... bo juz inny ktos, tez wpadl na taka genialna idee??
Kiedys bijac mlotkiem w kotlet zdenerwowalam sie, ze caly blat kuchenny przy tym cierpi na oprysk.. ;) Pomyslalam jak temu zapobiec.. i polozylam na kotlet kawalek folii kuchennej .. od tej pory mlotek byl czysty i stol nie opryskany.. Myslalam, ze to moj wynalazek ale kiedys w jakims kolorowym czasopismie, ktos podal taka rade .. Wtedy dotarlo do mnie, ze nieraz pomysly maja dwoje autorow.. a z pewnoscia i wiecej.
Innym moim wynalazkiem, jest wkrecanie korkociagu do glaba kapuscianego, kapuste nacinam naokolo glaba i wkladam do wrzatku. Sparzone liscie same wpadaja do wody a ja nie parze sobie palcow. Potem wyciagam je szczypcami i przekladam do zimnej wody... ale kiedys juz tu o tym wspominalam.
Jakie sa Wasze wynalazki ???? Podzielcie swoimi odkryciami.. aby w kuchni bylo latwiej, czysciej.. i szybciej :))
Ja kotlety też zawsze biję przez folię :) jak robię torty biszkopt nasączam spryskiwaczem , do krupniku zamiast kaszy dodaję płatki jęczmienne błyskawiczne. Muszę wypróbować patent z korkociągiem ;)
Mój (choć sądzę że nie tylko mój) wynalazek to pieczenie omletów na dwóch patelniach. Gdy jedna strona omletu usmażona przykrywam drugą taką samą i rozgrzaną patelnią. Następnie przewracam, lekko opukuję i smaży się z drugiej strony.
Co do ubijania kotletów to również przez folię ale... dodatkowo podkładam pod deskę dość grubo ściereczkę, wtedy tak bardzo się nie tłukę i nie drażnię sąsiadów za ścianom.
Super temat, jak coś jeszcze mi wpadnie do głowy to dopiszę :)
Ze ściereczką to opowiem Wam autentyczną historię : działo się to zaraz po zakończeniu wojny, bieda okrutna. Pani, która mi to opowiadała cieszyła się jak miała parę ziemniaków i mogła zrobić placki ziemniaczane, natomiast jej sąsiadka codziennie robiła kotlety schabowe / słychać był charakterystyczne tłuczenie/, ale do czasu - okazało się ,że sąsiadka tłucze na desce nie kotlety, ale właśnie mokrą ścierkę - taki popis przed sąsiadami, że dobrze jej się powodzi.
Ja wkładam kotlet do woreczka foliowego i tłukę, mam czystą deskę i szybko ubity kotlet z dwóch stron.
A ja znam taki kawal..ze na kopalni gornik mial codziennie chleb z kotletem... a koledzy mu zazdroscili..bo sami tylko chleb ze smalcem jedli... az ktoregos dnia wydalo sie, ze ten kotlet to byl placek ziemniaczany miedzy dwiema kromkami chleba... ;))
z tymi oszukanymi kotletami to i ja ma historie. mama mi opowiadala ze miala w podstawówce w klasie kolege który coodziennie w szkole mial chlebb ze schabowym. wszystcy mu zazdrościli bo ogólna bieda byla, az któregos dnia sie okazalo ze chlopak nosi kanapki z....plackami ziemniaczanymi.
hahaha, ja słyszalam,ze onegdaj, kiedy schab był drogi i trudno dostepny( dla snobizmu) kobiety w niedziele tłukły w deche,żeby sąsiedzi mysleli,ze to kotlety))A robiły kaszanke na gorąco))a ty starsz sie unikac tego?))Teraz w sklepach, jak kupujesz kotlety, to są takie maszynki.Prosisz,zeby ci przepuscili kotlet i masz go rozklepany od razu))a swoja droga fajne była ta snobistyczna mentalnosc, zabawna.....
Pani w sklepie waży wam mięso i cene przykleja na kasie albo na swoim przedramieniu.Potem je myje, kroi na kotlety, rozbija na tej maszynca. Potem wklada do woreczka i przykleja początkową cenę. Nie płacicie za wode, krojenie, rozklepywanie.Tylko cene początkowa.To bardzo wygodne.ale jesli chcecie same to robic, to tez nie trzeba "klepać" kotletów.Ja mam taki stary przyrząd.Jeszcze po ś. p. mamusi. >Ma chyba z 12 lat. To taka łapka z 4rema dyskami zębatymi. Przejżdza sie nią po kotlecie i jest rozbity.Bez klepania, a smaczniejszy, bo jakby"rozdziabany" trochę, czyli mięso będzie bardziej soczyste.Rzadko z niego korzystam, bo te sklepowe maszynki sa duzo lepsze))Polecam
ja kotlety tez traktuje przez woreczek ale dodatkowo
kłade jedna noge na taboret na udzie kłade deske a na deske kotlet w woreczku foliowym i wtedy tłuke....odkad dziecko moje 7 miesieczne wystraszylo sie jak waliłam w kotleta robie tak caly czas.
Z takich prostych pomysłów, na które sama nie wpadłam, mam jeden podpatrzony u kuzynki. Zmorą dla mnie było rozrabianie mąki z wodą np. do sosu. Dziś robię to tak, że wsypuję mąkę do słoika, dolewam wodę i potrząsam zakręconym słoikiem. Nie ma grudek i jest o wiele szybciej. Pewnie wiele osób tak robi, a ja sama tak długo męczyłam się. Jestem bardzo ciekawa innych wpisów w tym wątku. Może znów poczytam o czymś tak prostym a skutecznym.
i jeszcze jedno: najszybszy niezawodny biszkopt- ubic piane z bialek na sztywno, dodac cukier ciagle miksujac. Gdy cukier sie rozpusci, delikatnie lyzka wymieszac mase z zoltkami, a nastepnie z maka.
A ja kotlety bije normalnie ale z .. wyczuciem.. i nic sie nie chlapie ... Ale za to ...po ubiciu pływaja sobie w zalewie ... kremówczka i jajeczko z przyprawami .. Hmmm ... sa pysznaiste ..mieciutkie ..żadne podeszwy .. Szczególnie puszyste robia sie ... piersiątka .. I to ja sama osobiscie wymysliłam ... !! Zadnen plagiat z poradnika .... :)
Sos beszamelowy przygotowuje jak budyn (choc ktos moze powie, ze to juz nie beszmel). Odlewam czesc zimnego mleka i mieszam z maka. Reszte mleka zagotowuje z maslem. Na gotujace sie mleko wlewam roztwor energicznie mieszajac. Doprawiam sola, pieprzem, galka muszkatolowa.
Jajka gotowane na twardo latwiej jest obierac, jesli potlucze sie skorupke, wlozy jajko na moemnt do wody. Jesli zupelnie ciezko je obrac, to mozna pomoc sobie mala lyzeczka, wsuwajac ja pod skorupke.
Ja mam sposób na łatwe oderwanie folii samoprzylepnej - po owinięciu naczynia folię wystarczy lekko naciągnąć, zrobić kilka dziurek w linii prostej, tym co jest pod ręką np. nożem i mocniej pociągnąć, a folia rozerwie się wzdłuż dziurek. Zajmuje to o wiele mniej czasu i jest łatwiejsze niż odcięcie nożyczkami A z kotletami i woreczkami foliowymi też robię tak samo
Nie cierpię wrzucać łyżką na gotującą wodę ciasta na kluseczki. Wkładam je do mocnego woreczka, odcinm końcówkę i wyciskam. Oczywiście trzeba uważać, żeby nie zrobić zbyt dużego otworu. Lepiej ściąć mniej niż za dużo.
Ja lane ciasto leję bardzo cienki strumieniem do zupy prosto z garnuszka i to co już wpadnie do garnka odgarniam łyżką by reszta miała miejsce. Nie widzę tu, żadnego problemu.
Też tłukę kotlety w woreczku lub przykryte folią. Kiedyś widziałam taki fajny przyrząd do zagniatania ciasta kruchego, ale był dosyć drogi, chyba po promocyjnej cenie kosztował ze 40 zł, i ostatnio pod rękę wpadł mi stary tłuczek do ziemniaków teściowej (taki z zakręconego drutu) i użyłam go właśnie do połączenia tłuszczu z mąką na ciasto kruche.
Super pomysl z tym tluczkiem. Ja mam do tego celu specjalne ustrojstwo, przywiozlam to z USA. Musze zrobic zdjecie i wstawic, zebyscie widzieli jak wyglada. Przypalone garnki czyszcze zyletka.. albo odwroconym do gory nogami, kubkiem plastikowym. (Szczegolnie w pracy zdarza sie ze wielki gar, w ktorym gotowal sie grysik wymaga takiego szorowania)
Ja ten tłuczek mam niemal codziennie w użyciu, ale żeby wpaść na pomysł z kruchym ciastem to nie. Z pewnością wykorzystam przy najbliższej okazji i spróbuję kiedyś z ciastem na faworki. Ostatnio jak je robiłam to użyłam tłuczka z dziurkami,bo nie chciało mi się mielić przez maszynkę. A dodam,że to tez świetny patent by faworki były kruchutkie ,z bąbelkami. Dzięki za pomysł
Haha..teraz przyszlo mi do glowy, ze moje doswiadczenie z folia do kotletow wyglada dla Was jakbym wczoraj to odkryla.. no, tez juz spooooro lat tak robie. Scierka pdo deska to wiadomo.. inaczej sasiedzi wygnali by nas z domu ;)) Kiedys mialam plyte ceramiczna, bez takiej metalowej obudowy. Z czasem zdarzalo sie, ze cos spadlo na nia i miala kilka nadgryzionych szczerbek na obrzezu.. moze takich na 1-2 mm. Ktoregos dnia przy tluczeniu kotletow pekla mi ta plyta ceramiczna, bo drgania przenosily sie tak nieszczesliwie.. Uwazajcie i nie tluczcie kotletow zbyt blisko takich plyt. Nawet scierka nie pomoze.
A ja idę jeszcze dalej. Ponieważ wiem, że sąsiedzi mają małe dziecko to kotlety ubijam na kolanach podkładając pod deskę poduszkę. Mimo tej ochrony czasami sobie dość mocno przyłożę i nogi mnie potem bolą
Makusiu, zalozymy osobny watek, w ktorym wszyscy beda mogli wpisywac, gdzie, kiedy i z jakim pocelunkiem bahus walnal sie mlotkiem.. i co z tego wyniklo?? opuchlizna czy pogotowie a moze tez amputacja?
Jeżeli chodzi o ubijanie kotletów to ja wkładam porcje mięsa do worka foliowego i dopiero wtedy ubijam: nic nie pryska, młotek i deska czysta,kotlet ubity.
To nie mój pomysł,tylko odgapiłam go tu na WZ a chyba nie wszyscy go znają. Podczas gotowania ziemniaków lubię one kipieć i brudzić kuchenkę. Jak dogotowania da się odrobinkę tłuszczu (masło, olej) to nie kipi tylko ładni się gotuje.
A ja za poradą mojej teściowej do potraw które trzeba długo gotować typu wołowina (gulasz), fasola do fasolki po bretońsku, dolewam odrobinę wódki. Skraca to czas przygotowywania, a mięso fajnie kruszeje. Wódkę daję też do racuchów, wtedy piją mniej tłuszczu, ale to chyba każdy wie. Do ciasta naleśnikowego dodaję szczyptę proszku do pieczenia, wtedy są bardziej pulchne. A do masy makowej odrobinę suchych drożdży, wtedy staje się bardziej puszysta. Jeśli robijam mięso na zawijańce to każdy "rozbity kotlet" kładę na osobnym woreczku, nakładam farsz i woreczkiem pomagam sobie zwijać mięsko. Może to nic takiego, ale mi ułatwia życie. A z dodatkiem oleju do gotowania ziemniaków to naprawdę sprawdzony patent, potwierdzam
A ja za poradą mojej teściowej do potraw które trzeba długo gotować typu wołowina (gulasz), fasola do fasolki po bretońsku, dolewam odrobinę wódki. Skraca to czas przygotowywania, a mięso fajnie kruszeje.Wódkę daję też do racuchów, wtedy piją mniej tłuszczu, ale to chyba każdy wie.Do ciasta naleśnikowego dodaję szczyptę proszku do pieczenia, wtedy są bardziej pulchne.A do masy makowej odrobinę suchych drożdży, wtedy staje się bardziej puszysta.Jeśli robijam mięso na zawijańce to każdy "rozbity kotlet" kładę na osobnym woreczku, nakładam farsz i woreczkiem pomagam sobie zwijać mięsko. Może to nic takiego, ale mi ułatwia życie.A z dodatkiem oleju do gotowania ziemniaków to naprawdę sprawdzony patent, potwierdzam
Czy drożdże do maku to mają byc instant czy swieże?
A ja za poradą mojej teściowej do potraw które trzeba długo gotować typu wołowina (gulasz), fasola do fasolki po bretońsku, dolewam odrobinę wódki. Skraca to czas przygotowywania, a mięso fajnie kruszeje.Wódkę daję też do racuchów, wtedy piją mniej tłuszczu, ale to chyba każdy wie.Do ciasta naleśnikowego dodaję szczyptę proszku do pieczenia, wtedy są bardziej pulchne.A do masy makowej odrobinę suchych drożdży, wtedy staje się bardziej puszysta.Jeśli robijam mięso na zawijańce to każdy "rozbity kotlet" kładę na osobnym woreczku, nakładam farsz i woreczkiem pomagam sobie zwijać mięsko. Może to nic takiego, ale mi ułatwia życie.A z dodatkiem oleju do gotowania ziemniaków to naprawdę sprawdzony patent, potwierdzam
Podczas gotowania ziemniaków lubię one kipieć i brudzić kuchenkę. Jak dogotowania da się odrobinkę tłuszczu (masło, olej) to nie kipi tylko ładni się gotuje. O tego nie wiedziałam, ja dodaję tłuszcz jak chcę aby się szybko ugotowały:)
U mnie czy z tłuszczem czy bez gotują się tak samo długo. Obecna odmiana (nie wiem jaka) ziemniaki przekrojone na pół, a duże na 4, zalane gorącą wodą z kranu gotują mi się 35 min.
to chyba "puree" ci wychodzi? ja gotuje o.k. 20 minut. Jak chce je pozniej tluczkiem do ziemniakow potraktowac, to przedluzam czas gotowania o jakies 5 minut.
Ja zawsze robię tłuczone ziemniaki. w całości to tylko młode lub do barszczu.Nie są rozgotowane tylko lekko nóż wchodzi. Jak miałam niemieckie ziemniaki to gotowałam 25 min.
Jakos nigdy nie wykipialo mi mleko... ono jakos tak smiesznie syczy tuz przed wykipieniem, ze potrafie je upilnowac. Moj maz sie smieje, ze mam sluch jak nietoperz ale co tam... wazne, ze dziala:)
Ziemniaki zalewam zawsze goraca woda, zagotowuje i skrecam doplyw energii do minimum. Nie otwieram juz pokrywki. Za 20 minut sa gotowe. Caly trik polega na tym, zeby juz nie otwierac pokrywki. Moj maz zawsze dodaje maslo do gotowania..a ja osobiscie wole dodac maslo po odlaniu wody, bo zal mi jest wylac je z woda..
Ziemniaki gotuję prawie bez wody tyle co zastanie z płukania, często gotuję na durszlaku na parze i gotuję bez soli. Twaróg na sernik kupuję wcześniej, wkładam do zamrażarki na kilka dni po rozmrożeniu już nie mielę.
Ja mielę taki twaróg, ale rzeczywiście - po przemrożeniu jest rewelacyjny. Też sama to "odkryłam" a to dlatego, że teściowa ma mućkę i często dostaję serek, który mrożę, bo go nie przejadamy.
Pierwszy raz słyszę, że mrozi się twaróg i że po rozmrożeniu nie trzeba go mielić. Toż to super pomysł Wykorzystam go przed zrobieniem świątecznego sernika
Ja też dodaję sok z cytryny, ale widziałam już barszcz czerwony zakwaszany przecierem pomidorowym. Choś w tym drugim przypadku obawiałabym sie o smak...ale może kiedyś spróbuję, to opiszę efekt.
kupując kapuste kiszoną odsączam z niej sok później po 1szym zagotowaniu w niewielkiej ilości wody odcedzam zachowując znowu zagotowany sok kapusciany. Używam tego zamiast octu lub kwasku do czerwonego barszczyku.
Gotując zupy ( nie gotuję na kościach) rozdrabniam, warzywa dodaję surową cebulę, przyprawy,łyżkę masła i wody tylko tyle aby lekko przykryła warzywa, wstawiam na mały ogień i duszę, w tym czasie przygotowuję wkładkę , np ziemniaki, ogórki itp. i dodaję do wywaru, podlewam gorącą wodą i gotuję do miękkości, doprawiam,gotowe. Moim zdaniem zupy gotowane w taki sposób sa smaczniejsze i szybsze w przgotowaniu.
Do zupy ogórkowej przesmażam ogórki na łyżce masła i podlewam wodą z ogórków jak zmiękną dodaję do wywaru jarzynowego
Jeśli ciasteczka przywrą mi do formy szybko gorącą jeszcze formę wstawiam do zlewu z lodowatą wodą....metal się kurczy i ciasteczka "puszczają". Czasem trzeba jeszcze troszkę postukać w dno formy... Ale może ktoś już to opatentował? ;)))
Dorotko..no chyba ze odwrocilabys blache do gory nogami i polala woda a potem wyjmiesz ciastka ze zlewu Mysle, ze polozenie blachy na scierke zmoczona w zimnej wodzie, tez pomoze!
Ostatnio piekłam pierniczki nutelli i były tak super przywarte do blachy, że tylko przechyliłam ją na bok, polałam z kranu po spodzie blachya potem solidnie potłukłam nią o kolano...wszystkie odeszły bez problemu. Gorzej z drugą blachą, za którą zabrał sie mężuś...tak się chłop naskrobał, nadrapał...i wyszal piernikowa kruszonka! W sam raz dla kur!
A wszystko moja wina, bo zamiast przetrzec formy, dokładnie je wyszorowałam płynem do mycia naczyń...czasem nadgorliwośc bywa zgubna...
a ja mam patent jak z ciast po upiec\zeniu nie chce odchodzić papier od spodu kądę na niego zmoczoną wycisniętą sciereczkę i tak sobie lezy - kładę ją jak ciasto wyciągne z piekarnika i jest ciepłe -ładnie paruje i papier po 7 minutach pieknie zchodzi ;-)
1. Do krojenia ciasta Iszczególni drożdżowego) np. na rogaliki używam okrągłego noża do pizzy.
2. Abu przyspieszyc wyrastanie ciasta drożdżowego (szczególnie teraz zimą), miskę z ciastem obklejam z góry folią spożywczą i wstawiam do drugiej , większej miski, napełnionej bardzo ciepłą wodą.
3. Ciasto drożdżowe (już w formie) wstawiam do piekarnika z włączoną żarówką (25 - 30 stopni) - szybko urośnie
4. Budyń ogotowany do kremu, zostawiam do pełnego wystygnięcia bez mieszania i bez przykrywania. Na wierzchu utworzu się "kożuch", który bardzo łatwo się ściąga, a krem robiony wtedy, na pewno nigdy nie zrobi się rzadki.
Przy okazji przygotowań przedświątecznych przypomniałam sobie grzybach. Suszone grzyby które później będę smażyć, moczę przez noc w mleku. Polecam są o niebo smaczniejsze niż moczone tradycyjnie w wodzie.
No dziś wpadłam na taki sam pomysł wątku i zamknięto go - przekierowano tutaj. Widzę, że forumowicze wiele mają pomysłów, no i wiele się dowiedziałam!
Dopisano 10-12-23 16:27:00:
Ze swojej strony dodam (powtórzę)
- rozbijam kotlety w woreczku, żeby nie pryskało, w woreczku też panieruję kotlety - wsypuję panierkę, dodaję kotlety, zawiązuję i obracam - mrożę sok z cytryny w kubeczkach do lodu - dzięki czemu mam zawsze sok, a nie zawsze kupuję cytryny - pokrojoną pietruszkę i koper mrożę, żeby mieć zawsze zielone do posypania ziemniaków i zup - pozostałą śmietanę z kubeczka mrożę w woreczkach do lodu - zawsze mam śmietanę do zupy, jak nie mam śmietany to daję serki topione - do sosu dodaję czasem łyżeczkę kawy rozpuszczalnej, żeby był ciemniejszy kolor i intensywny smak - jajka na twardo gotuję wg przepisu na mojej stronie zawsze wychodzą - przy płukaniu kapusty zawsze zostawiam pierwszą kwaskę żeby zakwasić ponownie w razie zbytniego wypłukania
Kremówka nigdy się nie zwarzy.Moja mam zawsze jej uzywała.Ja nie .Uważam na zbędny tłuszcz.Jak sie zahartuje odpowiednio i odstudzi- nie ma prawa się zwarzyc.Oczywiście myslę tu o polskiej smietanie.W Niemczech przeżyłam straszliwy wstyd.Uzyłam ich smietany tak jak u nas))
Ile tego tłuszczu w kilku łyżkach śmietany? Przecież w tłuszczu są też witaminy A, D, E i K. Od kilku łyżek śmietany się nie przytyje, a od płaszczenia dupska na fotelu :) Dlatego staram się je nosić cały dzień! Ja nie stosuję produktów odłuszczonych i sztucznych. Tylko te naturalne, nieprzetworzone. A śmietany używam do zupy tłustej, bo nie lubię "serka" zupie. Polskie zupy ze śmietaną są hitem na francuskim stole... np. uwielbiaja pieczarkową, a tu bez śmietany ani rusz! Wiem to, bo mam rodzinę we Francji (oni za to dużo masła używają). Więc wszystko zależy od gustu i smaku.
Masz całkowita rację.Zreszta każdy na tym forum to chyba wie, że tłuszcz jest potrzebny.Ot chocby do uwolnienia prowitaminy A.(marchewka sie klania).Ale tłuszcze są różne.I niepotrzebne pakowanie potraw tłuszczem, kiedy można tak samo smacznie a bardziej zdrowo-jest zbędna.A' propos- dieta beztłuszczowa jest szkodliwa dla zdrowia.
"zawsze mam w lodówce kawałek opakowania po jajkach (z reguły 1/5) dzięki temu lodówka nie przechodzi zapachami, a dodam, że prawie zawsze mam w lodówce wędzone ryby ponieważ raz w tygodniu jeżdżę po nie do rybaka i kupuję na cały tydzień" - czy mowa o wytłaczankach do jajek ? Naprawdę to działa ?
podobnie jak większość klepię kotlety w woreczku na ścierce, również w woreczku tłuczkiem do kotletów miażdżę przyprawy do marynat lub orzechy do ciast - w moździeżu zawsze denerwowało mnie to, że kawałki wyskakują,
ryby z łusek czyszczę niewielką drucianą szczotką, gdy filetuję dużą rybę po odcięciu ości kręgowych boczne wyciągam pęsetą a gdy gotuję pstrąga lub szczupaka do galarety do wywaru dodaję dwie łyżki octu i pozostawiam rybę w tej wodzie na noc dzięki temu drobne ości bardzo miękną
gdy mam przelać coś gęstego lub kleistego do butelki lejek robię z papieru śniadaniowego nie mam więc problemu z myciem
siatki z marketów mają idealną wielkość worków na śmieci
nalewki przecedzam przez ręcznik papierowy a nie przez gazę trwa to zazwyczaj całe popołudnie ale za to są klarowniejsze
używam wyłącznie zmywaków celulozowych gdyż wycierają powierzchnię do sucha bez konieczności poprawiania suchą ściereczką czy papierem
zawsze mam w lodówce kawałek opakowania po jajkach (z reguły 1/5) dzięki temu lodówka nie przechodzi zapachami, a dodam, że prawie zawsze mam w lodówce wędzone ryby ponieważ raz w tygodniu jeżdżę po nie do rybaka i kupuję na cały tydzień
rękaw cukierniczy robię z woreczków jednorazowych na które nakręcam końcówki
ryż, kasze i ziemniaki gotuję w taki sposób że doprowadzam do wrzenia a następnie wyłączam płytę ceramiczną przykrywam garnek pokrywką i samo dochodzi a masło czy czekoladę rozpuszczam w metalowej miseczce włączając płytę na kilkadziesiąt sekund
"zawsze mam w lodówce kawałek opakowania po jajkach (z reguły 1/5) dzięki temu lodówka nie przechodzi zapachami, a dodam, że prawie zawsze mam w lodówce wędzone ryby ponieważ raz w tygodniu jeżdżę po nie do rybaka i kupuję na cały tydzień" - czy mowa o wytłaczankach do jajek ? Naprawdę to działa ?
Też wykorzystuję zmieloną kawę jako pochłaniacz lodówkowego zapachu i zawsze działa. Zmieniam co tydzień na nową. O opakowaniu po jajkach jeszcze nie słyszałam ,ale wypróbuję skoro też się sprawdza.
Przygotowany poncz do nawilzania biszkoptu - przelewam przez drobniutkie sitko do malego ........ zraszacza do kwiatow ( w tym celu kiedys zakupionego ) - zapewniam, ze nic tak szybko i idealnie biszkoptowych platow nie nawilzy.
Po otwarciu duzej puszki ( groszek, brzoskwinie ) blaszke oplucze, i zawsze mam kilka w szufladzie - przypiekam na nich dwie polowki cebuli do rosolu - i blaszke wyrzucam.
Do gotujacej sie zupy fasolowej wsypuje szczypte ( czubeczek noza ) kuchennej sody oczyszczonej - fasola duzo szybciej sie ugotuje i luski sa miekie.
Zielenine do zamrozenia na zime kupuje " hurtowo ". Np. 20 peczkow natki pietruszki - biore po kilka galazek i odrywam liscie prosto do worka ze siatki ( takiego jak do prania sweterkow ) 15 - 20 minut - gotowe. Zapinam zamek i plucze liscie w tym worku... plucze..... i do pralki na krotkie wirowanie -
- listki sa suchutkie. Wkladam je w 3 - 4 worki foliowe - i zamrazam w najwyzszej szufladzie. Po kilku dniach gniote te zamrozone liscie we worku, gniote - i one sie pokrusza jak stary pergamin - tylko nie przedobrzyc i nie pogniesc na puder ! Zaden noz i zadna reka tak drobno, tak szybko i takiej ilosci nie pokroi.
A oplukane lodygi zwiazuje nitka w peczki i mam na 15 - 20 x do rosolu.
Mój patent na makaron-nigdy go nie gotuję. Po prostu wrzucam na wrzącą wodę, doprowadzam do zagotowania, przemieszam, nakrywam pokrywką i wyłączam gaz. Makaron do rosołu ''rośnie'' w garnku 20 minut, na spaghetti 15,pierożki tortellinii trzymam 40 minut. Odcedzam i makaron jest taki jak po gotowaniu. Podobnie robie z kaszą czy ryżem,nie gotuję jak zalecone, tylko trochę podgotuję ,a następnie nakrywam pokrywką, owijam w ręcznik i pod kocem dochodzi. Stary sposób mojej babci. Tak samo czynię z ciastem drożdżowym-rośnie pod kocem Warzywa pod zupę ścieram na tarce o grubych otworach,albo kroję w kosteczkę i przesmażam z pokrojoną cebulą na maśle.Potem wlewam wodę i gotuję. Podobnie robię z ogórkami na zupę ogórkową-przesmażam na maśle,a potem dodaję do wywaru w którym ugotowały się ziemniaki.Czasem dorzucam resztki z ciasta na makaron albo na pierogi.Wzbogaca smak i sprawia,że zupa jest bardziej gęsta. Mięso wołowe przed obróbką nacieram żubrówką,albo musztardą,wtedy kruszeje i szybciej się upiecze, bądź udusi w sosie. Kapustę na gołąbki wkładam do mikrofalówki na 10 minut a potem już obieram jak zwykle.
Jeszcze czyściej w mojej kuchni ?? nie da się... ;D Szybciej tylko wtedy, gdy mrożonki wprowadzam do jadłospisu /niekoniecznie domowe ;) Łatwiej ?? - kiedy asystent domowy pomaga czyli NIE przeszkadza
... bo juz inny ktos, tez wpadl na taka genialna idee??
Kiedys bijac mlotkiem w kotlet zdenerwowalam sie, ze caly blat kuchenny przy tym cierpi na oprysk.. ;)
Pomyslalam jak temu zapobiec.. i polozylam na kotlet kawalek folii kuchennej .. od tej pory mlotek byl czysty i stol nie opryskany.. Myslalam, ze to moj wynalazek ale kiedys w jakims kolorowym czasopismie, ktos podal taka rade .. Wtedy dotarlo do mnie, ze nieraz pomysly maja dwoje autorow.. a z pewnoscia i wiecej.
Innym moim wynalazkiem, jest wkrecanie korkociagu do glaba kapuscianego, kapuste nacinam naokolo glaba i wkladam do wrzatku. Sparzone liscie same wpadaja do wody a ja nie parze sobie palcow. Potem wyciagam je szczypcami i przekladam do zimnej wody... ale kiedys juz tu o tym wspominalam.
Jakie sa Wasze wynalazki ???? Podzielcie swoimi odkryciami.. aby w kuchni bylo latwiej, czysciej.. i szybciej :))
Pozdrawiam swiatecznie - Glumanda
Ja kotlety też zawsze biję przez folię :) jak robię torty biszkopt nasączam spryskiwaczem , do krupniku zamiast kaszy dodaję płatki jęczmienne błyskawiczne. Muszę wypróbować patent z korkociągiem ;)
Mój (choć sądzę że nie tylko mój) wynalazek to pieczenie omletów na dwóch patelniach. Gdy jedna strona omletu usmażona przykrywam drugą taką samą i rozgrzaną patelnią. Następnie przewracam, lekko opukuję i smaży się z drugiej strony.
Pomysł bardzo fajny, ale zobacz takie ustrojstwo można kupić.
http://www.swistak.pl/a2266285,HIT-Z-TV-REWELACYJNA-PATELNIA-DO-NALESNIKOW-Wwa.html#zdjecia
Sama korzystam z takiej patelni i fajnie się smaży, tylko jakość wykonania mogłaby być lepsza.
Biszkopt nasączam pędzelkiem.
Co do ubijania kotletów to również przez folię ale... dodatkowo podkładam pod deskę dość grubo ściereczkę, wtedy tak bardzo się nie tłukę i nie drażnię sąsiadów za ścianom.
To dopiszę łańcuszek do kotletów.
Siadam na taborecie, na kolana kładę ręcznik złożony, na to deskę, kotlet w woreczku foliowy :)
Ze ściereczką to opowiem Wam autentyczną historię : działo się to zaraz po zakończeniu wojny, bieda okrutna. Pani, która mi to opowiadała cieszyła się jak miała parę ziemniaków i mogła zrobić placki ziemniaczane, natomiast jej sąsiadka codziennie robiła kotlety schabowe / słychać był charakterystyczne tłuczenie/, ale do czasu - okazało się ,że sąsiadka tłucze na desce nie kotlety, ale właśnie mokrą ścierkę - taki popis przed sąsiadami, że dobrze jej się powodzi.
Ja wkładam kotlet do woreczka foliowego i tłukę, mam czystą deskę i szybko ubity kotlet z dwóch stron.
A ja znam taki kawal..ze na kopalni gornik mial codziennie chleb z kotletem... a koledzy mu zazdroscili..bo sami tylko chleb ze smalcem jedli... az ktoregos dnia wydalo sie, ze ten kotlet to byl placek ziemniaczany miedzy dwiema kromkami chleba... ;))
ooooo widze ze historia sie rozpowszechniła i niektórzy naprawde tak robili
z tymi oszukanymi kotletami to i ja ma historie. mama mi opowiadala ze miala w podstawówce w klasie kolege który coodziennie w szkole mial chlebb ze schabowym. wszystcy mu zazdrościli bo ogólna bieda byla, az któregos dnia sie okazalo ze chlopak nosi kanapki z....plackami ziemniaczanymi.
O, ja tez tak robie, nie cierpie tego halasu
hahaha, ja słyszalam,ze onegdaj, kiedy schab był drogi i trudno dostepny( dla snobizmu) kobiety w niedziele tłukły w deche,żeby sąsiedzi mysleli,ze to kotlety))A robiły kaszanke na gorąco))a ty starsz sie unikac tego?))Teraz w sklepach, jak kupujesz kotlety, to są takie maszynki.Prosisz,zeby ci przepuscili kotlet i masz go rozklepany od razu))a swoja droga fajne była ta snobistyczna mentalnosc, zabawna.....
Pani w sklepie waży wam mięso i cene przykleja na kasie albo na swoim przedramieniu.Potem je myje, kroi na kotlety, rozbija na tej maszynca. Potem wklada do woreczka i przykleja początkową cenę. Nie płacicie za wode, krojenie, rozklepywanie.Tylko cene początkowa.To bardzo wygodne.ale jesli chcecie same to robic, to tez nie trzeba "klepać" kotletów.Ja mam taki stary przyrząd.Jeszcze po ś. p. mamusi. >Ma chyba z 12 lat. To taka łapka z 4rema dyskami zębatymi. Przejżdza sie nią po kotlecie i jest rozbity.Bez klepania, a smaczniejszy, bo jakby"rozdziabany" trochę, czyli mięso będzie bardziej soczyste.Rzadko z niego korzystam, bo te sklepowe maszynki sa duzo lepsze))Polecam
ja kotlety tez traktuje przez woreczek ale dodatkowo
kłade jedna noge na taboret na udzie kłade deske a na deske kotlet w woreczku foliowym i wtedy tłuke....odkad dziecko moje 7 miesieczne wystraszylo sie jak waliłam w kotleta robie tak caly czas.
Z takich prostych pomysłów, na które sama nie wpadłam, mam jeden podpatrzony u kuzynki. Zmorą dla mnie było rozrabianie mąki z wodą np. do sosu. Dziś robię to tak, że wsypuję mąkę do słoika, dolewam wodę i potrząsam zakręconym słoikiem. Nie ma grudek i jest o wiele szybciej. Pewnie wiele osób tak robi, a ja sama tak długo męczyłam się. Jestem bardzo ciekawa innych wpisów w tym wątku. Może znów poczytam o czymś tak prostym a skutecznym.
Patent wprawdzie nie moj, ale bardzo ulatwilo mi zycie: zamiast rozgniatac czosnek, rozdrabniam go uzywajac drobnych oczek tarki.
i jeszcze jedno: najszybszy niezawodny biszkopt- ubic piane z bialek na sztywno, dodac cukier ciagle miksujac. Gdy cukier sie rozpusci, delikatnie lyzka wymieszac mase z zoltkami, a nastepnie z maka.
A ja kotlety bije normalnie ale z .. wyczuciem.. i nic sie nie chlapie ...
Ale za to ...po ubiciu pływaja sobie w zalewie ... kremówczka i jajeczko z przyprawami ..
Hmmm ... sa pysznaiste ..mieciutkie ..żadne podeszwy ..
Szczególnie puszyste robia sie ... piersiątka ..
I to ja sama osobiscie wymysliłam ... !!
Zadnen plagiat z poradnika .... :)
Sos beszamelowy przygotowuje jak budyn (choc ktos moze powie, ze to juz nie beszmel). Odlewam czesc zimnego mleka i mieszam z maka. Reszte mleka zagotowuje z maslem. Na gotujace sie mleko wlewam roztwor energicznie mieszajac. Doprawiam sola, pieprzem, galka muszkatolowa.
Jajka gotowane na twardo latwiej jest obierac, jesli potlucze sie skorupke, wlozy jajko na moemnt do wody. Jesli zupelnie ciezko je obrac, to mozna pomoc sobie mala lyzeczka, wsuwajac ja pod skorupke.
No ładnie a już myślałam, że łyżeczka to mój pomysł.
Ja mam sposób na łatwe oderwanie folii samoprzylepnej - po owinięciu naczynia folię wystarczy lekko naciągnąć, zrobić kilka dziurek w linii prostej, tym co jest pod ręką np. nożem i mocniej pociągnąć, a folia rozerwie się wzdłuż dziurek. Zajmuje to o wiele mniej czasu i jest łatwiejsze niż odcięcie nożyczkami
A z kotletami i woreczkami foliowymi też robię tak samo
Nie cierpię wrzucać łyżką na gotującą wodę ciasta na kluseczki. Wkładam je do mocnego woreczka, odcinm końcówkę i wyciskam. Oczywiście trzeba uważać, żeby nie zrobić zbyt dużego otworu. Lepiej ściąć mniej niż za dużo.
ostatnio w jakims przepisie czytałam aby kluski lane lać przez lejek :o) tez super pomysł
Ja lane ciasto leję bardzo cienki strumieniem do zupy prosto z garnuszka i to co już wpadnie do garnka odgarniam łyżką by reszta miała miejsce. Nie widzę tu, żadnego problemu.
Też tłukę kotlety w woreczku lub przykryte folią.
Kiedyś widziałam taki fajny przyrząd do zagniatania ciasta kruchego, ale był dosyć drogi, chyba po promocyjnej cenie kosztował ze 40 zł, i ostatnio pod rękę wpadł mi stary tłuczek do ziemniaków teściowej (taki z zakręconego drutu) i użyłam go właśnie do połączenia tłuszczu z mąką na ciasto kruche.
Tez tak zagniatam make z tluszczem na kruche ciasto
To jest nas już trzy.
Super pomysl z tym tluczkiem. Ja mam do tego celu specjalne ustrojstwo, przywiozlam to z USA. Musze zrobic zdjecie i wstawic, zebyscie widzieli jak wyglada.
Przypalone garnki czyszcze zyletka.. albo odwroconym do gory nogami, kubkiem plastikowym.
(Szczegolnie w pracy zdarza sie ze wielki gar, w ktorym gotowal sie grysik wymaga takiego szorowania)
Takim tłuczkiem z zakręconego drutu w sezonie miażdżę truskawki z cukrem. Cała rodzina takie lubi.
Ja ten tłuczek mam niemal codziennie w użyciu, ale żeby wpaść na pomysł z kruchym ciastem to nie. Z pewnością wykorzystam przy najbliższej okazji i spróbuję kiedyś z ciastem na faworki. Ostatnio jak je robiłam to użyłam tłuczka z dziurkami,bo nie chciało mi się mielić przez maszynkę. A dodam,że to tez świetny patent by faworki były kruchutkie ,z bąbelkami. Dzięki za pomysł
Ja wiele lat tluke kotlety przez folie,a pod deske podkladam jeszcze scierke,zeby nie bylo za glosno.
Haha..teraz przyszlo mi do glowy, ze moje doswiadczenie z folia do kotletow wyglada dla Was jakbym wczoraj to odkryla.. no, tez juz spooooro lat tak robie. Scierka pdo deska to wiadomo.. inaczej sasiedzi wygnali by nas z domu ;))
Kiedys mialam plyte ceramiczna, bez takiej metalowej obudowy. Z czasem zdarzalo sie, ze cos spadlo na nia i miala kilka nadgryzionych szczerbek na obrzezu.. moze takich na 1-2 mm.
Ktoregos dnia przy tluczeniu kotletow pekla mi ta plyta ceramiczna, bo drgania przenosily sie tak nieszczesliwie..
Uwazajcie i nie tluczcie kotletow zbyt blisko takich plyt. Nawet scierka nie pomoze.
Jak chcę cicho ubijać kotlety to deskę kładę na taborecie a nie na stole. Taboret jest miękki.
A ja idę jeszcze dalej. Ponieważ wiem, że sąsiedzi mają małe dziecko to kotlety ubijam na kolanach podkładając pod deskę poduszkę. Mimo tej ochrony czasami sobie dość mocno przyłożę i nogi mnie potem bolą
Nogi? A myślałam, że coś innego
as, ja nie chce nawet wiedziec, skad ty masz podejrzenia, ze bahus szczyci sie taaaaaakim okazem...?
Chyba jest facetem, a od wibracji z malutkiego może stać się wielki
taaaaak??? od wibracji?
ale az tak, zeby sobie przytrzasnac w okolicy kolan???
a jak nie trafi w kolana tylko trochę wyżej?
to zalezy, ile znaczy "troche" wyzej
Ale moze poczekajmy na jakies wyczerpujace wynurzenia bahusa...?
Choc pewnie ostatnio nie bije kotletow, a pije... krew! Ugotowaną, ma się rozumiec, czyli czerninę.
swintuchy!!!
zbereźnice
No i znowu łopoczesz nogami :D
Makusiu, zalozymy osobny watek, w ktorym wszyscy beda mogli wpisywac, gdzie, kiedy i z jakim pocelunkiem bahus walnal sie mlotkiem.. i co z tego wyniklo?? opuchlizna czy pogotowie a moze tez amputacja?
Hmm, no nie wiem, to by już podchodziło pod "personę"
To może jeszcze o zjeżdżaniu po poręczy na końcu, której jakiś dowcipniś wbił gwóźć nie dobijając go do końca?
Jeżeli zjeżdżał będziesz Tyto mi się podoba ten pomysł.
Jeżeli zjeżdżał będziesz Tyto mi się podoba ten pomysł.
Jeśli obiecasz wasnoręczny opatrunek ...to kto wie czy się nie zdecyduję ...Opatrunki.. w dziale "Zdrowie i uroda"
Ale to tez może byc patent kuchenny
A kto to bedzie jadl???????
Mogę obiecać własnoręczną amputację
Ło matuluuuuuuuuuuu bidocek"
Jeżeli chodzi o ubijanie kotletów to ja wkładam porcje mięsa do worka foliowego i dopiero wtedy ubijam: nic nie pryska, młotek i deska czysta,kotlet ubity.
A ja za poradą mojej teściowej do potraw które trzeba długo gotować typu wołowina (gulasz), fasola do fasolki po bretońsku, dolewam odrobinę wódki. Skraca to czas przygotowywania, a mięso fajnie kruszeje.
Wódkę daję też do racuchów, wtedy piją mniej tłuszczu, ale to chyba każdy wie.
Do ciasta naleśnikowego dodaję szczyptę proszku do pieczenia, wtedy są bardziej pulchne.
A do masy makowej odrobinę suchych drożdży, wtedy staje się bardziej puszysta.
Jeśli robijam mięso na zawijańce to każdy "rozbity kotlet" kładę na osobnym woreczku, nakładam farsz i woreczkiem pomagam sobie zwijać mięsko. Może to nic takiego, ale mi ułatwia życie.
A z dodatkiem oleju do gotowania ziemniaków to naprawdę sprawdzony patent, potwierdzam
A ja za poradą mojej teściowej do potraw które trzeba długo gotować
Czy drożdże do maku to mają byc instant czy swieże?typu wołowina (gulasz), fasola do fasolki po bretońsku, dolewam odrobinę
wódki. Skraca to czas przygotowywania, a mięso fajnie
kruszeje.Wódkę daję też do racuchów, wtedy piją mniej
tłuszczu, ale to chyba każdy wie.Do ciasta naleśnikowego dodaję szczyptę
proszku do pieczenia, wtedy są bardziej pulchne.A do masy makowej odrobinę
suchych drożdży, wtedy staje się bardziej puszysta.Jeśli robijam mięso na
zawijańce to każdy "rozbity kotlet" kładę na osobnym woreczku, nakładam
farsz i woreczkiem pomagam sobie zwijać mięsko. Może to nic takiego, ale mi
ułatwia życie.A z dodatkiem oleju do gotowania ziemniaków to
naprawdę sprawdzony patent, potwierdzam
A ja za poradą mojej teściowej do potraw które trzeba długo gotować
Marnotrawstwo i tyletypu wołowina (gulasz), fasola do fasolki po bretońsku, dolewam odrobinę
wódki. Skraca to czas przygotowywania, a mięso fajnie
kruszeje.Wódkę daję też do racuchów, wtedy piją mniej
tłuszczu, ale to chyba każdy wie.Do ciasta naleśnikowego dodaję szczyptę
proszku do pieczenia, wtedy są bardziej pulchne.A do masy makowej odrobinę
suchych drożdży, wtedy staje się bardziej puszysta.Jeśli robijam mięso na
zawijańce to każdy "rozbity kotlet" kładę na osobnym woreczku, nakładam
farsz i woreczkiem pomagam sobie zwijać mięsko. Może to nic takiego, ale mi
ułatwia życie.A z dodatkiem oleju do gotowania ziemniaków to
naprawdę sprawdzony patent, potwierdzam
Zgadzam się. Marnotrawstwo jak nic!!! :D
Dziękuję za ten patent z niekipiącymi ziemniakami- nie znałam go.
Bardzo podoba mi się ten wątek. Może ktoś napisze jeszcze coś ciekawego.
Podczas gotowania ziemniaków lubię one kipieć i brudzić kuchenkę. Jak dogotowania da się odrobinkę tłuszczu (masło, olej) to nie kipi tylko ładni się gotuje.
O tego nie wiedziałam, ja dodaję tłuszcz jak chcę aby się szybko ugotowały:)
U mnie czy z tłuszczem czy bez gotują się tak samo długo. Obecna odmiana (nie wiem jaka) ziemniaki przekrojone na pół, a duże na 4, zalane gorącą wodą z kranu gotują mi się 35 min.
to chyba "puree" ci wychodzi? ja gotuje o.k. 20 minut. Jak chce je pozniej tluczkiem do ziemniakow potraktowac, to przedluzam czas gotowania o jakies 5 minut.
Ja zawsze robię tłuczone ziemniaki. w całości to tylko młode lub do barszczu.Nie są rozgotowane tylko lekko nóż wchodzi. Jak miałam niemieckie ziemniaki to gotowałam 25 min.
Podczas gotowania ziemniaków lubią one kipieć i brudzić kuchenkę.
A mleko tylko czeka, aż się odwrócisz, żeby wykipieć....
Jakos nigdy nie wykipialo mi mleko... ono jakos tak smiesznie syczy tuz przed wykipieniem, ze potrafie je upilnowac. Moj maz sie smieje, ze mam sluch jak nietoperz ale co tam... wazne, ze dziala:)
Ziemniaki zalewam zawsze goraca woda, zagotowuje i skrecam doplyw energii do minimum. Nie otwieram juz pokrywki. Za 20 minut sa gotowe. Caly trik polega na tym, zeby juz nie otwierac pokrywki.
Moj maz zawsze dodaje maslo do gotowania..a ja osobiscie wole dodac maslo po odlaniu wody, bo zal mi jest wylac je z woda..
Ziemniaki gotuję prawie bez wody tyle co zastanie z płukania, często gotuję na durszlaku na parze i gotuję bez soli.
Twaróg na sernik kupuję wcześniej, wkładam do zamrażarki na kilka dni po rozmrożeniu już nie mielę.
Ja mielę taki twaróg, ale rzeczywiście - po przemrożeniu jest rewelacyjny. Też sama to "odkryłam" a to dlatego, że teściowa ma mućkę i często dostaję serek, który mrożę, bo go nie przejadamy.
Pierwszy raz słyszę, że mrozi się twaróg i że po rozmrożeniu nie trzeba go mielić. Toż to super pomysł Wykorzystam go przed zrobieniem świątecznego sernika
Jak gotuję czerwoną kapustę / modrą /, to zanim ją odcedzę dodaje ocet, zamieszam i po paru minutach odcedzam. Kapusta ma jednolity , ładny kolor .
Ja szczyptę kwasku cytrynowego daję do gotowania barszczu. Wtedy barszcz ma ładny kolor.
ja dodaje do barszczu ocet albo sok z cytryny.Lubie taki slodko kwasny buraczkowy smak
Ja też dodaję sok z cytryny, ale widziałam już barszcz czerwony zakwaszany przecierem pomidorowym. Choś w tym drugim przypadku obawiałabym sie o smak...ale może kiedyś spróbuję, to opiszę efekt.
kupując kapuste kiszoną odsączam z niej sok później po 1szym zagotowaniu w niewielkiej ilości wody odcedzam zachowując znowu zagotowany sok kapusciany. Używam tego zamiast octu lub kwasku do czerwonego barszczyku.
Podoba mi się ten pomysł.
Gotując zupy ( nie gotuję na kościach) rozdrabniam, warzywa dodaję surową cebulę, przyprawy,łyżkę masła i wody tylko tyle aby lekko przykryła warzywa, wstawiam na mały ogień i duszę, w tym czasie przygotowuję wkładkę , np ziemniaki, ogórki itp. i dodaję do wywaru, podlewam gorącą wodą i gotuję do miękkości, doprawiam,gotowe.
Moim zdaniem zupy gotowane w taki sposób sa smaczniejsze i szybsze w przgotowaniu.
Do zupy ogórkowej przesmażam ogórki na łyżce masła i podlewam wodą z ogórków jak zmiękną dodaję do wywaru jarzynowego
Jeśli ciasteczka przywrą mi do formy szybko gorącą jeszcze formę wstawiam do zlewu z lodowatą wodą....metal się kurczy i ciasteczka "puszczają". Czasem trzeba jeszcze troszkę postukać w dno formy... Ale może ktoś już to opatentował? ;)))
Nie, bo mam za mały zlew i dużą blachę, na której piekę ciastka :}
A zanim napuściłabym wody do brodzika pod prysznicem, blacha by ostygła :D
Dorotko..no chyba ze odwrocilabys blache do gory nogami i polala woda a potem wyjmiesz ciastka ze zlewu
Mysle, ze polozenie blachy na scierke zmoczona w zimnej wodzie, tez pomoze!
Ostatnio piekłam pierniczki nutelli i były tak super przywarte do blachy, że tylko przechyliłam ją na bok, polałam z kranu po spodzie blachya potem solidnie potłukłam nią o kolano...wszystkie odeszły bez problemu. Gorzej z drugą blachą, za którą zabrał sie mężuś...tak się chłop naskrobał, nadrapał...i wyszal piernikowa kruszonka! W sam raz dla kur!
A wszystko moja wina, bo zamiast przetrzec formy, dokładnie je wyszorowałam płynem do mycia naczyń...czasem nadgorliwośc bywa zgubna...
Ja na blachę kładę papier do pieczenia i nic nie przywiera ale tych pierniczków nie robiłam tylko z przepisu holly
a ja mam patent jak z ciast po upiec\zeniu nie chce odchodzić papier od spodu kądę na niego zmoczoną wycisniętą sciereczkę i tak sobie lezy - kładę ją jak ciasto wyciągne z piekarnika i jest ciepłe -ładnie paruje i papier po 7 minutach pieknie zchodzi ;-)
1. Do krojenia ciasta Iszczególni drożdżowego) np. na rogaliki używam okrągłego noża do pizzy.
2. Abu przyspieszyc wyrastanie ciasta drożdżowego (szczególnie teraz zimą), miskę z ciastem obklejam z góry folią spożywczą i wstawiam do drugiej , większej miski, napełnionej bardzo ciepłą wodą.
3. Ciasto drożdżowe (już w formie) wstawiam do piekarnika z włączoną żarówką (25 - 30 stopni) - szybko urośnie
4. Budyń ogotowany do kremu, zostawiam do pełnego wystygnięcia bez mieszania i bez przykrywania. Na wierzchu utworzu się "kożuch", który bardzo łatwo się ściąga, a krem robiony wtedy, na pewno nigdy nie zrobi się rzadki.
Przy okazji przygotowań przedświątecznych przypomniałam sobie grzybach.
Suszone grzyby które później będę smażyć, moczę przez noc w mleku. Polecam są o niebo smaczniejsze niż moczone tradycyjnie w wodzie.
No dziś wpadłam na taki sam pomysł wątku i zamknięto go - przekierowano tutaj. Widzę, że forumowicze wiele mają pomysłów, no i wiele się dowiedziałam!
Dopisano 10-12-23 16:27:00:
Ze swojej strony dodam (powtórzę)- mrożę sok z cytryny w kubeczkach do lodu - dzięki czemu mam zawsze sok, a nie zawsze kupuję cytryny
- pokrojoną pietruszkę i koper mrożę, żeby mieć zawsze zielone do posypania ziemniaków i zup
- pozostałą śmietanę z kubeczka mrożę w woreczkach do lodu - zawsze mam śmietanę do zupy, jak nie mam śmietany to daję serki topione
- do sosu dodaję czasem łyżeczkę kawy rozpuszczalnej, żeby był ciemniejszy kolor i intensywny smak
- jajka na twardo gotuję wg przepisu na mojej stronie zawsze wychodzą
- przy płukaniu kapusty zawsze zostawiam pierwszą kwaskę żeby zakwasić ponownie w razie zbytniego wypłukania
Madziu, ja w sprawie tej śmietany :) Potem wrzucasz do gorącej zupy takie zamrożone śmietanowe kostki?
Tak. Tylko ja zawsze kupuje kremówkę, ona się nie zważy!
Kremówka nigdy się nie zwarzy.Moja mam zawsze jej uzywała.Ja nie .Uważam na zbędny tłuszcz.Jak sie zahartuje odpowiednio i odstudzi- nie ma prawa się zwarzyc.Oczywiście myslę tu o polskiej smietanie.W Niemczech przeżyłam straszliwy wstyd.Uzyłam ich smietany tak jak u nas))
Ile tego tłuszczu w kilku łyżkach śmietany? Przecież w tłuszczu są też witaminy A, D, E i K. Od kilku łyżek śmietany się nie przytyje, a od płaszczenia dupska na fotelu :) Dlatego staram się je nosić cały dzień! Ja nie stosuję produktów odłuszczonych i sztucznych. Tylko te naturalne, nieprzetworzone. A śmietany używam do zupy tłustej, bo nie lubię "serka" zupie. Polskie zupy ze śmietaną są hitem na francuskim stole... np. uwielbiaja pieczarkową, a tu bez śmietany ani rusz! Wiem to, bo mam rodzinę we Francji (oni za to dużo masła używają). Więc wszystko zależy od gustu i smaku.
Masz całkowita rację.Zreszta każdy na tym forum to chyba wie, że tłuszcz jest potrzebny.Ot chocby do uwolnienia prowitaminy A.(marchewka sie klania).Ale tłuszcze są różne.I niepotrzebne pakowanie potraw tłuszczem, kiedy można tak samo smacznie a bardziej zdrowo-jest zbędna.A' propos- dieta beztłuszczowa jest szkodliwa dla zdrowia.
Dowiedziałam się, żeby nie było kożucha na budyniu to sypie się go cukrem pudrem. Wiedziałyście o tym? Prawda to?
Prawda , prawda .. lub naczynie z budyniem przykryć folią spozywczą ... kożuszek nie siada ..
Ostatnio wpadłam na taki pomysł: żeby łatwiej kroic cebulę wbijam blisko końca cebuli widelczyk, warstwy cebuli nie maja prawa sie rozjechac
"zawsze mam w lodówce kawałek opakowania po jajkach (z reguły 1/5) dzięki temu lodówka nie przechodzi zapachami, a dodam, że prawie zawsze mam w lodówce wędzone ryby ponieważ raz w tygodniu jeżdżę po nie do rybaka i kupuję na cały tydzień" - czy mowa o wytłaczankach do jajek ? Naprawdę to działa ?
W jaki sposób opakowanie po jajkach pochłania zapachy z lodówki? ciężko mi sobie to wyobrazić. Może coś źle rozumuję?
Tak samo jak gazeta... papier wchłania wszelkie zapachy, opakowania na jajka są z tektury :)
podobnie jak większość klepię kotlety w woreczku na ścierce, również w woreczku tłuczkiem do kotletów miażdżę przyprawy do marynat lub orzechy do ciast - w moździeżu zawsze denerwowało mnie to, że kawałki wyskakują,
ryby z łusek czyszczę niewielką drucianą szczotką, gdy filetuję dużą rybę po odcięciu ości kręgowych boczne wyciągam pęsetą a gdy gotuję pstrąga lub szczupaka do galarety do wywaru dodaję dwie łyżki octu i pozostawiam rybę w tej wodzie na noc dzięki temu drobne ości bardzo miękną
gdy mam przelać coś gęstego lub kleistego do butelki lejek robię z papieru śniadaniowego nie mam więc problemu z myciem
siatki z marketów mają idealną wielkość worków na śmieci
nalewki przecedzam przez ręcznik papierowy a nie przez gazę trwa to zazwyczaj całe popołudnie ale za to są klarowniejsze
używam wyłącznie zmywaków celulozowych gdyż wycierają powierzchnię do sucha bez konieczności poprawiania suchą ściereczką czy papierem
zawsze mam w lodówce kawałek opakowania po jajkach (z reguły 1/5) dzięki temu lodówka nie przechodzi zapachami, a dodam, że prawie zawsze mam w lodówce wędzone ryby ponieważ raz w tygodniu jeżdżę po nie do rybaka i kupuję na cały tydzień
rękaw cukierniczy robię z woreczków jednorazowych na które nakręcam końcówki
ryż, kasze i ziemniaki gotuję w taki sposób że doprowadzam do wrzenia a następnie wyłączam płytę ceramiczną przykrywam garnek pokrywką i samo dochodzi a masło czy czekoladę rozpuszczam w metalowej miseczce włączając płytę na kilkadziesiąt sekund
"zawsze mam w lodówce kawałek opakowania po jajkach (z reguły 1/5) dzięki temu lodówka nie przechodzi zapachami, a dodam, że prawie zawsze mam w lodówce wędzone ryby ponieważ raz w tygodniu jeżdżę po nie do rybaka i kupuję na cały tydzień" - czy mowa o wytłaczankach do jajek ? Naprawdę to działa ?
działa, działa tnę nożyczkami na kawałki i na tył lodówki tak aby nie zawadzało
Na zapachy to zmielona kawa w kubeczku :)
Też wykorzystuję zmieloną kawę jako pochłaniacz lodówkowego zapachu i zawsze działa. Zmieniam co tydzień na nową. O opakowaniu po jajkach jeszcze nie słyszałam ,ale wypróbuję skoro też się sprawdza.
Przygotowany poncz do nawilzania biszkoptu - przelewam przez drobniutkie sitko do malego ........ zraszacza do kwiatow ( w tym celu kiedys zakupionego ) - zapewniam, ze nic tak szybko i idealnie biszkoptowych platow nie nawilzy.
Po otwarciu duzej puszki ( groszek, brzoskwinie ) blaszke oplucze, i zawsze mam kilka w szufladzie - przypiekam na nich dwie polowki cebuli do rosolu - i blaszke wyrzucam.
Do gotujacej sie zupy fasolowej wsypuje szczypte ( czubeczek noza ) kuchennej sody oczyszczonej - fasola duzo szybciej sie ugotuje i luski sa miekie.
Zielenine do zamrozenia na zime kupuje " hurtowo ". Np. 20 peczkow natki pietruszki - biore po kilka galazek i odrywam liscie prosto do worka ze siatki ( takiego jak do prania sweterkow ) 15 - 20 minut - gotowe. Zapinam zamek i plucze liscie w tym worku... plucze..... i do pralki na krotkie wirowanie -
- listki sa suchutkie. Wkladam je w 3 - 4 worki foliowe - i zamrazam w najwyzszej szufladzie. Po kilku dniach gniote te zamrozone liscie we worku, gniote - i one sie pokrusza jak stary pergamin - tylko nie przedobrzyc i nie pogniesc na puder ! Zaden noz i zadna reka tak drobno, tak szybko i takiej ilosci nie pokroi.
A oplukane lodygi zwiazuje nitka w peczki i mam na 15 - 20 x do rosolu.
Jak cos mi sie przypomni to dopisze - Pozdrawiam.
Ja nalewkę filtruję przez filtr do kawy / do ekspresu /
Mój patent na makaron-nigdy go nie gotuję. Po prostu wrzucam na wrzącą wodę, doprowadzam do zagotowania, przemieszam, nakrywam pokrywką i wyłączam gaz. Makaron do rosołu ''rośnie'' w garnku 20 minut, na spaghetti 15,pierożki tortellinii trzymam 40 minut. Odcedzam i makaron jest taki jak po gotowaniu. Podobnie robie z kaszą czy ryżem,nie gotuję jak zalecone, tylko trochę podgotuję ,a następnie nakrywam pokrywką, owijam w ręcznik i pod kocem dochodzi. Stary sposób mojej babci. Tak samo czynię z ciastem drożdżowym-rośnie pod kocem
Warzywa pod zupę ścieram na tarce o grubych otworach,albo kroję w kosteczkę i przesmażam z pokrojoną cebulą na maśle.Potem wlewam wodę i gotuję. Podobnie robię z ogórkami na zupę ogórkową-przesmażam na maśle,a potem dodaję do wywaru w którym ugotowały się ziemniaki.Czasem dorzucam resztki z ciasta na makaron albo na pierogi.Wzbogaca smak i sprawia,że zupa jest bardziej gęsta. Mięso wołowe przed obróbką nacieram żubrówką,albo musztardą,wtedy kruszeje i szybciej się upiecze, bądź udusi w sosie. Kapustę na gołąbki wkładam do mikrofalówki na 10 minut a potem już obieram jak zwykle.
Jeszcze czyściej w mojej kuchni ?? nie da się... ;D
Szybciej tylko wtedy, gdy mrożonki wprowadzam do jadłospisu /niekoniecznie domowe ;)
Łatwiej ?? - kiedy asystent domowy pomaga czyli NIE przeszkadza