Pierwszy wątek na temat cudów na kiju, które się w życiu każdego z nas zdarzają wydłużył się jak dżdżownica szukająca deszczu, więc otwieram kolejny. Zapraszam do kontynuowania dyskusji lub dzielenia się nowymi i starymi przygodami.
Co prawda nie zdarzyło mi się w ciągu ostatnich dni nic szczególnie zapadającego w pamięć, ot takie zwyczajności, tym razem cebulowe.
Ubiegła środa, warzywniak pod brezentem ścielącym się nad głowami kupujących pod pochmurnym niebem. Ja przyglądam się różnym gatunkom cebuli, wspominam zakupioną kilka miesięcy temu w jednym z dużych sklepów cebulę czosnkową. Tym razem widząc ją w skrzynkach zastanawiam się nad prawdziwością jej nazwy, bo dziwnie przypomina mi zupełnie inny, na pewno dobrze Wam znany gatunek cebuli, który jeszcze kilka lat temu był w Polsce dośc trudny do kupienia.
- Cztery cebule czosnkowe - wypalam, gapiąc się w kierunku skrzynki z podłużnymi żółtymi bulwami. Pani w szerokim uśmiechu robi wielkie okulary i obraca się w kierunku przeciwnym, czyli w kierunku wielkich białych cebul. - To są czosnkowe - definiuje. - te długie to szalotki. Coś podejrzewałam, o ja głupia! No jasne, że szalotki. Tylko dlaczego niektórzy producenci nazywają je inaczej? - O, a ja myślałam, że cukrowe - minę mam dość niewyraźną, ale wciąż nie zapadam się pod ziemię. - Cukrowe to tamte - pokazuje palcem jeszcze inną skrzynkę z wielkim szarożółtymi okrągłymi cebulami. - Chociaż czosnku wcale nie czuć w smaku. - Aha - poddaję się - W takim razie skąd nazwa? - Bo są białe. Jak czosnek - dodaje pani. - To które dać? - Te podłużne. - wzruszam ramionami, wskazując szalotki i machając w myślach ręką na to zwariowane nazewnictwo cebul, które w każdym sklepie jest inne. Ale jak to mówią, papier wszystko przyjmie :)
To wtedy sprzedawczyni spojrzy na Ciebie nienormalnym wzrokiem
Klienci ostatnio uparli się jeszcze na "zielone ogórki" jakby mogły byc inne i na "buraczki czerwone" jakby w sprzedaży były np cukrowe na wagę. poproszę kilogram ZIELONYCH ogórków i kilo buraczków CZERWONYCH...
Ha ha sa, tylko moze nie w kazdym:) Bo sa odmiany :sama je choduje:) i takie bialusienkie:a smakuja dokladnie tak samo jak czerwone , no i te pieknie zlote:) Wszystkie odmiany smakuja tak samo, tylko nie farbuja palcow na czerwono:)
Ale fajne, w życiu takich w sklepie w PL nie widziałam... Już widzę miny moich klientów "pani, a to z chin czy skąd?" "pani a co pani zrobiła tym burakom"
na szczęście nie mam innej jak tylko pomarańczową. Taką najzwyklejszą karotkę :) A te buraki cały czas mi siedzą w głowie. Jakbym miała ogródek to bym takie właśnie siała :) te żółte :)
a dlaczego na szczescie? :)) Ta najciemniejsza zawiera najwiecej karotenu , jest bardzo stara odmiana, ktora modyfikowali ze wzgledu wlasnie na ten "nieapetyczny" kolor:) Nowoczesna marchew zawiera prawie polowe mniej karotenu. To tak jak z pszenica , wielkie plony zepchaly do lamusa stara orkiszowa. Teraz ludzie wiedza lepiej i zaczynaja sie interesowac zdrowszym jedzeniem:)
oj, ta marchew którą mam, wygląda jak sztuczna, sama za nią nie przepadam i kupuję czasem od rolnika, jeśli takowy pojawi się na targu. on ma strasznie brudne te marchwie i faktycznie ciemniejsze :) W smaku nie czuje aż takiej różnicy, jedne i druggie są słodkie dosyc. A czemu na szczeście? Bo obejdzie się bez głupich pytań. Ludzie teraz kupują oczami, patrzą żeby równe, jasne, czyste, bez kropeczki itd. A mnie sie zawsze wydaje że im "brzydsze" tym zdrowsze, bardziej naturalne. Była jedna pani u mnie i powiedziała tak "oj, żeby chociaż jedna marchewka była z robaczkiem, bo robaczek wie co zdrowe"
Taki off się robi, ale co to jest bauer? U mnie już ziemniaki z kopca z piachu, ale też mam bardzo dobre. Tylko jakieś zmutowane, bo trafia sie ze jeden waży nawet 800 g
a w piwnicy? W tym roku miałam do końca maja "stare" ziemniaki bardzo smaczne. Mam takiego pana rolnika od którego bierzemy na stragan ziemniaki i on je świetnie przechowuje. Wiem że na południu Polski, bardzo cieżko o smaczny ziemniak. Nie wierdziałam ze bauer to rolnik Gdzie to się tak mówi, w jakim regionie polski?
Daga mieszka w niemczech z tego co wyczytalam,ja tez,tutaj nie trzyma sie ziemniakow w piwnicy raczej,kupuje sie ziemniaki na biezaco,nie jest znane robienie zapasow kaftoflanych na zime,moze dlatego ,ze zamiast ziemniakow czesciej uzywa sie makaronu,ryzu itd.Ziemniaki sa pakowane po 1,5-2,5 kg,potem z wiekszych workow mozna kupic 4 kg,badz 10kg-ale te malo kto kupuje,zazwyczaj stoja i stoja bardzo dlugo.Moze to jest tez pokierowane tym ,ze tutaj ziemniak caly rok kosztuje tyle samo,wyjatek jak sa mlode kartofle w okresie letnim ,to wlasnie te sa przez jakis czas drozsze i na wage.
Staram sie tez robic zakupy u bauera-rolnika,tam ceny sa zazwyczaj wyzsze niz w sklepach,ale rolnicy ,ktore maja male gospodarstwa uzywaja minimalnie nawozow sztucznych,a najlepiej jak sie znajdzie uprawe ekologiczna to juz calkiem super.Ja tutaj w poblizu mam dosc spory wybor wlasnie takich gospodarstw,przewaznie maja przy swoich domach male sklepiki.Mozna w nich kupic warzywa,owoce,jajka,w okresie latnim szparagi ktore sami hoduja,jak i ich dzemy w okresie truskawkowym,bez konserwantow,dlatego maja te dzemiki krotka zdatnosc do spozycia,pare miesiecy,a nie jak w sklepie rok czy wiecej.No i pyszne wino truskawkowe tez w okresie truskawkowym.Mozna na ich polach samemu nazbierac truskawek,czesto z tego korzystam w okresie truskawkowym,biore male wiaderko,zanim na pole wejde wiaderko jest wazone i dostaje kartke ile wazylo,zbieram ile potrzebuje,zanosze ,pani lub pan wazy to na wadze,odejmuje wage wiaderka i place za truskawki,mozna kupic rowniez truskawki przez nich zbierane,ale wtedy sa duzo drozsze.Czesto zima sprzedaja rowniez choinki w okresie swiatecznym,jak rowniez mozna kupic kubek grzanego wina,umilajac sobie czas przy wyborze choinki swiatecznej hihihi...
no ostatnio bylismy na fecie winnym i podrodze kupilismy 12kg ziemniakow ale pamietam gdzie i jak bede wracala z polski ( a to po drodze) zakupie 2 worki :) nie myslalam ze beda az tak dobre :))
Mahiko ta ciemna marchew to wlasnie taka jak w linku http://www.samenshop24.de/store/assets/big/3029.jpg smakuje tak samo jak zwykla marchew pomaranczowa,do kupienia dosc czesto w sieci sklepow Rewe(niemcy).
Podobno wlasnie od zarania dziejow marchew byla taka ciemna,dopiero w wyniku modyfikacji i roznych krzyzowek mamy marchew pomaranczowa,ta ktora znamy wszyscy.Ciemna ma troche wiecej wartosci odzywczych i witamin,to zapomniana marchew,nie wyglada moze tak efektownie jak zwykla karotka,ale jest bardzo smaczna.Minusem jest to ze barwi,jesli robimy warzywa na parze,te ktore beda sie stykac z ciemna marchewka beda zabarwione,moze wlasnie dlatego ja wyeliminowali niektorzy i stala sie zapomniana,ale mnie smakuje bardzo pomimo ze barwi.
Tineczko te zolte mialam posadzone na ogrodku ,jak go jeszcze mialam.Pieknie wyrosly i byly bardzo dobre,zreszta tak jak zwykle te bordowe.Zreszta ja bardzo lubie buraki obojetnie jakiego koloru.
Aleksandro, odmiany burakow sa cudowne. Uzywam je na przyklad do salatek, pieknie wygladaja:) Te w paski kroje (surowe) cieniusienko, marynuje sokiem z cytryny, morska sola, oliwa virgin i ziolami, mam salatke a la carpaccio:)
Użytkownik mahika napisał w wiadomości: > To wtedy sprzedawczyni spojrzy na Ciebie nienormalnym wzrokiem Klienci > ostatnio uparli się jeszcze na "zielone ogórki" jakby mogły byc inne > i na "buraczki czerwone" jakby w sprzedaży były np cukrowe na > wagę.poproszę kilogram ZIELONYCH ogórków i kilo > buraczków CZERWONYCH...
z burakami, fakt, ale ogórki mogą byc także kiszone
Ab mnie przypomniało się jak moja koleżanka szczecinianka dostawała "głupawki" słysząc jak w sklepie mięsnym klientka prosi o kilo rosołu... I bynajmniej nie o ugotowany rosól jej chodziło ale o mięso rosołowe...:)
Hahahahh Daga ,ale ktora szalotke kupujesz.Ja kupuje ta bo bardzo nam posmakowala jest delikatna,ale zarazem aromatyczna,spozywamy ja raczej na surowo,w szalotkach tez wiekszy wybor jak i w cebulach....I niech ktos nie mysli,ze ona jest o smaku bananow przypadkiem hihihi....
Na fotografii są szalotki. Cebula cukrowa jest duża, lekko może być wydłużona, łuski ma podobne do zwykłej cebuli , są jasne. W przekroju płatki są grube, bardzo łatwo się ją kroi.
Jakies miesiac temu przyszla do mnie reklama z kosmetykami ktore mozna bylo zamowic. Na kartce pocztowej mozna bylo se odhaczyc co sie chcialo napisac swoj adres i imie i nazwisko i czekac. Ja czekalam ze 2 tygodnie i se mysle co tak dlugo , wiec zadzwonila.W zeszlym tygodniu przyszla paczka a na niej calkiem inne nazwisko niz moje tzn. zle napisane. A dzis przyszla jeszcze jedna paczka z moim dobrym nazwiskiem , wiec tryklam do nich jeszcze raz i tlumacze ze jestem nowym klientem itp. itd. a ta babka do mnie mowi zebym sobie ta druga paczke zostawila i zapalacila ten rachunek na ktorym moje nazwisko jest wlasciwie napisane. Czy to nie ladnie z ich strony ? Powiedziala jeszcze zybym sie specjalnie niefatygowala na paczte hehe ..... Ucieszylam sie bo w ten sposob mam juz prezenty dla taty i mamy
Obiecałam niektórym paniom z tego wątku(I cz.), że pokazę im ten chwyt(jeden z najprostszych) w judo, który pamiętam nawet po z gorą 30 latach. Śmieszne, że nazwy zapomniałam, a umiejętności nie)).Przydał mi sie w pogoni za ukradziona torebką)))Torebke odebrałam))) Oto on: tai-otoshi
PS. Ważne jest zaskoczenie i masa ciała, ale zaskoczenie ważniejsze)))Ja byłam mniejsza od przeciwnika, ale ten kompletnie się nie spodziewał:raz, że go dogonię, a dwa, że umiem sie bronić. Nie chciałam mu zrobić krzywdy, tylko odebrac, co mi ukradł. Ten prosty chwyt wystarczył. Warto było chodzić w młodości na treningi)))A chodziłam nie tylko na judo)))
No wiesz...tak pięknie to ja tego nie umiem(ci panowie na filmiku mają czarne pasy!!!)Ale to b skuteczny chwyt i bardzo prosty.Zaręczam,że każda kobieta w krótkim czasie może się go nauczyć.Obyście nie musiały go nigdy wykorzystać. Ja go nie wykorzystywałam przez wiele lat.Ale wtedy wpadłam w taką furię,że adrenalina mi pomogła)))To jest chwyt obezwładniający i krzywdy się nim raczej nie zrobi. Tamta druga kobieta, którą ten łobuz napadł po mnie znała karate)))Była starsza ode mnie i...tak go hukneła ,że mu łapę złamała!Spotkałam ją potem przy...lustrze weneckim na rozpoznaniu.Naprawdę starsza była)))Nikt by się nie domyslił, że tak dużo jeszcze umie))
Tak naprawdę to teraz bym się na to nie zdecydowała. to nie było mądre.Tamten przypadek mnie wiele nauczył. Poszłam nawet potem na specjalny kurs.Policjanci ochrzanili mnie.Zapytali: a gdyby miał nóż? Faktycznie -chyba lepiej oddać torebkę, niż zarobić nożem.Ale ,jak mówię, to był poootworny zastrzyk adrenaliny.Nie myślałam ,tylko darłam się i prułam za nim. Potem po wszystkim nastapił taki sam spadek adrenaliny i dlatego zemdlałam. Teraz zawsze noszę przy sobie kartę i kilka złociszy. Dokumentów nie noszę,klucze i komórka w kieszeni. A nich sobie kradną torebkę...z paroma drobiazgmi.Walczyć mogę jedynie w zagrożeniu życia. Dodam jeszcze, że to co krzyczałam całkowicie nie nadaje sie do powtórzenia)))
Dagusiu, aż tak to nie trzeba)) Judo to kształci przede wszystkim charakter, karate też.To są sporty walki podparte WIELKĄ filozofią.Nie krzywdzi się,ale broni siebie w razie nieodzownej potrzeby.Nie trzeba kogoś skopac, skrzywdzić-wystarczy obezwładnić.To jest walka obronna.Czasem używa się się brutalnych technik, ale trzeba nad nimi panować.Tego nas uczyli na początku. Po tamtej "przygodzie" zlożyłam wniosek o broń. I...po przemysleniu...wycofałam wniosek- pomyślałam ,że w amoku, pod działaniem adrenaliny mogę tego, czy innego ...głupiego podrostka zabić!!!Przemyślałam to. Nie chcę nikogo zabijać.Ot głupi, biedny człowiek.Ja i tak nie dam sie , a zabić nie chcę. Nie zgłosiłam się po pozwolenie na broń. Nie sztuka być brutalnym.ale sztuka umieć być i powstrzymywac się, żeby nie zrobić komus krzywdy.
Ja sie z Toba zgodze ze sztuki walki ksztalci charakter. Ja jak bylam mlodsza to bylam bardzo porywcza ale jakos nigdy sie nie zastawnawialam nad karate itp. nie bylo tez az takiej mozliwosci jak sa teraz i mala miescina. Ja tez bym nigdy nie zlozyla wniosku o bron bo jeszcze przez przypadek zabilabym wlasnie takiego kieszonkowca a to jest nie potrzebne. Dobrze postapilas
Ja akurat miałam(ale to dawno było)) korzystać z róznych form rozwoju fizycznego.W dwnych czasach to nie płaciło się za to, to chodziłam na wszystko)))Wybrałam Judo i szermierką.Do dziś mam prawą noge grubszą))w szermierce wyskakuje sie na prawą noge)))Byłam wtedy mloda dziewczyną i ...chodzilam cała w siniakach.tak mnie czasem stłukli)))I to ciągłe trzymanie wagi,zeby zmiescic sie w kategoriach wagowych))O rety!I ganianie wokoł stawków okolicznych w dresach, żeby zbić wagę))) Potem dorosłam i zajełam sie inna aktywnościa, ale to, czego sie wtedy nauczyłam pamiętam.
Do dzis w szafie mam starą pożółkłą dawną judogę i stary floret.Czasem je odkurzam, biorę floret do reki i myslę o dawnych Mistrzach. Na pewno już nie zyją. Ale zyje coś, co w nas pozostawili.
Pierwszy wątek na temat cudów na kiju, które się w życiu każdego z nas zdarzają wydłużył się jak dżdżownica szukająca deszczu, więc otwieram kolejny.
Zapraszam do kontynuowania dyskusji lub dzielenia się nowymi i starymi przygodami.
Co prawda nie zdarzyło mi się w ciągu ostatnich dni nic szczególnie zapadającego w pamięć, ot takie zwyczajności, tym razem cebulowe.
Ubiegła środa, warzywniak pod brezentem ścielącym się nad głowami kupujących pod pochmurnym niebem.
Ja przyglądam się różnym gatunkom cebuli, wspominam zakupioną kilka miesięcy temu w jednym z dużych sklepów cebulę czosnkową. Tym razem widząc ją w skrzynkach zastanawiam się nad prawdziwością jej nazwy, bo dziwnie przypomina mi zupełnie inny, na pewno dobrze Wam znany gatunek cebuli, który jeszcze kilka lat temu był w Polsce dośc trudny do kupienia.
- Cztery cebule czosnkowe - wypalam, gapiąc się w kierunku skrzynki z podłużnymi żółtymi bulwami.
Pani w szerokim uśmiechu robi wielkie okulary i obraca się w kierunku przeciwnym, czyli w kierunku wielkich białych cebul.
- To są czosnkowe - definiuje. - te długie to szalotki.
Coś podejrzewałam, o ja głupia! No jasne, że szalotki. Tylko dlaczego niektórzy producenci nazywają je inaczej?
- O, a ja myślałam, że cukrowe - minę mam dość niewyraźną, ale wciąż nie zapadam się pod ziemię.
- Cukrowe to tamte - pokazuje palcem jeszcze inną skrzynkę z wielkim szarożółtymi okrągłymi cebulami. - Chociaż czosnku wcale nie czuć w smaku.
- Aha - poddaję się - W takim razie skąd nazwa?
- Bo są białe. Jak czosnek - dodaje pani. - To które dać?
- Te podłużne. - wzruszam ramionami, wskazując szalotki i machając w myślach ręką na to zwariowane nazewnictwo cebul, które w każdym sklepie jest inne.
Ale jak to mówią, papier wszystko przyjmie :)
ja tez myslalam ze te duze biale cebule to czosnkowe ale myslalam ze tak sie nazywaja bo sa z zapachem lub smakiem czosnku
Cebula czosnkowa wygląda prawdopodobnie tak:
Hehe, tego, co wkleiłaś jako czosnkową wcale nie mieli w warzywniaku :D Coś mi się zdaje, że cebulowa dyskusja mocniej się rozwinie.
hehehe ja teraz sie ograniczylam do 3 gatunkow i mam spokoj tzn. normalna , czerwona i szalotke :)
To może ja będę mówiła "jakąś nienormalną proszę" - zobaczymy, którą mi sprzedadzą ;P
hahaha
To wtedy sprzedawczyni spojrzy na Ciebie nienormalnym wzrokiem
Klienci ostatnio uparli się jeszcze na "zielone ogórki" jakby mogły byc inne i na "buraczki czerwone" jakby w sprzedaży były np cukrowe na wagę.
poproszę kilogram ZIELONYCH ogórków i kilo buraczków CZERWONYCH...
ha ha ha ja całe życie prosze o czerwone buraki i nagle dziś uświadomiłaś mi że nie ma innych w sklepie
ja nie prosze bo biore se w obsslugowym hehe na szczescie :))
Ha ha sa, tylko moze nie w kazdym:)
Bo sa odmiany :sama je choduje:) i takie bialusienkie:a smakuja dokladnie tak samo jak czerwone , no i te pieknie zlote:) Wszystkie odmiany smakuja tak samo, tylko nie farbuja palcow na czerwono:)
Ale fajne, w życiu takich w sklepie w PL nie widziałam...
Już widzę miny moich klientów "pani, a to z chin czy skąd?" "pani a co pani zrobiła tym burakom"
Hehe, poczekaj jeszcze troche i beda napewno na rynku:) A macie roznego koloru marchwie na rynku?, zolte, pomaranczowe i prawie czarne ?
na szczęście nie mam innej jak tylko pomarańczową. Taką najzwyklejszą karotkę :)
A te buraki cały czas mi siedzą w głowie. Jakbym miała ogródek to bym takie właśnie siała :) te żółte :)
a dlaczego na szczescie? :)) Ta najciemniejsza zawiera najwiecej karotenu , jest bardzo stara odmiana, ktora modyfikowali ze wzgledu wlasnie na ten "nieapetyczny" kolor:) Nowoczesna marchew zawiera prawie polowe mniej karotenu. To tak jak z pszenica , wielkie plony zepchaly do lamusa stara orkiszowa. Teraz ludzie wiedza lepiej i zaczynaja sie interesowac zdrowszym jedzeniem:)
oj, ta marchew którą mam, wygląda jak sztuczna, sama za nią nie przepadam i kupuję czasem od rolnika, jeśli takowy pojawi się na targu. on ma strasznie brudne te marchwie i faktycznie ciemniejsze :) W smaku nie czuje aż takiej różnicy, jedne i druggie są słodkie dosyc.
A czemu na szczeście? Bo obejdzie się bez głupich pytań. Ludzie teraz kupują oczami, patrzą żeby równe, jasne, czyste, bez kropeczki itd. A mnie sie zawsze wydaje że im "brzydsze" tym zdrowsze, bardziej naturalne. Była jedna pani u mnie i powiedziała tak "oj, żeby chociaż jedna marchewka była z robaczkiem, bo robaczek wie co zdrowe"
prawda hehe ja ostatnio kupilam ziemniaki u bauera ale dobre i brudne hehe pelno ziemi na tych ziemniakach
Taki off się robi, ale co to jest bauer? U mnie już ziemniaki z kopca z piachu, ale też mam bardzo dobre. Tylko jakieś zmutowane, bo trafia sie ze jeden waży nawet 800 g
wow no od rolnika kupilam ziemniaki bo tak kupywalam w sklepie hehe nie mam gdzie trzymac ziemniakow :P a szkoda bo bym wiecej ich zakupila
a w piwnicy?
W tym roku miałam do końca maja "stare" ziemniaki bardzo smaczne.
Mam takiego pana rolnika od którego bierzemy na stragan ziemniaki i on je świetnie przechowuje. Wiem że na południu Polski, bardzo cieżko o smaczny ziemniak.
Nie wierdziałam ze bauer to rolnik Gdzie to się tak mówi, w jakim regionie polski?
w niemczech tak sie mowi a w piwnicy u mnie za cieplo a jeszcze sasiadow mam takich
Daga mieszka w niemczech z tego co wyczytalam,ja tez,tutaj nie trzyma sie ziemniakow w piwnicy raczej,kupuje sie ziemniaki na biezaco,nie jest znane robienie zapasow kaftoflanych na zime,moze dlatego ,ze zamiast ziemniakow czesciej uzywa sie makaronu,ryzu itd.Ziemniaki sa pakowane po 1,5-2,5 kg,potem z wiekszych workow mozna kupic 4 kg,badz 10kg-ale te malo kto kupuje,zazwyczaj stoja i stoja bardzo dlugo.Moze to jest tez pokierowane tym ,ze tutaj ziemniak caly rok kosztuje tyle samo,wyjatek jak sa mlode kartofle w okresie letnim ,to wlasnie te sa przez jakis czas drozsze i na wage.
Staram sie tez robic zakupy u bauera-rolnika,tam ceny sa zazwyczaj wyzsze niz w sklepach,ale rolnicy ,ktore maja male gospodarstwa uzywaja minimalnie nawozow sztucznych,a najlepiej jak sie znajdzie uprawe ekologiczna to juz calkiem super.Ja tutaj w poblizu mam dosc spory wybor wlasnie takich gospodarstw,przewaznie maja przy swoich domach male sklepiki.Mozna w nich kupic warzywa,owoce,jajka,w okresie latnim szparagi ktore sami hoduja,jak i ich dzemy w okresie truskawkowym,bez konserwantow,dlatego maja te dzemiki krotka zdatnosc do spozycia,pare miesiecy,a nie jak w sklepie rok czy wiecej.No i pyszne wino truskawkowe tez w okresie truskawkowym.Mozna na ich polach samemu nazbierac truskawek,czesto z tego korzystam w okresie truskawkowym,biore male wiaderko,zanim na pole wejde wiaderko jest wazone i dostaje kartke ile wazylo,zbieram ile potrzebuje,zanosze ,pani lub pan wazy to na wadze,odejmuje wage wiaderka i place za truskawki,mozna kupic rowniez truskawki przez nich zbierane,ale wtedy sa duzo drozsze.Czesto zima sprzedaja rowniez choinki w okresie swiatecznym,jak rowniez mozna kupic kubek grzanego wina,umilajac sobie czas przy wyborze choinki swiatecznej hihihi...
Tutaj przyklad takiego bauernhofu http://www.bauer-wuerfl.de/verkauf.html a tak wyglada w srodku http://www.bauer-wuerfl.de/verkauf/hofladen.html
no ostatnio bylismy na fecie winnym i podrodze kupilismy 12kg ziemniakow ale pamietam gdzie i jak bede wracala z polski ( a to po drodze) zakupie 2 worki :) nie myslalam ze beda az tak dobre :))
superrr lubie takie lokale hehe
to prawdziwy raj dla mnie :D
wierze u mnie nic nie sprzedaja ale jak mowilam bede jechala kolo grünstadt to zajade i kupie se ziemniakow :)
Mahiko ta ciemna marchew to wlasnie taka jak w linku http://www.samenshop24.de/store/assets/big/3029.jpg smakuje tak samo jak zwykla marchew pomaranczowa,do kupienia dosc czesto w sieci sklepow Rewe(niemcy).
Podobno wlasnie od zarania dziejow marchew byla taka ciemna,dopiero w wyniku modyfikacji i roznych krzyzowek mamy marchew pomaranczowa,ta ktora znamy wszyscy.Ciemna ma troche wiecej wartosci odzywczych i witamin,to zapomniana marchew,nie wyglada moze tak efektownie jak zwykla karotka,ale jest bardzo smaczna.Minusem jest to ze barwi,jesli robimy warzywa na parze,te ktore beda sie stykac z ciemna marchewka beda zabarwione,moze wlasnie dlatego ja wyeliminowali niektorzy i stala sie zapomniana,ale mnie smakuje bardzo pomimo ze barwi.
ja tej ciemnej jeszcze nie jadla ale tez widzialam w rewe oraz nie bylam pewna czy to napewno marchew :)
ooo, niesamowita
Mniam, ale bym schrupała taką "buraczaną" marchewkę;))
Tak, to jest ta marchew:)
ale pomidory maja rozne kolory :)
pierwszy raz takie widze :)
Tineczko te zolte mialam posadzone na ogrodku ,jak go jeszcze mialam.Pieknie wyrosly i byly bardzo dobre,zreszta tak jak zwykle te bordowe.Zreszta ja bardzo lubie buraki obojetnie jakiego koloru.
Aleksandro, odmiany burakow sa cudowne. Uzywam je na przyklad do salatek, pieknie wygladaja:) Te w paski kroje (surowe) cieniusienko, marynuje sokiem z cytryny, morska sola, oliwa virgin i ziolami, mam salatke a la carpaccio:)
a surowe nie czuc ziemi bo ja zjem wszystkie burali ale surowych nie jadam
nie surowe buraki nie czuc ziemia , jak sa dobrze przechowywane i sa bardzo zdrowe:)
napewno sa zdrowe :))
Użytkownik mahika napisał w wiadomości:
> To wtedy sprzedawczyni spojrzy na Ciebie nienormalnym wzrokiem Klienci
> ostatnio uparli się jeszcze na "zielone ogórki" jakby mogły byc inne
> i na "buraczki czerwone" jakby w sprzedaży były np cukrowe na
> wagę.poproszę kilogram ZIELONYCH ogórków i kilo
> buraczków CZERWONYCH...
z burakami, fakt, ale ogórki mogą byc także kiszone
no kiszone też mają kolor zielony. co innego świerze i kiszone, szklarniowe, czy gruntowe
Zielone czyli niedojrzałe?
hahahaha
Ab mnie przypomniało się jak moja koleżanka szczecinianka dostawała "głupawki" słysząc jak w sklepie mięsnym klientka prosi o kilo rosołu... I bynajmniej nie o ugotowany rosól jej chodziło ale o mięso rosołowe...:)
Kiedyś poprosiłam w sklepie o kawę Nesquik (chodziło mi oczywiście o Neskę), a sprzedawczyni zaczęła tej kawy szukać na półce...
Może myślała, że chodzi o Neskę, a Ty pokwikujesz "quik, quik" ;P Więc na wszelki wypadek nie pytała o szczegóły, tylko grzecznie szukała :D
aaa nesquik to nie kakao??
Kakao, ale ella sie pomyliła:)
aaaaaa nie za kumalam hehe
mogą być jeszcze buraki cukrowe a te są białe :)
Nie ma ich w regularnej sprzedaży. na straganie są tylko te bordowe. Albo okrągłe albo podłużne... :)
Hahahahh Daga ,ale ktora szalotke kupujesz.Ja kupuje ta bo bardzo nam posmakowala jest delikatna,ale zarazem aromatyczna,spozywamy ja raczej na surowo,w szalotkach tez wiekszy wybor jak i w cebulach....I niech ktos nie mysli,ze ona jest o smaku bananow przypadkiem hihihi....
nie mam fotki ale ja kupuje taka podobna tylko troche bardziej okragla :)
nie wiem jak sie nazywa ale pisze na niej francuska nie pamietam
Na fotografii są szalotki. Cebula cukrowa jest duża, lekko może być wydłużona, łuski ma podobne do zwykłej cebuli , są jasne. W przekroju płatki są grube, bardzo łatwo się ją kroi.
nie cukrowa, tylko czosnkowa :) Cukrową łatwo rozpoznac, ale wcale nie jest słodka, jak niektórzy klienci mówią "poproszę słodką cebulę"
A cebula "czosnkowa" u mnie wygląda mniej więcej tak:
ja myslalam ze jest troche wieksza?!
jutro zmierzę średnice i podam, bo na zdjęciu nie widac .
Poza tym, są różne. te z Włoch są akurat większe i wszystkie jednakowe :)
nie no przestan nie trzeba
Cukrowa cebula to moja ulubiona, dzisiaj taką dużą przypiekłam na palniku i wrzuciłam do rosołu, a zapach był na całe mieszkanie:)
Jakies miesiac temu przyszla do mnie reklama z kosmetykami ktore mozna bylo zamowic. Na kartce pocztowej mozna bylo se odhaczyc co sie chcialo napisac swoj adres i imie i nazwisko i czekac. Ja czekalam ze 2 tygodnie i se mysle co tak dlugo , wiec zadzwonila.W zeszlym tygodniu przyszla paczka a na niej calkiem inne nazwisko niz moje tzn. zle napisane. A dzis przyszla jeszcze jedna paczka z moim dobrym nazwiskiem , wiec tryklam do nich jeszcze raz i tlumacze ze jestem nowym klientem itp. itd. a ta babka do mnie mowi zebym sobie ta druga paczke zostawila i zapalacila ten rachunek na ktorym moje nazwisko jest wlasciwie napisane. Czy to nie ladnie z ich strony ? Powiedziala jeszcze zybym sie specjalnie niefatygowala na paczte hehe ..... Ucieszylam sie bo w ten sposob mam juz prezenty dla taty i mamy
Obiecałam niektórym paniom z tego wątku(I cz.), że pokazę im ten chwyt(jeden z najprostszych) w judo, który pamiętam nawet po z gorą 30 latach. Śmieszne, że nazwy zapomniałam, a umiejętności nie)).Przydał mi sie w pogoni za ukradziona torebką)))Torebke odebrałam)))
Oto on:
tai-otoshi
PS. Ważne jest zaskoczenie i masa ciała, ale zaskoczenie ważniejsze)))Ja byłam mniejsza od przeciwnika, ale ten kompletnie się nie spodziewał:raz, że go dogonię, a dwa, że umiem sie bronić. Nie chciałam mu zrobić krzywdy, tylko odebrac, co mi ukradł. Ten prosty chwyt wystarczył. Warto było chodzić w młodości na treningi)))A chodziłam nie tylko na judo)))
ja powiem tylko superrrr
No wiesz...tak pięknie to ja tego nie umiem(ci panowie na filmiku mają czarne pasy!!!)Ale to b skuteczny chwyt i bardzo prosty.Zaręczam,że każda kobieta w krótkim czasie może się go nauczyć.Obyście nie musiały go nigdy wykorzystać. Ja go nie wykorzystywałam przez wiele lat.Ale wtedy wpadłam w taką furię,że adrenalina mi pomogła)))To jest chwyt obezwładniający i krzywdy się nim raczej nie zrobi. Tamta druga kobieta, którą ten łobuz napadł po mnie znała karate)))Była starsza ode mnie i...tak go hukneła ,że mu łapę złamała!Spotkałam ją potem przy...lustrze weneckim na rozpoznaniu.Naprawdę starsza była)))Nikt by się nie domyslił, że tak dużo jeszcze umie))
Tak naprawdę to teraz bym się na to nie zdecydowała. to nie było mądre.Tamten przypadek mnie wiele nauczył. Poszłam nawet potem na specjalny kurs.Policjanci ochrzanili mnie.Zapytali: a gdyby miał nóż? Faktycznie -chyba lepiej oddać torebkę, niż zarobić nożem.Ale ,jak mówię, to był poootworny zastrzyk adrenaliny.Nie myślałam ,tylko darłam się i prułam za nim. Potem po wszystkim nastapił taki sam spadek adrenaliny i dlatego zemdlałam.
Teraz zawsze noszę przy sobie kartę i kilka złociszy. Dokumentów nie noszę,klucze i komórka w kieszeni. A nich sobie kradną torebkę...z paroma drobiazgmi.Walczyć mogę jedynie w zagrożeniu życia.
Dodam jeszcze, że to co krzyczałam całkowicie nie nadaje sie do powtórzenia)))
adrenalina uszczesliwia dlatego lubie tak parki rozrywki i kolejki
ja tam nigdy nie chodzilam ta judo czy karate ale nauczylam sie na podworku bo bylam jedyna dziewczyna i ja umiem odrazu z piachy w ryj
Dagusiu, aż tak to nie trzeba)) Judo to kształci przede wszystkim charakter, karate też.To są sporty walki podparte WIELKĄ filozofią.Nie krzywdzi się,ale broni siebie w razie nieodzownej potrzeby.Nie trzeba kogoś skopac, skrzywdzić-wystarczy obezwładnić.To jest walka obronna.Czasem używa się się brutalnych technik, ale trzeba nad nimi panować.Tego nas uczyli na początku.
Po tamtej "przygodzie" zlożyłam wniosek o broń. I...po przemysleniu...wycofałam wniosek- pomyślałam ,że w amoku, pod działaniem adrenaliny mogę tego, czy innego ...głupiego podrostka zabić!!!Przemyślałam to. Nie chcę nikogo zabijać.Ot głupi, biedny człowiek.Ja i tak nie dam sie , a zabić nie chcę. Nie zgłosiłam się po pozwolenie na broń.
Nie sztuka być brutalnym.ale sztuka umieć być i powstrzymywac się, żeby nie zrobić komus krzywdy.
Ja sie z Toba zgodze ze sztuki walki ksztalci charakter. Ja jak bylam mlodsza to bylam bardzo porywcza ale jakos nigdy sie nie zastawnawialam nad karate itp. nie bylo tez az takiej mozliwosci jak sa teraz i mala miescina. Ja tez bym nigdy nie zlozyla wniosku o bron bo jeszcze przez przypadek zabilabym wlasnie takiego kieszonkowca a to jest nie potrzebne. Dobrze postapilas
Ja akurat miałam(ale to dawno było)) korzystać z róznych form rozwoju fizycznego.W dwnych czasach to nie płaciło się za to, to chodziłam na wszystko)))Wybrałam Judo i szermierką.Do dziś mam prawą noge grubszą))w szermierce wyskakuje sie na prawą noge)))Byłam wtedy mloda dziewczyną i ...chodzilam cała w siniakach.tak mnie czasem stłukli)))I to ciągłe trzymanie wagi,zeby zmiescic sie w kategoriach wagowych))O rety!I ganianie wokoł stawków okolicznych w dresach, żeby zbić wagę)))
Potem dorosłam i zajełam sie inna aktywnościa, ale to, czego sie wtedy nauczyłam pamiętam.
Do dzis w szafie mam starą pożółkłą dawną judogę i stary floret.Czasem je odkurzam, biorę floret do reki i myslę o dawnych Mistrzach. Na pewno już nie zyją.
Ale zyje coś, co w nas pozostawili.