Forum

Zwierzyniec

Kocie sprawy nr 1

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-04 12:36:53

    Nasze kocie robi sie coraz bardziej wybredne - gotowe karmy mokre są praktycznie nie akceptowane. Nie pomaga nawet mieszanie z normalnym jedzeniem - wybierze wszystko inne, zostawiając "kaczkę", "kurczaka" czy "wołowinę z wątróbką" (piszę w cudzysłowiu bo mam świadomość składu).

    Patrząc na ceny - tak naprawdę podobnie wychodzi kupić kilo piersi z kurczaka czy jakiegoś glazurowanego fileta z ryby. Wątróbka jest tania jak barszcz

    Problem jest w tym - że on za wiele nie je. Coś koło dwóch łyżek. Jak postoi, nawet w lodówce - już inaczej pachnie i nie ruszy.

    Jak mu przygotować domową karmę. Nie - złe pytanie - bo jak to wiem. Jak przechowywać to co przygotuję?  Nie mam zamiaru co 2 dni gotować specjalnie dla niego kaszy czy ryżu. Nie będę przecież pasteryzować - jak dla niemowlaka. Najprościej byłoby mrozić - osobno kaszę, ryż i potem dodawać jakiejś "świeżonki (mięso, wątróbka - tego gotowanego bestia nie chce jeść) czy gotowanej ryby (ryba może mieć każdą postać - surowej mu profilaktycznie nie daję, ze względu na pasożyty, które potem mógłby nam sprzedać. Rodzina i znajomi sie ze mnie śmiali, jak opowiadałam, że kotu rybę na parze gotowałam. Nie specjalnie - tylko dorzuciłam do warzyw dla nas, ale jak zabrzmiało. Wole jednak dmuchać na zimne - nie ze względu na rarytasy dla kota, tylko w trosce o nasze zdrowie).

    Czy kasze i ryż można mrozić?
    A może poświęcić trochę czasu i przygotować gotowe posiłki - wymieszać ryż i kaszę i dopiero wtedy zamrozić?

    A nie zawsze mam obiad jadalny dla kota.

  • Autor: makusia Data: 2010-11-04 12:45:14

    To masz kłopot, albo kotek ma za dobrze i wybrzydza:) A próbowałaś dac mu to co Wy jadacie? zupę, ziemniaki z sosem?

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-04 12:58:52

    To co domowe zjada z chęcią.
    Wczoraj jadł makaron z tuńczykiem i oliwkami (sałatka syna), z przewagą makaronu.
    Dawałam mu kaszę z gulaszem i gotowaną marchewką, wymieszane z pozostałością mokrej karmy z kaczki - albo o smaku kaczki (mam kupione, nie zawsze mamy obiad jadalny dla kota) - wybrał dokładnie kaszę, sos, mięso- pozostawiając w misce whiskasa.

    Jedzenie popołudniowe nie stanowi problemu - zawsze coś się znajdzie. Tylko że trzeba mu też dać coś rano - bo inaczej będzie żebrał przy stole.
    A tak jak napisałam - nie zawsze jest dzień wcześniej obiad jadalny dla kota (czasami nawet przez kilka dni). Ratowała mnie karma mokra - ale coraz mniej chce ją jeść. Sucha nie jest dla niego posiłkiem, porcja zalecana czasami starcza mu na 2-3 dni. Są oczywiście dni, że zje całość
    Niestety po dwóch dniach przechowywania w lodówce nie ma szansy, aby zjadł - tu mowa o każdym nie suchym jedzeniu.

    Gdyby był kotem pulchnym - nawet bym się nie zastanawiała - chcesz jeść to jedz, nie chcesz - Twój problem. On jednak jest dosyć chudziutki (przybiera na wadze) - w moich oczach. Dostaje 2 łyżki mokrej karmy  - i generalnie dopóki nie zje, staram sie nic nie dawać do miski. Ale jak nei zjadł prawie nic do następnego dnia rano, sucha karma też została - to robi mi sie go żal.
    Domowa karma - to generalnie te same pieniądze (jak nie taniej).

    Tylko nie mam pojęcia jak przechowywać. Bo tego jeszcze w żadnym kinie nie grali, abym kotu codziennie gotowała.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-04 13:07:30

    Jak kot nie chce jeść to może być oznaką choroby. Jeszcze jedno mi przyszło do głowy. Czy jak dajesz mokre jedzenie z lodówki to je wcześniej ogrzewasz ? Kot nie lubi zimnego i rzadko kiedy zje. Ja zawsze wyciągam z lodowki i czekam chwile aż sie ogrzeje do temperatury pokojowej.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-04 13:14:29

    To nie tak że nie je - tylko je niewiele (moim zdaniem). Regularnie jednak przybiera na wadze.
    Jeżeli idzie o animusz i zabawę - szaleje jak przystało na młodego kociaka.

    Jedzenie staram sie wyciągać wcześniej.

  • Autor: majolika Data: 2010-11-08 09:00:07

    cha, cha, cha- zapytaj naszych kotów spod internackiego smietnika))Jedzą wszystko!Przychodzi taka  pani , co im coś dobrego podrzuca, dzieciaki też i panie kucharki co tam mają. Koty niewybredne i wypasione, jak kabany))Śmieszny widok, jak codziennie o 7mej rano i 17tej schodzą się na ucztę.Ogony do góry i witają wszystkich, którzy też wiedza o spotkaniu i cos im tam zawsze podrzucą.Ja czasem co mi zostaje też podrzucam, bo smiszne i biedne te kociska.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-08 09:03:10

    Widok kota czekającego na miskę to sama radość...

    A swoja drogą to pierwotnie myślałam, że Maurycy zamieszka w piwnicy - w klubie i bedzie kotem blokowym, dokarmianym przez dzieciaki.
    Stało się inaczej...Nie żałuję tego.
    Syn twierdzi, że nie wie jak mogliśmy wcześniej żyć bez kota. Ja wiem - prościej, wiele zapytań, problemów by odpadło. Ale chyba nie byłoby tak fajnie. Mnie też kot pokonał.

  • Autor: majolika Data: 2010-11-08 09:08:43

    PS. Zlatuja sie też tam wszelakie ptaki, ba nawet jeże! W krzakach żyje cała gromada jeży. Też wyczuły, że w tym miejscu jest jedzonko. Nawet kaczkiz pobliskiego stawu przychodzą.Widok jest przedni- wszystkie zwierzaki zgodnie pojadają i leca w swoja stronę.A jeże sa najsmieszniejsze.Fukają,buszują, czasem nawet włażą do budynku. To my je delikatnie wyganiamy.Teraz już pewnie spią.

  • Autor: majolika Data: 2010-11-08 09:26:52

    A tak swoją drogą, to podziwiam ludzi, którzy kochają zwierzęta. Ta nasza pani- kociara to łazi po całym osiedlu i wyszukuje biedne, chore głodne koty.Podrzuca im jedzonko.Kiedys wychodze z domku a z krzaków wystaje wielka...hm...no...pupa. Coś mnie tknęło, podeszłam i mówie- dzieńdobry!
    A tu wynurza sie ta pani od kotów. Znalazła w krzakach kotke z małymi kociakami i podrzucała im jedzonko.Ta pani zna każdego kota w osiedlu.
    Niestety jest już w zaawansownaym wieku. A co będzie, jak jej zabraknie. Co zrobią te biedne zwierzaki....

  • Autor: jolka60 Data: 2010-12-02 17:45:40

    To pomyślcie już teraz

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-04 13:02:56

    są koty które wolą sucha karmę. Myślę, że nie należy się tym przejmować. Jak kot jest zdrowy nie zje przez 2,3 dni to wkońcu zacznie jeść. Mój mąż miał totalnego świra na punkcie kociego jedzenia ha ha. Czego on nie wynajdywał dla kota. karmy z płaszczką, krewetkami, dziczyzną itd. Wyszło na to, że kot je lepiej od nas. Po jakimś czasie zbrzydło mu wszystko, łącznie z jedzeniem domowym. Mąż szukał nowych smaków a te się skończyły. Pomysły na posiłki domowe też. Więc nie daliśmy mu nic tzn. Dostał i nie chciał. Więc mu nie dokładaliśmy do miski. Kot miałczał domagając się innego jedzenia a my nic po 2 dniach go ruszyło i zaczął jeść. Kasze i ryż można zamrażać. Ja  mroziłam w woreczkach małe porcje wątróbki i serc.Zazwyczaj gotowałam na 2 dni. Kot dostaje u mnie mokre jedzenie raz dziennie. Chyba bardziej woli suche. Często też dostaje skrzydełka jak gotuje zupe i te o dziwo zawsze lubi, kawałek wołowiny i w zasadzie wyszystko prócz wieprzowiny.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-04 13:23:28

    Nie wyszukuję dla kota nowych smaków - a chcę sobie ułatwić życie.
    Akurat na złe ani jemu, ani nam nie wyjdzie, że nie chce mokrej karmy - te kocie pasztety i mieszanki w galarecie kosztują więcej niż czyste mięso. Jak zrobię sama - będzie taniej i zdrowiej.
    Nie chcę jednak, aby kocie żarcie zdominowało nasz jadłospis - bo kot zjadł łyżkę tuńczyka z puszki (wymieszane z makaronem stanowi całkiem tanie danie) - a my musimy wykombinować co zrobić z resztą, podporządkować którys z posiłków wymaganiom kota - bo nie jada przechowywanych. Zostawić mu to do skutku - a jak sie namyśli po 4 dniach gdy zawartość miski będzie nadpsuta? I coś się wylęgnie szkodliwego dla człowieka?

    Dlaczego kotu nie wolno wieprzowiny?
    Surowej wiem - bo pasożyty. Ale przetworzonej? Nie na stałe - tylko od czasu do czasu.

    I kolejne pytanie - czy kot poradzi sobie z ościami z ryby? Niby koty na wolności potrafią upolować rybę i na pewno nie pływają filety...

  • Autor: makusia Data: 2010-11-04 13:34:24

    Moje koty ( 2 szt.) konsumują rybkę w całości, nie zostaje nic;)

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-04 13:38:42

    Ja wyczytałam, że kot nie trawi wieprzowiny podobnie jak laktozy. Potwierdził nam to lekarz. Zauważ, że w kocim jedzieniu nie znajdziesz wieprzowiny. Od czasu do czasu ja swojemy daje ale bardzo rzadko. Mój uwielbia kiełbasę szynkową. świra dostaje jak poczuje jej zapach :):):) a z naszego jedzenia to uwielbia krupnik.:):) Myślę, że kot spokojnie spobie poradzi z rybą :):) ma to w genach :)
    Ja się tak zastanawiam nad tym jeg nie jedzeniem. Jesli przybiera na wadze to jest ok. Kot sam wie ile potrzebuje. Mój kot też nie je jakoś za dużo  pomimo ,że jest wykastrowany to jakis specjalnie wielkich porcji nie jada.

  • Autor: BlackOnion Data: 2010-11-04 14:56:00

    Proponuje przejść na suchą karmę, ale nie tą popularną tylko tą z wysokiej półki (Royal Canin, Iams, etc).
    Mimo iż pozornie droga, to nie wyjdzie Cię drożej niż to czym w tej chwili karmisz - straty są 0%. Nie psuje się , nie zmienia smaku ani zapachu.
    Łatwiej też dobierzesz odpowiedni dla niego (kota) rodzaj - dla kastratów, dla otyłych, etc.
    A poza tym nie rozpieszczaj go jedzeniowo zbytnio ( nie jest to proste ), bo bardziej będziesz usiłowała kotu dogodzić niż ludziom

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-04 15:24:32

    Byłam w zoologicznym i widziałam ceny...

    Jakoś nie przemawia do mnie fakt, że kot miałby jeść cenowo drożej niż ludzie. Gdyby jeszcze zarabiał na tą karmę - ale to rasa europejska krótkowłosa, nie zarabiająca...
    W suchej karmie nie mam strat  - wcześniej czy później zje.

    Jakbym miała kupować tą karmę - wolałabym kupić co drugi dzień kilo łososia - i kot byłby najedzony i rodzina zadowolona - bo na pewno byśmy się podzielili.

    Mnie chodzi o nie marnowanie. Domowe jedzenie - poza wątróbką drobiową, którą kupuję tylko dla niego (nie lubię i nie jem, wieprzową i owszem) są to odkrawki od nas - które albo bym wyrzuciła (teraz dokładniej obieram wszelkie chrząski z piersi - u nas ostatnio nie ma czystych piersi - są tylko z chrząską pomiędzy) albo przy minimalnym odkrojeniu z każdej porcji - i tak nikt nie zauważy. Czyli nawet jak nie zje - przy wyrzuceniu strata niewielka.

    Karma mokra trochę kosztuje - jak nie zje to żal zmarnowanych pieniędzy - może nie tak przy jednokrotnym incydencie, ale na stałe...

    Cały czas jest problem w małych porcjach, które on zjada - a ja nie zawsze mam obiad zjadalny przez kota - no i na kolejny dzień nie ma co dać futrzakowi- bo ani surowego mięsa, ani kaszy, ryżu czy makaronu nie mogę zbyt długo przechowywać.Tzn teoretycznie mogę - ale pod tym względem nasze kocie ma wyczulony węch, tym bardziej, że mięso w sklepie też nie jest zaraz po uboju - tylko już ma jakis wiek. A gotowanego drobiu nie ruszy. Od pierwszego dnia u nas, gdy mu pieczołowicie obskubałam korpus z kurczaka - poświęcając  resztki na ukochany pasztet...

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-04 16:47:09

    ekkore nie odpowiedziałaś mi czy czekasz aby jedzenie po wyjęciu z lodowki ogrzało się do temperatury pokojowej ?
    Jeśli chodzi o karmy mokre są w zologicznym takie w małych saszetkach i puszkach wtedy się nie manuje. Teraz dokończe to co pisałam. Ja bym na Twoim miejscu nie martwiła się tymi małymi porcjami. Kot zje ile potrzebuje. Mój też nigdy dużo nie jadł. Dopiero w tym roku teraz na jesieni go ruszyło jak zawiązywał tłuszczyk na zimę. Kot zimową pora rusza się mniej i je mniej. Przychodzi mi jeszcze na myśl, że jak może kot wychodzi na ogród to sobie coś doje. Mój kiedyś stołował się u sąsiadki. Naprawdę trudo mi jest Tobie cos doradzić bo jak piszesz, że gotowanego kurczaka nie ruszy to masz faktycznie problem, a jak jest z wołowiną surową i gotowaną ?  Jedyne co mi przychodzi do głowy to mrożenie w małych porcjach. Polecałam Ci kiedyś małe serduszka, koci rarytas. W Achonie są tanie ryby flądre masz za 5 zl. Zastanawiam się a jak mu dajesz tuńczyka z puszki w sosie wlasnym to na następny dzień nie ruszy ?

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-04 18:48:22

    Jak otwieram saszetkę (one są 100 g - kotu starcza na dwa razy, zazwyczaj dwa dni - bo do wieczora rzadko wszystko zje, a wtedy staram się nie dokładać, no chyba, że mam popołudniu coś świeżego to dostaje ekstra) to jest w temperaturze pokojowej..

    Na temat wołowiny nie będę sie wypowiadała - bo u nas to produkt trudnodostępny - i odkąd kot jest u nas jeszcze nie robiłam (ale też wiele razy mnie nie było w domu). Przenosząc z kurczaka - gotowanej może nie lubić - bo puszeczkę potraktował jeszcze gorzej niż kurczaka. Ale to przede mną.

    Tuńczyka z puszki dla kota jeszcze nie otwierałam - dostawał od nas, gdy robiłam sałatkę  - więc nie ma problemu przechowywania.
    Smakował mu natomiast wędzony tuńczyk (mnie też)  - podzieliłam się z nim - ale na takie rarytasy nie ma co liczyć zbyt często - będę jadłą potajemnie - hehee

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-05 14:23:44

    Zważyłam cudaka - on całkiem sporo waży. Duże z niego kocie. Naprawde strasznie urósł - teraz dopiero to widzę - w niecałe dwa miesiące
    Czyli w zupełności wystarcza mu to co mu daję - mimo, że mam wrażenie, że są to małe porcje.
    Skoro tak - nie będę sie bawiła w żadne kasze, ryże - niech je same okrawki mięsne, wątróbkę i ryby.
    Wczoraj - jak poporcjowałam kupione 30 dag wątróbki (za całe 1,75 złotego) wyszło mi 8 pudełeczek (wreszcie mi sie przydają malusieńkie pojemniczki - mam ich 17 - bo były w komplecie)

    Tak wyglądał, jak żeśmy go wzięli (to zdjęcie było, ale jest dobre dla porówniania)
    A tak wygląda obecnie (zdjęcie z wczoraj)

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-05 15:44:51

    śliczny ekkore on nie jest chudy tylko zgrabny jak rasowy kocur :):)
    My przed wczoraj mieliśmy ubaw. Oglądamy wieczorem tv i kot miałczy pod tarasem jak oszalały. Mąż do okna. Kot ma coś wielkiego w pysku i do mnie Aga ale on coś wielkiego upolował zdziwiony taki woła mnie i pyta co to. ?  Ja patrze nie wiem co to. Wyglądało jak świnka morska, wielgachny chomik. Zdziwieni dziwnym zwierzęciem postanowilismy mu się bliżej przyjżeć. Mąż uchylił drzwi na taras wpuszczamy kota i przechwytujemy jego zdobycz przekonani że to właśnie świnka morska albo chomik. Ha ha mąż obracał to cudo w poszukiwaniu oczu. Ja wytrzeszczałam swoje żeby dojrzej te oczy. Nie wiedzielismy gdzie przód gdzie tył tego zwierzęcia.Patrzymy a to jest łapka od królika. Sąsiad choduje króliki ale się uśmialiśmy. Podobno sąsiad zostawił tą łapkę w wiaderku a nasz kot hhi przechwycił.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-05 18:34:04

    W porównaniu do kulki z okresu niemowlęcego - to chudzielec. A to jedyne porównanie jakie mogę odnieść w stosunku do kotów (dwa miesiące temu nawet nie przypuszczałam, że taki zwierz zamieszka z nami).

    Patrząc na małego myślałam, że miał jakieś 6 tygodni - jak zawitał u nas. Ale patrząc na obecnego - mam wątpliwości - bo jak dla mnie nie wygląda na 3,5 - 4 miesięczne kocie. No chyba, że to standard u kotów (trochę szkoda, że tak szybko przestają być takie pocieszne)

  • Autor: promyczek71 Data: 2010-11-14 23:12:15

    (trochę szkoda, że tak szybko przestają być takie pocieszne) to nie jest prawdą. Ja mam dorosłe kotki i są pocieszne do tej pory :)

  • Autor: jareksz Data: 2010-11-05 19:06:36

    Jestem pewien, że chciałby się zaprzyjaźnić z moim zwierzyńcem:)


  • Autor: jareksz Data: 2010-11-05 19:11:49

    Ups, nie spojrzałem na tytuł wątku!

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-05 19:13:04

    :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-05 20:07:49

    Obawiam się, że byłaby to bardzo krótka przyjaźń..
    Nie wiem czy umiałby zjeść (michę dostaje to po co łowić)  -ale trenowaliby, kto szybszy...

    Zresztą myszy miałam, jeszcze równolegle z kotem. Tzn - żadnej sztuki nie widziałam - tylko regularnie trutka znikała.
    Ale teraz chyba się wyniosły - w końcu kot w domu

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-06 07:15:43

    Nie wiem czy umiałby zjeść (michę dostaje to po co łowić)  -ale trenowaliby, kto szybszy...

    Ekkore, myslę, że zjadłby :) W końcu to łowca drapieżca :) Mój Toluś zjada ze swojej miski, z miski psa i jeszcze na polu się posila różnymi pysznościami.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 07:25:37

    Ewcia a właśnie dmowy kot by nie zjadł. Chyba, że był by bardzo głodny. Kot upoluje pobawi się i zostawi. Sama zobaczysz na wiosne jak wychodujesz łowce :)

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-06 07:43:59

    A to dziekuję za informację, bo mój łowca jak na razie je wszystko z gryzoni, pasikoniki zostawia dla nas :) Dziś zjadł pająka. Ale może coś treściwszego mu jeszcze się uda złowić :)

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 11:24:35

    hihi mój też tak robił jak był mały. Nigdy nie zapomnę jak znalazłam sterte zasuszonych dżdżownic pod tarasem i byłam pewna że to sprawka dzieci :)

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-06 07:54:27

    Ekkore, toć to całkiem spory kawałek kocurka :) A że nie grubaśny, to tylko się cieszyć :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 08:07:16

    Normalnie nie widziałam tego - to że urósł - Ok - ale aż tyle?
    Zastanawia mnie jego wiek - jak udało mu sie zakamuflować? Przecież do domu Marta przyniosła maliznę. Miałam wyrzuty sumienia, że tak nagle został odłączony od matki.
    Bo na ta chwilę wychodzi mi plus 2 miesiące. Albo jakiś kolos nam sie trafił.
    Za tydzień idziemy na szczepienie to może weterynarz ustali
    Nie chciałabym doczekać momentu jak zacznie znaczyć mieszkanie.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-11 08:31:22

    Ogrzane jedzenie - heheee.
    Na karmę z saszetki dmucham, ogrzewam -a kot ledwie ruszy. Wymieszam z surowym mięsem, wątróbką, wybierze dokładnie co dobre, reszta zostaje.
    Mięso - może być lodowate -zjada bez niczego, aż mu sie uszy trzęsą. Przekonałam się dzisiaj. Rozmrażałam mięsne resztki na pasztet - z racji zwierza muszę to robić wcześniej i w lodówce - bo zjeść to może by i nie zjadł, ale rozsypałby na pewno. Okazało się, że wyjęłam resztki (okrawki) surowe - zamrożone przez teściową - ja to wyrzucam (obecnie po obraniu dla kota), nie lubie farfoli w rosole - ciężko sie wybiera. Ledwie dałam radę nałozyć do miski - bo czujac zapach kot miauczał, wbijał się pazurami, tańczył, klaskał - taniec radości. A zimne było naprawdę. raz, że z rozmrażania - dwa moja lodówka naprawdę chłodzi, mimo, że ustawiona poniżej poziomu ekonomicznego.
    I wszystko zjadł - to znaczy prawie - ale on jest dobrze wychowanym kotem - i jak jest najedzony to odrobinę pozostawia - heeee

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-11 11:22:50

    ekkore Ty masz kota arystokrate :):)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-11 12:31:35

    I skąd sie takie zalęgło w piwnicy...

  • Autor: agik Data: 2010-11-04 15:49:00

    Mozesz mrozić i kaszę, i ryż. Ja czasem zamrażam, jak za dużo ugotuję i potem my to zjadamy. Pytanie tylko, czy kot będzie chciał jeść? ;)

    Moja mama robi dla kotów mięso mielone z płatkami owsianymi- z płatkami nie ma chyba wielkiego problemu? Po wypraktykowaniu tych wszystkich cudów, wyszło, że wybredne koty najbardziej to lubią. Mama wieczorem gotuje płatki i wyjmuje "mysz" z zamrażalnika. "Mysz" to jest kulka mielonego mięsa, które zostaje zakupione raz na jakiś czas, poporcjowane w kulki i wyciągane wieczorem na rano dla kotów.

    Może spróbuj z błyskawiczną kaszą manną, albo błyskawicznymi płatkami owsianymi, albo ryżowymi. Skoro jest na raz? Dwie- trzy łyżeczki płatków i trochę mięsa.

    A oprócz tego koty mojej mamy to wielcy indywidualiści. Na przykład kot zwany Piernisia uwielbia gotowany korzeń pietruszki. Kotek zwany Szaruś ( cudnie umaszczony- szary z białymi końcówkami sierści, taki srebrny. Zawsze mnie zastanawiało z kim mamusia jego tak pięknie wymieszała geny :) bo kotki zwykłe dachowce były) uwielbiał surową wątróbkę drobiową, kicia o imieniu Kurba przepadała za surową rybą.

    Najśmieszniejsze jest to, że takie wybredne w domu koty, które nie tkną byle czego, kradły robotnikom ocieplającym dom śniadania :) i  z takiego polowania przynosiły kanapki z kaszanką, które, o dziwo- zjadały :)

    A z kolei mój kot Wirus jadł wszystko to, co my. Ale naprawdę wszystko. Łacznie z chlebem, ziemniakami, pomidorami i ogórkami kiszonymi. taki dziwoląg był :) Najbardziej mu smakowały ziemniaki z sosem pieczeniowym i kawałkiem mięsa.

    Aha- i każdy jeden kot mojej mamy, zjadał wszystko jadalnego ze śmietnika, jeśli w śmietniku znajdowała się torebka po miętowej herbacie- smietnik natychmiast wywrócony, a koty w ekstazie przeszukiwały żródło atrakcyjnej dla nich woni, zjadając wszystko.
    Podobnie z buteleczką po kroplach walerianowych.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-04 16:09:59

    To może ja nie chcianą karmę będę posypywać miętą?
    Może to jakis sposób?
    Swoja drogą widziałam w sklepie miętę dla kota - zastanawiałam się czy to normalna mięta czy też kocimiętka (tą wąchałam - zastanawiając się nad zakupem odstraszacza czy przywabiacza - i żadnej miętowej nuty nie wyczułam).


    Jak dłuzej żyję z kotem pod jednym dachem, jak więcej czytam o ich zachowaniach, gustach tym bardziej zastanawia mnie jak taki kot daje sobie radę na ulicy, często nie mając nawet miski...

    Z tymi "myszami" to dobry pomysł - choć pewnie będzie to pokrojone mięso - nie będzie mi sie chciało mielić specjalnie.

    W weekend będę testować czy wszystkie koty maja ciągoty Garfielda - nakarmię kota lasagne...

  • Autor: MoniaKociara Data: 2010-11-04 19:13:10

    Powtórze raczej to co napisał BlackOnion, jeżeli przeraża Cie cena karmy Royal Canin w sklepie, to polecam zakup przez internet. Troche tansza karmą jest Acana, jednak też jest dorba.
    Ogolnie nie polecam mokrego zarcia dla kotów, chyba ogolnie dla zwierzat, sucha karma pomaga utrzymać zęby w czystości, nie ma takeigo kamienia, zwierzakowi nie śmierdzi tak bardzo z pyska.
    Gdybym nie była taka leniwa to bym karmiła koty tylko i wyłącznie surową wołowina (można kupic tanie mięso na gulasz) czy też kurczakiem + podroby.
    Wieprzowina nie jest zalecana przez możliwość złapnia choroby Aujeszkyego, kiedyś była nieuleczalna, nie wiem jak jest teraz. Domowe żarcie nie jest też zbyt dobrym pomysłem dla kota, chyba, że się specjalnie dla niego gotuje - brak soli oraz sztucznych przypraw. Tym bardziej karmienie kota kasza, ziemniakami czy też ryżem nie jest dobre, sa to bezwartościowe zapychacze. Kot domowy, tak samo jak jego wieksi krewniacy, jest zwierzęciem mięsożernym, jego układ trawienny jest przystosowany do trawienia mięsa, koty mają problemy z trawieniem roślin. Około 20% kociej diety musza stanowić białka, ważne są również kości, które dostarczają wapnia. Układ trawienny kota jest krótki, co cechuje mięsożerce, mają małą ilość enzymów, które są odpowiedizalne za trawienie weglowodanów.

    Ogolnie karmienie kota lepszą karmą wychodzi taniej. Przykładowo dorosły kot musi zjeść jedna cała puszke mokrej karmy Kitekat czy Whiskas, która zawiera 400g pożywienia, przy karmie lepszej jakości, np. Royal Canin, wystarczy 40g karmy dziennie. Poza tym, bardzo zachęcam do zapoznania się ze składnikami takiej karmy, o ile dobrze pamietam to jest tam kukurydza czy tez maka kukurydziana i popiół.

    Jezeli masz w domu kuwete, zaczneisz karmić kota lepsza karma od razu zauwazysz róznice prz sprzataniu :) Kupy sa mniejsze, twarde, takie jak powinny byc, nie śmierdza tak bardzo :)

  • Autor: BlackOnion Data: 2010-11-05 14:33:49

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-05 14:53:14

    Przejrzałam allegro w poszukiwaniu tej karmy dla juniora.
    Wychodzi 20 za 1 kg (zakładając, że 400 g, które jest gratis jest gramaturą wliczoną w cenę).
    Skład tego - wcale nie jest bardzo odbiegający (skopiowane z aukcji ):
    "SKŁADNIKI : Suszone mięso drobiowe, mąka kukurydziana, tłuszcz drobiowy, ryż, kukurydza, gluten kukurydziany, suszona wątróbka drobiowa, włókno roślinne, pulpa buraczana, sole mineralne, olej roślinny, drożdże, tran, proszek jajeczny, fruktooligosacharydy, pierwiastki śladowe, L-lizyna, tauryna, DL-metionina, witaminy."

    Wolę "miącho" i ryby dla kota...Kukurydzy, mąki kukurydzianej, ryżu mogę sama domieszać

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-05 15:47:25

    ekkore ale pamiętaj żeby dawać kotu też suchą karmę. Kot musi sobie czyścić zęby bo będzie miał kłopoty z zębami dziąsłami.Sucha arma zawsze powinna być w misce kota.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-05 18:37:49

    Sucha karma będzie - wyszedł skrót myślowy, pisząc miałam na myśli pół na pół (powiedzmy zgodnie z zaleceniami karminienia na opakowaniu karmy)

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-05 19:10:14

    ja mam 2 miski dla kota w jednym  zawsze ma nasypane suche w drugą ma na mokre a i jest jeszcze 3 na wodę :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-05 20:12:10

    U mnie jest jeszcze 4 na mleko - rozcieńczam...on jakoś nie chce samej wody - ale trenujemy.
    Dzisiaj chyba jakoś odczuwał wodną potrzebę - wlazł najpierw do wanny, potem do zlewu - i oblizywał kropelki wody z kranów (nie wiem czy coś wysiorbał, ale próbował).
    Czy potem z miski wypił - nie wiem. Najpierw sie ucieszyłam, że tak - ale strużka wody obok wskazywałaby, że za mocno się wzdrygnął i udąło mu się wylać.

    Na wyjazd się śmiałam, że to gorzej niż z niemowlakiem - cztery miski, puszka z karmą, saszetki, zamiast pampersów kuweta

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-05 20:36:41

    hi hi u mnie stoji miska z wodą dla kota a bardzo rzadko z niej pije. Parę razy go przyłapałam w łazience jak z brodzika chłeptał,

  • Autor: MoniaKociara Data: 2010-11-06 13:21:38

    Najlepiej nie daswać kotom mleka, nie trawia laktozy, starszka lub miekka i mega smierdzaca kupa gwarantowana. Z luźna kupa wylatuje więcej wody, co może na dłuższa mete doprowadzić do odwodnienia (a tutaj dodatkowo jest mały organizm), o skutkach odwodnienia raczej pisać nie trzeba. Jezeli karmisz kota mokrym zarciem i surowym mięsem to nie jest to dziwne, ze nie chce pić wody! Słyszalam o kotach, które przy wyłącznie miesnej diecie w ogole wody nie piły, nic a nic, nawet kropelki. Moje nie chca pić wody jak troche dłuzej postoi, zmieniam pare razy w ciagu dnia, za kazdym razem myje miske. Pija duzo wody, z tym, ze sa głownie na karmie suchej :) Oczywiscie zdarza się, ze oblizuja kran w kuchni albo właza mi pod srumien i staraja się coś wychłeptac :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 13:33:07

    Ja wiem, że kotu nei należy dawać mleka - ale powiedz to jemu.
    Próbowałam zabrać - i zamiast tego tylko miskę z wodą. Tyle, że on sie wzdryga nachylajac pyszczek  -aż mnie ciarki przechodziły.
    Pytałam weterynarza - mówi, że jak nie ma problemów ze stolcem - może pić.

    No i problemów nie ma  -co rano porcja "twardych" w kuwecie. Zapach nie jest niemiły - zdecydowanie gorzej pachną ludzkie odchody.

    Na początku dostawał samo mleko, potem rozcieńczałam z wodą, potem na stałe zagościłą miska z wodą. Mam niejasne wrażenie, że kot sam odstawi mleko, jak przyjdzie na to pora - teraz pije zdecydowanie mniej niz na początku.

  • Autor: MoniaKociara Data: 2010-11-06 13:30:18

    Jasne, ze się sam skład i nazwy nie różnią, wszędzie sa zapychacze. Chodzi o ilosc miesa (białek), jest jednak większa niż w karmach typu Whiskas, a zapychaczy jest mniej :)
    Jeżeli wolisz dawać kotu mieso, to aby wyczyścic zeby można kupić jakąs wołowine z dużą ilościa błon, taka twarda, zeby kot miał problem z pogryzieniem, więc tez nie można tego pokroić na zbyt małe kawałki.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 08:35:17

    Chyba trzeba zmienić tutuł wątku na "domowa karma z kota"

    Wczoraj wieczorem piekłam ciasto - jedną blaszkę położyłam na krześle i zapomniałam o niej.
    Kot sie umieścił - rodzina w ramach inwencji "doprawiła" zwierza.

    Niezłą pieczeń byłaby? Nazwa dania "Kot z papryką po przasnysku"

  • Autor: makusia Data: 2010-11-06 08:44:06

    Hahahaaaaa, a to ci kociak;)) A wiesz juz czy kot czy kotka? Bo ja już wiem że mam Toska nie Tosię:))

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 11:21:48

    U weterynarza nie byłam od tamtego czasu - ale jeżeli to kotka - to z "jajcami".

    Marta też jest zdania, że to on - tym bardziej, że ma materiał porównawczy - siostrę, którą wzięła jej koleżanka z ławki.

    Po 15 powinnam wiedzieć na pewno - tym bardziej, że jeżeli kamuflował wiek to trzeba go pozbawić klejnotów w miarę szybko.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 11:34:26

    Kapitalne :)

  • Autor: majolika Data: 2010-11-14 15:53:15

    O rety, jaki ładny!Tygrysek taki!i te białe skarpetki. moi znajomi wzieli małego kociaka ze schroniska. Okazał sie...no nie wiem jak ta rasa sie nazywa. Podobny do rosyjskiego niebieskiego ale ma skarpetki i krawacik białe. To jakaś inna rasa, ale tęz taki puchaty.Wsuwa wszystko co mu miąskiem pachnie. Najbardziej rybki i wątróbkę. Czasem puszke kocią.ale nereczka i płuckami(podkrada psu) też nie pogardza.
    Najsmieszniejsze jest to ,że pies to olbrzym, ale czuje respekt przed kotem. Kot zawsze najpierw je. Potem łaskawie odchodzi i dopiero do drugiej michy podchodzi pies.Nie lubia sie, ale nie walczą.Czasem tylko wilkiem na siebie spoglądają.Pies nie może mu darowac, że kocisko spi w nogach lóżka, a on nie może(((Najsmieszniejsze jest to, że jak kot wraca z łazęgi nocnej(znajomi mieszkają na parterze)to pies szczeka i prosi,żeby kolegę, choć nielubianego, wpuścić.Ale jest diabełek taki ładny,że możnaby go zjesc!

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 11:32:41

    jak skończy się Twój wątek to musimy sobie załóżyć nowy pt Kocie sprawy. :):)
    Dla ciekawości coś Wam powiem. Mam znajomych weterynarzy. Przy ostatniej wizycie ich u nas rozmawialiśmy sobie o sczepieniach i takich tam. Bardzo ważne jest aby kota zaszczepić na wściekliznę. Podobno teraz wykrywa się bardzo dużo wścieklizny w Polsce. Pewnie pomyślicie to mojego kota nie dotyczy i ja też tak myślałam ale..  Jeśli na danym terenie wykryje się zwierze chore na wściekliznę. np na moim osiedlu to sanepid bez Twojej zgody zabije wszystkie Twoje zwierzęta jeśli nie będziesz mieć papieru o szczepieniu. Takie durne prawo u nas jest. Durne nie durne to temat do dyskusji. :):) Nie poddaje się zwierząt kwarantannie tylko wszysto jak leci usypia. Pisze to dlatego bo chyba szkoda stracić swojego ukochanego pupila oszzcędzając niecałe 30 zł.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-06 11:49:24

    Aggusiu, parę lat temu był problem w jednej ze wsi w Polsce, gdzie znaleziono padnięte zwierzę chore na wściekliznę. Wszystkie psy i koty miejscowy weterynarz uspił pod karą wysokich grzywien. Chcieli nie chcieli, wszyscy mieszkańcy musieli oddać swoje zwierzęta do zabicia. W całej wsi ocalał tylko jeden piesek, którego właściciel był w tym dniu w pracy, w mieście, a piesek był zamknięty w domu. Sprawą zainteresowały się dość szybko media. Okazało się, ze nie ma takiego prawa. A weterynarz stracił uprawnienia.
    Reportaż z tej miejscowości był wstrząsający. Dorośli mężczyźni płakali, jak opowiadali o swoich psach. Jeden pan opowiadał, że ugotował swojemu psu najlepsze mięso, jakie miał w domu i po raz pierwszy spuścił psa z łańcucha przy budzie. Jak opowiadał jak się ten pies cieszył, to płakał.
    Potem ludzie prawie z całej Polski przywozili pieski i kotki do tej wsi, bo wieś bez tych stworzeń, to co za wieś?

    Ale szczepienie oczywiście jest bardzo potrzebne, bo wścieklizna jest bardzo groźną chorobą. We wrześniu czytałam, że najwięcej zachorowań na wściekliznę, jest własnie w małopolsce.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 13:22:12

    Ewcia powtarzam co mi powiedziano. na prawie odnośnie zwierząt nie znam się zupełnie. Być może jest tak że sanepid ma takie prawa i tak robi. Łatwiej jest ukatrupić zwierze niż np 100 psów z małej wsi oddać kwarantannie. Przykre to ja bym się zapłakała na śmierć jakby ktoś chciał mojego Pudzianka ukatrupić.
    Hi Hi już wystarczy że w nocy latam i nne kocury od niego odganiam :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 12:33:19

    Ale to poczekamy aż wątek się zapełni - nagłówek chyba nie ma znaczenia. A potem założymy Kocie sprawy i będziemy numerować...

    Ja pytałam sie weterynarza o wściekliznę - jak byliśmy pierwszy raz (szczerze mówiąc inne nie przychodziły mi do głowy) - mówił, że teraz nie ma potrzeby.
    Na wszelki wypadek zapytam jeszcze raz.

    Poradźcie mi jak zadać kotu tabletkę na odrobaczanie. Poprzednie dwie nawet przeszły bezboleśnie - kocie miało mniej siły.
    Dzisiaj to była walka na całego. O ile wcześniej wystarczyła nawet minimalna ilosć z zadanej porcji (do wagi kota), tak teraz n ie ma juz takiej rezerwy. Wsypałam mu do gardła, więc  mam nadzieję, że coś zostało mu w pysku, bo ślinił sie nieźle. Jest biały (no może był, bo pewnie już sie wylizł od brody po koniuszki uszu - jakby miał wściekliznę -Hehehe)
    A może można rozpuszczać? Albo domieszać do żarcia - choć wydaje mi się, że czytałam, że wyczuje zapach i nie ruszy. Poświęcę puszkę tuńczyka - mogą być nawet kawałki - byle zżarł. A moze przygotować papkę - i wysmarować kota. Jako czystolubne zwierze się wyliże - nasz właśnie to czyni, pracowicie oczyczajac uszy i brodę.
    Jak pójdę zapytam sie weterynarza - tyle, że do tego czasu problem zblednie i zapomnę - a zawsze mogę liczyć na Waszą radę.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-06 12:43:21

    Ekkore, mój Toluś nie zje w żadnym jedzeniu i wyczuwa jak jest jeden okruszek z tabletki. Rozpuściłam w wodzie - 2 ml. naciągnęłam do 5 ml strzykawki i do pyszczka wlałam. W tej postaci przełknął, bo samo wpłynęło, no ale zadowolony to nie był. Następnym razem jednak najpierw tabletkę rozgniotę, a ilość wody zmniejszę do 1 ml, wtedy pójdzie szybciej :).

    Myslę, że weterynarz nie szczepi Twojego Maurycego na wściekliznę, bo kotki są szczepione w zależności od tego, czy wychodzą na pole, czy nie.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 13:07:05

    Poprzednei dwie rozciskałam na łyżeczce, wsypywałam do gardzieli i zalewałam mlekiem - z łyżeczki.
    Teraz mężowi siły starczyło tylko na tabletkę (drugi kawałek zresztą, bo pierwszy kot wysypał), potem kot się wyrwał i zwiał.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 13:19:24

    Kiedyś musieliśmy kotu podać tabletkę i to był nie lada wyczyn. My z racji znajomości weterynarza jeżdzimy do niego. Ja i mąż nie dajemy rady kotu dać  tabletki. He he wstyd się przyznać bo kot 20 razy mniejszy od nas :)

  • Autor: MoniaKociara Data: 2010-11-06 13:28:11

    >Poradźcie mi jak
    > zadać kotu tabletkę na odrobaczanie. Poprzednie dwie nawet przeszły
    > bezboleśnie - kocie miało mniej siły.Dzisiaj to była walka na całego. O
    > ile wcześniej wystarczyła nawet minimalna ilosć z zadanej porcji (do wagi
    > kota), tak teraz n ie ma juz takiej rezerwy.

    Moja metoda jest dosyć brutalna, ale zalecana przez weterynarza. Zawsze robimy to we dwie osoby, ale jednej tez sie uda, jezeli radzi sobie z wierzgajacym, drapiącym i gryzącym kotem ;) Nalezy złapać mocno za skóre na karku, tak żeby kot miał skośne oczy, ale nie robić krzywdy. Kot wtedy nieruchomieje, druga osoba otwiera mu szeroko paszcze, wciska dabletke DO GARDŁA, zamyka pysk i smyra palcem w miejscu zaraz po krtania, tak jakby jeszcze na zuchwie(?), zmsuza to kota do przełykania, gotowe :)
    Ja radze sobie też z tym sama, biore kota na kolana, wtedy 'przyduszam' go tez troche ramieniem do ciała, ta sama reka lapie za kark a druga operuje przy dziobie. Można też uknęknąc i wziać kota miedzy kolana i tak jakby na nim 'usiąść', lapać jedna reką za kark a druga pysk. Miałam wielkiego kocura, 8 kg wagim i dawałam sobie z nim rade :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 13:42:52

    Myśmy też zadawali w dwie osoby.
    Kot opatulony ściśle w ręcznik, mąż trzymajacy go za kark, przyginający do ziemi...
    Tyle, że trudno oceniać kiedy "mocno" może przerodzić się w już "zrobienie krzywdy" - tym bardziej, że kot w żadne sposób, mimo uchwytu, nie chce wtedy siedzieć w bezruchu. I do tego jeszcze tak nieszczęśliwie miauczy

    Normalnie córka go nosi za kark - szczególnie jak jej podgryza stopy - uwielbia łapać ją (i tylko ją). Podejrzewam, że traktuje to jako doskonałą zabawę - bo jak go niesie to sobie wisi ze słodkimi oczami, jak go rzuci w innym pomieszczeniu to chwilę poczeka  i zaraz biegnie za nią - i zaczyna od początku.

    Pomijając chwyt - dużo bardziej interesujacy byłby sposób, w który kot nie pozbyłby się tabletki.

  • Autor: MoniaKociara Data: 2010-11-06 13:55:46

    A probowaliście go 'głaskac' po 'podbródku'? Naprawdę działa, narzekałam mojej weterynarz, ze koty wypluwaja tabletki i zaniosłam, zeby sama im dała i to ona pokazała mi tą metodę ze skośnymi oczami i łaskotaniem kota po szyi :) tabletkę naprawdę trzeba głeboko włożyc. Ja się nie dziwie, ze kot tak reaguje, moja jedna kotka po tabletkach dostawała SZAŁU! Latała po całym domu, miauczała jakby ja ktoś żywcem ze skóry obdzierał, w dodatku śliniła się jakby miała wścieklizne... Kocur reagował w miarę ok, trochę się szamotał przy samym podawaniu tabletki, ale jak juz pozarł to był spokój, jakby nigdy sie nic nie stało. Trzeci kot, najmniejszy, był dla nas największym problemem. Była zabrana z działek, na pół dzika, do dzisiaj jest takim 'dziwnym kotem', do niej to sie zabieraliśmy w 3 osoby, z kocem ochronnym, dla nas :D Dla niej przydałby się kaftan i kaganiec, drapała jak opeętana, gryzła, zawsze byliśmy strasznie podrapani i pogryzieniu. W dodatku wydawała z siebie dzwięki jak jakiś mały potworek, hehe. Podawanie tabletek to był jedyny moment kiedy bałam się kota :D Bo ona wtedy zmieniała się w tygrysice, co najmniej!

    Chciałam jeszcze napisac o zachowaniu Twojego kota wzgledem córki, norma :) To jest młody kotek, tak wyglada na zdjęciach (juz po samych zdjęciach zgadywałabym, ze to kocur, ma duze, cudowne łapy, ale reguły nie ma :) ). Młode koty maja dużo energii, Twoja córkę traktuje jak kompana zabaw :)
    Moje pierwsze koty pochodziły z tego samego miotu, ja miałam świety spokój, nie gryzły nas, bo bawiły się z sobą, na sobie trenowąły drapanie i gryzienie, do nas przychodziły tylko po żarcie i pieszczoty :)

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 15:23:57

    Ja się zastanawiam dlaczego mój kot mnie nigdy nie gryzie. W zabawie ugryzie wszystkich domowników. Mnie nigdy nie ugryzł. Dlaczego ? -he he, że ja go karmię.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 16:01:09

    Dokładnie - moja córka jest kompanem do zabaw.
    On jej pozwala na dużo więcej niż nam, w jej ramionach układa się jak noworodek (u nas nigdy), ale też i ją podgryza, podrapuje... Nie jest to złośliwe - jak ją gryzie to bardzo delikatnie, jak zdarzy sie mocniej - to nazwałabym to wypadkiem przy pracy - powiedzmy - gdy jej znudzi sie zabawa i zaczyna się szarpać, kot uważa, że jeszcze nei koniec.

    Mnie kot nie gryzie. Na łóżku nie ładuje się za często na mnie, mniej mruczy przy mnie, gdy leżę. Nigdy nie wyrzuciłam go - ale nie lubię obciążenia na sobie, mruczenie, zamiast mnie uspakajać, denerwuje i wybudza. Pewnie wyczuwa. U mnie natomiast najchętniej siedzi na kolanach (np przy komputerze czy na fotelu).

    Najbardziej podrapani i pogryzieni byli teściowie - nie szło im wytłumaczyć, że kot nie zawsze ma ochoty na przytulaski i głaskanie. W ciągu dnia to jakoś znosił - ale w nocy, (nad ranem) odwdzięczał się polując na palce. Żadne inne palce w łóżku nigdy nie były obiektem łowów.
    Stwierdziliśmy, że Marta to kompan do zabaw, chyba najbardziej lubiany. To ona przyniosła kota do domu.
    Ja jestem matka karmiąca  -więc lepiej nie zaczynać i dostosować sie do zasad. Ale radość jaką okazuje na widok miski - podskakiwanie, klaskanie, chodzenie na dwóch łapach (Mruczka w Shreku mógłby grać) - zmiękcza serce  -za taka radość gotowa jestem dać wołowinkę i łososia....
    Marcin dobra poduszka - uwielbia na nim polegiwać, szczególnie, gdy ten sie uczy. Obie strony są zadowolone - kot bo odkładają literaturę, dziecko, bo ma usprawiedliwienie.
    Jarek natomiast jest do koncertów. W jego towarzystwie najczęściej mruczy, w nocy ładuje się mu  na brzuch, układa i rozpoczyna koncert. Mąż szczęśliwy - lepiej śpi, ja wybudzona czekam aż kot się wyniesie.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 15:18:51

     nie pomyślę co robisz ze swoim mężem :):) żartije oczywiście.
    Pisałaś że kot jedzący dużo mięsa mniej pije czyż by to była odpowiedż na nie picie mojego kota.

  • Autor: jareksz Data: 2010-11-06 15:23:13

    Hmm może nie pije, bo nie ma okazji:)

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 15:25:52

    Oplułam monitor :):)  no właśnie to jest myśl spróbuje z winem :P

  • Autor: jareksz Data: 2010-11-06 15:34:12

    Spróbuj z walerianą. Gwarantuję, że nie odmówi. Wino zostaw sobie:)


    Jeden z moich kotów, nie pamiętam już w jakich okolicznościach, bo to dawno, dawno temu było, opił się waleriany a potem chodził napruty jak szpadel. "Chodził"!

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 16:03:00

    Proponujesz imprezę na dwa kieliszki? Kot walerianę, ja (aggusia) wino?
    Chyba wyrko powinno być wtedy rozścielone - aby potem trafić..

  • Autor: jareksz Data: 2010-11-06 16:12:08

    słusznie prawisz!

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 18:40:49

    He he he było by Ciekawie :):0

  • Autor: majolika Data: 2010-11-16 09:20:44

    "chodzil, jak szpadel")))Zaczynam żałować,że nie mam kota)))Niestety alergik na koty jestem(((

  • Autor: MoniaKociara Data: 2010-11-06 15:47:51

    Myślę, ze tak może byc, mieso ma w sobie wode, więc jak kot zje mieśo (surowe) to automatycznie nawadnia też organizm. Myślę, ze jak człowiek jadłby w ciagu dnia coś suchego, np. paluszki, to wieczorem miałby ogromne pragnienie, gdyby przez cały dzien jadł arbuzy albo soczyste jabłka pewnie to pragnienie wieczorem nie byłoby takie duze :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 16:16:26

    Jakbym pojadła tatara z całą pewnościa chciałoby mi się pić - i to raczej nie wodę...

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 16:54:49

    A miało mi sie nei chcieć pić...
    No chyba, ze to strach przed pasożytami i salmonellą - i trzeba utopić w procentach - hehehee

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 18:36:10

    masz rację a ja o tym zupełnie nie pomyślałam. :)

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-08 15:58:02

      Kiedyś jak szukałam w sieci jak uporać się z tabletką dla kota znalazłam taki oto przepis:-)

    Jak zaaplikować kotu tabletkę

    1.         Weź kota na ręce i otocz go lewym ramieniem tak, jak się trzyma niemowlę. Umieść palec wskazujący i kciuk prawej ręki po obu stronach pyska i naciśnij lekko trzymając tabletkę w pozostałych palcach prawej ręki. Gdy kot otworzy pysk wpuść tabletkę, pozwól kotu zamknąć pysk i przełknąć.

    2.         Podnieś tabletkę z podłogi i wyciągnij kota spod tapczanu. Ponownie otocz kota lewym ramieniem i powtórz cały proces jeszcze raz.

    3.         Wyciągnij kota z sypialni i wyrzuć rozmamłaną już tabletkę.

    4.         Wyjmij nową tabletkę z opakowania, otocz kota lewym ramieniem jednocześnie trzymając lewą ręką wierzgające tylne nogi. Rozewrzyj pysk kota i palcem wskazującym prawej ręki wepchnij tabletkę tak głęboko jak się da. Przytrzymaj kotu zamknięty pysk i policz do dziesięciu.

    5.         Wyciągnij tabletkę z akwarium a kota z garderoby. Zawołaj żonę do pomocy.

    6.         Przyduś kota do podłogi klinując go między kolanami jednocześnie trzymając wierzgające przednie i tylnie łapy. Nie zwracaj uwagi na niskie warczące odgłosy wydawane w tym czasie przez kota. Niech żona przytrzyma głowę kota jednocześnie wpychając mu drewniana linijkę miedzy zęby. Następnie wsuń tabletkę wzdłuż linijki miedzy rozwarte zęby i intensywnie pogłaszcz kota po gardle, co skłoni go do przełknięcia.

    7.         Wyciągnij kota siedzącego na karniszach i rozpakuj nowa tabletkę. Zanotuj sobie, żeby wymienić firanki. Pozbieraj kawałki porcelany z potłuczonej wazy, możesz je posklejać później.

    8.         Owiń kota w ręcznik kąpielowy, a następnie niech żona położy się na kocie tak, żeby tylko jego głowa wystawała spod jej pachy. Umieść tabletkę w środku plastikowej rurki do napojów. Przy pomocy ołówka otwórz kotu pysk i wcisnąwszy rurkę miedzy rozwarte zęby mocno wdmuchnij tabletkę do środka.

    9.         Sprawdź na opakowaniu, czy tabletki nie są szkodliwe dla ludzi, a następnie wypij jedna butelkę piwa żeby pozbyć się nieprzyjemnego smaku w ustach. Zabandażuj żonie rozdrapane ramię, a następnie przy pomocy ciepłej wody z mydłem usuń plamy krwi z dywanu.

    10.       Przynieś kota z altanki sąsiada. Rozpakuj następną tabletkę. Przygotuj następną butelkę piwa. Umieść kota w drzwiczkach od kredensu tak, żeby przez szczelinę wystawała tylko jego głowa. Rozewrzyj mu pysk łyżeczką od herbaty i przy pomocy gumki ,,recepturki'' strzel tabletką miedzy rozwarte zęby.

    11.       Przynieś śrubokręt i przykręć wyrwane zawiasy z drzwiczek na swoje miejsce. Wypij piwo. Weź butelkę wódki. Nalej do kieliszka i wypij. Przyłóż zimny kompres do policzka i sprawdź, kiedy ostatnio byłeś szczepiony na tężec. Przemyj policzek wódką w celu zdezynfekowania rany i wypij kolejny kieliszek, aby ukoić ból. Podartą koszule możesz już wyrzucić.

    12.       Zadzwoń po straż pożarna, żeby ściągnęli tego cholernego kota z drzewa. Przeproś sąsiada, który wjechał samochodem w płot próbując ominąć kota przebiegającego przez ulicę. Wyjmij kolejną tabletkę z opakowania.

    13.       Skrępuj tego drania przy pomocy sznurka od bielizny związując razem przednie i tylnie łapy, a następnie przywiąż go do nogi od stołu. Weź grube skórzane rękawice ogrodnicze. Wciśnij tabletkę kotu do gardła popychając dużym kawałkiem polędwicy wieprzowej. Już nie musisz być delikatny. Przytrzymaj głowę kota pionowo i wlej mu dwie szklanki wody wprost do gardła żeby spłukać tabletkę.

    14.       Wypij pozostałą wódkę z butelki. Pozwól żonie zawieźć się na pogotowie. Siedź spokojnie, żeby doktor mógł zaszyć ci ramię i wyjąć resztki tabletki z oka. Po drodze do domu wstąp do sklepu meblowego i kup nowy stół.

    15.       Zadzwoń do schroniska dla zwierząt, żeby zabrali tego mutanta z piekła rodem i sprawdź, czy w pobliskim sklepie zoologicznym nie mają chomików.

    Autor nieznany

    ________________________________________

    A jak podać tabletkę psu? Oto przepis:

    1.         Zawiń tabletkę w plaster szynki i zawołaj psa.

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-08 15:59:20

    I jeszcze jakbyś miała kiedyś problemy z rdzą...:-)
     

    Jak wyczyścić bak z rdzy

    W związku z baardzo często pojawiającymi się pytaniami na temat usuwania rdzy z wnętrza baku uprzejmie informuję, że został opatentowany nowy sposób (dla Tych którzy nie chcą tego robić fosolem lub drobnymi elementami metalowymi):

    Do wyczyszczenia baku z rdzy potrzebne będą:

    a) zardzewiały od wewnątrz bak

    b) filet z wędzonej rybki, najlepiej tłusty lub alternatywnie krople walerianowe

    c) przyrząd do rozsad kwiatowych (takie połączenie szczypiec z kubkiem)

    d) młody kot (taki aby mógł się zmieścić przez otwór wlewowy)

    How To, czyli jak to zrobić

    1) wkładamy filet do baku i potrząsamy nim na tyle długo, aby całe wnętrze baku nosiło ślady kontaktu z rybką (alternatywnie rozprowadzamy po wnętrzu baku krople walerianowe)

    2) wyciągamy filet z baku

    3) za pomocą polecenia "kici kici, cho no tu" przywołujemy kotka (w przypadku kropli walerianowych przywołanie nie będzie potrzebne, ale wtedy musimy kotka zamknąć uprzednio w klatce)

    4) krępujemy kotka za pomocą przyrządu do rozsad i wprowadzamy do wnętrza baku (w przypadku braku przyrządu do rozsad wprowadzamy kotka ręcznie, należy zaopatrzyć się w rękawiczki)

    5) i tu z pomocą przychodzi nam nasz spryt i sama matka natura- kotek będący jak każdy wie fanem rybki (i jeszcze większym fanem waleriany) i jednocześnie wyposażony w szorstki jak papier ścierny języczek zaczyna nam zlizywać posmarowane rybim tłuszczem lub walerianą wnętrze baku, czyszcząc je przy tym z rdzy !!!

    6) po zakończeniu operacji usuwamy kotka ze zbiornika wabiąc go na zewnątrz filetem, pozostałą walerianą lub w ostateczności możemy usunąć kotka z baku poprzez podanie sprężonego powietrza do wnętrza baku przez wyjście kranika.

    7) teraz możemy zamontować bak, a kotka oddać do zakładu utylizacji kotków.

    UWAGA!

    Ta operacja ma jedną wadę. W przypadku użycia rybiego filetu nasz motocykl przez jakiś czas będzie wydalał z siebie spaliny o intensywnym zapachu nadmorskiej smażalni co może skutkować:

    - stałym pobudzeniem naszego apetytu na rybkę

    - wzmożonym zainteresowaniem i gromadzeniem się padlinożerców w pobliżu koncówek naszych wydechów (wiecie: szakale, sępy, hieny itp.)

    W przypadku zastosowania waleriany musimy liczyć się z tym, że przez jakiś czas po usunięciu rdzy za naszym motocyklem bedzie gonić gromada dziwnie natarczywych kotków, a w przypadku pozostawienia motocykla na postoju będą się nim ineteresować kotki z najbliższych 3 powiatów...

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-08 16:09:18

    To tak dla humorku. Wszytskim miłego tygodnia życzę wraz z córcią i dwoma sierściuchami:-)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-08 18:28:06

    Ten znałam - i przy pierwszych dwóch zadawanich stwierdziłam, że przesada..że kocie znosi dosyć dobrze aplikację.
    Obecny raz pokazał - ze kot ma potencjał...

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 16:15:02

    Skoro nam sie zrobiły kocie sprawy...

    Od siostry dostałam dzwonek na komórkę - marcowanie kota. Upierdliwe - ale stwierdziłam, że super, abym usłyszała przychodzącego smsa z torebki (bo mam z tym problem).
    Włączyliśmy na próbę. Kot  przeszedł metamorfozę. Z kociaka zrobił się dzikim kotem, pełnym agresji - ogon trzy razy grubszy, grzbiet w pałąk, najeżona sierść, warczenie, syczenie i prychanie.
    Przestraszyłam się. Dzwonek usunęłam - nie chcę tego oglądać dobrowolnie, jak ma iść na wojnę z kotami, to niech to bedzie wojna realna, poza oczami

    Czy koty tak reagują w realu? Czy w marcu (okolicach) to rzeczywiscie tak groźnie wygląda?

  • Autor: jareksz Data: 2010-11-06 16:16:50

    Jednak to "on", kot:)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 16:18:00

    Czyli tylko koty idą na "wojnę"?

  • Autor: jareksz Data: 2010-11-06 16:21:14

    Hmm... czasami słyszy się o wydrapywaniu oczu ale ja, z oczywistych względów, nie znam tematu.

  • Autor: bea39 Data: 2010-11-06 16:57:35

    http://www.whiskas.pl/ sprawdź tutaj mowę kotów... ja miałam niezła zabawę z kotką :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-06 17:12:20

    U mnie zgadza się tylko "daj mi jeść". Poza tym to mało dżwiękowy kot...

    Dźwięk oznaczający "Jesteś mój kocham cię" towarzyszył nam przez w sumie jakieś 6 godzin podróży (4 tam, 2 na powrocie, bo połowę przespał) - i raczej trudno go zapomieć - więc nie sądzę, aby u moje Maurycego znaczył dokładnie to...raczej kiedy wreszcie przestanie bujać, naprawcie te koleiny...

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-06 18:39:20

    ekkore mój kot tak reaguje na każdego kociego przybysza do naszeg ogrodu.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-06 18:52:52

    A Rudek, kot sasiadki, do niedawna nasz stały bywalec, tak reaguje na naszego tolusia. Jak na razie Tolus się boi i zmyka na drzewo. Rudek na drzewo nie wejdzie bo za ciężki :)
    Toluś to waga kogucia, Rudek - sumo

  • Autor: makusia Data: 2010-11-06 20:13:27

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-07 10:15:24

    Kolejne kocie sprawy - tak przypomniałam sobie.

    Sprawa pcheł. Wydaje mie się, że Maurycy ich nie ma - nie miał, jak wzięliśmy go do domu. Nigdzie nie wychodzi, więc skąd miałby złapać? Nie drapie się namiętnie - ale czasami zdarza mu się nagle. No, ale my ludzie też tak czasami mamy. Czy trzeba mu coś zapodać profilaktycznie? Bo może coś mu sie wyhodowało w trakcie z samych jajeczek?

    I druga sprawa odstraszacz.
    Kot jeszcze nie drapie, czasami zdarza mu sie skorzystać z drapaka - ale to nie jest świadome drapanie, tylko zabawa.
    Uwielbia natomiast kolumnę (głośnik) oraz szafkę ze sprzętem od tyłu- ale nie jest to namiętne, stałe drapanie (ja się tego przynajmniej spodziewałam) a wspinanie się na górę i wiszenie z wbitymi pazurami.
    W sklepie zoologicznym wąchałam odstraszacz i kocimiętkę. Zapachu kocimiętki chyba nie będę w stanie strawić, zdecydowanei przyjemniej pachaniał odstraszacz.
    Nie wiem jednak czy chciałabym kupić u nas w sklepie - bo jak facet odkręca butelkę i daje powąchać - to jak ze świeżością i zawartością? Czy wszystkie odstraszacze mają zblizony zapach. I co ewentualnie doradzacie. ja wiem, że są koty, które doskonale sie czują razem z tym zapachem - ale na jednym opakowaniu mogę zaeksperymentować.

    Próbowałam dać kotu miętę. Najpierw zostawiłam torebkę na stole. Nic. Potem zaparzyłam herbatę - po ostudzeniu wlałam do miski - obwąchał, ale nei spróbował. Zostawiłam fusa w dostępnym miejscu - aby sobie wyczuł i ewentualnie zużył. Zero zainteresowania. Kot nie jest miętowy, nie czuje mięty - heheee

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-12 16:49:44

    Byliśmy dzisiaj u weterynarza. Innego.  Jedyny weterynarz, który miał w opisie lekarz małych zwierząt i nie miał inseminacji...
    Za nami ustawiła się juz kolejka ze zwierzętami

    Maurycy to on w 100 %.Zaszczepiony - szczepionką kombinowaną, łącznie z wścieklizną - mamy spokój na rok.
    Odrobaczony profilaktycznie jeszcze raz (jak opowiedziałam o wyczynach kota)- tym razem pastą (ten weterynarz uważa - i słusznie, że to skuteczniejsze). Polecam - kotu smakuje, obeszło się bez kłopotu.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-12 17:05:10

    Byliśmy dzisiaj u weterynarza. Innego.  Jedyny weterynarz, który miał w opisie lekarz małych zwierząt i nie miał inseminacji...

    Ekkore, to że nie miał inseminacji to dobrze czy źle?
    Ja też znalazłam nowego weta, ma specjalizację w leczeniu psów i kotów. Ale na inseminację nigdy nie zwracałam uwagi.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-12 17:11:28

    Dla mnie dobrze. Może i weterynarz powinien być wszechstronny. Ale ten co zajmuje się krowami, świniami i końmi jest częściej wzywany do dużych zwierząt i domowymi zajmuje sie sporadycznie.
    Może to krzywdzące - ale weterynarz, który myli płeć, gdy ja laik, na podstawie obrazków z netu widzę coś innego. Jakoś nie wzbudza mojego zaufania. Niech dalej leczy i zapładnia krowy...

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-12 18:13:23

    Ja tez uważam, że lepiej chodzi z psem i kotem do weta, który leczy raczej psy i koty, niz zwierzeta gospodarskie. Ale z tego co wiem suczki i kotki też czasami są poddawane sztucznemu zapłodnieniu. Lecznica weterynaryjna do której chodziłam poprzednio stosowała inseminację u suczek :) Mieli tam wywieszone zdjęcia szczeniąt ze sztucznego zapłodnienia :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-12 18:44:58

    U mnie wszędzie były krowy...Tzn w związku z inseminacją

    Mieszkam w małym miasteczku - gdzie małych zwierząt raczej sie nie leczy. Pies kot - jeszcze ewentualnie, choć często te podwórkowe nie są pod opieką weterynarza - bo po co.
    Ale miałam poważny problem z chomikiem, którego nikt nie chciał uśpić, gdy dopadła go starość. Nie mieli takich dawek środka

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-12 18:47:54

    A kot ma jakieś 3-4 miesiące (czyli jak myślałam, zakładając, że jest z końca lipca - początku sierpnia) - tylko spory urósł.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-14 14:42:37

    To Twój Maurycy jest młodszy od mojego Tolusia o 2 miesiące. Wet oznajmił wczoraj, ze ma ok. 23 tygodnie ( no to pół roczku).
    W ogóle to przeżylismy wczorajsza wizytę w ogólnym szale pudełkowym. Dobrze, że jednak nie kupiłam tego transportera. Kocię w domu bardzo chętnie w pudełku sobie siedziało, przez otworki wyglądało i ogólnie pudełko służyło do zabawy. Do wczoraj.
    Wsadziłam Tolka do pudełka i poszliśmy do samochodu. Tolek, gdy się zorientował, że wyjść nie można dostał kociego szału. Drapał, skrobał, targał pazurkami otworki. Trwałao to kilkanaście minut. Aż w pewnym momencie - spokój. Mówię do okienka: No widzisz Toluś, nic się nie dzieje, siedź sobie tam grzecznie. I w tym momencie zobaczyłam Tolusia na kanapie po drugiej stronie pudełka. Rozdarł dwa okienka i wyszedł przez dziurę, cały szczęśliwy.
    No to za radą Aggusi, owinęłam go w poszewkę ( bo koszuli flanelowej nie miałam:)) Toluś zawinięty siedział sobie i spokojnie obserwował świat z oknem :)
    U weterynarza była cała masa piesków. Kocię strasznie się ich wystraszyło, więc baliśmy się, że nam ucieknie. Mąż przyniósł pudełko z auta, a Toluś wszedł bez protestów i tylko przez okienka obserwował z lekkim zdenerwowaniem ruchy "obcych". Ale wychodzić nie chciał.
    Drogę powrotną spokojnie przesiedział w poszewce:)

    Następny stres dopiero za rok :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-14 17:31:02

    U nas kot też dobrowolnie wchodzi do klatki - i nawet zamyka drzwi za sobą. hehehe

    W transporcie siedzi w miejscu (leży), czasami tylko wystawia łapy przez kratkę - aż żal go - bo wygląda jak więzień w niewoli - i miauczy.

    My mamy następną wizytę za 2 miesiące - jeszcze jedno odrobaczenie. No i pewnie pazury (na tą chwilę sama się nie podejmuję, a w trakcie wizyty był za bardzo zestresowany).

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-14 20:01:01

    Pytałaś sie może o kastrację?
    Czy zostawiacie go do końca facetem.
    My jako mieszkańcy bloku, bez żadnych przyległości zewnętrznych - ziemi tyle co w nielicznych doniczkach (ewentualne hektary w sporej ilości we Lwowie, ale to nie odzyskania) nie możemy sobie pozwolić na życie z kocim zapachem.
    Tyle sie naczytałam nad wiekiem. Szkoły są różne - niby jak najwcześniej też można.
    Nasz weterynarz twierdzi, że to nie jest dobre - bo dla kota to uraz psychiczny (co jestem w stanie zrozumieć) i są przypadki, że cofa się w rozwoju

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-14 20:07:45

    Weterynarz sam nas zapytal, czy będziemy Tolusia kastrować. No myslę, ze tak, bo co prawda wychodzi z domku, ale jak zacznie znaczyc teren, to pewnie w domu też ?? tego nie wiem. Ale weterynarz powiedziała, że nie wczesniej niz za dwa miesiące, czyli Toluś miałby 8 miesięcy. Myślę, że sie zdecydujemy, ale jeszcze zobaczę. Co do tego wieku, to ufam weterynarzowi. ma specjalizację : leczenie psów i kotów. Wczoraj czekalismy w kolejce do niego 3 godziny, tylu było pacjentów. I wszyscy bardzo tego weta chwalą. Więc mu zaufam.
    Ale myslę, że jeśli nie będzie siusiał po domu to raczej na wiosnę.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-14 20:21:42

    Myśmy rozmawiali o jakiś 2-3 miesiącach. Choć jak pomyślę to chyba ten termin był bardziej dla mnie. Bo potem padło, że najlepiej byłoby poczekać aż zacznie zanczyć - i dopiero potem - w ciągu kilku dni przyjmuje w tempie ekspresowym.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-14 20:31:16

    Ewcia ja bym Ci zaleciła abyś się zdecydowała na kastrację. Już nawet nie chodzi o to że mocz niewykastrwanego kota strasznie śmierdzi.
    Kot niewykastrowany jest bardzo waleczny. Wydasz majątek na jego leczenie.  :):)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-14 20:35:02

    Ale kiedy najlepiej?
    Z tego co o rasowcach czytałam - to jak najszybciej (już w 11-13 tygodniu). Żeby nie czekać.
    A tu -  lepiej w późniejszym wieku - aż osiągnie dojrzałość płciową

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-14 20:45:51

    lekarze nam mówili po 7 miesiącu. My wykastrowaliśmy w 8 kiedy wpadł do domu z wielkim impetem i postanowił oznaczyć doniczkę kwiatka. Kotu nic nie było po kastracji. Robiliśmy to wieczorem a rano już przez płot przeskakiwał.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-15 20:26:32

    Tak też zrobię Aggusiu. Szkoda by mi było patrzeć na pocharatanego kocurka :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-14 20:19:28

    A to migawki z życia Maurycego. Mamy ubaw, że niedługo cała karta w aparacie będzie pełna kota - bo codziennie znajdzie sobie nowe miejsce, nowa sytuacja warta uwiecznienia. Jak dobrze, że teraz są zdjęcia do oglądania i nie trzeba ich robić w wersji papierowej..

    Gdzie przebywa i śpi kicia:
    Maurycy pomaga grać na komputerze oraz ogląda program o podobnej tematyce - zobaczcie jaki zainteresowany.
    Tu wybiera się do szkoły, całkiem dobrze mu w plecaku. Wlazł dobrowolnie.
    a tu w plecaku gimnazjalisty - mała drzemka, może wiedza wejdzie do głowy
    A tu władował się do szafki z ...wyciągnąć nie bardzo chciał się dać. Akle jak zasnał to prawie z całą zawartością wyjechał na zewnątrz. I po co ja tyle składałam...
    Wpakował się na półkę, gdzie wydawałoby, że się nie zmieści - ostatnimi czasy to jego miejsce (jedno z kilku) na drzemkę dzienną
    A tu upodobał sobie suszarkę do bielizny - to miejsce do zaczepiania domowników. Gonienie niewiele pomaga - i tak wraca.
    A tu - coś dla miłośników piwa- Kot Meteor prosto z Francji. Sam wlazł, wyjść nie chciał

  • Autor: balbisia19 Data: 2010-11-15 08:07:47

    Słodki ten Twój kocurek. Ja niestety kota mieć nigdy nie będę - nie do przewalczenia z Mężusiem, a bardzo bym chciała...
    Może jak Młody podrośnie to mu podpowiem i tata da się namówic synkowi

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-15 08:19:43

    To ja byłam przeciwniczką zwierząt w domu.Jakoś trudno było wyobrazić sobie zwierzę w warunkach M - gdzie ludziom przydałyby sie dodatkowe metry. I wcześniej nikt nigdy nie wspominał o zwierzu. No może córka - ale ona to mogłaby mieć wszystkie zwierzęta świata, więc mało kto zwracał uwagę...
    Mimo, że Maurycy całkowicie mnie zawojował - ciągle mam wątpliwości.
    Reszta rodziny nie wyobraża sobie życia bez zwierza. Wystarczy, że postraszę, że kot wyląduje w piwnicy (tam będą go mogli karmić i doglądać) i wszystkie kocie sprawy porządkowe są załatwione.

    Nie mam nikogo, komu mogłabym zlecić sprzątanie kuwety przez jakiś dłuższy okres.
    Co z wyjazdami wakacyjnymi i służbowymi - pomijając trudy podróży, które kot znosi nie najgorzej - to co z nim zrobić na miejscu? targać kota na drugi koniec Europy tylko po to, aby siedział sam w domu (nie jesteśmy typami, które wakacje spędzają bezczynnie) - a my ewentualnie będziemy płacić za szkody wyrządzone przez znudzoną bestię?
    Fakt - w tym roku powiedzieliśmy koniec wakacji z dziećmi - oni muszą też poznać warunki zycia turystycznego a nie włóczyć sie z rodzicami po restauracjach i hotelach. A potem konserwa be, namiot niewygodny i zimny, na podłodze spać sie nie da...I może dzięki kotu zostanie to wyegzekwowane...

    Pożyjemy - zobaczymy.

    Teraz śmiejemy się z córki - że na urodziny w marcu dostała dwie kartki , (bez uzgadniania między sobą) - ode mnie z Niemiec i od męża z Czech - na obu był nasz kot Maurycy - najzwyklejszy pręgowany buras w okresie puchatym. I to był zaczątek prezentu żywego.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-15 11:51:13

    ekkore ja jak wyjeżdżam zostawiam swojego kota w hotelu 11 zł za dobę. Niestety nie mam nikogo kto by mi go dokarmił :( Trochę to kosztuje ale ja na wakacjach naprawdę odpoczywam. Nie martwię się że kota coś pogryzło, wpadł pod samochód i inne.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-15 11:59:12

    A skąd ja taki hotel wezmę - bo sądzę, że mówisz o hotelu dla zwierząt. U nas nawet schroniska nie ma.
    Jak wrzuciłam google - najbliższe miejsca "przechowywania" zwierząt na wakacje są ponad 100 km od nas.
    Jakoś nie wyobrażam sobie zestresowanego podróżą kota zostawić w obcym miejscu. Już chyba lepiej go ciągnać ze sobą - przynajmniej na nowym miejscu będą towarzyszyły mu znajome zapachy.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-15 12:08:36

    oo to faktycznie masz kawałek do hotelu. Ja mam szczęście  jest niedaleko nas. Powiem Ci, że byłam zdziwiona tym miejscem. Wyobrażałam sobie, że jest to jakieś okropne miejsce. Tymczasem każdy kot ma swój box. Taka jakby klatka, tam koszyczek. Koty z którymi nie ma problemu mają otwarte boxsy. Do tego maja wybieg na dworze, też w formie takiej olbrzymiej klatki. Tam drzewo krzaki jakieś. Jest tam czysto nie śmierdzi. Dla mnie nie jest dobre rozwiązanie ciągnąc zwierze ze sobą. Zazwyczaj jedziemy bardzo daleko. Jak bliżej to z koleji nie każdy lubi kota i nigdy nie wiadomo jak kot będzie się zachowywał w nowym miejscu może np mojej cioci obsikać kanapę. Chyba zresztą wydaje mi się to niegrzeczne jechać do kogoś ze swoim zwierzęciem. Właściciele hotelu zresztą chyba też przychylnie nie patrza na takiego dodatkowego gościa.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-15 15:27:40

    A ja znowu z problemem.
    Maurycy to kot domowy - przynajmniej tak myślałam do dzisiaj.
     Nie lubi wychodzić przez drzwi, z dworu wraca w kilka minut.
    Dzisiaj był na balkonie. Ograniczony świat zapachów balkonowych bardzo szybko się skończył, więc rozpoczął dalsze poznawanie. Prawie przeszedł do sąsiada (ale coś rumsnęło gdzieś - i zawrócił). Co więcej wybiera się na dół. Jeszcze dwa-trzy spacery balkonowe i na pewno skoczy. I generalnie nie mam nic przeciwko temu - taki samoobsługowy kot nie byłby złym wyjściem. Tylko - jak on wyskoczy (wysokosć niewielka, mieszkam na parterze) to jak trafi do domu. Nim ja wyjdę, obejdę blok to przy jego prędkości szukaj wiatru w polu.
    Czy swoim węchem znajdziue wejście do klatki (jak jest na dworze po klatkowej stronie  -wie gdzie drzwi od mieszkania). Czy będzie umiał wskoczyć na balkon? Tzn. na balkon na pewno będzie umiał - tylko czy ma "wmontowany" ostrzegacz przed przeszkodami - w drodze powrotnej musi liczyć się z barierką.

    A może zrobić mu trap? wykładany na dwór, gdy będzie wychodził?
    Wiem, że dla tych co mają koty ogrodowe to żadne problem. Otwarte drzwi i niech sobie biega.
    W bloku to jednak co innego - tyle zagrożeń - ulica za płotkiem, samochody podjeżdżające do bloku. Bo dookoła ma pole, łąkę, oraz ogródki działkowe

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-15 20:49:28

    Wiesz Ekkore, ja myslę, że nie ma kotów domowych. Sa koty w złotych klatkach i tyle. Kot to indywidualista, nie poddał sie jakiejś "ewolucji"( jak pies, który pochodzi od wilka, a kazda rasa inna). Kot to tygrys, tylko mały. W genach ma polowanie, a polowanie to przede wszystkim wolność. Jak raz pokażesz kotu wolność, będzie za nia tęsknił. jesli chcesz, poczytaj mój wątek z września jeszcze raz. Tam aggusia pisała dokładnie jak zacząć wychodzić z kotkiem. Potem wróci na pewno, Za dobrze ma w domu żeby nie wracać i o tym też wie :))) A trap jest dobrym pomysłem. W bloku, w którym mieszkałam było kilka mieszkań z trapem dla kociaków.
    Problem to samochody. Kot nie czeka na przejściu dla pieszych:( Ale już poczuł wiatr wolności.

    http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=378491&post=378625

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-15 22:09:23

    Dzięki wielkie - niby czytałam na bieżąco wtedy - ale nie było potrzebne i umknęło.
    Mnie bardziej martwiło, że nie chce wychodzić - że wraca zaraz po wyprowadzeniu.
    Ja mam u siebie pod balkonem ogrodzony płotkiem trawnik - oddzielony od ulicy głównej i wjazdu pod blok - nim zacznie przeskakiwać, najpierw musi poznać całą trawę. Może nie będzie tak źle - wszystko się normuje z biegiem czasu

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-16 08:28:30

    No to pierwszą wyprawę samodzielną Maurycego mam za sobą.
    Dzisiaj rano otworzyłam mu balkon - bo stał i było widać, że chce wyjść.
    Na chwilę spuściłam balkon z oczu (no może dłuższą) - wracam kota nie ma. Wyjrzałam na dół - nie ma.
    No ładnie - córka to mnei zamorduje...
    Poszłam sie ubrać - z myślą idę szukać kota - baba lata dookoła bloku i woła kici, kici.
    Ale patrzę pod balkonem - siedzi pasiasty futrzak - jak mnie zobaczył - wskoczył - troche nieporadnie - ale jak potrenuje poradzi sobie bez problemu.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-16 08:32:47

    No widzisz :) sobie poradził. Na poczatku pewnie będzie sie trochę bał, bo jednak do tej pory był w domu i teraz przestrzeń go przeraża. Ale powolutku i płotek będzie mu przyjacielem :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-17 22:43:06

    Czy koty się gdzieś rejestruje? Czy dostają "numerek" (chip?) - jak psy? Czy wystarczająca jest książeczka zdrowia kota?
    Czy trzeba od nich płacić podatek?

    Myśle o założeniu obroży na stałe - tzn przed wypuszczeniem (nie wiem jeszcze jak - ale z jego imieniem i numerem telefonu) - robi sie coraz odważniejszy, jakby nie było jest po dzikiej matce (ojcu pewnie też dzikim) - natura we krwi.
    Szkoda by było jakby zginął - a tak może ktoś odniesie. Widać, że nie bezpański.

    Jeżeli musi być rejestrowany - może do tego jest jakaś obroża?

  • Autor: makusia Data: 2010-11-17 23:15:27

    Nie wiem jak jest z rejestracją, ale obroża to bardzo dobry pomysł, i kastracja, kot po wykastrowaniu raczej się nie oddala.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-18 07:25:49

    Kota się nie rejstruje. Nr chip możesz zrobić możesz zrobić. Czy trzeba podatek płacić za kota.? U mnie w mieście nie. Musisz dowiedzieć się jak jest u Ciebie. Obroża to dobry pomysł. Najlepiej żeby cały czas ją nosił mój niestety sobie ściąga

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-19 21:20:29

    Maurycy śmierdzi. Mam wrażenie, że nie na stałe.

    Czy to problemy z gazami  -czy też  trzeba go wykąpać?

  • Autor: makusia Data: 2010-11-19 21:35:56

    No nie!!! rozbawiałaś mnie totalnie dzięki Ci za to, tego mi dzisiaj brakowało

    a na temat, coś napiszę jak się uspokoję

  • Autor: makusia Data: 2010-11-19 21:38:12

    Idzie turysta i patrzy a baca pierze kota.
    -Baco! Przecież kota się nie pierze!!
    -Pirze się pirze...
    Po kilku godzinach turysta wraca tą samą drogą patrzy a tam koło bacy leży zdechły kot.
    -No i co? Mówiłem że kota się nie pierze!
    -Pirze się pirze, ino się nie wykręca...

    cdn...............

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-19 22:44:52

  • Autor: makusia Data: 2010-11-19 21:40:55

    Kasiu, poczytaj http://www.tipy.pl/artykul_121,jak-wykapac-kota.html

    i nie gniewaj się za mój śmiech, ale to było/jest silniejsze ode mnie

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-20 08:08:16

    Ależ sie nie gniewam...Sama uśmiecham się na myśł walki w łazience. Bo to bardziej "ekscytujace" niż zadawanie tabletki...

    zastanawiam się, czy aby nie jest to zapach na deszcz - to co czuje mój nos to zapach psiego futra, gdy zbliża sie ulewa (miałam okazję przebywać koło psa bojącego sie burzy) - a teraz leje niemiłosiernie...

  • Autor: makusia Data: 2010-11-20 09:06:58

    Wszystko możliwe, albo jak twierdzi aggusia, wytarzał się w czymś. A spróbuj go przetrzeć samym mokrym ręcznikiem, tak jak byś go wycierała po kąpieli.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-19 22:44:07

    Hmm.. może na spacerze się wytarzał w jakimś zdechłym gołębiu. Mój pies lubił takie przyjemności :):)

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-20 12:16:13

    Jeszcze mi przychodzi na myśl, że może Maurycy narobił pod ogon
    Koty tak mają czasem :)
    Mój jak był mały zobaczył kota u sąsiadów. Włączył mu się instynkt koci, bronił swojego terenu wydając różne dzwięki.. Bronił jak wściekły lew. Kocur sąsiadów zwiał bo jak można było nie bać się takiego potwora. Po wszystkim chciałam mu pogratulować tej walecznści podeszłam do niego a tu śmierdoliło jak cholera.
    Myślałam że weszłam w gó..o. Okazało się że Pudzianek walczył jak lew ale ze strachu narobił na mięko pod ogon. Fuuuu wylądawał w umywalce

  • Autor: makusia Data: 2010-11-20 17:00:05

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-20 17:12:01

    :)
    A może nie ze strachu, tylko taką przyjął taktykę obronną :)

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-20 18:13:52

    he he o tym nie pomyslałam :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-20 19:22:42

    Nie - pod ogon nie narobił - pod tym względem jest czysciutki (przynajmniej nic nie widać). Kilka razy dziennie się myje.

    Natomiast znowu wraca mi problem z wiekiem - nie wiem czy nie jest starszy - bo mi sika po kątach. Może nie sika a po trochę posikuje Ostatni trzy dni. Nie śmierdzą, nawet chyba bardziej stonowane niż zapach ludzkiego moczu.
    Zastanawiam się czy przez te spacery - jak wychodził to trząsł się jak osika - pęcherza sobie nie przeziębił (ale czy koty przeziębiają pęcherz..).

    Druga teoria to dramatycznym głosem woła - moja kuweta nie jest dostosowana do załatwiania się, nie mam w czym grzebać.
    Niby żwirku nie jest mało (w moim mniemaniu)- ale on miała wszystko przegarnięte na jedna stronę.
    Ta teoria jest dlatego - że jak wróciliśmy do domu to kot sikał na naszych oczach - na środku. Został wrzucony do kuwety (załatwił się tam też), po czym przyszedł za mną do kuchni i na środku ponownie...
    Wymieniliśmy całą kuwetę - wsypując sporą ilość żwirku...

    A jak zaczął już znaczyć teren? Przecież on nie mógł mieć więcej niż 2 miesiące jak go wzięliśmy. gdzieś wyżej jest zdjęcie.
    Przedwczesna dojrzałość - ale nie śmierdzi.

    Zobaczymy jeszcze jutro - a w poniedziałek najwyżej zadzwonię do weterynarza.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-20 20:49:59

    ekkore, myślę, że Maurycy jest w tym wieku o którym mówił weterynarz. Stałyśmy się posiadaczkami kotków w tym samym czasie i mój Tolek był zdecydowanie większy od Maurycego. Więc skoro Tolek ma pół roku, to Maurycy ma 4 m-ce, tak jak pisałaś. A Toluś jeszcze nie znaczy. Może on chce Wam coś powiedzieć?

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-20 22:11:47

    Ja podejrzewam niedostosowanie toalety (brak żwirku w stosunku do jego potrzeby zagrzebywania). Bo sikającego kota na środku kuchni - zaraz po tym jak się załatwił w kuwecie (mokro i grubo), na oczach ludzi (a mam wrażeniem, że nie lubi się załatwiać przy nas) jakoś trudno mi dopasować do znaczenia terenu
    Na razie ma mnóstwo świeżego żwirku - i zobaczymy. Po wymianie ani razu nie zostawił mokrych sygnałów.

    Jak będą dalej mokre plamy w miejscach, gdzie ich nie powinno być - po niedzieli telefon do weterynarza

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-21 10:37:22

    A może Maurycy nie sika dwa razy do tego samego żwirku ?? Tolek tak ma, niestety. Za każdym razem gdy się załatwi, muszę wysprzątać kuwetę. Dlatego ma dwie, bo mi się nie chce w nocy wstawać i sprzątać. Ale zdarzyło sie nad ranem, że zrobił kupę na podłogę. Sprawdziłam, w obydwu kuwetach było siusiu.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-21 12:28:08

    Hmmm - może. Muszę poobserwować.


    Ale jak ma dużo żwirku to nie sika nigdzie, gdzie mu nie wolno miejsca. Wcześniej pisałam o ziemniakach - jak dosypaliśmy zwirku, więcej nigdy w tym miejscu się nie  załatwił.

    I kto by pomyślał, że z czystością może być tyle kłopotu...

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-20 22:15:13

    Dzięki makusiu za zmianę tytułu - bo tutaj o karmie już wszyscy zapomnieli...

  • Autor: makusia Data: 2010-11-20 22:23:17

    Właśnie tak pomyślałam:)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-22 15:39:13

    Problem pcheł nas nie ominął - tzn Maurycego. Zauważyłąm dzisiaj sztuka jednego spacerujacego mu po krawacie.
    Pojechałam do zoologicznego, kupiłam to co podobno najlepsze i najskuteczniejsze - frontline.
    Tyle, że o ile wcześniej skrobał się niezbyt często - to teraz co chwilę - drapie, gryzie.
    Czy to ma tak działać - ze podtrute zołzy atakują skórę kota?
    Czy jak kot się iska to nie rozrzuca swojego inwentarza dookoła?
    Wiadomo - inwentarz poza karmicielem, luzem nie pożyje. Ale co z ludźmi.
    Wydaje mi się, że gdzieś czytałąm, że pchły ludzi nie atakują, ale...

  • Autor: jareksz Data: 2010-11-22 15:58:19

    Oj pożyją i to dość długo. Wynajmowałem kiedyś mieszkanie po dziewczynie, która miała kota. Fajnie, tyle, że kot się wyprowadził a wygłodniałe pchły zostały. Chciałoby się powiedzieć: ucztowały na mnie aż miło było popatrzeć:)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-22 16:23:40

    Ty mnie nei strasz - i tak od rana chodzę i drapię się z wrażenia...

  • Autor: jareksz Data: 2010-11-22 16:38:52

    jak już zacząłem to skończę: w innym miałem do dyspozycji piwnicę. Przez kilka lat wynajmowania tylko raz spróbowałem się do niej dostać. To co tam było można by nazwać "gazem pchelnym".

    Ale z drugiej strony zawsze mieliśmy w domu koty, nikt ich nie kąpał (psy to tak), o obrożach przeciwpchelnych nikt w Polsce nawet nie słyszał, włóczyły się gdzieś "po mieście" a nie przypominam sobie kłopotów z pchłami. Pewnie zaczynają świrować z głodu, jak zabraknie sierściucha.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-22 16:52:55

    Ja do dzisiaj pamiętam pchły, a w zasadzie ich ugryzienia, ze schroniska PTSM w Lublinie...
    Ale nas wtedy pożarły - a kotów nie było (przynajmniej nie pamiętam). A już dzieścia lat minęło (o nie przepraszam - minie w przyszłym roku).

    A temat zwierza w domu jest dla mnie świeży. Jakoś nigdy nei odczuwałam potrzeby posiadania - no może w szczenięcych latach - ale 6 osób i do tego jakieś zwierzę na 36 metrach kwadratowych - to byłaby przesada. Jak dostaliśmy większe mieszkanie - ja nie odczuwałam już potrzeby.

    Mieliśmy chomiki - ale one zamknięte w klatce i nie wadzące nikomu...

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-24 10:12:45

    usłyszałam w radiu, potem znalazłam na kompie, juz w calości
    http://www.youtube.com/watch?v=xx6GO95PO74&feature=related

  • Autor: makusia Data: 2010-11-24 10:18:52

    Super

    Szkoda że nie widzicie mojej Soni!! Stroszy uszka i zagląda, szuka kota

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-24 10:21:50

    Makusiu,myślę, że będzie to kolęda przy wigilli w moim domu :)
    W końcu zwierzęta w tę noc mają swój głos :)

  • Autor: makusia Data: 2010-11-24 10:23:03

    :)

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-24 10:23:33

    Super Szkoda że nie widzicie mojej Soni!! Stroszy uszka i zagląda, szuka
    kota

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-24 16:57:54

    Na razie sobie nie posłucham - coś mi się stanęło z dźwiękiem - normalnie mam wszystko poodłączane, bo mnie denerwuje - ale jak podłączyłam nic nie słychać...
    Zawsze mogę na kota zwalić...Heee. Bo ostatnio jak cos małego zginie -to wiadomo - kot zabrał.
    Kilka dni temu zwędził Marcie z półki lakier - widok super - kot idący z buteleczką w zębach. Dobrze, że nie rzucił..bo to jego ulubiona zabawa - zrzucanie z półki, stołu, biurka, patrzenie jak spada a następnie 15 minutowa gonitwa po pokoju czy kuchni za tym czymś. Długopisów trzeba pilnować...Bo zazwyczaj odnajdują się w innym pomieszczeniu na podłodze...

    A to Maurycy dzisiaj - chudoszyjne zwierzę. Ciekawe kiedy zamieni sie w żyrafę...

  • Autor: makusia Data: 2010-11-24 17:00:22

    Jest coraz ładniejszy:) A te kolory, cudowny.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-24 17:03:21

    etam chudoszyjne, to białe futerko go optycznie wyszczupla :)
    Śliczny jest :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-24 17:17:28

    On ma ta szyję chudą- inne koty są takie puchate, głowa wyrasta z tułowia - a u niego głowa, przerwa (czyli szyja) i dopiero tułów...

  • Autor: makusia Data: 2010-11-24 17:26:24

    Bo on jest wyjątkowy:))

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-24 17:27:59

    No tak - wyjątkowo broi..
    Ale szkoda by było, gdyby go nie było...

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-25 19:25:21

    dzisiaj z Martą stwierdziłyśmy, że Maurycy to cappucccino z dużą pianką...

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-25 17:06:19

    A moje sierściuchy temat o......ły:-)łaskawie łebki podniosły i poszły spać dalej. Ot kocia przewrotność:-)ale dla mnie bomba:-)Poniżej kilka różnych, lużnych fotek

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-25 17:11:56

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-25 18:06:48

    I takie jeszcze znalazłam

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-25 18:52:58

    Super koty.
    A nie zazdrosne o maluszka?

    Udało mi się dzisiaj uruchomić kocia kolędę - jako, że za głośniki mam słuchawki - nałożyłam kotu na głowę - podniósł uszy, postrzygł i położył się dalej spać...

  • Autor: makusia Data: 2010-11-25 22:17:29

    Koty super!! Ale ten dzidzius cudowny:))

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-26 09:35:29

    Dziękuję!Julcia jest cudna, ale kocurki już nie podzielają tego zdania, bo kilka razy wpadły jej już w łapki:-)

  • Autor: makusia Data: 2010-11-26 10:10:39

    Niech się przyzwyczają, bo jak podrośnie to dopiero będą jej wpadac w łapki:))

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-26 11:00:55

    Generalnie już widać zmianę w zachowaniu kotów. Jak mała osiadła w domku, to były niufne, ale zainteresowane. Musiały sie do niej przekonać. Temu pręgowanemu przyszło to szybko bo Jula jak była w brzuchu zawsze słuchał jak kopała, z brzucha nie chciał zejść, po urodzeniu było to samo. Jak wyła to chodził obok niej, jak leżała na leżaczku leżał obok niej, a jak miała temperaturę to opędzić się nie szło. Kładł jej się w nogach i leżał, czuwał. Pierwszy raz widziałam coś takiego, a jak mała się przekręciła i zsunęłaby się z maty, to zaparł i zablokował ją swoim ciałem. Szok normalnie. Natomiast ten drugi czarny, to taki arystokrata-(ma takie aspiracje bo dachowy jest:-)), zawsze wykochany, był zazdrosny, udawał, że Juli nie ma, obrażony był, ale mu szybko przeszło. Zawsze było tak, że Jula, potem czarny do głaskania i jak już się nagłaskał to szedł sobie. Teraz jak Julka więcej się porusza, koty wyczuły zagrożenie, bo kilka razy mała bardzo "delikatnie"się z nimi witała (pręgowanemu bo nadal jest przylepa do niej, mimo tych małych zwinnych jej łapek)o mało nie urwała ogona i nóżki, bo chwyciła i pociągnęła do góry, a raz to za uszy i głowa mu latał. Oczywiście zaraz interweniowałam i biedne zwierzę oswobodziłam, a rozochoconą Julę musiałam z kłaków obierać. Raz też ugryzła go w ogon (etap ząbkowania)więc tak zdziwionej miny kota nie widziałam:-). Mała jest uczona i jak ją trzymam przy sobie, to jej rączką głaszczemy kotki po głowce (robimi aja kotkowi i cacy, bardzo delikatnie)oczywiście sama taka delikatna nie jest. A koty widzę, że czmychają jak tylko Jula łapki wyciąga, ale jak już je dopadnie to poddają się jej zabiegą. bałam się,że jej zrobią krzywdę, że drapną, ugryzą, ale widzę, że prze 8.5 m-ca nic takiego się niedzieje.Ja jak bym tak się z nimi obchodziła, to miałabym nieźle ręce podrapane, a małej nic nie robią. Oczywiście to tylko zwierzęta i pilnuję bardzo. Koty są niewychodzące, systematycznie odrobaczywiane,  ale uważam, że największy cyrk dopiero przed nami jak mała na nogi pójdzie. No a teraz czas spania nastał mała śpi, koty też a ja mam spokój:-)

  • Autor: makusia Data: 2010-11-26 11:10:47

    No to macie wesoło, bardzo dobrze uczysz córeczkę, dla niej to na razie "zabawki", ale tłumaczysz i to zaowocuje w przyszłosci:)
    Życzę dużo cierpliwości;)

    http://www.youtube.com/watch?v=bVwbQIk2I_g&NR=1&feature=fvwp

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-26 15:54:52

    Uśmiałam się:-)tylko znając moje dziecie i jej "anielski"charakterek to koty mają przerąbane, i prędzej kot skapituluje niż Jula odpuści.Zwróciłaś uwagę, że kot w tym filmie podczas zabawy z malec nie używa pazurków?

    Dopisano 10-11-26 16:07:50:

    miało być malcem

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-26 21:30:54

    Zwróciłaś uwagę, że kot w tym filmie podczas zabawy z malec nie używa pazurków?
    Nie jest możliwe aby kot przy tego typu zabawach nie używał pazurków. Nie wiele osób o tym wie ale kotom domowym u weterynarza usówa się pazury jest to zabieg w narkozie i powtarza się co jakiś czas ( nie wiem jaki). Ja nie zdecydowała bym się nigdy na taki zabieg za bardzo kocham swojego pupila i niech tam sobie drapie stary fotel.

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-26 22:14:54

    Aguś chodziło mi o to, że tak jak przy zabawach z dorosłymi-u mnie np oba wyciągają szopny i jak się wydurniamy to na całego, natomiast przy małej jak dorwie je w łapki to pazurki są schowane. Na tym filmie miałam wrażenie iż mimo młodego wieku obu (dziecka i kota)kot nie używał swoich atutów bo małe oberwałoby porządnie podczas takiej zabawy.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-26 22:38:30

     Ja wiem o co ci chodziło. Ja myśle, że ten kot na filmie nie ma pazurów.  Napisałam o tym bo kiedy sama się o tym dowiedziałam to było dla mnie nie do uwierzenia, że kotom można wyrywać pazury. Mój kot w czasie zabawy wszystkim domownikom daje do wiwatu i ugryzie i podrapie. Szczególnie z córka która uwielbia wymyslać mu zabawy. Z koleji jeśli chodzi o mnie to mnie nigdy w zabawie nie podrapał ani nie ugryzł no ale hihi kot swój koci rozum ma i wie kto daje mu jeść i zawsze przytarga ze sklepu ochłapek wołowinki.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-11-26 22:41:51

    mag Twój czarnulek wygląda jak brat mojego. :):) My wzieliśmy dwa i ten drugi był właśnie też takiego koloru jak Twój tylko końcówkę ogonka miał białą. Niestety zagninął.

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-26 22:51:34

    Diesel to moje oczko w głowie (z rozsądkiem oczywiście:-))ale jest wykochany, wynuniany, rozpieszczony-oj zemściło się to, ale nic, jak wyżej pisałam najpierw dziele czas na dziecko i koty, by nikt nie był poszkodowany i każdy zadowlolony(no dobra jeszcze jest mężczyzna-połowa moja)ale ten na szczęście wykazuje większą wyrozumiałość :-)i jak jest Jula i kot na moich kolanach, to on już się nie pacha:-)swoją drogą wyrwać kotu pazury-szok, słyszałam o tym kiedyś. To tylko ludzie mogą być tak okrutni!brr
    Diesel to czarny, arystokratyczny (tak mu się wydaje)kot, pręgus jest Cezar, ale wołamy go różnie, bo nie reaguje na nic, natomiast Diesel reaguje na swoje imię, więc używamy go często. A Diesel dlatego, bo warkota a nie mruszy:-)jak silniczek diesla.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-27 08:51:22

    Warkotanie - Maurycy też warkocze, dopiero Twój wpis mi to uświadomił.
    Co prawda powoli, zapoznajac sie z mową kotów, mam wrażenie, ze to warkotanie to upominanie się o pieszczoty, zmuszanie do głaskania -  potem trochę słabnie, aż kot układa się do zasypiania.
    Jako, że przy warkotaniu ulubionym miejscem jest wierzch leżącego człowieka, przy ponad dwóch kilograamch wagi , trudno wytrzymać długo w jednej pozycji, zostaje zrzucony, włazi na nowo i rozpoczyna koncert na nowo.

    A i tak najpiękniejsza jest poranna pobudka - jak już robi sie jasno. Przychodzi, zagląda, mizia nosem czy człowiek nie otworzy oka (a zauważy to momentalnie) - pewnie w nadziei na miskę. Jak się wytrzyma - pójdzie sobie, wróci za jakis czas z tym samym repertuarem.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-26 16:21:06

    Super filmik.
    Koty domowe chyba wiedzą i czują, że od stosunku do maleńkiego domownika zależy ich pełna miska.
    Poza tym - one traktuję małolatów jako partnerów do zabawy - jak troche bardziej wyrośnięte kocie.

    Bo jak czasami patrzę co Maurycy wyczynia z Martą  - i odwrotnie...
    Jeżeli wychodzi z zabawy podrapana, to tylko dlatego, że jej się znudziło  -a kot ma dalej ochotę na figle, które jej już nie pasują - i tak naprawdę to ona wykonuje gwałtowniejsze ruchy, które konczą się śladami na ręku (nie ma jednak tego za wiele). Od niej jednej nie ucieka - jak  go bierze na ręce, bez wzgledu na sytuację, w jakiej znajduje się kot, to leży u niej na rękach jak niemowlę. U nas (pozostałe 3 osoby) posiedzi tylko i wyłącznie wtedy - gdy sam ma na to ochotę. Inaczej ucieka...
    Albo obwiesi się na jej ręku czy nodze - wygląda wtedy jak leniwiec wiszący na drzewie. w stosunku do żadnego z nas tego nie robi.

    A przed teściową - która przypomniała sobie swojego kotka, jaki zginął jej w transporcie na Syberię (miała wtedy 6 lat) - i niemalże zagłaskiwała kota na śmierć - chował się do wersalki (mimo, że już tego nie robił przed jej przyjazdem). Jak pojechała to wersalka nie musiała być cały dzień rozłozona...

    A już gdy jest zła (Marta)...On za nia chodzi - jakby chciał pocieszyć. Nawet jak go wyrzuca  - i tak idzie do niej. Do skutku - aż się zaśmieje...

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-26 16:36:57

    Wiesz ale chyba dużo zależy od charakteru zwierza. Patrząc na pręgusa, to mimo tego,że Jula dała mu już trochę do wiwatu to i tak przyjdzie do niej (zachowując wg niego bezpieczną odległość)czarny natomiast zachowuje większy dystans, no chyba, że mam Julę na kolanach to pcha się i on i wtedy rojber mu nie przeszkadza. I sytuacja z dziś rano, dopóki mała była ze mną w łóżku czarny nie przyszedł, jak tylko odstawiłam małą do łóżeczka, i położyłam się do swojego łóżka, nie zdążyłam się przykryć i już był w nim! Wiem, że krzywdy zrobić nie powinien, nawet zaczepiony, ale sam do zabawy nie będzie jej zachęcał, ale to też przez to, że chyba w jego mniemaniu mała zajęła jego miejsce w hierarchii i przestał być najważniejszy. Pręgus natomiast będzie miał pełne pole do popisów z córcią i chata bedzie trzeszczeć :-)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-26 16:47:10

    Teraz to już tylko zabawa w kociego psychologa z mojej strony..

    Kot pewnie, jak i starsze dziecko, gdy pojawi się nowy członek rodziny, jest na swój sposób zazdrosny.
    Dużo łatwiejsza sytuacja jest gdy kot trafia do rodziny, nawet z maluchami, ale już poznaje ich w tym składzie - nie ma o co być zazdrosny.

    Ja po świętach będę miała gości - przyjeżdża między innymi dwuletnia siostrzenica.
    Na razie głośno nie mówię  -ale jakieś obawy mam...
    Mała będzie musiaął zrozumieć, że to nie zabawka (a to nie jest takie proste, bo nawet 12-latka ma z tym czasami problem). To ulubiona - i jak na razie jedyna siostra cioteczna Marty - ona (Marta) jest w wieku "przedszkolankowym" - uwielbia takie maluchy, nadaje się na niańkę. Pewnei będzie chciałą więcej czasu poswiecić Asi - rzadko się widzą. Jak zniesie to kot, który jest teraz jedynym partnerem do zabaw.
    Cały czas pocieszam sie myślą, że młody - to ma nie do końca ukształtowany charakter i skorzysta z okazji jeszcze jednego kompana do zabawy...

  • Autor: mag141 Data: 2010-11-26 17:42:23

    Masz rację, zanim Jula się pojawiła w domu dużo czytałam jak to w miarę łagodnie pogodzić, rozawiałam też ze znajomym weterynarzem.Pamiętam, że najważniejsze było takie pierwsze spotkanie małego, nieświadomego człowieka z kotami (kotem). Za radą weterynarza, fotelik z małą Julą, postawiliśmy zaraz po przyjściu ze szpitala na...podłodze, czyli na równi z kotami. One z zainteresowaniem obwąchiwały małe zawiniątko, zaglądały a my oboje głaskaliśmy je przy tym, nie odganiając. Potem było powolne oswajanie się z krzykiem, co było trudne dla czarnego, bo zwiewał nim Jula na dobre się wydarła, mały natomiast tak jak pisałam statystował przy Julce non stop. Myślę, że Maurycy dojdzie do tego, że jest on Jedynym partnerem do zabaw, a maleńka jest tylko chwilowym. Powiedz córci,by nawet jak będzie bawiła się z Asią, a obok będzie kot, by i jemu okazywały zainteresowanie, i była odpowiedzialna by mała krzywdy nie zrobiła. Ze spokojem, jak kotu się nie spodoba towarzycho to sobie pójdzie. Dodatkowo obcym dzieciom zwięrzęta potrafią dać dość stanowczo do zrozumienia, że DOŚĆ-udrapie, bądź ugryzie- więc tu musicie być uważni.  To też są takie moje luźne kociopsychologiczne przemyślenia.

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-26 18:49:02

    Miałam dzisiaj wizytę pana od wymiany filtrów.
    Kot najpierw nieśmiało, na przygiętych łapach dotarł do drzwi kuchni.
    I tak po kawałku podchodził, obwąchał filtr, torbę. Nawet dał się pogłaskać - obejmując jego ręke swoimi łapami - bez wyciagniętych pazurów. A na koniec władował się do torby - czyli zaakceptowany...

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-25 20:01:45

    Nie należy się z kotem bawić w akuku - bo kończy się to podrapanym nosem. A tyle razy była taka fajan zabawa...
    Trudno jutro będę straszyć...

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-28 09:08:12

    Maurycy zdobył dzisiaj pierwsze w swoim zyciu drzewo...

    Zimowa pogoda bardzo mu pasuje - bardzo wcześnie stał pod balkonem (tzn pod drzwiami) i maiuczął, aby go wypuścić. On nadal uważa, że na zewnątrz wychodzi się skokiem przez balkon - na klatkę schodową nadal wychodzi z wielką nieśmiałością - tylko do schodów.

    O ósmej wypuściłyśmy go - Marta zmartwiona, że kot zwieje - ubrała sie i stała na balkonie.
    W pewnym momencie przylatuje - mamo, mamo muszę isć bo Maurycy siedzi na drzewie i nie umie zejść. Ja jej spokojnie - jak wlazł to i zejdzie.
    Ale widoku nie mogłam nie zobaczyć. W szlafroku, z bosymi stopami, rozczochrana, ale z aparatem w ręku poszłam uwieczniać zdarzenie. Też chciałam mieć Maurycego nadrzewnego - hehee. Tyle, że on już był na ziemi.

    Teraz poszli na sanki...Nie wiem co z tego wyjdzie. Nic nie wyszło - już wrócili...

  • Autor: makusia Data: 2010-11-28 09:25:38

    Kasiu, uwielbiam Twoje opowieści o Maurycym:))
    Opowiadasz tak barwnie, że moja wyobraźnie mnie zadziwia;))

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-28 14:14:04

    Ekkore, jak już pierwsze drzewo zaliczył, to będziesz jeszcze miała niejedną okazję do zrobienia zdjęcia. Bo już masz Maurycego Nadrzewnego, tylko jeszcze bez fotki :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-28 14:22:27

    Już kolejne zdobywał...Co prawda na razie są to kontrolne wizyty - bo to niezbyt wysokie drzewa, takie posadzone dookoła bloku - takie coś ze 2 metry (no może 3  -ale wysoko sie nie wspinał - bo na drzewo i na dół...
    Na wysokie drzewa to musiałby oddbyć daleką podróż - ale wolałabym nie - bo to przy szosie wylotowej

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-28 14:41:19

    Nie mogłam sie oprzeć, aby Wam nie pokazać - jak się umiejscowił Maurycy.
    Suszarka jest obciążona dosyć ciężkimi swetrami, do tego jeszcze 2,5 kilo kota, który cały czas zjeżdżał - to sobie znalazł bezpieczną "przystań"

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-28 15:11:47

    ale po minie widać, że całkiem mu wygodnie :))))))

  • Autor: makusia Data: 2010-11-28 19:38:49

    To mały "aparat" a czym on jest przewiązany w pół?

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-28 20:11:36

    szelki podwórzowe..
    bez tego nie wypuszczam go z domu - podpisane, z numerem telefonu..
    Nie zawsze pamiętamy, aby mu to zdjąć po powrocie (a nóż pójdzie jeszcze na dwór).

  • Autor: makusia Data: 2010-11-28 20:22:41

    No tak :)

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-29 12:52:19

    Dzis pierwsza poważna zima Tolusia :). Najpierw dosyć spora konsternacja: nie da się chodzić po wierzchu, spada się w biały puch. Potem zdobywanie coraz to nowych doświadczeń: zaspy nawiane przez wiatr. W końcu świetna zabawa.
    Na ostatnim zdjęciu Tolek właśnie wykonał polujący skok na Pusię, ale za wysoko wyskoczył :)

  • Autor: makusia Data: 2010-11-29 12:57:31

    Hahahaaa, super skok, ciekawe jak wylądował , mój Tosiek nawet nosa nie wychyli z piwnicy, siedzą tam z Kiciusiem, jedzą i się grzeją blisko pieca;) Jeśli tylko wyjdą cyknę im fotkę:)

  • Autor: ewka63 Data: 2010-11-29 13:14:28

    hehehe, mądre kociaki :) Wiedzą czym zima pachnie :) Ale na foteczki czekam :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-11-29 13:17:31

    Niezłe.
    Ale Toluś się powiekszył...
    Byłam święcie przekonana, że kotom zima się nie będzie podobała.
    Maurycy był dzisiaj na balkonie - dalej sie chyba nie wybrał, bo szybko kazał wpuścić się do domu  -ale on nie lubi wiatru (co dziwne -  deszcz mu nie przeszkadza) - a dziś duje jak...na dworcu ufo.
    kot nawet do okna nie chce podchodzić za bardzo - po porannym "balkoniaku"

  • Autor: wita Data: 2010-11-29 17:28:18

    Hrabia Maurycy coraz bardziej Ci dostojnieje (imie bez tytulu wydaje mi sie...no, jakies niekompletne).
    W ogole to piekne sa te Wasze kotki, moja Apolonia juz tylko z duzego zdjecia na nas spoziera.
    Co  do Was zajrze, to przez godzine przynajmniej wpatruje sie w Apolonie - przez pietnascie znosila ze stoickim spokojem dzieci i inszy zwierzyniec domowy.

  • Autor: ekkore Data: 2010-12-03 21:30:50

    Moja Marta uwielbia oglądać Tolusia..Co jakiś czas każe sobie pokazywać zdjęcia i pyta co u niego nowego i co wymyślił...

  • Autor: ewka63 Data: 2010-12-04 10:47:18

    Pozdrów Mrtusię odem mnie :) Toluś obecnie siedzi od świtu na kanapie i "ćwierka" do sikorek, które za oknem mają karmnik. Potrafi tak do nich gadać nawet i 3-4 godziny :) Bardzo to dziwne dźwięki, zwłaszcza, że podobne są do tych, które wydają ptaszki. Do tego dochodzi głośne dzwonienie ząbkami :)
    Dzis zrobiłam sobie kanapkę z wędliną, taką złożoną z dwóch kromek. Poszłam sobie jeszcze dorzucić do kominka po czym wzięłam talerz z kanapkami, zasiadłam i wgryzłam się w aromatyczny chlebuś z boczkiem. Bardzo się zdziwiłam gdy za kolejnym ugryzieniem znów poczułam tylko smak samego chleba... Podniosłam górną kromkę - w środku pusto ! Oczywiście Tolusia ni huhu. Znalazłamgo za kanapą z moim boczkiem :) Nie wiem jak to zrobił, ale wyciagnął plasterki boczku nie zrzucając kromki z kromki :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-12-02 13:12:58

    Dzisiaj myślałam, że padne ze śmiechu...
    Po prysznicu - pozostało mydło (piana) w odpływie. Nim spłukałąm wannę kot władował się do środka.
    Patrzyłam co wykombinuje...
    Piana fascynowała go od dawna  -ale nigdy tak odważnie. Widocznie nadszedł czas na kolejne odkrycie.
    Najpier delikatnie łapą, zrobiła sie mokra (a jakby inaczej). Wylizł, potem śmielej, dwoma łapami...
    Jakby tylko się ślizgał i potem wylizywał, jak brud - ok. Ale on zaczął lizać pianę.
    Z kotem w wannie - odkręciłam kran...Wycofał się  -ale nie uciekł... Potem stał łapami w wodzie. Jak woda zleciała usiadł na zadku (ciekawe czy mu mokro było).


    Czyżby trafił mi się kot, który będzie korzystał z mokrej toalety...

  • Autor: mag141 Data: 2010-12-02 16:21:13

    no to Ci się wodny egzemplarz trafiłgdyby tak moje zechciały wodę polubić....

  • Autor: ekkore Data: 2010-12-02 16:39:26

    Właśnie  ukradł mi skórę z boczku wędzonego - zapomniałam schować (moja wina)  -a miałam na niej  między innymi żurek nagotować.

    Jakos tak podejrzanie przemykał się pod ścianą z czymś dużym w pysku. W pierwszej chwili myślaąłm, że to jakaś kartka albo kawał papieru (dzisiaj przyszła paczka i może gdzieś wcześniej sobie zabunkrował).
    Ale jak go zawołałam (reguje doskonale na swoje imię) - nagle ogłuchł...Poszłam za nim sprawdzić...

  • Autor: ewka63 Data: 2010-12-02 16:45:16

    To się musiał bardzo cieszyć ze zdobyczy :) Ja kiedyś zamknęłam Tolka w szafce z kubłem na śmieci, nie specjalnie, tylko zupełnie nie wiem kiedy on tam sie wsunął :) W kuble były kości z kurczaka z grila :)

  • Autor: ekkore Data: 2010-12-02 16:48:25

    Maurycy lubi wchodzić do szafki z koszem na śmieci  -ale bardziej fascynuje go świat za szafką - myślę, ze tam są jakieś mysie zapachy...
    Hrabia jedzenie z kosza nie będzie jadł - hehehe. Jak nie rusza mięsa gotowanego, obranego z kości - to co mu resztki ze śmietnika.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-12-02 16:51:53

  • Autor: mag141 Data: 2010-12-02 17:35:53

    wczoraj do kawy popłudniowej miałam pączka...piszę miałam, bo "łachudra włochata" oblizała lukier, ślicznie zlizanego pączka wyrzuciłam, po pierwsze nie wypada jeść po kocie (odwrotnie to jakoś lepiej:-))a po drugie nie lubię pączków bez lukru...:-)

  • Autor: ekkore Data: 2010-12-03 11:32:22

    No to mam wodnego kota. To, że wejdzie cały pod wodę to tylko kwestia czasu.
    Dzisiaj najpierw "kąpał się" w zlewie kuchennym przy odkręconej wodzie -ale nie zdążyłyśmy po aparat.
    Potem była wanna - odkręciłyśmy kran - i obserwowałyśmy z aparatem. On cały czas stoi łapami w wodzie

    A to efekty. Trochę od tyłu -ale nie chciałyśmy spłoszyć "modela"

  • Autor: mag141 Data: 2010-12-03 14:06:40

    Fajnie to wygląda:-)moje za chiny nie wejdą do brodzika, nawet jak suchy, umywalkę, zlew omijają szerokim łukiem. Strzelaj fotki wodnemu kocurkowi bo to ewenement koci:-)

  • Autor: ekkore Data: 2010-12-04 09:25:52

    No to dzisiaj była kąpiel w stojącej wodzie.
    Jak rano myłam zęby - oczywiście wskoczył do wanny i zaczął miauczeć  o strumień wody.
    Odkręciłam..Coć mnie podkusiło - zatkałam korkiem odpływ. Woda napływała...
    Za wiele nie napuściłam - ale skarpetki miał w wodzie.
    Usiadł sobie.
    Początkowo poruszał sie z wzdryganiem co krok - ale po chwili nawet mu sie spodobało.
    Jak poszłam po aparat to wyskoczył..zapomniałam, ze jest przed śniadaniem..a skoro matka karmiąca wyszła z łazienki - to jest szansa na miskę.

    Zabawa była fajna..tylko potem podłoga w łapki  -ganiałam za nim ze szmatą

  • Autor: ewka63 Data: 2010-12-04 10:53:18

    Pierwszy raz słyszę o kocie, który uwielbia wodę :) Jeszcze trochę a nauczy się pływać :)))))
    No to mamy również na forum Kota Wodniaka :)

  • Autor: toffik Data: 2010-12-07 09:03:21

    Zamykam, bo pojawił się nowy wątek. Zapraszam do niego.

Przejdź do pełnej wersji serwisu