Interesuje mnie gdzie nie wolno palić wg ustawy o "zakazie palenia papierosów w miejscach publicznych". Czy można palić idąc sobie chodnikiem w mieście lub stojąc pod blokiem? Czy można palić w restauracjach jeżeli stoliki są nie w budynku tylko na świeżym powietrzu pod dachem lub parasolami. Dodam,że ja nie palę ale chcę wiedzieć kto łamie przepisy i zwrócić uwagę by nie truli mnie i moich dzieci.
W restauracyjnych ogródkach wolno.Na ulicy też.Ja palę ile wlezie w domu, na podwórku, a w knajpach, w pracy itp wyciągam e-papierosa(wolno) i dmucham sobie do woli.A ten mój wydziela kłęby "dymu". To tylko inhalator nikotyny, a dym to para wodna więc nie uznano, go za wyrób tytoniowy, bo z tytoniem łączy go tylko zapach
Majoliko wiem że to nie moja sprawa, ale czy nie szkoda Ci zdrowia? Sama mam palacza w domu mojego męża,ciągle mu gadamy z córką żeby rzucił to świnstwo. Ograniczył się i już tyle nie palił co kiedyś , zmienił nawet na lighty, ale nadal pali oczywiście nigdy nie pali w domu ,zawsze wychodzi na balkon. Nasi palący goście też wiedzą że u nas w domu się nie pali i też wychodzą.
Moja przyjaciółka była strasznie namiętną palaczką, zawsze palili oboje z mężem u siebie w kuchni. Popijali sobie kawusie lub herbatkę i palili. Moje gadania i prośby na nic się zdały, moja przyjaciółka umarła na raka płuc:(((
Szwagier mojego męża pali nałogowo. Kaszle okropnie. Badania wykazały, że nie pracuje mu 75% płuc. Nie przestaje pali tylko zapali i się inhaluje. Oczywiście nie uważa, że to przez papierosy tylko bo przez kilka miesięcy pracował w kopalni i i kilka lat (nie za długo) w piekarni.
Ograniczył się i już tyle nie palił co kiedyś , zmienił nawet na lighty, ale nadal pali oczywiście nigdy nie pali w domu ,zawsze wychodzi na balkon.Nasi palący goście też wiedzą że u nas w domu się nie pali i też wychodzą.
Dość ciekawe podejście do tematu. Niby ustawowo nie zabronione, palący są na zewnątrz, nie w przestrzeni zabronionej, ale i tak się nasuwa pytanie o niepalących sąsiadów, którym dymek nie tylko przeszkadza, ale i aromatyzuje mieszkanie. No i ważne, że ze swojej przestrzeni prywatnej, mieszkania, palący zostali w jakiś sposób usunięci, bo przeszkadzają. Na balkonie nie przeszkadzają ?
W lecie Niepalący mają otwarte balkony i okna. Tak zresztą, jak i Palący. Bo gorąco, bo duszno. Temperatura. Wpada dymek z balkonu należącego do wychodzących-wyrzuconych tam, żeby zapalili. "Bo w NASZYM mieszkaniu nie palimy". I teraz jest nie tylko duszno, nie tylko gorąco. W mieszkaniach Niepalących, w których dotychczas tylko przechodził tylko jakiś przewietrzany zefir papierosowy z mieszkań naookoło (dobrosąsiedzka tolerancja) nagle pojawia się intensywny "aromat" z balkonu obok, gdzie palą goście sąsiadów. "Nie pal w domu, bo ..." , "Bo w mieszkaniu gospodarzy się nie pali" . A co tymi, co są obok ? Chore postrzeganie wolności i ustawy.
Mała szkodliwośc dla sąsiadów, mieszkamy w bloku dwupiętrowym na ostatnim piętrze, Balkon to lodżia, więc nawet jak zapali od czasu do czasu to dym idzie do góry, chyba że jest silny wiatr to idzie na boki. Mąż rano wychodzi, wraca późnym wieczorem i mało pali , jedynie w niedziele kilka razy wychodzi. Za to moi sąsiedzi mieszkający pode mną , będący na emeryturze palą sobie latem namiętnie na balkonie i cały dym idzie do góry, więc go czuję.
Mąż już nie będzie palił na balkonie, wyprowadzamy się wreszcie na wieś:)
A może masz jakiś ciekawy sposób dla mieszkających w blokach i palących, wg Ciebie gdzie mają palić :?żeby nie truć własych dzieci. Klatki schodowe odpadają, bo u nas jest zakaz palenia i nikt na klatkach nie pali.
Mała szkodliwośc dla sąsiadów, mieszkamy w bloku dwupiętrowym na ostatnim piętrze, Balkon to lodżia, więc nawet jak zapali od czasu do czasu to dym idzie do góry, chyba że jest silny wiatr to idzie na boki.Mąż rano wychodzi, wraca późnym wieczorem i mało pali , jedynie w niedziele kilka razy wychodzi.Za to moi sąsiedzi mieszkający pode mną , będący na emeryturze palą sobie latem namiętnie na balkonie i cały dym idzie do góry, więc go czuję.Mąż już nie będzie palił na balkonie, wyprowadzamy się wreszcie na wieś:)A może masz jakiś ciekawy sposób dla mieszkających w blokach i palących, wg Ciebie gdzie mają palić :?żeby nie truć własych dzieci.
Twoje widzenie świata. Z drugiego piętra dwupiętrowego bloku.
Sąsiadów truć można z opisanym piętrowym przebiegiem, który nawet Tobie przeszkadza. Epizod z wyprowadzką na wieś? Bez znaczenia. Przeczytaj jeszcze raz, co napisałaś MR. Mąż palił, goście palili ? Wywaleni na balkon, bo w mieszkaniu nie znaleźli uznania dla nałogu. Nie truć własnych dzieci w mieszkaniu? OK. A co z dziećmi sąsiadów?
Mam tylko jednych sąsiadów po mojej lewej stronie których dzieci już żyją własnym życiem, gdzieś w świecie, więc dym z papierosa mojego męża im nie zaszkodzi. O ile mi wiadomo ten sąsiad też pali , ale do nas nie leci tylko do góry, a tam już nikt nie mieszka. Ja swoich gości nie wywalam, są na tyle kulturalni że wychodzą sami.
Jak czuje nikotynę od sąsiadów z dołu, to po prostu zamykam drzwi balkonowe na ten czas.
Przepraszam, że wtrącę, ale kulturalni goście nie palą u kogoś na balkonie. Z tego właśnie względu, który opisała Paola. Palenie na balkonie w ogóle nie ma nic wspólnego z kulturą.
Bo u mnie w domu nikt nie pali :) Jak mieszkałam w bloku, też nie było wolno. To mój dom i ci którzy do niego przychodzą szanują moje zasady. Oczywiście nie ukrywam, że paru dobrych ( podobno) znajomych w ten sposób się pozbyłam. Ale jakoś nie żałuję.
Podam Ci przykłam Dario z soboty. Przyszli do nas rodzice narzeczonego mojej córki ( zaręczyny były !!!!). Siedzieliśmy przy zastawionym stole, był alkohol ( i torty dwa: bomba owocowa All i Advocatowy Kiiri). Posiadówka trwała od godz.16 do 23. Na drugi dzień dowiedziałam się, że oboje rodzice przyszłego pana młodego są palący. Nawet nie napomknęłli o tym. I to jest kultura. Tak myślę i doceniam ich męczarnie u mnie :)
Identycznie jest u mnie w domu)) Każdy, kto przychodzi musi liczyć sie z tym,że u mnie w domu się pali.Ci, którzy mają dzieci sa uprzedzani,że to mój dom- jedyne miejsce , gdzie palę i moich wielu znajomych pali.Jeśli je zabierają, to na własne ryzyko.Też kilorga znajomych się pozbyłam, ale też nie żałuję.Nie palę na klatkach schodowych, balkonach tylko we własnym mieszkaniu. Jest moje i ja ustanawiam zasady w nim panujące.To prawnie dozwolone.Na ulicy nie palę, a w knajpach wyłącznie e-papierosa.Zresztą sporo knajp posiada już te specjalne sale.
U mnie tez sie nie pali w domu, nawet goscie o tym wiedza :) w sumie to nikt nigdy nie zapytal gdzie moze zapalic. Balkonu nie mam (tylko taki rzygownik hahaha) wiec tez nie moga wyjsc zapalic a na dwor nikomu sie nie chce schodzic bo 4 pietro bez windy :)
Co do palacych sasiadow to uwielbiam gdy pala w oknie lub przed drzwiami a caly dym czuc u mnie w mieszkaniu. Codziennie wieczorem wietrze przed spaniem i gdy oni pala w oknie wcale nie jest mi fajnie. Nie ma tez jak wyjsc na fajke na klatke i caly smrud czuc w polowie mojego mieszkania. Nie jeden raz slychac mnie bylo na klatce gdy "prosilam" aby nie palono, to teraz sasiadka pali w domu przy otwartych drzwiach myslac (albo nie myslac) ze dymu u kogos nie czuc.
Pierwotnie, już dobrze nie pamiętam kiedy ale to musiało być bardzo dawno (jeszcze paliłem), ustawodawca chciał zakazać również palenia: na balkonach, w otwartym oknie, w promieniu ileś tam metrów od wejścia do zakładu pracy a nawet we własnym samochodzie. Nie mówiąc o klatkach schodowych czy windach!
Pomysł jest tylko jeden.Jak się nie chce truć własnych dzieci , to się nie pali.Nie są to puste słowa, bo jestem palaczką.Nie palę przy osobach niepalących, wolę zapalić przed domem, mimo, że nie mam sąsiadów w pobliżu i małych dzieci w domu.
wydaje mi się że są to wszystkie miejsca w których może się zatrzymać mniejsze lub większe skupisko ludzi np są to przystanki choć wiem że tam jest problem czy to tylko wiata czy cały obszar ale również wejścia do budynków publicznych itp napewno więcej znajdziesz w necie.
moim zdaniem nie byłoby tego problemu gdyby palacze myśleli że są wśród innych ludzi często dzieci a nie wyłącznie o upajaniu się w swojej własnej rozkoszy każdego kolejnego zaciągnięcia się
Mnie osobiście bardzo denerwuje gdy ktoś idzie przede mną ulicą i pali bo cały dym spada na mnie na dodatek porusza się w jakimś dziwnym rytmie że trudno go wyprzedzić często nie reaguje nawet na przepraszam chcę wyprzedzić bo nie mam ochoty wdychać dymu. Dodam, że drażniło mnie to również wiele lat temu gdy jeszcze sama byłam pochłonięta tym nałogiem. Nigdy nie paliłam idąc ulicą wolałam się gdzieś zatrzymać usiąść na ławce czy w kawiarni zapalić i pójść dalej, moj kolega przewrotnie mówił zawsze, że "tylko kurew idzie ulicą i pali" używając dokładnie tego słowotworu - jeśli kogoś to uraziło przepraszam za cytat
Teraz jakoś na przystankach nie palą i bardzo dobrze, bo bardzo mnie to denerwowało. Jak ktoś musi, to niech sobie pali w miejscach do tego wyznaczonych. Najgorzej żal tych biednych dzieci, co ich mamusie tak namiętnie palą. Słyszałam kiedyś jak pediatra ochrzaniała matkę co była u niej z dwojgiem dzieci na wizycie. Dzieci strasznie śmierdziały dymem papierosowym, ubrania i nawet włosy na głowie.
A to niby dlaczego? Nie zwracała jej uwagi przy ludziach, a że siedziałam blisko drzwi to słyszałam. Jak ludzie nie myślą sami , to dobrze że inni ich rozumu uczą.
Skoro słyszałaś, to znaczy, że przy osobach trzecich. Nie po to chodzi się do lekarza, by ten łajał cię publicznie. Domyślam się, że rownież w obecności dzieci? Sytuacja skandaliczna.
Mam bardzo dobry słuch i siedziałam przy samych drzwiach:) Ja bym się nie obraziła jakby mi lekarz zwrócił uwagę że moje dzieci śmierdzą papierosami. Wziełabym sobie głęboko do serca jego słowa i nie paliła w domu przy dzieciach, trując je od małego. W przychodniach bardzo często się zdarza że słychac co mówi lekarz do pacjenta i na odwrót. Bo są cienkie drzwi lub szpary pod drzwiami .
Ja cię kręcę. Jeszcze powiedz, że NFZ finansuje te publiczne seanse wychowawcze. Bo są cienkie drzwi? Dojdzie do tego, że drzwi będą tylko w podwyższonym standardzie. Wracając do dzieci: były przy tym? Słuchały połajanek wobec matki?
Tego nie wiem czy finansuje czy nie:))) matka była w gabinecie z dziećmi, jedno miało kilka miesięcy a drugie około 2 lat. Więc na pewno nic nie zrozumiały z Tego wykładu. Nie wiem czemu Jarku to Cię tak oburzyło, przecież lekarka powiedziała kobiecie prawdę.
Jak moja córka chodziła do zerówki to dzieci nie chciały się bawić z jedną dziewczynką bo śmierdziała dymem z papierosów.Jej obydwoje rodzice w domu palili.
Aniu, tego smrodu z ubrań i włosów się nie uniknie, jeżeli oboje rodzice palą w domu. Co z tego że się upierze ubranie i umyje dziecku włosy, jak za chwilę będzie to samo.
da się jeśli się chce ja nie palę i na dym jestem bardzo wyczulona pali moja przyjaciółka i jej mąż mają dwoje dzieci inikt z nich dymem nie śmierdzi - powód jest prosty nawet jakby było -30 na dworze to palą na balkonie i basta.
No właśnie jak się w domu nie pali, ale są rodzice co mają wszystko gdzieś i palą w domu, wtedy za cholerę tego smrodu nie wytępisz:) Jak ktoś niepalący wchodzi do takiego domu, to aż cofa.
Ja na przystanku spotykałam taką "mamusię cudowną"... Cygaro w gębie a dziecko siedziało obok niej w tych oparach. A najlepsze jest to, że jeździła z dzieckiem do lekarza, bo miało cały czas problemy z ...płucami! Zgroza...
Teraz przynajmniej można taką zjachać legalnie z dołu do góry, w świetle prawa!
Popieram! My mamy wspólny korytarz i windę - jedno i drugie bez wentylacji, a sąsiedzi kopcą. Nie mogę z dzieckiem tam chwili wytrzymać. W nosie mają przepisy, a nas to truje i nie mogę ominąć! Nie koniecznie ta mama musiała więc palić przy dzieciach...
Ja też się ciesze, że z tym wreszcie spokój... przychodził człowiek na przystanek a tam siwo...bo niby na powietrzu, ale trzeba było miejsca szukać pod wiatr, bo inaczej aż dusiło...
Ja mam taki problem z moja koleżanką z pracy ( jestem nauczycielką ) bardzo mnie to denerwuje bo pali na przerwach w pokoju, dym czuć na korytarzu...przychodzi jeszcze pani sprzątaczka i zamykają się i palą. Dyrektor udaje , że nie wie ...ale gdybym to ja tak palila to już bym miała jakąś naganę...
To jest bardzo małe środowisko, już i tak niektórzy patrzą na siebie wilkiem a my jaesteśmy tylko dwie w taki małym pokoiku. Nie chcialabym, żebyśmy sie pokłóciły...ale tak mnie to wkurza bo gdzie jak gdzie ale w szkole?! I jeszce ta wazna pani woźna co rządzi nauczycielami uchchchże mamy podlewać kwiaty z uczniami bo ona nie będzie....
Porozmawiaj z koleżanką i powiedz że dym Ci szkodzi i że jak chce palić to niech wychodzi. Widocznie pani woźna w szkole czuje się ważnejsza od dyrektora. Może powinaś pokazać gdzie jest miejsce tej pani , bo chyba nie w pokoju nauczycielskim. Niech sobie pali w składziku z mopami.
Obraziła by się na dobre. A pani woźna ma taki pysk od ucha do ucha, że nawet dyrektor siedzi jak trusia, a ja jestem osoba raczej spokojna , co to nie wadzi nikomu....i jest mi z tym źle bo zaraz braknie mi języka w gębie tyle.....
Jestem zszokowana tym co piszesz:( nie chciałabym pracować w takiej szkole, gdzie rządzi pani woźna. Myślę że czas skończyc z tą spokojnością i powiedzieć otwarcie Mamusiu, co o tym wszystkim myślisz.
Palenie w szkole.... Zakaz zakazem, a panie nauczycielki kopcą w najlepsze, mając w nosie rozporządzenie, dyrekcję, innych nauczycieli- tych niepalących, uczniów... Palą w WC, a co! Jak Ci przeszkadza ten smród, to sobie idź poszukać innej, niecuchnącej toalety. Wszak to Twój problem, że chce Ci się skorzystać z toalety... Żenujące, ale niestety! prawdziwe.
Na koniec mała dygresja ..ostatnio jak ksiądz przyszedł niby po kolędzie, to pierwsze pytanie jakie zadał, było: " Palicie?". No nie palimy....A to szkoda, bo mnie się tak chce zapalić!!!
wychodzi na to że kuzynka z Anglii miała rację, że na chodniku można palić. Mówiła że u nich na początku też były dylematy, gdzie można a gdzie nie, teraz już wszystko wiadomo. Dziwi mnie ta plaża.
Zakazy w Polsce nie sa tak samo ostre jak w reszcie krajow UE, bo przewiduja mozliwosc palenia w wydzielonych rewirach w restauracjach, czy innych lokalach, byleby mialy odpowiednia izolacje od reszty, no i wentylacje oczywiscie. Mnie to sie wydaje strasznym nieporozumieniem, bo zakaz mial rowniez chronic zdrowie pracownikow. Moze to tylko luka w prawie, ale bardzo mi sie nie spodobala.
u nas to wygląda koszmarnie ale dla bywalców takich pomieszczeń. Tam pracownicy wchodzą chyba tylko po zamknięciu lokalu a otwarciu okien. Wszystko zamawia sie przy barze, w miejscu gdzie się nie pali, można przejść do takiej cześci, siekiera niesamowita. Podziwiam determinacje palących osób, bo mimo że ja palę to bym tam nie weszła. Tyle to wytrzymam i bez dymka. Nie widziałam żeby tam kelnerka wchodziła, ani razu.
Myślę że to się wszystko wyklaruje, póki co jest lekki chaos. Myślę też że kultura i mentalność musi się zmienić, jeszcze trochę... niestety...
Że nie wspomnę o kiepach na trawnikach, chodnikach i wszędzie gdzie się da. Straszne.
W zeszłym tygodniu moja mama przyłapała takiego 30 letniego młodzieńca jak sikał w windzie. Nakrzyczała na niego ale niestety nie skorzystała już z windy tylko zeszła po schodach. Facet zjechał pietro niżej , wysiadł i dokończył sikanie na korytarzu. Tego mojej mamuni było juz za wiele. Poszła do jego matki i powiedziała, że następnym razem to zawiadomi dzielnicowego. Winda i korytarz zostały umyte przez oczywiście przez mamę młodzieńca a on sam przyszedł po 2 dniach i przeprosil.
Vikuniu 30 lat to już nie młodzieiec, moim zdaniem ten typek miał coś z głową lub był pijany albo naćpany. Żaden normalny człowiek się tak nie zachowuje, no cóż debili nie sieją, sami się rodzą,
A ja myślę, że debile się nie rodzą. Ktoś (najprawdopodobniej rodzice) pozwala na debilne pomysły już w dzieciństwie, potem to tylko przybiera na sile. Dlaczego mamusia po nim sprzątała? Wszak facet ma ręce! Niech sprząta skoro narozrabiał.
Według nowelizacji polskiego prawa "spacerując chodnikiem"czy stojąc pod blokiem, możemy palić do woli,a nawet paląc popełnić samobójstwo.Pomieszczenie bez stolików,to już nie restouracja jednak wciąż pomieszczenie publiczne wiec zero palenia.Myślę,że jeśli przestaną palić w windach na klatkach i przystankach,to byłby wielkich sukces.
Myślę, że tak szybko nie przestaną palić tu i ówdzie. Palą małe dzieci..notabene 6-7 letnie, pali młodzież, palą dorośli...czy jest szansa na zmianę takiego zachowania? Nie sądzę. W niektórych rodzinach palenie papierosów przechodzi jak genotyp...z pokolenia na pokolenie.
Trzeba próbować. Do mnie niedawno podbiegł 10 latek z papierosem na przystanku "daj ognia" powiedział, a we mnie się zagotowało. Złamałam mu tego papierosa, ale tak mnie wcięło, ze nie wiedziałam co powiedzieć. autobus przyjechał i wskoczył do niego i tyle go widziałam.
Pracuję z dziećmi i młodzieżą z tzw. trudnego rejonu. Prowadziłam niejednokrotnie zajęcia profilaktyczne dotyczące nikotynizmu. To trochę wygląda jak walka z wiatrakami, ale mimo wszystko twierdzę, że warto. Każda uratowana duszyczka to jedno zdrowie więcej
No pewnie, a każdy z nas może w swoim otoczeniu też robić takie "porządki". Choć to niewątpliwie trudne. Znasz zapewne przypowieść o meduzach, ona towarzyszy mi na co dzień.
Kiedyś trafiłam na psycholog o specjalności 'od uzależnień' a paradoksalnie paliła papierosa jeden za drugim. Za to wyciąga ludzi z innych używek, skutecznie dość, ma dobrą renomę :)
Mój mąż dowiedział się, że jego nieletni brat podobno próbuje papierosów. Nikt go nie przyłapał. Mąż przeprowadził z nim poważną rozmowę. Nie mówił mu, ze to niezdrowe czy,ze to nie dla dzieci tylko, że papierosy są bardzo drogie. Szkoda kasy na nie, że może sobie palić jak będzie zarabiał pieniądze. Pomogło. chłopak jest już dorosły. Zarabia pieniądze i nie pali.
Interesuje mnie gdzie nie wolno palić wg ustawy o "zakazie palenia papierosów w miejscach publicznych". Czy można palić idąc sobie chodnikiem w mieście lub stojąc pod blokiem? Czy można palić w restauracjach jeżeli stoliki są nie w budynku tylko na świeżym powietrzu pod dachem lub parasolami. Dodam,że ja nie palę ale chcę wiedzieć kto łamie przepisy i zwrócić uwagę by nie truli mnie i moich dzieci.
W restauracyjnych ogródkach wolno.Na ulicy też.Ja palę ile wlezie w domu, na podwórku, a w knajpach, w pracy itp wyciągam e-papierosa(wolno) i dmucham sobie do woli.A ten mój wydziela kłęby "dymu". To tylko inhalator nikotyny, a dym to para wodna więc nie uznano, go za wyrób tytoniowy, bo z tytoniem łączy go tylko zapach
Majoliko wiem że to nie moja sprawa, ale czy nie szkoda Ci zdrowia? Sama mam palacza w domu mojego męża,ciągle mu gadamy z córką żeby rzucił to świnstwo.
Ograniczył się i już tyle nie palił co kiedyś , zmienił nawet na lighty, ale nadal pali oczywiście nigdy nie pali w domu ,zawsze wychodzi na balkon.
Nasi palący goście też wiedzą że u nas w domu się nie pali i też wychodzą.
Moja przyjaciółka była strasznie namiętną palaczką, zawsze palili oboje z mężem u siebie w kuchni. Popijali sobie kawusie lub herbatkę i palili.
Moje gadania i prośby na nic się zdały, moja przyjaciółka umarła na raka płuc:(((
Szwagier mojego męża pali nałogowo. Kaszle okropnie. Badania wykazały, że nie pracuje mu 75% płuc. Nie przestaje pali tylko zapali i się inhaluje. Oczywiście nie uważa, że to przez papierosy tylko bo przez kilka miesięcy pracował w kopalni i i kilka lat (nie za długo) w piekarni.
Ograniczył się i już tyle nie palił co kiedyś ,
Dość ciekawe podejście do tematu. Niby ustawowo nie zabronione, palący są na zewnątrz, nie w przestrzeni zabronionej, ale i tak się nasuwa pytanie o niepalących sąsiadów, którym dymek nie tylko przeszkadza, ale i aromatyzuje mieszkanie.zmienił nawet na lighty, ale nadal pali oczywiście nigdy nie pali w domu
,zawsze wychodzi na balkon.Nasi palący goście też wiedzą że u nas w domu
się nie pali i też wychodzą.
No i ważne, że ze swojej przestrzeni prywatnej, mieszkania, palący zostali w jakiś sposób usunięci, bo przeszkadzają. Na balkonie nie przeszkadzają ?
W lecie Niepalący mają otwarte balkony i okna. Tak zresztą, jak i Palący. Bo gorąco, bo duszno. Temperatura.
Wpada dymek z balkonu należącego do wychodzących-wyrzuconych tam, żeby zapalili. "Bo w NASZYM mieszkaniu nie palimy".
I teraz jest nie tylko duszno, nie tylko gorąco. W mieszkaniach Niepalących, w których dotychczas tylko przechodził tylko jakiś przewietrzany zefir papierosowy z mieszkań naookoło (dobrosąsiedzka tolerancja) nagle pojawia się intensywny "aromat" z balkonu obok, gdzie palą goście sąsiadów. "Nie pal w domu, bo ..." , "Bo w mieszkaniu gospodarzy się nie pali" . A co tymi, co są obok ?
Chore postrzeganie wolności i ustawy.
Mała szkodliwośc dla sąsiadów, mieszkamy w bloku dwupiętrowym na ostatnim piętrze, Balkon to lodżia, więc nawet jak zapali od czasu do czasu to dym idzie do góry, chyba że jest silny wiatr to idzie na boki.
Mąż rano wychodzi, wraca późnym wieczorem i mało pali , jedynie w niedziele kilka razy wychodzi.
Za to moi sąsiedzi mieszkający pode mną , będący na emeryturze palą sobie latem namiętnie na balkonie i cały dym idzie do góry, więc go czuję.
Mąż już nie będzie palił na balkonie, wyprowadzamy się wreszcie na wieś:)
A może masz jakiś ciekawy sposób dla mieszkających w blokach i palących, wg Ciebie gdzie mają palić :?żeby nie truć własych dzieci.
Klatki schodowe odpadają, bo u nas jest zakaz palenia i nikt na klatkach nie pali.
Mała szkodliwośc dla sąsiadów, mieszkamy w bloku dwupiętrowym
Twoje widzenie świata.na ostatnim piętrze, Balkon to lodżia, więc nawet jak zapali od czasu do
czasu to dym idzie do góry, chyba że jest silny wiatr to idzie na
boki.Mąż rano wychodzi, wraca późnym wieczorem i mało pali ,
jedynie w niedziele kilka razy wychodzi.Za to moi sąsiedzi mieszkający pode
mną , będący na emeryturze palą sobie latem namiętnie na balkonie i cały
dym idzie do góry, więc go czuję.Mąż już nie będzie palił
na balkonie, wyprowadzamy się wreszcie na wieś:)A może masz jakiś ciekawy
sposób dla mieszkających w blokach i palących, wg Ciebie gdzie mają
palić :?żeby nie truć własych dzieci.
Z drugiego piętra dwupiętrowego bloku.
Sąsiadów truć można z opisanym piętrowym przebiegiem, który nawet Tobie przeszkadza.
Epizod z wyprowadzką na wieś? Bez znaczenia.
Przeczytaj jeszcze raz, co napisałaś MR. Mąż palił, goście palili ? Wywaleni na balkon, bo w mieszkaniu nie znaleźli uznania dla nałogu.
Nie truć własnych dzieci w mieszkaniu?
OK.
A co z dziećmi sąsiadów?
U mojego taty śmierdzi w ubikacji papierosami. Wentylacja od sąsiadów wlatuje.
u moich rodziców też śmierdzi w ubikacji fajami, czasem w kuchni. Oboje nie palą.
A Twoje widzenie świata z którego jest piętra?
Mam tylko jednych sąsiadów po mojej lewej stronie których dzieci już żyją własnym życiem, gdzieś w świecie, więc dym z papierosa mojego męża im nie zaszkodzi.
O ile mi wiadomo ten sąsiad też pali , ale do nas nie leci tylko do góry, a tam już nikt nie mieszka.
Ja swoich gości nie wywalam, są na tyle kulturalni że wychodzą sami.
Jak czuje nikotynę od sąsiadów z dołu, to po prostu zamykam drzwi balkonowe na ten czas.
Przepraszam, że wtrącę, ale kulturalni goście nie palą u kogoś na balkonie. Z tego właśnie względu, który opisała Paola.
Palenie na balkonie w ogóle nie ma nic wspólnego z kulturą.
W takim razie moi są nie kulturalni bo palą .Ale cieszę się Ewo że Ty masz kulturalnych i u Ciebie nie palą.:)
Bo u mnie w domu nikt nie pali :) Jak mieszkałam w bloku, też nie było wolno. To mój dom i ci którzy do niego przychodzą szanują moje zasady. Oczywiście nie ukrywam, że paru dobrych ( podobno) znajomych w ten sposób się pozbyłam. Ale jakoś nie żałuję.
Podam Ci przykłam Dario z soboty. Przyszli do nas rodzice narzeczonego mojej córki ( zaręczyny były !!!!). Siedzieliśmy przy zastawionym stole, był alkohol ( i torty dwa: bomba owocowa All i Advocatowy Kiiri). Posiadówka trwała od godz.16 do 23. Na drugi dzień dowiedziałam się, że oboje rodzice przyszłego pana młodego są palący. Nawet nie napomknęłli o tym. I to jest kultura. Tak myślę i doceniam ich męczarnie u mnie :)
WoW !! Ewa wielkie gratulacje takie wydarzenie a Ty tak skromnie i nieśmiało tylko o tym napominasz :):):)
Identycznie jest u mnie w domu)) Każdy, kto przychodzi musi liczyć sie z tym,że u mnie w domu się pali.Ci, którzy mają dzieci sa uprzedzani,że to mój dom- jedyne miejsce , gdzie palę i moich wielu znajomych pali.Jeśli je zabierają, to na własne ryzyko.Też kilorga znajomych się pozbyłam, ale też nie żałuję.Nie palę na klatkach schodowych, balkonach tylko we własnym mieszkaniu. Jest moje i ja ustanawiam zasady w nim panujące.To prawnie dozwolone.Na ulicy nie palę, a w knajpach wyłącznie e-papierosa.Zresztą sporo knajp posiada już te specjalne sale.
U mnie tez sie nie pali w domu, nawet goscie o tym wiedza :) w sumie to nikt nigdy nie zapytal gdzie moze zapalic. Balkonu nie mam (tylko taki rzygownik hahaha) wiec tez nie moga wyjsc zapalic a na dwor nikomu sie nie chce schodzic bo 4 pietro bez windy :)
Co do palacych sasiadow to uwielbiam gdy pala w oknie lub przed drzwiami a caly dym czuc u mnie w mieszkaniu. Codziennie wieczorem wietrze przed spaniem i gdy oni pala w oknie wcale nie jest mi fajnie. Nie ma tez jak wyjsc na fajke na klatke i caly smrud czuc w polowie mojego mieszkania. Nie jeden raz slychac mnie bylo na klatce gdy "prosilam" aby nie palono, to teraz sasiadka pali w domu przy otwartych drzwiach myslac (albo nie myslac) ze dymu u kogos nie czuc.
Pierwotnie, już dobrze nie pamiętam kiedy ale to musiało być bardzo dawno (jeszcze paliłem), ustawodawca chciał zakazać również palenia: na balkonach, w otwartym oknie, w promieniu ileś tam metrów od wejścia do zakładu pracy a nawet we własnym samochodzie. Nie mówiąc o klatkach schodowych czy windach!
Pamiętam ten planowany zakaz we własnym samochodzie :) Choć to już według mnie lekka przesada, z akcentem na"lekka".
w ustronnym miejscu :P na każdym osiedlu się takie znajdzie
Pomysł jest tylko jeden.Jak się nie chce truć własnych dzieci , to się nie pali.Nie są to puste słowa, bo jestem palaczką.Nie palę przy osobach niepalących, wolę zapalić przed domem, mimo, że nie mam sąsiadów w pobliżu i małych dzieci w domu.
ja też tak robię. Żeby nikomu nie przeszkadzac.
I nienawidzę zadymionych pomieszczeń mimo że palę.
To tak jak ja .Może to kogoś dziwić, bo palę, ale tak jest.
A niech dziwi ;)
Może i dziwi...ale ja też tak mam:)))
No to jest nas więcej.
Powinna być informacja o zakazie palenia, tam gdzie jej nie ma palić można:)
Nieznajomość prawa nie zwalnia od obowiązku jego przestrzegania.
Zgadza się:)
wydaje mi się że są to wszystkie miejsca w których może się zatrzymać mniejsze lub większe skupisko ludzi np są to przystanki choć wiem że tam jest problem czy to tylko wiata czy cały obszar ale również wejścia do budynków publicznych itp napewno więcej znajdziesz w necie.
moim zdaniem nie byłoby tego problemu gdyby palacze myśleli że są wśród innych ludzi często dzieci a nie wyłącznie o upajaniu się w swojej własnej rozkoszy każdego kolejnego zaciągnięcia się
Mnie osobiście bardzo denerwuje gdy ktoś idzie przede mną ulicą i pali bo cały dym spada na mnie na dodatek porusza się w jakimś dziwnym rytmie że trudno go wyprzedzić często nie reaguje nawet na przepraszam chcę wyprzedzić bo nie mam ochoty wdychać dymu. Dodam, że drażniło mnie to również wiele lat temu gdy jeszcze sama byłam pochłonięta tym nałogiem. Nigdy nie paliłam idąc ulicą wolałam się gdzieś zatrzymać usiąść na ławce czy w kawiarni zapalić i pójść dalej, moj kolega przewrotnie mówił zawsze, że "tylko kurew idzie ulicą i pali" używając dokładnie tego słowotworu - jeśli kogoś to uraziło przepraszam za cytat
Teraz jakoś na przystankach nie palą i bardzo dobrze, bo bardzo mnie to denerwowało.
Jak ktoś musi, to niech sobie pali w miejscach do tego wyznaczonych.
Najgorzej żal tych biednych dzieci, co ich mamusie tak namiętnie palą.
Słyszałam kiedyś jak pediatra ochrzaniała matkę co była u niej z dwojgiem dzieci na wizycie.
Dzieci strasznie śmierdziały dymem papierosowym, ubrania i nawet włosy na głowie.
Pediatra do zwolnienia. Dyscyplinarnie.
A to niby dlaczego? Nie zwracała jej uwagi przy ludziach, a że siedziałam blisko drzwi to słyszałam.
Jak ludzie nie myślą sami , to dobrze że inni ich rozumu uczą.
Skoro słyszałaś, to znaczy, że przy osobach trzecich. Nie po to chodzi się do lekarza, by ten łajał cię publicznie. Domyślam się, że rownież w obecności dzieci? Sytuacja skandaliczna.
Mam bardzo dobry słuch i siedziałam przy samych drzwiach:) Ja bym się nie obraziła jakby mi lekarz zwrócił uwagę że moje dzieci śmierdzą papierosami. Wziełabym sobie głęboko do serca jego słowa i nie paliła w domu przy dzieciach, trując je od małego.
W przychodniach bardzo często się zdarza że słychac co mówi lekarz do pacjenta i na odwrót. Bo są cienkie drzwi lub szpary pod drzwiami .
Ja cię kręcę. Jeszcze powiedz, że NFZ finansuje te publiczne seanse wychowawcze. Bo są cienkie drzwi? Dojdzie do tego, że drzwi będą tylko w podwyższonym standardzie. Wracając do dzieci: były przy tym? Słuchały połajanek wobec matki?
Tego nie wiem czy finansuje czy nie:))) matka była w gabinecie z dziećmi, jedno miało kilka miesięcy a drugie około 2 lat.
Więc na pewno nic nie zrozumiały z Tego wykładu.
Nie wiem czemu Jarku to Cię tak oburzyło, przecież lekarka powiedziała kobiecie prawdę.
Nie wiem czemu nie rozumiesz. Wydawało mi się, że mówię o podstawowych prawach człowieka.
Jak moja córka chodziła do zerówki to dzieci nie chciały się bawić z jedną dziewczynką bo śmierdziała dymem z papierosów.Jej obydwoje rodzice w domu palili.
Aniu, tego smrodu z ubrań i włosów się nie uniknie, jeżeli oboje rodzice palą w domu. Co z tego że się upierze ubranie i umyje dziecku włosy, jak za chwilę będzie to samo.
da się jeśli się chce ja nie palę i na dym jestem bardzo wyczulona pali moja przyjaciółka i jej mąż mają dwoje dzieci inikt z nich dymem nie śmierdzi - powód jest prosty nawet jakby było -30 na dworze to palą na balkonie i basta.
No właśnie jak się w domu nie pali, ale są rodzice co mają wszystko gdzieś i palą w domu, wtedy za cholerę tego smrodu nie wytępisz:)
Jak ktoś niepalący wchodzi do takiego domu, to aż cofa.
Ja na przystanku spotykałam taką "mamusię cudowną"... Cygaro w gębie a dziecko siedziało obok niej w tych oparach. A najlepsze jest to, że jeździła z dzieckiem do lekarza, bo miało cały czas problemy z ...płucami! Zgroza...
Teraz przynajmniej można taką zjachać legalnie z dołu do góry, w świetle prawa!
:)) Brak słów na takie.
Popieram! My mamy wspólny korytarz i windę - jedno i drugie bez wentylacji, a sąsiedzi kopcą. Nie mogę z dzieckiem tam chwili wytrzymać. W nosie mają przepisy, a nas to truje i nie mogę ominąć! Nie koniecznie ta mama musiała więc palić przy dzieciach...
Ja też się ciesze, że z tym wreszcie spokój... przychodził człowiek na przystanek a tam siwo...bo niby na powietrzu, ale trzeba było miejsca szukać pod wiatr, bo inaczej aż dusiło...
Ja mam taki problem z moja koleżanką z pracy ( jestem nauczycielką ) bardzo mnie to denerwuje bo pali na przerwach w pokoju, dym czuć na korytarzu...przychodzi jeszcze pani sprzątaczka i zamykają się i palą. Dyrektor udaje , że nie wie ...ale gdybym to ja tak palila to już bym miała jakąś naganę...
To nie wiesz jak to załatwic?
To jest bardzo małe środowisko, już i tak niektórzy patrzą na siebie wilkiem a my jaesteśmy tylko dwie w taki małym pokoiku. Nie chcialabym, żebyśmy sie pokłóciły...ale tak mnie to wkurza bo gdzie jak gdzie ale w szkole?! I jeszce ta wazna pani woźna co rządzi nauczycielami uchchchże mamy podlewać kwiaty z uczniami bo ona nie będzie....
Porozmawiaj z koleżanką i powiedz że dym Ci szkodzi i że jak chce palić to niech wychodzi. Widocznie pani woźna w szkole czuje się ważnejsza od dyrektora. Może powinaś pokazać gdzie jest miejsce tej pani , bo chyba nie w pokoju nauczycielskim.
Niech sobie pali w składziku z mopami.
Obraziła by się na dobre. A pani woźna ma taki pysk od ucha do ucha, że nawet dyrektor siedzi jak trusia, a ja jestem osoba raczej spokojna , co to nie wadzi nikomu....i jest mi z tym źle bo zaraz braknie mi języka w gębie tyle.....
Jestem zszokowana tym co piszesz:( nie chciałabym pracować w takiej szkole, gdzie rządzi pani woźna. Myślę że czas skończyc z tą spokojnością i powiedzieć otwarcie Mamusiu, co o tym wszystkim myślisz.
Palenie w szkole.... Zakaz zakazem, a panie nauczycielki kopcą w najlepsze, mając w nosie rozporządzenie, dyrekcję, innych nauczycieli- tych niepalących, uczniów...
Palą w WC, a co! Jak Ci przeszkadza ten smród, to sobie idź poszukać innej, niecuchnącej toalety.
Wszak to Twój problem, że chce Ci się skorzystać z toalety...
Żenujące, ale niestety! prawdziwe.
Na koniec mała dygresja ..ostatnio jak ksiądz przyszedł niby po kolędzie, to pierwsze pytanie jakie zadał, było: " Palicie?". No nie palimy....A to szkoda, bo mnie się tak chce zapalić!!!
Dobrze że nie zapytał czy pijecie:))
Ano pijemy! . Tyle naszego co sobie popijemy czegoś smacznego, niekoniecznie procentowego
U nas w szkole nigdy nie czułam dymu tytoniowego. gdybym tylko poczuła od razu zadzwoniła bym na
policje. Nie ważne, że naraziła bym się tym komuś.
Poszperałam z ciekawości, i znalazłam, sprawdz-gdzie-nie-wolno-puszczac-dymka
jak dobrze, że ten problem mnie już nie dotyczy
wychodzi na to że kuzynka z Anglii miała rację, że na chodniku można palić.
Mówiła że u nich na początku też były dylematy, gdzie można a gdzie nie, teraz już wszystko wiadomo.
Dziwi mnie ta plaża.
Mnie dziwi, że na klatkach schodowych i w windzie można.
Juz trzeba nie miec kompletnie uzwojenia na mózgu żeby w windzie palić.
Wiesz, przepisy przepisami, ale najważniejszy jest zdrowy rozsądek i wyobraźnia;)
i kulturę osobistą ;)
Oczywiście
Zakazy w Polsce nie sa tak samo ostre jak w reszcie krajow UE, bo przewiduja mozliwosc palenia w
wydzielonych rewirach w restauracjach, czy innych lokalach, byleby mialy odpowiednia izolacje od reszty, no i
wentylacje oczywiscie.
Mnie to sie wydaje strasznym nieporozumieniem, bo zakaz mial rowniez chronic zdrowie pracownikow.
Moze to tylko luka w prawie, ale bardzo mi sie nie spodobala.
u nas to wygląda koszmarnie ale dla bywalców takich pomieszczeń.
Tam pracownicy wchodzą chyba tylko po zamknięciu lokalu a otwarciu okien.
Wszystko zamawia sie przy barze, w miejscu gdzie się nie pali, można przejść do takiej cześci, siekiera niesamowita.
Podziwiam determinacje palących osób, bo mimo że ja palę to bym tam nie weszła.
Tyle to wytrzymam i bez dymka.
Nie widziałam żeby tam kelnerka wchodziła, ani razu.
Myślę że to się wszystko wyklaruje, póki co jest lekki chaos.
Myślę też że kultura i mentalność musi się zmienić, jeszcze trochę... niestety...
Że nie wspomnę o kiepach na trawnikach, chodnikach i wszędzie gdzie się da. Straszne.
Faceci podobno nawet sikają w windzie jak nikt nie widział ale to nie na temat.
Dobrze że w mojej miejscowości nie ma windy, poza szpitalem, ratuszem i galerią
W zeszłym tygodniu moja mama przyłapała takiego 30 letniego młodzieńca jak sikał w windzie. Nakrzyczała na niego ale niestety nie skorzystała już z windy tylko zeszła po schodach. Facet zjechał pietro niżej , wysiadł i dokończył sikanie na korytarzu. Tego mojej mamuni było juz za wiele. Poszła do jego matki i powiedziała, że następnym razem to zawiadomi dzielnicowego. Winda i korytarz zostały umyte przez oczywiście przez mamę młodzieńca a on sam przyszedł po 2 dniach i przeprosil.
Vikuniu 30 lat to już nie młodzieiec, moim zdaniem ten typek miał coś z głową lub był pijany albo naćpany. Żaden normalny człowiek się tak nie zachowuje, no cóż debili nie sieją, sami się rodzą,
A ja myślę, że debile się nie rodzą.
Ktoś (najprawdopodobniej rodzice) pozwala na debilne pomysły już w dzieciństwie, potem to tylko przybiera na sile.
Dlaczego mamusia po nim sprzątała? Wszak facet ma ręce! Niech sprząta skoro narozrabiał.
Według nowelizacji polskiego prawa "spacerując chodnikiem"czy stojąc pod blokiem, możemy palić do woli,a nawet paląc popełnić samobójstwo.Pomieszczenie bez stolików,to już nie restouracja jednak wciąż pomieszczenie publiczne wiec zero palenia.Myślę,że jeśli przestaną palić w windach na klatkach i przystankach,to byłby wielkich sukces.
Myślę, że tak szybko nie przestaną palić tu i ówdzie. Palą małe dzieci..notabene 6-7 letnie, pali młodzież, palą dorośli...czy jest szansa na zmianę takiego zachowania? Nie sądzę.
W niektórych rodzinach palenie papierosów przechodzi jak genotyp...z pokolenia na pokolenie.
Trzeba próbować. Do mnie niedawno podbiegł 10 latek z papierosem na przystanku "daj ognia" powiedział, a we mnie się zagotowało. Złamałam mu tego papierosa, ale tak mnie wcięło, ze nie wiedziałam co powiedzieć.
autobus przyjechał i wskoczył do niego i tyle go widziałam.
Pracuję z dziećmi i młodzieżą z tzw. trudnego rejonu. Prowadziłam niejednokrotnie zajęcia profilaktyczne dotyczące nikotynizmu. To trochę wygląda jak walka z wiatrakami, ale mimo wszystko twierdzę, że warto.
Każda uratowana duszyczka to jedno zdrowie więcej
No pewnie, a każdy z nas może w swoim otoczeniu też robić takie "porządki".
Choć to niewątpliwie trudne.
Znasz zapewne przypowieść o meduzach, ona towarzyszy mi na co dzień.
Kiedyś trafiłam na psycholog o specjalności 'od uzależnień' a paradoksalnie paliła papierosa jeden za drugim.
Za to wyciąga ludzi z innych używek, skutecznie dość, ma dobrą renomę :)
Mój mąż dowiedział się, że jego nieletni brat podobno próbuje papierosów. Nikt go nie przyłapał. Mąż przeprowadził z nim poważną rozmowę. Nie mówił mu, ze to niezdrowe czy,ze to nie dla dzieci tylko, że papierosy są bardzo drogie. Szkoda kasy na nie, że może sobie palić jak będzie zarabiał pieniądze. Pomogło. chłopak jest już dorosły. Zarabia pieniądze i nie pali.