Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Pomagać - nie pomagać proszącym o wsparcie

  • Autor: ekkore Data: 2010-12-07 11:49:12

    Tak sobie przeglądam i jakoś tak...
    I o ile jestem z tych nieufnych - to nie podoba mi się ta cała dyskusja w wątku konkretnie proszącym o pomoc.
    Może chłopka naprawdę potrzebuje pomocy - przełamał się, poprosił o nią publicznie..
    A my go dołujemy swoimi sporami.

    Dlatego założyłam nowy wątek - aby dam uniknąć dalszej dyskusji..Tutaj mozemy spokojnie przegadać wszelkie za i przeciw. I dlaczego.

    Jak już powiedziałam ja podchodzę sceptycznie do takich apeli. Nie mam zaufania.
    Ale nie zamierzam nikogo odwodzić od chęci pomocy, nie zamierzam też sprawdzać czy osoba prosząca rzeczywiście potrzebuje...Jak będę chciała to pomogę, jak nie ominę milczeniem...
    jest wiele form, w jakie można pomagać...

    Dopisano 10-12-07 12:11:24:

    miało być chłopak nie chłopka. .hehehe

  • Autor: as Data: 2010-12-07 11:53:08

    Uważam, ze jeżeli ktoś nie prosi o pieniądze tylko ubrania czy jedzenie to jest to osoba potrzebująca.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-12-07 13:06:18

    Niekoniecznie. Każdą rzecz można sprzedać na placu za pół ceny. W Krakowie jest wiele osób, które korzystająz paczek świątecznych z MOPSu a potem stoją na placu i sprzedają taniej niż w sklepie. Co zarobią to na wódkę pójdzie.
    Wiem, że to przypadki drastyczne, ale i takie bywają. I to dośc często.
    Kurcze, ja to dopiero bez serca jestem :(

    Nie chodzi o to, żeby nie pomagać. Chodzi o pomaganie z głową.
    Kiedyś w bloku w którym mieszkałam dwie kobiety, przed świętami zbierały na podarki dla dzieci z domu dziecka. Miały list opieczętowany pieczątką tego domu i identyfikatory, również opieczętowane. Mąż spisał sobie z pieczątki telefon i powiedział paniom, żeby przyszły za chwilkę. Zadzwonił do tego domu dziecka, a tam dowiedział się, że pieczątka została skradziona trzy tygodnie temu w czasie włamania. A Dom Dziecka nie organizuje takich zbiórek. Oczywiście panie się już nie pojawiły.Kolejny telefon mąż wykonał na policję.

  • Autor: mag141 Data: 2010-12-07 12:12:12

    Ja już wyraziłam swoje zdanie w tamtym wątku. Pomogę jak będę miała pewność, że ktoś tej pomocy potrzebuje, niestety za dużo się napatrzyłam na ludzką chciwość i wykorzystywanie choćby swoich dzieci, ale jeśli ktoś chce to niech pomaga.

  • Autor: Mama Rozyczki Data: 2010-12-07 13:08:29

    Też uważam że trzeba pomagac, ale muszę  wiedziec na 100% że ktoś piszę prawdę i potrzebuje tej pomocy.Co innego jest w realu widzę osobę i wiem że jest w potrzebie. Podchodzę do takich próśb ostrożnie, ale jak się przekonam że nikt mnie nie nabija w butelkę, to zawsze pomogę.
    Wszystkie ubrania po córce w bardzo dobrym stanie,  oddaję dziecku któremu się jeszcze przyda.

  • Autor: agafi9 Data: 2010-12-07 12:12:23

    Pomagać!
    Jesli chodzi o jedzenie i ubrania - jak moge, oddaję i nie zastanawiam się, czy ktoś potrzebuje, bo jest w niezawinionej trudnej sytuacji, czy jest leniem śmierdzacycm, czy wręcz oszustem. Głodnego nakarmić, zmarzniętego - ubrać - bez względu na to, kim jest.
    Jesli chodzi o pomoc finansową, zawsze dokladnie sprawdzam, komu pomagam. Nie dlatego, że boje się, ze ktoś nieuczciwy sie na mnie wzbogaci, ale dlatego, że ta sama pomoc (nawet mała), mogłaby trafić do kogos, kto jej naprawde potrzebuje.

  • Autor: ekkore Data: 2010-12-07 12:20:38

    Ja kiedyś stare ubrania - poprane, posegregowane wkąłdałam do kontenerów PCK.
    Potem - jak zobaczyłam program w telewizji - że to wszystko idzie na szmaty przestałam.

    Teraz skąłdam w reklamówkę - tylko te rzeczy, które ewentualnie sama mogłabym nosić (żadnych spranych, cerowanych, zniszczonych) - i wystawiam koło śmietnika.
    Zawsze ktoś zabierze. Mam nadzieję, że mu sie przydadzą - albo komuś z tego kręgu znajomych..

    Jak mam sprzęt sprawny - też wystawię z informacją, że działa...Inaczej ląduje w punkcie zbieranie elektrośmieci.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-12-07 15:59:41

    agafi kropka w kropę cała ja :):)

  • Autor: skopolendra Data: 2010-12-07 12:16:29

    Mysle, ze zawsze istnieje ryzyko, ze spotkamy sie z naciagaczami.Pomoc to cos zupelnie bezinteresownego, nie trzeba zadac zaswiadczen ani nawet wdziecznosci oczekiwac. Kiedys bylam z mezem we Wroclawiu, tam dwoje mlodych ludzi sprzedawalo jakies kartki tzw cegielki na szczytny cel.Ja oczywiscie kupilam jedna a maz smial sie ze mnie, ze naiwna jestem. Mysle, ze kazdy ma swoje sumienie i temu sumieniu zostawmy uczciwosc.Jak ktos oszukuje to wierze, ze gdzies w glebi duszy czuje, ze robi zle.
    moje pomaganie to ubrania oddawane regularnie do caritasu, pieniadze wrzucane do kubeczka zebrzacych, mnie nie ubedzie a jezeli zebrak zamiast chleba kupi sobie piwo to jego wybor.
    Wazne jest dla mnie to, zeby dzieci uczyc wrazliwosci, moj syn jak widzi takich ulicznych zbieraczy bardzo chetnie wrzuca im pieniazka, oddaje tez do caritasu jakiez zabawki, ktore naprawde lubi, ale sygnal "dla biednych dzieci"jest magiczny

  • Autor: bea39 Data: 2010-12-07 12:24:37

    Ja jak mag141 w codziennej pracy dość napatrzyłam się tych potrzebujących i wykorzystujących.Być może to pozostałość po poprzednim systemie, czy się leży czy się siedzi.....A słowatypu' nie pójdę do parcy bo stracę zasiłek" normalnie doprowadzaja mnie do szału. Wola dostać 442zł  i bloczki na obiady, zasiłki na zakup zywności, ubrań, leków.
    Czasem zastanawiam się czy jako samotna matka, nie zrezygnowac z parcy dla dobra dzieci, siedząc w domu dostałabym tyle samo co owe utrzymujące się z zasiłków.
    Ozywiście, nie mozna generalizowac i wszystkich do jednego wora wrzucać, ale nie raz Ci którym pomagamy po prostu nas naciągają.
    Kiedyś zostałam zaczepiona przez babinkę, że głodna,żebym dała jej na bułkę. Zaproponowałam pójcie do spożywczego i kupię jej nie tylko bułkę, ale i coś do bułki i do picia. Im bliżej sklepu tym bardziej babinka była nerwowa, w  usłyszałam co miałam usłyszeć, że ona gdzies ma moje zakupy, ona chce pieniędzy....
    Co nie znaczy, że w ramach moich mozliwości nie pomagam innym, tylko odruznić tych naciągaczy od naprawde potrzebujących jest naprawdę bardzo trudno.

  • Autor: agafi9 Data: 2010-12-07 12:36:53

    Ja się z Toba zgadzam. Według mnie chodzi nie o to, by tej "babince"  odmówić z miejsca  (bo może jest oszustką, jak iles osób spotkanych wczesniej), ale jednak jedzenie zaproponować. Mimo wszystko -nie odwrażliwiać się.
    Mnie z kolei kiedyś zaczepiło dwoje mlodych ludzi - dziewczyna  i chłopak - wygladali bardzo źle, zaniedbani, wygladali na narkomanów. Zaprowadziłam ich do sklepu i poprosiłam, zeby wybrali sobie coś - w zyciu nie widziałam ,żeby ktos tak łapczywie rzucił się na jedzenie.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-12-07 16:12:38

    Kiedys jak mieszkałam z rodzicami chodziła po domach kobieta z prośbą o jedzenie. Oczywiście wspomogliśmy ją. Tato za jakiś czas poszedł wyrzucić śmieci ( wsyp na półpiętrze) a tam całe nasze jedzenie leżało pod wsypem.
    Inny razem wyszłam z pracy kupić sobie bułkę stała babinka biedna i żebrała, było bardzo zimno, miała wyciągnięta dłoń. Spytałam ja czy coś dziś jadła.Kiwneła głową że nie. Poprosiłam aby poszła ze mna do sklepu. Po drodze dowiedziałam się że sama wychowuje swoje wnuki i jest jej bardzo cięzko. Nie wnikałam w szczegóły zreszta pani była mało mówna. Nie pytałam jej co chce nawet to jakoś tak szybko było. Kupiłam jej chyba 4 bułki, 2 laski pasztetowej i mleko w woreczku na więcej nie miałam pieniędzy. Słuchajcie kobieta uklękła i zaczeła mnie całować po rękach, nogach w tym sklepie. Jezzzu jak mi głupio było nigdy nie czułam się tak skrępowana. Dziękowała mi bardzo, Ewa napisała dziś że na 100 żebrzących jest jeden potrzebujący a reszta to oszuści. Ja uważam od tamtej pory że jak pomoge temu jednemu to będę szczęśliwa.

  • Autor: jolka60 Data: 2010-12-07 16:47:33

    Aggusia,dzięki Ci wielkie za dobre serce,ale może mogłaś zdobyć adres tej kobiety i pomagać jej nadal-choćby zgłosić gdzies jej problem?Tak tylko pytam,bo doświadczyłam  tez kilku podobnych sytuacji-i właściwie "zgłupiałam".Pomogłam dorażnie,ale wiem,że nie zmieniłam sytuacji tych osób.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-12-07 17:03:17

    Jola to było jak ja miałam 18 lat. Działo się to tak spontanicznie że ja przez cała tą nawet krępującą sytuację nie pomyślałam o tym. Za młoda byłam, tez żeby wiedzieć tyle o pomocy społecznej co teraz, pokierowac gdzies ta kobietę.

  • Autor: jolka60 Data: 2010-12-07 17:24:30

    Wiesz,to tak,jak ja,Wielokrotnie pomogłam komuś dorażnie (nie chcę dziś nawet o tym pisać),a nie umiałam,czy nie wiedziałam jak pomóc "długofalowo".W takim razie śmiem sądzić,ze tzw edukacja społeczna szwankuje,gdyż powiniśmy wiedziec,co zrobić w takiej sytuacji.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-12-07 17:40:37

    Jolu teraz chyba wiedziała bym jak postapić wzieła bym adres od kobiety zadzwoniła gdzie trzeba. Ach no cóż 18 lat temu nie było takiej edukacji jak teraz.  Zgodzę się z Toba że ta edukacja szwankuje. Społeczeństwo jest mało poinformowane jak to robić jak uniknąć nabicia się w butelkę i to jest ta wielka dziura o której pisałam.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-12-08 15:01:00

    Aggusiu, napisałam, że jeśli pomożesz 100 żebrzącym i w tym 99 będzie oszustami, to warto pomagać dla tego jednego.
    a tu cała moja wypowiedź: wiadomość 71
    http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=394703&post=394703

    nie lubię jak zmienia się sens moich wypowiedzi

  • Autor: Ala06 Data: 2010-12-07 16:28:10

    Niestety naciagaczy jest o wiele wiecej niz tych ktorym ta pomoc jest
    naprawde potrzebna , ci w wiekszosci nie prosza o pomoc , trzeba byc dobrym obserwatorem
    i pomagac w miare mozliwosci
    Piszecie o roznych probach naciagania , ja mam przypadek dosc ekstrawagancki
    Pewnego dnia zadzwonila do mojej furtki kobieta z niemowleciem przy piersi , zaznaczam ze
    byl to dzien zimowy , prosila o pieniadze na leczenie bo ma raka piersi. Pokazala ta piers ,byla cala granatowa , jak to zobaczylam to cos mnie tchnelo ze ten rak to jakis dziwny, jak sie przygladnelam blizej
    to piers byla wysmarowana czyms w kolorze granatowym . Kobieta widzac ze podejrzliwie reaguje wziela
    nogi za pas . Niedlugo po tym zdarzeniu moj syn widzial ja przed sklepem pijaca piwo i palaca papierosa
     To tylko jeden z kilku podobnych przypadkow
    Dzisiejszy swiat jest taki a nie inny wiec nie ma sie co dziwic ze wiekszosc podchodzi z rezerwa
    do tego pomagania

  • Autor: Beata500 Data: 2010-12-07 12:36:46

    Pomagać.
    Nie umiem przejść obojętnie koło ludzi potrzebujących pomocy.Owszem, nie mam na myśli kogoś zionącego alkoholem i proszącego niby na chleb.Ale jeżeli uważam, że ktoś naprawdę tej pomocy potrzebuje, to może na mnie liczyć.Też mogę sie mylić co do osoby proszącej, ale jakoś nie zastanawiam się nad tym, daję i już.
    Pamietam z dzieciństwa, pewna kobieta zapukała do drzwi rodziców z prośbą o jakieś rzeczy.Mama dała co mogła, a potem zbierała z każdego stopnia schodów .Ta kobieta wybrała sobie kilka sztuk,a resztę w bardzo nieelegancki sposób porozstawiała .Jakoś to nie zraziło mojej mamy do pomocy innym.I chyba jestem taka jak mama, w miarę swoich możliwości pomagam.

  • Autor: janeczka669 Data: 2010-12-07 13:33:27

    Kiedyś będąc na zakupach, stwierdziłam, że jestem głodna.
    Weszłam do sklepiku z fast foodem, kupiłam jakąs kanapkę, wyszłam i obok sklepu spotkałam starszą kobietę, mówiła, że jest głodna i prosiła o pomoc.
    Niewiele myśląc dałam jej tę kanapkę, pani podziękowała i poszłam dalej.
    Przeszłam przez przejście i idąc drugą stroną ulicy zobaczyłam jak moja kanapka ląduje w koszu.
    Od tej pory nie wspomagam już osób żebrzących na ulicy.
    Inna sprawa jeśli chodzi o osoby, które znam i wiem, że jest im ciężko.
    Znam jeszcze osobę, która mając 1200 zł emerytury chodzi po mieście w łachmanach i prosi o wsparcie,
    bo biedna, po wypadku i takie tam, kiedyś zwróciłam jej uwagę, że przecież ma z czego życ,
    od tej pory nie podchodzi do mnie.
    Wcześniej myślałam, że może to choroba ale nie, ma dom, dzieci a żebractwo to jej " hobby".
    Przykro pisać o takich sytuacjach i myślę, że przez takich naciągaczy cierpi wielu ludzi,
    którzy naprawdę potrzebują pomocy.
    Jeśli chodzi o to czy pomagać, zawsze uważałam i nadal uwżam, że tak,
    tylko teraz częściej zastanawiam się komu warto a komu raczej nie.


  • Autor: mareczka Data: 2010-12-07 14:05:59

    Kilka lat temu robiłyśmy zakupy z koleżankami na babska imprezę. Podekscytowane czekającą nas zabawą, roześmiane wsiadałyśmy do samochodu i w tym momencie do jednej z nas podszedł może 8-10 letni chłopiec i zapytał czy nie mogłby dostać coś do jedzenia. Koleżana dała mu ciastka takie jakieś z jednej strony z czekoladą. W między czasie wsiadłyśmy do samochodu, ruchyłyśmy dalej i dopiero któraś zapytała co ten dzieciak chciał. Już z ulicy obserwowałam tego chłopca podbiegł do dziecka może 3 letniego które stało na parkingu na takiej pryźmie śniegu podał maluchowi te ciastka. Maluszek nie potrafił otworzyć tej paczuszki i oddał starszemu. Ten otworzył i podał małemu jedno ciastko. Mały obejrzał z każdej strony i zaczął lizać z tej strony co była czekolada. Zapaliło się zielone i musiałyśmy odjechać. Poryczałam się. Obiecałam sobie, że gdy ktoś poprosi zatrzymam się, poświęcimę mój "pośpieszny" czas, zbadam sytuację i pomogę jeśl uznam za stosowne. Nie musi to być tylko pomoc finansowa czasmi trzeba też wesprzeć psychicznie.

  • Autor: janeczka669 Data: 2010-12-07 15:27:54

    Poruszająca historia.
    Daje do myślenia.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-12-07 16:20:49

    Beata a nie mieszkałyśmy w tym samym miejscu :)

  • Autor: Beata500 Data: 2010-12-07 17:05:12

    Jeżeli widziałaś na schodach jasne trzewiki( chyba były moje, bo pewnie mama takich nie nosiła), to może i w mieszkałyśmy.Bylam wtedy dzieckiem , ale mam ten obrazek przed oczami do dnia dzisiejszego.

  • Autor: makusia Data: 2010-12-07 14:57:53

    Jestem za udzielaniem pomocy potrzebującym, i za bardzo ufam ludziom, to fakt, a oszustów jest masa, przed chwilą dostałam linka http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20101027/BYDGOSZCZ01/908948260

    Mam nadzieję że to mniejszość;(

  • Autor: janeczka669 Data: 2010-12-07 15:26:57

    Właśnie przez takich pseudo potrzebujących cierpi wiele osób w trudnej sytuacji.
    Tylko jak odróżnic jednych od drugich ?

  • Autor: Mika K Data: 2010-12-07 15:49:40

    Ja niestety rozumiem obie strony tej dyskusji"dać czy nie dać?"Sama nie raz widziałam na własne oczy jak np.opieka dawała pieniądze na to żeby człowiek mógł jakoś przeżyć bo inwalida a on je po prostu przepijał.Też spotkałam starszą panią która zbierała na jedzenie jak się potem okazało jedzenia za to nie kupowała.Widziałam jak dzieci żebrzące na ulicy przychodziły do kantoru koleżanki i wymieniały te pieniądze na grubszą gotówkę(średnia suma dziennie to ok.400 zl).Nie dziwię się że potem ludzie są nieufni i sceptycznie podchodzą do takich wiadomości na necie.Sama też już jestem taka nieufna.Ja osobiście lubię pomagać ale jak wiem komu i wiem że ktoś tej pomocy na prawdę potrzebuje.U mojego syna w klasie jest niepełnosprawna dziewczynka która potrzebuje stałej rehabilitacji.Mama jej wychowuje ja z babcią bo tatuś pozbył się problemu.Dziewczynka jest pod opieką fundacji i wszystkie pieniądze które ludzie wpłacają dla niej są przez nią wykorzystywane.Sami co roku namawiamy znajomych do oddania 1% dla tej konkretnej dziewczynki.Teraz ludzie sami dzwonią żeby dać im namiar na tą dziewczynkę a ona sama nawet pewnie nie wie że kolega z ławki pomaga w jej codziennej rehabilitacji.Nie są to czasami duże sumy ale dla niej to bardzo dużo.Takim ludziom chcę pomagać i pomagam.Boje sie pomagać ludziom których nie znam ale to wynika ze złego doświadczenia z przeszłości i tyle.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-12-07 16:29:24

    makusiu to dowodzi tylko temu że nasz system pomocy społecznej jest dziurawy.Temat na długą dyskusje dla mnie to trochę dzwne pomaganie bo najpierw powinno sie te osoby wyleczyć z alkoholizmu. Nie wszystki oczywiście.

  • Autor: Mama Rozyczki Data: 2010-12-07 19:32:21

    No chyba nie jest dziurawy, skoro ktoś zadzwonił do Ośrodka Pomocy Społecznej i pracownicy  pojechali  do Łukasza sprawdzić jak się sprawy mają.

  • Autor: aggusia35 Data: 2010-12-07 19:44:25

    Jest dziurawy. Tutaj nie rozmawiamy o Lukaszu tytuł wątku brzmi Pomagać- nie pomagać proszącym o wsparcie.

  • Autor: ewka63 Data: 2010-12-08 15:48:41

    Czytam wszystkie posty i tak sobie myślę, że wychodzi na to iż jestem z tych bez serca. Nie daję pieniędzy tym którzy żebrają na ulicy ani tym, którzy przychodzą pod drzwi z przeróżnymi karteczkami.
    Pieniądze przekazuję na koniec roku podatkowego zawsze na tę samą fundację.

    Natomiast kupię jedzenie głodnemu, mogę dołożyć do rachunku w sklepie parę złotych staruszce której brakło pieniędzy ( tak się zdarzało).
    Ubrań nie wyrzucam, te lepsze zawsze daję osobie o której wiem, że mogą się jej przydać - choć tego to już w ogóle za pomoc nie uznaję, bo i tak się tych ubrań pozbywam.

    A teraz opowiem Wam dwa przypadki.
    Wychodząc ze sklepu podszedł do mnie chłopiec ok. 9letni i poprosił o pieniążki na chleb. Smutne oczy i proszący wyraz twarzy skłonił mnie do zakupu chleba. Po czym usłyszałam: chleb to sobie wsadź w dupe.

    Do mojej mamy przyszła kobiecina i poprosiła o pieniądze. Mam dała. Potem pani przychodziła do mamy co miesiąc, zaraz po wizycie listonosza przynoszącego mamie emeryturę.

  • Autor: Mama Rozyczki Data: 2010-12-08 18:01:08

    Ewo to że nie dajesz pieniędzy wcale nie oznacza że jestes bez serca, ja też nie daję. Czytałam że żebracy zarabiają od 400-500 zł dziennie, szczególnie mamusie z wypchanymi poduszkami brzuchami i dzieckiem koło siebie. Taki widok skruszy serce każdego, będą żebrać  dalej i się śmiać z naiwniaków że im dają.

  • Autor: siwy_001 Data: 2010-12-08 18:25:49

    Może jestem naiwna, albo nawet głupia, ale pomagam zawsze, jeśli ktoś mnie o to poprosi. Nie ważne czy jest to żul spod sklepu nocnego, pan który pięknie gra na akordeonie na Rynku czy biedna kobiecina. Jak mam przy sobie pieniądze, to zawsze dam, jeśli mnie o to proszą. Dwa razy mieliśmy sytuację, że potrzebujący przyszli do domu (kobieta zbierająca na operację bioder i rodzice zbierający na leczenie córki). Masowo wysyłamy smsy na fundację tvn , wpłacamy drobne kwoty na znajome dzieciaki i obowiązkowo na Orkiestrę J. Owsiaka. Jak urodziły się nasze dzieci, to przez ponad miesiąc były zależne od różnych sprzętów ratujących i podtrzymujących życie - wszystkie pochodziły z Orkiestry, a moje dzieci mogły z nich skorzystać, bo ktoś wcześniej wrzucił pieniążki do puszki... Czasem wydajemy na takie głupoty, duże ilości jedzenia, słodyczy, kosmetyków i czasem to ląduje w koszu, bez wyrzutów sumienia :(

  • Autor: Mama Rozyczki Data: 2010-12-08 18:48:23

    To dobrze że Cię stać na to i masz, nie każdy może sobie pozwolić na taką rozrzutność. Nie piszę tego postu absolutnie  złośliwie, ale takie jest życie.
    Jeżeli wyrzucasz jedzenie, to może warto poszukać blisko swojego  miejsca zamieszkania jakąś potrzebującą rodzinę i jej pomagać zamiast wywalać do kosza.
    Uwierz, ale u nas w domu nie wywalamy jedzenia, ewentualnie jak zostanie troche zupy to się wylewa , bo pies nie je zupy.
    Ugotowaną kaszę czy ryż , wykłada córka ptakom, resztki idą dla bezdomnych kotów.
    Chleb się suszy i wywozi do mamy na wieś, dla królików sąsiadki.

  • Autor: siwy_001 Data: 2010-12-08 19:15:41

    To nie chodzi o rozrzutność, raczej o to, że doświadczyłam w życiu kilku sytuacji, po których przekonałam się , że pieniądze to nie wszystko, a wiele dobrego spotkało mnie od zupełnie przypadkowych ludzi.

    Nie jest regułą, że zawsze wyrzucam jedzenie, bo staram się tego nie robić, ale zdarza mi zagalopować na zakupach, a terminy mijają... Pracuję z dziećmi niepełnosprawnymi, często z patologicznych rodzin - wszystkie rzeczy, które są mi zbędne, rozdaję dzieciakom. Ubranka i rzeczy po swoich dzieciach oddaję innym. Też suszę chleb i znajomi wywożą na wieś lub nosimy dla kaczek do parku

  • Autor: Mama Rozyczki Data: 2010-12-08 19:23:48

  • Autor: bahus Data: 2010-12-11 01:43:18

Przejdź do pełnej wersji serwisu