Jeszcze nigdy nie jadłam i zamierzam w tym roku po raz pierwszy zrobic sama. Jak smakuje? Czy jak sernik na zimno, czy jak deser? Jak byście to opisali?...
Ja też nie przepadam, ale paschę jadałam przygotowywaną na Podlasiu.Jest tłusta, konsystencja kremowa, słodka, ale nie do przesady.W środku zmiekczone, ale wciaz lekko stawiające opór zębom bakalie.Może powodem jest domowy twaróg, ale miałam wrażenie, ze jest leciutko ostra.
Pascha jest pyszna. Kiedyś robiłam Jest wigotna delikatna i ma charakterek. Można ją pieknie przystroić. Dobra pascha potrzebuje trochę czasu, by zbędne płyny z niej odciekły.
Nie oszukujmy sie, w Polsce nie ma specjalnej tradycji robienia paschy, toc to typowy deser wielkanocny naszych odwiecznych wrogow Moskali. Mysmy zachwycali sie deserami wiedenskimi i nawet uznalismy juz je za wlasne i odwiecznie polskie. Przepadam za puszystym sernikiem wiedenskim! Ale kto choc raz w zyciu zjadl pasche z dobrego przepisu, prawdziwa pasche (wyrobiona na puch, a nie przeslodzona), ten nie bedzie porownywal jednego z drugim, bo sernik to sernik, a pascha nic z sernika nie powinna posiadac. Niezapomnianych smakow Wam na te Swieta zycze, niezaleznie czy z sernikiem, czy z pascha.
prawdziwa pascha wyrabiana jest ze smietany kremówki - trwa to około 5-6 godzin, natomiast pseudo :)pascha idąc na skróty - wyrabiana jest z twarogu i nigdy nie da takiego podniebienu aromatu anieskiego , jak ta robiona z kremówki. Ja dziś zaczęłam ja robić o 6.00 rano i juz prawie gotowy będzie za chwili kilka serniczek powstały ze zwarzenia się kremówki , potem na kilka godzin do odkapania i ... do roboty - mniam,mniam , a tak wogóle , to życzę Wam wszystkich spokojnych świąt i wiele radości , nie życzę mokrego dyngusa- bo nienawidze tego dnia, fuj :)
Rzeczywiście dyngusowanie ma długą i niekoniecznie dobrą tradycję - wszak dyngusowało się często po wsiach i miastach po to, by wyłudzać dobra materialne - jedzenie i napitki, grożąc oblaniem wiadrem wody czy wrzuceniem do stawu w razie niespełnienia żądania dyngującego. Bardzo lubię umiarkowanie lany poniedziałek - sprawia wiele radości maluchom, latającym z jajkami wypełnionymi wodą - takie psikanie jest nieszkodliwe, pod warunkiem, że nie przerodzi się jak kiedyś w zrzucanie z okien wypełnionych wodą worków foliowych wprost na głowy przechodniów :)
A wracając do paschy - może mieć różny smak, w zależności od rodzaju użytego twarogu oraz bakalii. Warto poeksperymentować, poszukując swojego ulubionego przepisu :)
Ja pamiętam "dyngusa"warmińskiego- na Warmii(to na pewno zwyczaj niemiecki) smagało się po nogach kadykiem, zamiast polewać wodą. Kadyk to jałowiec.To chyba gorsze od oblania wodą))
W mojej rodzinie(pochodzacej z Mazowsza) wujowie, mój tatko, ba nawet dziadek "polewali" każdą panią kilkoma kroplami perfum.Nawet mnie szkraba.Najgorsze było to, że lubili te konwaliowe!))))
Wygladało to tak: w Wielką sobote wszystkie dzieciaki i kawalerka z warmińskiej, tradycyjnej wsi wyprawiała się do pobliskich zagajników, lasu( a to do dziś jest las ,puszcza taka prawdziwa)i wycinała po kilka ostrych gałązek jałowca. A na drugi dzień zaczynała sie gonitwa za co ładniejszymi panienkami))Nawet był taki zwyczaj, że kawalerowie chodzili po domach i za przyzwoleniem rodziców -smagali kadykiem. Ja, co prawda, byłam jeszcze młodszą nastolatką, ale na wszelki wypadek zamykałam się w pokoju na klucz, choć w tamtych czasach tam nie było zwyczaju zamykać domu na klucz.Potem mareszowałam do kościoła w asyscie wujów, taty, czy dziadka))No to byłam bezpieczna))Pamiętam sporo takich zwyczajów. Po latach mnie fascynują swoją odmiennością etnograficzną.Dziś prawdziwych Warmiaków już nie ma.Zagineły ich zwyczaje,kuchnia i nawet gwara.I to ja- mazowszanka z pochodzenia próbuję je odszukiwać i dokumentować. Bo je pamiętam.
Pamiętam,że byłam kiedyś z tatką u ciotki(młodszej od niego, tak czasem bywa w rodzinach)Nowowiejskiego -tego od Roty.Mówiła taka cudowna, prawdziwą gwarą. Byłam niestety zbyt mała,żeby to zapisać((
PS. Moi rodzice zafascynowani tym archaicznym , rzadkim folklorem, klimatem, choć pochodziliz tzw Centrali też to dokumentowali.Ja tylko lekko uzupełniam, zbieram materiały etnograficzne. Może kiedyś ktoś je opracuje.
Jeszcze nigdy nie jadłam i zamierzam w tym roku po raz pierwszy zrobic sama. Jak smakuje? Czy jak sernik na zimno, czy jak deser? Jak byście to opisali?...
Smakuje jak pascha
inspirujące
Smakuje lepiej niż sernik i lepiej niż deser. Ale musi być dobry przepis.
Jamaica ma dobry przepis.
Powiem krótko: nie przepadam za słodyczami ale paschę bardzo lubię.
Ja też nie przepadam, ale paschę jadałam przygotowywaną na Podlasiu.Jest tłusta, konsystencja kremowa, słodka, ale nie do przesady.W środku zmiekczone, ale wciaz lekko stawiające opór zębom bakalie.Może powodem jest domowy twaróg, ale miałam wrażenie, ze jest leciutko ostra.
PS.Może ostrość zawdzięczała miodowi-ten prawdziwy jest lekko piekący, ostry.
Jest pyszna, ale musi mieć dużo bakalii :)
Też paschy nigdy nie jadłam. Podobno jest pyszna. Muszę kiedyś zrobić.
Zrób bo warto :)
Również nie jadłam i mam ochotę spróbować,tylko nie wiem,kiedy zdecyduję się ją zrobić.
Pascha smakuje jak twaróg z bakaliami:) wolę w 100% sernik wiedeński:)
a jak ktoś nie szaleje za bakaliami, to pewnie nie zaszaleje i za paschą, co?
Nigdy nie jadłam , ale wolę sernik ( przeczytałam parę przepisów ) .
Pascha jest pyszna. Kiedyś robiłam Jest wigotna delikatna i ma charakterek. Można ją pieknie przystroić. Dobra pascha potrzebuje trochę czasu, by zbędne płyny z niej odciekły.
To zależy z jakiego przepisu jest zrobiona pascha. Moja jest pyszna. Sernik to sernik, a pascha to pascha. Serniki dobre tez lubię.
Osobiscie nie lubie ....
Jadłam wszyscy zachwyceni , bo ponoć dobra była ja nie .. :(
Wybieram sernik puszysty pieczony na kremówce .. :)
Nie oszukujmy sie, w Polsce nie ma specjalnej tradycji robienia paschy, toc to typowy deser wielkanocny naszych odwiecznych wrogow Moskali. Mysmy zachwycali sie deserami wiedenskimi i nawet uznalismy juz je za wlasne i odwiecznie polskie. Przepadam za puszystym sernikiem wiedenskim! Ale kto choc raz w zyciu zjadl
pasche z dobrego przepisu, prawdziwa pasche (wyrobiona na puch, a nie przeslodzona), ten nie bedzie porownywal jednego z drugim, bo sernik to sernik, a pascha nic z sernika nie powinna posiadac.
Niezapomnianych smakow Wam na te Swieta zycze, niezaleznie czy z sernikiem, czy z pascha.
a to moja ubiegłoroczna pascha- w tym roku znów zawita na naszym stole.
ale śliczna...... nigdy nie jadłam ale smaczka mam na nią wielkiego.......
Ja też nie jadłam nigdy. Chętnie bym spróbowała bo bardzo apetycznie wygląda:)
O jak miło Cię znów zobaczyć :)) Ciebie i Twoją paschę
Zacznij znów się udzielać , będzie miło
Twój przepis jest superowy, tez podobnie robię,a z wiekszej ilości bo tylu ma amatorów. Pozdrawiam :)
prawdziwa pascha wyrabiana jest ze smietany kremówki - trwa to około 5-6 godzin, natomiast pseudo :)pascha idąc na skróty - wyrabiana jest z twarogu i nigdy nie da takiego podniebienu aromatu anieskiego , jak ta robiona z kremówki. Ja dziś zaczęłam ja robić o 6.00 rano i juz prawie gotowy będzie za chwili kilka serniczek powstały ze zwarzenia się kremówki , potem na kilka godzin do odkapania i ... do roboty - mniam,mniam , a tak wogóle , to życzę Wam wszystkich spokojnych świąt i wiele radości , nie życzę mokrego dyngusa- bo nienawidze tego dnia, fuj :)
Rzeczywiście dyngusowanie ma długą i niekoniecznie dobrą tradycję - wszak dyngusowało się często po wsiach i miastach po to, by wyłudzać dobra materialne - jedzenie i napitki, grożąc oblaniem wiadrem wody czy wrzuceniem do stawu w razie niespełnienia żądania dyngującego.
Bardzo lubię umiarkowanie lany poniedziałek - sprawia wiele radości maluchom, latającym z jajkami wypełnionymi wodą - takie psikanie jest nieszkodliwe, pod warunkiem, że nie przerodzi się jak kiedyś w zrzucanie z okien wypełnionych wodą worków foliowych wprost na głowy przechodniów :)
A wracając do paschy - może mieć różny smak, w zależności od rodzaju użytego twarogu oraz bakalii. Warto poeksperymentować, poszukując swojego ulubionego przepisu :)
Ja pamiętam "dyngusa"warmińskiego- na Warmii(to na pewno zwyczaj niemiecki) smagało się po nogach kadykiem, zamiast polewać wodą. Kadyk to jałowiec.To chyba gorsze od oblania wodą))
W mojej rodzinie(pochodzacej z Mazowsza) wujowie, mój tatko, ba nawet dziadek "polewali" każdą panią kilkoma kroplami perfum.Nawet mnie szkraba.Najgorsze było to, że lubili te konwaliowe!))))
PS. To może już lepiej bylo oberwać kadykiem, niz waniać przez cały dzien konwalijami)))
Czyli śmigusowanie :)
Przyznam, że nie chciałabym zostać śmignięta jakąś świeżo ściętą witką po nogach, szczególnie gołych, brrr :)
Wygladało to tak: w Wielką sobote wszystkie dzieciaki i kawalerka z warmińskiej, tradycyjnej wsi wyprawiała się do pobliskich zagajników, lasu( a to do dziś jest las ,puszcza taka prawdziwa)i wycinała po kilka ostrych gałązek jałowca. A na drugi dzień zaczynała sie gonitwa za co ładniejszymi panienkami))Nawet był taki zwyczaj, że kawalerowie chodzili po domach i za przyzwoleniem rodziców -smagali kadykiem. Ja, co prawda, byłam jeszcze młodszą nastolatką, ale na wszelki wypadek zamykałam się w pokoju na klucz, choć w tamtych czasach tam nie było zwyczaju zamykać domu na klucz.Potem mareszowałam do kościoła w asyscie wujów, taty, czy dziadka))No to byłam bezpieczna))Pamiętam sporo takich zwyczajów. Po latach mnie fascynują swoją odmiennością etnograficzną.Dziś prawdziwych Warmiaków już nie ma.Zagineły ich zwyczaje,kuchnia i nawet gwara.I to ja- mazowszanka z pochodzenia próbuję je odszukiwać i dokumentować. Bo je pamiętam.
Pamiętam,że byłam kiedyś z tatką u ciotki(młodszej od niego, tak czasem bywa w rodzinach)Nowowiejskiego -tego od Roty.Mówiła taka cudowna, prawdziwą gwarą. Byłam niestety zbyt mała,żeby to zapisać((
PS. Moi rodzice zafascynowani tym archaicznym , rzadkim folklorem, klimatem, choć pochodziliz tzw Centrali też to dokumentowali.Ja tylko lekko uzupełniam, zbieram materiały etnograficzne. Może kiedyś ktoś je opracuje.