Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Wyjazd żony....mąż sam w domu :-)

  • Autor: krysia64 Data: 2011-03-10 14:48:58

    Długie ale super :)

    Wyczytane na portalu społecznościowym.

     

    Zostałem sam. Żona wyjechała na tydzień. Całkiem przyjemna odmiana.
    Myślę, że razem z psem miło spędzimy te dni.

    Poniedziałek
    DOKŁADNIE zaplanowalem rozkład zajęć. Wiem, o której będę wstawał,
    ile czasu poswięcę na poranną toaletę i śniadanie. Policzyłem, ile
    zajmie mi zmywanie, sprzątanie, wyprowadzanie psa, zakupy i
    gotowanie. Jestem miło zaskoczony, że mimo wszystko zostaje mi
    mnóstwo wolnego czasu. Nie wiem, dlaczego prowadzenie domu jest dla
    kobiet takim problemem, skoro można tak szybko się z tym uporać.
    Wystarczy odpowiednio zorganizować sobie pracę. Na kolację
    zafundowalem sobie i psu po steku. Żeby stworzyć miły nastrój,
    ładnie nakryłem do stołu. Ustawiłem wazon z różami i zapaliłem
    świece. Pies na przystawkę dostał pasztet z kaczki, potem główne
    danie udekorowane warzywami, a na deser ciasteczka. Ja popijam wino
    i palę dobre cygaro.

    Wtorek
    MUSZĘ jeszcze raz przemysleć rozkład dnia. Zdaje się, że wymaga
    kilku drobnych poprawek. Wyjasniłem psu, że nie codziennie jest
    świeto, dlatego nie może się spodziewać, że zawsze bedzie jadł
    przystawki i inne dania z trzech różnych misek, które ja muszę myć.
    Przy śniadaniu zauwazyłem, że picie soku ze świeżych pomarańczy ma
    jedną zasadniczą wadę. Za każdym razem trzeba potem myć wyciskarkę.
    Jak rozwiązać ten problem? Trzeba przygotować sok na dwa dni - wtedy
    wyciskarkę myje się dwa razy rzadziej. Odkrycie dnia: parówki można
    odgrzewać w zupie. W ten sposób ma się jeden garnek mniej do
    zmywania. Na pewno nie będę codziennie biegał z odkurzaczem tak jak
    chciała żona. Raz na dwa dni to aż nadto. Muszę tylko pamiętać, żeby
    zdejmoważ buty, a psu wycierać łapy. Poza tym czuję się świetnie.

    Środa
    MAM wrażenie, że prowadzenie domu zajmuje jednak więcej czasu, niż
    przypuszczałem. Będę musiał zrewidować swoją strategię. I tak:
    przyniosłem z baru kilka gotowych dań - w ten sposób nie stracę w
    kuchni aż tyle czasu. Przygotowanie posiłku nigdy nie powinno trwać
    dłuzej niż jedzenie. Kolejny problem to słanie łóżka. Najpierw
    trzeba się z niego wygrzebać, potem wywietrzyć sypialnię, a na końcu
    jeszcze równo ułozyć pościel - zawracanie głowy. Nie uważam, żeby
    codzienne słanie łóżka było konieczne, zwłaszcza że i tak wieczorem
    człowiek musi się do niego połozyć. W sumie wydaje się, że jest to
    czynność zupełnie pozbawiona sensu. Zrezygnowałem też z
    przygotowywania osobnych posiłków dla psa i kupiłem gotowe jedzenie
    w puszkach. Pies troche sie krzywił, ale cóż... skoro ja mogę się
    obyć bez domowych obiadków, on też nie powinien grymasić.

    Czwartek
    KONIEC z wyciskaniem soku z pomarańczy! To nie do wiary, że z tym
    niewinnie wyglądajacym owocem jest aż tyle zachodu. Kupię sobie
    gotowy sok w butelkach. Odkrycie dnia: udało mi się przespać noc i
    wysunąć się z łóżka prawie nie naruszając pościeli. Rano musiałem
    tylko wygładzić narzutę. Oczywiście jest to kwestia wprawy i w
    czasie snu nie można sie za często przewracać z boku na bok. Trochę
    bolą mnie plecy, ale gorący prysznic powinien pomóc. Zrezygnowałem z
    codziennego golenia, bo to zwykła strata czasu. Zyskałem przez to
    cenne minuty, których moja żona nigdy nie traci, bo nie ma zarostu.
    Kolejne odkrycie: nie ma sensu za każdym razem jeść z czystego
    talerza. Ciągłe zmywanie zaczyna mi działać na nerwy. Pies też może
    jeść z jednej miski - w końcu to tylko zwierzę. UWAGA: doszedłem do
    wniosku, że odkurzac trzeba najwyżej raz w tygodniu. Parówki na
    obiad i na kolację.

    Piątek
    KONIEC z sokiem pomarańczowym! Za dużo dźwigania. Odkryłem
    następującą rzecz: rano parówki smakują całkiem nieźle, po południu
    gorzej a wieczorem w ogóle. Poza tym jeśli żywić się nimi dłużej niż
    przez dwa dni z rzędu, mogą wywoływać lekkie mdłości. Pies dostał
    suchą karmę. Jest równie pożywna, a miska nie jest popaćkana. Z
    kolei ja zacząłem jeść zupę prosto z garnka. Smakuje tak samo, a nie
    trzeba brudzić talerza ani chochli. Teraz już nie czuję się tak,
    jakbym był automatyczną zmywarką do naczyń. Przestałem wycierać
    podłogę w kuchni. Ta czynność irytowała mnie tak samo jak słanie
    łóżka.
    UWAGA: żegnajcie puszki!!! Nie będę brudził sobie otwieracza.

    Sobota
    PO CO wieczorem zdejmować ubranie, skoro rano znów trzeba je włożyć?
    Zamiast marnować czas, lepiej trochę dłużej poleżeć. Przy okazji
    można zrezygnować z kołdry i odpadnie kłopot z jej porannym
    układaniem. Pies nakruszył na podłogę. Zbeształem go. Powiedziałem,
    że nie jestem jego słuzącym. Dziwne - nagle zdałem sobie sprawę, że
    moja żona też tak czasem do mnie mówi. Powinienem dziś się ogolić,
    ale jakoś nie mam ochoty. Nerwy mam napięte jak postronki. Na
    śniadanie zjem tylko to, co nie wymaga rozpakowywania, otwierania,
    krojenia, smarowania, gotowania ani mieszania.
    Wszystkie te czynności doprowadzają mnie do rozpaczy.
    Plan na dziś : obiad zjem prosto z torebki, nachylony nad zlewem.
    Żadnych talerzy, sztućców, obrusów i innych głupot. Trochę bolą mnie
    dziąsła. Pewnie jem za mało owoców, ale nie chce mi się ich taszczyć
    ze sklepu. Może to początek szkorbutu? Po południu zadzwonila żona i
    spytała, czy umyłem okna i zrobiłem pranie. Wybuchnąłem histerycznym
    śmiechem. Powiedziałem jej, że nie mam czasu na takie rzeczy. Jest
    pewien problem z wanną. Odpływ zatkał się makaronem. Ale
    niespecjalnie się martwię. I tak przestałem sią kąpać.
    UWAGA: jem teraz razem z psem, prosto z lodówki.
    Musimy się spieszyć, żeby zbyt długo nie trzymać jej otwartej.

    Niedziela
    OGLĄDALIŚMY z psem telewizję z łózka. Na ekranie różni ludzie
    zajadali przeróżne smakołyki, a my tylko z zazdrością przełykaliśmy
    ślinkę. Obaj jestesmy osłabieni i drażliwi. Rano zjedliśmy cos z
    psiej miski, ale żadnemu z nas to nie smakowało. Naprawdę powinienem
    się umyć, ogolić, uczesać, zrobić psu jeść, wyjść z nim na spacer,
    pozmywać, posprzątać, pójść po zakupy, ale po prostu nie mogę
    wykrzesać z siebie dość sił. Mam problemy z utrzymaniem równowagi,
    zaczyna szwankowac wzrok. Pies zupełnie przestał merdać ogonem.
    Pchani resztką instynktu samozachowawczego, wyczołgujemy się z łóżka
    i idziemy do restauracji, gdzie przez ponad godzinę jemy różne
    pyszności. Korzystamy z wielu talerzy, bo przeciez nie musimy ich
    myć.
    Później ladujemy w hotelu. Pokój jest wysprzątany, czysty i
    przytulny. Wreszcie znalazłem sposób na zmorę tych okropnych
    domowych obowiązków.
    Ciekawe, czy kiedykolwiek przyszło to do glowy mojej żonie?

  • Autor: Scooby Data: 2011-03-10 15:02:58

    He,he dobre.Na początku było super bo mąż się wcielił w obowiązki domowe i było mu dobrze,a potem...Następne dni były coraz gorsze,bo trzeba było zmywać naczynia,ścielić łóżko,odkurzać i planować rozkład zajęć na następny dzień.A wiele razy było mówione że kobiety mają łatwiejsze zycie,a okazuje się że jednak odwrotnie.To jest dobra nauczka dla mężczyzn niech zobaczą,jak to jest dobrze gdy kobieta się stara a mąż tego nie docenia tylko jeszcze grymasi.

  • Autor: nonka4 Data: 2011-03-10 17:23:16

    Dobre..:)

    ale ja się cieszę,że mój luby trochę inny jest niz ten z listu:)

  • Autor: dajanka Data: 2011-03-10 20:10:54

    Świetne Krysiu:):):)

  • Autor: kasiadzida Data: 2011-03-10 20:14:45

    Każdy mężczyzna powinien przejść taką szkołę :)

  • Autor: makusia Data: 2011-03-10 20:52:37

    Żal mi tylko tego psiaka...tekst super

  • Autor: kasia146 Data: 2011-03-10 21:04:38

    ha ha ha dobre to jest moj maz powinien to przejsc bo ostatnio zaczal uwazac ze kobiety w domu to caly dzien sie obijaja i leza do gory tylkiem, a zmywa, pierze, prasuje, czysci podlogi i gotuje sie samo nie wspominajac juz o reszcie obowiazkow.

Przejdź do pełnej wersji serwisu