Witam i mam pytanie do wszystkich mam zorientowanych w temacie czy to prawda że jeżeli moje pierwsze dziecko miało żółtaczkę fizjologiczną i było naświetlane lampami to kolejne również będzie ją miało?
Każdy noworodek ma zażółcone powłoki skórne.jest spowodowana rozkladem krwinek czerwonych ( których noworodek ma bardzo dużo) Żółtaczka fizjologiczna, jak sama nazwa wskazuje jest fizjologią, czyli nie wymaga leczenia.Fizjologiczna żółtaczka występuje od 3 doby po urodzeniu i w 5 dobie poziom bilirubiny sie zmniejsza. Żóltaczka patologiczna jest spowodowana nieprawidłowym, za wysokim poziomem bilirubiny we krwi i wtedy wymaga leczenia np. lampami naświetlającymi.
Tak tylko mam pytanie czy regułą jest że jeżeli pierwsze dziecko ją miało to drugie też napewno czy drugie może jej nie mieć?tzn podwyższoną do tego stopnia że trzeba będzie naświetlać.
W przypadku naszego syna- konflikt serologiczny rodziców ( różne grupy krwi, ja Rh -, mąż Rh+), dodatni odczyn Coombsa. Bilirubina u syna spadała ok.1 m-ca, zanim p.neonatolog uznała, że już możemy zakończyć pomiary bilirubiny, że już mamy normę.
U nas podobnie,z mężem mamy konflikt serologiczny,pierwsza córka nie miała żółtaczki(napewno miała,ale taką nie widoczną,bo nie była żółta),a druga maiła sprą,trzymała się chyba z 2 miesiące,ale nie byłyśmy w szpitalu,tylko w domu.
Przyczyna żółtaczki jest rozpad czerwonych krwinek. Watroba noworodka jeszcze nie potrafi "przerobić" nadmiaru krwinek ( noworodki maja ich więcej w 1 mililitrze 9 ich poziom musi się wyrównać). Z rozpadu krwinek czerwonych powstaje bilirubina, która zażółca skóre i białka oczek. Za wysoki poziom bilirubiny i żółtaczka patologiczna wystepuje wtedy, gdy np. dziecko urodzi sie z konfliktu serologicznego. Wtedy ( tak na "chłoski rozum") krwinki dziecka zwalczaja sie z krwinkami przekazanymi od matki i taka żółtaczka trwa dłużej, aż do momentu, gdy dziecku wyrówna się poziom własnych krwinek. Żółtaczka patologiczna musi być leczona, bo kolor skóry to jedno, a druga sprawa to to, że bilirubina może uszkadzać jądra podkorowe w mózgu, które odpowiadają za układ ruchu oraz za czynności wymagające od człowieka skupienia uwagi na danej czynności.
Konfliktu u nas nie było a żółtaczka trwała dłużej niż powinna. Zaś synowie byli wcześniakami i żółtaczka przebiegała książkowo i nie wymagali naświetleń.
Żółtaczkę fizjologiczną ma każdy noworodek, ale tylko niektóre mają przedłużoną żółtaczkę, kiedy bilirubina nie spada tak, jak powinna. Nie jest żadną regułą, że skoro pierwsze to i drugie dziecko.... Ja z moim synem z powodu przedłużonej żółtaczki ( były naświetlania, kroplówki, blokowanie karmienia, bo mieliśmy z mężem konflikt serologiczny) leżałam prawie 2 tyg.w szpitalu. Drugie dziecko miało typową fizjologiczną żółtaczkę, wyszłyśmy do domu w trzeciej dobie.
A czy li drugie dziecko nie jest na nią skazane to dobrze bo z pierwszym dzieckiem spędziliśmy prawie tydzień w szpitalu a teraz urodzę drugie i mam nadzieję że moze wyjdziemy wcześniej.Ciekawe czy płeć dziecka ma wpływ na rozpad bilirubiny?
Moja córka miała delikatną żółtaczkę fizjologiczną, ale w 3 dobie nas wypisali, bo bilirubina spadała. Kiedy urodził sie syn miał bardzo podwyższoną bilirubinę i wymagał naświetlania lampami (2 doby). W sumie spędziliśmy w szpitalu 7 dni. Pytałam lekarza jak to jest z ta żółtaczką, na co odpowiedział mi, że przychodzi ona falami. Czasami jest tak, ze wszyskie dzieci np. w ciagu tygodnia wymagają naświetlań, a urodzone w następnym tygodniu jak reką odjął i żadne nie ma żóltaczki. Faktycznie cos w tym musi być, bo dziewczyny, które leżały ze mną na sali i w salach obok wszystkie miały dzieci z żółtaczką wymagającą naświetlań, a jak już mnie wypisywali, to żadne z nowo narodzonych maluchów nie miało żółtaczki. Wiec chyba nie ma wplywu płec na rozpad bilirubiny.
Mój pierwszy syn miał żółtaczkę o wysokim poziomie bilirubiny - dodatkowym tutaj obciążeniem był fakt konfliktu w grupach głównych krwi (ja - 0, syn - A). Syn miał kroplówki, był na obserwacji na oddziale patologii noworodka, był poddawany fototerapii, podawane były kroplówki z glukozą i ograniczono karmienie piersią. Pobyt w szpitalu trwał tydzień. Po drugim porodzie, podczas pierwszej wizyty w sali neonatologa, był przeprowadzany wywiad i lekarka pytała też o żółtaczkę o starszych dzieci. Mój drugi syn był profilaktycznie też przebadany, bilirubina szybko rosła (sytuacja z konfliktem w grupach głównych krwi też się powtórzyła), ale nie do tak wielkich wartości, jak za pierwszym razem. Młodszy był czujnie obserwowany, pobyt w szpitalu był wydłużony przez to o jeden dzień - neonatolog podkreślała, że to z powodu "obciążonego wywiadu" dotyczącego przejść ze Starszym. Wypuścili nas w sumie w 4 dobie, z zaleceniem kontroli poziomu bilirubiny po kolejnych dwóch dniach i konsultacji wyniki z lekarzem na oddziale. Na szczęście wszystko było ok. Obyło się bez kroplówek i fototerpii.
U mnie nie było żadnego konfliktu -a oboje byli naświetlani. To znaczy mieli żółtaczkę podwyższoną i utrzymującą się dłużej
Z synem wyszłam w normalnym terminie (wtedy chyba po 4 dniach to było) - poziom bilirubiny był na granicy..ale ja chciałam już do domu. Potem dwa miesiące bujania sie po lekarzach - płukanie, kroplówki. Piękna opalona cera nie była czymś naturalnym - a oznaką zółtaczki.
W przypadku córki, gdy okazało się, że też bilirubina jest podwyższona - nie pchałam sie do domu "na już" Była kilka dni dłużej (nie pamiętam ile - dzień, dwa, trzy, musiałabym patrzeć w książeczce) - ale wyszła już z normalnym poziomem. I nie było problemów.
Nie wiem czy można to przenosić na drugie dziecko - czy jest to reguła. Wydaje mi się, że nie jest to jakiś wielki problem - grunt to uzbroić się w cierpliwość - i odczekać aż wszystko sie unormuje. Jest to dużo łatwiejsze z poziomu szpitala niż późniejsze bieganie na pobieranie krwiz poziomu domowego...
moja pierwsza córka miała w granicach normy żółtaczkę fiz. i wyszliśmy do domu w trzeciej dobie.
druga córcia miała już wysoki poziom bilirubiny i czekaliśmy w szpitalu aż wskaźnik zacznie spadać . było to chyba w 14 dobie. co ciekawe u nas żółtaczka zaczęła sie pojawiać dopiero w piątej dobie, gdzie normalnie dziecko jest już w domu. stymże córka pozostała w szpitalu z innych względów medycznych, to i okres do momentu spadku bilirubiny spędziłyśmy w szpitalu. sztuczne karmienie w tym przypadku jest lepsze do zbijania bilirubiny. ja natomiast nie chciałam karmić sztucznym mlekiem , ale że już miałam dosyć pobytu w szpitalu zdecydowałam się na podanie bebilonu. dowiedziałam się o jeszcze jednym skutecznym sposobie, a mianowicie swoje ściągnięte mleko trzeba podgrzać do 50 stopni. zastosowałam te dwie metody. nie wiem dlaczego, ale lekarze nie chcieli naświetlać małej. raz tylko była pod lampami. ponoć odchodzi się od naświetlania... życzę Ci , abyś szybciutko wróciła do domu ze swoim szkrabem. ciężko jest wytrzymać w szpitalu ze świadomościa , że drugi maluch czeka na ciebie w domu. ja dostałam niemalże obłędu.
Witam i mam pytanie do wszystkich mam zorientowanych w temacie czy to prawda że jeżeli moje pierwsze dziecko miało żółtaczkę fizjologiczną i było naświetlane lampami to kolejne również będzie ją miało?
Każdy noworodek ma zażółcone powłoki skórne.jest spowodowana rozkladem krwinek czerwonych ( których noworodek ma bardzo dużo) Żółtaczka fizjologiczna, jak sama nazwa wskazuje jest fizjologią, czyli nie wymaga leczenia.Fizjologiczna żółtaczka występuje od 3 doby po urodzeniu i w 5 dobie poziom bilirubiny sie zmniejsza. Żóltaczka patologiczna jest spowodowana nieprawidłowym, za wysokim poziomem bilirubiny we krwi i wtedy wymaga leczenia np. lampami naświetlającymi.
Tak tylko mam pytanie czy regułą jest że jeżeli pierwsze dziecko ją miało to drugie też napewno czy drugie może jej nie mieć?tzn podwyższoną do tego stopnia że trzeba będzie naświetlać.
Co jest przyczyną gdy żółtaczka trwa o wiele dłużej niż zwykle czyli kilka tygodni?
W przypadku naszego syna- konflikt serologiczny rodziców ( różne grupy krwi, ja Rh -, mąż Rh+), dodatni odczyn Coombsa. Bilirubina u syna spadała ok.1 m-ca, zanim p.neonatolog uznała, że już możemy zakończyć pomiary bilirubiny, że już mamy normę.
U nas podobnie,z mężem mamy konflikt serologiczny,pierwsza córka nie miała żółtaczki(napewno miała,ale taką nie widoczną,bo nie była żółta),a druga maiła sprą,trzymała się chyba z 2 miesiące,ale nie byłyśmy w szpitalu,tylko w domu.
Przyczyna żółtaczki jest rozpad czerwonych krwinek. Watroba noworodka jeszcze nie potrafi "przerobić" nadmiaru krwinek ( noworodki maja ich więcej w 1 mililitrze 9 ich poziom musi się wyrównać). Z rozpadu krwinek czerwonych powstaje bilirubina, która zażółca skóre i białka oczek. Za wysoki poziom bilirubiny i żółtaczka patologiczna wystepuje wtedy, gdy np. dziecko urodzi sie z konfliktu serologicznego. Wtedy ( tak na "chłoski rozum") krwinki dziecka zwalczaja sie z krwinkami przekazanymi od matki i taka żółtaczka trwa dłużej, aż do momentu, gdy dziecku wyrówna się poziom własnych krwinek. Żółtaczka patologiczna musi być leczona, bo kolor skóry to jedno, a druga sprawa to to, że bilirubina może uszkadzać jądra podkorowe w mózgu, które odpowiadają za układ ruchu oraz za czynności wymagające od człowieka skupienia uwagi na danej czynności.
Konfliktu u nas nie było a żółtaczka trwała dłużej niż powinna. Zaś synowie byli wcześniakami i żółtaczka przebiegała książkowo i nie wymagali naświetleń.
Żółtaczkę fizjologiczną ma każdy noworodek, ale tylko niektóre mają przedłużoną żółtaczkę, kiedy bilirubina nie spada tak, jak powinna. Nie jest żadną regułą, że skoro pierwsze to i drugie dziecko....
Ja z moim synem z powodu przedłużonej żółtaczki ( były naświetlania, kroplówki, blokowanie karmienia, bo mieliśmy z mężem konflikt serologiczny) leżałam prawie 2 tyg.w szpitalu.
Drugie dziecko miało typową fizjologiczną żółtaczkę, wyszłyśmy do domu w trzeciej dobie.
A czy li drugie dziecko nie jest na nią skazane to dobrze bo z pierwszym dzieckiem spędziliśmy prawie tydzień w szpitalu a teraz urodzę drugie i mam nadzieję że moze wyjdziemy wcześniej.Ciekawe czy płeć dziecka ma wpływ na rozpad bilirubiny?
Moja córka miała delikatną żółtaczkę fizjologiczną, ale w 3 dobie nas wypisali, bo bilirubina spadała. Kiedy urodził sie syn miał bardzo podwyższoną bilirubinę i wymagał naświetlania lampami (2 doby). W sumie spędziliśmy w szpitalu 7 dni. Pytałam lekarza jak to jest z ta żółtaczką, na co odpowiedział mi, że przychodzi ona falami. Czasami jest tak, ze wszyskie dzieci np. w ciagu tygodnia wymagają naświetlań, a urodzone w następnym tygodniu jak reką odjął i żadne nie ma żóltaczki. Faktycznie cos w tym musi być, bo dziewczyny, które leżały ze mną na sali i w salach obok wszystkie miały dzieci z żółtaczką wymagającą naświetlań, a jak już mnie wypisywali, to żadne z nowo narodzonych maluchów nie miało żółtaczki. Wiec chyba nie ma wplywu płec na rozpad bilirubiny.
Mój pierwszy syn miał żółtaczkę o wysokim poziomie bilirubiny - dodatkowym tutaj obciążeniem był fakt konfliktu w grupach głównych krwi (ja - 0, syn - A). Syn miał kroplówki, był na obserwacji na oddziale patologii noworodka, był poddawany fototerapii, podawane były kroplówki z glukozą i ograniczono karmienie piersią. Pobyt w szpitalu trwał tydzień.
Po drugim porodzie, podczas pierwszej wizyty w sali neonatologa, był przeprowadzany wywiad i lekarka pytała też o żółtaczkę o starszych dzieci. Mój drugi syn był profilaktycznie też przebadany, bilirubina szybko rosła (sytuacja z konfliktem w grupach głównych krwi też się powtórzyła), ale nie do tak wielkich wartości, jak za pierwszym razem. Młodszy był czujnie obserwowany, pobyt w szpitalu był wydłużony przez to o jeden dzień - neonatolog podkreślała, że to z powodu "obciążonego wywiadu" dotyczącego przejść ze Starszym. Wypuścili nas w sumie w 4 dobie, z zaleceniem kontroli poziomu bilirubiny po kolejnych dwóch dniach i konsultacji wyniki z lekarzem na oddziale. Na szczęście wszystko było ok. Obyło się bez kroplówek i fototerpii.
Pierwsze moje dziecko miało żółtaczke tyle, że był wcześniakiem. Był 5 dni naświetlany. A drugi nie miał i po 2 dniach byliśmy juz w domu:)
To mnie nastraja optymistycznie gdyż za tydzień mam termin porodu i nie chciała bym leżeć znów z dzieciaczkiem tydzień dłużej.
U mnie nie było żadnego konfliktu -a oboje byli naświetlani. To znaczy mieli żółtaczkę podwyższoną i utrzymującą się dłużej
Z synem wyszłam w normalnym terminie (wtedy chyba po 4 dniach to było) - poziom bilirubiny był na granicy..ale ja chciałam już do domu.
Potem dwa miesiące bujania sie po lekarzach - płukanie, kroplówki. Piękna opalona cera nie była czymś naturalnym - a oznaką zółtaczki.
W przypadku córki, gdy okazało się, że też bilirubina jest podwyższona - nie pchałam sie do domu "na już" Była kilka dni dłużej (nie pamiętam ile - dzień, dwa, trzy, musiałabym patrzeć w książeczce) - ale wyszła już z normalnym poziomem. I nie było problemów.
Nie wiem czy można to przenosić na drugie dziecko - czy jest to reguła.
Wydaje mi się, że nie jest to jakiś wielki problem - grunt to uzbroić się w cierpliwość - i odczekać aż wszystko sie unormuje. Jest to dużo łatwiejsze z poziomu szpitala niż późniejsze bieganie na pobieranie krwiz poziomu domowego...
ja mam rh+ więc chyba też nie ma konfliktu.
konflikt w grupach głównych krwi jest czymś zupełnie innym niż konflikt serologiczny - nie ma związku z Rh.
moja pierwsza córka miała w granicach normy żółtaczkę fiz. i wyszliśmy do domu w trzeciej dobie.
druga córcia miała już wysoki poziom bilirubiny i czekaliśmy w szpitalu aż wskaźnik zacznie spadać . było to chyba w 14 dobie. co ciekawe u nas żółtaczka zaczęła sie pojawiać dopiero w piątej dobie, gdzie normalnie dziecko jest już w domu. stymże córka pozostała w szpitalu z innych względów medycznych, to i okres do momentu spadku bilirubiny spędziłyśmy w szpitalu.
sztuczne karmienie w tym przypadku jest lepsze do zbijania bilirubiny. ja natomiast nie chciałam karmić sztucznym mlekiem , ale że już miałam dosyć pobytu w szpitalu zdecydowałam się na podanie bebilonu. dowiedziałam się o jeszcze jednym skutecznym sposobie, a mianowicie swoje ściągnięte mleko trzeba podgrzać do 50 stopni. zastosowałam te dwie metody.
nie wiem dlaczego, ale lekarze nie chcieli naświetlać małej. raz tylko była pod lampami. ponoć odchodzi się od naświetlania...
życzę Ci , abyś szybciutko wróciła do domu ze swoim szkrabem. ciężko jest wytrzymać w szpitalu ze świadomościa , że drugi maluch czeka na ciebie w domu. ja dostałam niemalże obłędu.