Botwinka, młoda kapustka z koperkiem to dla mnie- mieszczucha- najwspanialszy sygnał nadchodzących wakacji!No wiem,że ona na działce nie wyrosła, i pewnie chemii ma napakowane, ale witam ją jak przyjaciółkę. Od dawna próbuję ją jakoś przechować. Niestety moja zamrażarka nie pozwala-z gumy nie jest))To czekam na nia zawsze z utęsknieniem, atu-proszę- jak szybko!
A macie może jakieś oryginalne(może sałatka?) sposoby wykorzystania botwiny?
Oj nafaszerowana chemią , nafaszeowana:) ja wolę poczekać do czerwca na kapustkę młodą i botwinkę.Lubię botwinkę jak ma takie spore buraczki, wtedy ma ładny kolor i smak. Dokładam jeszcze ją do chłodnika , w sałatce nigdy nie jadłam,
Ja to tak naprawdę wychowana byłam do 15ego roku zycia na warmińskiej wsi.Ogródek był i swoja botwinka. To wiem, jak ona powinna smakować wyglądać pachnieć..W sezonie kupuję ją pękami i zżeram na tony w zupie aż mi się znudzi.Ale to tak miło ją powitać, choćby ze szklarni))Ponawiam pytanko-może ktoś z miłych forumowiczów ma sposób na jej przechowywanie(bez mrożenia--patrz wyżej dlaczego).W sezonie jest jej dużo i tanio.Dla takiego potwora botwinkowego , jak ja-to będzie nieoceniona porada))
PS.Pojawiły się też nareszcie wsystkie jeziorne ryby z łowisk. Chyba też już odżyły po zimie))
Nie ukrywam, że jestem potworem jarzynowym, a botwinkowo-kapustnym szczególnie. Kapuste muszę sobie wydzielać(choc przepadam), bo od lat walczę okrutnie z tarczyca, a u "tarczycowców" kapustne warzywa są be(((Ale w przypadku botwinki ujawnia sie moja łakomstwo na niespotykaną skalę. Zrozumcie więc " jarzynkowego potwora")))
W sałatkach zjadana jest tzw boćwina.Jest to burak liściowy,nie wytwarzający korzenia spichrzowgo.Dotychczas uprawiałam czasem biały,ale widziałam również czerwony (muszę go wysiać na próbę).
Nawet dziś widziałem i raczej chemią zbyt nie napakowana bo mizerna okrutnie. Buraczek to taki baaaaaardzo symboliczny a liście mocno sfatygowane. Chyba dla faktycznych wielbicieli.
nie wiem z czego ta Twoja botwinka się składa skoro mój tata na działce dopiero ją posiał przed świętami ale ja bym jej raczej nie próbowała bo to nie botwinka tylko tablica Mendelejewa a smak pewnie jak te całoroczne truskawki z plastikowych pudełek na widoko których moja córcia w sklepie krzyczy mama zobacz są już truskawki kup mi i nie rozumie jeszcze 7 latka że pod śniegiem u dzidka na daziałce nie wyrosły
Patrząc w ten sposób- to nie mieszczuchy nie powinny jesć w ogóle warzyw. Praktycznie wszystkie są ze szklarni, tak , jak ta botwinka.Smakowo kompletnie nie nadają się teraz do jedzenia: pomidory, młoda kapusta, sałata, truskawki.Z tej botwinki robiłam już kilka razy zupe i (oczywiście zdając sobie sprawę z jej n iedoskonałości) stwierdzam,że jest smaczna.Gdybyście wiedzieli ile chemii zawierają np pieczarki,, boczniaki, szczypiorek, czy rzodkiewka - i to w sezonie-nie tknęlibyście ich.Są sposoby cześciowego uzdatnienia , i pozbawienia azotynów ,tych warzyw.Np sałatę się trochę moczy(wypłukując nieco witamin) i pozbawia w ten sposób dużej części związków azotowych. Marchęwkę obcina sie z obydwóch brzegów-tam jest ich najwięcej itp. Wiem to od znajomych-wykładowców z wydziału technologii żywności.Zawsze lepiej zjeść trochę witamin, niż całkowicie się ich pozbawiać. A najlepiej mieć z dziadkowej działki, choć też nie do końca zdrowe, bo często skażone związkami ołowiu.Czyli tak naprawdę wyjścia logicznego nie ma.
wiesz idąc tropem przesady to i powietrze do chrzanu co by się nie wyrażać ale nawalijki to masakra oczy owszem cieszą i to wszystko dobre czym grzeszą bo cała reszta to lekka masakra
... ale z uśmiechem na ustach to raz na jakiś czas taka botwinka jak i wszystko inne nam nie zaszkodzi na codzień natomiast to świecić w ciemnościach można by zacząć
Botwinka, młoda kapustka z koperkiem to dla mnie- mieszczucha- najwspanialszy sygnał nadchodzących wakacji!No wiem,że ona na działce nie wyrosła, i pewnie chemii ma napakowane, ale witam ją jak przyjaciółkę. Od dawna próbuję ją jakoś przechować. Niestety moja zamrażarka nie pozwala-z gumy nie jest))To czekam na nia zawsze z utęsknieniem, atu-proszę- jak szybko!
A macie może jakieś oryginalne(może sałatka?) sposoby wykorzystania botwiny?
Oj nafaszerowana chemią , nafaszeowana:) ja wolę poczekać do czerwca na kapustkę młodą i botwinkę.Lubię botwinkę jak ma takie spore buraczki, wtedy ma ładny kolor i smak. Dokładam jeszcze ją do chłodnika , w sałatce nigdy nie jadłam,
Ja to tak naprawdę wychowana byłam do 15ego roku zycia na warmińskiej wsi.Ogródek był i swoja botwinka. To wiem, jak ona powinna smakować wyglądać pachnieć..W sezonie kupuję ją pękami i zżeram na tony w zupie aż mi się znudzi.Ale to tak miło ją powitać, choćby ze szklarni))Ponawiam pytanko-może ktoś z miłych forumowiczów ma sposób na jej przechowywanie(bez mrożenia--patrz wyżej dlaczego).W sezonie jest jej dużo i tanio.Dla takiego potwora botwinkowego , jak ja-to będzie nieoceniona porada))
PS.Pojawiły się też nareszcie wsystkie jeziorne ryby z łowisk. Chyba też już odżyły po zimie))
Nie ukrywam, że jestem potworem jarzynowym, a botwinkowo-kapustnym szczególnie. Kapuste muszę sobie wydzielać(choc przepadam), bo od lat walczę okrutnie z tarczyca, a u "tarczycowców" kapustne warzywa są be(((Ale w przypadku botwinki ujawnia sie moja łakomstwo na niespotykaną skalę. Zrozumcie więc " jarzynkowego potwora")))
możesz botwinkę zawekować i w zimie masz
Po co wekować? mrożona lepsza na zimę w smaku jak świeża:)
A jak mrozisz botwinkę?,ja nigdy tego nie robiłam,a byłoby fajnie zamrozić w tym roku
W sałatkach zjadana jest tzw boćwina.Jest to burak liściowy,nie wytwarzający korzenia spichrzowgo.Dotychczas uprawiałam czasem biały,ale widziałam również czerwony (muszę go wysiać na próbę).
Nawet dziś widziałem i raczej chemią zbyt nie napakowana bo mizerna okrutnie. Buraczek to taki baaaaaardzo symboliczny a liście mocno sfatygowane. Chyba dla faktycznych wielbicieli.
OjJareksz-tak to jest,jak się chłopa wypuści na zakupy.
Pewnie ta botwinka była po tzw "przejściach" i ledwo dyszała.
nie wiem z czego ta Twoja botwinka się składa skoro mój tata na działce dopiero ją posiał przed świętami ale ja bym jej raczej nie próbowała bo to nie botwinka tylko tablica Mendelejewa a smak pewnie jak te całoroczne truskawki z plastikowych pudełek na widoko których moja córcia w sklepie krzyczy mama zobacz są już truskawki kup mi i nie rozumie jeszcze 7 latka że pod śniegiem u dzidka na daziałce nie wyrosły
Patrząc w ten sposób- to nie mieszczuchy nie powinny jesć w ogóle warzyw. Praktycznie wszystkie są ze szklarni, tak , jak ta botwinka.Smakowo kompletnie nie nadają się teraz do jedzenia: pomidory, młoda kapusta, sałata, truskawki.Z tej botwinki robiłam już kilka razy zupe i (oczywiście zdając sobie sprawę z jej n iedoskonałości) stwierdzam,że jest smaczna.Gdybyście wiedzieli ile chemii zawierają np pieczarki,, boczniaki, szczypiorek, czy rzodkiewka - i to w sezonie-nie tknęlibyście ich.Są sposoby cześciowego uzdatnienia , i pozbawienia azotynów ,tych warzyw.Np sałatę się trochę moczy(wypłukując nieco witamin) i pozbawia w ten sposób dużej części związków azotowych. Marchęwkę obcina sie z obydwóch brzegów-tam jest ich najwięcej itp. Wiem to od znajomych-wykładowców z wydziału technologii żywności.Zawsze lepiej zjeść trochę witamin, niż całkowicie się ich pozbawiać. A najlepiej mieć z dziadkowej działki, choć też nie do końca zdrowe, bo często skażone związkami ołowiu.Czyli tak naprawdę wyjścia logicznego nie ma.
wiesz idąc tropem przesady to i powietrze do chrzanu co by się nie wyrażać ale nawalijki to masakra oczy owszem cieszą i to wszystko dobre czym grzeszą bo cała reszta to lekka masakra
... ale z uśmiechem na ustach to raz na jakiś czas taka botwinka jak i wszystko inne nam nie zaszkodzi na codzień natomiast to świecić w ciemnościach można by zacząć