawie wiosną zpachniało ;-) ...no i kawką :-)))))))))
Ja siedzę i liczę moje ostatnie pieniądze, które po południu wydam na przegląd gwarancyjny :-( Kto to widział, żeby to tyle kosztowało ! Prawie 900 zł za chwilę przestanie być moje i do 5-go muszę czekać, żeby na koncie pojawiło się coś innego oprócz zer. Już się przyglądam ścianom i zastanawiam się, który tynk będzie smaczniejszy, żółty czy biały... ? W ogóle kolor ścian wpływa na ich walory smakowe... ? Ślubny z urażoną dumą stwierdził, że tynków nie ruszy i weźmie się za tapety u dzieci, bo łatwiej je przeżuć i plomby może nie powypadają ;-) Jejku co za miesiąc. Dobrze, że chociaż na obiad mam jeszcze coś zamrożone, a do chleba przez 6 dni będziemy ćwiczyć dżemiki z piwnicy. Jejuś co za miesiąc, żeby tylko na ten chleb zostało, to nie będzie źle. Proponuję Ślubnemu wyjazd na weekend w góry, ma być ciepło, więc położymy się pod kocykami na tarasie i jak niedźwiedzie w czasie snu zimowego, nie będziemy się nawet obracać, wtedy spala się najmniej kalorii i nie trzeba w ogóle jeść ;-) Trudno trochę będzie dzieci utrzymać, ale od czego są specjalne, ugrzeczniające sznurki ( ! ), oczywiście nie do bicia, tylko do przywiązywania dzieci na tarasie :-))))))))))) Są takie, nieee ?
Heeeeeeeeej!!!! Jest tu ktoś...? pusto...kawy mi się zachciało i chyba dlatemu przylazłam(z kawą oczywiście). Posiedziałam cicho,rozgrzałam się conieco i miałam się wziąść się za jakąś robotę.Najgorzej,że mi się nie klei...Prawie codziennie bierze mnie po pracy drzemka tzn jak wrócę do domu po 14,coś tam zjadam i zaraz mi się zimno robi i spać się chce-ale to tak okropniście!Zastanawiam się czy nie warto zapaść w sen zimowy(niedźwiedzie to mają dobrze-zazdraszczam im!).Wydrzemałam się do 17,odwaliłam codzienną pańszczyznę w domu,rozpaliłam w piecu i przy okazji zaobserwowałam,że moje kocięta uznały,że ja nadaję się za pień do wspinania.Wspinają się po moich spodniach jakby im drzew było mało:))) Lenka!-wiem,że obiecałam zdjęcia kociąt!Wiem i pamiętam i obiecuję,że jak dorwę się do dobrego aparatu to je sfotografię(choć to nie lada problem,bo są chyba nadpobudliwe,bo bardzo szybko zmieniają miejsca) Aparat mam w planie kupić..tak mam...tylko mi cały czas ktoś z bankomatu pieniądze wybiera...i cały czas widzę figę w bankomacie :( Ale się nie martwię! Nakisiłam kapuchy,bigos gotuję w garku tak dużym jak dla wojska,jutro narobię "gołębi"z kapusty włoskiej i będę bąki zbijać przez weekand,bo dopiero we wtorek do pracy na noc mam.Myślę,że do wtorku dogotuję bigos;))))) Szkoda Lenka,żeśmy się nie zgadały bo zamiast w góry do mnie na bigos byś przygnała...To nic,że do mnie dalej,ale ile radochy by było! I pierogi z patelni bym zrobiła i kocięta byście zobaczyli(spadłby mi kamień z serca,że obiecuję a niedotrzymuję:))))
Właśnie przyjechał Połówek! Hura! Ale mi zrobił niespodziankę. Postanowił przejechać 800 km tylko po to żebyśmy mogli pobyć razem przez trzy dni A ja myślalam, że zobaczymy się dopiero w grudniu. Droga była paskudna, bo korek poganiał korek. Ale nic to - już jesteśmy razem
Zaraz przyniosę kawę dla wszystkich, pootwieram okna żeby wpuścić to piękne słońce i nakarmię zwierzaczki.
Cała radosna życzę wszystkim przepięknego, nostalgicznego weekendu.
witam wszystkich dziekuje dziewczyny za wiare we mnie z ta przeprowadzka ale dzis mnie szlag trafil caly optymizm padl bo...maz nie dostal wyplaty ludzi na pensjonacie nie ma a tapet do przezucia nie mam:( nagotowalam gar barszczu bialego i gar spaghetti a na wtorek mam kuraka w zamrazalce wiec ok ale jak to jest ze tyra czlowiek uczciwie i g...o z tego ma...a i narobilam salatki jarzynowej z zapasow(kto ma chec sie czestowac!!!) wstalam dzis kolo 11-to znaczy ubralam sie bo maja od 7 juz mnie z lozka zgonila-i tak do tej pory sie krzatalam przy garach jakims praniu i tym podobnych nudnych zajeciach a teraz nadrabiam wz bo znowu nie mialam neta bo facet tak naprawil kompa ze zepsul...oddal kompa i kase i cale szczescie ze znajomy mial przedpotopowca ktory chodzi jak zolw ale jest:)) maja teraz drzymie po zupce maz grabi liscie i rabie drewno a ja z wami przy kawce:) a kto zyw w gory do karpacza bo jest pieknie-12st slonce i kolorowo!!!!! milego cieplego popoludnia dla wszystkich:))
Witam niedzielnie z kawą lub herbatą do wyboru do koloru.
Siedzę na chorobowym, bo mój kręgosłup w czwartek nie pozwolił mi iść do pracy. Spotkała mnie promocja i oprócz kręgosłupa mam jeszcze zapalenie dróg moczowych więc chyba zacznę grać w totka albo cuś? Dostaję zastrzyki i zażywam jakieś silne leki i już czuję się w porównaniu z tamtym mega dobrze, także mogłam przyjść na chwilkę :) Do pracy wracam 9 listopada, jak wszystko będzie ok. No, wg mnie, nie może być inaczej.
Wczoraj nastąpił ważny moment zamontowania nowej muszli i całego osprzętu tejże :)) I tu nasuwa mi się pytanie. W jakim celu producent nakleja w widocznym miejscu tyle wielkich naklejek??? Żeby co? Uprzykrzyć życie klientowi? Kurna ... Albo ceny naklejają w takich miejscach, że szok. Ostatnio w środku blachy na ciasto. Cholera, nie szło tego zdrapać! Muszę nabyć preparat do usuwania naklejek, coby się nie denerwować w przyszłości. Wanna nadal nie obmozaikowana, gdyż Mąż przez dwie godziny kombinował, z której strony zacząć. Kupiliśmy droższy klej, zapobiegający zsuwaniu się płytek, bo ponoć trzeba zaczynać od góry, ale nie wiem, na czym polega to zapobieganie, bo nasza mozaika poddawała się grawitacji a nie mocy kleju. Zatem od dołu. Obecnie Mąż mówi, że wie już o co kaman, zatem
I pogoda jest przepiękna. Cudowna. Oby jak najdłużej.
Smakosiu - już widzę Twoją radość z tak wspaniałej niespodzianki. Pamiętam jak dawno temu mój Mąż wrócił niespodziewanie z Zakopanego specjalnie na moje urodziny i jak wtedy wrzeszczałam z radości a co dopiero przejechać 800 km! Fajowy ten Połówek :)
Marcia - Kochana, trzymaj się. Wiem, że dasz sobie radę. Ściskam i pozdrawiam i tulę i trzymam kciuki.
Witam serdecznie w kolejny piękny dzionek :) Słoneczko świeci na całego i jest cieplutko. Otwieram szeroko okna żeby wpuścić jak najwięcej złotej jesieni :) Zostawiam kawusię i herbatę brzoskwiniową w dzbankach. Ciasta niestety nie przyniosłam bo coś mi je w nocy wyżarło :) Okruszki i wodę dla zwierzaczków zostawiam na zapas. Obskoczyłam już wczoraj prawie wszystkie groby, tatę i babcię mam dosyć daleko i nie lubię tam jeździć jak są takie wielkie korki i mnóstwo samochodów na drogach. Na jutro zostanie nam tylko jeden cmentarz. Obiad mam już gotowy i zamierzam się cały dzień lenić :) Odpoczywaj Aloalo na całego i kuruj się. Smakosiu ale Cię kocha Twój mężuś :) Życzę wszystkim wspaniałego weekendu.
witam w niedziele:) wczoraj cale popoludnie grabilismy liscie z dzieciakami co nie obylo sie bez podwujnej pracy bo majka skakala w zgrabione liscie:) frajdy bylo co niemiara a wieczorem rodzinnie ogladalismy bajki :) dzien udany dzis nic nie robie bo obiad od wczoraj wszystko posprzatane wiec luz dzieciaki lataja na podworku z kolegami(znowu mam przytulek dla dzieci hi hi) a polowek pojechal na ryby-nalezy mu sie odpoczynek po wczorajszym:) piekne slonce swieci 14st no bajka po prostu:) teraz zapraszam na kawke z pianka i babeczki-madzia moja upiekla:)
Witam wieczorową porą :-) Zła jestem, bo napisałam Wam całą relację z weekendu i nagle wyłączył mi się komputer . Durne liczydło, już nie dam rady pisać na nowo, więc krótkie streszczenie ;-) Smakosiu, już wyobraziłam sobie Twoją radość :))) fajną miałaś niespodziankę :-) Marcia, babeczki pyszne, dobrze że mnie dokarmiłaś, bo niknę w oczach ( szkoda, że nie w innych częściach ciała ) Aloalo, pościel już Ci przygotowałam w górach z widokiem na błękit nieba, żebyś się szybciej wykurowała i nawet pojechałam sprawdzić, czy jest świeżutki błękit, no i był :-))))) Jasia, zdjęcie superaśne i dziewczyny już przesłały sobie na telefony :))) A gdzie Ty się szlajasz, że tak żadko zaglądasz do kawiarenki ?
My pojechaliśmy na weekend w góry i pogoda była cudowna. W sobotę cichutko i bardzo słonecznie, więc można się było nawet opalać. Ja wsadziłam kilkanaście cebulek krokusów i zapowiedziałam wszystkim, że mają mi pięknie zakwitnąć ;-) Powiedziałam, że jak sama nie przyjadę sprawdzić, to zadzwonię do sąsiada, a jemu od razu kazałam twierdzić stanowczo, że krokusiki kwitną u mnie niczym w Dolinie Chochołowskiej czy Kościeliskiej . W niedzielę wiał w górach już halny, ale że to ciepły wiatr, więc dalej mogłam siedzieć za domkiem w słoneczku. Musiałam wymyśleć jakieś stroiki na groby, ponieważ znicze na szczęście już miałam kupione, ale na kwiaty zabrakło kasy. Ślubnemu poleciłam podciąć gałązki naszych świerków, obrać z kory kilka patyków i przynieść z lasu różne szyszki, sama nacięłam miechunkę i porobiłam w różnych rozmiarach krzyże. Pół dnia kłułam się gałązkami i kleiłam żywicą, ale chociaż dzisiaj nie poszłam z pustymi rękami. Trochę skromne były te moje dzieła, ale o dziwo rodzinie bardzo spodobał się mój pomysł ( że takie są inne i naturalne ) więc już nawet nie przyznawałam się, że z braku pieniędzy są takie "naturalne" . Tak wyglądały prawie wszystkie, tylko kilka było jeszcze przeplatane wstążką lub rafią, na tyle, na ile mi wystarczyło zapasów ;-) , no i dobrze :))))))))) A jutrem będę się później martwić... ;-)
hihihihihi...prawie codziennie szlajam się nad swoją rzeczkę patrzeć co boberki robią Wiesz!lubię popatrzeć jak inni pracują;)))) Chociaż nie miałam przyjemności zobaczyć żadnego budowniczego Ta sterta patyków to ich żeremie czyli"domek" po 4 dniach można zauważyć zmiany. Fajne zwierzaki;) lubię je obserwować;) Kiedyś jak mąż pracował w firmie leśnej żartowaliśmy że powinien zatrudnić ekipę bobrów.Wyobrażałam nawet sobie jak zadowolone bobry jadą na przyczepie do lasu;))))))))))) Powalają nawet grubsze drzewa
To był wyjątkowo krótki weekend mimo, że taki długi Połówek wyjechał wczoraj wieczorem. Jak się tak zastanowię, to mam odczucie, że mi się tylko przyśniło, iż był w domu. Pogoda była dość sympatyczna więc można było trochę pospacerować i też nacieszyć się zwykłym siedzeniem w domu ze smacznymi kolacjami i przy dobrym winku. Zorganizowaliśmy też czas na wysprzątanie ogródka. Wysprzataliśmy wszystkie liście. W tej chwili nie ma śladu po naszej ciężkiej "robocie".
Dziś dzionek w pracy miałam zwariowany. Planowałam małe zakupy, ale jak już wyszłam z biura, to zamarzyło mi się żeby predko znaleźć się w domu. Zaparzyłam cały dzbanek herbaty z sokiem i cytryną. Postawiłam na podgrzewaczu żeby cały czas była gorąca. Lubię patrzeć na ten zestaw, bo cały jest ze szkła więc doskonale widać płomyk, który "tańcuje" i ociepla otoczenie. Czasami fajnie zastępuje świece.
Aloalo, jak dziś się czujesz? Jest jakaś poprawa?
Lenka, im więcej czytam o Tobie i Twoich bliskich, tym bardziej mnie chwytacie za serducho. Zrobiłaś wspaniałe stroiki. Jesteś wyjątkową Kobietą przez wielkie "K". Z Ciebie to taki chodzący skarb. Uściski.
Lajan, serdecznie dziękujemy za pozdrowienia od Almiry. Czy wspomniała coś o książce? Jak sobie radzi?
Jaska, ależ masz fajnie! Ja też bym chciała obserwować te zmiany w naturze. A w ogóle, to bardzo ładne to miejsce. Jakieś, takie urokliwe... Radosne bobry na przyczepie, suszące zęby w uśmiechu (te dwa przednie), to by był super widok
Witam:) Codziennie czytam kawiarenke i serce mi sie raduje. Oczywiscie wyprowadzam zwierzaki, zeby nam sie nie upasly, hihi. Pozdrawiam wszystkich kawiarenkowiczow bez zadnego wyjatku:)
Wpadam na chwilkę z kawą... zbożową. Jakoś tak mnie wzięło na Anatola ;P Moje dziecię dziś grabiło liście u moich rodziców i teraz śpi i śpi i śpi. A mąż zadzwonił najpierw, że będzie szybciej a przed chwilą, że będzie jednak znacznie później zatem zamiast siedzieć sama w ciszy - przyszłam do Was.
Choruję sobie podczas cudownej pogody (koło południa dochodzi do +18) a że oprócz leżania mogę chodzić - jest znakomicie. Tylko na wypłacie strata, no, ale coś za coś :)
Smakosiu - czuję się juz znaaaaacznie lepiej! Praktycznie nic mnie nie boli. W czwartek mam wizytę u ortopedy, może mnie łaskawie skieruje na jakąś rehabilitację?
Tineczko - dziękuję za pozdrowienia :)) Jak Alvinek? Mówi już?
Lenka - Ty zaradna i zdolna bestio! Piękny ten stroik. I dziękuję za posłanie :)
Lajan - pozdrów Almirę ode mnie ok?
Drugi listopada już... PRzecież niedawno była tutaj wirtualna wigilia! A u mnie w parafii już jest wywieszony plan kolędy. Ludzie niesamowite, jak ten czas ucieka strasznie szybko. Choć jeszcze bardziej niesamowite dla mnie było wczoraj to, że tyle pań na cmentarzu w kożuchach (serio) zimowych płaszczach i kurtkach, kozakach z wystającym grubym futerkiem... a w słońcu ponad 20 st :)) Choć, był też jeden pan w koszuli i kamizelce i w sumie nie wiem, kto wyglądał dziwniej ;))
Witam wieczorową porą :) Wiecie, bardzo się cieszę, że Wy tutaj jesteście :-) Tak jakoś raźniej się mi robi, kiedy wiem, że mogę tu wstąpić i zastanę życzliwe dusze ( chociaż wirtualne :)) Ostatnio dużo marudzę, ale dawno nie miałam tak ciężkiego miesiaca i aż z sentymentem wspominaliśmy dzisiaj ze Ślubnym czasy, kiedy tak było cały czas....kiedy nie mieliśmy gdzie mieszkać, żadnych oszczędności, rodzina daleko, a na zakupy szłam z wyliczonymi pieniędzmi i kartką, co muszę za nie kupić...., ale byliśmy szczęśliwi.... Wtedy jakoś niczym się nie martwiliśmy, wiedzieliśmy, że będzie dobrze, chciaż nie przypuszczałam, ile będziemy musieli przejść... I dzisiaj, na spacerze, Ślubny stwierdził, że teraz, to wcale nie jest tak źle. Stanęliśmy na nogi, mamy własny kąt, zapasy w piwnicy i po tych wszystkich wypadkach i chorobach, ciągle mamy siebie i dzieci :) Chodziliśmy po cmentarzu szukając najbardziej opuszczonego grobu i tak nas na wspomnienia wzięło ;-) Pogoda była piękna, ludzi już nie tak dużo i wszędzie kolorowo od kwiatów i zniczy. Lubię ten dzień. Ja rodzinę pochowaną mam na Podlasiu, a tutaj tylko rodzinę męża, ale zawsze stawiam znicz na jakimś zapomnianym grobie, tak w intencji wszystkich. I muszę powiedzieć, że znalazłam tylko trzy zaniedbane groby, na których nic nie było. Na większości ktoś zapalił chociaż małą lampkę albo położył kwiatka i bardzo mnie to podniosło na duchu :))))
Tineczko, dobrze, że dbasz o nasze zwierzaczki, no bo kto by to zrobił lepiej... :))) Lajan, pozdrów również Almirę od nas :-) Smakosiu, wszystko co dobre, jakoś szybciej mija, ale chociaż trochę czasu spędziliście razem z Połówkiem ;-) Aloalo, A ty się kuruj. Ja też mam kolejne skierowanie na rehabilitację, ale już w tym roku nie ma terminów :-(
witam niestety bez kawy bo...siedze w bibliotece przy kompie bo moj znowu padl:( juz mam dosc tego ale coz dobrze ze mam gdzie sie udac... pogoda super wczoraj znowu przy lisciach pol dnia bo leca i leca ...i dzisiaj pewnie znowu bedzie to samo tylko cos upichce na obiad;) to by bylo tyle na dzis buziaki
Przekazałem życzenia od Was dla Almiry. Serdecznie wszystkim dziękuje za pamięć. Niestety, nie posiada kompa i nie może sama odpowiedzieć. Bardzo się cieszy, że o Niej pamiętamy.
Witam wieczorową porą. Stawiam naleweczkę wiśniową pod tą moją okrągłą liczbę.Ciacho też się znajdzie.Z alkoholi mogę polać Finlandię mango,winko Cin Cin białe no i pifffko.
Mysho Ty nasza!!! Nie wiem co chcę napisać najpierw, bo obie rzeczy taaaakie ważne. Ciszę się, że już macie te klucze i pewność, że wymarzone "cztery kąty" są Wasze! Ale super! Teraz, to się dopiero będzie działo. Kupa radosnych chwil przed Wami. Gratulacje! No i oczywiście wielki kosz najlepszych życzeń urodzinowych. Uściski i buziaki
Ps. Dziękuję za ten kuszący poczęstunek.
Aloalo, jak się czujesz?
Nonka, byłaś w Kawiarence i nie posiedziałas z nami? Buuu :-( Nie wstawiłaś zdjęcia maleństwa, nie napisałaś jak się miewasz...buuu.
Dzień dobry Wszystkim :). Oj cicho tu dzisiaj ... Przewietrzę troszkę kawiarenkę. Zwierzaczki nakarmię bo na pewno są głodnie. Co za zwariowaną pogodę dzisiaj mamy. Wieje tak że mało głowy nie urwie. Kawę zostawiam i herbatniki kakaowe. Częstujcie się:) Miłego po południa Wam zyczę.
Myscha - gratulacje!!!!! Wczoraj Ci życzyłam tych kluczy i już masz. W tych samych życzeniach z Twojego Młodego zrobiłam "dzieciaki" zatem szykuj się hihii. Sorry, coś mi się pomyliło i rozmnożyłam Twojego syna, ale kto wie, kto wie? ;)
Dzisiaj tak wieje, że jak jechałam na zastrzyk i otiwerałam samochód, puściłam rączkę Synka i on poszedł popychany wiatrem :)) Złapałam go i na szczęście nie odleciał za daleko :)
A czuję się sama nie wiem, jak. Niby kręgosłup mnie już nie boli, ale czuję się tak w stylu "nicmisięniechce" oprócz spania. To mi się chce. Mam nadzieję, że to tylko wina tych lekarstw i zastrzyków a nie jeszcze czegoś innego. Byłam też u ortopedy. Przeczytał wynik tomografu i stwierdził, że on mi nic nie pomoże, tylko neurochirurg... Potem zauważył, że ja też jestem "służba zdrowia" i postanowił skierować mnie jeszcze na rezonans. Idę "już" w lutym. Ogólnie moje trzydzieste urodziny były niezwykle przełomowe dla mnie i zaczęłam się sypać bardziej, niż kiedyś :) Ale spokojnie - jak dobrze pójdzie, to za kolejne trzydzieści lat będę już na emeryturze ;P
Jacieee.... Mysha i Alicja, ja trochę po czasie z życzeniami, ale za to baaardzo gorącymi ;-) Same wiecie co się Wam marzy, a ja do tego jeszcze życzę dużo zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy...., no i specjalnie dla Was skrócona wersja znanej biesiadnej pieśni ( proszę sobie zaśpiewać :)) : 100 lat, 100 lat niech...im gwiazdka pomyślności nigdy nieeeeech żyją nam !
A działa tu jeszcze ktoś o tej porze...? Czy już wszyscy odpoczywają ? Bo ja nie wiem co mam ze swoją paprotką zrobić. Coś mi zaczyna podsychać, mimo że zaniedbuję ją regularnie, bez zmian, tak jak zwykle, to jej się coś pogorszyło ;-) Nie chcę przekombinować i jej rozpieszczać, bo jeszcze się przyzwyczai i dopiero będę się z nią miała, nawet sama w domu nie zechce mi zostać ;-) Próbuję ją ratować dodatkową konewką na tydzień, ale czy to wystarczy...?
Uwielbiam te sobotnie poranki z kawą i takim fajnym spokojem. Nie trzeba biec na przystanek i można zjeść "leniwe" śniadanie popijając dobrą herbatą z sokiem i cytryną. Zaraz zaparzę cały dzbanek i zostawię dla Was. Rozpalę w kominku, bo już tylko leciutko się tli i poczułam ten nieprzyjemny chłód. Jeszcze zostawię "mrygającą" świecę żeby Wam było przyjemnie i przytulnie jak wejdziecie. Koralik z Faworkiem drzemią więc nasypię im okruszków żeby mieli na potem.
Całą noc padało. Obudziłam się i usłyszałam takie rytmiczne stukanie w parapet. Fajnie się śpi w taki dzień. Ja jednak kiedy się cieszę z wolnego dnia, to nie potrafię leżeć w łóżku więc szybko jestem na nogach. Powinnam pojechać do rodziców więc mam nadzieję, że przestanie padać. Muszę w ten weekend "naładować baterie", bo coś czuję, że przyszły tydzień będzie dość intensywny.
Wczoraj miałam okazję pojechać do hurtowni ryb i kupiłam jakąś, taką mało znaną, ale facet polecał i zapewniał, że zachwyci nas smakiem. Nazwa taka dziwna, że nie zapamiętałm jej. W sklepach ich nie widziałam. Usmażyłam na obiad. Baaardzo dobra. Doskonale by się sprawdziła jako "ryba po grecku". Muszę gdzieś znaleźć tę nazwę, bo warto zainteresować się tą "nowością". Wspominam o niej tylko dlatego, że nie jest to ryba hodowlana więc warta zainteresowania.
To co, ma Ktoś ochotę na gorącą herbatę z sokiem i cytryną? Zapraszam i życzę miłego dzionka
Smakosiu to ja poproszę. Lenka dziękuję za życzenia. Aloalo ty się sypiesz?A co ja mam powiedzie jak mam o 10 więcej. Mysha gratuluję.........wiedziałam,ze Wam się uda. U mnie za oknem piękne słoneczko świeci,zero wiatru a to chyba tylko dla tego,że luby załatwił mi taką pogodę z ojcem na górze.Teraz popędził do pracy a ja zaraz zmykam na spacer.Miłej soboty Wszystkim życzę.
Jejuś! Alicja! Jak mi głupio Przepraszam, ale ja chyb nie złożyłam Ci życzeń. Teraz tak wertowałam w przekonaniu, że je napisałam i nie mogę znaleźć. Pewnie miałam zamiar i zapomniałam - buuuuuuuu. Z całego serducha wszystkiego, co naj, naj, naj lepsze a najwięcej zdrowia. Uściski i buziaki
Jaka cisza... Za oknem wilgotno. Liści na drzewach już niewiele. Za to pięknie przystroiły parkowe alejki. Fajnie się idzie, kiedy pod butami ziemia "szeleści". A w domu ciepło i przytulnie. Szybko robi się ciemno. Świece wspaniale dopełniają nastrojem i przytulnością.
Wracając do domu wdepnęłam do cukierni. Kupiłam dobre ciasto. Zaparzę do tego herbatę z cytryną i posiedzę trochę w towarzystwie Faworka i Koralika. Dla nich mam okruszki. Może ktoś się przysiądzie do nas...?
Jeszcze tylko kilka drewienek do kominka i już niczego więcej mi nie trzeba...
Witam niedzielnie :) Ja właśnie wróciłam z gór i od razu do kawiarenki przyleciałam z dzbankiem herbaty z miodem ( od górala :)) Wybraliśmy się wczoraj z rana, ponieważ zapowiadał się ładny dzień. No i było słonecznie prawie do zmierzchu, wieczorem zaczęło padać, ale dzisiaj znowu było dość ładnie, chociaż mniej słońca...i jeszcze było mniej śniadania niż planowałam ;-) Stwierdziłam, że na jedną noc nie opłaca się włączać lodówki dla dwóch ugotowanych jajek, pomidorów, kawalątka sera żółtego i pasztetu, więc trzymałam wszystko w woreczku na tarasie. Robiłam tak już często z czystej oszczędności, bo mam tam dość starą i "żarłoczną" lodówkę, ale tym razem, leżąc już w łóżku, mówię do Ślubnego, że lepiej by było wstawić karton z woreczkiem do bagażnika, bo jeszcze nam jakaś kuna czy mysz zeźre śniadanie, ale mężuś odpowiadając mi, że za chwilę to zrobi, już w tym momencie o obietnicy zapomniał. No i powiedziałam w złą godzinę :))) Rano leniwie wytoczyłam się z sypialni, siadłam w saloniku, zmęczona tym spaniem i gapiłam się przez okno na mgły spacerujące pomiędzy górami. Przyszedł umyty, świeżutki i pachnący Ślubny głosząc wszem i wobec, że całą noc nic nie jadł i chętnie by nadrobił to niedopatrzenie, więc ruszłyłam na taras po pyszny domowy pasztecik z wątróbką, który miał być głównym daniem. Jakież było moje zdziwienie, gdy w kartonie zobaczyłam rozerwany worek foliowy i wyjedzony pasztet, podeptanego pomidora oraz rozgrzebane jajko. Naskoczyłam na Ślubnego, czy to jego sprawka, że pewnie tylko mu się śniło, że nic nie jadł w nocy, a faktycznie wyżarł pasztet prosto z woreczka i kartonu, ale widząc jego rozpacz nad pasztetem, zwątpiłam trochę w jego winę. Zwaliliśmy wszystko na jakiegoś kota, bo pasztet był wylizany sporym jęzorem, więc myszy nam odpadły. Najgorzej, że na śniadanko zostało nam jedno jajko, kawalątek sera żółtego, który brałam do starcia na sałatkę z pomidorów, ząbek czosnku ( tego gadzina nie ruszyła ) i półtora pomidora ( pół odkroiłam, bo był lekko rozdeptany ). Chcąc nie chcąc otworzyliśmy konserwę, którą zawsze tam mamy na czarną godzinę i zjedliśmy z resztkami, jakie nam zostawił źwierz ;-))) Następnym razem muszę lepiej zabezpieczać jedzenie... :-)))))))
Lenka075....tak się zastanawiam,mój góral dzisiaj gdzieś zniknął na 2 godzinki ale miodu żadnego nie brał.I teraz się wyjaśniło gdzie on był.Dzięki za wiadomość.
Hmm...ale to chyba nie te góry i nie ten góral hihihihi.Pozdrawiam-góralka :)
Hihi, ale nie krzycz na swojego górala, że gdzieś zniknął, bo miodzio jest miodzio bez znaczenia, z których gór ;-)))) Ten góral, co dla mnie miód dał, był beskidzcki, sąsiad mój, więc jak to był Twój góral, toś Ty mi sąsiadką :))))) Ale namieszałam w góralach :-)))))) A znam też kilku sudeckich górali z moich młodzieńczych lat.... ;-) Pozdrowionka.
Oj miło by było powspominać stare wyprawy, a jeszcze w miłym towarzystwie, znającym dobrze teren, to całkiem superaśnie :))))) Nie omieszkam dać znać, jak mnie zawieje na stare śmieci ;-) A mój "wyżynny góral" lubi deptać, sama go nauczyłam ;-))))))
No i znowu przytoczyłam się w swojej okrągłej postaci ( teraz przyczepiło się do mnie takie stwierdzenie :) , ciągle tak mam, że jak gdzieś coś przeczytam i mi wpadnie w oko, to potem mi się pcha bez przerwy na usta :))))), a tu taka cisza ;-)
Ja dzisiaj "poderwałam" sobie faceta :)))))))))) Szkoda tylko, że nie wiem jak się nazywał, bo nie zdążył mi się przedstawić, tak szybko go porzuciłam :)))))))) Po operacjach mam niestabilne kolana i czasem lubi mi któreś "uciec", co prowadzi do nader efektownych piruetów w moim wykonaniu, bez względu na czas i miejsce ;-) Chcąc uniknąć oklasków i ogromnej widowni ( bo piruety potrafią być szczególnie wyszukane, zadziwiające i nie do powtórzenia :)), chodzę wiecznie uwieszona na ramieniu Ślubnego, ponieważ do podpierania się laseczką podchodzę jeszcze, jak do jeża. I dzisiaj, po zawiezieniu Małej na kółko haftu i szycia, mieliśmy półtorej godziny czasu wolnego, które postanowiliśmy spędzić w markecie, odwiedzając przy okazji "ścianę płaczu", potocznie zwaną bankomatem i punkt pocztowy. Przy okazji szwędaliśmy się po galerii, patrząc, co nowego w modzie i obliczając, ile to my lat ze Ślubnym w tyle jesteśmy :-) W pewnym momencie podeszłam bliżej do szyby wystawowej, żeby zobaczyć czegoś cenę, ale szybciutko cofnęło mnie od tej szyby i ceny i ponownie złapałam za rękaw mężusia, ciągnąc go nawet lekko dalej, bo znowu zobaczyłam coś ciekawego w następnej witrynie. "Skomentowałam" pokrótce poprzednią rzecz i jej cenę oraz zaczęłam już opowiadać mu wizje siebie w ciekawej bieliźnie, która ukazała nam się za szybą Triumpha. Ciągle wpatrzona w wystawę, ględzę mu o małych rozmiarach i że wszystko robią na te "wykałaczki", a nie porządne kobiety, kiedy usłyszałam z tyłu swoje imię....Ślubny właśnie oderwał wzrok od samochodzików zdalnie sterowanych, które już z okazji świąt wszędzie stoją i zauważył, że ja sobie poszłam z innym panem ;-) Odwróciłam się zdziwiona, po czym popatrzyłam na towarzyszącego mi pana wzrokiem niewątpliwie najdoskonalej baranim. Stałam przez chwilę, jak własny pomnik, przypominając sobie, co przed chwilą plotłam, aż wreszcie puściłam ramię tego osobnika przepraszając go niewyraźnie. Pan pobłażliwie się uśmiechając stwierdził, że bardzo miło mu było i z ukłonem się oddalił.... No ten mój mąż mnie kiedyś do roztroju nerwowego doprowadzi ! Zamiast stać w tym miejscu, gdzie go zostawiłam, to polazł sobie autka oglądać i nic nie powiedział, a ja przez niego obcych facetów się czepiam ;-)
Ale muszę Wam powiedzieć, że pan całkiem przystojny był.... Taki lekko po 50-tce, zaczynał się od góry ciemnymi włosami, prawie brunet, ale przypruszony świzną ;-) , a dalej miał niebieskie oczy i to takie wesołe oczy, a po oczach, to już tylko grafitowy płaszcz miał...tzn. ja tyle widziałam, bo pewnie miał coś więcej, ale lekko w szoku byłam :)))))) Jejuś, co ja mu wygadywałam...! Ślubnemu się oberwało, ale on się specjalnie tym nie przejął, tylko się ciągle podśmiewuje ze mnie. Ja mu mówię, że gadam do obcych ludzi zamiast do niego, a ten z głupkawatym uśmiechem : - No, jak tak lubisz....albo się pilnuj lepiej... No przecież ja się właśnie pilnowałam ! Cały czas gościa za rękaw ciągnęłam i dopiero potem się domyśliłam, czemu on mi taki lekkich opór stawiał na początku, bo później już przestał..., pewnie go moje paplanie zaciekawiło ;-)))) , więc deptał grzecznie ze mną pod rączkę :-) Chiba przestanę się do Ślubnego odzywać w miejscach publicznych, bo to już nie pierwsza moja taka wpadka :))))
Możecie powiedzieć kto mi ukradł jeden dzień? Czas pędzi jak zwariowany. W pracy mam "kocioł" a jak wracam do domu, to ledwo się obejrzę już pora do spania.
Przyniosłam do Kawiarenki likier toffi, bo zachciało mi się czegoś słodkiego. Wypiłam kieliszek i poczułam go w głowie. Ale ze mnie "cieniak" Ktoś ma ochotę? Jakoś zimno u nas. Nikogo nie było i zgasło w kominku. Ciekawe czy będę umiała rozpalić...?
Lenka, jak ja się cieszę, że jesteś na tym forum, że masz ochote dzielić się z nami swoimi przygodami. Jesteś niesamowita. Przynosi usmiech w ilościach hurtowych. Ten Twój Połówek, to musi być fajny facet. Uściskaj go ode mnie anonimowo Dla Ciebie uściski pełne serdeczności.
A jak się czują nasze kawiarenkowe "zasmarkańce"? Jak zdrówko?
Wlasnie wrocilam ze spaceru ze zwierzatkami, topili sie w sniegu :))) Amigo uwielbia snieg, skacze jak zajac. Gorzej z naszymi pupilami kawiarenkowymi, musialam je miec w objeciach.........czasami......hihihi No przezyli 15 cm sniegu i juz chrapia w kapciach przy rozgrzanym kominku. Dorzuccie drewna rano, bo zmarzna.
Witajcie w środowy poranek Tineczko, jak dobrze, że dbasz o Faworka i Koralika. Zagladałam do nich teraz i widzę, że jeszcze śpią. Chyba musieli wczoraj mocno przeżyć to spotkanie ze śniegiem . Kapeć ani drgnie. Dorzucę drewienek, zaparzę dobrej herbaty z cytryną i zabieram się ostro do pracy. Dzisiaj fajnie się wstawało, bo obudziłam się ze świadomością, że jutro będzie można się wyspać. Rano była tak gęsta mgła, że prawie nic nie było widać. Zerknęłam przez okno i nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam a raczej w to, czego nie zobaczyłam. Wyobraźcie sobie, że ktoś wczoraj wysprzątał wszystkie, moje liście. Mam taką sąsiadkę, która czasami robi mi różne, miłe niespodzianki i coś czuję, że to Jej zasługa. Pewnie grabiąc swoje liście zebrała też moje. Wiem jaka to wielka "robota", bo było ich strasznie dużo. Normalnie mnie zatkało. Muszę się jakoś odwdzięczyć. Chyba upiekę mój "idealny" sernik i zaniosę w podziekowaniu. Miłego dzionka
Lajanku, Ty wiesz gdzie ja mieszkam :) Wczoraj byla burza sniegowa, zasypalo polowe Szwecji. Okropne wypadki drogowe. Ludzie w okolicy stolicy byli bez pradu. W moich gorach napadalo i dalej pada snieg, jest pieknie:) ,zdjecia zrobione przed chwila. A Amigo ledwo zipal wczoraj po ostatnim spacerze hihi. Ochronilam Twoje winogrona grubo galazkami swierka, myslisz, ze przezyja zime?
Smakosiu, ja wolalabym miec lato caly rok, ale mieszkam tu , ciekawe czy w tym roku zima da nam w tylek, jak w zeszlym:) Wczoraj na spacerze cieszylam sie jak dziecko tym bialym puchem i tak jasno bylo poznym wieczorem. Podrapalam Amigo od Ciebie:)
Makusiu, wrocilam ze spaceru z Amigo i zwierzatkami z kawiarenki, tak sie usmialam, bo drogi odsniezone i zaspy po bokach, a te zwierzaki nic innego tylko w te zaspy sie pakowaly...hihihi.....czarne noski bylo widac a reszta znikala.
Lato przelecialo, zima za progiem, a ja sie nie poddaje, jeszcze jedno grzybobranie zrobie:)))
Snieg ma zniknac za pare dni a grzybki juz gotowe, zamrozone.....hihihi Zawsze zbieram grzyby do grudnia i w grudniu jak sniegu nie ma za duzo, inni sie smieja a ja sie ciesze ze swiezego powietrza i z samotnosci w lesie, no i wiem, gdzie moge znalesc "moje" grzybki :)))))
Witam. W związku z tym, że Lajan oddał otwieranie wątków komuś innemu postanowiłam tym razem zrobić to ja bo już nie umiem tak stać pod zamkniętymi drzwiami.
U nas od wczoraj piękna pogoda, słoneczko cudnie przygrzewa dlatego tak zatytułowałam wątek bo mam nadzieję, że taką pogodą uda się nam cieszyć jak najdłużej.
Otwieram okna żeby porządnie przewietrzyć, zostawiam ziarenka i wodę dla zwierzaczków. Dla Was termos gorącej kawy i talerz murzynka.
Smakosiu gdzie jesteś ??
Życzę wszystkim cudnej niedzieli :)
Faktycznie przepiękna jesień za oknem:) Liści niewiele opadło :) żyć się chce.
Zwierzaczki czmychnęły na dwór, na progu leżą wygrzewają sie w słonku:)
Przyniosłam do kawki biszkopt z bitą śmietaną, brzoskwiniami i galaretką
Dzisiaj pierwszy spacerek z dziećmi po chorobie:) Miłego dnia wszystkim:)
Jest pięknie, moje zwierzaki i ja jesteśmy szczęśliwi po porannym spacerze i szykujemy się na kolejny :)
Fajnie macie. Szkocja niestety juz deszczowa i chlodna sie robi. Dzis leje od samego rana. Poprawy nie zapowiadaja do konca tygodnia. Ale dzis mnie to nie obchodzi bo za 3h wyjezdzam do krainy usmiechu - Polski;) Kilka dni w Pyrlandii dobrze mi zrobi, zwlaszcza, ze widzialam w tv ze ma byc slonecznie i milo.
Moze pozbieram sobie troche zlotych lisci na pamiatke;) bo tu, jak cos z drzewa spadnie to od razu czarne i smierdzace;)
Tymczasem uciekam bo czas mnie nagli.
To ja dodam kilka promieni jesiennych.Pozdrawiam słonecznie.
A ja tylko tak cichutko sobie w kąciku posiedze.
Użytkownik alicja37 napisał w wiadomości:
> A ja tylko tak cichutko sobie w kąciku posiedze.
Posiedzę z Tobą Alusiu
A, co to znaczy w "konciku" posiedziec??? Moja znajomosc jezyka polskiego jest na bakier, ale o konciku nic nie wiem i moze jak sie dowiem, to posiedze z Wami razem:)
W kąciuku........tak lepiej?I jeśli się nie pogniewasz to wolę sobie w nim sama posiedzieć,bo nie jest mi dzisiaj do śmiechu.
O, jejku......a co sie stalo??? Posiedz sobie Skarbie w kacie...... i przepraszam za bzdury jezykowe, ale caly czas sie ucze i nigdy nie jestem pewna...........
Użytkownik tineczka napisał w wiadomości:
> O, jejku......a co sie stalo??? Posiedz sobie Skarbie w kacie...... i
> przepraszam za bzdury jezykowe, ale caly czas sie ucze i nigdy nie jestem
> pewna...........
http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=382078&post=382078&offset=0
Nie poprawiłam "koncika" celowo, uznałam to za zdrobnienie;) ale juz jest ok.
, oki:)
Myscho, cudowna zlota jesien i u nas:) Slonce buzie ogrzewa a drzewa lsnia wszystkimi kolorami od soczystej zieleni, zolci po glebaka czerwien, nawet burakowe kolory oczy ciesza:)
Niedziela minela, a ja odpoczywam po weekendowym najezdzie rodziny.........fajnie bylo :)
Zabieram kawiarankowe zwierzaki na spacer z Amigo:)
Milej nocy , jutro poniedzialek i nowy tydzien :)
witam w nowym tygodniu:) jestem na urlopie z mezem Majka i Dominikiem u znajomych kolo Szczecinka:) caly tydzien mam luz nie musze ogladac pensjonatu i sniezki hi hi waśnie odpoczywam po nocnej jezdzie i jest mi fajnie dzieciaki marudza bo nie wyspane ale mam nadzieje ze po poludniu bedzie ok:) pogoda super slonce choc chlodno ale jest super:) zycze milego dnia-bede zagladac do was bo moge korzystać z laptopa znajomej:)buziaki kochani:))
Marciu, milego urlopowania, nalezy Ci sie kochana :)
Co tu tak pusto ?
Ja zaglądam do kawiarenki, ale na chwilkę, bo postanowiłam ogarnąć trochę mieszkanie.
Na jutro zaplanowałam mycie okien, ale już mam obawy, ponieważ dzisiaj mój bałagan stawiał zdecydowany opór i nie wiem, czy nie będzie lepiej pozostawić wszystko niech się samo poukłada i wtopić się w otoczenie ;-)
W górach było cudownie. Na spacerze znalazłam trochę rydzów i opieńków, ale muszę się przyznać, że więcej gapiłam się w błękitne niebo i inne krajobrazy niż pod nogi, a one, te grzyby nie wydawały z siebie żadnych odgłosów, które zwróciłyby na nie moją uwagę ;-)))
Pokazuję od razu efekty mojego zadzierania głowy w lesie, ale niestety zdjęcie z komórki. Jaki świat potrafi być kolorowy...
Pozdrowionka dla wszystkich.
Dzień dobry!
Lenka - nie dziwię się, że patrzyłaś w górę. Też bym patrzyła. Zresztą w dół nie miałabym po co, bo i tak grzybów nie widzę. O tym, że się także na grzybach nie znam, to już pisałam chyba. Choć może, gdyby faktycznie śpiewały, albo coś, to może bym zauwazyła?...
Smakosiu - niepokoję się Twoją nieboecnością :(
Marcia - wypoczywaj! Komu, jak komu, ale Tobie się należy!
Kilka dni temu poszłam załatwić pewną sprawę w innym dziale i musiałam zaczekać, gdyż osoba, do której szłam - wyszła. Zauważyłam kilka krzeseł biurowych stojacych smutno w rogu, pustych, czekających aż czyjeś "tyły" je wypełnią. Ja jako pracownik biurowy siedzę prawie non stop wiec stanie na nogach, jest dla mnie pozycją niezbyt naturalną, w związku z czym usiadłam na jednym z nich. Po chwili stwierdziłam, że siedzę małokulturalnie (pochylona z lokciami opartymi na kolanach) i postanowiłam usiąść ślicznie. Założyłam więc nogę na nogę i przymierzałam się do oparcia się o bok fotela, ale nie zdążyłam, bo rąbnęłam z hukiem na podłogę :))) Krzesło okazało się wybrakiem bez jednego odnóża z kółeczkiem, sprytnie ukrytym z tyłu. Dobrze, że mam trzydziestkę na karku dopiero. To pozowliło mi w tempie błyskawicznym wstać na obie nogi, co było rzeczą niezwykle pożyteczną, bo wraz z moim "powstaniem" nadeszła oczekiwana przeze mnie osoba.
Jedyne, co mnie mogło zdradzić, to ten huk walącego sie krzesła (i mnie) i to że ten fotel nadal leżał... Ale zachowaliśmy się oboje niezwykle dyplomatycznie i nie wspomnieliśmy nic na temat mojego obitego ciała.
A łazienka już prawie, prawie.... Choć prawie nadal czyni różnicę...
Miłego dnia!
Aloalo ale mnie rozbawiłaś:)) Już widzę Twoje nogi w górze.. miałaś spódnicę czy spodnie?
Wspólczuję...mimo tego,że się śmiałam z opisanego przez Ciebie przypadku
ale na pociszenie powiem,że miałam taki przypadek...z tą różnicą,że nie było to w biurze tylko u znajomych i krzesło też było odstawione do sklejenia i ja wsadziłam na nie(wtedy jeszcze dość zgrabne i szczupłe )dupsko i raruj!!!!! ...wylądowałam z nogami w górze i ku uciesze znajomych...Smielimy się wszyscy,a znajomy zapytał czemu ja nie zapytałam o powód ,że krzesło stoi nie na swoim miejscu.To mi nie przyszło do głowy-mówię-przyszło mi tylko do głowy by na nim usiąść,bo stało jakby dla mnie.
Dodam,że na stołówce firmowej też mało nie zaliczyłam"pod stół"z "chybiącego" się krzesła(a takich na naszej stołówce jest dużo bo są "wiekowe").Do dziś jak siadam to delikatnie"wyczuwam" czy mnie wytrzymie
Hehehe, ale sie usmialam :) Ech, wstretna jestem, bo nawet 30-to letnie cialo boli napewno!
Cicho i pusto w tej naszej kawiarence.Nakarmię zwierzątka,zapalę w kominku i tak sobie posiedzę z kubkiem gorącej czekolady.Zapraszam.
Alicja to ja się dołącze do Ciebie, ale przyszłam z piwem :)
A o smakosię też się zaczynam martwić.
Ja też się już zastanawiam co się dzieje, Smakosia zawsze zaglądała do kawiarenki...
Jak dobrze, że jutro już piątek i znowu weekend. Mam zamiar lenić się całe 2 dni :) Szefo podobno dzisiaj wraca z urlopu, póki co ma problem z przylotem bo w Grecji znowu strajki, więc niestety laba się kończy...
Zostawiam herbatkę owocową, może znajdzie się ktoś chętny i idę się porządnie wymoczyć w wannie :)
Dzisiaj osobiście odwiedziłem Almirę. Cudo dziewczyna. Przekazuję od niej serdeczne pozdrowienia dla wszystkich, którzy o niej pamiętają. Ponadto już razem spotkaliśmy się z Marcią będącą na wczasach w okolicy Szczecinka. Spotkanie............. to trzeba przeżyć samemu. Pozdrawiam w ich imieniu. Dziękuję za wspaniałe przyjęcie.
witam juz po....szybszym powrocie do domu niestety ale nie bede sie rozpisywac dlaczego....ogolnie bylo pieknie tereny moje ukochane bo jeziora spotkanie z Almira i Lajanem(ogromne podziekowanie i przeprosiny-wy wiecie dlaczego)-sa cudowni po prostu:))a teraz znowu w karpaczu znowu to samo ale.....mamy plany z wyprowadzka ale to na wiosne jak cos:)buziaki dla tych co o mnie tu pamietali i zyczyli wypoczynku-udalo sie:)
Marcia,Lajanie ,jak ja Wam zazdroszczę tych spotkań.
Znów pustki w kawiarence.Zapalę w kominku,nakarmię zwierzaczki i posiedzę sobie z kubaskiem gorącej czekolady.
Smakosiu gdzie jesteś?pustka w kawiarence gdy Ciebie nie ma.
Zaczynam sie powaznie martwic o Smakosie, co sie dzieje????
Marciu, Lajanku ale mieliscie fajnie!!!
Kazdego dnia wyprowadzam zwierzaki, jak zwykle.
Pozno, dobrej nocy zycze Kochani!
Witam serdecznie. Dzisiaj za oknem piękna pogoda, słoneczko świeci na całego. Otwieram okna, niech jak najwięcej słońca wpadnie do kawiarenki. Zostawiam kawusię i ciacho orzechowo-kokosowo-serowe (mam cichą nadzieję, że zapach przyciągnie Smakosię).
Życzę wszystkim miłej i spokojnej niedzieli.
Witajcie
Mysha, chyba to Twoje ciasto zadziałało i przyciągnęło mnie do komputera ;-) Przepraszam wszystkich, że się nie odzywałam. Tyle serdeczności, ciepła i troski od Was płynie. Dziękuję. Dużo się działo i nie było czasu na internet. W pracy kocioł a po powrocie intensywny dzionek. Potem starczało mi energii tylko na to żeby się wykąpać. Zakładam, że ten nowy tydzień lepszy nie będzie, ale potem już... pogłaszczę zwierzaczki, zaparzę kawy i zapalę świece...stęskniłam się za Wami.
Dziś byłam w Trzebieży. Zrobiłam dużo zdjęć. Słońce świeciło niesamowicie. Mam odczucie, że to było ostatnie, takie ciepło tego roku. Przyjdzie nam poczekać na lato...
Uściski
Wiedziałam ,tak się cieszę, że wszystko u Ciebie ok. Spokojniejszego tygodnia życzę.
Smakosiu dobrze że tylko nawał pracy i obowiązków było przyczyną Twojej nieobecności. Byłas codziennie w kawiarence a tu taka nagła cisza... wydawało się to trochę dziwne i niepokojące. Ale już nas uspokoiłaś :)
Nas mąż dzisiaj wyciagnął na piesza wycieczkę do Swoszowic na zawody konne. Niestety zawitaliśmy tam za późno bo już na rozdanie nagród. Potem chciał mąz nas krótsza droga zaprowadzić do domu i zabłądziliśmy. Droga którą szliśmy okazała się zamknięta. Dobrze że przechodził jakiś chłopak i zapytaliśmy się czy dojdziemy do naszego osiedla. Okazało się że mamy do domu jeszcze jakieś 3 km. W sumie to przeszliśmy ok 7 km. Nie mogliśmy się doczekać kiedy wrócimy do domu. Dobrze że pogoda sprzyjała takiej wyprawie :)
Pozdrawiam i życze Wszystkim spokojnej nocy:)
Wchodzę na chwilę, bo od 2 dni nikt tu nie zaglądał ...
Ogłaszam wszem i wobec, że zwierzaki wypuszczam na wolność ... :))
Głodzenie zwierzyny jest karalne ...
Miałem rację, Kawiarenka zakończyła działalność. Dziękuję za wspaniałe chwile. Zwierzaki już na swoim, wolne!!!
A guzik, hehe.......zwierzaki znalezione, wyprowadzone, wypieszczone i najedzone jak baki.......przeciez napisalam, ze kazdego dnia nimi sie zajmuje, nawet jak nie melduje:))))))
O 21 h ostatni spacer i w kapciu sie wyspia do rana:)
Lajanku WRACAJ do kawiarenki!!!!!
Napalilam w kominku i sie pobujam w fotelu :)
Witam w mglisty ranek z kubkiem gorącej kawusi.Zapelę w kominku .Oj cieplutko się robi.Agulek śliczna ta Twoja pierwszoklasistka.
Lajanku nie masz racji, kawiarenka miała chwilowy przestój.Trzeba było remont zrobić.
Tineczka opiekowała się zwierzaczkami a my malowaniem.
Miłego dzionka.
Dzień dobry Wszystkim:)
Zwierzaki nakarmione, kawiarenka przewietrzona :)
Na stoliku zostawiam kawę.
Chciałam się Wam pochwalić moją pierwsząklasitką :) W piątek odbyło się uroczyste ślubowanie klas pierwszych .
Tu przewodniczący klas przy sztandarze szkoły
a tu przy tablicy
Przyjemnej nauki.
Dziękuję, przekażę córce :)
Dzień dobry!
Ale ładnie ktoś wyremontował! ;)))
Wpadam w to śliczne słoneczne popołudnie, parę minut przed zakończeniem pracy.
Co do remontów, to ogłaszam, iż moja łazienka jest na etapie oświetlania. Z tym, że kupiliśmy jakieś ledowe lampki i świeci to tragicznie. KAfelki straciły swój urok, nie wspominając o tym, że i ja w takim oświetleniu wyglądam mocno niekorzystnie, co jest bardzo przeze mnie źle widziane, zatem trzeba zmienić na normalne halogenki, żebym od rana nie czuła się brzydka taka i w dodatku w kolorze osoby zmarłej...
A ogólnie to nic ciekawego się nie dzieje. Choć miałam przygodę z tortem a ściślej rzecz ujmując - z masą cukrową. Poprosiłam rodziców w dzień dekorowania tortu o przywiezienie dziecka mego do domu, zebym od razu po pracy mogła zabrać się za tort. Zaczęłam o 15.30. Przepis mam tak opanowany, że robię go z pamięci. Tym razem jednak chyba pochrzaniłam ilość wody, bo wydawało mi się, że w garnuszku tej mazi mam więcej, niż zwykle. To już powinno dać mi do myślenia, ale gdzie tam! Nawaliłam cukru pudru przeszło kilogram, choć w przepisie jest 80 dag, zagniotałam masę, rozwałkowałam, dałam na tort iiii ... masło, którym posmarowany był tort przebiło się przez zbyt rzadką chyba masę. Wcale się nie zdenerwowałam. Zdarłam masę z tortu, wzięłam siatkę i portfel i poszłam na zakupy. Tak rozpoczęło się moje "dokładanie do interesu"
Kupiłam cukier puder, aromat i jakieś tam papu dla mnie i wyszło 20 zł. Miałam kartę a pani mówi, że dziś kartą nie wolno. Musiałam wybrać z bankomatu a że ten był "obcy" dla mojego banku za wybranie zapłaciłam 6 zł. Po powrocie do domu stwierdziłam, ze nie mam glukozy. Postanowiłam zrobić bez, bo przecież to cukier, a cukier puder mam, więc... Wyszła mi malutka kupka gumiastej ciapy. Wcale się nie zdenerwowałam.
Namieszałam trzeci raz, nadal bez glukozy, w dotyku było to nieco inne niż zwykle, ale dało się rozwałkować. Walnęłam to na tort i ledwo zdązyłam wygładzić i już było twarde. Twarde tak bardzo, ze z tego co zostało za cholerę nic bym nie zrobiła już a tort należy ozdobić przecież. Bez zdenerwowania postanowiłam zwilżyć tą twardą masę odrobiną wody. Ucieszona własnym geniuszem wlałam ciutkę wody i uzyskałam bagienko. Cóż, zupełnie bez nerwów wypieprzyłam to do kosza ( w życiu mi tak ładnie ze śmieci nie pachniało marcepanem ;) ). Postanowiłam jednak nabyć glukozę, gdyż jak widać jest to element niezbędny, wzięłam więc portfel i pojechałam do sklepu. Kupiłam glukozę i kolejne paczki cukru pudru, kombinując ile już dołożyłam do tego tortu. Kupiłam także rękaw do wyciskania kremów, zeby strzelić napis na torcie, bo takie było życzenie.
Rękaw okazał się dziurawy, ale to nic przecież! Dziurka była w miejscu, które zupełnie mi nie przeszkadzało. Wlałam lukier i piszę. Nagle rękaw się obrócił nieco i pult! Czekoladowy luier wypłynął na tort tworząc z literki u - literkę y... Zaczęlam się śmiać jak kretynka, zdrapałam tą laseczkę i wpierdzieliłam kwiatuszek. Przy okazji zauważyłam, zę masa na torcie dziwnie się pomarszczyła...
Następnego dnia był odbiór. Zostalamm uściskana, wycałowana i wychwalona pod niebiosa, że taki piękny tort zrobiłam :)))
Mnie najbardziej dziwi, czemu się wtedy nie zdenerwowałam. Normalnie to bym już wyła z rozpaczy a wtedy nic. Nawet dostalam 5 zł dopłaty :)) Coż część cukru się zwróciła zatem.
Pozdrawiam! Muszę spadać, bo się spóźnię wyjść z pracy :)
Tak się spieszyłam, żeby wyjść o czasie, że zapomniałam napisać, że Agulek - Twoja córka nie dość, że śliczna, jak laleczka, to jeszcze załapała się na zaszczytne stanowisko przewodniczącej! Gratulacje!
Dziękuję :)
Witam czwartkowo.Kawkę i herbatkę zaparzyłam dla wstępujących w biegu.Zwierzaczki nakarmione i poczochrane śpią za kominkiem,bo tam cieplutko.
Witam!
Siadam z herbatką przy kominku, za oknem szaro i ponuro i zimno. Dokładam do kominka, ogień pięknie buzuje. Ogarnęło mnie totalne lenistwo więc nic nie będę robiła, posiedzę i może cos poczytam.
Pozdrawiam i miłego dnia.
Witam serdecznie :)
Byłam dzisiaj znowu w moim ulubionym sklepiku z herbatami. Jak tam wchodzę i otulają mnie te wszystkie zapachy i wychodzą do klientów przemiłe siostry, do których herbaciarnia należy, czuję się jakbym była w zupełnie innym świecie. Podzielę się z Wami moimi nowymi nabytkami, w jednym dzbanku stawiam rooibosa malina z wanilią a w drugim czarną z brzoskwinią, pięknie pachną.
Ciężki dzień w pracy dzisiaj za mną, robotę miałam cały czas a nawet wyszłam godzinę później. Nogi mnie strasznie bolą. Biorę kubas herbaty i idę się bujać w fotelu. Miłego wieczoru :)
Oj biedne zwierzaczki jakie głodne.. Już Wam Agusia da jeść ...
Rozpalę w kominku bo brzydko i zimno za oknami.
Zostawiam dla chętnych michę pierogów ruskich .Proszę się częstować:)
Pozdrawiam i miłego dnia Wszystkim zyczę:)
Cichutko ostatnio w kawiarence. U mnie za oknem słoneczko ale już nie grzeje tak jak niedawno, zaledwie +8 za oknem. Dołożę do kominka żeby nie zgasło i siądę cichutko w fotelu, pobawię się ze zwierzaczkami, ale objedzone widać Agusia nie szczędziła jedzenia.
Przyniosę ostatnie aksamitki niech rozweselą kawiarenkę
No to i ja muszę wstąpić do kawiarenki, bo widzę, że są ludzie małej wiary i wróżą jej koniec ;-)
Nic takiego, ja tu lubię posiedzieć, a że czasu trochę mało, to pewnie każdy tak ma....
Dzisiaj o mało nie zapomniałam znowu o niemieckim Małej, więc prawie spóźnione jechałyśmy na ostatnią chwilę. Zaraz potem miałam odebrać zamówione rzeczy i gnać po męża do pracy, więc podwożąc Małą zrezygnowałam już z parkowania na dość odległym parkingu, podjechałam pod sam budunek i zatrzymałam się na zakazie ( ! ) udając, że wcale nie stoję. Mała wyskoczyła z auta, a ja z wzrokiem niewątpliwie najdoskonalej baranim i miną udającą, że nie stoję, tylko tak pomału jadę, czekałam, aż mi pomacha z okna, że dotarła do celu i lekcje będą :-)))))
Po krókim i obustronnym machaniu mogłam odjechać załatwiać inne sprawy, ale ponownie akcję powtórzyłam przy odbieraniu Małej.
Coś ostatnio stawiają różne znaki drogowe w miejscach, które mi kompletnie nie pasują ;-)
Ten tydzień miałam dziwnie pomieszany, najpierw miałam dwa poniedzialki i ktoś zajumał mi wtorek, a teraz dostałam w ramach Dnia Nauczyciela zaraz po środzie sobotę, ale zamiast niedzieli, która powinna była nadejść, był już piątek i dzisiaj mam od tego mały mętlik w głowie :))) Ale nic to, dam radę z kolejną sobotą, grunt, że to nie jakiś dodatkowy dzień roboczy ;-)
Witam sobotnio
Jak dobrze, że mamy tę naszą "kawiarenkę". Brakowało mi Was. A tutaj tak ciepło, serdecznie i "swojsko". Jak zawsze...
Na stole jesienne kwiatki od Boróweczki więc zapalę świece i wstawię wodę na herbatę z sokiem i cytryną. Mam jeszcze dwa kawałki mojego "idealnego sernika" więc pokroję go na mniejsze porcje żeby dla wszystkich starczyło. Dobrze, że rozpaliliście w kominku. Za oknem jest tak paskudnie, że nic mnie nie wygoni z domu. Pada intensywnie a do tego duży wiatr. Liście spadają w wielkim tempie. Dookoła zrobiło się "miodowo", bo pokryły wszystkie, czarne alejki. Jak to dobrze, że dziś jest sobota i nie musze nigdzie pędzić.
Ostatnie dwa tygodnie były bardzo intensywne. Najpierw przyjechał Połówek i mieliśmy sto spraw do załatwienia i zrobienia. Wieczory jak zwykle były zbyt krótkie. Na dodatek zasypiałam na siedząco, bo teraz wstaję bardzo wcześnie i ciągle czułam się niedospana. Mimo to znaleźliśmy trochę czasu by nad zalewem albo w lesie nacieszyć się złotą jesienią i takim zwykłym byciem we dwoje. W dniu, w którym wyjeżdżał Połówek przyjechała do mnie rodzina. Wiadomo...zakupy, obiady, odwiedziny itd. Wyjechali dzisiaj więc szybko zabrałam się za górę prania, sprzątanie i ogólnie nadrabianie różnych zaległości. Ale nic to. Teraz już wszystko wraca na stare, utarte tory
Nakupowałam sobie jesiennych kwiatków, zaparzyłam herbatę, sernik czeka więc mam zamiar nacieszyć się tą chwilą
Z radością przeczytałam, że u Was wszystko w porządku. Mysha, nadrobiłam zaległości w oglądaniu zdjęć, które nam podarowałaś. Ależ Ty ślicznie wyglądałaś. No ale co tu się dziwić - jak by mogło być inaczej skoro jesteś taką atrakcyjną kobietą.
Agulek, Ty szczęściaro! Gdybym miała taką wspaniałą córkę chyba bym pękła z dumy Zazdraszczam.
Miłego weekendu dla wszystkich
Ps. Marciu, gdzie jesteś? Co u Ciebie!
Smakosiu dziękuję za miłe słowa:)
Dzisiaj z córkami nazbierałyśmy liści i zamierzamy jutro zrobić róże z liści. Chcą zabrać do szkoły aby dostać+ ;)
Pozdrawiam i miłego wieczoru Wszystkim życzę :)
Dziękuję
Witam niedzielnie
Kto lubi poranki z kawą i to uczucie, że cały dzień przed nim? Ja! Ja! Ja! Na dodatek dziś już nie pada i przestało tak paskudnie wiać. Wyglądnęłam przez okno i poczułam przenikliwą wilgoć ale widok jest niesamowity, bo wszystko takie inne. Te liście, które wczoraj spadły przepięknie wyścieliły parkowe dróżki. Jeśli zaświeci słońce będzie niesamowita paleta barw. Ostatnio, jak pojechaliśmy do Trzebieży było bardzo słonecznie. Przyglądałam sie jesieni i stwierdziłam, że gdybym w tym momencie przeniosła te wszystkie kolory na płótno powstał by baaardzo kiczowaty obraz Świat jest przepiękny, prawda?
Zalew jesienią jest uroczy, bo wtedy trawy przy wydmach wyglądają jak delikatne bukiety. Wkleję parę zdjęć ze spacerów. Te są z Trzebieży
i kolejne
Na jesień natknęłam się także w dniu, kiedy poszłam zrobić zdjęcia dla naszej Agik. Ją fascynują wieże ciśnień. Ta, którą fotografowałam jest dziś kościołem. Jej otoczenie też mnie zachwyciło
A tu "kasztanek" w towarzystwie barwnych liści
Oczywiście nie ma jesieni bez spacerów po lesie :-)
Jeszcze na koniec z życzeniami radosnej energii w długie, pochmurne dni
Witam niedzielnie;-)
Piękne te Twoje fotki Smakosiu.
U mnie dziś pochmurnie,mglisto i deszczowo.Obiadek zjedzony a teraz zmykam w odwiedzinki do mamci a potem do psiapsióły.
Miłego popołudnia Wszystkim życzę.Zostawiam ciasto jabłkowe na osłodę.
Alicjo, myslę, że nawet w pochmurno i mglisto może być czarownie :)
Pozdrawiam Wszystkich :)
Ewka, kiedy rano idę do pracy i chłód wnika w każdy centymetr ciała albo gdy pada, to nic mnie nie przekonuje, że pochmurna jesień jest czarowna. Jednak kiedy oglądam takie zdjęcia, jak te, to już mi się marzy mglisty poranek i wiem, że potrafi on być uroczy :-)
Smakosiu, ja też jak wychodzę rano w tę mgłę, to aż mi się nie chce wierzyć, że może być pięknie. Ale jak zaglądnę za dom, w stronę lasu ....
Czasem tę mgłę popycha wiatr i wtedy jest jakoś tak strasznie.
Myślę, że nad każdą chwilą trzeba przystanąć, żeby dostrzec to co piękne, ale skąd wziąć na to czas :)
Ty potrafisz znaleźć to piękno, każdego zakamarka. Smakosiu, Twoje zdjęcia są piękne :) A kasztan na bruku - cudo :)
Ewka pięka jest jesień w twoim ogródku :)
To i ja pochwale się swoją jesienią w domu . Jutro dzieci zabiorą po jednym bukiecie do szkoły i postawią w swoich klasach.
Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!!!!!!! Prześliczne. Jakie piękne kolory. Gratuluję efektu.
Dziękuję :)
Agulku, piękne są Twoje bukiety jesienne :)))
Ewuniu, co to za krzew, ten z czerwonymi listkami?
Makusiu, to dereń biały ( Cornus Alba). Całe lato jest zielony, na jesień jest właśnie taki jak teraz, a w zimie ma tylko gałązki, ale za to karminowo-czerwone. I też pięknie wygląda znad śniegu :))
Dziękuję za odpowiedź, bardzo mi się podoba, muszę kupic:)
Na Twoich zdjęciach smakosiu to ta nasza jesień jest taka piękna :)
U nas też szaro buro .. nawet nie chce się z domu wychodzić. Dobrze że mam autko to do kościółka nie musimy marznąć ;)
Aluś placek pyszny :))
Miłego popołudnia Wszystkim życzę :)
Emilko moja kochana!
Bardzo, bardzo się wzruszyłam...
Robię stroiki, jak zawsze w pażdzierniku... i jak zawsze brakuje mi czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczysz taki mały odzew, ale piszę w tym miejscu właśnie, a nie w innym, żebyś wiedziała, że zrobiłaś mi ogromną przyjemność. Bardzo mnie wzruszyło to, ze pamietałaś o moim hysiu, że poszłaś i że sfotografowałaś.
Twoje zdjęcia są naprawdę piękne i to dla mnie niezwykła przyjemność, ze mogłam troszkę zajrzeć do Twojego świata...naprawdę magicznego.
Dziękuję z całego serca!
No i wielkie buzi dla wszystkich! Dla wszystkich, którzy trzymali kciuki, modlili się i duchem byli ze mną w tych wszystkich koszmarnych chwilach! Dziękuję!
Miło coś o tobie tu usłyszeć
O matulu! To niesamowite! Agik, ale mi zrobiłaś niespodziankę! Żebyś Ty wiedziała jak mnie ucieszyło gdy zobaczyłam Twój nick w Kawiarence. Dla mnie to ma głębsze znaczenie... To ja Ci dziękuję... i w głebi serca nie przestaję liczyć na to, że za jakiś czas znów przeczytam Twoje ciepłe i szczere myśli w kawiarnianym nastroju, przy kominku i przy dobrej kawie. Wielkie buziaki
Witam niedzielnie.
Smakosiu, zdjęcia jak zwylke śliczne i fajnie, że wstąpiłaś do kawiarenki się nimi podzielić. Ja jak zwykle na kawę się spóźniłam, ale może następnym razem ;-)
Ja lecę robić bigos, może na wtorek będzie dobry.... Jeszcze planuję cukinię zamarynować, ale to jak czasu zostanie. Ślubny ma dzisiaj dniówkę, więc wieczór muszę mieć już wolny, a nie stać w kuchni ;-)
Witam:)
Oj znowu biedne zwierzaki głodne... Już jedzą:)
W kominku napaliłam, nie za dobrze mi to szło ale mały płomeczek już jest... może się rozpali.
Ciasta nie mam ale kawę dla chętnych zostawiam. Ja chyba też zaraz druga wypije bo coś cięzki ten dzisiejszy dzień.
Miłego i spokojnego dnia Wszystkim życzę oraz bezpiecznej drogi, bo u mnie na skrzyżowaniu był dzisiaj wypadek 3 samochody się zderzyły. Przyjechały 3 karetki i 2 straże pożarne.
Witam w słoneczny poniedziałek!
Agusiu zaraz zajmę się kominkiem jestem specjalistką od niego. Szkoda tylko, że panowie o drewnie nie pomyśleli ale nic to zaraz narąbię i przywiozę. No i już wesoły ogień się pali.
Dzień u mnie wstał słoneczny ale zimny, dopiero +3 za oknem a w cieniu trawa pokryta szronem.
Idę i moim kominkiem się zająć bo za chwilę zmarznę.
Pozdrawiam cieplutko.
Witam serdecznie. W kominku pięknie rozpalone więc dorzucę drzewa żeby jak najdłużej się paliło. Boróweczka zadbała o drewno :)
Dzisiaj mam wolne, jechałam do pracy tylko na godzinkę ale spraw urzędowych miałam trochę do pozałatwiania. W końcu złożyłam wniosek o zmianę dowodu. Tydzień zaczął się super, byliśmy dzisiaj też oglądać mieszkanie, do jutra mamy czas na decyzję czy je bierzemy. Generalnie bardzo nam się podoba, jutro rano mężuś jedzie tylko ustalić z kominiarzami czy da się tam założyć takie centralne jak my chcemy. Okna już są wymienione, mieszkanie w naprawdę dobrym stanie. Także trzymajcie jutro kciuki ża to, żeby pan kominiarz powiedział nam to co chcemy usłyszeć :)
Zostawiam herbatę brzoskwiniową i jabłecznik na stole, zachęcam do przycupnięcia w ten zimny, deszczowy dzień przy ciepłym kominku. Miłego popołudnia.
Witajcie w nowym tygodniu
Mnie tam nie trzeba namawiać do siedzenia przy kominku Ciagnie mnie jak ćmę. Ech, jak dobrze, że Boróweczka zadbała o spory płomień. A rano to zimno, co nie? Wyciągnęłam swój najgrubszy i najszerszy szal i okręciłam nim kurtkę, bo ona do najcieplejszych nie należy a przecież nie będe teraz wyciągać zimowego płaszcza, bo potem jak przyjdą mrozy, to już nic mi nie zostanie. Ze mnie straszny zmarźluch.
Jakaś zmęczona dzisiaj jestem i trochę śpiąca. Już nic mi się nie chce. Miałam dość trudną rozmowę przez telefon i włożyłam w nią tyle energii, że chyba się "wyeksploatowałam" :-) Potrzebuje dużej dawki snu.
Mysha, masz moje kciuki na jutrzejszy dzionek. Będę czakać na wieści od kominiarza.
Dobrej nocy.
To i ja trzymam kciuki za dobre wieści :) Oby sie Wam udało
Dobry wieczor i dobranoc:)
Zwierzaki wyprowadzone, pobiegaly z Amigo:)
Trzymam kciuki dla potrzebujacych:)
Zgasilam ogien w kominku, gasze swiatla i zamykam drzwi do kawiarenki, dobrej nocy wszystkim :)
O kurczaczki, Tineczka wszystko pogasiła i pozamykała, o mało sobie zębów nie wybiłam :)))) , ale dla chcącego nic trudnego, zapaliłam kilka świeczek, to i światło będzie i ciepła dadzą, a ja z gorącą herbatą przyszłam i rumem do niej, więc stawiam na podgrzewaczu i zimno nie straszne ;-)
Może jeszcze jakiś nocny marek się pojawi i się poczęstuje....
Mysha, ja również mam nadzieję, że Wam się powiedzie :-) A swoją drogą prawie równocześnie robimy to samo. My właśnie w niedzielę rozmawialiśmy z panią chętną nawet na zamianę na nasze 2 pokoje z dopłatą, ale my chyba jednak zrezygnujemy, bo po nowym roku nie wiadomo czy mój Ślubny będzie jeszcze pracował, a ja wolę mierzyć siły na zamiary. Jakoś boję się kredytów na 100 lat ;-) Albo tak lubię swoje ciasne, ale własne śmieci :-)))
A żeby mi zbyt wielka przestrzeń w mieszkaniu nie powstała, to kupiłam sobie nowego klamora - hamak ! Oczywiście zawiozę go w góry, ale póki co, leży dumnie na podłodze i odpoczywa, bo wiosną, to już ja będę na nim leżeć i wtedy się narobi .
W dzień nauczyciela dziewczyny miały wolne, więc zrobiliśmy sobie wycieczkę w góry, a po górach, wieczorem, na basen.
Wybawiliśmy się porządnie i wracając wstąpiliśmy jeszcze przed zamknięciem do Netto. Pierwszy raz byłam w tym sklepie i tam właśnie zanabyłam na przecenie mój śliczny hamak za 17 zł. Zadowolona byłam przeokropnie i z tej radości odezwały się we mnie ludzkie uczucia, co natychmiast postanowiły wykorzystać moje bystre dzieci, motywując swoje zachcianki argumentem nie do podważenia, że były grzeczne ;-)
Przeoczyłam nawet fakt, że do niejednej świętej, to im jeszcze trochę brakowało, ale koniec końców wybrały sobie pamelo, granaty i jedna groszki kokosowe, a druga gorzką czekoladę.
Gdy wychodziliśmy ze sklepu dość chwiejnym krokiem podszedł do nas pan w nieokreślonym wieku i powiedział coś w tym rodzaju :
- Aaaayyyeeeeyyaeea ...?
Ja trochę mam problemy ze zrozumieniem osób, które nie używają spółgłosek, ale Ślubny z racji doświadczenia zawodowego, jakimś cudem wyłapał w tej "wypowiedzi" sens i odpowiedział grzecznie panu, że na piwo nie da, bo jest zimno i jeszcze gdzieś zamarznie. Chciał mu wlać do plastikowego kubka herbaty, bo mieliśmy w termosie, ale pan oddalił się w wężowym stylu coś tam jeszcze "mówiąc".
Dziewczyny już czekały w aucie i biorąc pod uwagę komfort jedzenia owoców w samochodzie, spakowały je do domu, a otworzyły czekoladę i draże.
Ja ze słodyczy najbardziej lubię schabowe i nie częstowałam się ich słodkościami, ale Ślubny reflektował na kilka groszków dla skosztowania. Jako że on prowadził, a było dość mgliście i nie odrywał oczu od drogi, to ja sięgnęłam po trzy draże i prosto z dłoni chciałam mu wsadzić do buzi, ale trzymam i trzymam, nawet zaczęłam dopychać mu mocniej, a on nie je, tylko coś mruczy. Zabrałam mu rękę z drażami i pytam, czemu nie je, jak mu daję, a on mi na to, że do brody mu pchałam, a tam nie ma otworu gębowego i nawet głowy nie mógł opóścić, bo tak mu dociskałam :-)))
No i dogodź tu mężczyźnie !
Dziewczyny się ubawiły, że próbowałam tatę przez brodę nakarmić, a on tamtędy nie umie jeść ;-)
Ale warto było się zatrzymać, bo mam wymarzony hamak :)))
Już nie mogę się doczekać kiedy go przetestuję....
Lenka :)) Ja mojego też tak karmię jak jedziemy w trasę, ale widzisz ja na to nie wpadłam żeby męża przez brodę karmić ;)
Uwielbiam czytać Twoje zabawne sytuacje z rodziną w roli głównej :)
Pozdrawiam :)
Lenka, strasznie przepraszam, czekalam do polnocy. Zywej duszy nie bylo dookola, to pozamykalam.......hihi
A z tymi swiecami , to uwazaj, na wszelki wypadek zgas przed wyjsciem, bo nam kawiarenke spalisz! :)
Czytam Twoje opowiesci z radoscia:)
Ja też uwielbiam czytać Twoje świetne historyjki :)
Mężuś był rano u panów kominiarzy i zgodzili się na nasze plany. Jutro rano ma jeszcze podjechać do Zbm-u po wszystkie dokumenty i dostarczyć kilka papierków. Także trzymajcie jeszcze jutro kciuki bo mimo tego, że niby wszystko jest ok to spokojna będę dopiero jak dostanę klucze.
Trzymam kciuki i nie życzę powodzenia żeby nie zapeszyć.
Mysha, moje kciuki też masz...czuję, że już niedługo będziesz "piała" z radości :-)
Witajcie wtorkowo
Jeeeny, jutro już środa. Ten czas zwariował. Oczywiście pada i jest zimno i to chyba już nikogo nie dziwi, bo "pogodynka" uprzedzała, że będzie "bee". Dzisiaj bardzo elegancki samochód z bardzo eleganckim kierowcą w bardzo nieelegancki sposób potraktował nasza gromadkę na przystanku wielgaśnym prysznicem z kałuży. Prysnął tak dokładnie, że aż musiałam przetrzeć oczy. Spodnie już wyprane a kurtka się suszy. Piękne te nasze polskie drogi. Kierowcom zaś brakuje wyobraźni i potem mamy takie mokre "niespodzianki".
Lenka, czy Ty masz świadomość, że podbijasz nasze serca tymi swoimi opowieściami? Jesteś super babka! Czekam na więcej.
Może wypijemy jeszcze herbatę z sokiem z dzikiej róży, co? Kto się pisze?
Tineczko, co u Twojej Mamy? Jak się czuje? A co u Twojego wnusia? Może podarujesz nam Jego aktualne zdjęcie? Pewnie urósł, co?
Marciu, co u Ciebie? Odezwij się.
Witam środowo;-)
Za oknem zachmurzenie w pełni,wietrznie i na termometrze 5 na plusie.
Zwierzaczki nakarmione.W kominku napalone,robi się cieplutko i przyjemnie.Zostawiam zaparzoną kawkę i herbatkę dla wstępujących a sama znikam ptaszki męża nakarmić a potem trzeba by się było wziąść za obiadek.Dziś na słodko pierogi z jabłkami.
Miłego dnia życzę.
Cześć. Alicja aromat Twojej kawy doleciał aż do Krakowa:)
Na piątek moja starsza cvórka ma przynieść materiały potrzebne do zrobienia drzewa genealogicznego:) Chyba mnie wzieło ostro bo od kilku dni siedzę i szukam, dzwonię i mam już całkiem sporą ilość bo 65 osób i to bliskiej rodziny.Teraz jeszcze muszę zdjęcia powstawiać i będzie ok :)
Ooo muszę się zbierać do dentysty;/
Słoneczko wyszło mi teraz zza chmur.
Miłego dnia Wszystkim zyczę:) Papa
Witam środowo.
Tineczko, ja się wcale nie gniewam, bardzo dobrze, że dopilnowałaś ładu i porządku :))) A świeczki oczywiście pogasiłam. Zawsze zostawiam zgaszone choćby z oszczędności, po co mają się palić, jak nikogo nie cieszą...
Agulek, Ty pewnie się lepiej przykładasz do karmienia męża ;-) , a ja, jak chociaż okiem rzucę na to, co gdzie pcham, to już jakiś plus .
Swoją drogą zainspirowałaś mnie do kwiatków z liści, śliczne są, a już nie robiłam ze dwa lata...
Mysha, kciuki oczywiście trzymam :)))
Smakosiu, herbatkę z sokiem z dzikiej róży chętnie bym wypiła, o ile jeszcze jest... :)))
Ale muszę was jeszcze pomęczyć moimi wczorajszymi dziwactwami.
Wjmowałam z lodówki przygotowane wcześniej mięso do zapiekania i poczułam, że talerz je przykrywający jest lekko ciepły. Zdenerwoawałam się już na zapas, że coś mi lodówka szwankuje, tym bardziej, że ostatnio również poczułam dziwne ciepło od lampki w lodówce.
Wołam więc Ślubnego i informuję go o moich podejrzeniach wobec światełka, że ono mi chyba nie gaśnie po zamknięciu lodówki i dlatego tak się grzeje.
Ślubny beztrosko zrzucił winę na dziewczyny, że pewnie któraś nie domknęła lodówki i się ciągle świeciło, ale od godziny byłam sama w kuchni i niestety oskarżenie padło znowu na światełko.
Ale jak to sprawdzić, czy ono gaśnie po zamknięciu...?
Wysunęłam nieśmiałą propozycję, żeby ktoś wlazł do środka, zamkniemy go na chwilę w lodówce i nam powie, czy mu światło zgasło. Mała była już nawet chętna poświęcić się dla wiedzy i nauki, ale Ślubny kręcił nosem, że gdzie to wszystko wyjmować w tej kuchni i kuchnia poparła go w tej kwestii, przypominając o swoich rozmiarach na pierwszy rzut oka.
W tym momencie eksplozja intelektu nagle wstrząsnęła mną do głębi i pomyślałam, od czego jest ta wszędobylska technika ! Włączymy kamerkę w komórce, wsadzimy ją do lodówki, zamkniemy i nagramy, co się działo w środku !
Jestem genialna ! Obwieściłam to natychmiast całej rodzinie, żeby im nie umknęło, jakie szczęście mają, że trafili do mojej rodziny, bo mają szansę na obciążenie genetyczne moim geniuszem ;-)))
Mężusiowi pomysł się spodobał, poleciał po komórkę i rozpoczął akcję nagrywania.
Ja nadal szykowałam w kuchni obiad i przerywałam tylko na projekcję krótkiego filmiku z lampką lodówkową w roli głównej. Na 5 nakręconych filmów, światełko 2 razy nie zgasło po zamknięciu drzwi lodówki, co potwierdziło moje przypuszczenia.
Ślubnemu natomiast bardzo spodobało się nagrywanie martwej natury i stał pod lodówką kręcąc ciągle nowe filmiki i zamykając drzwiczki na różne sposoby : na kopa, dociskając lub puszczając je wolno i strasznie się cieszył, kiedy go prosiłam o podanie czegoś z lodówki ( skoro już tam sterczy ), bo miał przynajmniej powód do wkładania lub wyjmowania komórki, oczywiście z głośnym komentarzem, który miał pomagać w zidentyfikowaniu momentu otwarcia lub zamknięcia drzwiczek. Wyszło mu, że jak za lekko się zamkną, to światełko nie gaśnie.
Coś tam dokleił, żeby mocniej przyciskało dzyndzelek wyłączający światło i ambitnie obiecał dzisiaj po pracy jeszcze sprawdzić, czy to działa, oczywiście nagrywając komórką wnętrze lodówki ;-)
Jejku ja znowu ględzę, a mam do lekarza jechać.
Zostawiam pamelo dla tych, co lubią, ale kawałeczek już skubnęłam, bo dobre .
Dzień dobry!
Boziu, Lenka, Ty mnie rozwalasz na maksa! Czytanie Twoich opowieści, niesłusznie, brzydko i niesprawidliwie nazwanych przez Ciebie ględzeniem, przypomina mi, że jutro premiera książki Almiry! Ona też miała "dar" doprowadzania mnie do łzawego rechotu :)
Smakosiu -cmoki dla Ciebie, ze przyszłaś, bo ja stęskniona byłam i zaniepokojona coraz bardziej.
Myscha - ściskam kciuki w moich dłoniach, zeby w Twoich dłoniach już wkrótce zabrzęczał pęk upragnionych kluczy!
A ja też odkryłam dziś "coś". Dziś jest 20 10 2010. No. Genialne, co? Hehehee Co do łazienki mojej, to nic nie powiem, bo się wstydzę nieco. Prawie już, jak zawsze ;)
Ale nie buczę, bo jak w sobotę zdarzyło mi się malutkie buczenie, to mój Mąż wykonawca odbuczywał przez 45 min., ze na inne pomieszczenia wezmę sobie firmę (sama), wezmę sobie urlop (sama) i będę siedzieć z firmą (sama) i ich pilnować i dogadzać im. Przestał buczeć, jak chciał, żebym go obcięła a ja powiedziałam, zeby wynajął firmę :)) Pogodzeni i pełni miłości patrzyliśmy jak łazienka jest "prawie już". Ja i mój obcięty Mąż.
Zresztą ja sie nie nadaję do pilnowania fachowców, bo się nie znam. Co pewnie widać na pierwszy rzut oka :) Jak przyszedł pan do junkersa, powiedział, że brakuje rury gazowej, a że maż mówił, że wszystko pasuje, tylko zawiesić. A tu nic nie pasuje! I teraz będzie więcej pracy i w ogóle. Ja ze wzrokiem żywej cielęciny poszłam zobaczyć, gdzie to niby brakuje tej rury i pan mi dyndnął nakrętką pokazując przerwę między rurą gazową a rurą wychodzącą z junkersa. Najpierw powiedziałam,że ja pierdziu, ale potem cielę na szczęście odeszło na chwilkę na bok i pojawiło się oświecenie i rzekłam, ze przecież to niemożliwe! Bo junkers wisiał i działał i Mąż zdjął go tylko do kafelkowania, wiec gdzie tą rurę wcieło nagle?! I fachowiec coś mruknął, że może jak tu odkręci i tu odkręci to coś się da zrobić. I dało się. Pasowało bardzo. Potem pewnie uznał mnie za równą sobie bo nawet pokazywał mi zdjęcia w komórce i opowiadał o teściu i swojej pracy. Miły człowiek. Choć oszust :))
Pozdrawiam i miłego dnia!
Witam serdecznie.
Dzisiaj rano, skoro świt obudziłam mężusia żeby jechał załatwiać dalej sprawy z naszym mieszkankiem. Na miejscu okazało się, że dostał 4 kartki do wypełnienia i dopiero z nimi może wrócić. Szkoda, że wczoraj panie nie wiedziały co trzeba mu dać i w sumie jeden dzień przez ich niewiedzę straciliśmy. Kolejny bezsens: to co mamy wypełnić to pisemko, które załatwialiśmy w poniedziałek, dokładnie to samo tylko teraz musi być na innym druczku. Słowo w słowo to samo ale karteczka inaczej wygląda. No niestety tak wygląda nasza polska biurokracja. Ledwo co zajechałam do pracy, stwierdziłam, że jadę to załatwiać bo szkoda czasu. Dobrze, że miałam taką możliwość. Pomyślałam też, że pewnie będę potrzebowała jeszcze tysiąc pięćset innych dokumentów, akt urodzenia Młodego i akt ślubu, wyrok odnośnie rozwodu, odciśniętą, prawą stopę i wynik wymazu z nosa. Oczywiście żartuję, dwóch ostatnich "dokumentów" nie trzeba było ale te poprzednie tak. Szarpnęłam się na taxi żeby było szybciej. W Urzędzie Miasta potwierdzenie zameldowania (oczywiście płatne), potem do biura nieruchomości potwierdzić ile moja mamusia ma pokoi, jakie duże i czy płaci czynsz regularnie i wiela osób tam mieszka :) babka z biura sama kręciła głową jak jej opowiadałam czego oni wymagają. Niestety babka wszystkich danych nie posiadała w aktach więc lotka do mamy do domu zajrzeć w papiery. Pól drogi leciałam za 2 kominiarzami, złapałam się za guzik i szukam chłopa w okularach. A tu jak na złość wszyscy wspaniale widzą, nikt okularów nie potrzebuje. W końcu "dorwałam" wzrokowo chłopa i zadowolona, że będzie szczęście. Kominiarze w pewnym momencie się stracili a jak wchodziłam do klatki to nagle się pojawili i nawet jeden powiedział mi "dzień dobry". Odebrałam to jako oczywisty sygnał szczęścia :) Mama na rehabilitacji więc musiałam kopać sama we wszystkich szafkach. Szukałam intensywnie zielonej teczki bo pamiętam, że tam to miała po czym się okazało, że przełożyła do zielonego segregatora. Mężuś mnie stamtąd odebrał i szybko do Zbmu. Na miejscu na szczęście miła babeczka wszystko spisała, musieliśmy podpisać oświadczenia, że nie mamy innych mieszkań w najbliższych 10 miastach. Po podpisaniu się w pięćdziesięciu miejscach (wpisując datę 20.10.2010 stwierdziłam, że to też na szczęście ) dowiedzieliśmy się, że jeszcze tylko około miesiąca i zapadnie decyzja. Wzięła nr. telefonu i obiecała dzwonić jak będzie miała dokumenty. Więc generalnie jeszcze długa droga przed nami i na święta się tam raczej nie wprowadzimy bo miesiąc to trochę mało na remont ale może pod koniec stycznia już damy radę :) Chociaż nie, obiecałam sobie, że nie będę planować żeby w razie czego się nie rozczarować. Bo wcale bym się nie zdziwiła jakbyśmy jeszcze tego mieszkania z jakichś tam powodów nie dostali.... ehhh, nie cierpię czekania.
I tym optymistycznym akcentem kończę moją przydługą opowieść :) Idę rozpalić w kominku, nakarmić zwierzaczki i zostawiam herbatkę.
Miłego wieczoru.
Skoro o jesieni mowa... salut z Wólki Waniewskiej, z Narwiańskiego Paku Narodowego. Nb. jak ja dawno nie spałem na wsi! Taka cisza i ciemność.
No to wdychaj Jaruś, wdychaj to czyste powietrze. Tylko na siedząco, bo Cię nadmiar tlenu z nóg zwali :))
Miłego wypoczynku :)
Było minęło:)
Witajcie czwartkowo
Naprawdę jutro jest już piątek? Nieeee, no fajnie, ale przeciez dopiero co był poniedziałek. To teraz już nie ma wtorków i śród? O jej! Co za słowo - "śród" :-))
Ostatnio wpadłam na pomysł, że na Sylwestra i Nowy Rok wyjedziemy z Połówkiem nad morze. Kiedyś spędziłam w ten sposób pierwszy i drugi dzień świąt. Fajnie było więc warto to powtórzyć. Poszukałam nowego miejsca, bo to wcześniejsze niestety było wynajmowane na minimum trzy doby a nam potrzebne są tylko dwie. Nic to, znalazłam inne. Też fajne. Postanowiłam nie wygadać się i będzie to taki prezent pod choinkę dla Połówka :-)
Jeeeeny, w górach już sypie śnieg. Ciekawe jaką pogodę ma nasza Marcia. Ktoś wie co u Niej słychać? Czemu się nie odzywa?
Aloalo, Ty i Lenka macie taki dar do pisania, że aż zawsze nie mogę się Was doczekać w Kawiarence. Dobrze, że tu zaglądacie. Super kobiety z Was :-))
Mysha, ale się ostatnio dużo u Ciebie dzieje. Nieustająco kibicuję Waszym planom mieszkaniowym. Pisz, pisz jak się sprawy mają.
Jarek, ale zrobiłeś nam niespodziankę tym zdjęciem. A Ty, to ten najwyższy? A gdzie żona? Zazdraszczam tych wiejskich klimatów.
Zrobię tradycyjnie herbatę z sokiem i cytryną. Kto się pisze?
Faworek i Koralik przytuleni i wygłaskani. Teraz poszli sobie do swojego kapcia :-)
Miłego wieczoru
Witam wieczorkiem :)
Aloalo, jak Wy wykończycie swoją łazienkę, to ja chyba aż się wproszę na jakąś kąpiel, prysznic albo chociaż mycie zębów, cooo ? Obiecuję, że wezmę swoją szczoteczkę ;-)))
Smakosiu, już masz zaplanowanego Sylwestra ?? Jeny, ja jeszcze na Święto Zmarłych nie jestem gotowa ;-) Nawet wizji stroików jeszcze nie mam, a ile się będę zbierać do zrobienia....
Jareksz, przypomniałeś mi tym zdjęciem ostatni urlop i wszystkie wakacje w dzieciństwie :-) Tam faktycznie są inne noce....
Ja się dzisiaj umordowałam w kuchni sprzątając takie najgłębsze kąty ;-) Skąd tam tyle kurzu ?
Powyciągałam z tajemnej szpary obok lodówki wszystkie "potrzebne" mi i nigdy nie używane różne pudełka, pojemniczki, torebki i wytłoczki na jajka oraz zaginione dwa grzybki do łuskania orzechów z koszykiem. Kiedy myłam tam podłogę, moja lodówka zaczęła na mnie warczeć ! Nigdy tak nie robiła, więc ją pytam, o co jej chodzi, a ona nadal warczy. Mówię do niej, że pewnie jej to zamykanie drzwi "z kopa" przez Ślubnego zaszkodziło, albo lubiła ten kurz i rupiecie, które jej teraz brutalnie sprzątnęłam, więc się buntuje, ale zaraz ją ustawię do pionu i przestanie warczeć.
Duża pytała z pokoju, z kim rozmawiam, no to odpowiedziałam, że z lodówką, bo na mnie warczy.
Pchnęłam tą gadzinę lekko do tyłu, ale nie pomogło, więc popchnęłam mocniej w bok i przestała !
Ja całkiem zdolna nawet jestem .... czasami. Tak szybko naprawić warczącą lodówkę ;-)
Teraz regeneruję siły herbatką z domowym sokiem malinowym i zostawiam jeszcze dla chętnych.
Tak wykończyła mnie odrobina kurzu i bałaganu :))) Ale muszę dodać, że stawiał wyraźny opór, ten kuchenny jest chyba najgorszy....
Lenka, to planowanie Sylwestra, to wbrew pozorom spontaniczne działanie. Nagle przyszło mi do głowy, że taki wypad nad morze z noclegiem, to może być fajny prezent pod choinkę i zaczęłam szperać w internecie. Ceny mnie zmroziły. Jednak przypadkiem natrafiłam na ciut tańszą ofertę i uznałam, że nie mogę jej wypuścić z rąk :-)) No i stało się
A wiesz, że moja lodówka też ciągle coś do mnie "mówi"? Szczególnie rozgaduje się rano, jak wstanę a w całym domu jest wieeeelka cisza :-))
Witam piątkowo;-)
Za oknem piękne słoneczko,ale wietrznie okropnie.
Rozpalę w kominku bo pomimo słoneczka to zimno na polu (dworze).Zwierzaczki nakarmione grzeją się w kapciu.Kawka i herbatka malinowa z cytrynką zaparzona,więc zapraszam.
Dobrze,że ten tydzień się kończy bo nie był dla mnie zbyt miły.
Miłego piątku Wam życzę.
Nonka,Marcia gdzie się pochowałyście?
To ja też witam piątkowo :)
Dziś miałam urlop. Bo musiałam zrobić sobie różne badania. Bo różni lekarze mi mówią, że powinnam je zrobić. Ze względu na to, że lekarze prywatni-badania też. Postanowiłam udać się w inne miejsce poboru krwi niż zwykle, gdyż to, co zwykle słynie z wysokich cen. Wymieniłam całą litanię, co mają z krwi mi wyczytać (bałam się, czy w ogóle mi jej starczy), ale okazało się, że potrzebne było troszkę mililitów. Zapłaciłam za wszysto 111 zł. Cała szczęśliwa odetchnęłam z ulgą, że nie poszłam w to "droższe" miejsce, bo ile tam mogłoby mnie szarpnąć. Nie wytrzymałam jednak i zadzwoniłam zapytać. I cóż. W tym "droższym" miejscu zapłaciłabym ... 90! Kurde, chytry traci 21 zł!!!
Smakosiu - już zazdroszczę Ci tego Sylwestra! I widzę, że u Ciebie też grasuje ten łobuz, co kradnie dni? :)
Lenka - ja nie wiem kto pierwszy kogo wykończy? Czy my łazienkę czy ona nas? :) Ale jakby co to czuj się zaproszona na prysznic, kąpiel i mycie zębów - all inclusive speszeli for ju :))) Jakbyś jednak tęskniła za domem, pozwalam Ci kopnąć w moją lodówkę, może to przyspieszy kupno nowej? :)
Alicjo - życzę, by następne tygodnie były bardziej uśmiechnięte.
Słońce świeci i jak się z domu patrzy to wygląda fantastycznie. A na zewnątrz hu hu hula wiatr mrozisty, brr... Koleżanka mi dziś powiedziała, ze mam elegancko włosy ułożone, tak podniesione. A ja, że nic nie podnosiłam i ma być klapnięte przecież! Wiatrzysko mnie tak uczesało :) Za friko.
Miłego dnia, Kochani!
Witam serdecznie. Jak dobrze, że już weekend, w końcu mogę trochę odsapnąć. Za oknem zimno, niebo całe zamglone... Brzydko. Na szczęście nie muszę nigdzie dzisiaj wychodzić, ewentualnie dopiero wieczorem z mężusiem na jakąś randkę ale to i tak jedziemy autem.
Rozpaliłam w kominku, zaparzyłam kawusię a popołudniu przyniosę szarlotkę. Zwierzaczki nakarmione, śpią w kapciu a ja idę się pobujać w fotelu. Życzę wszystkim miłej i spokojnej soboty :)
Witajcie sobotnio
Przyszłam już na gotowe Mysha o wszystko zadbała. Mmmm, jaaaaka dobra kawa. Na szarlotkę poczekam cierpliwie, bo już dawno nie jadłam. Zostawię gorącej herbaty z sokiem i cukrem dla wszystkich zmarźluchów i nie tylko. U mnie pogoda całkiem przyjemna. Wczoraj wiało i padało a dziś słońce od samego rana. Umówiłam się z przyjaciółką na kawę. Mam zamiar namówić Ją na spacer a potem znajdziemy jakąś przytulną kawiarenkę. Może uda mi się zrobić parę zdjęć...?
Wczorajszy dzionek miałam stresujący, ale zakończył się baaaardzo dobrze. Robiłam badania i okazało się, że są w normie. Wieczorem byłam tak padnięta, że zasnęłam już po 21-ej. Nerwy potrafią człowieka zwalić z nóg :-)
Śmieszny sen miałam. Niespodziewanie odwiedził mnie Lajan z jakąś inną WŻ-towiczką. Chyba Ją przedstawiał, ale z tego co pamiętam była mi nieznana. Trochę mnie to zdziwiło i czułam się niepewnie. Byłam też bardzo zmieszana, bo nie byłam przygotowana na taką wizytę. Postawiłam kawę i jakieś drobne ciasteczka a tu nagle przy stole zasiadło dużo więcej osób. Nie mam pojęcia skąd się wzięli. Zwyczajnie weszłam do pokoju a przy stole siedziało jakieś 15 osób. Wszyscy z WŻ, ale oprócz Lajana nikogo nie znałam. Postawiłam wino i próbowałam jakoś wszystkich ugościć. Martwiłam się, że nie mam nic na obiad. Czułam, że trzeba coś szybko wymyślić, ale lodówka świeciła pustkami. Ciastka się kończyły a ja zamiast rozmawiać główkowałam czym by tu ugościć to liczne towarzystwo. Skąd się biorą takie sny...?
Miłej soboty!
Ps. Koralik z Faworkiem obudzili się i rozpychają się w kapciu. Fajny widok.
Smakosia, chociaż w śnie mnie wspomnisz. hahahahahahaha, jak będę jechał dam Ci znać hahahahaha
Tak tak, koniecznie mnie uprzedź, bo potem widzisz jak to się kończy - stres i okruchy w lodówce
Witajcie niedzielnie
Liście tańczą żeby nie napisać szaleją. Przez moment słońce rozświetliło taką gamę kolorów, że w jednej chwili popędziłam po aparat i czułam, że mam otwartą buzię z zachwytu. Dosłownie za moment zrobiło się szaro i już wiem, że deszcz wisi w powietrzu. Niesamowite tempo w tej dzisiejszej aurze.
Za mną dziwna noc a raczej dziwne sny. Jakieś magiczne, symboliczne i pełne tęsknot, które właśnie sobie uświadamiam analizującje kolejno wszystkie "obrazy". A! No właśnie! Przyśnił mi się również pomysł na obraz. Muszę go namalować. Wczoraj nie mogłam zasnąć a potem około 2-ej w nocy jakiś ptak zaczął tak przeraźliwie skrzeczeć, że aż serce się kroiło. Otworzyłam szeroko okno i zaczęłam wydawać ustami jakieś dzwięki żeby go uciszyć, ale on tylko na moment przerywał a potem wracał do swojego "tragicznego" skrzeku. Pomyślałam, że może jakiś kot go dopadł, ale to by przecież nie trwało aż tak długo, prawda? Było mi smutno, bo miałam uczucie, że powinnam coś zrobić, jakoś pomóc. Ten dzwięk był tak głośny, że aż nieprawdopodobny. A może to nie był ptak? No ale takiego dzwięku nie wydają inne zwierzęta (chyba)... O jeny...co za noc.
Jeszcze nie piłam kawy. A Wy? Może zaparzę duży dzbanek i zapachem przywołam innych kawiarenkowiczów? Zapalę świece, bo mroczno się zrobiło. A liście niech tańczą, niech zmieniają jesienne obrazy...
Miłej niedzieli
Jaka pyszna kawa!!!Spałam jak suseł i od razu kawa-ale fajnie!
Mam trochę szarlotki,więc do kawy w sam raz i też obawy-czy wszystkim wystarczy(synek zadbał,aby tak się stało...hihihi)?Ale miejmy nadzieję,że ktoś się zlituje i cosik doniesie słodkiego.U mnie świeci słoneczko,więc rozsyłam Wam tych promini jak najwięcej-niech ogrzeje zziębniętych.
Kawkę skończę i dosuszę swoje warkocze(siedzę z ręcznikiem na głowie).Mam zamiar iść na krótki spacer obadać co bobry na mojej rzeczce wyczyniają,bo już budują tamy i spiętrzają wodę-lubię to obserwować.Może założę tątek o boberkach...?
Potem obiad(teściowa się dziś wzięła za gotowanie-bo jej akurat lenistwo nie ogrnęło) i niestety-ale w niedzielę do pracy...a potem w poniedziałek na rano,więc szybkie spanie(normal u mnie i tak).Więc leniuchujcie sobie słodko i za mnie.
Pozdrawiam bardzo słonecznie
Przynoszę obiecaną wczoraj szarlotkę :) Rozpalam w kominku, od razu będzie milej... :)
Wyszliśmy wczoraj wieczorem z mężusiem i naszym kolegą powłóczyć się po knajpkach. Najpierw byliśmy coś zjeść w naszej ulubionej chińskiej a później na winku i herbatce. Uwielbiam takie szwędane wieczory w fajnym towarzystwie :)
Dzisiaj będę się lenić jak to wypada w niedzielę :) obiadek mam już gotowy, nigdzie się raczej nie ruszamy więc póki co nawet nie wyskoczyłam z pidżamy :):):)
Miłej niedzieli życzę.
Koło kominka zostawiłam zapasy dla zwierzaczków więc wystarczy tylko jak będziecie dosypywać do pustych miseczek.
Witam niedzielnie :)
Kurcze Jaśka, wobraziłam sobie Ciebie z warkoczami... ;-)))
Ale w górach jest pięknie ! Pogoda była przecudna. Pojechaliśmy na Słowację na wycieczkę nad jezioro Orawskie. Widok lekko ośnieżonych Tatr normalnie zwalił mnie z nóg. Dobrze, że w samochodzie miałam miejsce siedzące, bo inaczej bym padła z wrażenia ;-)
U nas też już sporo śniegu. Jadąc przez Przełęcz Krowiarki musieliśmy stanąć, bo Mała z tatusiem chciała porzucać się śnieżkami i nawet nie wiem, kto lepiej się bawił, ona czy tatuś :))))
Babia Góra oczywiście również ośnieżona. Na zdjęciu widać którędy ostatnio wchodziłam, od lewej przez Sokolicę i Kępę, a na końcu Babia z Diablakiem.
Wiem, wiem, super wyczyn ;-) Ale nie musicie mnie podziwiać, sama się wystarczająco już podziwiam :)))))))) A jak się podziwiałam po wejściu na Rysy czy Bobrowiec ! O mało mi głowa nie odpadła od podziwania się z każdej strony :))))))
Ale i tak najbardzie lubię widok na moje górki z tarasu :-))
One każdego dnia i o każdej porze roku wyglądają inaczej. Zmieniają kolory, tło i oświetlenie. Inaczej wyglądają we mgle, w dziennym świetle, a inaczej przy zachodzącym słońcu.
Tak było wczoraj.
Mogłabym mieć w takich kolorach dywan....
Jeszcze Wam pokażę mój widok z sypialni. Uwielbiam, jeszcze leżąc w łóżku, odsłonić rolety i patrzeć na błękit nieba. No, czasami też bywa pochmurnie albo deszczowo, ale kto by chciał oglądać takie widoki ;-))
A to widok z pozycji leżącej, z mojego łóżka. Nie widać tylko, jak obłoczki płyną.
Szkoda że moje dzieci muszą chodzić do szkoły i nie można było zostać dłużej....
Zostawiam winogronka dla kawiarenkowiczów, baaardzo słodkie.
Witam wtorkowo.
Zapalę w kominku bo strasznie zimno,dosypię zwierzaczkom okruszków bo zapasy od Myshy się skończyły.Poczochram ich troszkę.Zaparzam kawusie i herbatkę dla zmarzluchów a sama idę z kubaskiem gorącej czekolady pobujać się na fotelu.Posłucham jak Faworek pięknie gra za kominkiem.
Lenka ja mam podobne widoki za oknem,,tylko,że u mnie po ostatnich deszczach i wiatrach mało kolorowych liści na drzewach.Za to pod nogami multum.
Miłego dnia Wszystkim życzę.
Witam w deszczowy wtorek!
Prawie co dzień zaglądam do kawiarenki ale na razie mam utrudniony dostęp. Wyjechałam z domku do córki i dopiero 7 listopada znowu będę sama na moich włościach. Teraz najczęściej zaglądam wieczorkiem jak wnuki śpią i trudno mi pisać po ciemku.
W dzień robię przysmaki wnukom i wreszcie mam na kim testować nowe przepisy.
Pozdrawiam cieplutko i miłego dnia.
Witajcie wtorkowo i wieczornie
Dobrze, że ktoś wymyślił świece. Jesień i zima są nierozłączne z tym ciepłym światłem płomyka. W naszej kawiarence chyba wszyscy lubią czuć ten nastrój i ciepło, prawda?
Przyniosłam herbatę. Jak zawsze z sokiem i cytryną. Mam też herbatniki, które kupiłam w Lidlu - korzenne i chrupiące. Faworek i Koralik śpią. Czy to nie dziwne, że chrapią o tej godzinie? Może się przejedli i dlatego drzemią?
Lenka, te Twoje widoki są tak urokliwe, że ja Ci najnormalniej w świecie zaczynam współczuć. No bo jak tu wracać do domu, kiedy się ma takie obrazy na własność. Może kiedyś zamieszkacie w tej swojej chatce w górach?
Alicja, Ty mi nie przypominaj o liściach, bo mam wyrzuty sumienia. Ciągle się nie mogę zmobilizować a powinnam już zacząć grabić. Na moim przybalkonowym ogródeczku jest ich tyle, że pewnie zejdzie mi dobra godzina na sprzataniu. Niestety jeszcze więcej jest ich na tym starym dębie, który zrzuca je bez końca.
Boróweczko, jak fajnie, że zaglądnęłaś do Kawiarenki. Naciesz się swoją córką i wnukami i wracaj do nas. Czekamy
Miłego wieczoru.
A! Słuchajcie! Pomyślicie, ze zwariowałam, ale ja Was zapewniam, że nie :-)) Przysłano mi dzisiaj lampki choinkowe, które kupiłam przez internet. Stwierdziłam ostatnio, że muszę zainwestować w tym roku w nowe energooszczędne czyli ledowe. Kupiłam teraz, bo były niedrogie a wiem, że potem w sklepach będą droższe. Te tańsze moga wykupić hurtownicy do sklepów. Włączyłam na moment żeby zobaczyć jak świecą. Ale uczucie! Ech, jak ja lubię święta
Witam wieczorkiem :-)
Alicja, to Ty masz fajniej, bo każdego dnia, a ja najczęściej tylko w weekendy..., ale za to liści nigdy nie muszę grabić, ponieważ robi to za mnie halny :))))))
Smakosiu, masz chyba rację, sama zacznę sobie współczuć ;-) Ja mieszkać bym tam kiedyś mogła ( jak ocieplimy ), ale Ślubny jest ciepłolubny i twierdzi, że siedzenie zimą pod zaspą przez tydzień, to nie dla niego :-)))) A tam potrafi spaść sporo śniegu, bo domek mamy na wysokości prawie 500 m n.p.m.
Boroweczko, fajnie się ma z Tobą rodzinka :)
Muszę Wam również opowiedzieć, co ostatnio narobiłam. Niektórzy już o tym czytali, ale co tam, ku przestrodze powtórzę ;-)
Otóż odradzam wszystkim mycie zębów kremem do rąk !
Ja spróbowałam ostatnio przez pomyłkę i wiem już, że oddechu to nie odświeża i antybakteryjnie również nie działa. Może i trochę zęby nawilża, ale nie warte to tego plucia, jakie nas potem czeka :-)))))
A wszystko przez moje dziewczyny, na które darłam się właśnie wychowawczo i sięgnęłam po tubkę, która akuratnie stała obok pasty do zębów.... No ktoś musi być winny ;-)
Ale z całą odpowiedzialnością mogę polecić smarowanie twarzy kremem do pięt :)
Często z siostrą próbujemy nawzajem swoje kosmetyki, tzn. częściej ja próbuję jej, ponieważ sama prawie nic nie używam, a zwykła nivejka jej nie zainteresuje, więc będąc u rodziców, postanowiłam czymś nakremować pyszczek, ponieważ tam strasznie woda wysusza skórę.
Sięgnęłam w łazience po najładniejszy słoiczek i wklepałam sobie w twarz. Krem super się wchłaniał, wręcz ekspresowo i nawilżanie czułam aż do wątroby, więc z ciekawości zaczęłam czytać cóż to za cudo.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy wyczytałam, że był to krem z wymion krowich ( i czegoś tam jeszcze dziwniejszego ) do stóp !
Wyleciałam z łazienki z pretensjami, co za świństwa ona trzyma, ale buźkę, muszę przyznać, miałam gładziutką :-)))))
Siora do dzisiaj się ze mnie nabija i jedynie Ślubny miał wtedy wątpliwości, czy może mnie po tym pocałować w policzek na dobranoc .
Dzień dobry!
Lenka - dobrze, że jesteś! Hihii
Bo ja siedzę cała w boleściach. Właściwie siedzieć chyba nie powinnam, bo ostatnio to miałam chodzić albo leżeć. Ale w pracy to nie wypada tak ciągle chodzić a leżeć to już w ogóle! Może jak bym była siostą położoną, to co innego...
Kręgosłup mnie boli znowu. Lekarz powiedział, ze to się będzie nawracać, ale nie wiedziałam, ze nawróci się tak szybko. Wczoraj zarejestrowałam sie do ortopedy, pani mówi, że w czwartki przyjmuje ten najlepszy wiec pomyślałam, ze do jutra dam radę. A ona "to zapraszam 4 listopada"... Wieczorem stwierdziłam, że dłużej rady nie dam i pojechałam na dyżur. Dostałam zastrzyk, który chyba spłynął mi po pośladku, bo bólu nie zmniejszył ani ciut ciut. I tabletki. Właśnie zażyłam dwie i liczę na cud odblokowania zblokowanych pleców mych. Kaczuszki chodzą zgrabniej ode mnie. Mozna rzec, że moja górna część ciała wyprzedza dolną o kilkanascie centymetrów.
Czekając zatem na powyższy cud powiem Wam, że w łazience (hehe) została wanna do "obmozaikowania". I koniec. Wszystko gotowe. Nawet meble wreszcie kupiliśmy. Takich, jakie by mi się marzyły, jeszcze nikt nie wyprodukował, dlatego tak długo wybierałam coś z dostępnych. Aaaa i lustro musimy kupić. ALe już mam wybrane. Jednak jeszcze się nie cieszę, bo ta mozaika to takie padalstwo, ze przy każdym ruchu z papierowego podkadu odpada kolejna mała cząsteczka, zatem nie wiem, ile to jeszcze potrwa.
Smakosiu - ja Ci się nie dziwię. Też lubię świateczne światełka. Ostatnio dostałam katalog wysyłkowy ze światecznymi ozdobami, serwetkami, obrusami, wieńcami, adwentowymi kalendarzami i różnymi prześlicznymi rzeczami i oglądałam i oglądałam kilka razy :)
Lenka - czy w zamian za to, że wykąpiesz się w mojej wannie, mogłabym sie przespać w Twoim łóżku? Tym z widokiem na te cuda? Ja z mojego okna widzę niebo i część sąsiedniegp bloku z dachem. Prawie tak uroczy widok jak Twój, ale TO "prawie" czyni na prawdę dużą różnicę w tym przypadku :)
Myscha - klucze już w dłoni?
Zostawiam gorącą zieloną herbatę z pigwą i uciekam. Pa.
smakosiu Agulek alicja aloa-w koncu jestem:) napalilam w kominku i zaparzylam kawy stawiam paczki:) zwierzyna wtulona w kapcia po sniadaniu:) dlugo mnie nie bylo bo....najperw wyjazd do szczecinka i byl notoryczny brak czasu na kompa hi hi nalatalam sie po jeziorach ile tylko moglam a ze pogoda byla super to od rana do wieczora na nogach wypoczelam niesamowicie mimo ze bylam z dzieciakami ale co tam tyle bylo nianiek ze spoko:) i tam sie zrodzil pomysl zeby sie przeprowadzic wlasnie do szczecinka ogladalam juz mieszkania szukalam ofert pracy nic mnie w karpaczu nie trzyma bo ani meldunku ani stalej pracy wiec co tam i tak oto we wrzesniu mam nadzieje bede juz miala nowe zycie...boje sie zmian ale co tam mam 40 lat i tzreba sie pozbierac i cos w koncu zmienic z mezem tek w miare sie uklada i o niczym innym nie gadamy jak o wyjezdzie...znajomi nam pomoga z praca a mieszkan do wyboru i koloru:) dzieciaki zdrowe ja juz tez bo po powrocie sobie mialam zapalenie oskrzeli(ale jak sie siedzi non stop nad jeziorami w zimnicy to tak sie ma:)potem zepsul nam sie komp i przez prawie 2 tygodnie nie mialam jak sie do was dobic:( teraz juz bede z wami i na biezaco bede czytac i pisac:) tyle sie u was dzialo!!!!aloa mam nadzieje ze ze zdrowiem lepiej:) widze jesien na zdjeciach piekna piekne bukiety i zyc sie chce:) u mnie pusto na pensjonacie ale to normalne w tym okresie wiec do grudnia sie bede nudzic choc nie do konca bo sprzatanie mnie czeka z oknami i tam takie:) gorace buziole dla wszystkich:)) dzisiaj az Lajan zadzwonil i sie pytal czy zyje hi hi dzieki wszystkim za pamiec:)
Marcia!!!!
Kurde, nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę z Twojego postu tryskającego radością, humorem, optymizmem i nadzieją! Kochana trzymam za Ciebie kciuki jak mogę najbardziej, zeby Ci się spełniły plany i marzenia! Bo Ci się należy. I wiem, że nikt nie zaprzeczy :) Buźki i uściski!!!!
Marciu zapach tych pączków mnie tu przyciągnął.Jak ja lubię paczki :)) Kobieto jesteś odważna z ta zmianą miejsca zamieszkania:) Trzymam kciuki ża to żeby CI się wszystko poukładało po Twojej myśli:)
Trzymam kciuki i gratuluję odwagi :)
Niestety jeszcze nie :( Kazali nam miesiąc czekać na decyzję. A minął dopiero tydzień. Ja już do głowy dostaję, budzę się w nocy i przeżywam, że nam go nie dadzą. Staram się wcale o tym nie myśleć ale się nie da.
Uważaj na siebie Aloalo, z kręgosłupem nie ma żartów.
Ty to jesteś mega gigant
Witajcie środowo!
Czy Ktoś zauważył, że piszę z pracy? Taaaak, wreszcie się zalogowałam przy swoim biurku. Postanowiłam "okradać" firmę z paru minut dziennie i przeznaczać je na "WŻ". Czy to grzech?
Przysiadam się z herbatą ale nie tak dobrą jak w domu, bo tylko z cytryną czyli bez soku - buuuu.
Zwierzaczki pogłaszczę, ale raczej tak ekspresowo, bo brak mi czasu na "mizianie". Może jeszcze je nakarmię i będę zmykać.
Marciu! Jak ja sie cieszę, że sie pojawiłaś! Super! Dla Lajana buziole za to, że pomyślał żeby do Ciebie zadzwonić Ależ nowości u Ciebie. Odważna Kobieta z Ciebie. Cieszę się, że masz w sobie taką wiarę i energię. Jak Ktoś jest przekonany o słuszności tego, co robi i bardzo czegoś chce, to z pewnością wszystko Mu sieęuda. Trzymam kciuki. Ciesze się też, że zmężem się rozumiecie i miłość kwitnie
Aloalo, bidulko...życzę Ci magicznego powrotu do zdrowia - szybko i w końcu na dłużej.
Lenka, Ty jak zwykle dostarczasz nam uśmiechy od samego rana A ja już myślałam, że wysmarowanie się mydłem w płynie po skończonej kąpieli (zamiast balsamem) jest wyczynem. Oj, trudno mi będzie Ciebie przebić
No Smakosiu, Ty to jesteś teraz taka sama grzesznica jak ja :)
Właśnie się zastanawiałam jak to się stało że smakosia pisze o tej godzinie a tu wyszło szydło z worka ;)
Noooo
Widze że troszkę więcej siedzisz na WŻ niż parę minut hihihi ;) Ale cicho sza ;)
Bo tak to jest z tym WŻ-tem. Najpier człek sobie myśli, że wejdzie na parę minut a tu się nagle okazuje, że zleciała godzina No ale przecież, to nie moja wina, nie?
Pewnie że nie Twoja :) Bo WŻ to taki nasz nieszkodliwy nałóg;)
Oooo, dokładnie tak! Narkotyk i już
Dodatkowo, to jeszcze winny jest mój szef, bo po co wychodził? No po co?
Witam czwartkowo;-)
Durna baba zostawiła wczoraj auto na gazie zamiast przestawić na paliwo i samochód odmówił mi posłuszeństwa.A na dodatek wyładowałam akumulator.Normalnie sprytna jestem.To nic ,zakupy zrobię puźniej.
U mnie szron na trawie na termometrze -2.Zima idzie czy co?
Aloalo zdrówka życzę.
Marcia podziwiam Cię za taką odwagę,jesteś Wielka,dasz rade.
Mysha Tobie też się uda.
Zapalę w kominku bo zimno.Kawka i herbatka zaparzona dla zmarzluchów.Zwierzaczki nakarmione.Posiedzę sobie chwilkę i idę walczyć z autem.
Agula,Smakosia kawka czeka.
A kto widział Nonkę i Bodka?
Lajan gdzie Ty gdzie?
Cześć Alicja :) Kawa pyszna, dziękuję :)
Przypomniało mi się jak ja kiedyś włączyłam wycieraczki w aucie i tez rozładowałam akumulator. O matulu jak się mąż wtedy na mnie wkurzył;) Z tym gazem to faktycznie trzeba pamiętać, dobrze ze my już nie mamy tego zmartwienia.
U nas jest -3 i piękny szronik wszędzie. Na szybach aut tez a to już nie jest takie wesołe.Ale słoneczko pięknie świeci i to jest super :)
Wiesz że ja tez dzisiaj rano o Bodku sobie pomyśłałam. Dawno go tu nie było. A wiecie kiedy zostanie tatusiem?
Lecę coś porobić w kuchni bo dzieci mają dzisiaj na popołudnie do szkoły więc im jakiś szybki obiadek zrobię.
Pozdrawiam i miłego dnia Wszystkim zyczę :)
Witam czwartkowo
Fajnie jest wejść do Kawiarenki, kiedy ktoś wcześniej zrobi kawę i ten magiczny aromat przenika wszystkie kąty. Alicja, dziękuję za poranny nastrój z małą czarną.
U Was szron a u mnie deszcz i plus dziesięć na termometrze. Niebo szare, ale podobno jutro zaświeci słońce
Dzisiaj siedzę niecierpliwie i nie chce mi się pracować. Chodzą za mna jakieś słodkości ale nic nie mam, bo cukru nie liczę :-)
Jeeeeny, jeszcze pięć godzin do końca pracy.
Miłego dnia
Witam w piękny słoneczny piątek.
Aż miło się zrobiło za oknem.Otwieram wszystkie okna w kawiarence aby wpuścić troszkę tych promieni słonecznych do środka.Kawka i herbatka zaparzona,zwierzaczki nakarmione.
U mnie dziś ruskie pierogi na obiadek więc zmykam je zrobić.
Miłego i słonecznego popołudnia Wszystkim życzę.
Witajcie piątkowo i radośnie
Słonce za oknem, wszędzie powalający aromat kawy i taka świeżość, że aż chce się coś robić. Chyba dostałam jakiś zastrzyk energii
Wczoraj przygotowałam kapustę do kiszenia, zrobiłam likier toffi i zapeklowałam mięsko do chleba. Ostatnio najbardziej smakuje mi schab ze śliwką i robię go prawie co tydzień. Ciekawe kiedy mi się znudzi...?
Dzisiaj nie poszłam do pracy, bo miałam kontrolną wizytę u pani doktor. Zawsze jest długa kolejka i czekanie, którego nie da się czasawo przewidzieć. Tak więc zdecydowałam się na dzień wolnego. Ależ było moje zaskoczenie, kiedy po godzinie już wracałam do domu. Radocha jak nie wiem co :-) Mało ludzi było, bo chyba dużo osób jest już myślami przy grobach najbliższych i takie sprawy jak przychodnia odkładają na później. Po drodze zrobiłam zakupy, potem pranie, sprzątanie i teraz mam luzy Powinnam pójść zgrabić liście, bo strasznie dużo ich leży, ale wstrzymam się jeszcze. Chyba jutro tym się zajmę.
Zapowiada się piękny, złoto-jesienny weekend. Ponoć na południu może być nawet 17 stopni. Jeeeny, teraz pojechać w góry...ależ by było uroczo.
Miłego dzionka!
Smakosiu, jedź z nami ! Zabierzemy Cię jutro rano :-))))))))))))
Witam również piątkowo :)
Alicja w dobrą stronę otworzyła okna, bo powietrze w kawiarence prawie wiosną zpachniało ;-) ...no i kawką :-)))))))))
Ja siedzę i liczę moje ostatnie pieniądze, które po południu wydam na przegląd gwarancyjny :-( Kto to widział, żeby to tyle kosztowało ! Prawie 900 zł za chwilę przestanie być moje i do 5-go muszę czekać, żeby na koncie pojawiło się coś innego oprócz zer. Już się przyglądam ścianom i zastanawiam się, który tynk będzie smaczniejszy, żółty czy biały... ? W ogóle kolor ścian wpływa na ich walory smakowe... ?
Ślubny z urażoną dumą stwierdził, że tynków nie ruszy i weźmie się za tapety u dzieci, bo łatwiej je przeżuć i plomby może nie powypadają ;-)
Jejku co za miesiąc. Dobrze, że chociaż na obiad mam jeszcze coś zamrożone, a do chleba przez 6 dni będziemy ćwiczyć dżemiki z piwnicy. Jejuś co za miesiąc, żeby tylko na ten chleb zostało, to nie będzie źle.
Proponuję Ślubnemu wyjazd na weekend w góry, ma być ciepło, więc położymy się pod kocykami na tarasie i jak niedźwiedzie w czasie snu zimowego, nie będziemy się nawet obracać, wtedy spala się najmniej kalorii i nie trzeba w ogóle jeść ;-) Trudno trochę będzie dzieci utrzymać, ale od czego są specjalne, ugrzeczniające sznurki ( ! ), oczywiście nie do bicia, tylko do przywiązywania dzieci na tarasie :-))))))))))) Są takie, nieee ?
Lecę dorobić kawy, bo Alicji już wypiłam .
Heeeeeeeeej!!!!
Jest tu ktoś...? pusto...kawy mi się zachciało i chyba dlatemu przylazłam(z kawą oczywiście).
Posiedziałam cicho,rozgrzałam się conieco i miałam się wziąść się za jakąś robotę.Najgorzej,że mi się nie klei...Prawie codziennie bierze mnie po pracy drzemka tzn jak wrócę do domu po 14,coś tam zjadam i zaraz mi się zimno robi i spać się chce-ale to tak okropniście!Zastanawiam się czy nie warto zapaść w sen zimowy(niedźwiedzie to mają dobrze-zazdraszczam im!).Wydrzemałam się do 17,odwaliłam codzienną pańszczyznę w domu,rozpaliłam w piecu i przy okazji zaobserwowałam,że moje kocięta uznały,że ja nadaję się za pień do wspinania.Wspinają się po moich spodniach jakby im drzew było mało:)))
Lenka!-wiem,że obiecałam zdjęcia kociąt!Wiem i pamiętam i obiecuję,że jak dorwę się do dobrego aparatu to je sfotografię(choć to nie lada problem,bo są chyba nadpobudliwe,bo bardzo szybko zmieniają miejsca)
Aparat mam w planie kupić..tak mam...tylko mi cały czas ktoś z bankomatu pieniądze wybiera...i cały czas widzę figę w bankomacie :(
Ale się nie martwię!
Nakisiłam kapuchy,bigos gotuję w garku tak dużym jak dla wojska,jutro narobię "gołębi"z kapusty włoskiej i będę bąki zbijać przez weekand,bo dopiero we wtorek do pracy na noc mam.Myślę,że do wtorku dogotuję bigos;)))))
Szkoda Lenka,żeśmy się nie zgadały bo zamiast w góry do mnie na bigos byś przygnała...To nic,że do mnie dalej,ale ile radochy by było! I pierogi z patelni bym zrobiła i kocięta byście zobaczyli(spadłby mi kamień z serca,że obiecuję a niedotrzymuję:))))
PeeS.Lenka!żle nie jest-kawę masz,a to już coś ;)
Witajcie sobotnio
Właśnie przyjechał Połówek! Hura! Ale mi zrobił niespodziankę. Postanowił przejechać 800 km tylko po to żebyśmy mogli pobyć razem przez trzy dni A ja myślalam, że zobaczymy się dopiero w grudniu. Droga była paskudna, bo korek poganiał korek. Ale nic to - już jesteśmy razem
Zaraz przyniosę kawę dla wszystkich, pootwieram okna żeby wpuścić to piękne słońce i nakarmię zwierzaczki.
Cała radosna życzę wszystkim przepięknego, nostalgicznego weekendu.
witam wszystkich dziekuje dziewczyny za wiare we mnie z ta przeprowadzka ale dzis mnie szlag trafil caly optymizm padl bo...maz nie dostal wyplaty ludzi na pensjonacie nie ma a tapet do przezucia nie mam:( nagotowalam gar barszczu bialego i gar spaghetti a na wtorek mam kuraka w zamrazalce wiec ok ale jak to jest ze tyra czlowiek uczciwie i g...o z tego ma...a i narobilam salatki jarzynowej z zapasow(kto ma chec sie czestowac!!!) wstalam dzis kolo 11-to znaczy ubralam sie bo maja od 7 juz mnie z lozka zgonila-i tak do tej pory sie krzatalam przy garach jakims praniu i tym podobnych nudnych zajeciach a teraz nadrabiam wz bo znowu nie mialam neta bo facet tak naprawil kompa ze zepsul...oddal kompa i kase i cale szczescie ze znajomy mial przedpotopowca ktory chodzi jak zolw ale jest:)) maja teraz drzymie po zupce maz grabi liscie i rabie drewno a ja z wami przy kawce:) a kto zyw w gory do karpacza bo jest pieknie-12st slonce i kolorowo!!!!! milego cieplego popoludnia dla wszystkich:))
Dzień dobry!
Witam niedzielnie z kawą lub herbatą do wyboru do koloru.
Siedzę na chorobowym, bo mój kręgosłup w czwartek nie pozwolił mi iść do pracy. Spotkała mnie promocja i oprócz kręgosłupa mam jeszcze zapalenie dróg moczowych więc chyba zacznę grać w totka albo cuś? Dostaję zastrzyki i zażywam jakieś silne leki i już czuję się w porównaniu z tamtym mega dobrze, także mogłam przyjść na chwilkę :) Do pracy wracam 9 listopada, jak wszystko będzie ok. No, wg mnie, nie może być inaczej.
Wczoraj nastąpił ważny moment zamontowania nowej muszli i całego osprzętu tejże :)) I tu nasuwa mi się pytanie. W jakim celu producent nakleja w widocznym miejscu tyle wielkich naklejek??? Żeby co? Uprzykrzyć życie klientowi? Kurna ... Albo ceny naklejają w takich miejscach, że szok. Ostatnio w środku blachy na ciasto. Cholera, nie szło tego zdrapać! Muszę nabyć preparat do usuwania naklejek, coby się nie denerwować w przyszłości.
Wanna nadal nie obmozaikowana, gdyż Mąż przez dwie godziny kombinował, z której strony zacząć. Kupiliśmy droższy klej, zapobiegający zsuwaniu się płytek, bo ponoć trzeba zaczynać od góry, ale nie wiem, na czym polega to zapobieganie, bo nasza mozaika poddawała się grawitacji a nie mocy kleju. Zatem od dołu. Obecnie Mąż mówi, że wie już o co kaman, zatem
I pogoda jest przepiękna. Cudowna. Oby jak najdłużej.
Smakosiu - już widzę Twoją radość z tak wspaniałej niespodzianki. Pamiętam jak dawno temu mój Mąż wrócił niespodziewanie z Zakopanego specjalnie na moje urodziny i jak wtedy wrzeszczałam z radości a co dopiero przejechać 800 km! Fajowy ten Połówek :)
Marcia - Kochana, trzymaj się. Wiem, że dasz sobie radę. Ściskam i pozdrawiam i tulę i trzymam kciuki.
Trzymajcie się Wszyscy zdrowo i słonecznie! Pa!
Witam serdecznie w kolejny piękny dzionek :) Słoneczko świeci na całego i jest cieplutko. Otwieram szeroko okna żeby wpuścić jak najwięcej złotej jesieni :) Zostawiam kawusię i herbatę brzoskwiniową w dzbankach. Ciasta niestety nie przyniosłam bo coś mi je w nocy wyżarło :) Okruszki i wodę dla zwierzaczków zostawiam na zapas.
Obskoczyłam już wczoraj prawie wszystkie groby, tatę i babcię mam dosyć daleko i nie lubię tam jeździć jak są takie wielkie korki i mnóstwo samochodów na drogach. Na jutro zostanie nam tylko jeden cmentarz. Obiad mam już gotowy i zamierzam się cały dzień lenić :)
Odpoczywaj Aloalo na całego i kuruj się.
Smakosiu ale Cię kocha Twój mężuś :)
Życzę wszystkim wspaniałego weekendu.
witam w niedziele:) wczoraj cale popoludnie grabilismy liscie z dzieciakami co nie obylo sie bez podwujnej pracy bo majka skakala w zgrabione liscie:) frajdy bylo co niemiara a wieczorem rodzinnie ogladalismy bajki :) dzien udany dzis nic nie robie bo obiad od wczoraj wszystko posprzatane wiec luz dzieciaki lataja na podworku z kolegami(znowu mam przytulek dla dzieci hi hi) a polowek pojechal na ryby-nalezy mu sie odpoczynek po wczorajszym:) piekne slonce swieci 14st no bajka po prostu:) teraz zapraszam na kawke z pianka i babeczki-madzia moja upiekla:)
Witam wieczorową porą :-)
Zła jestem, bo napisałam Wam całą relację z weekendu i nagle wyłączył mi się komputer . Durne liczydło, już nie dam rady pisać na nowo, więc krótkie streszczenie ;-)
Smakosiu, już wyobraziłam sobie Twoją radość :))) fajną miałaś niespodziankę :-)
Marcia, babeczki pyszne, dobrze że mnie dokarmiłaś, bo niknę w oczach ( szkoda, że nie w innych częściach ciała )
Aloalo, pościel już Ci przygotowałam w górach z widokiem na błękit nieba, żebyś się szybciej wykurowała i nawet pojechałam sprawdzić, czy jest świeżutki błękit, no i był :-)))))
Jasia, zdjęcie superaśne i dziewczyny już przesłały sobie na telefony :))) A gdzie Ty się szlajasz, że tak żadko zaglądasz do kawiarenki ?
My pojechaliśmy na weekend w góry i pogoda była cudowna. W sobotę cichutko i bardzo słonecznie, więc można się było nawet opalać. Ja wsadziłam kilkanaście cebulek krokusów i zapowiedziałam wszystkim, że mają mi pięknie zakwitnąć ;-) Powiedziałam, że jak sama nie przyjadę sprawdzić, to zadzwonię do sąsiada, a jemu od razu kazałam twierdzić stanowczo, że krokusiki kwitną u mnie niczym w Dolinie Chochołowskiej czy Kościeliskiej .
W niedzielę wiał w górach już halny, ale że to ciepły wiatr, więc dalej mogłam siedzieć za domkiem w słoneczku. Musiałam wymyśleć jakieś stroiki na groby, ponieważ znicze na szczęście już miałam kupione, ale na kwiaty zabrakło kasy.
Ślubnemu poleciłam podciąć gałązki naszych świerków, obrać z kory kilka patyków i przynieść z lasu różne szyszki, sama nacięłam miechunkę i porobiłam w różnych rozmiarach krzyże. Pół dnia kłułam się gałązkami i kleiłam żywicą, ale chociaż dzisiaj nie poszłam z pustymi rękami.
Trochę skromne były te moje dzieła, ale o dziwo rodzinie bardzo spodobał się mój pomysł ( że takie są inne i naturalne ) więc już nawet nie przyznawałam się, że z braku pieniędzy są takie "naturalne" .
Tak wyglądały prawie wszystkie, tylko kilka było jeszcze przeplatane wstążką lub rafią, na tyle, na ile mi wystarczyło zapasów ;-)
, no i dobrze :)))))))))
A jutrem będę się później martwić... ;-)
Pozdrowienia od Almiry.
Ktoś się może pochwalić , że ma własne gniazdo bocianie na swojej działce?
hihihihihi...prawie codziennie szlajam się nad swoją rzeczkę patrzeć co boberki robią
Wiesz!lubię popatrzeć jak inni pracują;))))
Chociaż nie miałam przyjemności zobaczyć żadnego budowniczego
Ta sterta patyków to ich żeremie czyli"domek"
po 4 dniach można zauważyć zmiany.
Fajne zwierzaki;) lubię je obserwować;)
Kiedyś jak mąż pracował w firmie leśnej żartowaliśmy że powinien zatrudnić ekipę bobrów.Wyobrażałam nawet sobie jak zadowolone bobry jadą na przyczepie do lasu;)))))))))))
Powalają nawet grubsze drzewa
Idę zobaczyć co w trawie piszczy;))))
Witajcie wtorkowo
To był wyjątkowo krótki weekend mimo, że taki długi Połówek wyjechał wczoraj wieczorem. Jak się tak zastanowię, to mam odczucie, że mi się tylko przyśniło, iż był w domu. Pogoda była dość sympatyczna więc można było trochę pospacerować i też nacieszyć się zwykłym siedzeniem w domu ze smacznymi kolacjami i przy dobrym winku. Zorganizowaliśmy też czas na wysprzątanie ogródka. Wysprzataliśmy wszystkie liście. W tej chwili nie ma śladu po naszej ciężkiej "robocie".
Dziś dzionek w pracy miałam zwariowany. Planowałam małe zakupy, ale jak już wyszłam z biura, to zamarzyło mi się żeby predko znaleźć się w domu. Zaparzyłam cały dzbanek herbaty z sokiem i cytryną. Postawiłam na podgrzewaczu żeby cały czas była gorąca. Lubię patrzeć na ten zestaw, bo cały jest ze szkła więc doskonale widać płomyk, który "tańcuje" i ociepla otoczenie. Czasami fajnie zastępuje świece.
Aloalo, jak dziś się czujesz? Jest jakaś poprawa?
Lenka, im więcej czytam o Tobie i Twoich bliskich, tym bardziej mnie chwytacie za serducho. Zrobiłaś wspaniałe stroiki. Jesteś wyjątkową Kobietą przez wielkie "K". Z Ciebie to taki chodzący skarb. Uściski.
Lajan, serdecznie dziękujemy za pozdrowienia od Almiry. Czy wspomniała coś o książce? Jak sobie radzi?
Jaska, ależ masz fajnie! Ja też bym chciała obserwować te zmiany w naturze. A w ogóle, to bardzo ładne to miejsce. Jakieś, takie urokliwe... Radosne bobry na przyczepie, suszące zęby w uśmiechu (te dwa przednie), to by był super widok
Miłego wieczoru.
Witam:) Codziennie czytam kawiarenke i serce mi sie raduje. Oczywiscie wyprowadzam zwierzaki, zeby nam sie nie upasly, hihi.
Pozdrawiam wszystkich kawiarenkowiczow bez zadnego wyjatku:)
Dobry wieczór!
Wpadam na chwilkę z kawą... zbożową. Jakoś tak mnie wzięło na Anatola ;P
Moje dziecię dziś grabiło liście u moich rodziców i teraz śpi i śpi i śpi. A mąż zadzwonił najpierw, że będzie szybciej a przed chwilą, że będzie jednak znacznie później zatem zamiast siedzieć sama w ciszy - przyszłam do Was.
Choruję sobie podczas cudownej pogody (koło południa dochodzi do +18) a że oprócz leżania mogę chodzić - jest znakomicie. Tylko na wypłacie strata, no, ale coś za coś :)
Smakosiu - czuję się juz znaaaaacznie lepiej! Praktycznie nic mnie nie boli. W czwartek mam wizytę u ortopedy, może mnie łaskawie skieruje na jakąś rehabilitację?
Tineczko - dziękuję za pozdrowienia :)) Jak Alvinek? Mówi już?
Lenka - Ty zaradna i zdolna bestio! Piękny ten stroik. I dziękuję za posłanie :)
Lajan - pozdrów Almirę ode mnie ok?
Drugi listopada już... PRzecież niedawno była tutaj wirtualna wigilia! A u mnie w parafii już jest wywieszony plan kolędy. Ludzie niesamowite, jak ten czas ucieka strasznie szybko. Choć jeszcze bardziej niesamowite dla mnie było wczoraj to, że tyle pań na cmentarzu w kożuchach (serio) zimowych płaszczach i kurtkach, kozakach z wystającym grubym futerkiem... a w słońcu ponad 20 st :)) Choć, był też jeden pan w koszuli i kamizelce i w sumie nie wiem, kto wyglądał dziwniej ;))
To uciekam. Miłego, spokojnego wieczoru!
Witam wieczorową porą :)
Wiecie, bardzo się cieszę, że Wy tutaj jesteście :-) Tak jakoś raźniej się mi robi, kiedy wiem, że mogę tu wstąpić i zastanę życzliwe dusze ( chociaż wirtualne :))
Ostatnio dużo marudzę, ale dawno nie miałam tak ciężkiego miesiaca i aż z sentymentem wspominaliśmy dzisiaj ze Ślubnym czasy, kiedy tak było cały czas....kiedy nie mieliśmy gdzie mieszkać, żadnych oszczędności, rodzina daleko, a na zakupy szłam z wyliczonymi pieniędzmi i kartką, co muszę za nie kupić...., ale byliśmy szczęśliwi....
Wtedy jakoś niczym się nie martwiliśmy, wiedzieliśmy, że będzie dobrze, chciaż nie przypuszczałam, ile będziemy musieli przejść...
I dzisiaj, na spacerze, Ślubny stwierdził, że teraz, to wcale nie jest tak źle. Stanęliśmy na nogi, mamy własny kąt, zapasy w piwnicy i po tych wszystkich wypadkach i chorobach, ciągle mamy siebie i dzieci :)
Chodziliśmy po cmentarzu szukając najbardziej opuszczonego grobu i tak nas na wspomnienia wzięło ;-)
Pogoda była piękna, ludzi już nie tak dużo i wszędzie kolorowo od kwiatów i zniczy. Lubię ten dzień.
Ja rodzinę pochowaną mam na Podlasiu, a tutaj tylko rodzinę męża, ale zawsze stawiam znicz na jakimś zapomnianym grobie, tak w intencji wszystkich. I muszę powiedzieć, że znalazłam tylko trzy zaniedbane groby, na których nic nie było. Na większości ktoś zapalił chociaż małą lampkę albo położył kwiatka i bardzo mnie to podniosło na duchu :))))
Tineczko, dobrze, że dbasz o nasze zwierzaczki, no bo kto by to zrobił lepiej... :)))
Lajan, pozdrów również Almirę od nas :-)
Smakosiu, wszystko co dobre, jakoś szybciej mija, ale chociaż trochę czasu spędziliście razem z Połówkiem ;-)
Aloalo, A ty się kuruj. Ja też mam kolejne skierowanie na rehabilitację, ale już w tym roku nie ma terminów :-(
Witam w słoneczny dzionek.
Ja dziś tak szybciutko,bo pracy mam troszkę za dużo.
Wieczorkiem zapraszam na ciacho i kawcię.
witam niestety bez kawy bo...siedze w bibliotece przy kompie bo moj znowu padl:( juz mam dosc tego ale coz dobrze ze mam gdzie sie udac... pogoda super wczoraj znowu przy lisciach pol dnia bo leca i leca ...i dzisiaj pewnie znowu bedzie to samo tylko cos upichce na obiad;) to by bylo tyle na dzis buziaki
Witam :)
Aluniu kochana na Twoje urodzinowe ciacho to ja zawsze przyjdę :)
Przekazałem życzenia od Was dla Almiry. Serdecznie wszystkim dziękuje za pamięć. Niestety, nie posiada kompa i nie może sama odpowiedzieć. Bardzo się cieszy, że o Niej pamiętamy.
Jeszcze raz wszytkiego najlepszego Alu :)
Witam wieczorową porą.
Stawiam naleweczkę wiśniową pod tą moją okrągłą liczbę.Ciacho też się znajdzie.Z alkoholi mogę polać Finlandię mango,winko Cin Cin białe no i pifffko.
No to się chyba dziś sama napiję,aż strach myśleć jakie będą tego jutro konsekwencje.No to siup!!!
To juz jest nas dwie:) Siup\_/ za Twoje zdrowie :)
A ja to co ?? :) jesteśmy 3 :)
My jesteśmy tylko gdzie się podziała Alicja?
Pobiegła po więcej ??
:) Tylko żebyśmy wcześniej się nie ululały we dwie zanim Alicja wróci.
Oj, to musi się raczej pospieszyć :)
Raczej się dzisiaj już Ali nie doczekamy.
Dobrej nocy Aguś i Wszystkim którzy tu zaglądną:)
Oj Alicja zaszalałaś z tymi trunkami... i co ja mam wybrać ...? :)
Ja też się do Was przysiądę :-) Zostawiam dla naszej Alicji cały kosz najlepszych życzeń No to SIUP!
Alicjo WSZYSTKIEGO CO ZAS!!! Siup za Twoje zdrowie!!!
Witajcie:)
Zdążyłam jeszcze?
Wszystkiego co najlepsze Alu:)
Lenka, dziękuję Ci za te refleksje i za Twoją "piekną", spontaniczną szczerość...
Witam serdecznie wieczorkiem. Jak fajnie, że już czwartek, jeszcze tylko jutro i znowu weekend :):):) W tym tygodniu jestem sama w pracy bo koleżanka na L4 po zabiegu ale nie narzekam. Dzisiaj trochę nam popadało ale na szczęście cały czas jest ciepło. Oby jak najdłużej.
W związku z tym, że znowu mi dzisiaj stuknęła osiemnastka :) przynoszę torcika. Mieliśmy czekać na odpowiedź do 20 listopada a tu taka niespodzianka o 3 tygodnie wcześniej. Ja chyba jednak jestem w czepku urodzona . Nie macie pojęcia jak się cieszę, w jakim stresie żyłam. Cały czas mi się śniło, że nie dostaniemy tego mieszkania. W końcu mogę odetchnąć z ulgą. Teraz tylko czekamy na pana z firmy remontowej żeby przedstawił nam swoją ofertę i będziemy decydować co i jak. Zawieźliśmy tam wczoraj Młodego żeby zobaczył mieszkanie to co chwilę chodzi i pyta czy to na pewno już jest nasze i czy może też "nadzorować budowę i decydować" :) Od wczoraj chodzę z takim wielkim rogalem :)
Zostawiam zwierzaczkom jedzenie i wodę. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Mysho Ty nasza!!! Nie wiem co chcę napisać najpierw, bo obie rzeczy taaaakie ważne. Ciszę się, że już macie te klucze i pewność, że wymarzone "cztery kąty" są Wasze! Ale super! Teraz, to się dopiero będzie działo. Kupa radosnych chwil przed Wami. Gratulacje! No i oczywiście wielki kosz najlepszych życzeń urodzinowych. Uściski i buziaki
Ps. Dziękuję za ten kuszący poczęstunek.
Aloalo, jak się czujesz?
Nonka, byłaś w Kawiarence i nie posiedziałas z nami? Buuu :-( Nie wstawiłaś zdjęcia maleństwa, nie napisałaś jak się miewasz...buuu.
Mysiu, Gratulacje urodzinowe i mieszkaniowe!!! Jestes napewno w czepku urodzona:)
Pozdrawiam:)
Dzień dobry Wszystkim :).
Oj cicho tu dzisiaj ...
Przewietrzę troszkę kawiarenkę. Zwierzaczki nakarmię bo na pewno są głodnie.
Co za zwariowaną pogodę dzisiaj mamy. Wieje tak że mało głowy nie urwie.
Kawę zostawiam i herbatniki kakaowe. Częstujcie się:)
Miłego po południa Wam zyczę.
Dobry na wieczór :)
Czy zostało jeszcze tortu? Zaraz poszukam :)
Myscha - gratulacje!!!!! Wczoraj Ci życzyłam tych kluczy i już masz. W tych samych życzeniach z Twojego Młodego zrobiłam "dzieciaki" zatem szykuj się hihii. Sorry, coś mi się pomyliło i rozmnożyłam Twojego syna, ale kto wie, kto wie? ;)
Dzisiaj tak wieje, że jak jechałam na zastrzyk i otiwerałam samochód, puściłam rączkę Synka i on poszedł popychany wiatrem :)) Złapałam go i na szczęście nie odleciał za daleko :)
A czuję się sama nie wiem, jak. Niby kręgosłup mnie już nie boli, ale czuję się tak w stylu "nicmisięniechce" oprócz spania. To mi się chce. Mam nadzieję, że to tylko wina tych lekarstw i zastrzyków a nie jeszcze czegoś innego.
Byłam też u ortopedy. Przeczytał wynik tomografu i stwierdził, że on mi nic nie pomoże, tylko neurochirurg... Potem zauważył, że ja też jestem "służba zdrowia" i postanowił skierować mnie jeszcze na rezonans. Idę "już" w lutym. Ogólnie moje trzydzieste urodziny były niezwykle przełomowe dla mnie i zaczęłam się sypać bardziej, niż kiedyś :)
Ale spokojnie - jak dobrze pójdzie, to za kolejne trzydzieści lat będę już na emeryturze ;P
Pozdrawiam Was serdecznie! I miłego wieczoru!!
Jacieee.... Mysha i Alicja, ja trochę po czasie z życzeniami, ale za to baaardzo gorącymi ;-) Same wiecie co się Wam marzy, a ja do tego jeszcze życzę dużo zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy...., no i specjalnie dla Was skrócona wersja znanej biesiadnej pieśni ( proszę sobie zaśpiewać :)) :
100 lat, 100 lat niech...im gwiazdka pomyślności nigdy nieeeeech żyją nam !
A działa tu jeszcze ktoś o tej porze...? Czy już wszyscy odpoczywają ?
Bo ja nie wiem co mam ze swoją paprotką zrobić. Coś mi zaczyna podsychać, mimo że zaniedbuję ją regularnie, bez zmian, tak jak zwykle, to jej się coś pogorszyło ;-)
Nie chcę przekombinować i jej rozpieszczać, bo jeszcze się przyzwyczai i dopiero będę się z nią miała, nawet sama w domu nie zechce mi zostać ;-) Próbuję ją ratować dodatkową konewką na tydzień, ale czy to wystarczy...?
Witajcie weekendowo
Uwielbiam te sobotnie poranki z kawą i takim fajnym spokojem. Nie trzeba biec na przystanek i można zjeść "leniwe" śniadanie popijając dobrą herbatą z sokiem i cytryną. Zaraz zaparzę cały dzbanek i zostawię dla Was. Rozpalę w kominku, bo już tylko leciutko się tli i poczułam ten nieprzyjemny chłód. Jeszcze zostawię "mrygającą" świecę żeby Wam było przyjemnie i przytulnie jak wejdziecie. Koralik z Faworkiem drzemią więc nasypię im okruszków żeby mieli na potem.
Całą noc padało. Obudziłam się i usłyszałam takie rytmiczne stukanie w parapet. Fajnie się śpi w taki dzień. Ja jednak kiedy się cieszę z wolnego dnia, to nie potrafię leżeć w łóżku więc szybko jestem na nogach. Powinnam pojechać do rodziców więc mam nadzieję, że przestanie padać. Muszę w ten weekend "naładować baterie", bo coś czuję, że przyszły tydzień będzie dość intensywny.
Wczoraj miałam okazję pojechać do hurtowni ryb i kupiłam jakąś, taką mało znaną, ale facet polecał i zapewniał, że zachwyci nas smakiem. Nazwa taka dziwna, że nie zapamiętałm jej. W sklepach ich nie widziałam. Usmażyłam na obiad. Baaardzo dobra. Doskonale by się sprawdziła jako "ryba po grecku". Muszę gdzieś znaleźć tę nazwę, bo warto zainteresować się tą "nowością". Wspominam o niej tylko dlatego, że nie jest to ryba hodowlana więc warta zainteresowania.
To co, ma Ktoś ochotę na gorącą herbatę z sokiem i cytryną? Zapraszam i życzę miłego dzionka
Smakosiu to ja poproszę.
Lenka dziękuję za życzenia.
Aloalo ty się sypiesz?A co ja mam powiedzie jak mam o 10 więcej.
Mysha gratuluję.........wiedziałam,ze Wam się uda.
U mnie za oknem piękne słoneczko świeci,zero wiatru a to chyba tylko dla tego,że luby załatwił mi taką pogodę z ojcem na górze.Teraz popędził do pracy a ja zaraz zmykam na spacer.Miłej soboty Wszystkim życzę.
Jejuś! Alicja! Jak mi głupio Przepraszam, ale ja chyb nie złożyłam Ci życzeń. Teraz tak wertowałam w przekonaniu, że je napisałam i nie mogę znaleźć. Pewnie miałam zamiar i zapomniałam - buuuuuuuu. Z całego serducha wszystkiego, co naj, naj, naj lepsze a najwięcej zdrowia. Uściski i buziaki
Ależ kochana Smakosiu zostawiłas mi cały kosz życzeń (post 160).Buziaki.
Uf! A już myślałam, że coś mi się w głowie pomerdało. Byłam przekonana, że pisałam, ale jakoś nie odnalazłam tego postu 160. Ślepa jestem, czy co?
No nic, teraz będziesz miała jeszcze więcej życzeń
Witajcie niedzielnie i wieczornie
Jaka cisza... Za oknem wilgotno. Liści na drzewach już niewiele. Za to pięknie przystroiły parkowe alejki. Fajnie się idzie, kiedy pod butami ziemia "szeleści". A w domu ciepło i przytulnie. Szybko robi się ciemno. Świece wspaniale dopełniają nastrojem i przytulnością.
Wracając do domu wdepnęłam do cukierni. Kupiłam dobre ciasto. Zaparzę do tego herbatę z cytryną i posiedzę trochę w towarzystwie Faworka i Koralika. Dla nich mam okruszki. Może ktoś się przysiądzie do nas...?
Jeszcze tylko kilka drewienek do kominka i już niczego więcej mi nie trzeba...
Witam niedzielnie :)
Ja właśnie wróciłam z gór i od razu do kawiarenki przyleciałam z dzbankiem herbaty z miodem ( od górala :))
Wybraliśmy się wczoraj z rana, ponieważ zapowiadał się ładny dzień. No i było słonecznie prawie do zmierzchu, wieczorem zaczęło padać, ale dzisiaj znowu było dość ładnie, chociaż mniej słońca...i jeszcze było mniej śniadania niż planowałam ;-)
Stwierdziłam, że na jedną noc nie opłaca się włączać lodówki dla dwóch ugotowanych jajek, pomidorów, kawalątka sera żółtego i pasztetu, więc trzymałam wszystko w woreczku na tarasie. Robiłam tak już często z czystej oszczędności, bo mam tam dość starą i "żarłoczną" lodówkę, ale tym razem, leżąc już w łóżku, mówię do Ślubnego, że lepiej by było wstawić karton z woreczkiem do bagażnika, bo jeszcze nam jakaś kuna czy mysz zeźre śniadanie, ale mężuś odpowiadając mi, że za chwilę to zrobi, już w tym momencie o obietnicy zapomniał. No i powiedziałam w złą godzinę :)))
Rano leniwie wytoczyłam się z sypialni, siadłam w saloniku, zmęczona tym spaniem i gapiłam się przez okno na mgły spacerujące pomiędzy górami.
Przyszedł umyty, świeżutki i pachnący Ślubny głosząc wszem i wobec, że całą noc nic nie jadł i chętnie by nadrobił to niedopatrzenie, więc ruszłyłam na taras po pyszny domowy pasztecik z wątróbką, który miał być głównym daniem.
Jakież było moje zdziwienie, gdy w kartonie zobaczyłam rozerwany worek foliowy i wyjedzony pasztet, podeptanego pomidora oraz rozgrzebane jajko.
Naskoczyłam na Ślubnego, czy to jego sprawka, że pewnie tylko mu się śniło, że nic nie jadł w nocy, a faktycznie wyżarł pasztet prosto z woreczka i kartonu, ale widząc jego rozpacz nad pasztetem, zwątpiłam trochę w jego winę.
Zwaliliśmy wszystko na jakiegoś kota, bo pasztet był wylizany sporym jęzorem, więc myszy nam odpadły.
Najgorzej, że na śniadanko zostało nam jedno jajko, kawalątek sera żółtego, który brałam do starcia na sałatkę z pomidorów, ząbek czosnku ( tego gadzina nie ruszyła ) i półtora pomidora ( pół odkroiłam, bo był lekko rozdeptany ).
Chcąc nie chcąc otworzyliśmy konserwę, którą zawsze tam mamy na czarną godzinę i zjedliśmy z resztkami, jakie nam zostawił źwierz ;-)))
Następnym razem muszę lepiej zabezpieczać jedzenie... :-)))))))
I ja witam też jeszcze niedzielnie.
Lenka075....tak się zastanawiam,mój góral dzisiaj gdzieś zniknął na 2 godzinki ale miodu żadnego nie brał.I teraz się wyjaśniło gdzie on był.Dzięki za wiadomość.
Hmm...ale to chyba nie te góry i nie ten góral hihihihi.Pozdrawiam-góralka :)
Hihi, ale nie krzycz na swojego górala, że gdzieś zniknął, bo miodzio jest miodzio bez znaczenia, z których gór ;-))))
Ten góral, co dla mnie miód dał, był beskidzcki, sąsiad mój, więc jak to był Twój góral, toś Ty mi sąsiadką :))))) Ale namieszałam w góralach :-))))))
A znam też kilku sudeckich górali z moich młodzieńczych lat.... ;-)
Pozdrowionka.
To ten mój jest z młodzieńczych lat twoich-Karkonoski :))) hej...
No proszę i to góral z najlepiej "zdeptanych" przeze mnie gór ;-)))) Hihihi, on pewnie by miał też pyszny miód, jakby miał... :-)))))))
Kiedys jak wpadniesz w "moje"góry daj znać,podepczemy razem.Górala nie zabierzemy bo on nie lubi deptać ale za to ja uwielbiam :)
Oj miło by było powspominać stare wyprawy, a jeszcze w miłym towarzystwie, znającym dobrze teren, to całkiem superaśnie :)))))
Nie omieszkam dać znać, jak mnie zawieje na stare śmieci ;-)
A mój "wyżynny góral" lubi deptać, sama go nauczyłam ;-))))))
Pierwszy gęsty mokry śnieg. Godz.7.20
Lajanku, ma przyjsc do nas jutro burza sniezna z Polski:) Pokazywali u nas wypadki na polskich drogach, straszne!
No i znowu przytoczyłam się w swojej okrągłej postaci ( teraz przyczepiło się do mnie takie stwierdzenie :) , ciągle tak mam, że jak gdzieś coś przeczytam i mi wpadnie w oko, to potem mi się pcha bez przerwy na usta :))))), a tu taka cisza ;-)
Ja dzisiaj "poderwałam" sobie faceta :))))))))))
Szkoda tylko, że nie wiem jak się nazywał, bo nie zdążył mi się przedstawić, tak szybko go porzuciłam :))))))))
Po operacjach mam niestabilne kolana i czasem lubi mi któreś "uciec", co prowadzi do nader efektownych piruetów w moim wykonaniu, bez względu na czas i miejsce ;-)
Chcąc uniknąć oklasków i ogromnej widowni ( bo piruety potrafią być szczególnie wyszukane, zadziwiające i nie do powtórzenia :)), chodzę wiecznie uwieszona na ramieniu Ślubnego, ponieważ do podpierania się laseczką podchodzę jeszcze, jak do jeża.
I dzisiaj, po zawiezieniu Małej na kółko haftu i szycia, mieliśmy półtorej godziny czasu wolnego, które postanowiliśmy spędzić w markecie, odwiedzając przy okazji "ścianę płaczu", potocznie zwaną bankomatem i punkt pocztowy.
Przy okazji szwędaliśmy się po galerii, patrząc, co nowego w modzie i obliczając, ile to my lat ze Ślubnym w tyle jesteśmy :-) W pewnym momencie podeszłam bliżej do szyby wystawowej, żeby zobaczyć czegoś cenę, ale szybciutko cofnęło mnie od tej szyby i ceny i ponownie złapałam za rękaw mężusia, ciągnąc go nawet lekko dalej, bo znowu zobaczyłam coś ciekawego w następnej witrynie.
"Skomentowałam" pokrótce poprzednią rzecz i jej cenę oraz zaczęłam już opowiadać mu wizje siebie w ciekawej bieliźnie, która ukazała nam się za szybą Triumpha. Ciągle wpatrzona w wystawę, ględzę mu o małych rozmiarach i że wszystko robią na te "wykałaczki", a nie porządne kobiety, kiedy usłyszałam z tyłu swoje imię....Ślubny właśnie oderwał wzrok od samochodzików zdalnie sterowanych, które już z okazji świąt wszędzie stoją i zauważył, że ja sobie poszłam z innym panem ;-)
Odwróciłam się zdziwiona, po czym popatrzyłam na towarzyszącego mi pana wzrokiem niewątpliwie najdoskonalej baranim. Stałam przez chwilę, jak własny pomnik, przypominając sobie, co przed chwilą plotłam, aż wreszcie puściłam ramię tego osobnika przepraszając go niewyraźnie.
Pan pobłażliwie się uśmiechając stwierdził, że bardzo miło mu było i z ukłonem się oddalił....
No ten mój mąż mnie kiedyś do roztroju nerwowego doprowadzi !
Zamiast stać w tym miejscu, gdzie go zostawiłam, to polazł sobie autka oglądać i nic nie powiedział, a ja przez niego obcych facetów się czepiam ;-)
Ale muszę Wam powiedzieć, że pan całkiem przystojny był.... Taki lekko po 50-tce, zaczynał się od góry ciemnymi włosami, prawie brunet, ale przypruszony świzną ;-) , a dalej miał niebieskie oczy i to takie wesołe oczy, a po oczach, to już tylko grafitowy płaszcz miał...tzn. ja tyle widziałam, bo pewnie miał coś więcej, ale lekko w szoku byłam :))))))
Jejuś, co ja mu wygadywałam...!
Ślubnemu się oberwało, ale on się specjalnie tym nie przejął, tylko się ciągle podśmiewuje ze mnie.
Ja mu mówię, że gadam do obcych ludzi zamiast do niego, a ten z głupkawatym uśmiechem : - No, jak tak lubisz....albo się pilnuj lepiej...
No przecież ja się właśnie pilnowałam ! Cały czas gościa za rękaw ciągnęłam i dopiero potem się domyśliłam, czemu on mi taki lekkich opór stawiał na początku, bo później już przestał..., pewnie go moje paplanie zaciekawiło ;-)))) , więc deptał grzecznie ze mną pod rączkę :-)
Chiba przestanę się do Ślubnego odzywać w miejscach publicznych, bo to już nie pierwsza moja taka wpadka :))))
Oj Lenka Lenka, faktycznie masz ciekawe przygody. Uśmiałem się do łez. Pozdrawiam.
Lajanku, to może się skusisz o wierszyk i otwarcie nowego lotu...? :-)))))))))))
Witajcie wtorkowo i wieczornie
Możecie powiedzieć kto mi ukradł jeden dzień? Czas pędzi jak zwariowany. W pracy mam "kocioł" a jak wracam do domu, to ledwo się obejrzę już pora do spania.
Przyniosłam do Kawiarenki likier toffi, bo zachciało mi się czegoś słodkiego. Wypiłam kieliszek i poczułam go w głowie. Ale ze mnie "cieniak" Ktoś ma ochotę? Jakoś zimno u nas. Nikogo nie było i zgasło w kominku. Ciekawe czy będę umiała rozpalić...?
Lenka, jak ja się cieszę, że jesteś na tym forum, że masz ochote dzielić się z nami swoimi przygodami. Jesteś niesamowita. Przynosi usmiech w ilościach hurtowych. Ten Twój Połówek, to musi być fajny facet. Uściskaj go ode mnie anonimowo Dla Ciebie uściski pełne serdeczności.
A jak się czują nasze kawiarenkowe "zasmarkańce"? Jak zdrówko?
Wlasnie wrocilam ze spaceru ze zwierzatkami, topili sie w sniegu :))) Amigo uwielbia snieg, skacze jak zajac. Gorzej z naszymi pupilami kawiarenkowymi, musialam je miec w objeciach.........czasami......hihihi
No przezyli 15 cm sniegu i juz chrapia w kapciach przy rozgrzanym kominku. Dorzuccie drewna rano, bo zmarzna.
Tineczka, gdzie ty mieszkasz? Śnieg Cię zapadał?
Witajcie w środowy poranek
Tineczko, jak dobrze, że dbasz o Faworka i Koralika. Zagladałam do nich teraz i widzę, że jeszcze śpią. Chyba musieli wczoraj mocno przeżyć to spotkanie ze śniegiem . Kapeć ani drgnie. Dorzucę drewienek, zaparzę dobrej herbaty z cytryną i zabieram się ostro do pracy.
Dzisiaj fajnie się wstawało, bo obudziłam się ze świadomością, że jutro będzie można się wyspać. Rano była tak gęsta mgła, że prawie nic nie było widać. Zerknęłam przez okno i nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam a raczej w to, czego nie zobaczyłam. Wyobraźcie sobie, że ktoś wczoraj wysprzątał wszystkie, moje liście. Mam taką sąsiadkę, która czasami robi mi różne, miłe niespodzianki i coś czuję, że to Jej zasługa. Pewnie grabiąc swoje liście zebrała też moje. Wiem jaka to wielka "robota", bo było ich strasznie dużo. Normalnie mnie zatkało. Muszę się jakoś odwdzięczyć. Chyba upiekę mój "idealny" sernik i zaniosę w podziekowaniu.
Miłego dzionka
Witam:)
Zima do nas przyszla cala para. Pierwsze odsniezanie zaliczone uchhhhh. Smakosiu, ale masz fajna sasiadke, zanies jej sernik:)
Milego srodowania wszystkim:)
Lajanku, Ty wiesz gdzie ja mieszkam :) Wczoraj byla burza sniegowa, zasypalo polowe Szwecji. Okropne wypadki drogowe. Ludzie w okolicy stolicy byli bez pradu.
W moich gorach napadalo i dalej pada snieg, jest pieknie:)
,zdjecia zrobione przed chwila. A Amigo ledwo zipal wczoraj po ostatnim spacerze hihi.
Ochronilam Twoje winogrona grubo galazkami swierka, myslisz, ze przezyja zime?
Pewnie, u Ciebie będzie im dobrze. Faktycznie , ladnie masz tego śniegu.
O, jejku jak sie denerwuje, czy winogrona przezyja. Wierze Ci na slowo:)
Lajanku, szykujesz wierszyk, juz czas :)
Tak , szykuj wierszyk;)))
Proszę o nowy wątek, ten już długi i źle się otwiera, jutro go zamknę;)
Tineczko, aż poczułam zimne ciarki na całym ciele - brr. Widoki piękne, ale nie przepadam za mokrym śniegiem. Podrap Amigo za uszkiem :-)
Smakosiu, ja wolalabym miec lato caly rok, ale mieszkam tu , ciekawe czy w tym roku zima da nam w tylek, jak w zeszlym:)
Wczoraj na spacerze cieszylam sie jak dziecko tym bialym puchem i tak jasno bylo poznym wieczorem.
Podrapalam Amigo od Ciebie:)
Właśnie miałam prosić o zdjęcia tej Twojej "zimki", a tu masz;)) Kurcze jak to lato przeleciało szybko... aż się wierzyć nie chce.
Makusiu, wrocilam ze spaceru z Amigo i zwierzatkami z kawiarenki, tak sie usmialam, bo drogi odsniezone i zaspy po bokach, a te zwierzaki nic innego tylko w te zaspy sie pakowaly...hihihi.....czarne noski bylo widac a reszta znikala.
Lato przelecialo, zima za progiem, a ja sie nie poddaje, jeszcze jedno grzybobranie zrobie:)))
Co Ty!! spod śniegu będziesz wycinać te grzybki? hihihi
Snieg ma zniknac za pare dni a grzybki juz gotowe, zamrozone.....hihihi
Zawsze zbieram grzyby do grudnia i w grudniu jak sniegu nie ma za duzo, inni sie smieja a ja sie ciesze ze swiezego powietrza i z samotnosci w lesie, no i wiem, gdzie moge znalesc "moje" grzybki :)))))
Zupełnie jak moja tesciowa, i dzięki niej mam spory zapas tego przysmaku:))