Wzięłam dzisiaj urlop.Plany-dzień lenia, net,robienie na drutach,kąpiel elegancka itp. Ponieważ chłopcy jadą na turniej,więc obiad na szybko bez wysiłku (kluchy na parze kupne z jagodami i śmietaną), kupić im prowiant i już. Po zakupach przybiła mnie jedna myśl.Ostatnio na turniejach kolega częstował nalewkami własnej roboty. Myślę- moi za ,,dziadów"robić nie będą, zrobię im szybką nalewkę kawową, zabiorą i poczęstują.Sprint do sklepu po spirytus i robię (ale zaraz potem bedę odpoczywać).Przylazł Młody-,, o kawówka, a dlaczego nie czekoladówka, a zawiozą to rycerze wypiją, a oni nawet nie spróbują.....jęki.No dobra! Młody sprint po spirytus, matka robi czekoladówkę(ale zaraz będę odpoczywać). Szukam butelek, nie ma. Dzwonię do Najlepszego, już wiem gdzie ukrył kamionkowe butelki, ale....,, naleweczka, mmm,wiesz,świetnie by pasował ten sernik, co ostatnio upiekłaś, był pyszny. Wiesz jak rycerze kochają Twoje wypieki... sratata".Jest 20.00,sernik się upiekł, ja padam na twarz (no bo skoro już robię,to przy okazji coś tam jeszcze ogarnęłam), na drutach już nie porobię, bo bym sobie oczy wydłubała, a elegancka kapiel będzie polegała na darciu nóg peelingiem (wczoraj Najlepszy wypsikał mnie świetnym samoopalaczem w sprayu, co to nie robi zacieków). Dziwne, na moich nogach są zarąbiste, żarówkowo pomarańczowe zacieki w wersji full wypas. Dobrze, że wiedziona resztką instynktu samozachowawczego nie kazałam się popsikać po całości (głupio by było łazić w kominiarce). No dobra, już Was nie męczę,po prostu naszły mnie przemyślenia nad własna głupotą. Proszę nie idźcie tą drogą....... Ps; Jutro też mam wolne, pewnie ptaki obsrają mi wszystkie szyby w oknach tfu, tfu. Ps2: Miałam jeszcze uprasować koszule rycerskie, ale pierdzielę, przecież w średniowieczu nie mieli żelazek..... czy mieli?
Super post i super urlop. Wypoczęta jesteś, pachnącą po kąpieli relaksującej i włóczki brakło na robótki tyle czasu miałaś:) Też czasami mam wrażenie, że jestem bardziej wypooczęta w tygodniu niż w weekend czy urlop. A ten sprint po spirytus mnie rozbawił . Człowiek zamiast wypoczywać to ciągle sobie robotę wymyśla. Nagle wszystko jest brudne, zakurzone, tłuste chociaż przez cały tydzień tego nie zauważyłam. Masz rację żelazek wtedy nie mieli bo skąd mieli by prąd no chyba, że na ,,duszę" , lecz to nie w tej epoce. Miłego jutrzejszego dnia urlopowego, lecz takiego prawdziwego urlopu.
Hmm... uśmiałam się niemiłosiernie. Jaka twa opowieść znajoma :) Ja od paru dni nie wychodzę z kuchni...a do tego (z wyjatkiem dnia wczorajszego) oczywiście pracuję. Też mam plan nic nierobienia i ...za każdym razem coś...A to obiad na następny dzień (bo ja w pracy do 17) a chłopaki muszą przecież coś zjeść. Prasowanie, pranie, porządki, odkurzanie, zmywanie (mimo, że zmywarka to i tak muszę naładować lub przekładać po mężu od nowa). Codzień w planach mam sens z dobrą książką, krzyżówkę, dobry film...no niestety nic z tego :( Jeśli ktoś ma niezawodny sposób na oduczenie się tego usługiwania, chętnie wciele w życie...:) Dobrze że chociaż kąpanie synka i usypianie go pozostawiam mężowi, ale niestety wtedy sama juz padam....:(
Ja nie pomogę, jak widzisz(w kwestii oduczania). Jeszcze się kretyńsko ucieszyłam, że sernik wyrósł i wygląda pysznie. Taaa! Następnym razem upiekę dwa ( w ramach relaksu do bólu). Muszę sobie zbadać ,,aj-kiu",chyba mi gwałtownie spadło.Pozdrawiam Towarzyszkę niedoli.
Ps. Zmywarkę też zapełniam profesjonalnie, co chłopcy mi uświadamiają, jak ich opieprzam za gary w zlewie.
To ci '' rycerstwo '' zniewoliło do cna tak szlachetną białogłowę .... Nie daj nastepnym razem ... :) '' Hej szable w dłoń '' czyli dobra książka , maseczka na twarz i .. pełen relax ! A niech se jęczą na komnatach ... -:) Pozdrawiam .. :)
Izuś kochana, wspaniały masz styl pisania! Kiedyś, dawno temu, kiedy człowiek był sam i miał mnóstwo wolnego czasu, zaczytywałam się w powieściach Joanny Chmielewskiej. Uśmiałam się nieraz do łez. Twoja opowieść ma podobny styl pisarski to i pewnie temperament masz podobny. Odpocznij jutro i olej rycerzy, niech oni trochę powarzą w kuchni a Ty druty, kąpiel i pełen relax. Pozdrawiam gorąco i czekam na następne wpisy.....
No, z Chmielewską to mi komplementa szczeliłaś, że owad nie siada. Uwielbiam ją (jutro sobie poczytam). Na razie mi się pogarsza.Wpadłam na pomysł,żeby koteckowi pazurki skrócić (drapie już niemiłosiernie, a do obcinania trza całej rodziny, bo walczy jak lwica). Teraz mam nogi w zaciekach,a ręcę w paski (bo kotecka- czego nie dała rady łapami to dokończyła zębami).A co tam! Jutro se na paszczy domaluję kółka i będzie gites.
A ja proponuję - uszyj sobie kieckę i giezło, zakup buty i razem z panami jedź na turniej. Zabawa na turniejach przednia i wreszcie odpoczniesz. Ja tak robię :D
Co to, to nie! Chyba,że mi zbudują przenośny zamek, a kiecka będzie conajmniej aksamitna i obszyta zacnymi kamieniami. Próbowałam się przekonać, ale moja wyobraźnia widzi mnie, miąchającą w ogromnym kotle- z kaszą lub innym badziewiem- co by wyżywić 20 chłopa.Brrrrrr, to ja jednak podziękuję.
No dzisiaj sobie odbiłam! Jedyną czynnością kulinarną było wrzucenie kalafiora do wody ( nie macie pojęcia, jakie solenie wody może być męczące).W ramach zdrowotności udałam się na spacer i w ulubionym sh zakupiłam NOWĄ letnią kieckę z H&M za całe 18 zł (no szał). Postanowiłam poprawić sobie nastrój jeszcze bardziej i zeżarłam całą mleczną czekoladę i poprawiłam Big Milkiem. Rany Boskie! Jak mnie zemdliłoooo, przytomność odzyskałam dopiero po 3 gorzkiej herbacie- tak więc było milusio.Pozdrawiam Was serdecznie
Ps; Samoopalacz ma jedną zaletę, jest........ trwały. Po dwukrotnym szorowaniu czym się dało, jestem tylko troszkę mniej zaciekowa. Właśnie się zastanawiam, która koleżanka mnie ostatnio wnerwiła, sprezentuje jej drugie opakowanie (od razu kupiłam dwa, co sobie będę żałować takiej rewelacji).
Oj tam, oj tam! Od razu książka. Dzisiaj chyba byłam wypoczęta za bardzo,bo mnie znowu głupota naszła. Stwierdziłam, że skoro z samoopalaniem taki przypał i nogi pomarańczowe, to sobie chociaż kolor na łeb rzucę.Szału się nie spodziewałam, bo moje włosy są takie, że jakiego odcienia brązu nie rzucę (kasztan, rudy itd), to i tak wychodzi to samo, ale chociaż mądrości na głowie nie będzie widać.Zakupiłam to reklamowane cudo, co to się robi pianka i farbuje- jakby się myło łeb szamponem.Próba uczuleniowa cacy- ucho mi nie odpadło, więc jedziemy.Nałożyło sie zacnie (pierwszy raz nie uświniłam całej łazienki),odczekałam ile trzeba, spłukuję i nagle............... Matko i córko! Na ręku zostały mi włosy. Włosy mi wyłażą, spaliłam, tragedia!Takiego tempa spłukiwania to chyba nikt nie widział (łazienka upierniczona po całości),serce wali....Jak ochłonęłam, to policzyłam.Wylazło pewnie ze 30-40 sztuk,a pierdyliard został na głowie.Nastepne 50 sobie wyrwałam,sprawdzając co 2 minuty, czy aby na pewno się trzymają. Ja się nie nadaję do nowości!Solennie przysięgam, że do Rossmana od jutra wchodzę tylko po żarcie dla kotecka. Żadnych nowości. Jak to dobrze,że jutro idę do pracy (ale od czwartku 3 tygodnie urlopu, zaczynam się bać!).
Lubię cię Izuś:) Tak właśnie umiemy ........ODPOCZYWAĆ!! Ja od 1.07. też mam zamiar poleniuchować ale wiesz- ogórki, wisienki, grzybki- przecież coś do słoików na zime trzeba zrobić:)no nie?? Pozdrawiam wszystkie URLOPOWICZKI!!
Tak samoopalacz to cudo!!! Ja przed sylwestrem też się nim wysmarowałam. Włożyłam kieckę na ramiączkach i patrzę biała jestem jak córka młynarza. Trzeba się posmarować aby wyglądać ponętnie i wogóle seksi. Wysmarowałam się, ale do łazienki nie poszłam umyć dłoni z lenistwa. Rano się budzę i patrzę a między palcami zacieki jak diabli. Wyskoczyłam z wyra i do łazienki. Szorowałam kwaskiem ,proszkiem do pieczenia, zmywaczem a nawet tarłam pumeksem i nic. Wieczorem tak poszłam na sylwka.
Aż się teraz go boje używać a trzeba się posmarować na wesele.
dlatego właśnie ja uciekam do rodziców (siedzę już drugi miesiąc na L4 i tak mi zejdzie do listopada do rozwiązania:) ponieważ jak siedzę w domu to zawsze coś się znajdzie do roboty. Nawet jak próbuję się zrelaksować i np. wezmę się za czytanie czy malowanie (na płótnie dla relaksu) to w głowie klupie mi się tysiąc myśli co mogłabym w domu jeszcze dzisiaj zrobić
A u rodziców biorę sztalugi na ogródek i mogę cały dzień malować czy czytać książkę czy iść na spacer (a jest tam gdzie dreptać), jednym słowem w pełni się zrelaksować. We własnym domu jakoś za cho.. nie potrafię w ten sposób. Dziwnym trafem zawsze znajdzie się jakieś zajęcie.
Wzięłam dzisiaj urlop
.Plany-dzień lenia, net,robienie na drutach,kąpiel elegancka itp. Ponieważ chłopcy jadą na turniej,więc obiad na szybko bez wysiłku (kluchy na parze kupne z jagodami i śmietaną), kupić im prowiant i już. Po zakupach przybiła mnie jedna myśl.Ostatnio na turniejach kolega częstował nalewkami własnej roboty. Myślę- moi za ,,dziadów"robić nie będą, zrobię im szybką nalewkę kawową, zabiorą i poczęstują.Sprint do sklepu po spirytus i robię (ale zaraz potem bedę odpoczywać).Przylazł Młody-,, o kawówka, a dlaczego nie czekoladówka, a zawiozą to rycerze wypiją, a oni nawet nie spróbują.....jęki.No dobra! Młody sprint po spirytus, matka robi czekoladówkę(ale zaraz będę odpoczywać). Szukam butelek, nie ma. Dzwonię do Najlepszego, już wiem gdzie ukrył kamionkowe butelki, ale....,, naleweczka, mmm,wiesz,świetnie by pasował ten sernik, co ostatnio upiekłaś, był pyszny. Wiesz jak rycerze kochają Twoje wypieki... sratata".Jest 20.00,sernik się upiekł, ja padam na twarz (no bo skoro już robię,to przy okazji coś tam jeszcze ogarnęłam), na drutach już nie porobię, bo bym sobie oczy wydłubała, a elegancka kapiel będzie polegała na darciu nóg peelingiem (wczoraj Najlepszy wypsikał mnie świetnym samoopalaczem w sprayu, co to nie robi zacieków). Dziwne, na moich nogach są zarąbiste, żarówkowo pomarańczowe zacieki w wersji full wypas. Dobrze, że wiedziona resztką instynktu samozachowawczego nie kazałam się popsikać po całości (głupio by było łazić w kominiarce). No dobra, już Was nie męczę,po prostu naszły mnie przemyślenia nad własna głupotą. Proszę nie idźcie tą drogą....... Ps; Jutro też mam wolne, pewnie ptaki obsrają mi wszystkie szyby w oknach tfu, tfu. Ps2: Miałam jeszcze uprasować koszule rycerskie, ale pierdzielę, przecież w średniowieczu nie mieli żelazek..... czy mieli?
Izuś jutro odpocznij :-)
Super post i super urlop. Wypoczęta jesteś, pachnącą po kąpieli relaksującej i włóczki brakło na robótki tyle czasu miałaś:) Też czasami mam wrażenie, że jestem bardziej wypooczęta w tygodniu niż w weekend czy urlop. A ten sprint po spirytus mnie rozbawił
. Człowiek zamiast wypoczywać to ciągle sobie robotę wymyśla. Nagle wszystko jest brudne, zakurzone, tłuste chociaż przez cały tydzień tego nie zauważyłam.
Masz rację żelazek wtedy nie mieli bo skąd mieli by prąd no chyba, że na ,,duszę" , lecz to nie w tej epoce.
Miłego jutrzejszego dnia urlopowego, lecz takiego prawdziwego urlopu.
Hmm... uśmiałam się niemiłosiernie. Jaka twa opowieść znajoma :) Ja od paru dni nie wychodzę z kuchni...a do tego (z wyjatkiem dnia wczorajszego) oczywiście pracuję. Też mam plan nic nierobienia i ...za każdym razem coś...A to obiad na następny dzień (bo ja w pracy do 17) a chłopaki muszą przecież coś zjeść. Prasowanie, pranie, porządki, odkurzanie, zmywanie (mimo, że zmywarka to i tak muszę naładować lub przekładać po mężu od nowa). Codzień w planach mam sens z dobrą książką, krzyżówkę, dobry film...no niestety nic z tego :( Jeśli ktoś ma niezawodny sposób na oduczenie się tego usługiwania, chętnie wciele w życie...:) Dobrze że chociaż kąpanie synka i usypianie go pozostawiam mężowi, ale niestety wtedy sama juz padam....:(
Ja nie pomogę, jak widzisz(w kwestii oduczania). Jeszcze się kretyńsko ucieszyłam, że sernik wyrósł i wygląda pysznie. Taaa! Następnym razem upiekę dwa ( w ramach relaksu do bólu). Muszę sobie zbadać ,,aj-kiu",chyba mi gwałtownie spadło.Pozdrawiam Towarzyszkę niedoli.
Ps. Zmywarkę też zapełniam profesjonalnie, co chłopcy mi uświadamiają, jak ich opieprzam za gary w zlewie.
Izuś! Chyba Ci zrobię własnoręcznie medal za tę relację! Jesteś niesamowita
Najnormalniej w świecie już się nie mogę doczekać kolejnego opisu :-)
To ci '' rycerstwo '' zniewoliło do cna tak szlachetną białogłowę ....
Nie daj nastepnym razem ... :) '' Hej szable w dłoń '' czyli dobra książka , maseczka na twarz i .. pełen relax ! A niech se jęczą na komnatach ... -:)
Pozdrawiam .. :)
Żelazek nie było, odpoczywaj i nie bierz się już za żadną nalewkę....
Dawno się tak nie uśmiałam:))) Dziękuję;))
Odpoczywać to Ty uniesz kobito! Choć to co pisałaś brzmi znajomo... Tak jakoś już mamy- "Matki Teresy".
Izuś kochana, wspaniały masz styl pisania! Kiedyś, dawno temu, kiedy człowiek był sam i miał mnóstwo wolnego czasu, zaczytywałam się w powieściach Joanny Chmielewskiej. Uśmiałam się nieraz do łez. Twoja opowieść ma podobny styl pisarski to i pewnie temperament masz podobny. Odpocznij jutro i olej rycerzy, niech oni trochę powarzą w kuchni a Ty druty, kąpiel i pełen relax. Pozdrawiam gorąco i czekam na następne wpisy.....
No, z Chmielewską to mi komplementa szczeliłaś, że owad nie siada. Uwielbiam ją (jutro sobie poczytam). Na razie mi się pogarsza.Wpadłam na pomysł,żeby koteckowi pazurki skrócić (drapie już niemiłosiernie, a do obcinania trza całej rodziny, bo walczy jak lwica). Teraz mam nogi w zaciekach,a ręcę w paski (bo kotecka- czego nie dała rady łapami to dokończyła zębami).A co tam! Jutro se na paszczy domaluję kółka i będzie gites.
A ja proponuję - uszyj sobie kieckę i giezło, zakup buty i razem z panami jedź na turniej. Zabawa na turniejach przednia i wreszcie odpoczniesz. Ja tak robię :D
Co to, to nie! Chyba,że mi zbudują przenośny zamek, a kiecka będzie conajmniej aksamitna i obszyta zacnymi kamieniami. Próbowałam się przekonać, ale moja wyobraźnia widzi mnie, miąchającą w ogromnym kotle- z kaszą lub innym badziewiem- co by wyżywić 20 chłopa.Brrrrrr, to ja jednak podziękuję.
No Chmielewska, jak Bóg na niebie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dla siebie naleweczki zostawiłaś do pokosztowania przy pełnym odpoczynku?
No dzisiaj sobie odbiłam! Jedyną czynnością kulinarną było wrzucenie kalafiora do wody ( nie macie pojęcia, jakie solenie wody może być męczące).W ramach zdrowotności udałam się na spacer i w ulubionym sh zakupiłam NOWĄ letnią kieckę z H&M za całe 18 zł (no szał). Postanowiłam poprawić sobie nastrój jeszcze bardziej i zeżarłam całą mleczną czekoladę i poprawiłam Big Milkiem. Rany Boskie! Jak mnie zemdliłoooo, przytomność odzyskałam dopiero po 3 gorzkiej herbacie- tak więc było milusio.Pozdrawiam Was serdecznie
Ps; Samoopalacz ma jedną zaletę, jest........ trwały. Po dwukrotnym szorowaniu czym się dało, jestem tylko troszkę mniej zaciekowa. Właśnie się zastanawiam, która koleżanka mnie ostatnio wnerwiła, sprezentuje jej drugie opakowanie (od razu kupiłam dwa, co sobie będę żałować takiej rewelacji).
buhahahahahahaha!!!!

Język pisany rzeczywiście rozbrajający!!!!
Serdecznie się uśniałam!!!!
Pozdrawiam !!!
Izuś fajnie się Ciebie czyta , rzeczywiście jak Chmielewska (uwielbiam Ją). Myślałaś może o napisaniu książki? Kupiła bym pierwsza.
Oj tam, oj tam! Od razu książka. Dzisiaj chyba byłam wypoczęta za bardzo,bo mnie znowu głupota naszła. Stwierdziłam, że skoro z samoopalaniem taki przypał i nogi pomarańczowe, to sobie chociaż kolor na łeb rzucę.Szału się nie spodziewałam, bo moje włosy są takie, że jakiego odcienia brązu nie rzucę (kasztan, rudy itd), to i tak wychodzi to samo, ale chociaż mądrości na głowie nie będzie widać.Zakupiłam to reklamowane cudo, co to się robi pianka i farbuje- jakby się myło łeb szamponem.Próba uczuleniowa cacy- ucho mi nie odpadło, więc jedziemy.Nałożyło sie zacnie (pierwszy raz nie uświniłam całej łazienki),odczekałam ile trzeba, spłukuję i nagle............... Matko i córko! Na ręku zostały mi włosy. Włosy mi wyłażą, spaliłam, tragedia!Takiego tempa spłukiwania to chyba nikt nie widział (łazienka upierniczona po całości),serce wali....Jak ochłonęłam, to policzyłam.Wylazło pewnie ze 30-40 sztuk,a pierdyliard został na głowie.Nastepne 50 sobie wyrwałam,sprawdzając co 2 minuty, czy aby na pewno się trzymają. Ja się nie nadaję do nowości!Solennie przysięgam, że do Rossmana od jutra wchodzę tylko po żarcie dla kotecka. Żadnych nowości. Jak to dobrze,że jutro idę do pracy (ale od czwartku 3 tygodnie urlopu, zaczynam się bać!).
To Ci sie urlop udał,ciągle cos.W tamtej epoce żelazek nie mieli.
Lubię cię Izuś:) Tak właśnie umiemy ........ODPOCZYWAĆ!! Ja od 1.07. też mam zamiar poleniuchować
ale wiesz- ogórki, wisienki, grzybki- przecież coś do słoików na zime trzeba zrobić:)no nie??
Pozdrawiam wszystkie URLOPOWICZKI!!
Tak samoopalacz to cudo!!! Ja przed sylwestrem też się nim wysmarowałam. Włożyłam kieckę na ramiączkach i patrzę biała jestem jak córka młynarza. Trzeba się posmarować aby wyglądać ponętnie i wogóle seksi. Wysmarowałam się, ale do łazienki nie poszłam umyć dłoni z lenistwa. Rano się budzę i patrzę a między palcami zacieki jak diabli. Wyskoczyłam z wyra i do łazienki. Szorowałam kwaskiem ,proszkiem do pieczenia, zmywaczem a nawet tarłam pumeksem i nic. Wieczorem tak poszłam na sylwka.
Aż się teraz go boje używać a trzeba się posmarować na wesele.
dlatego właśnie ja uciekam do rodziców (siedzę już drugi miesiąc na L4 i tak mi zejdzie do listopada do rozwiązania:) ponieważ jak siedzę w domu to zawsze coś się znajdzie do roboty. Nawet jak próbuję się zrelaksować i np. wezmę się za czytanie czy malowanie (na płótnie dla relaksu) to w głowie klupie mi się tysiąc myśli co mogłabym w domu jeszcze dzisiaj zrobić
A u rodziców biorę sztalugi na ogródek i mogę cały dzień malować czy czytać książkę czy iść na spacer (a jest tam gdzie dreptać), jednym słowem w pełni się zrelaksować. We własnym domu jakoś za cho.. nie potrafię w ten sposób. Dziwnym trafem zawsze znajdzie się jakieś zajęcie.