Tak jak w tytule,to wychodzę z założenia,że niektórzy bardzo szaleją na święta Wielkanocne.Żeby nikogo nie urazić i nie wywołać awantury,bo nie mam takiego zamiaru-zaznaczam z góry.Moim zdaniem nie ma tak co szaleć i się przejmować tym co postawić na stół,przecież to tylko dwa dni-nie to co Boże Narodzenie bo jest więcej świąt.Zwłaszcza,że wszystko jest drogie,a pensje-zależy też jakie u kogo.A przecież do następnej wypłaty trzeba z czegoś żyć.Jak widzę są tu prawie sami bogaci ludzie(prosze się nie obrażac za moją szczerość).Ja szykuję wszystko tradycyjnie i z umiarem,owszem ja też będę miała gości.To takie moje zdanie na temat świą bo jak widzę to co niektórzy chcą zawojować świat,hi,hi,hi.
Scooby jesteś bardzo mądra kobitą. :):) Czasy PRL juz dawno mineły i nie ma potrzeby robić nie wiadomo ile jedzenia.jedzenia. Liczy się to z kim spędzamy święta i jak a nie to co jest na stole. Ja osobiście nie lubie jadać przez dłuższy czas tego samego. Nie lubię również niektorych rozmrażanych dań i wędlin. Zamiast siedzeć przy stole wole jak gdzieś jesteśmy na łonie natury kiedy w święta możemy być wszyscy razem zawsze staramy sie iść na spacer i napawać widokiem wyczekiwanej wiosny i swoją obecnościa.
Tu nie chodzi o czasy PRL.Każdy robi jkak uważa ale to mnie doprowadza do śmiechu po prostu.Aha czyli jak przyjdą do Ciebie goście to zabierasz ich na łono natury,czyli chodzi Ci o to żeby jak najmniej zjedli-no ja jeszcze nie słyszałam o takiej modzie-że z goścmi od razu na łono natury!Dobrze,że w święta chcesz być razem z rodziną-wszyscy razem to fajnie ja też tak chcę.Dobre! Wygnać od razu gości na łono natury,
Aggusia nigdzie nie napisała, że zaprasza gości zamiast do stołu - na łono natury. Pisze o swojej rodzinie, co wg mnie oznacza męża i dzieci a nie zaproszonych gości.
Nie było mne a tu widze tylu przeciwników zdrowego życia :):) Dokładnie nigdzie nie napisałam, że jak przyjdą goście to ich odrazu biorę na łono natury. Pisałam o swojej rodzinie czyli ja mąż i dzieci. Zreszta jak są goście też z przyjemnścią chodzą spacery. Ja nie uważam aby siedzenie cały dzień przy stole komus na dobre wyszło. Człowiek je po to żeby żyć a nie odwrotnie.
Chodziło mi o zabieranie gosci na spacer,przecież jak ktoś nie będzie chciał iśc to nie zmusisz go,a i samego w domu nie zostawisz-troche dla mnie to bezsensu-wychodzić z gośćmi na łono natury.
Przeczytaj jeszcze raz.Kto napisał,że zabiera gości na łono natury?Bo według mnie, nikt z biorących udział w dyskusji, nic nie napisał ,że ma zamiar zabrać gości na spacer, a Ty dalej się przy tym upierasz.
Dlaczego? Na starówkę, do parku saskiego, na pola, do lasu... w zależnosci od tego, u kogo są święta. Zawsze gdzieś się wybieramy spalić kalorie i wywietrzyć nalewki. Jak ktoś nie ma ochoty, to ma kilka godzin na drzemkę.
Jarek dla mnie sprawa zrozumiała, bo u mnie nawet w Boże Narodzenie chodzimy z dziećmi na sanki, albo lepimy bałwany i te duże duże dzieci też mają frajdę, ale Scooby chyba ma na myśli takich gości załóżmy " dwugodzinnych".
a dla mnie bez sensu jest w dzisiejszych czasach kiedy nie głodjemy i jedzenia w sklepach jest pod dostatkiem siedzieć cały dzień przy stole. Moi goście z przyjemnością chodza na spacery. Czasem mój tato lubi zostać w domu i podrzemać. Napiszę jeszcze że w święta gramy w badminngtona, jezdzimy na rowerze, wygłupiamy się . Jaki to problem Scooby ?
No właśnie, "postaw się a zastaw się" to dla niektórych bardzo ważne. Jak widzę w telewizji reklamy zachęcające do brania kredytów na święta, to zastanawiam się czy ludzie naprawdę zadłużają się, żeby święta bardziej wystawne zrobić. Przecież stół nie musi się uginać od jedzenia. Ale to rzecz gustu. Każdy ma swoje życie i robi w nim co chce więc i święta może robić na bogato, nawet jak go na to nie stać. Ja mam luz bo święta spędzam u rodziców i teściów więc szaleć nie będę z gotowaniem. Upiekę mazurka, jakieś "wymyślne" ciastko i może babkę.
Tydzień po świętach u mnie wypada spora rodzinna uroczystość i wtedy do mnie goście zjadą. Muszę upiec dwa torty i trochę jedzenia upichcić, ale zadłużać się z tego powodu nie mam zamiaru.
Masz racje każdy robi jak mu pasuje jak uważa-jedni na bogato drudzy nie to każdego sprawa,ale mnie w moim wątku chodziło o to żeby za bardzo tak nie przesadzać,przecież to tylko dwa dni.Ja nigdy nie brałam i nie mam zamiaru brac pożyczki po to żeby zrobić święta-bo święta szybko przeminą a kredyt trzeba potem długo spłacać.Niestety taka jest prawda.
Tak to jest, że przed świętami masa roboty porządki gary itp. a potem nikomu nie chce się już nic tylko poleżeć. Dlatego postanowiłam, że urozmaicę jadłospis, ale zrobie po kilka sztuk np. 5 pomidorów faszerowanych, 4 jaja faszerowane (z tego 8 połówek), 6 galaretek drobiowych, 8 ruloników szynki z farszem w galarecie, żurek, kiełbasa i nowalijki to wiadomo + 2 ciasta. I tak będzie dużo roboty
Dlatego ja nie przepadam za świętami bo jest dużo roboty,ale jak czytam i niektórzy robią jakieś wynalazki to myślę sobie o zgrozo!Doszłam do wniosku że trzeba siebie troche oszczędzać,żeby miec więcej czasu na swoje przyjemności a nie tylko gary i sprzątanie przecież trzeba cieszyc się zyciem a nie non stop stac przy garach.
100-krotko przy takich duperelach jest najwięcej roboty, bo bigos wstawisz i się gotuje, czy mięso do piekarnika. Ale warto zrobić takie rarytasy w galarecie, mimo że zajmują dużo czasu , ale potem cieszą podniebienie i oko.:)
Ja też się z tobą zgadzam. Poza tym wydać kupę kasy, narobić się, nastać przy garach, a potem pewnie część wyrzucić, to nie dla mnie takie imprezy. W święta wolę posiedzieć z rodziną niż spędzić czas w kuchni, bo i tak prawie każdego dnia przy garkach stoję. Owszem, na święta lubię zrobić coś smacznego, niecodziennego, ale nie zastawiam stołu np. pięcioma sałatkami, pięcioma przystawkami, kilkoma daniami na gorąco i furą różnych ciast. I tak zwykle wszyscy są w końcu tak najedzeni, że potem tylko już zostaje patrzenie w pełne talerze, a i od tego człowiek jeszcze bardziej najedzony się robi ;)
U mnie w tym roku oszszędniej, bo po prostu nie chce mi sie robić. Tydzień przed Świętami pieczenie i smażenie a w Święta tez przy kuchni, bo nie jemy odgrzewanych obiadów. W tym roku piekę tylko 1 ciasto, robię 1 sałatkę. Wędliny kupuje po pare deko z roznych gatunków. Najchętniej to wyjechałabym gdzieś :)
Ja mam to szczęście i wyjeżdżam do domku nad jeziorem.Spędzałam już w ten sposób Wielkanoc i czekam na ten wyjazd.Spokój, cisza.Córka do nas dojedzie i będziemy we trójkę.Mogę sobie na taki wyjazd pozwolić, bo rodzice spędza świeta z moja młodszą siostrą i jej rodziną.Zreszta moi rodzice sami nas zachęcają do tego wyjazdu, mimo,że ciężar opieki nad moimi zwierzętami spada na mojego tatę. Nie szykuję za dużo, bo po prostu tego nie zjemy.Ja upiekę babkę, córka przywiezie sernik, a wędlina tak jak u Ciebie.
Jadę w lubuskie, nad Jezioro Wojnowskie.Cisza, spokój i prawie nie ma ludzi o tej porze roku.Latem, to i owszem bywa tam głośno w soboty, ale w tygodniu też spokój.
Ładnie tam.W lubuskim jest pełno pięknych terenów.Lubimy spędzać czas nad jeziorem,łazić po lesie,ale w święta jeszcze nie byliśmy na wyjeździe.Może kiedyś...)
Ja kiedyś też nie wyobrażałam sobie takich świat, ale jak chcę odpocząć to idealne rozwiązanie.Jak już kiedyś raz pojechałam na Wielkanoc, to o ile mam możliwość jadę.
A ja cię przebijam hihihihihi... tylko 1 wędlinka ..(bo nie mamy na to ochoty ) I zestaw serów różnistych róznistych .. miodów i dzemików .. ! Jak patrze na stosy majonezu i tony białej tłustej kiełbasy ...
Ciasta piekę wtedy kiedy mam na to ochotę .... A ze słodkosci małe '' conieco '' Koniecznie musi być ... wypad ze znajomymi nad jezioro , kawka w termosie i ciepły '' zroślak ''
Ja mam takie marzenie aby w Świeta Bożego Narodzenia wyjechać kiedyś gdzieś do ciepłych krajów i spędzić je w bikini na plaży. :):) może wkońcu wygram w toto lotka. Ja tez robie 1 sałatkę :):)
Dla mnie na Wielkanoc wystarczyłaby biała kiełbasa i jajka, jakieś ciasto. Mój mąż jednak ma zapędy do obfitości argumentowane "bo u nas zawsze tak było". Spieramy się co roku, już nie o to, co na stole, ale o to, ile :)
Dla mnie ważniejsze jest przeżycie duchowe tych Świąt a nie jedzenie. Niestety w obecnych czasach komercja zżera duchowe wartości stawiając na konsumpcję, przez co ogrom ludzi przygotowuje się do przeżycia Wielkiej Nocy (i nie tylko) w supermarketach, potem ewentualne odbębnienie spowiedzi i można świętować.
Dla mnie na Wielkanoc wystarczyłaby biała kiełbasa i jajka, jakieś ciasto. Mój mąż jednak ma zapędy do obfitości argumentowane "bo u nas zawsze tak było". Spieramy się co roku, już nie o to, co na stole, ale o to, ile :)Dla mnie ważniejsze jest przeżycie duchowe tych Świąt a nie jedzenie. Niestety w obecnych czasach komercja zżera duchowe wartości stawiając na konsumpcję, przez co ogrom ludzi przygotowuje się do przeżycia Wielkiej Nocy (i nie tylko) w supermarketach, potem ewentualne odbębnienie spowiedzi i można świętować.
O to to..właśnie napisałaś to co myślę. A mi jest przykro, Może powinno się zmienić nazwę świąt, zamiast Wielkanoc, Żarłonoc, albo Pasibebechonoc jak kto woli. Najlepiej jeszcze, żeby wszystkim sąsiadom oko zbielało. Chatko patrzeć...
A dla mnie obfitość oznacza kilka potraw do wyboru do popróbowania. Żeby nie było jak co dzień. Miło jest zaakcentować w drobny sposób, że są Święta - nierozsądne jest rzucanie się na kwiaciarnie i sklepy z żywnością i wydawanie całej pensji, ale mały bukiet żonkili albo prymula na stole, ozdobna świeczka i kilka ładnie przystrojonych tradycyjnych wielkanocnych potraw pozwala pamiętać, że jesteśmy częścią pewnej kultury. Nie jesteśmy oczywiście zobowiązani do jej kultywowania, ale dotrzymywanie wierności pewnym symbolom jest dobre i mądre - niech nasze dzieci nie zatracą umiejętności zasaidania za wspólnym stołem, na którym będzie coś więcej niż jajko i kawałek kupnego placka drożdżowego. Można zrobić mniej, ale z sercem :) Do tego zachęcam. I macie rację, nie zamieniajmy Wielkanocy w Żarłonoc :)
O!! takie święta..pięknie to napisałaś "Można zrobić mniej, ale z sercem :)" i tak jest u mnie, od minionych Świąt Bożego Narodzenia , zawsze było za dużo, i trzeba było mrozić, powiedziałam dość, i tak zostało:) Teraz jest mniej, i zdrowiej:)
Dziewczyny a moje przemyślenie jest takie : dawniej gdy nie było takiej obfitości jedzenia w sklepach to te święta tak Wielkiej Nocy jak i Bożego Narodzenia były naprawdę dniami wybitnie świątecznymi Na stołach można było wtedy i tylko wtedy dopatrzyć się takich smakołyków że mniam , mniam ... ciężko przedtem w sklepach zdobytych , bo tylko przed świętami takie rzeczy można było dostać Teraz natomiast gdy wszystko jest na wyciągniecie ręki nic tak naprawdę nie jest typowo świątecznym przysmakiem , jak na coś mamy ochotę przyrządzamy i jest Dlatego wolimy gdzieś wyjechać czy choćby pospacerować niż objadać się czymś co tak naprawdę zawsze możemy mieć nawet na codzień
Rozumienie Świąt jako okresu, w którym należy się zastawić i obeżreć jest źle pojęte. Coś takiego ma niestety długą tradycję - wystarczy wspomnieć imponujące świąteczne stoły szlacheckie i magnackie od XVI wieku poczynając. Trzęsły się tam całe prosiaki w galarecie, a kiełbasy nie tyle ścieliły na obrusach, co piętrzyły górami. Za odgórnym przykładem szły wsie całe, wyciągając jadło w potężnej ilości i jakości odpowiadającej ilości posiadanych morgów. No cóż, i tak można... Ja jednak będę obstawać, że nie należy krytykować zastawianych suto stołów stwierdzeniem "bo dawniej, gdy nie było co kupić w sklepach to..." Uważam, że teraz, gdy możliwości konsumenckie są większe, bo dostęp do różnorodnych towarów jest łatwiejszy, powinniśmy się nauczyć w inny sposób traktować Święta - wyróżnić je w inny sposób niż postawieniem na stole czekoladowego zająca i szynki konserwowej z puszki, które w czasach komuny robiły furorę wśród dzieci i dorosłych. Babę można przecież upiec własnoręcznie i polukrować staranniej niż zwykle. Jajka udekorować wyhodowaną na parapecie rzeżuchą, a w prezencie dać osobiście pięknie przystrojoną wydmuszkę i paczkę kruchych ciastek z domowymi powidłami.
Wkn , masz racje , jednak te stoły to podstawa świąt czy teraz czy też dawniej , jednak podejście jest jednak inne i to bardzo Rzeżucha u mnie obowiązkowa co roku , w tym też :))
no właśnie hihi rzeżucha to u mnie chyba jest wielkanocna tradycja. Nikt jej nie je tylko ja śmiedzi w całym domu a ja od.... hihi nie napiszę ilu lat ciągle ją sadze i w święta musze ją mieć.
Dlaczego śmierdzi ? może za dużo podlewasz , nie ma prawa śmierdzieć Ja jej nie jem, choć bomba witaminowa , u mnie tak raczej do celów dekoracyjnych służy :)
Ja wczoraj posiałam , już dzisiaj ma kiełki. Ona ma taki specyficzny zapach, najgorzej jak pęcznieją ziarenka i kiełkuje, później już nie śmierdzi tak.
Wkn, nic dodać, nic ująć Nooo...może jeszcze tylko to, że każdy powinien robić to, co uważa za słuszne a nie dziwić się innym ludziom, że celebrują święta tak, czy siak. Nie oceniajmy ludzi według siebie.
Jestem za! Co roku mamy gości na święta i nie wyobrażam sobie, by postawić na stół "wyliczone" jedzenie. Jestem w miarę przewidująca i udaje mi się dość dobrze dostosować ilość przygotowanego jedzenia . Zawsze przygotowuję sporo różnych potraw, staram się je ładnie udekorować i elegancko podać. I na pewno nie wygląda to wszystko jak na co dzień. Jak coś zostanie, dojadamy we wtorek po świętach. A najśmieszniejsze jest to, że ja lubię się tak "napracować", by moi goście wyszli najedzeni i zadowoleni.
Kultywujemy świąteczne tradycje, bo zawsze uważałam, że warto potomnym przekazać to i owo. Mamy czas i na pichcenie i na Triduum Paschalne i na spacery i na rodzinę... Życie jest piękne, święta też!
Tusiaczku, a co przeszkadza przeżywać Święta duchowo i przy okazji dobrze sobie podjeść smakołyków? Księża obchodzą Święta bardzo duchowo, ale co jedzą , to nie masz nawet pojęcia.
Znam gosposie naszego proboszcza, to co ja szykuje na Wielkanoc, to przy jej menu to pikuś. Księża też są ludzmi, jedzą co tylko dusza zapragnie.
Tak się składa, że mam pojęcie A gosposi, która po wyjściu z pracy chlapie jęzoreem na lewo i prawo, to ja nie chciałabym mieć. Nie mnie osądzać kto bardziej przeżywa Święta duchowo. Moglibyśmy się bardzo zdziwić. Chodziło mi tylko o to, że znacznie wyżej się ceni menu świątecznego stołu od samej istoty świętowania.
To zależy co chcesz wiedziec:) Jeżeli chodzi o potrawy , to oprócz tradycyjnych , mają by jeszcze jakieś potrawy kresowe, kilka gatunków ryb, kilka sałatek i jakaś czernina . Śniadanie gosposia szykuje na 25 osób, ciasta piec nie będzie bo zamówiła.
Chłopie puknij się w makówkę i czytaj ze zrozumieniem. Gdzie ja napisałam że jestem lepsza od niej? Dla księdza jest to tania siła robocza, bo żadna Polka za te pieniądze nie chciałaby u niego pracować. Ale kobieta nie ma wyboru, ma rodzinę i dlatego pracuje za marne grosze.
Nie jestem bogata, ale oszczędna. Na poczet świąt zbieram sobie grosz co miesiąc (takie stałe zlecenie, zresztą tak sie opodatkowuję na wiele rzeczy np. na wakacje, ubezpieczenie samochodu ;>, żeby nie rozwalić kasy z tych co mam), tak, że trochę wpada mi na Wielkanoc, a dwa razy tyle na Boże Narodzenie. Dokładam z życiowych i mam. No i jeszcze z pracy grosz wpada, bo pracuję w państwówce. A na te święta czekamy przecież i świetujemy! Ale zauważam, ze to co zbieram coraz mniejszą ma wartość i na coraz mniej starcza.
A nie staram się robić dużo, ale żeby dochować tradycji ŚWIĄTECZNIE.
Zgadzam się - miło jest odczuć, że są Święta, a nie dzień jak co dzień. Uwielbiam jeść zwykłe placki ziemniaczane, ale od czasu do czasu lubię skubnąć jajko z wędzonym łososiem i świeżym koperkiem. Nie znaczy to, że muszę jeść takie rarytasy codziennie lub w dużych ilościach :) Teraz niestety nawet zwykła biała kiełbasa kosztuje dużo, a i na jajka z majonezem trzeba wydać dwa razy więcej niż kilka lat temu. Z półmiska wędlin zrezygnowałam już kilka lat temu - jakość wyróbów masarskich spadła tak bardzo, że albo trzeba kupować bardzo drogie albo próbować zastąpić je domowymi pieczeniami. Zdecydowanie stawiam na to drugie, ponieważ jest trwalsze, resztkę pieczeni można zamrozić, zrobić z niej sałatkę czy bigos. No i jakoś tak bardziej świątecznie jest, gdy pachnie w domu wielkanocnymi przygotowaniami :)
Ja zawsze piekę wcześniej , mięsa i pasztet, który porcjuje i zamrażam, a potem wyjmuje po kawałkiu i jemy. Bigos pakuję do słoików, w tym roku zapakowałam też ugotowane flaczki drobiowe, będą jak znalazł dla gości.
Ja nigdy nie mrożę potraw przygotowanych na święta, dlatego jak spędzam je w domu, to w ostatnich dniach roboty mam huk.Ale jaka jestem dumna, że mam wszystko świeże.Nie twierdzę, że jest coś złego w mrożeniu, ale mnie po prostu nie smakują takie.
A mnie bardzo smakuje pasztet odmrożony , lub boczek wędzony gotowany, schab karkowy. Wystarczy go tylko wyjąć wieczorem i rozmrozić w tej torebce w której był zamrażany. Absolutnie nie leci z nich woda..Nie wolno rozmrażać mięs pieczonych w żadnych mikrofalach, musi się wszystko samo powoli rozmrozić w temperaturze pokojowej. Nigdy nie zamrażam kupnych wędlin typu szynka czy polędwica , bo po rozmrożeniu rzeczywiście już mi nie smakują, dlatego kupuje zawsze swieżą szynkę. Już kilka razy robiłam suszoną poledwicę z przepisu evy67 , zawsze zamrażam i po odmrożeniu jest idealna. Nie lubię zamrażanego bigosu, po odmrożeniu taki bigos jest niedobry.
Torebka ma takie znaczenie że mięso zachowuje wszystkie swoje soki i nie jest suche, dostałam przepis na odmrażanie od kucharki na weselu kuzynki. Gotujący bigos wkładam do słoików, dobrze zamykam , ustawiam do góry dnem i przykrywam ręcznikiem, Potem wkładam do lodówki i otwieram kiedy mamy ochotę na bigos. To zdjęcie bigosu który robiłam na święta Bożego Narodzenia.
U nas w tym roku szykuje więcej jedzenia niż zwykle, ponieważ już od rana na śniadaniu będą goście. Dwie osoby przyjadą prosić nas na komunie, a już w piątek z Niemiec przyjeżdża siostra rodzona z mężem mojego nieżyjącego teścia i zostają u nas przez całe Święta. No i niestety trzeba ich ugościc bo lubią dobrze zjeść.
Mąż z dziećmi zabierze ich na spacer po starówce, a w drugie święto pojedziemy na kilka godzin na naszą działkę, o ile pogoda dopisze. Ale jakby na to nie patrzeć, trzeba coś więcej naszykować.
Robię trochę potraw których na codzień nie jadamy , i wtedy czuje że są święta, dlatego nie żałuję pieniędzy na jedzenie, oczywiście kupuję produkty, na które mnie stać.
Po części zgodzę się z Tobą ,że nie ma co szaleć, ale tu dodam z ilością. Wychodzę z założenia ,że po to są święta , aby ŚWIĘTOWAĆ. Na codzień nie mam czasu , aby szaleć kulinarnie i robię jedzenie na szybko. A właśnie na święta przygotowuję starannie menu. Tzn. nie robię dużej ilości jedzenia, bo nie lubię odmrażanych dań. Ale jakoś też nie wyobrażam sobie , abym na stole postawiła to co jemy na codzień. Nie to ,żebyśmy jedli "byle co" Tak więc jest kilka moich potraw z dzieciństwa , przygotowanych wg receptury mojej mamy. I robię je właśnie po to , aby moje dzieci miały wspomnienia ze świątecznego okresu jakie ja mam , kiedy mnie już kiedyś nie będzie na tym świecie. Przez cały post nie jem słodyczy i już na samą myśl, o mazurku i babce gotowanej ,dostaję ślinotoku które to tradycyjnie pojawią się na wilkanocnym stole. Oczywiście pasztet też musi się pojawić no i dobra biała kiełbasa z ćwikłą/ chrzanem, niestety nie domowej roboty , ale w sumie sprawdzonej firmy. Jeszcze kilka prostych chyba w sumie potraw.
Oczywiście nie wyobrażam sobie , aby cały okres przedświąteczny spędzić w kuchni. Bardzo ważnym w tym okresie był i jest aspekt duchowy. Tak więc nie wyobrażam sobie nie pójść do kościoła w triduum paschalne. Uważam ,że grunt to dobra organizacja prac, a czas na wszystko się znajdzie. Nieważne ile kasy się wyda, każdy robi wg własnych możliwości , bo i za niezbyt duże pieniądze można stworzyć odświętne menu, bez zaciągania pożyczek
W sumie to święta są dwa razy do roku więc można trochę bardziej się wysilić, abyśmy wszyscy odczuli ,że jest to jednak inny okres.
Co do łona natury , to też zawsze w święta nawet i spacer wydaje się być inny ...jakoś wszyscy chętnie z niego korzystamy. Pewnie, jak ktoś mieszka w domu to wystarczy wyjśc na ogród, ale tzw. blokersi muszą skorzystać z chodników, parków czy starówek... A tym bardziej ,że jakoś tak się składa ,że i pogoda jest zazwyczaj przychylna w tym okresie , chciałoby się rzec świąteczna.
Lubię święteczną atmosferę przygotowań ,raz byłam we Włoszech w święta i to był taki dzień jak codzień . Lubię zdobić pisanki woskiem , zajmuje mi to pól dnia , jestem kolorowa od farbek , ale sprawia mi to przyjemność i mam ładne pisanki . Sieje rzeżuchę i jej doglądam . Staram się , aby było coś dobrego do zjedzenia ,oczywiście przygotowanego w domu . W dni powszednie nie jadamy kupnych potraw , mrożonek i wędlin więc dlaczego miałabym to podawać w święta . Gość w dom , Bóg w dom - nikt głodny nie wyjdzie . Ja wiem , że najlepiej pojechać do rodziców czy teściów , taniej wyjdzie i nie trzeba nic robić ( moja sąsiadka w tym roku chciała uciekać na wczasy przed własnymi dziećmi , stwierdziła , że sami powinni już zadbać o siebie . Dwójka emerytów i siódemka przyjezdnych na gotowe żarcie plus na wynos oczywiście ). Jeśli w domu się nie gotuje , to dzieci nie znają smaków i to jest problem dzisiaj . Dzieci znają tylko frytki , chipsy i hamburgery . Dla mnie prawdziwy dom pachnie ciastem , świeżą kawą itp. Mój kuzyn kiedyś powiedział u Was tak zawsze pachnie przed świętami . I to na tyle .
Też się spotkałam z takim komplementem, bo tak to odebrałam.Była u mnie kiedyś pani pracująca w biurze nieruchomości, a akurat w piekarniku piekło się mięsko i rozsiewało aromat.Usłyszałam , że u mnie pachnie domem i w jej głosie słychać było tęsknotę , pewnie za domem rodzinnym.Pani się spóźniła na spotkanie , bo normalnie wiedząc,że mam załatwiać jakieś sprawy, nie piekę akurat w tym momencie mięsa.Myślałam, że już nie przyjdzie.Ale było miło usłyszeć takie słowa.
Masz rację to jest komplement . U mnie w domu zawsze pachnie świeżym obiadem , ciastem , pieczonym mięsem , kruchymi ciasteczkami na maśle ( ciasteczka uwielbiam piec z orzechami , migdałami i cukrem 3 kg za jednym podejściem ), zawsze znajduje czas na spacer z psem , film , książkę ( może dlatego że pracuje u siebie ) . Kiedyś pracowałam w dużej firmie i na nic nie miałam czasu , niestety coś za coś kasa ( której i tak nie ma gdzie wydać , bo jak wychodziłam do pracy zamknięte jak wychodziłam z pracy też zamknięte ) albo czas z mniejszą ilością kasy . Dziś wszyscy mówią , że jest u nas zawsze dobre ciasto i ciasteczka , no może butów za parę stów już sobie nie kupuję , ale są ważniejsze rzeczy i sprawiają więcej radości .
Moja koleżanka mówiła , że ona ma zawsze czysto w kuchni ( córka jadła w szkole , a ona się odchudzała ) . Jak się gotuje tylko wodę trudno coś zabrudzić .
10 kg kiełbasy . Część jutro zostanie uwędzona w wędzarni . Kiełbasę dostaną siostry rodziców , brat wywiezie za granicę i część do zamrażarki ( rewalacyjna pieczona w piekarniku ). Czasem coś trzeba zrobić dla innych chociaż przed świętami .
Dobra jest taka kiełbasa swojska, pachnie cudnie czosnkiem. Biała też jest pyszna, przynajmniej wiadomo że jest w niej czyste mięsko, bez żadnych ochłapów,nie tak jak dodają w masarni.
Osobiscie uwielbiam przygotowywac wszelakie imprezki, zwlaszcza swiateczne w tym roku wlacznie z nasz 4 bedzie 13 na sniadaniu. Przygotowuje kilka smakolykow ale w mniejszych ilosciach zeby mozna bylo sprobowac wszystkiego.Mama przygotowuje salatke i pasztet a reszte ja ale nie widze w tym problemu uwielbiam to robic zwlaszcza ze przez caly rok wszyscy sa zabiegani i trudno wszystkich zebrac w jednym miejscu, u nas niestety tylko jeden dzien Swiat, w poniedzialek juz normalny dzien tygodnia.
Oczywiscie po kazdej imprezie kazdy dostaje kilka smakolykow do domu, na obiad idziemy do siostry w tym roku i wiem ze ona napewno przygotuje mnostwo smakolykow.
Wydaje mi sie, ze kazdy powinien przygotowywac wedlug gustu przeciez nie mozemy byc odpowiedzialni za innych, jesli kogos stac to niech robi!
Pozyczanie na poczet robienia Swiat i nie tylko jest bardzo modne przynajmniej w Usa, tutaj ludzie zyja na kredyt wiec moda napewno doszla do Polski.
A ja myślę, że gdyby nie to szaleństwo i te potrawy świąteczne inne niż codzienne to święta nie byłyby już takie świąteczne. W tym cały urok Świąt jest dla mnie, że mogę z rodziną usiąść przy inaczej zastawionym stole, razem o odpowiedniej porze. Przez 20 lat nie miałam ani jednych świąt wolnych. Zawsze pracowałam, jak nie w pierwszy to w drugi dzień. Teraz gdy mam już wolne święta, a rodzina też ma wolne, wolę sobie z nimi posiedzieć, pojeść, posmakować i pogadać. Do lasu i na spacer to mogę w niedzielę wyciągnąć męża. Zresztą też mi się nie chce, bo w ciągu tygodnia tyle kilometrów narobię, że bardzo chętnie niedziele spędzam na siedząco :)
Gdyby nie tradycja, nie byłoby świątecznych Świąt. Bo przecież to tylko dwa dni...
Takie jest tez moje zdanie. Ciekawe, że nikt z tych ''szalejących'' nie narzeka a Scooby sie martwi ? To tak jakby ''mieć pretensje do garbatego że ma dzieci proste''.
Ja podchodzę jeszcze inaczej do tego tematu. Zacznę od stołu. Stół wcale nie musi być po brzegi zastawiony żarłem. Ważny jest jego wygląd i jego symbolilka. Ja na wielkanoc piekę wyłącznie to co ją symbolizuje w mojej ocenie. Więc różnorodne mazurki, im bardziej udekorowane tym lepiej,Oczywiście baby, bie muszą być z 12 jaj , ale mają być piękne. Jakiś senik orginalny. Kiedyś robiłam na żelatynie z makiem . Wyglądał bardzo intrygująco i był pyszny. Mogę podać przepis ze swojej książeczki. Potem rzeżucha na odwróconej misce a naokoło jej jajka malowane. wtym wszystkim mogą pomagać dzieci. Muszą być bazie i np. żonkile itd. . W Polsce miałam nawet specjalną zastawę na Wielkanoc , była w radosne wiosenne kolory. A z poozstałych potraw to podobnie , nie musi być ich mrowie , ale tyle ,żeby każdy znazazł sobie jakiś smakołyk. U mnie większośc to klops preferuje. Oczyście jajka w paru odsłonach i na obiad będzie indyk. A ziemniaki pyszne są po francusku. Sałatki też parę , oczywiście niepokonana warzywna. Musimy pamietać ,że potrawy powinne dodawać swoim wyglądem i zapachem specjalności tych świąt. Więc nie ilość , lecz raczej oprawa. A przyroda daje nam wiele możliwości teraz.
Pozdrawiam serdecznie wszystkie Panie domu. Cieszmy się świętami!!!!
Muszę się jeszcze raz wypowiedzieć w tym wątku. Przeczytałam to, co napisałam i sama siebie postrzegam po tym poście na kilerkę nastroju świątecznego :)) A tak nie jest, o nie!
Śniadanie wielkanocne jest to jedyne śniadanie w roku, które na prawdę chce mi się przygotować. Nie drażni mnie, ze tyle czasu spędzam w kuchni wycinając różyczki z rzodkiewek, ozdabiajć ogórkowe słupki łososiem, krojąc, zwijając i fantazyjnie ( w miarę moich antyartystycznych możliwośc) układając wędliny, warzywa itd. Ciasta tez piekę. I mieszkanie mam przystrojone i strasznie mnie to wszystko cieszy :) I stół przystrojony itd.
Ogólnie jest różnorodnie. Ale nie w ogromnych ilościach, mąż w końcu daje się przekonać, że stół nie musi być zapadnięty :))
A tak całkiem nie na temat, to w szkole podstawej i liceum nienawidziłam tych świąt. Bo niedziela zleciała raz dwa a w poniedziałek cały dzień latałam ze szmatą, ręcznikiem itp. Tradycja śmigusa dyngusa nie jest zbytnio po mojej myśłi :)
A jak Święta, to Święta:) Na pieczenie troszke jeszcze za wczesnie, więc zrobilam sobie ozdóbke na okienko w kuchni :) i sobie już wisi, żeby mi bylo miło jak będę baby piekła :)))
Witam.Ja wybieram się z rodzinką do Loreto (to taka Włoska Częstochowa z obrazem ''Czarnej Madonny'') lub na grób Ojca Pio jeszcze nie zdecydowaliśmy a potrawy to- Polskie sniadanie , na obiad jagnięcina,deser to sernik i kupne typowe babki Włoskie.Dodam jeszcze że dla dzieciaków sie kupuje jajka z czekolady z zabawką w środku (wielkość jaja 20-100cm.)
Ja też myślałam, że już po baziach - tydzień temu usiłowałam je kupić, ale bez skutku, wszystkie już zaczynały kwitnąć lub sprzedawano z opadającymi zasuszonymi kotkami. Aż tu niespodziewanie, trzy dni temu natknęłam się na panią, która sprzedawała całkiem ładne gałązki z mnóstwem srebrnych pączuszków. Leżą teraz u mnie w koszyczku na święconkę i czekają na Święta :)
Widzę,że mój wątek bardzo się rozwinął,to dobrze bardzo mnie to cieszy,mimo to że na początku wywołal co u niektórych wzburzenie.A zatem kochane WŻ-towiczki(wużetowicze) składam Wam najserdeczniejsze życzenia,niech te święta będą pełne radości i dobrych,ładnych zapachów na świątecznym stole,a przy tym nie zapomnijcie o zagubionych duszyczkach( o jedno nakrycie więcej).Pozdrawiam i dziękuję za tak wspaniałe wypowiedzi,wątek uważam za zakończony.
Dziękuję i również życzę zdrowych i radosnych świąt, pełnych słońca i nastroju rodzinnego. Ps. Na Wielkanoc chyba nie ma tej tradycji z dodatkowym nakryciem...(?)
A z tym dodatkowym nakryciem... no cóż, zaczekam na Boże Narodzenie
* co do zakończenia wątku, to o tym decydują forumowicze, i dopóki chcą się wypowiadać, dotąd wątek "żyje",no chyba że się rozrośnie to ze względów technicznych zostanie zamknięty...lub innych, ale tych raczej nie będzie, tak myślę:)))
Ja też życzę Wszystkim Zdrowych Wesołych Świąt, Smacznego Jajka , Mokrego Dyngusa i pysznej pieczonej kaczuszki z jabłkami:) Nie żałujcie sobie,Wielkanoc mamy tylko raz w roku:)
Tak jak w tytule,to wychodzę z założenia,że niektórzy bardzo szaleją na święta Wielkanocne.Żeby nikogo nie urazić i nie wywołać awantury,bo nie mam takiego zamiaru-zaznaczam z góry.Moim zdaniem nie ma tak co szaleć i się przejmować tym co postawić na stół,przecież to tylko dwa dni-nie to co Boże Narodzenie bo jest więcej świąt.Zwłaszcza,że wszystko jest drogie,a pensje-zależy też jakie u kogo.A przecież do następnej wypłaty trzeba z czegoś żyć.Jak widzę są tu prawie sami bogaci ludzie(prosze się nie obrażac za moją szczerość).Ja szykuję wszystko tradycyjnie i z umiarem,owszem ja też będę miała gości.To takie moje zdanie na temat świą bo jak widzę to co niektórzy chcą zawojować świat,hi,hi,hi.
Scooby jesteś bardzo mądra kobitą. :):) Czasy PRL juz dawno mineły i nie ma potrzeby robić nie wiadomo ile jedzenia.jedzenia. Liczy się to z kim spędzamy święta i jak a nie to co jest na stole. Ja osobiście nie lubie jadać przez dłuższy czas tego samego. Nie lubię również niektorych rozmrażanych dań i wędlin.
Zamiast siedzeć przy stole wole jak gdzieś jesteśmy na łonie natury kiedy w święta możemy być wszyscy razem zawsze staramy sie iść na spacer i napawać widokiem wyczekiwanej wiosny i swoją obecnościa.
Tak popieram , ale co powiesz jak przyjdą goście , też zabierzesz ich na spacer?:)))
Tak Mi goście z przyjmnością chodza na spacery :):):)
Tu nie chodzi o czasy PRL.Każdy robi jkak uważa ale to mnie doprowadza do śmiechu po prostu.Aha czyli jak przyjdą do Ciebie goście to zabierasz ich na łono natury,czyli chodzi Ci o to żeby jak najmniej zjedli-no ja jeszcze nie słyszałam o takiej modzie-że z goścmi od razu na łono natury!Dobrze,że w święta chcesz być razem z rodziną-wszyscy razem to fajnie ja też tak chcę.Dobre! Wygnać od razu gości na łono natury,
Aggusia nigdzie nie napisała, że zaprasza gości zamiast do stołu - na łono natury. Pisze o swojej rodzinie, co wg mnie oznacza męża i dzieci a nie zaproszonych gości.
Nie było mne a tu widze tylu przeciwników zdrowego życia :):)
Dokładnie nigdzie nie napisałam, że jak przyjdą goście to ich odrazu biorę na łono natury. Pisałam o swojej rodzinie czyli ja mąż i dzieci. Zreszta jak są goście też z przyjemnścią chodzą spacery.
Ja nie uważam aby siedzenie cały dzień przy stole komus na dobre wyszło. Człowiek je po to żeby żyć a nie odwrotnie.
Lekarze tez zalecaja mały spacer po swiatecznym obżarstwie bo pobudza przewódpokarmowy :)
A przepraszam bardzo, a kto ma zamiar wygnać gości na łono natury? Jeżeli zakładasz wątek, to czytaj uważnie, co kto pisze.
Chodziło mi o zabieranie gosci na spacer,przecież jak ktoś nie będzie chciał iśc to nie zmusisz go,a i samego w domu nie zostawisz-troche dla mnie to bezsensu-wychodzić z gośćmi na łono natury.
Przeczytaj jeszcze raz.Kto napisał,że zabiera gości na łono natury?Bo według mnie, nikt z biorących udział w dyskusji, nic nie napisał ,że ma zamiar zabrać gości na spacer, a Ty dalej się przy tym upierasz.
Dlaczego? Na starówkę, do parku saskiego, na pola, do lasu... w zależnosci od tego, u kogo są święta. Zawsze gdzieś się wybieramy spalić kalorie i wywietrzyć nalewki. Jak ktoś nie ma ochoty, to ma kilka godzin na drzemkę.
Jarek dla mnie sprawa zrozumiała, bo u mnie nawet w Boże Narodzenie chodzimy z dziećmi na sanki, albo lepimy bałwany i te duże duże dzieci też mają frajdę, ale Scooby chyba ma na myśli takich gości załóżmy " dwugodzinnych".
a dla mnie bez sensu jest w dzisiejszych czasach kiedy nie głodjemy i jedzenia w sklepach jest pod dostatkiem siedzieć cały dzień przy stole. Moi goście z przyjemnością chodza na spacery. Czasem mój tato lubi zostać w domu i podrzemać. Napiszę jeszcze że w święta gramy w badminngtona, jezdzimy na rowerze, wygłupiamy się . Jaki to problem Scooby ?
Co ciekawe moi goscie domagaja sie spaceru tak po ok. 4 godz. ucztownia. Idziemy do parku, sesja foto, powrot i znowu konsumpcja :)
czytanie ze zrozumieniem sie kłania
A znasz stare powiedzenie : "zastaw się a postaw się " , może to kieruje
niektórymi :))
No właśnie, "postaw się a zastaw się" to dla niektórych bardzo ważne. Jak widzę w telewizji reklamy zachęcające do brania kredytów na święta, to zastanawiam się czy ludzie naprawdę zadłużają się, żeby święta bardziej wystawne zrobić. Przecież stół nie musi się uginać od jedzenia. Ale to rzecz gustu. Każdy ma swoje życie i robi w nim co chce więc i święta może robić na bogato, nawet jak go na to nie stać. Ja mam luz bo święta spędzam u rodziców i teściów więc szaleć nie będę z gotowaniem. Upiekę mazurka, jakieś "wymyślne" ciastko i może babkę.
Masz racje każdy robi jak mu pasuje jak uważa-jedni na bogato drudzy nie to każdego sprawa,ale mnie w moim wątku chodziło o to żeby za bardzo tak nie przesadzać,przecież to tylko dwa dni.Ja nigdy nie brałam i nie mam zamiaru brac pożyczki po to żeby zrobić święta-bo święta szybko przeminą a kredyt trzeba potem długo spłacać.Niestety taka jest prawda.
Tak to jest, że przed świętami masa roboty porządki gary itp. a potem nikomu nie chce się już nic tylko poleżeć. Dlatego postanowiłam, że urozmaicę jadłospis, ale zrobie po kilka sztuk np. 5 pomidorów faszerowanych, 4 jaja faszerowane (z tego 8 połówek), 6 galaretek drobiowych, 8 ruloników szynki z farszem w galarecie, żurek, kiełbasa i nowalijki to wiadomo + 2 ciasta.
I tak będzie dużo roboty
Dlatego ja nie przepadam za świętami bo jest dużo roboty,ale jak czytam i niektórzy robią jakieś wynalazki to myślę sobie o zgrozo!Doszłam do wniosku że trzeba siebie troche oszczędzać,żeby miec więcej czasu na swoje przyjemności a nie tylko gary i sprzątanie przecież trzeba cieszyc się zyciem a nie non stop stac przy garach.
100-krotko przy takich duperelach jest najwięcej roboty, bo bigos wstawisz i się gotuje, czy mięso do piekarnika.
Ale warto zrobić takie rarytasy w galarecie, mimo że zajmują dużo czasu , ale potem cieszą podniebienie i oko.:)
Ja też się z tobą zgadzam. Poza tym wydać kupę kasy, narobić się, nastać przy garach, a potem pewnie część wyrzucić, to nie dla mnie takie imprezy. W święta wolę posiedzieć z rodziną niż spędzić czas w kuchni, bo i tak prawie każdego dnia przy garkach stoję. Owszem, na święta lubię zrobić coś smacznego, niecodziennego, ale nie zastawiam stołu np. pięcioma sałatkami, pięcioma przystawkami, kilkoma daniami na gorąco i furą różnych ciast. I tak zwykle wszyscy są w końcu tak najedzeni, że potem tylko już zostaje patrzenie w pełne talerze, a i od tego człowiek jeszcze bardziej najedzony się robi ;)
U mnie w tym roku oszszędniej, bo po prostu nie chce mi sie robić. Tydzień przed Świętami pieczenie i smażenie a w Święta tez przy kuchni, bo nie jemy odgrzewanych obiadów. W tym roku piekę tylko 1 ciasto, robię 1 sałatkę. Wędliny kupuje po pare deko z roznych gatunków. Najchętniej to wyjechałabym gdzieś :)
To ty masz takie podejście jak ja, ja najlepiej bym sie gdzieś w dalekim lesie zaszyła,a nie szykować itp.
Ja mam to szczęście i wyjeżdżam do domku nad jeziorem.Spędzałam już w ten sposób Wielkanoc i czekam na ten wyjazd.Spokój, cisza.Córka do nas dojedzie i będziemy we trójkę.Mogę sobie na taki wyjazd pozwolić, bo rodzice spędza świeta z moja młodszą siostrą i jej rodziną.Zreszta moi rodzice sami nas zachęcają do tego wyjazdu, mimo,że ciężar opieki nad moimi zwierzętami spada na mojego tatę.
Nie szykuję za dużo, bo po prostu tego nie zjemy.Ja upiekę babkę, córka przywiezie sernik, a wędlina tak jak u Ciebie.
Beatko szczęściaro, ja też tak chcę:)) Zdradź gdzie jedziesz, może i ja się wybiorę na następne święta nad jeziorko...ale się rozmarzyłam:)
Jadę w lubuskie, nad Jezioro Wojnowskie.Cisza, spokój i prawie nie ma ludzi o tej porze roku.Latem, to i owszem bywa tam głośno w soboty, ale w tygodniu też spokój.
Zazdroszczę..............w pozytywnym tego słowa znaczeniu:)
Ładnie tam.W lubuskim jest pełno pięknych terenów.Lubimy spędzać czas nad jeziorem,łazić po lesie,ale w święta jeszcze nie byliśmy na wyjeździe.Może kiedyś...)
Ja kiedyś też nie wyobrażałam sobie takich świat, ale jak chcę odpocząć to idealne rozwiązanie.Jak już kiedyś raz pojechałam na Wielkanoc, to o ile mam możliwość jadę.
A ja cię przebijam hihihihihi... tylko 1 wędlinka ..(bo nie mamy na to ochoty )
I zestaw serów różnistych róznistych .. miodów i dzemików .. !
Jak patrze na stosy majonezu i tony białej tłustej kiełbasy ...
Ciasta piekę wtedy kiedy mam na to ochotę ....
A ze słodkosci małe '' conieco ''
Koniecznie musi być ... wypad ze znajomymi nad jezioro , kawka w termosie i ciepły '' zroślak ''
Ja mam takie marzenie aby w Świeta Bożego Narodzenia wyjechać kiedyś gdzieś do ciepłych krajów i spędzić je w bikini na plaży. :):) może wkońcu wygram w toto lotka. Ja tez robie 1 sałatkę :):)
E tam wcale nie musisz wygrywać w totka :) teraz ciepłe kraje nie takie znów drogie :))
wiem wiem ale jakoś Bożo Narodzenowa tradycja niepozwala mi spełnić tego marzenia
Aga a co tam nie pozwala :) raz można wyłamać się :)
Moje marzenie jest podobne do Twojego tylko z tym kostiumem bikini hmmmmm :)))
Zawsze mozna na bikini paero zrzucić :) I jest oki :)
Weźmiecie mnie ze sobą?
Ania, marzenia , marzenia :) pewnie że jedziemy !! tylko powiedz kiedy :))
Na najbliższe Boże Narodzenie. Nie pomyliłam świąt
Trzymam Cię za słowo :) rzucamy wszystko i jedziemy :))) a co :)
Tylko kasę to już zacznijmy składać :))
Dziewczyny która chętna ? w grupie raźniej :)
Ja jak najbardziej ,całkiem serio.
Może nie skończy się na "wirtualnym" wyjeżdzie?
Dziewczyny o ile dobrze pamiętam były spotkania WŻ -owe to teraz wyjazd !!!!
Kto za :)))
Dopisano 11-04-20 19:08:30:
A przepraszam Panowie też chętnie widziani :)Dla mnie na Wielkanoc wystarczyłaby biała kiełbasa i jajka, jakieś ciasto. Mój mąż jednak ma zapędy do obfitości argumentowane "bo u nas zawsze tak było". Spieramy się co roku, już nie o to, co na stole, ale o to, ile :)
Dla mnie ważniejsze jest przeżycie duchowe tych Świąt a nie jedzenie. Niestety w obecnych czasach komercja zżera duchowe wartości stawiając na konsumpcję, przez co ogrom ludzi przygotowuje się do przeżycia Wielkiej Nocy (i nie tylko) w supermarketach, potem ewentualne odbębnienie spowiedzi i można świętować.
Dla mnie na Wielkanoc wystarczyłaby biała kiełbasa i jajka, jakieś ciasto.
Mój mąż jednak ma zapędy do obfitości argumentowane "bo u nas
zawsze tak było". Spieramy się co roku, już nie o to, co na stole, ale o
to, ile :)Dla mnie ważniejsze jest przeżycie duchowe tych Świąt a nie
jedzenie. Niestety w obecnych czasach komercja zżera duchowe wartości
stawiając na konsumpcję, przez co ogrom ludzi przygotowuje się do
przeżycia Wielkiej Nocy (i nie tylko) w supermarketach, potem ewentualne
odbębnienie spowiedzi i można świętować.
O to to..właśnie napisałaś to co myślę.
A mi jest przykro, Może powinno się zmienić nazwę świąt, zamiast Wielkanoc, Żarłonoc, albo Pasibebechonoc jak kto woli. Najlepiej jeszcze, żeby wszystkim sąsiadom oko zbielało.
Chatko patrzeć...
A dla mnie obfitość oznacza kilka potraw do wyboru do popróbowania. Żeby nie było jak co dzień. Miło jest zaakcentować w drobny sposób, że są Święta - nierozsądne jest rzucanie się na kwiaciarnie i sklepy z żywnością i wydawanie całej pensji, ale mały bukiet żonkili albo prymula na stole, ozdobna świeczka i kilka ładnie przystrojonych tradycyjnych wielkanocnych potraw pozwala pamiętać, że jesteśmy częścią pewnej kultury. Nie jesteśmy oczywiście zobowiązani do jej kultywowania, ale dotrzymywanie wierności pewnym symbolom jest dobre i mądre - niech nasze dzieci nie zatracą umiejętności zasaidania za wspólnym stołem, na którym będzie coś więcej niż jajko i kawałek kupnego placka drożdżowego.
Można zrobić mniej, ale z sercem :) Do tego zachęcam. I macie rację, nie zamieniajmy Wielkanocy w Żarłonoc :)
O!! takie święta..pięknie to napisałaś "Można zrobić mniej, ale z sercem :)" i tak jest u mnie, od minionych Świąt Bożego Narodzenia , zawsze było za dużo, i trzeba było mrozić, powiedziałam dość, i tak zostało:) Teraz jest mniej, i zdrowiej:)
Dziewczyny a moje przemyślenie jest takie : dawniej gdy nie było takiej
obfitości jedzenia w sklepach to te święta tak Wielkiej Nocy jak i Bożego
Narodzenia były naprawdę dniami wybitnie świątecznymi Na stołach można było wtedy
i tylko wtedy dopatrzyć się takich smakołyków że mniam , mniam ... ciężko przedtem w sklepach
zdobytych , bo tylko przed świętami takie rzeczy można było dostać
Teraz natomiast gdy wszystko jest na wyciągniecie ręki nic tak naprawdę nie jest typowo świątecznym
przysmakiem , jak na coś mamy ochotę przyrządzamy i jest
Dlatego wolimy gdzieś wyjechać czy choćby pospacerować niż objadać się czymś co tak naprawdę
zawsze możemy mieć nawet na codzień
Rozumienie Świąt jako okresu, w którym należy się zastawić i obeżreć jest źle pojęte. Coś takiego ma niestety długą tradycję - wystarczy wspomnieć imponujące świąteczne stoły szlacheckie i magnackie od XVI wieku poczynając. Trzęsły się tam całe prosiaki w galarecie, a kiełbasy nie tyle ścieliły na obrusach, co piętrzyły górami. Za odgórnym przykładem szły wsie całe, wyciągając jadło w potężnej ilości i jakości odpowiadającej ilości posiadanych morgów.
No cóż, i tak można...
Ja jednak będę obstawać, że nie należy krytykować zastawianych suto stołów stwierdzeniem "bo dawniej, gdy nie było co kupić w sklepach to..." Uważam, że teraz, gdy możliwości konsumenckie są większe, bo dostęp do różnorodnych towarów jest łatwiejszy, powinniśmy się nauczyć w inny sposób traktować Święta - wyróżnić je w inny sposób niż postawieniem na stole czekoladowego zająca i szynki konserwowej z puszki, które w czasach komuny robiły furorę wśród dzieci i dorosłych.
Babę można przecież upiec własnoręcznie i polukrować staranniej niż zwykle. Jajka udekorować wyhodowaną na parapecie rzeżuchą, a w prezencie dać osobiście pięknie przystrojoną wydmuszkę i paczkę kruchych ciastek z domowymi powidłami.
Wkn , masz racje , jednak te stoły to podstawa świąt czy teraz czy też dawniej , jednak
podejście jest jednak inne i to bardzo
Rzeżucha u mnie obowiązkowa co roku , w tym też :))
no właśnie hihi rzeżucha to u mnie chyba jest wielkanocna tradycja. Nikt jej nie je tylko ja śmiedzi w całym domu a ja od.... hihi nie napiszę ilu lat ciągle ją sadze i w święta musze ją mieć.
Dlaczego śmierdzi ? może za dużo podlewasz , nie ma prawa śmierdzieć
Ja jej nie jem, choć bomba witaminowa , u mnie tak raczej do celów dekoracyjnych służy :)
U mnie też śmierdzi od samego momentu posiania ale my ją jemy chętnie. Wczoraj posiałam, a dziś już kiełkuje. Miło popatrzeć.
Ja wczoraj posiałam , już dzisiaj ma kiełki.
Ona ma taki specyficzny zapach, najgorzej jak pęcznieją ziarenka i kiełkuje, później już nie śmierdzi tak.
Ala śmierdzi rzeżuchą dobrze podlewam :):)
Właśnie mniej ,i zdrowiej dobrze napisane.A nie potem tą żywność się mrozi a potem jest nie smaczna.
Wkn, nic dodać, nic ująć Nooo...może jeszcze tylko to, że każdy powinien robić to, co uważa za słuszne a nie dziwić się innym ludziom, że celebrują święta tak, czy siak. Nie oceniajmy ludzi według siebie.
Jestem za!
Co roku mamy gości na święta i nie wyobrażam sobie, by postawić na stół "wyliczone" jedzenie.
Jestem w miarę przewidująca i udaje mi się dość dobrze dostosować ilość przygotowanego jedzenia .
Zawsze przygotowuję sporo różnych potraw, staram się je ładnie udekorować i elegancko podać. I na pewno nie wygląda to wszystko jak na co dzień.
Jak coś zostanie, dojadamy we wtorek po świętach.
A najśmieszniejsze jest to, że ja lubię się tak "napracować", by moi goście wyszli najedzeni i zadowoleni.
Kultywujemy świąteczne tradycje, bo zawsze uważałam, że warto potomnym przekazać to i owo.
Mamy czas i na pichcenie i na Triduum Paschalne i na spacery i na rodzinę...
Życie jest piękne, święta też!
Tusiaczku, a co przeszkadza przeżywać Święta duchowo i przy okazji dobrze sobie podjeść smakołyków?
Księża obchodzą Święta bardzo duchowo, ale co jedzą , to nie masz nawet pojęcia.
Znam gosposie naszego proboszcza, to co ja szykuje na Wielkanoc, to przy jej menu to pikuś.
Księża też są ludzmi, jedzą co tylko dusza zapragnie.
Tak się składa, że mam pojęcie
A gosposi, która po wyjściu z pracy chlapie jęzoreem na lewo i prawo, to ja nie chciałabym mieć.
Nie mnie osądzać kto bardziej przeżywa Święta duchowo. Moglibyśmy się bardzo zdziwić.
Chodziło mi tylko o to, że znacznie wyżej się ceni menu świątecznego stołu od samej istoty świętowania.
Ta gosposia to Rosjanka, tania siła robocza, i nie chłapie, tylko mówi prawdę
Szepnij proboszczowi, że Tania "mowi prawdę" na całą wieś.
Jaką wieś Jarku ?? toż to wielkie miasto , również Twoje :)
Alu,wieś,(w tym negatywnym znaczeniu) ma się w głowie,ale przecież wiesz o tym.
Tania siła robocza mieszka na Żoliborzu, a to nie jest wieś :) Jak lubisz donościć to mu szepnij , bo ja nie lubię!
Oki, też nie cierpię kabli. Parafia na Gwiaździstej?
Oj , nie poruszaj tego tematu głębiej , nie radzę :)))
Miałam napisać na PV,ale właściwie-dlaczego nie oficjalnie?
Pomijając świadomy wybór-nie każdy może jeść,co dusza zapragnie.
A czy ja napisałam że każdy ? Babcia z dziadkiem sama nie zje, bo musi ojcu dyrektorowi rente wysłac:))
No tak,ale tu poruszyłaś już nieco inny temat,niekoniecznie świąteczny.
Wesołych Świąt,niezależnie od zasobności portfela.
Bardzo mnie zaintrygowałaś tymi księżęcymi wymysłami. Czy mogłabyś uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić kilka szczegółów? Tak dla porównania
To zależy co chcesz wiedziec:) Jeżeli chodzi o potrawy , to oprócz tradycyjnych , mają by jeszcze jakieś potrawy kresowe, kilka gatunków ryb, kilka sałatek i jakaś czernina .
Śniadanie gosposia szykuje na 25 osób, ciasta piec nie będzie bo zamówiła.
czernina to jest rosół z krwią. Czy Twoja znajoma oby na pewno pracowała u księży?
Nie wiem czy pracowała , ale wiem że pracuje już tutaj 4 lata.:)
Gospodyni to nie tania sila robocza tylko człowiek, w niczym nie jesteś lepsza od niej trochę szacunku dla ludzi.
Chłopie puknij się w makówkę i czytaj ze zrozumieniem.
Gdzie ja napisałam że jestem lepsza od niej?
Dla księdza jest to tania siła robocza, bo żadna Polka za te pieniądze nie chciałaby u niego pracować. Ale kobieta nie ma wyboru, ma rodzinę i dlatego pracuje za marne grosze.
Czernina to rosół z kaczki z krwią, po krótce uświadamiająć.
Prawda!!!
Znam to z autopsji
Zgadzam się - miło jest odczuć, że są Święta, a nie dzień jak co dzień. Uwielbiam jeść zwykłe placki ziemniaczane, ale od czasu do czasu lubię skubnąć jajko z wędzonym łososiem i świeżym koperkiem. Nie znaczy to, że muszę jeść takie rarytasy codziennie lub w dużych ilościach :)
Teraz niestety nawet zwykła biała kiełbasa kosztuje dużo, a i na jajka z majonezem trzeba wydać dwa razy więcej niż kilka lat temu. Z półmiska wędlin zrezygnowałam już kilka lat temu - jakość wyróbów masarskich spadła tak bardzo, że albo trzeba kupować bardzo drogie albo próbować zastąpić je domowymi pieczeniami. Zdecydowanie stawiam na to drugie, ponieważ jest trwalsze, resztkę pieczeni można zamrozić, zrobić z niej sałatkę czy bigos. No i jakoś tak bardziej świątecznie jest, gdy pachnie w domu wielkanocnymi przygotowaniami :)
Ja zawsze piekę wcześniej , mięsa i pasztet, który porcjuje i zamrażam, a potem wyjmuje po kawałkiu i jemy. Bigos pakuję do słoików, w tym roku zapakowałam też ugotowane flaczki drobiowe, będą jak znalazł dla gości.
Ja nigdy nie mrożę potraw przygotowanych na święta, dlatego jak spędzam je w domu, to w ostatnich dniach roboty mam huk.Ale jaka jestem dumna, że mam wszystko świeże.Nie twierdzę, że jest coś złego w mrożeniu, ale mnie po prostu nie smakują takie.
A mnie bardzo smakuje pasztet odmrożony , lub boczek wędzony gotowany, schab karkowy. Wystarczy go tylko wyjąć wieczorem i rozmrozić w tej torebce w której był zamrażany. Absolutnie nie leci z nich woda..Nie wolno rozmrażać mięs pieczonych w żadnych mikrofalach, musi się wszystko samo powoli rozmrozić w temperaturze pokojowej.
Nigdy nie zamrażam kupnych wędlin typu szynka czy polędwica , bo po rozmrożeniu rzeczywiście już mi nie smakują, dlatego kupuje zawsze swieżą szynkę.
Już kilka razy robiłam suszoną poledwicę z przepisu evy67 , zawsze zamrażam i po odmrożeniu jest idealna.
Nie lubię zamrażanego bigosu, po odmrożeniu taki bigos jest niedobry.
Powiedz, jakie znaczenie ma ta torebka?Może tu właśnie popełniam błąd przy rozmrażaniu.Rozumiem, że bigos wekujesz w słoiki?
Torebka ma takie znaczenie że mięso zachowuje wszystkie swoje soki i nie jest suche, dostałam przepis na odmrażanie od kucharki na weselu kuzynki.
Gotujący bigos wkładam do słoików, dobrze zamykam , ustawiam do góry dnem i przykrywam ręcznikiem,
Potem wkładam do lodówki i otwieram kiedy mamy ochotę na bigos.
To zdjęcie bigosu który robiłam na święta Bożego Narodzenia.
Dziękuję.
Też mrożę pasztet i nie widzę różnicy . Wyciągam i zostawiam w temperaturze pokojowej .
U nas w tym roku szykuje więcej jedzenia niż zwykle, ponieważ już od rana na śniadaniu będą goście.
Dwie osoby przyjadą prosić nas na komunie, a już w piątek z Niemiec przyjeżdża siostra rodzona z mężem mojego nieżyjącego teścia i zostają u nas przez całe Święta.
No i niestety trzeba ich ugościc bo lubią dobrze zjeść.
Mąż z dziećmi zabierze ich na spacer po starówce, a w drugie święto pojedziemy na kilka godzin na naszą działkę, o ile pogoda dopisze.
Ale jakby na to nie patrzeć, trzeba coś więcej naszykować.
Robię trochę potraw których na codzień nie jadamy , i wtedy czuje że są święta, dlatego nie żałuję pieniędzy na jedzenie, oczywiście kupuję produkty, na które mnie stać.
Po części zgodzę się z Tobą ,że nie ma co szaleć, ale tu dodam z ilością.
Wychodzę z założenia ,że po to są święta , aby ŚWIĘTOWAĆ. Na codzień nie mam czasu , aby szaleć kulinarnie i robię jedzenie na szybko. A właśnie na święta przygotowuję starannie menu. Tzn. nie robię dużej ilości jedzenia, bo nie lubię odmrażanych dań. Ale jakoś też nie wyobrażam sobie , abym na stole postawiła to co jemy na codzień. Nie to ,żebyśmy jedli "byle co"
Tak więc jest kilka moich potraw z dzieciństwa , przygotowanych wg receptury mojej mamy. I robię je właśnie po to , aby moje dzieci miały wspomnienia ze świątecznego okresu jakie ja mam , kiedy mnie już kiedyś nie będzie na tym świecie. Przez cały post nie jem słodyczy i już na samą myśl, o mazurku i babce gotowanej ,dostaję ślinotoku które to tradycyjnie pojawią się na wilkanocnym stole. Oczywiście pasztet też musi się pojawić no i dobra biała kiełbasa z ćwikłą/ chrzanem, niestety nie domowej roboty , ale w sumie sprawdzonej firmy. Jeszcze kilka prostych chyba w sumie potraw.
Oczywiście nie wyobrażam sobie , aby cały okres przedświąteczny spędzić w kuchni. Bardzo ważnym w tym okresie był i jest aspekt duchowy. Tak więc nie wyobrażam sobie nie pójść do kościoła w triduum paschalne.
Uważam ,że grunt to dobra organizacja prac, a czas na wszystko się znajdzie. Nieważne ile kasy się wyda, każdy robi wg własnych możliwości , bo i za niezbyt duże pieniądze można stworzyć odświętne menu, bez zaciągania pożyczek
W sumie to święta są dwa razy do roku więc można trochę bardziej się wysilić, abyśmy wszyscy odczuli ,że jest to jednak inny okres.
Co do łona natury , to też zawsze w święta nawet i spacer wydaje się być inny ...jakoś wszyscy chętnie z niego korzystamy. Pewnie, jak ktoś mieszka w domu to wystarczy wyjśc na ogród, ale tzw. blokersi muszą skorzystać z chodników, parków czy starówek... A tym bardziej ,że jakoś tak się składa ,że i pogoda jest zazwyczaj przychylna w tym okresie , chciałoby się rzec świąteczna.
Dziękuje wszystkim tu zgromadzonym osobom które sie wypowiedziały.Widać,że każdy ma swój sposób na spędzenie świąt i bardzo dobrze bo i o to chodzi.
Lubię święteczną atmosferę przygotowań ,raz byłam we Włoszech w święta i to był taki dzień jak codzień . Lubię zdobić pisanki woskiem , zajmuje mi to pól dnia , jestem kolorowa od farbek , ale sprawia mi to przyjemność i mam ładne pisanki . Sieje rzeżuchę i jej doglądam . Staram się , aby było coś dobrego do zjedzenia ,oczywiście przygotowanego w domu . W dni powszednie nie jadamy kupnych potraw , mrożonek i wędlin więc dlaczego miałabym to podawać w święta . Gość w dom , Bóg w dom - nikt głodny nie wyjdzie . Ja wiem , że najlepiej pojechać do rodziców czy teściów , taniej wyjdzie i nie trzeba nic robić ( moja sąsiadka w tym roku chciała uciekać na wczasy przed własnymi dziećmi , stwierdziła , że sami powinni już zadbać o siebie . Dwójka emerytów i siódemka przyjezdnych na gotowe żarcie plus na wynos oczywiście ). Jeśli w domu się nie gotuje , to dzieci nie znają smaków i to jest problem dzisiaj . Dzieci znają tylko frytki , chipsy i hamburgery . Dla mnie prawdziwy dom pachnie ciastem , świeżą kawą itp. Mój kuzyn kiedyś powiedział u Was tak zawsze pachnie przed świętami . I to na tyle .
Też się spotkałam z takim komplementem, bo tak to odebrałam.Była u mnie kiedyś pani pracująca w biurze nieruchomości, a akurat w piekarniku piekło się mięsko i rozsiewało aromat.Usłyszałam , że u
mnie pachnie domem i w jej głosie słychać było tęsknotę , pewnie za domem rodzinnym.Pani się spóźniła na spotkanie , bo normalnie wiedząc,że mam załatwiać jakieś sprawy, nie piekę akurat w tym momencie mięsa.Myślałam, że już nie przyjdzie.Ale było miło usłyszeć takie słowa.
Masz rację to jest komplement . U mnie w domu zawsze pachnie świeżym obiadem , ciastem , pieczonym mięsem , kruchymi ciasteczkami na maśle ( ciasteczka uwielbiam piec z orzechami , migdałami i cukrem 3 kg za jednym podejściem ), zawsze znajduje czas na spacer z psem , film , książkę ( może dlatego że pracuje u siebie ) . Kiedyś pracowałam w dużej firmie i na nic nie miałam czasu , niestety coś za coś kasa ( której i tak nie ma gdzie wydać , bo jak wychodziłam do pracy zamknięte jak wychodziłam z pracy też zamknięte ) albo czas z mniejszą ilością kasy . Dziś wszyscy mówią , że jest u nas zawsze dobre ciasto i ciasteczka , no może butów za parę stów już sobie nie kupuję , ale są ważniejsze rzeczy i sprawiają więcej radości .
Nie pachnie tylko u tych co nie gotują, a w mieszkaniu jak się wchodzi pachnie tylko pastą do podłogi.Dla mnie taki dom jest martwy.
Moja koleżanka mówiła , że ona ma zawsze czysto w kuchni ( córka jadła w szkole , a ona się odchudzała ) . Jak się gotuje tylko wodę trudno coś zabrudzić .
Moja rodzina jada w domu , więc muszę gotować:)
U mnie też się jada w domu (ja jadałam w firmie dostarczane żarcie , 10kg na plusie ) , jeśli zupa ta sama drugie danie inne .
Masz rację , coś za coś...ale czy nie warto? WARTO!!!
10 kg kiełbasy . Część jutro zostanie uwędzona w wędzarni . Kiełbasę dostaną siostry rodziców , brat wywiezie za granicę i część do zamrażarki ( rewalacyjna pieczona w piekarniku ). Czasem coś trzeba zrobić dla innych chociaż przed świętami .
10 kg surowej , po uwędzeniu będzie 8 kg .
Dobra jest taka kiełbasa swojska, pachnie cudnie czosnkiem.
Biała też jest pyszna, przynajmniej wiadomo że jest w niej czyste mięsko, bez żadnych ochłapów,nie tak jak dodają w masarni.
Mięso z szyneczki plus 1/3 boczku , jutro zrobię uwędzoną .
Zazdroszczę Ci:)
Osobiscie uwielbiam przygotowywac wszelakie imprezki, zwlaszcza swiateczne w tym roku wlacznie z nasz 4 bedzie 13 na sniadaniu. Przygotowuje kilka smakolykow ale w mniejszych ilosciach zeby mozna bylo sprobowac wszystkiego.Mama przygotowuje salatke i pasztet a reszte ja ale nie widze w tym problemu uwielbiam to robic zwlaszcza ze przez caly rok wszyscy sa zabiegani i trudno wszystkich zebrac w jednym miejscu, u nas niestety tylko jeden dzien Swiat, w poniedzialek juz normalny dzien tygodnia.
A ja myślę, że gdyby nie to szaleństwo i te potrawy świąteczne inne niż codzienne to święta nie byłyby już takie świąteczne. W tym cały urok Świąt jest dla mnie, że mogę z rodziną usiąść przy inaczej zastawionym stole, razem o odpowiedniej porze. Przez 20 lat nie miałam ani jednych świąt wolnych. Zawsze pracowałam, jak nie w pierwszy to w drugi dzień. Teraz gdy mam już wolne święta, a rodzina też ma wolne, wolę sobie z nimi posiedzieć, pojeść, posmakować i pogadać. Do lasu i na spacer to mogę w niedzielę wyciągnąć męża. Zresztą też mi się nie chce, bo w ciągu tygodnia tyle kilometrów narobię, że bardzo chętnie niedziele spędzam na siedząco :)
Gdyby nie tradycja, nie byłoby świątecznych Świąt. Bo przecież to tylko dwa dni...
Moze Boze Narodzenie niesie wiecej dni wolnych od pracy, ale dla Katolikow Wielkanoc jest najwazniejszym swietem :)
Moja babcia mawiała:
Co komu do cudzego domu???
Chcesz to szlejesz, nie to nie.
A co dzieje sie w domu MR, Ewki, Ali, Doroty, Beaty i innych użytkowników to już nie twoja sprawa.
Takie jest tez moje zdanie. Ciekawe, że nikt z tych ''szalejących'' nie narzeka a Scooby sie martwi ? To tak jakby ''mieć pretensje do garbatego że ma dzieci proste''.
Ja podchodzę jeszcze inaczej do tego tematu. Zacznę od stołu. Stół wcale nie musi być po brzegi zastawiony żarłem. Ważny jest jego wygląd i jego symbolilka. Ja na wielkanoc piekę wyłącznie to co ją symbolizuje w mojej ocenie. Więc różnorodne mazurki, im bardziej udekorowane tym lepiej,Oczywiście baby, bie muszą być z 12 jaj , ale mają być piękne. Jakiś senik orginalny. Kiedyś robiłam na żelatynie z makiem . Wyglądał bardzo intrygująco i był pyszny. Mogę podać przepis ze swojej książeczki. Potem rzeżucha na odwróconej misce a naokoło jej jajka malowane. wtym wszystkim mogą pomagać dzieci. Muszą być bazie i np. żonkile itd. . W Polsce miałam nawet specjalną zastawę na Wielkanoc , była w radosne wiosenne kolory. A z poozstałych potraw to podobnie , nie musi być ich mrowie , ale tyle ,żeby każdy znazazł sobie jakiś smakołyk. U mnie większośc to klops preferuje. Oczyście jajka w paru odsłonach i na obiad będzie indyk. A ziemniaki pyszne są po francusku. Sałatki też parę , oczywiście niepokonana warzywna. Musimy pamietać ,że potrawy powinne dodawać swoim wyglądem i zapachem specjalności tych świąt. Więc nie ilość , lecz raczej oprawa. A przyroda daje nam wiele możliwości teraz.
Pozdrawiam serdecznie wszystkie Panie domu. Cieszmy się świętami!!!!
Odnośnie długości Świąt Wielkanocnych tutaj na Islandii dni wolne zaczynają się od jutra .... i wolne aż do wtorku.
Muszę się jeszcze raz wypowiedzieć w tym wątku. Przeczytałam to, co napisałam i sama siebie postrzegam po tym poście na kilerkę nastroju świątecznego :)) A tak nie jest, o nie!
Śniadanie wielkanocne jest to jedyne śniadanie w roku, które na prawdę chce mi się przygotować. Nie drażni mnie, ze tyle czasu spędzam w kuchni wycinając różyczki z rzodkiewek, ozdabiajć ogórkowe słupki łososiem, krojąc, zwijając i fantazyjnie ( w miarę moich antyartystycznych możliwośc) układając wędliny, warzywa itd. Ciasta tez piekę. I mieszkanie mam przystrojone i strasznie mnie to wszystko cieszy :) I stół przystrojony itd.
Ogólnie jest różnorodnie. Ale nie w ogromnych ilościach, mąż w końcu daje się przekonać, że stół nie musi być zapadnięty :))
A tak całkiem nie na temat, to w szkole podstawej i liceum nienawidziłam tych świąt. Bo niedziela zleciała raz dwa a w poniedziałek cały dzień latałam ze szmatą, ręcznikiem itp. Tradycja śmigusa dyngusa nie jest zbytnio po mojej myśłi :)
A jak Święta, to Święta:) Na pieczenie troszke jeszcze za wczesnie, więc zrobilam sobie ozdóbke na okienko w kuchni :)
i sobie już wisi, żeby mi bylo miło jak będę baby piekła :)))
A jak Święta, to Święta:) Na pieczenie troszke jeszcze za wczesnie, więc
zrobilam sobie ozdóbke na okienko w kuchni :) i sobie już wisi, żeby
mi bylo miło jak będę baby piekła :)))
I właśnie o to chodzi!! Jajeczka śliczne.
dziekuję
Witam.Ja wybieram się z rodzinką do Loreto (to taka Włoska Częstochowa z obrazem ''Czarnej Madonny'') lub na grób Ojca Pio jeszcze nie zdecydowaliśmy a potrawy to- Polskie sniadanie , na obiad jagnięcina,deser to sernik i kupne typowe babki Włoskie.Dodam jeszcze że dla dzieciaków sie kupuje jajka z czekolady z zabawką w środku (wielkość jaja 20-100cm.)
A moja dekoracja jeszcze rosnie :)
I już jest piekna :) A jak w niej zagoszczą pisanki.....
Ewunia dzięki :) tak jeszcze pisanki do kompletu i można świętować
aaaaaaaa i bazie :)) bazie koniecznie :))
A skąd weźmiesz bazie z koncem kwietnia??? U mnie już dawno po baziach :)))
A widzisz ... :) mam i to sporo :) chyba opóźnione :)
Ja też myślałam, że już po baziach - tydzień temu usiłowałam je kupić, ale bez skutku, wszystkie już zaczynały kwitnąć lub sprzedawano z opadającymi zasuszonymi kotkami. Aż tu niespodziewanie, trzy dni temu natknęłam się na panią, która sprzedawała całkiem ładne gałązki z mnóstwem srebrnych pączuszków.
Leżą teraz u mnie w koszyczku na święconkę i czekają na Święta :)
Widzę,że mój wątek bardzo się rozwinął,to dobrze bardzo mnie to cieszy,mimo to że na początku wywołal co u niektórych wzburzenie.A zatem kochane WŻ-towiczki(wużetowicze) składam Wam najserdeczniejsze życzenia,niech te święta będą pełne radości i dobrych,ładnych zapachów na świątecznym stole,a przy tym nie zapomnijcie o zagubionych duszyczkach( o jedno nakrycie więcej).Pozdrawiam i dziękuję za tak wspaniałe wypowiedzi,wątek uważam za zakończony.
Dziękuję i również życzę zdrowych i radosnych świąt, pełnych słońca i nastroju rodzinnego.
Ps. Na Wielkanoc chyba nie ma tej tradycji z dodatkowym nakryciem...(?)
U mnie nie ma !
Wzajemnie.A co do tego nakrycia , to jak żyję prawie pół wieku, to słyszę pierwszy raz.
Również życzę Wesołych Świąt:)))
A z tym dodatkowym nakryciem... no cóż, zaczekam na Boże Narodzenie
* co do zakończenia wątku, to o tym decydują forumowicze, i dopóki chcą się wypowiadać, dotąd wątek "żyje",no chyba że się rozrośnie to ze względów technicznych zostanie zamknięty...lub innych, ale tych raczej nie będzie, tak myślę:)))
I dla Ciebie Scooby zyczenia:
Poczuj magię Świąt, wszystkiego dobrego :)
Ja także wszystkim Wam życzę odpoczynku po udanych wypiekach w gronie najbliższych i żeby święta były cudne!!!
Ja też życzę Wszystkim Zdrowych Wesołych Świąt, Smacznego Jajka , Mokrego Dyngusa i pysznej pieczonej kaczuszki z jabłkami:)
Nie żałujcie sobie,Wielkanoc mamy tylko raz w roku:)
Taaaa, zobaczyć taką kaczkę w Wielki Piątek, to na prawdę jest pokuta :)) Kurka-rurka :))