Korci mnie ostatnio żeby odwiedzić bar mleczny, który odwiedzałam naście lat temu z mamą :) Działa do dziś. Za każdym razem gdy go mijam, przypominają mi się zjadane tam gołąbki z mięsem i ryżem.
Jadacie jeszcze dziś w barach mlecznych? Bardzo rzadko jadam na mieście, gdybym miała wybierać fast food, pizzę, kebak z budki itd zdecydowanie wybrałabym bar mleczny.
Ja mam bar mleczny niedaleko mojej pracy, a ponieważ pracuje w systemie 12-godzinnym, wiekszość czasu w terenie, to czasem korzystam z obiadków w barze. Ceny sa bardzo przystepne a jedzenie dosyć smaczne. Wystrój nie jest powalający, ale coś za coś.
o tak we Wrocławiu był Bar mleczny Barbara na ul Świdnickiej. Pracowała tam moja ciocia, mama mnie tam zabierała .Bardzo smakował mi tak kotlet z buraczkami i galaretka na deser.
"Miś" istnieje do dziś.Ostatnio jadłam w nim (chyba przez sentyment) bodajże przed rokiem.Nadal można zjeść zupę za przysłowiową złotówkę,czy porcję równie taniej surówki.
w moim miasteczku niestety brak takiego cuda,wczesniej mieszkalam w wiekszym miescie i bylo ich kilka ale szkoda gadac(kopytka pływające w tłuszczu jak w zupie bleee)
ale w podrózy poślubnej bylam w Polanicy.jest tam najlepszy bar mleczny w jakim kiedykolwiek jadlam. wrócilam tam w zimie i byl wciaz tak pyszny.
i te smieszne ceny,np (czytam paragon)
zupa pomidorowa 0.89 zł zupa kapuśniak 1.12 zł ziemniaki 0.22 zł de volai 6,56 zł surówki 0.67 zł placek po węgiersku (najwiekszy jaki w zyciu widzialam) 5,46 zł
ale se smaka narobiłam...a do polanicy mam tak daleko
Ja lubię odwiedzać bar mleczny w moim mieście, jak później wracam z pracy, to biorę nam coś na wynos. Same pyszności i bardzo tanio można zjeść. Najczęściej biorę kopytka albo pierogi jakieś. Wszystko smaczne i kojarzy mi się z dzieciństwem, ten sos mięsny, surówki... W porze obiadu trzeba swoje odstać w kolejce. Mąż czasem podjeżdża do nie i mówi: zapraszam cię dziś na obiad... na kopytka na Słonko.
Jak studiowaliśmy uwielbialiśmy wrocławskie bary mleczne: Misia, Jacka i Agatkę i odkrycie ostatnich naszych lat studiów Mewę - z pysznymi ruskimi pierogami z dodatkiem szczypiorku, doskonałą wątróbką i smakowitym gulaszem z serc :)
Oj, pamiętam z czasów studenckich i wspominałam z niejaką łezka w oku - do ostatniej wizyty jakiś rok temu. Zamówiłam sobie nalesniki z farszem ruskim i nawet by mi smakowały, gdyby nie towarzystwo... "pana żula" przy sąsiednim stoliku. Zmusiłam się do zjedzenia kilku kęsów i wyszłam (innych miejsc nie było...). Od tej pory nawet pierogów ruskich nie ruszyłam.
Pamiętam bar "Tempo"we Wrocławiu-wówczas ulica Świerczewskiego,poza tym malutki barek przy samym ratuszu (również Wrocław,naprzeciwko "Feniksa"),jak równiez bar "makaronowy",również rynek,ale inna strona-ta,przy której były trzy księgarnie (przylegająca do kamieniczek "Jaś i Małgosia").Jadałam jeszcze w "plackarni",bodajże ul Duboisa,jak również ( nie bar,ale była to wówczas atrakcja)-tosty w przejściu podziemnym na ul.Świdnickiej-naprawde były smaczne.
Pamiętam bar Balbina w tzw."żyletkowcu" przy ul.Grabiszyńskiej.Był czynny nawet niedzielę!Miieszkałam nad nim na X piętrze .W niedziele mój mąż zjeżdżał z telerzem po pyszne kanapki.
Na Grodzkiej dawali takie placki, że hej! W sobotę przechodziłam obok tegoż baru i naszły mnie wspomnienia, jak w przerwie między zajęciami przechodziliśmy na drugą stronę ulicy i jedlismy te tanie pysznosci debatując o Kancie;)
Ja chodzilam do takiego baru mlecznego w moim miescie bo mama pracowala w '' spolem'' i bloczki obiadowe byly :)) teraz juz nie nazywa sie to bar mleczny tylko ratuszowa i dalej mozna zjesc tanio obiad wiem bo bywam w nim :))
Korci mnie ostatnio żeby odwiedzić bar mleczny, który odwiedzałam naście lat temu z mamą :)
Działa do dziś. Za każdym razem gdy go mijam, przypominają mi się zjadane tam gołąbki z mięsem i ryżem.
Jadacie jeszcze dziś w barach mlecznych? Bardzo rzadko jadam na mieście, gdybym miała wybierać fast food, pizzę, kebak z budki itd zdecydowanie wybrałabym bar mleczny.
Macie wspomnienia "baromleczne"? :)
Ja mam bar mleczny niedaleko mojej pracy, a ponieważ pracuje w systemie 12-godzinnym, wiekszość czasu w terenie, to czasem korzystam z obiadków w barze. Ceny sa bardzo przystepne a jedzenie dosyć smaczne. Wystrój nie jest powalający, ale coś za coś.
o tak we Wrocławiu był Bar mleczny Barbara na ul Świdnickiej. Pracowała tam moja ciocia, mama mnie tam zabierała .Bardzo smakował mi tak kotlet z buraczkami i galaretka na deser.
Pamiętam go,jadałam tam czasem (mieszkałam wówczas w rynku,w uliczce przy samym ratuszu-"Przejście Garncarskie").
wroclaw ulica kuznica bar mleczny mis
pyszne jedzonko w dobrej cenie ( porcja pierogow ruskich 3,50 ktora naje sie mezczyzna )
"Miś" istnieje do dziś.Ostatnio jadłam w nim (chyba przez sentyment) bodajże przed rokiem.Nadal można zjeść zupę za przysłowiową złotówkę,czy porcję równie taniej surówki.
ojjj bar mleczy sie rozmarzyłam...........
w moim miasteczku niestety brak takiego cuda,wczesniej mieszkalam w wiekszym miescie i bylo ich kilka ale szkoda gadac(kopytka pływające w tłuszczu jak w zupie bleee)
ale w podrózy poślubnej bylam w Polanicy.jest tam najlepszy bar mleczny w jakim kiedykolwiek jadlam. wrócilam tam w zimie i byl wciaz tak pyszny.
i te smieszne ceny,np (czytam paragon)
zupa pomidorowa 0.89 zł
zupa kapuśniak 1.12 zł
ziemniaki 0.22 zł
de volai 6,56 zł
surówki 0.67 zł
placek po węgiersku (najwiekszy jaki w zyciu widzialam) 5,46 zł
ale se smaka narobiłam...a do polanicy mam tak daleko
Droga Olciu,
mieszkam niedaleko Polanicy. Chętnie odwiedziłabym ten bar mleczny. Czy możesz mi napisać jaka jest jego nazwa i na jakiej jest ulicy?
dokładnie ! pamiętam takie ceny z mojego baru mleczego :)
1,12
2,37
0,57 itd
na takiej tablicy plastikowej z doczepianymi plastikowymi literami i cyframi, kolorowymi
Ja lubię odwiedzać bar mleczny w moim mieście, jak później wracam z pracy, to biorę nam coś na wynos. Same pyszności i bardzo tanio można zjeść. Najczęściej biorę kopytka albo pierogi jakieś. Wszystko smaczne i kojarzy mi się z dzieciństwem, ten sos mięsny, surówki... W porze obiadu trzeba swoje odstać w kolejce. Mąż czasem podjeżdża do nie i mówi: zapraszam cię dziś na obiad... na kopytka na Słonko.
Jak studiowaliśmy uwielbialiśmy wrocławskie bary mleczne: Misia, Jacka i Agatkę i odkrycie ostatnich naszych lat studiów Mewę - z pysznymi ruskimi pierogami z dodatkiem szczypiorku, doskonałą wątróbką i smakowitym gulaszem z serc :)
Oj, pamiętam z czasów studenckich i wspominałam z niejaką łezka w oku - do ostatniej wizyty jakiś rok temu.
Zamówiłam sobie nalesniki z farszem ruskim i nawet by mi smakowały, gdyby nie towarzystwo... "pana żula" przy sąsiednim stoliku. Zmusiłam się do zjedzenia kilku kęsów i wyszłam (innych miejsc nie było...). Od tej pory nawet pierogów ruskich nie ruszyłam.
Pamiętam bar "Tempo"we Wrocławiu-wówczas ulica Świerczewskiego,poza tym malutki barek przy samym ratuszu (również Wrocław,naprzeciwko "Feniksa"),jak równiez bar "makaronowy",również rynek,ale inna strona-ta,przy której były trzy księgarnie (przylegająca do kamieniczek "Jaś i Małgosia").Jadałam jeszcze w "plackarni",bodajże ul Duboisa,jak również ( nie bar,ale była to wówczas atrakcja)-tosty w przejściu podziemnym na ul.Świdnickiej-naprawde były smaczne.
Pamiętam bar Balbina w tzw."żyletkowcu" przy ul.Grabiszyńskiej.Był czynny nawet niedzielę!Miieszkałam nad nim na X piętrze .W niedziele mój mąż zjeżdżał z telerzem po pyszne kanapki.
Studenckie wspomnienia "baromleczne"...:)
Do dziś słyszę..."Leniwe bez cukru zaaaaaaaaamawiam" albo "buuuudyń z podwójnym sokiem i pół kaszy oooooodebrać !!!!!!!!"
Ja chodzilam do takiego baru mlecznego w moim miescie bo mama pracowala w '' spolem'' i bloczki obiadowe byly :)) teraz juz nie nazywa sie to bar mleczny tylko ratuszowa i dalej mozna zjesc tanio obiad wiem bo bywam w nim :))