Wczoraj byla u mnie w domu kolezanka i jak poszla juz to zobaczylam ze zniknelo mi 100zl. Przeszukalam caly dom w nadziei ze moze sama je gdzies zapodzialam ale niestety niema, Kolezanka sie wypiera i mowi ze to nie ona ale nie wierze jej. Nikogo innego nie bylo tego dnia u nas tylko ona i moj maz, meza sie pytalam i powiedzial ze nie bral. Ja nie rozumiem jak mozna pojsc do kogos do domu i cos ukrasc? Nie wiem co dalej z tym robic, mam ja przycisnac, czy moze odpuscic?
Myślę, że nic nie udowodnisz koleżance, nie złapałaś jej za rękę, nie masz dowodu że to ona. Są to tylko Twoje przypuszczenia, a prawda może być zupełnie inna. Swoją drogą, to myślę, że powinnaś chować pieniądze a nie trzymać na wierzchu. Choćby z tego powodu, żeby potem nie szukać jak np. spadną za szafkę. A koleżanka to już chyba do Ciebie raczej nie przyjdzie.
Wiesz, może jestem naiwna, ale mam grupę takich znajomych, przy których mogę ze spokojnym sumieniem zostawić na wierzchu portfel czy biżuterię i wiem, że nie zniknie nawet pół grosza. Oni to samo robią w mojej obecności. Ale to tacy ludzie, z którymi można beczkę soli zjeść, lub już się kilka zjadło przez lata znajomości. Nie koleżanka czy kolega, tylko ktoś więcej. Czy raczej ktosie.
Jeśli składają mi wizytę osoby, z którymi nie jestem w takiej zażyłości, pilnuję, żeby na wierzchu nie leżały portfele, pieniądze luzem, biżuteria, klucze ani telefony komórkowe. I właśnie wcale nie dlatego, że boję się być okradziona, czy im nie dowierzam. Po prostu jestem pewna, że jeśli coś zawieruszę, to nie będę potem musiała zachodzić w głowę, czy jednak mi ktoś coś "świsnął", czy diabeł ogonem zakręcił, zguba wcale nie została skradziona, a ja kogoś niesłusznie posądzam.
W każdym razie, jeśli jednak Twoje pieniądze "wyszły" razem z koleżanką, współczuję.
U mojej mamy na wsi, mieszkała kiedyś taka rodzina która ukradła sąsiadce pranie ze sznurka:) Ktoś ich widział nawet jak ściągali, mimo to poszli w zaparte.. Podbierali też innym warzywa z pola, a nawet kilka kur komuś wynieśli nocą z kurnika:)
Skad ja to znam :) Razu pewnego bylam swiadkiem jak pies sasiada lapie na naszym podworku nasza kure, ucieka na podworko sasiada i ja zagryza. U sasiada wszyscy byli w domu ale nikt nosa na pole nie wystawil. Pies kure chyba pozarl, zostalo tylko pelno pior. Na drugi dzien jak mama zwrocila sasiadowi uwage ze powinien naprawic dziure w jego ogrodzeniu ktora zreszta zrobil jego pies i kiedy powiedziala co sie stalo to sasiad sie obrazil na nia na pol roku. Przez ten czas sie do niej nie odzywal, nawet jego dzieci mojej mamie "dzien dobry" nie mowily. Wyszlo na to ze nie widzialam tego co widzialam :)
Koleżanka byłaby ostatnią podejrzaną w takiej sprawie. Bo jak kogoś zapraszam do domu, to mu ufam. Jeżeli nie to raczej do domu nie zapraszam. Pieniądze mogły zlecieć w jakąś szczelinę, dziecko mogło je schować. Przypomnij sobie tak bez emocji, gdzie one mogły leżeć i w miejsca w których koleżanka była w trakcie wizyty u Ciebie. Jak ukradła to marne szanse na to, że odda. Jeżeli nic nie ukradła, popełniłaś gafę, nie wiem, czy jeszcze będziecie miały o tym okazję tak od serca pogadać. Jeśli jest niewinna to mogło ją zaboleć i zaszokować. Przeszukaj baaaaaaaaardzo dokładnie dom ! Jak nie znajdziesz daj spokój.Zal tylko znajomości. Innym razem lepiej nie kuś losu. Trzymaj kasę w miejscu niedostępnym na pierwszy rzut oka. Mimo wszystko życzę żebyś myliła się co do koleżanki. Niech pieniądze się znajdą, bo to niemało ! :)
tak zgadzam sie ja tez bym kolezanki nie podejrzewala gdybym naprawde bardzo dokladnie nie przeszukala domu zagladalam nawet pod wykladziny i wszystkie nawet najmniejsze szczeliny. Teraz to juz nawet nie jestem zla tylko zawiedziona
Ciezko mi jest pojac ze kolezanka moglaby mi zrobic cos takiego, moze dlatego ze z ludzi ktorzy mnie otaczaja nie mysle zeby ktos posunal sie do czegos takiego. Smutne to jesli ona rzeczywiscie to zrobila, ale tak jak napisalam wczesniej, moze jeszcze wszystko sie wyjasni i pieniazki sie znajada :)
Podpinam sie pod ta wypowiedz. Swego czasu mojej mamie pewny pan malowal dom. Nieraz zostawiala go samego, np jak musiala pojsc do sklepu. Pewnego dnia, na szczescie jak tego pana nie bylo w domu, narobila lamentu ze on ja okradl bo miala w szafie schowane pieniadze a ich nie ma. Po opanowaniu pierwszych emocji na spokojnie przeszukala szafe i jak sie okazalo pieniadze byly w innym miejscu. Mam nadzieje ze w Twoim przypadku okaze sie ze pieniadze tez sie gdzies znajda a kolezanka okaze sie niewinna. Pozdrawiam.
Moja siostra miała podobny przypadek:do jej syna przyszła bawić się koleżanka-8latka i mąż jej miał na regale portfel a w nim 50zł,siostra z nimi nie siedziała cały czas.Po wyjściu koleżanki,szwagier zagląda do portfela,bo chciał iśc do sklepu coś kupić i patrzy że nie ma 50zł,narobił zamieszania(koleżanki siostry syna już nie było),zacząl się pytać siostry,syna czy nie brały, okazało się że nie.Siostra doszła do wniosku że ta koleżanka bo syn jej powiedział że jego koleżanka tylko oglądała portfel (syn miał wtedy 5lat).Siostra mi powiedziała o całym zajściu,więc ja jej doradziłam,żeby więcej nie przychodziła bo niewiadomo co jeszcze może zginąć,siostra nie robiła rabanu bo szkoda jej było tej dziewczynki.Z drugiej strony mają nauczkę że portfela nie zostawia się na widocznym miejscu.Moja rada jest taka,żębyś odpuściła,ale więcej tej koleżanki nie zapraszaj do domu,to jest oczywiście moja rada ale co ty zrobisz to już twoja sprawa.Pozdrawiam i życzę,żeby się więcej nie powtórzyła taka historia.
Jeżeli ta osoba wzięła twoje pieniądze to bardzo brzydko o niej świadczy.Więcej kogoś takiego do domu bym nie wpuściła. Ale jeżeli nie wzięła i pieniądzę się znajdą, to Ty będziesz miała dylemat jak koleżankę przeprosić. Ja też nie rozumiem jak można iść do kogoś do domu i mu coś ukraść.
Znam pewien przypadek posądzenia o kradzież, przez który dwie siostry rodzone nie odzywały się przez 2 lata. Siostry mieszkały w jednym domu na wsi. Jedna mieszkała na parterze a druga zajmowała piętro . Mąż tej z parteru jadł na śniadanie szynkę konserwową kupioną w pobliskim sklepie, gdy weszła siostra z góry, popatrzyła i poszła do siebie. Po chwili wróciła z wielką pretensją , oskarżając siostrę że niby ta szynka jest jej i pod jej nieobecność siostra weszła do jej mieszkania i zabrała z lodówki. Nie pomogły żadne tłumaczenia że ona tą szynkę kupiła, pokłóciły się strasznie, siostra z góry obrobiła jej tyłek na całą wieś że ją okradła. Mąż tej z góry w tym czasie był w delegacji i wyjeżdżając zabrał szyneczkę ze sobą:)
Dlatego zanim kogoś oskarżymy o kradzież, musimy mieć dowody.
wiem co czujesz,szczegolnie jesli potrzebujesz na cos waznego,a pieniadze znikaja -wspolczuje;mnie osobiscie taka sytuacja sie nie zdazyla,podobna tak-tez mi pieniadze w domu zniknely,ale mojego meza siostrze czesto znikaly,az w koncu przejzala na oczy,przypuszczala kto to robi,ale za reke nie zlapala,aby udowodnic ,w koncu jednak sie wydalo -minelo troche jednak czasu,z tego co wiem to ta osoba sama sie przyznala ,ale jek to nie wiem
sluchaj ,cos sobie przypomnialam jesli tobie to pomoze ,to zrob podstep,mysle,ze jesli ona to zrobila to jesli przyjdzie do ciebie to jest w stanie zrobic to jeszcze raz ,w miedzy czasie mozesz jeszcze raz poszukac w domu na spokojnie,a do czego zmiezam,czy jakis zlodziej przyzna sie do czegos ,co zrobil-NIE?moja rada ,nic juz jej nie mow o tym ,niech minie pare tygodni,moga byc rowniez i dwa tygodnie ,w zaleznosci jak czesto do ciebie przychodzi zapros ja do siebie ,w tym pomieszczeniu w ktorym bedzieci siedziec zostaw np.50 zlotych w widocznym miejscu i wyjdz na chwile ,jesli ona to zrobila to zrobi to jeszcze raz ,jest to bezwladne,jesli cos widzisz a lubisz krasc to nie swiadomie wezmie,ty jak wrocisz do pokoju odrazu zwroc wzrok na pieniadze ,a jak zniknal to masz zlodzieja na goracym uczynku,wtedy mozesz powiedziec jej co myslisz o niej ,jesli beda tam dalej to znaczy,ze to nie ona,mam nadzieje,ze przemyslisz moja rade,zycze powodzenia i pozdrawiam
Gdyby jej nic nie mówiła i tak zrobiła to co innego a teraz to już musztarda po obiedzie. Będzie wiedziała,że to podstęp. Wbrew wszystkiemu złodziej nie jest głupi. Przykre,że tak się stało ale nie ma pewności ,że to ona. Nikt nie złapał za rękę . Różnie mogło być. Ja czasem coś wydam a potem szukam gdzie się podziało .Póżniej sobie przypominając na co wydałam. Moja znajoma jak sprzątała to za lodówką znalazła 100zł. Spadło i nawet nie wiedziała kiedy. Na pieniądze jest portfel i lepiej je tam trzymać. Ja też tak jak większość nie rozumię jak można iść do kogoś i mu coś ukraść.Obojętnie czy to koleżanka czy ktoś znajomy lub nie znajomy to trzeba być człowiekiem . Ale to trzeba być w tym duchu wychowanym. Czy warto stracić twarz za parę groszy? Na pewno nie warto ,nawet i za milony.
napewno sie znajdą...może wpadły za szafkę..tak jak pisała ewcia 63..u mnie 4 dni temu podczas wynoszenia mebli z pokoju..pomiędzy szafą a szafką..leżał rozłożony banknot 100 zł.i ku zdziwieniu jak on sie tam znalazł..nie upadł nikomu..bo przecież jak by komuś upadł na podłogę..to zaraz schylam się i podnoszę..no dziwne..ale się ucieszyłam bo przydały się na farbę do malowania.....jak znalazł..)))
ale uwierz mi ja bym nie oskarzyla nikogo o kradzież pieniedzy jakbym wczesniej nie przeszukala dokladnie mieszkania zagladalam nawet pod wykladzine z mysla ze moze tam wpadly zajrzałam w kazdy kat i nigdzie ich niema, szukal nawet moj maz i niestety niema a napewno lezaly w tamtym miejscu bo jak siedzialysmy z ta kolezanka to jeszcze zwrocilam uwage ze one tam leza i pomyslalam sobie zeby je sprzatnac ale kolezanka mnie zagadala i zapomnialam.
Mam koleżankę ,która stała się tez przyjaciółką mojej Mamy i odwiedzała ją , kiedy wyprowadziłam się z domu. Mamie zaczęły ginąć łyzeczki do herbaty- zwykłe, metalowe, nie jakieś posrebrzane.Miałysmy pewność ,ze to ona je zabiera. Długo zastanawiałyśmy się co z tym zrobić ... i nic nie zrobiłysmy - to była ewidentna kleptomania . Uznałysmy,że inne cechy koleżanki są tak pozytywne ,że pal diabli te łyzeczki. Jest to osoba barwna, zakręcona, a ta choroba stanowi częsć jej osobowości. Oczywiście z pieniędzmi to poważniejsza sprawa. Ale weź może pod uwagę ,ze moze to być kleptomania.
co do łyżeczek to pracowałam kiedyś w kawiarni do której codziennie przychodził dziadziuś na kawę i kradł łyżeczkę po poewnym czasie jak się zorientowałyśmy że zawsze jak się po nim sprzata to brakuje łyżeczki kelnerki miały prykas stania nad nim poczekania aż sobie ową kawę posłodzi i zamiesza i zabrać łyżeczkę, może komuś wydaje się to śmieszne ale onprzychodził codziennie a 30 łyżeczek to już nie mały koszt miesięczny
Wczoraj byla u mnie w domu kolezanka i jak poszla juz to zobaczylam ze zniknelo mi 100zl. Przeszukalam caly dom w nadziei ze moze sama je gdzies zapodzialam ale niestety niema, Kolezanka sie wypiera i mowi ze to nie ona ale nie wierze jej. Nikogo innego nie bylo tego dnia u nas tylko ona i moj maz, meza sie pytalam i powiedzial ze nie bral. Ja nie rozumiem jak mozna pojsc do kogos do domu i cos ukrasc? Nie wiem co dalej z tym robic, mam ja przycisnac, czy moze odpuscic?
Myślę, że nic nie udowodnisz koleżance, nie złapałaś jej za rękę, nie masz dowodu że to ona. Są to tylko Twoje przypuszczenia, a prawda może być zupełnie inna.
Swoją drogą, to myślę, że powinnaś chować pieniądze a nie trzymać na wierzchu. Choćby z tego powodu, żeby potem nie szukać jak np. spadną za szafkę.
A koleżanka to już chyba do Ciebie raczej nie przyjdzie.
wlasnie o to mam sama do siebie najwiekszy zal ze zostawilam je na wierzchu :(
Kasiu, człowiek uczy się na własnych błędach, a one niestety czasem sporo kosztują.
Wiesz, może jestem naiwna, ale mam grupę takich znajomych, przy których mogę ze spokojnym sumieniem zostawić na wierzchu portfel czy biżuterię i wiem, że nie zniknie nawet pół grosza. Oni to samo robią w mojej obecności. Ale to tacy ludzie, z którymi można beczkę soli zjeść, lub już się kilka zjadło przez lata znajomości. Nie koleżanka czy kolega, tylko ktoś więcej. Czy raczej ktosie.
Jeśli składają mi wizytę osoby, z którymi nie jestem w takiej zażyłości, pilnuję, żeby na wierzchu nie leżały portfele, pieniądze luzem, biżuteria, klucze ani telefony komórkowe. I właśnie wcale nie dlatego, że boję się być okradziona, czy im nie dowierzam. Po prostu jestem pewna, że jeśli coś zawieruszę, to nie będę potem musiała zachodzić w głowę, czy jednak mi ktoś coś "świsnął", czy diabeł ogonem zakręcił, zguba wcale nie została skradziona, a ja kogoś niesłusznie posądzam.
W każdym razie, jeśli jednak Twoje pieniądze "wyszły" razem z koleżanką, współczuję.
pamietaj czasami na przyjacielu mozesz sie zawies,wiem cos na ten temat
U mojej mamy na wsi, mieszkała kiedyś taka rodzina która ukradła sąsiadce pranie ze sznurka:) Ktoś ich widział nawet jak ściągali, mimo to poszli w zaparte..
Podbierali też innym warzywa z pola, a nawet kilka kur komuś wynieśli nocą z kurnika:)
Skad ja to znam :) Razu pewnego bylam swiadkiem jak pies sasiada lapie na naszym podworku nasza kure, ucieka na podworko sasiada i ja zagryza. U sasiada wszyscy byli w domu ale nikt nosa na pole nie wystawil. Pies kure chyba pozarl, zostalo tylko pelno pior. Na drugi dzien jak mama zwrocila sasiadowi uwage ze powinien naprawic dziure w jego ogrodzeniu ktora zreszta zrobil jego pies i kiedy powiedziala co sie stalo to sasiad sie obrazil na nia na pol roku. Przez ten czas sie do niej nie odzywal, nawet jego dzieci mojej mamie "dzien dobry" nie mowily. Wyszlo na to ze nie widzialam tego co widzialam :)
Koleżanka byłaby ostatnią podejrzaną w takiej sprawie. Bo jak kogoś zapraszam do domu, to mu ufam. Jeżeli nie to raczej do domu nie zapraszam. Pieniądze mogły zlecieć w jakąś szczelinę, dziecko mogło je schować. Przypomnij sobie tak bez emocji, gdzie one mogły leżeć i w miejsca w których koleżanka była w trakcie wizyty u Ciebie. Jak ukradła to marne szanse na to, że odda. Jeżeli nic nie ukradła, popełniłaś gafę, nie wiem, czy jeszcze będziecie miały o tym okazję tak od serca pogadać. Jeśli jest niewinna to mogło ją zaboleć i zaszokować. Przeszukaj baaaaaaaaardzo dokładnie dom ! Jak nie znajdziesz daj spokój.Zal tylko znajomości. Innym razem lepiej nie kuś losu. Trzymaj kasę w miejscu niedostępnym na pierwszy rzut oka. Mimo wszystko życzę żebyś myliła się co do koleżanki. Niech pieniądze się znajdą, bo to niemało ! :)
tak zgadzam sie ja tez bym kolezanki nie podejrzewala gdybym naprawde bardzo dokladnie nie przeszukala domu zagladalam nawet pod wykladziny i wszystkie nawet najmniejsze szczeliny. Teraz to juz nawet nie jestem zla tylko zawiedziona
Ciezko mi jest pojac ze kolezanka moglaby mi zrobic cos takiego, moze dlatego ze z ludzi ktorzy mnie otaczaja nie mysle zeby ktos posunal sie do czegos takiego. Smutne to jesli ona rzeczywiscie to zrobila, ale tak jak napisalam wczesniej, moze jeszcze wszystko sie wyjasni i pieniazki sie znajada :)
Podpinam sie pod ta wypowiedz. Swego czasu mojej mamie pewny pan malowal dom. Nieraz zostawiala go samego, np jak musiala pojsc do sklepu. Pewnego dnia, na szczescie jak tego pana nie bylo w domu, narobila lamentu ze on ja okradl bo miala w szafie schowane pieniadze a ich nie ma. Po opanowaniu pierwszych emocji na spokojnie przeszukala szafe i jak sie okazalo pieniadze byly w innym miejscu. Mam nadzieje ze w Twoim przypadku okaze sie ze pieniadze tez sie gdzies znajda a kolezanka okaze sie niewinna. Pozdrawiam.
Moja siostra miała podobny przypadek:do jej syna przyszła bawić się koleżanka-8latka i mąż jej miał na regale portfel a w nim 50zł,siostra z nimi nie siedziała cały czas.Po wyjściu koleżanki,szwagier zagląda do portfela,bo chciał iśc do sklepu coś kupić i patrzy że nie ma 50zł,narobił zamieszania(koleżanki siostry syna już nie było),zacząl się pytać siostry,syna czy nie brały, okazało się że nie.Siostra doszła do wniosku że ta koleżanka bo syn jej powiedział że jego koleżanka tylko oglądała portfel (syn miał wtedy 5lat).Siostra mi powiedziała o całym zajściu,więc ja jej doradziłam,żeby więcej nie przychodziła bo niewiadomo co jeszcze może zginąć,siostra nie robiła rabanu bo szkoda jej było tej dziewczynki.Z drugiej strony mają nauczkę że portfela nie zostawia się na widocznym miejscu.Moja rada jest taka,żębyś odpuściła,ale więcej tej koleżanki nie zapraszaj do domu,to jest oczywiście moja rada ale co ty zrobisz to już twoja sprawa.Pozdrawiam i życzę,żeby się więcej nie powtórzyła taka historia.
do domu juz jej wiecej nie zaprosze na pewno wogole nie chce sie z nia juz spotykac nigdzie nawet gdzies na miescie
Jeżeli ta osoba wzięła twoje pieniądze to bardzo brzydko o niej świadczy.Więcej kogoś takiego do domu bym nie wpuściła.
Ale jeżeli nie wzięła i pieniądzę się znajdą, to Ty będziesz miała dylemat jak koleżankę przeprosić.
Ja też nie rozumiem jak można iść do kogoś do domu i mu coś ukraść.
Znam pewien przypadek posądzenia o kradzież, przez który dwie siostry rodzone nie odzywały się przez 2 lata.
Siostry mieszkały w jednym domu na wsi. Jedna mieszkała na parterze a druga zajmowała piętro .
Mąż tej z parteru jadł na śniadanie szynkę konserwową kupioną w pobliskim sklepie, gdy weszła siostra z góry, popatrzyła i poszła do siebie.
Po chwili wróciła z wielką pretensją , oskarżając siostrę że niby ta szynka jest jej i pod jej nieobecność siostra weszła do jej mieszkania i zabrała z lodówki.
Nie pomogły żadne tłumaczenia że ona tą szynkę kupiła, pokłóciły się strasznie, siostra z góry obrobiła jej tyłek na całą wieś że ją okradła.
Mąż tej z góry w tym czasie był w delegacji i wyjeżdżając zabrał szyneczkę ze sobą:)
Dlatego zanim kogoś oskarżymy o kradzież, musimy mieć dowody.
Tez sie nie miały o co pokłócic....
Pewnie pożarte były już od dawna.
Historia smutna. Nikt z nas nie chce tego doświadczyć. Pozdrawiam :)
wiem co czujesz,szczegolnie jesli potrzebujesz na cos waznego,a pieniadze znikaja -wspolczuje;mnie osobiscie taka sytuacja sie nie zdazyla,podobna tak-tez mi pieniadze w domu zniknely,ale mojego meza siostrze czesto znikaly,az w koncu przejzala na oczy,przypuszczala kto to robi,ale za reke nie zlapala,aby udowodnic ,w koncu jednak sie wydalo -minelo troche jednak czasu,z tego co wiem to ta osoba sama sie przyznala ,ale jek to nie wiem
sluchaj ,cos sobie przypomnialam jesli tobie to pomoze ,to zrob podstep,mysle,ze jesli ona to zrobila to jesli przyjdzie do ciebie to jest w stanie zrobic to jeszcze raz ,w miedzy czasie mozesz jeszcze raz poszukac w domu na spokojnie,a do czego zmiezam,czy jakis zlodziej przyzna sie do czegos ,co zrobil-NIE?moja rada ,nic juz jej nie mow o tym ,niech minie pare tygodni,moga byc rowniez i dwa tygodnie ,w zaleznosci jak czesto do ciebie przychodzi zapros ja do siebie ,w tym pomieszczeniu w ktorym bedzieci siedziec zostaw np.50 zlotych w widocznym miejscu i wyjdz na chwile ,jesli ona to zrobila to zrobi to jeszcze raz ,jest to bezwladne,jesli cos widzisz a lubisz krasc to nie swiadomie wezmie,ty jak wrocisz do pokoju odrazu zwroc wzrok na pieniadze ,a jak zniknal to masz zlodzieja na goracym uczynku,wtedy mozesz powiedziec jej co myslisz o niej ,jesli beda tam dalej to znaczy,ze to nie ona,mam nadzieje,ze przemyslisz moja rade,zycze powodzenia i pozdrawiam
Reniu masz rację,dobry pomysł,żeby sprawdzić czy to ta koleżanka to zrobiła.Zatem plan trzeba wprowadzić w czyn.Pozdrawiam.
tylko jeśli koleżanka wie że została zdemaskowana ale się nie przyznała to jest mała szansa, że zrobi to drugi raz
Gdyby jej nic nie mówiła i tak zrobiła to co innego a teraz to już musztarda po obiedzie. Będzie wiedziała,że to podstęp. Wbrew wszystkiemu złodziej nie jest głupi.
Przykre,że tak się stało ale nie ma pewności ,że to ona. Nikt nie złapał za rękę . Różnie mogło być.
Ja czasem coś wydam a potem szukam gdzie się podziało .Póżniej sobie przypominając na co wydałam.
Moja znajoma jak sprzątała to za lodówką znalazła 100zł. Spadło i nawet nie wiedziała kiedy.
Na pieniądze jest portfel i lepiej je tam trzymać.
Ja też tak jak większość nie rozumię jak można iść do kogoś i mu coś ukraść.Obojętnie czy to koleżanka czy ktoś znajomy lub nie znajomy to trzeba być człowiekiem . Ale to trzeba być w tym duchu wychowanym.
Czy warto stracić twarz za parę groszy? Na pewno nie warto ,nawet i za milony.
A może kupiłaś ostatnio parę kilogramów cukru?
napewno sie znajdą...może wpadły za szafkę..tak jak pisała ewcia 63..u mnie 4 dni temu podczas wynoszenia mebli z pokoju..pomiędzy szafą a szafką..leżał rozłożony banknot 100 zł.i ku zdziwieniu jak on sie tam znalazł..nie upadł nikomu..bo przecież jak by komuś upadł na podłogę..to zaraz schylam się i podnoszę..no dziwne..ale się ucieszyłam bo przydały się na farbę do malowania.....jak znalazł..)))
ale uwierz mi ja bym nie oskarzyla nikogo o kradzież pieniedzy jakbym wczesniej nie przeszukala dokladnie mieszkania zagladalam nawet pod wykladzine z mysla ze moze tam wpadly zajrzałam w kazdy kat i nigdzie ich niema, szukal nawet moj maz i niestety niema a napewno lezaly w tamtym miejscu bo jak siedzialysmy z ta kolezanka to jeszcze zwrocilam uwage ze one tam leza i pomyslalam sobie zeby je sprzatnac ale kolezanka mnie zagadala i zapomnialam.
Mam koleżankę ,która stała się tez przyjaciółką mojej Mamy i odwiedzała ją , kiedy wyprowadziłam się z domu. Mamie zaczęły ginąć łyzeczki do herbaty- zwykłe, metalowe, nie jakieś posrebrzane.Miałysmy pewność ,ze to ona je zabiera. Długo zastanawiałyśmy się co z tym zrobić ... i nic nie zrobiłysmy - to była ewidentna kleptomania . Uznałysmy,że inne cechy koleżanki są tak pozytywne ,że pal diabli te łyzeczki. Jest to osoba barwna, zakręcona, a ta choroba stanowi częsć jej osobowości.
Oczywiście z pieniędzmi to poważniejsza sprawa. Ale weź może pod uwagę ,ze moze to być kleptomania.
co do łyżeczek to pracowałam kiedyś w kawiarni do której codziennie przychodził dziadziuś na kawę i kradł łyżeczkę po poewnym czasie jak się zorientowałyśmy że zawsze jak się po nim sprzata to brakuje łyżeczki kelnerki miały prykas stania nad nim poczekania aż sobie ową kawę posłodzi i zamiesza i zabrać łyżeczkę, może komuś wydaje się to śmieszne ale onprzychodził codziennie a 30 łyżeczek to już nie mały koszt miesięczny